Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Epilog Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

Ostatni dzień września 2022r, we wspaniałym entourage'u sali balowej łańcuckiego Zamku wysłuchaliśmy pięknego koncertu, który organizatorzy zatytuowali "Epilog Muzycznego Festiwalu w Łańcucie".
Wykonawcami byli :
- Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Tadeusza Wojciechowskiego,
- Clemens Weigel - wiolonczela.

Na program złożyły się:
- Uwertura do opery "Kalmora" Karola Kurpińskiego,
- Koncert wiolonczelowy a - moll nr 1 op. 33 Camila Saint- Saëns'a,
- IV Symfonia A - dur op.90 Feliksa Mendelssohna - Bartholdiego.

Zarówno zaproponowany program, ale przede wszystkim jego wykonanie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem przez wypełniającą salę balową publiczność.
Piękny koncert wiolonczelowy a - moll, Camila Saint - Saënsa wspaniałe wybrzmiał pod palcami Clemensa Weigela wychowanka André Navarry i Waltera Nothasa, członka wspaniałego zespołu " Berlin Ensamble" .
Pan Weigel  jest laureatem licznych konkursów muzycznych, w roli solisty wystąpił z orkiestrami w Chinach, Japonii, Ameryce Północnej I Południowej, jak też w Europie. Jest też doskonałym kameralistą, członkiem zespołu "Rodin Quartet".
W Łańcucie dał piękny wirtuozowski popis prawdziwie francuskiej elegancji i finezji tak charakterystycznych w twórczości Saint - Saënsa.
Jego występ, melomani nagrodzili, zasłużoną, długotrwałą owacją.

Zachwyciła nas również gra rzeszowskich filharmoników pod batutą Tadeusza Wojciechowskiego. W latach 1998 - 2004 Tadeusz Wojciechowski był dyrektorem artystycznym Filharmonii w Rzeszowie oraz dyrektorem Festiwalu Muzycznego w Łańcucie.
Współpracuje niemal ze wszystkimi orkiestrami symfonicznymi w kraju jak również poza jego granicami. Występował w roli dyrygenta niemal we wszystkich krajach Europy, a także w Turcji, USA, Meksyku, Kolumbii i Japonii.
Ma w repertuarze czterdzieści dzieł operowych jak i większość światowego repertuaru symfonicznego.
Nadmienię tylko, że Maestro Wojciechowski bardzo często prowadzi koncerty z pamięci, tak było w piątkowy wieczór w Łańcucie.
Ma w swym dorobku wiele nagrań dla Polskiego Radia oraz dla Radia Duńskiego.

Piątkowy wieczór w Łańcucie na długo pozostanie w naszej pamięci. Od pierwszych dźwięków wyczuwaliśmy wspaniałe fluidy płynące między członkami Orkiestry a dyrygentem. Wróciły wspomnienia dawnych wspólnych lat zarówno wśród muzyków jak i wielu z nas słuchaczy.
Znakomite wykonanie Symfonii A - dur 24 letniego wówczas Feliksa Mendelssohna - Bartholdiego zakończyło ten czarowny wieczór.
Kompozycje,ich twórców jak również wykonawców przybliżał jak zawsze profesjonalny Stefan Münch. Brawom nie było końca.

Tadeusz Stopiński

                                                                       Clemens Weigel - wiolonczela. fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej     

Clemens Weigel1

WEEKEND SENIORA Z KULTURĄ – w ramach cyklu KAMERALNE KONCERTY FAMILIJNE

KONCERT KAMERALNY W RAMACH WEEKENDU SENIORA Z KULTURĄ

2 października 2022r., niedziela, godz. 17:00

ROBERT NAŚCISZEWSKI – skrzypce
JAGODA PIETRUSIAK – KASPRZYK – flet
MARCIN KASPRZYK – fortepian
MICHAŁ ROT – fortepian
RENATA JOHNSON – WOJTOWICZ – sopran

ELŻBIETA LEWICKA – słowo

W programie: muzyka kameralna Jana Novaka

MIEJSCE: SALA KAMERALNA

Koszt udziału: 5 zł

                                                                          Robert Naściszewski - skrzypce, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Novak R. Naściszewski4

                                                                        Jagoda Pietrusiak-Kasprzyk - flet, fot  ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Novak Jagoda Pietrusiak Kasprzyk zdjęcie1

                                                                                              Michał Rot - fortepian, fot. Norbert Bohdziul

Novak Michał Rot C Norbert Bohdziul

 

                                                                 Renata Johnson-Wojtowicz - sopran, fot ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Novak Renata Johnson Wojtowicz zdjęcie1

 

XXXI Festiwal im. Adama Didura - Operowe arcydzieła - Jaskółka

24 września 2022r, Sanok i kolejny wieczór 31 edycji Festiwalu im. Adama Didura. Tego wieczoru królowali: soliści, chór i balet oraz orkiestra Opery Śląskiej w Bytomiu prezentując jedną z ostatnich kompozycji Giacomo Pucciniego - Jaskółka / La Rondine /.
Opera ta pod względem muzycznym ustępuje nieco innym utworom Pucciniego, ale zawiera jedną z najpiękniejszych arii sopranowych "Chi il bel Sogno di Doretta" .
Libretto autorstwa Giuseppe Adamiego jest swoistym koktajlem w którym wyczuwamy smaczki "Cyganerii", "Traviaty " i "Zemsty Nietoperza ".
Jest to historia kurtyzany Magdy i młodego studenta Ruggera. Magda, porzuca wygodne życie paryskiej utrzymanki, by odnaleźć u boku Ruggera prawdziwe uczucie.

Reżyser Bruno Berger-Gorski przeniósł akcję opery w lata 50-te XX wieku. W jego inscenizacji czarno - białe kostiumy dają klasyczny efekt porządku. W oryginalnej wersji akcja rozgrywa się w Paryżu i Nicei lat 20 - tych.
Zmienił też zakończenie opery, uśmiercając tym razem bohatera. Ruggero podcina sobie żyły. W oryginalnej wersji kochankowie rozstają się, każdy idzie w swoją stronę.
"Jaskółka" na deskach teatrów operowych gości stosunkowo rzadko. W Polsce ostatni raz była wystawiana w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.
Bytomski spektakl jest koprodukcją z Meiningen Staatsheater /Kulturstiftung Meiningen Eisenach zrealizowaną w Niemczech w 2019 roku.
Bytomska premiera miała miejsce 29 maja 2021 roku.

