relacje

I Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie przeszedł do historii

Niedawno polecałam Państwa uwadze historię i dorobek Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie, świętującej w tym roku 55-lecie działalności. Szkoła mieści się w zabytkowym budynku położonym we wschodniej części parku zamkowego.
17 listopada odbył się tam I Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. Teodora Leszetyckiego adresowany do uczniów szkół muzycznych I i II stopnia, a zorganizowany przez Szkołę Muzyczną I stopnia w Łańcucie i Łańcuckie Towarzystwo Muzyczne.

To ważne wydarzenie wymagało długich przygotowań, o czym zapewnia pan Michał Horodecki, dyrektor szkoły.
       „Kontynuujemy organizowany przez PSM w Łańcucie Konkurs dla młodych pianistów „Per aspera ad astra”. Po kilku edycjach, które odbywały się co dwa lata z wielkim powodzeniem, nastał czas pandemii.
       W tym roku zaproponowaliśmy nową formułę konkursu ogólnopolskiego, adresowanego do szkół muzycznych I i II stopnia. Chcemy, aby w czasie konkursu, któremu patronuje Teodor Leszetycki, wielki pianista, pedagog i kompozytor urodzony w naszym mieście, rozbrzmiewały jego utwory.
Kompozycje Teodora Leszetyckiego są trudne dla większości uczniów szkół muzycznych I stopnia, a chcemy promować twórczość i działalność naszego patrona, i stąd pomysł rozszerzenia formuły.
       Przygotowania rozpoczęły się w lutym tego roku. Przygotowaliśmy regulamin konkursu, wystąpiliśmy z prośbą do Burmistrza Miasta Łańcuta o objęcie honorowego patronatu nad tą inicjatywą i staraliśmy się dotrzeć z naszą propozycją do szkół muzycznych I i II stopnia. Szczęśliwie wszystko się udało. Zainteresowanie konkursem było olbrzymie. Uczestniczyło w konkursie 58 uczestników, chociaż chętnych było dużo więcej. Ze względu na to, że zaplanowaliśmy tylko jeden dzień na przesłuchania konkursowe, nie mogliśmy przyjąć więcej zgłoszeń. Bardzo nam przykro, że wiele zgłoszeń nie zostało uwzględnionych. Postanowiliśmy, że od przyszłego roku będziemy organizować konkurs trwający dwa dni.
Większość uczestników przyjechała do nas spoza Podkarpacia – m.in. z Gdańska, Poznania, Kielc, Łodzi, Bytomia, Warszawy, Wrocławia.
       Do jury zaprosiliśmy znakomitych koncertujących pianistów i doświadczonych pedagogów. Pracami jury kierował prof. Hubert Rutkowski z Hochschule fűr Musik und Theater Hamburg, Prezes Towarzystwa Muzycznego im. Teodora Leszetyckiego w Warszawie. W jury zasiadali także: prof. Beata Bilińska z Akademii Muzycznej w Katowicach, prof. Mariusz Drzewicki z Akademii Muzycznej w Łodzi i dr Jarosław Pelc, kierownik sekcji fortepianu w naszej szkole oraz pracownik naukowy Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Dzięki przychylności prof. Huberta Rutkowskiego nawiązaliśmy współpracę z Towarzystwem Muzycznym im. Teodora Leszetyckiego i mogliśmy wręczyć nagrody za najlepsze wykonanie utworów tego kompozytora”.

PSM Łańcut Szkoła 800                                                                         Budynek Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcuie, fot PSM Łańcut

       „Dziękuję za zaproszenie do udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu dyrekcji Szkoły Muzycznej I stopnia w Łańcucie i pani Jolancie Filar-Choińskiej – powiedziała prof. Beata Bilińska, pianistka, kameralistka, pedagog, profesor Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Patronem szkoły muzycznej w Łańcucie i konkursu jest wybitna postać, która jest zapomniana w naszym kraju – Teodor Leszetycki, fenomenalny pianista i pedagog. Ignacy Jan Paderewski napisał o nim w swoich „Pamiętnikach”: „Nie znałem i do dziś dnia nie znam nikogo, kto by mu dorównał. Nikt absolutnie nie może się z nim porównywać. Jako pedagog – olbrzym, wobec którego wszyscy inni są tylko karłami”.
       Teodor Leszetycki urodził się w Łańcucie. Jego ojciec Józef Leszetycki (z pochodzenia Czech) był nauczycielem muzyki w rezydencji Potockich w Łańcucie, a matka Maria Teresa, z domu Ullman, była Polką wywodzącą się z rodziny od pokoleń osiadłej w Galicji. Teodor jako „cudowne dziecko” popisywał się w salonie Potockich w Łańcucie. W wieku ośmiu lat po raz pierwszy wystąpił publicznie podczas koncertu w teatrze we Lwowie, grając Concertino C-dur op. 214 Carla Czernego na fortepian i orkiestrę, a dyrygował wówczas Franz Xaver Wolfgang Mozart (syn Wolfganga Amadeusa). Oprócz Ignacego Jana Paderewskiego, do znanych polskich uczniów Leszetyckiego (w Petersburgu lub Wiedniu) należeli też: Henryk Melcer-Szczawiński (profesor konserwatoriów muzycznych w Wiedniu, we Lwowie i Warszawie, którego był też dyrektorem), Jerzy Lalewicz (profesor Akademii Muzycznej w Wiedniu i równocześnie pedagog fortepianu we Lwowie), Józef Śliwiński, Ignacy Friedman (asystent Leszetyckiego w Wiedniu). Uczniami Leszetyckiego byli także: Mieczysław Horszowski, Franciszek Bylicki, Anna Niementowska (założycielka Lwowskiego Instytutu Muzycznego) i Maria z Jaszków Sołtysowa.
       Pierwsza edycja konkursu w Łańcucie rozpoczęła się uroczystym akcentem, bo przywitał wszystkich m. in. Burmistrz Miasta Łańcuta, a przez cały czas towarzyszyła nam publiczność.
Uczestnicy zaprezentowali ciekawe utwory, chociaż niewielu, bo zaledwie sześciu sięgnęło po utwory Teodora Leszetyckiego.
Cieszy fakt, że przyjechali do Łańcuta uczniowie klas fortepianu z bardzo odległych szkół muzycznych. Trzeba podkreślić, że jurorzy byli zgodni w ocenie gry wszystkich uczestników i konkurs przebiegał bardzo sprawnie. Pomimo, że ogłoszenie wyników było zgodnie z planem dopiero o 21.00, większość nawet najmłodszych uczestników z rodzicami i nauczycielami czekała do zakończenia konkursu. Stąd wręczenie dyplomów, nagród i wyróżnień było także bardzo uroczyste. To był bardzo intensywny, ale piękny i satysfakcjonujący dzień.
Fantastycznie, że w miejscu urodzenia Teodora Leszetyckiego odbył się i będzie kontynuowany wspaniały konkurs o zasięgu ogólnopolskim”.

Leszetycki Jurorzy fot. PSM Łańcut Jurorzy I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie- prof. Hubert Rutkowski, prof. Beata Bilińska, prof. Mariusz Drzewicki, dr Jarosław Pelc, fot. PSM Łańcut

Pan prof. Mariusz Drzewicki, pianista i pedagog Akademii Muzycznej w Łodzi podkreślił: „Zazwyczaj pierwsze edycje konkursów nie przyciągają wielu uczestników, a na ten konkurs zgłosiło się ich bardzo dużo i wielu z nich zaprezentowało najwyższy poziom. Pojawiły się w Łańcucie osoby, które pamiętałem z innych ogólnopolskich konkursów, podczas których zdobywały czołowe miejsca i tutaj potwierdziły swój wysoki poziom.
Na przesłuchania konkursowe przeznaczony był tylko jeden dzień, ale pracowaliśmy przez cały czas w wielkim skupieniu i z wielkim obiektywizmem ocenialiśmy każdego uczestnika we wszystkich kategoriach.
Bardzo się cieszę, że organizatorzy zapowiedzieli drugą edycję konkursu już za rok i będzie on trwał dwa dni. Dzięki temu można będzie zwiększyć liczbę uczestników.
Warto podkreślić, że w łańcuckiej szkole jest znakomita atmosfera, która udzielała się uczestnikom konkursu. Przez cały czas w sali obecna była liczna publiczność, która bardzo ciepło przyjmowała występujących. Atmosfera bardziej przypominała koncert, a nie zmagania konkursowe.
Wszystko przebiegało bardzo sprawnie, bez najmniejszych zakłóceń. Wielkie gratulacje dla organizatorów”.

Leszetycki Laureaci i jurorzy fot.PAM Łańcut                                                 Nagrodzeni uczestnicy i jurorzy I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie, fot. PSM Łańcut

Członkiem jury był także dr Jarosław Pelc, pianista i nauczyciel w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Łańcucie oraz w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.
„ I Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. Teodora Leszetyckiego jest kontynuacją konkursu „Per aspera ad astra”, który również był organizowany przez łańcucką szkołę muzyczną, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. W nowej, rozszerzonej formule zmieniony został jego zasięg z regionalnego na ogólnopolski, a brali w nim udział uczniowie klas fortepianu szkół muzycznych I i II stopnia w sześciu kategoriach wiekowych. Myślę, że korzystnie wpłynęła także zmiana terminu. Poprzednie edycje odbywały się na przełomie maja i czerwca, co często zbiegało się z Muzycznym Festiwalem w Łańcucie i trudno było o miejsce w pobliskich hotelach. Był to także czas egzaminów w szkołach muzycznych. Zmieniliśmy termin na listopad i okazało się to słuszne. Uczestnicy zaprezentowali znakomite, bardzo ambitne programy, które zostały przez wszystkich jurorów bardzo wysoko ocenione i różnice w punktacji były niewielkie.
Dla przykładu wymienię utwory, które wykonał laureat I nagrody w Grupie E – Filip Kauch z Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II st. im. J. Kaliszewskiej w Poznaniu. Filip ma dopiero 14 lat, a zagrał znakomicie Preludium gis-moll S. Rachmaninowa, Sonatę nr 21 C-dur „Waldsteinowską” L. van Beethovena i Etiudę a-moll op. 25 nr 1 F. Chopina.
Świetnie przygotowani uczestnicy przyjechali z Poznania, Gdańska, Częstochowy, Krakowa, Warszawy, Wrocławia i ze Śląska (Bytomia, Katowic, Jaworzna) oraz z innych miast. Serce rosło, kiedy słuchało się tych występów. Poziom konkursu był bardzo wysoki.
Bardzo cieszy fakt, że wśród nagrodzonych są uczniowie szkół muzycznych z Podkarpacia – m. in. w najstarszej grupie wygrał Adam Choiński, który ukończył łańcucką szkołę muzyczną, a obecnie uczęszcza do Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 im. K. Szymanowskiego w Rzeszowie. W tej samej szkole uczy się Mikołaj Niemirowski, zwycięzca w Grupie A”.

Leszetycki Organizatorzy i jurorzy fot. PSM ŁańcutOrganizatorzy i jurorzy I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie - od lewej: dyrektor PSM Michał Horodecki, dr. Jarosław Pelc, prof. Mariusz Drzewicki, prof. Beata Bilińska, prof. Hubert Rutkowski, prezes Łańcuckiego Towarzystwa Muzycznego Jolanta Filar-Choińska.

