Niedawno ukazała się nakładem DUX Recording Producers płyta zatytułowana „MODERN LULLABIES”, a jej wykonawcami są znakomici artyści: flecistka Agata Kielar-Długosz i Carlos Peña Montoya – harfa.
Aby przybliżyć Państwu to niezwykle ciekawe wydawnictwo, poprosiłam o rozmowę dr hab. Agatę Kielar-Długosz, świetną polską flecistkę, animatorkę życia kulturalnego, absolwentkę studiów solistycznych w Hochschule für Musik und Theater w Monachium, studiów podyplomowych w Hochschule für Musik w Weimarze oraz Yale University w New Haven.
Pani Agata Kielar-Długosz jest laureatką wielu prestiżowych nagród. Jako solistka i kameralistka prowadzi ożywioną działalność koncertową w kraju i za granicą. Grała pod batutą takich dyrygentów, jak: Zubin Mehta, Mariss Jansons, Sir Colin Davis, Jacek Kaspszyk, Jerzy Maksymiuk, Agnieszka Duczmal, Helmuth Rilling.
Będziemy rozmawiać także o tej działalności, ale rozpoczynamy od polecenia Państwu najnowszej płyty.
Album zawiera 15 cudownych kołysanek polskich i zagranicznych kompozytorów. Są to premierowe nagrania, a ponieważ jest Pani pomysłodawczynią tego projektu, to proszę opowiedzieć, jak on powstał.
- Pomysł zrodził się w 2017 roku, kiedy wraz z mężem prawykonaliśmy w Filharmonii Bałtyckiej „Wings Concerto” Pawła Łukaszewskiego. Jest to piękny, trzyczęściowy koncert, a w środkowej jest niezwykle wzruszająca, melancholijna melodia, która od pierwszego wykonania skojarzyła mi się z kołysanką.
Tuż po próbie generalnej poruszona tą przepiękną melodią, podeszłam do obecnego na próbach kompozytora i podzieliłam się swoimi przemyśleniami, prosząc o skomponowanie kołysanki dla mnie.
Mam dwójkę małych dzieci, wtedy córka była jeszcze niemowlęciem, a syn miał cztery lata. Pomyślałam, że to będzie piękna laurka dla nich. Powiedziałam mu, że myślę o kameralnym utworze, który wykonam z Carlosem Montoyą znakomitym harfistą z Kostaryki, absolwentem Mozarteum Salzburg.
Kompozytorowi bardzo się ten pomysł spodobał i poprosił, żeby w tej sprawie zadzwonić do niego tuż po letniej sesji akademickiej. Paweł Łukaszewski jest profesorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, więc zgodnie z umową zatelefonowałam do niego pod koniec czerwca. Tłumaczył, że pamięta o kołysance, ale priorytetowo w czasie wakacji musi napisać zaplanowany już dużo wcześniej koncert skrzypcowy. Porosił o telefon pod koniec sierpnia i obiecał, że na pewno napisze dla mnie jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego roku akademickiego. Na następny dzień zadzwonił i zapytał, czy odebrałam e-maila. Przyznałam, że jeszcze nie sprawdzałam korespondencji i wtedy usłyszałam: „Zaglądnij, bo już ci wysłałem kołysankę” . Wyjaśnił, że jeszcze tego samego wieczora, zmotywowany naszą rozmową usłyszał w myślach melodię i przelał ją na papier nutowy. Tak powstała pierwsza miniatura, trwająca ponad cztery minuty.
Równie łatwo było z pozostałymi kołysankami?
- Trochę to trwało, ale kontynuowałam ten pomysł z pozostałymi kompozytorami. Jednymi z pierwszych byli Jerzy Kornowicz i Paweł Mykietyn, których utwory miałam już przyjemność wykonywać jako pierwsza. Każdy z nich podszedł do mojego pomysłu z entuzjazmem więc powstawały kolejne utwory.
Następnie do projektu dołączyli twórcy: Piotr Moss, Justyna Kowalska-Lasoń, Adam Wesołowski, Iwona Kisiel, Janusz Bielecki. Każda kołysanka ma swoją osobną historię powstania. Zrodził się wtedy w mojej głowie konkretny pomysł na autorski album płytowy.
