Z Romanem Peruckim o spełnionych marzeniach
Przed nami bardzo interesujący koncert w leżajskiej bazylice Bernardynów w ramach XXXIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku, który rozpocznie się 22 lipca o 19.00. Wystąpią dwaj wybitni polscy artyści: Julian Gębalski – organy i Klaudiusz Baran – akordeon. Z pewnością koncert zostanie bardzo ciepło przyjęty.
Ciągle jeszcze jestem pod wielkim wrażeniem koncertu, który odbył się w ramach tego Festiwalu 8 lipca 2024 roku, w wykonaniu opromienionego światową sławą organisty Romana Peruckiego oraz Marimbazii Duo w składzie: Paweł Dyyak i Jakub Kołodziejczyk. Długie i gorące brawa oraz owacja na stojąco były najlepszym dowodem, że publiczności koncert bardzo się podobał.
Jestem szczęśliwa, że miałam okazję tego dnia zarejestrować rozmowę z prof. dr hab. Romanem Peruckim i mogę Państwa zaprosić na spotkanie z tym Artystą.
Dziękuje za wspaniały, wyjątkowy recital, podczas którego wypełniająca leżajską bazylikę publiczność mogła posłuchać brzmienia trzech instrumentów organowych znajdujących się na chórze organowym tej świątyni.
- Piękne trzy instrumenty, w różnym stanie i pragnąłem je pokazać. Rozpocząłem od prezentacji największych organów znajdujących się w nawie głównej i wykonałem Fantazję i fugę g-moll BWV 542 Johanna Sebastiana Bacha, a potem w kaplicy św. Franciszka zabrzmiała muzyka z Tabulatury Gdańskiej (Anonim - Fantazja primi toni), żeby pokazać organy, które przepięknie brzmią i najwięcej mają z pierwotnej substancji zabytkowej. Natomiast w kaplicy Matki Bożej wykonałem Correa de Araucho Tiento de medio registro de septimo tono. Kończącą mój recital Sonatę A-dur Feliksa Mendelssohna Bartholdy’ego wykonałem na dużych organach
Trzy różnorodne instrumenty i muzyka od XVI do XIX wieku, która na tych instrumentach brzmi znakomicie.
Cieszymy się, że Pan koncertuje w Leżajsku co dwa lub trzy lata.
- Zawsze z radością tu wracam, bo to jest jedno z tych miejsc, które jest bardzo ważne nie tylko na mapie kultury Polski, ale również Europy. W Oliwie, Kamieniu Pomorskim i Leżajsku odbywają najważniejsze festiwale muzyki organowej w Polsce. Możliwość grania na organach leżajskich to dla mnie wielki zaszczyt. Panuje tutaj niepowtarzalna atmosfera. Klasztor położony na uboczu niewielkiej miejscowości urzeka pięknem i wspaniałymi zabytkami. Zaliczamy do nich także organy, które fascynują nie tylko pięknym prospektem, ale także brzemieniem.
Duże organy bazyliki OO. Bernardynów w Leżajsku, fot. Ryszard Węglarz
Wiem, że zawsze wakacje są dla Pana czasem letnich koncertów w kraju i za granicą.
- Wczoraj grałem w Białymstoku, przedwczoraj w Bielsku-Białej, dzisiaj w Leżajsku, a w środę ruszamy w małżonką w długą trasę koncertową - od Lublina począwszy, poprzez Niemcy, Szwajcarię, a później wracamy do Polski – m.in. do Sandomierza, Tarnobrzega, Kazimierza Dolnego i do Pasłęka, gdzie jest pięknie zrekonstruowany instrument barokowy. Koncerty są tak zaplanowane, aby zdążyć z innymi pracami, które mam do wykonania w związku z prowadzeniem Filharmonii Bałtyckiej i pracą pedagogiczną. Studenci i uczniowie mają wakacje, ale Filharmonia nie – przez cały czas odbywają się koncerty Gdańskiego Lata Muzycznego i jest ich dosyć dużo.
Cieszymy się, że jest tak dużo festiwali i mamy mnóstwo zaproszeń, ale nie możemy wszystkich przyjąć i musimy wybierać, jednak obiecuję, że za dwa, trzy lata na pewno do Leżajska przyjadę.