Dyrektor Michał Horodecki potwierdza, że druga edycja Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego odbędzie się już za rok.
        „Chcemy, aby konkurs na stałe zapisał się w pamięci nauczycieli gry na fortepianie szkół muzycznych I i II stopnia w Polsce. W tym roku szkolnym, a dokładnie na wiosnę, będziemy także kontynuować konkursy, które odbyły się minionej wiosny – Łańcuckie potyczki na smyczki, dla początkujących uczniów klas skrzypiec i wiolonczeli szkół muzycznych I stopnia, a później odbędzie się II Brass Festiwal przeznaczony dla uczniów klas instrumentów dętych blaszanych.
        Konkursy nie mogłyby się odbyć bez nauczycieli, którzy podejmują się organizacji. Wielkie ukłony dla pani Jolanty Filar-Choińskiej, która wzięła na swoje barki organizację konkursu pianistycznego, Łańcuckie potyczki na smyczki organizuje sekcja instrumentów smyczkowych na czele z panią Mirosławą Wojturską, a organizacji Brass Festiwal podejmuje się pan Jacek Szpunar. Bez nich trudno by było przeprowadzić organizacyjnie te konkursy.
        Bardzo dziękuję za udział w pracach jury I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego prof. Hubertowi Rutkowskiemu, prof. Beacie Bilińskiej, prof. Mariuszowi Drzewickiemu oraz dr Jarosławowi Pelcowi.
Gratuluję nagrodzonym oraz wyróżnionym w tym konkursie i dziękuję za udział wszystkim uczestnikom oraz ich rodzicom i nauczycielom

                                                                                                                                                                                                                       Zofia Stopińska

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnień czas

      Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie obchodzi 70-lecie działalności, bowiem 28 września 1953 r. Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie postanowiło utworzyć Średnią Szkołę Muzyczną, która umożliwiała zdolnej młodzieży dalsze kształcenie się w kierunku muzycznym.
Naukę rozpoczęło 34 uczniów na wydziałach: instrumentalnym, wokalnym i instruktorskim.
      Jubileusz szkoły to dobry czas na przypomnienie historii szkoły, na radość z osiągnięć pedagogów i wychowanków oraz plany na przyszłość.
Tak było 2 października w Filharmonii Podkarpackiej, gdzie po uroczystej części oficjalnej, odbył się piękny i ciekawy koncert jubileuszowy, a zakończyło jubileuszowy dzień miłe „Spotkanie pokoleń” w budynku szkoły.

       O historii jubilatki mówi pani Monika Welc, dyrektorka i jednocześnie absolwentka szkoły.

       „W pierwszych latach działalności Szkoła Średnia mieściła się w budynku Państwowej Szkoły Muzycznej przy ul 1 Maja 19. Dopiero w 1965 roku miasto przyznało Średniej Szkole Muzycznej budynek przy ulicy Chopina 32. Rok później wykonano zdobienie mozaiką autorstwa Zbigniewa Brodowskiego na znajdujących się obok budynkach filharmonii i szkoły.
Modernistyczny budynek i zdobienia podkreślały, że jest to szkoła artystyczna i że w tym miejscu uprawia się sztukę. Pierwszy dyrektor - pan Tomasz Czapla, kierował szkołą do 1963 roku, a od września tego roku dyrektorem została wspaniała pianistka, wychowanka profesora Zbigniewa Drzewieckiego – Krystyna Matheis-Domaszowska, która propagowała muzykę klasyczną, wykonując ją osobiście w szkołach regionu.
       Kolejnym dyrektorem szkoły był od 1974 roku pan Edward Sondej, a później te funkcje pełnili: Jan Jakubczak, Tadeusz Wojturski, Małgorzata Gajewska, Zdzisław Popowicz, Jerzy Kołodziej, Ewa Żebrowska i Jolanta Niżańska, która była nasza panią dyrektor do roku 2021. Po jej nagłym odejściu przez kilka miesięcy Obowiązki Dyrektora pełniła wieloletnia Wicedyrektor do spraw pedagogicznych – Marta Dybka-Tyczyńska, od 1 września 2021 ja mam zaszczyt pełnić tę funkcję”.

08          dyr. Monika Welc podczas koncertu z okazji 70-lecia (2 października 2023 r. w Filharmonii Podkarpackiej)

       Lata spędzone w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Rzeszowie wspomina mieszkająca aktualnie w Hiszpanii znakomita pianistka i pedagog, pani Małgorzata Bator-Schreiber

        „Pięć cudownych lat spędzonych w tej szkole (1969-1974). Pięć lat o ogromnym znaczeniu w moim życiu muzyka. Wszyscy pedagodzy z wielkim zaangażowaniem przekazywali wiedzę potrzebną dla naszego rozwoju muzycznego i na dalszą zawodową drogę… Zostałam przydzielona do klasy Prof. Marty Czerewko. To były owocne lata, nauczyłam się bardzo dużo i poznałam inną sferę grania na tym instrumencie. Do dzisiaj jestem zaprzyjaźniona i w intensywnym kontakcie z Prof. Martą Czerewko. Z ogromną sympatią wspominam zajęcia kameralne z Prof. Marią Kuklą. Wspaniała wiolonczelistka i muzyk. Miałam szczęście grać pod jej okiem w trio fortepianowym w składzie: Krzysztof Głodek - skrzypce i Alek Poplewski - wiolonczela. Krzysiek dojeżdżał z Dębicy, a Alek z Krosna! Ja miałam 5 minut spacerkiem do szkoły i przychodziłam jako ostatnia. Naszego występu w Łańcucie na Konkursie Zespołów ameralnych nie zapomnę do końca życia, z co najmniej dwóch powodów:
        1) tego dnia zdawałam ustną maturę z języka polskiego. Zaraz rano poprosiłam nauczycielkę z komisji maturalnej, aby mnie dość wcześnie poproszono na egzamin, bo mam występ na konkursie. Skutek był taki, że zostałam wywołana jako ostatnia (złośliwie, bo jak mogło być coś ważniejszego dla mnie niż matura). Była już godzina 14:10. Cały czas patrząc na zegarek, odpowiadałam krótko na pytania komisji. Przesłuchanie w Łańcucie mieliśmy o 15!!!
        2) Mój brat zawiózł nas do Łańcuta (czuliśmy się jak na torze wyścigowym Formuły 1) i wystąpiliśmy, zdobywając 1. nagrodę!
Wchodząc do tej szkoły zawsze czułam, że my, uczniowie, jesteśmy najważniejsi. Trudno jest mi sobie uświadomić, że od tego czasu minęło już ponad 50 lat! Z tego ważnego okresu życia pozostały tysiące wspomnień i nieliczne przyjaźnie”.

04         Krzysztof Głodek - skrzypce, Alojzy Poplewski - wiolonczela, Małgorzata Bator - fortepian  w sali balowej Muzeum-Zamku podczas KOnkursu Zespołów Kameralnych

      Szkołę Muzyczną II stopnia w Rzeszowie w klasie śpiewu niezapomnianej Anny Budzińskiej ukończył pan Paweł Skałuba, świetny tenor oklaskiwany na scenach europejskich, jak również w Kanadzie, USA i Chinach. Napisał krótko:

       „Wydział wokalny Średniej Szkoły Muzycznej na zawsze pozostanie w moim sercu. To właśnie w Rzeszowie stawiałem swe pierwsze kroki w świecie muzyki i sztuki pod okiem cudownych ludzi, pedagogów wrażliwych nie tylko pod kątem artystycznym, ale co dla mnie jest bardzo ważne, ludzkim, bowiem synteza tych wrażliwości tworzy artystę”.

       Dyrektor Monika Welc wspomina bardzo ważny czas dla rozwoju szkoły.

         „Na przełomie lat 70-tych i 80-tych pozyskano drugi budynek, zwany budynkiem B przy ulicy Szopena 28, gdzie odbywały się zajęcia ogólnokształcące, a wiązało się to z rozwojem szkoły i zmianą struktury –powołano wtedy Zespół Szkół Muzycznych, w skład którego weszły Państwowe Liceum Muzyczne i Państwowa Szkoła Muzyczna II stopnia.
       Bardzo istotne zmiany nastąpiły, kiedy przez cztery kadencje dyrektorem była pani Jolanta Niżańska.
Wyremontowano cały budynek, a na dwóch skrzydłach - zachodnim i wschodnim, dobudowano nowe pomieszczenia. Przybyło szkole w tym czasie (włączając poziom -1, gdzie są klasy perkusji), około 500 metrów kwadratowych powierzchni. Teraz baza lokalowa szkoły jest naprawdę dobra.

Oto jak wspomina lata spędzone w tej szkole prof. dr hab. Urszula Marciniec-Mazur, znakomita wiolonczelistka i pedagog. Od lat związana jest z Akademią Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, prowadząca także działalność artystyczną, a głównym nurtem jest kameralistyka.

       „Czas spędzony w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie to dla mnie lata zawierania nowych znajomości i przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj, intensywny rozwój jako wiolonczelistki, pierwsze znaczące sukcesy, ale również porażki pozwalające nie popaść w samouwielbienie. Nasza wspaniała wychowawczyni, matematyczka Pani Marta Kraus, z wielką cierpliwością i wyrozumiałością znosiła nastoletnie wybryki adeptów na artystów. Zawsze kochałam czytać książki, więc moim ulubionym przedmiotem był język polski, prowadzony przez panią Natalię Kanię, nauczycielkę wspaniałą i wymagającą. Pani Urszula Biskupska, ucząca kształcenia słuchu, była postrachem nas wszystkich, wymagająca, energiczna, narzucała zawsze duże tempo pracy na zajęciach. Patrząc na jej metody dydaktyczne z dzisiejszej perspektywy, mogę stwierdzić, że wyprzedziła metodologię prowadzenia swojego przedmiotu o co najmniej 2-3 dekady. Nigdy już w mojej późniejszej edukacji nie spotkałam tak skutecznego nauczyciela kształcenia słuchu. Najważniejszą „moją panią od wiolonczeli” była pani Maria Kukla, poświęciła mi mnóstwo czasu i serca, ufałam jej bezgranicznie, zawsze uśmiechnięta i cierpliwa. Przez całe swoje życie zawodowe podkreślam i jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli”.

05           Urszula Marciniec - wiolonczela, uczennica Liceum Muzycznego w Rzeszowie podczas koncertu szkolnego

       Wspomnieniami podzielił się także absolwent ZSM nr 1 w Rzeszowie, dr. hab. Bartosz Jakubczak, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, wybitny organista i pedagog.

       "Uczęszczałem do Liceum Muzycznego w Rzeszowie w latach 1990 – 1996. Dla mnie tu wszystko się zaczęło, jeśli chodzi o muzykę organową. Moim nauczycielem był Profesor Klemens Gudel, do którego zgłosiłem się na konsultację przed egzaminami wstępnymi. W 1990 roku kończyłem Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie w zakresie gry na fortepianie i miałem wszelkie podstawy techniczne do kontynuowania gry na instrumencie klawiszowym – w tym na organach.
       Po pierwszym spotkaniu Profesor Gudel wyraził swoją opinię, żeby przystąpić do egzaminów wstępnych. Zrobiłem to i do dzisiaj jestem mu za to wdzięczny. Ukończyłem z wyróżnieniem grę na organach w Liceum Muzycznym, jak również eksternistycznie uzyskałem dyplom w zakresie gry na fortepianie u prof. Marii Gudel.
Profesor Klemens Gudel miał bardzo bogatą wiedzę w różnych obszarach sztuki. Był erudytą, władał również kilkoma językami. Podczas lekcji opowiadał także o kompozytorach wykonywanych utworów, czasami nawet w żartobliwym tonie.
       Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie dysponuje świetnym instrumentem o trakturze mechanicznej. Jest to instrument, na którym ja także się „wychowałem” jako uczeń tej szkoły. Przekonałem się, że po tych prawie 30-tu latach od momentu ukończenia szkoły, instrument jest w bardzo dobrym stanie, a aula także pięknie wygląda".

