Nie chcę "produkować" utworów, tylko pisać coś, z czego będę później zadowolony
Maciej Zimka - akordeonista i kompozytor fot. Klaudyna Schubert

Nie chcę "produkować" utworów, tylko pisać coś, z czego będę później zadowolony


        Zofia Stopińska: Z panem Maciejem Zimką – akordeonistą i kompozytorem spotykamy się podczas XX Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych „Sanok 2018”, a w stałym kontakcie jesteśmy od roku, bo w ubiegłym roku brał Pan udział w VIII Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim na Kompozycję Akordeonową „Sanok 2017” i otrzymał Pan Grand Prix za Sonatę na akordeon i gitarę. Gratuluję serdecznie!
        Maciej Zimka: Bardzo dziękuję.

        Nie po raz pierwszy brał Pan udział w tym konkursie i odnosił sukcesy.
        - Faktycznie, na ten konkurs zawsze wysyłam swoje kompozycje akordeonowe, ale pamiętajmy, że tworzę także utwory na inne instrumenty. W sanockim konkursie biorę udział od 2008 roku - w tej edycji po raz pierwszy udało się zdobyć Grand Prix. W ogóle ubiegły rok był dla mnie bardzo dobry, bo powstało dużo utworów, również obejmujących zamówienia kompozytorskie. Oprócz tego nagrodzonego utworu powstały m.in.: Sonata na fortepian, która również zdobyła laury w Ogólnopolskim Konkursie Kompozytorskim „...Kiedy myślę Ryszard Bukowski...” we Wrocławiu, czy „Słowik i kruk” do słów Bożeny Boby-Dygi na głos żeński z towarzyszeniem fortepianu, utwór, który został nagrodzony na XXV Otwartym Konkursie Kompozytorskim im. Adama Didura w Sanoku. Skomponowałem także, moim zdaniem bardzo ciekawy i udany, Koncert na akordeon i smyczki – mam nadzieję, że uda mi się go jeszcze gdzieś zaprezentować. Ten utwór został napisany na zamówienie Akademii Muzycznej w Gdańsku, a podczas prawykonania na akordeonie grał Paweł Zagańczyk.

        Kiedy zaczął Pan komponować?
        - Zainteresowany komponowaniem byłem od dzieciństwa. Jako mały chłopiec zacząłem tworzyć swoje melodie, które wykonywałem na domowym pianinie. Interesowały mnie również biografie i twórczość kompozytorów, dlatego wiele na ich temat czytałem. Po tej chwilowej fascynacji bardziej zająłem się wykonawstwem – instrumentalistyką. A do komponowania wróciłem, jak byłem już nastolatkiem, i tym razem na poważnie. Od tego czasu mam w dorobku już ponad 50 kompozycji, z których duża część zdobyła nagrody na konkursach kompozytorskich.

        W Pana twórczości przeważają kompozycje na akordeon?
         - Sporo napisałem na akordeon i ciągle są oczekiwania, że będę tworzył nowe utwory na ten instrument, ale mam też sporo zamówień na różne inne obsady, a jeszcze więcej pomysłów – czuję, że mogę w tym kierunku rozwijać skrzydła. Wszystko jednak wymaga czasu. Staram się nie tworzyć zbyt wiele utworów w ciągu roku - zanim powstanie kompozycja, muszę dokładnie wcześniej przemyśleć jej formę i mieć pomysł na całość narracji, dopiero później zaczyna się proces tworzenia.
Nie chcę „produkować” utworów, tylko pisać coś, z czego będę później zadowolony. Zawsze tak robię.

        Jest Pan także cenionym instrumentalistą i wiadomo, że trzeba dużo czasu poświęcać na ćwiczenie.
        - Faktycznie, zajmuję się jeszcze instrumentalistyką, często występuję zarówno solo, jak i z różnymi instrumentami. Z wiolonczelistką Aleksandrą Lelek tworzymy „Duo Ardente” i niedługo, bo 29 czerwca, wystąpimy w Krośnie w ramach „Smyczków na Wojciechu”, a 15 lipca wystąpimy w pięknej cerkwi niedaleko Biecza, w miejscowości Owczary na festiwalu „Muzyka Zaklęta w Drewnie”. Podczas koncertów wykonamy m.in. Sonatę gambową D-dur J. S. Bacha i Sonatę op. 123 F-dur C. Saint-Saënsa. To wspaniała muzyka i serdecznie na te koncerty zapraszam.

