Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Michał Rot: "Nie jestem typem samotnika"

               Bardzo mnie ucieszył udział w jednym z koncertów XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej pana Michała Rota, znakomitego pianisty młodego pokolenia, którego najczęściej podziwiamy i oklaskujemy w roli kameralisty. Rozmowę rozpoczęłam od pytania o koncert w Przemyślu.

           Zofia Stopińska: Rozmawiamy po koncercie, który nagrany został 15 listopada w Sali Zamku Kazimierzowskiego. Należy podkreślić, że zabrzmiały bardzo ciekawe utwory podczas tego wieczoru.
             Michał Rot: Ponieważ podczas całego festiwalu wykonywane są kompozycje poświęcone kobietom albo kompozycje kobiet, dlatego zdecydowaliśmy się wykonać program złożony wyłącznie z dzieł wybitnych kompozytorek i jednocześnie staraliśmy się, aby była to muzyka rzadko wykonywana.
             Dlatego wybraliśmy wraz z Wojtkiem Fudalą Sonatę na wiolonczelę i fortepian, którą skomponowała Rebeca Clarke. W oryginale ten utwór napisany został na altówkę, ale sama kompozytorka wkrótce opracowała wersję na wiolonczelę. W Polsce bardzo rzadko wykonuje się to dzieło w wersji wiolonczelowej, a brzmi ono w tym układzie równie interesująco, o czym mogą się Państwo przekonać.
             Mój drugi partner - Piotr Tarcholik, wybrał Sonatę „Da Camera” Grażyny Bacewicz. Jest to pierwsza Sonata na skrzypce i fortepian, przez nią skomponowana w 1945 roku. Mamy w tym utworze bardzo ciekawy przykład stylizacji – w Menuecie oraz w finałowym Gigue wyraźnie słyszymy echa suity barokowej.
             Ostatnim punktem koncertu było Trio fortepianowe g-moll op. 17 Clary Schumann, jednej z największych pianistek swoich czasów, ale także kompozytorki.
W ostatnim dwudziestoleciu coraz częściej wykonawcy sięgają po jej kompozycje i to nie tylko lirykę wokalną, ale również formy kameralne, a Trio g-moll uważa się za najbardziej dojrzałe dzieło Clary Schumann.

             Clara Schumann była pierwszą kobietą, która pokazała światu, że kobiety tworzą bardzo piękne, wartościowe utwory. Wcześniej także kobiety komponowały, ale tworzyły w zaciszu domowych salonów i tylko czasami się zdarzało, że ich kompozycje przy pomocy mężczyzn ukazywały się drukiem.
             - Przyszło mi w tej chwili na myśl postać Fanny Mendelssohn – kompozytorki i pianistki niemieckiej, siostry Feliksa Mendelssohn-Bartholdy’ego, której twórczość jest coraz częściej wykonywana A niektórzy muzykolodzy nawet twierdzą, że niektóre utwory Feliksa być może skomponowała Fanny.
W tamtych czasach kobiety musiały bardzo zabiegać o to, żeby ich kompozycje ukazały się drukiem.
             Clara Schumann była uznaną, wybitną pianistką i zapewne dlatego łatwiej jej było przekonać wydawców do publikowania swoich dzieł. Nie można też pominąć faktu, że jej mąż Robert Schumann także był oczywiście wybitną postacią w muzyce niemieckiej. To z pewnością również miało znaczenie, ale Clara Schumann przetarła szlaki dla późniejszych kompozytorek, które startowały z zupełnie innego pułapu walcząc o swoje miejsce w świecie muzyki.

             Wasz koncert jest na kanale YouTube TV Podkarpacka i na stronie Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu. Wysłuchałam go dwukrotnie i jeszcze nie raz do niego powrócę, bo program jest bardzo interesujący, a do tego świetnie wykonany. Podkreślam to w sposób szczególny, bo wiem, że granie koncertu w sali bez publiczności nie jest łatwe.
             - Dziękuję za ciepłe słowa w imieniu moich kolegów i swoim. Włożyliśmy w ten koncert bardzo dużo pracy i serca. Rejestrowała nas także wspaniała ekipa – mam tu na myśli Pana Mariusza Gibałę , który był operatorem kamer oraz znakomitego realizatora dźwięku Vadima Radziszewskiego, którego Dyrektor Festiwalu Magdalena Betleja zaprosiła do tego projektu. Pragnę im podziękować za wspaniałą pracę.
             Czas pandemii jest trudny dla muzyków. Przede wszystkim brakuje nam kontaktu z publicznością. Bardzo nam także doskwiera, że obecnie wiele festiwali odbywa się wyłącznie w sieci, ale cieszymy się, że w tej formie możemy się dzielić naszą muzyką. Ten sposób kontaktowanie się z publicznością stał się dla nas ważny.
             Nie ukrywam, że w moim zawodowym życiu zawsze bardzo istotne były nagrania płytowe, a rejestracje audio-video mają także ten dodatkowy walor, że można zobaczyć muzyków „w akcji” i jest to dla słuchaczy namiastka koncertu.

             Myślę, że nagrania z przemyskiego koncertu są bardzo dobre i mogą być kiedyś wykorzystane do wydania płyty.
             - Z Wojciechem Fudalą planujemy wydanie naszego drugiego albumu. Pierwszy poświęcony był wyłącznie twórczości Mieczysława Wajnberga i szczęśliwie otrzymał nominację do ubiegłorocznych Nagród Polskiego Przemysłu Fonograficznego Fryderyki.
             Teraz myślimy o utworach, które znajdą się na kolejnej płycie i Sonata na wiolonczelę i fortepian Rebeki Clarke z pewnością się na niej znajdzie. Po pandemii, gdy wrócimy do rzeczywistości, będziemy chcieli ten utwór jak najczęściej wykonywać na koncertach.

             Skoro już mówimy o płytach, to może się Pan pochwalić bardzo interesującymi płytami, które wydane zostały w ostatnich latach. Dwa lata temu jeden z koncertów Przemyskiej Jesieni Muzycznej zatytułowany był „OPOWIEŚĆ O ŻYCIU - VICTORIA YAGLING” i wspólnie z Pana żoną, śpiewaczką Joanną Rot, i wiolonczelistą Krzysztofem Karpetą polecaliście także uwadze publiczności płytę z utworami Victorii Yagling.
              - Ma pani na myśli płytę wydaną przez wytwórnię DUX, poświęconą twórczości Victorii Yagling, której promowaniem zajmujemy się od kilku lat. Tak się szczęśliwie złożyło, że jestem z tą wytwórnią bardzo blisko związany i nagrałem dla niej już cztery płyty.
              Niedawno miała premierę najnowsza płyta, którą nagrałem ze Stanisławem Kiernerem, wybitnym bass-barytonem. Na krążku są wyłącznie pieśni polskich kompozytorów: Raula Koczalskiego, Karola Szymanowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
              Pragnęliśmy nagrać płytę z muzyką polskich kompozytorów do tekstów poetów europejskich. Stanisław śpiewa w rodzimym języku jedynie trzy pieśni Karola Szymanowskiego do słów Dymitra Davydova, ze względu na wspaniałe tłumaczenie Jarosława Iwaszkiewicza. Cykl „Von der Liebe” Raula Koczalskiego do słów Rainera Marii Rilkego wykonywany jest w języku niemieckim, natomiast cykl pieśni Ignacego Jana Paderewskie do słów Catulle Mendesa wykonywany jest w języku francuskim.
              Przyświecała nam idea, żeby podkreślić, iż muzyka polska zawsze mocno była osadzona w muzyce europejskiej. Pragniemy przyciągać zachodnich słuchaczy i mamy nadzieję, że ta płyta przyczyni się do promowania polskiej muzyki, która jest wspaniała.

              Słyszałam wiele ciepłych słów o tym krążku i sądzę, że zainteresuje on także melomanów i znawców muzyki za granicą. Nawiązał Pan także ciekawą i owocną pracę z Szymonem Komasą.
              - Faktycznie, ostatnio z Szymonem bardzo dużo koncertujemy. Występowaliśmy w ramach festiwalu „Muzyka na szczytach” w Zakopanem, koncertowaliśmy też w Darmstadt i niedawno w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, gdzie prezentowaliśmy nowy repertuar, przygotowany pod kątem tego wydarzenia i byliśmy bardzo wzruszeni, że mogliśmy wykonać jeden z ostatnich koncertów przed pandemicznym zamknięciem tej wspaniałej instytucji dla publiczności.
Z Szymonem Komasą mamy kolejne plany, ale czekamy na rozwój wydarzeń z nadzieją na poprawę sytuacji dla artystów. Znamy się od wielu lat, a od 2010 roku wspólnie występujemy i bardzo chcemy naszą współpracę kontynuować.

