Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – Magdalena Dobrowolska

W tym roku 70-lecie działalności świętuje Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, który w 1953 roku został utworzony jako Średnia Szkoła Muzyczna. Poproszeni o wspomnienia wychowankowie szkoły chętnie się nimi dzielą, podkreślając jaki wpływ na ich działalność artystyczną i pedagogiczną miały lata spędzone w szkole przy ulicy Chopina 32. Niedawno otrzymałam kilka zdjęć i wspomnienia od pani Magdaleny Dobrowolskiej.

Po ukończeniiu w 1995 roku Liceum Muzycznego w klasie rytmiki, w działającym w ramach ZSM nr 1 w Rzeszowsie,  w 2000 roku ukończyła studia z zakresu muzykologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Związana była w tym czasie jako solistka z chórem tejże uczelni. później pracowała jako chórzystka i solistka w Teatrze Muzycznym w Lublinie. W 2006 roku ukończyła Wydział Wokalny w Akademii Muzycznej w Katowicach. Od 2005 roku pracuje jako artystka i solistka Chóru Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Z tej Szkoły wyniosłam zamiłowanie przede wszystkim do śpiewania w chórze - co dzisiaj jest moją pracą, ale także podczas studiów śpiewałam we wszystkich możliwych chórach w mieście :-)
Ogromnym zaszczytem było dla mnie dostanie się do reprezentacyjnego chóru Cantores Resovienses, który prowadziła Pani Urszula Jeczeń-Biskupska, gdzie czasami mogłam zaśpiewać solo, nie wspominając już o występach zagranicznych! To było życie, to było jak najlepsza nagroda!

 ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska wyjazd z chórem do Paryża 1992 r 1                                                                                  Wyjazd z chórem Cantores Resovienses do Paryża

Dzięki Pani Urszuli uwielbiałam kształcenie słuchu. Te wszystkie ćwiczenia solfeżowe, skale czy zgadywanie interwałów. Czasem prześcigaliśmy się kto pierwszy napisze dyktando.
Dzięki bardzo wysokiemu poziomowi, jaki wprowadziła Pani Urszula byłam zwolniona z zajęć kształcenie słuchu na moich studiach muzykologicznych oraz wokalnych. Zdawałam tylko ostatnie egzaminy w sesji.
Jednym ze wspaniałych przeżyć były Jasełka wystawiane w Filharmonii Podkarpackiej, reżyserowane przez Panią Barbarę Wachowicz. Była to kooperacja kilku szkół rzeszowskich i chyba Zespołu Resovia Saltans. Mieliśmy niesamowite stroje, które też po części sami wykonywaliśmy.

Nie zapomnę także, a może przede wszystkim naszej wspaniałej wychowawczyni ś.p. Grażyny Materny. Rozumiała nas jak nikt inny. Broniła i wspierała w każdej chwili.
Ta przyjaźń, przetrwała jeszcze wiele lat po ukończeniu szkoły. Spotykaliśmy się u niej na herbatce w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie, gdzie P. Grażyna pracowała.

ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska Występ w Muzeum w Rzeszowie P. Materna 1                                                                                            Z panią Grazyną Materną po występie w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie

Ze względu na kierunek, jaki wybrałam - Rytmikę - mój dzień w szkole (każdy) trwał od świtu do nocy. Rytmiczki miały najwięcej zajęć w planie. Ale mimo to - kochałam rytmikę! Prowadziła ją Pani Beata Barańska. Kilka lat starsza od nas, miałyśmy doskonały kontakt. Po wszystkich obowiązkowych zajęciach wieczorem zaczynały się próby do dyplomów z Rytmiki, czyli nauka układów ruchowych do muzyki. Gdyby moja ścieżka zawodowa nie skręciła w kierunku śpiewu - to na pewno ruch, taniec, rytmika - to byłby mój plan na życie.

Obecnie śpiewam jako artystka i solistka w największym polskim zespole - Chórze Filharmonii Narodowej, który jest uznany w świecie jako jeden z najlepszych, uhonorowany licznymi nagrodami za swoje zasługi i poziom m.in. Nagroda Grammy za najlepsze wykonanie muzyki chóralnej K. Pendereckiego.
Jestem szczęśliwa, że mój los właśnie tak się ułożył.

                                                                                                                                              Magdalena Dobrowolska

Chcę być dobrym duchem ludzi oddanych sztuce muzycznej.

Zapraszam Państwa na spotkanie z prof. dr hab. Tadeuszem Pszonką, wybitnym śpiewakiem i pedagogiem oraz dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. J. Kiepury i dyrektorem artystycznym Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy Zdroju.
Rozmowa została zarejestrowana 24 września 2023 roku w Sanoku podczas XXXII Festiwalu im. Adama Didura.

Spotykamy się w Sanockim Domu Kultury przed koncertem poświęconym pamięci światowej sławy polskich śpiewaków: Marcelli Sembrich-Kochańskiej i Adama Didura, patrona sanockich festiwali. Jest Pan po raz pierwszy na tym festiwalu?

      Nie jestem na festiwalu po raz pierwszy. Chyba w 1992 roku, jako młody tenor tuż po studiach, zostałem zaproszony przez obecnego dyrektora Sanockiego Domu Kultury Pana Waldemara Szybiaka do udziału w koncercie pt. „Młode talenty”.
Moje spotkanie z sanocką publicznością miało miejsce podczas pierwszych edycji Festiwalu im. Adama Didura. Mieszkałem wtedy w pięknym dworku w Woli Sękowej. Dobrze pamiętam spotkania i rozmowy przy kominku oraz park otaczający dworek. Atmosfera tych spotkań i przepiękne otoczenie sprawiały, że wszyscy czuliśmy się znakomicie i byliśmy pełni siły twórczej.

Z jakimi wrażeniami wyjedzie Pan z Sanoka tym razem?

      Bardzo interesuje mnie życie muzyczne w Polsce. Niestety, brakuje mi czasu, żeby odwiedzić wszystkie odbywające się festiwale, ale jestem bardzo otwarty na poznawanie artystów, ich umiejętności i chcę być dobrym duchem ludzi oddanych przez wiele lat sztuce muzycznej.
Takim właśnie człowiekiem jest pan dyrektor Waldemar Szybiak, który przez ponad trzy dekady prowadzi Festiwal im. Adama Didura. Występowało na tym festiwalu wielu znakomitych artystów i zespołów.
      Jestem także pełen szacunku dla ludzi, którzy towarzyszą większości wydarzeń myzycznych, mam tu na myśli m.in. pana Juliusza Multarzyńskiego. Po raz pierwszy w rozszerzonej prezentacji oglądam przygotowaną przez pana Juliusza wystawę poświęconą wybitnej, niestety trochę zapomnianej artystce Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Dzięki tej wystawie uczę się i poznaję swoje, Nasze korzenie artystyczne.
      Bardzo żałuję, że mogę być tylko cztery dni w Sanoku. Brak czasu. W międzyczasie też pracuję, online oceniam prezentacje uczestników włoskiego konkursu operowego, a wieczory spędzam w Sanockim Domu Kultury. Znalazłem trochę czasu by zwiedzić Zamek Królewski w Sanoku.
Podobnie jak podczas innych festiwali, odkryłem w Sanoku młodych, świetnych wykonawców, którzy przez czar tego miejsca są na tyle swobodni, że mogą pokazać swoje bogate możliwości artystyczne.
       Dużym walorem sanockiego festiwalu jest to, że na tej małej scenie, publiczność może podziwiać duże dzieła muzyczne. Te duże spektakle są przygotowywane pod potrzeby i możliwości festiwalu, można uznać zatem, że są to sanockie premiery. Kontakt bliski z artystami i publicznością daje mi odpowiedź na pytanie, jaki jest kontakt artysty z publicznością, jego oddziaływanie, wrażenie jego prezentacji. Dla mnie jako dyrektora artystycznego Festiwalu im. Jana Kiepury, jest to bardzo ważne.
       Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem wchodząc do pięknego budynku Sanockiego Domu Kultury było to, że jest w nim wszędobylska obecność opery, artystów wielu pokoleń. Wieloletnia prezentacja dorobku festiwalu, piękne. Ze ścian „przemawiają” artyści z licznych fotografii, którzy przez minione 31 lat byli w Sanoku i uświetniali pamięć o Adamie Didurze. Te fotografie, to także prezentacja dorobku polskiej sceny operowej.
To miejsce sanockie, jak i Festiwal Kiepury, uzmysławia nam, że musimy pamiętać o artystach, którzy stanowili podstawy polskiej szkoły śpiewu. Sanocki Dom Kultury stanowi wzorzec dla mniejszych ośrodków do tego, aby ciągle przypominać ludziom o wielkich artystach, wielkiej sztuce i wartości, jakie ona niesie. Każde miasto i miasteczko takie ważne osoby ma, nie tylko w temacie muzyki.

Trzeba podkreślić związki łączące Adama Didura, patrona sanockiego festiwalu, z Janem Kiepurą, patronem festiwalu w Krynicy.

       Drogi tych wielkich artystów stykały się ze sobą. Czasami bezpośrednio. Obaj panowie występowali razem w Metropolitan Opera. Tam także działał pan Ryszard Ordyński, znakomity polski reżyser operowy, który wiele spektakli tam reżyserował.
       Nie można pominąć faktu, że Jan Kiepura także śpiewał w sanockim Sokole na zaproszenie Adama Didura. Kiepura podarował nawet Didurowi samochód, jako wyraz wdzięczności za pomoc. A miał za co dziękować.
Obaj byli wielkimi artystami, którzy odcisnęli ślad w historii światowej wokalistyki, budując nasz krajowy operowy świat. To dowód tego, że my – Polacy, także mamy znakomitych artystów o znaczeniu globalnym. Trzeba jeszcze wspomnieć o całej rodzinie Reszków czy Marcelli Sembrich-Kochańskiej, to także byli giganci sceny.
       My sobie dzisiaj chyba nawet nie wyobrażamy, jakież to były gwiazdy. My te gwiazdy sprzed lat oceniamy przez pryzmat dzisiejszego rynku artystycznego, a wtedy, w okresie przedwojennym, to byli giganci, książęta sztuki bez rodowej genealogii. Mówiąc o tych historiach, może być z pewnością przekonani, że w sferze kultury mieliśmy dużo do powiedzenia, do pokazania w aspekcie międzynarodowym.
Jeżeli dzisiejsza młodzież wgłębiłaby się bardziej w kariery ówczesnych gwiazd, to wiedziałaby, jak się uczyć, jak ciężko pracować i nie bać się tej trudnej pracy.

Tadeusz Pszonka tenor fot Mikołaj Bała 06.08.2022                                               Profesor Tadeusz Pszonka podczas koncertu, fot. Mikołaj Bała

Po studiach i licznych występach na wielu polskich i zagranicznych renomowanych estradach, dzieli się Pan swoim doświadczeniem z młodymi śpiewakami.

       Powiem krótko, tak naprawdę każdy śpiewak uczy się sam, ale pod kierunkiem swojego mistrza. Jeżeli młody śpiewak ma wewnętrzną pasję, chęć poznania tajników związanych ze śpiewem, na pewno do czegoś dojdzie. Powinien także czerpać siły z porażek, które czasami są bardziej dla jego dobra, niż tryumf. Jeżeli mistrz czuje opór w swoim wychowanku, to nic nie będzie ze wspólnej pracy. Uczeń musi być otwarty na pracę i poznawanie. Na wszystko potrzeba czasu, każdy jest inny i jedyny w swoim rodzaju. W edukacji czas jest bardzo ważny.

