Nie zapominajmy, że szczęściu trzeba pomagać
Zofia Stopińska: Kończący się rok kalendarzowy zawsze skłania nas do podsumowań i refleksji. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia wybrałam się do Krakowa, aby porozmawiać z Panią Agatą Kielar-Długosz i Panem Łukaszem Długoszem – wspaniałymi artystami, którzy należą do grona najznakomitszych flecistów młodego pokolenia na świecie, a prywatnie są szczęśliwym małżeństwem, wspólnie zajmują się wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu oraz razem pracują nad przygotowaniem nowych utworów, przygotowują repertuar wspólnych koncertów i nagrań. Dzięki Pani Agacie, która urodziła się w Sanoku i w tym mieście rozpoczynała muzyczną edukację, najczęściej w święta odwiedzają rodzinny Sanok i oboje czują się związani z Podkarpaciem.
Kończący się rok był dla Państwa wyjątkowo pracowity.
Łukasz Długosz: To prawda, dlatego bardzo się cieszymy, że udało nam się znaleźć czas, który spędzamy na miłej rozmowie. Tak jak Pani wspomniała, końcówka roku zawsze wiąże się z refleksjami i podsumowaniami. Ten rok minął nam niebywale szybko i praktycznie byliśmy w domu dwa miesiące, a resztę czasu spędziliśmy na wyjazdach. Każde z nas ma na swoim koncie około 100 koncertów – razem i osobno. Zwiedziliśmy razem z dziećmi sporo państw i miast, bo dzieci zwykle zabieramy ze sobą i to one mają najwięcej czasu na oglądanie otaczającego świata i zwiedzanie.
Oprócz podsumowań myślimy o tym, co będzie w następnym roku.
Z. S.: Z pewnością nadchodzący rok będzie równie pracowity i wiem, że w Waszych kalendarzach nie pozostało wiele wolnych dni. W bieżącym roku tylko jeden raz miałam przyjemność słuchać koncertu w wykonaniu Pana Łukasza, a było to latem w Kąśnej Dolnej, ale trafiły do mnie trzy świetne Wasze płyty. Nakładem Wytwórni DUX ukazała się wspólna płyta „Flute reflections” z utworami na 2 flety Antonia Vivaldiego, Hectora Berlioza i Janusza Bieleckigo oraz krążek zatytułowany „Contemporary music from Gdańsk”, na którym jest m.in. zamieszczony Koncert na flet i orkiestrę Krzysztofa Olczaka, natomiast kilkanaście dni temu stałam się szczęśliwą właścicielką płyty zatytułowanej „Vive la Paris!” z utworami kompozytorów francuskich, której fantastycznie się słucha, a krążek został wydany niedawno przez wytwórnię SOLITON.
Agata Kielar-Długosz: Bardzo dziękuję za miłe słowa. Impulsem do nagrania tej płyty był po części mój doktorat, który obroniłam już w 2013 roku, ale część utworów została z tego powodu przygotowana i nagrana, a resztę nagrałam z Andrzejem Jungiewiczem, z którym często występujemy w duecie, a przy okazji każdy z nas może zaprezentować się także w repertuarze solowym. Utwory francuskich kompozytorów zamieszczone na tym krążku pokazują całe spektrum możliwości barwowych i brzmieniowych instrumentu, bo częścią pracy doktorskiej były innowacje w budowie instrumentu oraz zmiana materiału z drewna na metal, dokonana przez flecistę-konstruktora i kompozytora Theobalda Böhma. Chciałam pokazać te nowe możliwości, którymi się zachłysnęli ówcześni kompozytorzy i mam nadzieję, że mi się udało. Oprócz utworu samego Theobalda Böhma są na tej płycie dzieła: Alfredo Casella, Claude’a Debussy’ego, Philippe Gauberta, Jacques’a Iberta, Julesa Mouqueta i Alberta Roussela.
Wspomniała Pani także o naszym wspólnym projekcie z mężem, a ten krążek został nagrany we współpracy z Filharmonią im. Witolda Lutosławskiego w Łomży pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego i wydany przez DUX. Na tej płycie znajdują się utwory od muzyki baroku poczynając, aż po współczesny koncert, który został nam dedykowany przez Pana Janusza Bieleckiego. Możemy się pochwalić, że niedawno – dwa lub trzy tygodnie temu dowiedzieliśmy się, że płyta została nominowana do nagrody ICMA – International Classical Music Awards. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w tym całym morzu nowo powstających płyt została ta płyta dostrzeżona.
