Wieczór pieśni w mistrzowkich kreacjach Tomasza Koniecznego i Lecha Napierały
Zofia Stopińska: Z Panem Lechem Napierałą – znakomitym polskim pianistą, który w trakcie 57. edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie towarzyszy Tomaszowi Koniecznemu podczas mistrzowskiego recitalu, spotykamy się po południowej próbie w dniu koncertu. Od wielu lat pilnie śledzę życie koncertowe na Podkarpaciu i nie zapamiętałam Pana koncertu. Po raz pierwszy występuje Pan w Łańcucie?
Lech Napierała: To prawda, w Łańcucie nigdy jeszcze nie koncertowałem, ale wystąpię w Sali balowej Zamku dzisiaj i po raz drugi będę tutaj w czasie wakacji, podczas Międzynarodowych Kursów Muzycznych będę towarzyszył skrzypaczce pani prof. Magdalenie Szczepanowskiej, która będzie także prowadziła zajęcia na tych Kursach.
Po ukończeniu studiów pianistycznych w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, wyjechał Pan na dalsze studia do Wiednia i tam już Pan pozostał na stałe.
- Owszem, mieszkam tam i prowadzę działalność artystyczną, ale także regularnie występuję w Polsce, ponieważ od 2013 roku prowadzę także klasę kameralistyki Akademii Muzycznej w Krakowie.
Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że bardzo dużo tych występów w Polsce jest, chociaż mieszkam w Wiedniu. Nie potrafię też powiedzieć, czy zostanę tam na stałe.
Wykonuje Pan przede wszystkim muzykę kameralną i myślę, że robi to Pan z wyboru.
- Tak, zawsze kochałem muzykę kameralną i byłem jej fanem od początku. Zawsze lubiłem grać muzykę kameralną i najlepiej się w tej formie muzykowania odnajdywałem, chociaż jestem także zapraszany do wykonywania recitali solowych, a nawet nagrałem płytę z mazurkami Chopina, Szymanowskiego i Maciejewskiego. Tych epizodów solistycznych też było sporo. Zdarza się też łączyć jedno z drugim, bo nie dalej jak tydzień temu, z fantastyczną pianistką Justyną Danczowską dokonaliśmy połącznia działalności solistycznej i kameralnej, bo wykonaliśmy w Filharmonii Krakowskiej Koncert na cztery ręce i orkiestrę Carla Czernego – solistycznie i kameralnie zarazem.
Bardzo bliskie Pana sercu są pieśni i stąd dużo Pan koncertuje ze śpiewakami.
- W pewnym momencie zaczęło mnie ciągnąć do śpiewaków i do pieśni. Mogę powiedzieć, że tym był podyktowany wyjazd do Wiednia. Chciałem najpierw studiować , a później realizować się w wykonywaniu pieśni. W Polsce nie były możliwe takie kierunkowe studia i znalazłem w Uniwersytecie Muzycznym w Wiedniu klasę akompaniamentu wokalistom, którą prowadził prof. David Lutz. Rozpocząłem studia u tego wspaniałego pedagoga, bardzo dużo się nauczyłem i do dzisiaj współpraca z wokalistami stanowi główną formę mojej działalności kameralnej.
Partneruje Pan na scenie śpiewakom polskim i zagranicznym.
- Na przestrzeni lat to się zmienia. Ostatnio mam, można powiedzieć, stały krąg osób, z którymi występuję, ale są także koncerty okazjonalne, kiedy gram z kimś jednorazowo. Dzisiaj wystąpimy wspólnie z Tomaszem Koniecznym, z którym pracujemy od czterech lat i często koncertujemy, a także nagraliśmy w zeszłym roku płytę. Działamy bardzo prężnie, co sprawia, że spędzamy razem dużo czasu.
Pan Tomasz Konieczny udzielając mi wywiadu wspomniał, że śpiewa recitale dzięki Pana namowom.
- Tak się złożyło, że faktycznie pojawiła się pewna propozycja, z którą zwróciłem się do Tomasza, żebyśmy razem wystąpili. Bardzo szybko dostałem odpowiedź z propozycją spotkania i dwa dni później spotkaliśmy się w kawiarni obok Opery Wiedeńskiej, i współpraca się nawiązała. To było w maju 2014 roku, a już niecałe pół roku później, bo w listopadzie, mieliśmy recital w Filharmonii Krakowskiej. Tomasz także miał wielką ochotę na śpiewanie pieśni już dawno, ale ilość występów w teatrach operowych nie pozwalała mu na to i dopiero jak pojawiła się konkretna propozycja, to chętnie się zgodził. Nasza współpraca rozwija się bardzo dobrze i sprawia nam wielką przyjemność - dlatego to kontynuujemy.
Prowadząc działalność w dwóch nurtach – pedagogicznym i koncertowym, musi Pan wszystko bardzo dokładnie planować.
- To prawda, bo do tego dochodzą jeszcze obowiązki taty i męża. Mam półtoraroczną córeczkę i bardzo chciałbym uczestniczyć w jej wychowaniu, patrzeć jak rośnie i rozwija się. Staram się wszystko jakoś godzić – być głową rodziny, prowadzić działalność koncertową i uczyć, bo praca pedagogiczna dużo mi daje. Mam bardzo zdolnych studentów i lubię z nimi pracować.
