Bardzo lubię koncertować w Jarosławiu
W sobotę 3 marca w Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu, koncertem Orkiestry Kameralnej Fresco Sonare pod batutą Moniki Bachowskiej zostały zainaugurowane VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu. Od początku impreza ta organizowana jest przez Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu. Zadaniem festiwalu jest promocja muzyki klasycznej i artystów wywodzących się z tego regionu, którzy realizuję się w tej dziedzinie muzyki.
Drugi koncert odbył się również Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych, a jego główną bohaterką była pianistka Aleksandra Czerniecka – studentka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, która do części drugiej wieczoru, zaprosiła Kwartet smyczkowy UMFC.
Ponieważ chciałam dłużej porozmawiać z panią Aleksandrą Czerniecką, umówiłyśmy się na spotkanie po próbie poprzedzającej koncert.
Zofia Stopińska: Koncert odbywa się na terenie Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina, która ma ponad 70-letnią tradycję i pewnie dlatego przygotowała Pani program złożony z utworów naszego największego kompozytora.
Aleksandra Czerniecka: W tym roku przygotowałam program złożony wyłącznie z utworów Fryde-ryka Chopina. W pierwszej części zabrzmią utwory solowe – będą to dwa nokturny op.27 oraz Ballada g-moll op. 23, a w części drugiej zagram Koncert e-moll op. 11 razem z Kwartetem smyczkowym, który tworzą studenci mojej uczelni. Kwartet wystąpi w składzie: Emilia Łapko – I skrzypce, Sylwia Gołębiowska – II skrzypce, Marcin Studniarz – altówka, Aneta Stefańska – wiolonczela.
Czy współpracuje Pani z tym Kwartetem, czy wystąpicie po raz pierwszy?
To nasza nowa współpraca. Graliśmy po raz pierwszy na moim egzaminie, bo na koniec tego semestru przygotowałam Koncert e-moll Chopina i mając świadomość, że lepiej ten utwór brzmi, kiedy słychać różne barwy, a nie drugi fortepian, poprosiłam znajomy Kwartet aby zagrali ze mną i na szczęście się zgodzili.
Coraz częściej słyszymy koncerty fortepianowe Chopina w kameralnym składzie, a trzeba podkreślić, że dla kameralistów pojedyncza obsada smyczków, jest wielkim wyzwaniem, bo każdy z nich odpowiada za siebie i musi pilnie słuchać kolegów i solisty.
Tak, dla nich było to wyzwanie szczególne, ponieważ nigdy wcześniej nie towarzyszyli pianiście. Zazwyczaj grali utwory skomponowane na kwartet smyczkowy. Ponadto w utworach Fryderyka Chopina jest dużo rubat. Orkiestra zawsze gra na solistę, a w tym przypadku, gdy nie ma dyrygenta i tylko po części ja nim jestem i po części pierwsza skrzypaczka – jest to nie lada wyzwanie, aby wszystko razem stanowiło piękną całość.
Kontakt wzrokowy musi zastąpić kontakt duchowy.
Tak, ale ten kontakt duchowy jest dość trudny do uchwycenia.
Jestem przekonana, że w czasach Fryderyka Chopina, solistom nie towarzyszyły tak liczne orkiestry, jak dzisiaj. To były niewielkie kameralne orkiestry.
Zdecydowanie, nawet z listów Chopina możemy dowiedzieć się, że jednak częściej grywał z towarzyszeniem zespołów kameralnych i to właśnie z kwartetem, nawet nie z kwintetem – jak to dzisiaj często bywa. Wykonania z towarzyszeniem orkiestry miały rangę wydarzeń. Bardzo często Chopin nie grał też całego koncertu, tylko pierwszą część, albo trzecią, albo drugą i trzecią. Modne były wówczas koncerty składające się z wielu ogniw, podczas których występował nie tylko jeden solista.
Jest Pani Jarosławianką – pamięta Pani, kiedy po raz pierwszy zagrała Pani w swoim mieście utwór Fryderyka Chopina?
Pamiętam, że pierwszym utworem Chopina był walc – nie pamiętam dokładnie który. Uczyłam się tutaj grać na fortepianie w klasie pani Teresy Romanow – Rydzik i pamiętam, że niezwykle się ucieszyłam i skakałam z radości chwaląc się przed rodzicami - Mamo, Tato będę grała Chopina. Nie pamiętam natomiast, kiedy zagrałam pierwszy raz utwór Chopina publicznie.
Czy sama Pani wybrała instrument, czy była to wspólna decyzja podjęta z rodzicami.