Z. S.: To jest bardzo dobra wiadomość, będziemy trzymać kciuki, aby znalazła się wśród wyróżnionych krążków, ale wiem, że płyty nagrane przez Pana Łukasza w ostatnich latach były także nominowane do nagród.
Ł. D.: Dla mnie jest to już czwarta nominacja od 2015 roku poczynając. Jestem laureatem dwóch nagród ICMA - w 2015 i 2016 roku. Jest to najbardziej prestiżowa europejska nagroda fonograficzna. Poprzednie nominacje i nagrody otrzymywałem za płyty z muzyką polską, takich mistrzów jak Andrzej Panufnik, Krzysztof Penderecki, czyli ikony polskiej muzyki współczesnej. Tym razem nominowany został krążek zawierający bardzo ciekawy zestaw utworów: Vivaldi, Berlioz i Bielecki.
W dzisiejszych czasach otrzymać nominację do nagrody fonograficznej za koncerty Vivaldiego, to dla mnie największe wyróżnienie, ponieważ dzieła te zostały mnóstwo razy nagrane w różnych interpretacjach. Myślę, że świeżość interpretacyjna zainteresowała jurorów i to zadecydowało o nominacji, chociaż ta płyta otrzymała wiele pochlebnych opinii międzynarodowych; 5 gwiazdek Diapason, 5 gwiazdek Grammophon i Pizzicato. We wszystkich recenzjach podkreślana była świeżość, piękno interpretacji, frazowania, dźwięku. Zachwycano się wspaniałym brzemieniem naszych instrumentów. To jest wartość nadrzędna, która nas motywuje do dalszej współpracy, podobnie jak wspomniany przez żonę Koncert na 2 flety Janusza Bieleckiego, który został napisany z myślą o nas i nam dedykowany. Utwór burzy pewne kanony, bo łączy muzykę klasyczną z muzyką filmową. Szczególnie część druga utworu zdobywa serca i uznanie krytyków. Warto wspomnieć, że otrzymaliśmy nominację w kategorii koncerty solowe. Nasze nagrania wydane przez firmę DUX walczą z takimi wytwórniami, jak Deutsche Grammophon i Sony. Sama obecność naszej płyty w tak doborowym towarzystwie jest dla nas wielkim wyróżnieniem.
Z. S.: Kilkakrotnie słuchałam tej płyty i za każdym razem myślałam, że dzięki niej powiększy się grono melomanów, nawet osoba, która pierwszy raz słucha muzyki klasycznej, zachwyci się jej pięknem.
A. K. D.: My także myśleliśmy podobnie. Chcieliśmy, żeby to była muzyka przystępna dla każdego i postawiliśmy na hity, ale musiał się znaleźć na płycie polski utwór – stąd Janusz Bielecki i bardzo piękny Koncert, który podoba się zarówno wytrawnym melomanom, jak i osobom, które rozpoczynają swoją przygodę z muzyką klasyczną.
Z. S.: Pan Łukasz wspomniał już, że każde z Was ma na swoim koncie około 100 koncertów wykonanych w mijającym roku, i prym wiodła muzyka nowa.
Ł. D.: To prawda, w tym roku graliśmy bardzo dużo muzyki współczesnej. Być może wiele osób powie, że zaczęliśmy się specjalizować wyłącznie w muzyce współczesnej.
A. K. D.: Nieprawda, trzy dni temu graliśmy wspaniale przyjęty koncert z Panem Markiem Toporowskim, gdzie był tylko barokowy repertuar łącznie z tak obszernym dziełem, jak „Musikalisches Opfer” Bacha.
Ł. D.: Najwięcej frajdy i wolności interpretacyjnej dają nam barok i muzyka współczesna. Przepiękna jest muzyka epoki romantyzmu czy klasycyzmu, ale już dają trochę mniej możliwości wyrazowych i wykonawczych.
Mieliśmy to szczęście, że na swojej drodze spotkaliśmy wybitnych artystów, którzy stali się naszymi profesorami, mistrzami, mentorami i dzięki nim w sposób profesjonalny poznaliśmy różne style gry.
Granie na instrumencie nie polega tylko na umiejętności przechodzenia przez karkołomne linie melodyczne i interwały, ale to jest także sztuka interpretacji i odnajdywania się w stylach, czego my także wymagamy od adeptów gry na flecie podczas różnego rodzaju kursów.
Bardzo często krytycy i melomani pytają nas: „Jaką muzykę państwo lubią?” – najczęściej wówczas odpowiadamy, że są dwa rodzaje muzyki – dobra i zła – my lubimy dobrą.