Dodajmy jeszcze, że jest Pan szefem festiwali odbywających się w Oliwie, Gdańsku i innych pobliskich miejscowościach.
- Te festiwale już się odbywają, ja już myślę o innych sprawach – o programach dzięki którym można pozyskać środki z Unii Europejskiej, o innych inicjatywach, które zaplanowane są na jesień i przyszły rok. Nawet jak jestem na urlopie, to ciągle o tym myślę.
Pamiętam, że przed laty rozmawiałam z Panem w Leżajsku i niedługo potem rozmawialiśmy w Gdańsku na temat nowej siedziby Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance. Nie bardzo wierzyłam, że tak szybko uda się zrealizować te zamierzenia. To wszystko, co Pan wtedy planował już zostało zrealizowane i działa.
- Idea zrodziła się w mojej głowie w 1994 roku, a materializować się zaczęła w 1997, w 2002 roku już był pierwszy obiekt wybudowany, a w 2007 roku zakończyliśmy całość. Ponad 30 lat jestem dyrektorem Polskiej Filharmonii Bałtyckiej i powoli należy myśleć o odejściu, ale chcemy dokończyć dzieło i odbudować jeszcze na nasze potrzeby obiekt z 1907 roku.
Odbywa się to chyba kosztem odpoczynku albo rodziny, bo przecież wszystko wymaga czasu i umiejętności organizacyjnych.
- Ukończyłem podwójne studia – muzyczne i techniczne. Matematyczne myślenie, szybkie podejmowanie decyzji powodują, że mogę się skupić na kilku rzeczach naraz. Oprócz pracy na stanowisku dyrektora i działalności pedagogicznej są jeszcze koncerty. Wykonuję około 100 koncertów rocznie – solowych i kameralnych towarzysząc żonie, która jest skrzypaczką oraz znakomitemu fleciście Łukaszowi Długoszowi, a także z towarzyszeniem orkiestr. Uczestniczę również często w nagraniach płytowych. Organy są dla mnie kwintesencją. Ja się urodziłem z organami. Gra na organach zawsze była moim marzeniem. Każdy ma swoje marzenia i mogą się one spełnić jeżeli będziemy wytrwale pracowali.
Czy Pan wiedział, że w każdym miejscu, gdzie Pan zasiądzie przy instrumencie nazywającym się organy nawet ten sam utwór zabrzmi inaczej?
- Nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Odkąd pamiętam w Oliwie zawsze odbywały się koncerty i różne prezentacje. Na organach grali często: mój Profesor Leon Bator, Stanisław Kwiatkowski i wielu innych… Chociaż koncerty odbywały się co godzinę zawsze były tłumy słuchaczy. Jako młody chłopiec siedziałem, słuchałem i marzyłem, że może kiedyś mnie także się uda tak zagrać.
Na początku szkoły średniej mogłem już te marzenia spełniać. Wkrótce znalazłem się w gronie osób prezentujących organy w Oliwie. To najlepszy dowód na to, że jeśli ktoś ma marzenia i nad nimi popracuje, to one się spełnią.
Ile płyt Pan nagrał?
- Około czterdzieści – solowych, kameralnych – z Łukaszem Długoszem i z moją zoną Marią oraz z synem, a także z orkiestrami. Są na nich utrwalone utwory z różnych epok. Pamiętam, że moją solową płytę nagraną w kościele OO. Dominikanów w Gdańsku, z Messe pour les paroisses Françoisa Couperina, Bogdan Pociej uznał za najlepsze nagranie 1991 roku wydane w Polsce. Mam przepiękne wspomnienia związane z tym nagraniem, bo młodego człowieka możliwość zaprezentowania swoich umiejętności niezwykle motywuje do dalszej pracy nad rozwojem.
Cały czas dążymy do osiągnięcia ideału, ale ten ideał jest coraz dalej. Im człowiek starszy, bardziej doświadczony, im więcej wie, tym więcej wie, że nie wie. To jest taki piękny zawód, że dobiegamy do peletonu, potem nawet prowadzimy, ale finałem jest ostatni koncert, który się zagra.
Całe życie się dokształcamy, cały czas czegoś się uczymy, poznajemy i dlatego potrzebne są artystyczne podróże, podczas których poznajemy nową kulturę, nowe instrumenty, nowe utwory, sposób rejestrowania, sposób interpretacji. Cały czas wszystko się zmienia, bo nie ma jedynej interpretacji.