Pewnie się Pani zdziwi, ale ja na początku wybrałam skrzypce i całe pół roku uczyłam się grać na tym instrumencie, aż rodzice stwierdzili, że to za trudny dla mnie instrument i ja się do tego nie nadaję. Nie wiedzieliśmy wówczas, jak bardzo trudne są pierwsze kroki na skrzypcach.
Mama podjęła decyzję, że spróbujemy na fortepianie. Muszę się także przyznać, że nie od razu dostałam się do Szkoły Muzycznej, bo dopiero za trzecim razem. Będąc dzieckiem miałam olbrzymie problemy ze śpiewaniem, ale kiedy w Ognisku Muzycznym trafiłam do pani Romanow, to po roku nauki zdałam egzamin na tyle dobrze, że dostałam się do Szkoły Muzycznej I stopnia. Na początku nie bardzo chciało mi się ćwiczyć. Chodziłam, bo to był obowiązek, coś innego i cieszyłam się, że uczę się grać na instrumencie. Prawdziwe zaangażowanie i zainteresowanie muzyką, przyszło dopiero w średniej szkole muzycznej – to był przełom drugiej i trzeciej klasy gimnazjum.
Musiała Pani dokonać wyboru, że chce Pani kontynuować naukę w Szkole Muzycznej II stopnia.
Tak, ale nie wiem czy był to przemyślany i świadomy wybór. Chciałam spróbować i zobaczyć co z tego wyjdzie. Myślę, że to była dobra decyzja, bo kiedy zaczęłam naukę, otworzyły mi się nowe perspektywy i inne podejście do muzyki. Muzyka zaczęła mnie interesować, a z czasem pochłaniać. Postanowiłam kontynuować tę drogę.
Z pewnością mieli swój udział w tym rozwoju zainteresowań muzyką Pani nauczyciele.
Na pewno, bo pomysł kontynuowania nauki w średniej szkole muzycznej, podsunęła mnie i rodzicom pani Romanow. Sama bym się pewnie nie zdecydowała.
Uczęszczała Pani do Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie.
Tak, ukończyłam tę szkołę w klasie fortepianu dr Anety Tejchman.
Poznałam Panią, jako uczennicę dr Tejchman, podczas Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...” w Sanoku i już wówczas myślała Pani poważnie o zawodzie pianisty.
Tak, to było już po pewnych doświadczeniach koncertowo-konkursowych i miałam już wtedy pewne wyobrażenie o zawodzie muzyka. Minęły od tego czasu dwa, może trzy lata i znowu wiele się zmieniło, bo moje podejście do wykonywania muzyki jest znów zupełnie inne - bogatsze w nowe doświadczenia i wiedzę.
Ciągle przybywało doświadczeń konkursowych, koncertowych i kontaktów z pedagogami.
Międzynarodowe Forum Pianistyczne w Sanoku miało duży wpływ na mój rozwój, nie tylko muzyczny. W Sanoku mogłam mieć kontakt z wybitnymi mistrzami. Wspomnę tylko kilku: prof. Andrzej Jasiński, prof. Michail Woskriesienski, Akiko Ebi, Eugen Indjic, Philippe Giusiano, Kevin Kenner – to są wielcy mistrzowie z którymi nie mamy na co dzień kontaktu i ciężko jest do nich trafić, bo wiele koncertują, a kursy z ich udziałem odbywają się zazwyczaj za granicą. Forum Pianistyczne w Sanoku jest miejscem, które skupia wybitnych pedagogów w czasie jednego tygodnia i daje możliwość uczenia się od nich, a także zaczerpnięcia inspiracji. Pedagogiem, który miał olbrzymi wpływ na moją osobowość artystyczną, ale również na to jakim jestem człowiekiem dzisiaj, jako pianistka i po prostu Ola, jest Pani Profesor Bronisława Kawalla-Ryszka. Miałam przyjemność wiele razy uczestniczyć w kursach mistrzowskich prowadzonych przez Panią Profesor i wspominam je zawsze jako czas intensywnego rozwoju - przede wszystkim artystycznego, ale zarazem ogólnego. Pani Profesor zawsze dba o to, by w byciu pianistą-muzykiem nie zapomnieć o byciu człowiekiem tak po prostu - by nie wieść życia tylko w tym jednym aspekcie.
Forum trwa tylko tydzień i można spotkać się mistrzem na lekcjach dwa albo trzy razy, ale czasami te spotkania dają więcej niż dłuższy kontakt z innym nauczycielem.
Zgadza się, bo jednak kiedy spotykamy się regularnie ze swoim nauczycielem, to ciągle w ten sam sposób są formułowane uwagi czy jakieś wskazówki, często już zamykamy się na te rzeczy i ciężko nam się odblokować, a kiedy ktoś innymi słowami powie być może to samo – to nagle coś u nas może zaskoczyć i zmienić podejście do wykonania utworu, czy postrzegania całej formy dzieła.
