Mistrz i uczniowie – Andrzej Smolik oraz Filip, Kacper i Dawid.
Tytuł cyklu audycji „Mistrz i uczeń” ulegnie tym razem niewielkiej zmianie, bowiem w klasie jednego mistrza uczy się kilku utalentowanych uczniów, a wśród nich trzech wyróżnia się szczególnie i trudno byłoby wybrać jednego, pomijając pozostałych.
Tak właśnie jest w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Wandy Kossakowej w Sanoku, gdzie od lat klasę akordeonu prowadzi wybitny pedagog prof. ośw. Andrzej Smolik, a wyróżniającymi się aktualnie uczniami są: Kacper Kosztyła, Dawid Siwiecki i Filip Siwiecki.
Ponieważ czas pandemii i zdalne nauczanie nie pozwoliło nam na spotkanie w jednym gronie, dlatego postanowiłam przeprowadzić cztery oddzielne rozmowy.
Najpierw proponuję Państwu rozmowę z mistrzem, panem Andrzejem Smolikiem.
Panie Profesorze, kiedy zaczął się Pan interesować muzyką?
- To było bardzo dawno temu, ale pamiętam i nie ukrywam, że zupełnie przypadkowo rozpocząłem edukację muzyczną. Jak byłem w siódmej klasie szkoły podstawowej, rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej w Krośnie. Wtedy nawet nie wiedziałem, na jakich instrumentach można się tam uczyć grać i na pytanie, jaki instrument wybieram, odpowiedziałem, że harmonię. Polecano mi jeszcze klarnet i kontrabas, ale ja nie zmieniłem zdania. Byłem uparty, w dodatku akordeon coraz bardziej mi się podobał i tak już zostało.
Fascynację akordeonem zawdzięczam także wspaniałej nauczycielce, pani Elżbiecie Mikoś-Nahajowskiej, która uczyła mnie także przedmiotów teoretycznych. Podczas lekcji literatury muzycznej rozmiłowała mnie w słuchaniu muzyki poważnej, a do akordeonu potrafiła mnie tak zachęcić, że ćwiczyłem po parę godzin dziennie i stąd robiłem szybko postępy.
W dzisiejszych czasach, gdyby ktoś rozpoczął naukę gry na instrumencie w ostatnim roku nauki w szkole podstawowej, to nie byłoby możliwe, aby ukończył studia w Akademii Muzycznej, bo aktualnie naukę gry rozpoczynają dzieci w wieku sześciu lub siedmiu lat. Natomiast ja kończąc naukę w szkole średniej, miałem ukończoną szkołę muzyczną I stopnia w klasie akordeonu i byłem po roku nauki gry na kontrabasie, bo namówiono mnie jeszcze na dodatkowy kontrabas. Później bardzo mi się te umiejętności przydały, bo nawet grałem w orkiestrach na kontrabasie.
Studiowałem w Lublinie w UMCS Wychowanie Muzyczne na Wydziale Pedagogiki i Psychologii, a po ukończeniu pierwszego roku studiów rozpocząłem naukę w szkole muzycznej II stopnia i po egzaminie wstępnym zostałem od razu przyjęty do trzeciej klasy. Na tym egzaminie był obecny prof. Włodzimierz Lech Puchnowski i to on stwierdził, że jestem na tyle zaawansowany, że mogę rozpocząć naukę na trzecim roku.
Bardzo mnie to zmobilizowało i nigdy nie przypuszczałem, że po latach będę, przez ponad dwie dekady, współpracował z prof. Lechem Puchnowskim, nestorem akordeonistyki polskiej (już nieżyjącym). Ukończyłem średnią szkołę muzyczną w czasie trzech lat, a moim nauczycielem był pan Ryszard Malicki – ojciec słynnego pianisty Waldemara Malickiego.
Po ukończeniu studiów pozostał Pan w Lublinie.
- Tak, pracowałem przez dwa lata na uczelni, ale nie było możliwości udzielać się i dalej rozwijać w zakresie akordeonu. Powróciłem w piękne rodzinne strony, bo rodzice mieszkali w Iwoniczu Zdroju i wkrótce okazało się, że potrzebny był specjalista w Szkole Muzycznej w Sanoku, a było to w 1978 roku.
Zaproponowano Panu pracę nauczyciela gry na akordeonie?
- Tak, ale uczyłem też jeszcze teorii i chyba przez trzy lata prowadziłem chór, a potem klasa się powiększyła i dlatego skoncentrowałem się wyłącznie na akordeonie oraz zespołach akordeonowych. Równocześnie odbyłem studia w Akademii Muzycznej w Krakowie na Wydziale Pedagogiki Instrumentalnej w zakresie akordeonu.
