Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

POD GWIAZDAMI WIEDNIA I BUDAPESZTU

KONCERT WIEDEŃSKI "POD GWIAZDAMI WIEDNIA I BUDAPESZTU"
Orkiestra Filharmonii Lwowskiej INSO & soliści & balet

Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1.
Termin: 4 stycznia 2018, godzina 18.00
Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Zapraszamy Państwa w podróż do romantycznego i roztańczonego Wiednia i Budapesztu, magicznego świata operetki i ognistego czardasza, gdzie rozbrzmiewać będą radosne walce Johana Straussa, muzyka Lehara, Kalmana oraz muzyka węgierska, gdzie w pełnych zachwytu dźwiękach usłyszeć będzie można szelest długich sukien, huk rozlewanego szampana, czy miłosnych westchnień w alkowach.
Znamienite kompozycje w wykonaniu Orkiestry Salonowej Vienna oraz solistów polskich scen operowych i operetkowych, przeniosą słuchaczy do ojczyzny walca, czardasza prezentując niezwykły kunszt wokalny i wykreują dla Państwa najwspanialsze duety miłosne i niezwykle wirtuozowskie kaskady dźwięków muzyki Austro-Węgier. Ta niezwykła gala wzbogacona będzie wirtuozerską grą lidera zespołu, wirtuoza skrzypiec Maestro Mayjana Lomahi, co pozwoli na doświadczanie wielu doznań artystycznych w iście książęcym stylu.
/tekst, mat. nadesł. przez artystów/

KOLĘDY ŚWIATA w wykonaniu Niny Nowak

4 stycznia 2018, CZWARTEK, GODZ. 19:00, Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

ORKIESTRA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ŁUKASZ WOJAKOWSKI – dyrygent
NINA NOWAK – mezzosopran

W programie: Kolędy świata

NINA NOWAK - czołowa polska śpiewaczka – alt, koncertująca z najbardziej elitarnymi orkiestrami w Polsce i na świecie – jak LONDON SYMPHONY ORCHESTRA, RADIO SYMPHONY, NEW YORK PHILHARMONIC, BERLIN PHILHARMONIC, LOS ANGELES PHILHARMONIC, etc.

Od 2004 r. współpracuje z najwybitniejszym polskim kompozytorem Krzysztofem Pendereckim. W styczniu tegoż roku wystąpiła w jego Te Deum z okazji 70. urodzin Mistrza.

W 2012 r. ONZ wyróżniło ją nagrodą specjalną za jej charytatywną działalność na rzecz głodujących krajów Afryki, które regularnie odwiedza i wspiera oraz na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie.

W marcu 2014 r. zaśpiewała na Wielkiej Gali Pokoju z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Jordanii ku czci wszystkich poległych w walkach w Gazie i Bliskim Wschodzie, zorganizowanej przezKróla i Królową Jordanii, na ktorej były czołowe głowy Państw wspierających pokój na świecie.

7 czerwca 2012 roku na zaproszenie prezydenta UEFA Michela Platiniego zaśpiewała na wielkiej GALI UEFA EURO 2012 otwarcia MISTRZOSTW EUROPY W PIŁCE NOŻNEJ na Zamku Królewskim w Warszawie oraz na otwarciu MISTRZOSTW EUROPY W PIŁCE NOŻNEJ NA STADIONIE NARODOWYM W WARSZAWIE.

Największym zaszczytem była współpraca z Ojcem Św. Janem Pawłem II, celebracja Mszy Świętych na Watykanie, wspieranie Czerwonego Krzyża na rzecz ludzi chorych i potrzebujących, objętych wojną oraz koncerty na światowych zjazdach młodzieży, którym przewodniczył Ojciec Święty.

27 kwietnia 2014 r. zaśpiewała na uroczystościach kanonizacji Ojca Św. i Mszy Św. celebrowanej przez papieża Franciszka na placu Św. Piotra na Watykanie.

W 2016 r. zaśpiewala na Śwatowych Dniach Młodzieży w Krakowie podczas Mszy Sw,celebrowanej przez Ojca Sw. Franciszka

Nina Nowak w Filharmonii Podkarpackiej

KOLĘDY ŚWIATA

4 stycznia 2018, CZWARTEK, GODZ. 19:00

ORKIESTRA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ŁUKASZ WOJAKOWSKI – dyrygent
NINA NOWAK – mezzosopran

W programie: Kolędy świata

Księżniczka czardasza w Operze Śląskiej w Bytomiu

     W Operze Śląskiej w Bytomiu ostatnie wieczory 2017 i pierwsze 2018 roku wypełnione są spektaklami operetki „Księżniczki czardasza” Imre Kalmána do libretta Leo Steina i Béli Jenbacha w przekładzie polskim Jerzego Jurandota. Tych, którzy wybiorą się na spektakl, czeka niespodzianka, bo reżyser spektaklu, Pia Partum, zaproponowała coś, co odbiega od znanej nam doskonale konwencji, przenosząc akcję w lata 20-te ubiegłego wieku. Jej „Księżniczka czardasza” jest opowieścią o miłości pięknej gwiazdy czardasza Sylvii Varescu i młodego księcia Edwina, bardzo podobnej do tej, która przydarzyła się Hance Ordonównie - piosenkarce, tancerce, aktorce - i arystokracie Michałowi Tyszkiewiczowi.
     Ponieważ 29 grudnia miałam szczęście być na premierze, a później na spotkaniu z twórcami i wykonawcami, stąd o tym spektaklu opowiemy w krótkich rozmowach, a rozpoczynamy od wypowiedzi dyrygenta i kierownika muzycznego bytomskiej „Księżniczki czardasza” – Rafała Kłoczko, którego pytałam, co zostało pominięte z oryginalnej partytury, a co zaaranżował i dodał wprowadzając nas w klimat lat 20-tych ubiegłego wieku.

     Rafał Kłoczko: Jestem przeciwnikiem wycinania czegokolwiek, ale w pierwszym akcie zostały pominięte cztery takty, w drugim wykonaliśmy wszystko zgodnie z oryginalną partyturą, a w trzecim pominęliśmy introdukcję, po to, żeby dać własną introdukcję, opartą na melodii piosenki „Miłość ci wszystko wybaczy”, w wersji na orkiestrę symfoniczną. To były jedyne odstępstwa od oryginalnej partytury.
     Zofia Stopińska: Podobieństwo losów Sylvii Varescu i Hanki Ordonówny podkreślało wszystko, co widzieliśmy na scenie.
     R. K.: Historie ich życia były na pewnym etapie zbieżne. Obie były bohaterkami mezaliansów, obie wyjechały na tournée do Ameryki, z tą różnicą, że w „Księżniczce czardasza” wszystko kończy się happy endem, a w przypadku Hanki Ordonówny, z tego, co wiem, nie do końca.
     Z. S.: Po raz pierwszy pracuje Pan z zespołem Opery Śląskiej?
     R. K.: Tak, w ogóle jestem pierwszy raz na Śląsku i od razu pełną parą.
     Z. S.: Myślę, że po premierze jest Pan bardzo zadowolony.
     R. K.: Jestem dumny z muzyków i z wokalistów, bo na pierwszych próbach widziałem, że czasem otwierali oczy, bo od wielu lat śpiewali czy grali w dobrze znany sposób, a ja żądam czegoś innego. Odpowiadałem, że tak jest w partyturze i nie wymyślam niczego innego. Fakt, że sam komponuję, nauczył mnie wielkiego szacunku do partytury, bo wiem, co przeżywałem, kiedy ktoś wykonywał mój utwór i coś nie było zgodne z moją intencją.

