Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Koncert Walentynkowy w Przemyślu

17 lutego (piątek), godz. 18.00 -  sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu - Koncert Walentynkowy.

W programie utwory muzyki klasycznej i rozrywkowej w wykonaniu uczniów z Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu.

Bilety w cenie 10 zł do nabycia na portierni Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu, oraz ma godzinę przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.

Koncert organizują Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu, oraz Przemyskie Centrum Kultury i Nauki Zamek.

Muzyczne pasje Tomasza Chmiela

Tomasz Chmiel – dyrygent, pianista, aranżer, producent muzyczny i pedagog.

Pochodzi w Rzeszowa, gdzie ukończył z wyróżnieniem klasę fortepianu w Państwowym Liceum Muzycznym. Później studiował w Akademii Muzycznej w Krakowie na dwóch kierunkach, które także ukończył z wyróżnieniem. Dyrygenturę studiował pod kierunkiem prof. Jerzego Katlewicza, a fortepian w klasie prof. Marka Koziaka. 

Tomasz Chmiel dwukrotnie był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki, był także wyróżniony Stypendium Twórczym Miasta Krakowa. Otrzymał I nagrodę w I Ogólnopolskim Przeglądzie Młodych Dyrygentów im. Witolda Lutosławskiego w Białymstoku. Wielokrotnie uczestniczył w seminariach Helmuta Rillinga Akademii Bachowskiej w Stuttgarcie, a także w kursach mistrzowskich w Salzburgu oraz Południowej Irlandii. Aktualnie Artysta związany jest z macierzystą uczelnią, dyryguje gościnnie w filharmoniach i teatrach muzycznych. Z wielką pasją zajmuje się także aranżacją. Niedawno, bo 27 stycznia 2017 roku, Tomasz Chmiel dyrygował Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej. Wtedy także była okazja do zapisania rozmowy.

Zofia Stopińska :  Ciągle poszerza Pan zakres swojej działalności i dlatego nie ma Pan czasu na odpoczynek.

Tomasz Chmiel : Tak to jest. Jeszcze 10 lat temu jak wyjeżdżałem z Krakowa do innego ośrodka, to mogłem zająć się wyłącznie przygotowaniem i poprowadzeniem koncertu. Teraz, nie wiem dlaczego, być może ziemia się szybciej kręci i czas szybciej ucieka – robi się kilka rzeczy jednocześnie. Dla przykładu – będąc teraz w Rzeszowie – wczoraj miałem próbę od  do 13, a już o 15 musiałem być w Akademii Muzycznej w Krakowie, bo trwa sesja i mieliśmy egzaminy z dyrygentury, a późnym wieczorem miałem jeszcze próbę z moją ukochaną orkiestrą, czyli z Krakowską Młodą Filharmonią w Szkole Muzycznej im. M. Karłowicza w Nowej Hucie. Nie chciałem odwoływać tych zajęć, bo to była ostatnia próba przed feriami. Ale od dzisiaj skupię się już wyłącznie na przygotowaniach do koncertu. Na szczęście ta aktywność, nie odbija się na jakości mojej pracy. Często jestem zmęczony, ale udaje mi się godzić to wszystko. Mój wspaniały mistrz – prof. Jerzy Katlewicz powtarzał często, że  pracując tak intensywnie „człowiek spala się”. Zawsze mam na uwadze te słowa i moim miernikiem nie jest to, że czuję się zmęczony po próbie, tylko jak szybko się regeneruję. Czy za dwie, trzy godziny mogę stawać do następnej próby, albo innych zajęć. Jeżeli dojdę do wniosku, że po jakimś koncercie będę potrzebował całego dnia, czy dwóch na regenerację po tym "wypaleniu" – będzie to już pierwszy znak, że trzeba zwolnić tempo. Aktualnie  ten okres regeneracji jest krótki, a dyrygowanie jest moją wielką pasją i dlatego nie zwalniam. Chcę przytoczyć jeszcze wypowiedź mojej ulubionej profesor – prof. Marii Kochaj , wieloletniego dziekana Akademii Muzycznej w Krakowie, której bardzo dużo zawdzięczam. Ona powiedziała mi, będąc już na emeryturze, że długo uczyła, bo wiedziała, że może to robić, bo była szybsza od studentów. To chyba najtrafniejsze spostrzeżenie i najlepsza rada. Nauczyciel musi być szybszy od studenta, szybciej reagować, wcześniej przewidzieć pewne sprawy i wówczas jest wszystko dobrze, natomiast jeżeli uczniowie, albo muzycy w orkiestrze są szybsi od dyrygenta, to powinno się w tym momencie zapalić czerwone światełko, że jest coś nie tak i trzeba zwolnić tempo. Uśmiecha się Pani – może mówię jak starszy człowiek, ale w średnim wieku także czasami przychodzą do głowy takie refleksje. Uważam jednak, że już trzeba zacząć się kontrolować, aby długo być zawodowo aktywnym.

Z. S. : Będąc dyrygentem Krakowskiej Młodej Filharmonii – orkiestry działającej w średniej szkole muzycznej, musi Pan być autorytetem dla uczniów nie tylko jako dyrygent. Wiadomo, że największą zachętą do pracy dla członków takiego zespołu są koncerty. Młodzi ludzie odczuwają potrzebę pokazania efektów swojej pracy i dlatego powinni występować. Często trzeba się zająć różnymi sprawami organizacyjnymi.

T. Ch. : Pracuję już 17- ty rok jako dyrygent tej orkiestry. To jest mój ukochany zespół z którym uwielbiam pracować. Czuję też, że młodzież mnie akceptuje i obdarza zaufaniem. Wiedzą, że jeżeli coś zapowiem, to żeby się „waliło, paliło” – to będzie. Chodzi tu szczególnie o koncerty i nagrania. Młodzież jest fantastyczna i cieszę się, że mamy tak dużo prób, bo spotykamy się dwa razy w tygodniu na trzy godziny zegarowe. Specjalny zapis w statucie szkoły nam to umożliwia. Owocują te nasze spotkania dużą ilością koncertów, bo gramy około 40 koncertów w sezonie, czyli w ciągu roku szkolnego. Robimy około 10 programów, z którymi występujemy. Występowaliśmy już w różnych miejscach – m.in. w Teatrze Wielkim w Warszawie, Filharmonii Narodowej, Filharmonii Pomorskiej, Filharmonii Częstochowskiej, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, w Centrum Kongresowym w Krakowie, a z panią Grażyną Brodzińską występujemy już od 10-ciu lat. Krakowska Młoda Filharmonia występuje z różnymi programami – gramy utwory z: oper, operetek, musicali, występujemy z koncertami muzyki filmowej, ale też towarzyszymy często instrumentalistom. Niedługo będzie koncert dyplomantów w naszej szkole. Wiele utworów i całych programów dla tego zespołu sam aranżuję, albo piszę. Jest to takie moje „oczko w głowie”.

Z. S. : Jako uczeń Liceum Muzycznego w Rzeszowie, był Pan dobrze zapowiadającym się pianistą, czy już wówczas myślał Pan o dyrygenturze?