W Bytomskiej produkcji kierownikiem muzycznym jest Yaroslav Shemet; reżyserem: Bruno Berger-Gorski, autorką scenografii jest Helga Ullman, kostiumy projektował: Francoise Raybaud, choreografia: Andris Pulcis, kierownik chóru: Krystyna Krzyżanowska - Łoboda, kierownik baletu: Grzegorz Pajdzik.
W Sanoku podziwialiśmy solistów Opery Śląskiej:
Magda - Iwona Sobotka,
Lisette - Aleksandra Orłowska,
Ruggero - Andrzej Lampert,
Prunier - Albert Memeti,
Rambaldo - Adam Woźniak,
Yvette - Roksana Majchrowska,
Bianco - Kinga Czyż,
Suzy - Anna Borucka,
Perichaud - Bogdan Kurowski,
Goblin, un Givane - Michał Bagniewski,
Crebillon - Juliusz Krzysteczko,
Georgete - Magdalena Okońska,
Gabrielle - Leokadia Duży,
Lolette - Małgorzata Wierzbicka,
Adolfo e Pittori - Janusz Bolewski,Dariusz Nurzyński, Piotr Strzodka,
Rabonier - Wojciech Paczyński,
Un Maggiordomo - Adam Janik,
Voce di Sopranino - Ewelina Szybilska.

Iwona Sobotka, która debiutowała partią Magdy na scenie Bytomskiej Opery była po prostu olśniewająca, a jej głos pełen pasji i blasku. Słuchaliśmy jej z podziwem od pierwszego wejścia do ostatniej sceny. Nadmienię tylko, że partia Magdy jak i Cio-cio-san z "Madame Butterfly", czy Łucji z "Łucji z Lammermoor", to najtrudniejsze partie w sopranowej literaturze operowej. Artystce partneruje Andrzej Lampert, który wciela się w jej ukochanego Ruggera. O walorach głosowych Artysty przekonaliśmy się słuchając jego recitalu, w "Jaskółce" podziwialiśmy również jego wspaniałe aktorstwo. Fantastyczna była również Aleksandra Orłowska w roli Lisette, pokojówki Magdy. Była przebojowa, energiczna z wielkim talentem komediowym, a jej romantyczny duet z Prunierem na koniec I aktu opery był doskonały.
Albert Memeti w partii Pruniera sprawdził się zarówno wokalnie jak i aktorsko. Tą czwórkę głównych bohaterów doskonale uzupełnił Adam Woźniak w roli bankiera Rambaldo.
Jak zawsze doskonale przygotowany był chór i tu ukłon w stronę pani Krystyny Krzyżanowskiej - Łobody.
Wielkie brawa dla młodego kierownika muzycznego spektaklu pana Yaroslava Shemeta.
Bardzo długa owacja na stojąco sanockiej publiczności najdobitniej świadczyła o jej odczuciach. Spektakl był fantastyczny!!!

Tadeusz Stopiński

 

EPILOG MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

30 września 2022r., piątek, godz. 19:00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
TADEUSZ WOJCIECHOWSKI – dyrygent
CLEMENS WEIGEL – wiolonczela

Stefan Münch – słowo

W programie:
K. Kurpiński – Uwertura do opery Kalmora
C. Saint-Saëns – Koncert wiolonczelowy a – moll nr 1 op. 33
F. Mendelssohn – Bartholdy- IV Symfonia A – dur op. 90

O twórczości teatralnej Karola Kurpińskiego można powiedzieć przede wszystkim, że popularyzowała ona najważniejsze osiągnięcia muzyki europejskiej (od Mozarta do opery wczesnoromantycznej). Kalmora, czyli prawo ojcowskie Amerykanów z librettem Kazimierza Kurpińskiego, wyraźnie ukazuje wpływy Rossiniego. Zbudowana jest w formie sonatowego allegra: powolny, refleksyjny wstęp (Kurpiński zanotował, że melodia oboju jest „prawdziwie amerykańskim śpiewem”) wprowadza dwa tematy (ten drugi jest właśnie rossiniowski), po czy następuje chorałowe przetworzenie i powrót pierwszego tematu, zamiast drugiego pojawia się marszowy motyw z opery, który prowadzi do efektownej kody.

Jak zwykle, koncert na wiolonczelę przynosi piękne, niskie, melancholijne brzmienie instrumentu („jak słodko wiolonczela łka, to Liebesleid Kreislera”, pisał Julian Tuwim). Camille Saint-Saëns stworzył dwa koncerty na ten instrument, są one pełne prawdziwie francuskiej elegancji i finezji, a przy tym świadczą o świetnym opanowaniu kompozytorskiej techniki. Koncert a-moll, wykonany po raz pierwszy w 1873 roku, składa się z trzech ogniw, lecz jest w istocie jednoczęściowy: podkreśla to przewijający się kilkakrotnie triolowy temat pierwszego ogniwa (Allegro non troppo), utrzymanego w formie sonatowej. Środkowy epizod (Allegretto con moto) z menuetowym tematem ma taneczny charakter scherza, zaś w finale do głosu dochodzi zarówno piękna, szeroka kantylena, jak i efektowna technika instrumentu solowego.

 Od dnia prawykonania, którym dyrygował kompozytor, IV Symfonia A-dur zwana „Włoską” jest najpopularniejszym dziełem symfonicznym Mendelssohna, a jej wstęp należy do najsłynniejszych fragmentów w historii muzyki.. Napisał je w wieku 24 lat; zainspirowany podróżą do Włoch postanowił wyrazić wrażenia, jakie zrodziły w nim tamtejsze krajobrazy oraz kultura i mieszkańcy. Napisał o tym później do siostry: „Symfonia włoska czyni wielkie postępy. Będzie to najweselszy utwór, jaki kiedykolwiek napisałem”. W tej niezwykle żywiołowej, tryskającej energią kompozycji ujawnia się typowa dla Mendelssohna faktura orkiestrowa: flety, oboje, klarnety i fagoty tworzą harmoniczne tło dla melodyjnej linii skrzypiec. Otwiera ją radosna część w subdominancie d-moll, którą Mendelssohn usłyszał podczas religijnych procesji w Neapolu. W części drugiej badacze odnajdują albo melodię czeskiej pieśni pielgrzymiej, albo interpretację chorału Es war ein König in Thule Carla Zeltera do wiersza Goethego. W tym Andante con moto oboje, fagoty i altówki prowadzą prostą, balladową melodię ludową, opartą na akompaniamencie wiolonczeli i kontrabasów. Bardziej żywe i jasne epizody podkreślają skupiony charakter tej części.