     Zofia Stopińska: Podczas premierowego spektaklu główne role wykonywali: znana ze znakomitych kreacji Sylvii Varescu - Pani Aleksandra Orłowska i Pan Łukasz Gaj, który wystąpił w roli Edwina. Jak czuli się Państwo w tych rolach podczas dzisiejszego spektaklu?
     Aleksandra Orłowska: Było bardzo ciekawie, trochę inaczej, bardziej na poważnie, ale dzięki temu ja odkryłam w tej roli dużo prawdziwych emocji, które chyba były widoczne i słyszalne. Mam nadzieję, że udzieliły się także publiczności.
     Łukasz Gaj: Prawdziwe emocje w tej operetce są najważniejsze i nie tylko nasze, ale wszystkie postacie – również Boniego i Stasi, są urealnione, pozbawione jakiejkolwiek sztuczności, której w operetce zwykle nie brakuje. To dla nas nowe doświadczenie – myślę, że będzie ono owocowało w przyszłości.
     A. O.: Nie zawsze musi być śmiesznie i zabawnie, ma być też wzruszająco, pięknie i ma porywać.
     Z. S.: Słyszałam, jak niektórzy mówili po spektaklu, że brakowało im prawdziwego węgierskiego czardasza. Może to prawda, ale jednocześnie mogli Państwo bez zadyszki śpiewać pełnym głosem, i tak było.
     A. O.: To prawda, bo momentami trzeba było faktycznie tak śpiewać i mam nadzieję, ze daliśmy radę.
     Ł. G.: My jesteśmy zadowoleni z naszej pracy, ale nie nam ją oceniać. Mam nadzieję, że spektakl będzie się podobał i publiczność będzie go mile odbierać.
     Z. S.: Zapytam jeszcze o współpracę z młodym dyrygentem, który właściwie rozpoczyna dopiero swoją przygodę z operetką.
     Ł. G.: Nowe doświadczenie Rafała - spotkanie z operetką i świeże spojrzenie na partyturę było dzisiaj słychać w orkiestrze. Dla nas jest także cenne, że odkrywa partyturę na nowo, proponuje rzeczy, których my byśmy nie zaproponowali – to wszystko było dzisiaj ze sceny słychać.
     A. O.: Jestem zachwycona współpracą z Rafałem, bo jest dyrygentem bardzo konkretnym, bardzo wymagającym, ale jednocześnie konsekwentnym w tym, co robi i mnie to bardzo odpowiada, a na dodatek jeszcze zwykle każdy dyrygent mnie pogania, żebym szybciej śpiewała, a on pozwala mi się rozśpiewać. Mimo młodego wieku jest niezwykłym profesjonalistą, ma swoje pomysły, które realizuje. Bardzo cieszy nas taka praca.
     Z. S.: „Księżniczka czardasza” będzie wystawiana w najbliższym czasie w Operze Śląskiej codziennie, a kiedy na scenie można będzie Państwa zobaczyć i usłyszeć?
     Ł. G.: Podczas sylwestrowego spektaklu, a później 1, 4, 5, 7 stycznia, 15 stycznia wystąpimy w Katowicach, później w Bytomiu 20 stycznia oraz 8 i 10 lutego.
     A. O.: W moje urodziny!
     Ł. G.: Cieszę się, że wystąpimy w tym dniu razem na scenie.

     Zofia Stopińska: Bardzo dobry warsztat i potęgę brzmienia pokazał dzisiaj Chór Opery Śląskiej w Bytomiu prowadzony przez Panią Krystynę Krzyżanowską-Łobodę. Od lat jesteście zawsze przygotowani „na medal” do każdego występu.
     Krystyna Krzyżanowska-Łoboda: Pracuję już szósty rok z tym chórem i wydaje mi się, że cały czas doskonalimy się i cieszę się, że w każdej kolejnej premierze Chór Opery Śląskiej jest oceniany pozytywnie. Wspomniała Pani o dobrym warsztacie. Musimy nad nim ciągle pracować, bo to jest podstawa. Spektaklami i koncertami z naszym udziałem dyrygują mistrzowie batuty z różnych stron Polski i nie tylko. Wszyscy są zadowoleni z Chóru, ale podkreślam – cały czas musimy pracować na sukcesy.
     Z. S.: Pracuje Pani z Chórem, przygotowuje do spektaklu, a później oddaje go Pani w ręce dyrygenta.
     K. K. Ł.: Tak to już jest. W przypadku tej realizacji spektakli „Księżniczki czardasza” na scenie może być tylko dziewięć par, czyli osiemnaście osób, a w chórze śpiewa ponad trzydzieści i poradziliśmy sobie w ten sposób, że część zespołu śpiewała z balkonów. To było dla nas duże wyzwanie, ponieważ ten tytuł przetłumaczony na język polski wcale nie jest taki łatwy do wykonania. Mam nadzieję, że wszyscy obecni na widowni słyszeli wyraźnie słowa śpiewane przez chór.
      Z. S.: Chór brzmi po prostu pięknie. Spotykacie się właściwie codziennie.
      K. K. Ł.: Tak i to nawet dwa razy dziennie. Ostatnio bardzo dużo było prób, bo oprócz spektakli - w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia daliśmy „Koncert Kolęd” w wykonaniu Chóru, na dużej scenie i zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez publiczność. Dziękuję za podkreślenie pięknego brzmienia, bo to bardzo ważne w Operze.
Podziwiam moich chórzystów oraz ich trudną pracę i jestem szczęśliwa, że mogę pracować z tym zespołem.

     Zofia Stopińska: Z nowym dyrektorem artystycznym Opery Śląskiej w Bytomiu – Panem Bassemem Akiki spotykamy się po trzeciej premierze w tym sezonie.
     Bassem Akiki: Zgadza się, bo pierwszą była opera „Romeo i Julia” – Charles’a Gounoda, później z myślą o młodych miłośnikach opery został przygotowany „Mały Kominiarczyk” Benjamina Brittena i teraz „Księżniczka czardasza” Emmericha Kálmána.
     Z. S.: Z dyrektorem Łukaszem Goikiem macie już z pewnością Panowie dalsze plany.
     B. A.: Owszem, nasze plany są bardzo ciekawe, ale mogę zdradzić jedno wydarzenie. Będziemy mieli bardzo piękną premierę baletową - „Szecherezada” i „Medea” – dwa spektakle baletowe podczas jednego wieczoru, bardzo ciekawe, na które zapraszam w maju, a wcześnie będziemy mieli „Toscę”. Tyle mogę zdradzić na razie.
     Z. S.: Jak się Panu podobało dzisiejsze wydarzenie?
     B. A.: Podkreślę, że byłem przy powstawaniu tej koncepcji i bardzo ją popierałem. Pomysł nawiązania do historii miłości Hanki Ordonówny był bardzo dobry. Klimat lat 20-tych ubiegłego wieku podkreślały kreacje głównej bohaterki i baletu w pierwszym akcie oraz melodia piosenki „Miłość ci wszystko wybaczy” w trakcie. Byłem bardzo wzruszony momentami i to jest cudowne, że w operetce można się wzruszyć, a nie tylko się śmiać, bo jednak ta kobieta przeżyła wielką tragedię życiową, z której nie możemy się śmiać, i pokazywanie emocji także w operetce, a nie tylko w operze, jest też ważne.
     Z. S.: Z pewnością tłumy będą na Waszą „Księżniczkę czardasza” przychodzić.
     B. A.: Zapraszamy w styczniu i w lutym, bo będziemy wystawiać ten spektakl bardzo często.
     Z. S.: Opera Śląska często wyjeżdża i wystawia swoje spektakle nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Myślę, że „Księżniczka czardasza” będzie często wystawiana także poza Waszą siedzibą.
     B. A.: Z pewnością, bo bardzo łatwo da się przenieść ten spektakl na inne sceny, bo nie trzeba tu dużej orkiestry, chóru czy baletu.
     Z. S.: Gratuluję, bo premiera była wspaniała. Pięknie grała orkiestra, wspaniale brzmiał chór, no i soliści byli znakomici. Życzę wiele takich spektakli w nadchodzącym 2018 roku.
     B. A.: Dziękuję bardzo i również życzę Pani i wszystkim, którzy przychodzą do Opery Śląskiej oraz oglądają nasze spektakle w terenie (często także na Podkarpaciu) – szczęśliwego 2018 roku.

     Zasłużenie wiele ciepłych słów padło pod adresem kierownika muzycznego i dyrygenta premierowego spektaklu „Księżniczki czardasza” w Operze Śląskiej w Bytomiu – Rafała Kłoczko oraz Chóru i Orkiestry Opery Śląskiej.
Wspaniale zaprezentowali się także wykonawcy partii solowych. Pięknie brzmiał sopran Aleksandry Orłowskiej, która zachwycała także urodą i była świetną Silvią Varescu. Doskonale śpiewał obdarowany przez naturę wspaniałym tenorem i warunkami scenicznymi Łukasz Gaj. Na słowa pochwały zasługują Panowie Maciej Komandera (Boni) i Adam Zaremba (Feri) oraz Pani Leokadia Duży (Stasi). Wiele wniosły do całości kreacje Włodzimierza Skalskiego, Cezarego Biesiadeckiego, Michała Bagniewskiego i Juliusza Ursyna Niemcewicza. Znakomici byli pod każdym względem, ale przede wszystkim aktorskim, Joanna Kściuczyk-Jędrusik i Bogdan Kurowski w roli rodziców Edwina von Lippert-Weylersheim.
Nad całością czuwali: Pia Partum – reżyseria; Wojciech Puś – przestrzeń, wideo, światła; Andrzej Sobolewski – kostiumy; Henryk Konwiński – choreografia i ruch sceniczny; Grzegorz Pajdzik – kierownik baletu.
      Moje relacje z premierowych spektakli Opery Śląskiej w Bytomiu zamieszczam na stronach „Klasyki na Podkarpaciu” dlatego, że ten teatr operowy najczęściej jest zapraszany na Podkarpacie i mam nadzieję, że premiery, które odbyły się w tym sezonie („Romeo i Julia” Ch. Gounoda i „Księżniczka Czardasza”) zostaną wystawione także niedługo w Polsce południowo-wschodniej.

