Juliusz Multarzyński – wystawa „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata”.
Podczas XXXII Festiwalu im. Adama Didura, 24 września w Sanockim Domu Kultury otwarta została wystawa fotograficzna Juliusza Multarzyńskiego „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata”. Wernisaż zaplanowany został przed koncertem, który wypełniły słynne arie operowe, które kiedyś często śpiewali Marcella Sembrich-Kochańska i patron sanockich festiwali Adam Didur. Miałam szczęście, że w dniu otwarcia oglądałam wystawę z panem Juliuszem Multarzyńskim, który zgodził się na rejestrację naszej rozmowy.
Dwukrotnie oglądałam Pana wystawy poświęcone tej wybitnej artystce, ale wystawa w Sanoku jest dla mnie nowa.
– Ma pani rację, to jest nowa wystawa. Pierwsza wystawa została zorganizowana piętnaście lat temu w 150. rocznicę urodzin Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Z panią prof. Małgorzatą Komorowską marzyliśmy wtedy o zorganizowaniu chociaż jednego koncertu, który by upamiętniał tę wielką artystkę. Udało się zorganizować wtedy koncert w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym i przy tej okazji przygotowałem wystawę składającą się, jeśli dobrze pamiętam, z siedmiu plansz z portretami Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Obecna wystawa w Sanoku składa się z czterdziestu plansz. Przez 15 lat udało się ją tak rozbudować, ponieważ uzyskałem pomoc od wielu instytucji i osób prywatnych, które miały w swoich archiwach zdjęcia, dokumenty z których mogłem skorzystać przy rozbudowywaniu wystawy. Byłem m.in. w Muzeum Marcelli Sembrich-Kochańskiej w Stanach Zjednoczonych w Bolton Landing i stamtąd także pozyskałem parę fotografii. Wystawa w tym kształcie jest eksponowana po raz pierwszy.
Zdjęcia są tematycznie ułożone na planszach. Stoimy przed planszą, z której dowiadujemy się o zawodowych związkach Marcelli Sembrich-Kochańskiej z Adamem Didurem, patronem Festiwalu w Sanoku.
– Marcella Sembrich-Kochańska śpiewała wspólnie z Adamem Didurem w Metropolitan Opera przez jeden sezon. Sembrich zaczynała śpiewać w Metropolitan Opera od otwarcia tego teatru w 1883 roku. Wystąpiła wtedy w drugim spektaklu, którym była opera Łucja z Lamermooru Gaetana Donizettiego. Ostatni jej spektakl – pożegnalny w Metropolitan, odbył się po 25. latach. Był to jednocześnie pierwszy rok występów Adama Didura w tym teatrze. Śpiewali razem w Rigoletto, Cyganerii, Weselu Figara, Cyruliku sewilskim i Traviacie. Proszę sobie wyobrazić, że Adam Didur również śpiewał ćwierć wieku, tak jak Marcella Sembrich. W sumie przez 49 lat królowali w Metropolitan Opera, najpierw głos kobiecy Marcelli, a później bas Adama.
Mamy piękne plansze z dużymi zdjęciami Marcelli Sembrich-Kochańskiej w kostiumach.