Swoją płytę chciałam wzbogacić kołysankami napisanymi również przez zagranicznych twórców oraz polskich, żyjących za granicą.
Byłam m.in. zaproszona na Festiwal w Céret w południowej Francji. Wtedy o swoim projekcie opowiedziałam Joannie Bruzdowicz, która rownież chętnie dla mnie napisała. Bardzo się cieszę, że udało się ten utwór nagrać, ponieważ jest to jedna z ostatnich napisanych przez nią kompozycji, gdyż Joanna zmarła 3 listopada ubiegłego roku. Podobnie Marcin Błażewicz, który niestety również nie doczekał premiery płyty ze swoją muzyką. Miałam również przyjemność jako pierwsza wykonywać utwory chińskiego kompozytora Dai Bo, który wielokrotnie przyjeżdżał do Polski na prawykonania swoich utworów, Enjotta Schneidera szefa niemieckiej GEMA, który także stworzył piękną miniaturę. Igora Shcherbakova poznałam prawykonując w Filharmonii Lwowskiej Koncert Adama Sławińskiego, którego nota bene utwór również znajduje się na płycie. Shcherbakov swoją miniaturę poprzedził wierszem Juliana Tuwima, ponieważ pózniej powiedział mi, że bardzo lubi jego twórczość a wiersz w jego przypadku stał się inspiracją. Na płycie jest także kołysanka, którą skomponował Mendi Mengjigi. Poznałam go, kiedy był jeszcze studentem i stypendystą Akademii Muzycznej w Krakowie. Studiował kompozycję w klasie Zbigniewa Bujarskiego, brał także lekcje u Krzysztofa Pendereckiego. Dwa lata temu przyjechał na zjazd kompozytorów, którzy byli związani z krakowską szkołą kompozytorską. Zobaczyłam post o jego wizycie, napisałam, że również jestem w Krakowie i jeszcze tego samego dnia siedzieliśmy wraz z moim mężem na wspólnej kawie snując plany artystyczne. Ponieważ byłam w trakcie gromadzenia utworów na płytę, zaprosiłam go do udziału w projekcie. Tak powstała kolejna wspaniała porcja muzyki, którą dostałam w ekspresowym tempie, ponieważ napisał ją zaraz po powrocie do Kosowa. Mendi Mengjigi jest profesorem na Wydziale Sztuki Uniwersytetu w Prisztinie i co ciekawe, autorem m.in. hymnu Kosowa.
Cały projekt płyty z kołysankami tworzył się co najmniej trzy lata. Nikomu nie narzucałam terminu i nigdy nie podkreślałam, że ma to być utwór przeznaczony dla młodych odbiorców. Bardzo chciałam stworzyć autorski projekt zawierający piękne miniatury fletowo – harfowe, gdyż zaczynając aktywność zawodową na studiach zauważyłam, że na tą obsadę instrumentalną miniatura jest właśnie najpopularniejszą formą muzyczną. Poza tym zależało mi na bardzo wyciszającej muzyce, kojącej niejednokrotnie nasze zszarpane nerwy w tym przeładowanym bodźcami świecie. Nie każdy jest entuzjastą jogi…ja z zdecydowanie wolę wyciszający spacer z porcją spokojnej muzyki w słuchawkach.
Powstało 15 przepięknych utworów, a zastawienie ich w odpowiedniej kolejności na płycie nazwałabym także kompozycją. Bardzo przyjemnie słucha się płyty w całości, nie wiadomo kiedy mija godzina muzyki.
- Bardzo mnie cieszą pani słowa. Moim zamiarem było, aby muzyka znajdująca się na płycie „MODERN LULLABIES” trafiała do szerokiego grona odbiorców, również młodych melomanów promując przy tym muzykę naszych czasów. Zbierając utwory do tego projektu nie narzucałam żadnych ram jak mają brzmieć. Każdy z twórców komponował według swojej intuicji. Jeden eksperymentował, inny twierdził, że napisze bardziej tradycyjną miniaturę. Dzięki temu powstała bardzo różnorodna płyta, mająca niejednokrotnie awangardowe spojrzenie na miniaturę muzyczną.
