wywiady

Po III Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej w Rzeszowie

Pracowaliśmy z wielką przyjemnością

      III Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej zakończył się 9 lipca, ale jeszcze długo towarzyszyć będą emocje wszystkim, którzy towarzyszyli temu wydarzeniu. Znakomite wykonania świetnych, mało znanych utworów zachowamy w pamięci jeszcze długo.
       Proponuję Państwu kolejne spotkanie zarejestrowane w czasie trwania konkursu. O rozmowę poprosiłam prof. Huberta Rutkowskiego, pianistę, solistę i kameralistę, który był jurorem w kategorii Pianiści.
Hubert Rutkowski w 2007 roku wygrał Międzynarodowy Konkurs Chopinowski w Hanowerze. Otrzymał również wyróżnienie „Medalla per Unanimitat” na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym Marii Canals w Barcelonie (2006). W 2013 roku został odznaczony prestiżową nagrodą Berenberg-Kulturpreis w Hamburgu. Dokonał światowej premiery koncertowej odkrytego fortepianu Chopina marki Pleyel (nr 13214) na urodziny  Fryderyka Chopina, w dniu 1 marca 2021 roku.
       Jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Anny Jastrzębskiej-Quinn. W latach 2005-2010 odbył studia podyplomowe w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu w klasie prof. Jewgenija Koroliova. U podstaw rozwoju jego profilu artystycznego leżą tradycje pianistyczne Fryderyka Chopina, Teodora Leszetyckiego i ich spadkobierców, takich jak np. Karol Mikuli, Moritz Rosenthal, Raul Koczalski czy Artur Schnabel.

Zgodzi się Pan z moją oceną, że nie jest to łatwy konkurs.
           - Oczywiście, że nie jest to łatwy konkurs, bo łączy różne aspekty. Uczestnicy mają do wyboru dużo utworów nieznanej muzyki polskiej i sami muszą decydować jak skomponować ciekawy, logiczny, organiczny program. To jest pierwsza wielka trudność. Bardzo ważne jest też dobre wykonanie tych różnych kompozycji. To jest w sumie bardzo ciekawe.

Jurorzy z pewnością nie znają wszystkich wykonywanych utworów.
           - Wiele wykonywanych utworów znamy, ale mamy także do dyspozycji nuty, partytury i sięgamy po nie.

Jak ocenia Pan poziom tegorocznej edycji?
           - Poziom jest w pełni satysfakcjonujący. Słuchamy niezwykle ciekawych interpretacji na bardzo wysokim poziomie artystycznym i pianistycznym. Jest z czego wybierać.

Wszyscy uczestnicy w kategorii Pianiści zaprezentowali bardzo szeroki wachlarz swoich umiejętności.
           - Bardzo różnorodne były wykonywane programy. Część z uczestników zdecydowała się na wykonanie dużej sonaty i ballady albo miniatur, ale były też osoby, które prezentowały w drugim etapie cykl miniatur. Dowolność wyboru była bardzo duża.

Może Pan potwierdzić, że konkurs został dobrze przygotowany.
           - Oczywiście. Występy konkursowe odbywały się we wspaniałej sali Filharmonii Podkarpackiej, w której znajduje się bardzo dobry fortepian. Organizacja konkursu jest na najwyższym poziomie, od początku jest bardzo dobra atmosfera i pracowaliśmy z wielką przyjemnością.

Rozmawiamy podczas trzeciej edycji Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej, jak Pan sądzi, ile czasu potrzeba, aby te przepiękne i nieznane utwory polskich kompozytorów wykonywane były podczas koncertów w Polsce i na świecie?
           - Narodowy Instytut Muzyki i Tańca czeka długofalowa praca polegająca na przekonywaniu młodych pianistów i kameralistów do grania tych utworów, i myślę, że stopniowo część z nich ma szanse wejść na estrady koncertowe.

Od kilkunastu lat jest Pan profesorem w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu, prowadzi Pan tam klasę fortepianu, także w tym mieście jest Pan dyrektorem artystycznym Chopin Festival oraz inicjatorem i dyrektorem Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego Teodora Leszetyckiego w Hochschule für Musik und Theater. Wiem, że planuje Pan przyjazd na Podkarpacie jesienią aby przewodniczyć jury I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego.
           - To prawda. Pani Jolanta Filar-Choińska zainicjowała Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im Teodora Leszetyckiego w Łańcucie. To jest właściwe miejsce dla takiego konkursu, ponieważ w łańcuckim zamku urodził się w 1830 roku Teodor Leszetycki. To bardzo ważny akcent na mapie pianistycznej Polski, bowiem będzie to pierwszy konkurs pianistyczny imienia Teodora Leszetyckiego w Polsce. Cieszę się, że wreszcie w naszym kraju będzie upamiętniona ta wybitna osobowość dla polskiej pianistyki.
Chcę wspomnieć, że w 2010 roku z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej wykonałem w Rzeszowie Koncert fortepianowy Teodora Leszetyckiego. Koncert został nagrany i ukazał się na płycie. Mam bardzo dobre wspomnienia z tego wydarzenia. Cieszę się, że znowu powrócę w te strony.

Czy udaje się Panu harmonijnie łączyć działalność pedagogiczną i organizatorską z częstymi występami w różnych salach koncertowych na świecie?
           - Tak, cały czas gram koncerty oraz prowadzę działalność organizacyjną i pedagogiczną. Nie jest łatwo wszystko pogodzić, ale staram się.

Musimy kończyć rozmowę, bo musi Pan dołączyć do grona pozostałych jurorów III Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej.
            - Dziękuję za rozmowę i będzie mi bardzo miło spotkać panią w listopadzie podczas I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie.

Zofia Stopińska

Dopisali artyści i publiczność

         Melomani jeszcze długo wspominać będą 62. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, który zakończył się 4 czerwca koncertem z udziałem podbijającego serca publiczności na całym świecie Artura Rucińskiego. Kilkanaście dni później w Filharmonii Podkarpackiej odbył się koncert zamykający sezon artystyczny 2022/2023. Solistką była znakomita pianistka Beata Bilińska, a Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej dyrygował Paweł Przytocki.
Rozpoczyna się czas urlopów i pora na podsumowanie wydarzeń organizowanych w kończącym się sezonie przez Filharmonię Podkarpacką. Moim gościem jest prof. Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

Miniony sezon i trwający przez cały maj 62. Muzyczny Festiwal w Łańcucie był bardzo udany.
         - Chcę podkreślić, że był to pierwszy sezon po okresie pandemii zorganizowany tak, jakbyśmy sobie wszyscy życzyli. W tym sezonie odbyło się więcej niż w poprzednich koncertów, więcej artystów wystąpiło w sali koncertowej i kameralnej oraz większa była liczba publiczności. Wcześniej nie było to możliwe z powodu ograniczeń związanych z pandemią Covid-19.
Bardzo się cieszę, że dopisali artyści i publiczność. Serdecznie za to dziękuję.
Staraliśmy się, aby program był różnorodny, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie – ulubionego wykonawcę czy gatunek muzyki.
Nie był to tani sezon, ale dzięki dotacjom otrzymanym z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego oraz dzięki mecenasom Filharmonii i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie udało się wszystko zrealizować zgodnie z wcześniejszymi planami.
Koncerty symfoniczne, koncerty kameralne, koncerty, które zorganizowaliśmy pod nazwą „Koncerty familijne”, a także występy w ramach projektu „Przestrzeń otwarta dla muzyki” i w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, tworzą imponującą całość - było ich w sumie ponad sto, a słuchało nas prawie 100 tys. odbiorców.

Filharmonia Podkarpacka stara się również przybliżać muzykę klasyczną dzieciom i młodzieży.
         - Bardzo ważnym torem działalności Filharmonii jest edukacja muzyczna, realizowana w szkołach i przedszkolach województwa podkarpackiego. Od października do maja codziennie rano wyjeżdża bus z grupą muzyków oraz prelegentką i w szkołach całego naszego województwa realizowane są audycje umuzykalniające.
Muszę powiedzieć, że zapotrzebowanie na tego typu działalność Filharmonii jest ogromne. Więcej tych audycji nie możemy zrealizować. Trzeba by było kupić drugi bus, stworzyć drugą grupę artystów i pozyskać na to środki. Uważam, że warto, bo jest to bardzo potrzebne.

Tegoroczna edycja Muzycznego Festiwalu w Łańcucie realizowana była trochę inaczej.
         - Po raz pierwszy od kilku lat mogło odbyć się tak dużo koncertów, bo odbyło się aż 13 festiwalowych wieczorów. Zostały zaproszone duże zespoły wykonawców, gościliśmy laureatkę I nagrody 16. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, Polską Operę Królewską, a Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła m.in. pod dyrekcją Noama Zura i Davida Giméneza, występ Tanity Tikaram, reprezentującej gatunek zaliczany do klasyki muzyki rozrywkowej, był także gorąco przez publiczność przyjęty.

Sezon artystyczny 2022/2023 został także oficjalnie zamknięty znakomitym koncertem z utworami Artura Malawskiego, Krzysztofa Pendereckiego i Maurice Ravela.
          - 16 czerwca oficjalnie zakończyliśmy sezon artystyczny, ale w rozumieniu regularnych koncertów symfonicznych, które zazwyczaj odbywają się w piątkowe wieczory, natomiast Filharmonia nie zaprzestała swojej działalności, bo już 24 czerwca odbędzie się niezwykły wieczór złożony z trzech koncertów, zatytułowany „Noc z Filharmonią”.O 17.00 rozpocznie się koncert w wykonaniu skrzypka i dyrygenta Piotra Pławnera oraz Śląskiej Orkiestry Kameralnej. Program wypełnią utwory Henryka Wieniawskiego w jazzowej odsłonie.
O 19.30 zaplanowany został koncert Konstantego Andrzeja Kulki (którego przedstawiać nie trzeba) z towarzyszeniem Capelli Gedanensis. Konstanty Andrzej Kulka wystąpi także z córką Gabą Kulką, która reprezentuje nurt poezji śpiewanej i muzyki refleksyjnej. O 22.00 „Swing & Love” – projekt Pawła Steczka, odpowiadający nocy świętojańskiej, kiedy szukamy kwiatu paproci. To koncert na początek lata i wakacji.

W pierwszej dekadzie lipca także czeka Was dużo pracy.
          - Od 2 do 9 lipca w Filharmonii Podkarpackiej odbędzie się III Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej. Organizatorem przedsięwzięcia jest Narodowy Instytut Muzyki i Tańca w Warszawie, a Filharmonia Podkarpacka jest współorganizatorem.
W konkursie weźmie udział ponad 100 uczestników, którzy przybędą z dziesięciu krajów, a oceniać ich będzie międzynarodowe jury (dwa składy), w dwóch kategoriach: pianiści i zespoły kameralne.
Koncert laureatów odbędzie się 9 lipca (niedziela), natomiast wcześniej – w piątek i sobotę zaplanowane są koncerty finałowe pianistów z towarzyszeniem orkiestry.

Przed Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej wielkie wyzwanie – przygotowanie co najmniej kilku koncertów fortepianowych.
          - Dokładnie osiem. Zwykle w całym sezonie wykonywane są trzy albo cztery koncerty fortepianowe. Mamy osiem koncertów do przygotowania, które będą wykonywane przez uczestników konkursu w etapie finałowym. Każdy z uczestników zgłaszając swój udział w konkursie, podaje repertuar w każdym z etapów. Spośród jedenastu koncertów fortepianowych, przygotowanych przez organizatorów, wybrano aż osiem i wszystkie musimy mieć w repertuarze. Są to oczywiście koncerty kompozytorów polskich, bowiem podczas tego konkursu wykonywana jest wyłącznie muzyka polska.
Z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej już rozpoczęło pracę dwóch wybitnych dyrygentów - Łukasz Borowicz i Paweł Przytocki. Trudno przewidzieć, które z tych koncertów znajdą się w finale, ale próby trwają już od miesiąca.

Po zakończeniu konkursu będzie już chyba czas na odpoczynek.
          - Orkiestra może myśleć o odpoczynku, ale pracownicy Filharmonii jeszcze nie, bo to wydarzenie trzeba będzie jeszcze podsumować, rozliczyć.
Jeszcze w lipcu Filharmonia jest partnerem „Carpatia Festival”, który będzie się odbywał w Filharmonii. Mamy także w lipcu jeden koncert w ramach projektu „Przestrzeń otwarta dla muzyki”, a już 5 i 6 sierpnia zaplanowane są kolejne dwa koncerty w ramach tego projektu. Nie będzie potrzebny cały skład orkiestry i muzycy będą pracować wymiennie.
Dużo się będzie działo podczas tegorocznego lata.

