Robię wszystko, aby zostać muzykiem
Od 24 do 28 listopada 2018 roku, w Sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, odbywały się koncerty kameralne w ramach II Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. Organizatorem tego festiwalu było Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralnych przy współpracy z Wydziałem Muzyki UR.
Wykonawcami III Koncertu tego Festiwalu, który odbył się 26 listopada, byli dwaj młodzi, wybitnie utalentowani wiolonczeliści, stypendyści Fundacji Pro Musica Bona, uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. W. Żeleńskiego w Krakowie: szesnastoletni Michał Balas i piętnastoletni Krzysztof Michalski, a towarzyszyła im Monika Gardoń-Preinl, znakomita pianistka związana z Katedrą Kameralistyki Akademii Muzycznej w Krakowie i Państwową Szkołą Muzyczną II stopnia w Krakowie.
Młodzi wiolonczeliści znakomicie zaprezentowali się rzeszowskiej publiczności zarówno w repertuarze solowym, jak i kameralnym.
Zapraszam Państwa do przeczytania rozmowy z Michałem Balasem, którą zarejestrowałam po zakończeniu koncertu.
Zofia Stopińska: Nie bez powodu jesteś uśmiechnięty, bo koncert udał się nadzwyczajnie. Myślę, że dobrze się czułeś także podczas występu.
Michał Balas: Potwierdzam, że grało się bardzo przyjemnie, chociaż akustyka tej sali jest wymagająca.
W programie, z którym wystąpiłeś, przeważała muzyka solowa, czy to oznacza, że wolisz grać utwory na wiolonczelę solo niż z towarzyszeniem pianisty?
- Bardzo lubię grać z pianistą lub nawet w zespole kameralnym, czuję się wtedy pewniej na scenie. Dzisiaj zaproponowałem więcej utworów solowych, ponieważ przygotowuję się do XIV Młodzieżowego Międzynarodowego Konkursu Wiolonczelowego im. Kazimierza Wiłkomirskiego, który odbędzie się od 5 do 9 grudnia w Poznaniu i jednym z wymogów są te utwory.
Rozpocząłem występ dwoma utworami na wiolonczelę solo: Etiudą nr 20 op. 73 Davida Poppera i Preludium z II Suity wiolonczelowej d-moll BWV 1008, później z towarzyszeniem prof. Moniki Gardoń-Preinl wykonałem cz. II Adagio i cz. III Allegro molto z Koncertu wiolonczelowego C-dur Józefa Haydna, a na zakończenie zabrzmiało Preludio-Fantasia z Suity na wiolonczelę solo Gaspara Cassadó.
Mieliśmy już okazję spotkać się i rozmawiać kilka lat temu, kiedy występowałeś w Przemyślu. Byłeś wtedy uczniem szkoły muzycznej I stopnia, a teraz już uczysz się w szkole średniej.
- Aktualnie jestem uczniem V klasy Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie i niedługo czeka mnie egzamin dyplomowy. Chcę jeszcze podkreślić, że teraz mam szczęście kształcić się u wybitnego wiolonczelisty i pedagoga, prof. Stanisława Firleja, który uczy w Akademii Muzycznej w Łodzi. Dlatego raz w tygodniu jeżdżę tam do Profesora na lekcje. Lekcje są bardzo intensywne, trwają dwie godziny, a często nawet dłużej.
Ile trzeba ćwiczyć, żeby grać tak dobrze jak Ty?
- Trzeba na pewno poświęcić bardzo dużo wolnego czasu. Ja muszę jeszcze pogodzić dwie szkoły, ponieważ przed południem chodzę do ogólnokształcącej szkoły, a po południu do muzycznej. Nie mogę powiedzieć dokładnie, ile ćwiczę, ponieważ bywa różnie, czasem cały dzień ćwiczę, a bywa tak, że tylko godzinę, bo jadę na koncert. Staram się jednak każdą wolną chwilę poświęcać na ćwiczenie.
Do Rzeszowa przyjechaliście razem z Krzysztofem Michalskim prosto z Lusławic.
- Owszem, bo tam uczestniczymy w Mistrzowskich Kursach Interpretacji, które prowadzi słynny fiński wiolonczelista prof. Arto Noras. Kursy trwają tydzień i dwunastu uczniów ma codziennie lekcje. Gramy przed Profesorem, a później słuchamy innych i w ten sposób wiele zyskujemy, bo nawet się mówi, że najlepiej uczyć się na cudzych błędach.
Spotykałam Cię nieraz w Łańcucie w czasie Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego.
- Bardzo miło wspominam wszystkie pobyty w Łańcucie oraz koncerty odbywające się w Sali Balowej Zamku i w Filharmonii Podkarpackiej, bo miałem też okazję dwukrotnie wystąpić z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej, podczas koncertu inaugurującego Kursy. W tym roku wykonałem I część Koncertu wiolonczelowego Dwořaka, a wcześniej grałem, jeszcze na mniejszej wiolonczeli, Allegro appasionato Camille’a Saint-Saënsa. Ostatnio nie mogłem jednak być w Łańcucie, bo w tym samym czasie odbywają się prestiżowe kursy Morningside Music Bridge, w których uczestniczę. Te kursy trwają miesiąc i odbywają się w różnych miejscach. W tym roku były w Warszawie, w zeszłym roku w Bostonie w Stanach Zjednoczonych, a poprzednie edycje odbywały się w Pekinie w Chinach oraz w Calgary w Kanadzie.