Bardzo długo trwało nie tylko samo tworzenie tego projektu, ale również sytuacja pandemiczna krzyżowała nam plany nagraniowe. Nie zawsze mogliśmy się spotkać się z Carlosem, aby omówić interpretację. Było wiele sytuacji w tym zdrowotnych, które opóźniły realizację płyty. Dużo czasu zajęło nam także ustalanie kolejności kołysanek, aby były one ustawione na płycie kontrastująco .
Wykonawcy i realizator:: Carlos Peña Montoya (harfa), Igor Budaj (reżyser dźwięku), Agata Kielar-Długosz (flet)
Ta piękna płyta ukazała się pod koniec 2021 roku, stąd kolejne pytanie – jaki był dla Pani ubiegły rok, bo pewnie niełatwy, ale w sumie szczęśliwy. Pani wkład w promocję muzyki polskiej został doceniony. Otrzymała Pani Brązowy Medal "Zasłużony Kulturze – Gloria Artis" , Nagrodę Honorową Związku Kompozytorów Polskich za zasługi dla promocji muzyki polskiej, a płyta „Roman Palester. Concertinos” została nominowana do nagrody Fryderyk 2021.
- Cieszę się że moja działalność została zauważona i doceniona. Przyznam szczerze, że dla mnie zawsze najważniejsze jest tworzenie ciekawych projektów, żywe uczestniczenie w procesie premierowego odtworzenia dzieła muzycznego. Jest ono dla mnie zawsze bardzo dużym świętem i cieszę się, że moja praca została dostrzeżona przede wszystkim w zaszczytnym wyróżnieniu w postaci Honorowej Nagrody Związku Kompozytorów Polskich. Nie ukrywam, że dużo czasu i energii poświęcam na to, aby tej dobrej muzyki współczesnej dużo wykonywać i nagrywać. W literaturze na flet jest dużo do nadrobienia, a teraz mamy wspaniałych kompozytorów starszego oraz młodego pokolenia, którzy doceniają ten instrument i chyba też wiedzą, że mają dla kogo pisać. Z mężem Łukaszem Długoszem nie jesteśmy na to obojętni, lubimy nowe wyzwania i są one dla nas sprawą priorytetową. Dlatego się cieszę, że zarówno ja, ale także mąż, zostaliśmy docenieni. Oprócz wspomnianej nominacji do Fryderyków i otrzymania od Ministra Kultury Medalu Gloria Artis, otrzymałam również Nagrodę Miasta Sanoka z której bardzo się ucieszyłam, bo to przecież moje rodzinne miasto.
Jest Pani jeszcze młodą osobą, a w dorobku ma już Pani 16 albumów, na których utrwalone są utwory naszych czasów, ale są także dzieła kompozytorów żyjących w poprzednich stuleciach.
- Gramy muzykę z różnych epok, nie ograniczamy się tylko do muzyki nowej, chociaż bardzo ją cenimy. W moim życiu przyszedł taki okres, że ta ciągle grywana literatura już nic ciekawego przede mną nie odkryje, a muzyka współczesna daje mi nowe możliwości, pozwala kreatywnie spojrzeć na dzieło muzyczne. Dzieła Johanna Sebastiana Bacha czy Wolfganga Amadeusza Mozarta zostały już tysiące razy wykonane, nagrane oraz opisane. Są one piękne, mamy je w repertuarze i interpretujemy zgodnie ze stylem epoki w której powstały. Ja pragnę jednak wzbogacać i utrwalać nową literaturę zgodnie z zamysłem kompozytorskim. Ostatnio zaczęłam z ciekawości pobierać lekcję śpiewu bel canto, może w przyszłości wykorzystam tę umiejętność w muzyce nowej - kto wie? To jest istota mojej artystycznej drogi, pasjonuje mnie także muzyka francuska XX wieku. Ta muzyka znalazła się na mojej pierwszej solowej płycie. Kolejna była z polską muzyką XX wieku, zawierająca dzieła wybitnych polskich kompozytorów. Udaje nam się z mężem odkrywać polskie dzieła romantyczne oraz z pierwszej połowy XX w. Nie jest tej literatury zbyt dużo, ponieważ flet nie był traktowany przez kompozytorów solistycznie. Związane jest to z faktem, iż ówczesne instrumenty miały inną budowę niż dzisiejsze, co wiązało się ze znacznymi ograniczeniami wykonawczymi. Do tego przez naszą zawieruchę historyczną dużo dzieł zaginęło.
