Z Klaudiuszem Baranem nie tylko o muzycznych przyjaźniach
Gorąco Państwa zapraszam na spotkanie z prof. dr hab. Klaudiuszem Baranem, wybitnym akordeonistą, bandoneonistą, kameralistą i pedagogiem. Artysta jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (obecnie UMFC) w klasie prof. Jerzego Jurka oraz Conservatoire Paul Dukas w Paryżu pod kierunkiem Maxa Bonnaya. Jako pedagog związał się z macierzystą uczelnią, gdzie od 2002 roku pełnił kierownicze funkcje, po tę najważniejszą rektora w latach 2016 – 2024.
Klaudiusz Baran jest artystą wszechstronnym, obdarzonym wyjątkową wrażliwością muzyczną. Ze swobodą porusza się w repertuarze wielu epok, ale uznanie wzbudzają jego interpretacje muzyki najnowszej.
Od wielu lat mam szczęście oklaskiwać go w czasie Festiwali Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” organizowanych przez Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.
W tym roku przed koncertem spotkaliśmy się w mieszczącej się w oficynie dworu Paderewskiego kawiarni „Maestro”.
Bardzo się cieszę, że znalazł Pan czas na rozmowę. Bywa Pan regularnie w Kąśnej Dolnej.
- Można nawet powiedzieć, że przyjeżdżam tu bardzo regularnie od 2002 roku, czyli już od ponad 20 lat jestem co najmniej raz w roku w Kąśnej. To jest dla mnie magiczne miejsce, które bardzo się zmienia i pięknieje.
Zawsze w sierpniu uczestniczę w „Maratonach Muzycznych”, które także ewoluują. W tym roku po raz pierwszy wystąpi w tym koncercie klarnet.
Festiwal „Bravo Maestro” i ten „Maraton” był początkiem wielu projektów i przyjaźni artystycznych. Tutaj zaczynaliśmy razem grać i to pierwsze spotkanie zainspirowało nas do dalszych działań.
Każdego roku koncert na zakończenie zatytułowany jest tak samo - „Maraton muzyczny”, ale każdy z koncertów jest inny.
- Tak, tegoroczny ma lejtmotiv taneczny, bo tańce są głównym tematem i pod tym kątem ułożony został program całego wieczoru.
Bardzo żałuję, że nie mogłam być na Pana recitalu w Leżajsku, bo na pewno był to wyjątkowy koncert. Nigdy nie słyszałam na żywo Wariacji Goldbergowskich Bacha w opracowaniu na akordeon, z pewnością pięknie zabrzmiały we wnętrzu leżajskiej Bazyliki utwory Majkusiaka i Granadosa.
- Bardzo dobrze wspominam ten koncert, który odbył się raptem miesiąc temu, był to mój drugi występ w bazylice Bernardynów w Leżajsku. Tym razem grałem we wspaniałym towarzystwie Juliana Gębalskiego. Po aplauzie publiczności odniosłem wrażenie, że się podobało.
Mam wiele wspomnień z tego miejsca jeszcze z czasów dzieciństwa i mojej nauki w Szkole Muzycznej w Przemyślu. Akustyka i magia leżajskiej bazyliki są wyjątkowe.
Tak się złożyło, że aktualnie przeorem klasztoru w Leżajsku jest Klaudiusz Baran. Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby o tym samym imieniu i nazwisku. Nie poznaliśmy się, ponieważ wyjechał służbowo do Włoch, ale mam nadzieję, że to nastąpi, ponieważ jest to dla mnie bardzo ciekawe.
Podobno wielu parafian było przekonanych, że przeor będzie grał na akordeonie i to było zabawne.
Akordeon jest instrumentem stosunkowo młodym, który już zdążył się dobrze odnaleźć w muzyce klasycznej. Pewnie wymagało to wielu zabiegów i ogromnej pracy młodego pokolenia akordeonistów, mam tu na myśli przede wszystkim Pana.