Nowy sezon rozpoczynacie już we wrześniu.
          - Pierwszy koncert po okresie urlopowym odbędzie się w Filharmonii 9 września, a kolejny już 14 września.
Cały sezon 2023/2024 jest już zaplanowany, a rozpoczniemy go koncertem symfonicznym 22 września. Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej poprowadzi nasz pierwszy dyrygent David Giménez.
Kolejny koncert odbędzie się 29 września i w piątkowe wieczory spotykać się będziemy aż do końca czerwca – ostatni koncert zaplanowaliśmy na 28 czerwca przyszłego roku.
Już dzisiaj serdecznie Państwa zapraszamy do Filharmonii Podkarpackiej.

Zofia Stopińska

Filharmonia Podkarpacka 3 800                                   Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Na muzycznej mapie jesteśmy rozpoznawalni

         Minęło 35 lat działalności Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Z tej okazji 6 czerwca w sali koncertowej Instytutu Muzyki odbył się uroczysty koncert jubileuszowy. Część pierwsza poświęcona była historii i działalności tego zasłużonego dla całego regionu Instytutu. Były listy gratulacyjne, ciepłe słowa i podziękowania dla osób szczególnie dla Instytutu zasłużonych. Zakończył uroczystość koncert w wykonaniu pedagogów i studentów. O jubileuszu i działalności Instytutu Muzyki rozmawiam z dr. hab. Mirosławem Dymonem, prof. UR.

Koncert w wykonaniu pedagogów oraz studentów był niezwykle interesujący i różnorodny.
          – Myślę, że to była dobra wizytówka Instytutu Muzyki. Ramy stanowiły formy wokalno-instrumentalne, były także utwory solowe i duety. Warto podkreślić, że zakończył koncert Psalm 150, specjalnie na tę uroczystość napisany przez naszego pracownika dr. Dominika Lasotę. Utwór skomponowany został na chór, kwintet akordeonowy, gitarę, fortepian i organy. Reakcja publiczności była najlepszym dowodem na to, że kompozycja oraz wykonanie się udały i mamy nadzieję, że wkrótce nagramy ten utwór w warunkach studyjnych.

Proszę krótko przybliżyć 35-letnią historię Instytutu Muzyki.
          – W 1985 roku zrodziła się myśl, żeby w Rzeszowie powstała Katedra Wychowania Muzycznego w ramach Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Na ten cel został przeznaczony, znajdujący się tuż obok filharmonii przepiękny XVII-wieczny Letni Pałac Lubomirskich. Udało się wypełnić pałacowe wnętrza muzyką. Trzeba podkreślić, że na Podkarpaciu działają szkoły muzyczne na bardzo wysokim poziomie i kiedy ich absolwenci mogli w Rzeszowie kontynuować dalszy rozwój muzyczny, chętnych nie brakowało.
Na starcie i w pierwszych latach działalności brakowało odpowiedniej kadry pedagogicznej i wspierali nas profesorowie Akademii Muzycznej w Krakowie.
Z czasem zwiększała się ilość pedagogów - aktualnie w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego 52 osoby pracują na etatach i prawie drugie tyle zatrudnionych jest na godzinach zleconych.

W czasie 35 lat kierowało instytutem kilku dyrektorów.
          – Pierwszym kierownikiem katedry był pianista i kompozytor, ówczesny prorektor Akademii Muzycznej w Krakowie prof. dr hab. Janusz Zathey (1985– 1988 i 1990–1997), później kierowali katedrą doc. Krzysztof Milczanowski (1988–1989) i prof. dr hab. Maria Kochaj (1989–1990), a w latach 1997–1999 prof. dr hab. Leszek Mazepa. Od 2000 roku objęła kierownictwo prof. dr hab. Marta Wierzbieniec. Wkrótce Katedra Wychowania Muzycznego została przekształcona w Instytut Muzyki, a w 2005 roku pozyskano nową bazę dydaktyczną – budynek dawnego Domu Kultury WSK przy ul. Dąbrowskiego 83, który został zakupiony przez Uniwersytet Rzeszowski i po gruntownym remoncie na początku grudnia 2006 oddano go do dyspozycji Instytutu. Dzięki temu można było rozwinąć skrzydła, mogły powstawać nowe kierunki. W obecnej siedzibie mamy do dyspozycji ponad 2000 tys. metrów kwadratowych (w Pałacyku Lubomirskich było połowę mniej), salę koncertową, sale dydaktyczne, sale ćwiczeniowe i bibliotekę. W latach 2010–2018 dyrektorem Instytutu Muzyki był prof. dr hab. Paweł Paluch, który wcześniej był prodziekanem Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego oraz wicedyrektorem Instytutu Muzyki. Od 2019 roku ja sprawuję tę funkcję. Wcześniej także byłem zastępcą dyrektora Instytutu Muzyki, byłem prodziekanem Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego, dziekanem Wydziału Muzyki, a po przekształceniach jestem dyrektorem Instytutu Muzyki.

Instytut Muzyki Jubileusz Mirosław Dymon i rektorzy Sylwester Czopek oraz Aleksander BobkoKoncert Jubileuszowy - prof. dr hab. Sylwester Czopek - rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. dr hab. Aleksander Bobko - rektor w latach 2012-2015 i dr hab. Mirosław Dymon, prof. UR - dyrektor Instytutu Muzyki  UR, fot. Instytut Muzyki UR

Młodzi ludzie zainteresowani kształceniem muzycznym mogą otrzymać pełne wykształcenie muzyczne.
           – Instytut Muzyki należał do struktur Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UR, ale w 2014 roku powstał Wydział Muzyki, zyskaliśmy prawo do samodzielnego kształtowania. Powstały nowe kierunki, mogliśmy rozwijać działalność dydaktyczną i naukowo-artystyczną. Kierunek wychowania muzycznego przekształcił się w edukację artystyczną w zakresie sztuki muzycznej i powstały dwa kierunki: instrumentalistyka (studia licencjackie) oraz jazz i muzyka rozrywkowa (studia licencjackie), a w 2020 roku zyskaliśmy prawo do studiów drugiego stopnia na kierunku jazz i muzyka rozrywkowa.
Mogliśmy się także starać o możliwość nadawania stopnia doktora sztuki w dziedzinie sztuki muzyczne i został on zaakceptowany przez Centralna Komisję ds. Stopni i Tytułów w dniu 28 września 2020 roku.
           Było to możliwe dzięki intensywnemu rozwojowi kadry dydaktycznej, którą tworzą znakomicie wykształceni, pełni pasji pedagodzy. Pracuje u nas ponad 10 profesorów belwederskich, mamy 23 samodzielnych pracowników naukowych, tyle samo z tytułem doktora i kilku asystentów z tytułem magistra.
Wybitni pedagodzy i muzycy kierują działającymi w naszej strukturze zakładami: dr hab. Krzysztof Kostrzewa, prof. UR jest kierownikiem Zakładu Przedmiotów Teoretycznych,
kierownikiem Zakładu Chóralistyki i Muzyki Religijnej jest prof. dr hab. Marta Wierzbieniec, Zakładem Instrumentalistyki kieruje dr hab. Leszek Suszycki, prof. UR, kierownikiem Zakładu Gry Fortepianowej jest prof. dr hab. Janusz Skowron, Zakładem Metodyki Nauczania Muzyki kieruje dr hab.. Wiesław Grzegorski, prof. UR, a Zakładem Muzyki Rozrywkowej dr hab. Bartosz Ziółek, prof. UR.

 Rzeszowianie przychodzą do Instytutu Muzyki przede wszystkim na koncerty.
           – Instytut Muzyki pod auspicjami Uniwersytetu Rzeszowskiego ma możliwości powiększenia oferty związanej z pracami naukowymi – możemy się poszczycić wydawnictwami związanymi z problemami powszechnej i artystycznej edukacji muzycznej dotyczącymi psychologii, pedagogiki, estetyki.
Niedawno ukazał się już 17. tom serii wydawniczej Uniwersytetu Rzeszowskiego Musica Galiciana. Członkowie zespołu badawczego uczestniczyli w konferencjach krajowych i zagranicznych, wyjeżdżali na staże naukowe, a swoją wiedzę wykorzystują w działalności artystycznej, naukowej i w dydaktyce.
           Ma pani rację, że głównie jesteśmy znani z działalności artystycznej. Jeszcze w Letnim Pałacu Lubomirskich zainicjowane zostały koncerty „Zawsze piętnastego, zawsze o siedemnastej”, które nadal kontynuujemy. Przeszkodziły nam jedynie dwa lata pandemii. Wstęp na te koncerty jest wolny. Odbywa się także sporo innych koncertów w czasie roku akademickiego, ponieważ zarówno pedagodzy jak i studenci oraz zaproszeni goście chcą występować w naszej sali.
Bardzo się cieszymy, że publiczność chętnie nas odwiedza i ceni sobie słuchanie muzyki wykonywanej na żywo.

Chcę jeszcze na chwilę powrócić do wydawnictw, sięgnijmy zatem po album wydany na 35-lecie Instytutu Muzyki.
            – Jeszcze przed pandemią planowaliśmy organizację naszego jubileuszu i powstały wszystkie nagrania zamieszczone na dwóch płytach. Staraliśmy się, aby nagrania odzwierciedlały naszą działalność w sferze artystycznej i pozwalały spojrzeć retrospektywnie na 35 lat działalności Instytutu Muzyki.
            Niedawno na Facebooku ktoś nam zadał pytanie – czy dobrze policzyliśmy czas naszej działalności. Doskonale wiemy, że dokładna data minęła prawie dwa lata temu, ale po zakończeniu pandemii mogliśmy przygotować ciekawy jubileuszowy koncert, podczas którego była okazja podziękować naszym pracownikom za ogrom pracy.
Bardzo się cieszę, że te wyrazy uznania otrzymali z rąk rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego prof. dr hab. Sylwestra Czopka i rektora w latach 2012–2015 prof. dr hab. Aleksandra Bobko. Dziękuję również za wspieranie naszych poczynań naukowo-artystycznych prorektorowi Kolegium Nauk Humanistycznych prof. dr hab. Pawłowi Gracie.
            Jestem szczęśliwy, że zainteresowana muzyką podkarpacka młodzież może spełniać swoje marzenia od przedszkola do doktoratu. To jest najcenniejsze, co przez 35 lat udało się uzyskać. Cieszy fakt, że na muzycznej mapie istniejemy i jesteśmy rozpoznawalni.

Zofia STOPIŃSKA

Instytut Muzyki Jubileusz Psalm 150Koncert jubileuszowy - Psalm 150 Dominika Lasoty w wykonaniu Chóru Akademickiego Uniwersytetu Rzeszowskiego, Kwintetu Akordeonowego "Ambitus V", Agnieszki Kamińskiej - gitara, Pawła Węgrzyna - fortepian i Tomasza Zająca - organy, dyryguje Katarzyna Sobas, fot. Instytut Muzyki UR

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mistrz i uczeń – Jarosław Sereda i Maja Banicka

      W cyklu wywiadów „Mistrz i uczeń” odwiedzamy Zespół Szkół Muzycznych w Krośnie. Zapraszam Państwa na spotkanie z panem Jarosławem Seredą, świetnym saksofonistą i pedagogiem oraz jego uczennicą Mają Banicką. 

      O odpowiedź na pierwsze pytanie poproszę zarówno Mistrza jak i Uczennicę. Czy pochodzi Pan z rodziny o tradycjach muzycznych, czy takie tradycje są w rodzinie Mai?

      Jarosław Sereda: Mogę powiedzieć, że tak. Mój tato grał w orkiestrze dętej, ale rozpoczął tę przygodę, kiedy już przeszedł na emeryturę. Bardzo się w tę działalność zaangażował i do końca swoich dni był wielkim społecznikiem, spełniając się jako prezes i muzyk. Myślę, że od młodości kochał muzykę, ale dopiero na emeryturze zaczął nią żyć.  … Mama nie przeszkadzała nam w naszych pasjach. Natomiast młodszy brat ukończył PSM I stopnia w klasie klarnetu.

      Maja Banicka: Nie wywodzę się z klanu muzyków :) Być może jakieś ukryte lub nierozwinięte talenty są w mojej rodzinie, ale muzyki raczej nie wyssałam z mlekiem matki.


       Czy saksofon, a raczej saksofony, na których Pan gra tak, że nie tylko z zachwytem słucha się Pana, ale także miło się patrzy, był od początku wymarzonym instrumentem? Czy rozpoczynał Pan naukę muzyki od innego instrumentu?

      JS: Muszę sięgnąć do okresu z wczesnych lat 80-tych. W tamtym czasie w szkołach muzycznych I stopnia nie uczono gry na saksofonie, dlatego zacząłem się uczyć grać na klarnecie i po czterech latach ukończyłem szkołę I stopnia, ale już w drugim stopniu zacząłem grać na saksofonie. Kontynuowałem studia na tym instrumencie u wspaniałego profesora, pana Mariana Laty, który wprowadził mnie w wielki świat muzyki. Jestem mu bardzo wdzięczny i do dziś utrzymuję z nim kontakt a moja przygoda z muzyką wciąż trwa.
       Kolejną osobą, która wywarła ogromny wpływ na mój rozwój artystyczny i pedagogiczny to prof. Bernard Steuer z Akademii Muzycznej w Katowicach. Był moim niedoścignionym wzorem jako pedagog. Po wielu latach skrzyżowały się nasze drogi i mogę przyznać, że jestem takim Jego „przyszywanym” wychowankiem, z czego jestem niezmiernie dumny. Do dzisiaj prof. Steuer jest moim mistrzem. Nie spotykamy się regularnie, ale, gdy takie nastąpi, potrafimy pół dnia razem pracować. Jego trafne i cenne uwagi i pomysły pozwalają mi wciąż się rozwijać zarówno jako wykonawca jak i pedagog.