GALA SYLWESTROWA NA ZAMKU KAZIMIERZOWSKIM

31 grudnia 2017 r. godz. 20.00 – „Przed północą w Paryżu” – GALA SYLWESTROWA
Koncert największych przebojów z repertuaru francuskich artystów
Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego

Wystąpią artyści międzynarodowych scen muzycznych:
LESLIE DESKEUVRE (Belgia, obecnie mieszka w Paryżu) uznana piosenkarka, występującą miedzy innymi w Prestige Palace, Trocadero w Liege, w Pałacu Sztuk Pięknych w Charleroi, Operetce w Namur. W 2015 r. zdobyła główną nagrodę Grand Prix Edith Piaf na Festiwalu Piosenki Francuskiej w Krakowie.
ANNA LASOTA (sopran) Solistka Teatru Muzycznego w Poznaniu, Laureatka wielu nagród m.in. Festiwalu Wokalnego w Wilanowie, Ogólnopolskiego Konkursu „Złote głosy Mazowsza”, Nagrody ZASP oraz Fundacji Pro-Arte, Laureatka statuetki FLISS. Laureatka Nagrody im. Jana Kiepury za najlepszą wokalistę musicalową przyznawaną przez Mazowiecki Teatr Muzyczny.
DOROTA HELBIN (sopran) przez wiele sezonów związana z krakowską Operą i Operetką. Śpiewa repertuar muzyki rozrywkowej i musicalowej, ale jej specjalnością jest piosenka francuska. Laureatka wielu prestiżowych festiwali. Koncertuje w kraju i za granicą.
JAKUB OCZKOWSKI (tenor) jest solistą Krakowskiej Filharmonii Futura, współpracuje z Teatrem Wielkim Operą Narodową w Warszawie. Laureat wielu nagród m.in. statuetki Złotego Słowika na Festiwalu Belcanto w Nałęczowie, Nagrody Marszałka Województwa Świętokrzyskiego „Człowiek Kultury” ,jest regularnie zapraszany na Ogólnopolskie i Międzynarodowe Festiwale Muzyczne. Gwiazda Festiwalu im Jana Kiepury Znany z wielu programów telewizyjnych.
ŁUKASZ LECH (aktor, prowadzenie) – artysta estradowy. Współautor i prowadzący cyklicznych programów emitowanych na antenie TVP . Znany z telewizyjnego programu Kinomania oraz cyklicznych programów Zakochani w Operetce. Pomysłodawca i współrealizator wielu koncertów i festiwali. Laureat nagrody specjalnej Międzynarodowego Konkursu Filmowego w Niepokalanowie. Od 4 lat związany z Festiwalem im. J. Kiepury.
Zespół instrumentalny pod kierownictwem Mateusza Dudka.
MATEUSZ DUDEK – wirtuoz akordeonu guzikowego, stypendysta Prezydenta Miasta Krakowa oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Laureat wielu krajowych i zagranicznych konkursów akordeonowych.
Podczas GALI SYLWESTROWEJ przewidzianych jest wiele atrakcji i niespodzianek w tym pokaz tancerzy ze Szkoły Tańca „A-Z”.

GALA SYLWESTROWA NA ZAMKU KAZIMIERZOWSKIM W PRZEMYŚLU

31 grudnia 2017 r. godz. 20.00 – „Przed północą w Paryżu”
Koncert największych przebojów z repertuaru francuskich artystów
Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego
Bilety w cenie 100 zł do nabycia w sklepie muzycznym „MUSICLAND” ul. Serbańska 13, tel. 16 675 01 82 oraz na Zamku Kazimierzowskim tel. 16 678 50 61 w. 23

Wystąpią artyści międzynarodowych scen muzycznych:
LESLIE DESKEUVRE (Belgia, obecnie mieszka w Paryżu) uznana piosenkarka, występującą miedzy innymi w Prestige Palace, Trocadero w Liege, w Pałacu Sztuk Pięknych w Charleroi, Operetce w Namur. W 2015 r. zdobyła główną nagrodę Grand Prix Edith Piaf na Festiwalu Piosenki Francuskiej w Krakowie.
ANNA LASOTA (sopran) Solistka Teatru Muzycznego w Poznaniu, Laureatka wielu nagród m.in. Festiwalu Wokalnego w Wilanowie, Ogólnopolskiego Konkursu „Złote głosy Mazowsza”, Nagrody ZASP oraz Fundacji Pro-Arte, Laureatka statuetki FLISS. Laureatka Nagrody im. Jana Kiepury za najlepszą wokalistę musicalową przyznawaną przez Mazowiecki Teatr Muzyczny.
DOROTA HELBIN (sopran) przez wiele sezonów związana z krakowską Operą i Operetką. Śpiewa repertuar muzyki rozrywkowej i musicalowej, ale jej specjalnością jest piosenka francuska. Laureatka wielu prestiżowych festiwali. Koncertuje w kraju i za granicą.
JAKUB OCZKOWSKI (tenor) jest solistą Krakowskiej Filharmonii Futura, współpracuje z Teatrem Wielkim Operą Narodową w Warszawie. Laureat wielu nagród m.in. statuetki Złotego Słowika na Festiwalu Belcanto w Nałęczowie, Nagrody Marszałka Województwa Świętokrzyskiego „Człowiek Kultury” ,jest regularnie zapraszany na Ogólnopolskie i Międzynarodowe Festiwale Muzyczne. Gwiazda Festiwalu im Jana Kiepury Znany z wielu programów telewizyjnych.
ŁUKASZ LECH (aktor, prowadzenie) – artysta estradowy. Współautor i prowadzący cyklicznych programów emitowanych na antenie TVP . Znany z telewizyjnego programu Kinomania oraz cyklicznych programów Zakochani w Operetce. Pomysłodawca i współrealizator wielu koncertów i festiwali. Laureat nagrody specjalnej Międzynarodowego Konkursu Filmowego w Niepokalanowie. Od 4 lat związany z Festiwalem im. J. Kiepury.
Zespół instrumentalny pod kierownictwem Mateusza Dudka.
MATEUSZ DUDEK – wirtuoz akordeonu guzikowego, stypendysta Prezydenta Miasta Krakowa oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Laureat wielu krajowych i zagranicznych konkursów akordeonowych.
Podczas GALI SYLWESTROWEJ przewidzianych jest wiele atrakcji i niespodzianek w tym pokaz tancerzy ze Szkoły Tańca „A-Z”.

Affabre Concinui z Koncertem Sylwestrowym w Sanoku

Zespół wokalny AFFABRE CONCINUI
W programie polskie i światowe przeboje muzyki rozrywkowej

Skład zespołu:
Robert Hylla – kontratenor
Leszek Marciniak – kontratenor
Przemysław Czekała – tenor
Piotr Lewandowski – baryton
Piotr Dziurla – bas
Artur Hoffmann – bas

PROGRAM
Część I
St. Moniuszko - Moniuszko nie taki straszny...
Piosenki ludowe - Zielony mosteczek, Szła dzieweczka
Gioacchino Rossini - Duet Kotów
Wars - Nie zapomnisz mnie
Petersburski - Tango milonga
Berlin - Puttin’ on the Ritz
Wiązanka przebojów
Fogga - Jesienne róże
Doele - Wenn der weiße Flieder wieder blüht
H. Brown - Singin’ in the rain
Warren - Chattanooga choo, choo
Ravel - Bolero
PRZERWA
Część II
Wars - Już taki jestem zimny drań
Wars - Umówiłem się z nią na dziewiątą
Popoli Linda - The Lion Sleeps Tonight
Rand - Only You
Mercure - Crazy Little Thing Called Love
Ben. E. King - Stand By Me
Pitney - Hello Mary Lou
Bob Thiele - hat a wonderful world
Bragg - Just Walking In the Rain
Bobby McFerrin - Don’t Worry, Be Happy
Otis Blackwell - Don’t Be Cruel
Bill Haley - Rock Around The Clock
Lennon / P. McCartney - All My Loving
Kaye - Speedy Gonzales