- To prawda, ten instrument moim zdaniem już przeszedł ten etap. Jeszcze czasem spoglądamy na niego z takim pobłażaniem, a może czasem nawet z lekceważeniem, kiedy wykonywana jest na nim muzyka klasyczna. Chcę podkreślić, że jesteśmy światową awangardą, jeżeli chodzi o kwestie pozycji akordeonu na rynku muzycznym. Akordeon w Polsce jest równoprawnym uczestnikiem życia muzycznego nawet w najbardziej prestiżowych salach. Jestem przekonany, że jest to tendencja rosnąca i cały czas powstają nowe utwory na akordeon, bo kompozytorzy są bardzo ciekawi tego instrumentu. Mamy ponad 90 koncertów polskich kompozytorów na akordeon z towarzyszeniem orkiestry. Wiele klasycznych instrumentów nawet nie zbliża się do tej liczby.
Dzieje się tak również dlatego, że akordeon jest „muzycznym kameleonem”, który potrafi się świetnie odnaleźć w najróżniejszych stylistykach – od muzyki współczesnej, poprzez transkrypcje, akordeon jest obecny także w muzyce kameralnej i często w jazzowej, etno, world music… Jestem przekonany, że popularność akordeonu będzie coraz większa, bowiem ma on przede wszystkim ogromne walory muzyczne, czyli możliwość kształtowania dźwięku tak jak na instrumentach dętych czy smyczkowych. Nie ma tych możliwości na fortepianie – po uderzeniu w klawiaturę instrument tylko wybrzmiewa, a na akordeonie przez cały czas można trzymać akord. To jest jedyny instrument, na którym można trzymając akord zrobić crescendo czy decrescendo.
O ile akordeon dobrze się już na polskich scenach zadomowił, to na bandoneon publiczność ciągle spogląda z zaciekawieniem.
- Bandoneon jest kojarzony z szeroko pojętą muzyką tangową i tradycyjnego tanga, ale wydaje mi się, że jeszcze bardziej ze stylistyką tango nuevo, której najwybitniejszym przedstawicielem jest Astor Piazzolla. To dzięki niemu popularność tego instrumentu znacznie wzrosła. W naszym kraju jest także kilku bandoneonistów, którzy bardzo dobrze grają na tym instrumencie.
Klaudiusz Baran na scenie Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej podczas tegorocznego "Maratonu Muzycznego" fot. Kornelia Cygan
Przygotowując się do tego spotkania odwiedziłam Pana stronę internetową i próbowałam policzyć ilość utworów, które ma Pan w repertuarze. Udało mi się w przybliżeniu policzyć utwory skomponowane na akordeon i orkiestrę, natomiast pogubiłam się zupełnie przy sumowaniu utworów na akordeon solo.
- Gram też dużo kameralistyki, która była bardzo ważnym – progowym momentem dla akordeonu, który zaczął grać z innymi instrumentami, a nie tylko w zespołach jednorodnych. Kameralistyka była kamieniem milowym dla naszego instrumentu.
Kiedyś próbowaliśmy katalogować nowe utwory, które powstały na akordeon solo oraz z towarzyszeniem innych instrumentów. Teraz tak pączkuje ta nasza literatura, że nie jesteśmy w stanie tego śledzić.
Ma Pan na swoim koncie ponad 50 prawykonań i większość z nich powstała z myślą o Panu.
- Często też z mojej inspiracji, bo są kompozytorzy, którzy twierdzą, że chcą komponować, ale nie znają możliwości akordeonu i wtedy czasem im pomagam albo podpowiadam jakieś ciekawe rozwiązania. Zawsze jestem ciekawy, jak każdy z nich widzi ten instrument, każdy postrzega go w inny sposób i to są bardzo interesujące spojrzenia. Każdy znajduje inny walor artystyczny akordeonu.
Jak Pan wspomniał, m.in. podczas koncertów w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej spotkał Pan znakomitych muzyków, z którymi często występowaliście albo występujecie na wielu estradach w Polsce i za granicą. Aktualnie polecić możemy kilka projektów. Niezwykle energetyczny duet – w życiu i na scenie tworzy Pan z małżonką Justyną Baran.