W tym roku na zakończenie Forum otrzymała Pani nagrodę Prezesa Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury za najlepsze wykonanie koncertu fortepianowego, ale pamiętam, że w latach poprzednich otrzymywała Pani nagrody w postaci koncertów, które są chyba równie ważne, a może czasami ważniejsze od pieniędzy.
Zgadza się otrzymywałam zaproszenia na koncerty: w Czerniowcach, we Lwowie, w ubiegłym roku, czy dwa lata temu dostałam zaproszenie na Festiwal – Konkurs w Druskiennikach. Było sporo możliwości koncertowania i to jest bardzo cenne. Każdy koncert jest nowym doświadczeniem estradowym, bo występujemy w salach o różnej akustyce, w różnych warunkach i za każdym razem przed nową publicznością. W przypadku nas pianistów instrument na jaki trafimy jest jedną wielką niewiadomą, niemniej im więcej mamy możliwości sprawdzić się w tych nieznanych warunkach o tyle bogatsi stajemy się w doświadczenie.
Jest Pani laureatką konkursów krajowych i zagranicznych, które z nich dostarczyły Pani najwięcej doświadczeń.
Niełatwe pytanie, jednym z ważniejszych dla mnie konkursów był na pewno Międzynarodowy Konkurs Chopinowski w Rzeszowie, bo konkurowałam z osobami, które były już znane i uznane w środowisku pianistycznym. To, że dałam z siebie wszystko i zostało to docenione przez jury w tamtym okresie bardzo podniosło mnie na duchu. Na pewno olbrzymi wpływ wywarł również pierwszy konkurs za granicą, czyli konkurs w Barletcie we Włoszech. Niemniej, każdy konkurs coś za sobą niesie, przede wszystkim wiele doświadczeń estradowych. Występ podczas konkursu i podczas koncertu – to są dwie różne rzeczy. Inna jest atmosfera i nasze nastawienie oraz publiczność. Podczas konkursów słuchają nas zwykle rodzice, nauczyciele, profesorowie i jurorzy. To jest środowisko profesjonalne, które zna się na muzyce i dokonuje oceny występów poszczególnych uczestników, stąd jest dużo większa presja. Podczas koncertu możemy pozwolić sobie na grę z większą swobodą, również interpretacyjną, a podczas występów konkursowych musimy się jednak trzymać pewnych reguł.
Niewielu jest pianistów, którzy zrobili karierę bez stawania w szranki konkursowe.
To są prawdziwi szczęśliwcy, którym się udaje robić karierę bez konkursów, ale to też jest trudne. Trzeba mieć szczęście i trafić na osoby, które docenią talent i umiejętności, a także znaleźć sponsorów.
Pani miała szczęście kilka razy być stypendystką.
Byłam stypendystką Prezesa Rady Ministrów i wielokrotnie otrzymywałam stypendium Marszałka Województwa Podkarpackiego i Prezydenta Miasta Rzeszowa, a także Fundacji Zielińskich. Byłam również uczestniczką programu Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci. W ubiegłym roku akademickim udało mi się także otrzymać Stypendium Rektora i ostatnio na Forum „Bieszczady bez granic...” - stypendium Dyrektora Instytutu Muzyki i Tańca pana Maksymiliana Bylickiego. Można w tym wypadku mówić o szczęściu.
Korzysta Pani w pełni z oferty MFP w Sanoku, ale także stara się Pani współpracować z organizatorami, aby chociaż cząstkę tego Forum związaną z koncertami przenieść do Jarosławia.
Owszem, już drugi rok prowadzę w Jarosławiu koncert z cyklu „Recitale Mistrzów”. W ubiegłym roku wystąpił z recitalem w Jarosławiu prof. Eugen Indjic, a w tym roku Kevin Kenner. Prowadząc te koncerty, pomagam organizatorom i jednocześnie zdobywam nowe doświadczenia estradowe, a możliwość przebywania z mistrzami.
Te dodatkowe umiejętności estradowe bardzo się Pani przydadzą, bo coraz częściej wykonawcy spotykają się z sytuacją, kiedy trzeba w paru słowach przybliżyć wykonywane utwory, bo coraz to rzadziej są drukowane programy, a często prowadzą koncerty osoby, które nie mają gruntownej wiedzy muzycznej.
To jest prawda, ja także zauważyłam, że publiczność lubi dowiedzieć się co nieco o kompozytorze i programie, który będzie wykonywany. To są ważne informacje, szczególnie dla słuchaczy, którzy nie są zaznajomieni z taką muzyką.
