Różnobarwny festiwal w magicznym miejscu
Wspaniałym koncertem w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal zainaugurowany został 63 Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Ten wieczór na długo pozostanie w pamięci publiczności, która wypełniła salę balową łańcuckiego Zamku.
Na program koncertu złożyły się następujące utwory: Na wierchowej polanie Barbary Kaszuby, Cztery pory roku Astora Piazzoli w opracowaniu Leonida Desyatnikova oraz Wariacje Enigma Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal.
Gromkimi brawami zostało nagrodzone przez publiczność wykonanie pierwszego z wymienionych utworów. W swoim młodzieńczym dziele Barbara Kaszuba maluje muzyką piękno tatrzańskich krajobrazów i podhalańskiej muzyki. Wspaniale wykonał partie solowe Jarosław Żołnierczyk, skrzypek, solista i koncertmistrz Amadeusa w Las Cuatro Estaciones Porteñas Astora Piazzolli. Równie pięknie i porywająco grała orkiestra.
W aranżacji Leonida Desyatnikova na skrzypce solo i orkiestrę pojawiają się cytaty zaczerpnięte z dzieła Vivaldiego, które stanowią idealny pomost oraz niezwykle interesujące połączenie dzieła barokowego z XX-wiecznymi tangami Piazzolli.
W drugiej części koncertu wysłuchaliśmy Wariacji Enigma op. 36 Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal. W wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą maestry Agnieszki Duczmal ta cudowna muzyka zabrzmiała tak pięknie, że publiczność natychmiast poderwała się i bardzo długo na stojąco oklaskiwała wykonawców. Równie gorąco oklaskiwane były bisy.
Orkiestra Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal, fot. Filharmonia Podkarpacka
O historii i tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie miałam okazję rozmawiać z panem Stefanem Münchem, znawcą literatury polskiej, krytykiem muzycznym, autorem książek i znakomitym prezenterem muzycznym, który od lat przybliża publiczności programy i wykonawców festiwalowych koncertów.
- To jest szczególne, prestiżowe miejsce dla kogoś, kto wykonuje taki zawód jak ja. Dokładnie pamiętam, że w 1994 roku zostałem zaproszony po raz pierwszy do poprowadzenia koncertu w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. To był recital Adama Wodnickiego, znakomitego pianisty urodzonego w Przemyślu, a mieszkającego od lat w Stanach Zjednoczonych.
Zaprosił mnie tutaj pan Adam Natanek, ówczesny dyrektor artystyczny Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Było to dla mnie wielkie wyróżnienie, bo uważałem (i nadal uważam), że jest to jeden z najbardziej prestiżowych festiwali w Polsce. Byłem wtedy najmłodszym w gronie prowadzących koncerty. Miałem okazję uczyć się od takich osobowości jak m.in.: Wojciech Dzieduszycki, Józef Kański, Janusz Ekiert, Zbigniew Pawlicki czy Jan Weber. Później zapraszano mnie każdego roku. Miałem okazję zapowiadać koncerty plenerowe. Pierwszy odbył się w parku, niedaleko budynku, w którym mieści się Szkoła Muzyczna im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie. Przed laty zapowiadałam też koncert festiwalowy w leżajskiej bazylice. Wszędzie były i są komplety publiczności, a to nie jest w Polsce reguła.
Festiwal odbywa się niezmiennie w magicznym miejscu – cudowny Zamek i jego otoczenie, a także pora roku kiedy mamy już w pełni rozkwitu wiosnę.
Jest to różnobarwny festiwal, stąd każdy może znaleźć coś dla siebie i dlatego na koncertach mamy komplety publiczności niezależnie czy koncerty odbywają się w Zamku w Łańcucie, czy w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.
Magnesem są także wykonawcy także wykonawcy. W tym roku był Pan gospodarzem koncertu inaugurującego tegoroczną edycję.
- Miałem w tym roku szczęście zapowiadać dwie świetne orkiestry kameralne - Orkiestrę Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal i Polish Art. Philharmonic pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka.
Podkreślałem podczas inauguracji, że od wielu lat Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus zaliczana jest do czołówki europejskich orkiestr. Stoi w jednym rzędzie z takimi zespołami jak: Academy of St Martin in the Fields czy English Concert. Od początku istnienia Orkiestry Agnieszka Duczmal jest jej dyrektorem i koncertuje ze swoim zespołem w najsłynniejszych salach Europy, obu Ameryk, Afryki i Azji. Występuje też innymi orkiestrami w kraju i za granicą. Jako pierwsza kobieta dyrygent wystąpiła na scenie mediolańskiego Teatro alla Scala.