07           prof. Bartosz Jakubczak z uczestnikami Seminarium organowego (ZSM nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie - 6 października 2023 roku)

        Warto podkreślić, że absolwenci chętnie wracali i podejmowali pracę w tej szkole po ukończeniu studiów. Aktualnie około 60 procent nauczycieli stanowią wychowankowie. Jednym z nich jest znakomity akordeonista, solista i kameralista prof. dr hab. Paweł Paluch, który jest także wykładowcą w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.

        „W Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie spędziłem jako uczeń sześć lat. Zanim zostałem uczniem Liceum Muzycznego, chodziłem przez dwa lata do PSM II stopnia, uczęszczając do siódmej i ósmej klasy szkoły podstawowej. Jako uczeń klasy drugiej PSM II st. w swoim planie zajęć miałem m.in. kształcenie słuchu, prowadzone przez Panią mgr. Urszulę Jeczeń-Biskupską. Warto wspomnieć, że ta znakomita nauczycielka znana była z różnych ciekawych pomysłów na efektywne prowadzenie lekcji oraz aktywizację uczniów, w tym szybkie sprawdzanie ich wiedzy i umiejętności. Gdy znalazłem się w pierwszej klasie Liceum Muzycznego, znowu miałem zajęcia kształcenia słuchu z Panią Biskupską. Pani Profesor od razu na początku roku szkolnego zaproponowała mi, „abym się nie nudził”, że raz w tygodniu mogę uczęszczać na zajęcia do Niej ze swoją klasą, a drugi raz z jedną z grup z klasy trzeciej. Stwierdziła, że udało się jej wyłonić z trzecioklasistów „fajną grupę”. Tworzyli ją: Z. Jakubek, E. Brud (Nidecka), D. Kowalska, M. Jaworska, K. Uściłkowski, W. Wcisło, Z. Szymczyk, I. Kozioł. Wraz z kolegą z klasy Robertem Opiołą, jako soliści zdobyliśmy dość sporo nagród na krajowych i międzynarodowych konkursach. Jako instrumentalista zawdzięczam wiele mojemu nauczycielowi akordeonu – mgr. Krzysztofowi Milczanowskiemu (później również u Niego jako docenta kończyłem studia w Krakowie) oraz nauczycielom fortepianu, którymi byli: mgr Aleksandra Miłoś, mgr Zdzisława Ząbek oraz mgr Wojciech Żakowski. Jako znakomici pedagodzy wpłynęli Oni znacząco na mój dalszy rozwój artystyczny”.

       Pani dyrektor Monika Welc z satysfakcją mówi o tym, co aktualnie dzieje się w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie.

       „Jesteśmy szkołą samorządową (chociaż nie jedyną w mieście), różnimy się jednak od innych szkół samorządowych w regionie, bo działamy w stolicy województwa w dużej gminie. Utożsamiamy się z Rzeszowem i cieszy nas, że możemy to miasto reprezentować podczas różnych wydarzeń i konkursów oraz występować na terenie miasta. Dajemy koncerty, zabezpieczamy oprawę muzyczną różnych wydarzeń.
       W ramach ZSM nr 1 działają: Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna I stopnia, Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna II stopnia i Państwowa Szkoła Muzyczna II stopnia. Kształcimy od podstaw do ukończenia szkoły średniej dyplomem dającym tytuł: zawodowy muzyk.
       Dziś nasi uczniowie i absolwenci to laureaci około 200 różnych konkursów muzycznych, konkursów wiedzy, olimpiad przedmiotowych, to także kilkudziesięciu stypendystów rozmaitych stypendiów za osiągnięcia artystyczne, ale i ogólnokształcące w ciągu jednego roku.
       Wielu absolwentów to wykładowcy i profesorowie akademii muzycznych, artyści koncertujący na scenach Polski i Europy nie tylko jako muzycy klasyczni, ale także uprawiający muzykę popularną, tzw. rozrywkową i jazz.
Odczuwając satysfakcję z osiąganych sukcesów, czujemy także zobowiązanie do kontynuowania dzieła, jakim jest dalszy rozwój szkoły. Czynimy wszystko, aby ZSM nr 1 był numerem jeden nie tylko z nazwy”.

02          Orkiestra i Chór Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie pod batutą Roberta Naściszewskiego podczas koncertu z okazji 70-lecia szkoły

        Dyrekcji, pedagogom i uczniom Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie życzymy wielu sukcesów i wspaniałych osiągnięć w kolejnych dekadach.

                                                                                                                                                                                                                                                        Zofia Stopińska

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – Piotr Szabat

      W tym roku mija 70 lat od utworzenia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie, na bazie której działa Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą. Poproszeni o wspomnienia wychowankowie szkoły chętnie się nimi dzielą, podkreślając, jaki wpływ na ich artystyczną i pedagogiczną działalność miały lata spędzone w szkole.
      Otrzymałam niedawno list ze wspomnieniami od pana Piotra Szabata – znakomitego skrzypka mieszkającego aktualnie w Niemczech. Po ukończeniu nauki w ZSM nr 1 w Rzeszowie Piotr Szabat studiował w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie skrzypiec prof. Krzysztofa Jakowicza oraz Jakuba Jakowicza. Po ukończeniu studiów w Warszawie wyjechał z Polski, aby rozpocząć studia w Bernie u prof. Bartłomieja Nizioła.
      Współpracował z Südwestdeutsche Philharmonie Konstanz i Orkiestrą Symfoniczną w Lichtenstein. Od 2013 roku Piotr Szabat jest I skrzypkiem Stuttgarter Kammerorchester, a także występuje jako solista i jest cenionym kameralistą grającym często w trio, w kwartecie smyczkowym, a z żoną Natalią Szabat tworzą duet (skrzypce i fortepian).
Piotr Szabat gra na skrzypcach zbudowanych przez polskiego lutnika Grzegorza Bobaka. Pasją Artysty są wędrówki po górach.ZSM 1 Piotr Szabat fot. Oliver Roeckle                                                                                          Piotr Szabat ze skrzypcami Grzegorza Bobaka, fot. Oliver Roeckle

      Oto jak pan Piotr Szabat wspomina czas spędzony w Zespole Szkół Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie.

       Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 był częścią mojego życia, odkąd sięgam pamięcią. Wszystko za sprawą mojego taty, Stanisława Szabata, który przez wiele lat był pedagogiem tejże placówki. Pamiętam, że jeszcze jako dziecko zdarzało mi się odwiedzać tatę w pracy i słuchać dźwięków klarnetu, bo uczył grać na tym instrumencie.
       Moje pierwsze doświadczenia jako ucznia tej szkoły rozpoczynają się w roku 1998, kiedy to rozpocząłem edukację w Państwowej Szkole Muzycznej II-go stopnia w klasie skrzypiec pana Krzysztofa Swobody, ale na dobre wsiąknąłem w struktury szkoły 2 lata później, kiedy to zostałem uczniem Państwowego Liceum Muzycznego w Rzeszowie.
       W liceum spędzałem całe dnie, najpierw przedmioty ogólnokształcące i teoretyczne, a po południu zajęcia z instrumentu, ćwiczenie i co najważniejsze życie szkolne. Kiedy nie ćwiczyliśmy i nie siedzieliśmy w klasie, przesiadywaliśmy w holu bądź przy portierni potrafiąc godzinami rozmawiać ze sobą nie tylko o muzyce, ale o wszystkim co było dla nas w tamtym okresie życia ważne. Ponieważ był to czas, w którym telefonia komórkowa w Polsce dopiero raczkowała, portiernia i hol były punktem zbiorczym i informacyjnym – było to zawsze tętniące życiem serce szkoły. Chciałeś kogoś znaleźć - idziesz na portiernię, potrzebujesz ćwiczeniówki idziesz na portiernię, chcesz przekazać wiadomość – portiernia, chcesz pogadać – portiernia. Jeśli portiernia była sercem szkoły to jej dobrymi duchami były z pewnością nasze panie portierki, pani Grażynka i pani Zosia. Z nimi konie można było kraść!!!

       W najbliższym otoczeniu szkoły znajduje się obecnie piękna i chętnie odwiedzana fontanna multimedialna. Za moich czasów, było to betonowe boisko do koszykówki, obrośnięte zaniedbanymi krzakami, dookoła którego na ławkach przesiadywali punkowcy. Było to miejsce, do którego po lekcjach albo na przerwach uciekała młodzież ZSMU by potajemnie wypalić papierosa, bądź wypić jakimś cudem zdobyte piwo…


       Nie da się ukryć faktu, iż obydwa budynki ZSM nr 1 w Rzeszowie rozdziela budynek Filharmonii Podkarpackiej. Niemalże co piątek zasiadałem na widowni by wsłuchiwać się w interpretacje znakomitych solistów i dyrygentów, aż pewnego pięknego dnia sam stanąłem na tej scenie wraz z orkiestrą (jeszcze w tym czasie Filharmonii Rzeszowskiej) na koncercie dyplomantów, wykonując pierwszą część Koncertu skrzypcowego D-dur Johannesa Brahmsa. Stanąć na scenie Filharmonii, którą odwiedza się od dziecka było niesamowitym przeżyciem, które dane mi było powtórzyć wiele lat później.

        Wróćmy jednak do czasów szkolnych.
      Do dziś pamiętam lekcję chemii, na której pani mgr Anna Różańska (ciepła i wyrozumiała nauczycielka biologii i chemii) zadała mi pytanie: „czy piwo będzie dysocjować elektrolitycznie?”
Z mych ust padła odpowiedź: „niestety nie wiem…, ale wiem, że piwo ma inne skutki uboczne.” – chyba nie muszę dodawać, że z chemii byłem noga.
       Bardzo miło wspominam lekcje teorii muzyki z panią mgr Małgorzatą Gajewską, które były równie śmieszne co kształcące, a jej sławna „śmierćnuta” po dziś dzień wybrzmiewa z tyłu mej głowy. Tym samym echem wybrzmiewa we wspomnieniach „kwinta d-a”, którą żegnała się z nami na koniec każdego kształcenia słuchu pani mgr Urszula Biskupska.
       Nie sposób nie wspomnieć o mojej drugiej wychowawczyni, pani mgr. Irena Paterek. To jej poświęceniu i zajęciom dodatkowym zawdzięczam świetne przygotowanie do rozszerzonej matury z języka niemieckiego. Biorąc pod uwagę moje późniejsze studia w Szwajcarii i obecne miejsce pracy w Niemczech, mogę śmiało powiedzieć, że nauka ta nie poszła w las.
       Na koniec wspomnę mgr. Oresta Telwacha, który z ogromnym poświęceniem i zaangażowaniem pomógł mi nie tylko doskonalić moje umiejętności z zakresu gry na skrzypcach, ale też pomógł mi odnaleźć siebie i skanalizować uczucia poprzez grę na skrzypcach w dosyć zagmatwanych czasach młodzieńczego buntu. Oficjalnie przysługiwały mi 2 lekcje skrzypiec w tygodniu, jednak ja chodziłem na lekcję czasem nawet i 5 razy w tygodniu. Kiedy spotykaliśmy się na korytarzu, w dni, w których nie miałem mieć lekcji padało szybkie pytanie: „masz czas po południu, albo wieczorem? – tak…To przyjdź, poćwiczymy trochę”. Za ogrom pracy, przyjacielskie relacje i niezliczone lekcje jestem mu ogromnie wdzięczny.