Jesteś laureatem wielu konkursów i wiem, że na dziesięciu zdobyłeś I. nagrody. Trudno je wszystkie z pamięci wyliczyć, ale w tym roku otrzymaliście ex aequo z Krzysztofem Michalskim I. nagrody na jednym z najważniejszych młodzieżowych konkursów smyczkowych na świecie, uważanym za wrota do miedzynarodowej kariery.
- Tak, w International Competition for Young String Players w Waszyngtonie w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak w poprzednich edycjach, w tym roku do rywalizacji zgłosiło sie około 200 skrzypków, altowiolistów i wiolonczelistów z całego świata, którzy nie przekroczyli 18. roku życia. Konkurs odbył w połowie marca, a zwycięstwo zaowocowało zaproszeniami na różne koncerty. Miałem już okazję, między innymi, dwukrotnie wystąpić w Stanach Zjednoczonych i pojadę jeszcze do Waszyngtonu w styczniu - dokładnie 20 stycznia wystąpię z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej w Waszyngtonie. Ostatnio także w ramach Kursu Wiolonczelowego w Rutesheim w Niemczech, wybrano kilku muzyków, którzy wystąpili na zakończenie Kursów z towarzyszeniem orkiestry. Miałem przyjemność zakończyć ten koncert bardzo efektownymi Melodiami cygańskimi Sarasatego, które w oryginale skomponowane są na skrzypce.
Słyszałam, że lubisz grać muzykę kameralną i symfoniczną.
- Najczęściej występuję jako solista, ale jeżeli jest możliwość grać w orkiestrze albo w jakimś zespole kameralnym, w kwartecie czy w trio, to z chęcią to robię.
Pochodzisz z rodziny muzyków i nic w tym dziwnego, że sięgnąłeś po instrument, ale czy sam go wybrałeś?
- Mama gra na skrzypcach, tato także był skrzypkiem, siostra na fortepianie, a w rodzinie przewijają się jeszcze takie instrumenty, jak perkusja i gitara. Będąc dzieckiem też postanowiłem grać i sam wybrałem instrument. Podczas egzaminu wstępnego do szkoły muzycznej I stopnia zapytano mnie, na jakim instrumencie chcę grać, a ja wymieniłem wiolonczelę, ponieważ był to jedyny, poza tymi, na których w rodzinie grano, instrument, którego nazwę znałem i byłem przekonany, że w ten instrument się dmucha. Nie pamiętam, czy przeżyłem zawód, jak zobaczyłem wiolonczelę, ale teraz nie żałuję.
Sławny wiolonczelista powiedział mi kiedyś, że to nie skrzypce, a wiolonczela jest najbliższa sercu i duszy człowieka, ponieważ grając, obejmuje się ten instrument prawie całym ciałem.
- Istnieje taka opinia, że wiolonczela ma głos najbardziej zbliżony do głosu ludzkiego. Krąży także wiele anegdot i prawdziwych historii na ten temat. Podobno po jednym z koncertów zapytano Rachmaninowa: „dlaczego nie napisałeś sonaty skrzypcowej?”, a odpowiedź była następująca: „nie napisałem na skrzypce, bo mogłem napisać na wiolonczelę”.
Czy mając tyle zajęć, masz czas na jakieś inne zajęcia niż nauka i gra na wiolonczeli?
- Musi się znaleźć czas, bo gdybym pracował całymi dniami, to zapomniałbym, że jestem człowiekiem. Bardzo lubię życie towarzyskie, mam mnóstwo znajomych – muzyków i tych, których muzyka za bardzo nie interesuje. Oprócz tego bardzo lubię sport – teraz wracam do Lusławic, żeby rozegrać mecz w ping ponga z moimi kolegami. Poza muzyką interesuje mnie głównie sport.
Wiadomo już, że będziesz muzykiem.
- Bardzo bym chciał, żeby tak było. Robię wszystko, aby zostać muzykiem. Myślę już o studiach, bo wybór jest duży: w Polsce mamy świetnych nauczycieli, bardzo interesują mnie uczelnie niemieckie, a zwłaszcza Berlin, gdzie jest wielu znakomitych profesorów oraz Stany Zjednoczone, gdzie są także słynne ośrodki kształcenia muzyków.
W najbliższych dniach czeka Cię konkurs. Czego się życzy wiolonczelistom?
- Przepiłowania wiolonczeli (śmiech).
Trochę szkoda by było Twojej wiolonczeli, bo ma piękny dźwięk i jest to pewnie dobry lutniczy instrument.
- Owszem, to jest lutniczy instrument, a do tego całkiem nowy, bo wykonany w 2014 roku przez Pawła Migla z Zakopanego. Został zbudowany dla mnie, tylko ja na nim gram i jestem z niego bardzo zadowolony, ale może kiedyś uda mi się znaleźć inny, który da mi więcej w zakresie odkrywania dźwięku.
Kończymy tę rozmowę z nadzieją na kolejne spotkanie już niedługo. Jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy koncert.
- Miło mi było panią spotkać, bardzo dziękuję za rozmowę i miłe słowa dotyczące koncertu.
Z młodym wiolonczelistą Michałem Balasem rozmawiała Zofia Stopińska 26 listopada 2018 roku w Rzeszowie.