Jarosław Żołnierczyk - skrzypce i Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal podczas koncertu w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Gorąco także zostali przyjęci wykonawcy drugiego prowadzonego przez Pana koncertu.
- Polish Art Philharmonic jest o wiele młodsza. Miałem okazję zapowiadać ten zespół w Łańcucie dwa lata temu w programie mozartowskim. Wiem, że Michael Maciaszczyk jest nie tylko wybitnym skrzypkiem, ale jest również doskonałym dyrygentem i animatorem życie muzycznego.
Program tegorocznego koncertu został pięknie skonstruowany, a rozpoczęła wieczór Idylla Zygfryda Ryszarda Wagnera, utwór napisany dla żony Cosimy (córki Franciszka Liszta) z okazji urodzin syna Zygfryda. Początkowo Wagner nie chciał publikować tego utworu, ale po pewnym czasie włączył tę muzykę do ostatniego aktu Zygfryda. W pierwszej części koncertu wykonana została także Symfonia koncertująca B-dur Józefa Haydna na skrzypce, wiolonczelę, obój i fagot. Gatunek dzieła jest na pograniczu pomiędzy wirtuozowskim koncertem instrumentalnym, a symfonią, zaś jego narodziny datujemy na połowę XVIII wieku. Stało się tak dlatego, że w orkiestrach zaczęli grać muzycy o wysokich umiejętnościach i kompozytorzy zaczęli tworzyć utwory, w których wirtuozi mogli prezentować swoje umiejętności w dialogu z orkiestrą.
Drugą część wypełniła I Symfonia D-dur skomponowana przez 16-letniego Franciszka Schuberta.
Możemy powiedzieć, że jest to nawiązanie do Wolfganga Amadeusa Mozarta, który napisał pierwszą symfonię w wieku 10 lat. Mozart skomponował kilkadziesiąt symfonii, z których zachowało się 51, Haydn napisał ich ponad 100, ale Beethoven już tylko 9. To znaczy, że zmieniło się już samo pojęcie tego gatunku. Symfonia na początku była utworem wypełniającym program. Warto wspomnieć, że kiedy Mozart podróżował ze swoim ojcem koncertując na terenie Włoch lub krajów niemieckich, komponował kilka nowych symfonii, które trwały około dwanaście lub piętnaście minut. Obok koncertu instrumentalnego, kantaty czy monumentalnej arii koncertowej potrzebny był utwór uzupełniający program. Symfonia była początkowo utworem zdobiącym i dopiero potem stała się gatunkiem, który wyrażał najgłębsze myśli kompozytora. Dla współczesnych Schubert był mistrzem pieśni i utworów fortepianowych. Nie miał możliwości, żeby swoje symfonie wykonywać publicznie, bo nie miał ani protektorów, ani pieniędzy. Dlatego najważniejsze symfonie Schuberta – łącznie w „Wielką” i „Niedokończoną” wypłynęły wiele lat po jego śmierci. W historii muzyki symfonicznej jego symfonie odgrywają bardzo ważną rolę, bo są ogniwem pomiędzy Beethovenem, a romantyzmem.
Znakomicie zabrzmiały wszystkie wspomniane dzieła w Łańcucie w wykonaniu Orkiestry Polish Art. Philharmonic pod batutą Michaela Maciaszczyka, który wystąpił także w Symfonii koncertującej Haydna jako skrzypek wspólnie z wiolonczelistą Konradem Bargiełem, oboistą Maksymilianem Lipieniem i fagocistą Damianem Lipieniem.
Michael Maciaszczyk - skrzypce, Maksymilian Lipień - obój, Konrad Bargieł - wiolonczela, Damian Lipień - fagot - soliści koncertu 18 maja w sali balowej łańcuckiego Zamku, fot Filharmonia Podkarpacka
Przez wiele lat Muzyczny Festiwal w Łańcucie odbywał się w ciągu ośmiu kolejnych dni tygodnia. W ostatnich latach koncerty festiwalowe odbywają się zazwyczaj w weekendowe dni na przełomie maja i czerwca.