       Jest Pan doświadczonym pedagogiem. Myślę, że zaraz po ukończeniu studiów rozpoczął pan uczyć.

       JS: Ukończyłem studia w 1991 roku i w tym samym roku, we wrześniu, rozpocząłem pracę w Zespole Szkół Muzycznych w Krośnie, …i tak jest do dzisiaj.

       Podobne pytania kieruję do Mai. Kto i kiedy stwierdził, że jesteś utalentowana muzyczne i należy ten talent rozwijać?

       MB: Pierwszym „odkrywcą” mojego talentu była moja mama. Mówiła, że od dziecka w moich rękach „wszystko grało”. Zasypiałam tylko przy muzyce, lubiłam śpiewać i tańczyć. To ona zapisała mnie na kurs przygotowawczy do szkoły muzycznej. Pozytywnie przeszłam przesłuchania wstępne do OSM I stopnia w Krośnie, co potwierdziło, że „coś jednak potrafię”.

       Sama zadecydowałaś, że chcesz uczyć się grać na saksofonie?

       MB: Saksofon też „wymyśliła” moja mama. Jako siedmiolatka nie wiedziałam na czym chciałabym grać. Dzieciom zazwyczaj podobają się wszystkie instrumenty. Okazało się, że wybór był trafiony – nie zamieniłabym mojego „żółtego przyjaciela” na nic innego. O kontynuacji nauki w szkole muzycznej II stopnia zadecydowałam już sama. Za zaoszczędzone pieniądze kupiłam wyższej klasy saksofon altowy. Rok później, Pan Jarosław Sereda pozwolił mi zagrać na swoim saksofonie sopranowym i… to była miłość od pierwszego dmuchnięcia :) Nie żal mi było znów rozbić świnkę skarbonkę i kupić własny „sopran”.

       Na jakim etapie edukacji muzycznej jesteś aktualnie.

       MB: Właśnie kończę III klasę OSM II stopnia, z celującą oceną z instrumentu głównego. :)

       Panie Jarosławie. Warto także powiedzieć, że praca nauczyciela instrumentu, nie jest łatwa, ponieważ, każdy uczeń jest inny, z każdym trzeba inaczej pracować.

       JS: Tak jak nie ma dwóch takich samych drzew czy takich samych stroików, tak nie ma dwóch takich samych uczniów. Z każdym trzeba inaczej pracować. Jednego należy częściej chwalić, drugiego mniej, a do trzeciego lepiej użyć bardziej dosadnych słów. Ważne, żeby znaleźć właściwą, najlepiej wspólną drogę i tak go kształtować, żeby się rozwijał. Finalnym efektem naszej pracy jest dyplom szkoły muzycznej II stopnia i najprostsza droga na kierunkowe studia, czyli na saksofon. Wielokrotnie w mojej „karierze pedagogicznej” ta sztuka mi się udała.

       Czy często do Pana klasy trafiają tak utalentowani i jednocześnie pracowici uczniowie jak Maja Banicka?

       JS: Od wielu lat trafiają do mnie uczniowie nie tylko z Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie. Zdarza się, że moi podopieczni mają do Krosna nawet 100 kilometrów. Robię wszystko, żeby wszyscy grali jak najlepiej, zdobywali jak najwięcej doświadczeń i znajdowali swoją artystyczną drogę, bo to jest najważniejsze.
Rozwój młodego adepta sztuki gry na instrumencie to nie tylko gamowe palcówki, setki etiud i ćwiczeń oraz dziesiątki utworów. To również teatr, koncert w filharmonii, wernisaż, wieczór literacki, dobra książka czy film. Także spacer jesiennym, kolorowym parkiem, spojrzenie na architektoniczny element, czy niekończące się rozmowy o muzyce i o wszystkim….
Te elementy zebrane w spójną całość sprawiają, że uczeń rozwija się wszechstronnie i w efekcie lepiej gra, lepiej rozumie muzykę.

       Wiem, że zachęcał Pan swoich uczniów do wykonywania muzyki kameralnej. Czy tak jest nadal?

       JS: Kameralistyka była zawsze moim ulubionym obszarem działań muzycznych. Saksofon najczęściej gra z innym instrumentem. Uczniowie grają zwykle z towarzyszeniem fortepianu, ale równie ważna jest muzyka wykonywana w kameralnych składach. Od początku mojej pracy zawodowej starałem się, żeby moi uczniowie grali muzykę kameralną. Dlatego też od ponad 30-tu lat działa Krośnieński Kwartet Saksofonowy, którego uczniowie odnosili ogromne sukcesy w konkursach ogólnopolskich. Jednakże saksofon w kameralistyce to nie tylko standardowy kwartet. Czynię wszelkie działania, aby młodzi saksofoniści grali z innymi instrumentami - z organami, gitarą, akordeonem, w trio fortepianowym, ze skrzypcami czy fletem. Umiejętność słuchania innego instrumentu, dopasowania dynamiki ze współtowarzyszącym instrumentem zawsze rozwija.
Jakże inaczej saksofon będzie grał z gitarą, która jest delikatnym dynamicznie instrumentem, inaczej z akordeonem, gdy trzeba zwrócić uwagę na jego rozciągliwość, a jeszcze inaczej z organami, gdy do głosu dochodzi ogromna paleta barw i możliwości akustyczne wnętrza.
To wszystko staram się przekazać adeptom w oparciu o własne doświadczenia.

       Maju, czy zamierzasz zostać zawodowym muzykiem?

       MB: Chciałabym z jak najlepszym wynikiem zagrać egzamin dyplomowy kończący szkołę muzyczną II stopnia i kontynuować naukę gry na saksofonie na akademii muzycznej. Której? …na wybór mam jeszcze trzy lata.

       Nawet najbardziej utalentowany muzyk musi ćwiczyć – ciekawa jestem jak długo ćwiczysz i o jakiej porze dnia znajdujesz na to czas.

       MB: Pan Jarosław Sereda często powtarza za Rubinsteinem, że jeśli nie poćwiczymy jeden dzień to tylko my o tym wiemy, jeśli dwa dni – to wiemy o tym my i nasza rodzina, a jeśli trzy dni – to cały świat już o tym wie…, dlatego staram się ćwiczyć codziennie :). Gra na saksofonie sprawia mi przyjemność, więc ćwiczenia na instrumencie nie traktuję jako przykrego obowiązku. W trosce o sąsiadów i mieszkańców mojego osiedla – ćwiczę w szkole, która jest dla mnie drugim domem. Jaka pora dnia? hmmm …czasem to jest nawet niedziela o 22-giej.

       Jesteś laureatką wielu konkursów muzycznych. Opowiedz o tych konkursach – jeśli lista jest bardzo długa, to może tylko wymień pierwszy konkurs i te, które uważasz za najważniejsze.

       MB: Tak, lista konkursów, których jestem laureatką rzeczywiście jest długa :) Pamiętam, że pierwszy raz na najwyższym stopniu podium stanęłam na IV Podkarpackim Konkursie Instrumentów Dętych Drewnianych w Kamieniu, w 2019 roku. To wydarzenie dodało mi skrzydeł :) Do tych najważniejszych osiągnięć niewątpliwie zaliczam konkursy o zasięgu międzynarodowym, m.in. Międzynarodowy Konkurs Saksofonowy CEA – Wrocław 2022 oraz XIV Międzynarodowy Festiwal Saksofonowy w Przeworsku (6-9.12.2022 r.). Na obydwu zajęłam III miejsce. Ważne dla mnie są także konkursy interdyscyplinarne, np. VI Ogólnopolski Konkurs Młodych Indywidualności Muzycznych w Sierpcu w 2022 r.; I Międzynarodowy Konkurs Muzyczny POWER SUNRISE w Skierniewicach (18-19.03.2023 r.), gdzie stanęłam na najwyższych stopniach podium lub Międzynarodowy Konkurs Muzyczny OPUS 2023 V edycja, na którym również zajęłam I miejsce.

       Czego można się nauczyć uczestnicząc w konkursach? – mówiąc inaczej – co dają konkursy?

       MB: Konkursy to nie tylko rywalizacja i próba sprawdzenia swoich umiejętności, ale także dobra lekcja obycia scenicznego i walki z tremą. W minionym roku szkolnym, tylko raz wróciłam z konkursu „z pustymi rękami”, jednak nie traktuję tego jako porażki. Poradziłam sobie z wymagającym repertuarem, konkurowałam z doświadczonymi starszymi kolegami i wiem, że „przegrałam z najlepszymi”. Na konkursach poznaje się też wiele ważnych osobistości ze świata muzyki, m. in. profesorów akademii muzycznych z Polski i świata. Jest to także okazja do spotkania się z rówieśnikami, z których poznałam na warsztatach. Udział w konkursach na pewno mobilizuje do dalszej pracy, do podnoszenia sobie poprzeczki i stawania się jeszcze lepszym.

Sereda i Banicka 3

       Jest Pan także koncertującym muzykiem, współpracuje Pan z innymi instrumentalistami i wokalistami, a to wymaga ciągłego doskonalenia się. Łatwo znaleźć czas na regularne ćwiczenie i prowadzenie klasy saksofonu, przygotowywanie młodych ludzi do konkursów? To wszystko wymaga czasu.

       JS: Mój tydzień ma rzeczywiście siedem dni. Od poniedziałku do piątku skupiam się głównie na pracy pedagogicznej i czasem ciężko jest znaleźć czas na ćwiczenie. Uważam, że do tego trzeba mieć „czystą głowę” i świeży umysł, bo przy ograniczonym czasie trzeba osiągnąć zadowalający efekt.
Wszelkie zaległości nad własnym doskonaleniem nadrabiam w dniach wolnych od zajęć szkolnych – w soboty, niedziele, święta i przede wszystkim w czasie wakacji.
Od kilku lat często występuję z towarzyszeniem akordeonisty – Jakuba Fiołka. Akordeon znakomicie współbrzmi z saksofonami. Instrument ten, przez całe lata nie doceniany, ma niesamowite możliwości dynamiczne, akustyczne, barwowe i precyzję wydobycia dźwięku.

       Wiem, że ma Pan w repertuarze wiele utworów z różnych muzycznych epok i nie stroni Pan od muzyki współczesnej. Bardzo często te nowe utwory budzą zainteresowanie.

       JS: W minionych epokach muzycy wykonywali głównie muzykę powstającą w czasach, w których żyli. Tak było w każdej epoce. Artyści najczęściej wykonywali utwory swoich czasów.
Dzisiaj przyjęło się, że muzyka tworzona współcześnie jest muzyką niszową. To nie jest prawda, bo mamy dostęp do materiałów – od średniowiecza do utworów powstających teraz i te dzieła powinno się wykonywać tak samo jak utwory epok minionych. Uważam, że trzeba je propagować i wykonywać.

       Niedawno, bo 11 czerwca wystąpił Pan w Kościele Franciszkanów w Jaśle, wspólnie ze znakomitym organistą Bartoszem Jakubczakiem. Koncert odbył się w ramach III Festiwalu Musica Classica. Ciekawa jestem jaki program Panowie przygotowali i jak został przyjęty.

       JS: Staraliśmy się tak ułożyć program, żeby był dostępny dla każdego słuchacza. Był więc barok (Bach, Telemann, Loiellet), były utwory romantyczne (Charles Tournemire, Alexandre Guilmant), nie obeszło się bez XX wieku - Astor Piazzolla i jego "Ave Maria / Tanti Anni Prima", "Trois Melodies Greogoriennes de Lioncoutra. Wykonaliśmy też utwory skomponowane pod koniec XX, a nawet w XXI wieku. Zagraliśmy "Miserere Paraphrase" Michaela Nymana oraz "Du Tac au Tac!" Claude Georgela z 2015 roku na saksofon solo.

       Potwierdzi Pan, że w Jaśle jest wielu miłośników muzyki klasycznej, którzy licznie na takie koncerty przychodzą.

       JS: To prawda. Kościół był wypełniony po brzegi. W tej świątyni są doskonale brzmiące organy, na których grał znakomity organista Bartosz Jakubczak, na co dzień profesor UMFC. Z radością graliśmy dla tak licznej publiczności.

       Maju, jak wygląda współpraca z Twoim pedagogiem – lekcje, przygotowania do konkursów i innych występów.