Czy dzisiaj jest to trudne?

       Tak, nawet coraz trudniejsze, bo wszyscy chcą szybko osiągnąć sukces, a tak nie ma. Można szybko błysnąć podczas jednego czy dwóch koncertów, albo jednego sezonu, ale życie weryfikuje i zawsze wykorzysta słabość, udowadniając młodemu artyście, że jeszcze musi trochę popracować. Poznałem artystów, którzy przez dwa, trzy sezony pięknie śpiewali, ale nie byli technicznie przygotowani do śpiewania dużych partii, i co… głos odmawiał posłuszeństwa. Na dodatek jest wielu dobrze śpiewających artystów, konkurencja duża, więc trudniej osiągnąć sukces międzynarodowy. O sukcesie czasami także decyduje przypadek!

Młodzi śpiewacy powinni mieć świadomość, że piękny głos musi im starczyć na całe zawodowe życie.

       Dlatego głosu nie wolno forsować. W tym miejscu jest wielka rola mistrza, który powie: ”Poczekaj, jeszcze wcześniej musisz zaśpiewać to, i to, i to…, a dopiero później spróbuj tego. Jeżeli czujesz dany utwór, lubisz go, podoba ci się, to nie znaczy, że ty go możesz wykonać. Możesz go słuchać”. To są dwie różne sprawy. Czasami coś nam się podoba, czujemy, że bylibyśmy w tym dobrzy, ale to jest tylko nasza wyobraźnia i nieposkromiona ambicja.

To polega także na zaufaniu ucznia do pedagoga. Kiedyś jedna śpiewaczka, która jest Pana wychowanką, powiedziała mi, że ufa Panu bezgranicznie. Jeśli Pan zadecyduje, że z czymś można wyjść na scenę, to podejmuje się danej roli i wykonuje ją.

       Miło mi to słyszeć. Młody artysta powinien czuć, że jest silny. Na klasyce edukacyjnej - Mozart, Rossini, Haendel, Vivaldi i liczne pieśni, szlifujemy technikę. W miarę rozwoju muzyki, epok muzycznych, rosła emocjonalna siła wyrazowa. W efekcie romantyzm i weryzm jest cudowny, ale dla młodego śpiewaka bardzo niebezpieczny.
       Bywa tak, że muzyka tak nas absorbuje, iż zapominamy w wykonawstwie scenicznym o wypośrodkowaniu między zaangażowaniem emocjonalnym w tym grę aktorską, a uwagą nad techniką wokalną.
Jeżeli młody artysta będzie chciał śpiewać za szeroko, nie swoją barwą głosu jak to określamy, jeżeli podda się głębokiej i szczerej ekspresji romantyzmu czy werystycznej, to po prostu przegra w którymś z elementów. Okres klasyki muzycznej jest najbardziej odpowiedni dla młodego adepta sztuki wokalnej. Trzeba podkreślić, że pewne głosy są predysponowane do określonego typu repertuaru, przynajmniej na początku z perspektywą dużych partii. Są także głosy, które nigdy nie będą śpiewać pewnego typu mocniejszego repertuaru, chociaż bardzo tego pragną.

Przez całe życie zgłębiał Pan różne dziedziny sztuki i rozwijał różne pasje. Aktualnie w Pana działalności jest wiele nurtów, które pomagają młodym śpiewakom w starcie. Mam na myśli pracę dydaktyczną w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, konkursy, kursy i warsztaty oraz organizację festiwali i koncertów, w których młodzi wykonawcy mogą występować.

       Moje ponad 30-letnie doświadczenie pedagogiczne nakazuje mi nawet, aby pomagać młodym artystom. Jestem na tym etapie życia. W czasie festiwalu w Krynicy są cykle koncertów dla laureatów konkursów wokalnych. Chcę, żeby poprzez Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury w Krynicy, poprzez festiwalowe koncerty, następowała wymiana doświadczeń między młodymi wykonawcami i prezentacja najlepszych z najlepszych. Oni bardzo się nawzajem słuchają, porównują przebieg studiów wokalnych w Polsce i za granicą, porównują walory głosowe, umiejętności techniczne, stylistyczne, językowe… To jest wartość dodana tych spotkań. Chciałbym, żeby młodzi ludzie poznali krynicki festiwal i dowiedzieli się o jego patronie Janie Kiepurze.
       Zapraszając młodych laureatów konkursów, chcę z jednej strony podkreślić, że na to zaproszenie już zasługują, ale z drugiej strony wskazać, że jeszcze powinni w siebie inwestować i nadal się uczyć bo to zawsze potrzebne.Jeżeli widzę, że młodzi śpiewacy nagrodzeni w konkursach, które organizowałem albo zasiadałem w jury, zaczynają robić karierę, to cieszę się, że moje zadanie zostało spełnione. Wspólnie jurorzy dali im siłę do działania.

Każdy występujący artysta musi być kreatywny, tworzyć nową interpretację.

       Oczywiście, czy Didur byłby sławny gdyby nie miał wielkiej wyobraźni muzycznej i wielkiego serca do tego co robi? Jak oglądamy Jana Kiepurę, widzimy, że obojętnie nie zaśpiewał ani jednej nuty. W każdej sekundzie emanował twórczą energią.
       Technikę wokalną można porównać z paletą, pędzlem i blejtramem. Artysta musi z tego zestawu zrobić obraz, coś co nas przekona. Tak samo jest z wokalistyką – technika wokalna jest środkiem do wyrażenia emocji, które są zawarte pomiędzy nutami i w libretcie. Jeżeli one są przekonywujące (nie chcę powiedzieć - szczere), to publiczność takich artystów kocha, gdyż się z nimi utożsamia.
Dlatego nie można jednej nuty zaśpiewać obojętnie.
       Podczas koncertów „Mistrzowskie duety” i „Marcella Sembrich-Kochańska, Adam Didur. In memoriam” mieliśmy przykład artystów mających świetny kontakt z publicznością. Szczególnie podobał mi się baryton Stanisław Kuflyuk, który oprócz świetnej techniki wokalnej – miał piękne legato, ciepły głos, przepiękne, rzadko spotykane swobodne góry, jeszcze miał ten sceniczny czar, czyli oprócz zapisu nutowego było jeszcze coś jego, wyrazistego i przekonywującego. Nuty zostały zapisane co prawda przez kompozytora, ale życia nadaje im interpretacja artysty. To co dzieje się między nutami, jest dla wykonawcy charakterystyczne. Mamy wielu wykonawców śpiewających ten sam utwór, a chodzimy na jednego czy dwóch, bo są dla nas najbardziej przekonywujący.
       Pięknie zaprezentowała się sopranistka Rusłana Koval, o dużym mocnym głosie. Inna sopranistka Karolina Wieczorek na festiwalu zaprezentowała wirtuozowskie walory głosowe, świetnie dobrany repertuar pozwolił jej pokazać to co ma najlepszego. Był także młody bas Paweł Michalczuk, który bardzo dobrze zapowiada się.
Urzeczony byłem baletem „Sól ziemi czarnej” w reżyserii i choreografii Artura Żymełki pod kierownictwem muzycznymi Macieja Tomaszewicza. Wysoki poziom wykonania bardzo ciekawej konstrukcji układu choreograficznego jest dowodem świadczącym o bardzo dobrym poziomie Zespołu Baletu Opery Śląskiej.

Jak pedagog widzi na scenie takie wykonania, to jest szczęśliwy.

       Staram się przede wszystkim zrozumieć realizatorów i wykonawców. I ich możliwości. Jestem czasami bezlitosny dla wychowanków tj. dla studentów. Uważam, że im bardziej będę szczery i bezkompromisowy w ocenie, to później nic ich nie zaskoczy na rynku zawodowym, który jest bezwzględny.

Tadeusz Pszonka i Zofia Stopińska fot. Juliusz MultarzyIMG 20230924 165742                     Profesor Tadeusz Pszonka z autorką wywiadu w Sanockim Domu Kultury, fot Juliusz Multarzyński

Już niedługo, bo w listopadzie, będziemy mogli wybrać się do Krynicy.

       Serdecznie Państwa zapraszam między 23 a 25 listopada br. na odbywający się w Krynicy-Zdroju X Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury. Mam nadzieję, że i w tym roku wybierzemy młodych, zdolnych, obiecujących artystów, którzy będą swoim talentem wzbogacać tak polskie, jak i zagraniczne sceny operowe. W tym roku, podobnie jak w ubiegłych latach, laureaci otrzymają nagrody w postaci uczestnictwa w wydarzeniach artystycznych takich instytucji jak: Filharmonia im. K. Szymanowskiego w Krakowie, Opera Krakowska, ZASP w Warszawie i w kilku innych.

Mam nadzieję, że wyjedzie Pan z Sanoka z dobrymi wrażeniami i zechce Pan tutaj wrócić.

       Wrócę z wielką przyjemnością. Chcę serdecznie pogratulować dyrektorowi Festiwalu im. Adama Didura panu Waldemarowi Szybiakowi organizacji i doboru repertuaru, którym nie powstydziłby się organizator każdego (polskiego i nie tylko) festiwalu muzycznego. Przedstawienia operowe, jak i recitale były wysokiej próby artystycznej.
       Panie Dyrektorze, proszę przyjąć także podziękowania za te piękne wieczory festiwalowe, które tak ciepło przyjmowała publiczność. Każda edycja rozwija pamięć o Adamie Didurze wśród polskiej publiczności tworząc nowe piękne karty kultury wysokiej w Sanoku.

Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas.

Zofia Stopińska

                                                                                   

Rusza VII „Rzeszowska Jesień Muzyczna”!

Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów zaprasza na VII edycję festiwalu „Rzeszowska Jesień Muzyczna”. Tegoroczna edycja wypełniona będzie nie tylko wyśmienitą muzyką, ale podkreśli też najważniejsze jubileusze kulturalne roku 2023. Festiwal obejmować będzie 6 różnorodnych koncertów w Rzeszowie i 4 koncerty w regionie od 13 do 29 października. Dostęp do wszystkich koncertów będzie bezpłatny.