31.12.2017 godz. 20:00

Sala widowiskowa Sanockiego  Domu Kultury

Koncert Sylwestrowy w Sanockim Domu Kultury

31.12.2017 godz.20.00
(sala widowiskowa SDK)

Zespół wokalny AFFABRE CONCINUI
W programie polskie i światowe przeboje muzyki rozrywkowej

cena biletu 50 zł

Skład zespołu:
Robert Hylla – kontratenor
Leszek Marciniak – kontratenor
Przemysław Czekała – tenor
Piotr Lewandowski – baryton
Piotr Dziurla – bas
Artur Hoffmann – bas

PROGRAM
Część I
St. Moniuszko - Moniuszko nie taki straszny...
Piosenki ludowe - Zielony mosteczek, Szła dzieweczka
Gioacchino Rossini - Duet Kotów
Wars - Nie zapomnisz mnie
Petersburski - Tango milonga
Berlin - Puttin’ on the Ritz
Wiązanka przebojów
Fogga - Jesienne róże
Doele - Wenn der weiße Flieder wieder blüht
H. Brown - Singin’ in the rain
Warren - Chattanooga choo, choo
Ravel - Bolero
PRZERWA
Część II
Wars - Już taki jestem zimny drań
Wars - Umówiłem się z nią na dziewiątą
Popoli Linda - The Lion Sleeps Tonight
Rand - Only You
Mercure - Crazy Little Thing Called Love
Ben. E. King - Stand By Me
Pitney - Hello Mary Lou
Bob Thiele - hat a wonderful world
Bragg - Just Walking In the Rain
Bobby McFerrin - Don’t Worry, Be Happy
Otis Blackwell - Don’t Be Cruel
Bill Haley - Rock Around The Clock
Lennon / P. McCartney - All My Loving
Kaye - Speedy Gonzales

AFFABRE (CONCINUI) – The Chamber Singers – zespół wokalny śpiewający a cappella, został założony w 1983r. w Poznaniu. Członkowie Zespołu są wychowankami dwóch znanych poznańskich chórów chłopięco-męskich S.Stuligrosza i J.Kurczewskiego.
Zespół koncertuje w największych ośrodkach kulturalnych kraju, a także poza jego granicami (Algieria, Anglia, Austria, Belgia, Białoruś, Chiny, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Japonia, Kanada, Korea Płd., Liban, Niemcy, Rosja, Stany Zjednoczone, Szkocja, Szwajcaria, Tajwan, Turcja, Ukraina, Watykan, Włochy).
Zespół inaugurował Tarnowski Tydzień Talentów (1987), Poznańską Wiosnę Muzyczną (1989), Festiwal Muzyki w Łańcucie (1991), Międzynarodowy Festiwal „Wratislavia Cantans”(1996); występował podczas wielu Festiwali muzycznych w Polsce i za granicą m.in. na Festiwalu Al Bustan w Libanie oraz Schleswig-Holstein w Niemczech.
Był gościem Dni Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu (1997). Wielokrotnie występował podczas Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach.
W 1988r. został laureatem Międzynarodowego Konkursu Wokalnego w Gorycji (Włochy) w kategorii zespołów kameralnych, a w 1994 laureatem II nagrody XLII Międzynarodowego Konkursu Wokalnego w Arezzo (Włochy).
W sierpniu 2008 roku Affabre Concinui wystąpił na Festiwalu w Edynburgu (Szkocja), gdzie jako jeden z nielicznych wykonawców zdobył najwyższą notę przyznawaną przez recenzentów festiwalowych.
W 1987 roku redakcja „Głosu Wielkopolskiego” przyznała Zespołowi medal Młodej Sztuki.
Zespół reprezentował kraj na Wystawach Światowych EXPO w Sewilli (1992), Hanowerze (2000) i w Aichi (2005), podczas Festiwalu Kultury Polskiej na Tajwanie, Tygodniach Kultury Polskiej w Pekinie i Algierze, na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos oraz na koncertach podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie.
Affabre zarejestrował wiele programów radiowych i telewizyjnych dla stacji polskich i zagranicznych.
W 1991 roku Zespół nagrał pierwszą płytę kompaktową z muzyką polskiego renesansu dla francuskiego dystrybutora Harmonia Mundi, wysoko ocenioną przez krytyków specjalistycznego miesięcznika „Diapason”. Od tego momentu powstają kolejne płyty (CD i DVD) zawierające repertuar zespołu, który obejmuje ponad 300 utworów, począwszy od muzyki renesansu po muzykę współczesną, kolędy polskie i różnych narodów oraz żarty muzyczne i utwory orkiestrowe – ze znakomitą imitacją instrumentów muzycznych. Wśród kompozytorów tego repertuaru znajdują się m.in.: G.P.da Palestrina, B.Pękiel, Wacław z Szamotuł, T.Tallis, Orlando di Lasso, T.Morley, F.Schubert, R.Schumann, F.Chopin, St.Moniuszko, F.Poulenc, K.Penderecki, K.Dębski. Dużą część repertuaru Affabre Concinui stanowią przeboje rozrywkowe XXw. Świetnie zaaranżowane, wiernie oddają klimat oryginalnych wykonań z lat 50., 60., 70. i entuzjastycznie przyjmowane są przez publiczność podczas koncertów Zespołu.
Nazwa affabre concinui wywodzi się z łaciny i oznacza ” idealnie współbrzmiąc”, co jest artystycznym credo Zespołu.
http://www.affabreconcinui.com.pl/

Zawsze z wielką radością wracamy do Przemyśla

     Zofia Stopińska: Przedostatni koncert 34. Przemyskiej Jesieni Muzycznej odbył się 26 października w wypełnionej po brzegi Sali Koncertowej Towarzystwa Muzycznego. Tłumnie przyszli na koncert Przemyślanie, ale sporo osób przyjechało także z pobliskich miejscowości, a wśród nich pokaźną grupę stanowili uczniowie pobliskich szkół muzycznych z Jarosławia, Przeworska i Pruchnika. Głównymi bohaterami tego wieczoru byli wyśmienici wykonawcy: Piotr Tarcholik – skrzypce, Monika Wilińska-Tarcholik – fortepian i wspaniała muzyka kameralna: II Sonata na skrzypce i fortepian Sergiusza Prokofiera, Cztery utwory romantyczne Antonina Dworzaka, I Rapsodia na skrzypce i fortepian Beli Bartoka oraz Marzenie Kazimierza Lepianki. Koncert był promocją wydanej niedawno w firmie CD Accord płyty zatytułowanej tak jak koncert: „Klejnoty Europy Wschodniej”. Ponieważ zarówno Pan Piotr Tarcholik, jak i Pani Monika Wilińska-Tarcholik grali zachwycająco od pierwszej do ostatniej nuty, a w przerwie można było kupić promowaną płytę, po koncercie wiele osób gratulowało wykonawcom, prosiło o autografy i wspólne zdjęcia - sporo czasu upłynęło, zanim można było porozmawiać ze szczęśliwymi, chociaż zmęczonymi trochę Państwem Moniką i Piotrem Tarcholikami.
Od kiedy Państwa znam, jesteście razem – w życiu i w muzyce. Wszystko zaczęło się w czasie studiów w Akademii Muzycznej w Krakowie.

     Monika Wilińska-Tarcholik: Tak, ale podczas studiów nie byliśmy jeszcze małżeństwem, byliśmy parą, ale małżeństwem jesteśmy już ponad dwadzieścia lat.

     Zofia Stopińska: Od wielu lat występujecie wspólnie jako duet sonatowy.

     Piotr Tarcholik: Nie gramy za często, ale staramy się grać regularnie. Mamy bardzo dużo innych obowiązków i nie możemy naszych wspólnych koncertów stawiać na pierwszym planie, również z tego powodu, że nie ma takiego zapotrzebowania, żeby często występować w repertuarze sonatowym. W ogóle dla muzyki kameralnej w Polsce jest ciągle jeszcze za mało miejsca, ale kilka razy w roku występujemy razem.

     Z. S.: Pani Ewa Podleś powiedziała mi podczas wywiadu, że najlepiej czuła się na estradzie z mężem, a kiedy pan Jerzy Marchwiński z powodu kontuzji ręki nie mógł jej towarzyszyć na estradzie, nawiązała współpracę z Garrickiem Ohlssonem i współpraca także była bardzo dobra. Obecnie najczęściej występuje z innymi pianistami, jest gorąco przyjmowana, koncerty kończą się owacjami, ale podczas występów nie ma już na estradzie tych fluidów i takiego porozumienia.
Czy Państwo czują podobnie? Wielu znakomitych muzyków chętnie występuje z Panią Moniką.