       MB: W klasie Pana Jarosława Seredy jestem od początku mojej edukacji muzycznej. Niewątpliwie przyczynił się on do moich sukcesów. Pan Sereda to doświadczony pedagog. Spod jego skrzydeł wyfrunęło wielu uczniów, którzy kontynuowali naukę na akademiach muzycznych. Pan Sereda mobilizuje do ćwiczeń i zachęca do udziału w konkursach. Zawsze ma cenne uwagi i służy dobrą radą nie tylko w zakresie gry na saksofonie, ale i w kwestii stroju czy zachowania się na scenie. Jeśli nawet nie dogadamy się słowami – to dźwiękami zawsze :). Cenię to, że Pan Sereda jest czynnym muzykiem i często bywam na jego koncertach. Chciałabym kiedyś zagrać z nim w duecie :).

       Czy lubisz muzykę kameralną i jak często masz okazję ja grać – mam na myśli różne występy, koncerty i popisy.

       MB: Nauka gry na saksofonie jest integralnie związana z grą kameralną, zwłaszcza z fortepianem. Zarówno na lekcjach, jak i na koncertach czy konkursach, od początku współpracuję z niezastąpioną pianistką - Panią Anną Materniak. W minionym roku szkolnym wielokrotnie miałam okazję zagrać też w zespole saksofonowym (kwartet, septet i oktet). Było to podczas warsztatów jak i na szkolnej scenie. Ciekawą dla mnie formą kameralistyki jest gra z nośnikiem elektronicznym, z którym także miałam okazję wiele razy się zaprezentować. Niedawno, wraz z rówieśnikami przygotowaliśmy kilka utworów na trio fortepianowe (flet, saksofon i fortepian). Udział w zespołach kameralnych jest wyjątkową formą nauki – każdy gra „swoje”, ale wspólnie tworzymy jedną całość. Nowym doświadczeniem w zakresie kameralistyki, było dla mnie nagranie utworu konkursowego z akordeonem, na którym grał Pan Jakub Fiołek – nauczyciel gry na tym instrumencie. Nasze wspólne wykonanie "Suite hellenique Pedro Iturralde" podbiło serca konkursowego jury.

       Zbliżają się wakacje – czy będą to również wakacje od saksofonu, czy jednak zamierzasz w najbliższych miesiącach ćwiczyć? Może planujesz udział w letnich warsztatach lub będziesz się przygotowywać do kolejnego konkursu?

       MB: Wakacje są od matematyki, historii czy chemii, ale nie od saksofonu :). Może nie będzie to tak intensywna praca jak w roku szkolnym, ale jak mówi Pan Sereda: „formę trzeba utrzymać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą zadzwonić z Carnegie hall” :) Nie mogę się też doczekać wakacyjnych warsztatów saksofonowych, w których będę uczestniczyć.

       Czy masz jakieś inne zainteresowania muzyczne i czy masz czas je rozwijać?

       MB: Wszystkim wykonywanym przeze mnie czynnościom towarzyszy muzyka. W ciszy jedynie czytam książki (niekoniecznie te należące do obowiązkowych lektur szkolnych) :). Ważna dla mnie jest nie tylko dusza, ale i ciało :) Od siedmiu lat uczęszczam do Akademii Cheerleaderek Fragolin MOSiR w Krośnie, prowadzonej przez Panią Katarzynę Bogdanowicz. Jako cheerleaderka, także mogę się pochwalić wieloma sukcesami tanecznymi, zarówno w układach grupowych, jak i w duecie. Na jednym z występów miałam nawet okazję połączyć grę na saksofonie z tańcem.

       Jak Pan je spędzi najbliższe wakacje?

       JS: 2 lipca 2023 (niedziela), o godz. 17:00 wystąpimy z Bartoszem Jakubczakiem w
Kościele Wniebowzięcia NMP w Lipnie w ramach Świętojańskiego Festiwalu Organowego. Wykonamy ten sam program, który graliśmy w Jaśle. Później odpoczywam, chociaż codziennie będę wyciągał z futerałów instrumenty i pracował nad nowymi utworami. Nie ma nic przyjemniejszego od poznawania nowych saksofonowych utworów.

        Chcę jeszcze zapytać o koncerty, podczas których występuje Pan z towarzyszeniem organów. Ten sam program wykonujecie w zupełnie innych warunkach - w innej akustyce z towarzyszeniem innych organów. Trzeba taki koncert od nowa przygotować.

        JS: Ma Pani rację. W każdym kościele są inne organy, inna akustyka, inna rejestracja, inne możliwości techniczne organów. Zwykle staramy się, aby część utworów była zagrana przestrzennie, żeby publiczność zgromadzona w kościele widziała chociaż jednego wykonawcę. Czasem się to udaje, ale są kościoły, w których nie ma żadnej możliwości kontaktu wykonawcy, który stoi przed publicznością z organistą. W Jaśle także nie było takiej możliwości. Organizatorzy poradzili jednak sobie z tym utrudnieniem i na chórze ustawione były kamery, które na żywo rejestrowały obraz tak, że publiczność widziała nas na kościelnym projektorze.

        Maja Banicka mówiła o swoich osiągnięciach z wielką skromnością, ale przecież jest Pan z pewnością dumny z jej sukcesów.

        JS: Maja jest uczennicą, którą uczę od początku – od pierwszej klasy ogólnokształcącej szkoły muzycznej I stopnia. Kończymy 9-ty rok wspólnej pracy. Pracuje się z nią cudownie, chociaż … jak to młoda kobietka, często ma swoje zdanie, ale jest to również domena ludzi obcujących ze sztuką. Zawsze była i jest chłonna wiedzy, szybko przyswaja uwagi, które do niej kieruję.
        Nie jestem zwolennikiem zbyt wczesnego wystawiania uczniów w konkursach muzycznych. Pracowaliśmy solidnie, ale podczas nauki w szkole muzycznej I stopnia, Maja była chyba tylko na trzech konkursach. Na początku nauki w szkole muzycznej II stopnia bardzo rozwinęła swoje skrzydła i zaczęła odnosić sukcesy. Chociaż był to czas pandemii zdobyła wyróżnienie w Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku, który jest bardzo trudnym konkursem dla instrumentów współczesnych. W roku szkolnym 2021/ 2022 Maja zdobyła pięć nagród – I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Młodych Indywidualności Muzycznych w Sierpcu, I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Instrumentów Dętych w Błażowej, II Miejsce w Międzynarodowy Konkursie Muzycznym OPUS w Krakowie, III miejsce w Międzynarodowym Konkursie Saksofonowym CEA we Wrocławiu. Natomiast w tym roku tych konkursów uzbierało się „nieco” więcej. Maja została laureatką dziewięciu konkursów międzynarodowych i ogólnopolskich, w tym sześciokrotnie uzyskała pierwsze miejsca, to świadczy o Jej wybitnych zdolnościach, wielkiej kulturze i ogromnej wrażliwości artystycznej.
        Od dwóch lat Maja zaczęła uczestniczyć w wielu kursach mistrzowskich, w których doskonali swoje umiejętności u najlepszych polskich saksofonistów. Ma to również ogromny wpływ na kształtowanie jej osobowości artystycznej. Kontakt z rówieśnikami o podobnych zainteresowaniach to także jeden z elementów ogólnomuzycznego rozwoju.
Dzięki tym wszystkim sukcesom, Maja została zakwalifikowana do programu ZDOLNI Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, w którym uczestniczą młodzi ludzie z dziedziny naukowej i artystycznej z całej Polski. Mam nadzieję, że będziemy aplikować o to stypendium do końca nauki w szkole muzycznej II stopnia. Dużym osiągnięciem było także uzyskanie stypendium Marszałka Województwa Podkarpackiego „Nie zagubić talentu”.
Dzięki temu Maja może sobie pozwolić na akcesoria i kursy, a to najbardziej rozwija młodego ucznia.
Maja ma dwa własne saksofony (altowy i sopranowy), które kupiła za zaoszczędzone pieniądze. Dwa instrumenty znacznie poszerzają jej możliwości wykonawcze. To wszystko najlepiej świadczy o tym jaka jest Maja.

        Gratuluję Panu i Mai dotychczasowych sukcesów i życzę wielu kolejnych.

Pragnę dodać, że już po publikacji rozmowy dowiedziałam się o kolejnym - dziesiątym sukcesie Mai Banickiej w tym roku szkolnym. W I Ogólnopolskim Konkursie Saksofonowym CON SPIRITO we Włocławku Maja zajęła III miejsce, a towarzyszył jej Jakub Fiołek na akordeonie. 

Zofia Stopińska

Sereda i Banicka 2

Stefan Münch: "Jestem zaproszony do Łańcuta po raz 30-ty"

       Pan Stefan Münch, prezenter, krytyk muzyczny, autor książek i organizator życia muzycznego, jest doskonale znany melomanom, którzy od wielu lat uczestniczą w koncertach Muzycznych Festiwali w Łańcucie. Od lat bowiem przybliża publiczności programy i wykonawców festiwalowych koncertów. Podczas tegorocznej edycji prowadził, jak zawsze niezwykle profesjonalnie i bardzo interesująco, dwa wieczory, które z pewnością na długo pozostaną w pamięci wszystkich obecnych w sali balowej melomanów. Po wspaniałym recitalu Hiny Maedy znalazł też czas na krótką rozmowę, którą pragnę się z Państwem podzielić.

        Zapowiadając koncert zespołu La Chapelle Harmonique, powiedział Pan, że kiedy po raz pierwszy poprowadził Pan koncert w sali balowej łańcuckiego Zamku, niektórych osób siedzących na widowni jeszcze nie było na świecie.

        - To prawda. Po raz pierwszy zaprosił mnie do Łańcuta w 1994 roku dyrektor Adam Natanek, który znał mnie z Lublina. Łatwo policzyć, że to było 30 lat temu i rzeczywiście niektórych słuchaczy jeszcze na świecie nie było. Pamiętam, że rozpoczynałem od poprowadzenia koncertu w wykonaniu Kwartetu Modigliani, w następnym roku zapowiadałem recital doskonale znanego na Podkarpaciu pianisty Adama Wodnickiego, a później zapraszano mnie każdego roku. Miałem okazję zapowiadać także koncerty plenerowe. Pierwszy odbył się w parku, niedaleko budynku, w którym mieści się Szkoła Muzyczna im. Teodora Leszetyckiego. Koncerty festiwalowe odbywają się także w Filharmonii Podkarpackiej. W tym roku jestem po raz 30-ty, ale zawsze zapowiadałem wielkiej klasy artystów. To jest wielka radość i satysfakcja prezentować takich wykonawców, jak m.in. The King’s Singers, Barbara Hendricks, Yundi Li, wielu znakomitych pianistów, skrzypków, śpiewaków – różne programy, od klasycznej symfoniki po projekt „Lutosphere”, którego wykonawcami byli pianista Leszek Możdżer, wiolonczelista Andrzej Bauer i muzyk wywodzący się z nurtu DJ – m.bunio.s. To jest Festiwal jedyny w swoim rodzaju, z uwagi na to, że on ma formułę, którą ktoś może nazwać eklektyczną, ponieważ tu wykonywana jest każda muzyka, ale dodać należy – każda dobra muzyka.

        Pani prof. Marta Wierzbieniec, dyrektor festiwalu, ma wyjątkową intuicję, jeżeli chodzi o wybór programu i każdy znajdzie coś dla siebie – są wieczory poświęcone operze, wielkiej symfonice, muzyce dawnej, są także recitale. Występowały również różne światowej sławy zespoły kameralne, ale nigdy do tej pory nie było muzyki francuskiego baroku, która jest specyficzna.
         Występ zespołu La Chapelle Harmonique prawie w całości wypełniła muzyka francuska okresu baroku. Mogliśmy posłuchać, że w muzyce francuskiego baroku jest dużo skomplikowanych recytatywów z ozdobnikami i trzeba podkreślić, że w utworach brak powtórzeń. Podziwiałem, że w tak małym składzie: flet traverso, skrzypce, viola da gamba, klawesyn i dwoje śpiewaków – znakomicie wprowadzili nas w świat muzyki wersalskiej, której tak naprawdę nie znamy.

62.MFŁ La Chapelle Harmonique 20           La Chapelle Harmonique podczas koncertu w sali balowej łańcuckiego Zamku, fot. Fotografia Damian Budziwojski

        Publiczność zgromadzona w sali balowej była zafascynowana zarówno muzyką, jak i wspaniałymi kreacjami wykonawców obu koncertów. Wczoraj koncert zakończył się gorącą owacją na stojąco, a dzisiaj publiczność powstała z miejsc także po pierwszej części, co zdarza się niezwykle rzadko.