Przez ponad 40 lat kształci Pan akordeonistów i pewnie było ich tak dużo, nie pamięta Pan wszystkich.
- Wszystkich nie, ale niektórych zapamiętam na całe życie. Moim wychowankiem jest m.in. pan Grzegorz Bednarczyk, nauczyciel i kolega z pracy, który ma też piękne osiągnięcia, Jacek Hołubowski, który ukończył Akademią Muzyczną w Krakowie i koncertuje w znanym krakowskim zespole ”Acoustic Acrobats”. Zwycięzca wielu konkursów Maciej Kandefer to kolejny mój wybitny absolwent z dawnych lat. Tomasz Holizna, który będąc moim uczniem wygrał wiele znaczących konkursów, później prowadził ożywioną działalność koncertową, a obecnie współprowadzi szkołę muzyczną w Irlandii. Kolejny mój absolwent Grzegorz Miszczyszyn, ukończył studia w Krakowie i Oslo, koncertuje w całej Europie, a w Sanoku występował z zespołem „Kuraybes” (norwesko-bałkańsko-polsko-hiszpańsko-francuskim), który gra muzykę popularną, Seweryn Gajda, Internetowy Mistrz Świata z Belgradu, Rafał Pałacki koncertujący solo i w zespołach, Tomasz Mazur i Maciej Kałamucki osiągający znakomite wyniki w pracy pedagogicznej czy Michał Matuszewski, wybitny obecnie wokalista.
Trzeba jeszcze wymienić Bartka Głowackiego, fenomenalnie utalentowanego i pracowitego chłopca z Zagórza, który został Młodym Muzykiem Roku i kilkakrotnie występował w Filharmonii Narodowej. Bartek ukończył z podwójnym wyróżnieniem Royal Academy of Music w Londynie i koncertuje solo, w zespołach kameralnych i ze znakomitymi orkiestrami na całym świecie, a wybitni kompozytorzy piszą dla niego kompozycje, których jest pierwszym wykonawcą. A Maciej Zimka, mój wybitny absolwent z Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie to również znakomity kompozytor i wykładowca na Akademii Muzycznej w Krakowie.
Sporo utalentowanych uczniów, nie tylko absolwentów klasy akordeonu się pamięta ...
W 1990 roku został Pan dyrektorem sanockiej Państwowej Szkoły Muzycznej.
- W wyniku zawieruchy dziejowej zostałem do tego zmuszony. Nie miałem predyspozycji do kierowania dużym zespołem - tak mi się przynajmniej wydawało, nie chciałem także rezygnować z nauczania na instrumencie, ale jak się okazało, wyszło ponoć bardzo dobrze.
Dyrektorował Pan do niedawna i wiem, że prawie cały czas poświęcał Pan szkole, bo nadal prowadził Pan klasę akordeonu i do tego szkoła się powiększała.
- Miałem ograniczony wymiar godzin na naukę instrumentu i musiałem większość czasu poświęcać na sprawy organizacyjne, kadrowe, remonty, budowy…
W tym czasie powstała także średnia szkoła muzyczna, która w połączeniu z istniejącą szkołą działa pod nazwą Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Wandy Kossakowej w Sanoku.
- Tak się stało z inicjatywy grupy nauczycieli, wśród których ja także byłem. Musieliśmy przekonać nadrzędne władze, że mamy na tym terenie bardzo dużo utalentowanej młodzieży, która nie mogła kontynuować nauki w szkole II stopnia, bo najbliższe były w Krośnie i Przemyślu. Z terenu Bieszczad trudno było trzy czy cztery razy w tygodniu jeździć do tych miast.
Padały różne argumenty, że w Sanoku nie ma kadry, brak warunków lokalowych i dlatego nie ma możliwości na utworzenie szkoły II stopnia.
Przekonywaliśmy, że kadrę sprowadzimy, szkołę rozbudujemy, wzbogacimy instrumentarium i wszystko się udało. Dobudowaliśmy dwa piętra, później salę koncertową i jest trzy razy więcej sal do prowadzenia zajęć.
Kiedyś mówiono, że Sanok tylko akordeonem stoi, ale również na wysokim poziomie mamy klasy gitary, fortepianu, skrzypiec, altówki, wiolonczeli, kontrabasu, instrumentów dętych i perkusji. Podobnie jak chóry szkolne i orkiestry szkolne, które wielokrotnie koncertowały na festiwalach ogólnopolskich i międzynarodowych. A i sekcja teorii ma wiele osiągnięć ogólnopolskich.