T. Ch. : Bardzo miło wspominam te czasy kiedy uczyłem się  w budynku szkoły, który widzimy z garderoby w której rozmawiamy. Już wtedy prowadziłem kapelę ludową działającą w Domu Kultury WSK. Pana Andrzeja Jakubowskiego, który wówczas prowadził orkiestrę w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 prosiłem, aby pozwolił mi czasem zadyrygować, tak samo panią Urszulę Biskupską prowadzącą chór szkolny prosiłem wskazówki i możliwość poprowadzenia chóru na próbie. Na szczęście nie odmawiali, pozwalali i udzielali wskazówek. Jestem im za to bardzo wdzięczny, bo mogłem już wówczas czegoś się nauczyć i utwierdzić się w przekonaniu, że to mnie fascynuje. Ja podobnie postępuję kiedy jakiś uczeń mnie prosi o radę, czy możliwość poprowadzenia orkiestry. Mam także ucznia, który gra na kontrabasie i próbuje aranżować. Wykonaliśmy nawet podczas koncertu jego opracowanie i wiem, że przygotowuje już następne utwory. Myślę, że poświęcę trochę czasu, aby nauczyć go podstaw dyrygowania i niedługo stanie za pulpitem dyrygenckim prowadząc swoje opracowanie jakiegoś utworu. Może w przyszłości będzie kompozytorem, aranżerem albo dyrygentem. Ja planowałem ukończyć Akademię Muzyczną w Warszawie najpierw w klasie fortepianu, a później studiować dyrygenturę. Nie dostałem się do Warszawy z braku miejsc. Wylądowałem w Krakowie i rozpocząłem studia dyrygenckie u prof. Jerzego Katlewicza, a rok później zdawałem na fortepian i studiowałem w klasie prof. Marka Koziaka.

Z. S. : Miał Pan ogromne szczęście, bo studiować dyrygenturę u prof. Jerzego Katlewicza nie każdy  mógł.

T. Ch. : Nie było łatwo także zdać egzamin na dyrygenturę, bo wymagania były duże, zresztą teraz też tak jest. To jest kierunek dla pasjonatów. Widomości ukończenia z wynikiem bardzo dobrym jakiegoś kierunku w średniej szkole muzycznej nie wystarczają na egzaminie na studia dyrygenckie. Trzeba samemu się uczyć, przede wszystkim chodzić na koncerty, poznawać literaturę symfoniczną, wskazane jest, aby słuchając utworów mieć do dyspozycji partyturę. Takie wymagania stawiał swoim studentom na początku nauki prof. Jerzy Katlewicz.  Po ukończeniu Akademii Muzycznej w Krakowie, zostałem pracownikiem tej uczelni – najpierw jako asystent, teraz adiunkt – jakby równolegle zacząłem prowadzić orkiestrę w średniej szkole muzycznej. Dyrygent tej orkiestry udawał się na dłuższy urlop i zostałem poproszony do przygotowania zaplanowanego koncertu. Początkowo odmówiłem, bo miałem zobowiązania w Operze Krakowskiej i na uczelni. Dyrekcja szkoły jednak nalegała i przyjąłem zaproszenie do współpracy na trzy miesiące i trwa to do dzisiaj - czyli już 17-cie lat. Zafascynowała mnie praca z uczniami tworzącymi orkiestrę , uwielbiam to i tej orkiestry nie zamieniłbym na żadną inną orkiestrę. To jest wyjątkowa szkoła do której uczęszcza wyselekcjonowana młodzież. Wiele problemów występujących nagminnie w szkolnictwie, nie dotyczy naszej szkoły. Kierownictwo szkoły robi wszystko, aby nauczyciele mogli spokojnie i dobrze pracować, a młodzież osiągać wysokie notowania na róznych konkursach.

Z. S. : Kilka razy byłam na koncertach, kiedy kierował Pan niewielkim zespołem zajmując miejsce przy fortepianie. Podobnie jak inni słuchacze, odniosłam wrażenie, że uwielbia Pan prowadzić takie zespoły od fortepianu.

T. Ch. : Fortepian – to jest jakby drugie moje imię. Na pierwsze  mam dyrygent, na drugie pianista, a na trzecie, aranżer. W ubiegłym tygodniu prowadziłem koncert od fortepianu w Częstochowie, a w poniedziałek  - program wykonany z orkiestrą symfoniczną w Rzeszowie i Łańcucie, powtarzamy z panią Grażyną Brodzińską i panem Tadeuszem Szlenkierem, z małym składem orkiestry i ja będę dyrygował od fortepianu. Takie koncerty pomagają mi w przygotowywaniu później dużych orkiestr. Żadnego problemu nie sprawia mi przegrywanie całych partytur we właściwym tempie, bo regularnie sporo czasu spędzam przy fortepianie. Dogłębna znajomość utworu bardzo przydaje się już na pierwszej próbie z orkiestrą.

Z. S. : Kiedyś powiedział mi Pan, że na pierwszym miejscu stawia Pan rodzinę – drugie pewnie zajmuje muzyka.

T. Ch. : Tak jest, chociaż żona często żartuje, że jej miejsce jest za puzonami… (śmiech). Przekonuję ją wówczas, że ona i synowie są na pierwszym miejscu. Prawda jest też taka, że nie mógłbym pogodzić pracy na uczelni, w średniej szkole muzycznej i dyrygować tyloma koncertami, gdybym nie miał tej ostoi w osobie mojej żony, która jest „szefem” w domu. Mamy trzech synów, którzy są uczniami szkoły muzycznej w której pracuję - dwóch jest na skrzypcach, a najmłodszy - Antek rozpoczął teraz naukę w pierwszej klasie na waltorni. Wszyscy są w bardzo dobrej szkole, nie wiem, czy będą muzykami - o tym kiedyś zadecydują sami, ale pierwszy stopień wszyscy muszą skończyć, bo obcując z muzyką, będą innymi ludźmi. Uczą się, ćwiczą i grają . Czas mają wypełniony, w przyszłości nie będą go marnować i to są rzeczy nie do przecenienia. Wracając jeszcze do naszgo ogniska domowego. Na jego czele stoi kobieta, która doskonale potrafi zorganizować czterech „facetów”. Kiedy trzeba stawia nas „do pionu” i słuchamy jej poleceń i rad. Jak nie ma mnie w domu kilka dni, to radzi sobie ze wszystkim. Zajmowanie się domem, to praca na co najmniej dwa etaty. Nie ma już czasu na pracę zawodową przy czterech „facetach”. Dzięki temu mogę wyjeżdżać na koncerty, zajmować się aranżacją. Mój dom działa na podobnych zasadach, jak dom prof. Katlewicza działał. Maestro wielokrotnie podkreślał, że miał wspaniałe życie prywatne, dzięki swojej „drugiej połowie” która potrafiła wszystko harmonijnie ułożyć. Będąc studentami, chodząc na koncerty którymi dyrygował, widzieliśmy jak przed wyjściem na estradę, żona jeszcze „dopinała” muszkę i poprawiała mu frak. Dzięki temu mógł mieć w głowie wyłącznie partyturę, bo jego wizerunkiem zajmowała się żona. Chcę jeszcze podkreślić, że byłem bardzo z Profesorem związany i po ukończeniu studiów w 1995 roku co najmniej raz w tygodniu spotykaliśmy się, telefonowaliśmy do siebie. Ta więź trwała do ostatnich Jego dni. Pierwszy mój syn, który teraz ma 11 lat – na cześć Profesora otrzymał imię Jerzy.  Wielkim zaszczytem było dla mnie, kiedy z powodu choroby Profesor nie czuł się na siłach, aby w całości poprowadzić swój jubileuszowy koncert i poprosił mnie, aby w części drugiej dyrygować  Symfonią C. Francka w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Krakowskiej. Afisz z tego koncertu, na którym widnieją nasze nazwiska obok siebie, przechowuję do dzisiaj. Artystycznie i w życiu wiele zawdzięczam prof. Jerzemu Katlewiczowi.