Program festiwalu:

13.10.2023 Gminny Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji w Raniżowie, godz. 16.00 – koncert towarzyszący
Recital kameralny - Tansman Trio: Roksana Kwaśnikowska (skrzypce), Agnieszka Podłucka (altówka), Zuzanna Sosnowska (wiolonczela) - w programie utwory A. Tansmana, K. Pendereckiego (90 rocznica urodzin) i M. Weinberga

14.10.2023 Klasztor oo. Dominikanów, Rzeszów , godz. 19.00
Recital kameralny - Tansman Trio: Roksana Kwaśnikowska (skrzypce), Agnieszka Podłucka (altówka), Zuzanna Sosnowska (wiolonczela) - w programie utwory A. Tansmana, K. Pendereckiego (90 rocznica urodzin) i R. Palestra

15.10.2023 Klasztor oo. Dominikanów, Rzeszów , godz. 20.00
Trinus Ensemble (Adrianna Bujak-Cyran, Maria Klich, Matylda Staśto-Kotuła) – w programie m.in. średniowieczne zabytki muzyczne ze zbiorów ss. benedyktynek ze Staniątek i ss. klarysek z Krakowa oraz Starego Sącza

16.10.2023 Samorządowy Ośrodek Kultury w Cmolasie, godz. 17.00 – koncert towarzyszący
Trinus Ensemble (Adrianna Bujak-Cyran, Maria Klich, Matylda Staśto-Kotuła) – w programie m.in. średniowieczne zabytki muzyczne ze zbiorów ss. benedyktynek ze Staniątek i ss. klarysek z Krakowa oraz Starego Sącza

21.10.2023 Klasztor oo. Dominikanów, Rzeszów, godz. 19.00
Sinfonia Varsovia String Quintet: Anna Maria Staśkiewicz (I skrzypce), Kamil Staniczek (II skrzypce), Katarzyna Budnik (altówka), Marcel Markowski (wiolonczela) i Michał Sobuś (kontrabas) - utwory L. Bocceriniego i K. Pendereckiego (90 rocznica urodzin)

22.10.2023 Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, godz. 18.00
Recital wokalny: Jolanta Kowalska-Pawlikowska (sopran), Dominika Grzybacz (fortepian) - pieśni L. Różyckiego (70 rocznica śmierci)

23.10.2023 Szkoła Muzyczna I stopnia w Niwiskach, godz. 17.00 – koncert towarzyszący
Recytacja utworów Aleksandra Fredry - Patrona Roku 2023 : Dorota Segda
Recital wokalny: Jolanta Kowalska-Pawlikowska (sopran), Dominika Grzybacz (fortepian) - pieśni L. Różyckiego (70 rocznica śmierci)

27.10.2023 Samorządowe Centrum Kultury w Dzikowcu , godz. 17.00 – koncert towarzyszący
Recytacja utworów Aleksandra Fredry - Patrona Roku 2023: Agnieszka Mandat
Kwartet smyczkowy V4 (muzyków z Grupy Wyszehradzkiej): Miranda Liu (skrzypce, Węgry), Daniel Rumler (skrzypce, Słowacja), Tomas Krejbich (altówka, Czechy), Bartosz Koziak (wiolonczela, Polska) - kwartety smyczkowe A. Dvoraka, L. Janacka i W. Lutosławskiego (110 rocznica urodzin)

28.10.2023 Klasztor oo. Dominikanów, Rzeszów, godz. 19.00
Kwartet smyczkowy V4 (muzyków z Grupy Wyszehradzkiej): Miranda Liu (skrzypce, Węgry), Daniel Rumler (skrzypce, Słowacja), Tomas Krejbich (altówka, Czechy), Bartosz Koziak (wiolonczela, Polska) - kwartety smyczkowe A. Dvoraka, L. Janacka i W. Lutosławskiego (110 rocznica urodzin)

29.10.2023 Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, godz. 18.00
Bartosz Koziak (wiolonczela), Grzegorz Mania (fortepian) - utwory Sz. Laksa, K. Rathausa i M. Wajnberga (40 rocznica śmierci Sz. Laksa)

Organizator: Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów
Partnerzy: Klasztor oo. Dominikanów w Rzeszowie, 2023 Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie
Partnerzy koncertów towarzyszących: Samorządowe Centrum Kultury w Dzikowcu, Szkoła Muzyczna I stopnia w Niwiskach, Samorządowy Ośrodek Kultury w Cmolasie, Gminny Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji w Raniżowie
Patronat Honorowy: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl

Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka” realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

Dofinansowano z budżetu Województwa Podkarpackiego.

Dofinansowano: Visegrad Fund.

Patronat medialny: TVP Kultura, TVP3 Rzeszów, Polskie Radio Rzeszów, POLMIC, Klasyka na Podkarpackiu, Portal informacyjny nowiny24.pl

Media:
www: https://spmk.com.pl/projekt/vii-rzeszowska-jesien-muzyczna/
fb: https://www.facebook.com/RzeszowskaJesienMuzyczna
IG: https://www.instagram.com/spmk.com.pl/
Yt: https://www.youtube.com/@spmk
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.Rzeszowska Jesień Muzyczna 2023 plakat 800

 

 

Spotkanie z prof. Bartoszem Jakubczakiem

Zapraszam na spotkanie z dr. hab. Bartoszem Jakubczakiem, profesorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, znakomitym organistą i pedagogiem. Spotkaliśmy się po regionalnym seminarium organowym dla nauczycieli i uczniów szkół muzycznych na Podkarpaciu, które odbyło się w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie.

Przed chwilą zobaczyłam jedną z fotorelacji, z której wynika, że seminarium było bardzo owocne, uczestniczyli w nim pedagodzy prowadzący klasy organów w szkołach muzycznych na Podkarpaciu oraz duża grupa uczniów.
      - Miałem wielką przyjemność poprowadzenia warsztatów. Jest to już moja trzecia wizyta na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. W tym roku przybyła najliczniejsza grupa uczniów z regionu podkarpackiego. Uczestnicy byli bardzo chętni do grania, program był zróżnicowany, aczkolwiek oscylujący wokół zagadnienia warsztatów - tematyka dotyczyła szkoły północnoniemieckiej, genezy, stylu wykonawczego muzyki organowej XVII i XVIII wieku.
      Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie dysponuje świetnym instrumentem o trakturze mechanicznej. Jest to instrument, na którym ja także się „wychowałem” jako uczeń tej szkoły. Tutaj uczęszczałem do Liceum Muzycznego w latach 1990 – 1996. Przekonałem się, że po tych prawie 30-tu latach od momentu ukończenia szkoły, instrument jest w bardzo dobrym stanie, dobrze utrzymany, aula także pięknie wygląda, mam więc powody do zadowolenia – szczególnie z frekwencji uczniów na tych warsztatach.

Poproszę Pana o wspomnienia z okresu nauki w Liceum Muzycznym w Rzeszowie, bo ten rok jest szczególny – Średnia Szkoła Muzyczna, na bazie której działa Zespół Szkół Muzycznych nr 1, obchodzi 70-lecie działalności.
      - Dla mnie tu wszystko się zaczęło, jeśli chodzi o muzykę organową. Moim nauczycielem był Profesor Klemens Gudel, do którego zgłosiłem się na konsultację przed egzaminami wstępnymi. W 1990 roku kończyłem Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie w zakresie gry na fortepianie i miałem wszelkie podstawy techniczne do kontynuowania gry na instrumencie klawiszowym – w tym na organach.
Po pierwszym spotkaniu Profesor Gudel wyraził swoją opinię, żeby przystąpić do egzaminów wstępnych. Zrobiłem to i do dzisiaj jestem mu za to wdzięczny.
Ukończyłem z wyróżnieniem grę na organach w liceum muzycznym, jak również eksternistycznie uzyskałem dyplom w zakresie gry na fortepianie u prof. Marii Gudel, po czym zdałem na studia do Warszawy.
      Profesor Klemens Gudel miał bardzo bogatą wiedzę w różnych obszarach sztuki. Był erudytą, władał również kilkoma językami. Podczas lekcji opowiadał także o kompozytorach wykonywanych utworów, czasami nawet w żartobliwym tonie. Chłonąłem przekazywaną wiedzę, która uruchamiała moją wyobraźnię i kształtowała kreatywność oraz uczyła samodzielności w podejmowaniu decyzji interpretacyjnych.
Profesor nie narzucał swojej interpretacji utworów, czasem tylko podawał dwa lub trzy sposoby wykonania i trzeba było wybrać jeden z nich. Mogłem sam decydować, co mi się bardziej podoba.
Profesor Gudel był świadom reguł stylistycznych danej epoki. Pochodził z rodziny muzyków.
       Jego brat – prof. Joachim Gudel był znakomitym teoretykiem muzyki, napisał książkę o ozdobnikach w muzyce klawiszowej XVII i XVIII wieku. Jest to obszerna książka wydana przez Akademię Muzyczną w Gdańsku. Korzystałem z niej będąc na studiach i teraz też czasem po nią sięgam, ponieważ są tam wszelkie informacje, które pojawiły się w źródłach historycznych. Omówione jest zdobnictwo włoskie, francuskie, angielskie, niemieckie. Wiedza zawarta w tej książce była również przekazywana przez Profesora Klemensa Gudela.

Ta wiedza bardzo się Panu przydała podczas egzaminu wstępnego na studia i w czasie studiów.
        - To prawda. Byłem jedną z dziesięciu osób pragnących studiować w klasie organów, a były tylko dwa miejsca. Udało mi się uzyskać pierwszą punktację. To był 1996 rok. Wówczas dostałem się do klasy Profesora Andrzeja Chorosińskiego. Miałem też wielkie szczęście, że w tym roku zostały oddane do użytku nowe organy w sali koncertowej ówczesnej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, później przemianowanej na Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina. Dzięki wysokiej punktacji na egzaminach wstępnych mogłem zagrać podczas inauguracji roku akademickiego. Po tym roku nie było już inauguracji z muzyką organową, i w dodatku, żeby grał na niej świeżo upieczony student. Takie były moje początki w Akademii Muzycznej w Warszawie.

Ponieważ ukończył Pan z wyróżnieniem studia, mógł Pan studiować za granicą.
        - W moich studenckich czasach, kończąc studia z wyróżnieniem, można było ubiegać się o studia podyplomowe za granicą. Nie było tak jak teraz – student ma do wyboru piętnaście kursów w różnych miejscach Europy, kupuje bilet i leci np. do Brukseli, Monachium lub Wiednia… Były inne czasy. Polska nie była w Unii Europejskiej i wszystko trzeba było sobie samemu zorganizować, łącznie ze stypendium. Wybrałem Royal Academy of Music w Londynie i choć nie było to proste, udało mi się wyjechać na trzy lata. W 2004 roku powróciłem do Warszawy i rozpocząłem pracę pedagogiczną. W przyszłym roku minie moje 20-lecie pracy na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina.

Bartosz Jakubczak przy organach Wockherla w Franziskanerkirche w Wiedniu fot. Piotr Arseniuk 2                        Bartosz Jakubczak przy organach Wöckherla w Franziskanerkirche w Wiedniu, fot. Piotr Arseniuk

Trzeba jeszcze dodać, że przez rok pracował Pan w Royal Academy of Music jako wykładowca i mógł Pan podjąć stałą pracę w Londynie.
        - W roku akademickim 2003/2004 uzyskałem dodatkowe stypendium dzięki Lady Camilli Jessel-Panufnik – żonie Andrzeja Panufnika, która pomogła mi w jego zdobyciu. Otrzymałem je z Fundacji im. G. Soltiego, prowadzonej przez Lady Valerie Solti (żonę słynnego dyrygenta), której głównym założeniem było udzielanie stypendiów osobom z Europy Środkowo-Wschodniej. Kilka miesięcy później musiałem dokonać wyboru, czy będę dalej pracował w Londynie, czy powrócę do Warszawy. Jednak z wielką radością wróciłem do Warszawy, by podjąć pracę w mojej Alma Mater. Nie żałuję tej decyzji.