        - W ramach oficjalnej trasy Laureatów 16. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, zorganizowanej przez Towarzystwo Wieniawskiego we współpracy z Narodowym Instytutem Muzyki i Tańca ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wystąpiła Hina Maeda, zwyciężczyni ostatniej edycji Konkursu.
Trzeba zauważyć, że obecnie jest ogromna konkurencja skrzypków, a właściwie skrzypaczek (bo są to w większości kobiety) w bardzo młodym wieku. Podkreślę, że wszystkie słynne gwiazdy wiolinistyki światowej - Sarah Chang, Midori, Anne Sophie Mutter - zaczynały grać poważny repertuar jako dzieci.
        Pamiętam rozmowę sprzed wielu lat z nieodżałowanej pamięci panią Wandą Wiłkomirską, która powiedziała mi, że jeśli ktoś mając czternaście lat nie gra dziesięciu koncertów, to nie zrobi żadnej kariery jako solista. Ktoś może powiedzieć, że zmusza się dzieci do niesłychanie ciężkiej pracy, ale zwykle dzieci mają radość, bo dla nich to jest zazwyczaj zabawa.
Przychodzi też moment, kiedy zabawa się kończy i trzeba ćwiczyć repertuar, ale młodzi muzycy, zwłaszcza solistki z Azji, są do tego przygotowane.
        Pani Hina Maeda zaproponowała nam w Łańcucie bardzo piękny repertuar, bo rozpoczęła wieczór Chaconne na skrzypce solo z Partity nr 2 Johanna Sebastiana Bacha. Joshua Bell powiedział o Chaconne, że to jest jeden z najważniejszych utworów w muzyce zachodu.
Później wysłuchaliśmy dwuczęściowej Sonaty skrzypcowej e-moll nr 22 Wolfganga Amadeusa Mozarta i na zakończenie pierwszej części mistrzowsko wykonana została Fantazja na tematy z opery „Faust” Gounoda op.20 Henryka Wieniawskiego, będąca kwintesencją romantycznej wirtuozerii.
        Po przerwie mieliśmy ukłon dla publiczności - Medytację z opery „Thais” Julesa Masseneta, doskonale znana, często kojarzona jako transkrypcja arii, ale to jest antrakt między dwiema częściami II aktu. Jest to jeden z najpopularniejszych utworów funkcjonujących w obiegu koncertowym. Zakończyła planowaną część koncertu Sonata na skrzypce i fortepian Es-dur op. 18 Richarda Straussa, późno romantyczna, znakomita sonata, pełna głębokich emocji, trudności technicznych. Dzięki temu Hina Maeda pokazała nam wszystkie swoje możliwości, wszystkie środki, którymi dysponuje, nieskończenie bogatą paletę możliwości wykonawczych – wirtuozostwo, kantylenę i emocje. Jest to już w pełni dojrzała skrzypaczka. Artystce towarzyszył Michał Francuz, polski pianista, który jest pianistą Konkursu im. Henryka Wieniawskiego.
Bardzo często podczas Muzycznego Festiwalu w Łańcucie polscy pianiści mają okazję współpracować z gwiazdami światowych estrad.

62.MFŁ Hina Maeda i Michał Francuz 21          Hina Maeda i Michał Francuz - festiwalowy koncert w sali balowej Zamku w Łańcucie, fot. Fotografia Damian Budziwojski

       W tym roku w festiwalowych koncertach zaplanowanych w Filharmonii znakomitym wykonawcom trzykrotnie towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej.

        - Zawsze podobało mi się, kiedy wybitni śpiewacy występowali z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej. Można by było zaprosić bardzo znaną orkiestrę albo zespół zagraniczny (to tylko kwestia pieniędzy), ale dla muzyków Filharmonii Podkarpackiej ważne jest, że mogą pracować z wybitnymi solistami, których znają z nagrań płytowych i transmitowanych koncertów.
To zdarzyło się już w tym roku podczas koncertu „Opera Meets Broadway”, który odbył się 19 maja. Dyrygujący tego wieczoru David Giménez, główny gościnny dyrygent Filharmonii Podkarpackiej (od 2022 roku), ceniony na całym świecie za wyjątkowe kreacje muzyki operowej, zaprosił znakomitych solistów, którzy ten koncert uświetnili. Wystąpiła świetna rumuńska śpiewaczka Diana Tugui oraz Charles Castronovo, uznawany za jednego z najlepszych tenorów swojego pokolenia, występujący na czołowych scenach operowych na świecie (m.in. Royal Opera House, Covent Garden, Opera Paryska czy Metropolitan Opera).

        Kończymy to krótkie spotkanie z nadzieję, że chętnie przyjmie Pan zaproszenia do poprowadzenia koncertów w kolejnych edycjach.

        - Będzie mi bardzo miło. Dodam, że jak rozpoczynałem w 1994 roku, byłem najmłodszym spośród osób prowadzących. Wtedy w świat wykonywanej muzyki wprowadzały publiczność wielkie osobowości: Józef Kański, Janusz Ekiert, Zbigniew Pawlicki, Wojciech Dzieduszycki. Od nich uczyłem się tego zawodu. Teraz mogę powiedzieć, że jestem w grupie seniorów wśród osób zapowiadających koncerty.

Zofia Stopińska

Powroty w rodzinne strony

      17 maja 2023 roku w sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej odbył się piąty wieczór 62. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Gorąca owacja publiczności, która powstała z miejsc po wybrzmieniu ostatniego utworu, była najlepszym dowodem uznania dla wykonawców – The Nazareth College Chamber Singers z Rochester w stanie Nowy York.
Cieszę się, że mogłam w tym dniu rozmawiać z prof. Zbigniewem Granatem, który od wielu lat jest pedagogiem w tej uczelni. Przybliżymy Państwu wykonawców i program koncertu.

       - Jesteśmy zaszczyceni, że zostaliśmy zaproszeni przez Filharmonię Podkarpacką do zaprezentowania koncertu podczas tegorocznego Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Pewnie pani pamięta, cztery lata temu byliśmy tutaj na chóralnym Festiwalu Moniuszkowskim, podczas którego zostaliśmy nagrodzeni Grand Prix.
Reprezentujemy Nazareth College. College został założony w 1924 roku przez Sisters of St. Joseph (siostry od świętego Józefa, które za patrona obrały świętego Józefa z Nazaretu). Nasza uczelnia w latach 70-tych ubiegłego stulecia przekształciła się z religijnej w koedukacyjną. Instytucja działa prężnie i już niedługo nasza nazwa zmieni się Na Nazareth University. Właśnie przygotowujemy się do uroczystości z okazji setnej rocznicy założenia naszej uczelni. Aktualnie naukę pobiera około 3,5 tysiąca studentów, działa prężnie Wydział Muzyki, a ja niedawno zostałem dziekanem tego wydziału.
Od lat działają w naszych strukturach dwa chóry – kameralny i liczny chór żeński.

       Możemy chyba powiedzieć, że w wystąpili u nas wybrani studenci, bo to daleka podróż i stąd te ograniczenia.

       - Odbyły się przesłuchania i wybrany został chór 25-osobowy, którym dyryguje Eric Rubinstein, dyrektor Wydziału Chóralnego. Przyjechała także prof. Jessica Ann Best - mezzosopran, która uczy śpiewu i prowadzi warsztaty operowe. Przy fortepianie towarzyszyła Sarah Rhee-Tirré, profesor Wydziału Foterpianu.

62. MFŁ 17.05 Jessica Ann Best fot. Fotografia Damian Budziwojski                                                   Jessica Ann Best - mezzosopran, fot. Fotografia Damian Budziwojski

       Bardzo różnorodny, mieniący się różnymi barwami był program koncertu w Rzeszowie.

       - Postanowiliśmy wypełnić pierwszą część ariami i duetami operowymi, i w tej części wystąpiła Jessica Ann Best, ale wykonawcami większości utworów byli nasi studenci. Wieczór rozpoczęły fragmenty z oper „Cyrulik sewilski” Gioacchino Rossiniego i „Cosi fan tutte” Wolfganga Amadeusza Mozarta, później sporo było arii z nowszych, mało znanych oper, a zakończyła pierwsza część koncertu Habanera z „Carmen” Georges’a Bizeta.
Część drugą koncertu wypełnił występ chóru, a w programie znalazła się muzyka amerykańska z różnych gatunków muzycznych – od tradycyjnych utworów, poprzez wywodzące się z tradycji afro-amerykańskiej, aż po nowsze, bardziej awangardowe. Wszystkie pochodziły z XX i XXI wieku.

       Jak przebiegają studia w Nazareth College w Rochester?

       - Podobnie jak w polskich uczelniach muzycznych mamy studia licencjackie i magisterskie. Działa u nas kilka zespołów, dwa chóry, orkiestra symfoniczna oraz dwie orkiestry dęte. Prężnie rozwija się program operowy.

       Czy przyjechaliście do Polski tylko z jednym koncertem?

       - Po koncercie w Rzeszowie jedziemy do Krakowa i wystąpimy 20 maja w Akademii Muzycznej w Auli Florianka.
Jak już wspomniałem, Nazareth College działa w mieście Rochester w stanie NY, a w tym roku świętujemy 50-lecie partnerstwa naszego Rochester z miastem Kraków. Nasz pobyt w Krakowie jest związany z tą rocznicą. Będziemy uczestniczyć w specjalnej uroczystości na Placu Centralnym im. Ronalda Reagana, gdzie zasadzimy krzewy bzu, bo symbolem Rochester jest bez. Z kolei w Rochester posadzone zostaną przesłane z Krakowa dęby. Oczywiście zaśpiewamy także podczas uroczystości w Krakowie. Dwa ostatnie dni spędzimy na zwiedzaniu Warszawy.

MFŁ 17.05 Sarah Rhee Tirre fot. Fotografia Damian Budziwojski                                                       Sarah Rhee-Tirré - fortepian, fot. Fotografia Damian Budziwojski

       Czy dużo studentów było chętnych do odwiedzenia Polski?

       - Młodzież w wieku od 18 do 22 lat jest bardzo ciekawa świata. Wielu naszych studentów nie miało okazji do wyjazdów na inne kontynenty. Taka wycieczka jest zawsze atrakcyjna. Okazało się, że wielu studentów ma polskie korzenie i kilku z nich nosi nawet polskie nazwiska. Bardzo chcieli odwiedzić Polskę. Przylecieliśmy do Rzeszowa w poniedziałek, a wszyscy są zachwyceni, że Rzeszów jest takim czystym, pięknym i bezpiecznym miastem.

       Jak przetrwaliście czas pandemii?

       - Początkowo wiele zajęć odbywało się zdalnie, ale zespoły nasze nadal grały. Była cała procedura z maskami dla instrumentów dętych – na czarach instrumentów musiała być maska osłaniająca wychodzące z nich powietrze.
Zaczęliśmy też emitować koncerty przez Internet i przybyła nam nowa forma promocji muzyki. Do dzisiaj nasze koncerty często są transmitowane na żywo. Z każdego miejsca można wejść na naszą stronę, znaleźć stronę Live Stream oraz listę koncertów odbywających się w danym tygodniu i po prostu słuchać.

       Czy podobnie jak na innych uczelniach w Stanach Zjednoczonych nauka w Nazareth College jest płatna?

        - To jest prywatna szkoła i nauka jest płatna. Owszem, są federalne dotacje do różnych programów, ale generalnie młodzież płaci za naukę. Udział w tej wycieczce młodzież także musiała opłacić, chociaż otrzymaliśmy dofinansowanie. Tę podróż planowałem już od jesieni ubiegłego roku.

MFŁ 17.05 Eric Rubinstein dyrygent fot. Fotografia Damian Budziwojski                                                           Eric Rubinstein - dyrygent, fot. Fotografia Damian Budziwojski

        Trzeba podkreślić, że Pan pochodzi z Rzeszowa i chyba w naszym mieście rozpoczynał Pan naukę muzyki.

        - Tak, bardzo miło wspominam młodzieńcze lata spędzone w Rzeszowie. Rozpocząłem naukę w Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie przy ulicy Sobieskiego (wówczas 1 Maja). Później uczęszczałem do Liceum Muzycznego przy ulicy Chopina, a następnie studiowałem muzykologię n a Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Po studiach pojechałem do Stanów Zjednoczonych i ukończyłem studia doktoranckie w Boston University, a później wykładałem na tej uczelni, w New England Conservatory of Music oraz Massachusetts College of Liberal Arts. Od 15 lat pracuję w Nazareth College w Rochester głównie jako profesor muzykologii.

        Nie tęskni Pan za Polską?

        - Bardzo tęsknię za Polską. Na tym etapie mojego życia rozumiem doskonale sławnych Polaków: Fryderyka Chopina, Adama Mickiewicza i wielu innych, którzy tęsknili za ojczyzną na emigracji. Ja przynajmniej mam okazję przyjeżdżać do rodzinnego kraju, a oni nie mogli. Cieszę się, że czasami mam okazję przyjechać z profesorami oraz studentami Nazareth College i zaprezentować koncerty w wykonaniu naszych artystów.
Będąc w Polsce, zawsze przyjeżdżam do Rzeszowa i odwiedzam moją kochaną Mamusię. Miło wspominam lata młodości spędzone w Rzeszowie.