Panująca od dwóch lat pandemia chyba mocno ograniczyła Państwa działalność koncertową i chyba przede wszystkim dotyczy to wyjazdów zagranicznych. W większości koncertowali Państwo w Polsce.
- Raczej w Polsce, chociaż w okresie letnim koncertowaliśmy z orkiestrą m.in. w Kijowie, graliśmy recitale w Czechach, a mąż był jeszcze w Niemczech i na Litwie. Udawało się, chociaż nie zabiegaliśmy o zagraniczne wyjazdy, ponieważ nie było wiadomo co się wydarzy. Niestety część zaplanowanych koncertów z orkiestrami jak w Clevland czy we włoskim Triest nie udało się ponownie wskrzesić. Uważaliśmy, że lepiej ten czas poświęcić na projekty w Polsce, które na nas czekały. Sporo nagrywaliśmy, napisałam dwa artykuły, które zobowiązałam się napisać, a nigdy nie było na to czasu. Graliśmy bardzo dużo recitali, ponieważ im mniejsza obsada, tym większa pewność, że koncert się odbędzie.
W czasie pandemii najwięcej koncertów mieliśmy w okresie letnim. Plany, które mieliśmy rozłożone na dwanaście miesięcy, skumulowały się w pięciu miesiącach. To były koncerty, które miały odbyć się wiosną, a z powodu epidemii zostały przełożone na lato. Letnie odbywały się zgodnie z terminami, a zaplanowane na późną jesień, zostały przyśpieszone aby mogły odbyć się bez przeszkód. Mieliśmy więc bardzo intensywny czas wakacyjny. Sporo koncertów odbyło się na Pomorzu, dzięki czemu w każdej wolnej chwili łapaliśmy z całą rodziną promienie słońca na plaży. Być może w tym roku nieuchronny jest podobny scenariusz, większość organizatorów dla bezpieczeństwa zostawia projekty koncertowe na lato.
Proszę jeszcze opowiedzieć o współtworzonym wspólnie z mężem portalu edukacyjnym „FLAUTOFORTE”.
- Ten portal został utworzony jesienią jeszcze przed wybuchem pandemii. Ma on w zamyśle profesjonale nagranie audio – video tych utworów, które zostały dla nas skomponowane.
Zawiera on prezentację dzieła oraz wywiad z twórcą na temat utworu oraz nasze krótkie wskazówki wykonawcze. Na portalu zamieszczonych jest na razie sześć utworów, ale ta ilość będzie się systematycznie zwiększać. Mieliśmy niedawno drugą sesję nagraniową z kolejnymi utworami, ale nie wiem kiedy zostaną zamieszczone na stronie internetowej.
Wydaje mi się, że to bardzo ciekawy portal, ponieważ każdy kto będzie chciał sięgnąć po zamieszczony utwór, będzie mógł skorzystać z tej bazy informacyjnej. Wszyscy kompozytorzy byli obecni podczas nagrań a wykonane dzieło utrwalone w zgodzie z ich zamysłem.
Drugim nurtem naszego portalu jest „FLET+”, który w zamyśle ma odkrywanie dzieł z różnych epok, albo proponowanie własnej interpretacji dzieł już dobrze znanych oraz transkrypcji. Krótko opisując, zawiera przekrojowy repertuar fletowy z różnych epok, więc to także ciekawy portal edukacyjny.
W ubiegłym roku mieliśmy również przyjemność uczestniczyć w cyklicznej imprezie „Dni Edukacji Muzycznej” organizowanej przez Państwowe Wydawnictwo Muzyczne oraz Centrum Edukacji Artystycznej, w ramach której poprzez portal internetowy prowadzone są kursy mistrzowskie, różne warsztaty oraz recitale. Poprowadziliśmy workshop dotyczący polskiej muzyki fletowej w przekroju – od muzyki romantycznej aż po muzykę najnowszą.