Został Pan honorowym współpracownikiem Akademii Królewskiej w Londynie…
        - W 2015 roku zdobyłem ten honorowy tytuł tzw. ARAM – Associate of the Royal Academy of Music. Dwa albo trzy lata temu czytałem, że to wyróżnienie otrzymał również śpiewak z Polski.
Królewska Akademia Muzyczna musiała przyglądać się moim dokonaniom artystycznym: koncertom, nagraniom oraz pracy na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i postanowiła uhonorować moje poczynania. Bardzo się cieszę z tego wyróżnienia.

W czasie nauki w szkole muzycznej w Rzeszowie oraz w czasie studiów brał Pan udział w konkursach organowych. Tych konkursów było niewiele w porównaniu do tych, które dzisiaj się odbywają, ale miały one inne znaczenie.
        - Moim szczęśliwym konkursem okazał się Międzynarodowy Konkurs Bachowski w Lozannie w Szwajcarii w 2002 roku, gdzie otrzymałem nagrodę Prix de la Presse. To był trzyetapowy konkurs, w każdym etapie uczestnicy mieli do dyspozycji inne instrumentarium organowe. Prezentacje uczestników oceniało jury, które w każdym etapie miało inny skład.
        Repertuar tego konkursu obejmował literaturę począwszy od wczesnego baroku, a skończywszy m.in. na Fantazji chorałowej Maxa Regera, którą grałem na organach kościoła Saint-François w Lozannie. To był moment przełomowy w mojej artystycznej drodze. Mając na koncie tę nagrodę mogłem pukać do wielu innych drzwi.
        Pod koniec września tego roku, podczas Sesji naukowo-metodycznej w Licheniu i kursu mistrzowskiego w Warszawie, gościliśmy prof. Daniela Rotha i rozmawialiśmy m.in.o organowych konkursach muzycznych. Profesor Roth stwierdził, że tych konkursów jest za dużo. Ranga niektórych konkursów niestety zdewaluowała się.

Bartosz Jakubczak nowa płyta

Niedawno ukazała się nowa płyta nagrana przez Pana w Wiedniu.
        - Jest to wyjątkowy projekt. Na najstarszych organach Wiednia, zbudowanych w 1642 roku przez Johanna Wöckherla w kościele św. Hieronima (Franziskanerkirche), nagrałem literaturę dawną, która koresponduje z literaturą najnowszą. Jest to instrument z krótką oktawą w stroju nierównomiernie temperowanym - średniotonowym oraz dzielonymi klawiszami Subsemitonien na pierwszym manuale.
        Zaprosiłem do tego projektu czterech kompozytorów związanych z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina i poprosiłem o skomponowanie utworów nawiązujących do dawnej muzyki organowej. Nie musiałem długo czekać na pozytywną odpowiedź. Płyta zatytułowana „Renaissance & Baroque Reminiscences” została wydana przez wydawnictwo Chopin University Press.
        1 października płyta w całości została zaprezentowana w austriackim radiu Klassik, z omówieniem utworów, idei projektu i przedstawieniem wykonawcy. Zostaną także zaprezentowane w tej stacji radiowej moje dwie wcześniej nagrane płyty dla Chopin University Press; 5 i 12 listopada (dwie niedziele) o g. 22.00. 5 listopada będzie odtwarzana płyta „Patmos. Music for Organ & Percussion”, którą nagrałem z Miłoszem Pękalą, a 12 listopada przedstawiona zostanie CD „Inspirations” z utworami na organy i trąbkę, którą nagrałem z Tomaszem Woźniakiem. Obaj są absolwentami Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, a obecnie mieszkają w Warszawie.
        Cykl w austriackim radiu Klassik prezentuje moje trzy ostatnie płyty, a już w zanadrzu znajduje się kolejna płyta na organy solo. Jest to płyta nagrana na polskim instrumentarium. Materiał już jest gotowy i lada moment ta CD się pojawi.

Czekamy z zaciekawieniem. Sądzę, że tym razem także wyjedzie Pan z Rzeszowa z dobrymi wrażeniami i zechce Pan tu niebawem powrócić.
         - Zawsze w największą przyjemnością wracam do mojej szkoły. Jak tylko otrzymam zaproszenie, na pewno przyjadę.

Dziękuję za rozmowę

Zofia Stopińska

 

Juliusz Multarzyński – wystawa „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata”.

Podczas XXXII Festiwalu im. Adama Didura, 24 września w Sanockim Domu Kultury otwarta została wystawa fotograficzna Juliusza Multarzyńskiego „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata”. Wernisaż zaplanowany został przed koncertem, który wypełniły słynne arie operowe, które kiedyś często śpiewali Marcella Sembrich-Kochańska i patron sanockich festiwali Adam Didur. Miałam szczęście, że w dniu otwarcia oglądałam wystawę z panem Juliuszem Multarzyńskim, który zgodził się na rejestrację naszej rozmowy.

Marcella Wystawa 1 fot J. Multarzyński

Dwukrotnie oglądałam Pana wystawy poświęcone tej wybitnej artystce, ale wystawa w Sanoku jest dla mnie nowa.
– Ma pani rację, to jest nowa wystawa. Pierwsza wystawa została zorganizowana piętnaście lat temu w 150. rocznicę urodzin Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Z panią prof. Małgorzatą Komorowską marzyliśmy wtedy o zorganizowaniu chociaż jednego koncertu, który by upamiętniał tę wielką artystkę. Udało się zorganizować wtedy koncert w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym i przy tej okazji przygotowałem wystawę składającą się, jeśli dobrze pamiętam, z siedmiu plansz z portretami Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Obecna wystawa w Sanoku składa się z czterdziestu plansz. Przez 15 lat udało się ją tak rozbudować, ponieważ uzyskałem pomoc od wielu instytucji i osób prywatnych, które miały w swoich archiwach zdjęcia, dokumenty z których mogłem skorzystać przy rozbudowywaniu wystawy. Byłem m.in. w Muzeum Marcelli Sembrich-Kochańskiej w Stanach Zjednoczonych w Bolton Landing i stamtąd także pozyskałem parę fotografii. Wystawa w tym kształcie jest eksponowana po raz pierwszy.

Zdjęcia są tematycznie ułożone na planszach. Stoimy przed planszą, z której dowiadujemy się o zawodowych związkach Marcelli Sembrich-Kochańskiej z Adamem Didurem, patronem Festiwalu w Sanoku.
– Marcella Sembrich-Kochańska śpiewała wspólnie z Adamem Didurem w Metropolitan Opera przez jeden sezon. Sembrich zaczynała śpiewać w Metropolitan Opera od otwarcia tego teatru w 1883 roku. Wystąpiła wtedy w drugim spektaklu, którym była opera Łucja z Lamermooru Gaetana Donizettiego. Ostatni jej spektakl – pożegnalny w Metropolitan, odbył się po 25. latach. Był to jednocześnie pierwszy rok występów Adama Didura w tym teatrze. Śpiewali razem w Rigoletto, Cyganerii, Weselu Figara, Cyruliku sewilskim i Traviacie. Proszę sobie wyobrazić, że Adam Didur również śpiewał ćwierć wieku, tak jak Marcella Sembrich. W sumie przez 49 lat królowali w Metropolitan Opera, najpierw głos kobiecy Marcelli, a później bas Adama.

Marcella Wystawa 3

Mamy piękne plansze z dużymi zdjęciami Marcelli Sembrich-Kochańskiej w kostiumach.
– Tak, chyba są fotografie ze wszystkich najważniejszych ról które wykonywała, począwszy od debiutu w roli Elwiry w operze Purytanie Vincenza Belliniego, aż po rolę Elzy w Lohengrinie Richarda Wagnera. Po raz pierwszy wystawę w Sanoku wzbogaciłem o plansze upamiętniające trzy osoby, które były bardzo blisko związane z Marcellą Kochańską. Pierwszą z nich jest brat jej męża – Emil Miłosz Stengel, który był dyrektorem teatrów prowincjonalnych głównie w Galicji, a przez pewien okres czasu był także dyrektorem Teatru Polskiego w Poznaniu. Później wyjechał do Drezna i tam utworzył przedsiębiorstwo, które się zajmowało produkcją pocztówek, głównie o tematyce turystycznej. Było to w ówczesnych czasach jedno z największych wydawnictw na świecie. Na planszy uwidocznionych jest m.in. pięć pocztówek o tematyce muzycznej wydanych przez firmę Stengel & Co, Dresden. Drugą postacią, którą przypominam jest Ryszard Ordyński, którego po raz pierwszy zaprosiła Sembrich 8 kwietnia 1915 roku, aby wyreżyserował wielką imprezę charytatywną The American-Polish Relief Committee w hotelu „Biltmore” pod tytułem A Night in Poland. Komitetem tym kierowała, współpracując z Henrykiem Sienkiewiczem i Ignacym Janem Paderewskim na rzecz pomocy ofiarom wojny w Polsce. Patriotyczne to przedstawienie rozpoczęto korowodem najważniejszych historycznych postaci (Mieszko I, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Mikołaj Kopernik, Jan III Sobieski, książę Józef Poniatowski, Tadeusz Kościuszko) oraz przełomowych wydarzeń w naszych dziejach (Chrzest Polski, utworzenie Uniwersytetu w Krakowie, osiedlanie się Żydów, Unia z Litwą, Bitwa pod Grunwaldem, Rejtan i rozbiory, spotkanie Tadeusza Kościuszki z Georgem Washingtonem). Potem były tańce góralskie i fragment opery Paderewskiego Manru. Następnie przedstawiono „Krakowskie wesele” w ludowym stylu, w którym Marcella Sembrich była pierwszą Druhną. Śpiewała włączone do weselnej muzyki Życzenie Chopina (utwór ten wykonywała przy własnym akompaniamencie przez wszystkie lata kariery, traktując go jako symbol polskości). Adam Didur był pierwszym Drużbą. Ryszard Ordyński w latach 1917-1920 był głównym reżyserem w Metropolitan Opera i wyreżyserował wiele spektakli, w których występował Adam Didur. Wśród nich w 1918 roku odbyła się światowa premiera Tryptyku Giacomo Pucciniego: Płaszcz, Siostra Angelica i Gianni Schicchi z udziałem Adama Didura. Carl H. Hiller, krytyk teatralny i operowy, autor m.in. „100 Jahre Met. Oper in der Neuen Welt” napisał o nim: „Pierwszym reżyserem z prawdziwego zdarzenia był w tym teatrze Ryszard Ordyński”. Trzecią osobą jest polska poetka i powieściopisarka, która urodziła się i wychowywała w Bolechowie, gdzie dzieciństwo spędziła także Sembrich. Kazimiera Alberti uczyła się w gimnazium lwowskim, a później odbyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza, jednocześnie uczęszczając do lwowskiego konserwatorium muzycznego. W jej karierze literackiej bardzo ważną była wydana w 1931 roku powieść Ghetto potępione. Powieść o duszy żydowskiej, w której opisuje codzienność społeczności żydowskiej. Znała ją bardzo dobrze, gdyż dorastała w miasteczku w otoczeniu licznych rodzin żydowskich i od dziecięcych lat poznawała ich życie, biedę i obyczaje. Bohaterką powieści jest Regina Grünszpann, śpiewaczka o międzynarodowej sławie, córka muzyka Szlojmy. Bez wątpienia pierwowzorem dla Kazimiery Alberti tej postaci literackiej była spokrewniona z nią Marcella Kochańska, córka bolechowskiego organisty Kazimierza Kochańskiego. Mąż Kazimiery Alberti Stanisław był starostą w Białej Krakowskiej i w czasie jego urzędowania (od 1935 roku do wybuchu wojny), prawie cały światek literacki gromadził się w domu Albertich na licznych spotkaniach – m.in. częstym gościem był Witkacy. Na wystawie pokazane są m.in. portrety Kazimiery Alberti wykonane przez Witkacego. Jest również portret Ryszarda Ordyńskiego autorstwa Witkacego.

