Wokół Manru - Jedynej opery I. J. Paderewskiego
Podczas trwania Festiwalu „Viva Polonia! Ku pokrzepieniu serc” w salach Dworu Ignacego Jana Paderewskiego można było oglądać wystawę „Wokół Manru – jedynej opery I. J. Paderewskiego” autorstwa Adama Czopka, dziennikarza, publicysty i kolekcjonera.
Pan Adam Czopek publikuje recenzje w prasie codziennej oraz fachowych czasopismach, jest autorem wielu opracowań monograficznych, wydawanych przez polskie teatry operowe. Jego zainteresowania operowe skupiają się na dziełach tego gatunku Giuseppe Verdiego, Ryszarda Wagnera, Wolfganga Amadeusza Mozarta i polskich kompozytorów. Od ponad 25 lat kolekcjonuje także plakaty i programy operowe oraz pisze książki o sławnych polskich śpiewakach.
Miałam nadzieję na nagranie dłuższej rozmowy z panem Adamem Czopkiem przed finałowym wieczorem w Kąśnej Dolnej, ale nie było to możliwe, bo przybliżając libretto opery „Manru” festiwalowej publiczności, uczestniczył w ostatnich przygotowaniach do tego wspaniałego wydarzenia.
Mogliśmy przez kilka minut porozmawiać dopiero po zakończeniu występu i imponującym pokazie sztucznych ogni zatytułowanym: „Światło dla Niepodległej”.
Zofia Stopińska: Bardzo Panu dziękuję za przybliżenie publiczności libretta opery „Manru”. Wprawdzie znałam je, ale nie znalazłam czasu na przeczytanie go przed przyjazdem do Kąśnej Dolnej, stąd Pana wprowadzenia bardzo mi się przydały i były wystarczające, chociaż nie streszczał Pan libretta dokładnie.
Adam Czopek: Myślę, że nie wolno wszystkiego do końca dopowiedzieć. Część musi pochodzić z wysiłku umysłowego tego, który słucha.
Pan Łukasz Gaj – dyrektor Festiwalu i dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, poprosił Pana o przygotowanie wystawy. Proszę powiedzieć, co na niej jest.
- Na wystawie są nie tylko plakaty, ale również inne dowody wystawiania „Manru” w Polsce i w kilku teatrach operowych za granicą. Jest prawie cała dokumentacja z wystawienia „Manru” w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gdzie partie Ulany śpiewała Marcelina Sembrich-Kochańska, a partię tytułową – specjalnie na tę okazje sprowadzony z Europy Aleksander Bandrowski. Są dowody – zdjęcia i okładki z prapremiery drezdeńskiej, jest także dowód z premiery lwowskiej, bo w 1901 roku ta inscenizacja została pokazana także w Krakowie, z czego ostał się tylko afisz, który jest na tej wystawie. Jest sporo dokumentów ze spektakli „Manru” w innych teatrach operowych.
Podobno największą przyjemność można Panu sprawić, przywożąc z jakiegoś bardzo odległego miejsca na świecie plakat i program wystawianej tam opery wymienionych przed chwilą kompozytorów. Jak dużo plakatów udało się Panu zgromadzić?
- Mam już ponad trzy tysiące plakatów i mogę się pochwalić, że jest to jedna z największych prywatnych kolekcji plakatów w Europie.
To jest bardzo czasochłonne hobby, wymagające wielkiej wytrwałości w śledzeniu premier operowych teatrów muzycznych na świecie.
- Wszystko zaczęło się ponad trzydzieści lat temu. Zaczynałem od zbierania plakatów z oper Giuseppe Verdiego. Potem doszły do tego opery Ryszarda Wagnera, bo od lat jestem zafascynowany postacią i twórczością tego kompozytora. Później po kolei dochodzili inni wielcy kompozytorzy. Mam bardzo dużo plakatów polskich oper. Latem poproszono mnie o przygotowanie wielkiej wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości w Kutnie. Tam pokazywałem plakaty wyłącznie z polskich oper, m.in.: Krzysztofa Pendereckiego, Ignacego Jana Paderewskiego, Zygmunta Noskowskiego, Karola Kurpińskiego i przede wszystkim Stanisława Moniuszki. Mam bardzo duży zbiór plakatów polskich oper.
Pomieszczenie na ten zbiór musi być bardzo duże.
- Nie mam oddzielnego dużego pomieszczenia na moją dużą kolekcję. Oprócz tego, że moje zbiory już dawno przekroczyły trzy tysiące plakatów, to mam jeszcze w domu ogromną ilość programów, które zacząłem porządkować i skończyłem rejestrację na ponad trzech tysiącach programów operowych, a to nie jest nawet połowa. Mam też oczywiście ogromną płytotekę. Nazbierało się tego wszystkiego przez lata...
Ciekawa jestem, jak Pan przygotowuje takie tematyczne wystawy, jak ta, która jest w Kąśnej Dolnej.
- Ta wystawa powstawała rok, bo uważam, że to miejsce jest najbardziej właściwym miejscem do tego, żeby ta wystawa tu była na stałe. Trudno sobie bowiem wyobrazić historię Ignacego Jana Paderewskiego, jego polskiego dworu, bez dokumentacji „Manru”. Już podczas pierwszej rozmowy na ten temat z panem dyrektorem Łukaszem Gajem byliśmy zgodni, że to powinno być tutaj. Ta wystawa zostaje tutaj na stałe. Zrobiłem ją specjalnie dla tego miejsca. Bardzo chciałem, aby w polskim domu Ignacego Jana Paderewskiego znalazło się wszystko, co jest związane z „Manru”, bo to jest jedyny polski dramat muzyczny, jedyna polska opera, która zaistniała w wielu teatrach zagranicznych. Metropolitan Opera do dzisiaj nie wystawiła żadnej innej polskiej opery, pomimo, że często o to zabiegano.
Można będzie spokojnie przyjechać do Kąśnej Dolnej, na przykład na wiosnę, zwiedzić dwór i jego otoczenie, i obejrzeć bez pośpiechu wystawę.
- Nawet dzisiaj rozmawialiśmy z panem Łukaszem Gajem na ten temat, ponieważ w czasie przygotowywania tej wystawy zrobiłem też całość w formie elektronicznej i przekażę ją także, aby wystawa była zabezpieczona pod każdym względem w formie jej trwania.
Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do spotkania i dłuższej rozmowy na temat tego fascynującego hobby, a także o bardzo ciekawych książkach Pana autorstwa, interesujących spektaklach operowych i o ulubionym przez Pana Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym im. Krystyny Jamroz w Busku Zdroju.
- Ja też mam nadzieję, że spotkamy się niedługo. Ciekawych tematów nam z pewnością nie zabraknie. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Z panem Adamem Czopkiem – dziennikarzem, publicystą i kolekcjonerem, a przede wszystkim wielkim miłośnikiem i znawcą sztuki operowej, rozmawiała Zofia Stopińska 11 listopada 2018 roku w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.