              Fascynuje Pana liryka wokalna, a najlepiej świadczą o tym koncerty i nagrania, podczas których potrafi Pan nawiązać szczególną relację ze śpiewakiem i dostosować się do jego głosu.
               - Cieszy mnie pani opinia. Na pewno praca ze śpiewakami jest dla każdego pianisty kształcąca, bo uczy nas wielkiej elastyczności, ale także prawdziwej empatii. Mamy do czynienia z żywym instrumentem i każdego dnia ten instrument troszkę inaczej działa. Musimy się starać „wejść w skórę” partnera, który stoi obok fortepianu i stworzyć mu komfortowe warunki do kreowania.
               Olaf Bär - jeden z największych niemieckich barytonów specjalizujących się w wykonywaniu liryki wokalnej, u którego miałem okazję się uczyć w Dreźnie, mówił mi o Geoffreyu Parsons, z którym przez wiele lat współpracował, że to był pianista, który potrafił wydobyć ze śpiewaka to, co najlepsze. Bardzo mi te słowa zapadły w pamięć. To wielkie zadanie dla pianisty, żeby stworzyć dla śpiewaka inspirujące warunki, aby jego talent mógł na scenie rozkwitać.
               Ważne jest także przygotowanie językowe, bo jeżeli pianista wie o czym gra, zna teksty pieśni, to wtedy inspiracja płynąca z fortepianu, aura dźwiękowa, którą kreujemy i nastrój pozwala śpiewakowi rozwinąć skrzydła.

               Myślę, że ważny udział w tych Pana zainteresowaniach liryką wokalną ma Pana żona Joanna Rot, która jest znakomitą mezzosopranistką i od lat gracie razem w duecie.
                - To prawda. Z moją żoną występuję od 2007 roku. Niedawno mieliśmy koncert na Podkarpaciu, bo występowaliśmy na Festiwalu im. Janiny Garści w Stalowej Woli, gdzie wykonywaliśmy bardzo zróżnicowany repertuar.
               Śpiew towarzyszy mi na co dzień, bo żona regularnie pracuje nad głosem i to mocno na mnie wpływa. Dzięki temu dobrze rozumiem, jak ciężki jest to zawód. Uważam, że ta profesja jest często niedoceniana. Nawet wykształceni muzycy często z pewnym pobłażaniem patrzą na śpiewaków, bo nie zdają sobie sprawy, jak dużo energii oraz wiedzy o językach i stylach wymaga ten zawód.
                Pracę śpiewaka można porównać do pracy sportowca, który musi przygotować formę, dbać o swoje ciało, musi być w bardzo dobrej kondycji. Żaden inny instrument nie wymaga takiej głębokiej wiedzy o własnym ciele i o używaniu tego ciała. Mam ogromny szacunek do śpiewaków, pracę z nimi traktuję bardzo poważnie i cieszę się, że spotkałem na swojej drodze wielu wybitnych wokalistów. Wiem, że sporo się od nich nauczyłem.

                Wiele czasu i energii poświęca Pan także muzyce kameralnej. Z wiolonczelistą Krzysztofem Karpetą od lat tworzycie „Reger Duo”. Nie znam nazwy duetu, który tworzycie również z wiolonczelistą Wojciechem Fudalą.
                - Ten zespół nie ma jeszcze nazwy, ciągle się zastanawiamy, jak go nazwać, a na razie występując i nagrywając razem podajemy tylko nasze nazwiska.
Te dwa zespoły istnieją stosunkowo długo, bo Reger Duo ma już dwanaście lat, a z Wojtkiem Fudalą gramy od 2016 roku. Cieszę się, że koncertujemy i działamy regularnie, bo wierzę, że taka długofalowa współpraca przynosi zupełnie inną estetykę gry. Są rzeczy, do których dochodzi się po latach współpracy i na podstawie naszych kilku i kilkunastoletnich doświadczeń jesteśmy w stanie powiedzieć, jak ten proces przemiany estetycznej w naszym graniu następował.
                Kolejną sprawą jest budowanie szerokiego repertuaru. Mamy wielką potrzebę, aby eksplorować dzieła rzadko wykonywane, nie pomijając pracy nad klasyką (sonatami Beethovena czy Brahmsa). Klasyka jest podstawą, ale chcemy pomagać muzyce, która jest niesłusznie zapomniana.

                Pomyślałam, że współpraca z wiolonczelistami ma związek z długoletnią Pana współpracą ze śpiewakami. Mówi się, że skrzypce są instrumentem najbliższym głosowi ludzkiemu, ale nie wiem, czy to właśnie wiolonczela nie jest tym instrumentem. Wiolonczela jest bardzo śpiewnym instrumentem, a ponadto wiolonczelista obejmuje swój instrument.
                - Jest ogromne pokrewieństwo. Świadczą o tym najlepiej bardzo udane transkrypcje pieśni wykonywane przez wiolonczelistów. Dla przykładu wymienię płytę Mischy Maisky’ego z Pawłem Giliłowem. Kilka cudownych transkrypcji wykonał na swojej płycie śp. Dominik Połoński. Jeśli dobrze pamiętam, to były pieśni Roberta Schumanna i Johannesa Brahmsa, które na wiolonczeli zawsze brzmią wyjątkowo pięknie.

                Kiedy uwiodło Pana piękno muzyki kameralnej?
                - Bardzo wcześnie zacząłem się zajmować kameralistyką. Myślę, że duży wpływ na mnie miała pani prof. Elżbieta Urbańska, która uczyła mnie w rodzinnej Częstochowie. Jako uczeń średniej szkoły muzycznej grałem już w trio fortepianowym, które działało na stałe i stąd od najmłodszych lat miałem kontakt z tą wspaniałą literaturą.
                Później, na studiach założyłem między innymi zespół Reger Duo i wkrótce wyjechałem do Niemiec na studia, gdzie w Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Mannheim miałem bardzo ciekawe zajęcia z kameralistyki w klasie prof. Michaela Flaksmana i Jeleny Očić, a w świat liryki wokalnej wprowadził mnie wybitny niemiecki pianista prof. Ulrich Eisenlohr.
                W czasie studiów rozpocząłem już także poważną działalność koncertową i te koncerty kameralne sprawiały mi od początku ogromną radość. Nie jestem też typem samotnika. Mam ogromny szacunek dla pianistów-solistów, którzy potrafią szukać w sobie inspiracji. Ja przyznam się szczerze, że potrzebuję tej inspiracji od innych ludzi. Bardzo dużo się nauczyłem od moich partnerów na scenie i to oni dużo wnieśli i nadal wnoszą do mojego grania. Dlatego chcę gorąco podziękować wszystkim muzykom, z którymi dzieliłem scenę, którzy mnie ukształtowali i wprowadzali mnie w świat wspaniałego repertuaru i pięknej muzyki.

MIchał Rot 1

                Prowadzi Pan także działalność pedagogiczną, która aktualnie zajmuje Panu z pewnością dużo czasu.
                 - Moja Alma Mater, czyli Akademia Muzyczna w Łodzi, z którą związałem się zawodowo w 2012 roku, na szczęście pracuje w trybie hybrydowym. Mam regularny kontakt ze studentami, co bardzo mnie cieszy i tylko posiłkujemy się zajęciami zdalnymi.
Dzięki mojej Akademii mogłem się rozwijać – od asystenta, umożliwiła mi zrobienie doktoratu, a obecnie otwarcie postępowania habilitacyjnego.
                 Praca ze studentami daje mi wiele satysfakcji. Staram się dzielić moimi doświadczeniami, traktować ich partnersko, bo to są dorośli ludzie, którzy bardzo dobrze wiedzą, czego chcą i staram się ich inspirować, a nie być pedagogiem, który wszystko im narzuca i chce z nich uczynić własną kopię.
Pracuję w Instytucie Muzyki Kameralnej i prowadzę zespoły kameralne.