     P. T.: Powiem szczerze – z moją żoną gra mi się najlepiej. Mam też szczęście, że akompaniuje u nas w klasie w Akademii „od zawsze”. Pozostali pianiści często się zmieniają, bo trudno jest znaleźć kogoś na równie wysokim poziomie.

     M. W. T.: Mnie także najlepiej gra się z mężem. Od wielu lat znam specyfikę jego gry i trudno osiągać tak dobre rezultaty na estradzie z osobami, z którymi pracuje się krócej.

     Z. S.: Dzisiejszy koncert połączony był z promocją Waszej płyty. Wiem, że to nie pierwszy wspólnie nagrany krążek.

     M. W. T.: To już trzecia nasza płyta, z tym, że na jednej jest tylko część utworów w wykonaniu naszego duetu.

     P. T.: Mówiąc dokładniej tę trzecią płytę nagraliśmy w dwójkę i w trio fortepianowym, a są na niej utwory Louisa Pelosi współczesnego kompozytora amerykańskiego, który bardzo pięknie, stroniąc od awangardy, pisze. Podobnie jak teraz mistrz Krzysztof Penderecki - posługuje się bardzo tradycyjnymi środkami. Ta płyta została zamówiona i nagrana przez Amerykanów, w Polsce nie można jej kupić.

     Z. S.: Bardzo lubię posłuchać od czasu do czasu Waszej pierwszej płyty.

     M. W. T.: Są na niej zamieszczone: „Kontrasty” Beli Bartoka, „Historia żołnierza”- w wersji na skrzypce, klarnet i fortepian Igora Strawińskiego, „Trzy utwory na klarnet solo” Igora Strawińskiego oraz Partita na skrzypce i fortepian Witolda Lutosławskiego. Ramy tworzą utwory na trio z klarnetem, a wewnątrz jest Partita i utwory na klarnet, na którym gra Aleksander Tesarczyk.

     P. T.: Trzeba podkreślić, że utwory na trio w składzie: skrzypce, klarnet i fortepian, są popularne, ale nagrań na ten skład jest bardzo mało. Jeśli chcemy się zapoznać się z innymi interpretacjami, to trudno jest cokolwiek znaleźć. Nie wiadomo dlaczego słynni klarneciści, których jest sporo, nie utrwalili tego pięknego repertuaru na płytach.
Także Partita Lutosławskiego, chociaż jest bardzo znanym utworem, została nagrana tylko kilka razy. Może to się wkrótce zmieni.

     Z. S.: Od niedawna jest w dystrybucji Universalu płyta „Klejnoty Europy Wschodniej”, nagrana przez CD Accord, której producentem jest Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu. Słuchając jej, zawsze myślę, że grają Państwo utwory „spod serca” – ukochane.

     M. W. T.: To prawda. Sonata na skrzypce i fortepian op. 94 bis Sergiusza Prokofiewa to jeden z pierwszych utworów, które graliśmy wspólnie. Po latach z pewnością gramy ten utwór już trochę inaczej, ale ciągle nas fascynuje.
Wspaniałym odkryciem jest dla nas I Rapsodia na skrzypce i fortepian Beli Bartoka. To bardzo rzadko wykonywany w Polsce utwór. Znaleźliśmy kilka nagrań, ale w większości są to wersje na skrzypce i orkiestrę, natomiast trudno natrafić na nagranie kameralne – skrzypce z fortepianem, a oryginał jest na skrzypce z fortepianem, dopiero później Bartok skomponował wersję na skrzypce i orkiestrę.

     Z. S.: Wspaniale brzmi w Waszym wykonaniu „Nokturn i Tarantella” - Karola Szymanowskiego.

     P. T.: Bardzo lubimy utwory Karola Szymanowskiego. Niedawno studiował w mojej klasie Włoch, którego zainteresowałem Nokturnem i Tarantellą. Bardzo chciał grać Nokturn, natomiast jak usłyszał Tarantellę, to bardzo mu nie odpowiadał styl Szymanowskiego w Tarantelli, a przecież wiadomo, że we Włoszech śpiewają tarantelle wszędzie, bo jest to ich taniec narodowy i może dlatego nie odpowiadała mu Tarantella Szymanowskiego. Natomiast moim skromnym zdaniem jest to chyba najlepszy utwór na skrzypce z fortepianem Karola Szymanowskiego.

     Z. S.: Płytę kończy niewielkich rozmiarów utwór – „Marzenie” przemyskiego kompozytora Kazimierza Lepianki.

     P. T.: Dla nas to jest utwór na bis. Po mocnym akcencie jakim jest „Nokturn i Tarantella” Karola Szymanowskiego, słuchając „Marzenia” Lepianki, każdy z pewnością się uśmiechnie, bo ten utwór wprowadza nastrój harmonii i pogody. Każdy z wcześniejszych utworów jest w pewnym sensie burzliwy, chociaż są w nich miejsca również pogodne, to przeważają te burzliwe i dramatyczne w nastroju, natomiast utwór Lepianki jest w całości pogodny. To dobre zakończenie płyty.

     Z. S.: Jak różnorodną działalność artystyczną Pan prowadzi najlepiej świadczą ostatnie dni, bowiem: w piątek i w sobotę występował Pan jako solista - w piątek grał Pan „Concerto funebre” – Karla Amadeusa Hartmanna z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej, w sobotę w ramach cyklu koncertów z okazji 70-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Jarosławiu grał Pan utwór na skrzypce solo, dzisiaj wystąpił Pan jako kameralista, a od jutra rozpoczynacie przygotowania do Koncertu Finałowego 34. Przemyskiej Jesieni Muzycznej, podczas którego wystąpi Pan w roli solisty i dyrygenta Przemyskiej Orkiestry Kameralnej.

     P. T.: To wszystko prawda. W piątek w Filharmonii Podkarpackiej grałem utwór, który posiada absolutnie wyjątkową głębię, ponieważ napisał go kompozytor wstrząśnięty wydarzeniami w 1939 roku i słychać w nim duszę człowieka, który rozpacza. Dzisiejszy wieczór był zupełnie inny, a od jutra pracujemy nad Koncertami Brandenburskimi Johanna Sebastiana Bacha. To według mnie najtrudniejsze utwory, jakie przyjdzie mi wykonać podczas tych niecałych dwóch tygodni. Bo są to dzieła wybitne, które za każdym razem trzeba wykonać nie tylko bardzo dobrze, ale w pewnym sensie odkrywczo. W tych utworach nie wystarczy zagrać dobrze samych tylko nut, trzeba mieć na nie pomysł wynikający z głębokich studiów partytury, w której jest mnóstwo muzyki, której zwykle nie słychać. Na przykład trzeci Koncert Brandenburski trudny jest dla każdej orkiestry. Mogę tak twierdzić, bo grałem ten utwór z kilkoma orkiestrami i zawsze dużo czasu zajmowało przygotowanie tego koncertu. Jestem jednak przekonany, że każdy z muzyków Przemyskiej Orkiestry Kameralnej podejdzie wyjątkowo do tych utworów i przygotujemy bardzo dobry koncert. Wprawdzie lepiej gra się Koncerty Brandenburskie w pojedynczym składzie, bo wówczas lepiej słychać alikwoty. Dublując partie – te alikwoty się „obcina” i dlatego przygotowując te utwory będziemy się starali zachować takie brzmienie, jakie powinno być w pojedynczej obsadzie.

     Z. S.: Przemyska Orkiestra Kameralna występuje już piętnaście lat – Pan spędził z tą orkiestrą niewiele mniej czasu.

     P. T.: Faktycznie. Na pewno trzynaście, a może już nawet czternaście. Czas szybko biegnie, a ja bardzo szybko zaprzyjaźniłem się z tym zespołem. Z przyjaciółmi gra się inaczej, szybciej osiąga się dobre efekty, bo doskonale się rozumiemy. Niektórych aspektów gry już nie poruszamy – po prostu gramy. Pracuje się podobnie jak w duecie – po prostu o pewnych rzeczach się nie mówi, ponieważ znamy swoje zwyczaje. Niestety, ostatnio orkiestra gra bardzo mało koncertów, ale ciągle się pamiętamy i pamiętamy to, co zrobiliśmy – dlatego łatwiej się pracuje po latach niż na początku.

     Z. S.: Pani Monika Wilińska-Tarcholik także jest częstym gościem w Przemyślu. Jest Pani zawsze na Wiosennych Kursach Mistrzowskich.

