Każdy koncert jest inny, bo inna jest publiczność
Iza Połońska - wokalistka fot. Marzena Hans

Każdy koncert jest inny, bo inna jest publiczność

         Ogromnie się cieszę, że mogłam 15 marca 2025 spędzić wieczór w Filharmonii Podkarpackiej i być na wspaniałym wydarzeniu, podczas którego Iza Połońska i Wojciech Myrczek oraz towarzyszący im zespół, przypomnieli nam najpiękniejsze piosenki Seweryna Krajewskiego w aranżacjach Leszka Kołodziejskiego. W programie znalazły się wielkie przeboje sprzed lat, takie jak: „Baw mnie”, „Anna Maria”, „Uciekaj moje serce”, „Szukaj mnie”, „Nie jesteś sama”, „Nie spoczniemy” i „Wielka miłość”. Publiczność dziękowała za znakomite kreacje długą owacją na stojąco i prośbami o bisy.
To były niezapomniane chwile w towarzystwie wyjątkowych artystów.
         Miałam też szczęście rozmawiać przed tym magicznym spektaklem z panią Izą Połońską, znakomitą, wszechstronną wokalistą, którą uwielbiam i bardzo cenię. Zapraszam do lektury.

Cieszę się, że możemy się spotkać w Filharmonii Podkarpackiej przed koncertem, który wypełnią w całości piosenki Seweryna Krajewskiego. Doskonale pamiętam Pani koncerty z piosenkami Agnieszki Osieckiej, Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, czy Wojciecha Młynarskiego, ale nie miałam szczęścia do piosenek Seweryna Krajewskiego w kameralnym składzie.

        - Będzie okazja dzisiaj, ale zaznaczę, że to nie jest nowy projekt, bo gramy go już piąty rok. Oryginalnie był opracowany na zespół symfoniczny i gramy go także z orkiestrami filharmonii w Polsce, ale gramy go także często w mniejszych składach, tak jak dzisiaj.

Myślę, że dużo czasu zajęło przygotowanie tego projektu, bo z ogromnej ilości pięknych piosenek Seweryna Krajewskiego trzeba było wybrać kilkanaście i zaaranżować je na zespół i na orkiestrę symfoniczną, a później stworzyć z nich spektakl. To ogrom pracy.

         - To prawda. Koncepcyjnie pracowaliśmy najpierw z Leszkiem Kołodziejskim, ale później – żeby je zapisać i znaleźć klucze do tego, co chcemy wyrazić w sensie muzycznym, to była praca Leszka Kołodziejskiego. W wersjach bandowych wszyscy pozwalamy sobie na dużo fantazji muzycznej, bo w pewnym momencie nawet wymieniamy się instrumentami. Ponieważ koncert ma tytuł „Baw mnie”, to bawimy się tymi piosenkami, tak jak bawili się ludzie, którzy po raz pierwszy ich słuchali, a potem je kochali, bo to był czas, kiedy Seweryn Krajewski święcił nieprawdopodobne tryumfy, był bardzo popularnym wykonawcą i przede wszystkim kompozytorem swoich piosenek.

Iza Połońska z Michał Kobojek saksofonIza Połońska  z  saksofonistą Kubą Raczyńskim podczas koncertu w Filharmonii Podkarpackiej, fot. Liwia Marcinkowska

Jestem przekonana, że moda na piosenki Starszych Panów, Wojciecha Młynarskiego czy Seweryna Krajewskiego nie mija, ponieważ są po prostu znakomite.

         - Znakomite i mają w sobie „zaklęte” coś bardzo polskiego. Seweryn Krajewski potrafi w bardzo prostych sekwencjach nut zawrzeć polską naturę, duszę, rodzaj tęsknoty, która ciągle w nas jest, a z drugiej strony smutku, ale razem to jest to lekkie. Ma taki styl, jak Agnieszka Osiecka w słowie, że mówi o trudnych rzeczach, ale w codzienny, prosty sposób. Możemy się w tym przejrzeć i zrobić sobie własne lustro, ze swojego życia.       Poza tym, co jest najważniejsze, Seweryn Krajewski umie pisać melodie, które wpadają w ucho i po pierwszym przesłuchaniu, a po dwóch już na pewno, ta melodia z refrenu zostaje z nami na zawsze i potrafimy ją zidentyfikować.

Od kilku, a może już kilkunastu lat koncertuje Pani ze swoim zespołem, z różnymi projektami i cieszą się one wielkim zainteresowaniem.