        Proszę powiedzieć o muzyce, która jest w kręgu szczególnych Pana zainteresowań.

        - Bardzo interesuje mnie jazz i dlatego zawsze chciałem pojechać do Stanów Zjednoczonych, aby poznać ją bliżej. Przez wiele lat byłem korespondentem dla Jazz Forum. Teraz rzadko to robię, bo brakuje mi czasu. Aktualnie kończę książkę na temat Milesa Davisa. Bardzo interesuje mnie także życie i twórczość Krzysztofa Komedy. Jego dorobek twórczy jest mało znany na Zachodzie i staram się go promować.
Drugą pasją jest muzyka Fryderyka Chopina i udało mi się poznać wiele ciekawych odkryć naukowych, o których do tej pory nie było nic wiadomo. Każdego roku staram się uczestniczyć w Kongresie chopinowskim w Warszawie, gdzie prezentuję moje badania. Jestem także gotowy do publikacji książki na ten temat.

        Występ The Nazareth College Chamber Singers w ramach 62. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie został gorąco przyjęty przez publiczność. Mam nadzieję, że to zaowocuje kolejnymi koncertowymi podróżami do naszego kraju.

        - Ostatnio mieliśmy dłuższą przerwę, spowodowaną przez koronawirusa, ale już planuję kolejną podróż do Polski. Mam nadzieję, że za dwa lata znowu się zobaczymy.

Zofia Stopińska

62. MFŁ 17.06 The Nazareth College Chamber Singers fot. Fotografia Damian Budziwojski                                            The Nazareth College Chamber Singers, fot. Fotografia Damian Budziwojski

Urszula Marciniec-Mazur: "Łańcut jest mi bliski"

Miło mi zaprosić Państwa na spotkanie z prof. dr hab. Urszulą Marciniec-Mazur, znakomitą wiolonczelistką i pedagogiem. Rozmawiałyśmy 10 maja 2023 roku siedząc na niewielkim wewnętrznym dziedzińcu zabytkowego budynku Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie, po I Regionalnym Konkursie Skrzypcowym i Wiolonczelowym „Łańcuckie potyczki na smyczki”.

Proszę się podzielić z nami wrażeniami po zakończonym wczoraj konkursie.

       - Wrażenia są bardzo dobre, zarówno jeśli chodzi o poziom gry, jak i wspaniałą organizację. Rozpoczęliśmy pracę bardzo wcześnie, bo o ósmej, ponieważ zgłosiło się wielu uczestników. Uważam, że jest to sukces tutejszej szkoły, która ten konkurs zorganizowała. Ilość uczestników świadczy także o potrzebie najmłodszych uczniów szkół muzycznych pierwszego stopnia, którzy mogli wystąpić i pokazać, czego się nauczyli w tym krótkim czasie.

Pomyślałam, że uczniowie klas pierwszych mają dopiero kilka miesięcy nauki gry na instrumencie. Czy to nie za wcześnie na udział w regionalnym konkursie?

       - Regulamin dawał pedagogom dużą swobodę w doborze repertuaru. Uczniowie pierwszych klas grali utwory, których zdążyli się nauczyć przez osiem miesięcy. To było na poziomie pierwszej klasy i uważam, że zaprezentowali się znakomicie.

Jestem przekonana, że zarówno uczestnicy, ich nauczyciele i opiekunowie byli pod wrażeniem miejsca, w którym przebywali.

       - O tak, miejsce jest magiczne, przyciągające, bo Łańcut kojarzy się z muzyką. Położony na skraju przepięknego parku budynek ma niesamowity klimat.

Jest Pani często zapraszana do udziału w konkursach, ale chyba najczęściej uczestnicy są bardziej zaawansowani.

       - Różnie to bywa, są konkursy dla uczniów szkół muzycznych pierwszego stopnia, uczniów średnich szkół, ale są też wielkie konkursy, trwające kilka dni, dające możliwość udziału uczniom w różnym wieku. Poziom gry uczestników wczorajszego konkursu nie odbiegał od konkursów, na których bywam od lat.

Prowadzi Pani ożywioną działalność artystyczną, ale wiele czasu poświęca Pani na pracę pedagogiczną. W Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu prowadzi Pani klasę wiolonczeli, jest Pani jurorem ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów, ponadto prowadzi Pani kursy mistrzowskie i warsztaty metodyczne w zakresie gry na wiolonczeli i kameralistyki w kraju i za granicą, a także jest Pani recenzentem prac doktorskich i habilitacyjnych...

       - Pedagogika jest moją pasją, bo bardzo lubię uczyć młodych ludzi i dzieci. Ostatnio zajmuję się głównie studentami i mam bardzo dużą klasę wiolonczeli, ale wcześniej uczyłam w szkołach pierwszego i drugiego stopnia również, stąd znam całą drogę, którą młody człowiek przechodzi, zanim stanie się zawodowym muzykiem.
Bardzo często jeżdżę na kursy, konkursy i warsztaty, również recenzuję prace doktorskie i habilitacyjne, wystawiam opinie młodzieży ubiegającej się o różne stypendia czy zakup instrumentów… Tych form wsparcia jest bardzo dużo i uważam, że obowiązkiem dojrzałych muzyków jest wspomaganie i promocja młodych muzyków na różne sposoby.

Należy podkreślić, że zaraz po studiach zaczęła Pani uczyć w macierzystej uczelni.

       - Nawet wcześniej, bo zaczęłam uczyć na trzecim roku studiów, bo takie było zapotrzebowanie w Państwowym Liceum Muzycznym im. Karola Szymanowskiego we Wrocławiu. Te pierwsze lata, kiedy uczyłam się uczyć, bardzo mi pomogły w dalszej drodze. Miałam wsparcie od mojego profesora i pedagogów ze szkoły. Wtedy „złapałam bakcyla”. Po ukończeniu studiów zostałam zatrudniona na stanowisku asystenta w Akademii Muzycznej.

Równocześnie z działalnością pedagogiczną łączy Pani działalność koncertową. Ukochanym nurtem Pani aktywności artystycznej jest kameralistyka.

       - To prawda. Uważam, że to wielka przyjemność grać z kimś. Za każdym razem ten sam utwór można zagrać inaczej w zależności od tego, jak współgrający poprowadzą muzykę. Staramy się też promować muzykę polską i często są to utwory, które zostały zapomniane, a nawet sięgamy do rękopisów, bo utwory nie ukazały się drukiem. Mamy w repertuarze sporo nieznanych, pięknych dzieł, które udało nam się prawykonać i wypromować.
       Przez ponad 15 lat współpracowałam z Wrocławską Orkiestrą Kameralną „Leopoldinum”. Od początku tworzą ten zespół wspaniali ludzie, moja współpraca rozpoczęła się, kiedy prowadzili ją nieżyjący już Karol Teutsch, a później Jan Stanienda.
Jako muzyk solista mogłam współpracować ze znakomitymi artystami, wśród których byli m.in. Yehudi Menuhin, Jerzy Maksymiuk, Ewa Podleś , Konstanty Andrzej Kulka, Krzysztof Jabłoński…

W czasie studiów uczestniczyła Pani w kursach interpretacji muzycznej, doskonaląc swoje umiejętności pod okiem znakomitych wiolonczelistów: Siegfrieda Palma, Ivana Monigettiego, Andrzeja Orkisza, Romana Sucheckiego, Mariny Czajkowskiej i Bogumiły Reszke. Zapytam jeszcze o mistrzów, którzy opiekowali się Panią w czasie nauki w szkołach muzycznych I i II stopnia oraz w czasie studiów, bo z pewnością pedagodzy mieli wielki wpływ na Pani osobowość artystyczną.

       - Wspomnę moich nauczycieli z Rzeszowa. Zaczynałam naukę u pani Marianny Kniaź, później moim pedagogiem był pan Józef Ruszel (jestem mu bardzo wdzięczna za korektę mojego aparatu gry), a później uczyłam się w Liceum Muzycznym u pani Marii Kuklowej, która opiekowała się mną bardzo życzliwie, wprowadziła mnie w świat muzyki i wiele jej zawdzięczam.
Później studiowałam w Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Zdzisława Butora, gdzie nauczyłam się samodzielności, bo wspaniały Profesor dawał mi dużo wolności w interpretacji utworów.
       Podczas nauki w Rzeszowie często w lipcu uczestniczyłam w Międzynarodowych Kursach Muzycznych. Przyjeżdżałam też na koncerty Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Korzystaliśmy także z prób generalnych Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej. Często słuchaliśmy muzyki z płyt analogowych (bo wtedy nie było jeszcze CD) i zdarzało się, że znani z płyt soliści lub dyrygenci zapraszani byli do filharmonii albo występowali w Łańcucie i mogliśmy się z nimi spotkać, słuchać ich kreacji. Kontakt z artystą na żywo jest zawsze bardzo ważny.

Urszula Marciniec Mazur 800                                                             Urszula Marciniec-Mazur - wiolonczela, fot. ze zbiorów Artystki

Mogłyśmy spotkać się dzisiaj w Łańcucie, bo została Pani zaproszona do poprowadzenia warsztatów z uczniami klasy wiolonczeli w tutejszej PSM I stopnia, zaplanowane jest także spotkanie z rodzicami.

        - Myślę, że rodzice najwięcej korzystaliby, będąc regularni na lekcjach. Jednak wiadomo, że pracują, są zajęci i nie mają czasu.
Rodzice nie do końca zdają sobie sprawę z tego, jak ważny jest ich udział w edukacji dziecka. Uczeń ma z nauczycielem dwie 45-minutowe lekcje, a w domu rodzice powinni przypilnować, aby dziecko regularnie ćwiczyło, tak jak pilnują, czy odrobione są zadania z przedmiotów obowiązujących w szkole podstawowej. Nie wszyscy rodzice uczestniczą w edukacji muzycznej, stąd podczas dzisiejszego spotkania mam zamiar uświadomić rodzicom, jak wielka jest ich rola, jeśli poważnie myślą o edukacji swojego dziecka.
        Kontakt z muzyką ma wielki wpływ na rozwój dziecka. Są potwierdzone badaniami opinie, że dzieci uczęszczające do szkół muzycznych doskonale piszą różnego rodzaju sprawdziany i wypracowania. Wcale nie dlatego, że dużo się uczyły matematyki czy polskiego, ale dlatego, że nauka gry na instrumencie nieodłącznie związana jest z logicznym myśleniem, a przede wszystkim ćwiczy pamięć, bo dzisiaj dzieci rzadko się uczą wierszy na pamięć. Rozwija także sama umiejętność czytania nut, bo to także pobudza mózg do myślenia.

Wiolonczela jest pięknym instrumentem, który w trakcie gry jest bardzo blisko wykonawcy. Można powiedzić, że grający przytula ją do serca.

        - Jest też instrumentem najbliższym ludzkiemu głosowi i ma całą skalę ludzkiego głosu (od sopranu aż po bas) i również barwa instrumentu przypomina ludzki głos, stąd wypowiedź w formie gry jest najbardziej osobista właśnie na wiolonczeli.
        Zauważyłam też, że od kilkunastu lat wiolonczela jest coraz popularniejszym instrumentem. Z pewnością jest tak dzięki chorwackiemu duetowi "2Cellos", fińskiemu zespołowi "Apocalyptica", czy "Polish Cello Quartet".
Dodam jeszcze, że wkrótce jadę na konkurs, do którego zgłosiło się 134 wiolonczelistów i są to już wybrani, najlepiej grający. Udział w konkursach wiąże się poważnymi zobowiązaniami rodziców - ich czasem oraz kosztami (wyjazdy, hotele, wpisowe). Trzeba pochwalić rodziców, którzy wspierają swoje dzieci i towarzyszą im w takich działaniach.

Organizatorzy konkursu „Łańcuckie potyczki na smyczki” zapowiedzieli, że będzie on kontynuowany. Czy Pani chętnie przyjmie zaproszenie do udziału w pracach jury?

        - Oczywiście, jak tylko mogę, to chętnie przyjeżdżam w te strony, bo mogę przy okazji odwiedzić moją Mamusię, która mieszka w Rzeszowie, a Łańcut jest mi bliski, bo odbywające się tu kursy i festiwale towarzyszyły mi przez całe moje dzieciństwo. To, że wybrałam studia muzyczne, zawdzięczam moim nauczycielom, którzy uczyli mnie w Rzeszowie.

Bardzo dziękuję za spotkanie.

        - Ja także dziękuję i mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja spotkać się w Łańcucie.