Dobrze pamiętam dokonane z prof. Piotrem Kusiewiczem przed laty nagranie z polskimi pieśniami, wydane jeszcze na kasetach. Długo szukaliśmy ideału wykonawczego. Dzisiaj te utwory są wykonywane, ale wtedy była to nieznana muzyka.
Wnętrze bazyliki OO. Bernardynów w Leżajsku, nawa główna, fot. Ryszard Węglarz
Wiele Pan działa na rzecz popularyzowania nowszej muzyki.
- To prawda, że nie tylko zajmuję się muzyką dawną, romantyczną, ale również wykonuję wiele utworów kompozytorów współczesnych. Z Łukaszem Długoszem i żoną Marią, mamy sporo propozycji prawykonania utworów. Jednym z nich jest przepiękna Suita w stylu francuskim Zbigniewa Kruczka
Kompozytorzy nie chcą tworzyć nowych dzieł do szuflady, chcą, aby ich utwory żyły, były wykonywane. Do tego potrzebni są dobrzy muzycy, którzy mają ogromny wpływ na wykonanie dzieła. Podczas pierwszych spotkań oraz prób z udziałem kompozytora, zazwyczaj wpływamy na siebie wzajemnie i w ten sposób najczęściej powstaje ostateczny kształt dzieła.
Dzieło powstaje także podczas koncertu lub nagrania, bowiem wtedy wykonawcy dają z siebie wszystko. Często dopiero wtedy kompozytorzy zauważają, jak bogatym instrumentem są organy. To jest po prostu duża orkiestra i można wytworzyć wszystko, co się znajdzie w wyobraźni ludzkiej – ogromna moc, delikatne brzmienia i różne barwy.
Jak jest dwóch dobrych muzyków, którzy chcą pracować nad osiągnięciem najlepszego efektu, to ta praca trwa bardzo długo. Z Łukaszem Długoszem, jednym z najlepszych europejskich flecistów i Orkiestrą Polskiej Filharmonii Bałtyckiej mamy w repertuarze sześć koncertów na flet, organy i orkiestrę. Zaczęło się od Koncertu na flet, organy i orkiestrę Enjotta Schneidera, a kolejne na ten skład skomponowali dla nas: Piotr Moss, Paweł Mykietyn, Joanna Bruzdowicz-Tittel, Dariusz Przybylski, a ostatnio Zbigniew Kruczek napisał dla nas kolejny koncert, który wykonaliśmy niedawno w Oliwie. Mamy już nagranie tego dzieła, a w przyszłym roku planujemy prawykonanie Koncertu na flet, organy i orkiestrę Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil. Partytura będzie gotowa w marcu, a pierwsze wykonanie będzie miało miejsce w czerwcu w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej.
Pasja kompozytora i wykonawców sprawia, że nowa muzyka trafia do słuchaczy.
- Żyje. Podam za przykład Według Memlinga. Koncert na flet, organy i orkiestrę Piotra Mossa. Kompozytor nawiązuje w niej do tryptyku niderlandzkiego artysty – Sąd ostateczny, który znajduje się w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Piotr Moss wykorzystał bardzo bogatą paletę barw instrumentów solowych i orkiestrowych, a my podkreśliliśmy je poprzez naszą interpretację. Utwór został goraco przyjęty przez publiczność.
Polecamy płytę zatytułowaną „Wirtuozi i wizjonerzy” z nagraniem wymienionych dzieł Joanny Bruzdowicz-Tittel, Piotra Mossa, Pawła Mykietyna i Dariusza Przybylskiego, w wykonaniu flecistów Łukasza Długosza i Agaty Kielar-Długosz, Romana Peruckiego- organy i Orkiestry Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod batutą Mirosława Jacka Błaszczyka. Album ukazał się staraniem Polskiej Filharmonii Bałtyckiej.
Zgodził się Pan na kilka minut rozmowy, żałuję, że nie mamy więcej czasu, ale może niedługo będzie okazja do następnego spotkania.
Dziękuję za wspaniały koncert i czas poświęcony na rozmowę.
- Dziękuję za udział w koncercie i za rozmowę. Zapraszam na koncerty do Sandomierza i Tarnobrzega. Do zobaczenia.
Zofia Stopińska