        - Będziemy niedługo obchodzić będziemy dziesięciolecie uprawiania polskiej piosenki w ten sposób, czyli w wersjach filharmonicznych , często symfonicznych. Jest coraz to więcej ludzi, którzy sięgają po takie koncerty w stylu monograficznym. Wydaje mi się, że wtedy łatwiej zrozumieć istotę danego artysty. Podczas takich koncertów mam także okazję opowiedzieć kilka ciekawych rzeczy dotyczących ciekawych rzeczy o artystach, przybliżyć ludziom postać kompozytora, czy autora tekstów i sprawić, żeby nie została zapomniana jego twórczość. Cierpimy na duży stopień wyparcia, bo na przykład dzisiaj trudno usłyszeć piosenki Seweryna Krajewskiego na antenach radiowych.

Doskonale potrafi Pani od pierwszej piosenki, od pierwszego komentarza tak zainteresować publiczność, że czujemy się nie tylko słuchaczami, ale w pewnym stopniu uczestnikami wydarzenia.

        - Cieszę się, że Pani tak mówi, bo jeżeli tak jest to znaczy, że coś potrafię. Istotą moich spotkań z publicznością jest nawiązanie pewnego rodzaju dialogu. Zawsze podkreślam, że publiczność jest współautorem koncertu. To są wektory, które muszą się spotkać na pewnej płaszczyźnie i w zależności od tego jak się porozumiemy w przestrzeni, której nie widać, bo to jest przestrzeń polegająca na przepływie energii, na wzajemnym oddziaływaniu na siebie i to powoduje, że koncert jest taki, albo inny. Na pewno za każdym razem jest on inny, bo inna jest publiczność.

Iza Połońska nietypowy skład Wojciech Myrczk Leszek Kołodziejski i Michał KobojekWojciech Myrczek przy instrumencie klawiszowym, Leszek Kołodziejski i Kuba Raczyński na scenie Filharmonii Podkarpackiej, fot. Liwia Marcinkowska

Wszyscy wykonawcy – artyści znajdujący się na scenie muszą być bardzo dobrzy, czujni i zaangażowani.

         - Na pewno wszyscy muszą być dobrze przygotowani do każdego koncertu. Od samego początku śpiewa ze mną często Wojtek Myrczek, wokalista jazzowy, znakomity młody człowiek. Uwielbiam Wojtka za wspaniałą osobowość, ale też za talent – również improwizatorski, czego my dajemy Państwu posmakować w trakcie koncertu. Jest dużo jazzowych nut w naszych aranżacjach, dlatego, że próbujemy te piosenki na swój sposób przedstawić, a jednocześnie staramy się, żeby te piosenki były ubrane na nowo, ale nadal rozpoznawalne.

Możemy powiedzieć, że na scenie towarzyszą Pani przyjaciele, a dzisiejszy skład zespołu najlepiej o tym świadczy.

        - Jest ze mną Leszek Kołodziejski, z którym pracujemy wspólnie więcej niż dekadę, który jest też autorem wszystkich aranżacji.
Dzisiaj na saksofonie gra z nami Kuba Raczyński, na gitarze basowej gra, występujący ze mną od lat Michał Grott, który także z innymi zespołami jeździ po całej Polsce i jest także muzykiem sesyjnym, a na perkusji Mateusz Krawczyk, znakomity, bardzo utalentowany perkusista z Bydgoszczy, z którym współpracuję od trzech lat.

Iza Połońska w Filharmonii z Wojciechem MyrczkiemIza Połońska z Wojciechem Myrczkiem na scenie Filharmonii Podkarpackiej, fot. Liwia Marcinkowska

Jest Pani także trenerem wokalnym, współpracuje Pani z teatrami przygotowując aktorów do spektakli i partii śpiewanych. Pomaga Pani także wielu osobom w opanowaniu tremy podczas występów publicznych. Polega to na indywidualnych zajęciach.