Bardzo się cieszę, że wszystko tak się rozwinęło…
Niedawno zrezygnował Pan z kierowania szkołą i jest Pan aktualnie kierownikiem sekcji akordeonu, organów i perkusji, zajął się Pan nauczaniem oraz organizacją Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych i Międzynarodowej Wiosny Akordeonowej w Sanoku. Chyba czuje się Pan dobrze robiąc to, co Pan lubi.
- Po 27. latach stwierdziłem, że już wystarczy dyrektorowania przez pięć pełnych kadencji i na początku dwóch rocznych umów. Związane to było także z osiągnięciem wieku emerytalnego.Przekazałem pałeczkę młodszym, a sam mogę się skupić na nauczaniu i od tego czasu moi akordeoniści osiągają jeszcze więcej sukcesów.
Organizację Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych trochę skomplikował mi czas pandemii. Musieliśmy przenieść imprezę z kwietnia na październik i udało nam się ją w całości przeprowadzić zgodnie z planem. Odbył się pełny zestaw pięknych koncertów, ze wspaniałą Kameralną Orkiestrą Akordeonową „Arti Sentemo” z Radzynia Podlaskiego, wystąpił mój znakomity absolwent Bartek Głowacki oraz duet akordeonowy Grzegorz Palus – Alena Budzinakova. Wszystko zakończył Koncert Laureatów, a przekrój laureatów był bardzo bogaty, bo najmłodszą kategorię wygrał Chińczyk, pierwsze miejsca w większości kategorii zajęli Polacy, a w kategorii rozrywkowej wygrał duet z Litwy.
Bardzo dobrze zaprezentowali się także uczniowie klasy akordeonu sanockiej szkoły muzycznej, bo w sumie zdobyli dziesięć nagród i dwa wyróżnienia. Z moich uczniów I miejsce zajął duet „Filip & Kacper”, Dawid Siwiecki otrzymał II miejsce solo w kategorii rozrywkowej i III miejsce w kategorii klasycznej i w tej samej kategorii II miejsce zdobył Kacper Kosztyła. Z moich młodszych uczniów Adaś Fedak i Mateusz Neckar otrzymali II miejsca, ale bardzo dobrze spisali się także uczniowie młodszych kolegów uczących w naszej szkole.
Okazało się, że to był dobry początek, bo po festiwalu Pana uczniowie zdobyli wspaniałe laury w międzynarodowych konkursach. Szkoda tylko, że te konkursy odbyły się online.
- Zgadzam się z panią, ale to dobrze, że konkursy online są organizowane i umożliwiają wirtualne podróże po całym świecie. W dobie pandemii jest to wielka motywacja do ćwiczenia i wytężonej pracy nad programami, zgodnie z wymogami każdego konkursu.
Podsumowując ostatni semestr powiem, że akordeoniści z naszej szkoły zdobyli w sumie 48 nagród i wyróżnień - w tym: 30 pierwszych, 9 drugich, 4 trzecich i 5 wyróżnień. Jest to bardzo piękny wynik. Ponieważ w maju będziemy obchodzić uroczystość 50-lecia Szkoły Muzycznej w Sanoku, założyłem sobie ambitny plan; 50 wygranych konkursów na 50-lecie szkoły.
Mamy już także sukcesy w bieżącym roku w słynnym XXV Mławskim Festiwalu Muzyki Akordeonowej, który odbył się w dniach 27 – 29 stycznia. W kategorii młodszej średnich szkół muzycznych I miejsce otrzymał Dawid Siwiecki, II miejsce otrzymał Filip Siwiecki w kategorii klas starszych, Kacper Kosztyła otrzymał wyróżnienie i dwa wyróżnienia (w kategorii B i D) przypadły zespołowi Filip & Kacper.
Cieszy także fakt, że wkład Pana pracy został zauważony, bo organizatorzy tych wszystkich konkursów gratulowali Panu, przesyłając specjalne dyplomy gratulacyjne. Ciekawa jestem, czy liczył Pan, ile nagród i wyróżnień zdobyli do tej pory Pana uczniowie?
- W sumie, w czasie ostatnich 30 lat moi uczniowie zdobyli 215 pierwszych nagród, 93 drugich, 69 trzecich, 66 wyróżnień, a to daje w sumie 440 nagród. Były to konkursy na żywo m.in. w Castelfidardo, Klingenthal, Rzymie, Lanciano, Madrycie, Barcelonie, Berlinie, Kopenhadze, Pradze, Cap Ferret, Bratysławie, Gyor, Wilnie, Wiedniu, Limbażi, Popradzie, Ostrawie, Turku… Były to także wspaniałe podróże dla młodzieży uczestniczącej w nich.
Są to imponujące cyfry, które dowodzą także, że bardzo lubi Pan uczyć. Gdyby Pan mógł po raz drugi wybierać zawód, to nic by Pan nie zmienił?
