Chcę być dobrym duchem ludzi oddanych sztuce muzycznej.
Zapraszam Państwa na spotkanie z prof. dr hab. Tadeuszem Pszonką, wybitnym śpiewakiem i pedagogiem oraz dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. J. Kiepury i dyrektorem artystycznym Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy Zdroju.
Rozmowa została zarejestrowana 24 września 2023 roku w Sanoku podczas XXXII Festiwalu im. Adama Didura.
Spotykamy się w Sanockim Domu Kultury przed koncertem poświęconym pamięci światowej sławy polskich śpiewaków: Marcelli Sembrich-Kochańskiej i Adama Didura, patrona sanockich festiwali. Jest Pan po raz pierwszy na tym festiwalu?
Nie jestem na festiwalu po raz pierwszy. Chyba w 1992 roku, jako młody tenor tuż po studiach, zostałem zaproszony przez obecnego dyrektora Sanockiego Domu Kultury Pana Waldemara Szybiaka do udziału w koncercie pt. „Młode talenty”.
Moje spotkanie z sanocką publicznością miało miejsce podczas pierwszych edycji Festiwalu im. Adama Didura. Mieszkałem wtedy w pięknym dworku w Woli Sękowej. Dobrze pamiętam spotkania i rozmowy przy kominku oraz park otaczający dworek. Atmosfera tych spotkań i przepiękne otoczenie sprawiały, że wszyscy czuliśmy się znakomicie i byliśmy pełni siły twórczej.
Z jakimi wrażeniami wyjedzie Pan z Sanoka tym razem?
Bardzo interesuje mnie życie muzyczne w Polsce. Niestety, brakuje mi czasu, żeby odwiedzić wszystkie odbywające się festiwale, ale jestem bardzo otwarty na poznawanie artystów, ich umiejętności i chcę być dobrym duchem ludzi oddanych przez wiele lat sztuce muzycznej.
Takim właśnie człowiekiem jest pan dyrektor Waldemar Szybiak, który przez ponad trzy dekady prowadzi Festiwal im. Adama Didura. Występowało na tym festiwalu wielu znakomitych artystów i zespołów.
Jestem także pełen szacunku dla ludzi, którzy towarzyszą większości wydarzeń myzycznych, mam tu na myśli m.in. pana Juliusza Multarzyńskiego. Po raz pierwszy w rozszerzonej prezentacji oglądam przygotowaną przez pana Juliusza wystawę poświęconą wybitnej, niestety trochę zapomnianej artystce Marcelli Sembrich-Kochańskiej. Dzięki tej wystawie uczę się i poznaję swoje, Nasze korzenie artystyczne.
Bardzo żałuję, że mogę być tylko cztery dni w Sanoku. Brak czasu. W międzyczasie też pracuję, online oceniam prezentacje uczestników włoskiego konkursu operowego, a wieczory spędzam w Sanockim Domu Kultury. Znalazłem trochę czasu by zwiedzić Zamek Królewski w Sanoku.
Podobnie jak podczas innych festiwali, odkryłem w Sanoku młodych, świetnych wykonawców, którzy przez czar tego miejsca są na tyle swobodni, że mogą pokazać swoje bogate możliwości artystyczne.
Dużym walorem sanockiego festiwalu jest to, że na tej małej scenie, publiczność może podziwiać duże dzieła muzyczne. Te duże spektakle są przygotowywane pod potrzeby i możliwości festiwalu, można uznać zatem, że są to sanockie premiery. Kontakt bliski z artystami i publicznością daje mi odpowiedź na pytanie, jaki jest kontakt artysty z publicznością, jego oddziaływanie, wrażenie jego prezentacji. Dla mnie jako dyrektora artystycznego Festiwalu im. Jana Kiepury, jest to bardzo ważne.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem wchodząc do pięknego budynku Sanockiego Domu Kultury było to, że jest w nim wszędobylska obecność opery, artystów wielu pokoleń. Wieloletnia prezentacja dorobku festiwalu, piękne. Ze ścian „przemawiają” artyści z licznych fotografii, którzy przez minione 31 lat byli w Sanoku i uświetniali pamięć o Adamie Didurze. Te fotografie, to także prezentacja dorobku polskiej sceny operowej.