 Inspiracja poezją Goethego pojawia się także prawdopodobnie w części kolejnej Con moto moderato, wykorzystującej melodię walcową, (tym razem wskazuje się na humorystyczny wiersz Lilis Park). Dzieło zamyka część Saltarello, zatytułowana tak od nazwy skocznego, włoskiego tańca ludowego, którego charakter zostaje oddany przez szybki główny temat.

 TADEUSZ WOJCIECHOWSKI

Ukończył studia w warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie wiolonczeli Andrzeja Orkisza i dyrygentury w klasie Stanisława Wisłockiego, a następnie doskonalił swoje umiejętności w zakresie gry na wiolonczeli w paryskim Narodowym Konserwatorium w mistrzowskiej klasie Bernarda Michelina.

 Był laureatem międzynarodowych konkursów wiolonczelowych i dyrygenckich, otrzymując II nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Dyrygenckim w Besançon we Francji oraz III nagrodę i Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki na Międzynarodowym Konkursie Dyrygenckim im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach.

 Jeszcze w czasie studiów w Paryżu współpracował z takimi zespołami, jak Orchestre de Versaille, Les Musiciens de Paris, Orchestre des Pasdeloup, Orchestre de Colonne i Orchestre de Conservatoire, był także koncertmistrzem Polskiej Orkiestry Kameralnej kierowanej przez Jerzego Maksymiuka, z którą odbył kilka tournées, m.in. po Włoszech, Niemczech i Wielkiej Brytanii oraz dokonał nagrań dla firmy fonograficznej EMI. Równocześnie, od 1976 roku rozpoczął jako dyrygent współpracę z Teatrem Wielkim w Warszawie, która trwała do 1983. W 1982 został zaproszony do Królewskiej Duńskiej Opery w Kopenhadze, gdzie w latach 1983-96 był głównym dyrygentem.

 Występował również w tak prestiżowych teatrach operowych świata, jak Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Teatro La Fenice w Wenecji, Teatro Carlo Felice w Genui, Królewska Opera w Sztokholmie i Królewska Opera w Oslo. W 1994 został dyrektorem Orkiestry i Chóru Polskiego Radia w Krakowie i pełnił tę funkcję do rozwiązania zespołu. Następnie objął funkcję dyrektora Teatru Wielkiego w Warszawie i pełnił ją do 1996. Od 1998 do 2004 był dyrektorem artystycznym Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i Filharmonii Rzeszowskiej. W 2002 został również szefem-dyrygentem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Pomorskiej. Ponadto współpracuje z niemal wszystkimi orkiestrami symfonicznymi w Polsce i z Orkiestrą Sinfonia Varsovia. Jest też pierwszym gościnnym dyrygentem Narodowej Opery Łotewskiej w Rydze, stale współpracuje z Teatrem Operowym w Monachium. W latach 2005 – 2008 pełnił funkcję dyrektora artystycznego Filharmonii Łódzkiej im. A. Rubinsteina.

Występował w wielu krajach, m.in. w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Luksemburgu, Belgii, Danii, Norwegii, Szwecji, Słowenii, we Włoszech, Turcji, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Kolumbii i Japonii. Dokonał wielu nagrań dla Polskiego Radia i Radia Duńskiego. Ma w repertuarze czterdzieści dzieł operowych oraz większość światowego repertuaru symfonicznego. W roku 2007 został uhonorowany Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”, przyznawanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

                                                                                                Tadeusz Wojciechowski - dyrygent fot. Maciej Grabski

Tadeusz WOJCIECHOWSKI fot. Maciej Grabski2

 CLEMENS WEIGEL

Urodzony w Würzburgu, należy do zespołu artystycznego Berlin Ensemble od chwili jego założenia. Rozpoczął studia w Trossingen, następnie kształcił się pod kierunkiem André Navarry w 1987 r. w Wiener Hochschule für Musik und Darstellende Kunst. Po śmierci Navarry, Clemens Weigel kontynuował naukę u Waltera Nothasa w Monachium, gdzie otrzymał dyplom klasy mistrzowskiej w 1994 r. W tym samym roku przyznano mu pierwszą nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym w Finale Ligure we Włoszech. Jako członek orkiestry „Landesjugendorchester Baden-Württemberg” i „Bundesjugendorchester”, zdobył doświadczenie jako muzyk orkiestrowy. Od 1993 r. Clemens Weigel jest członkiem orkiestry teatru „Staatstheater am Gärtnerplatz” w Monachium. Oprócz pracy jako solista, jest również członkiem dobrze znanego Rodin Quartet, który od lat występuje ze swoją własną serią koncertów muzyki kameralnej w Rezydencji w Monachium.

Clemens Weigel uczy w Wyższej Szkole Muzyki i Teatru w Monachium oraz udziela kursów mistrzowskich na całym świecie. Po tym, jak występował w charakterze solisty z orkiestrami w Chinach, Japonii, Europie oraz Ameryce Południowej i Północnej, z niecierpliwością oczekuje na swój polski debiut w Rzeszowie w 2022 r.

                                                                                     Clemens Weigel - wiolonczela, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Epilog Clemens Weigel 800

XXXI Festiwal im. Adama Didura - Koncert finałowy

 

29.09 2022r.,. godz. 18.00,sala widowiskowa SDK

Wykonanie utworu nagrodzonego w XXX Otwartym Konkursie Kompozytorskim
im. Adama Didura

 Jakub Borodziuk

Nokturn. Pieśń na tenor / mezzosopran i kwartet smyczkowy

do słów Tadeusza Micińskiego

Ewa Biegas - mezzosopran

Airis String Quartet :

Aleksandra Czajor - Kowalska - I skrzypce

Grażyna Zubik - II skrzypce

Malwina Tkaczyk - altówka

Mateusz Mańka - wiolonczela

protokół001

 

Polska muzyka filmowa

Ulubione piosenki z filmów i seriali telewizyjnych

Bożena Zawiślak – Dolny
Katarzyna Zawiślak – Dolny
Marcin Jajkiewicz
Jakub Milewski
Orkiestra Arte Symfoniko pod dyrekcją Mieczysława Smydy

Polska Muzyka Filmowa

 

XXXI Festiwal im. Adama Didura - Klasyka baletu

28.09.2022r., godz. 18.00 Sanocki Dom Kultury (sala widowiskowa) cena biletu 70 zł