        Te kilka lat spędzonych w ZSM nr 1 było dla mnie przepięknym czasem, za który wszystkim nauczycielom, pracownikom, kolegom i koleżankom serdecznie dziękuję.

        Życzę wszystkim nauczycielom i pracownikom oraz uczniom Zespołu Szkól Muzycznych nr 1 w Rzeszowie cudownego czasu jubileuszu i wielu sukcesów. Jestem dumny, że mogłem być uczniem tej szkoły.

                                                                                                                                                                                                                                                                  Piotr Szabat

   ZSM 1 Piotr Szabat 2 SKO Urban OR EDk4 2306 1                                                                        Piotr Szabat - krótka przerwa w podróży na kolejny koncert, fot. Oliver Roeckle

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – Magdalena Dobrowolska

W tym roku 70-lecie działalności świętuje Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, który w 1953 roku został utworzony jako Średnia Szkoła Muzyczna. Poproszeni o wspomnienia wychowankowie szkoły chętnie się nimi dzielą, podkreślając jaki wpływ na ich działalność artystyczną i pedagogiczną miały lata spędzone w szkole przy ulicy Chopina 32. Niedawno otrzymałam kilka zdjęć i wspomnienia od pani Magdaleny Dobrowolskiej.

Po ukończeniiu w 1995 roku Liceum Muzycznego w klasie rytmiki, w działającym w ramach ZSM nr 1 w Rzeszowsie,  w 2000 roku ukończyła studia z zakresu muzykologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Związana była w tym czasie jako solistka z chórem tejże uczelni. później pracowała jako chórzystka i solistka w Teatrze Muzycznym w Lublinie. W 2006 roku ukończyła Wydział Wokalny w Akademii Muzycznej w Katowicach. Od 2005 roku pracuje jako artystka i solistka Chóru Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Z tej Szkoły wyniosłam zamiłowanie przede wszystkim do śpiewania w chórze - co dzisiaj jest moją pracą, ale także podczas studiów śpiewałam we wszystkich możliwych chórach w mieście :-)
Ogromnym zaszczytem było dla mnie dostanie się do reprezentacyjnego chóru Cantores Resovienses, który prowadziła Pani Urszula Jeczeń-Biskupska, gdzie czasami mogłam zaśpiewać solo, nie wspominając już o występach zagranicznych! To było życie, to było jak najlepsza nagroda!

 ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska wyjazd z chórem do Paryża 1992 r 1                                                                                  Wyjazd z chórem Cantores Resovienses do Paryża

Dzięki Pani Urszuli uwielbiałam kształcenie słuchu. Te wszystkie ćwiczenia solfeżowe, skale czy zgadywanie interwałów. Czasem prześcigaliśmy się kto pierwszy napisze dyktando.
Dzięki bardzo wysokiemu poziomowi, jaki wprowadziła Pani Urszula byłam zwolniona z zajęć kształcenie słuchu na moich studiach muzykologicznych oraz wokalnych. Zdawałam tylko ostatnie egzaminy w sesji.
Jednym ze wspaniałych przeżyć były Jasełka wystawiane w Filharmonii Podkarpackiej, reżyserowane przez Panią Barbarę Wachowicz. Była to kooperacja kilku szkół rzeszowskich i chyba Zespołu Resovia Saltans. Mieliśmy niesamowite stroje, które też po części sami wykonywaliśmy.

Nie zapomnę także, a może przede wszystkim naszej wspaniałej wychowawczyni ś.p. Grażyny Materny. Rozumiała nas jak nikt inny. Broniła i wspierała w każdej chwili.
Ta przyjaźń, przetrwała jeszcze wiele lat po ukończeniu szkoły. Spotykaliśmy się u niej na herbatce w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie, gdzie P. Grażyna pracowała.

ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska Występ w Muzeum w Rzeszowie P. Materna 1                                                                                            Z panią Grazyną Materną po występie w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie

Ze względu na kierunek, jaki wybrałam - Rytmikę - mój dzień w szkole (każdy) trwał od świtu do nocy. Rytmiczki miały najwięcej zajęć w planie. Ale mimo to - kochałam rytmikę! Prowadziła ją Pani Beata Barańska. Kilka lat starsza od nas, miałyśmy doskonały kontakt. Po wszystkich obowiązkowych zajęciach wieczorem zaczynały się próby do dyplomów z Rytmiki, czyli nauka układów ruchowych do muzyki. Gdyby moja ścieżka zawodowa nie skręciła w kierunku śpiewu - to na pewno ruch, taniec, rytmika - to byłby mój plan na życie.

Obecnie śpiewam jako artystka i solistka w największym polskim zespole - Chórze Filharmonii Narodowej, który jest uznany w świecie jako jeden z najlepszych, uhonorowany licznymi nagrodami za swoje zasługi i poziom m.in. Nagroda Grammy za najlepsze wykonanie muzyki chóralnej K. Pendereckiego.
Jestem szczęśliwa, że mój los właśnie tak się ułożył.

                                                                                                                                              Magdalena Dobrowolska

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – prof. Urszula Marciniec-Mazur

      Utworzona w 1953 roku Średnia Szkoła Muzyczna w Rzeszowie, z czasem stała się zespołem szkół muzycznych, a aktualnie jest to Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą.

      Oto jak wspomina lata spędzone w tej szkole prof. dr hab. Urszula Marciniec-Mazur, znakomita wiolonczelistka i pedagog. Od lat związana jest z Akademią Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Jest jurorem międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów muzycznych oraz prowadzi kursy mistrzowskie i warsztaty metodyczne w zakresie gry na wiolonczeli i kameralistyki zarówno w kraju jak i za granicą. Prowadzi także działalność artystyczną, a głównym nurtem jest kameralistyka.

      Prof. Urszula Marciniec-Mazur: Jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

 ZSM1 Urszula Marciniec szkoła koncert                                                                                  Urszula Marciniec, uczennica ZSM nr 1 podczas koncertu.

      Czas spędzony w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie to dla mnie lata zawierania nowych znajomości i przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj, intensywny rozwój jako wiolonczelistki, pierwsze znaczące sukcesy ale również porażki pozwalające nie popaść w samouwielbienie.
Jeśli Państwo pozwolicie przywołam swoje wspomnienia– impresje, wrażenia, takie drobiazgi, które świadczą o tym, że szkoła była dla mnie miejscem przyjaznym i czułam się tam bardzo dobrze. Z perspektywy czasu nie pamięta się spraw istotnych dla kształcenia się, bo atmosferę w szkole budowały z pozoru nieistotne rzeczy.

ZSM1 Urszula Marcimiec zdjecieklasy 1                                                                  Zdjęcie klasy przed budynkiem ZSM nr 1 na tle mozaiki autorstwa Zbigniewa Brodowskiego, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

       Nasza wspaniała wychowawczyni, matematyczka Pani Marta Kraus, z wielką cierpliwością i wyrozumiałością znosiła nastoletnie wybryki adeptów na artystów. Myślę, że dzisiaj już można się przyznać do pierwszych wagarów spędzanych w ciepłe dni z kolegami na skwerku za filharmonią, do urywania się z lekcji żeby pójść na próbę filharmonicznej orkiestry i zobaczyć jak pracują zaproszeni dyrygenci i soliści. Pamiętam, że nasza wychowawczyni zawsze miała piękną fryzurę, bo raz na jakiś czas jeździła do znanego fryzjera do Warszawy! dla mnie i koleżanek było to powiewem „wielkiego świata” i zawsze komplementowałyśmy jej wygląd.
       Pani Jolanta Niżyńska uczyła nas fizyki i tańczyła w zespole folklorystycznym, miała zawsze piękną figurę, której jej zazdrościłyśmy. Niestety nie mam talentu do przedmiotów ścisłych, więc jestem wdzięczna, że obie panie rozumiały, że uczą młodzież artystyczną i na moje szczęście doceniały to, że ładnie grałam na wiolonczeli, patrzyły na moje kartkówki i sprawdziany z dużą życzliwością. Pewnego razu bardziej matematycznie utalentowana koleżanka, chcąc mi pomóc w sprawdzianie, podsunęła na kartce jakiś wykres, który przerysowałam „ do góry nogami” - pani Kraus bez mrugnięcia okiem sprawdzając wynik obróciła kartkę tak aby móc zaliczyć mi pozytywnie zadanie.
       Zawsze kochałam czytać książki, więc moim ulubionym przedmiotem był język polski prowadzony przez panią Natalię Kanię, nauczycielkę wspaniałą i wymagającą, która zwracała szczególną uwagę na poprawność i piękno języka oraz umiejętność płynnej wypowiedzi. Do dzisiaj korzystam z rad i wskazówek Pani Profesor kiedy mam zabrać publicznie głos.

ZSM1 Urszula Marciniec zdjęcie z naszą Panią z portierni                                                                            Z naszą Panią z portierni przed budynkiem Filharmonii Podkarpackiej, fot ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

      Nie sposób nie wspomnieć przynajmniej niektórych moich nauczycieli przedmiotów muzycznych. Pani Urszula Biskupska, ucząca kształcenia słuchu, była postrachem nas wszystkich, wymagająca, energiczna, narzucała zawsze duże tempo pracy na zajęciach. Patrząc na jej metody dydaktyczne z dzisiejszej perspektywy, mogę stwierdzić, że wyprzedziła metodologię prowadzenia swojego przedmiotu o co najmniej 2-3 dekady. Potrafiła wydobyć z nas umiejętności, które nam wydawały się nieosiągalne. Nigdy już w mojej późniejszej edukacji nie spotkałam tak skutecznego nauczyciela kształcenia słuchu.
      Najważniejszą „moją panią od wiolonczeli” była pani Maria Kukla, poświęciła mi mnóstwo czasu i serca, ufałam jej bezgranicznie, zawsze uśmiechnięta i cierpliwa. Jej wiara we mnie sprawiała, że nigdy nie przychodziłam na lekcje nieprzygotowana i zawsze chciałam grać więcej niż przewidywał program. To był czas kiedy ugruntowała się moja miłość do wiolonczeli i wiedziałam już co chcę w przyszłości robić, wiem też że moja Pani Profesor była ze mnie dumna - to dodaje skrzydeł na całe życie!

       Przez całe swoje życie zawodowe podkreślam i jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

       Z okazji pięknego jubileuszu, życzę mojej szkole wielu utalentowanych uczniów, którzy rozsławią jej imię.

                                                                                                                                                                                                                                                  Prof. Urszula Marciniec-Mazur

     ZSM1 Urszula Marciniec fotografia klasy 3                                                        Z koleżankami i kolegami z klasy podczas wagarów na skwerku przed Filharmonią, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marcicniec-Mazur

Wspominamy XXXII Festiwal im. Adama Didura w Sanoku

Po zakończeniu XXXII Festiwalu im. Adama Didura podsumowaliśmy tę edycję z panem Waldemarem Szybiakiem, dyrektorem festiwalu i dyrektorem Sanockiego Domu Kultury.