Z. S.: Wielu kompozytorów współczesnych tworzy koncerty z myślą o Was – utwory z partiami solowymi dla dwóch fletów.
A. K. D.: Tak, wielu twórców podkreśla także, że pisanie na dwa instrumenty dało im szersze możliwości i byli bardzo zadowoleni nie musząc się ograniczać tylko do jednego głosu, bo flet we współbrzmieniu z drugim daje niesamowite efekty brzmieniowe.
Ł. D.: Z monofonii zrobiła się polifonia i to jest wartość dodatnia koncertów na dwa flety i orkiestrę. Oczywiście powstają utwory na jeden flet pisane dla żony lub dla mnie, zarówno solowe, jak i z towarzyszeniem orkiestry, z kwartetem, trio smyczkowym czy fortepianem. Działamy na wielu płaszczyznach, a największym naszym wrogiem jest czas, bo mamy wiele obowiązków, ale dobrze sobie radzimy.
Z. S.: Najczęściej wyjeżdżacie na koncerty z dziećmi.
A. K. D.: To jest niezwykle cenne, że dzieci nie są jeszcze w wieku szkolnym i możemy sobie pozwolić na dłuższą nieobecność w domu i korzystamy z tego. Widzę też, jak bardzo korzystnie wpływają te podróże na rozwój naszych dzieci. Każdy wyjazd jest okraszony wyjściem na różne wydarzenia kulturalne, na przykład do teatru na spektakle dziecięce lub do muzeum. Wiadomo, że wyjazd z całą rodziną wiąże się z wzięciem na barki odpowiedzialności za dzieci i często obowiązki rodzicielskie trudno pogodzić z występami, ale już chyba do tego przywykliśmy i muszę podkreślić, że czuję się spokojniejsza podróżując z dziećmi, niż gdybym je miała zostawić w domu pod czyjąś opieką.
Ł. D.: Dzieci jeżdżąc z nami poznają ciągle nowe miejsca – ostatnie dwa tygodnie przyniosły trzy wizyty w operze, trzy koncerty symfoniczne, byliśmy na spektaklu baletowym „Dziadek do orzechów”. Takie wydarzenia bardzo rozwijają osobowość dziecka i wpływają na wizję, sposób postrzegania piękna. Również obcowanie z wybitnymi artystami, aktorami, muzykami, architektami, plastykami ma pozytywny wpływ na nasze dzieci. Ostatnio mieliśmy okazję spotkać się i rozmawiać z Piotrem Anderszewskim, Rafałem Blechaczem, Andrzejem Chyrą, prof. Krzysztofem Pendereckim, Małgorzatą Walewską, Gary Guthmanem czy wczoraj z Pawłem Mykietynem. Takie spotkania pozostają na długo w pamięci naszych dzieci, a szczególnie syna, który ma zdolności plastyczne i swoje wrażenia przekłada na tworzenie czegoś. To jest naprawdę bardzo piękne.
Z. S.: Wielokrotnie uczestniczyli Państwo w konkursach fletowych organizowanych w Polsce i za granicą. Pan Łukasz Długosz ma swoim koncie łącznie 34 pierwsze miejsca na konkursach, były także stypendia artystyczne. Za dokonania artystyczne kilka lat temu został Pan odznaczony medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Przed nami stoi piękna statuetka „Orfeusza” – prestiżowa nagroda Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, którą otrzymał Pan w ostatnich tygodniach.
Ł. D.: Jest to faktycznie „świeża” statuetka, bo otrzymałem ją 10 grudnia w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego za wybitne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie wykonawstwa muzyki fletowej, w tym dzieł kompozytorów polskich. To ważna nagroda dla mnie, bo przyznają ją krytycy muzyczni. Bardzo się cieszę, że dostrzeżony został mój wkład w tworzenie repertuaru fletowego dla przyszłych pokoleń, bo około nowych 40 kompozycji powstało dla mnie oraz dla duetu fletowego, który tworzymy z żoną.
„Orfeusze” przyznawane są od 1963 roku, a laureatami tej nagrody są między innymi: Andrzej Panufnik, Witold Lutosławski, Jerzy Maksymiuk, Krystian Zimerman, Mariusz Kwiecień. Ta nagroda zobowiązuje do dalszej bardzo aktywnej działalności artystycznej w dziedzinie promocji muzyki polskiej, polskiej kultury.
