Mistrz i uczeń – Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar
Bardzo chętnie dzielę się z Państwem wszelkimi informacjami o sukcesach uczniów szkół muzycznych z naszego regionu. Wiadomo, że każdy udział w konkursie wymaga długich i żmudnych przygotowań zarówno ucznia, jak i nauczyciela. Tym bardziej cieszy fakt, że coraz częściej po najwyższe laury w międzynarodowych konkursach sięgają uczniowie szkół muzycznych działających w niewielkich miastach.
Niedawno zwróciłam uwagę na post z informacją o sukcesie Jakuba Kuźniara, który uczy się grać na klarnecie w Prywatnej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Jaśle w klasie pana Rafała Gomółki, w Międzynarodowym Konkursie w Paryżu. Przypomniałam sobie, że kilka miesięcy wcześniej ten sam uczeń zajął także jedną z najwyższych lokat w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym w Brukseli.
Stąd pomysł na przedstawienie Państwu Jakuba Kuźniara i pana Rafała Gomółki w cyklu wywiadów „Mistrz i uczeń”.
Rozpocznę od pytania do pana Rafała Gomółki. Czy pochodzi Pan z rodziny o tradycjach muzycznych?
- Owszem, bo wujek mojego taty śp. Czesław Świątkowski był altowiolistą i grał w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej oraz uczył gry na altówce w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie. Uczniem tej szkoły był także brat mojego taty, który uczył się grać na klarnecie u pana Mariana Mosiora - ojca pana Roberta Mosiora. Moja siostrzenica także interesuje się muzyką.
Wiem, że wujek Czesław Świątkowski tworzył drzewo genealogiczne naszej rodziny, bardzo dużo podróżował w poszukiwaniu naszych korzeni. Znalazł nawet ślad, że naszym przodkiem być może był słynny polski kompozytor i instrumentalista doby renesansu Mikołaj Gomółka, który urodził się w Sandomierzu. Wujek Czesław odwiedził wiele miejscowości i poszukiwał w księgach parafialnych, ale z powodu ciężkiej choroby musiał przerwać poszukiwania i pozostało do sprawdzenia kilka pokoleń.
Pamiętam, że wybierał się do wsi Jazłowiec na terenie Ukrainy, gdzie Mikołaj Gomółka zmarł i tam znajduje się jego nagrobek, ale nie zdążył.
Mam zamiar dokończyć kiedyś pracę wujka Czesława, ale wiem, że to wymagać będzie wiele czasu i żmudnych poszukiwań.
Wracając do pani pytania - jedynym zawodowym muzykiem w naszej rodzinie był wujek Czesław Świątkowski i teraz ja poszedłem w jego ślady.
Jak rozpoczęła się Pana fascynacja muzyką?
- Mój początek z klarnetem miał miejsce w Osobnicy w orkiestrze dętej przy GOK-u w Jaśle. Ksiądz proboszcz Czesław Szewczyk i Zygmunt Jan czuwali nad orkiestrą, w której po raz pierwszy zobaczyłem klarnet. Najpierw sąsiad uczył mnie gry na fortepianie i bardzo mi się to podobało, ale jak zacząłem grać na klarnecie, to od razu wiedziałem, że to jest instrument, na którym chcę grać. Później rozpocząłem naukę w Prywatnej Szkole Muzycznej I stopnia w Jaśle i po czterech latach nauki uczestniczyłem w Ogólnopolskim Konkursie Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz w Jaśle i udało mi się wtedy wygrać w mojej kategorii wiekowej. Pamiętam, że grałem wtedy Concertino na klarnet Carla Marii von Webera, a miałem wtedy niecałe 11 lat.
Później okazało się, że mój wujek, 30 lat wcześniej też wygrał konkurs ogólnopolski w Rzeszowie, będąc uczniem tego samego pedagoga i grał ten sam program co ja w Jaśle.
Ponieważ wujek od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, to nawet nie wiedziałem, że gra na klarnecie i dopiero nasz wspólny nauczyciel, pan Jan Szmyd powiedział mi o tym.