Klasyka baletu

Ludomir Różycki – Pan Twardowski

Diabeł – Gabriele Togni, Młody Twardowski – Yauheni Yatskevich, Stary Twardowski – Yauheni Raukuts, Pani Twardowska – Anastasiya Krasouskaya, Kobieta Złota – Mizuki Kurosawa, Kobieta w Czerwieni – Gabriela Kubacka, Matka – Bożena Kowalska, Śmierć – Agnieszka Chlebowska

Choreografia i inscenizacja: Violetta Suska; kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk;
scenografia i kostiumy: Maria Balcerek; multimedia i reżyseria światła: Marcin Nogas;
asystent choreografa: Alesia Smyrnova, Dzmitry Prokharau; asystent kierownika muzycznego: Piotr Wacławik; inspicjent: Justyna Jarocka-Lejzak, Mateusz Makselonn

Zespół Baletu Opery Krakowskiej i uczniowie Studia Baletowego Opery Krakowskiej

XXXI Festiwal im. Adama Didura - Stanisław Moniuszko – Śpiewnik domowy

27.09 2022r. godz. 18.00, Sanocki Dom Kultury (sala widowiskowa)

Muzyka popularna XIX wieku
Stanisław Moniuszko – Śpiewnik domowy

Justyna Reczeniedi – sopran
Robert Szpręgiel – baryton
Mateusz Zajdel – tenor
Witold Żołądkiewicz – baryton

Krzysztof Trzaskowski – fortepian
Stanisław Górka – prowadzenie i komentarz

Scenariusz i reżyseria: Andrzej Strzelecki
kostiumy i rekwizyty: Marlena Skoneczko
projekcje: Marek Zamojski
realizacja świateł: Piotr Rudzki
asystent reżysera: Agnieszka Kozłowska
inspicjentka: Dorota Lachowicz

Polska Opera Królewska

Premierowy Król Roger w Operze Bałtyckiej

        Moim gościem jest reżyser, dramaturg i manager - Romuald Wicza-Pokojski. Twórca awangardowy, eksperymentator w obszarze języka i form teatralnych, nastawiony na społeczny wymiar teatru. Ma na swoim koncie ponad trzydzieści realizacji, a współpracował między innymi z teatrami lalek w Toruniu i Olsztynie, Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, Teatrem Polskiego Radia, TVP. Jego spektakle były prezentowane w wielu miejscach na świecie. W 1991 roku założył autorski Teatr Wiczy, legendarny teatr alternatywny, a od 2011 do 2019 roku był dyrektorem naczelnym i artystycznym Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku, sceny która obecnie jest zaliczana do czołowych teatrów dziecięcych i młodzieżowych w Polsce. W 2017 roku otrzymał brązowy medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Od 2019 roku jest dyrektorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Romuald Wicza-Pokojski ostatnio godzi obowiązki związane z kierowaniem Operą Bałtycką z przygotowaniem pierwszej w tym sezonie premiery.

        Niełatwo było Panu znaleźć czas na rozmowę, bo przygotowujecie zaplanowaną na 1 października premierę Króla Rogera Karola Szymanowskiego do libretta Jarosława Iwaszkiewicza, a Pan jest reżyserem tej opery. Jak długo trwają przygotowania, od pierwszych założeń do premiery?

        Od momentu kiedy zapada decyzja o tym, żeby zrealizować dany tytuł, do rozpoczęcia prób musi minąć wiele miesięcy, a czasami nawet lat. Z pomysłem realizacji Króla Rogera noszę się już od dawna. Karol Szymanowski, Jarosław Iwaszkiewicz oraz cały klimat młodopolski to jest obszar, który mnie interesuje. Pracujemy nad inscenizacją od dziesięciu miesięcy. Najpierw powstawała koncepcja, później zajmowaliśmy się doborem twórców,. Scenografię zaprojektowała Hanna Wójcikowska-Szymczak, z którą już miałem możliwość współpracować i z którą bardzo dobrze się rozumiemy w działaniach scenicznych. Co dla mnie reżysera ma znaczenie, Hania ma duże doświadczenie w realizacji spektakli operowych. Zaprosiłem też do współpracy bardzo utalentowaną (i dzisiaj wiem, że na długo pozostanie w świecie opery i teatru), mieszkającą i pracującą w Genewie projektantkę mody Magdalenę Brozdę. Stworzenie kostiumów do Króla Rogera będzie jej podwójnym debiutem: operowym i teatralnym. Bardzo ważny jest także na pierwszym etapie wybór osoby, która opracuje muzycznie spektakl. Poprosiłem o to Yaroslava Shemeta. Mam poczucie bezpieczeństwa, że wszystko będzie dobrze przygotowane.

        Mówiąc krótko, postawił Pan na młodych.

        Sam jestem w okresie, kiedy jeszcze bardzo bym chciał mówić, że jestem młody, ale pesel wskazuje wyraźnie, że już raczej przeskoczyłem w wiek dojrzały.

        Jaki będzie Król Roger w Pana reżyserii?. Jak poprowadzi Pan publiczność w świat XII-wiecznej Sycylii czy Syrakuz, w bardzo odległe nam zwyczaje i podejście do religii.

        Przede wszystkim to jest sztuka bliska misterium. Słowo opera pojawia się na początku i na samym końcu partytury. Szymanowski skreśla słowo dramat muzyczny i wstawia wyraz opera. Natomiast dzieło jest bliskie misterium, mało tego – pieśni żałobnej, bo towarzyszymy królowi w czasie jego śmierci. Cały I akt jest według mnie w obyczaju czuwania przy zmarłym. Świat realny zaczyna przenikać się z urojeniami króla i pewnym jego rozrachunkiem ze swoim życiem. I z pytaniem co tak naprawdę jest w naszym życiu ważne?

         Szukał Pan odpowiedzi?

         Oczywiście. Dlaczego po kataklizmie I wojny światowej, w 1918 roku, kiedy przez teren środkowej Ukrainy (gdzie urodził się i mieszkał Karol Szymanowski i gdzie przebywał Jarosław Iwaszkiewicz, który pobierał nauki w Kijowie) przetacza się też rewolucja październikowa, dwóch artystów postanawia stworzyć Króla Rogera? Pomyślałem o kwestii, która jest mi bliska, może też spotęgowana czasem, w którym się właśnie znajdujemy: co tak właściwie stanowi o naszym życiu? Na czym polega człowieczeństwo? Nasz Król Roger na samym końcu rozumie, że sensem jest głębia uczuć, też uczuć najwyższych, miłości do Boga. Odrzuca rzeczy, które wikłają nas w doczesność. Bardzo ważne słowa wypowiada towarzyszący cały czas królowi w jego odchodzeniu mędrzec Edrisi: prześniony sen, stargany łańcuch złud. Łańcuchem złud są konwenanse, idee, które powodują, że mamy spiżową skorupę, a prześniony sen, to jest nasze życie.