Z. S.: Mamy przed sobą kartkę z długą listą utworów skomponowanych dla Was.
A. K. D.: Faktycznie, ta lista jest długa i są na niej tylko koncerty podwójne, a skomponowali je między innymi: Paweł Mykietyn, Grażyna Pstrokońska-Nawratil, Paweł Łukaszewski, Marcin Błażewicz, Piotr Moss – jest tych nazwisk bardzo dużo i będzie jeszcze więcej, bo kolejne plany są bardzo budujące nas artystów-wykonawców.
Ł. D.: Warto podkreślić, że mamy elitę kompozytorską w skali światowej. To, co się działo i nadal się dzieje w Polsce w dziedzinie kompozycji, jest naprawdę niebywałe. Polska słynie z indywidualności, a nie słynie z pracy w zespole i najlepiej odzwierciedla się to w sztuce. Zapamiętałem sobie słowa, które padły kiedyś podczas rozdania nagród: „...nie byłoby muzyki współczesnej, gdyby nie polscy kompozytorzy i fińscy dyrygenci” i myślę, że to stwierdzenie jest prawdziwe. Nie wyobrażam sobie muzyki współczesnej bez Lutosławskiego, Góreckiego, Pendereckiego, Panufnika... Jest jeszcze wiele do życzenia, jeżeli chodzi o promocję takich twórców, jak Karłowicz, Szymanowski, Klecki czy Tansman. Tansman był najbardziej znanym kompozytorem lat 30-tych XX wieku. Później nastały burzliwe czasy i celowo wiele nazwisk było pomijanych, ale musimy powracać i przypominać, że mieliśmy tak wspaniałych kompozytorów, bo to jest nasz obowiązek.
A. K. D.: Dlatego nagrałam płytę i zostanie wydana na początku 2018 roku. Pragnę w ten sposób oddać hołd kompozytorom za to, że pomyśleli o flecie w XX wieku i na płycie znajdą się utwory na flet i fortepian takich twórców, jak Aleksander Tansman, Wojciech Kilar, Andrzej Panufnik, Henryk Mikołaj Górecki, Witold Lutosławski, Krzysztof Penderecki i Piotr Perkowski – uczeń Karola Szymanowskiego i nauczyciel Piotra Mossa. Ja takie powiązania nazywam „naczyniami krwionośnymi”. Mamy takie ciekawe informacje o kompozytorach „z pierwszej ręki”.
Z. S.: Chyba dreszcz emocji czuje wykonawca otrzymując nowy utwór, nigdy jeszcze nie wykonywany.
A. K. D.: Zawsze z dużym niepokojem oczekuję na nowy utwór, bo jestem bardzo ciekawa, co dostaniemy. Jak już mamy nuty, to chcę od razu usłyszeć, jak to brzmi.
Ł. D.: Jest to niebywałe uczucie, jak się jest drugą osobą, która ten utwór słyszy, bo pierwszym jest kompozytor, który słysząc przelewa na papier. Często pracując nad utworem kompozytor konsultuje się z nami i chętnie bierzemy udział w procesie tworzenia. Oczywiście nie wpływamy w żaden sposób na formę, a jedynie na stronę wyrazowości. Współpracujący z nami kompozytorzy wiedzą, że mogą pisać trudne rzeczy i najbardziej karkołomne utwory zostaną dobrze wykonane, ale bierzemy pod uwagę fakt, że te utwory zostają dla przyszłych pokoleń. Bywa tak, że powstają nawet dwie wersje - oryginalna i łatwiejsza. My wykonujemy oczywiście oryginalną, ale często drukowana jest ta druga wersja.
A. K. D.: Nie chcemy, aby Państwo myśleli, że powstające współcześnie utwory to wyłącznie kompozycje awangardowe, trudne w odbiorze. Czas eksperymentów dźwiękowych mija i większość twórców jednak stawia na muzykę dostępną i przystępną dla wszystkich.
Z. S.: Jesteście Państwo wielkimi szczęściarzami, bo kochacie muzykę i wspólnie ją wykonujecie, założyliście rodzinę i dbacie, aby Wasze dzieci ciągle obcowały ze sztuką.
Ł. D.: Szczęście i zdrowie są najważniejsze, ale nie zapominajmy, że szczęściu trzeba pomagać. Nikt widząc nas na scenie nie wie, jak dużo pracy wymaga przygotowanie bardzo dobrego wykonania utworu. Jesteśmy od najmłodszych lat przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. Nasz dzień trwa bardzo długo, ale sprawia nam to radość. Nie zapominamy też i najważniejszych istotach – o naszych dzieciach.
