Justyna Bluj: "Jestem szczęśliwa, że mogłam wystąpić na tak prestiżowym festiwalu"
Przedostatni koncert 61.Muzycznego Festiwalu w Łańcucie odbył się 2 czerwca 2022 roku w Filharmonii Podkarpackiej, a był to „Wieczór solidarności z narodem ukraińskim”, w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Opery Lwowskiej pod batutą Ivana Cherednichenko. Solistami byli: Justyna Bluj – sopran, Tatyana Vachnocska – mezzosopran, Andriy Chaykovskyi – skrzypce i Mykchailo Sosnovsky – flet. Mogliśmy się przekonać, jak piękne są ukraińskie pieśni ludowe w opracowaniach artystycznych oraz poznać kilka ciekawych i wartościowych utworów ukraińskich kompozytorów. Moją uwagę zwrócił piękny sopran młodej wykonawczyni Justyny Bluj, która urodziła się w Przemyślu i tam też rozpoczynała swą muzyczną drogę. Po koncercie udało mi się zarejestrować krótką rozmowę z tą Artystką.
Serdecznie Pani gratuluję i dziękuję za wspaniały występ z towarzyszeniem lwowskim muzyków. Czy znała Pani zespół i dyrygenta, którzy z panią występowali?
Nie, ponieważ po raz pierwszy występowałam z Orkiestrą Kameralną Opery Lwowskiej. To był także mój pierwszy kontakt z panem Ivanem Cherednicjemko i pozostałymi solistami.
Przygotowałam na ten koncert dwa utwory – polski i ukraiński, zaśpiewałam niezwykle dramatyczną, faktycznie ostatnią arię Halki z IV aktu opery „Halka” Stanisława Moniuszki oraz pieśń ukraińską (w języku ukraińskim) „Rodymyj Kraju”, która jest wspomnieniem rodzinnych miejsc, domu, przyrody, jak i szczęśliwego dzieciństwa.
Dużo wydarzyło się w Pani działalności artystycznej w ostatnich miesiącach.
Tak, nadal pracuję nad doskonaleniem swojego głosu i będzie to trwało, dopóki będę śpiewać na scenie, ponieważ to jest nieodzownym elementem do spełniania się w zawodzie śpiewaka. Jeździłam na różne kursy, jeździłam na konkursy. Brałam udział także w wielu przesłuchaniach, żeby nie „wypaść z rynku”. W moich działaniach cały czas posuwam się i spotkania z różnymi znakomitymi śpiewakami, którzy przekazują mi bezcenną wiedzę, bardzo mnie uskrzydlają i motywują do dalszej działalności.
Po pandemii tych przesłuchań odbywa się bardzo dużo, bo teraz coraz rzadziej soliści w teatrach operowych są zatrudniani na etatach i organizowane są przesłuchania do planowanych produkcji.
Tak, tych przesłuchań jest bardzo dużo, do przeróżnych ról i trzeba wybierać te, które mi osobiście odpowiadają. Tak jak Pani powiedziała, teatry coraz częściej działają w stylu zachodnim, czyli angażują śpiewaków do jednej produkcji, co pozwala mi w śpiewać w wielu miejscach w Europie i na świecie, poznawać różnych ludzi, a nie być związaną tylko z jednym teatrem.
Zdarzają się przesłuchania, kiedy po zakończonej prezentacji słyszę tylko: dziękuję, i to oznacza koniec, a niektóre przesłuchania owocują dalszą rozmową i podpisaniem kontraktu na daną produkcję. Nie będę zdradzać wszystkich szczegółów, ale powiem, że w sierpniu wyjeżdżam na 3 miesiące do Zurychu, gdzie biorę udział w premierowej produkcji "Walküre" Ryszarda Wagnera, w obsadzie razem ze znanym bass-barytonem Tomaszem Koniecznym. Premiera odbędzie się już na początku przyszłego sezonu artystycznego.
Od pewnego czasu już zapoznaję się z tekstem oraz z całym librettem i historią dzieła, aby jak najlepiej się przygotować.