Marcella Wystawa 4

Na przeciwległej ścianie mamy plansze ze zdjęciami miejsc, w których chyba najdłużej przebywała Marcella.
– Tak, jest to Nowy Jork, gdzie najwięcej i najdłużej śpiewała. Dzisiaj trudno sobie to wyobrazić, ale w Metropolitan Opera wystąpiła 487 razy, a jej przyjaciel Adam Didur 942 razy.

Pokazane są też krajobrazy z jej rodzinnych stron.
– Na zdjęciach widzimy, że Bolechów był typowym, bardzo ciekawym miasteczkiem galicyjskim. W tamtych czasach jego społeczność była bardzo zróżnicowana – mieszkali w nim Polacy, Rusini, Żydzi, Niemcy. Myślę, że dorastanie w środowisku wielokulturowym pozwoliło Marcelli, aby w życiu dorosłym doskonale funkcjonować w różnych miejscach i środowiskach na całym świecie. Ze wszystkimi miała dobre kontakty i bardzo dobrze rozumiała i przyjaźniła się z ludźmi o innych poglądach czy narodowościach.

Kolejna plansza jest dowodem współpracy Marcelli Sembrich-Kochańskiej z Ignacym Janem Paderewskim.
– Przed wybuchem pierwszej wojny światowej, Marcella mieszkała w Nicei, i niemalże dzień przed wybuchem wojny była goszczona z gronem przyjaciół w domu Paderewskiego w Szwajcarii. Paderewski dostał tajną informację, żeby wszyscy jego goście jak najszybciej opuścili Szwajcarię, ponieważ wkrótce zostaną zamknięte granice. Marcella wróciła do Nicei, a jak wybuchła wojna natychmiast wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie czekało na nią grono Polonii. Poproszono ją, żeby została szefową The American-Polish Relief Committee jej imienia, które będzie zbierało pieniądze na pomoc ofiarom wojny. Parę miesięcy później przyjechał do Stanów Zjednoczonych Ignacy Jan Paderewski, który wcześniej organizował takie stowarzyszenia w Paryżu i Londynie. Kiedy przyjechał do Nowego Jorku, to przejął kierowanie stowarzyszeniem im. Marcelli Sembrich, która wtedy bardzo poważnie zachorowała. Zebrane w Ameryce pieniądze były przekazywane do Henryka Sienkiewicza w Szwajcarii, a następnie trafiały do Polski wspomagając ofiay wojny. Warto też wspomnieć, że wcześniej, bo w 1902 roku wystawiono w Metropolitan Opera skomponowaną przez Ignacego Jana Paderewskiego operę Manru opartą na powieści Chata za wsią Józefa Ignacego Kraszewskiego. Marcella Sembrich śpiewała w niej partię Ulany, a u jej boku wystąpił w roli Manru Aleksander Bandrowski. Spektaklem dyrygował urodzony we Wrocławiu Walter Damrosch.

Zamieszczone na planszy obok zdjęcia z dedykacjami dla Marcelli najlepiej świadczą, jak cenioną była artystką.
– Śpiewała przed wszystkimi możnymi tamtego świata: królową Wiktorią, carem Aleksandrem II, cesarzem Wilhelm II, Otto von Bismarckiem. Liściki z dedykacjami pisali do niej: Giuseppe Verdi, Giacomo Puccini, Johann Strauss, Richard Strauss, Siergiej Rachmaninow, Gustaw Mahler, Arturo Toscanini, Johannes Brahms, a nawet Thomas Alva Edison i prezydent Theodore Roosevelt.

Marcella Wystawa 5

Imponująco wyglądają mapy Europy i Ameryki z zaznaczonymi miejscami, w których śpiewała Marcella Sembrich-Kochańska. Świadczą one o licznych podróżach artystki.
– Podróżowała bardzo dużo. Nie było jeszcze wtedy komunikacji lotniczej. Z Europy do Ameryki płynęło się statkami. Podróże trwały bardzo długo, przeważnie koleją i były niebezpieczne, szczególnie w Ameryce. Interesująca jest historia, kiedy zespół Metropolitan Opera z występami pojechał do San Francisco w 1906 roku. Zaraz po przyjeździe było największe trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek nawiedziło to miasto. Wszystkie instrumenty orkiestry zostały zniszczone. Sembrich w pierwszym momencie uciekła ze wszystkimi artystami z hotelu w którym mieszkali, ale po chwili w ogromnym stresie wróciła do pokoju i udało jej się uratować część kosztowności. Występy wszystkie zostały odwołane, a po powrocie do Nowego Jorku zorganizowała kilka koncertów, aby cały pozyskany z nich dochód przeznaczyć na zakup nowych instrumentów dla orkiestry.

Większość pamiątek, które się zachowały po Marcelli, znajduje się w Stanach Zjednoczonych w Marcella Sembrich Opera Museum w Bolton Landing.
– Większość fotografii, dokumentów i wszelkie jej kosztowności zostały zachowane w Bolton Landing. Dzisiaj są własnością Muzeum, ale przechowywane są w sejfach. Będąc gościem Muzeum miałem okazję oglądać m.in. bransoletę, którą Marcella dostała w prezencie od cara Aleksandra II. Wiąże się z tym następująca historia. Kiedy Marcella Sembrich była w występami w Petersburgu Aleksander II nie przybył na jej występ do teatru, a zaprosił Artystkę do siebie (z pianistą i ze służącą), żeby zaśpiewała kilka pieśni. Po ich wykonaniu car poprosił, aby jeszcze zaśpiewała Życzenie Fryderyka Chopina. Marcella odpowiedziała, że nie może zaśpiewać tej pieśni, ponieważ wykonuje ją wyłącznie w języku polskim, a policja zabroniła jej śpiewać w tym języku. Na wyraźną prośbę cara jednak ją zaśpiewała. Po koncercie otrzymała w prezencie złotą bransoletę z siedmioma diamentami osadzonymi na cokolikach. Na bransolecie jest wygrawerowane „Marcelli Sembrich – Aleksander II”. Widziałem tę bransoletę, nawet mogłem ją wziąć do ręki, ale nie wolno mi było zrobić zdjęć. Niezwykle emocjonalne było to dla mnie przeżycie. Na wystawie, jest zamieszczona tylko grafika tego klejnotu. Po tym wydarzeniu, jak wiemy z historii, kilka dni później Aleksander II został zamordowany przez polskiego studenta.

Marcella Wystawa 6

Jest Pan przede wszystkim artystą fotografikiem, ale także dziennikarzem, menedżerem kultury i wydawcą. Czemu Pan poświęca najwięcej czasu.
– Teraz najwięcej czasu poświęcam wydawnictwom. Wspólnie z prof. Małgorzatą Komorowską wydaliśmy książkę „Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata”. Powstała dzięki temu, że pani prof. Małgorzata Komorowska otrzymała stypendium od Fundacji Kościuszkowskiej, aby mogła zebrać materiały, głównie w Ameryce, o tej niezwykłej Artystce. Zdobyliśmy wiele fotografii i dokumentów z tamtego okresu. Można powiedzieć, że powstał album nie tylko o Marcelli Sembrich-Kochańskiej, ale też o operze przełomu XIX i XX wieku. Wydałem też książkę Maria Fołtyn życie z Moniuszką, a także trzy tomy felietonów, poświęcone teatrowi muzycznemu o tytułach: Felietony operowe, Wejście dla artystów i Zaproszenie do tańca. Jednym słowem trylogię o życiu operowym widzianym od kulis autorstwa najbardziej zasłużonego dla rozwoju polskiego teatru operowego przełomu XX i XXI wieku dyrektora Sławomira Pietrasa. Aktualnie przygotowuję album swoich najlepszych fotografii z myślą, że może uda mi się go kiedyś wydać. Najwięcej jednak czasu poświęcam zbieraniu materiałów związanych twórczością Kazimiery Alberti. Po wojnie nie została opublikowana żadna jej powieść, ani tomik poezji, a była to niezwykła poetka i pisarka, która po śmierci męża (zginął w Starobielsku), musiała opuścić Polskę i wyjechać do Bari we Włoszech, gdzie prowadziła działalność literacką, zajmowała się eseistyką i reportażem. Cały przedwojenny świat literacki ją uwielbiał, a w Polsce jest zapomniana.

Najczęściej spotykamy się jesienią w Sanoku podczas Festiwali im. Adama Didura. Sanok z tych festiwali słynie i mam nadzieję, że za rok znowu będzie okazja do spotkania.
– Mam nadzieję, że zostanę zaproszony i na pewno wtedy ponownie się spotkamy.

Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia z wystawy: Juliusz Multarzyński

Zofia Stopińska

Galeria Jasielskiego Domu Kultury: Portrety znanych artystów

       Blisko czterdzieści pasteli Alicji Stӧger – Zamojskiej można obejrzeć w Galerii Jasielskiego Domu Kultury do 3 listopada br. Na ekspozycję składają się portrety znanych polskich muzyków, śpiewaków, kompozytorów oraz laureatów międzynarodowych konkursów chopinowskich. Wystawa została otwarta 10 października br., w 19. rocznicę śmierci artystki.

       Chcieliśmy upamiętnić związek malarki z Jasłem i pokazać nieprezentowaną do tej pory kolekcję obrazów, które należą do naszych zbiorów – wyjaśnia Anna Brożyna, starszy instruktor ds. plastyki, kustosz wystawy.
Alicja Stӧger- Zamojska podarowała swoje prace Jasielskiemu Domowi Kultury w latach 90. XX wieku. Prawdopodobnie kierując się sentymentem do miasta, z którym była związana poprzez swoich rodziców. Artystka często bywała w Jaśle, przyjaźniła z nieżyjącymi już: Karolem Głową (ówczesnym dyrektorem JDK) i lekarką Elżbietą Przybyszowską – Constantine.

        Obrazy będące w zbiorach Jasielskiego Domu Kultury, trafiły tu początkiem lat 90. ubiegłego stulecia. Na wystawie można zobaczyć portrety niezapomnianych artystów, m.in. Bogdana Paprockiego, Wiesława Ochmana, Barbary Zagórzanki, Krystyny Szostek – Radkowej, Ewy Głowackiej, Kevina Kennera, Ohlssona Garicka, Krystiana Zimermana, Marhty Argerich, Haliny Czerny-Stefańskiej, Bernarda Ładysza, Adama Didura, Marii Fołtyn i Stefanii Woytowicz. Obrazy bardzo wiernie oddają prawdziwy wizerunek postaci, o czym można się przekonać odwiedzając wystawę w Galerii JDK. – Liczymy także na to, że naszą ekspozycją zainteresują się inne ośrodki kultury (muzea, filharmonie) w kraju – dodaje A. Brożyna.