- Nic, zresztą zawsze powtarzam, że ja nie pracuję, tylko robię to, co lubię, a że przy okazji jeszcze mi za to płacą, to jestem szczęśliwym człowiekiem.
Liczy się nie tylko moja satysfakcja, ale też zadowolenie uczniów i rodziców z osiągnięć konkursowych i entuzjastycznego przyjęcia występów podczas licznych koncertów. Trzeba jeszcze dodać, że często są to koncerty prestiżowe w kraju i za granicą, dzięki którym występujący uczniowie widzą sens ciężkiej pracy i spełniają swoje marzenia.
Cieszy mnie bardzo dobra atmosfera współpracy i rywalizacji w mojej klasie, która od zawsze wszystkich mobilizuje i cieszę się, że ma kto kontynuować i rozwijać moją pracę.
Nie bez znaczenia jest także wielkie zaangażowanie rodziców oraz mojego następcy, pana dyrektora Tomasza Tarnawczyka, który bardzo nam sprzyja i pomaga w dalekich wyjazdach, bo jeździliśmy ostatnio na konkursy m.in. do Pragi, Wiednia, Barcelony czy Budapesztu. Pomaga także pokrywać wpisowe na konkursy, a są to często zbyt duże koszty dla rodziców.
Bardzo Panu dziękuję za poświęcony mi czas i gratuluję licznych sukcesów Panu oraz uczniom tworzącym aktualnie „złotą trójkę”, z którymi kolejno będę rozmawiać. Zaplanowałam te rozmowy tak, aby nikomu nie przeszkadzać w lekcjach.
Duet "Filip & Kacper" - Filip Siwiecki i Kacper Kosztyła podczas konkursu w Kopenhadze
Z Filipem Siwieckim rozmawiamy w przerwie pomiędzy zajęciami w szkole ogólnokształcącej i muzycznej. Kiedy zacząłeś się interesować muzyką i dlaczego wybrałeś akordeon?
- Wszystko zaczęło się w wieku sześciu lat z inicjatywy mojego taty, który zaproponował, że nauczy mnie grać kilka łatwych melodii na akordeonie. Chętnie się zgodziłem, a po trzech miesiącach nauki w domu, otwarta została Szkoła Muzyczna I stopnia w Dydni, która sąsiadowała z Krzemienną, w której mieszkam. Rodzice zapisali mnie do tej szkoły i zacząłem uczyć się grać na akordeonie w klasie pana Krzysztofa Burego.
Przez pierwsze trzy lata dojeżdżałem jedynie na zajęcia do szkoły muzycznej, a od czwartej klasy rozpocząłem również naukę w szkole podstawowej w Dydni i do szkoły muzycznej miałem zaledwie parę kroków. Wtedy zazwyczaj po lekcjach w podstawówce, jadłem drugie śniadanie i rozpoczynałem lekcje w szkole muzycznej. Czasami wracałem do domu dopiero po 20.00.
W czasie nauki w Szkole Muzycznej w Dydni z pewnością brałeś udział w różnych koncertach, a także w konkursach.
- Będąc uczniem pierwszej klasy, już występowałem na różnych koncertach i popisach w szkole muzycznej oraz jeździliśmy z koncertami charytatywnymi. Natomiast w konkursach zacząłem uczestniczyć będąc w trzeciej klasie.
Po ukończeniu Szkoły Muzycznej I stopnia w Dydni rozpocząłem naukę w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Sanoku w klasie prof. Andrzeja Smolika. Mam świetny kontakt z Profesorem, który znakomicie potrafi mobilizować swoich uczniów do pracy.
Grasz również w duecie akordeonowym razem z Kacprem Kosztyłą. Kiedy powstał ten duet?
- Zaczęliśmy razem grać jeszcze w czwartej klasie w szkole w Dydni. Nasz poprzedni nauczyciel przygotowywał nam różne utwory na dwa akordeony i tak się zaczęła współpraca, która trwa nadal i przynosi duże efekty.
Występujemy często też na różnych koncertach. Często się zdarza, że ktoś usłyszy nas podczas koncertu w szkole muzycznej, a później wysyła nam zaproszenie na koncert do siebie i występujemy podczas różnych uroczystości.
Opowiedz jeszcze o konkursach, w których uczestniczyłeś jako solista i członek duetu „Filip & Kacper”.