– Tak, chyba są fotografie ze wszystkich najważniejszych ról które wykonywała, począwszy od debiutu w roli Elwiry w operze Purytanie Vincenza Belliniego, aż po rolę Elzy w Lohengrinie Richarda Wagnera. Po raz pierwszy wystawę w Sanoku wzbogaciłem o plansze upamiętniające trzy osoby, które były bardzo blisko związane z Marcellą Kochańską. Pierwszą z nich jest brat jej męża – Emil Miłosz Stengel, który był dyrektorem teatrów prowincjonalnych głównie w Galicji, a przez pewien okres czasu był także dyrektorem Teatru Polskiego w Poznaniu. Później wyjechał do Drezna i tam utworzył przedsiębiorstwo, które się zajmowało produkcją pocztówek, głównie o tematyce turystycznej. Było to w ówczesnych czasach jedno z największych wydawnictw na świecie. Na planszy uwidocznionych jest m.in. pięć pocztówek o tematyce muzycznej wydanych przez firmę Stengel & Co, Dresden. Drugą postacią, którą przypominam jest Ryszard Ordyński, którego po raz pierwszy zaprosiła Sembrich 8 kwietnia 1915 roku, aby wyreżyserował wielką imprezę charytatywną The American-Polish Relief Committee w hotelu „Biltmore” pod tytułem A Night in Poland. Komitetem tym kierowała, współpracując z Henrykiem Sienkiewiczem i Ignacym Janem Paderewskim na rzecz pomocy ofiarom wojny w Polsce. Patriotyczne to przedstawienie rozpoczęto korowodem najważniejszych historycznych postaci (Mieszko I, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Mikołaj Kopernik, Jan III Sobieski, książę Józef Poniatowski, Tadeusz Kościuszko) oraz przełomowych wydarzeń w naszych dziejach (Chrzest Polski, utworzenie Uniwersytetu w Krakowie, osiedlanie się Żydów, Unia z Litwą, Bitwa pod Grunwaldem, Rejtan i rozbiory, spotkanie Tadeusza Kościuszki z Georgem Washingtonem). Potem były tańce góralskie i fragment opery Paderewskiego Manru. Następnie przedstawiono „Krakowskie wesele” w ludowym stylu, w którym Marcella Sembrich była pierwszą Druhną. Śpiewała włączone do weselnej muzyki Życzenie Chopina (utwór ten wykonywała przy własnym akompaniamencie przez wszystkie lata kariery, traktując go jako symbol polskości). Adam Didur był pierwszym Drużbą. Ryszard Ordyński w latach 1917-1920 był głównym reżyserem w Metropolitan Opera i wyreżyserował wiele spektakli, w których występował Adam Didur. Wśród nich w 1918 roku odbyła się światowa premiera Tryptyku Giacomo Pucciniego: Płaszcz, Siostra Angelica i Gianni Schicchi z udziałem Adama Didura. Carl H. Hiller, krytyk teatralny i operowy, autor m.in. „100 Jahre Met. Oper in der Neuen Welt” napisał o nim: „Pierwszym reżyserem z prawdziwego zdarzenia był w tym teatrze Ryszard Ordyński”. Trzecią osobą jest polska poetka i powieściopisarka, która urodziła się i wychowywała w Bolechowie, gdzie dzieciństwo spędziła także Sembrich. Kazimiera Alberti uczyła się w gimnazium lwowskim, a później odbyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza, jednocześnie uczęszczając do lwowskiego konserwatorium muzycznego. W jej karierze literackiej bardzo ważną była wydana w 1931 roku powieść Ghetto potępione. Powieść o duszy żydowskiej, w której opisuje codzienność społeczności żydowskiej. Znała ją bardzo dobrze, gdyż dorastała w miasteczku w otoczeniu licznych rodzin żydowskich i od dziecięcych lat poznawała ich życie, biedę i obyczaje. Bohaterką powieści jest Regina Grünszpann, śpiewaczka o międzynarodowej sławie, córka muzyka Szlojmy. Bez wątpienia pierwowzorem dla Kazimiery Alberti tej postaci literackiej była spokrewniona z nią Marcella Kochańska, córka bolechowskiego organisty Kazimierza Kochańskiego. Mąż Kazimiery Alberti Stanisław był starostą w Białej Krakowskiej i w czasie jego urzędowania (od 1935 roku do wybuchu wojny), prawie cały światek literacki gromadził się w domu Albertich na licznych spotkaniach – m.in. częstym gościem był Witkacy. Na wystawie pokazane są m.in. portrety Kazimiery Alberti wykonane przez Witkacego. Jest również portret Ryszarda Ordyńskiego autorstwa Witkacego.
Na przeciwległej ścianie mamy plansze ze zdjęciami miejsc, w których chyba najdłużej przebywała Marcella.
– Tak, jest to Nowy Jork, gdzie najwięcej i najdłużej śpiewała. Dzisiaj trudno sobie to wyobrazić, ale w Metropolitan Opera wystąpiła 487 razy, a jej przyjaciel Adam Didur 942 razy.
Pokazane są też krajobrazy z jej rodzinnych stron.
