Spotkanie z Renatą Johnson-Wojtowicz
Bardzo długo wspominać będę wtorkowy wieczór (9 listopada), który odbył się w Sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej w wykonaniu artystów związanych z Podkarpaciem – Renaty Johnson-Wojtowicz – sopran i Marcina Kasprzyka – fortepian.
Planowaną część wieczoru wypełniły pieśni polskich kompozytorów: Piotra Perkowskiego, Mieczysława Karłowicza i Ignacego Jana Paderewskiego. Zarówno uroda tych pieśni, jak i znakomite wykonania zachwyciły publiczność i końcowa owacja była tak długa i gorąca, że wykonawcy postanowili wykonać jeszcze dwa utwory na bis, a były to: aria sopranowa „Vissi d'arte” z II aktu opery Tosca Giacomo Pucciniego, a później porywająca pieśń Sergiusza Rachmaninowa.
Postanowiłam wtedy, że przedstawię Państwu znakomitych wykonawców.
Zapraszam na spotkanie z panią Renatą Johnson-Wojtowicz, która została obdarowana przez naturę przepięknym głosem sopranowym oraz talentem aktorskim.
Urodziła się Pani w Przemyślu, jednym z najpiękniejszych miast na Podkarpaciu, gdzie także rozpoczęła Pani naukę muzyki, po studiach przez pewien czas prowadziła Pani działalność artystyczną z dala od rodzinnych stron, ale w ostatnich latach znowu zamieszkała Pani w rodzinnym Przemyślu.
- Tak, to prawda. Już kilkanaście lat temu wróciłam w swoje rodzinne strony i rozpoczęłam działalność koncertową również na Podkarpaciu. Starałam się dotrzeć do placówek kulturalnych na tym terenie i zawsze spotykałam się z miłym przyjęciem moich propozycji koncertowych przez dyrektorów instytucji kulturalnych na Podkarpaciu, ale nie ukrywam, że głównym powodem mojego powrotu była rodzina, którą założyłam po studiach.
Dzisiaj miałam okazję po raz pierwszy w swojej karierze występować na deskach Filharmonii Podkarpackiej. Był to dla mnie ogromny zaszczyt i wyzwanie.
Koncerty z którymi ostatnio Pani występuje odbywają się również daleko stąd.
- Rzeczywiście, bo projekt, który realizujemy wspólnie z Marcinem Kasprzykiem, to projekt ministerialny. Minister Kultury docenił i poparł nasz pomysł promocji twórczości kompozytora Piotra Perkowskiego w 120. rocznicę jego urodzin i przyznał nam stypendium na cykl koncertów z jego utworami . W sumie to jest 9 koncertów i większość już została wykonana podczas różnych festiwali na Podkarpaciu m.in. były to: Przemyska Jesień Muzyczna, Festiwal im. Janiny Garści w Stalowej Woli, Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu zaprosiło nas na Festiwal Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej, dzisiaj jesteśmy w Rzeszowie, a przed nami wyzwanie, ponieważ dwa koncerty tego projektu w ostatnią niedzielę listopada wykonamy w Szczecinie. Mogę się również pochwalić, że otrzymaliśmy zaproszenie od pana Łukasza Goika, dyrektora Opery Śląskiej na występ z recitalem w Sali Kameralnej im. Adama Didura w Operze Śląskiej. W związku z remontem, który tam trwa recital odbędzie się dopiero 5 lutego też w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W ostatnich latach ma Pani szczęście do stypendiów, bo niedawno była Pani stypendystką Prezydenta Miasta Przemyśla, którego finalnym efektem była piękna płyta „Ah! Mia vita!”, która zawiera 11 wybranych przez Panią przepięknych utworów, nagranych z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Lwowskiej Narodowej Filharmonii, którą dyrygował Serhiy Khorovets.
Płyta jest najlepszym dowodem na to, jak różnorodny i bogaty jest Pani repertuar. Z pewnością na krążku mogły się znaleźć tylko niektóre z Pani ulubionych utworów. Są wśród tych wybranych dwa arcydzieła Antonina Dvořáka – otwiera płytę pieśń "Když mne starámatka zpívat učívala" op. 55 nr 4 z cyklu "Cígánské melodie" oraz cudowna aria Rusałki "Mésíčku na nebi hlubokém" z tej najpopularniejszej jego opery. Do najpiękniejszych utworów zaliczyć możemy z pewnością „Ave Maria” z jednoaktowej opery „Rycerskość wieśniacza” Pietro Macagniego, arię Lauretty „O mio babbino caro” z opery "Gianni Schichi” Giacomo Pucciniego oraz drugi fragment z innego dzieła Pucciniego - mniej znaną, ale równie piękną arię Magdy de Civry „Chi il bel sogno di Doretta” z opery „Jaskółka”.