- Nie powiem o wszystkich, bo nawet nie potrafię ich w tej chwili wyliczyć z pamięci. Pierwszym ważnym dla mnie konkursem, na którym uzyskałem prawie najwyższą możliwą punktację, był Międzynarodowy Konkurs Akordeonowy w Suwałkach. To było jeszcze w szkole muzycznej I stopnia. W następnych latach też miałem dość wysokie wyniki w konkursach, ale w ubiegłym roku oraz w tym, przez pandemię konkursy odbywały się zdalnie. Trzeba było nagrywać cały program i wysyłać do oceny. Nie było to tak przyjemne i mobilizujące dla nas, jak występ na żywo, ale udało się nam zarówno solo, jak i w duecie osiągnąć bardzo dobre rezultaty.
W duecie z Kacprem mieliśmy wielkie wyróżnienia, bo wysyłaliśmy nagrania na konkursy do Francji, Włoch i do Portugalii, gdzie otrzymywaliśmy najwyższe nagrody w swoich kategoriach, jak i w całym konkursie, bo udało nam się zdobyć nagrodę Grand Prix w Instrumental Art Competition w Kazachstanie, a ja otrzymałem na tym konkursie I miejsce w kategorii solowej.
Udało mi się także zdobyć Grand Prix i złoty medal, uzyskując 10 punktów na 10 możliwych w V International Competition and Festival of Art, Music, Vocals, Dance and Folklore “MAGIC BRIDGES OF BUDAPEST 2021” na Węgrzech.
W kolejnym konkursie – International Competition and Festival of Arts „Copenhagen Arts” zdobyliśmy pierwsze miejsca i złote medale w duecie oraz ja i Kacper jako soliści.
Podkreśliłeś, że wolisz brać udział w konkursach organizowanych na żywo.
- Kiedy gramy na żywo, to mamy świadomość tego, że mamy jedną próbę i musimy ją wykorzystać w 110 procentach, mamy lekki dreszczyk emocji, który dodaje ducha walki, a z nagrywaniem czasem bywa różnie, bo wiemy, że jak coś nie wyjdzie, to możemy powtórzyć, ale każde powtórzenie jest wysiłkiem i utratą kondycji. Nie wiadomo, czy następne powtórki będą lepsze.
Jedynym konkursem, który odbył się na żywo, to były Międzynarodowe Spotkania Akordeonowe w Sanoku.
- Podczas tego konkursu czuliśmy się o wiele lepiej niż podczas nagrań, to był powrót do rzeczywistości, do prawdziwych konkursowych zmagań. Mogliśmy się spotkać z kolegami z innych szkół, którzy do Sanoka przyjechali oraz z jurorami, którzy są wybitnymi artystami i pedagogami. Mogliśmy porozmawiać na różne tematy, a przede wszystkim dowiedzieć się, jak widzi dany problem druga osoba, co poprawić, a to daje lepsze efekty przy wykonywaniu później danego utworu.
Udział w konkursach zawsze łączy się z kosztami. Zawsze trzeba opłacić wpisowe, a jak konkurs odbywa się na żywo, także podróż i pobyt w mieście, w którym konkurs się odbywa.
- To prawda. Te wszystkie koszty w większości przypadków pokrywają rodzice, ale czasem pomaga nam też szkoła, jeśli ma taką możliwość.
Niezwykle ważny jest też dobry instrument. Czy masz już swój wymarzony instrument?
- Od ponad roku mam już dobry instrument, na którym będę grał długo.
Powiedz, kiedy masz czas na ćwiczenie uczęszczając do dwóch szkół, bo ćwiczyć trzeba codziennie.
- To jest najtrudniejsze. Teraz jestem uczniem liceum ogólnokształcącego oraz szkoły muzycznej II stopnia i mam coraz więcej obowiązków. Codziennie wracam do domu już po 18.00, często po 19.00, a czasem nawet po 20.00. W ciągu tygodnia mam mało czasu na ćwiczenie. Jedynie w czwartek nie mam zajęć w szkole muzycznej i mogę poćwiczyć solidnie oraz w weekend. W pozostałe dni staram się pograć jak najwięcej. Nawet jak jestem zmęczony, to biorę akordeon i gram.
Mój repertuar jest bardzo różnorodny. Gram utwory współczesne, klasyczne, rozrywkowe, ale moimi ulubionymi rodzajami są muzyka współczesna i rozrywkowa. Teraz rozpoczynam pracę nad nowym repertuarem.
Masz czas na jakieś przyjemności?
- Musi się znaleźć czas na inne rzeczy, które się lubi. Trzeba czasem gdzieś wyjść z przyjaciółmi, oglądnąć jakiś mecz, ale na nic innego nie mam czasu.
Mając 16 lat, trzeba już poważnie myśleć o przyszłości. Jakie masz plany?