– Na zdjęciach widzimy, że Bolechów był typowym, bardzo ciekawym miasteczkiem galicyjskim. W tamtych czasach jego społeczność była bardzo zróżnicowana – mieszkali w nim Polacy, Rusini, Żydzi, Niemcy. Myślę, że dorastanie w środowisku wielokulturowym pozwoliło Marcelli, aby w życiu dorosłym doskonale funkcjonować w różnych miejscach i środowiskach na całym świecie. Ze wszystkimi miała dobre kontakty i bardzo dobrze rozumiała i przyjaźniła się z ludźmi o innych poglądach czy narodowościach.
Kolejna plansza jest dowodem współpracy Marcelli Sembrich-Kochańskiej z Ignacym Janem Paderewskim.
– Przed wybuchem pierwszej wojny światowej, Marcella mieszkała w Nicei, i niemalże dzień przed wybuchem wojny była goszczona z gronem przyjaciół w domu Paderewskiego w Szwajcarii. Paderewski dostał tajną informację, żeby wszyscy jego goście jak najszybciej opuścili Szwajcarię, ponieważ wkrótce zostaną zamknięte granice. Marcella wróciła do Nicei, a jak wybuchła wojna natychmiast wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie czekało na nią grono Polonii. Poproszono ją, żeby została szefową The American-Polish Relief Committee jej imienia, które będzie zbierało pieniądze na pomoc ofiarom wojny. Parę miesięcy później przyjechał do Stanów Zjednoczonych Ignacy Jan Paderewski, który wcześniej organizował takie stowarzyszenia w Paryżu i Londynie. Kiedy przyjechał do Nowego Jorku, to przejął kierowanie stowarzyszeniem im. Marcelli Sembrich, która wtedy bardzo poważnie zachorowała. Zebrane w Ameryce pieniądze były przekazywane do Henryka Sienkiewicza w Szwajcarii, a następnie trafiały do Polski wspomagając ofiay wojny. Warto też wspomnieć, że wcześniej, bo w 1902 roku wystawiono w Metropolitan Opera skomponowaną przez Ignacego Jana Paderewskiego operę Manru opartą na powieści Chata za wsią Józefa Ignacego Kraszewskiego. Marcella Sembrich śpiewała w niej partię Ulany, a u jej boku wystąpił w roli Manru Aleksander Bandrowski. Spektaklem dyrygował urodzony we Wrocławiu Walter Damrosch.
Zamieszczone na planszy obok zdjęcia z dedykacjami dla Marcelli najlepiej świadczą, jak cenioną była artystką.
– Śpiewała przed wszystkimi możnymi tamtego świata: królową Wiktorią, carem Aleksandrem II, cesarzem Wilhelm II, Otto von Bismarckiem. Liściki z dedykacjami pisali do niej: Giuseppe Verdi, Giacomo Puccini, Johann Strauss, Richard Strauss, Siergiej Rachmaninow, Gustaw Mahler, Arturo Toscanini, Johannes Brahms, a nawet Thomas Alva Edison i prezydent Theodore Roosevelt.
Imponująco wyglądają mapy Europy i Ameryki z zaznaczonymi miejscami, w których śpiewała Marcella Sembrich-Kochańska. Świadczą one o licznych podróżach artystki.
– Podróżowała bardzo dużo. Nie było jeszcze wtedy komunikacji lotniczej. Z Europy do Ameryki płynęło się statkami. Podróże trwały bardzo długo, przeważnie koleją i były niebezpieczne, szczególnie w Ameryce. Interesująca jest historia, kiedy zespół Metropolitan Opera z występami pojechał do San Francisco w 1906 roku. Zaraz po przyjeździe było największe trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek nawiedziło to miasto. Wszystkie instrumenty orkiestry zostały zniszczone. Sembrich w pierwszym momencie uciekła ze wszystkimi artystami z hotelu w którym mieszkali, ale po chwili w ogromnym stresie wróciła do pokoju i udało jej się uratować część kosztowności. Występy wszystkie zostały odwołane, a po powrocie do Nowego Jorku zorganizowała kilka koncertów, aby cały pozyskany z nich dochód przeznaczyć na zakup nowych instrumentów dla orkiestry.