Z. S.: Siedzimy przy pięknie przystrojonej i rozświetlonej choince. Może w Święta Bożego Narodzenia będzie czas na chwilę odpoczynku i kontakty z rodziną?
A. K. D.: Ten odpoczynek będzie trwał bardzo krótko, bo mamy już zaplanowanych wiele projektów. Nie zadowala nas to, co udało się zrealizować, chcemy, żeby wykonane koncerty zostały nagrane, a to jest dość długo trwający i kosztowny proces. Powstają kolejne utwory, przygotowujemy kolejne płyty, oprócz wspomnianej już mojej płyty, która niedługo się ukaże dzięki firmie DUX, następny projekt już czeka na realizację, a będą to kołysanki, bo chcę coś dać nie tylko swoim dzieciom, ale wszystkim młodym słuchaczom i dorosłym. Dlatego we współpracy ze świetnym harfistą Carlosem Peña Montoya z Kostaryki, który przebywa w Polsce już od kilku lat, nagram kołysanki dla dzieci. Początkowo miały to być popularne miniatury, lubiane i chętnie słuchane przez wszystkich, ale tak silnie we mnie „siedzi” chęć przemycenia czegoś nowego i oswajania słuchaczy z muzyką naszych czasów, że zaprosiłam do współpracy wielu wybitnych kompozytorów, którzy już kiedyś pisali dla mnie lub dla nas utwory, żeby dorzucili cegiełkę do tego projektu. Spotyka się to z wielkim entuzjazmem. Mam już kołysanki Pawła Mykietyna, Pawła Łukaszewskiego, Justyny Kowalskiej-Lasoń, Marcina Błażewicza i kolejne powstaną. Te, które mam, już grałam i wiem, że brzmią wspaniale i na pewno przypadną młodym do gustu. Są przyjemne dla ucha i dla ducha.
Z. S.: Z optymizmem myślą Państwo o 2018 roku, który będzie z pewnością równie pracowity.
Ł. D.: Zawsze jesteśmy optymistami. Gdyby było inaczej, to nie znajdowalibyśmy się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Trzeba także wiedzieć, co się chce w życiu osiągnąć. Staramy się bardzo precyzować zajęcia na następny rok, bardzo profesjonalnie podchodzimy do wszystkiego i dobrze się przygotowujemy. Naszym optymizmem zarażamy młode pokolenia. Ostatnio miałem przyjemność poprowadzenia Kursu Mistrzowskiego w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Są tam znakomite, komfortowe warunki pracy. Pracowałem głównie ze studentami i doktorantami, ale było także kilku uzdolnionych uczniów klas maturalnych. Wszyscy byli zachwyceni warunkami pracy. Cieszę się, że jest takie miejsce i patronuje mu tak wybitny kompozytor, jak Krzysztof Penderecki.
Cieszę się, że mamy już ustalony termin z Filharmonią Podkarpacką i będziemy inaugurować sezon 2018/ 2019 pod koniec września 2018 roku. Żona pochodzi z Podkarpacia i to będzie pierwszy jej koncert w Filharmonii w Rzeszowie.
A. K. D.: Prawdę mówiąc, to jest ostatnia Filharmonia w Polsce, w której nie grałam. Tym bardziej cieszę się z tego zaproszenia. Jesteśmy także szczęśliwi, że wystąpimy w nadchodzącym roku na Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku – moim rodzinnym mieście, gdzie zagramy w Sanockim Domu Kultury.
Ł. D.: Planujemy także koncerty w Tarnowie i Kąśnej Dolnej. To są miejsca (na Podkarpaciu i w Małopolsce), które tworzą ludzie i każde związane będzie ze spotkaniami.
Z. S.: Mam nadzieję, że będzie czas na rozmowę i dowiemy się. jak przebiega realizacja ambitnych planów, o których Państwo mówili.
Ł. D.: Życzymy Państwu zdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.
Ze znakomitymi flecistami – Panią Agatą Kielar – Długosz i Panem Łukaszem Długoszem rozmawiała Zofia Stopińska 20 grudnia 2017 roku w Krakowie.
Więcej informacji o Artystach znajdą Państwo na stronach:
http://agatadlugosz.pl
http://lukaszdlugosz.pl
Zapraszam do galerii:
1, 2. Okładka płyty „VIVE LA PARIS!”.
3. Łukasz Długosz ze statuetką "Orfeusz".
4, 5. Okładka płyty "FLUTE REFLECTIONS"