                 Jak się Pan sam przekonał, studenckie zespoły często działają także po ukończeniu uczelni, czasami nawet przez całe zawodowe życie.
                 - To prawda. Przyjaźnie, które studenci zawierają, są często trwałe. Ważne jest, żeby na studiach trafić nie tylko na wspaniałego profesora, ale także na dobre środowisko, które kształtuje osobowość muzyka.
                 Muzyk bez kontaktu z drugim człowiekiem nie idzie do przodu. Myślę, że wielu osobom zespoły kameralne pomogły się rozwinąć na studiach, otworzyć się emocjonalnie.
Bardzo się cieszę, że Akademia Muzyczna w Łodzi tak dużą wagę przykłada do przedmiotów kameralnych i do gry zespołowej. Dodam jeszcze, że nasza Katedra jest najstarszą Katedrą Kameralistyki w Polsce.
                 W ubiegłym roku świętowaliśmy okrągły jubileusz 60-lecia istnienia Katedry. Staramy się kontynuować dziedzictwo w zakresie muzyki kameralnej, zapoczątkowane przez prof. Kiejstuta Bacewicza.

                 Podczas tegorocznej Przemyskiej Jesieni Muzycznej artyści nie mogli się spotykać z publicznością, a jedynie nagrywać koncerty. Myślę jednak, że ten pobyt był nie tylko owocny, ale także bardzo miły. Nie było ani czasu, ani atmosfery, żeby trochę odpocząć, coś zobaczyć.
                 - Tym razem pobyt był bardzo intensywny, ale zawsze z wielką radością powracam na Podkarpacie, bo mam tutaj wspaniałych przyjaciół. Podczas ostatnich wakacji razem z moją rodziną odwiedziłem przyjaciół w Jarosławiu. Podkarpacie to bardzo piękny region Polski i jest tu także wielu melomanów. Wielokrotnie występowałem w Przemyślu, Jarosławiu czy w Stalowej Woli i zawsze radował mnie kontakt ze słuchaczami. Uważam, że jest tu bardzo wrażliwa i zakochana w muzyce klasycznej publiczność.

                 Sądzę, że ten czas izolacji bardzo szybko minie i następne spotkanie odbędzie się już po koncercie z udziałem publiczności.
                 - Wszyscy na to czekamy z niecierpliwością. Środowisko muzyczne jest w bardzo trudnej sytuacji. Mamy taki lęk w sobie, że ludzie odzwyczają się od chodzenia do filharmonii, oper czy na koncerty i ciężko będzie namówić publiczność, żeby do nas wróciła.
                 Uważam, że atmosfera koncertu jest czymś wyjątkowym, nieporównywalnym. Kiedyś Stefan Kisielewski wieścił, że płyty zabiją rynek koncertowy. Bardzo się mylił, bo jednak ciągle ten żywy kontakt z muzykami, z muzyką jest podstawą i dla rozwoju artystów, i dla radości publiczności, która przychodzi na koncerty.

                 Jestem przekonana, że nawet najlepsze nagranie, na szczęście, nie zastąpi nam koncertu na żywo.
                 - To jest prawda, chociaż płyty mają wartość dokumentu i możemy posłuchać, jak grali czy śpiewali wielcy muzycy, którzy już odeszli z tego świata. Niestety, o wielu wspaniałych muzykach, którzy nie lubili nagrywać, pamięć się zatarła.
Koncert i nagranie to są dwie różne rzeczywistości – tak jak teatr i kino. To są dwa różne światy i to jest piękne, że oba istnieją i bardzo dobrze się mają.

                 Bardzo Panu dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas.
                 - Ja również bardzo dziękuję i obyśmy się jak najszybciej spotkali w sali koncertowej. Pozdrawiam serdecznie wszystkich melomanów.

Z dr Michałem Rotem, znakomitym pianistą, kameralistą i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska

Konkurs kompozytorski „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu 2.0” w Stalowej Woli

28 listopada 2020 w Sali Widowiskowej Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli odbył się Koncert Finałowy Konkursu kompozytorskiego „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu 2.0”.
Na konkurs, ogłoszony w czerwcu tego roku, wpłynęło 40 partytur, z czego 38 spełniło wymogi regulaminowe. W październiku Jury konkursu w składzie:

– Zygmunt Krauze – przewodniczący
– Ewa Strusińska
– Eugeniusz Knapik
– Aleksander Lasoń
– Paweł Siek – sekretarz

zdecydowało o wyborze pięciu Finalistów. Dzisiejszego wieczoru prawykonań ich utworów dokonała Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble pod batutą Ewy Strusińskiej.

Ostateczny werdykt został ogłoszony po wybrzmieniu wszystkich kompozycji. Jury postanowiło o przyznaniu następujących nagród:

I NAGRODA
Viacheslav Kyrylov – vis-à-vis
nagroda finansowa: 12 000 zł
oraz Nagroda Specjalna Wydawnictwa Muzycznego Ars Musica: wydanie partytury drukiem

II NAGRODA
Krystian Neścior – Resonance Weather
nagroda finansowa: 5 000 zł

III NAGRODA
Kamil Polak – Muzyka kameralna nr 1
nagroda finansowa: 3 000 zł

I WYRÓŻNIENIE
Filip Sporniak – We wnętrzu dłoni

II WYRÓŻNIENIE
Jakub Pawlak – Hauntings of Isolde

Ponadto nagrodę specjalną Spółdzielni Muzycznej Contemporary Ensemble – w postaci
włączenia utworu vis-à-vis do repertuaru koncertowego zespołu – otrzymał Viacheslav Kyrylov.

MMMM 2.0 wspólne zdjęcie

Jurorzy i uczestnicy - wspólne zdjęcie.

"Koncert adwentowy"

6 grudnia 2020r., NIEDZIELA,

"Koncert adwentowy"

emisja na antenie TVP3 Rzeszów, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
TOMASZ CHMIEL - dyrygent

W programie:
F. Schubert - VIII Symfonia h - moll "Niedokończona" D759

KONCERT REALIZOWANY W RAMACH PROJEKTU "PRZESTRZEŃ OTWARTA DLA MUZYKI"

"Koncert adwentowy"

6 grudnia 2020r., NIEDZIELA,

"Koncert adwentowy"

emisja na antenie TVP3 Rzeszów, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
TOMASZ CHMIEL - dyrygent

W programie:
F. Schubert - VIII Symfonia h - moll "Niedokończona" D759

KONCERT REALIZOWANY W RAMACH PROJEKTU "PRZESTRZEŃ OTWARTA DLA MUZYKI"

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna - "Do dalekiej ukochanej"

             Razem z moim znakomitym gościem gorąco zapraszamy Państwa na kolejny koncert, który odbył się 21 listopada w Sali Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu, a mogą go państwo znaleźć na stronach YouTube TV Podkarpacka i Przemyskiego Towarzystwa Muzycznego.
             Miło powitać Pana Piotra Pławnera w Przemyślu po koncercie w ramach XXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej. Cieszymy się, że dotarł Pan na czas.
             - Ja się także cieszę i chcę powiedzieć, że specjalnie wyjechałem dzień wcześniej ze Szwajcarii, żeby zdążyć i wystąpić ze znakomitymi kolegami. Muszę powiedzieć, że w czasie pandemii podróże nie należą do przyjemności.
             Zawsze z wielką radością jadę do Przemyśla. Cieszę się na każde spotkanie z panią Magdaleną Betleją i pozostałymi organizatorami życia muzycznego w tym mieście, podziwiam ich wytrwałość i bardzo się cieszę, że udało się zorganizować serię jesiennych koncertów w tych trudnych czasach.
             Żałuję, że nie mogę zostać dłużej w Przemyślu, bo już jutro muszę jechać dalej. Zostaję jeszcze w Polsce przez niecały tydzień.

             Wprawdzie często Pan nagrywa, ale koncertowanie w pustych salach jedynie do kamer nie jest zbyt inspirujące.
             - To prawda, żywy kontakt z publicznością jest bardzo ważny, ale dobrze, że docieramy do melomanów za pomocą Internetu.
Mam nadzieję, że teraz mamy już szczytowy czas pandemii i powoli wszystko będzie wracać do normy. Także życie kulturalne.
             Już niedługo, bo pod koniec stycznia mam zaplanowany koncert w Filharmonii Podkarpackiej Rzeszowie i mam nadzieję, że wtedy już będę się mógł spotkać z publicznością, a jeśli nie to będziemy mogli nagrać ten koncert.