Po ukończeniu nauki w Jaśle kontynuowałem grę na klarnecie w Liceum Muzycznym w Krośnie w klasie pana Bogusława Jaskółki, a później studiowałem w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie prof. Andrzeja Godka, a studia magisterskie kontynuowałem u prof. Janusza Antonika. W tym roku ukończyłem studia magisterskie i pracuję w Prywatnej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Jaśle oraz w Szkole Muzycznej w Trzcianie koło Krakowa. Sporo także gram. Bardzo lubię uczyć, ale chciałbym uczyć i grać.
Trzeba podkreślić, że w szkołach muzycznych na Podkarpaciu kształci się świetnych klarnecistów. Część z nich wyjeżdża „w świat”, albo zostają, bo z różnych powodów nie mogą sobie pozwolić na przeprowadzkę.
Pilnie słuchał nasz przez cały czas Pana uczeń Jakub Kuźniar, a teraz poproszę go, aby powiedział, czy w jego rodzinie byli, albo są muzycy.
- Mój tato ukończył Państwową Szkołę Muzyczna I stopnia w Łańcucie. Przez pewien czas kontynuował naukę w Szkole Muzycznej II stopnia w klasie pana Romana Pelca i chociaż nie został zawodowym muzykiem, przez cały czas gra na tym instrumencie. Bardzo to lubi.
Pan Rafał Gomółka opowiadał o początkach swojej muzycznej drogi – powiedz, jak Ty rozpoczynałeś?
- Bardzo podobnie, bo także na początku uczyłem się grać na pianinie i trwało to trzy lata, a później rozpocząłem naukę gry na klarnecie w Szkole Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie. Moim nauczycielem był pan Tomasz Kawa. Ten instrument fascynował mnie od najmłodszych lat, bo słuchałem, jak tato ćwiczył i grał na klarnecie.
Pan Rafał Gomółka mówił mi niedawno, że wszyscy jego pedagodzy rozpoczynali od nauki gry na fortepianie – panowie Jan Szmyd i pan Bogusław Jaskółka oraz prof. Andrzej Godek. Podkreślał, że każdy klarnecista powinien mieć opanowaną grę na fortepianie na poziomie szkoły muzycznej I stopnia.
Jakie oceny miałeś na świadectwie ukończenia Szkoły Muzycznej I stopnia w Łańcucie?
- Podobne jak w poprzednich latach. Miałem piątki z klarnetu, kształcenia słuchu, tylko z audycji muzycznych miałem czwórkę.
Pewnie wiele razy brałeś udział w różnych koncertach i popisach.
- Owszem i były to najczęściej występy z towarzyszeniem fortepianu. Przed pandemią w Szkole Muzycznej I stopnia w Łańcucie dosyć często były organizowane popisy, a także występy dla dzieci, które miały zachęcić ich do nauki w szkole muzycznej. Ostatnio z tatą i z wujkiem Jackiem wystąpiliśmy w naszym kościele parafialnym przed pasterką. Ja i tato graliśmy na klarnetach B, a wujek grał na klarnecie basowym. Razem z tatą gramy także w orkiestrach dętych – w Handzlówce, gdzie mieszkamy, ale także regularnie jeździmy na próby i gramy podczas różnych uroczystości w Orkiestrze Dętej OSP w Gaci w powiecie przeworskim.
Bardzo lubię grać w orkiestrach.
Nawet najwięksi mistrzowie muszą ćwiczyć, a postępy wszystkich, którzy się uczą, są uzależnione od czasu spędzonego na ćwiczeniu. Ciekawa jestem, ile czasu Ty spędzasz na ćwiczeniu.
- Lubię ćwiczyć i robię to codziennie, ale wszystko zależy od tego, ile mam lekcji w szkole ogólnokształcącej. Jak mam dużo lekcji i zadań domowych, to czasem gram ponad godzinę. Natomiast w wolne dni ćwiczę co najmniej dwie godziny. Jak przygotowuję się do występów czy do udziału w konkursach, to ćwiczę dłużej.
W czasie ostatnich dwóch lat większość konkursów odbywa się online i dlatego uczestnicząc w dwóch ostatnich międzynarodowych konkursach, trzeba było zrobić nagrania i wysłać je do organizatorów konkursów w Brukseli i Paryżu. Czas nagrań był ściśle ograniczony i wymagana była jedna etiuda i utwór. Na przykład ostatnio do Paryża nagrałem Etiudę koncertową nr 9 ze zbioru Kurkiewicza i Fantazję na temat „Karnawału weneckiego” Kenta.