- Tak, żona jest skrzypaczką i często występujemy na różnych koncertach i festiwalach. Często w naszych programach proponujemy publiczności utwory Arvo Pärta, Beli Bartoka i Astora Piazzolli.
Ponad 20 lat działa duet w składzie gitara i bandoneon - Michał Nagy i Klaudiusz Baran. W kręgu naszych artystycznych zainteresowań oprócz utworów Astora Piazzolli jest muzyka Tomasa Gubitsch’a, Diego Pujola i Coco Nelegatti.
Z kolegami, z którymi współpracowaliśmy przy tango operita Maria de Buenos Aires w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, stworzyliśmy kwintet tangowy. Ruszamy tak naprawdę z tym projektem, bo zagraliśmy dopiero jeden koncert, ale planujemy następne.
Z akordeonistami Rafałem Grząką i Grzegorzem Palusem tworzymy „Chopin University Accordion Trio”. W kręgu naszych zainteresowań są utwory od baroku do współczesności. Specjalnie dla nas powstało już kilka bardzo ciekawych utworów. Koncertujemy często w wielu krajach.
Występuję też z Kwartetem smyczkowym „Con Affetto”. Z upodobanie gramy głównie muzykę Astora Piazzolli, ale planujemy poszerzenie repertuaru.
Od wielu lat gram też w grupie „DesOrient”, a w kręgu naszych zainteresowań jest muzyka filmowa oraz utwory inspirowane muzyką: bałkańską, żydowską, ukraińską, arabską i latynoamerykańską.
Dzisiaj podczas koncertu wystąpię z Adrianem Jandą, klarnecistą i jestem pod wielkim wrażeniem jego gry. Mam nadzieję, że pogramy trochę wspólnie.
Gramy też w duecie z wiolonczelistą Marcinem Zdunikiem i bardzo dobrze nam się ze sobą muzykuje. Tych muzycznych przyjaźni jest sporo.
Ponieważ wydanych zostało sporo Pana płyt solowych i z Pana udziałem, odnotujemy tylko najnowsze wydawnictwo. Niedawno ukazała się nowa płyta, którą Pan nagrał dla wytwórni Naxos.
- Do rejestracji tej płyty zostałem zaproszony przez dyrygenta Mariusza Smolija i nagrałem Koncert akordeonowy Eugeniusza Zádora. Utwór powstał w latach 60-tych XX wieku i jest to kompozycja dość klasyczna. Nagrania odbywały się w Budapeszcie z Radiową Orkiestrą Budapeszteńską pod dyrekcją Mariusza Smolija. To była fantastyczna przygoda. Niedawno, bo 20 sierpnia odbyła się światowa premiera tej płyty. Znam dobrze to nagranie, ale płyty jeszcze nie mam.
To nie jest ostatnia nasza współpraca, bo nagraliśmy też płytę z utworami Marty Ptaszyńskiej, która będzie także wydana w Naxos. W nagraniu uczestniczyli także moi koledzy z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, a towarzysząca nam Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Mariusza Smolija jest złożona z naszych studentów.
Tak jak pani wspomniała, płyt jest faktycznie sporo, bo moja działalność miała różne oblicza. Oprócz muzyki klasycznej nagrywałem też dużo muzyki filmowej (uczestniczyłem w nagraniu ścieżek dźwiękowych do ponad 30 filmów), zdarzało mi się nagrywać także z wykonawcami sceny popowej i piosenki. Cały czas się dużo dzieje.
Godna podziwu jest Pana umiejętność łączenia działalności artystycznej z pracą pedagogiczną i organizacyjną, bo przecież przez dwie kadencje (2016 – 2024) był Pan rektorem UMFC w Warszawie. Spodziewałam się, że ograniczy Pan działalność artystyczną lub pedagogiczną, ale nic takiego się nie stało.
-Trochę się jednak stało, bo musiałem ograniczyć działalność artystyczną z racji sprawowanej funkcji rektora największej polskiej uczelni muzycznej i obowiązków z nią związanych. Starałem się wybierać koncerty, na których najbardziej mi zależało. Koncerty dawały mi odskocznię i mogłem uciekać w muzykę, jak miałem przesyt zarządczych zadań.