             Czy dużo koncertów ostatnio Pan nagrywa?
             - Teraz wszystkie koncerty odbywają się online. W Polsce 11 listopada koncertowałem w Gdańsku, w przyszłym tygodniu gramy w Poznaniu i w Katowicach. Potem wyjeżdżam do domu i wracam do Polski dopiero pod koniec stycznia i mam nadzieję, że cokolwiek można będzie zrobić.
Pozdrawiam Państwa serdecznie z gościnnego Przemyśla i zapraszam gorąco na wszystkie koncerty, które odbyły się w ramach XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej, a szczególnie te zatytułowane „Do dalekiej ukochanej” , które wykonane zostały 21 i 22 listopada z okazji 250 rocznicy urodzin Ludwiga van Beethovena.

Szczególnej uwadze Państwa polecamy koncert, który odbył się w sobotę 21 listopada.
Oprócz wyśmienitego skrzypka Piotra Pławnera, wykonawcami tego wieczoru byli: Monika Wilińska – Tarcholik, znakomita pianistka i kameralistka oraz Adam Krzeszowiec, świetny wiolonczelista.

W programie koncertu wysłuchają Państwo wyłącznie utworów Ludwiga van Beethovena, a będą to kolejno:
- TRIO D-DUR OP. 70 NR 1 „GEISTER TRIO”
                                             ALLEGRO VIVACE E CON BRIO
                                             LARGO ASSAI ED ESPRESSIVO
                                             PRESTO

- 7 WARIACJI NA TEMAT DUETU „BEI MÄNNERN WELCH LIEBE FÜHLEN” Z OPERY „CZARODZIEJSKI FLET” WOLFGANGA AMADEUSZA MOZARTA (NA WIOLONCZELĘ I FORTEPIAN

- ROMANS F-DUR OP. 50 NA SKRZYPCE I FORTEPIAN

- SONATA F-DUR OP. 24 „WIOSENNA” NA FORTEPIAN I SKRZYPCE
                                          ALLEGRO
                                          ADAGIO MOLTO ESPRESSIVO
                                          SCHERZO. ALLEGRO MOLTO
                                          RONDO. ALLEGRO MA NON TROPPO

Wspaniała muzyka Ludwiga van Beethovena i znakomite wykonania z pewnością Państwa zachwycą.

Zofia Stopińska

 

Krzysztof Polnik w gronie finalistów konkursu "Młody Muzyk Roku 2020"

            Zapraszam Państwa na spotkanie z Krzysztofem Polnikiem, utalentowanym i wielce utytułowanym akordeonistą Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu, który na co dzień pracuje pod kierunkiem pana Dariusza Baszaka.
            8 listopada tego roku podziwialiśmy Krzysztofa Polnika w TVP Kultura podczas wielkiego finału konkursu Młody Muzyk Roku 2020, który odbył się w nowej Sali koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych Nr 1 w Warszawie.

             Rozmowę rozpocznę od gratulacji, bo udział w finale tego konkursu był wielkim osiągnięciem.
             - Bardzo dziękuje. Cieszę się, że znalazłem się w gronie finalistów.

             Z pewnością nie wszyscy śledzili zmagania konkursowe na wszystkich etapach, dlatego proszę, abyś opowiedział, jak przebiegał ten konkurs.
             - Pierwszy etap, czyli eliminacje do konkursu zostały przeprowadzone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ten etap odbywał się bez naszego udziału, bez prezentacji umiejętności.
             Wybranych zostało dziesięciu uczestników, którzy brali udział w półfinale, podczas którego mieliśmy już możliwość zaprezentowania naszych umiejętności.
Przesłuchania półfinałowe były nagrywane dla TVP Kultura i 18 oraz 25 października o godzinie 20 były emitowane, a w każdym występowało pięciu uczestników. Ja występowałem w pierwszym z wymienionych terminów. Wykonałem wtedy Sonatę c-moll Domenica Scarlattiego oraz Finał Rapsodii dońskiej Wiaczesława Siemionowa.
             Po zakończeniu przesłuchań drugiego półfinału zostały ogłoszone wyniki, a ostatnim etapem był finał, który odbył się 8 listopada również o 20:00 i transmitowany był na żywo przez telewizję. Ja zagrałem Finał Sonaty h-moll Mikołaja Czajkina.

             Myślę, że emocji było bardzo dużo, bo to występ konkursowy przed kamerami połączony z transmisją, a do tego każdy chciał zagrać jak najlepiej. Ciekawa też jestem, czy już uczestniczyłeś w konkursie, podczas którego każdy uczestnik gra na innym instrumencie.
             - Brałem już kiedyś udział w takich konkursach, podczas których uczestnicy grali na różnych instrumentach. Pamiętam międzynarodowy konkurs w Kownie, ale nie był on tak medialny, jak konkurs Młody Muzyk Roku.
             Udział w tym konkursie był dla mnie wielkim wyróżnieniem, ale towarzyszące nam już podczas półfinałów kamery, mikrofony i ekipa techniczna oraz jury, sprawiły, że na początku doznałem wprost małego szoku, bo było to moje pierwsze doświadczenie tego rodzaju.
             Wcześniej uczestniczyłem w programach telewizyjnych, ale nie na taką skalę i dlatego byłem trochę zestresowany. Po próbie do nagrań udało mi się już oswoić z tym wszystkim i opanować wielkie emocje, i w półfinale wystąpiłem już na dobrym poziomie, ale adrenaliny nie brakowało, bo miałem świadomość, że przed telewizorami oglądają mnie setki tysięcy widzów, a do tego nie można zapomnieć, że to wciąż konkurs.
To wszystko sprawiało, że była to niesamowita przygoda, ale zdecydowanie przeważały pozytywne emocje.

              Trzymaliśmy za Pana kciuki, ale oceniające Wasze występy jury w składzie: Klaudiusz Baran – akordeonista i bandoneonista, rektor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Alina Mleczko – saksofonistka, solistka i pedagog oraz Emilia Karolina Sitarz – pianistka i pedagog, członkini zespołów Kwadrofonik i Lutosławski Piano Duo, zadecydowało, że Młodym Muzykiem Roku 2020 został perkusista Jan Pieniążek. Jednak udział w finale i doświadczenia są nie do przecenienia.
              - To prawda, ale muszę podkreślić, że występ przed tak znakomitym wykonawcą i pedagogiem gry na akordeonie, jak prof. Klaudiusz Baran, był dla mnie wielkim wyzwaniem, ponieważ każda najmniejsza pomyłka czy techniczna niedokładność została przez niego na pewno zauważona. Z drugiej strony znam prof. Klaudiusza Barana z wielu innych konkursów i wiem, że jest bardzo sprawiedliwy w ocenach i jednocześnie niezwykle życzliwy dla młodych muzyków. To mnie dopingowało.

              Konkurs Młody Muzyk Roku jest jednym z niewielu w Polsce, gdzie przed kamerami mogą się zaprezentować i rywalizować młodzi wykonawcy muzyki klasycznej.
              - Być może jest to nawet jedyny ogólnopolski konkurs, współorganizowany przez Telewizję Polską we współpracy z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytutem Muzyki i Tańca.
              Oczywiście, jest dużo konkursów na konkretne instrumenty, w tym akordeon, i tu można wspomnieć nasz Przemyski Festiwal Akordeonowy, który odbywa się co dwa lata, a w tym roku z powodu pandemii został odwołany. Konkursów nie brakuje, natomiast jeśli chodzi o Telewizję Polską i połączenie wszystkich instrumentów w muzyce klasycznej, ten konkurs jest ewenementem.