        Niedawno występował Pan w Krakowie.
        - Tak, to był koncert na 75-lecie powstania w getcie warszawskim, podczas którego wykonałem utwory muzyki klasycznej, a także wspólnie z Bożeną Boba-Dygą, z którą tworzymy formację „Quasi Una Fantasia”, zaprezentowaliśmy utwory do tekstów krakowskich poetów w naszym opracowaniu oraz kołysanki jidysz. Ten duet działa bardzo prężnie i często koncertujemy, również poza granicami kraju – w grudniu 2017 wystąpiliśmy z trasą koncertową w Izraelu. Graliśmy również na Podkarpaciu w ubiegłym roku podczas „Nocy muzeów” w Muzeum Podkarpackim w Krośnie. Ostatnio występowałem także w Londynie na festiwalu „Polish Summer” wraz z wspomnianą wcześniej Aleksandrą Lelek. Stamtąd udałem się prosto do Sanoka - dzisiaj występuję z Wiesławem Ochwatem, z którym także regularnie współpracuję i wykonujemy różne utwory, a obecnie głównie skupiamy się na transkrypcjach muzyki orkiestrowej, w naszym repertuarze znajduje się na przykład Suita „Peer Gynt” Edwarda Griega lub „Pietruszka” Igora Strawińskiego. Ostatnio postanowiliśmy opracować również Koncert brandenburski nr 3 G-dur Johanna Sebastiana Bacha, który okazał się bardzo trudnym utworem, wymagającym niesamowitej precyzji artykulacyjnej i technicznej przy eksponowaniu tematów. Było to dla nas nie lada wyzwanie.

        Wczoraj podczas koncertu zabrzmiała między innymi Pana kompozycja, która otrzymała Grand Prix na ubiegłorocznym Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim na Kompozycję Akordeonową.
        - Tak, wczoraj z Miłoszem Mączyńskim wykonaliśmy Sonatę na akordeon i gitarę. Jest to czteroczęściowy utwór, będący sumą pewnych moich pomysłów, umieszczonych w quasi klasycznej formie. Część pierwsza jest utrzymana w formie Allegra sonatowego, później mamy wielobarwne Scherzo, w którym oba instrumenty łącza się w jeden organizm, trzecia część jest kontrastowa i tutaj instrumenty przeciwstawiają się sobie, natomiast część czwarta jest sumą poprzednich ogniw – zastosowałem perpetum mobile, tworząc ciekawe rozwiązania fakturalne w stosunku do obsady gitara-akordeon.

        Z Sanoka jest niedaleko do Krosna – Pana rodzinnego miasta – Krosna, w którym rozpoczęła się Pana przygoda z muzyką i tu do ukończenia szkoły muzycznej II stopnia Pan mieszkał.
        - To wszystko prawda. Ale Sanok też jest mi bliski, bo tutaj przejeżdżałem na lekcje do pana Andrzeja Smolika – dyrektora Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych. W Szkole Muzycznej w Sanoku uczyłem się także gry na organach. Krosno i Sanok to miasta, w których się wychowałem, dorastałem i stawiałem pierwsze kroki zarówno jeśli chodzi o kompozycję, jak i na scenie.