- Chciałbym zostać zawodowym muzykiem, bo poświęciłem dużo czasu na doskonalenia swoich umiejętności i chcę je dalej rozwijać. Nie chcę tego stracić.
Wspomniałeś na początku rozmowy, że pierwszych lekcji gry na akordeonie udzielał Ci tato. Czy pochodzisz z rodziny o tradycjach muzycznych?
- W mojej rodzinie grał pradziadek, tato i wujkowie grają, a także brat gra. Można powiedzieć, że to jest dziedziczne. Jak się przed pandemią spotykaliśmy w większym gronie rodziny, to braliśmy instrumenty i wspólnie graliśmy. To były bardzo przyjemne chwile i mam nadzieję, że wkrótce te rodzinne spotkania będą znowu się odbywać i muzyka będzie nam towarzyszyć.
Dziękuję za rozmowę, życzę powodzenia i spełnienia marzeń, a moim kolejnym rozmówcą będzie Twój znakomity kolega Kacper Kosztyła, czyli druga połowa duetu „Filip & Kacper”.
Przed chwilą Filip opowiadał mi, że pochodzi z rodziny o muzycznych tradycjach i jak spotykali się w większym gronie, to powstawał spory rodzinny zespół instrumentalny. Czy Ty także pochodzisz z rodziny o muzycznych tradycjach?
- Pradziadek grał na akordeonie, ojciec mojej mamy grał na harmonijce ustnej, a rodzice mają ładne głosy i chętnie śpiewają. Rodzice też zauważyli, że jestem muzycznie uzdolniony, a jak zapisali mnie do przedszkola, to panie, które się nami opiekowały, stwierdziły, że mam talent, który powinien być rozwijany w szkole muzycznej.
Rodzice zapisali mnie do Szkoły Muzycznej I stopnia w Dydni i na zajęcia wozili mnie samochodem.
Dlaczego wybrałeś akordeon?
- Zdając egzamin wstępny koniecznie chciałem uczyć się grać na gitarze, ale nie było miejsc w klasie gitary i szczerze mówiąc byłem zmartwiony. Wtedy przyszedł nauczyciel akordeonu i poprosił jednego ze swoich uczniów, aby zademonstrował mi ten instrument. Bardzo mi się spodobał ten krótki występ i koniecznie chciałem się zacząć uczyć grać na akordeonie. Tym nauczycielem był pan Krzysztof Bury – mój pierwszy nauczyciel i przez pięć lat uczyłem się u niego grać, a w ostatnim roku szkoły I stopnia uczył mnie pan Grzegorz Bednarczyk.
Moi nauczyciele stwierdzili także, że powinienem kontynuować naukę w szkole muzycznej II stopnia i tak się też stało. Trafiłem do Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Wandy Kossakowej w Sanoku do klasy prof. Andrzeja Smolika.
Jesteś chyba zadowolony, że tak się stało, ponieważ pan Andrzej Smolik jest bardzo dobrym nauczycielem, ale jest też bardzo wymagający.
- Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z profesorem Smolikiem, bo jak pani powiedziała, jest bardzo dobrym nauczycielem i potrafi swoich uczniów zmotywować do pracy. Jest wymagający, ale jednocześnie bardzo wyrozumiały. Pan profesor zachęca nas także do grania tym, że pomaga nam zaistnieć w miejscowym środowisku, informuje nas o różnych konkursach i potrafi nas dobrze do nich przygotować.
Aby robić postępy, trzeba wiele czasu poświęcić na indywidualną pracę w domowym zaciszu.
- To prawda i staram się to robić. Przede wszystkim codziennie ćwiczę, jak nie w szkole to w domu. Najczęściej pozostaje mi na ćwiczenie godzina, najwyżej półtorej godziny, bo od poniedziałku do piątku mam zajęcia w dwóch szkołach oraz dojazdy do Sanoka, które zajmują mi dużo czasu. Staram się, aby dużo grać w soboty i niedziele – co najmniej trzy razy po godzinie.
Ostatnio ze względu na pandemię, dużo zajęć odbywało się zdalnie, ale pomimo, że nie traciłem czasu na podróże, to czułem się bardziej zmęczony siedząc ciągle przed komputerem. Nie mogliśmy też tak często spotykać się i ćwiczyć w duecie z Filipem Siwieckim. Lekcje online nigdy nie zastąpią stacjonarnych.
Brałeś udział w wielu konkursach, a zacząłeś w nich uczestniczyć będąc uczniem Szkoły Muzycznej I stopnia w Dydni. Nie możemy teraz wymienić wszystkich Twoich konkursowych sukcesów, ale powiedz o tych, które były dla ciebie najważniejsze.