         Z pewnością magnesem dla publiczności będzie świetna obsada solistów. Udało się Panu zaprosić znakomitych, znanych i cenionych artystów.

         Bardzo mi zależało, żeby w roli Roksany wystąpiła pani Olga Pasiecznik i cieszę się niezmiernie, że przyjęła zaproszenie. W roli Pasterza wystąpi dwóch śpiewaków Pavlo Tolstoy oraz Andrzej Lampert, który zaśpiewa podczas drugiej premiery. Chcę jeszcze koniecznie powiedzieć o artyście związanym z Operą Bałtycką, który będzie obchodzić swoje 35-lecie na naszej scenie. Jest to baryton Leszek Skrla, który wystąpi jako Roger. Myślę, że kwestia podsumowania 35-ciu lat pracy artystycznej bardzo się wpisuje w nasze rozumienie Króla Rogera.

         W ostatnich latach dzieło cieszy się ogromną popularnością nie tylko w Polsce., Nie jest to natomiast muzyka łatwa w odbiorze i zwykle premiera zostaje entuzjastycznie przyjęta, ale dzieło po kilku – czasem kilkunastu spektaklach schodzi z afisza. Może uda się wprowadzić Króla Rogera do stałego repertuaru Opery Bałtyckiej?

         Bardzo bym sobie i nam życzył, żeby taka właśnie była droga naszego Króla Rogera. Myślę, że na popularność dzieła za naszymi granicami składają się dwa aspekty. Samemu Karolowi Szymanowskiemu bardzo zależało na tym, żeby wpisać się w kulturę europejską. Możemy przeczytać o tym w jego listach i we wspomnieniach o kompozytorze. Drugi aspekt dotyczy samego utworu, który wręcz prowokuje do tego, aby realizatorzy nakładali na niego swoje artystyczne wizje.
         Ja wolałem jednak wczytać się w to, co jest w poezji libretta. Studiowałem też warstwę muzyczną, jej fragmenty tonalne, po których pojawiają się zakłócenia. Chciałem zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Zależało mi na tym, żeby odczytać Króla Rogera, a nie do czegokolwiek prowokować. Przy takim podejściu do dzieła pokładam nadzieję, że opera Szymanowskiego pozostanie w naszym repertuarze. Ale prawdę o tym powiedzą nam pierwsze spektakle.

                    Olga Pasiecznik (Roksana) i Romuald Wicza-Pokojski (reżyser), fot K. Mystkowski, KFP, arch. Opery Bałtyckiej

Olga Pasiecznik Roksana Romuald Wicza Pokojski reżyser fot. K. Mystkowski KFP arch. Opery Bałtyckiej

         Kieruje Pan Operą Bałtycką od połowy 2018 roku. Kiedy rozpoczynał Pan pracę na tym stanowisku, stawiał Pan na tematy bliskie młodym ludziom, teatr otwarty dla młodego widza, różnorodny repertuar. Słyszałam również o rozbudowie Waszej siedziby, lub budowie nowego budynku. Co z tych planów można było zrealizować, bo wiadomo, że pandemia miała ogromny wpływ na nasze życie. To nie był dobry czas dla rozwoju kultury i dla artystów.

         Pandemia spowodowała, że wiele działań zostało zatrzymanych. Natomiast cały czas pracujemy nad planami budowy, czy rozbudowy opery. Są to bardzo czasochłonne kwestie, bo trzeba tym tematem zainteresować wiele osób, które są decyzyjne. Potrzebujemy też czasu na zgromadzenie środków na tak ogromne przedsięwzięcie. Nie rezygnujemy jednak z naszych planów. Wpisują się one w tradycję Opery Bałtyckiej, która zawsze miała bardzo progresywny charakter. Natomiast sama pandemia spowodowała refleksję, że na razie powinniśmy bardziej skupić się na odbudowaniu naszej publiczności, aniżeli jej poszerzaniu. Dlatego w programie zaczęły się pojawiać tytuły z głównego nurtu operowego: Aida Giuseppe Verdiego czy Madame Butterfly Giacomo Pucciniego.

         Teatr Operowy wymaga dużych środków finansowych, a dyrektor musi o nie zabiegać na różne sposoby. Nie jest to łatwe zadanie, nawet w tak prężnych ośrodkach jak Gdańsk, chociaż na przykład na Podkarpaciu byłoby zapewne jeszcze trudniej.

         Nie wiem gdzie jest łatwiej. Wiem natomiast, że droga do mecenasów nie jest usłana różami. Dotarcie do odpowiednich osób jest wynikiem wielu rozmów, negocjacji i zachęcania. Opera nie jest popularnym nurtem muzyki i nie może rywalizować w staraniach o pozyskanie środków z działaniami w dziedzinie muzyki rozrywkowej. Wielkie firmy, mimo iż mają swoje misje, wcześniej czy później zaczynają stawiać pytania: jak to się przełoży na popularność, na sprzedaż? Mam tylko nadzieję, że ten stan rzeczy zacznie ulegać zmianie. Opera Bałtycka ma jednego organizatora, a mianowicie Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. Pracujemy nad wsparciem naszych działań przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pojawia nadzieja, że to będzie w przyszłym sezonie.

         Jest Pan reżyserem i dramaturgiem z ogromnym dorobkiem. Czy będąc dyrektorem Opery Bałtyckiej musiał Pan zrezygnować, albo mocno ograniczyć tę współpracę z innymi teatrami?

         Pracuję nad tym, aby znaleźć miejsce na realizacje artystyczne poza operą. Aktualnie, gdybym miał to określić procentowo, to może 5 procent mojego czasu pozostaje mi na działalność artystyczną. Musiałem ją mocno zredukować, bo zarządzanie tak dużą instytucją artystyczną, w której pracują trzy zespoły: orkiestra, balet i chór, pochłania mnie całkowicie.

         Co pojawi się na deskach Opery Bałtyckiej w tym sezonie?