Z. S. : Mam nadzieję, że po koncertach na Podkarpaciu, w Pana rodzinnych stronach, będzie Pan chciał niedługo tutaj powrócić i stanąć za pulpitem, aby poprowadzić koncert Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej.

T. Ch. : Rozmawiałam na ten temat z panią prof. Martą Wierzbieniec – dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej. Są plany, które dotyczą dwóch koncertów w niedalekiej przyszłości , ale o szczegółach poinformujemy z odpowiednim wyprzedzeniem. Zawsze chętnie powracam w rodzinne strony i bardzo sobie cenię współpracę z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej.

Z Tomaszem Chmielem rozmawiała Zofia Stopińska ( 27 stycznia 2017r)

Grammy dla "Penderecki Conducts Penderecki Vol.1"

Krzysztof Penderecki - polski kompozytor urodzony w 1933 roku w Dębicy jest twórcą wszystkich utworów  zamieszczonych na płycie "Penderecki Conducts Penderecki  vol.1" , która otrzymała nagrodę Grammy w kategorii "Muzyka chóralna". Ceremonia wręczenia nagród odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek (12/13 lutego 2017r.) w Los Angeles.

Najnowsze z zebranych na płycie dzieł, to Dies Illa na 3 solistów, chór i orkiestrę - kompozycja z 2014 roku - poświęcona pamięci ofiar I wojny światowej w setną rocznicę jej wybuchu.Na płycie znajdują się jeszcze: Hymn do św. Daniłła na chór mieszany i orkiestrę (1997), Hymn do św. Wojciecha na chór mieszany i orkiestrę (1997), oraz Psalmy Dawida na chór mieszany i perkusję (1958).

Wykonawcami są: Orkiestra i Chór Filharmonii Narodowej w Warszawie,

Krzysztof Penderecki - dyrygent,

Henryk Wojnarowski - dyrektor chóru,

soliści : Johanna Rusanen - sopran, Agnieszka Rehlis - mezzosopran, Nikolay Didenko - bas.

Album ukazał się nakładem Warner Music Poland

 

Martin Palmeri - "Magnificat"

Martin Palmeri jest kompozytorem, dyrygentem i pianistą argentyńskim urodzonym 19 lipca 1965 roku w Buenos Aires. Studiował w Argentynie i Włoszech : kompozycję u Daniela Montesa, Marcela Chevaliera, Rudolfa Mederosa, Virtu Maragna i Edgara Grany; dyrygenturę chóralną u Antonia Russa i Nestora Zadoffa; dyrygenturę symfoniczną u Maria Benecry, śpiew u Amalli Estevez i Jose Crea, a fortepian u Eduardo Paeza i  Orlanda Tripodi.

Jest kompozytorem utworów wokalnych i instrumentalnych, w tym oper, oratoriów i utworów na chór i orkiestrę. Wiele z nich jest inspirowanych formą i harmonią tanga argentyńskiego.

Niniejsza płyta jest pierwszym na świecie nagraniem Magnificat Martina Palmeri. W utworze tym utrzymany jest styl Misatango oraz estetyka łącząca brzmienie chóru jako instrumentu wokalnej muzyki sakralnej z orkiestrą charakterystyczną dla Buenos Aires. W skład tejże orkiestry wchodzą: smyczki, bandoneon i fortepian. Nagranie jest "owocem" licznych wykonań tego dzieła m. in . w Toruniu i Bydgoszczy. Całość materiału zrealizowano w sali koncertowej Filharmonii Pomorskiej im. I. J. Paderewskiego w Bydgoszczy, podczas Koncertu finałowego III Międzynarodowego Konkursu i Festiwalu Chóralnego im. M. Kopernika PER MUSICAM AD ASTRA. W całym projekcie wzięli udział: chór "Astrolabium" przygotowany przez Kingę Litowską, solistki : Aleksandra Turalska - sopran; Agata Schmitd - mezzosopran, wybitny włoski bandoneonista Mario Stefano Pietrodarchi, Martin Palmeri (kompozytor)- fortepian oraz znakomita orkiestra smyczkowa Capella Bydgostiensis.

Całością dyryguje Kinga Litowska.

Utwór składa się z 11 części:

1. Chorus and soprano - Magnificat anima mea Dominum

2. Aria (soprano) - Et exutavit spiritus meus

3. Duet and chorus - Quia respexit humilitatem

4. Chorus and duet - Quia fecit mihi magna

5. Duet - Et Misericordia eius

6. Chorus - Fecit potentiam

7. Duet - Deposuit potentes

8. Duet and chorus - Esurientes

9. Duet and chorus - Suscepit Israel

10. Chorus - Sicut locutus est

11. Chorus - Gloria

MARTIN PALMERI – “MAGNIFICAT”

ALKSANDRA TURALSKA – SOPRANO

AGATA SCHMIDT - MEZZO-SOPRANO

MARIO STEFANO PIETRODARCHI – BANDONEON

MARTIN PALMERI – PIANO

ASTROLABIUM CHOIR

CAPELLA BYDGOSTIENSIS CHAMBER ORCHESTRA

KINGA LITOWSKA - CONDUCTOR

DUX, DUX 1343, 2016

Reżyser nagrania - Kamil Kęska, Jędrzej Rochecki

Płytę poleca uwadze Anna Stopińska - Paja

Dwa klarnety w roli głównej

 

Pod koniec ubiegłego roku polecałam uwadze znakomitą pod każdym względem, a do tego unikatową jeśli chodzi o repertuar płytę „Double Clarinet Concertos”. Zachwycona grą solistów zabiegałam o spotkanie i umówiliśmy się w styczniowy poniedziałek w Akademii Muzycznej w Krakowie. Było  to spotkanie z mistrzem i uczennicą, bowiem pan prof. Andrzej Godek związany jest z tą uczelnią od początku lat 70-tych – najpierw jako student, a później pedagog, natomiast pani mgr. Barbara Borowicz do niedawna studiowała w klasie klarnetu prof. Andrzeja Godka, a od 2014 roku jest wykładowcą klarnetu w Akademii Muzycznej w Krakowie. Rozmowę rozpoczęłam oczywiście od pytania o płytę.

 

Zofia Stopińska : Jak powstała ta płyta? Skąd pomysł aby na krążku znalazły się nieznane utwory?

 

Andrzej Godek : Kiedy Barbara była na drugim roku studiów, a już było wiadomo, że będzie bardzo dobrą klarnecistką, wtedy postanowiłem zaprosić ją do wspólnego wykonania utworów na dwa klarnety i fortepian. Koncert wykonaliśmy w Krośnie podczas Festiwalu Klarnetowego. Poświęciłem go pamięci Józefa Cymermana – mojego pierwszego nauczyciela klarnetu w Krośnie. Potem Basia zdobyła wiele laurów na różnego rodzaju konkursach i dwa lata temu, już jako moja asystentka, sprowokowała mnie do złożenia wniosku do marszałka województwa o wspólną nagrodę w kategorii „Mistrz – Uczeń”. Ta nagroda polega na promocji pedagoga i jego absolwenta. Taki wniosek złożyliśmy i o dziwo, kapituła przyznała nam tę nagrodę. Postanowiliśmy w ramach nagrody nagrać płytę na dwa klarnety i fortepian – zgodnie z wnioskiem. Kiedy jednak zaczęliśmy się zastanawiać nad programem i jaka muzyka jest obecna na rynku, stwierdziliśmy, że trzeba poszaleć. Przede wszystkim postanowiliśmy zrobić nagrania z orkiestrą. Długo negocjowaliśmy z różnymi orkiestrami i udało się pozyskać dwa zespoły – Filharmonię Częstochowską i Filharmonię Kaliską, którymi kieruje pan dyrektor Adam Klocek. Wspólnie postanowiliśmy, że nagramy utwory klasyczne na dwa klarnety, które  były bardzo popularne w czasach klasycyzmu, natomiast z czasem zupełnie o nich zapomniano. Najpierw postanowiliśmy, że nagramy Koncert Es-dur op. 35 na 2 klarnety i orkiestrę – Franza Krommera, później pomyśleliśmy o Koncercie Es-dur na 2 klarnety i orkiestrę smyczkową Franza Antona Hoffmeistera i na końcu pojawił się IV Koncert B-dur na 2 klarnety i orkiestrę Carla Philippa Stamitza. Nie gra się tych utworów w polskich salach koncertowych, nie są znane także w Europie i dlatego jest to ciekawe wydanie.