Trzeba podkreślić, że festiwal został perfekcyjnie przygotowany i zrealizowany zgodnie z planem.
      We wstępie napisałem: „…mam wrażenie, że znowu się udało. To już trzydziesty drugi raz". Mogę potwierdzić, że pod każdym względem festiwal był bardzo udany. Począwszy od programu, poziomu artystycznego, a skończywszy na pięknej pogodzie. Pomyślałem, że przy tak pięknej pogodzie można by było robić widowiska plenerowe.

Długo będziemy wspominać inaugurację tegorocznego festiwalu.
      Opera Śląska bardzo profesjonalnie przygotowała „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego. Co najważniejsze, wykonanie było na bardzo wysokim poziomie. W spektaklu operowym bardzo ważne są piękne głosy, ale muszą być też trafione role. Zarówno kreacje Andrzeja Lamperta w roli Nemorina, jak i Gabrieli Gołaszewskiej jako Adiny zachwycały pięknymi frazami oraz wielkim poczuciem liryzmu, co w tej operze jest bardzo istotne. Pozostali wykonawcy także bardzo dobrze się spisali. Najważniejsze były umiejętności wokalne i aktorskie solistów. Podziwialiśmy odmłodzony zespół chóralny i młodą orkiestrę.
Wspominając spektakl baletowy „Sól ziemi czarnej”, podkreślić trzeba bardzo zróżnicowaną i wybitną choreografię Artura Żymełki oraz znakomity dobór muzyki – muzyka kompozytorów śląskich: Henryka Mikołaja Góreckiego, Michała Spisaka, Stefana Kisielewskiego, Bolesława Szabelskiego i Wojciecha Kilara, to muzyka niezwykła. Fabuła baletu oparta na filmie Kazimierza Kutza, podkreślona przez muzykę, robiła niesamowite wrażenie. Film „Sól ziemi czarnej” publiczność miała okazję zobaczyć kilka dni wcześniej w Kinie festiwalowym. Pod względem technicznym i wykonawczym spektakl był doskonały.

Didur23 Napój miłosny Gołaszewska i Lampert                                                                    Gabriela Gołaszewska-Legun i Andrzej Lampert w "Napoju miłosnym" G. Donizetiego, fot . SDK

Przerwijmy na chwilę naszą rozmowę, aby przytoczyć wypowiedź pana Łukasz Goika – dyrektora Opery Śląskiej w Bytomiu.

„Bardzo nas cieszy, że po raz kolejny mogliśmy wystąpić na Festiwalu im. Adama Didura i spotkać się z cudowną sanocką publicznością. Przez kilka dni mogli Państwo oklaskiwać naszych wspaniałych artystów. Na inaugurację wystawiliśmy „Napój miłosny”  Gaetano Donizettiego w reżyserii Karoliny Sofulak, pod kierownictwem muzycznym Macieja Tomasiewicza. Spektakl przygotowała na potrzeby sanockiej sceny pani Monika Myśliwiec, która jest choreografem, a wystąpili nasi wspaniali soliści – Andrzej Lampert, Gabriela Gołaszewska Legun, Kamil Zdebel, Adam Woźniak i Marta Huptas. W drugim dniu w widowisku baletowym „Sól ziemi czarnej” zaprezentował się Balet Opery Śląskiej w choreografii i reżyserii Artura Żymełki. Ten spektakl otrzymał Nagrodę Teatralną „Złota Maska”, prestiżową nagrodę w województwie śląskim. Występujący w koncercie „Mistrzowskie duety” podczas trzeciego wieczoru Rusłana Koval i Stanisław Kuflyuk to również nasi czołowi soliści, a w niedzielę Orkiestra Opery Śląskiej pod batutą naszego kierownika artystycznego, Tomasza Tokarczyka, towarzyszyła solistom w wieczorze przygotowanym przez dyrektora Sławomira Pietrasa. Staramy się zawsze występować w Sanoku z ukochanymi i ważnymi spektaklami. Cieszymy się, że sanocka publiczność przyjeżdża również do Bytomia. Już niebawem kończymy wielką przebudowę „serca teatru”, czyli sceny i zaplecza. Można się będzie spotkać z naszymi artystami w Bytomiu. Serdecznie Państwa zapraszam”.

Bardzo harmonijnie udało się Panu włączyć inne sztuki w nurt festiwalu. W trzecim dniu przed koncertem odbyła się promocja książki „Olga Didur-Wiktorowa 1900 – 1963. Zakochana primadonna”.
        Autor książki - Robert Antoń jest regionalistą i patriotą lokalnym, który zbiera materiały i pisze o wybitnych sanoczanach. Tym razem napisał o Oldze Didur-Wiktorowej.
Odbyło się spotkanie z autorem i sporo zainteresowanych osób w nim uczestniczyło. Książka była dostępna i spodziewamy się, że po przeczytaniu będzie potrzeba zorganizowania ponownego spotkania z autorem.
Pan Sławomir Pietras w rozmowie ze mną stwierdził m.in.: „…ważne jest, że festiwal prowokuje różnych ludzi do działań”.
Jest zainteresowanie książką w Sanoku i wiem, że także jest zainteresowanie na Śląsku.

Po promocji odbył się wspomniany przez dyrektora Łukasza Goika koncert dwojga znakomitych artystów.
       Ten koncert zatytułowany był „W romantycznym nastroju. Mistrzowskie duety”, wykonawcami byli Rusłana Koval - sopran, Stanisław Kuflyuk – baryton, Roman Marchenko – fortepian. Po zakończeniu wieczoru byłem zachwycony i żartobliwie powiedziałem, że może w przyszłości zrezygnuję z jakiegoś spektaklu i poproszę ich o wykonanie opery w przekroju. W rozmowie w czasie próby poprosiłem, aby wykonali duet Germonta i Violetty z opery „Traviata” Giuseppe Verdiego. Artyści wspominali, że w całości ten duet trwa około 20 minut i rozstaliśmy się, ustalając, że może zdecydują się na krótszą, 12-minutową wersję. Zaskoczony byłem, że podczas koncertu fantastycznie zaśpiewali ten duet w całości. Piękny śpiew i wyczucie stylu każdej epoki było godne najwyższego podziwu.

Didur 2023 Mistrzowskie Duety                                                                 Rusłana Koval - sopran i Stanisław Kuflyuk - baryton, przy fortepianie Roman Marchenko, fot. SDK

Kolejny dzień okazał się także wyjątkowy. Najpierw odbyło się premierowe otwarcie wystawy fotografii Juliusza Multarzyńskiego, poświęconej Marcelli Sembrich-Kochańskiej.
        Nasz festiwal każdego roku pamięta o wybitnych artystach, którzy już odeszli. Podkreślamy ciągle ich związki z Adamem Didurem. Marcella Sembrich-Kochańska i Adam Didur śpiewali również razem w kilku operach, a przede wszystkim przyjaźnili się. Marcella jest także zapomnianą śpiewaczką, ale dzięki Małgorzacie Komorowskiej, autorce książki „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata” oraz Juliusza Multarzyńskiego, autora zdjęć i wydawcy - ta postać została przypomniana. Przyczynia się do tego także bardzo ciekawa wystawa, którą przygotował Juliusz Multarzyński, zaprzyjaźniony z naszym festiwalem jeden z najlepszych polskich fotografików. Zobaczyliśmy świetne fotografie oraz dedykacje i dyplomy, które Marcella Sembrich-Kochańska dostała od tuzów tej epoki, m.in.: Verdiego, Paderewskiego, Pucciniego. Był też wzruszający telegram od Adama Didura.

Didur 2023 Wystawa Juliusza Multarzyńskiego                                                                        Wystawa fotografii Juliusza Multarzyńskiego cieszyła się dużym zainteresowaniem, fot. SDK


        W wieczornym koncercie postanowiliśmy także przypomnieć Marcellę Sembrich-Kochańską i Adama Didura. Wybraliśmy dwoje młodych, utalentowanych śpiewaków, którzy może pójdą w ich ślady. Może w przyszłości Karolina Wieczorek będzie tak sławna, jak Marcella Sembrich, a Paweł Michalczuk pójdzie w ślady Adama Didura. Paweł Michalczuk jest obdarzony talentem aktorskim i nawet bez kostiumu potrafi wejść w postać Mefista, śpiewając fragmenty „Fausta” Gounoda czy Don Pasquale z opery pod tym samym tytułem. Dyrektor Sławomir Pietras opowiadał o postaciach, którym wieczór był poświęcony.

 Didur 2023 Wieczór pamięci Karolina Wieczorek i Paweł Michalczuk                                                                     Karolina Wieczorek - sopran, Paweł Michalczuk - bas i Orkiestra Opery Śląskiej, fot. SDK

Podobnie jak podczas poprzednich edycji, odbył się także koncert muzyki instrumentalnej. To był wieczór z sanockim akcentem.
       Mówiąc o sanockim akcencie miała pani na uwadze Agatę Kielar-Długosz i jej męża, Łukasza Długosza. To dwoje świetnych flecistów solistów, dla których wielu kompozytorów napisało ciekawe utwory i niektóre zostały w Sanoku wykonane. Mnie szczególnie poruszył moment, kiedy Łukasz Długosz zapowiadał utwór Adama Wesołowskiego, obecnie dyrektora Filharmonii Śląskiej, zapomniał tylko dodać - laureata Konkursu Kompozytorskiego im. Adama Didura. Cieszy nas, że uczestnicy sanockiego konkursu nadal tworzą.
Wykonana w Sanoku „Kołysanka” Adama Wesołowskiego to niezwykłej urody dzieło.
Zestawienie harfy i dwóch fletów było nadzwyczajne. Carlos Roberto Peña Montoya grał także solo i został gorąco przez publiczność przyjęty.

Didur 2023 Agata Kielar Długosz Carlos Pena Montoya Łukasz Długosz                                                                          Agata Kielar-Długosz - flet, Carlos Roberto Peña Montoya - harfa, Łukasz Długosz - flet, fot. SDK

Koncert, który odbył się 26 września, został zaplanowany we wnętrzu świątyni. Ciekawa byłam, jak w dużym kościele znajdzie się niewielki zespół wokalny „Affabre Concinui”.
Zespół kilka razy już gościł na naszym festiwalu. Przed rokiem otrzymałem płytę z utworami ku czci św. Wojciecha. Napisali je dla zespołu Affabre Concinui w ostatnim dziesięcioleciu znakomici współcześni polscy kompozytorzy, a na szczególne uznanie zasługuje Missa Sancti Adalberti Jana Szopińskiego.
Sześciu panów zaśpiewało pięknie. Brzmieli jak jeden wspaniały instrument. Na zakończenie koncertu dziękujący wykonawcom ksiądz proboszcz powiedział, że takiego koncertu jeszcze nie przeżył i jeżeli uda mu się pójść do nieba, to pragnąłby, aby witała go muzyka w wykonaniu Affabre Concinui.
Koncerty we wnętrzach świątyń to także tradycja festiwalu. W tym kościele wykonywany był w całości „Mesjasz” Haendla, „Stworzenie świata” Haydna i wiele innych znakomitych dzieł muzyki oratoryjno-kantatowej.

Didur 2023 Affabre Concinui                                                                              Affabre Concinui podczas koncertu w Kościele Przemienienia Pańskiego w Sanoku, fot. SDK

Do udziału w tegorocznej edycji festiwalu zaproszona została Polska Opera Królewska.
       To jest kolejny zaprzyjaźniony z nami zespół. Przeniesienie opery „Rinaldo” Georga Friedricha Haendla na scenę Sanockiego Domu Kultury nie było łatwe, ale udało się to zrobić. Cieszę się, że wystąpiły w tym spektaklu dwie największe gwiazdy, specjalizujące się w wykonaniu tego typu muzyki – Olga Pasiecznik i Anna Radziejewska.