         O pierwszej premierze już rozmawialiśmy i będzie to Król Roger. Zaplanowana jest na 1 października w Międzynarodowym Dzień Muzyki. W grudniu zapraszamy na premierę baletową Don Kichota w choreografii związanych z nami artystów, czyli Wojciecha Warszawskiego i Izabeli Sokołowskiej-Boulton. W maju zaprosiłem do wyreżyserowania Księżniczki czardasza Imre Kálmána artystę z Gdańska Jerzego Snakowskiego. Bardzo liczę na ten spektakl, na radość jaka może z niego płynąć dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że Jerzy będzie mógł dać upust swojej wyobraźni na temat Księżniczki czardasza.

         Na widowni Opery Bałtyckiej często zasiadają nie tylko mieszkańcy Gdańska, czy Trójmiasta. To są również turyści i osoby odwiedzające Wasze miasto w celach zawodowych.

         To prawda. Mamy dla nich bogatą ofertę. Zapraszamy między innymi na: Aidę Giuseppe Verdiego, Madame Butterfly Giacomo Pucciniego, Cyrulika sewilskiego Gioacchino Rossiniego. To są tytuły operowe, które od dawna są w naszym repertuarze. Z baletowych tytułów po dwóch latach wznawiamy Giselle oraz przez cały czas utrzymujemy w repertuarze, cieszący się bardzo dużym powodzeniem, Sen nocy letniej. Liczymy, że uda nam się odbudować przynajmniej taką widownie, jaką mieliśmy przed pandemią.

         Szczerze Wam życzę, żeby te plany się spełniły, a Panu życzę dużo czasu na własną działalność artystyczną.

         Proszę mocno trzymać za to kciuki i serdecznie zapraszam wszystkich do Opery Bałtyckiej.

Zofia Stopińska

Regionalne Warsztaty z improwizacji jazzowej

Dyrekcja i sekcja fortepianu Zespołu Szkół Muzycznych Nr 1 w Rzeszowie serdecznie zaprasza nauczycieli i uczniów klas fortepianu na Regionalne Warsztaty z improwizacji jazzowej. Prowadzenie – FILIP WOJCIECHOWSKI.

Warsztaty organizowane są pod patronatem Centrum Edukacji Artystycznej. Informacje dotyczące przebiegu i formy realizacji warsztatów na stronie internetowej szkoły: szkolamuzyczna.rzeszow.pl – strona główna i zakładka ( Informacje).

Rozmowy w domu Paderewskiego – Regina Gowarzewska

      Zapraszam Państwa na kolejne spotkanie z cyklu Rozmowy w domu Paderewskiego. Poprosiłam o rozmowę panią Reginę Gowarzewską, która od lat podczas festiwalu Bravo Maestro wprowadza nas w świat wykonywanej muzyki oraz przybliża sylwetki występujących artystów.

       Regina Gowarzewska jest absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, w klasie prof. Stanisławy Marciniak-Gowarzewskiej. W Operze Śląskiej w Bytomiu zadebiutowała rolą Magdaleny w operze „Rigoletto” Giuseppe Verdiego. Przez szereg lat współpracowała z tą sceną, wykonując role mezzosopranowe. Koncertuje, ale również jest cenionym publicystą, współpracującym ze specjalistycznymi periodykami poświęconymi muzyce oraz współautorem wydawnictw: „Pół wieku Opery Śląskiej”, „Adam Didur z Woli Sękowej” i „Artyści z Zagłębia”, a także autorem publikacji „60 lat Filharmonii Zabrzańskiej”.

       Ukończyła studia podyplomowe w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach na kierunku public relations. Często pełni funkcję rzecznika prasowego imprez związanych z muzyką, jak choćby Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej czy Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu. Wykłada w katowickiej Akademii Muzycznej, prowadząc zajęcia ze specjalistycznej literatury wokalnej.

       Dała się też poznać bardziej jako lubiany przez publiczność prelegent i konferansjer, prowadząc koncerty w wielu miastach w kraju i współpracując z licznymi instytucjami kultury. Specjalizuje się również w koncertach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Pracuje w Filharmonii Śląskiej w Katowicach na stanowisku kierownika biura koncertowego. Została odznaczona medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej.
Już po zakończeniu Festiwalu w Kąśnej Dolnej, dokładnie 8 września 2022 roku Regina Gowarzewska otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie kultury.

        Kąśnieńska publiczność jest już przyzwyczajona, że podczas festiwalu Bravo Maestro pani Regina Gowarzewska przybliża muzykę i wykonawców koncertów, a ponieważ trwa to już dość długo domyślam się, że jest to dla Pani miejsce szczególne .

        Nie wyobrażam sobie końca wakacji bez pobytu w Kąśnej Dolnej, bez przyjazdu na koncerty, bez spotkań z artystami, którzy tutaj przyjeżdżają, bo jednak część ekipy jest stała – szczególnie jeśli chodzi o Maraton Muzyczny i publiczność, którą już znam. Ja tutaj odpoczywam w tej ciszy, w tym spokoju, w tym pięknym otoczeniu. Ja tu po prostu uwielbiam przyjeżdżać.

        Odpoczynek łączy Pani z pracą, ponieważ wiadomo, że jak się prowadzi koncert, to trzeba pójść na próbę porozmawiać z artystami i sprawdzić, dokładnie czy podany wcześniej program zostanie wykonany, jaka będzie kolejność utworów…

        Nie tylko to. Każdy koncert, to też wiedza, którą chce się przekazać publiczności. Trzeba więc ciągle się uczyć, uzupełniać posiadane wiadomości. Zawsze się trzeba przygotować, żeby nie zawieść publiczności, bo jednak pewien poziom jest wymagany. Praca jest bardzo ważna, ale i tak znajduję siłę, żeby pojechać gdzieś na wycieczkę, pójść na spacer. Kąśna jest wyjątkowym miejscem, w którym można połączyć relaks z pracą.

        Wracając jeszcze do prowadzenia koncertów. Osoba, która to robi, jak już Pani wspomniała musi być doskonale przygotowana, ale jednocześnie trzeba zwracać szczególną uwagę na czas zapowiedzi.

        Nie potrafię nigdy dokładnie powiedzieć ile moja zapowiedź będzie trwała, ponieważ nigdy nie zapisuję sobie całej zapowiedzi. Zbieram elementy i układam je sobie w głowie. Nigdy więc nie wiem ile moje słowo będzie trwało, ale zawsze się staram, żeby nie trwało za długo.