     M. W. T.: Mam absolutną słabość do tego miasta i do ludzi, którzy tu mieszkają. To są moi przyjaciele, dlatego zawsze z wielką radością wracam do Przemyśla i gram tutaj podczas różnych koncertów. Przemyska publiczność jest bardzo otwarta na różne przekazy muzyczne i dla mnie bardzo ważny jest fakt, że na koncerty przychodzą dzieci i młodzież. Jest to z pewnością zasługa Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu. Widać, że te dzieci (często bardzo małe) są zachęcane do przyjścia, ale grając czuję, że słuchają tej muzyki z wielkim zaangażowaniem. To jest nieprawdopodobne. Najlepszym przykładem był dzisiejszy wieczór.

     Z. S.: Oby takich wspaniałych koncertów, jak dzisiejszy, było jak najwięcej, bo wszyscy bez względu na wiek byli pod wielkim wrażeniem po wysłuchaniu wspaniałych utworów w mistrzowskich kreacjach.
Musimy wspomnieć o jeszcze jednym nurcie, który w Państwa działalności jest ważny i zabiera wam dużo czasu – praca pedagogiczna w Akademii Muzycznej. Pani Monika ma jeszcze dodatkowo obowiązki organizacyjne, bo pełni Pani funkcję kierownika Zakładu Kameralistyki Fortepianowej w Katedrze Kameralistyki.

     M. W. T.: Tak i z roku na rok tych obowiązków jest coraz więcej. W Katedrze Kameralistyki ciągle coś się dzieje i dlatego miło się pracuje ze studentami pozytywnie nastawionymi do wykonywania muzyki kameralnej. Z radością uczę w tej Katedrze.

     Z. S. : Dodatkowo wiele pracuje Pani ze studentami, którzy studiują w różnych klasach.

     M. W. T: Tak, bo w zespołach mamy studentów uczących się grać na różnych instrumentach. Wszystkie zespoły prowadzone są w taki sposób, aby młodzi ludzie mieli kontakt nie tylko z pianistą, ale także z pedagogami uczącymi na innych instrumentach.

     Z. S.: Pan Piotr prowadzi klasę skrzypiec, co wymaga także regularnej obecności na uczelni. Będąc koncertmistrzem NOSPR-u, występując jako solista i kameralista - niełatwo jest chyba pogodzić i zaplanować to wszystko.

     P. T.: Najczęściej zaraz po powrocie z próby w NOSPR zaczynam uczyć. Wyjeżdżam z domu bardzo wcześnie i wracam bardzo późno. Muszę się przyznać, że jestem coraz bardziej rozmiłowany w nauczaniu i trudno by mi było zrezygnować z tej części życia zawodowego. Trudno byłoby także zrezygnować z grania – nie chcę, aby to zabrzmiało patetycznie, ale ja również oddycham dźwiękami. Ostatnio miałem trochę przerwy w graniu i chyba byłem niedobry w domu (śmiech).

     Z. S.: Dźwięki muzyki wypełniają Państwu większość życia, chociaż czasem musi się znaleźć czas na ciszę, bo cisza też gra.

     P. T.: Uciekamy czasem w góry, aby posłuchać ciszy.

Z dr hab. Moniką Wilińską-Tarcholik - pianistką i dr hab. Piotrem Tarcholikiem – skrzypkiem rozmawiała Zofia Stopińska 26 października 2017 roku w Przemyślu.

Nie zapominajmy, że szczęściu trzeba pomagać

      Zofia Stopińska: Kończący się rok kalendarzowy zawsze skłania nas do podsumowań i refleksji. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia wybrałam się do Krakowa, aby porozmawiać z Panią Agatą Kielar-Długosz i Panem Łukaszem Długoszem – wspaniałymi artystami, którzy należą do grona najznakomitszych flecistów młodego pokolenia na świecie, a prywatnie są szczęśliwym małżeństwem, wspólnie zajmują się wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu oraz razem pracują nad przygotowaniem nowych utworów, przygotowują repertuar wspólnych koncertów i nagrań. Dzięki Pani Agacie, która urodziła się w Sanoku i w tym mieście rozpoczynała muzyczną edukację, najczęściej w święta odwiedzają rodzinny Sanok i oboje czują się związani z Podkarpaciem.
Kończący się rok był dla Państwa wyjątkowo pracowity.

     Łukasz Długosz: To prawda, dlatego bardzo się cieszymy, że udało nam się znaleźć czas, który spędzamy na miłej rozmowie. Tak jak Pani wspomniała, końcówka roku zawsze wiąże się z refleksjami i podsumowaniami. Ten rok minął nam niebywale szybko i praktycznie byliśmy w domu dwa miesiące, a resztę czasu spędziliśmy na wyjazdach. Każde z nas ma na swoim koncie około 100 koncertów – razem i osobno. Zwiedziliśmy razem z dziećmi sporo państw i miast, bo dzieci zwykle zabieramy ze sobą i to one mają najwięcej czasu na oglądanie otaczającego świata i zwiedzanie.
Oprócz podsumowań myślimy o tym, co będzie w następnym roku.

      Z. S.: Z pewnością nadchodzący rok będzie równie pracowity i wiem, że w Waszych kalendarzach nie pozostało wiele wolnych dni. W bieżącym roku tylko jeden raz miałam przyjemność słuchać koncertu w wykonaniu Pana Łukasza, a było to latem w Kąśnej Dolnej, ale trafiły do mnie trzy świetne Wasze płyty. Nakładem Wytwórni DUX ukazała się wspólna płyta „Flute reflections” z utworami na 2 flety Antonia Vivaldiego, Hectora Berlioza i Janusza Bieleckigo oraz krążek zatytułowany „Contemporary music from Gdańsk”, na którym jest m.in. zamieszczony Koncert na flet i orkiestrę Krzysztofa Olczaka, natomiast kilkanaście dni temu stałam się szczęśliwą właścicielką płyty zatytułowanej „Vive la Paris!” z utworami kompozytorów francuskich, której fantastycznie się słucha, a krążek został wydany niedawno przez wytwórnię SOLITON.

      Agata Kielar-Długosz: Bardzo dziękuję za miłe słowa. Impulsem do nagrania tej płyty był po części mój doktorat, który obroniłam już w 2013 roku, ale część utworów została z tego powodu przygotowana i nagrana, a resztę nagrałam z Andrzejem Jungiewiczem, z którym często występujemy w duecie, a przy okazji każdy z nas może zaprezentować się także w repertuarze solowym. Utwory francuskich kompozytorów zamieszczone na tym krążku pokazują całe spektrum możliwości barwowych i brzmieniowych instrumentu, bo częścią pracy doktorskiej były innowacje w budowie instrumentu oraz zmiana materiału z drewna na metal, dokonana przez flecistę-konstruktora i kompozytora Theobalda Böhma. Chciałam pokazać te nowe możliwości, którymi się zachłysnęli ówcześni kompozytorzy i mam nadzieję, że mi się udało. Oprócz utworu samego Theobalda Böhma są na tej płycie dzieła: Alfredo Casella, Claude’a Debussy’ego, Philippe Gauberta, Jacques’a Iberta, Julesa Mouqueta i Alberta Roussela.
     Wspomniała Pani także o naszym wspólnym projekcie z mężem, a ten krążek został nagrany we współpracy z Filharmonią im. Witolda Lutosławskiego w Łomży pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego i wydany przez DUX. Na tej płycie znajdują się utwory od muzyki baroku poczynając, aż po współczesny koncert, który został nam dedykowany przez Pana Janusza Bieleckiego. Możemy się pochwalić, że niedawno – dwa lub trzy tygodnie temu dowiedzieliśmy się, że płyta została nominowana do nagrody ICMA – International Classical Music Awards. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w tym całym morzu nowo powstających płyt została ta płyta dostrzeżona.

     Z. S.: To jest bardzo dobra wiadomość, będziemy trzymać kciuki, aby znalazła się wśród wyróżnionych krążków, ale wiem, że płyty nagrane przez Pana Łukasza w ostatnich latach były także nominowane do nagród.

