63. Muzyczny Festiwal w Łańcucie – Acadiana Chamber Orchestra
Od 9 maja odbywają się w sali balowej łańcuckiego Zamku i w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej koncerty 63. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Podziwiamy i oklaskujemy występujących artystów, a także wspominany wydarzenia, które już się odbyły.
Z bardzo różnorodnym i ciekawym programem wystąpiła 19 maja w sali balowej znakomita Acadiana Chamber Orchestra z Luizjany w Stanach Zjednoczonych pod batutą Mariusza Smolija, uważanego za jednego z najbardziej wszechstronnych dyrygentów swojego pokolenia. Jestem szczęśliwa, że Artysta zgodził się na zarejestrowanie rozmowy specjalnie dla „Klasyki na Podkarpaciu”
Maestro, koncert w sali balowej Zamku w Łańcucie odbył się w ramach tournée Acadiana Chamber Orchestra w naszym kraju. Ciekawa jestem jak ono przebiega.
- To jest bardzo udane zarówno moim zdanie, jak i muzyków oraz tych, którzy nas słuchali tournée. Wykonaliśmy w sumie siedem koncertów, bo zgodnie z planem w Łańcucie kończymy spotkania z polską publicznością. Nasza trasa rozpoczęła się koncertem w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, później występowaliśmy: w Sali Cavatina w Bielsku-Białej, w Operze Krakowskiej, w pięknej sali w miasteczku Grodzisk Mazowiecki, na Zamku Królewskim w Warszawie, a później na Scenie Szekspirowskiej Teatru Polskiego w Szczecinie, a na zakończenie w sali balowej Muzeum Zamku w Łańcucie.
Z jakimi wrażeniami wyjedziecie z Łańcuta?
- Powróciłem tu po latach. Bardzo dobrze znam Łańcut, bo w młodości przyjeżdżałem tutaj jako uczestnik Międzynarodowych Kursów Muzycznych. Dla większości muzyków Acadiana Chamber Orchestra działającej w mieście Lafayette w stanie Luizjana, w którym najstarszy budynek ma 33 lata, Zamek w Łańcucie jest imponującym i bardzo ciekawym zabytkiem. Dla wszystkich muzyków jednak najważniejszy jest magiczny moment kontaktu z publicznością podczas koncertu, a był on nadzwyczajny. Wszyscy wyjedziemy z bardzo ciepłymi wrażeniami muzycznymi i poza muzycznymi. Wszędzie byliśmy bardzo miło przyjmowani i jestem pewien, że wszyscy muzycy Acadiana Chamcer Orchestra będą dobrymi ambasadorami Polski.
Acadiana Chamber Orchestra pod batutą Mariusza Smolija w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Wiem, że przygotował Pan na to tournée kilka, a może nawet kilkanaście utworów.
- To były dwa duże programy, które się mieszały w zależności od potrzeb. Występowaliśmy w Polsce z trzema solistami. Najczęściej grała z nami słynna amerykańska skrzypaczka Elizabeth Pitcairn, była też doskonała angielska śpiewaczka Elizabeth LIewellyn (sopran) i podczas jednego koncertu wystąpił także świetny polski gitarzysta Krzysztof Meisinger.
Ramy koncertu w Łańcucie stanowiły świetnie wykonane przez Orkiestrę utwory: na powitanie Divertimento D-dur Wolfganga Amadeusa Mozarta, a na zakończenie planowanej części koncertu bliższa naszym czasom Serenada na orkiestrę smyczkową F-dur George’a Chadwicka. Entuzjastycznie przyjęta została przez publiczność Suita z filmu Red Violin Johna Corigliano oparta na tajemniczych dziejach jednego z najsłynniejszych instrumentów - skrzypiec stworzonych przez Stradivariusa , tzw. “Mendelssohn Stradivarius”. Równie gorąco oklaskiwane były Trzy Preludia na skrzypce i orkiestrę smyczkową George’a Gershwina. Partie solowe znakomicie wykonała wybitna amerykańska skrzypaczka Elizabeth Pitcairn. Zachwycająco instrument brzmiał podczas bisów, którymi artyści żegnali się z łańcucką publicznością.
