Powrót do Łańcuta po latach
Po raz pierwszy w roli wykładowcy Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie wystąpił skrzypek Natan Dondalski – solista, koncertmistrz i pedagog. Ukończył z wyróżnieniem studia w klasie prof. Mirosława Ławrynowicza w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Swe umiejętności doskonalił m.in. u G. Zhislina, W. Wiłkomirskiej., M. Jaszwili i W. Marschenra. Jest laureatem krajowych i międzynarodowych konkursów skrzypcowych m.in. w Lublinie, Pradze, Weimarze i Freiburgu. Jako solista występował m.in. w Meistersingerhalle w Norymberdze, Laeiszhalle w Hamburgu, Kolner Philharmonie, Beethovenhalle w Bonn, White Hall w Helsinkach, Konserthus w Oslo, występując z takimi zespołami jak: Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Słowacka Sinfonietta, Orkiestra Narodowa w Kiszyniowie, Staatskapelle Weimar, SWR Rundfunkorchesters Kaiserslautern, Klassische Philharmonie Bonn. Więcej na temat działalności artystycznej pana Natana Dondalskiego dowiedzą się Państwo czytając rozmowę, którą zapisałam 20 lipca 2017 roku w Łańcucie.
Zofia Stopińska : Kilkanaście lat temu spotykaliśmy się bardzo często w lipcu w Łańcucie, ponieważ był Pan uczestnikiem Międzynarodowych Kursów Muzycznych. Wiele działo się wówczas w Pana działalności artystycznej.
Natan Dondalski : To prawda. Kursy łańcuckie miały w mojej działalności ogromne znaczenie. Po raz pierwszy przywiózł mnie tutaj i ufundował mi stypendium w postaci pobytu na Kursach mój ś.p. wspaniały profesor Mirosław Ławrynowicz. Miałem wówczas chyba trzynaście lat, później jeździłem tutaj każdego roku, a ostatni raz byłem dość dawno, bo w 2003 roku, kiedy byłem na drugim roku studiów.
Z. S.: W czasie tych kilku lat uczestnictwa w łańcuckich Kursach przeważnie przygotowywał się Pan do uczestnictwa w różnych konkursach muzycznych, z których wracał Pan jako laureat.
N. D.: Powiem nieskromnie, że to prawda. Pod kierunkiem prof. Mirosława Ławrynowicza przygotowałem się do wielu konkursów, bo uczestniczyłem w sumie w kilkudziesięciu konkursach ogólnopolskich, ale z sukcesami uczestniczyłem też w kilkunastu międzynarodowych konkursach, które miały istotny wpływ na moją karierę – wymienię tylko: Międzynarodowy Konkurs w Pradze w 1994 r. , I nagroda na Międzynarodowym Konkursie w Weimarze w 1995 r., w 1997 roku II nagroda na Konkursie we Freiburgu. Pamiętam doskonale ten konkurs, bo jako siedemnastolatek byłem jednym z najmłodszych uczestników, a limit wiekowy był do trzydziestu pięciu lat.
Z. S.: Podczas pobytów w Łańcucie był pan najczęściej w klasie prof. Mirosława Ławrynowicza, ale często zaglądał Pan do innych znakomitych pedagogów.
N. D. : To prawda. Mój Profesor nie należał do tych, którzy chcą być jedynym pedagogiem dla swoich zdolnych uczniów. Pracował ze mną najlepiej jak potrafił, ale uważał, że wiele mogę się nauczyć pracując z innymi doskonałymi pedagogami. Podkreślał zawsze, że należy korzystać z tych możliwości. Polecał mi bardzo wizyty u prof. Wolfganga Marschnera, czy u prof. Mariny Jaszwili. Staram się naśladować go i namawiam moich zdolnych uczniów, aby jak tylko jest okazja, pojechali do innych pedagogów i pracowali pod ich kierunkiem.
Z. S.: Koncertował Pan w większości krajów Europy oraz w Japonii, ale ostatnio najwięcej w rodzinnych stronach.
N. D.: Owszem, jestem koncertmistrzem Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej w Olsztynie, czyli w moim rodzinnym mieście, ale wcześniej rozpocząłem pracę na stanowisku koncertmistrza w Filharmonii Koszalińskiej – to już nie są moje rodzinne strony, chociaż moi rodzice w latach 70-tych XX wieku przez pewien czas także pracowali w Filharmonii Koszalińskiej.
Z. S.: Jak się Panu udaje łączyć pracę w dwóch orkiestrach na tak ważnym stanowisku?
N. D.: Podjąłem się pracy w orkiestrach, bo chyba Pani wie, że w Polsce z samej solowej gry ciężko jest się utrzymać. Praktycznie, to chyba wszyscy mieszkający w Polsce skrzypkowie, poza Konstantym Andrzejem Kulką, który jest fenomenalny – to wszyscy dobrzy skrzypkowie, albo zajmują się działalnością pedagogiczną i koncertują, albo są koncertmistrzami w filharmoniach i występują jako soliści. Ja wybrałem drogę koncertmistrza, ale gram także jako solista, chociaż już nie tak często jak wcześniej. W ubiegłym sezonie kilkakrotnie grałem partie solowe w Koncercie skrzypcowym Brahmsa, a niedługo będę występował z Koncertem skrzypcowym Dvoraka. W Rzeszowie miałem także przyjemność grać koncerty Brahmsa i Czajkowskiego. Przypomina mi się zabawna zapowiedź koncertu w Rzeszowie, kiedy dyrektorem artystycznym był pan Adam Natanek, który także dyrygował wówczas tym koncertem. Zapowiadający powiedział: ...a teraz przed Państwem wystąpi w roli dyrygenta Adam Natanek, a na skrzypcach będzie grał Natanek Dondalski (śmiech).