Mamy także dwa niezwykle popularne przeboje operetkowe: „Czardasz Sylvii” z operetki „Księżniczka czardasza” Imre Kálmana oraz arię Giuditty z komedii muzycznej pod tym samym tytułem Franza Lehara. Najbliższa naszym czasom jest pieśń Fantyny z I aktu musicalu „Nędznicy” Clauda-Michela Schönberga (1980).
Miłą niespodzianką są dwa duety: z opery „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta i „Flower duet” z opery „Lakmé” Léo Delibes’a. Pierwszy z wymienionych Renata Johnson-Wojtowicz śpiewa z sopranistką Magdaleną Dobrowolską, solistką chóru Filharmonii Narodowej, a drugi z mezzosopranistką Aleksandrą Kalicką, artystką chóru Filharmonii Krakowskiej.
Często sięgam po tę płytę i jestem przekonana, że większość osób, która ją posiada robi to samo.
- Większość osób, która ją nabyła ma podobne odczucia i często mi o tym mówią. Jest to dla mnie ogromnie miłe.
Pierwsze stypendium przyznane przez Prezydenta Miasta Przemyśla było stricte pod kątem nagrania debiutanckiego albumu z zastrzeżeniem, że będzie on wydany w małym wydawnictwie ze względu na koszty. Jednak oprócz stypendium udało mi się znaleźć sponsorów i płyta ukazała się nakładem DUX Recording Producers, największego wydawnictwa muzyki klasycznej w Polsce.
Niedawno nagrywała Pani razem z Marcinem Kasprzykiem w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie.
- Na przełomie lipca i sierpnia nagrywaliśmy utwory Piotra Perkowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego oraz kilka utworów Sergiusza Rachmaninowa. Jestem bardzo wdzięczna za udostępnienie tej wspaniałej Sali panu dyrektorowi Witowi Wojtowiczowi.
Planujecie wydać płytę z tym repertuarem?
- To były nagrania mające na celu promocję twórczości Piotra Perkowskiego i naszego projektu związanego ze stypendium Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego.
Skoro Pani zapytała, to powiem, że bardzo byśmy chcieli wydać płytę z utworami Piotra Perkowskiego, które są mało znane, część ich nie została jeszcze wydana i nie są wykonywane podczas koncertów.
Pracujemy nad tym projektem, ale zobaczymy jak to się wszystko ułoży, bo Marcin także ma swoje plany. Kilka dni temu ukazała się kolejna płyta, tym razem z moim gościnnym udziałem, a Marcin Kasprzyk jest głównym wykonawcą. Na tej płycie znajdują się utwory Jana Nováka, współczesnego kompozytora czeskiego. Ja zostałam zaproszona do wykonania jednego utworu, ale trwa on prawie 15 minut i jestem bardzo wdzięczna, że mogłam wziąć udział w nagraniu tej płyty.
Chyba się Pani zgodzi ze stwierdzeniem, że dobry pianista, to dla śpiewaka skarb. Sądzę, że Pani już ten skarb znalazła.
- To prawda, nasza współpraca z Marcinem Kasprzykiem jest już na tym etapie, że rozumiemy się bez słów. Bardzo dobrze się znamy i często razem występujemy na różnych scenach. Dobrze wiemy czego możemy się po sobie spodziewać nawet w sytuacjach awaryjnych, bo takie też się zdarzały, zawsze potrafimy wybrnąć zanim publiczność się zorientuje. Tak jak pani powiedziała – dobry pianista to jest skarb.
Niedawno zaprzyjaźniona ze mną bardzo dobra śpiewaczka powiedziała mi, że ma bardzo dużo pomysłów muzycznych, ale nie ma pianisty z którym mogłaby je zrealizować i trochę mi zazdrości, że ja takiego właśnie mam. Powiedziała nawet, że dobry pianista, to jest połowa sukcesu pod czym się oczywiście podpisuję.
Śpiewa Pani także sporo podczas dużych koncertów z towarzyszeniem orkiestry. Ciekawa jestem jak było na wielkiej gali do udziału, w której zaprosił Panią sam maestro Wiesław Ochman, który słynie z tego, że starannie dobiera sobie śpiewaków.
- To było wspaniałe przeżycie i ogromny zaszczyt wystąpić na Festiwalu Wiesława Ochmana w Zawierciu. Brałam udział w koncercie wieńczącym cały festiwal - praktycznie najważniejszym, a towarzyszyła nam Orkiestra Filharmonii Zabrzańskiej pod dyrekcją Sławomira Chrzanowskiego.
Mistrz Wiesław Ochman usłyszał mnie pierwszy raz podczas Śląskiego Festiwalu Operetki w Rybniku w 2019 roku i już wtedy otrzymałam propozycję występu na Jego festiwalu. Cóż można o Mistrzu powiedzieć – cudowny człowiek, który potrafi prowadzić cały koncert, „sypać” anegdotkami, bawić publiczność, a na koniec jeszcze stanąć i tak zaśpiewać, że „czapki z głów”.