- Serenada Chadwicka jest utworem o charakterze romantycznym, wyraźnie zainspirowanym Serenadą Dvořaka. Najbardziej współcześnie brzmiącym utworem podczas tego koncertu była Suita z filmu Purpurowe skrzypce Johna Corigliano. Muzyka została skomponowana dla potrzeb filmu, który mówi o historii skrzypiec w kontekście historii muzyki i w związku z tym są elementy muzyki współczesnej, barokowej, klasycznej, etnicznej. Jest to bardzo interesująco skomponowana Suita, w której na początku słyszymy współczesne nam brzmienia, później wracamy do przeszłości i wędrujemy przez różne epoki i gatunki muzyczne wracamy do naszych czasów. Nie jest to łatwy utwór, ale pięknie w nim brzmią solowe skrzypce w różnych gatunkach muzycznych.
Na świecie jest około stu Stradivariusów używanych aktualnie do celów koncertowych, a wśród nich jest elitarna grupa 10 może 12 instrumentów w najlepszym stanie, najlepiej brzmiących, a wśród nich tzw. „Mendelssohn Stradivarius”, bo instrument w przeszłości należał do rodziny słynnego kompozytora. Te skrzypce zostały nazwane purpurowymi ze względu na odcień lakieru, w czasie gdy były w posiadaniu Josepha Joachima. Jak się Państwo przekonali, słynne skrzypce pięknie wyglądają i przede wszystkim przepięknie brzmią.
Do Polski przyjeżdża Pan regularnie od wielu lat, ale dopiero w ostatnich latach nawiązał Pan współpracę z Filharmonią Podkarpacką i mieliśmy okazję oklaskiwać Pana w Rzeszowie kilka razy, a pewnie niedługo będzie można sięgnąć także po nagrania.
- Z ogromną przyjemnością wracam do Rzeszowa i pracuję z muzykami Filharmonii Podkarpackiej. Mieliśmy koncerty z różnymi gatunkami muzyki. Nagraliśmy także materiał na płytę, która powinna ukazać się najpóźniej za pół roku, bo czas od nagrania poprzez montaż i wydanie płyty jest dość długi. Czekam z niecierpliwością na następne zaproszenie.
Możemy także powiedzieć, że na płycie znajdą się utwory patrona Filharmonii Podkarpackiej.
- Na płycie znajdą się wyłącznie utwory Artura Malawskiego. Nie jest to łatwa muzyka i nie jest jednolita, bo kompozytor na przestrzeni lat zmieniał sposób pisania. Na płycie znajdą się utwory ze wszystkich etapów jego działalności i to nie był łatwy w realizacji projekt, ale uważam, że nagrania się nam bardzo udały. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy sięgnął po płytę zgodzą się z moja opinią.
Płyta ukaże się nakładem wytwórni Naxos, która ma najlepszą sprzedawalność na świecie i jest gwarancja, że muzyka Artura Malawskiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej dotrze w najdalsze części świata.
Elizabeth Pitcairn - skrzypce, Mariusz Smolij - dyrygent i Acadiana Chamber Orchestra podczas koncertu w sali balowej Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Orkiestry symfoniczne zazwyczaj w czerwcu kończą sezon artystyczny. Jaki on był dla Pana.
- W większości orkiestr tak jest, chociaż rozpoczyna się czas różnych letnich festiwali i koncertów.
Mijający sezon był bardzo intensywny, ale lubię jak mam dużo pracy i cieszę się jak mogę często dyrygować koncertami i nagrywać. Wiążą się z tym oczywiście dalekie podróże, ale na razie nie sprawiają mi one problemu.
Dodajmy, że w Stanach Zjednoczonych pracuje Pan regularnie z dwiema orkiestrami.