Większość pamiątek, które się zachowały po Marcelli, znajduje się w Stanach Zjednoczonych w Marcella Sembrich Opera Museum w Bolton Landing.
– Większość fotografii, dokumentów i wszelkie jej kosztowności zostały zachowane w Bolton Landing. Dzisiaj są własnością Muzeum, ale przechowywane są w sejfach. Będąc gościem Muzeum miałem okazję oglądać m.in. bransoletę, którą Marcella dostała w prezencie od cara Aleksandra II. Wiąże się z tym następująca historia. Kiedy Marcella Sembrich była w występami w Petersburgu Aleksander II nie przybył na jej występ do teatru, a zaprosił Artystkę do siebie (z pianistą i ze służącą), żeby zaśpiewała kilka pieśni. Po ich wykonaniu car poprosił, aby jeszcze zaśpiewała Życzenie Fryderyka Chopina. Marcella odpowiedziała, że nie może zaśpiewać tej pieśni, ponieważ wykonuje ją wyłącznie w języku polskim, a policja zabroniła jej śpiewać w tym języku. Na wyraźną prośbę cara jednak ją zaśpiewała. Po koncercie otrzymała w prezencie złotą bransoletę z siedmioma diamentami osadzonymi na cokolikach. Na bransolecie jest wygrawerowane „Marcelli Sembrich – Aleksander II”. Widziałem tę bransoletę, nawet mogłem ją wziąć do ręki, ale nie wolno mi było zrobić zdjęć. Niezwykle emocjonalne było to dla mnie przeżycie. Na wystawie, jest zamieszczona tylko grafika tego klejnotu. Po tym wydarzeniu, jak wiemy z historii, kilka dni później Aleksander II został zamordowany przez polskiego studenta.
Jest Pan przede wszystkim artystą fotografikiem, ale także dziennikarzem, menedżerem kultury i wydawcą. Czemu Pan poświęca najwięcej czasu.
– Teraz najwięcej czasu poświęcam wydawnictwom. Wspólnie z prof. Małgorzatą Komorowską wydaliśmy książkę „Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata”. Powstała dzięki temu, że pani prof. Małgorzata Komorowska otrzymała stypendium od Fundacji Kościuszkowskiej, aby mogła zebrać materiały, głównie w Ameryce, o tej niezwykłej Artystce. Zdobyliśmy wiele fotografii i dokumentów z tamtego okresu. Można powiedzieć, że powstał album nie tylko o Marcelli Sembrich-Kochańskiej, ale też o operze przełomu XIX i XX wieku. Wydałem też książkę Maria Fołtyn życie z Moniuszką, a także trzy tomy felietonów, poświęcone teatrowi muzycznemu o tytułach: Felietony operowe, Wejście dla artystów i Zaproszenie do tańca. Jednym słowem trylogię o życiu operowym widzianym od kulis autorstwa najbardziej zasłużonego dla rozwoju polskiego teatru operowego przełomu XX i XXI wieku dyrektora Sławomira Pietrasa. Aktualnie przygotowuję album swoich najlepszych fotografii z myślą, że może uda mi się go kiedyś wydać. Najwięcej jednak czasu poświęcam zbieraniu materiałów związanych twórczością Kazimiery Alberti. Po wojnie nie została opublikowana żadna jej powieść, ani tomik poezji, a była to niezwykła poetka i pisarka, która po śmierci męża (zginął w Starobielsku), musiała opuścić Polskę i wyjechać do Bari we Włoszech, gdzie prowadziła działalność literacką, zajmowała się eseistyką i reportażem. Cały przedwojenny świat literacki ją uwielbiał, a w Polsce jest zapomniana.
Najczęściej spotykamy się jesienią w Sanoku podczas Festiwali im. Adama Didura. Sanok z tych festiwali słynie i mam nadzieję, że za rok znowu będzie okazja do spotkania.
– Mam nadzieję, że zostanę zaproszony i na pewno wtedy ponownie się spotkamy.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia z wystawy: Juliusz Multarzyński
Zofia Stopińska