Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – prof. Urszula Marciniec-Mazur
Utworzona w 1953 roku Średnia Szkoła Muzyczna w Rzeszowie, z czasem stała się zespołem szkół muzycznych, a aktualnie jest to Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą.
Oto jak wspomina lata spędzone w tej szkole prof. dr hab. Urszula Marciniec-Mazur, znakomita wiolonczelistka i pedagog. Od lat związana jest z Akademią Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Jest jurorem międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów muzycznych oraz prowadzi kursy mistrzowskie i warsztaty metodyczne w zakresie gry na wiolonczeli i kameralistyki zarówno w kraju jak i za granicą. Prowadzi także działalność artystyczną, a głównym nurtem jest kameralistyka.
Prof. Urszula Marciniec-Mazur: Jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.
Urszula Marciniec, uczennica ZSM nr 1 podczas koncertu.
Czas spędzony w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie to dla mnie lata zawierania nowych znajomości i przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj, intensywny rozwój jako wiolonczelistki, pierwsze znaczące sukcesy ale również porażki pozwalające nie popaść w samouwielbienie.
Jeśli Państwo pozwolicie przywołam swoje wspomnienia– impresje, wrażenia, takie drobiazgi, które świadczą o tym, że szkoła była dla mnie miejscem przyjaznym i czułam się tam bardzo dobrze. Z perspektywy czasu nie pamięta się spraw istotnych dla kształcenia się, bo atmosferę w szkole budowały z pozoru nieistotne rzeczy.
Zdjęcie klasy przed budynkiem ZSM nr 1 na tle mozaiki autorstwa Zbigniewa Brodowskiego, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur
Nasza wspaniała wychowawczyni, matematyczka Pani Marta Kraus, z wielką cierpliwością i wyrozumiałością znosiła nastoletnie wybryki adeptów na artystów. Myślę, że dzisiaj już można się przyznać do pierwszych wagarów spędzanych w ciepłe dni z kolegami na skwerku za filharmonią, do urywania się z lekcji żeby pójść na próbę filharmonicznej orkiestry i zobaczyć jak pracują zaproszeni dyrygenci i soliści. Pamiętam, że nasza wychowawczyni zawsze miała piękną fryzurę, bo raz na jakiś czas jeździła do znanego fryzjera do Warszawy! dla mnie i koleżanek było to powiewem „wielkiego świata” i zawsze komplementowałyśmy jej wygląd.
Pani Jolanta Niżyńska uczyła nas fizyki i tańczyła w zespole folklorystycznym, miała zawsze piękną figurę, której jej zazdrościłyśmy. Niestety nie mam talentu do przedmiotów ścisłych, więc jestem wdzięczna, że obie panie rozumiały, że uczą młodzież artystyczną i na moje szczęście doceniały to, że ładnie grałam na wiolonczeli, patrzyły na moje kartkówki i sprawdziany z dużą życzliwością. Pewnego razu bardziej matematycznie utalentowana koleżanka, chcąc mi pomóc w sprawdzianie, podsunęła na kartce jakiś wykres, który przerysowałam „ do góry nogami” - pani Kraus bez mrugnięcia okiem sprawdzając wynik obróciła kartkę tak aby móc zaliczyć mi pozytywnie zadanie.
Zawsze kochałam czytać książki, więc moim ulubionym przedmiotem był język polski prowadzony przez panią Natalię Kanię, nauczycielkę wspaniałą i wymagającą, która zwracała szczególną uwagę na poprawność i piękno języka oraz umiejętność płynnej wypowiedzi. Do dzisiaj korzystam z rad i wskazówek Pani Profesor kiedy mam zabrać publicznie głos.
Z naszą Panią z portierni przed budynkiem Filharmonii Podkarpackiej, fot ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur
Nie sposób nie wspomnieć przynajmniej niektórych moich nauczycieli przedmiotów muzycznych. Pani Urszula Biskupska, ucząca kształcenia słuchu, była postrachem nas wszystkich, wymagająca, energiczna, narzucała zawsze duże tempo pracy na zajęciach. Patrząc na jej metody dydaktyczne z dzisiejszej perspektywy, mogę stwierdzić, że wyprzedziła metodologię prowadzenia swojego przedmiotu o co najmniej 2-3 dekady. Potrafiła wydobyć z nas umiejętności, które nam wydawały się nieosiągalne. Nigdy już w mojej późniejszej edukacji nie spotkałam tak skutecznego nauczyciela kształcenia słuchu.
Najważniejszą „moją panią od wiolonczeli” była pani Maria Kukla, poświęciła mi mnóstwo czasu i serca, ufałam jej bezgranicznie, zawsze uśmiechnięta i cierpliwa. Jej wiara we mnie sprawiała, że nigdy nie przychodziłam na lekcje nieprzygotowana i zawsze chciałam grać więcej niż przewidywał program. To był czas kiedy ugruntowała się moja miłość do wiolonczeli i wiedziałam już co chcę w przyszłości robić, wiem też że moja Pani Profesor była ze mnie dumna - to dodaje skrzydeł na całe życie!
Przez całe swoje życie zawodowe podkreślam i jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.
Z okazji pięknego jubileuszu, życzę mojej szkole wielu utalentowanych uczniów, którzy rozsławią jej imię.
Prof. Urszula Marciniec-Mazur
Z koleżankami i kolegami z klasy podczas wagarów na skwerku przed Filharmonią, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marcicniec-Mazur