Zofia Stopińska

 

Moją marką jest wszechstronność

       Bardzo ciekawy koncert odbył się w Filharmonii Podkarpackiej 28 kwietnia 2023 roku, a wykonawcami byli Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą maestro Marka Pijarowskiego i wybitny pianista Paweł Kowalski. Wieczór rozpoczęła efektowna i błyskotliwa Uwertura Antoniego Szałowskiego, Koncert fortepianowy G-dur oraz wykonana przez solistę na bis Pavana Maurice Ravela, a w części drugiej IX Symfonia e-moll op.95 „Z Nowego Świata” Antonína Dvořáka. Świetne kreacje zostały nagrodzone przez publiczność gorącymi oklaskami.
      Bardzo się cieszę, że mogę Państwa zaprosić na spotkanie z jednym z najbardziej wszechstronnych polskich muzyków, panem Pawłem Kowalskim, który w czasie pobytu w Rzeszowie znalazł czas na rozmowę.

Przepiękny Koncert fortepianowy G-dur Maurice Ravela wymaga zarówno od solisty, jak i orkiestry dobrego przygotowania i wielkiego skupienia.

      - To jest jeden z moich ulubionych koncertów. Kocham każdą jego nutę i każde wykonanie jest dla mnie świętem. W przyszłym sezonie zagram Koncert co najmniej z czterema orkiestrami, wraz z Błękitną rapsodią Gershwina, której 100-lecie premiery będziemy obchodzić w lutym 2024. Ravel zachwycił się jazzem podczas swojego amerykańskiego tournée w 1928 roku i elementy jazzu, podane w bardzo wyrafinowany sposób, znalazły się właśnie w Koncercie G-dur, skomponowanym w latach 1929 – 1931.

Podziwiałam Pana współpracę z orkiestrą i dyrygentem.

      - Dziękuję bardzo. W Koncercie G-dur Ravela fortepian w wielu miejscach jest instrumentem akompaniującym, np. w słynnym solo rożka angielskiego w II części, ale akompaniuje również innym instrumentom w efektownym finałowym Presto. W I części jest aż pięć tematów i sporo zwrotów akcji, a w części III żelazny rytm w bardzo szybkim tempie od pierwszej do ostatniej nuty. Współpraca z Maestro Pijarowskim to wielka przyjemność. To znakomity muzyk, który ma również niezwykły talent do akompaniamentu. Za dwa tygodnie gramy wspólnie I Koncert fortepianowy Wojciecha Kilara, a w listopadzie mój ukochany Koncert fortepianowy Witolda Lutosławskiego. Maestro Pijarowski jest człowiekiem niezwykle życzliwym, a próby, pełne ciekawych uwag, pozbawione są elementu stresu, co dla solisty i muzyków orkiestry tworzy komfortowe warunki. Gratuluję Orkiestrze Filharmonii Podkarpackiej świetnego koncertu i cieszę się na nasze spotkania w przyszłości.

Jak często Pan wykonuje Koncert G-dur Ravela?

      - Poprzednio w listopadzie 2021 w Warszawie z Sinfonią Iuventus pod dyrekcją maestro Jerzego Maksymiuka. Podczas lockdownów w pandemii na estradzie mogło się znajdować nie więcej niż 40 osób. Graliśmy wówczas z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej online Koncert fortepianowy f-moll Chopina i I Koncert fortepianowy C-dur op.15 Beethovena.

Ostatnio rozmawialiśmy właśnie w listopadzie 2020 roku przed nagraniem w Rzeszowie I Koncertu fortepianowego C-dur Beethovena...

        - Na początku pandemii postawiłem sobie dwa zadania: dbanie o najbliższe mi osoby oraz zachowanie dyscypliny zawodowej. Cenię sobie bardzo program nagrań oraz koncertów online, realizowany podczas pandemii przez polskie filharmonie i instytucje muzyczne. Był on ważny zarówno dla publiczności, która szczególnie w pierwszym okresie pandemii bardzo aktywnie odwiedzała strony z nagranymi koncertami, ale także dla orkiestr, solistów i dyrygentów, potwierdzając, że nasza praca w tym bardzo trudnym okresie ma sens.

Z pewnością wykonawcom brakowało publiczności.

       - Jeden z wywiadów ze mną w tym czasie został zatytułowany: „Musimy sobie wyobrazić publiczność”.
(https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/2711953,pianista-pawel-kowalski-musimy-sobie-wyobrazic-publicznosc). Dla mnie już towarzysząca mi orkiestra jest doskonałą, krytyczną publicznością.
      Podczas pandemii w wielu filharmoniach koncerty transmitowane były na żywo. Trzeba było grać ze świadomością, że nie ma możliwości dokonania poprawek, a nagrania pozostaną w sieci.
      Do historii fonografii światowej przejdzie na pewno nagranie wszystkich koncertów fortepianowych Beethovena w wykonaniu Krystiana Zimermana, Simona Rattle’a i London Symphony Orchestra, podczas którego muzycy zostali rozmieszczeni w kilkumetrowych odstępach na całej długości nawy dawnego kościoła St Luke’s, a obecnie studia nagrań LSO. Sir Simon Rattle żartował, że utrzymanie kontaktu wzrokowego z muzykami było jak „odpalanie świec dymnych nad górą” („blowing smoke signals over a mountain”). Pomimo takich warunków nagranie jest fantastyczne i moim zdaniem, jedne z najlepszych w historii.
Natomiast powrót do normalności, ze względów ludzkich, możliwości kontaktu z muzykami, jest oczywiście bezcenny.

Nadal jest Pan freelancerem?

        - Tak i bardzo sobie to cenię.
Z radością podchodzę do każdego kolejnego projektu, niezależnie od tego, czy jest to recital, koncert z orkiestrą, koncert kameralny czy jazzowy, a między koncertami komentuję... rozgrywki Bundesligi dla platformy streamingowej Viapley Sport. Procentują godziny, które spędziłem na niemieckich stadionach (śmiech).

Nie znalazłam ostatnio żadnych aktualnych informacji na temat muzyki kameralnej, której kiedyś poświęcał Pan dużo uwagi.

       - To jest w Polsce niestety ‘ekskluzywna” przyjemność ze względu na szczupłe budżety filharmonii i nie aż tak wielką liczbę festiwali. Na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie grałem kwintety fortepianowe Brahmsa i Zarębskiego w znakomitym składzie, w którym każdy z nas był o 10 lat młodszy lub starszy od innego muzyka, a wszystkie nazwiska zaczynały się na literę „k”: Kulka, Kolinek, Kowalski, Kamasa, Kwiatkowski. Zagrałem kilkadziesiąt koncertów z Kwartetem Śląskim, a nasza płyta z kwintetami Brahmsa i Zarębskiego była nominowana do nagrody Fryderyka.
       W 2019 roku na festiwalu Konex w Buenos Aires wykonałem półrecital chopinowski, a w drugiej części Kwintet fortepianowy Brahmsa z Quarteto Petrus, kwartetem orkiestry filharmonicznej i za to wykonanie otrzymałem nagrodę Premio Revelacion Stowarzyszenia Argentyńskich Krytyków Muzycznych. Byli chyba zaskoczeni, że pianista po wykonaniu półrecitalu chopinowskiego zagrał na pamięć Kwintet Brahmsa. Traktuję muzykę kameralną z takim samym entuzjazmem, co recitale i koncerty z orkiestrą. Nauczył mnie tego na studiach znakomity profesor Jerzy Marchwiński.

Występował Pan w 40 krajach. Wielu polskich muzyków z wielkim powodzeniem występuje na całym świecie. Czy to jest dobry czas dla polskich wykonawców?

        - Muzyka polska cieszy się zainteresowaniem największych światowych instytucji. W lutym byłem w Barbican Hall w Londynie na koncercie BBC Symphony pod dyrekcją Sakari Oramo, podczas którego wykonano rewelacyjnie III Symfonię „Pieśń o nocy” Szymanowskiego oraz IV Symfonię Bacewicz. Miesiąc temu oglądałem online genialne wykonanie III Symfonii Góreckiego z Aleksandrą Kurzak, Boston Symphony Orchestra, której od lat jestem fanem, pod dyrekcją Giancarlo Guerrero
(https://now.bso.org/player/27112/stream?assetType=episodes&playlist_id=60).
     Moją marką jest wszechstronność. Gram ponad czterdzieści utworów na fortepian i orkiestrę. W repertuarze solowym mam kilka godzin muzyki Chopina. Za granicą staram się grać muzykę polską, np. Koncert fortepianowy Lutosławskiego grałem z orkiestrami radiowymi w Berlinie, Oslo, Zagrzebiu…

 Publiczność przyjęła dzisiaj gorąco wspaniałe kreacje Pana utworów Ravela. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się Pan z nowymi pomysłami.

        - Dziękuję, grało mi się znakomicie. Po Koncercie fortepianowym zagrałem na bis Pavanę Ravela. Sala Filharmonii ma znakomitą akustykę, a fortepian koncertowy został do koncertu bardzo dobrze przygotowany. To osoby pracujące w danej instytucji: muzycy orkiestry, dyrektorzy, ludzie zajmujący się organizacją, stroiciel fortepianów, estradowi, kierowca czy portier – wszyscy oni są ważni i tworzą atmosferę miejsca, w którym czuję się komfortowo i do którego chętnie wracam. Filharmonia Podkarpacka jest właśnie takim miejscem.

Zofia Stopińska

Uczyłem się od wielkich mistrzów

Zapraszam Państwa na spotkanie z panem Andrzejem Klimczakiem, dyrektorem Polskiej Opery Królewskiej. Już niedługo, bo 6 i 7 maja 2023 roku, będziemy oklaskiwać znakomitych artystów Polskiej Opery Królewskiej w Sali Balowej Zamku, podczas spektakli La serva padrona Giovanniego Battisty Pergolesiego, którymi zainaugurowany zostanie 62. Muzyczny Festiwal w Łańcucie.
Z pewnością będą to wydarzenia szczególne nie tylko dla publiczności, ale także dla wykonawców.


    – Jestem o tym przekonany, bo to piękne miejsce i wspaniały festiwal. Cieszę się, że zostaliśmy zaproszeni do przedstawienia dzieła, które leży mi głęboko w sercu i zawsze chciałem, aby znalazło się w repertuarze Polskiej Opery Królewskiej.
Nasza La serva padrona została przygotowana w czasie pandemii, kiedy panował głęboki lockdown i nie mogliśmy spotykać się z publicznością, a także pracować w większym gronie. Dzieło Pergolesiego nie wymagało dużej obsady solistów i rozbudowanego zespołu towarzyszącego. W pierwszym etapie pracowaliśmy systemem pracy zdalnej, a następnie spotykaliśmy się w ograniczonej ilości prób w teatrze. Nad wszystkim czuwała znakomita reżyserka Jitka Stokalska, która bardzo precyzyjnie wszystko przygotowała w naszych salach prób. Kierownictwo muzyczne objął Krzysztof Garstka, a scenografię powierzyłem Marlenie Skoneczko.
Premiera – mimo trudności wynikających z obowiązujących wówczas obostrzeń – odbyła się zaraz po otwarciu teatrów dla publiczności, w Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach Królewskich. Było to dla nas wielkie przeżycie, bo to była chyba jedna z pierwszych premier po lockdownie, nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Równie ciekawe i pełne wzruszeń będą spektakle na niewielkiej scenie, którą można zbudować w Sali Balowej Zamku w Łańcucie.

     – Mam nadzieję, że spodobają się publiczności.

La serva padrona archiwum Polskiej Opery Królewskiej fot. P. Pająk 03                                                  La serva padrona archiwum Polskiej Opery Królewskiej fot. P. Pająk

Znakomitym solistom towarzyszyć będzie Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej Capella Regia Polona pod kierownictwem – wspomnianego już – Krzysztofa Garstki.

     – Trzeba tu jeszcze dodać, że w naszym teatrze działają dwie orkiestry. Jeden zespół, o którym już wyżej wspomniałem i tzw. duża, wykonująca spektakle i koncerty od klasycznych dzieł Mozarta poczynając aż po współczesność. Oba zespoły tworzą wyjątkowi muzycy. Dzięki temu, że cieszymy się posiadaniem dwóch orkiestr, możemy wykonywać bardzo bogaty repertuar ze wszystkich epok historii muzyki.

Często występujecie Państwo także poza Warszawą.

     – Naszą misją jest również realizacja różnych koncertów i spektakli z cyklu OPERA W DRODZE. Celem tego programu jest docieranie z operą i dziełami wielkich mistrzów tam, gdzie trudno jest wystawiać wielkie spektakle. Są to zazwyczaj mniejsze miejscowości, w których można znaleźć piękne pałace, domy kultury, niewielkie sale koncertowe. W ramach cyklu OPERA W DRODZE odbyło się już ponad 60 różnych wydarzeń w całej Polsce.

Mieliśmy okazję oklaskiwać Was także w Rzeszowie i w innych miejscach na Podkarpaciu.

      – Jednym z pierwszych miast, które odwiedziliśmy był Rzeszów. Z pewną regularnością bywamy również w Sanoku podczas Festiwalu im. Adama Didura. W czasie tegorocznego sanockiego festiwalu planujemy wystawić operę Rinaldo Georga Friedricha Haendla.