              Przed rozmową wynotowałam dziesięć konkursów, w których otrzymałeś I nagrodę lub Grand Prix i są to:
- Grand Prix Ogólnopolskich Przesłuchań Centrum Edukacji Artystycznej;
- I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Akordeonowym Centrum Edukacji Artystycznej;
- I miejsce w 42. International Accordion Prize w Castelfidardo we Włoszech;
- I miejsce w 24. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Akordeonowej w Przemyślu;
- Grand Prix 20. Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych w Sanoku;
- I miejsce w XI Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Popradzie na Słowacji;
- I miejsce w VIII Międzynarodowym Festiwalu Akordeonowym „Harmonika Fest” w Tivat w Czarnogórze;
- I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Akordeonowym w Słupcy;
- I miejsce na Akkordeon wettbewerb w Klingenthal w Niemczech;
- I miejsce na Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Wilnie na Litwie.
Nie pamiętam, czy doszedł do skutku planowany wyjazd na akordeonowe mistrzostwa świata w Chinach?
              - Byliśmy w Chinach, ponieważ to było w czasie wakacji 2019 roku. Podczas tego wyjazdu zdobyłem także wiele cennych doświadczeń, nie mówiąc już o wrażeniach. Ten konkurs różnił się od wszystkich dotychczasowych. Nie zapomnę nigdy tej długiej, męczącej podróży kilkoma różnymi samolotami, tamtejszego, bardzo różniącego się od naszego klimatu, różnic kulturowych oraz reakcji tamtejszej publiczności.
              To były 72. Mistrzostwa Świata w grze na Akordeonie w Shenzen. Jurorzy pracowali w kilku grupach, które w tym samym czasie przesłuchiwały uczestników w różnych kategoriach wiekowych. Otrzymałem tam wyróżnienie i było to V miejsce, czyli zaraz za podium. Konkurencja była ogromna i mogłem się przekonać, że tradycje gry na akordeonie w wielu krajach świata są równie silne jak u nas.

              Liczyłeś, w ilu konkursach brałeś udział?
              - Nie liczyłem, ale mogę powiedzieć, że „na oko” wystąpiłem do tej pory w około 35 konkursach i chyba w 25 z nich udało się zdobyć I miejsce. Konkursy są świetnym narzędziem dydaktycznym, służącym do porównania swoich umiejętności z innymi muzykami. Motywują do pracy nad nowym programem i do ćwiczenia. Uważam, że konkurs nie jest celem sam w sobie. Wygrany konkurs jest tylko znakiem, że idziemy w dobrym kierunku. Myślę, że takie zdrowe podejście sprawia, że konkursy są rozwijające.

              Niedługo pewnie wyfruniesz spod skrzydeł pana Dariusza Baszaka.
              - To prawda. Pan Dariusz Baszak jest moim nauczycielem, wychowawcą oraz mistrzem i na pewno takim pozostanie w moim sercu na zawsze.
W tym roku szkolnym będę już kończył szkołę, bo jestem w klasie maturalnej. Mam nadzieję, że zdam maturę oraz egzaminy wstępne na uczelnię, a marzy mi się Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie. Jestem pewien, że nawet po zakończeniu nauki w klasie pana Dariusza Baszaka, będziemy nadal w stałym kontakcie.

              W czasie pandemii i obowiązujących ograniczeń nie jest łatwo przygotowywać się do konkursów, do egzaminów.
              - Niestety, panujące warunki bardzo różnią się od tych, kiedy normalnie, regularnie uczęszczaliśmy do szkoły. Wtedy mogliśmy się spotykać z moim nauczycielem na lekcjach nawet codziennie, jeśli była taka potrzeba. Wielkim wyróżnieniem jest dla mnie, że Pan Baszak zawsze poświęca mi wiele czasu.
              Tak naprawdę praca zdalna na instrumencie nie ma większego sensu, ponieważ wiele szczegółów, nad którymi trzeba się pochylić, za pomocą sprzętu elektronicznego bywają nieuchwytne, a często nawet niesłyszalne.
Na szczęście będąc dyplomantem, mogę mieć lekcje instrumentu w szkole. To jest ogromnie ważne.
              Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie i nie jesteśmy w stanie nic przewidzieć, bo nie wiadomo, co wydarzy się za miesiąc, a już na pewno, co będzie za pół roku.
Może do tego czasu sytuacja epidemiczna pozwoli, aby matury, dyplomy i egzaminy wstępne na uczelnie odbyły się tradycyjnie.

              Gdyby nie fakt, że jesteśmy zamknięci w domach, miałbyś z pewnością dużo koncertów publicznych.
              - Kto wie? Konkurs Młody Muzyk Roku 2020 ma na celu wyłonić jednego, najlepszego muzyka w tym roku i pewnie większość oczu jest skupiona na zwycięzcy. Jednak udział w finale mógłby skutkować różnymi propozycjami koncertowymi albo innej współpracy. Niestety, w tej sytuacji jest to bardzo ograniczone.
              Staram się w mediach społecznościowych, które mam okazję prowadzić na Facebooku, Instagramie czy niedługo na stronie internetowej, nad którą pracujemy, staram się ten sukces promować, aby pamiętano o mnie, kiedy sytuacja wróci do normy.

              Mam nadzieję, że uda Ci się zostać studentem wymarzonej uczelni i rzucisz się w wir pracy. Życzę Ci, aby spełniły się wszystkie Twoje plany i marzenia. Jednocześnie mam nadzieję, że będziesz pamiętał o rodzinnych stronach, gdzie wielu melomanów czeka na Twoje występy.
              - Jak mógłbym zapomnieć. Jeśli tylko będę zapraszany, to zawsze będę się starał występować, zwłaszcza dla grona osób związanych z przemyską Szkołą Muzyczną i innymi instytucjami kulturalnymi.

Zofia Stopińska

Trzy dekady z muzyką Karola Szymanowskiego

            Ostatnio często sięgam po wydaną przez DUX Recording Producers płytę z utworami fortepianowymi Karola Szymanowskiego w wykonaniu Joanny Domańskiej. Znakomite kreacje tak mnie zainteresowały, że postanowiłam nawiązać kontakt z wykonawczynią, aby porozmawiać przede wszystkim o zawartości srebrnego krążka.

            Zofia Stopińska: Na płycie znajdują się młodzieńcze utwory Karola Szymanowskiego.
            Joanna Domańska: Tak, trzy pierwsze pozycje w kolejności to: 9 Preludiów op. 1, Wariacje b-moll op. 3 i 4 Etiudy op. 4 czyli pierwsze opusy fortepianowe Szymanowskiego. Jedynie Fantazja C-dur op. 14 wymyka się chronologii - powstała po I Sonacie i Wariacjach h-moll na polski temat ludowy. Mimo, że w momencie tworzenia Fantazji Szymanowski miał dopiero 23 lata - to utwór można określić jako przełomowy w rozwoju kompozytora. Szymanowski dotarł w nim do granic systemu dur-moll i zdał sobie sprawę z konieczności zmiany swojego myślenia kompozytorskiego. Ślad tych przemyśleń młodego kompozytora znajdujemy w korespondencji z kuzynem Henrykiem Neuhausem - pierwszym wykonawcą Fantazji.

             To są utwory skomponowane w rodzinnej Tymoszówce i podczas studiów w Warszawie.
             - Trudno określić, gdzie kolejne preludia czy etiudy powstawały. Lata studiów u Zygmunta Noskowskiego Szymanowski dzielił pomiędzy Warszawę i rodzinną Tymoszówkę, dokąd przyjeżdżał na wakacje. Najwcześniejsze preludia mogły być pisane także w Elizawetgradzie, gdzie Szymanowski ukończył szkołę realną i dokąd rodzina Szymanowskich przenosiła się na zimę. Natomiast nie ma wątpliwości co do miejsca powstania Fantazji - na rękopisie widnieje napis: Lipiec Sierpień 1905, Tymoszówka

Domańska Tymoszówka dom

fot Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

            Utwory fortepianowe Karola Szymanowskiego często wykonywane są w salach koncertowych, ale płyt z tą twórczością jest niewiele.
            - Nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Pierwszą płytę z utworami Karola Szymanowskiego nagrałam w 1995 roku i wtedy faktycznie tych nagrań nie było dużo. Jednak przez ostatnie ćwierć wieku utwory Karola Szymanowskiego coraz częściej zaczęły się pojawiać na płytach. Można jedynie dyskutować, czy wszystkie z tych nagrań oddają wiernie ducha muzyki Szymanowskiego.

            To już jest czwarta Pani płyta z utworami fortepianowymi Karola Szymanowskiego.
            - To jest trzecia płyta solowa, bo na jednej z płyt zostały nagrane „Harnasie” w transkrypcji Grażyny Bacewicz na dwa fortepiany, partię drugiego fortepianu wykonywał Andrzej Tatarski.