To miejsce sanockie, jak i Festiwal Kiepury, uzmysławia nam, że musimy pamiętać o artystach, którzy stanowili podstawy polskiej szkoły śpiewu. Sanocki Dom Kultury stanowi wzorzec dla mniejszych ośrodków do tego, aby ciągle przypominać ludziom o wielkich artystach, wielkiej sztuce i wartości, jakie ona niesie. Każde miasto i miasteczko takie ważne osoby ma, nie tylko w temacie muzyki.
Trzeba podkreślić związki łączące Adama Didura, patrona sanockiego festiwalu, z Janem Kiepurą, patronem festiwalu w Krynicy.
Drogi tych wielkich artystów stykały się ze sobą. Czasami bezpośrednio. Obaj panowie występowali razem w Metropolitan Opera. Tam także działał pan Ryszard Ordyński, znakomity polski reżyser operowy, który wiele spektakli tam reżyserował.
Nie można pominąć faktu, że Jan Kiepura także śpiewał w sanockim Sokole na zaproszenie Adama Didura. Kiepura podarował nawet Didurowi samochód, jako wyraz wdzięczności za pomoc. A miał za co dziękować.
Obaj byli wielkimi artystami, którzy odcisnęli ślad w historii światowej wokalistyki, budując nasz krajowy operowy świat. To dowód tego, że my – Polacy, także mamy znakomitych artystów o znaczeniu globalnym. Trzeba jeszcze wspomnieć o całej rodzinie Reszków czy Marcelli Sembrich-Kochańskiej, to także byli giganci sceny.
My sobie dzisiaj chyba nawet nie wyobrażamy, jakież to były gwiazdy. My te gwiazdy sprzed lat oceniamy przez pryzmat dzisiejszego rynku artystycznego, a wtedy, w okresie przedwojennym, to byli giganci, książęta sztuki bez rodowej genealogii. Mówiąc o tych historiach, może być z pewnością przekonani, że w sferze kultury mieliśmy dużo do powiedzenia, do pokazania w aspekcie międzynarodowym.
Jeżeli dzisiejsza młodzież wgłębiłaby się bardziej w kariery ówczesnych gwiazd, to wiedziałaby, jak się uczyć, jak ciężko pracować i nie bać się tej trudnej pracy.
Profesor Tadeusz Pszonka podczas koncertu, fot. Mikołaj Bała
Po studiach i licznych występach na wielu polskich i zagranicznych renomowanych estradach, dzieli się Pan swoim doświadczeniem z młodymi śpiewakami.
Powiem krótko, tak naprawdę każdy śpiewak uczy się sam, ale pod kierunkiem swojego mistrza. Jeżeli młody śpiewak ma wewnętrzną pasję, chęć poznania tajników związanych ze śpiewem, na pewno do czegoś dojdzie. Powinien także czerpać siły z porażek, które czasami są bardziej dla jego dobra, niż tryumf. Jeżeli mistrz czuje opór w swoim wychowanku, to nic nie będzie ze wspólnej pracy. Uczeń musi być otwarty na pracę i poznawanie. Na wszystko potrzeba czasu, każdy jest inny i jedyny w swoim rodzaju. W edukacji czas jest bardzo ważny.
Czy dzisiaj jest to trudne?
Tak, nawet coraz trudniejsze, bo wszyscy chcą szybko osiągnąć sukces, a tak nie ma. Można szybko błysnąć podczas jednego czy dwóch koncertów, albo jednego sezonu, ale życie weryfikuje i zawsze wykorzysta słabość, udowadniając młodemu artyście, że jeszcze musi trochę popracować. Poznałem artystów, którzy przez dwa, trzy sezony pięknie śpiewali, ale nie byli technicznie przygotowani do śpiewania dużych partii, i co… głos odmawiał posłuszeństwa. Na dodatek jest wielu dobrze śpiewających artystów, konkurencja duża, więc trudniej osiągnąć sukces międzynarodowy. O sukcesie czasami także decyduje przypadek!
Młodzi śpiewacy powinni mieć świadomość, że piękny głos musi im starczyć na całe zawodowe życie.