Wspomniała Pani o konkursach, niedługo będziemy trzymać za Panią kciuki, ponieważ jest Pani na liście uczestników zakwalifikowanych do organizowanego przez Teatr Wielki - Operę Narodową 11. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. To największy konkurs wokalny w Polsce, który został zainicjowany 30 lat temu, w 1992 roku przez Marię Fołtyn - gwiazdę scen operowych, legendarną Halkę i niestrudzoną propagatorkę twórczości Stanisława Moniuszki.
Można powiedzieć, że prosto z koncertu w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie jadę do Warszawy, gdzie 6 czerwca (w poniedziałek) rozpoczyna się pierwszy etap. Ponieważ cały konkurs ma być transmitowany, będą Państwo mogli obserwować także moje zmagania i próby okiełznania stresu w pierwszym etapie, który potrwa trzy dni. Do tegorocznej edycji zakwalifikowało się 112 uczestników z 6 kontynentów i aż 28 krajów. Wśród nich najliczniejsza jest reprezentacja z Polski, a tuż za nią z Ukrainy. Pierwszy etap potrwa trzy dni, a później odbędzie się drugi etap i finał, a całość trwać będzie tydzień.
Bez względu na wyniki przesłuchań, będzie Pani na tym konkursie do zakończenia?
Tak, bo to będzie bardzo cenne i pouczające doświadczenie, że spotkam się z młodymi śpiewakami z całego świata i przekonam się, jaka będzie reakcja publiczności, jurorów, a także przekonam się, czy śpiewanie, na przykład w RPA, bardzo się różni się od śpiewania w Polsce.
Warto dodać, że ten konkurs jest bardzo dużym przesłuchaniem, bo w jury zasiądzie grupa znakomitych fachowców. Obok wybitnych artystów zaproszeni są również managerowie czołowych światowych teatrów operowych i nawet jeśli się nie zakwalifikuję do drugiego etapu, ale w pierwszym zaprezentuję się naprawdę na dobrym poziomie, to będę dumna, bo nigdy nie wiadomo, kto nas ogląda i słucha. Wśród moich znajomych są osoby, które nie przeszły do drugiego etapu, a świetnie śpiewają i mieli realne korzyści z tego, że zaprezentowali się w pierwszym etapie.
Wszyscy uczestnicy powinni mieć świadomość tego, że nie samą wygraną człowiek żyje.
Zaraz po zakończeniu konkursu w Warszawie, jadę na Majorkę, gdzie także będę uczestniczyć w konkursie wokalnym.
Jest Pani młodą śpiewaczką, czy ma Pani mistrza, do którego ma Pani bezgraniczne zaufanie i jeśli on powie, że jeszcze nie powinna Pani śpiewać danej roli, to Pani tak zrobi, bo wie Pani, że to jest dobra rada.
Tak jak wielu kolegów po fachu, mam kogoś takiego, któremu, jak to pani idealnie ujęła, bezgranicznie ufam. On zna mój instrument, moje możliwości głosowe, fizyczne i psychiczne – bo to wszystko jest bardzo ważne i proszę o opinię mojego „dobrego ducha”. Jeżeli się z jego opinią nie zgadzam, to dyskutujemy, dlaczego. Finalnie to ja podejmuję decyzję, ale zawsze liczę się z jego opinią. Istnienie kogoś takiego w życiu zawodowym śpiewaka jest nieodzowne, niezależnie od wieku ważne jest, żeby mieć tak zwane „zewnętrzne ucho”.
Rozmawiamy po koncercie, który odbył się w sali Filharmonii Podkarpackiej, gdzie Pani już występowała.
Zarówno w sali koncertowej, jak i kameralnej miałam zaszczyt śpiewać, stąd towarzyszyły mi pozytywne myśli, bez stresu, bo wiedziałam, że to cudowna sala, w której głos się sam niesie. Jestem szczęśliwa, że mogłam wystąpić na tak prestiżowym festiwalu.
Mam nadzieję, że niedługo, a już na pewno po powrocie z Zurychu spotkamy się i będziemy mieć więcej czasu na rozmowę. Dziękuję za wspaniały występ i zapewniam, że w czasie konkursów w Warszawie i na Majorce będę mocno trzymać kciuki.
Ja również dziękuję za miłą rozmowę i do zobaczenia.
Zofia Stopińska