- Dla mnie wszystkie konkursy były ważne, bo każdy czegoś mnie nauczył. Najważniejsze były konkursy międzynarodowe i ogólnopolskie organizowane przez Centrum Edukacji Artystycznej. Z tych konkursów można wyciągnąć najwięcej wniosków, bo oceniani jesteśmy przez wybitnych jurorów i możemy się od nich dowiedzieć, jak dalej pracować, aby grać coraz lepiej.
Szczególnie obfitującym w konkursy był 2021 rok, chociaż większość z nich odbyła się online.
- To prawda, nagrywało się filmiki i przesyłało się organizatorom, a jeśli otrzymywaliśmy nagrody i wyróżnienia, to dyplomy trafiały do nas pocztą.
Chciałbym także wspomnieć o internetowym konkursie, który odbył się w 2020 roku, a był to Międzynarodowy Konkurs Muzyczny ”Opus” zorganizowanym przez Fundację „Life and Art” i przeznaczonym dla wszystkich specjalności instrumentalnych. W kategorii do 15 lat zdobyłem I nagrodę na tym konkursie.
W ubiegłym roku w zakończonym pod koniec października w Lizbonie w Portugalii International Festiwal Online Competition „Portugal Art Carnival” duet „Filip & Kacper” zdobył, podobnie jak w konkursie sanockim I nagrodę, a ja otrzymałem również I nagrodę w kategorii solowej.
Z kolei w listopadzie uczestniczyliśmy z Filipem w Internatonal Competition and Festiwal of Arts „Les etoiles de Paris 2021”, także z pięknym sukcesem. Filip w stolicy Francji zdobył I miejsce, a ja II miejsce. Również w duecie otrzymaliśmy II nagrodę.
Filip już pewnie wspominał o swoim sukcesie oraz duetu w konkursie „Magic Bridges of Budapest” na Węgrzech, a ja w tym konkursie zdobyłem również I miejsce i złoty medal.
Szczerze mówiąc trudno mi teraz z pamięci powiedzieć o wszystkich ubiegłorocznych sukcesach konkursowych.
Jesteś uczniem I klasy liceum ogólnokształcącego i III klasy szkoły muzycznej II stopnia. Przez najbliższe lata będziesz się uczył w Sanoku, ale czy zastanawiałeś się nad tym, co chcesz robić w przyszłości?
- Moje plany są związane z akordeonem i muzyką. Za trzy lata mam zamiar rozpocząć studia muzyczne. Mam jeszcze trochę czasu na wybranie uczelni.
Ciekawa jestem, czy interesuje Cię coś poza muzyką?
- Owszem, bardzo interesuje mnie informatyka, bardzo lubię oglądać ciekawe programy telewizyjne, czytać…
Życzę Ci, abyś w następnych latach nauki odnosił również dużo sukcesów, aby spełniały się wszystkie Twoje marzenia. Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również bardzo dziękuję
Zapraszam Państwa na jeszcze jedno spotkanie z niezwykle utalentowanym uczniem prof. ośw. Andrzeja Smolika, a jest nim 15-letni Dawid Siwiecki. Macie z Filipem te same nazwiska i byłam przekonana, że jesteście braćmi i dopiero pan Andrzej Smolik powiedział, że nie jesteście blisko spokrewnieni, ale pochodzicie z rodzin o tradycjach muzycznych.
- Tak, mój dziadek grał na akordeonie i jak byłem małym dzieckiem, to podczas rodzinnych spotkań podpatrywałem, jak dziadek gra. Widząc moje zainteresowanie, dziadek mnie namówił, abym też spróbował i tak zostało do dzisiaj.
Naukę gry na akordeonie rozpocząłem tak samo jak moi koledzy w Szkole Muzycznej w Dydni i przez sześć lat uczyłem się pod kierunkiem pana Grzegorza Bednarczyka. Aktualnie jestem uczniem II klasy liceum ogólnokształcącego i III klasy szkoły muzycznej II stopnia, a moim nauczycielem gry na akordeonie jest prof. ośw. Andrzej Smolik. Bardzo się z tego cieszę, bo Profesor jest wspaniałym pedagogiem, bardzo zaangażowanym w swoją pracę i ma wielkie serce. Swoje wieloletnie doświadczenie i wiedzę stara się przekazać swoim uczniom. Jestem dumny i szczęśliwy, że mam tak wyjątkowego pedagoga.
Dzięki talentowi, pracy i doskonałym nauczycielom możesz nie tylko się rozwijać, ale także osiągać sukcesy w licznych konkursach. Proszę, abyś wymienił te, które pamiętasz i były ważne w twoim rozwoju.
- Dzisiaj dotarła do mnie informacja, że zdobyłem I miejsce w XXV Mławskim Festiwalu Muzyki Akordeonowej, który organizowany był, podobnie jak ubiegłoroczne, online.