Dlatego głosu nie wolno forsować. W tym miejscu jest wielka rola mistrza, który powie: ”Poczekaj, jeszcze wcześniej musisz zaśpiewać to, i to, i to…, a dopiero później spróbuj tego. Jeżeli czujesz dany utwór, lubisz go, podoba ci się, to nie znaczy, że ty go możesz wykonać. Możesz go słuchać”. To są dwie różne sprawy. Czasami coś nam się podoba, czujemy, że bylibyśmy w tym dobrzy, ale to jest tylko nasza wyobraźnia i nieposkromiona ambicja.
To polega także na zaufaniu ucznia do pedagoga. Kiedyś jedna śpiewaczka, która jest Pana wychowanką, powiedziała mi, że ufa Panu bezgranicznie. Jeśli Pan zadecyduje, że z czymś można wyjść na scenę, to podejmuje się danej roli i wykonuje ją.
Miło mi to słyszeć. Młody artysta powinien czuć, że jest silny. Na klasyce edukacyjnej - Mozart, Rossini, Haendel, Vivaldi i liczne pieśni, szlifujemy technikę. W miarę rozwoju muzyki, epok muzycznych, rosła emocjonalna siła wyrazowa. W efekcie romantyzm i weryzm jest cudowny, ale dla młodego śpiewaka bardzo niebezpieczny.
Bywa tak, że muzyka tak nas absorbuje, iż zapominamy w wykonawstwie scenicznym o wypośrodkowaniu między zaangażowaniem emocjonalnym w tym grę aktorską, a uwagą nad techniką wokalną.
Jeżeli młody artysta będzie chciał śpiewać za szeroko, nie swoją barwą głosu jak to określamy, jeżeli podda się głębokiej i szczerej ekspresji romantyzmu czy werystycznej, to po prostu przegra w którymś z elementów. Okres klasyki muzycznej jest najbardziej odpowiedni dla młodego adepta sztuki wokalnej. Trzeba podkreślić, że pewne głosy są predysponowane do określonego typu repertuaru, przynajmniej na początku z perspektywą dużych partii. Są także głosy, które nigdy nie będą śpiewać pewnego typu mocniejszego repertuaru, chociaż bardzo tego pragną.
Przez całe życie zgłębiał Pan różne dziedziny sztuki i rozwijał różne pasje. Aktualnie w Pana działalności jest wiele nurtów, które pomagają młodym śpiewakom w starcie. Mam na myśli pracę dydaktyczną w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, konkursy, kursy i warsztaty oraz organizację festiwali i koncertów, w których młodzi wykonawcy mogą występować.
Moje ponad 30-letnie doświadczenie pedagogiczne nakazuje mi nawet, aby pomagać młodym artystom. Jestem na tym etapie życia. W czasie festiwalu w Krynicy są cykle koncertów dla laureatów konkursów wokalnych. Chcę, żeby poprzez Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury w Krynicy, poprzez festiwalowe koncerty, następowała wymiana doświadczeń między młodymi wykonawcami i prezentacja najlepszych z najlepszych. Oni bardzo się nawzajem słuchają, porównują przebieg studiów wokalnych w Polsce i za granicą, porównują walory głosowe, umiejętności techniczne, stylistyczne, językowe… To jest wartość dodana tych spotkań. Chciałbym, żeby młodzi ludzie poznali krynicki festiwal i dowiedzieli się o jego patronie Janie Kiepurze.
Zapraszając młodych laureatów konkursów, chcę z jednej strony podkreślić, że na to zaproszenie już zasługują, ale z drugiej strony wskazać, że jeszcze powinni w siebie inwestować i nadal się uczyć bo to zawsze potrzebne.Jeżeli widzę, że młodzi śpiewacy nagrodzeni w konkursach, które organizowałem albo zasiadałem w jury, zaczynają robić karierę, to cieszę się, że moje zadanie zostało spełnione. Wspólnie jurorzy dali im siłę do działania.
Każdy występujący artysta musi być kreatywny, tworzyć nową interpretację.
Oczywiście, czy Didur byłby sławny gdyby nie miał wielkiej wyobraźni muzycznej i wielkiego serca do tego co robi? Jak oglądamy Jana Kiepurę, widzimy, że obojętnie nie zaśpiewał ani jednej nuty. W każdej sekundzie emanował twórczą energią.