        Jako dziecko marzył Pan o nauce gry na akordeonie?
        - W dzieciństwie zafascynował mnie przede wszystkim miech akordeonu, który składał się w różne strony i chociaż grałem trochę również na fortepianie, to właśnie akordeon od początku był dla mnie bardziej interesującym instrumentem. Tak jest do dzisiaj. Należę również do osób, które starają się promować akordeon w Polsce. Środowisko akordeonowe od lat prężnie działa i robi wszystko, aby akordeon stał się pełnoprawnym instrumentem, bo ciągle wielu ludziom akordeon kojarzy się wyłącznie z muzyką ludową bądź też graną do tzw. „ kotleta”.
Na szczęście sytuacja się powoli zmienia. Zespołem akordeonowym, który zawojował rynek muzyczny, jest „Motion Trio”, z autorskimi utworami z pogranicza muzyki rozrywkowej. Podobnie jak Marcin Wyrostek. Niestety, akordeon ciągle nie jest powszechnie kojarzony z wykonaniem muzyki klasycznej i współczesnej. Po wysłuchaniu koncertu z taką muzyką, zazwyczaj do wykonawców-akordeonistów podchodzi wiele osób, które są zachwycone i mówią, że to fascynujący instrument. To nie dotyczy tylko Polski. Podobnie jest w innych europejskich ośrodkach muzycznych. Niedawno koncertowaliśmy z Olą Lelek w Brukseli i Londynie. Publiczność dopisała, ale początkowo słuchała nas z rezerwą, dopiero później z zachwytem. Taka nieufność w stosunku do akordeonu bierze się po prostu z niewiedzy, co na tym instrumencie można wykonać i jak można grać. W Polsce i na świecie jest wielu znakomitych muzyków, a akordeon, jak zauważyłem, potrafi zaczarować odbiorców.
W końcu, jak powiedział Zbigniew Bargielski: „Akordeon jest jak kameleon” - można na nim wiele dokonać, a w muzyce kameralnej, jak żaden inny, potrafi dostosować się do barwy innych instrumentów.

        Chcę jeszcze podkreślić, że jest to instrument bardzo trudny i aby grać na nim bardzo dobrze, to trzeba poświęcić mu dużo czasu.
         - Owszem, akordeon jest instrumentem bardzo trudnym. Mam porównanie, bo przecież grałem także np. na fortepianie. Akordeon jest bardziej skomplikowany, składa się z trzech różnych części. Mamy lewą część korpusu z malutkimi guziczkami (barytony), i wcale nie jest łatwo trafiać w te właściwe. Prawą ręką mamy jeszcze więcej guzików do opanowania, a do tego dochodzi odpowiedni sposób pracy miechem, od którego zależy frazowanie, nie wspominając o artykulacji. Te czynniki, które trzeba skoordynować, powodują, że niełatwo jest akordeon opanować, szczególnie w stopniu mistrzowskim.
Poza tym akordeoniści, jak już powiedziałem, nie są doceniani przez organizatorów koncertów czy festiwali. Dzieje się tak dlatego, że nawet w środowisku muzycznym ten instrument jest mało znany.
Nie dość, że instrument trudny, to jeszcze rynek muzyczny mu nie sprzyja.

        Podobnie jak wszyscy młodzi utalentowani muzycy stawał Pan w szranki konkursowe i bardzo często wracał Pan z nagrodami – zanotowałam tylko konkursy, podczas których jurorzy przyznali Panu I nagrody: XIII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akordeonowej w Przemyślu (2004), I Międzynarodowy Konkurs Akordeonowy w Wilnie (Litwa, 2005), XLII Międzynarodowy Konkurs Akordeonowy w Klingenthal (Niemcy, w duecie Cord AniMa z Anną Trólką - skrzypce, 2010), VII Międzynarodowy Konkurs Akordeonowy w Popradzie (Słowacja, w duecie Cord AniMa, 2012).
        - Były jeszcze konkursy, na których byłem w gronie laureatów lub otrzymywałem nagrody specjalne, ale aktualnie już raczej nie startuję w konkursach i skupiam się na działalności artystycznej. Być może laury konkursowe trochę mi pomagają w aktywnej karierze koncertowej, ale przede wszystkim to my, wykonawcy, musimy ciekawie przedstawić ofertę dla organizatorów wydarzeń. Wygrane konkursy na pewno trochę w tym pomagają, ale nie są czynnikiem decydującym o sukcesie artystycznym. Trzeba przede wszystkim mieć osobowość, być charyzmatycznym zarówno na scenie, jak i w kontakcie z ludźmi. I to się liczy – żeby zaciekawić i „grać pięknie”.

        Dba Pan także o własny rozwój, bo w ciągu trzech lat od ukończenia z wyróżnieniem studiów w krakowskiej Akademii Muzycznej w klasie akordeonu ad. Janusza Patera – obronił Pan doktorat na tejże uczelni. Szybko się Pan uwinął z tym doktoratem.
        - Właściwie tak. Zainteresowała mnie postać Zbigniewa Bargielskiego i jego utwory kameralne. Postanowiłem, że poszukam pola nie tylko do eksploatacji artystycznej, ale także naukowej – co i jak należy zrobić, żeby akordeon brzmiał jak kameleon – tak jak mówił prof. Zbigniew Bargielski.