            Znane są powszechnie opinie, że na wczesne utwory fortepianowe Karola Szymanowskiego wpływ miała przede wszystkim twórczość Fryderyka Chopina i Aleksandra Skriabina, a w Wariacjach op.3 kompozytor nawiązywał do kompozycji Johannesa Brahmsa i Franza Liszta.
             - Tak, takie podejście do utworów z wczesnego okresu twórczości Karola Szymanowskiego można spotkać w większości opisów muzykologicznych i pracach teoretycznych. Wszyscy doszukują się wpływów innych kompozytorów na Szymanowskiego co moim zdaniem sugeruje, że Szymanowskiemu brakowało inwencji i musiał podpierać się pomysłami innych. Rzeczywiście, takie dalekie wpływy pobrzmiewają w jego muzyce. Uważam jednak, że znakomite wzory poprzedników zostały tak twórczo przetworzone przez genialną wyobraźnię młodego kompozytora, że jest to jak najbardziej osobista i oryginalna wypowiedź Karola Szymanowskiego.

             Kiedy zafascynowała Panią muzyka Karola Szymanowskiego, bo to niełatwa dla wykonawców, szczególnie dla pianistów, muzyka?
             - Zgadzam się. Opanowanie utworu Karola Szymanowskiego wymaga więcej czasu niż przygotowanie np. sonaty Mozarta, przede wszystkim ze względu na opanowanie pamięciowe.
Na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia rozpoczynałam pracę pedagogiczną w Akademii Muzycznej w Katowicach i jedna ze studentek przygotowywała się na konkurs, a w programie był utwór patrona naszej uczelni, Karola Szymanowskiego. Sama nigdy wcześniej nie grałam jego utworów. Przygotowując ze studentką część z „Masek”, stwierdziłam, że jest to tak ciekawa i tak fascynująca muzyka, że postanowiłam włączyć utwory Karola Szymanowskiego do swojego repertuaru. Od tego czasu nie rozstaję się z Szymanowskim.

             Polecając nową płytę, pragnę także przedstawić Panią czytelnikom portalu „Klasyka na Podkarpaciu”.
Z pewnością rozpoczynała Pani naukę gry na fortepianie w rodzinnych Gliwicach.
             - Tak, tam ukończyłam szkołę muzyczną I i II stopnia, później rozpoczęłam studia u prof. Jana Hoffmana w Akademii Muzycznej w Krakowie, a po dwóch latach przeniosłam się do Katowic i studia ukończyłam w klasie prof. Andrzeja Jasińskiego, otrzymując dyplom z wyróżnieniem. Do tej pory jestem związana z Akademią Muzyczną w Katowicach. Teraz już jako profesor.
Może jeszcze powinnam wspomnieć, że niedługo po ukończeniu nauki w Akademii, jako stypendystka rządu francuskiego studiowałam przez rok w Paryżu. Na przełomie 1986/1987 roku pracowałam pod kierunkiem Livii Rév, znakomitej pianistki węgierskiej. To był bardzo ważny dla mnie czas: w Paryżu - światowej stolicy kultury - mogłam obcować ze sztuką na najwyższym poziomie. Wykorzystałam ten czas, słuchając koncertów najznakomitszych artystów, odwiedzając muzea i galerie.

             Kiedyś z wielkim powodzeniem uczestniczyła Pani w międzynarodowych konkursach muzycznych?
             - To było jeszcze w czasie studiów. Zdobyłam nagrodę na jednym z najbardziej liczących się konkursów: Konkursie im. Marguerite Long – Jacques Thibaud’a w Paryżu w 1981 roku. Rok później w Konkursie Brahmsowskim im. Alessandro Casagrande w Terni we Włoszech otrzymałam I nagrodę. W tym samym roku zostałam laureatką Estrady Młodych Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku, a w 1985 roku brałam udział w Konkursie Chopinowskim.
             Udział w konkursach wpisuje się do notek artystycznych, ale teraz - z perspektywy czasu oceniam, że ważniejsze było prezesowanie i praca organizacyjna w Towarzystwie Muzycznym im. Karola Szymanowskiego, której poświęciłam ponad 10 lat. Ta praca zakończyła się wielkim sukcesem, bo udało mi się doprowadzić do powstania Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.
             Pierwsza edycja Konkursu odbyła się w 2018 roku i obejmowała aż 5 kategorii: fortepian, skrzypce, śpiew, kwartet smyczkowy i kompozycję. Rok wcześniej Towarzystwo obchodziło 40. rocznicę działalności, co udało się uczcić zorganizowaniem w Zakopanem Międzynarodowej Konferencji „Karol Szymanowski w kulturze XX i XXI wieku”, na którą przyjechały znakomitości z kraju i z zagranicy. Stwierdziłam, że moja kadencja prezesa kończy się w dobrym czasie, że udało się osiągnąć zamierzone cele i od 2019 roku Towarzystwo Muzyczne im. Karola Szymanowskiego prowadzi Arkadiusz Kubica.

Joanna Domańska koncert

Profesor Joanna Domańska podczas koncertu, fot.Karolina Sałajczyk

             Zapytałam o konkursy, bo przecież one miały wpływ na pracę artystyczną i z pewnością także na zaproszenia do wykonania koncertów w różnych ważnych ośrodkach muzycznych, nie tylko w Polsce, ale także za granicą.
             - Ma pani rację, że na początku mojej kariery, kiedy jeszcze nie zajmowałam się twórczością Karola Szymanowskiego, rozwijała się tak, jak to się dzieje zwykle u laureatów konkursów. Były zaproszenia na zagraniczne występy, było mnóstwo recitali i koncertów z orkiestrami.
             W miarę upływu czasu, szczególnie jak zaczęłam się zajmować działalnością w Towarzystwie Muzycznym im. Karola Szymanowskiego, ograniczyłam ilość podróży koncertowych.
Zaczęłam zajmować się muzyką kameralną. Wspólnie z Romanem Widaszkiem i Tadeuszem Tomaszewskim utworzyliśmy Trio Śląskie w bardzo ciekawym, niespotykanym składzie: fortepian, klarnet i waltornia. Udało nam się zrealizować dużo projektów, szczególnie dotyczących muzyki współczesnej.
             Cieszę się, że rozmawiamy o nowej płycie z utworami fortepianowymi Karola Szymanowskiego, ponieważ jest to moja pierwsza produkcja solistyczna od czasu, kiedy przestałam być prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego. Prace organizacyjne zajmowały mi wiele czasu i energii, stąd brakowało mi go na ćwiczenie.

             Pewnie już trochę czasu upłynęło, ale ja ciągle pamiętam znakomitą płytę Tria Śląskiego z utworami Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, Wojciecha Kilara i Franciszka Lessla.
             - To miło, że pani pamięta tę płytę. Została nagrana w 2011 roku i od razu odniosła duży sukces, bo była nominowana do Fryderyków w dwóch kategoriach. Później jeszcze nagraliśmy płytę z utworami niemieckiego kompozytora Carla Reinecke. Trzecia nasza płyta jest płytą monograficzną z utworami Mikołaja Góreckiego (syna Henryka Mikołaja Góreckiego), które zostały skomponowane specjalnie dla nas. Ta płyta także była nominowana do nagrody Fryderyk w 2019 roku.

             Należy także podkreślić, że wszystkie płyty z utworami Karola Szymanowskiego, które Pani nagrała, były nominowane do Nagród Polskiego Przemysłu Fonograficznego Fryderyk. Mam nadzieję, że nowy, czwarty już krążek, także znajdzie się wśród nominowanych płyt.
             - Tak, dodam jeszcze, że płyta zawierająca dzieła z drugiego, impresjonistycznego okresu twórczości Szymanowskiego została doceniona nagrodą Pizzicato Supersonic Award 2008. Mam nadzieję, że moja najnowsza płyta również zyska uznanie krytyki... Wydaje mi się, że w utworach, które nagrałam na tej płycie, zbliżyłam się bardzo do ducha kompozycji Karola Szymanowskiego.