 

Zofia Stopińska : Po raz pierwszy spotkałam się z nagraniem w Polsce wymienionych utworów.

 

Barbara Borowicz : Prawdopodobnie tak. W Polsce nie zostały te utwory nagrane , a już na pewno nie na jednej płycie.

 

Zofia Stopińska : Kompozytorzy żyli i działali w tym samym czasie, ale w różnych ośrodkach muzycznych.

 

Barbara Borowicz :  Dlatego też ich muzyka nie jest do końca jednorodna. Każdy z koncertów jest rozpoznawalny i łatwo usłyszeć różnice pomiędzy tymi koncertami.

 

Andrzej Godek : Tym bardziej, że każdy z tych kompozytorów nie tylko pisał podwójne koncerty na klarnet, ale każdy z nich napisał jeszcze wiele innych utworów. Hoffmeister na przykład pisał sonaty na klarnet i fortepian. Krommer skomponował jeszcze jeden koncert na dwa klarnety, ale napisał także koncert na klarnet i kwartet na klarnet. Z kolei Stamitz jest autorem kilkunastu koncertów na klarnet, w tym tego jednego podwójnego, ale jest również partytura tego koncertu w wersji na klarnet i skrzypce.

 

Zofia Stopińska : Czas powstania tych koncertów, to okres zachwytu twórców i odtwórców, a także odbiorców muzyki klarnetem.

 

Andrzej Godek : Na początku XIX wieku możemy mówić o rozkwicie tego instrumentu. Nastąpił rozwój techniczny klarnetu i jego możliwości wykonawczych. Również wszystkie ośrodki, gdzie zaczęły powstawać orkiestry w składzie pełnym, czyli łącznie z klarnetami, zaczęły się zachwycać brzmieniem tego instrumentu, który w muzyce wcześniejszej nie był wykorzystywany.

 

Zofia Stopińska : Sądzę, że realizacja nagrań na tę płytę, była dla Pani ciekawym doświadczeniem.

 

Barbara Borowicz : Do tej pory oprócz nagrań, które profesor robił mi na konkursach, nie miałam studyjnych nagrań. To były to moje pierwsze profesjonalne nagrania na płytę. Bardzo się cieszę, że  mogłam je robić z moim mistrzem, który mógł się podzielić ze mną swoim doświadczeniem. Natomiast do gry z drugim klarnecistą byłam już przyzwyczajona, chociaż w takim przypadku, często jeden instrument jest wiodący, a drugi mu towarzyszy. Gra z orkiestrą także nie była dla mnie nowością, ponieważ wcześniej już występowałam jako solistka z orkiestrami. Pewna trudność przy nagraniu utworów na tę płytę polegała na tym, że nagrania były dokonywane z dwoma różnymi zespołami i w dwóch różnych salach. Trzeba było dostosować się i przyzwyczaić do odmiennych warunków.

 

Zofia Stopińska : Jest okazja, aby opowiedziała Pani o dotychczasowej działalności. Po ukończeniu studiów, postanowiła Pani dalej doskonalić swoje umiejętności.

 

Barbara Borowicz : W czasie studiów mój profesor powtarzał mi często, że tak naprawdę do ideału dąży się całe życie i nie można zakończyć edukacji na ukończeniu studiów. Po studiach magisterskich rozpoczęłam studia doktoranckie, także na Akademii Muzycznej w Krakowie pod kierunkiem prof. Andrzeja Godka. Również rozwijałam swoje umiejętności w Rzymie w Accademia Nazionale di Santa Cecilia , w klasie solowej Alessandro Carbonare – jednego z najwybitniejszych klarnecistów dzisiejszych czasów, jak również doskonaliłam się w zakresie gry kameralnej na studiach podyplomowych na Uniwersytecie w Wiedniu. W związku z moimi zainteresowaniami muzyką współczesną, pobieram lekcje u Suzanne Stephans w związku z utworami Karlheinza Stockhausena, którymi jestem bardzo zainteresowana.

 

Zofia Stopińska : Wiadomo, że w dzisiejszych czasach trzeba grać bardzo szeroki repertuar, ale Pani zainteresowania koncentrują się głównie na muzyce nowej.

 

Barbara Borowicz : Powiem szczerze, że nie do końca. Muzyką Stockhausena zainteresowałam się w czasie studiów, kiedy trzymałam w ręku jego pierwszy utwór „In Freundschaft”, który wzbudził moje zainteresowanie ze względu na swoją nie-standardowość, ponieważ klarnecista musi nauczyć się trudnego współczesnego tekstu na pamięć, który wymaga ogromnej precyzji, a tak naprawdę skutecznej pamięci, a także musi się poruszać. W tym samym czasie poznałam w Niemczech Suzanne Stephens i ona zainspirowała mnie do nauki kolejnych utworów Stockhausena. Kolejnym wyzwaniem był dla mnie utwór „Harlekin” na klarnet solo, który już jest utworem bardziej skomplikowanym, trwającym 45 minut i jest to teatr instrumentalny. Wykonawca musi być nie tylko muzykiem – klarnecistą, ale również : tancerzem i aktorem. Ale to nie oznacza, że chciałabym się zajmować tylko muzyką współczesną, ponieważ bardzo dobrze czuję się w repertuarze klasycznym, bardzo lubię grać muzykę romantyczną i nie chciałabym dążyć do zupełnego nowatorstwa i poszukiwania zupełnie odmiennej gry na klarnecie ( na samym ustniku, czy na klarnecie bez ustnika). Klarnet ma tak piękne brzmienie, że powinniśmy je wykorzystywać.

 

Zofia Stopińska : Jak przyjmowane są te nowe utwory – 45-minutowy utwór, to właściwie jest spektakl. Publiczność interesuje się taką muzyką?

 

Barbara Borowicz : Może opowiem na przykładzie utworu „In Freundschaft”, ponieważ to jest też muzyka współczesna, ale mamy dodatkowy ruch. Dlatego utwór jest interesujący nawet dla osób, które nie są szczególnie zainteresowane muzyką współczesną, ani też nie uczęszczają na koncerty zbyt często. Myślę, że jest to interesujące ze względu na ten ruch. Utwór „Harlekin” 45-minutowy też nie jest nudny dla publiczności, ze względu na to, że klarnecista występuje w specjalnym kostiumie. Wszystkie te dodatkowe elementy wzbudzają zainteresowania. Muzykę wspierają : ruch, gesty, kostium, światła i miny wykonawcy.

 

Zofia Stopińska: Najbliższe Pani plany są związane z rozwojem własnym i studentów.