Jest Pan współtwórcą Polskiej Opery Królewskiej i w pierwszych latach jej działalności był Pan Zastępcą Dyrektora, a od 2019 roku jest Pan Dyrektorem tej opery. Pamiętam wiele dyskusji w środowisku muzycznym w pierwszych miesiącach Waszej działalności, ale okazało się, że nowy teatr operowy, o charakterze kameralnym, jest bardzo potrzebny.

      – To prawda. Mamy fantastyczną publiczność, która licznie przychodzi na nasze spektakle i koncerty. Nowy teatr jest nam absolutnie niezbędny. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że 30 grudnia 2022 roku Wicepremier, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Pan prof. Piotr Gliński ogłosił konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej teatru Polskiej Opery Królewskiej.
Od początku istnienia naszej opery pracujemy przecież w trudnych warunkach. Dysponujemy zaledwie dwoma salami prób, w których przygotowujemy wszystkie premiery, po czym wchodzimy do Teatru w Łazienkach Królewskich dopiero na kilka dni przed premierą. Trzeba jednak pamiętać, że jest to obiekt zabytkowy, który wymaga odpowiednich rozwiązań inscenizacyjnych. Wszystko musi podlegać rygorom konserwatorskim i mocno nas ogranicza.

Łatwo Wam będzie dostosować się do możliwości Sali Balowej łańcuckiego Zamku?

       – Z pewnością, ponieważ jesteśmy przygotowani do działalności w zabytkowych wnętrzach.

La serva padrona archiwum Polskiej Opery Królewskiej fot. P. Pająk 02                                       La serva padrona, archiwum Polskiej Opery Królewskiej, fot. P. Pająk

Natura obdarzyła Pana pięknym bas-barytonem. Jako solista rozpoczął Pan działalność tuż po studiach, a aktualnie ma Pan w repertuarze ponad pięćdziesiąt pierwszoplanowych partii.
To bardzo bogaty dorobek. Proszę wymienić chociaż te dzieła, które są dla Pana szczególne i były gorąco oklaskiwane na polskich i zagranicznych scenach operowych.

       – Trudno mi wymienić konkretną jedną rolę, ponieważ z każdą byłem związany emocjonalnie i wielki sentyment pozostał do dnia dzisiejszego.
Właśnie widzę przed sobą plakat naszej najbliższej premiery Włoszki w Algierze Gioacchino Rossiniego i dobrze pamiętam, jak wykonywaliśmy tę operę przed laty w reżyserii Jitki Stokalskiej. Dzieło to – również w jej reżyserii rozpocznie VI Letni Festiwal Polskiej Opery Królewskiej.
Podobnie jak partię Mustafy we Włoszce w Algierze, z sentymentem wspominam wykonania pierwszoplanowych ról w operach Wolfganga Amadeusza Mozarta (m.in. Don Giovanniego, Leporella, Papagena, Figara, Hrabiego Almavivy itd.).
Zawód śpiewaka wymaga codziennych, intensywnych ćwiczeń, a trudno to pogodzić z rolą dyrektora, więc ostatnio coraz rzadziej śpiewam, chociaż bardzo bym chciał…
Zawsze moją pasją była reżyseria operowa. Wielkim szczęściem i wyzwaniem okazało się dla mnie wyreżyserowanie Czarodziejskiego fletu Wolfganga Amadeusza Mozarta, mojego ukochanego kompozytora. W operze tej przez wiele lat wykonywałem partię Papagena. Jest to dla mnie o tyle interesujące, że także podczas prapremiery w Wiedniu w tę rolę wcielił się 230 lat wcześniej Emanuel Schikaneder, autor libretta, reżyser i dyrektor teatru.

Fakt, że jest Pan śpiewakiem, bardzo Panu pomaga w prowadzeniu Polskiej Opery Królewskiej?

       – Jestem przekonany, że tak. Teatru uczyłem się u boku wielkich mistrzów – reżyserów: Ryszarda Peryta, Jitki Stokalskiej i zmarłego niedawno Macieja Prusa, scenografów: Łucji Kossakowskiej, Andrzeja Sadowskiego, a przede wszystkim u dyrektora Stefana Sutkowskiego, który był także moim Przyjacielem. Znaliśmy się ponad 30 lat i często przez wiele godzin rozmawialiśmy na temat sztuki… Dzisiaj, kiedy podejmuję różne trudne decyzje, często myślę o tym, jakie zdanie miałby w tej sprawie mój Mistrz i Wychowawca.

Panie Dyrektorze, łańcucka publiczność i organizatorzy 62. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie czekają na artystów Polskiej Opery Królewskiej. Mam nadzieję, że Pana także powitamy w Łańcucie.

       – Dawno już nie byłem w tym pełnym uroku mieście i mam nadzieję na wspólne świętowanie inauguracji tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia.

 

Zofia Stopińska

Z Marcinem Kasprzykiem o Festiwalu i Konkursie im. Witolda Friemanna

   Jeszcze w kwietniu odbędzie się na Podkarpaciu I Ogólnopolski Festiwal i Konkurs Kameralistyki Wokalnej im. Witolda Friemanna. To ważne i bardzo ciekawe wydarzenie muzyczne przybliżymy Państwu wspólnie z dr. Marcinem Kasprzykiem, który jest jego dyrektorem artystycznym i programowym.

   Inauguracja odbędzie się w Sali Balowej Zamku w Łańcucie 24 kwietnia o 17.00. Głównym punktem programu będzie Recital Kameralny pani prof. Urszuli Kryger, znakomitej polskiej mezzosopranistki, której towarzyszył będzie świetny pianista-kameralista pan prof. Cezary Sanecki, a wykonawców i wykonywane utwory przybliży publiczności prof. Jacek Ścibor. Po koncercie zapraszam na spotkanie z wykonawcami i organizatorami.

   W kolejnych dwóch dniach, w Sali Koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego odbędą się przesłuchania konkursowe. Dziękuję panu prof. Mirosławowi Dymonowi , dyrektorowi Instytutu Muzyki, za wsparcie i współorganizację Festiwalu. Do grona współorganizatorów dołączył także Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie, którego dyrektorem jest Pan Damian Drąg. Chciałbym zaznaczyć, że Pan Dyrektor zagwarantował jednemu z laureatów konkursu nagrodę dodatkową – występ w ramach Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” za co również serdecznie dziękujemy.

   Udało nam się zdobyć także dofinansowanie ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzące z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca oraz z programu „Muzyczny ślad” na wydanie w wydawnictwie DUX płyty z 18 Pieśniami Witolda Friemanna, stanowiącej światową premierę fonograficzną .

   Konkurs został zorganizowany z myślą o uczniach szkół muzycznych drugiego stopnia i studentach wydziałów wokalnych akademii muzycznych.

   Do konkursu zgłosiło się 60 uczestników, początkowo planowaliśmy udział tylko 55. osób, ze względu na przeznaczony jeden dzień na przesłuchania konkursowe I etapu, ale po uzgodnieniu z Jurorami konkursu zdecydowaliśmy się zaakceptować wszystkie zgłoszenia. W konkursie rywalizować będą młodzi śpiewacy z całej Polski w dwóch kategoriach: uczniowie szkół muzycznych II stopnia i studiów licencjackich, a w kategorii drugiej wezmą udział studenci toku magisterskiego oraz absolwenci akademii muzycznych do 34. roku życia.

   W pierwszym etapie uczestnicy wykonają dwa utwory, a w drugim trzy, w II kategorii wymagana jest pieśń Witolda Friemanna. Wiemy, że dostęp do partytur z twórczością pieśniarską kompozytora jest utrudniony, dlatego poprosiłem prof. Feliksa Widerę o udostępnienie nut, które opracował (udostępnione 32 pieśni), aby uczestnicy konkursu mieli szeroki wachlarz partytur do wyboru.

   Udało się zaprosić do jury znakomitych artystów.

   Wspólnie z Renatą Johnson-Wojtowicz zaprosiliśmy do grona Jury wybitnych artystów-profesorów Akademii Muzycznych. Serdecznie dziękujemy za przyjęcie zaproszenia. Jury konkursu będzie pięcioosobowe w składzie: prof. Feliks Widera – Przewodniczący Jury, prof. Urszula Kryger z Akademii Muzycznej w Łodzi, prof. Piotr Łykowski z Akademii Muzycznej we Wrocławiu, prof. Cezary Sanecki z Akademii Muzycznej w Łodzi oraz prof. Maciej Bartczak z Akademii Muzycznej w Katowicach.
Sekretarzem jury będzie Renata Johnson-Wojtowicz.

   Laureaci pierwszych miejsc w konkursie otrzymają nagrody finansowe.

   Tak, ale oprócz nagród finansowych dla zdobywców I, II i III miejsca w obu kategoriach oraz wyróżnień dla pianistów, mamy dodatkowe nagrody: Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu zasponsorowało koncert kameralny w Sali Lustrzanej w wybranym przez laureatów terminie oraz wyżej wspomniana przeze mnie nagroda Dyrektora Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie Pana Damiana Drąga, z kolei firma Inglot przygotowała nagrody rzeczowe dla wyróżniających się artystów.

   Zaplanowana jest także specjalna kampania przybliżająca postać patrona festiwalu.

   W ramach festiwalu zostanie wydana książka autorstwa pani Alicji Wardęckiej-Gościńskiej „Droga życiowa i twórcza Witolda Friemanna”, która będzie miała swoją premierą w czasie festiwalu.
Wydaliśmy także nuty „Pieśni wybrane Witolda Friemanna vol. 1” - zbiór ośmiu pieśni z towarzyszeniem fortepianu stanowiący światową premierę wydawniczą.
Nagraliśmy także klip reklamowy z udziałem Renaty Johnson-Wojtowicz, Macieja Bartczaka i moim (Marcina Kasprzyka), który ma na celu promocję płyty i wydarzenia.

   26 kwietnia w Sali Koncertowej Instytutu Muzyki w Rzeszowie odbędzie się Konferencja Naukowa pod tytułem „Droga życiowa i twórcza Witolda Friemanna”, którą poprowadzi pani Alicja Wardęcka-Gościńska, znawczyni życia i twórczości Witolda Friemanna.

   Głównym organizatorem Festiwalu i Konkursu jest Fundacja Muzyczne „Rubato”, a kto jest pomysłodawcą całego wydarzenia?

   Jest to mój pomysł i Renaty Johnson- Wojtowicz, który narodził się po rozmowie z panią Anną Sienkiewicz, naszą nauczycielką z Zespołu Szkól Muzycznych w Przemyślu. Pani Sienkiewicz jako pierwsza zachęciła nas do poszukiwań w twórczości pieśniarskiej zapomnianego kompozytora Witolda Friemanna, następnie umożliwiła nam kontakt z panią Haliną Brzezin-Białobrzeską, wnuczką kompozytora, której bardzo dziękujemy za życzliwość i udostępnienie rękopisów pieśni, dzięki czemu część z nich mogliśmy wydać, a pozostałe ukażą się z kolejnych edycjach.

   Jest to I Festiwal i Konkurs Kameralistyki Wokalnej im. Witolda Friemanna i sądzę, że planujecie kontynuację.

   Wspólnie z Renatą Johnson-Wojtowicz planujemy kolejne edycje. Jeszcze nie wiemy czy będą się one odbywały w cyklu rocznym, czy co dwa lata. Zależne jest to w dużej mierze od funduszy, ale na pewno będzie to impreza cykliczna.
   Chcę podziękować panu Władysławowi Ortylowi, Marszałkowi Województwa Podkarpackiego za objęcie patronatem naszego festiwalu. Dziękuję także naszym partnerom: Fundacji PZU, Muzeum- Zamek w Łańcucie, Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu oraz firmie „Inglot”.

   Zapraszam serdecznie wszystkich zainteresowanych na: Koncert Inauguracyjny do Zamku w Łańcucie 24 kwietnia, dwa dni później w Instytucie Muzyki (26 kwietnia po drugim etapie przesłuchań konkursowych) zapraszamy na Koncert Kameralny „Pieśni Witolda Friemanna”, który poprowadzi pan red. Adam Rozlach, któremu bardzo dziękujemy za przyjęcie zaproszenia. Pan Adam Rozlach będzie także komentatorem całego wydarzenia.

   27 kwietnia w Filharmonii Podkarpackiej zaplanowaliśmy w godzinach południowych uroczyste zakończenie Festiwalu i Konkursu. Zostaną ogłoszone wyniki i wręczone nagrody, a później odbędzie się Koncert Laureatów, który poprowadzi prof. Jacek Ścibor.

   Dziękuję bardzo za rozmowę.

   Również dziękuję i zapraszam serdecznie na wszystkie wydarzenia I Festiwalu i Konkursu Kameralistyki Wokalnej im. Witolda Friemanna. Pragnę zaznaczyć, że na wszystkie wydarzenia festiwalowe – koncerty i przesłuchania konkursowe wstęp jest wolny.

Zofia Stopińska

Festiwal im. W. Friemana

Subskrybuj to źródło RSS