          Podziwiam Panią od lat, ponieważ mówi Pani bardzo interesująco i słowo nie trwa dłużej niż 5 minut.

          Tak, bo później już kończy się uwaga słuchaczy. Dlatego staram się to bardzo wyważyć, żeby nie przykryć słowem tego, co jednak jest najważniejszą częścią koncertu – czyli muzyki.

                                                Regina Gowarzewska na scenie Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej, fot Kornelia Cygan

Bravo Maestro Maraton Muzyczny Regina Gowarzewska fot. Kornelia Cygan

          Przyjechała Pani do Kąśnej Dolnej niedługo po zakończeniu festiwalu w Krynicy.

          Osiem wieczorów na Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy było bardzo ciekawym przeżyciem. Spotkania z artystami, z publicznością miały zupełnie inny klimat niż w Kąśnej Dolnej. Tutaj jest bardziej kameralnie, a tam jest duża sala w Pijalni i więcej publiczności, ale także są to bardzo sympatyczne spotkania z publicznością. Bardzo lubię kontakt z ludźmi i jeżeli ktoś podejdzie do mnie po koncercie, porozmawia, to ja dostaję taki odzew, informację zwrotną. Dowiaduję się jak ludzie odebrali moją pracę i czy trzeba coś zmienić.
Przecież nie stoi się na estradzie i mówi się samemu dla siebie, broń Boże. Wydaje mi się, że mówienie za długo, jest robieniem tego dla siebie. Tymczasem my jesteśmy dla publiczności i trzeba dla niej mówić.

          W Kąśnej zawsze prowadzi Pani koncerty sama, ale w Krynicy miała Pani towarzystwo.

          To było dla manie bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ ja nigdy nie pracowałam w duecie na estradzie. Zawsze zapowiedź budowałam sobie sama i zawsze byłam od początku do końca odpowiedzialna za swoje słowo. W Krynicy dyrektor Tadeusz Pszonka zaproponował, żebyśmy poprowadzili wieczory festiwalowe razem z Jackiem Jaskułą. Zastanawiałam się czy my się dogramy na estradzie? Czy nastąpi porozumienie?
          Od pierwszego momentu, od pierwszej naszej roboczej kawy, kiedy usiedliśmy po śniadaniu, aby popracować nad tym, co będzie się działo wieczorem okazało się, że złapaliśmy porozumienie. Tak dobrze nam się razem pracuje, tak dobrze się czujemy na estradzie razem, że uznałam, iż pomysł dyrektora Tadeusza Pszonki wypalił.

          Zdarzają się różne wyzwania przed prowadzącymi koncerty. Nigdy nie zapomnę, jak kilka lat temu, podczas koncertu Muzycznego Festiwalu w Łańcucie prowadziła Pani wywiad z robotem. (śmiech)

          Nie mogę zdradzić kulis tego, ale dla mnie to była także przygoda. Współpraca z Teo Tronico, robotem grającym na fortepianie, była wyzwaniem i zabawą muzyczną. Bardzo lubię gdy praca jest wyzwaniem i przygodą, dającą dużo emocji, radości. To powoduje, że człowiek jest coraz bardziej „głodny” tego, co jest przed nim.

          Pewnie nie tylko ja podziwiam Panią za to, że mówi Pani pięknym polskim językiem, o który jest coraz trudniej. Wielu prowadzących programy radiowe i telewizyjne powinno się do Pani udać na korepetycje.

           To nie przychodzi samo z siebie. To jest praca nad sobą. Oczywiście, że mam za sobą wiele lat doświadczenia jako dziennikarz, ale co ciekawe, ja przede wszystkim w życiu zawodowym byłam dziennikarzem piszącym. Nauczyłam się nie używać nadmiaru słów, bo tekst pisany ma różne ograniczenia. Staram się też dbać, aby poprawna polszczyzna była zachowana, żeby nie popełniać błędów. Bardzo mnie denerwują błędy typu: „wziąść” albo „włanczać” – zawsze każdego poprawię.

          Myślę, że ogromną radość daje Pani bardzo częsty kontakt z artystami. Ten kontakt był od pierwszego uderzenia Pani serca, bo jest Pani córką Stanisławy Marciniak-Gowarzewskiej, wybitnej śpiewaczki operowej i pedagoga.

          Żyję w środowisku muzycznym od urodzenia. Wychowałam się w nim i bardzo się z tego cieszę. Jak byłam dzieckiem, to dla mnie największa karą było gdy Mama nie chciała mnie zabrać do opery. Była solistą Opery Śląskiej w Bytomiu, a ja uwielbiałam chodzić z nią na próby, na spektakle. To była dla mnie zawsze najpiękniejsza przygoda, bo moje rówieśnice marzyły o tym, żeby być królewnami, móc mieć klejnoty i suknie, a ja szłam do opery i mogłam te klejnoty przymierzyć, założyć i opera była dla mnie bajkowym światem, zarówno za kulisami, jak i na scenie.
Odkąd pamiętam byłam bardzo wrażliwa na muzykę i przebywałam z artystami. Potem nie wyobrażałam sobie innej drogi życiowej niż związek z muzyką i tak się wszystko dalej potoczyło.

           Od lat pracuje Pani w Filharmonii Śląskiej imienia Henryka Mikołaja Góreckiego w Katowicach.

           Tak, jestem kierownikiem biura koncertowego Filharmonii Śląskiej. Moim obowiązkiem są różne negocjacje, ustalanie repertuaru i potem współpraca z artystami. Oprócz tego zajmuję się pisaniem wniosków grantowych i co roku realizuję moją ukochaną perełkę, czyli festiwal Międzynarodowe Dni Henryka Mikołaja Góreckiego. Tej pracy organizacyjno-menedżerskiej jest bardzo dużo.

           Często jeszcze wraca Pani do zawodu dziennikarza.

           Wciąż zdarza mi się pisać. Przez szereg lat redagowałam gazetę Opery Śląskiej „Opera Cafe”, a nawet w pewien sposób ją wymyśliłam i mam nadzieję, że po remoncie opery wrócimy do tej gazety, a oprócz tego jeszcze uczę w Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie na Wydziale Wokalno-Aktorskim uczę studentów historii literatury wokalnej. To też jest bardzo ciekawa praca i cieszę się, że mam dobry kontakt ze studentami.