 

Barbara Borowicz : Oczywiście, ponieważ jestem asystentką pana profesora, jest to dla mnie wielkie wyzwanie i mam nadzieję, że profesor potwierdzi, że spełniam się w tej roli. Cały czas się konsultujemy, aby jak najlepiej pracować z naszymi studentami. Ponieważ miałam świetnego profesora, to staram się jego metody przekazywać studentom.

 

Zofia Stopińska : Kiedy zafascynował Panią klarnet i jego brzmienie? Kilkanaście lat temu kobiety nie grały na instrumentach dętych powszechnie.

 

Barbara Borowicz : Zgadza się. Klarnet usłyszałam po raz pierwszy w szkole muzycznej w Poznaniu, kiedy poszłyśmy z mamą do szkoły, bo bardzo chciałam uczyć się w szkole muzycznej. Trafiłyśmy do Sali, gdzie odbywały się zajęcia z młodym chłopcem, który grał na klarnecie. Zachwyciłam się brzmieniem, ale wizualnie instrument nie do końca mi się podobał, ponieważ widziałam kiedyś dziewczynkę grającą na flecie i chciałam grać na takim pięknym, błyszczącym instrumencie, a klarnet nie błyszczy się.  Ze względu na brzmienie postanowiłam jednak spróbować i tak już zostało. Nie zamieniłabym tego instrumentu na inny.

 

Zofia Stopinska : Najważniejszym nurtem w Pana działalności jest aktualnie praca pedagogiczna, ale  proszę nam powiedzieć o doświadczeniach solisty, kameralisty i muzyka orkiestrowego.

 

Andrzej Godek : Muszę sięgać bardzo daleko w przeszłość. Po skończeniu studiów, a było to 42 lata temu, rozpocząłem „wielotorową” pracę. Pozostałem na uczelni i występowałem dużo jako: solista, kameralista i jako muzyk orkiestrowy. To trwało bardzo długo, ale starałem się proporcjonalnie działać we wszystkich tych obszarach, uważałem bowiem, że należy się rozwijać w wielu różnych kierunkach. Oprócz etatu w Akademii Muzycznej, pracowałem jeszcze w Orkiestrze Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie, a później w Radiowej Orkiestrze Symfonicznej aż do jej rozwiązania. Uważam, że czynny muzyk ma o wile więcej do przekazania studentom, zresztą moi obecni studenci to potwierdzają.

 

Zofia Stopińska : Pani Barbara mówiła o pierwszych kontaktach z muzyką w Poznaniu. Pan pochodzi z Podkarpacia i tam też rozpoczął Pan się uczyć grać.

 

Andrzej Godek : Edukację muzyczną rozpocząłem w Szkole Muzycznej w Krośnie, będąc uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej. Na początku uczyłem się grać na fortepianie. Klarnet pojawił się dopiero w klasie piątej i to całkowicie przypadkowo. Bardzo chciałem grać na trąbce, byłem zafascynowany tym instrumentem. Ówczesny dyrektor szkoły powiedział moim rodzicom: „Słuchajcie państwo, mamy wspaniałego pedagoga klarnetu i proponuję, aby Andrzej zaczął się dodatkowo uczyć grać na klarnecie”. Tak się też stało. Ukończyłem podstawową szkołę muzyczną jako pianista, jednocześnie ucząc się na klarnecie, a później już kontynuowałem naukę tylko na klarnecie. Początkowo w filii rzeszowskiej Szkoły Muzycznej w Krośnie, a później studiowałem w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie u prof. Stanisława Przystasia. Klarnet pojawił się w moim życiu przypadkowo, ale wkrótce bardzo mi się spodobał, co było także zasługą mojego nauczyciela Józefa Cymermana, który był wspaniałym muzykiem, wielkim estetą w sferze dźwięku i prowadzenia frazy. Zdając maturę wiedziałem, że będę kontynuował naukę gry na klarnecie. Jako uczeń i student grałem w różnego rodzaju zespołach, bardzo różnorodną muzykę, ale najczęściej na fortepianie, natomiast klarnet był zawsze traktowany klasycznie. Nigdy nie chałturzyłem na klarnecie, natomiast na fortepianie mi się zdarzało.

 

Zofia Stopińska : Jest Pan profesorem Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie prowadzi Pan klasę klarnetu. Często także na różnych konkursach i kursach spotyka się Pan z uczniami szkół muzycznych, którzy dopiero zaczynają się uczyć grać na instrumentach dętych. Zdolnej, zdeterminowanej młodzieży która chce się poświęcić muzyce jest dużo, pomimo tego, że muzycy są bardzo źle wynagradzani.

 

Andrzej Godek : Jest bardzo dużo zdolnej młodzieży i chętnej do pracy. Zmieniły się warunki od czasu, kiedy ja się uczyłem i studiowałem. Mam tu na myśli dostępność instrumentów, akcesoriów, materiałów nutowych, nagrań, możliwości udziału w różnego rodzaju kursach u wielkich mistrzów. Takiego kontaktu ze światem na przełomie lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku nie było. „Łowiliśmy” nagrania nadawane w radiu, ale to było zaledwie kilka pozycji. Dopiero później można było kupować nuty, poznawać nie tylko „obiegowe” utwory w postaci koncertów Mozarta, czy Webera, ale również poszerzać repertuar. Dlatego ucząc młodych studentów – sam także się uczyłem i robię to nadal, starając się w każdym semestrze wprowadzać pozycje mnie nie znane. Interesuję się także muzyką współczesną, od której nie stroniłem także w czasie studiów. Pierwszym współczesnym utworem, który grałem, to był Kwartet op. 22 na skrzypce, klarnet, fortepian i saksofon tenorowy – Antona Weberna. To był szok na drugim roku studiów, że można coś takiego wykonywać.

 

Zofia Stopińska : Pracując w Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia, występując jako solista, utrwalał Pan wiele utworów współczesnych.

 

Andrzej Godek : Tak. Orkiestra nagrywała najnowsze utwory kompozytorów polskich przede wszystkim, bo takie było zadanie „Radiówki Krakowskiej” . Nagraliśmy bardzo dużo tych utworów i te nagrania są w radiu nawet czasem odtwarzane. Jako solista dwukrotnie uczestniczyłem w festiwalu „Warszawska Jesień” , czy „Poznańska Wiosna” i po raz pierwszy wykonywałem utwory kompozytorów polskich i zagranicznych.

 

Zofia Stopińska : Niedługo będzie można spotkać Pana w Jaśle, gdzie będzie Pan brał udział w pracach jury „Konkursu Młodych Instrumentalistów”. Pomysłodawczynią tego konkursu była wybitna polska śpiewaczka – Stefania Woytowicz.

 

Andrzej Godek : To już będzie kolejna moja wizyta w Jaśle. Bardzo sobie ten konkurs cenię z tego powodu, że w programie każdego uczestnika musi być zawarty utwór kompozytora polskiego, co rzadko się zdarza nawet na konkursach organizowanych w Polsce. Z przyjemnością tam przyjeżdżam, tym bardziej, że poziom z roku na rok jest coraz wyższy i młodzież jest coraz lepiej uczona. Zaczynamy poziomem dorównywać Zachodowi.

 

Zofia Stopińska : Przed nami leży omawiana kilkanaście minut temu płyta  „Double Clarinet Concertos” . Płyta jest dostępna i zawsze można posłuchać bardzo interesujących nagrań, ale nic nie zastąpi nam na szczęście koncertu. Czy szykują się jakieś koncerty promocyjne?