Natomiast aktualnie przygotowujemy z panem Rafałem Gomółką poważniejszy i o wiele trudniejszy utwór, bo Concertino na klarnet Carla Marii von Webera i pewnie wyślemy ten utwór na jakiś wiosenny konkurs. Muszę się bardzo dobrze nauczyć tego utworu, a do tego jeszcze odbyć sporo prób z pianistą, bo partia fortepianu jest to tak naprawdę wyciąg orkiestrowy niełatwy dla pianisty.
Jakubie, zastanawiam się dlaczego po ukończeniu Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Łańcucie, kontynuujesz naukę w Prywatnej Szkole Muzycznej I i Ii stopnia w Jaśle.
- Poznałem pana Rafała Gomółkę podczas występu Orkiestry Dętej OSP w Gaci, Pan przyjechał wtedy, aby zastąpić klarnecistę, który z ważnych powodów rodzinnych nie mógł z nami grać. W wolnych chwilach tato i ja rozmawialiśmy z Panem na różne tematy związane z muzyką. Tato poprosił pana Rafała o udzielenie mi kilku prywatnych lekcji, z których byłem bardzo zadowolony.
Ponieważ mnie po ukończeniu nauki w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Łańcucie pozostał jeszcze rok do ukończenia Szkoły Podstawowej w Handzlówce, to poprosiłem tatę, abym przynajmniej przez ten czas mógł się uczyć pod kierunkiem pana Rafała i tak już do dzisiaj pozostało.
Chcę jeszcze powrócić do twojego udziału w konkursach. Jak już wspomnieliśmy, ostatnio dla najmłodszych są to konkursy online. Jak wysyłasz nagrania, to myślisz o nagrodzie, czy po prostu chcesz się sprawdzić.
- Tak jak pani powiedziała, chcę się tylko sprawdzić, bo konkurencja jest ogromna i trudno liczyć na pierwsze lokaty. W moim przedziale wiekowym w VI Paris International Music Competition w kategorii instrumentów dętych drewnianych zgłosiło się i przesłało nagrania ponad 100 uczestników. Druga nagroda, podczas gdy nie przyznano pierwszej, była dla mnie naprawdę ogromną niespodzianką. Podobnie było podczas II Brussels International Music Competition. Niespodziewane nagrody bardzo mnie motywują do dalszej pracy.
Poproszę teraz pana Rafała Gomółkę o opinię. Co Pan sądzi o konkursach, a szczególnie tych, które ze względu na pandemię organizowane są online.
- Trzeba jasno powiedzieć, że konkursy na żywo są lepsze, nawet jeśli przez stres coś się nie uda.
Wprawdzie w obu przypadkach uczestnicy mają takie same szanse, ponieważ przygotowując nagrania każdy uczestnik może nagrywać utwory dowolną ilość razy i wysłać na konkurs najlepsze nagranie.
W tej chwili nie można organizować międzynarodowych konkursów dla dzieci na żywo i lepiej robić je online niż odwoływać.
Konkursy są świetnym sprawdzianem umiejętności i motywacją do działania, a jednocześnie możliwością rywalizacji w tych trudnych covidowych czasach, jednakże też liczymy na jakieś stypendia dla Kuby, bo niedługo Jakub będzie potrzebował A klarnetu, który umożliwi mu dalszy rozwój, a to nie są małe koszty.
Jak powrócą konkursy na żywo, to chcemy koniecznie gdzieś pojechać, aby Kuba mógł się sprawdzić, bo przez ostatnie dwa lata nie było takiej okazji.
Nawet jeśli występ się nie uda i nie będzie żadnej nagrody ani wyróżnienia, to także wiele się nauczy. Audycje i popisy, które czasem organizujemy i odbywają się zgodnie z obowiązującymi przepisami pandemicznymi, są też bardzo ważne, ale to nie to samo co wyjście na wielką scenę i widok sześciu lub więcej profesorów w komisji, którzy znają na pamięć każdą nutkę i punktują wszystkie wykonania, bo takie mają zadanie. Wtedy trzeba się opanować i zrozumieć, że nie chodzi o zwycięstwo, tylko o jak najlepsze wykonanie, o zachowanie zimnej krwi jak coś się nie uda, bo każdy jest omylny.