     Ł. D.: Dla mnie jest to już czwarta nominacja od 2015 roku poczynając. Jestem laureatem dwóch nagród ICMA - w 2015 i 2016 roku. Jest to najbardziej prestiżowa europejska nagroda fonograficzna. Poprzednie nominacje i nagrody otrzymywałem za płyty z muzyką polską, takich mistrzów jak Andrzej Panufnik, Krzysztof Penderecki, czyli ikony polskiej muzyki współczesnej. Tym razem nominowany został krążek zawierający bardzo ciekawy zestaw utworów: Vivaldi, Berlioz i Bielecki.
     W dzisiejszych czasach otrzymać nominację do nagrody fonograficznej za koncerty Vivaldiego, to dla mnie największe wyróżnienie, ponieważ dzieła te zostały mnóstwo razy nagrane w różnych interpretacjach. Myślę, że świeżość interpretacyjna zainteresowała jurorów i to zadecydowało o nominacji, chociaż ta płyta otrzymała wiele pochlebnych opinii międzynarodowych; 5 gwiazdek Diapason, 5 gwiazdek Grammophon i Pizzicato. We wszystkich recenzjach podkreślana była świeżość, piękno interpretacji, frazowania, dźwięku. Zachwycano się wspaniałym brzemieniem naszych instrumentów. To jest wartość nadrzędna, która nas motywuje do dalszej współpracy, podobnie jak wspomniany przez żonę Koncert na 2 flety Janusza Bieleckiego, który został napisany z myślą o nas i nam dedykowany. Utwór burzy pewne kanony, bo łączy muzykę klasyczną z muzyką filmową. Szczególnie część druga utworu zdobywa serca i uznanie krytyków. Warto wspomnieć, że otrzymaliśmy nominację w kategorii koncerty solowe. Nasze nagrania wydane przez firmę DUX walczą z takimi wytwórniami, jak Deutsche Grammophon i Sony. Sama obecność naszej płyty w tak doborowym towarzystwie jest dla nas wielkim wyróżnieniem.

     Z. S.: Kilkakrotnie słuchałam tej płyty i za każdym razem myślałam, że dzięki niej powiększy się grono melomanów, nawet osoba, która pierwszy raz słucha muzyki klasycznej, zachwyci się jej pięknem.

     A. K. D.: My także myśleliśmy podobnie. Chcieliśmy, żeby to była muzyka przystępna dla każdego i postawiliśmy na hity, ale musiał się znaleźć na płycie polski utwór – stąd Janusz Bielecki i bardzo piękny Koncert, który podoba się zarówno wytrawnym melomanom, jak i osobom, które rozpoczynają swoją przygodę z muzyką klasyczną.

     Z. S.: Pan Łukasz wspomniał już, że każde z Was ma na swoim koncie około 100 koncertów wykonanych w mijającym roku, i prym wiodła muzyka nowa.

     Ł. D.: To prawda, w tym roku graliśmy bardzo dużo muzyki współczesnej. Być może wiele osób powie, że zaczęliśmy się specjalizować wyłącznie w muzyce współczesnej.

     A. K. D.: Nieprawda, trzy dni temu graliśmy wspaniale przyjęty koncert z Panem Markiem Toporowskim, gdzie był tylko barokowy repertuar łącznie z tak obszernym dziełem, jak „Musikalisches Opfer” Bacha.

     Ł. D.: Najwięcej frajdy i wolności interpretacyjnej dają nam barok i muzyka współczesna. Przepiękna jest muzyka epoki romantyzmu czy klasycyzmu, ale już dają trochę mniej możliwości wyrazowych i wykonawczych.
      Mieliśmy to szczęście, że na swojej drodze spotkaliśmy wybitnych artystów, którzy stali się naszymi profesorami, mistrzami, mentorami i dzięki nim w sposób profesjonalny poznaliśmy różne style gry.
Granie na instrumencie nie polega tylko na umiejętności przechodzenia przez karkołomne linie melodyczne i interwały, ale to jest także sztuka interpretacji i odnajdywania się w stylach, czego my także wymagamy od adeptów gry na flecie podczas różnego rodzaju kursów.
     Bardzo często krytycy i melomani pytają nas: „Jaką muzykę państwo lubią?” – najczęściej wówczas odpowiadamy, że są dwa rodzaje muzyki – dobra i zła – my lubimy dobrą.

     Z. S.: Wielu kompozytorów współczesnych tworzy koncerty z myślą o Was – utwory z partiami solowymi dla dwóch fletów.

     A. K. D.: Tak, wielu twórców podkreśla także, że pisanie na dwa instrumenty dało im szersze możliwości i byli bardzo zadowoleni nie musząc się ograniczać tylko do jednego głosu, bo flet we współbrzmieniu z drugim daje niesamowite efekty brzmieniowe.

     Ł. D.: Z monofonii zrobiła się polifonia i to jest wartość dodatnia koncertów na dwa flety i orkiestrę. Oczywiście powstają utwory na jeden flet pisane dla żony lub dla mnie, zarówno solowe, jak i z towarzyszeniem orkiestry, z kwartetem, trio smyczkowym czy fortepianem. Działamy na wielu płaszczyznach, a największym naszym wrogiem jest czas, bo mamy wiele obowiązków, ale dobrze sobie radzimy.

     Z. S.: Najczęściej wyjeżdżacie na koncerty z dziećmi.

     A. K. D.: To jest niezwykle cenne, że dzieci nie są jeszcze w wieku szkolnym i możemy sobie pozwolić na dłuższą nieobecność w domu i korzystamy z tego. Widzę też, jak bardzo korzystnie wpływają te podróże na rozwój naszych dzieci. Każdy wyjazd jest okraszony wyjściem na różne wydarzenia kulturalne, na przykład do teatru na spektakle dziecięce lub do muzeum. Wiadomo, że wyjazd z całą rodziną wiąże się z wzięciem na barki odpowiedzialności za dzieci i często obowiązki rodzicielskie trudno pogodzić z występami, ale już chyba do tego przywykliśmy i muszę podkreślić, że czuję się spokojniejsza podróżując z dziećmi, niż gdybym je miała zostawić w domu pod czyjąś opieką.

     Ł. D.: Dzieci jeżdżąc z nami poznają ciągle nowe miejsca – ostatnie dwa tygodnie przyniosły trzy wizyty w operze, trzy koncerty symfoniczne, byliśmy na spektaklu baletowym „Dziadek do orzechów”. Takie wydarzenia bardzo rozwijają osobowość dziecka i wpływają na wizję, sposób postrzegania piękna. Również obcowanie z wybitnymi artystami, aktorami, muzykami, architektami, plastykami ma pozytywny wpływ na nasze dzieci. Ostatnio mieliśmy okazję spotkać się i rozmawiać z Piotrem Anderszewskim, Rafałem Blechaczem, Andrzejem Chyrą, prof. Krzysztofem Pendereckim, Małgorzatą Walewską, Gary Guthmanem czy wczoraj z Pawłem Mykietynem. Takie spotkania pozostają na długo w pamięci naszych dzieci, a szczególnie syna, który ma zdolności plastyczne i swoje wrażenia przekłada na tworzenie czegoś. To jest naprawdę bardzo piękne.

     Z. S.: Wielokrotnie uczestniczyli Państwo w konkursach fletowych organizowanych w Polsce i za granicą. Pan Łukasz Długosz ma swoim koncie łącznie 34 pierwsze miejsca na konkursach, były także stypendia artystyczne. Za dokonania artystyczne kilka lat temu został Pan odznaczony medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Przed nami stoi piękna statuetka „Orfeusza” – prestiżowa nagroda Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, którą otrzymał Pan w ostatnich tygodniach.

     Ł. D.: Jest to faktycznie „świeża” statuetka, bo otrzymałem ją 10 grudnia w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego za wybitne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie wykonawstwa muzyki fletowej, w tym dzieł kompozytorów polskich. To ważna nagroda dla mnie, bo przyznają ją krytycy muzyczni. Bardzo się cieszę, że dostrzeżony został mój wkład w tworzenie repertuaru fletowego dla przyszłych pokoleń, bo około nowych 40 kompozycji powstało dla mnie oraz dla duetu fletowego, który tworzymy z żoną.
     „Orfeusze” przyznawane są od 1963 roku, a laureatami tej nagrody są między innymi: Andrzej Panufnik, Witold Lutosławski, Jerzy Maksymiuk, Krystian Zimerman, Mariusz Kwiecień. Ta nagroda zobowiązuje do dalszej bardzo aktywnej działalności artystycznej w dziedzinie promocji muzyki polskiej, polskiej kultury.

     Z. S.: Mamy przed sobą kartkę z długą listą utworów skomponowanych dla Was.

     A. K. D.: Faktycznie, ta lista jest długa i są na niej tylko koncerty podwójne, a skomponowali je między innymi: Paweł Mykietyn, Grażyna Pstrokońska-Nawratil, Paweł Łukaszewski, Marcin Błażewicz, Piotr Moss – jest tych nazwisk bardzo dużo i będzie jeszcze więcej, bo kolejne plany są bardzo budujące nas artystów-wykonawców.