- Są festiwale, które odbywają się dzień po dniu, ale są także takie, które rozciągają się na dłuższy okres. Myślę, że decyzja organizatorów festiwalu była słuszna, tym bardziej, że zmieniły się w Łańcucie warunki – nie ma w najbliższym otoczeniu hotelu i restauracji, gdzie można było prowadzić „życie po koncertowe” i w związku z tym rozłożenie festiwalu w czasie na weekendy jest dobrym pomysłem, bo melomani mają więcej czasu. Miejmy świadomość, że większość publiczności przyjeżdża z Rzeszowa i innych miast z Podkarpacia, a spotkałem nawet kilka osób z Lublina. Żyjemy w coraz większym pośpiechu i nie bardzo mamy czas na wygospodarowanie wszystkich wieczorów w tygodniu na uczestnictwo w koncertach.
Festiwal coraz bardziej otwiera się na koncerty muzyki jazzowej i rozrywkowej.
- Już od dawna się otwiera. Występowali tu przed laty: Juliette Gréco, Gilbert Bécaud, Milva, były koncerty muzyki jazzowej, etnicznej, bo muzyka jest różnobarwna i taki jest Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Ta różnorodność repertuaru pozwala się otworzyć na szerokie grono publiczności.
Jest Pan doskonale znany także publiczności koncertów odbywających się w ramach sezonów artystycznych w Filharmonii Podkarpackiej.
- Bardzo sobie cenię współpracę z Filharmonią Podkarpacką, jest to bardzo dobrze prowadzona instytucja kultury, co nie jest łatwe w dzisiejszych czasach. Nasza współpraca z Filharmonią Podkarpacką rozpoczęła się w drugiej połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Dyrektorem naczelnym był wówczas pan Wergiliusz Gołąbek, a dyrektorem artystycznym pan Adam Natanek. Zmiany dyrektorów następowały bardzo harmonijnie i każdy z nich wnosił coś nowego. Od kilkunastu lat dyrektorem naczelnym jest pani prof. Marta Wierzbieniec, która poszerza formułę Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Są spektakle operowe, baletowe, bo po remoncie budynku Filharmonii są takie możliwości
Polish Art Philharmonic pod batutą Michaela Maciaszczyka
Bardzo dużo czasu zajmują Panu ostatnio podróże i organizacja koncertów nie tylko w Lublinie.
- To prawda, ponieważ jestem koordynatorem projektu „Z klasyką przez Polskę” i mam w swoim obszarze działania Podlasie, Lubelszczyznę i Podkarpacie. Organizujemy koncerty w małych miejscowościach, staramy się nawet omijać miasta powiatowe, a najchętniej występujemy w gminnych ośrodkach kultury. W niektórych ludzie robią sobie zdjęcia przy fortepianie, bo po raz pierwszy widzą i słuchają brzmienia tego instrumentu na żywo. Mają okazję posłuchać w swojej miejscowości gry najlepszych polskich solistów takich jak: Krzysztof Jakowicz, Konstanty Andrzej Kulka, Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Ewa Pobłocka…
Utarła się opinia, że w małych ośrodkach mieszkańcy interesują się tylko muzyką disco-polo. To nie jest prawda. Jeżeli przyjeżdżamy i proponujemy wójtowi koncert muzyki klasycznej, to on jest szczęśliwy, bo nikt inny mu takiego koncertu nie zorganizuje z powodu braku pieniędzy, a te koncerty są finansowane przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.
W uznaniu działalności edukacyjnej, organizacyjnej i społecznej otrzymał Pan wiele nagród i wyróżnień m.in.: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Medal „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. W marcu tego roku, podczas jednego z koncertów 30. Międzynarodowego Festiwalu TEMPUS PASCHALE – Lublin 2024 został Pan odznaczony za popularyzację muzyki i kultury chrześcijańskiej.
- 24 marca otrzymałem archidiecezjalne odznaczenie „Lumen Mundi”, które przyznał mi nasz arcybiskup ks. prof. Stanisław Budzik. To dla mnie ogromne wyróżnienie, ale Festiwal Tempus Paschale, który przez 30 lat prowadzę, w sposób szczególny akcentuje wartości chrześcijańskie i związki między kulturą, a wiarą. Fundamentem naszej kultury jest wiara chrześcijańska.
Piękno, które tworzy artysta, ma nas prowadzić w kierunku prawdy o świecie, o życiu, o Bogu jeżeli ktoś wierzy w Boga lub w podstawowy system wartości. Sztuka powinna nas czynić lepszymi.
Dziękuje za rozmowę i mam nadzieje, że za rok spotkamy się na 64. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie.
- Ja również dziękuje i mam nadzieję, że się zobaczymy.
Zofia Stopińska