Za tydzień już przekazuję zarządzanie uczelnią następcy i będę mógł z większą energią poświęcić się działalności artystycznej.
Często jest Pan zapraszany do udziału w pracach jury różnych konkursów, ale przed laty sam Pan w nich uczestniczył. Jak Pan ocenia wpływ odbywających się aktualnie konkursów na przyszłość i później na karierę młodych ludzi?
- W czasach mojej nauki tych konkursów było o wiele mniej. Obecnie ilość konkursów jest zatrważająco duża i wydaje mi się, że przez to ich ranga się obniżyła. To jest moja prywatna opinia. Kiedyś przygotowywaliśmy się do takiej imprezy trochę dłużej, czekaliśmy na nią i to było święto. Teraz tych świąt jest bardzo dużo i czasami nawet nie nadążamy ze śledzeniem tego, co się dzieje. Czy one tak naprawdę pomagają młodym artystom? Myślę, że jednak trochę tak, bo są bodźcem, są jakimś celem. Młodzi ludzie chcą się porównać, chcą konkurować ze swoimi rówieśnikami czy innymi muzykami, zarówno w skali krajowej, jak i międzynarodowej. To jest cenne. Mają termin, na który muszą przygotować większy program i to służy ich rozwojowi. Czy same nagrody coś dają? Myślę, że dają zaspokojenie ambicji i fakt że na estradzie czują się coraz lepiej. Czy w naszym kraju młodzi akordeoniści - laureaci konkursów mają takie wsparcie, że ich kariera rusza do przodu? Niestety, nie aż takie, jakbyśmy chcieli.
Jest Pan jednym z najbardziej znanych polskich muzyków. Pana osiągnięcia w różnych nurtach życia muzycznego były doceniane. W czerwcu tego roku otrzymał Pan Złoty Medal ”Zasłużony Kulturze Gloria Artis” za całokształt dorobku artystycznego. Gratuluję serdecznie i życzę wielu sukcesów.
- To prawda. To jest bardzo miła okoliczność docenienia moich działań, ale to nie jest żadna granica ani klamra. Chcę nadal grać i się rozwijać, bo kocham muzykę. Robię to, co lubię i jeszcze do tego płacą mi za to. Nagrody są tylko potwierdzeniem, że droga, którą podążam, ma sens.
Wszyscy wykonawcy "Maratonu Muzycznego" na scenie Sali Koncerowej Stodoła w Kąśnej Dolnej, fot. Kornelia Cygan
Pewnie czekają Pana kolejne, zaplanowane już koncerty solowe i kameralne.
- Będę chciał zintensyfikować działania artystyczne. Jest mnóstwo utworów, które chciałbym zagrać i zdążyć je pokazać. Ciągle jestem ciekawy nowych rzeczy. W listopadzie będziemy mieli jubileusz klasy akordeonu, która powstała w listopadzie 1964 roku i minie 60 lat od tego momentu. Będziemy świętować i koncertować. Ja wystąpię z towarzyszeniem uniwersyteckiej orkiestry, a wykonamy utwór młodego kompozytora Wojtka Chałupki, który napisał fantastyczny Koncert na akordeon i orkiestrę symfoniczną.
Czy niedługo będzie okazja usłyszeć Pana na Podkarpaciu?
- Nie mam ze sobą kalendarza koncertów i trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, ale na pewno będę na Międzynarodowym Festiwalu Akordeonowym w Przemyślu w grudniu tego roku. Mam nadzieję, że się spotkamy.
Spogląda Pan na zegarek, a to znak, że trzeba kończyć spotkanie, bo musi się Pan przygotować do koncertu. Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja także bardzo dziękuję. Zapraszam na koncert, który będzie bardzo różnorodny i kolorowy. Znakomita sala koncertowa oraz otaczająca nas przyroda zawsze wpływają na nas inspirująco. Mam nadzieję, że program koncertu i nasze wykonanie spodobają się publiczności.
Zofia Stopińska