Łańcuckie Kursy osiągnęły najwyższą europejską jakość
Podczas I turnusu 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie rozmawiałam z prof. Romanem Lasockim, wybitnym skrzypkiem wirtuozem, pedagogiem i popularyzatorem wiolinistyki.
Zaprosił Pana do grona profesorów łańcuckich kursów prof. Zenon Brzewski, pomysłodawca, współorganizator i wieloletni kierownik artystyczny i naukowy.
- Z wielkim wzruszeniem to wspominam, ponieważ kiedy prof. Zenon Brzewski i dyr. Władysław Czajewski zaprosili mnie po raz pierwszy na Kurs, byłem najmłodszym wykładowcą, a dzisiaj obok prof. Edwarda Zienkowskiego z Wiednia, jestem najstarszy. Miałem szczęście śledzić tę wspaniałą imprezę.
Dla przykładu powiem o kursie odbywającym się w Paryżu na Sorbonie, w którym uczestniczyłem. Kurs trwał dziesięć dni, było nas około dwudziestu uczestników i czterech pedagogów. Pierwszego dnia ja wykonałem koncert, później grali m.in. Zakhar Bron, Siergiej Krawczenko, a ostatniego dnia Vadim Repin (wszyscy związani z Łańcutem) i na tym kurs się kończy.
W Łańcucie, dzięki wielkim talentom pani prof. Krystyny Makowskiej-Ławrynowicz i pana prezesa Krzysztofa Szczepaniaka, nasze kursy osiągnęły nie tylko najwyższą europejską jakość, ponieważ zapraszani są najwybitniejsi pedagodzy krajowi i zagraniczni , ale także olbrzymie rozmiary.
To jest ponad dwadzieścia klas w pierwszym turnusie i podobnie w drugim, a do tego kursy są tylko częścią tej wielkiej realizacji.
Organizowany jest także Kurs metodyczny dla pedagogów szkół muzycznych oraz studentów kierunku pedagogika instrumentalna. Pan kieruje tym kursem w I turnusie.
- Ja jestem koordynatorem. Zróżnicowana jest ogromnie tematyka naszych spotkań. Są na nie zapraszani pedagodzy szkół muzycznych, rodzice i studenci. Obok wykładów typowo muzycznych, poświęconych na przykład kaprysom Paganiniego czy Sonatom Beethovena, są zajęcia typowo metodyczne. Dzisiejsze zajęcia poświęcone będą metodzie Suzuki, jako optymalnej. Dla mnie jest to metoda nieznana, bo nie uczę gry na skrzypcach małych dzieci. Różnorodność tych tematów i zapraszanie pedagogów, którzy na danym obszarze poruszają się najpewniej, jest też wielkim atutem tych kursów.
Kursy metodyczne zorganizowane zostały w tym roku jako Forum Myśli Muzycznej, czyli platforma dyskusyjna, podczas której zapraszani są nauczyciele, uczniowie, rodzice i studenci. Codziennie słuchają wykładu wybitnego fachowca danej dyscypliny, a potem odbywa się dyskusja.
Trzecim członem są codzienne koncerty, a więc festiwal. Przeważnie te koncerty są w formule „Mistrz i uczeń”, ale nie zawsze. To jest ewenement na skalę światową. Takich kursów nie ma ani w Paryżu, ani w Londynie i ma rację pan Krzysztof Szczepaniak – nie ma ani jednego polskiego skrzypka, który nie byłby pedagogiem, albo wychowankiem Łańcuta, co najważniejsze – dawni nasi wychowankowie dzisiaj są naszymi kolegami.