           Ma Pani ogromną wiedzę do przekazania, bo przez wiele lat Pani mama była czołową solistką Opery Śląskiej, z którą związani byli najwybitniejsi polscy śpiewacy.

           Czasami studenci mówią do mnie – skąd Pani to wie, tego w Internecie nie ma. Odpowiadam wtedy, że nie wiem skąd, ale ta wiedza jest oczywista dla mnie. Ja się wychowywałam w operze, byłam na setkach prób i spektakli oraz koncertów i w ten sposób bardzo dużo się nauczyłam.

           Niedawno, dzięki Internetowi śledziłam „Żywieckie suwakowanie”, gdzie Pani także się angażowała.

           „Żywieckie suwakowanie” trochę przypadkiem pojawiło się w moim życiu. Mój syn gra na puzonie i chciał jechać na kurs, a ponieważ był jeszcze bardzo młody pojechałam jako jego opiekunka.
Ponieważ organizatorami tej imprezy są moi koledzy, to zaproponowałam im, że mam czas i mogę zapowiadać koncerty. Wspieram Stowarzyszenie organizujące Festiwal. Kilka edycji „Żywieckiego suwakowania” mam już za sobą.
           Jest to bardzo ciekawa impreza – kurs dla młodych puzonistów, tubistów i eufonistów. Przyjeżdżają znakomici polscy i zagraniczni pedagodzy. W ciągu dnia odbywają się lekcje, a wieczorami koncerty. Najbardziej spektakularny jest koncert w Amfiteatrze Żywieckim, gdzie w sobotę wieczorem, na estradę wychodzi około 130-tu puzonistów, tubistów i eufonistów, i grają razem w orkiestrze. Są to wszyscy uczestnicy i pedagodzy. Nawet mistrzowie, którzy nie są na całym kursie, ale w sobotę przyjeżdżają, aby pograć w tej dużej orkiestrze dętej.
           Proszę mi wierzyć, że kiedy pierwszy raz ich usłyszałam, to miałam wrażenie, że ten Amfiteatr w Żywcu się unosi. Wrażenie jest niesamowite. Ta impreza ma swoją publiczność, która specjalnie przychodzi na występ tej puzonowo-tubowej orkiestry.

          Pani życie jest bardzo ciekawe, chociaż mało w nim miejsca na przebywanie w domu.

          Może to prawda, ale uwielbiamy z synem podróżować i to jest nasza wielka pasja. W tym roku byliśmy w Pizzie i Lucce, a po Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy, pojechaliśmy na kilka dni do Czorsztyna, aby zwiedzić tereny pienińskie. Lubimy podróżować, zwiedzać, oglądać – wszystko się da pogodzić. Czas wolny bardzo lubię też spędzać domowo, gotować, oglądać z synem filmy i tym podobne.

          Od dawna chciałam Panią zapytać o korzenie, bo od najmłodszych lat mieszka Pani na Śląsku, a urodziła się Pani w Sanoku.

          Czuję się Ślązaczką, jestem wielką patriotką lokalną i katowiczanką z przekonania. Brat mojej mamy doktor Zenon Marciniak, był anestezjologiem w Sanoku. Tam też mieszkała moja babcia i mama chciała mnie urodzić pod opieką brata. Stąd Sanok jest moim miejscem urodzenia, ale Sanok jest także ważny dla mnie, bo spędzałam tam mnóstwo czasu. Często podczas wakacji, ferii, jak rodzice pracowali, to ja jechałam do babci i spędzałam w Sanoku czas pod opieką babci i wujka. Sanok znam doskonale, ale także często zwiedzałam bieszczadzkie okolice. Często tam powracam także teraz. Chętnie odwiedzam nie tylko Sanok, ale na przykład Tyrawę Solną, Ulucz Baligród czy Jabłonki. Mam tam swoje miejsca, które zawsze muszę odwiedzić, do których zawsze muszę zajrzeć. Dlatego Sanok, pomimo, że nie mam tam już żadnej rodziny, to zawsze jest mi bliski i ważny.

          Może też kiedyś porozmawiamy o wielkim śpiewaku Adamie Didurze, który pochodzi z sanockiej ziemi, a po zakończeniu światowej kariery powrócił do Polski i założył Operę Śląską w Bytomiu.

          Ponieważ wychowałam się w Operze Śląskiej, to postać Adama Didura ciągle przewijała się w rozmowach artystów. Dla mnie to jest oczywiste, że w dzień Wszystkich Świętych muszę zapalić lampkę u Didura, a moja praca magisterska poświęcona była historii Konkursów Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu. Potem stałam się takim trochę „historykiem” tego Konkursu.
          Z tymi konkursami jestem też mocno związana, począwszy od tego, że jako małe dziecko losowałam literkę od której zaczynały się przesłuchania na jednym z konkursów, byłam kilkukrotnie rzecznikiem prasowym i zapowiadam przesłuchania w ostatnich kilku konkursach. Towarzyszyłam temu konkursowi także jako dziennikarz, dlatego imię Adama Didura jest mi bardzo bliskie.

          Być może niedługo będzie okazja do ponownego spotkania w Kąśnej Dolnej, a może w Rzeszowie, bo dawno w moim mieście Pani nie była.

          Mam nadzieję, że tak będzie, bo to są miejsca, do których lubię wracać i sprawia mi to ogromną radość. Nawet jadąc samochodem do Kąśnej z synem rozmawialiśmy, że jakoś tak się ułożyło zawodowo, że często przyjeżdżam w te strony – czyli: Kąśna Dolna, Krynica, Nowy Sącz, Rzeszów.
Najczęściej z tego regionu, oprócz Śląska, otrzymuję zaproszenia i pojawiam się na koncertach. Ten region wrósł w moją pracę, a ja mam nadzieję, że wrosłam w ten region także.

          To prawda. Bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do ponownego spotkania.  

          Ja również bardzo dziękuję. Do zobaczenia.

Zofia Stopińska

 Wykonawcy Maratonu Muzycznego - od lewej: Janusz Wawrowski - skrzypce, Yehuda Prokopowicz - fortepian, Michał Zaborski - altówka, Robert Morawski - fortepian, Karol Marianowski - wiolonczela, Klaudiusz Baran - akordeon / bandoneon, Joanna Monachowicz - obój, Katarzyna Duda - skrzypce, Regina Gowarzewska - słowo o muzyce, fot. Kornelia Cygan

BRavo Maestro Maraton Muzyczny wszyscy wykonawcy 800

Subskrybuj to źródło RSS