W tym miejscu oddajemy głos reżyserowi spektaklu, panu Jarosławowi Kilianowi, rozmawialiśmy w przerwie przed III aktem opery.

Chyba niełatwo było przenieść „Rinalda” na scenę Sanockiego Domu Kultury.
        To było bardzo duże wyzwanie, ale kompromis jest minimalny. Najtrudniejsze było przeniesienie scenograficzne, ale obyło się redukcją niewielu elementów. Światła są prawie jeden do jeden przeniesione, tak że widzowie festiwalu nic nie stracą z oryginalnej wersji, którą gramy w Teatrze Stanisławowskim w Starej Oranżerii na terenie Łazienek Królewskich.

Podziwiam Pana pomysły – w jak prosty sposób przedstawić lekki wietrzyk czy morskie fale, podróż…
      To prawda, że to są dosyć proste pomysły, natomiast to wszystko wypływa z tej genialnej muzyki, właściwie nieludzką ręką pisanej, bo chyba z inspiracji jakieś siły wyższej taka piękna muzyka powstaje. To wszystko jest zapisane w partyturze.

Ta muzyka jest fascynująca, chociaż niełatwa dla wykonawców. Są bardzo długie arie i sceny, pełne ozdobników. To jest wielki wyzwanie dla wykonawców.
       W barokowej operze w ariach są powtórzenia, czyli od początku (da capo) się powtarza dla wirtuozowskiego efektu, ale przy tak znakomitych wykonawcach, jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik czy Marta Boberska to jest esencja tego, czym jest opera barokowa, to są najgłębsze, najprawdziwsze emocje.

Przyjechał Pan do Sanoka, aby zobaczyć spektakl „Rinalda” na scenie Sanockiego Domu Kultury.
       Chciałem przede wszystkim zadbać o to, żeby publiczność w Sanoku zobaczyła wersję europejskiej klasy i bez kompromisów.
Uważam, że to jest bardzo ważna misja tego festiwalu i Polskiej Opery Królewskiej, żeby pokazywać w całej Polsce te doskonałe opery.
Cieszę się, że mogłem być razem z sanocką publicznością Festiwalu im. Adama Didura. Widzę, jak ludzie oglądają i słuchają, jak reagują, jak to pięknie czytają.

Myślę, że w przyszłym roku Polska Opera Królewska przyjedzie do Sanoka z równie pięknym spektaklem.
       Mamy taką nadzieję. Festiwalowi życzymy, żeby trwał i znalazł, co jest bardzo ważne, dobrych i hojnych darczyńców, którzy go będą wspierać.

Didur 2023 Rinaldo Olga Pasiecznik                                                                                     "Rinaldo" - Olga Pasiecznik w roli Almireny, fot. SDK

Miło było słuchać słów  pana Jarosława Kiliana. Finałowy wieczór wypełnił kameralny spektakl baletowy.
         Był to wieczór muzyczno-baletowy zatytułowany „Mozart”, opowiadający historię życia Wolfganga Amadeusa Mozarta od narodzin i dzieciństwa, poprzez szczyty kariery, aż po ostatnie dni. Dwójka solistów Baletu Hamburskiego – Silvia Azzoni i Olech Ryabko tańczyła do muzyki na żywo, a wykonawcami byli pianista Michał Białk i gitarzysta Tomasz Gos. To był urokliwy wieczór – takie kameralne pożegnanie z festiwalem. Publiczność długo i gorąco oklaskiwała artystów, dziękując za wspaniałe wykonanie.

Nie możemy pominąć nurtu edukacyjnego Festiwalu im. Adama Didura.
        Nasz program edukacji poprzez sztukę, przeznaczony dla dzieci i młodzieży, stał się jedną z charakterystycznych cech wyróżniających nasz festiwal spośród innych wydarzeń kulturalnych.
Odbył się XXXI Ogólnopolski Otwarty Konkurs Kompozytorski im. Adama Didura. Wygrał go Jakub Borodziuk. Nagrodzony utwór „Obłoki na głos i kwartet smyczkowy” został wykonany przed baletem „Mozart” przez Magdę Niedbałę – mezzosopran i Airis String Quartet.
Jest to tradycja, która warto podtrzymywać.
Odbył się także XXX Obóz Humanistyczno-Artystyczny. Podobnie jak w latach poprzednich, około 60-ciu młodych adeptów sztuki z klas II i III sanockich szkół podstawowych uczestniczyło u nas w warsztatach, które były ściśle związane z widowiskiem operowym. Mam nadzieję, że parę procent zainspirowaliśmy. Miejmy nadzieję, że zechcą przyjść na warsztaty za rok, a za dwadzieścia lat przyprowadzą na warsztaty swoje dzieci.

Didur 2023 Zajęcia plastyczne a Anną                                                                       Grupa uczestników XXX Obozu Humanistyczno-Artystycznego wraz z opiekunkami, fot SDK

W tym roku przez kilka dni gościem festiwalu był prof. Tadeusz Pszonka - wybitny śpiewak i pedagog oraz dyrektor artystyczny Międzynarodowego Konkursu Wokalnego i Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy Zdroju. Pragnę na zakończenie naszego podsumowania sięgnąć po fragment rozmowy zarejestrowanej przed wyjazdem z Sanoka.

W 1992 roku jako młody tenor tuż po studiach, zostałem zaproszony przez obecnego dyrektora Sanockiego Domu Kultury do udziału w koncercie w ramach cyklu „Młode talenty".
Bardzo żałuję, że mogę być tylko cztery dni w Sanoku. Odkryłem tutaj młodych, fantastycznych wykonawców, którzy przez czar tego miejsca są na tyle swobodni, że mogą pokazać swoje walory artystyczne.
Fantastycznie, że na takich małych scenach możemy poznać duże dzieła specjalnie przygotowane w dostępny sposób.
Wchodząc do pięknego budynku Sanockiego Domu Kultury zauważyłem, że tu jest wszędobylską obecność opery. Ze ścian przemawiają artyści na licznych fotografiach, którzy przez minione 31 lat byli w Sanoku i propagowali pamięć o Adamie Didurze.
Chcę serdecznie pogratulować panu dyrektorowi Festiwalu im. Adama Didura za organizację i dobór repertuaru, którym nie powstydziłby się organizator każdego (polskiego i nie tylko), festiwalu muzycznego, ponieważ tak przedstawienia operowe, jak i recitale były wysokiej próby artystycznej. Panie Dyrektorze, proszę przyjąć moje serdeczne gratulacje, a także podziękowania za te piękne wieczory festiwalowe. Gratuluję publiczności, która tak pięknie przyjmowała artystów. Rozumiem, że Pan Dyrektor organizuje festiwal dla publiczności oraz dla zachowania pamięci o Adamie Didurze i pięknej karcie sanockiej wokalistyki".

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    Dziękuję wszystkim rozmówcom

                                                                                                                                                                                                                                                                  Zofia Stopińska

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów - Małgorzata Kruczek-Michalska

       Uroczystości jubileuszowe Średniej Szkoły Muzycznej i działającego na jej bazie Zespołu Szkół Muzycznych Nr 1 im. Karola Szymanowskiego odbyły się 2 października 2023 roku. Było to piękne święto przede wszystkim społeczności szkolnej: uczniów, pedagogów i pracowników szkoły oraz absolwentów, a ponieważ nie wszyscy absolwenci mogli na nie przyjechać,  publikujemy napisane przez nich wspomnienia. Tym razem otrzymałam e-mail z Wiednia od Małgorzaty Kruczek- Michalskiej.
       To niezwykle utalentowana pianistka młodego pokolenia, absolwentka Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Obecnie studentka pianistyki w Musik und Kunst Privatuniversität w Wiedniu.

      Małgorzata Kruczek- Michalska : Mam nadzieję jeszcze nie raz powrócić do Szkoły, którą przez długie lata mogłam nazywać moim drugim domem.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek recital 2.03.2017                                                                                             Koncert w auli ZSM Nr. 1  w Rzeszowie -  2 marca 2017 roku.

       W ZSM Nr 1 im. K. Szymanowskiego w Rzeszowie spędziłam 12 lat – pierwsze 7 lat w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I i II stopnia, a później po przejściu do Gimnazjum i Liceum SS. Prezentek przez 5 lat uczęszczałam do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia. Lekcje gry na fortepianie, które odbywałam z wyjątkową Panią Profesor Urszulą Budą, zawsze były dla mnie wielką inspiracją, poznawaniem sztuki pianistycznej oraz odkrywaniem mojego artystycznego Ja.

      Podczas nauki w ZSM Nr 1 brałam udział z powodzeniem w wielu konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych. Koncertowałam w Polsce i za granicą. Jednak szkoła muzyczna była dla mnie nie tylko miejscem wzrastania talentu. To tutaj poznałam swoich pierwszych przyjaciół, z którymi kontakt mam do dzisiaj. Ciepło wspominam wspierających nauczycieli, zachęcających mnie do rozwijania moich pasji – nie tylko tych muzycznych, choć to one były dla mnie najważniejsze.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek Koncert w Filharmonii Podkarpackiej                                                                                                                 Koncert w Filharmonii Podkarpackiej
   
      Podczas tych kilkunastu lat spędzonych w ZSM Nr 1 przeżyłam tak wiele wspaniałych chwil, że aż trudno wybrać te najcenniejsze, ale niewątpliwie bardzo ważnym i wzruszającym dla mnie wydarzeniem była możliwość występu z orkiestrą w Filharmonii Podkarpackiej podczas koncertu Młodzież Naszemu Miastu. Było to dla mnie nie tylko niezapomniane doświadczenie estradowe, ale również wspaniałe zwieńczenie 12 lat mojej edukacji w szkole muzycznej.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie                                                                                  Koncert w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie

      Bywały też momenty bardzo zabawne. Szczególnie miło wspominam nieoczekiwaną wizytę Maestra Jerzego Maksymiuka.
W Auli odbywał się klasowy popis uczniów Pani Urszuli Budy. W trakcie imprezy nagle do sali wkroczył Maestro, który następnego dnia miał koncert w Filharmonii Podkarpackiej. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni jego obecnością, wizyta ta nie była w żaden sposób planowana.

      Ku naszej radości Mistrz postanowił wygłosić spontaniczny wykład o jego podejściu do muzyki. I choć zdarzenie to miało miejsce wiele lat temu, silna osobowość Maestra i chęć spotkania z młodymi adeptami muzyki bardzo zapadła mi w pamięć.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek Michalska w Teatrze Infanta Leonor w Jaen Hiszpania                                                                             Koncert w Teatrze Infanta Leonor w Jaen, Hiszpania

      Zaledwie parę miesięcy temu znów powróciłam w szkolne mury, aby wykonać recital podczas koncertu z cyklu „Ty też możesz tak grać...”. Wspaniale było móc zasiąść przy fortepianie w tak dobrze znanej mi przestrzeni i zaprezentować moje interpretacje młodszym muzykom. Mam nadzieję jeszcze nie raz powrócić do Szkoły, którą przez długie lata mogłam nazywać moim drugim domem.