Dzięki wielkiej zapobiegliwości i mądrości kierownictwa Kursów dwukrotnie nastąpiła zmiana generacyjna. W pierwszej było wiele wspaniałych nazwisk, m.in.: Zenon Płoszaj, Jadwiga Kaliszewska, Stanisław Lewandowski. Później Mirosław Ławrynowicz, Konstanty Andrzej Kukla, a dzisiaj mamy w większości cudownych muzyków młodego pokolenia, jak m.in.: Agata Szymczewska, Maria Machowska, Wojciech Koprowski, Janusz Wawrowski… Ta zmiana generacyjna pozwala nam z radością i spokojem myśleć o przyszłości.
Następcy są nie tylko wybitnymi artystami, ale także ludźmi niesłychanie zdyscyplinowanymi i posiadającymi imperatyw pracy twórczej.
prof. Roman Lasocki podczas wykładuw ramach I turnusu 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, fot. lykografia.pl
Niewielka grupa osób zajmuje się sprawami administracyjnymi, obsługuje sekretariat, prowadzi księgowość…
- To jest nieocenione, bo każdy kurs, każdy turnus jest nowym zjawiskiem artystycznym, które trzeba uformować. Stąd moje uznanie nie tylko dla dyrekcji, ale także dla kierującej sekretariatem pani Barbary Kotwicy, a wcześniej dla pani Marii Stępińskiej. Pani Barbara Kotwica przejęła obowiązki pani Marii i prowadzi wszystko w sposób mistrzowski. Do tego trzeba jeszcze uwzględnić pomoc w zakwaterowaniu, w organizacji forum – to jest wielka improwizacja, która zawsze kończy się sukcesem.
W pierwszych edycjach uczestnikami Kursów byli utalentowani studenci akademii muzycznych, później dołączali do nich uczniowie szkół muzycznych II stopnia, a obecnie mogą przyjeżdżać na kursy także uczniowie szkół muzycznych I stopnia.
- To jest wielki sukces tych kursów. Na świecie jest kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt świetnych wyższych uczelni muzycznych. Kursy, o których wspominałem, przeznaczone są dla koncertujących artystów, natomiast tak naprawdę z punktu widzenia rozwoju kultury muzycznej najważniejsi są ci najmłodsi. Dla nich trzeba było znaleźć odpowiednią kadrę. Na początku zajęcia z najmłodszymi prowadził Lew Raaben, a później jego asystentka. Dziś prowadzą te zajęcia wspaniali pedagodzy specjalizujący się w kształceniu ludzi młodych, a jedną z nich jest pani Dorota Obijalska.
prof. Roman Lasocki - I turnus 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, fot. lykografia.pl
Sądzę, że o los Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie możemy być spokojni jeżeli ci, którzy otaczają je opieką poprzez przyznawanie dotacji, będą nadal to czynić.
- Ja również mam tę nadzieję. Mnie to nie dotyczy, ale coroczne starania o środki są potrzebne, chociaż pedagodzy tych Kursów zarabiają grosze, bo stawki od zawsze były i są żenujące i nikt tu nie przyjeżdża dla pieniędzy. Natomiast jak obserwuję ekwilibrystyczne zabiegi pani prof. Krystyny Makowskiej-Ławrynowicz i pana prezesa Krzysztofa Szczepaniaka o przyznanie środków, jak muszą się tłumaczyć i prosić o rzeczy najprostsze. Przecież teatry operowe, filharmonie czy Kursy w Łańcucie są takimi samymi dobrami kultury narodowej jak dobra materialne i to trzeba tłumaczyć naszym władcom. Mam nadzieję, że zrozumieliby to dużo lepiej, gdyby kiedyś pofatygowali się do filharmonii lub do opery, nie traktując tego jako dolegliwość. Mówię to ze złośliwością, ponieważ bywam na premierach wszystkich oper w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, często gram i bywam w filharmoniach, stąd wiem, jak dalece nasze władze, bez względu na umaszczenie polityczne, nie są kulturą wysoką zainteresowane osobiście.
Pozostawmy to Pana stwierdzenie jako puentę naszej rozmowy. Dziękuję bardzo za spotkanie.
- Ja również bardzo dziękuję.
Zofia Stopińska