       Oprócz portretów wykonanych w technice suchej pasteli, w kolekcji JDK znajdują się obrazy olejne. Natomiast do Muzeum Regionalnego w Jaśle trafił portret przodków artystki. Z kolei w I Liceum Ogólnokształcącym im. króla Stanisława Leszczyńskiego w Jaśle, znajduje się portret patrona szkoły autorstwa Alicji Stӧger – Zamojskiej, namalowany z okazji jubileuszu 125 – lecia tej placówki. Malarka wykonała również polichromię do figury św. Antoniego, która znajduje się w jasielskim Klasztorze Franciszkanów.

W 1993 roku, uchwałą Rady Miejskiej Jasła Nr XXIX/268/93, nadano Alicji Stӧger – Zamojskiej tytuł Honorowego Obywatela Miasta Jasła, za zasługi dla rozwoju kultury naszego regionu.

Zmarła w Warszawie, 10 października 2004 roku.

JDK

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – prof. Urszula Marciniec-Mazur

      Utworzona w 1953 roku Średnia Szkoła Muzyczna w Rzeszowie, z czasem stała się zespołem szkół muzycznych, a aktualnie jest to Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą.

      Oto jak wspomina lata spędzone w tej szkole prof. dr hab. Urszula Marciniec-Mazur, znakomita wiolonczelistka i pedagog. Od lat związana jest z Akademią Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Jest jurorem międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów muzycznych oraz prowadzi kursy mistrzowskie i warsztaty metodyczne w zakresie gry na wiolonczeli i kameralistyki zarówno w kraju jak i za granicą. Prowadzi także działalność artystyczną, a głównym nurtem jest kameralistyka.

      Prof. Urszula Marciniec-Mazur: Jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

 ZSM1 Urszula Marciniec szkoła koncert                                                                                  Urszula Marciniec, uczennica ZSM nr 1 podczas koncertu.

      Czas spędzony w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie to dla mnie lata zawierania nowych znajomości i przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj, intensywny rozwój jako wiolonczelistki, pierwsze znaczące sukcesy ale również porażki pozwalające nie popaść w samouwielbienie.
Jeśli Państwo pozwolicie przywołam swoje wspomnienia– impresje, wrażenia, takie drobiazgi, które świadczą o tym, że szkoła była dla mnie miejscem przyjaznym i czułam się tam bardzo dobrze. Z perspektywy czasu nie pamięta się spraw istotnych dla kształcenia się, bo atmosferę w szkole budowały z pozoru nieistotne rzeczy.

ZSM1 Urszula Marcimiec zdjecieklasy 1                                                                  Zdjęcie klasy przed budynkiem ZSM nr 1 na tle mozaiki autorstwa Zbigniewa Brodowskiego, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

       Nasza wspaniała wychowawczyni, matematyczka Pani Marta Kraus, z wielką cierpliwością i wyrozumiałością znosiła nastoletnie wybryki adeptów na artystów. Myślę, że dzisiaj już można się przyznać do pierwszych wagarów spędzanych w ciepłe dni z kolegami na skwerku za filharmonią, do urywania się z lekcji żeby pójść na próbę filharmonicznej orkiestry i zobaczyć jak pracują zaproszeni dyrygenci i soliści. Pamiętam, że nasza wychowawczyni zawsze miała piękną fryzurę, bo raz na jakiś czas jeździła do znanego fryzjera do Warszawy! dla mnie i koleżanek było to powiewem „wielkiego świata” i zawsze komplementowałyśmy jej wygląd.
       Pani Jolanta Niżyńska uczyła nas fizyki i tańczyła w zespole folklorystycznym, miała zawsze piękną figurę, której jej zazdrościłyśmy. Niestety nie mam talentu do przedmiotów ścisłych, więc jestem wdzięczna, że obie panie rozumiały, że uczą młodzież artystyczną i na moje szczęście doceniały to, że ładnie grałam na wiolonczeli, patrzyły na moje kartkówki i sprawdziany z dużą życzliwością. Pewnego razu bardziej matematycznie utalentowana koleżanka, chcąc mi pomóc w sprawdzianie, podsunęła na kartce jakiś wykres, który przerysowałam „ do góry nogami” - pani Kraus bez mrugnięcia okiem sprawdzając wynik obróciła kartkę tak aby móc zaliczyć mi pozytywnie zadanie.
       Zawsze kochałam czytać książki, więc moim ulubionym przedmiotem był język polski prowadzony przez panią Natalię Kanię, nauczycielkę wspaniałą i wymagającą, która zwracała szczególną uwagę na poprawność i piękno języka oraz umiejętność płynnej wypowiedzi. Do dzisiaj korzystam z rad i wskazówek Pani Profesor kiedy mam zabrać publicznie głos.

ZSM1 Urszula Marciniec zdjęcie z naszą Panią z portierni                                                                            Z naszą Panią z portierni przed budynkiem Filharmonii Podkarpackiej, fot ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

      Nie sposób nie wspomnieć przynajmniej niektórych moich nauczycieli przedmiotów muzycznych. Pani Urszula Biskupska, ucząca kształcenia słuchu, była postrachem nas wszystkich, wymagająca, energiczna, narzucała zawsze duże tempo pracy na zajęciach. Patrząc na jej metody dydaktyczne z dzisiejszej perspektywy, mogę stwierdzić, że wyprzedziła metodologię prowadzenia swojego przedmiotu o co najmniej 2-3 dekady. Potrafiła wydobyć z nas umiejętności, które nam wydawały się nieosiągalne. Nigdy już w mojej późniejszej edukacji nie spotkałam tak skutecznego nauczyciela kształcenia słuchu.
      Najważniejszą „moją panią od wiolonczeli” była pani Maria Kukla, poświęciła mi mnóstwo czasu i serca, ufałam jej bezgranicznie, zawsze uśmiechnięta i cierpliwa. Jej wiara we mnie sprawiała, że nigdy nie przychodziłam na lekcje nieprzygotowana i zawsze chciałam grać więcej niż przewidywał program. To był czas kiedy ugruntowała się moja miłość do wiolonczeli i wiedziałam już co chcę w przyszłości robić, wiem też że moja Pani Profesor była ze mnie dumna - to dodaje skrzydeł na całe życie!

       Przez całe swoje życie zawodowe podkreślam i jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

       Z okazji pięknego jubileuszu, życzę mojej szkole wielu utalentowanych uczniów, którzy rozsławią jej imię.

                                                                                                                                                                                                                                                  Prof. Urszula Marciniec-Mazur

     ZSM1 Urszula Marciniec fotografia klasy 3                                                        Z koleżankami i kolegami z klasy podczas wagarów na skwerku przed Filharmonią, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marcicniec-Mazur

Wspominamy XXXII Festiwal im. Adama Didura w Sanoku

Po zakończeniu XXXII Festiwalu im. Adama Didura podsumowaliśmy tę edycję z panem Waldemarem Szybiakiem, dyrektorem festiwalu i dyrektorem Sanockiego Domu Kultury.

Trzeba podkreślić, że festiwal został perfekcyjnie przygotowany i zrealizowany zgodnie z planem.
      We wstępie napisałem: „…mam wrażenie, że znowu się udało. To już trzydziesty drugi raz". Mogę potwierdzić, że pod każdym względem festiwal był bardzo udany. Począwszy od programu, poziomu artystycznego, a skończywszy na pięknej pogodzie. Pomyślałem, że przy tak pięknej pogodzie można by było robić widowiska plenerowe.

Długo będziemy wspominać inaugurację tegorocznego festiwalu.
      Opera Śląska bardzo profesjonalnie przygotowała „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego. Co najważniejsze, wykonanie było na bardzo wysokim poziomie. W spektaklu operowym bardzo ważne są piękne głosy, ale muszą być też trafione role. Zarówno kreacje Andrzeja Lamperta w roli Nemorina, jak i Gabrieli Gołaszewskiej jako Adiny zachwycały pięknymi frazami oraz wielkim poczuciem liryzmu, co w tej operze jest bardzo istotne. Pozostali wykonawcy także bardzo dobrze się spisali. Najważniejsze były umiejętności wokalne i aktorskie solistów. Podziwialiśmy odmłodzony zespół chóralny i młodą orkiestrę.
Wspominając spektakl baletowy „Sól ziemi czarnej”, podkreślić trzeba bardzo zróżnicowaną i wybitną choreografię Artura Żymełki oraz znakomity dobór muzyki – muzyka kompozytorów śląskich: Henryka Mikołaja Góreckiego, Michała Spisaka, Stefana Kisielewskiego, Bolesława Szabelskiego i Wojciecha Kilara, to muzyka niezwykła. Fabuła baletu oparta na filmie Kazimierza Kutza, podkreślona przez muzykę, robiła niesamowite wrażenie. Film „Sól ziemi czarnej” publiczność miała okazję zobaczyć kilka dni wcześniej w Kinie festiwalowym. Pod względem technicznym i wykonawczym spektakl był doskonały.

Didur23 Napój miłosny Gołaszewska i Lampert                                                                    Gabriela Gołaszewska-Legun i Andrzej Lampert w "Napoju miłosnym" G. Donizetiego, fot . SDK

Przerwijmy na chwilę naszą rozmowę, aby przytoczyć wypowiedź pana Łukasz Goika – dyrektora Opery Śląskiej w Bytomiu.

„Bardzo nas cieszy, że po raz kolejny mogliśmy wystąpić na Festiwalu im. Adama Didura i spotkać się z cudowną sanocką publicznością. Przez kilka dni mogli Państwo oklaskiwać naszych wspaniałych artystów. Na inaugurację wystawiliśmy „Napój miłosny”  Gaetano Donizettiego w reżyserii Karoliny Sofulak, pod kierownictwem muzycznym Macieja Tomasiewicza. Spektakl przygotowała na potrzeby sanockiej sceny pani Monika Myśliwiec, która jest choreografem, a wystąpili nasi wspaniali soliści – Andrzej Lampert, Gabriela Gołaszewska Legun, Kamil Zdebel, Adam Woźniak i Marta Huptas. W drugim dniu w widowisku baletowym „Sól ziemi czarnej” zaprezentował się Balet Opery Śląskiej w choreografii i reżyserii Artura Żymełki. Ten spektakl otrzymał Nagrodę Teatralną „Złota Maska”, prestiżową nagrodę w województwie śląskim. Występujący w koncercie „Mistrzowskie duety” podczas trzeciego wieczoru Rusłana Koval i Stanisław Kuflyuk to również nasi czołowi soliści, a w niedzielę Orkiestra Opery Śląskiej pod batutą naszego kierownika artystycznego, Tomasza Tokarczyka, towarzyszyła solistom w wieczorze przygotowanym przez dyrektora Sławomira Pietrasa. Staramy się zawsze występować w Sanoku z ukochanymi i ważnymi spektaklami. Cieszymy się, że sanocka publiczność przyjeżdża również do Bytomia. Już niebawem kończymy wielką przebudowę „serca teatru”, czyli sceny i zaplecza. Można się będzie spotkać z naszymi artystami w Bytomiu. Serdecznie Państwa zapraszam”.