Nie jest łatwo zapowiadać i grać, ponieważ to rozprasza szczególnie grającego, kiedy program jest bardzo wymagający. Są to mimo wszystko dwie różne rzeczy, a skupienie nad wykonaniem jest kwestią najistotniejszą.
Jest Pani w połowie studiów licencjackich na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Za pierwszym razem dostała się Pani na studia?
Tak, zdawałam egzamin zaraz po zakończeniu nauki w Rzeszowie. Miałam jeszcze zdawać do Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, ale wcześniej dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na studia w Warszawie i nie przystępowałam do egzaminów w Bydgoszczy.
Studiuje Pani w klasie prof. Anny Jastrzębskiej – Quinn oraz asystentki Moniki Quinn. To był Pani wybór?
Tak, to był mój wybór. Napisałam w podaniu, że chciałabym studiować pod kierunkiem Pani Profesor Jastrzębskiej-Quinn. Nie znałam dobrze Pani Profesor wcześniej, bo tylko raz udało nam się spotkać, ale miałam przeczucie, że to będzie dobry wybór. To faktycznie był „strzał w dziesiątkę”, bardzo się cieszę się, że mogę pracować pod kierunkiem tak wspaniałego pedagoga.
Czy myśli Pani wyłącznie o pozostaniu solistką, czy też pracuje Pani także nad repertuarem kameralnym?
Owszem, pracuję także nad repertuarem kameralnym, jestem także w klasie kameralistyki prof. Katarzyny Jankowskiej – Borzykowskiej. Obecnie gram w duetach ze skrzypaczką i altowiolistą. W przyszłym roku mam zamiar grać w większych składach. Wykonywanie muzyki kameralnej daje mi wiele satysfakcji, bo to bardzo przyjemna dziedzina muzyki. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy będę solistką czy kameralistką, ale muzyka kameralna jest zawsze obecna w życiu pianisty.
Pianista solista pracuje zawsze w samotności, a muzyka kameralna stwarza mu okazję połączenia pracy z życiem towarzyskim.
To prawda, zupełnie inaczej pracuję kiedy ćwiczę sama, a inaczej, kiedy mamy próby z innym instrumentalistą. Możemy podyskutować o interpretacji utworu i porozmawiać na różne tematy. Na pewno we dwoje jest raźniej zarówno podczas prób, jak i na scenie.
Rozmawiamy w Jarosławiu przed koncertem, dlatego zapytam jeszcze o koncertowe powroty do rodzinnego miasta. Zawsze na koncert przychodzą: bliższa i dalsza rodzina, koledzy, znajomi. Czy ich obecność to dodatkowy stres, czy wręcz przeciwnie, jest raźniej.
Na pewno raźniej. Bardzo lubię wracać do Jarosławia i ogromnie się cieszę, kiedy otrzymuję zaproszenie zagrania tutaj koncertu. Kiedy wychodzę na scenę i widzę znajome twarze na widowni, czuję dodatkowe wsparcie i ciepło, lekka trema towarzyszy każdemu występowi, ale tutaj zawsze jest to ta pozytywna trema.
Z Aleksandrą Czerniecką – młodą utalentowana pianistką, Jarosławianką z urodzenia rozmawiała Zofia Stopińska 5 marca 2018 roku w Jarosławiu.
Szanowni Państwo! Pragnę poinformować, że koncert Aleksandry Czernieckiej i Kwartetu smyczkowego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w składzie: Emilia Łapko – I skrzypce, Sylwia Gołębiowska – II skrzypce, Marcin Studniarz – altówka i Aneta Pawlak – wiolonczela, był wielkim wydarzeniem VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu. Podczas tego wieczoru królowała wyłącznie muzyka Fryderyka Chopina. Bardzo interesująco przybliżył publiczności postać Fryderyka Chopina, utwory i wykonawców gospodarz wieczoru pan Bogusław Pawlak. Aleksandra Czerniecka uwiodła publiczność pięknymi kreacjami Nokturnów cis-moll i Des-dur z op. 27. Publiczność gorąco oklaskiwała wykonanie Ballady g-moll op. 23 a później z wielką uwagą i skupieniem wysłuchała Koncertu e-moll op. 11 podczas którego solistce towarzyszył Kwartet smyczkowy UMFC. Zarówno solistka, jak i towarzyszący jej muzycy grali wspaniale. Dlatego po zakończeniu utworu zerwała się burza oklasków a później wszyscy powstali z miejsc aby dodatkowo wyrazić swój entuzjazm. Podobnie było po wykonaniu na bis Walca a-moll op. pośmiertne. To był wspaniały wieczór, który na długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy w nim uczestniczyli.