 

Andrzej Godek : Był już taki koncert w Częstochowie. Zagraliśmy dwa koncerty zamieszczone na płycie. Graliśmy te koncerty także z towarzyszeniem fortepianu na Festiwalu „Wawel o zmierzchu” w sierpniu ubiegłego roku. Czynimy starania i być może uda się w przyszłym sezonie zorganizować taki koncert w Filharmonii Podkarpackiej. Może też uda się wystąpić z kameralnym składem na Festiwalu „Salezjańskie Lato” w Przemyślu. Bądźmy dobrej myśli.

 

Rekordy na Forum w Sanoku

Dzisiaj o 19.00 w Sanockim Domu Kultury rozpoczyna się Gala Finałowa XII Międzynarodowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic...". Koncert zatytułowany został "Od Bacha do Schnittke - koncerty fortepianowe". Oprócz wymienionych kompozytorów zabrzmią dzieła: Dymitra Bortniańskiego, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Fryderyka Chopina, Konstantego Vileńskyego i Mirosława Skoryka. Solistom - młodym pianistom towarzyszyć będzie Lwowska Narodowa Orkiestra Kameralna "Akademia" pod batutą Igora Pylatyuka. Dowiemy się także, kto otrzyma w tym roku "Złote Parnasy"  i inne liczne nagrody. O tegorocznej edycji rozmawiam z prof. Jarosławem Drzewieckim - Prezesem Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury, która jest głównym organizatorem Forum.

Zofia Stopińska : Tegoroczne Forum jest pod wieloma względami rekordowe.

Jarosław Drzewiecki: Nie chodzi nam o bicie rekordów, ale ta informacja jest dla nas bardzo ważna, bo daje nam poczucie potrzeby, że to co robimy ma sens. Odzew wśród młodych ludzi jest bardzo duży i z roku na rok mamy coraz więcej uczestników. W tym roku mamy prawie czterystu uczestników. To jest już naprawdę dużo. Staraliśmy się dbać o to, żeby zostały spełnione ich oczekiwania, co nie jest takie łatwe, bo każdy ma inny próg potrzeb i nasi znakomici mistrzowie spełniają te oczekiwania.

Z. S. : Uczą się na Forum młodzi pianiści, ale także uczą się ich nauczyciele.

J. D. : Stworzyliśmy pewien system edukacji alternatywnej ( tak to nazwałem). Pedagodzy uczą się w Mistrzowskiej Szkole Pedagogiki Fortepianowej i później ci pedagodzy mają szanse zaistnieć na Międzynarodowym  Konkursie dla Pedagogów, który odbywa się corocznie w kwietniu w Warszawie. Ci najlepsi, wyłonieni w drodze konkursu, są później zapraszani jako wykładowcy do prowadzenia kursów i mamy liczne przykłady takiej działalności. W Sanoku, ci pedagodzy uczestniczą, w ramach swojej pracy, w jury konkursu pianistycznego "Młody Wirtuoz", który stał się już na tyle popularny, że w tym roku 150-ciu uczestników walczyło o palmę "Złotego Wirtuoza". Ten konkurs stał się niełatwym przedsięwzięciem organizacyjnym, ale sprawia nam ogromną satysfakcję, gdy widzimy uśmiechniete buzie i ogromny zapał w oczach tych młodych ludzi. Taki ma być sens tego konkursu - ma ich wspierać, dawać im siły i upewniać ich, że to co robią jest dobre i właściwe. Z tym przesłaniem pojadą do swoich miast nie tylko w Polsce, ale także na świecie, bo proszę sobie wyobrazić, że byli uczestnicy z Japonii, z Chin, z Chile, czy Kirgizji. Ci ostatni, lecieli trzema samolotami, dwoma autobusami do Sanoka. To jest pewna ofiara, którą podejmują rodzice dla dobra swoich dzieci, ale również dla dobra współpracy i poznania się wzajemnego. Myślę, że tu Polska jest znakomitym przykładem i dobrym pomostem między światem artystycznym Zachodu i Wschodu.

Z. S. : Przez te kilka dni Sanok jest stolicą muzyki fortepianowej na świecie.

J. D. : Nasze Forum ma kilka płaszczyzn. Jedną z nich jest "Mistrzowska Szkoła Pedagogiki Fortepianowej", która zawiera w sobie konkurs dla dzieci do lat 13-tu, ale Forum obejmuje także ogromną ilość koncertów, a młodzi pianiści mają wykłady i seminaria, kursy improwizacji i kameralistyki wokalnej oraz instrumentalnej. Mamy dwie orkiestry, które występują na Słowacji, Białorusi i w wielu miastach w Polsce, a solistami są uczestnicy. Są to cykle koncertów od baroku do utworów współczesnych. Te koncerty są wielką szansą dla kilkudziesięciu młodych pianistów zagrania z orkiestrą. To ważne doświadczenie, wielka przyjemność dla tych młodych. Dbamy także o to by na naszym Forum były dwa ważne filary - zdrowia i biznesu. Mówiłem już wiele razy, jak ważne jest abyśmy zwracali uwagę na postawę, aby za parę lat nie było problemów z kręgosłupem. W tej dziedzinie nawiązaliśmy współpracę z kliniką, która się nazywa "LIRA". To jest chyba jedyna klinika w Europie zajmująca się leczeniem i rehabilitacją artystów. Specjaliści z tej kliniki są na Forum - leczą, codziennie ćwiczą z młodymi pianistami, są masaże rehabilitacyjne. Podczas pierwszych zajęć przed laty, ponad 70 procent uczestników miało już problemy zdrowotne. Można powiedzieć, że dzisiaj ten procent jest mniejszy, bo około 50 procent uczestników zgłasza się z dolegliwościami, ale caly czas trzeba zwracać uwagę na postawę przy instrumencie. Drugi filar to jest biznes. Trzeba umieć się znaleźć w dzisiejszym świecie, bo samo granie na instrumencie, to już dzisiaj zdecydowanie za mało. Mamy świetnych specjalistów, którzy uczą młodych ludzi, jak się zaprezentować przed organizatorami koncertów i różnych wydarzeń artystycznych.

Z. S. : Lista nagród dla uczestników Forum w postaci koncertów jest naprawdę długa.

J. D. : Najlepsi z najlepszych mogą na danym etapie podołać takim zadaniom. Rada Programowa Forum, której przewodniczę, wybiera takich kandydatów, aby te nagrody były im potrzebne. Będą koncertowali w wielu miastach Polski, ale także na Litwie, Ukrainie, Slowacji i Rosji.

Z. S. : Uczestnicy wyjadą z zapałem do dalszej pracy, a organizatorzy muszą już myśleć o następnej edycji, aby była ona równie atrakcyjna i udana.

J. D. : My już pracujemy nad XIII Międzynarodowym Forum Pianistycznym "Bieszczady bez granic...". Mamy już nowe pomysły. Forum musi się rozwijać, musi być coraz doskonalsze, bo tego wymagają od nas uczestnicy, mistrzowie, publiczność przychodząca na koncerty - wszyscy.

Z prof. Jarosławem Drzewieckim - prezesem Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury i przewodniczącym Rady Programowej Forum, rozmawiała Zofia Stopińska ( 10.02.2017r.)