Bardzo harmonijnie udało się Panu włączyć inne sztuki w nurt festiwalu. W trzecim dniu przed koncertem odbyła się promocja książki „Olga Didur-Wiktorowa 1900 – 1963. Zakochana primadonna”.
        Autor książki - Robert Antoń jest regionalistą i patriotą lokalnym, który zbiera materiały i pisze o wybitnych sanoczanach. Tym razem napisał o Oldze Didur-Wiktorowej.
Odbyło się spotkanie z autorem i sporo zainteresowanych osób w nim uczestniczyło. Książka była dostępna i spodziewamy się, że po przeczytaniu będzie potrzeba zorganizowania ponownego spotkania z autorem.
Pan Sławomir Pietras w rozmowie ze mną stwierdził m.in.: „…ważne jest, że festiwal prowokuje różnych ludzi do działań”.
Jest zainteresowanie książką w Sanoku i wiem, że także jest zainteresowanie na Śląsku.

Po promocji odbył się wspomniany przez dyrektora Łukasza Goika koncert dwojga znakomitych artystów.
       Ten koncert zatytułowany był „W romantycznym nastroju. Mistrzowskie duety”, wykonawcami byli Rusłana Koval - sopran, Stanisław Kuflyuk – baryton, Roman Marchenko – fortepian. Po zakończeniu wieczoru byłem zachwycony i żartobliwie powiedziałem, że może w przyszłości zrezygnuję z jakiegoś spektaklu i poproszę ich o wykonanie opery w przekroju. W rozmowie w czasie próby poprosiłem, aby wykonali duet Germonta i Violetty z opery „Traviata” Giuseppe Verdiego. Artyści wspominali, że w całości ten duet trwa około 20 minut i rozstaliśmy się, ustalając, że może zdecydują się na krótszą, 12-minutową wersję. Zaskoczony byłem, że podczas koncertu fantastycznie zaśpiewali ten duet w całości. Piękny śpiew i wyczucie stylu każdej epoki było godne najwyższego podziwu.

Didur 2023 Mistrzowskie Duety                                                                 Rusłana Koval - sopran i Stanisław Kuflyuk - baryton, przy fortepianie Roman Marchenko, fot. SDK

Kolejny dzień okazał się także wyjątkowy. Najpierw odbyło się premierowe otwarcie wystawy fotografii Juliusza Multarzyńskiego, poświęconej Marcelli Sembrich-Kochańskiej.
        Nasz festiwal każdego roku pamięta o wybitnych artystach, którzy już odeszli. Podkreślamy ciągle ich związki z Adamem Didurem. Marcella Sembrich-Kochańska i Adam Didur śpiewali również razem w kilku operach, a przede wszystkim przyjaźnili się. Marcella jest także zapomnianą śpiewaczką, ale dzięki Małgorzacie Komorowskiej, autorce książki „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata” oraz Juliusza Multarzyńskiego, autora zdjęć i wydawcy - ta postać została przypomniana. Przyczynia się do tego także bardzo ciekawa wystawa, którą przygotował Juliusz Multarzyński, zaprzyjaźniony z naszym festiwalem jeden z najlepszych polskich fotografików. Zobaczyliśmy świetne fotografie oraz dedykacje i dyplomy, które Marcella Sembrich-Kochańska dostała od tuzów tej epoki, m.in.: Verdiego, Paderewskiego, Pucciniego. Był też wzruszający telegram od Adama Didura.

Didur 2023 Wystawa Juliusza Multarzyńskiego                                                                        Wystawa fotografii Juliusza Multarzyńskiego cieszyła się dużym zainteresowaniem, fot. SDK


        W wieczornym koncercie postanowiliśmy także przypomnieć Marcellę Sembrich-Kochańską i Adama Didura. Wybraliśmy dwoje młodych, utalentowanych śpiewaków, którzy może pójdą w ich ślady. Może w przyszłości Karolina Wieczorek będzie tak sławna, jak Marcella Sembrich, a Paweł Michalczuk pójdzie w ślady Adama Didura. Paweł Michalczuk jest obdarzony talentem aktorskim i nawet bez kostiumu potrafi wejść w postać Mefista, śpiewając fragmenty „Fausta” Gounoda czy Don Pasquale z opery pod tym samym tytułem. Dyrektor Sławomir Pietras opowiadał o postaciach, którym wieczór był poświęcony.

 Didur 2023 Wieczór pamięci Karolina Wieczorek i Paweł Michalczuk                                                                     Karolina Wieczorek - sopran, Paweł Michalczuk - bas i Orkiestra Opery Śląskiej, fot. SDK

Podobnie jak podczas poprzednich edycji, odbył się także koncert muzyki instrumentalnej. To był wieczór z sanockim akcentem.
       Mówiąc o sanockim akcencie miała pani na uwadze Agatę Kielar-Długosz i jej męża, Łukasza Długosza. To dwoje świetnych flecistów solistów, dla których wielu kompozytorów napisało ciekawe utwory i niektóre zostały w Sanoku wykonane. Mnie szczególnie poruszył moment, kiedy Łukasz Długosz zapowiadał utwór Adama Wesołowskiego, obecnie dyrektora Filharmonii Śląskiej, zapomniał tylko dodać - laureata Konkursu Kompozytorskiego im. Adama Didura. Cieszy nas, że uczestnicy sanockiego konkursu nadal tworzą.
Wykonana w Sanoku „Kołysanka” Adama Wesołowskiego to niezwykłej urody dzieło.
Zestawienie harfy i dwóch fletów było nadzwyczajne. Carlos Roberto Peña Montoya grał także solo i został gorąco przez publiczność przyjęty.

Didur 2023 Agata Kielar Długosz Carlos Pena Montoya Łukasz Długosz                                                                          Agata Kielar-Długosz - flet, Carlos Roberto Peña Montoya - harfa, Łukasz Długosz - flet, fot. SDK

Koncert, który odbył się 26 września, został zaplanowany we wnętrzu świątyni. Ciekawa byłam, jak w dużym kościele znajdzie się niewielki zespół wokalny „Affabre Concinui”.
Zespół kilka razy już gościł na naszym festiwalu. Przed rokiem otrzymałem płytę z utworami ku czci św. Wojciecha. Napisali je dla zespołu Affabre Concinui w ostatnim dziesięcioleciu znakomici współcześni polscy kompozytorzy, a na szczególne uznanie zasługuje Missa Sancti Adalberti Jana Szopińskiego.
Sześciu panów zaśpiewało pięknie. Brzmieli jak jeden wspaniały instrument. Na zakończenie koncertu dziękujący wykonawcom ksiądz proboszcz powiedział, że takiego koncertu jeszcze nie przeżył i jeżeli uda mu się pójść do nieba, to pragnąłby, aby witała go muzyka w wykonaniu Affabre Concinui.
Koncerty we wnętrzach świątyń to także tradycja festiwalu. W tym kościele wykonywany był w całości „Mesjasz” Haendla, „Stworzenie świata” Haydna i wiele innych znakomitych dzieł muzyki oratoryjno-kantatowej.

Didur 2023 Affabre Concinui                                                                              Affabre Concinui podczas koncertu w Kościele Przemienienia Pańskiego w Sanoku, fot. SDK

Do udziału w tegorocznej edycji festiwalu zaproszona została Polska Opera Królewska.
       To jest kolejny zaprzyjaźniony z nami zespół. Przeniesienie opery „Rinaldo” Georga Friedricha Haendla na scenę Sanockiego Domu Kultury nie było łatwe, ale udało się to zrobić. Cieszę się, że wystąpiły w tym spektaklu dwie największe gwiazdy, specjalizujące się w wykonaniu tego typu muzyki – Olga Pasiecznik i Anna Radziejewska.

W tym miejscu oddajemy głos reżyserowi spektaklu, panu Jarosławowi Kilianowi, rozmawialiśmy w przerwie przed III aktem opery.

Chyba niełatwo było przenieść „Rinalda” na scenę Sanockiego Domu Kultury.
        To było bardzo duże wyzwanie, ale kompromis jest minimalny. Najtrudniejsze było przeniesienie scenograficzne, ale obyło się redukcją niewielu elementów. Światła są prawie jeden do jeden przeniesione, tak że widzowie festiwalu nic nie stracą z oryginalnej wersji, którą gramy w Teatrze Stanisławowskim w Starej Oranżerii na terenie Łazienek Królewskich.

Podziwiam Pana pomysły – w jak prosty sposób przedstawić lekki wietrzyk czy morskie fale, podróż…
      To prawda, że to są dosyć proste pomysły, natomiast to wszystko wypływa z tej genialnej muzyki, właściwie nieludzką ręką pisanej, bo chyba z inspiracji jakieś siły wyższej taka piękna muzyka powstaje. To wszystko jest zapisane w partyturze.

Ta muzyka jest fascynująca, chociaż niełatwa dla wykonawców. Są bardzo długie arie i sceny, pełne ozdobników. To jest wielki wyzwanie dla wykonawców.
       W barokowej operze w ariach są powtórzenia, czyli od początku (da capo) się powtarza dla wirtuozowskiego efektu, ale przy tak znakomitych wykonawcach, jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik czy Marta Boberska to jest esencja tego, czym jest opera barokowa, to są najgłębsze, najprawdziwsze emocje.

Przyjechał Pan do Sanoka, aby zobaczyć spektakl „Rinalda” na scenie Sanockiego Domu Kultury.
       Chciałem przede wszystkim zadbać o to, żeby publiczność w Sanoku zobaczyła wersję europejskiej klasy i bez kompromisów.
Uważam, że to jest bardzo ważna misja tego festiwalu i Polskiej Opery Królewskiej, żeby pokazywać w całej Polsce te doskonałe opery.
Cieszę się, że mogłem być razem z sanocką publicznością Festiwalu im. Adama Didura. Widzę, jak ludzie oglądają i słuchają, jak reagują, jak to pięknie czytają.

Myślę, że w przyszłym roku Polska Opera Królewska przyjedzie do Sanoka z równie pięknym spektaklem.
       Mamy taką nadzieję. Festiwalowi życzymy, żeby trwał i znalazł, co jest bardzo ważne, dobrych i hojnych darczyńców, którzy go będą wspierać.

Didur 2023 Rinaldo Olga Pasiecznik                                                                                     "Rinaldo" - Olga Pasiecznik w roli Almireny, fot. SDK

Miło było słuchać słów  pana Jarosława Kiliana. Finałowy wieczór wypełnił kameralny spektakl baletowy.
         Był to wieczór muzyczno-baletowy zatytułowany „Mozart”, opowiadający historię życia Wolfganga Amadeusa Mozarta od narodzin i dzieciństwa, poprzez szczyty kariery, aż po ostatnie dni. Dwójka solistów Baletu Hamburskiego – Silvia Azzoni i Olech Ryabko tańczyła do muzyki na żywo, a wykonawcami byli pianista Michał Białk i gitarzysta Tomasz Gos. To był urokliwy wieczór – takie kameralne pożegnanie z festiwalem. Publiczność długo i gorąco oklaskiwała artystów, dziękując za wspaniałe wykonanie.