Myślę, że nie ma Pani czasu na odpoczynek, bo jeśli nawet nie ma nagrań oraz koncertów, to trzeba jeszcze ćwiczyć i każdą wolną minutę poświęcić rodzinie. Pamiętam, że na wszystkie koncerty zabierali Państwo swoje dzieci. Teraz dzieci od września do czerwca uczęszczają do szkoły i pogodzenie działalności artystycznej z nauką dzieci stanowi nie lada wyzwanie.
- Nie ukrywam, że nasze życie bardzo się musiało przeorganizować, ale czasami korzystamy z tego, że syn jest jeszcze objęty nauczaniem początkowym. W związku z tym, każda nieobecność spowodowana naszym wyjazdem na koncert nie stanowi większego problemu z uzupełnieniem zaległości. Szczególnie tuż przed pandemią mogliśmy zakosztować bardzo intensywnego życia “sceniczno – szkolnego”. Nie było to łatwe, ponieważ w każdej wolnej chwili trzeba było spełniać obowiązki rodzicielskie i jeszcze pilnować, żeby wszystkie zadania zostały przez syna odrobione. Gdy nastał twardy lockdown i czas zdalnej nauki, dość długo nie mogłam się odnaleźć. Przez pierwsze tygodnie otrzymywaliśmy kilometrowe e-maile z tym, co dziecko powinno na następny dzień przerobić. Na szczęście syn chodzi do szkoły niepublicznej, która dość szybko włączyła wszelkie komunikatory i stery przejął wychowawca prowadzący zajęcia na platformie edukacyjnej. Przebywając w domu, nie było żadnych zaległości a nawet jeśli musieliśmy wyjechać na koncert lub nagrania, to syn miał zajęcia zdalne więc był na bieżąco z nauką.
Od następnego roku córka rozpocznie naukę w pierwszej klasie, a syn w czwartej i będzie miał nowe przedmioty z różnymi nauczycielami, dlatego obowiązków związanych z nauką dzieci przybędzie. Spokojnie czekam na to wyzwanie, bo takie jest życie. Zdecydowałam się świadomie na rodzinę. Był czas na rozwijanie swoich ambicji artystycznych, a teraz trzeba trochę wyciszyć sprawy zawodowe i pójść na kompromis dla dobra rodziny.
Wiem, że Państwa dzieci są wymagające i utalentowane, dlatego trzeba będzie także zadbać o rozwój ich talentów. Kiedyś Państwa synek pokazywał mi swoje piękne rysunki.
- Syn przejawia duże zainteresowania plastyczne, chociaż tuż przed rozpoczęciem nauki w szkole oznajmił mi, że będzie grał na trąbce i faktycznie w pierwszej klasie rozpoczął naukę gry, w której radzi sobie znakomicie. Dzięki temu np. spotkała go już miła niespodzianka przy okazji naszego prawykonania z Capellą Gedanensis Koncertu na dwa flety i orkiestrę autorstwa Jerzego Maksymiuka, świętującego w ubiegłym roku jubileusz 85 urodzin. Jak Maestro usłyszał grę naszego syna, zaprosił go do wykonania partii trąbki w jednej z części owego koncertu. Hugo przegrał po raz pierwszy dopisany przez kompozytora fragment podczas próby generalnej, a już wieczorem grał dla publiczności pod batutą Jerzego Maksymiuka. Dzięki przygodzie z trąbką przeżywa już niezapomniane chwile.
Oprócz lekcji gry, Hugo uczestniczy również w zajęciach orkiestry dętej i jazz bandu. Nie zapisywaliśmy go do szkoły muzycznej, bo uważamy że to musi być jego świadomy wybór, wiążący się z dużymi obowiązkami. Poza tym, chciałabym żeby rozwijał się wielotorowo najdłużej jak to możliwe i grał każdy rodzaj muzyki. Czas pokaże, co wybierze – czy będzie to tylko muzykowanie dla przyjemności i odskocznia w której będzie się mógł w jakiś sposób realizować czy coś więcej.
Córka choć jeszcze w przedszkolu, także przejawia zdolności muzyczne. Pięknie śpiewa i robi to prawie cały dzień – od otwarcia oczu, aż po sen. Tuż przed moimi urodzinami w listopadzie dostała do ręki flet piccolo. Poprosiłam ją, aby się nauczyła się dla mnie grać „Sto lat” . Tak zmotywowana, opanowała melodię w kilka dni. Wykonała ją w dniu moich urodzin, a potem zaczęłam jej podsuwać różne utworki. Od tego czasu gramy razem i Sara świetnie sobie radzi.