     Ł. D.: Warto podkreślić, że mamy elitę kompozytorską w skali światowej. To, co się działo i nadal się dzieje w Polsce w dziedzinie kompozycji, jest naprawdę niebywałe. Polska słynie z indywidualności, a nie słynie z pracy w zespole i najlepiej odzwierciedla się to w sztuce. Zapamiętałem sobie słowa, które padły kiedyś podczas rozdania nagród: „...nie byłoby muzyki współczesnej, gdyby nie polscy kompozytorzy i fińscy dyrygenci” i myślę, że to stwierdzenie jest prawdziwe. Nie wyobrażam sobie muzyki współczesnej bez Lutosławskiego, Góreckiego, Pendereckiego, Panufnika... Jest jeszcze wiele do życzenia, jeżeli chodzi o promocję takich twórców, jak Karłowicz, Szymanowski, Klecki czy Tansman. Tansman był najbardziej znanym kompozytorem lat 30-tych XX wieku. Później nastały burzliwe czasy i celowo wiele nazwisk było pomijanych, ale musimy powracać i przypominać, że mieliśmy tak wspaniałych kompozytorów, bo to jest nasz obowiązek.

     A. K. D.: Dlatego nagrałam płytę i zostanie wydana na początku 2018 roku. Pragnę w ten sposób oddać hołd kompozytorom za to, że pomyśleli o flecie w XX wieku i na płycie znajdą się utwory na flet i fortepian takich twórców, jak Aleksander Tansman, Wojciech Kilar, Andrzej Panufnik, Henryk Mikołaj Górecki, Witold Lutosławski, Krzysztof Penderecki i Piotr Perkowski – uczeń Karola Szymanowskiego i nauczyciel Piotra Mossa. Ja takie powiązania nazywam „naczyniami krwionośnymi”. Mamy takie ciekawe informacje o kompozytorach „z pierwszej ręki”.

     Z. S.: Chyba dreszcz emocji czuje wykonawca otrzymując nowy utwór, nigdy jeszcze nie wykonywany.

     A. K. D.: Zawsze z dużym niepokojem oczekuję na nowy utwór, bo jestem bardzo ciekawa, co dostaniemy. Jak już mamy nuty, to chcę od razu usłyszeć, jak to brzmi.

     Ł. D.: Jest to niebywałe uczucie, jak się jest drugą osobą, która ten utwór słyszy, bo pierwszym jest kompozytor, który słysząc przelewa na papier. Często pracując nad utworem kompozytor konsultuje się z nami i chętnie bierzemy udział w procesie tworzenia. Oczywiście nie wpływamy w żaden sposób na formę, a jedynie na stronę wyrazowości. Współpracujący z nami kompozytorzy wiedzą, że mogą pisać trudne rzeczy i najbardziej karkołomne utwory zostaną dobrze wykonane, ale bierzemy pod uwagę fakt, że te utwory zostają dla przyszłych pokoleń. Bywa tak, że powstają nawet dwie wersje - oryginalna i łatwiejsza. My wykonujemy oczywiście oryginalną, ale często drukowana jest ta druga wersja.

     A. K. D.: Nie chcemy, aby Państwo myśleli, że powstające współcześnie utwory to wyłącznie kompozycje awangardowe, trudne w odbiorze. Czas eksperymentów dźwiękowych mija i większość twórców jednak stawia na muzykę dostępną i przystępną dla wszystkich.

     Z. S.: Jesteście Państwo wielkimi szczęściarzami, bo kochacie muzykę i wspólnie ją wykonujecie, założyliście rodzinę i dbacie, aby Wasze dzieci ciągle obcowały ze sztuką.

     Ł. D.: Szczęście i zdrowie są najważniejsze, ale nie zapominajmy, że szczęściu trzeba pomagać. Nikt widząc nas na scenie nie wie, jak dużo pracy wymaga przygotowanie bardzo dobrego wykonania utworu. Jesteśmy od najmłodszych lat przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. Nasz dzień trwa bardzo długo, ale sprawia nam to radość. Nie zapominamy też i najważniejszych istotach – o naszych dzieciach.

     Z. S.: Siedzimy przy pięknie przystrojonej i rozświetlonej choince. Może w Święta Bożego Narodzenia będzie czas na chwilę odpoczynku i kontakty z rodziną?

     A. K. D.: Ten odpoczynek będzie trwał bardzo krótko, bo mamy już zaplanowanych wiele projektów. Nie zadowala nas to, co udało się zrealizować, chcemy, żeby wykonane koncerty zostały nagrane, a to jest dość długo trwający i kosztowny proces. Powstają kolejne utwory, przygotowujemy kolejne płyty, oprócz wspomnianej już mojej płyty, która niedługo się ukaże dzięki firmie DUX, następny projekt już czeka na realizację, a będą to kołysanki, bo chcę coś dać nie tylko swoim dzieciom, ale wszystkim młodym słuchaczom i dorosłym. Dlatego we współpracy ze świetnym harfistą Carlosem Peña Montoya z Kostaryki, który przebywa w Polsce już od kilku lat, nagram kołysanki dla dzieci. Początkowo miały to być popularne miniatury, lubiane i chętnie słuchane przez wszystkich, ale tak silnie we mnie „siedzi” chęć przemycenia czegoś nowego i oswajania słuchaczy z muzyką naszych czasów, że zaprosiłam do współpracy wielu wybitnych kompozytorów, którzy już kiedyś pisali dla mnie lub dla nas utwory, żeby dorzucili cegiełkę do tego projektu. Spotyka się to z wielkim entuzjazmem. Mam już kołysanki Pawła Mykietyna, Pawła Łukaszewskiego, Justyny Kowalskiej-Lasoń, Marcina Błażewicza i kolejne powstaną. Te, które mam, już grałam i wiem, że brzmią wspaniale i na pewno przypadną młodym do gustu. Są przyjemne dla ucha i dla ducha.

     Z. S.: Z optymizmem myślą Państwo o 2018 roku, który będzie z pewnością równie pracowity.

     Ł. D.: Zawsze jesteśmy optymistami. Gdyby było inaczej, to nie znajdowalibyśmy się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Trzeba także wiedzieć, co się chce w życiu osiągnąć. Staramy się bardzo precyzować zajęcia na następny rok, bardzo profesjonalnie podchodzimy do wszystkiego i dobrze się przygotowujemy. Naszym optymizmem zarażamy młode pokolenia. Ostatnio miałem przyjemność poprowadzenia Kursu Mistrzowskiego w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Są tam znakomite, komfortowe warunki pracy. Pracowałem głównie ze studentami i doktorantami, ale było także kilku uzdolnionych uczniów klas maturalnych. Wszyscy byli zachwyceni warunkami pracy. Cieszę się, że jest takie miejsce i patronuje mu tak wybitny kompozytor, jak Krzysztof Penderecki.
     Cieszę się, że mamy już ustalony termin z Filharmonią Podkarpacką i będziemy inaugurować sezon 2018/ 2019 pod koniec września 2018 roku. Żona pochodzi z Podkarpacia i to będzie pierwszy jej koncert w Filharmonii w Rzeszowie.

     A. K. D.: Prawdę mówiąc, to jest ostatnia Filharmonia w Polsce, w której nie grałam. Tym bardziej cieszę się z tego zaproszenia. Jesteśmy także szczęśliwi, że wystąpimy w nadchodzącym roku na Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku – moim rodzinnym mieście, gdzie zagramy w Sanockim Domu Kultury.

     Ł. D.: Planujemy także koncerty w Tarnowie i Kąśnej Dolnej. To są miejsca (na Podkarpaciu i w Małopolsce), które tworzą ludzie i każde związane będzie ze spotkaniami.

     Z. S.: Mam nadzieję, że będzie czas na rozmowę i dowiemy się. jak przebiega realizacja ambitnych planów, o których Państwo mówili.

     Ł. D.: Życzymy Państwu zdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.

Ze znakomitymi flecistami – Panią Agatą Kielar – Długosz i Panem Łukaszem Długoszem rozmawiała Zofia Stopińska 20 grudnia 2017 roku w Krakowie.

Więcej informacji o Artystach znajdą Państwo na stronach:
http://agatadlugosz.pl
http://lukaszdlugosz.pl

Zapraszam do galerii:

1, 2. Okładka płyty „VIVE LA PARIS!”. 

3. Łukasz Długosz ze statuetką "Orfeusz".  

4, 5. Okładka płyty "FLUTE REFLECTIONS"

 

 

 

 

Subskrybuj to źródło RSS