              Działa Pani intensywnie w dwóch nurtach – artystki koncertującej, i pedagogicznym. Rozmawiamy w czasie pandemii, kiedy działalność koncertowa jest mocno ograniczona.
              - Ale przy okazji tego niedobrego czasu, skoro nie można było grać, to zajęłam się pracą naukową i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku ukaże się nakładem Centrum Edukacji Artystycznej moja książka poświęcona problemom wykonawczym we wczesnych utworach fortepianowych Karola Szymanowskiego.
              Książka zawiera przemyślenia, do których dochodziłam latami studiując tę muzykę i wielokrotnie wykonując. Wydały mi się ważne i warte zebrania w całość. Dobrze by było, gdyby młodzi pianiści częściej grywali piękne utwory Karola Szymanowskiego. Dlatego też wydawcą książki jest Centrum Edukacji Artystycznej, które ma pod opieką szkoły muzyczne I i II stopnia. Wprawdzie w szkołach I stopnia w procesie pedagogicznym można wykorzystać tylko dwie miniaturki Szymanowskiego, ale już w starszych klasach szkoły średniej można grać Preludia op.1 oraz niektóre z etiud, które znajdują się na mojej najnowszej płycie, a co zdolniejsi uczniowie porywają się nawet na Wariacje op. 3.

              Dlatego zarówno książka, jak i najnowsza płyta mają także ogromne wartości pedagogiczne.
              - Książka jest pomyślana jako swoisty poradnik, wskazujący sposoby rozwiązania problemów technicznych i wyrazowych w Preludiach i Etiudach. W różnych źródłach szukałam informacji, jak sam Szymanowski sobie wyobrażał wykonanie swojej muzyki, jak grać jego utwory. Okazuje się, że tych informacji jest niewiele i nie są ogólnie dostępne. Ten fakt był dodatkowym impulsem, do zebrania wszystkiego w jedną całość tak, by osoby zainteresowane (uczniowie czy pedagodzy) mogły wszystko znaleźć w jednym opracowaniu.

              Będąc w Zakopanem, Karol Szymanowski zatrzymywał się zawsze w willi Atma przy ulicy Kasprusie, która dzisiaj jest jedyną placówką muzealną, gromadzącą pamiątki po kompozytorze. Odbywają się tam także koncerty, a ostatnio, w dobie pandemii, publiczność miała okazję słuchać muzyki przez otwarte okna na wolnym powietrzu. Wiem, że Pani tam także występowała.
              - W tym roku nie grałam w Atmie, ale wielokrotnie tam występowałam w latach poprzednich. Atma jest miejscem magicznym, w którym ciągle duch kompozytora się unosi. Zarówno wykonawcy, jak i publiczność są zawsze pod wielkim wrażeniem tego miejsca.
              Chcę jednak podkreślić, że Karol Szymanowski spędził pierwszą połowę swojego życia, do roku 1919, na Ukrainie. Tam już melomani zapuszczają się bardzo rzadko. Po dworze Szymanowskich w Tymoszówce nie pozostało nic. Można zobaczyć jezioro i rozejrzeć się po okolicy, którą oglądał Szymanowski. Natomiast w Elizawetgradzie, pan Aleksander Polaczok – prezes Stowarzyszenia Polonia im. Karola Szymanowskiego, od wielu lat stara się doprowadzić do odbudowy dawnego domu rodziny Szymanowskich i stworzyć tam muzeum oraz salę koncertową. Kilka razy byłam w tamtych okolicach i chodziłam śladami Szymanowskiego. To było dla mnie wielkie przeżycie - szczególnie, jak stanęłam nad brzegiem tego jeziora.
              Na Ukrainie spotkałam ludzi, którzy kultywują pamięć Karola Szymanowskiego – wspomniany już pan Polaczok od ponad dwudziestu lat każdego roku organizuje festiwal poświęcony twórczości Szymanowskiego, o czym dowiedziałam się ze zdumieniem kilka lat temu. Z polskiej perspektywy zawsze wydawało się, że festiwal w Zakopanem jest jedynym poświęconym twórczości naszego wielkiego kompozytora. Okazuje się, że na Ukrainie, w małej ojczyźnie Karola Szymanowskiego, także każdego roku jesienią rozbrzmiewa jego muzyka (kompozytor urodził się 3 października).

Domańska Tymoszówka okolice

fot. Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

             Jak minie pandemia i będzie można swobodnie podróżować, to z pewnością będzie wiele okazji do współpracy z organizatorami festiwalu na Ukrainie.
              - Wykonawcy stamtąd często byli za mojej prezesury zapraszani do udziału w festiwalu w Zakopanem i można powiedzieć, że ta współpraca już jest kontynuowana. Muzykolodzy polscy są zapraszani na konferencje do Kropywnickiego (to kolejna nazwa Elizawetgradu, po zmianie z Kirowogradu). Konferencje te tematycznie poświęcone są niebywałemu wprost zjawisku, jakim było nagromadzenie talentów muzycznych w spokrewnionych ze sobą rodzinach Blumenfeldów, Neuhausów i Szymanowskich. Rodziny te mieszkały i działały w Elizawetgradzie i okolicach.

               Planów artystycznych na najbliższe lata ma Pani wiele.
               - Głównym planem jest dokończenie nagrania wszystkich utworów Karola Szymanowskiego. Płyta, która niedawno się ukazała, przybliżyła mnie do tego celu. Zostało mi jeszcze do nagrania około 90 minut muzyki. Muszę się tych utworów nauczyć, bo do tej pory ich nie wykonywałam i mam nadzieję, że uda mi się je nagrać, żeby powstał następny komplet nagrań utworów fortepianowych Karola Szymanowskiego.
               Z polskich wykonawców taki komplet w latach 90-tych ubiegłego wieku nagrał Jerzy Godziszewski, a wcześniej na czarnych płytach wydany był komplet nagrany przez Andrzeja Stefańskiego. Komplety dzieł fortepianowych Karola Szymanowskiego zostały nagrane także przez pianistów angielskich: Martina Roscoe i Martina Jonesa oraz pianistki Sinae Lee i Anu Vehvilainen. Jeśli mi się uda dokończyć ten projekt, to znajdę się w niewielkim gronie pianistów, którzy dokonali tego wyczynu - bo tak można określić nagranie wszystkich utworów fortepianowych Karola Szymanowskiego.

              Życzę Pani tego z całego serca, a na razie polecamy bardzo interesującą, najnowszą płytę z utworami fortepianowymi Karola Szymanowskiego. Zachęcamy do sięgnięcia po płytę nie tylko miłośników muzyki Karola Szymanowskiego, ale szerokie grono melomanów, bo to są piękne utwory przeznaczone dla wszystkich, którzy pragną posłuchać dobrej muzyki.
               - To prawda. W pierwszym okresie twórczości Karol Szymanowski tworzył muzykę „wpadającą w ucho” bardzo przyjazną dla publiczności. Późniejsze kompozycje, mimo że znacznie bardziej wymagające dla słuchacza, również zachwycają swoją pięknością - oczywiście pod warunkiem, że są dobrze wykonane.

               Zarówno ta płyta, jak i poprzednie zostały nagrane i wydane przez wytwórnię DUX.
               - Tak i planuję, że komplet utworów fortepianowych Karola Szymanowskiego zostanie także wydany przez DUX Recording Producers.

Joanna Domańska okładka

Domańska Okładka Teksty

Z prof. Joanną Domańską, wybitną interpretatorką dzieł Karola Szymanowskiego rozmawiała Zofia Stopińska w listopadzie 2020 roku.

SZYMANOWSKI • UTWORY FORTEPIANOWE VOL. 2 • DOMAŃSKA

            Prezentowane na płycie młodzieńcze kompozycje Karola Szymanowskiego powstawały w latach 1899–1905. W większości skomponowane zostały w Tymoszówce na Ukrainie oraz podczas studiów Szymanowskiego w Warszawie.
            Lekcje harmonii u Marka Zawirskiego, kontrapunktu i kompozycji u Zygmunta Noskowskiego były uzupełnieniem wiedzy, którą młody kompozytor czerpał z wnikliwych analiz dzieł wielkich mistrzów. Według obiegowych opinii, utwory Fryderyka Chopina i Aleksandra Skriabina były wzorem dla formy i faktury Preludiów op. 1 i Etiud op. 4, wirtuozowska pianistyka Wariacji op. 3 i Fantazji op. 14 nawiązywała do kompozycji Johannesa Brahmsa i Franza Liszta, natomiast język harmoniczny Szymanowskiego w pierwszym okresie twórczości kształtowała muzyka Ryszarda Straussa i Ryszarda Wagnera. Problem wpływu innych kompozytorów na wczesną twórczość Szymanowskiego jest tematem wszelakich analiz i rozpraw, co niesłusznie sugeruje brak oryginalności jej autora.
            Tymczasem wczesne fortepianowe opusy Szymanowskiego są utworami pełnymi szlachetnej, poetyckiej inspiracji i spontanicznej ekspresji, co zapewniło im trwałe miejsce w repertuarze pianistycznym.