Z. S.: Prowadzi Pan również działalność pedagogiczną i ma Pan już spore doświadczenie jako nauczyciel skrzypiec.
N. D.: Od kilku lat uczę w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Grażyny Bacewicz w Koszalinie. Jest to szkoła o dużych tradycjach, z której wyszło wielu dobrych skrzypków. Początkowo miałem chyba tylko trzech uczniów, bo chciałem sprawdzić się jako pedagog, a w tej chwili jestem już na etacie i mam swoją klasę, moi uczniowie zdobywają nagrody na konkursach. Dlatego także znalazłem się w Łańcucie w roli pedagoga, bo na kilku konkursach, w których moi uczniowie zdobyli czołowe nagrody, w jury była pani prof. Krystyna Makowska – Ławrynowicz – dyrektor artystyczny i naukowy Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie. Dzięki nagrodom moich uczniów zostałem zauważony i zaproszony do Łańcuta. Pochwalę się jeszcze, że w tym roku moi uczniowie zdobyli nagrody na dziesięciu konkursach.
Z. S.: Nie ma żadnej taryfy ulgowej w Pana klasie. Wszyscy muszą dużo ćwiczyć.
N. D.: Jestem wymagającym nauczycielem i na początku moi uczniowie są przerażeni, ale po roku pracy już się przyzwyczajają i wpadają w tryb ciężkiej pracy. Rozmawiając z uczniami i rodzicami podkreślam zawsze na początku, że przyjmuję do klasy tylko tych, którzy wiążą swoją przyszłość ze skrzypcami. Nie interesują mnie ci, którzy traktują pobyt w szkole muzycznej jako przygodę lub nie wiedzą, czy będą skrzypkami. Moi uczniowie są zdecydowani i dalszy rozwój wiążą ze skrzypcami.
Z. S.: Jak wyglądał Pana powrót do Łańcuta po latach i do tego w innej roli.
N. D.: Powiem szczerze, że na początku obawiałem się trochę, jak się w tym wszystkim odnajdę, bo są to bardzo ważne i słynne Kursy, ale zostałem przyjęty bardzo serdecznie. Okazało się, że wielu profesorów pamięta mnie z młodych lat, kiedy byłem uczestnikiem Kursów. Pragnę podkreślić, że zaproszenie otrzymałem od pani prof. Krystyny Makowskiej – Ławrynowicz, która przed laty, jeszcze jak byłem uczestnikiem Kursów, zawsze była moim dobrym duchem i starała się mi pomagać. Teraz zauważyła, że mam już sporo doświadczeń jako pedagog, a także jako laureat wielu konkursów. Przez długie lata byłem uczniem prof. Mirosława Ławrynowicza i teraz jestem kontynuatorem jego metod nauczania, a także naśladuję go, bo był dla mnie wielkim autorytetem. Zawsze w ciepłych słowach opowiadam uczniom, jak wiele mu zawdzięczam.
Z. S.: Co się w Łańcucie zmieniło w czasie Pana nieobecności?
N. D.: Zmieniło się tylko to, że za moich czasów koncerty odbywały się również w Zameczku Romantycznym, który teraz jest zamknięty. Łańcut jest nadal przepiękny i jest to idealne miejsce na takie Kursy. Oczywiście, z perspektywy lat budynek Szkoły Muzycznej i ta wspaniała Sala Balowa – wszystko wydaje mi się trochę mniejsze. Ale to chyba kwestia wieku.
Z. S.: Uczestnicy Kursu, którzy są w Pana klasie, wystąpią w niedzielę z koncertem w sali Kasyna Urzędniczego. Denerwuje się Pan w czasie występów swoich uczniów.
N. D. : Tak samo jak prof. Mirosław Ławrynowicz, który zawsze mówił mi: "...mam w nosie, jak ty zagrasz, to jest twoja sprawa...”. Później mi koledzy opowiadali, że jak grałem, to widać było, że jest zdenerwowany i mocno trzymał poręcze krzesła, na którym siedział. Ja powtarzam moim uczniom to samo, że to ich sprawa, jak zagrają, ale bardzo przeżywam każdy występ moich uczniów i bardzo mi zależy, aby zrobili to jak najlepiej i żeby pamiętali o wszystkim, nad czym się pracuje w czasie przygotowania utworów, a różnie z tym bywa.
Z. S.: Panuje tutaj atmosfera pracy, są dobre warunki, ale jednocześnie jest wiele pokus, które mogą przeszkadzać w ćwiczeniu.
N. D.: To prawda, ale na szczęście w mojej klasie wszyscy pracują. Przyjechało ze mną kilku moich uczniów. Wszyscy są na łańcuckich kursach po raz pierwszy, ale są bardzo zadowoleni, widzą, że wokół wszyscy ćwiczą, nawet w parku pod drzewami widzą grających kolegów i to powoduje, że nie tracą czasu i pracują bardzo intensywnie, z czego się bardzo cieszę.
Z. S.: Jak Pan przyjedzie do Łańcuta za rok – może już nie będzie Pan najmłodszym, jeśli chodzi o staż, pedagogiem, bo muszę podkreślić, że pan Natan Dondalski jest w tym roku najmłodszym, cały czas chodzi o staż, pedagogiem Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie.
Z panem Natanem Dondalskim zaliczanym do czołówki najlepszych polskich skrzypków młodego pokolenia, rozmawiała Zofia Stopińska 20 lipca 2017 roku w Łańcucie.