Kiedyś w Belgii byłem na koncercie chyba najlepszej klarnecistki na świecie i tak piękne wykonanie słyszałem po raz pierwszy. Byłem zachwycony, chociaż w trakcie gry pojawił się kiks, ale nie miał on wpływu na całość wykonania.
Nagrywając utwory na konkurs musimy zwracać uwagę, aby wszystko było zgodne z zapisem nutowym. Tutaj trudność jest inna, bo nawet najlepsze zoomy, na których rejestrujemy utwory, nie oddadzą w stu procentach tej wrażliwości, jakości zmiany barw, stąd trzeba bardziej stawiać na technikę i intonację.
Niełatwo być dobrym nauczycielem gry na instrumencie. Chyba nie ma jednego sposobu nauczania, bo każdy uczeń jest inny i z każdym trzeba inaczej pracować.
- Mogę to potwierdzić, chociaż pracuję dopiero trzy lata jako pedagog, bo wcześniej zajmowałem się wyłącznie wykonawstwem. Jak już wspomniałem, teraz uczę i zajmuję się także wykonawstwem. I jedno, i drugie wymaga ciągłego doskonalenia.
Często uczestniczę w różnych warsztatach, słucham różnych pedagogów. Niedawno byliśmy z Kubą na konsultacji w Rzeszowie u pana Roberta Mosiora, który jest świetnym klarnecistą, a moim zdaniem jest jednym z czołowych klarnecistów w kraju. Obaj bardzo dużo się nauczyliśmy. Byliśmy także na Mistrzowskich Kursach Instrumentów Dętych w Dydni, gdzie zajęcia prowadził m.in. prof. Janusz Antonik.
W sierpniu ubiegłego roku Kuba brał udział w zajęciach 23. Letniej Akademii Muzycznej organizowanej przez Akademię Muzyczną im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie, gdzie uczestniczył w kursie klarnetowym prowadzonym przez prof. Janusza Antonika. Warto podkreślić, że przez 6 dni trwania kursu Kuba codziennie miał godzinną lekcję z profesorem, musiał dużo ćwiczyć, bo do każdej lekcji trzeba się było przygotować. Miał także okazję posłuchać innych uczestników, była okazja do wymiany doświadczeń. Obaj dużo wynieśliśmy z tych zajęć.
Nauczyciel gry na instrumencie musi być bardzo cierpliwy i jak zachodzi taka potrzeba, to nawet kilka razy powtórzyć jakiś fragment utworu. Staram się podczas lekcji wymagać od ucznia myślenia i wysiłku, bez emocji i stresu. Przed nagraniami, konkursami czy występami czasami celowo trochę podnoszę atmosferę, ale uważam, aby ten stres mu nie zaszkodził. Przygotowuję go, że wykonując zawód muzyka będzie pracował w stresie całe życie i trzeba się do tego przyzwyczaić. Trzeba tylko nauczyć się, żeby ten stres był mobilizujący, a nie paraliżujący.
Staram się także uczyć swoich uczniów słuchania muzyki, a przede wszystkim klarnecistów, bo mamy takie możliwości, a to jest bardzo ważne w procesie edukacji.
Staram się jeździć z uczniami na kursy i zachęcam ich także do wspólnego słuchania innych uczestników. Bardzo ważnym elementem w procesie kształcenia jest uczenie wrażliwości na dźwięk, bo trochę za dużo uwagi poświęca się sprawności manualnej.
Z moich obserwacji wynika, że jest kilku nauczycieli w kraju, których uczniowie co roku zdobywają czołowe miejsca w konkursach. Wiadomo, że ci dobrzy każdego roku kończą szkoły i odchodzą, ale pojawiają się u tych samych nauczycieli nowi, również bardzo dobrzy. Pomimo, że są to nauczyciele z dużym doświadczeniem, mający swoje techniki pedagogiczne, przez cały czas chcą się rozwijać i jak ja grałem jeszcze nie tak dawno na przesłuchaniach organizowanych przez Centrum Edukacji Artystycznej, czy brałem udział w konkursach, to oni zawsze siedzieli i słuchali występów wszystkich uczestników. Mało tego, są ciekawi, pytają, nie boją się krytyki, a nawet na nią czekają i to właśnie uczniowie tych nauczycieli osiągają sukcesy.