Technikę wokalną można porównać z paletą, pędzlem i blejtramem. Artysta musi z tego zestawu zrobić obraz, coś co nas przekona. Tak samo jest z wokalistyką – technika wokalna jest środkiem do wyrażenia emocji, które są zawarte pomiędzy nutami i w libretcie. Jeżeli one są przekonywujące (nie chcę powiedzieć - szczere), to publiczność takich artystów kocha, gdyż się z nimi utożsamia.
Dlatego nie można jednej nuty zaśpiewać obojętnie.
Podczas koncertów „Mistrzowskie duety” i „Marcella Sembrich-Kochańska, Adam Didur. In memoriam” mieliśmy przykład artystów mających świetny kontakt z publicznością. Szczególnie podobał mi się baryton Stanisław Kuflyuk, który oprócz świetnej techniki wokalnej – miał piękne legato, ciepły głos, przepiękne, rzadko spotykane swobodne góry, jeszcze miał ten sceniczny czar, czyli oprócz zapisu nutowego było jeszcze coś jego, wyrazistego i przekonywującego. Nuty zostały zapisane co prawda przez kompozytora, ale życia nadaje im interpretacja artysty. To co dzieje się między nutami, jest dla wykonawcy charakterystyczne. Mamy wielu wykonawców śpiewających ten sam utwór, a chodzimy na jednego czy dwóch, bo są dla nas najbardziej przekonywujący.
Pięknie zaprezentowała się sopranistka Rusłana Koval, o dużym mocnym głosie. Inna sopranistka Karolina Wieczorek na festiwalu zaprezentowała wirtuozowskie walory głosowe, świetnie dobrany repertuar pozwolił jej pokazać to co ma najlepszego. Był także młody bas Paweł Michalczuk, który bardzo dobrze zapowiada się.
Urzeczony byłem baletem „Sól ziemi czarnej” w reżyserii i choreografii Artura Żymełki pod kierownictwem muzycznymi Macieja Tomaszewicza. Wysoki poziom wykonania bardzo ciekawej konstrukcji układu choreograficznego jest dowodem świadczącym o bardzo dobrym poziomie Zespołu Baletu Opery Śląskiej.
Jak pedagog widzi na scenie takie wykonania, to jest szczęśliwy.
Staram się przede wszystkim zrozumieć realizatorów i wykonawców. I ich możliwości. Jestem czasami bezlitosny dla wychowanków tj. dla studentów. Uważam, że im bardziej będę szczery i bezkompromisowy w ocenie, to później nic ich nie zaskoczy na rynku zawodowym, który jest bezwzględny.
Profesor Tadeusz Pszonka z autorką wywiadu w Sanockim Domu Kultury, fot Juliusz Multarzyński
Już niedługo, bo w listopadzie, będziemy mogli wybrać się do Krynicy.
Serdecznie Państwa zapraszam między 23 a 25 listopada br. na odbywający się w Krynicy-Zdroju X Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury. Mam nadzieję, że i w tym roku wybierzemy młodych, zdolnych, obiecujących artystów, którzy będą swoim talentem wzbogacać tak polskie, jak i zagraniczne sceny operowe. W tym roku, podobnie jak w ubiegłych latach, laureaci otrzymają nagrody w postaci uczestnictwa w wydarzeniach artystycznych takich instytucji jak: Filharmonia im. K. Szymanowskiego w Krakowie, Opera Krakowska, ZASP w Warszawie i w kilku innych.
Mam nadzieję, że wyjedzie Pan z Sanoka z dobrymi wrażeniami i zechce Pan tutaj wrócić.
Wrócę z wielką przyjemnością. Chcę serdecznie pogratulować dyrektorowi Festiwalu im. Adama Didura panu Waldemarowi Szybiakowi organizacji i doboru repertuaru, którym nie powstydziłby się organizator każdego (polskiego i nie tylko) festiwalu muzycznego. Przedstawienia operowe, jak i recitale były wysokiej próby artystycznej.
Panie Dyrektorze, proszę przyjąć także podziękowania za te piękne wieczory festiwalowe, które tak ciepło przyjmowała publiczność. Każda edycja rozwija pamięć o Adamie Didurze wśród polskiej publiczności tworząc nowe piękne karty kultury wysokiej w Sanoku.
Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas.
Zofia Stopińska