Nie będę dzieci zmuszać do nauki muzyki, aby grały w przyszłości zawodowo, ponieważ musi to być ich wybór. To, co robią teraz na pewno ich wzbogaci i rozwinie. Uważam, że takie dziedziny jak muzyka czy sport wyrabiają w dziecku poczucie odpowiedzialności i systematyczność.
Syn po dwóch latach gry na trąbce wstąpił w szeregi orkiestry „Wieniawa”, gdzie rozwija swoje umiejętności a co najważniejsze, przebywa wśród dzieci, które również kochają muzykę.
Jak długo nasze dzieci będą chciały grać, będę je wspierać, chociaż obowiązek codziennego ćwiczenia z nimi zabiera mi sporo czasu. Trzeba ich przypilnować niezależnie czy przebywamy w domu czy jesteśmy na koncertowym wyjeździe.
Gra na instrumentach dętych, zwłaszcza jeśli są to dzieci, musi być kontrolowana przez dorosłych.
- To prawda. Od lat wiadomo, że instrumenty dęte i śpiew są bardzo pożyteczne w rozwoju. Znana śpiewaczka i trener wokalny Olga Szwajgier powtarza, że w kulturze wschodniej wszystkie dzieci obowiązkowo śpiewają. Zgadzam się z tą opinią, ponieważ dużo śpiewając uczą się prawidłowo oddychać co rozwija płuca, dotlenia mózg, a muzyka z pewnością zwiększa inteligencję.
Podobnie jest z grą na instrumentach dętych. Na pewno nie zaszkodzi moim dzieciom przygoda z muzyką nawet jeśli miałaby być chwilowa.
Ja jestem najlepszym tego przykładem, ponieważ moja droga z muzyką zaczęła się jako chwilowe remedium na problemy zdrowotne. Miałam astmę oskrzelową i nic mi nie pomagało - ani leki, ani pobyty w sanatoriach. Wtedy wujek, który jest zawodowym klarnecistą, zaproponował rodzicom, żeby mnie zapisali do szkoły muzycznej na instrument dęty. Chodziło o to, żebym sobie podmuchała i tak to się właśnie zaczęło…
Już wspominałyśmy, że w dzisiejszych czasach trudno cokolwiek planować, ale trzeba to robić i być w ciągłej gotowości do wyjścia na scenę, bo życie często zaskakuje.
- Cały czas pracujemy, mamy w planach kolejne prawykonania. Mamy również liczne projekty płytowe, ale czas pokaże ile z nich w obecnej sytuacji się ziści. Wszystko może się przesunąć w czasie i nie mamy na to wpływu.
Dzięki tej sytuacji nauczyliśmy się spokoju i świadomości, że nie wszystko jest od nas do końca zależne.
Ja jednak wierzę, że jeszcze w tym roku będzie okazja do poinformowania czytelników portalu Klasyka na Podkarpaciu o ciekawych wydarzeniach z Waszym udziałem, a na razie gorąco polecamy płytę „MODERN LULLABIES” ze współczesnymi kołysankami w znakomitych kreacjach flecistki Agaty Kielar-Długosz oraz harfisty Carlosa Montoyi. Podkreślić też trzeba, że są to światowe premiery fonograficzne wszystkich utworów.
- Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że melomanom spodoba się płyta. Tak jak Pani wspomniała, przez cały czas pracujemy z mężem – jeżeli nie na scenie, to nad różnymi projektami nagraniowymi, nad edycjami razem z Polskim Wydawnictwem Muzycznym. Ze względu na pandemię nasza praca zmieniła trochę swój charakter, ale nadal uważam, że jest ona bardzo potrzebna a w dodatku kreatywna. Wreszcie teraz znalazł się czas nie tylko na działania koncertowe i dzięki temu sami zaskakujemy siebie, jak elastyczni potrafimy być. Z pewnością zaskoczę melomanów jeszcze nie raz!
Z dr hab. Agatą Kielar-Długosz, znakomitą polską flecistką urodzoną w Sanoku rozmawiała Zofia Stopińska 5 lutego 2022 roku.