                                                                                                                                                                                                                                                     Małgorzata Kruczek-Michalska

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie - wspomnienia absolwentów - Małgorzata Bator-Schreiber

      Na bazie powołanej w 1953 roku Średniej Szkoły Muzycznej działa Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego  w Rzeszowie obejmujący: Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną I st., Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II st. oraz Państwową Szkołę Muzyczną II st.

     2 października odbyły się uroczystości jubileuszowe. W Filharmonii Podkarpackiej odbył się piękny i ciekawy koncert prezentujący rozwój szkoły oraz jej uczniów, podczas którego wystąpili uczniowie szkoły I stopnia i II stopnia, wystąpili również pedagodzy – były występy solowe, kameralne, a także zaprezentowały się chóry i orkiestry ze szkoły I i II stopnia. Później odbyło się bardzo miłe „Spotkanie pokoleń” w budynku szkoły.
Był czas na radość z osiągnięć pedagogów i wychowanków, plany na przyszłość i przypomnienia historii szkoły.

Postanowiłam poprosić o krótkie wspomnienia absolwentów tej szkoły, którzy z różnych powodów nie mogli być na uroczystościach jubileuszowych. Dzisiaj zapraszam na pierwsze z nich.

Lata nauki w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Rzeszowie wspomina Małgorzata Bator-Schreiber, świetna pianistka i pedagog mieszkająca aktualnie w Hiszpanii.

Dla Zosi Małgorzata Bator Schreiber

       Garstka osobistych wspomnień ...

     Pięć cudownych lat spędzonych w tej szkole (1969 -1974). Pięć lat o ogromnym znaczeniu w moim życiu muzyka.
Wszyscy pedagodzy z wielkim zaangażowaniem przekazywali wiedzę potrzebną dla naszego rozwoju muzycznego i na dalszą zawodową drogę.
Po dyplomie każdy z nas wybrał najlepszą dla siebie ...

     Trudno jest mi sobie uświadomić, że od tego czasu minęło już ponad 50 lat!
Z tego ważnego okresu życia pozostały tysiące wspomnień i nieliczne przyjaźnie.

     Z radością biegłam po ogólniaku na lekcje do szkoły muzycznej.
A zaczęło się to tak: po egzaminie wstępnym na fortepian nie było mnie na liście do Prof. Florentyny Mirskiej. W sekretariacie powiedziano mi, że zostałam przydzielona do klasy Prof. Marty Czerewko. Jak to, przecież złożyłam podanie ... Poszłam ze łzami w oczach do Prof. Mirskiej, która wyjaśniła mi sytuację: „Przechodzę na emeryturę i nie będę mogła doprowadzić ciebie do dyplomu - zaufaj mi dziecinko, tak jest dla ciebie najlepiej”.
W końcu poszłam na spotkanie z Prof. Czerewko i omówiłyśmy program. Spojrzałam na kartkę z utworami i powiedziałam, że chciałabym grać inne… Prof. Czerewko odpowiedziała spokojnie, że nad tym, co umiem grać, nie potrzebujemy pracować, musimy zająć się tym, czego nie potrafię. To były owocne lata, nauczyłam się bardzo dużo i poznałam inną sferę grania na tym instrumencie.
Do dzisiaj jestem zaprzyjaźniona i w intensywnym kontakcie z Prof. Martą Czerewko.

     W marcu 1970 roku odbył się tzw. Konkurs techniczny dla uczniów fortepianu. Musieliśmy grać gamy (w tercjach, sekstach, decymach, równolegle i rozbieżnie) oraz dwie etiudy (jedną na prawą i jedną na lewą rękę). Potraktowałam poważnie to sportowe wyzwanie. Biedni rodzice i sąsiedzi! Godzinami musieli wysłuchiwać całego koła kwintowego w dur i moll ... A na deser były etiudy Czernego! Mnie samej kręciło się już w głowie od tych gam, klawisze zaczęły "dziwnie" unosić się w powietrzu, a moje oczy zezować... Tuż przed występem losowaliśmy gamy do zagrania przed komisją.
Byłam bardzo zaskoczona, kiedy ogłoszono wyniki i otrzymałam II nagrodę! Dopiero pół roku byłam w tej szkole i już należałam do „czołówki”!
Nagrodą była płyta długogrająca Marii Grinberg z utworami Bacha, Beethovena i Schuberta. Moja pierwsza płyta w kolekcji i rodzice musieli kupić, a właściwie zorganizować adapter.

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu Gosia obraz1 800

    Z ogromną sympatią wspominam zajęcia kameralne z Prof. Marią Kuklą. Wspaniała wiolonczelistka i muzyk. Miałam szczęście grać pod jej okiem w trio fortepianowym w składzie: Krzysztof Głodek - skrzypce i Alek Poplewski - wiolonczela. Krzysiek dojeżdżał z Dębicy, a Alek z Krosna! Ja miałam 5 minut spacerkiem do szkoły i przychodziłam jako ostatnia.
Próby mieliśmy często o godz. 7 rano. Byliśmy trójką „zwariowanych” muzyków. Próby były intensywne, ale nie brakowało zabawnych sytuacji i dużo śmiechu. Cóż to była za radość wspólnego muzykowania! Graliśmy godzinami i ja z tego powodu opuszczałam pierwsze lekcje w ogólniaku. Nigdy więcej nie spotkałam takich partnerów, z którymi mogłam „na jednej fali” interpretować utwory kameralne.

    Naszego występu w Łańcucie na Konkursie zespołów kameralnych nie zapomnę do końca życia, z co najmniej dwóch powodów:
1) tego dnia zdawałam ustną maturę z języka polskiego. Zaraz rano poprosiłam nauczycielkę z komisji maturalnej, aby mnie dość wcześnie poproszono na egzamin, bo mam występ na konkursie. Skutek był taki, że zostałam wywołana, jako ostatnia (złośliwie, bo jak mogło być coś ważniejszego dla mnie niż matura). Była już| godzina 14:10. Cały czas patrząc na zegarek, odpowiadałam krótko na pytania komisji. Przesłuchanie w Łańcucie mieliśmy o 15!!!!
2) Mój brat zawiózł nas do Łańcuta (czuliśmy się jak na torze wyścigowym Formuły 1) i wystąpiliśmy, zdobywając 1. nagrodę!

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu 2 660                                                                                                                                     Łańcut,1973

    W szkole działała organizacja ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej). Ja nie należałam do tej organizacji. Któregoś dnia, Prof. Izabela Pajdak, która opiekowała się w tym czasie tą organizacją, zaprosiła mnie na rozmowę. Chodziło o moje wstąpienie do ZMS i objęcie funkcji przewodniczącego! Nie spodziewałam się takiego tematu rozmowy. Właściwie nie miałam ochoty na taką działalność. Rozmowa zakończyła się prośbą o przemyślenie tej propozycji. Przemyślałam i zgodziłam się pod warunkiem, że nie będzie żadnych politycznych szkoleń ani aktywności. Jesteśmy szkołą muzyczną, z której wychodzą przyszli artyści. Głównym zadaniem powinno być organizowanie koncertów, aby zdobywać doświadczenie estradowe. Mój warunek został zaakceptowany. Uczniowie występowali teraz częściej publicznie, nie tylko w audycjach szkolnych.
Również wielką satysfakcję z tej funkcji miałam przy organizowaniu wycieczki na recital Garricka Ohlssona w Katowicach.
W październiku 1970 roku szkoła zorganizowała wyjazd na Międzynarodowy Konkurs Chopinowski w Warszawie. Słuchanie przez kilka dni tylu wspaniałych pianistów w Filharmonii Narodowej było niesamowitym przeżyciem. Byłam zafascynowana grą Garricka Ohlssona.
    Dowiedziałam się (był to chyba rok 1972/73), że będzie grał recital w Katowicach ( w Rzeszowie nie było go w planie). W sekretariacie szkoły, w którym była zawsze miła atmosfera, przedstawiłam mój pomysł i zapytałam, czy można liczyć na dofinansowanie tej wycieczki przez szkołę. „Zobaczymy, co się da zrobić. Ale, wy jesteście niepełnoletni i dwóch nauczycieli musi pojechać z wami w roli opiekunów. Z tym nie będzie problemu”.
Udało się wszystko zorganizować i pojechaliśmy całą grupą do Katowic!
Recital był wspaniały i dostarczył nam wielu wrażeń oraz nowych impulsów.

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu 3 660Pamiątka, która nieuszkodzona ma za sobą dziesiątki przeprowadzek! Z koleżankami i kolegami wystąpiłam na tym Jubileuszu (już jako studentka w klasie Prof. Barbary Hesse-Bukowskiej), a następnie wraz z pedagogami wspominaliśmy mile czas spędzony w szkole (do białego rana)!

     70 lat istnienia i działalności PSM II stopnia/ZSM, to jest piękny Jubileusz!
To jest historia placówki edukacyjnej, za którą kryją się tysiące osób spełniających różne funkcje i zadania: od woźnego do dyrektora; nauczyciele, którzy niestrudzenie pracowali nad naszym rozwojem. Wchodząc do tej szkoły zawsze czułam, |że my, uczniowie, jesteśmy najważniejsi.

     Życzę dalszych osiągnięć w kształceniu utalentowanej młodzieży i sukcesów uczniów i ich pedagogów w koncertach oraz różnych konkursach krajowych i zagranicznych przez co najmniej kolejne 70 lat!

     Łączę serdeczne pozdrowienia
     Małgorzata Bator-Schreiber

XXXII Festiwal im. Adama Didura - Opera Rinaldo

XXXII Festiwal im. Adama Didura 28 września 2023 roku przeszedł do historii, ale wspaniałe wydarzenia wspominać będziemy jeszcze długo. Dzisiaj powracamy do przedostatniego wieczoru. Oto nasz pierwszy gość – pani Magdalena Kaczorowska z-ca dyrektora Polskiej Opery Królewskiej, a rozmawiamy w Sanockim Domu Kultury, przed spektaklem opery Rinaldo Georga Friedricha Haëndla.

Od kilku lat Polska Opera Królewska gości podczas Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku. W ubiegłym roku Wasz udział był znaczny, a w tym roku Artyści POK wykonają wspaniałe dzieło.

       Za chwilę rozpocznie się spektakl Rinalda  Jerzego Fryderyka Haëndla, w wykonaniu solistów Polskiej Opery Królewskiej i Zespołu instrumentów dawnych Capella Regia Polona pod dyrekcją Krzysztofa Garstki. Spektakl jest w reżyserii prof. Jarosława Killiana z mistrzowską scenografią i kostiumami pani Doroty Kołodyńskiej.
       Polska Opera Królewska niedawno obchodziła 6-lecie działalności, a w gościnnych progach Sanockiego Domu Kultury jesteśmy już chyba po raz czwarty. Za każdym razem z innym repertuarem – były: Dziady – Widma Mickiewicza – Moniuszki, Scene Buffe do muzyki Alelessandro Scarlattiego, była Dydona i Eneasz Henry Purcell’a , a w zeszłym roku Śpiewnik domowy Stanisława Moniuszki i koncert zatytułowany Gioacchino Rossini – Król Opery Komicznej.
W tym roku powracamy do baroku i proponujemy operę Rinaldo.

Myślę, że Państwo przyjeżdżają z przyjemnością do Sanoka.