Aida Garifullina "Aida"

"Jedna z najbardziej fasynujących diw operowych. Wróżę jej wspaniałą przyszłość" - Placido Domingo. Jedna na najznakomitszych młodych gwiazd opery, rosyjska sopranistka Aida Garilullina, wydaje od dawna oczekiwany, debiutancki album nakładem firmy Decca Classics. Krążek jest ukoronowaniem niezwykle udanego roku, w którym artystka zabłysła na scenie Wiedeńskiej Opery Narodowej, śpiewała dla milionów słuchaczy podczas paryskiego koncertu z okazji Dnia Bastylii, odbyła tournee po Stanach Zjednoczonych u boku Adrei Boccellego, a nawet pojawiła się na dużym ekranie, w filmie o życiu Florence Foster Jenkins, towarzysząc takim znakomitościom jak Meryl Streep, czy Hugh Grant.

Album, zatytułowany po prostu Aida Garifullina, został nagrany w Wiedniu razem z Orkiestrą Symfoniczną Radia ORF pod batutą Corneliusa Meistera. Muzyka na nim odzwierciedla życie i gust śpiewaczki, podkreślając jej tatarskie pochodzenie. Garifillina prezentuje swój oszałamiający głos w pełnej krasie, wykonując dzieła Czajkowskiego, Rachmaninowa, Rimskiego-Korsakowa, a także kilka melodii ludowych, jak i wybór kilku ulubionych przez siebie utworów.

Aida rozpoczyna album dwiema popisowymi ariami: "Je veus vivre" z "Romea i Julii" Gounoda, której wykonania w Wiedniu i Dreźnie przysporzyły jej entuzjastycznych recenzji oraz "Bell Song" Delibesa, którą zaśpiewała w filmie "Boska Florence" (wystąpiła tam jako Lily Pons). "Zawsze marzyłam o zaśpiewaniu tego utworu" - tłumaczy artystka.

Krążek wypełniają skarby rosyjskiej muzyki operowej, tak ukochanej przez Aidę. Wśród nich jest "Aria Śnieżynki" Rimskiego-Korsakowa. Garifullina zaśpiewała ją w 2013 roku podczas konkursu Operalia, organizowanego przez Placido Domingo.  Rosjanka wygrała go, co było kamieniem milowym na jej drodze ku wielkiej karierze. Jak mówi sama artystka: "aria ta ma w sobie niebywałe emocje, śpiewam ją od dziecka. Myślę, że jest to jedna z moich flagowych arii".

Na płycie znalazło się też pierwsze w historii nagranie "Alluki", przepięknej pieśni ludowej, którą Aida wykonuje w języku tatarskim. Kolejną interesującą pozycją jest jej interpretacja utworu "Północ w Moskwie" (znanego też jako "Moskiewskie Noce"), w którym artystka dograła swój śpiew do wersji instrumentalnej, wziętej z wydanego w 1962 roku winyla "Balalaika Favourites" - pierwszej płyty analogowej z Zachodu, która ukazała się w Związku Radzieckim. "Kołysanka kozacka" Lermontowa uzupełnia listę ulubionych utworów Rosjanki. "Dorastałam w rodzinie, w której non-stop grano przeróżną muzykę" - wyjaśna Aida. "Czasami miło jest sięgnąć po któryś z lżejszych gatunkowo utworów".

56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie

Od baroku do współczesności. Czyli przekrój epok na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie.

100 dni przed inauguracją znamy już program i wykonawców tegorocznej edycji, a w kasie Filharmonii Podkarpackiej można kupić bilety i karnety.

Wystąpią takie gwiazdy jak: Dina Yoffe, Ive Mendes, Apollon Musagete Quartett, Wiedeńska Orkiestra Kameralna, Ivan Monigetti, Gabriela Montero czy Janusz Olejniczak.

Podczas inauguracyjnej Gali Gwiazd zaśpiewają: Katarzyna Dondalska, Joanna Woś, Monika Ledzion, Paweł Skałuba i Andrzej Dobber.

Szczegóły w kategorii festiwale

 

Program 56 Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

Znamy program 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. W kasie Filharmonii Podkarpackiej można kupić bilety i karnety

Inauguracja 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie – „Gala Gwiazd” 20 maja 2017r. godz. 19:00 plener

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Sławomir CHRZANOWSKI – dyrygent

Katarzyna DONDALSKA – sopran

Joanna WOŚ – sopran

Monika LEDZION - mezzosopran

Paweł SKAŁUBA – tenor

Andrzej DOBBER – baryton

W programie:

Najsłynniejsze arie i duety z dzieł operowych i operetkowych :

W.A. Mozarta, G. Rossiniego, G. Verdiego, G. Pucciniego, F. Lehara             cena: 60 zł

21  maja 2017r. godz. 19:00 plener

Ive MENDES – diva muzyki jazzowej (bossa nova)

Zespół Instrumentalistów brytyjskich ,

Kwintet smyczkowy Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej              cena: 60 zł

22  maja 2017r. godz. 19:00, sala balowa

APOLLON MUSAGETE QUARTETT

W programie:

J.  Haydn – Kwartet smyczkowy op. 64 nr 5

K.Penderecki – Kwartet smyczkowy nr 3 „Kartka z niezapisanego dziennika”  

E. Grieg – Kwartet smyczkowy nr 1 g-moll, op. 27                                               cena: 40 zł

       

23  maja 2017r. godz. 19:00, sala balowa

Wiedeńska Orkiestra Kameralna

Michael MACIASZCZYK – dyrygent/skrzypce

W programie:

J. Haydn – Symfonia nr 82

W.A. Mozart – Koncert skrzypcowy A-dur KV. 219

J. Haydn – Symfonia nr 88                                                                                  cena: 60 zł

24  maja 2017r. godz. 19:00, sala balowa

Dina YOFFE – fortepian

W programie:

L. van Beethoven – Sonata nr 16 G-dur op. 31 nr 1

J. Brahms – Fantazje op. 116

F. Chopin – Nokturn Es-dur op. 55 nr 2

F. Chopin – III Sonata h-moll op. 58                                                                   cena: 40 zł

25  maja 2017r. godz. 19:00, sala balowa

Orkiestra Kameralna Wratislavia

Jan STANIENDA - dyrygent

Ivan MONIGHETTI – wiolonczela

W programie:

G. Ph. Telemann - Suita Don Kichot 

L. Boccherini - Koncert wiolonczelowy D-dur G.479 

A. Vivaldi - Koncert wiolonczelowy G-dur RV 413 

G. Rossini - I Sonata a quattro G-dur 

A. Dvořák - Serenada na smyczki E-dur op. 22                                                       cena: 60 zł

26  maja 2017r. godz. 19:00, sala FP

Gabriela MONTERO – fortepian

W programie:

F. Schubert – „Four Impromptus, op. 90, D. 899”

R. Schumann – „Karnawał” op. 9

G. Montero - Improvisations                                                                                     cena: 40 zł

27  maja 2017r. godz. 19:00, sala FP

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Chór Filharmonii Narodowej

Massimiliano CALDI – dyrygent

Soliści:

Magdalena SCHABOWSKA – sopran

Agnieszka MAKÓWKA – alt

Tomasz KUK – tenor

Robert GIERLACH - baryton

W programie:

L. van Beethoven – IX Symfonia d-moll op. 25                                             cena: 40 zł

KONCERT NA BIS 28 maja 2017r. godz. 20:00, Hotel Sokół w Łańcucie

CHOPIN UNIVERSITY OF MUSIC BIG BAND

Janusz OLEJNICZAK – fortepian                                                                        cena: 40 zł

***

KARNET: 320 zł (8 koncertów)

Poza karnetem tylko 28 maja 2017r.