Są także nauczyciele, którzy słuchają wyłącznie swoich uczniów i wychodzą, a jak ich uczniowie nie otrzymują nagród, to twierdzą, że komisja niesprawiedliwie oceniła.
Kiedy Pan ćwiczy mając tyle zajęć?
- Zazwyczaj zostaję do późnych godzin w Trzcianie. Mam swoje klucze do szkoły i często gram nawet do pierwszej w nocy. Nauczyłem się tego jeszcze w gimnazjum, jak uczęszczałem do dwóch szkół – o 16.00 kończyłem zajęcia w jednej, a o 21.00 w drugiej i dopiero po powrocie do domu zaczynałem ćwiczyć. Ten tryb pracy mi pozostał.
Mam mało czasu na prywatne życie, ale chyba tak zawsze będzie, bo muzyka i praca nad doskonaleniem swoich umiejętności mnie fascynują.
Teraz zapytam Jakuba, jak godzi wszystkie swoje obowiązki – naukę w Podstawowej Szkole w Handzlówce i w Prywatnej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Jaśle.
- Nie jest łatwo, bo jestem uczniem ósmej klasy Szkoły Podstawowej w Handzlówce i też staram się, aby na świadectwie mieć jak najlepsze stopnie. Udało mi się w Szkole Muzycznej w Jaśle tak wszystko poukładać, że tylko raz w tygodniu tam jadę i mam wszystkie zajęcia – zarówno lekcje z instrumentu, jak i wszystkich przedmiotów teoretycznych. Na szczęście tato albo wujek wożą mnie na te zajęcia samochodem. Doskonale wiem, że na dłuższą metę tak się nie da. Jak rozpocznę naukę w liceum ogólnokształcącym, to nie dam rady jeździć do Jasła.
Bardzo bym chciał dalej pracować z panem Rafałem Gomółką, ale nie wiem, czy to będzie możliwe. Na razie ćwiczę i uczę się, ale niedługo musimy wspólnie z rodzicami pomyśleć o pełnym nowych wyzwań przyszłym roku szkolnym.
Zapytam jeszcze pana Rafała Gomółkę o opinię. Czy Jakub Kuźniar jest na tyle utalentowanym i pracowitym człowiekiem, aby został zawodowym muzykiem i kiedyś utrzymał siebie i rodzinę grając na instrumencie, który kocha?
- Uważam, że jak najbardziej tak. Najważniejsze jest, że dużo pracuje, ale jest także bardzo uzdolniony i ma świetny słuch. Nauczyciel, który uczy go teorii, jest także zachwycony postępami Kuby. Kuba często wspomina, że miał bardzo dobrego nauczyciela teorii w I stopniu w Państwowej Szkole Muzycznej w Łańcucie. Kuba jest wrażliwy na piękno dźwięku i szybko realizuje wszelkie uwagi. Nie zniechęca go długa, czasem żmudna praca, bo zdarza się, że czasem ćwiczymy bardzo długo.
Kuba jest bardzo młody, ma dopiero 14 lat, a już zaczynamy grać utwory zaliczane do trudniejszych. Pracujemy razem bardzo krótko, bo niecałe dwa lata, a do tego na początku spotykaliśmy się raz na dwa tygodnie, później pracowaliśmy zdalnie, bo szkoły były pozamykane. Teraz znowu się spotykamy i czekamy na możliwość występów w konkursach na żywo.
Uważam, że Kuba ma bardzo dobrą psychikę do tego zawodu.
Życzę powodzenia w dalszej pracy i wielu sukcesów zarówno panu Rafałowi Gomółce, który jest młodym, świetnym klarnecistą oraz pedagogiem, jak i Jakubowi Kuźniarowi, który marzy, aby iść w jego ślady. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja do wspólnego spotkania.
Zofia Stopińska
Galeria
- Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar
- Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar
- Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar
- Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar Mistrz i uczeń - Rafał Gomółka i Jakub Kuźniar
https://www.klasyka-podkarpacie.pl/wywiady/item/3038-mistrz-i-uczen-rafal-gomolka-i-jakub-kuzniar#sigProId119648a99d