Z ubiegłorocznych ogólnopolskich to były Gorlickie Konfrontacje Akordeonowe, gdzie otrzymałem I miejsce w kategorii do lat 16. oraz byłem na konkursach w Kielcach, Lublinie, Sanoku i Solcu-Zdroju.
A poza granicami brałem udział w konkursach w: Atenach (Grecja), Ostravie (Czechy), Rzymie (Włochy), uczestniczyłem też w konkursach, które odbyły się w: Daugavpils (Łotwa), Belgrad (Serbia), Lizbona (Portugalia), Sydney (Australia) i Miami (USA).
Może szkoda, że te konkursy odbywały się online, bo zobaczyłbyś na przykład Sydney czy Miami .
- Mówiąc szczerze, to gdyby te odległe konkursy nie byłyby w trybie online, to raczej nie zdecydowałbym się wyjechać. Nie mógłbym porzucić szkoły na czas takiego dalekiego wyjazdu. Ponadto koszt wyjazdu na konkurs do Ameryki czy Australii wynosi kilkanaście tysięcy, ale jeszcze ważniejszy jest długi czas wyjazdu. Nie mogę sobie robić tak dużych zaległości w liceum.
Jestem uczniem I Liceum Ogólnokształcącego im. Komisji Edukacji Narodowej w Sanoku i chociaż uczę się systematycznie, to jestem przeciętnym uczniem, bo bardziej poświęcam się muzyce. Codziennie staram się półtorej lub dwie godziny poświęcić na ćwiczenie na instrumencie, chociaż bywa i tak, że to się nie udaje, bo jestem za bardzo zmęczony. W soboty i niedziele staram się grać jak najdłużej.
Masz już własny dobry instrument?
- Tak, pół roku temu zakupiliśmy akordeon Pigini Nova, uważany za najlepszy i jestem bardzo zadowolony. Mogę na nim grać wszystko, zarówno muzykę klasyczną, jak i rozrywkową, ale najbardziej cenię klasyczną i gram ją najczęściej.
Bardzo lubię rosyjską literaturę akordeonową – utwory: Siemionowa, Zołotariewa, Nagajewa. Po utwory tych kompozytorów uwielbiam sięgać, ale oczywiście często też sięgam po utwory polskich kompozytorów. Ostatnio polscy kompozytorzy sporo piszą na akordeon. Teraz pracuję nad utworem skomponowanym przez Mikołaja Majkusiaka w ubiegłym roku.
Przez wiele lat akordeon był kojarzony z muzyką ludową. Współczesna muzyka pokazuje inny charakter tego instrumentu i jego ogromne możliwości, bo akordeon może naśladować wiele instrumentów.
Mój akordeon w prawej ręce ma trzynaście różnych barw dźwięku i w lewej ręce pięć barw. To stwarza ogromne możliwości interpretacyjne.
Akordeon jest dosyć ciężki i trzeba ćwiczyć na nim rozważnie, bo inaczej można mieć kłopoty z kręgosłupem.
- To prawda i dlatego bardzo ważny jest dobór pasków nośnych, które nie obciążają pleców, tylko przekierowują ciężar na całe ciało. Ja mam trzy specjalne pasy i stojąc nie czuję tych piętnastu kilogramów na sobie, tylko wydaje mi się, że mój instrument jest o wiele lżejszy.
Mam nadzieję, że wkrótce powrócą koncerty i konkursy z udziałem publiczności i będzie wam łatwiej.
- Oby tak się stało jak najprędzej, bo jednak jak gra się dla publiczności, to towarzyszą wykonawcy inne emocje, jest trochę stresu, który bardzo lubię. Jak już wspomniałem, konkursy online pozwalają nam wysyłać nagrania w najdalsze zakątki świata, ale jak będą takie możliwości, to zawsze będę wybierał konkursy stacjonarne.
Czy występujesz tylko jako solista, czy również grasz muzykę kameralną?
- Z reguły gram solo, ale niektóre koncerty w wygranym Międzynarodowym Talent Show Muzyki klasycznej „Virtuosos 4+” są w większych składach - zazwyczaj z orkiestrą. Gram jeszcze w duecie z Marcinem Schulzem. Ale w Polsce zazwyczaj gram solo.
Życzę Ci wielu sukcesów i bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również bardzo dziękuję.
Z Mistrzem prof. ośw. Andrzejem Smolikiem oraz z utalentowanymi uczniami: Filipem Siwieckim, Kacprem Kosztyłą i Dawidem Siwieckim rozmawiała Zofia Stopińska 10 lutego 2022 roku.