 

 

Z prof. Andrzejem Tatarskim o MFP w Sanoku

 

Zapraszam na spotkanie z prof. Andrzejem Tatarskim - jednym z mistrzów trwającego w Sanoku XIII Międzynarodowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic..". Artysta jest wybitnym pianistą wykształconym w Poznaniu i Paryżu. Od szeregu lat prowadzi intensywną działalność artystyczną jako solista i kameralista.  Występował w wielu krajach Europy, Ameryki i Azji. W zróżnicowanym i rozległym repertuarze solowym i kameralnym pianisty znaczącą rolę odgrywają utwory kompozytorów polskich XIX i XX wieku. Artysta dokonał także wielu prawykonań utworów współczesnych. 

Zofia Stopińska : Wspiera Pan swoim autorytetem, wiedzą i doświadczeniem Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic…” już od kilku lat. 

Andrzej Tatarski : Jestem tutaj po raz szósty, a jak wiadomo Forum odbywa się w tym roku po raz dwunasty. Co prawda prof. Jarosław Drzewiecki – szef tego Forum (mój absolwent, czym się szczycę), zapraszał mnie już dużo wcześniej, ale zwykle na przełomie stycznia i lutego miałem egzaminy oraz jakieś koncerty. Zaplanowałem sobie wcześniej czas i przyjechałem po raz pierwszy w 2012 roku. Moja żona także została zaproszona, aby poprowadzić koncerty. Zakochaliśmy się w Forum, a także w Sanoku i od tego czasu byliśmy tu co roku.  

Z. S. : Możemy porozmawiać tylko dlatego, że jest przerwa w koncercie, ponieważ cały czas ma Pan wypełniony. 

A. T. : To dlatego, że program jest bardzo bogaty, bo nie wiem czy jest gdzieś tak szeroko rozplanowana impreza. Głównie jest to kurs mistrzowski dla młodych i nawet dojrzałych pianistów, bo uczestnikami są także często koncertujący już pianiści. Kurs prowadzą znakomici pedagodzy z całego świata – wymienię tylko kilku: prof. Andrzej Jasiński, prof. Eugen Indjic, prof. Akiko Ebi, była prof. Katarzyna Popova – Zydroń  i wielu innych. Podziwiam także wielką rozpiętość koncertów w Sanoku, na Podkarpaciu, w wielu odległych miastach w Polsce, a także za granicą – na Ukrainie i Słowacji. Młodzi pianiści mają okazję zagrania z orkiestrą. W tym roku mamy dwie orkiestry – ze Lwowa i z Bydgoszczy. Od jakiegoś czasu jest „Mistrzowskie Studium Pedagogiki Fortepianowej” na które przyjeżdżają nauczyciele fortepianu z całej Polski i nie tylko. Są dla nich wykłady związane z muzyką fortepianową, ale nie tylko, bo  dowiadują się tutaj także wiele na temat zdrowia pianistów – czyli odpowiedniej postawy przy fortepianie. Za nami już także Międzynarodowy Konkurs nazwany „Młody wirtuoz”. Pierwsza edycja odbyła się jak byłem tutaj po raz pierwszy. Było wówczas bardzo skromnie, bo wzięło w nim udział ponad dwadzieścia osób i było to pomyślane głównie dla miejscowych dzieci, żeby ich zachęcić do grania, do dłuższego ćwiczenia. Bardzo szybko dowiedzieli  się o tym konkursie nauczyciele i dzieci. W tym roku mieliśmy ponad 150-ciu uczestników z Polski i zagranicy. Trzeba było powołać trzy niezależne komisje: ja przewodniczyłem jednej i byłem koordynatorem całego konkursu. A co jest ciekawe – jurorami byli pianiści - pedagodzy, którzy są tutaj na kursie i mają okazję przekonać się jak się ocenia podczas konkursu, na co trzeba zwracać uwagę. Jest to fantastyczny nurt Forum. 

Z. S. : Pana działalność koncentruje się wokół pedagogiki, ale to nie oznacza chyba, że zrezygnował Pan z działalności artystycznej.  

A. T. : Ciągle udaje mi się to godzić, chociaż nie tylko mam klasę w Akademii Muzycznej w Poznaniu. Prowadzę także wiele kursów mistrzowskich i warsztatów w różnych szkołach w Polsce i za granicą, ale ciągle bardzo lubię grać i często nawet siadam do fortepianu w czasie wykładów. Wczoraj mówiłem podczas wykładu o używaniu pedału, o barwie w muzyce fortepianowej XX wieku. Mówiłem, a potem zasiadłem do fortepianu, aby wszystko pokazać na przykładzie utworów i na zakończenie zagralem jeszcze dwa utwory, żeby zamknąć całość. 

Z. S. : Przez długie lata fascynowała Pana muzyka kameralna. Czy starcza Panu czasu na czynne na zajmowanie się muzyką kameralną? 

A. T. : Jest to jedna z  moich ulubionych form, często żartuję, że los mnie pokarał, bo ostatnio głównie gram repertuar solowy. Wszyscy się dziwią, co ja wygaduję, bo ambicją większości pianistów jest granie solo. Ja przez lata grałem mnóstwo muzyki kameralnej – niezliczone ilości koncertów i utworów kameralnych wykonałem. Mogę powiedzieć, że nie ma instrumentu z którym bym nie grał. Różne były także składy zespołów – od duetu poczynając, aż po kwintety sekstety. Występowałem z wieloma muzykami najwyższych lotów. Muzyka kameralna daje mi wiele satysfakcji.  

Z. S. : Mam nadzieję, że będzie Pan uczestniczył także w kolejnych edycjach Forum w Sanoku. 

A. T. : Oczywiście. To już jest wpisane w mój życiorys, a także w życiorys mojej żony, która też jest muzykiem. Nie jest wprawdzie pianistką, ale dobrze gra na fortepianie i czasami jak się spotykamy z przyjaciółmi, to gramy na cztery ręce. W Sanoku zwykle prowadzi koncerty i pomaga w różnych merytorycznych sprawach. W tym roku nie mogła przyjechać ze względów zdrowotnych, natomiast mamy już wpisaną do kalendarza następną edycję Forum. Dwa, albo trzy lata temu miałem kurs w ramach programu Erasmus polegającego na międzynarodowej wymianie studenckiej i pedagogicznej – prowadziłem ten kurs w Hiszpanii. Powiedziałem prof. Drzewieckiemu, że nie pojadę w tym roku do Sanoka, bo muszę być w Hiszpanii.  Skończyło się na tym, że przyjechałem na cztery dni do Sanoka, a później różnymi samolotami, przez Warszawę i Paryż pojechałem do Hiszpanii. Byłem na obydwu imprezach. W Sanoku jest niepowtarzalna atmosfera pracy, zawsze mam dużo lekcji z młodymi pianistami, ale często na te lekcje przychodzą także ich koledzy, żeby się uczyć słuchając. Jest to bardzo piękne. 

Z. S. : W tym roku rozpoczął Pan zajęcia przed oficjalną inauguracją. 

A. T. : Inauguracja była w niedzielę wieczorem, a ja już od rana miałem lekcje pokazowe , studentów mam dużo i chcę każdemu poświęcić maksymalną ilość czasu. Bardzo lubię pracować z młodzieżą i zapewniam panią, że jak tylko będę zdrowy, to zobaczymy się za rok na XIII Międzynarodowym Forum Pianistycznym „Bieszczady bez granic…”.

Z prof. Andrzejem Tatarskim rozmawiała Zofia Stopińska 8 lutego 2017r.

 

Subskrybuj to źródło RSS