Nie możemy pominąć nurtu edukacyjnego Festiwalu im. Adama Didura.
        Nasz program edukacji poprzez sztukę, przeznaczony dla dzieci i młodzieży, stał się jedną z charakterystycznych cech wyróżniających nasz festiwal spośród innych wydarzeń kulturalnych.
Odbył się XXXI Ogólnopolski Otwarty Konkurs Kompozytorski im. Adama Didura. Wygrał go Jakub Borodziuk. Nagrodzony utwór „Obłoki na głos i kwartet smyczkowy” został wykonany przed baletem „Mozart” przez Magdę Niedbałę – mezzosopran i Airis String Quartet.
Jest to tradycja, która warto podtrzymywać.
Odbył się także XXX Obóz Humanistyczno-Artystyczny. Podobnie jak w latach poprzednich, około 60-ciu młodych adeptów sztuki z klas II i III sanockich szkół podstawowych uczestniczyło u nas w warsztatach, które były ściśle związane z widowiskiem operowym. Mam nadzieję, że parę procent zainspirowaliśmy. Miejmy nadzieję, że zechcą przyjść na warsztaty za rok, a za dwadzieścia lat przyprowadzą na warsztaty swoje dzieci.

Didur 2023 Zajęcia plastyczne a Anną                                                                       Grupa uczestników XXX Obozu Humanistyczno-Artystycznego wraz z opiekunkami, fot SDK

W tym roku przez kilka dni gościem festiwalu był prof. Tadeusz Pszonka - wybitny śpiewak i pedagog oraz dyrektor artystyczny Międzynarodowego Konkursu Wokalnego i Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy Zdroju. Pragnę na zakończenie naszego podsumowania sięgnąć po fragment rozmowy zarejestrowanej przed wyjazdem z Sanoka.

W 1992 roku jako młody tenor tuż po studiach, zostałem zaproszony przez obecnego dyrektora Sanockiego Domu Kultury do udziału w koncercie w ramach cyklu „Młode talenty".
Bardzo żałuję, że mogę być tylko cztery dni w Sanoku. Odkryłem tutaj młodych, fantastycznych wykonawców, którzy przez czar tego miejsca są na tyle swobodni, że mogą pokazać swoje walory artystyczne.
Fantastycznie, że na takich małych scenach możemy poznać duże dzieła specjalnie przygotowane w dostępny sposób.
Wchodząc do pięknego budynku Sanockiego Domu Kultury zauważyłem, że tu jest wszędobylską obecność opery. Ze ścian przemawiają artyści na licznych fotografiach, którzy przez minione 31 lat byli w Sanoku i propagowali pamięć o Adamie Didurze.
Chcę serdecznie pogratulować panu dyrektorowi Festiwalu im. Adama Didura za organizację i dobór repertuaru, którym nie powstydziłby się organizator każdego (polskiego i nie tylko), festiwalu muzycznego, ponieważ tak przedstawienia operowe, jak i recitale były wysokiej próby artystycznej. Panie Dyrektorze, proszę przyjąć moje serdeczne gratulacje, a także podziękowania za te piękne wieczory festiwalowe. Gratuluję publiczności, która tak pięknie przyjmowała artystów. Rozumiem, że Pan Dyrektor organizuje festiwal dla publiczności oraz dla zachowania pamięci o Adamie Didurze i pięknej karcie sanockiej wokalistyki".

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    Dziękuję wszystkim rozmówcom

                                                                                                                                                                                                                                                                  Zofia Stopińska

 

Filharmonia Podkarpacka - "Kantata sfer niebieskich"

AB 13 października 2023 r., piątek, godz. 19:00
SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MIKOŁAJ BLAJDA – dyrygent/ muzyka/ teksty utworów
MONIKA PŁACHTA – fortepian
sekstet wokalny „SEI TERRE” w składzie:
Katarzyna Guran, Joanna Stawarska, Anna Zawisza, Joanna Święszek, Aleksandra Kalicka, Anna Bober.

„Kantata sfer niebieskich” na sześć głosów żeńskich, narratora, fortepian i orkiestrę powstała na zamówienie Filharmonii Podkarpackiej z okazji jubileuszowego roku Mikołaja Kopernika (550. rocznica urodzin). Utwór jest próbą syntezy wyobrażeń człowieka o wszechświecie w kontekście wielokulturowym. Na główne wątki składają się teksty zaczerpnięte z m.in. z Biblii, legend i podań starożytnych kultur (Majów, starożytnego Egiptu, Hinduizmu) oraz cytaty z Ptolemeusza i Mikołaja Kopernika. Osobną warstwę stanowią teksty napisane współcześnie na potrzeby utworu oraz fragmenty poezji ( m.in. Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej). Dodatkową oprawę stanowić będą przygotowane specjalnie na potrzeby koncertu wizualizacje. Utwór składa się z 6. części. 13 października 2023 r. nastąpi jego prawykonanie.

Mikołaj Blajda
Dyrygent, aranżer, kompozytor. Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie. Jako dyrygent oraz kierownik muzyczny współpracował z czołówką polskich kompozytorów związanych z nurtem muzyki teatralnej i filmowej: Zygmuntem Koniecznym, Janem Kantym Pawluśkiewiczem, Zbigniewem Preisnerem, Krzesimirem Dębskim. Szczególnie ściśle zawiązała się współpraca z Zygmuntem Koniecznym, co zaowocowało wieloletnią wspólną pracą przy nagraniach muzyki do filmów, spektakli i słuchowisk radiowych oraz realizacją nagrań płytowych.
W 2007 roku na zlecenie Opery w Krakowie napisał muzykę do nowej wersji „Pastorałki” Leona Schillera i Jana Maklakiewicza w reż. Laco Adamika. Cieszący się ogromną popularnością spektakl wystawiany był przez kilka sezonów w teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Kontynuowana przez wiele lat współpraca zaowocowała kolejnymi wspólnymi produkcjami, m.in. aranżacjami do muzycznego spektaklu „Teresica – una pasión” (premiera 2014) oraz realizacjami mniejszych projektów na potrzeby okolicznościowych koncertów z udziałem orkiestry, chóru i solistów opery. Przez długi czas jako aranżer, kompozytor i wykonawca związany był z nurtem polskiej muzyki folkowej i Etno (współpraca z Joanną Słowińską w charakterze instrumentalisty, aranżera i kompozytora). Zafascynowany muzyką dalekiego wschodu zrealizował dwa autorskie, międzynarodowe projekty: „Orient Express orchestra” oraz „21 pieśni miłosnych” z udziałem artystów z Tunezji, Szwecji i Izraela. Oba miały swoje prapremiery podczas festiwalu Rozstaje w Krakowie (2010 i 2011). Jako aranżer i kierownik muzyczny zrealizował także koncert pieśni ormiańskich na zlecenie festiwalu Wschód Kultury (2015). Współpracuje z awangardowym teatrem „Gardzienice”, pisząc i aranżując muzykę do spektakli („Oratorium Pytyjskie”, „Ifigenia w Taurydzie”, „Praktykowanie historii” ) oraz pełniąc rolę kierownika muzycznego i dyrygenta („Ifigenia w Aulidzie”). Od 2015 roku pełni funkcję dyrektora artystycznego Filharmonii Futura. Zrealizował z instytucją szereg projektów muzycznych i poprowadził ponad sto koncertów dla kilkudziesięciu tysięcy widzów. W tym czasie współpracował z czołówką polskich artystów, m.in.: Małgorzatą Ostrowską, Zbigniewem Wodeckim, Urszulą Dudziak, Małgorzatą Walewską, Markiem Piekarczykiem, Jerzym Stuhrem, Janem Nowickim, Mateuszem Ziółko, Michałem Szpakiem, Januszem Radkiem, Olgą Szomańską, Damianem Ukeje i wieloma innymi. Projekty autorskie zrealizowane w ramach Filharmonii Futura: „Beethoven Electric 3D” (pomysłodawca, aranżer, kierownik muzyczny), „Symphonica” (pomysłodawca, aranżer, kierownik muzyczny), „Rock of Poland” (pomysłodawca, aranżer, kierownik muzyczny), „Opera e la vita „(pomysłodawca, kierownik muzyczny), „Alicja w Krainie Muzycznej Magii” (autor tekstu, kompozytor, reżyser), „Upiór w operetce” (pomysłodawca, aranżer, kierownik muzyczny, reżyser), „Szeherezada” (kompozytor, kierownik muzyczny). Jest multiinstrumentalistą, gra m.in. na instrumentach klawiszowych, kontrabasie, gitarze basowej, gitarze elektrycznej i klasycznej oraz trąbce i flugelhornie.

Filharmonia Monika Płachta                                                               Monika Płachta - fortepian, fot. ze zbiorów Artystki

Monika Płachta
Pianistka, akompaniatorka, absolwentka Akademii im. K. Pendereckiego w Krakowie. Podczas studiów rozpoczęła współpracę jako akompaniator z Chórem Polskiego Radia oraz Cappellą Cracoviensis. Uczestniczyła w kursach Helmutha Rillinga jako akompaniator przy prawykonaniu europejskim Credo Krzysztofa Pendereckiego, w kursach mistrzowskich Gabriela Chmury oraz licznych przedsięwzięciach artystycznych, w których występowała jako pianista i akompaniator. Kreowała partie w Mszy Uroczystej G. Rossiniego, Carminie Buranie C. Orffa, Die Ziegeunerlieder, Liebes- i Neueliebeslieder J. Brahmsa, Karnawale zwierząt C. Saint- Seansa i inne. Zapraszana do festiwali min: Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy, Festiwalu Muzyki Kameralnej Muzyka w Starych Balicach, Letniego Festiwalu Wawel o Zmierzchu. Współautorka cyklu Inspiracje w ramach którego zaprezentowała cykl Tierkreis K. Stockhausena. Od 1999 roku związana z Katedrą Chóralistyki jako akompaniator (w latach 2008-2016 pełniąc funkcję Prodziekana Wydziału Twórczości, Interpretacji i Edukacji Muzycznej), a od 2004 roku także z Chórem Mieszanym Filharmonii Krakowskiej.

Filharmonia Sei Terre                                                         Sekstet wokalny Sei Terre, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Sei Terre to sekstet wokalny, który tworzą artystki: Katarzyna Guran, Joanna Stawarska, Anna Zawisza, Joanna Święszek, Aleksandra Kalicka, Anna Bober. Absolwentki Akademii Muzycznych w Krakowie i Katowicach, związane z Chórem Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. Koncertują w kraju i za granicą jako solistki i kameralistki. Uczestniczyły w wielu prestiżowych festiwalach, takich jak między innymi Misteria Paschalia, Opera Rara, Sacrum Profanum, Festival de musique Baroque d’Ambronay, Festival Oude Muziek w Utrechcie, Edinburgh International Festival, Huddersfield Contemporary Music Festival, Muzyka w Starym Krakowie, Festiwal Muzyki Filmowej. Wokalistki od wielu lat współpracują ze sobą w różnych formacjach zespołowych. Połączyła je pasja do muzyki, kameralnego śpiewania i poszukiwania nowych wyzwań artystycznych.

40. Międzynarodowy Festiwal Przemyska Jesień Muzyczna

Z radością zapraszamy na tegoroczną edycję Przemyskiej Jesieni Muzycznej! To już 40 lat dobrej, przemyskiej tradycji muzycznej. W programie wielkie dzieła i znakomici artyści!

Przemyśl Afisz Jesień 2023 800

Subskrybuj to źródło RSS