- Tak, jestem dyrektorem muzycznym Acadiana Symphony Orchestra w Luizjanie oraz Reverside Symphonia w New Jersey. W zależności od programu występujemy także czasami w mniejszych składach. Z kameralnym składem koncertowaliśmy w Polsce, ponieważ bardzo trudno znaleźć fundusze, żeby odbyć tak daleką podróż w 60-osobowym składzie.
Mamy już w pełni zaplanowany przyszły sezon i pracujemy nad programem, który wykonamy w sezonie 2025/2026.
Jeszcze nie wyjechaliśmy z Polski, a już rozmawiamy drugim tournée. Może za dwa lata…
Miejscem do którego wracaliście z podróży po Polsce były Lusławice.
- Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego to świetny ośrodek, znakomicie zaplanowany. Są miejsca do ćwiczenia, do prób, jest piękna sala koncertowa i wygodne zaplecze hotelowe. Najważniejsze, że Centrum jest świetnie prowadzone. Jesteśmy wdzięczni za pomoc w logistyce naszego polskiego tournée. Wszyscy będziemy miło wspominać spędzony w Lusławicach czas.
Po latach wytężonej pracy mógłby się Pan dzielić wiedzą i doświadczeniem z tymi, którzy chcą zostać młodymi dyrygentami.
- Kiedyś byłem profesorem Uniwersytetu w Chicago, a teraz uczę prywatnie. Jestem także zapraszany na różne kursy, wykłady, masterclass… Lubię uczyć.
Wspomniał Pan o pobytach w pięknym Łańcucie jako uczestnik Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego. Te Kursy odbędą się już niedługo, bo w lipcu po raz 50. Czy podczas Kursów miał Pan okazje występować w sali balowej?
- Byłem co najmniej trzy razy na tych Kursach, a w czasie ostatniego pobytu przyjechałem z dobrze już uformowanym kwartetem smyczkowym, który później występował jako Kwartet im. Krzysztofa Pendereckiego. Podczas tego pobytu wystąpiliśmy z koncertem w sali balowej.
W tym roku nasz koncercie w Lusławicach zaszczyciła swą obecnością pani Elżbieta Penderecka i pozwoliłem sobie na wspomnienia. Uczestniczyliśmy jako młody polski kwartet w konkursie w Łodzi i tam otrzymaliśmy wszystkie możliwe najwyższe nagrody. Otrzymaliśmy m.in. I miejsce jako zespół kameralny, oraz I nagrodę za najlepsze wykonanie utworu współczesnego.
Przewodniczącym jury był pan Krzysztof Penderecki i swoją nagrodę przyznał także nam.
Pamiętam, że wtedy pomyśleliśmy, aby zwrócić się do pana Pendereckiego o zgodę, żeby nasz zespół został Kwartetem Smyczkowym im. Krzysztofa Pendereckiego. Nikt z nas nie miał odwagi, aby poprosić Mistrza o zgodę. Moja żona upierała się, że należy jednak zapytać i postanowiłem dla świętego spokoju to zrobić. Otrzymaliśmy zgodę i nawet przez pewien czas utrzymywaliśmy z Mistrzem kontakt. Później zostaliśmy zaproszeni do Stanów Zjednoczonych i tam Kwartetem Smyczkowym im. Krzysztofa Pendereckiego zainteresował się manager. Sądzę, że
Ja już nie gram w tym zespole, ale Kwartet Smyczkowy im. Krzysztofa Pendereckiego nadal działa w Kanadzie, ale członkiem tego zespołu jest jeden Polak.
Pani Elżbieta Penderecka pamiętała o tym fakcie i dla mnie zatoczyło się całe koło historii. Byłem bardzo wzruszony, że jestem w miejscu, które jest pomnikiem muzycznym Krzysztofa Pendereckiego.
Dziękuję bardzo za wspaniały koncert i za spotkanie. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się w Rzeszowie, a koncerty w Polsce, szczególnie dzisiejszy w Łańcucie pozostaną w pamięci.
- Z pewnością. Ja również bardzo dziękuję.
Zofia Stopińska