Można powiedzieć, że na Śląsku rozpoczęła Pani karierę śpiewaczki i z tamtych stron przychodzą najczęściej zaproszenia na koncerty.
- Faktycznie tak jest chyba dlatego, że poznałam tam wielu wspaniałych ludzi związanych ze środowiskiem operowym. Przez dziewięć lat pracowałam w Operze Śląskiej w Bytomiu, a rozpoczynałam będąc jeszcze studentką, stąd mam tam wielu znajomych i przyjaciół.
Mogę już uchylić rąbka tajemnicy, że zostałam zaproszona do zaśpiewania głównej partii w operetce „Hrabina Marica” Imre Kálmána. Produkcja ta powstaje dzięki Fundacji Operetka Śląska, którą powołał mój serdeczny przyjaciel z czasów studenckich Sylwester Targosz-Szalonek i to właśnie na Jego zaproszenie podjęłam się pracy nad tą niełatwą partią. Premiera zaplanowana została na kwiecień przyszłego roku. Jest to dla mnie ogromne wyzwanie i już pracuję nad tą rolą. Tak jak wspomniałam nie jest to łatwa rola, bo wymaga nie tylko wielkich umiejętności wokalnych, ale także aktorskich, a ponieważ ja uwielbiam wyzwania , to bardzo się cieszę na tę kwietniową premierę.
Praca nad warsztatem muzyka, śpiewaka w szczególności, nigdy się nie kończy. Trzeba mieć duży repertuar, po który można sięgać, ale trzeba także poszerzać repertuar.
- To prawda. Codziennie sięgam po nuty i staram się trzymać głos w formie. Nawet jak jestem zmęczona, mam ciężki koncert za sobą, chcę odpocząć i wracając do domu obiecuję sobie, że przez trzy dni nie będę wchodzić do gabinetu z pianinem, to najwyżej jeden dzień jestem w stanie nie śpiewać, bo w następnym dniu już czuję potrzebę śpiewania.
W Filharmonii Podkarpackiej wykonała Pani wspólnie z panem Marcinem Kasprzykiem koncert kameralny. Ten gatunek muzyki stanowi bardzo ważny nurt w Pani działalności artystycznej.
- Wiąże się to z tym, że wykonujemy coraz więcej utworów kompozytorów współczesnych. Przyznam się, że bardzo sceptycznie podeszłam do pomysłu Marcina, gdy zaproponował mi nagranie utworu Jana Nováka. Jak zobaczyłam nuty to trochę się przeraziłam i pomyślałam, że chyba nie dam rady bo to nie moje klimaty muzyczne, ale im bardziej zagłębiałam się w ten utwór i go poznawałam, to coraz bardziej fascynowała mnie ta muzyka.
Podobnie było z utworami Piotra Perkowskiego, który był uczniem Karola Szymanowskiego i wiele naleciałości z twórczości Szymanowskiego można odnaleźć w utworach Perkowskiego. W czasie studiów każdego roku wykonywałam jakąś kompozycję Szymanowskiego. Pokochałam jego muzykę i dlatego mój dyplom oparty był na twórczości Szymanowskiego.
Piotr Perkowski jako jego uczeń stał się mi bliski.
Pracujemy nad zdobyciem materiałów nutowych, aby nagrać utwory innego kompozytora naszych czasów niesłusznie zapomnianego i chyba w ogóle nie wykonywanego, a godnego uwagi i upamiętnienia. Jeszcze nie czas, aby mówić o szczegółach.
Wykonane dzisiaj pieśni Piotra Perkowskiego w zestawieniu z pieśniami Mieczysława Karłowicza i Ignacego Jana Paderewskiego stanowiły różne muzyczne światy.
- Można tak powiedzieć. Mieliśmy też przygotowane pieśni Sergiusza Rachmaninowa, ale pani dyrektor Marta Wierzbieniec prosiła, żeby raczej postawić na muzykę polską i koniecznie uwzględnić pieśni Ignacego Jana Paderewskiego, ponieważ w tym roku obchodzimy 80 rocznicę śmierci wielkiego Polaka, pianisty i kompozytora.
Wieczór w Waszym wykonaniu był wspaniały, a najlepszym tego dowodem były długie oklaski i prośby o bisy. Mam nadzieję, że po tym pierwszym zaproszeniu do wykonania koncertu w Filharmonii pojawią się kolejne propozycje. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że niedługo się spotkamy.
- Mocno w to wierzę, ponieważ kocham śpiewać w swoich rodzinnych stronach i wierzę, że na pewno będzie okazja do kolejnych spotkań.
Zofia Stopińska