To są młodzi ludzie, którzy chcą iść w Pana ślady?
- Jestem przekonany, że część z nich będzie grać muzykę kameralną, ale to nie jest ich główny kierunek studiów. Proponujemy, żeby także wzorem wiedeńskiego Uniwersytetu Muzycznego utworzyć w Polsce kierunek dla specjalizujących się w wykonawstwie pieśni, ale na razie nie udało się tego zrealizować i wykładam kameralistykę ogólną, ale staram się w jak najszerszym zakresie wprowadzać pieśń, bo mam sporo wiedzy, którą zdobyłem w czasie studiów i koncertów ze śpiewakami.
Dzisiejszy koncert wypełnią pieśni Ryszarda Straussa i Siergieja Rachmaninowa.
- Tak, to repertuar, od którego rozpoczynaliśmy współpracę i ostatnio do niego wracamy, w międzyczasie dużo innego repertuaru wykonaliśmy, ale też będzie dzisiaj akcent polski – wykonamy cykl Romualda Twardowskiego – Trzy Sonety do Don Kichota - kapitalny utwór, rzadko wykonywany.
Dobrze się Pan poczuł w akustyce Sali balowej w Łańcucie?
- Nawet bardzo dobrze, bo jest tu akustyka podobna do krakowskiej Florianki. Przy pustej Sali pogłos jest dość duży, ale jak wypełni ją publiczność, to akustyka będzie bardzo dobra.
Miejmy nadzieję, że wyjadą Panowie z Łańcuta usatysfakcjonowani przyjęciem dzisiejszego koncertu przez publiczność i pod wrażeniem tego pięknego pałacu oraz jego otoczenia.
- Jestem pod wrażeniem, że publiczność licznie uczestniczy w festiwalowych wydarzeniach, bo wczoraj, zaraz po przyjeździe, byliśmy na fragmencie plenerowego wystawienia „Skrzypka na dachu” i ilość publiczności była naprawdę imponująca - tylko pogratulować organizatorom takich sukcesów. Cieszę się, że już w lipcu tego roku ponownie zagram w Sali balowej i będę miał więcej czasu na podziwianie pałacowych wnętrz i rozległego parku, który go otacza.
Z wyśmienitym pianistą - Panem Lechem Napierałą rozmawiała Zofia Stopińska 21 maja w Łańcucie.
To był wspaniały wieczór, pełen niezapomnianych wrażeń. Na pierwszą część recitalu złożyło się 12 pieśni Ryszarda Straussa, których teksty zamieszczone zostały w programie koncertu zarówno w języku niemieckim, jak w polskim przekładzie, co z pewnością ułatwiało odbiór. Część drugą rozpoczęły Trzy Sonety do Don Kichota – Romualda Twardowskiego, oraz 11 pieśni Siergieja Rachmaninowa i Cavatina Aleko z opery Aleko „Wies Tabor Spit”.
Tomasz Konieczny i Lech Napierała tworzyli niezwykle zgrany duet. Trudno słowami opisać urodę bohaterskiego barytonu Tomasza Koniecznego, który w połączeniu z wielkimi umiejętnościami wokalnymi i aktorskimi stawia go w ścisłej czołówce światowej. Pianista w mistrzowski sposób podążał za solistą i wspólnie budowali nastrój każdego z wykonywanych utworów. Lech Napierała jest mistrzem w operowaniu barwami dźwięku na fortepianie, co jest niezwykle trudne – szczególnie w piano i pianissimo. Trudno się dziwić publiczności, że nie pozwoliła, aby koncert zakończyła po mistrzowsku wykonana Cavatina z opery Aleko. Wszyscy wstali i bili brawo dotąd, dopóki wykonawcy nie zdecydowali się na bis. Tomasz Konieczny po długim, wyczerpującym recitalu zdecydował się na dwa bisy – najpierw zachwycił rewelacyjnym wykonaniem „Pieśni do gwiazdy” z opery Tannhäuser Richarda Wagnera, a później wspaniałym wykonaniem arii buffa „Il dottore pomodoro” (U doktora pomidora) – Henryka Czyża.
Recital Tomasza Koniecznego z towarzyszeniem pianisty Lecha Napierały był wielkim wydarzeniem 57. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.
Galeria
- Mistrzowski recital w Łańcucie Mistrzowski recital w Łańcucie
- Mistrzowski recital w Łańcucie Mistrzowski recital w Łańcucie
- Mistrzowski recital w łańcucie Mistrzowski recital w łańcucie
- Mistrzowski recital w Łańcucie Mistrzowski recital w Łańcucie
- Mistrzowski recital w Łańcucie Mistrzowski recital w Łańcucie
- Mistrzowski recital w Łańcucie Mistrzowski recital w Łańcucie
https://www.klasyka-podkarpacie.pl/wywiady/item/1309-wieczor-piesni-w-mistrzowkich-kreacjach-tomasza-koniecznego-i-lecha-napieraly#sigProId36a5da9041