        Działa Pan także jako organizator życia muzycznego w Krakowie, gdzie Pan mieszka.
        - Wraz z Bożeną Boba-Dygą, która jest kopalnią pomysłów, jeżeli chodzi o wymyślanie wydarzeń i koncertów, i Fundacją Art Forum, w której działamy, organizujemy wiele wydarzeń artystycznych. Głównym z nich jest Krakowski Festiwal Akordeonowy i odbywa się w cyklu dwuletnim. Natomiast co roku odbywa się Koncert Prawykonań Utworów Akordeonowych, który ma za zadanie nie tylko pokazywanie nowych utworów skomponowanych na ten instrument, ale także ciągłe wzbogacanie literatury akordeonowej.
Podczas Festiwalu przedstawiamy akordeon w wielu aspektach. W poprzedniej edycji w 2016 roku z Wiesławem Ochwatem opracowaliśmy muzykę do filmu „Brzdąc” i podczas projekcji filmu wykonywaliśmy tę muzykę na żywo. Odbył się także koncert, podczas którego wystąpili akordeonista Jacek Kopiec z Piotrem Orzechowskim „Pianohooligan” - Rhodes Piano i wykonali „Wariacje sonorystyczne” w aranżacji Piotra. Był to wspaniały wieczór, bo Piotr jest genialnym muzykiem i improwizatorem, a Jacek także bardzo ciekawie pokazał wielkie możliwości akordeonu. Odbyły się również niezwykle ciekawe koncerty Jarosława Bestera z Grażyną Auguścik, Zagan Acoustic, Maćka Frąckiewicza i Łukasza Kuropaczewskiego, Koncert Prawykonań, Koncert Grzegorza Palusa, Aleny Budzinakovej – Palus i Airis Quartet, Magda Brudzińska Klezmer trio oraz duży intermedialny projekt Bożeny Boba-Dygi – Muzyka Sfer, w którym wzięli udział m.in. Olga Szwajgier czy Marek Chołoniewski. Podczas festiwalu odbyły się również wydarzenia towarzyszące – warsztaty, wystawy i konkurs filmowy. A w tym roku zapraszamy m.in. zespół grający tango.

        Kiedy będzie najbliższa edycja Krakowskiego Festiwalu Akordeonowego?
        - W tym roku w październiku, w różnych miejscach odbędą się koncerty. Oprócz wspomnianego koncertu z tangiem w roli głównej planujemy projekt intermedialny, polegający na współpracy muzyki z tańcem i plastyką – sztukami wizualnymi. Z pewnością odbędzie się „Koncert Prawykonań Utworów Akordeonowych”, podczas którego wystąpi m.in. Maciej Frąckiewicz i będzie wiele ciekawych utworów. Nie chcę dziś zdradzać wszystkich naszych planów.

        Z pewnością organizacja tak dużej imprezy wymaga dokładnego zaplanowania jej oraz zgromadzenia odpowiednich środków finansowych, a to nie jest łatwe.
        - Faktycznie, łatwo nie jest. Organizacja pochłania bardzo dużo czasu, bo najpierw trzeba zebrać pieniądze, a jak już się je ma, to trzeba wszystko dokładnie ustalić i pilnować całego przebiegu imprezy. Pracy jest tak dużo, że każdą minutę mamy zajętą, ale podążając śladami naszych poprzedników - wielkich entuzjastów akordeonu, chcemy pokazywać ten instrument i promować go na różne sposoby.

        Czas szybko biegnie i trzeba kończyć nasza rozmowę, bo wkrótce zaczyna się Koncert Galowy XX Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych „Sanok 2018” i musicie się z panem Wiesławem Ochwatem przygotować do występu. Dziękuję za rozmowę.
        - Ja również bardzo dziękuję i zapraszam na wydarzenia, w szczególności na te, które planujemy w Krakowie.

 

Z panem dr Maciejem Zimką - akoreonistą i kompozytorem rozmawiała Zofia Stopińska 28 kwietnia w Sanoku