        - Mówienie jest bardzo indywidualną i intymną czynnością. Te zajęcia są bardzo potrzebne dlatego, że drastycznie nam spada poziom mówienia i to nie tylko w życiu codziennym, ale co najgorsze spada w środkach przekazu, czyli w mediach takich jak radio i telewizja. Czasami słysząc jak dziennikarze mówią, łapię się za głowę. Próbuję polski język w sensie prawidłowej mowy – piękny, bo nasz język jest zjawiskowym językiem, ocalić tam gdzie mogę. Mam wielką radość, że pracuję z aktorami nie tylko w kwestii wokalnej. Teraz przygotowujemy spektakl, który będzie miał pod koniec sezonu przedpremierę, a w przyszłym sezonie premierę w Łodzi i spotykam się z aktorami, żeby doszlifować ich sposób mówienia, czyli taką wolność emocjonalną w głosie i w artykulacji, z tym jest sporo kłopotu. W ostatnich latach jest to coraz bardziej potrzebne.
To jest ciężka praca, którą można porównać z treningami sportowymi – człowiek, który się posługuje mową w trakcie śpiewania musi codziennie ćwiczyć i przed wyjściem na scenę, czy mówieniem do radia musi się rozgrzać.

Przygotowania do występów trwają bardzo długo.     

         - Ja jestem z tego rocznika, kiedy studiowało się śpiew w akademiach muzycznych 6 lat, tyle samo co studia medycyna. To jest czas żeby organizm zapamiętał, mięśnie żeby zapamiętały, głos żeby miał czas się oswoić , należy opanować kilka języków co najmniej fonetycznie.
Skończyłam wydział klasyczny, a śpiewanie klasyczne jest bardzo wymagające. Trochę inaczej wygląda śpiewanie piosenki rozrywkowej, piosenki scenicznej czy jazzowej. To jest fascynujący temat.

Słyszałam, że w Pani domu znajduje się ogromny księgozbiór.

         - Ja sobie nie wyobrażam życia bez książki. Książka otwiera nam miliony światów. Książka jest największą miłością dla języka. Czasami, kiedy jestem w podróży używam e-booków, ale w domu nie potrafię. Ja się z książką zaprzyjaźniam, lubię swoje egzemplarze czytać po kilka razy, mam do nich stosunek emocjonalny. W moim domu można znaleźć książki w różnych miejscach, pomimo, że ostatnio zrobiłam ogromną ścianę (od podłogi do sufitu) zapełnioną książkami , ale już jest zapełniona.

Miłość do sztuki, do muzyki, do książek przekazuje Pani swoim dzieciom.

          - To prawda. Moje dzieci dużo czytają i słuchają muzyki. Synek już czwarty rok uczy się grać na flecie i dobrze sobie radzi, chociaż gra też w szachy i interesuje się mnóstwem rzeczy. Córka z kolei lubi rysować, świetnie mówi w językach obcych i jest na etapie przygotowywania się do matury, bo w przyszłym roku przystąpi do matury. Wybiera się na animację do szkoły filmowej. Mam nadzieję, że spełni wszystkie swoje marzenia.

Na szczęście wszystko, co jest w kręgu zainteresowań dzieci, jest w Łodzi.

           - Mamy, chociaż ciągle zastanawiamy się nad przeprowadzką do Warszawy, bo jest sporo projektów, które mnie omijają przez to, że mieszkam w Łodzi, bo nie mogę codziennie podróżować do Warszawy.

Iza Połońska śpiew fot. Marzena HansIza Połóńska, fot. Marzena Hans

Czy ma Pani kolejne plany koncertowe związane z naszym regionem?

         - Tak, mamy obietnicę pani dyrektor Filharmonii Podkarpackiej, że zagramy koncert z orkiestrą i mam nadzieję, że zagramy nowy projekt kameralny z piosenkami Krzysztofa Komedy, który przygotowujemy z Marcinem Januszkiewiczem, a poprowadzi ten program Paweł Sztompke.

Nigdy nie zapomnę Pani koncertu w Sali Koncertowej Stodoła w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Od pierwszej piosenki publiczność była bardzo zaangażowana, były bisy i owacje na stojąco. Po koncercie bardzo dużo osób zatrzymało się w sali i czekali na Panią w długiej kolejce po autografy, dedykacje na płytach, były krótkie rozmowy , można sobie było zrobić z Panią zdjęcie…

         - Te spotkania są dla mnie częścią koncertu. To jest nasza powinność wobec publiczności, która chciała z nami być, spędzić czas, to jest absolutnie naturalne. W Rzeszowie, po koncercie też będę mieć czas dla Państwa.

Mogę obiecać, że ze stosownym wyprzedzeniem poinformujemy o kolejnym Pani koncercie w Rzeszowie. Bardzo dziękuję za spotkanie.

          - Ja również dziękuję i do zobaczenia.

Zofia Stopińska