DUX 1673            Total time: [60:41]

Karol Szymanowski
9 Preludes, Op. 1 (1899–1900)
1. No. 1 in B minor. Andante ma non troppo         [2:30]
2. No. 2 in D minor. Andante con moto                 [2:46]
3. No. 3 in D flat major. Andantino                        [1:26]
4. No. 4 in B flat minor. Andantino con moto         [1:28]
5. No. 5 in D minor. Allegro molto, impetuoso      [1:18]
6. No. 6 in A minor. Lento, mesto                         [2:15]
7. No. 7 in C minor. Moderato                              [2:32]
8. No. 8 in E flat minor. Andante ma non troppo  [2:28]
9. No. 9 in B flat minor. Lento, mesto                   [2:44]

Karol Szymanowski
Variations in B flat minor, Op. 3 (1901-1903)
10. Tema. Andantino tranquillo e semplice                          [0:53]
11. Variation No. 1. L’istesso tempo                                     [0:57]
12. Variation No. 2. Agitato                                                  [0:30]
13. Variation No. 3. Andantino quasi tempo di mazurka      [0:56]
14. Variation No. 4. Con moto                                              [0:15]
15. Variation No. 5. Lento dolce                                           [1:04]
16. Variation No. 6. Scherzando. Vivace molto                    [0:16]
17. Variation No. 7. Allegro agitato ed energico                   [0:28]
18. Variation No. 8. Meno mosso. Mesto                             [1:16]
19. Variation No. 9. Tempo di valse. Grazioso                     [0:50]
20. Variation No. 10. Andantino dolce                                  [0:38]
21. Variation No. 11. Andantino dolce affetuoso                   [1:24]
22. Variation No. 12. Allegro con fuoco                                 [1:54]

Karol Szymanowski
4 Etudes, Op. 4 (1900–1902)
23. No. 1 in E flat minor. Allegro moderato       [3:56]
24. No. 2 in G flat major. Allegro molto             [1:54]
25. No. 3 in B flat minor. Andante                     [4:31]
26. No. 4 in C major. Allegro                             [3:38]

Karol Szymanowski
Fantasy in C major, Op. 14 (1905) (Fantazja C-dur op. 14) Fantasy in C major, Op. 14
27. Grave – Maestoso                                                               [4:04]
28. Non troppo allegro, ma molto passionato e affetuoso         [6:13]
29. Allegro molto, deciso, energico                                           [5:36]

Wykonawcy:
Joanna Domańska /fortepian/

DUX 1673, 2020

DUX RECORDING PRODUCERS

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna – Tajemnice Hildegardy

            Polecamy Państwa uwadze koncert, który odbył się w ramach tegorocznej Przemyskiej Jesieni Muzycznej 20 listopada 2020 roku w Kościele O.O. Karmelitów w Przemyślu.
            Koncert zatytułowany został „Tajemnice Hildegardy”, a wykonał go krakowski zespół „Flores Rosarum” , którym kieruje s. Susi Ferfoglia, z którą rozmawiałam po zakończeniu nagrania.

              Zofia Stopińska: Zwykle zespół „Flores Rosarum” występuje w większym składzie.
              s. Susi Ferfoglia: To prawda, Dzisiaj wystąpiłyśmy w mniejszym składzie, bo tylko cztery nas było, a zazwyczaj jest siedem. Wymienię kto dzisiaj wystąpił: Katarzyna Wiwer, Adrianna Bujak, Maria Klich oraz ja – s. susi Ferfoglia.

              Warto kilka zdań poświęcić kobiecie, której poświęcony był w całości program koncertu.
              - To bardzo ciekawa kobieta - Święta Hildegarda z Bingen. Żyła na przełomie XI i XII wieku i była niezwykłą kobietą, która pod każdym względem wyprzedzała epokę w której przyszło jej działać. Była Benedyktynką i dzięki temu miała dostęp do bibliotek i różnych książek. Była przede wszystkim teologiem, ale także lekarzem (znana jest z ziołolecznictwa), pisała pieśni i to zarówno teksty jak i melodie. Teksty powstały pod wpływem jej wizji mistycznych, dlatego są specyficzne i trudne. Melodie jej pieśni są jednogłosowe, co wcale nie oznacza, że są proste – wręcz przeciwnie, są bardzo trudne.
Wywodzą się z tradycji gregoriańskiej, ale wykraczają poza śpiew gregoriański.
Hildegarda z Bingen była fenomenem w historii muzyki i historii w ogóle. Nikt wcześniej, ani też później nie tworzył w taki sposób.

              Zespół „Flores Rosarum” ma w programie utwory Hildegardy z Bingen od kiedy Was znam i zawsze Wasze wykonania są entuzjastycznie przyjmowane przez publiczność.
              - Można powiedzieć, że specjalizujemy się w wykonywaniu dzieł Hildegardy z Bingen. Zespół powstał ponad dziesięć lat temu, aby śpiewać pieśni Hildegardy. Potem wykonałyśmy jej dramat liturgiczny „Ordo Virtutum” i różne pieśni z jej dzieła Symphonia armoniae celestium revelationum (Symfonia harmonii niebiańskiego objawienia). Te pieśni znalazły się w programie dzisiejszego koncertu.
Nagrałyśmy także płytę zatytułowaną „Ad caelestem Jerusalem perducando”.

              Należy podkreślić, że ciągle doskonalicie swoje umiejętności i rozwijacie się. Dzisiaj wystąpiłyście nie tylko z towarzyszeniem wirginału, ale także liry korbowej, którą zbudował podkarpacki lutnik Stanisław Nogaj.
              - To prawda. Chcę podkreślić, że śpiewamy nie tylko pieśni Hildegardy z Bingen. Zajmujemy się monodią zachodnią, czyli wszystkim co jest związane z muzyką jednogłosową – od śpiewu gregoriańskiego poczynając, ale nie tylko, bo sięgamy także po muzykę z polskich źródeł – z Wawelu, ze zbiorów ss. Benedyktynek, czy ss. Klarysek.

              Myślę, że Kościół OO. Karmelitów, w którym odbywał się koncert, bardzo Was inspirowało, pomimo panującego w nim chłodu.
              - Jak najbardziej, a chłód pomagał wyobrazić sobie, jak było w tamtych czasach, kiedy nie było ogrzewania. Święta Hildegarda nie miała ogrzewania w klasztorze i można było się w ten sposób przybliżyć do tamtych czasów.

              Przemyśl jest miastem do którego chętnie wracacie.
              - Tak, to jest miasto bardzo serdeczne i bardzo otwarte.

              Tym razem zapraszamy na strony internetowe TV Podkarpacka i Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu na koncert w wykonaniu zespołu „Flores Rosarum”
              - Serdecznie zapraszamy na koncert zatytułowany „Tajemnice Hildegardy”

Zofia Stopińska

XXXVII PRZEMYSKA JESIAŃ MUZYCZNA – DAMY HISTORII

Zapraszamy Państwa na czwarty koncert XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej, zatytułowany „DAMY HISTORII”, który odbył się 19 listopada 2020 roku w sali Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu.


Wykonawcami byli:

Eliza Pawłowska – grająca na fortepianie stołowym Broadwooda z 1842 roku.
oraz skrzypek – Dymitr Olszewski.

Program:

Maria Margarethe Danzi née Marchand - Sonata in E-flat major, Op. 1 (na fortepian i skrzypce)
                                                                  cz. I. Allegro moderato.
                                                                  cz.II. Andante.
                                                                  cz.III. Allegretto ...

Francesca Lebrun - Sonata Es-Dur op. 2
                                cz. I Allegro
                                cz. II Rondo

Marianna Auenbrugger - Sonata klawiszowa Es-dur
                                        cz.II Largo

Clara Schumann - Ballada op. 6 no. 4

Clara Schumann – Romans op. 22 nr 1 (na skrzypce i fortepian)

Koncert dostępny na stronach:
TVPODKARPACKA – YouTube
Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu

Subskrybuj to źródło RSS