      Tu się przyjeżdża jak do domu, jak do najlepszych przyjaciół. Zawsze mamy cudowne przyjęcie i wspaniałe warunki. Scena w Sanockim Domu Kultury jest wymagająca, bo nie typowo operowa i teatralna, ale adaptujemy nasze spektakle ponieważ bardzo lubimy tu być.
Za każdym razem spotykamy się wiosną i planujemy nasz pobyt w Sanoku trzecim tygodniu września – omawiamy wszystko, adaptujemy planowany spektakl dlatego po przybyciu do Sanoka wystarczy nam jedna próba i gramy. Pan dyrektor Waldemar Szybiak gościł naszych artystów jeszcze zanim powstała Polska Opera Królewska i śpiewali jeszcze w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Wszyscy wspominamy, że zawsze to było wspaniałe przyjęcie i oklaskuje nas wspaniała publiczność.
       Bardzo lubimy wyjeżdżać poza Warszawę, zwłaszcza, że jednym z filarów działalności Polskiej Opery Królewskiej jest cykl koncertów i spektakli OPERA W DRODZE. Jedziemy tam, gdzie nie ma instytucjonalnych oper oraz teatrów i dostęp do wysokiej kultury jest trochę utrudniony. Z radością dzielimy się naszą sztuką, naszą muzyką, naszym teatrem z Państwem wszystkimi poza Warszawą.

Jak często występujecie poza swoją sceną?

       Akurat wrzesień tego roku obfituje w wyjazdy, zainaugurowaliśmy sezon koncertową wersją Strasznego dworu w Zatoniu pod Zieloną Górą, zdążyliśmy już być w Tarnobrzegu w Zamku Tarnowskich z koncertem pieśni, byliśmy w Krasiczynie z Rossinim, teraz jesteśmy w Sanoku, za chwilę jedziemy do Kamionki pod Lubartów z Mesjaszem” później jeszcze na festiwal do Bydgoszczy – mamy co robić.

Najczęściej występujecie jednak w Warszawie.

       Oczywiście, aktualnie trwa nasz III Festiwal Barokowy Polskiej Opery Królewskiej, poświęcony w tym roku twórczości muzyce Georga Friedricha Haendla. Prosto z Sanoka jedziemy na próbę do Warszawy i gramy Rinalda, a kończymy Festiwal Barokowy Rodelindą z Olgą Pasiecznik i jej jubileuszem (w tym roku świętujemy 30-lecie Artystki na polskiej scenie operowej).
Dzisiejszego wieczoru pani Olga śpiewa partie Almireny w Rinaldzie, Rodelinda, to jej partia tytułowa, a jeszcze podczas tegorocznego Festiwalu Barokowego śpiewała w Imeneo.

Od początku związani są z Polską Operą Królewską śpiewacy, którzy urodzili się w Sanoku.

      Mowa o Robercie i Wojtku Gierlachach. W tym roku panowie nie przyjechali, natomiast jest z nami Iwona Lubowicz, która też pochodzi z Podkarpacia i kreuje jedna z ról w dzisiejszym spektaklu.

Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że spotkamy się w Sanoku najpóźniej za rok.

      Zawsze z ogromną radością i przyjemnością.

Didur 2023 Rinaldo Marta Boberska w roli Armidy                                                                                       Marta Boberska w roli Armidy, fot. SDK

W trakcie spektaklu opery Rinaldo Georga Friedricha Haëndla (w przerwie przed III aktem) rozmawiałam z reżyserem panem Jarosławem Kilianem .

Chyba niełatwo było przenieść Rinalda na scenę Sanockiego Domu Kultury.

       To było bardzo duże wyzwanie, ale kompromis jest minimalny. Najtrudniejsze było przeniesienie scenograficzne, ale obyło się redukcją niewielu elementów. Światła są prawie jeden do jeden przeniesione, także widzowie festiwalu nic nie stracą z oryginalnej wersji, którą gramy Teatrze Stanisławowskim w Starej Oranżerii na terenie Łazienek Królewskich.

Podziwiam Pana pomysły – w jak prosty sposób przedstawić lekki wietrzyk, czy morskie fale, podróż…

      To prawda, że to są dosyć proste pomysły, natomiast to wszystko wypływa z tej genialnej muzyki, właściwie nieludzka ręka pisanej, bo chyba z inspiracji jakieś siły wyższej taka piękna muzyka powstaje. To wszystko jest zapisane w partyturze.

Ta muzyka jest fascynująca, chociaż niełatwa dla wykonawców. Są bardzo długie arie i sceny, pełne ozdobników. To jest wielki wyzwanie dla wykonawców.

       To prawda. W barokowej operze w ariach są powtórzenia, czyli od początku (da capo) się powtarza dla wirtuozowskiego efektu, ale przy tak znakomitych wykonawcach jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik czy Marta Boberska, to jest esencja tego, czym jest opera barokowa, to są najgłębsze, najprawdziwsze emocje.

Przyjechał Pan do Sanoka, aby zobaczyć spektakl Rinalda na scenie Sanockiego Domu Kultury.

       Chciałem przede wszystkim zadbać o to, żeby publiczność w Sanoku zobaczyła wersję europejskiej klasy i bez kompromisów.
Uważam, że to jest bardzo ważna misja tego festiwalu i Polskiej Opery Królewskiej, żeby pokazywać w całej Polsce i nie tylko te doskonałe opery.
Cieszę się, że mogłem być razem z sanocką publicznością Festiwalu im. Adama Didura. Widzę jak ludzie oglądają i słuchają, jak reagują, jak to pięknie czytają.

Myślę, że w przyszłym roku Polska Opera Kameralna przyjedzie do Sanoka z równie pięknym spektaklem.

       Mamy taką nadzieję. Festiwalowi życzymy, żeby trwał i znalazł, co jest bardzo ważne, dobrych i hojnych darczyńców, którzy go będą wspierać.

Opera Rinaldo skomponowana została w 1711 roku i była to pierwsza włoska opera napisana specjalnie dla Londynu. Giacomo Rossi – autor libretta nawiązał do eposu rycerskiego Torquata Tassa Jerozolima Wyzwolona. Akcja toczy się w czasach Pierwszej Krucjaty (1099r.).
Premiera opery odbyła się w Londynie w Queen’s Theatre na Haymarket. Szybko zdobyła wielką popularność wśród publiczności. Opera Rinaldo uważana jest za jedną z najlepszych oper Haendla.

27 września 2023 roku wykonawcami spektaklu w Sanoku byli:
Goffredo, wódz krzyżowców – Jan Jakub Monowid
Almirena, jego córka, narzeczona Rinalda – Olga Pasiecznik
Rinaldo, rycerz chrześcijański – Anna Radziejewska
Eustazio, brat Goffreda – Jakub Foltak
Argante, Saracen, król Jerozolimy – Paweł Michalczuk
Armida, czarownica, królowa Damaszku – Marta Boberska
Mag chrześcijański, Pustelnik – Sławomir Jurczak
Niewiasta z morza – Iwona Lubowicz
Syreny – Julita Mirosławska, Justyna Reczeniedi,
Herold – Sławomir Jurczak,
Furie – tancerze – Sławomir Greś, Joanna Lichorowicz-Greś, Karol Urbański
Prowadzenie – Michał Piotrowski
Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej Capella Regia Polona

Wszyscy wykonawcy spisali się na medal, ale uważam, że należy w sposób szczególny wyróżnić: Olgę Pasiecznik w roli Almireny, Annę Radziejewską śpiewającą partie Rinalda oraz Martę Boberską w roli Armidy. Z zapartym tchem słuchałam w II akcie Olgi Paiecznik w arii Lascia ch'io pianga i nieco później Marty Boberskiej w arii Ah, crudel il pianto mio.
Zachwycały cudowne głosy i wspaniała gra aktorska. Nic też dziwnego, że na zakończenie publiczność zgotowała wykonawcom długą, gorącą owację na stojąco.

Zofia Stopińska

Didur 2023 Rinaldo Soliści i dyrygent 800                                          Soliści i prowadzacy spektakl Michał Piotrowski żegnaja się z sanocką publicznością, fot . SDK

Charles Richard-Hamelin - mistrzowski recital w Krośnie

       Jestem szczęśliwa, że wybrałam się 12 września do Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, gdzie wystąpił z recitalem Charles Richard-Hamelin – kanadyjski pianista, laureat II nagrody w XVII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie (2015 r.) oraz nagrody Krystiana Zimermana za najlepsze wykonanie sonaty.

      Charles Richard-Hamelin odwiedził Krosno po raz drugi – poprzedni koncert odbył się 6 marca 2016 roku. Wykonał wtedy następujące utwory Fryderyka Chopina: Nokturn H-dur op. 62 nr 1, Ballada As-dur op. 47, Polonez-Fantazja As-dur op. 61, Introdukcja i Rondo op. 16 , 4 mazurki op. 33 i Sonatę h-moll op. 58.

      Tym razem artysta przywitał się z publicznością Rondem a-moll KV 511 Wolfganga Amadeusa Mozarta. Od pierwszego do ostatniego taktu czarował pięknymi, zwiewnymi dźwiękami oddając żartobliwy i zarazem lekko melancholijny charakter jednego z najwybitniejszych dzieł fortepianowych Mozarta.

Charles Richard Hamelin RCKP fot Paweł Fiejdasz                                      Charles Richard-Hamelin na estradzie sali Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, fot. Paweł Fiejdasz / RCKP

       Później zachwycaliśmy się urodą muzyki Johannesa Brahmsa. Charles Richard-Hamelin wykonał 6 Klavierstücke op. 118 Johanesa Brahmsa - jedno z najtrudniejszych interpretacyjnie fortepianowych dzieł tego twórcy. Przewijający się przez niemal wszystkie ogniwa cyklu nastrój smutku, zamyślenia i melancholii skłaniał do refleksji zarówno wykonawcę, jak i słuchacza. Artysta wzruszał i poruszał swoją interpretacją.
Warto wspomnieć, że ten cykl został ukończony w 1893 roku i opublikowany z dedykacją dla Klary Schumann i było to przedostatnie opublikowane dzieło Brahmsa oraz jego przedostatni utwór na fortepian solo.
       Po wykonaniu 6 Klavierstűcke op. 118 Johannesa Brahmsa, Charles Richard-Hamelin opuścił estradę, ale po kilkudziesięciu sekundach powrócił i już do końca wieczoru królowała muzyka Fryderyka Chopina.
       Tę część wieczoru rozpoczęły pieśni nocy, bo tak nazywane są nokturny Fryderyka Chopina, a usłyszeliśmy dwie wyjątkowe perełki op. 27 – Nokturn cis-moll i Des-dur w niezwykle ujmującej osobistej kreacji. Ale mnie tego wieczoru najbardziej zachwyciła Sonata b-moll op.35, a zwłaszcza Marsz żałobny.
Tak zakończyła się planowana część koncertu. Charles Richard-Hamelin jest nie tylko rewelacyjnym pianistą, ale także mistrzem w budowaniu nastroju poprzez komponowanie programu.
Jego niezwykle osobiste kreacje uświadamiają jak dużo jest muzyki, zawartej pomiędzy nutami.

Charles Richard Hamelin RCKP Krosno 12.09.2023 foto Paweł Fiejdasz 13                                       Charles Richard-Hamelin w sali Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, fot. Paweł Fiejdasz / RCKP

       Nic dziwnego, że po każdym utworze rozbrzmiewały gorące oklaski, nie obeszło się bez bisów, a na zakończenie publiczność swój entuzjazm okazała powstaniem z miejsc.
Cieszy także fakt, że na koncert bardzo licznie przyszli ludzie młodzi. Mam nadzieję, że ten fakt zachęci Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie do organizacji kolejnych koncertów muzyki klasycznej.

Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS