Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

30 lat Centrum Paderewskiego - Gala Trzech Dekad

Od 24 do 26 lipca 2020 r. Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej świętowało jubileusz 30-lecia działalności. Z tej okazji organizatorzy zaproponowali trzy koncerty:
- Gala Trzech Dekad,
- Historia Muzyki Według Waldemara Malickiego oraz
- Mistrzowski Recital Fortepianowy Ingolfa Wundera.

           Gospodarzami pierwszego wieczoru byli: Anna Woźniakowska oraz Jan Popis znani, cenieni dziennikarze muzyczni związani niemal od początku z koncertami muzyki klasycznej organizowanymi w Kąśnej Dolnej, którzy przybliżyli najważniejsze wydarzenia z 30-letniej historii Centrum. A było co wspominać. Wiele ciepłych słów usłyszeliśmy o działalności poprzednich dyrektorów Centrum, a szczególnie o latach, kiedy prowadziła tę instytucję nieodżałowana pani Anna Knapik.
           W dworku Paderewskiego, czy Sali Koncertowej "Stodoła" występowali tak wspaniali artyści jak m.in. Wanda Wiłkomirska, Krzysztof Jakowicz, Vadim Brodski, Konstanty Andrzej Kulka, Kaja Danczowska, Stefan Kamasa, Janusz Olejniczak, Waldemar Malicki, Ewa Pobłocka, Krzysztof Jabłoński Tomasz Strahl i Klaudiusz Baran.
           Gościło także w Kąśnej pokolenie młodszych wirtuozów: Katarzyna Duda, Janusz Wawrowski, Jakub Jakowicz, Rafał Kwiatkowski, Marcin Zdunik, Mariusz Patyra, Michał Zaborski, Szymon Nehring, Rafał Blechacz czy Robert Morawski.
            W ostatnich latach Centrum Paderewskiego współprowadzone jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a dzięki operatywności obecnego dyrektora Łukasza Gaja, wspomaganego przez władze Powiatu Tarnowskiego, Gminę Ciężkowice i wspaniałego sponsora - Tarnowskie Azoty, jest jednym z najciekawszych ośrodków kulturalnych w Polsce, otoczonym sympatią melomanów i sentymentem artystów.
Takie festiwale jak "Tydzień Talentów", "Bravo Maestro" czy najmłodszy cykl "Viva Polonia" są sztandarowymi imprezami Centrum.
            Ale wracam do przebiegu części muzycznej pierwszego jubileuszowego wieczoru.
Wśród wykonawców przewidywano udział skrzypków Krzysztofa Jakowicza, Wadima Brodskiego, Jakuba Jakowicza oraz pianisty Roberta Morawskiego. Niestety z przyczyn zdrowotnych nie mógł w koncercie uczestniczyć Krzysztof Jakowicz. Maestro przesłał serdeczne gratulacje i pozdrowienia oraz obiecał, że niedługo w Kąśnej wystąpi.
            Cześć muzyczną otworzył Robert Morawski, wykonując brawurowo Polonez A-dur Fryderyka Chopina. Później, wyjątkowo pięknie zabrzmiały w wykonaniu Jakuba Jakowicza i Roberta Morawskiego "Melodia" Ignacego Jana Paderewskiego (utwór został skomponowany na fortepian, a wersję na skrzypce i fortepian opracował Stanisław Barcewicz) oraz , Andante i Allegro z I Sonaty h-moll Johanna Sebastiana Bacha.
            Z kolei Wadim Brodski wraz z Robertem Morawskim wykonali Preludium i Allegro w stylu Pugnaniego Fritza Kreislera, "Medytację" Julesa Masseneta oraz część III Sonaty na skrzypce i fortepian Ignacego Jana Paderewskiego.
Mistrz Wadim Brodski zapowiedział niespodziankę i przywiózł do Kąśnej swoje utalentowanego ucznia - 13-letniego Szymona Krajewskiego, który wykonał niełatwą Chacconę Tomaso Vitalego. Chyba jeszcze większą niespodzianką dla publiczności był fakt, że Wadim Brodski zasiadł przy fortepianie, aby wspólnie wykonać ten utwór.
            W kolejnym ogniwie koncertu Jakub Jakowicz zaprezentował Cierpienia miłości Fritza Kreislera oraz wirtuozowski Polonez A-dur Henryka Wieniawskiego.
Koncert zakończył Vadim Brodski wykonaniem "Introdukcji i Ronda Capriccoso" Camila Saint-Seansa, Zarówno Jakubowi Jakowiczowi, jak i Wadimowi Brodskiemu towarzyszył pianista Robert Morawski.
Długą owacją na stojąco publiczność dziękowała wykonawcom.

Zofia Stopińska

Salezjańskie Lato w Przemyślu ma już dwadzieścia lat! Relacja z Inauguracji

             1 sierpnia 2020 r. w Kościele Salezjanów zainaugurowany został XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne. Zaproszonych gości i zgromadzoną publiczność powitał gospodarz ks. Bogdan Nowak SDB, proboszcz Parafii pw. Świętego Józefa, który także mówił o historii i celach tej imprezy oraz podkreślił rolę współorganizatora Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki „Zamek”, a także dyrektorki tej placówki Renaty Nowakowskiej. Oficjalnego otwarcia Festiwalu dokonał Bogusław Świeży, Zastępca Prezydenta Miasta Przemyśla. Program jubileuszowej edycji, która odbywa się pod hasłem „Między Wschodem i Zachodem” oraz wykonawców i utwory koncertu inauguracyjnego przybliżył Tomasz Ślusarczyk, dyrektor artystyczny Festiwalu.

              Wykonawcami koncertu byli: Krzysztof Urbaniak, znakomity organista i klawesynista oraz warszawski zespół puzonów historycznych TROMBASTIC.
Pan Krzysztof Urbaniak popisał się nie tylko mistrzowską grą, ale także ogromną wiedzą ukazując publiczności walory zabytkowych głosów koncertowych organów (39-głosowych), czeskiej firmy Reigera z 1925. Zachwycająco podczas tego wieczoru zabrzmiały m.in. Toccata, Adagio i Fuga C-dur BWV 664 Johanna Sebastiana Bacha, utwór zatytułowany Erwartung Natalii Zanni-Lewankowskiej współczesnej polskiej kompozytorki, który znakomicie konweniował z utworami mistrzów minionych epok oraz Symphonischer Choral „Ach bleib mit deiner Gnade” Sigfrida Karg-Elerta.
TROMBASTIC to jedyny w swoim rodzaju zespół w Polsce grający na historycznych puzonach altowych, tenorowym, basowym i kontrabasowym, a tworzą go Piotr Wawreniuk, Michał Kilian, Piotr Dąbrowski, Robert Krajewski i Roman Miller.
W programie zabrzmiały głównie utwory XVI-wiecznych twórców anonimowych oraz tych, którzy podpisali swoje dzieła m. in.” Mikołaja Zieleńskiego Wacława z Szamotuł i Adama Jarzębskiego.
Zespół podbił serca publiczności znakomitym brzmieniem puzonów (czasami wzbogaconych śpiewem lub instrumentem perkusyjnym), a na zakończenie także brzmieniem trąbki historycznej, bowiem do wspólnego wykonania kilku utworów zaproszony został Tomasz Ślusarczyk, znakomity trębacz, jedyny polski członek Orkiestry Osiemnastego Wieku F. Brüggena.
Na zakończenie wieczoru publiczność powstała z miejsc i podziękowała wszystkim wykonawcom długą owacją.

              Podczas koncertu zachowane zostały wszelkie związane z pandemią obostrzenia obowiązujące przy organizacji koncertów w pomieszczeniach zamkniętych.
Organizatorami XX jubileuszowej edycji są Parafia Salezjanów w Przemyślu oraz
Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK. 

Tegoroczna edycja zrealizowana
będzie dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Instytutu Muzyki i Tańca, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego
oraz Miasta Przemyśla.

Zofia Stopińska

Muzyka jest kobietą i dlatego jest nam tak bliska

            Wspólnie z panią Anną Podkościelną-Cyz, pomysłodawczynią i szefową utworzonego już ponad 15 lat temu w Tanowie kwartetu smyczkowego Con Affetto, pragniemy Państwu przedstawić ten zespół, który miałam już przyjemność oklaskiwać w tym roku dwukrotnie – 8 marca na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu i 25 lipca w Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej, podczas koncertu w ramach obchodów 30-lecia Centrum Paderewskiego.

            Co oznacza pięknie brzmiąca nazwa Con Affetto?
            - Nazwa zespołu „Con Affetto” oznacza z włoskiego ”Z uczuciem”, ponieważ to właśnie emocje są główną siłą napędową każdej zagranej wspólnie nuty.

            Niedawno usłyszałam wiele komplementów pod Waszym adresem z ust pana prof. Klaudiusza Barana, znakomitego akordeonisty, bandoneonisty oraz Rektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Dowiedziałam się, że współpracujecie razem już od kilku lat.
            - Dokładnie, od kilku lat mamy tę wielką przyjemność i zaszczyt współpracować z Maestro, który bardzo rozwinął w nas pasję wspólnego tangowania. Wiele się w tym czasie nauczyłyśmy się od naszego Mistrza i cieszymy się, że ta współpraca rozwija się na inne pola. Mamy plany wykonywania nie tylko związanej z tangiem muzyki i mamy nadzieję, że najbliższe lata przyniosą jeszcze różne niespodzianki.

            W Kąśnej Dolnej Wasz zespół wystąpił z cieszącym się zasłużoną sławą Waldemarem Malickim. Jestem przekonana, że było to wielkie wyzwanie, ponieważ nie wszystko było dokładnie zapisane w nutach.
            - To prawda, że nie wszystko dało się zapisać. Ponadto podczas tego koncertu wystąpiliśmy w zmienionym składzie. Pojawił się trzon naszego zespołu, który gra razem od samego początku, a wystąpili z nami dwaj koledzy, a więc to kwintet smyczkowy towarzyszył Maestro Waldemarowi Malickiemu. Wystąpiliśmy w składzie: Paweł Wajrak – I skrzypce, Angelina Kierońska – II skrzypce, Karolina Stasiowska – altówka, Anna Podkościelna-Cyz – wiolonczela oraz Szymon Frankowski – kontrabas.
            Była to dla wielka przygoda i kolejny krok do przodu dla nas. Taki koncert wymaga oprócz perfekcyjnego przygotowania materiału, „otwartej głowy”, wielkiej uwagi, bo jest to show – czyli wszystko może się wydarzyć w trakcie. Taki żywy kontakt z publicznością i udany koncert daje nam wielką satysfakcję.

            Powróćmy jeszcze do początków działalności kwartetu Con Affetto i do środowiska, w którym zespół działa. Trzeba także podkreślić, że wielu znakomitych artystów stąd się wywodzi, od lat istnieje w Tarnowie Zespół Szkół Muzycznych i działa Tarnowska Orkiestra Kameralna. Con Affetto związane jest z Tarnowską Orkiestrą Kameralną?
            - Wszystkie związane jesteśmy z Orkiestrą. Pomysł powstania kwartetu i kameralnego muzykowania zrodził się, jak po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie prof. Adama Klocka, postanowiłam wrócić za moją wielką miłością, czyli obecnym mężem do Tarnowa. Grałam wtedy już od kilku lat w Tarnowskiej Orkiestrze Kameralnej, ale chciałam czegoś więcej, chciałam się nadal rozwijać nie tylko w grze orkiestrowej.
            Pomyślałam, że nie do końca mam predyspozycje, aby zostać solistką, ale zafascynowana jestem muzyką kameralną i założyłam kwartet. Od razu założenie było takie, że to ma być kwartet żeński i znalazłam trzy koleżanki, które także chciały grać w zespole kameralnym.

            Od początku gracie z tym samym składzie?
            - W trakcie tych 15-tu lat działalności była tylko jedna zmiana. Poprzednią II skrzypaczkę zastąpiła Karolina Bartczyszyn-Południak, natomiast z Angeliną Kierońską (I skrzypce) i Karoliną Stasiowską (altówka) gramy od początku.

            Słyszałam, że Con Affetto dysponuje dużym i zróżnicowanym repertuarem.
            - Na początku grałyśmy wyłącznie muzykę klasyczną i bardzo dużo pracy włożyłyśmy, aby wszystko precyzyjnie i pięknie brzmiało. Nie występowałyśmy często, bo niewiele osób organizujących koncerty nas znało. Ale bardzo się polubiłyśmy i wspólna praca sprawiała nam wielką radość.
Z czasem powiększał się nasz repertuar. Zespół dysponuje szerokim i zróżnicowanym repertuarem, począwszy od muzyki klasycznej.
            Po pewnym czasie postanowiłyśmy poszerzyć repertuar o inne utwory, które nam się podobały, czyli muzykę filmową, musicalową i w którymś momencie także tanga. Tanga grały w naszych duszach od początku, ale niezwykle inspirujące w tym zakresie było dla nas podjęcie współpracy z panem Klaudiuszem Baranem, jednym z najwybitniejszych polskich akordeonistów i bandoneonistów. Ta współpraca zaowocowała ciekawymi propozycjami koncertowymi, bo występowaliśmy wspólnie miedzy innymi podczas XX Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych „Sanok 2018” oraz 12. Festiwalu BARBAKAN w Krakowie.

            Nie tak dawno Klaudiusza Barana i Con Affetto gorąco oklaskiwała publiczność przemyska.
            - Wspaniała publiczność, która zaakceptowała nas już od pierwszego taktu. Wspominamy ten koncert bardzo często, bo to było bardzo gorące przyjęcie. Myślę, że także dlatego, że jest to miejsce szczególnie bliskie sercu pana Klaudiusza. Był to także ostatni nasz koncert przed tą długą przerwą pandemiczną, która dotknęła wszystkich artystów.
Ten koncert pozostanie na zawsze w naszej pamięci i w sercach jako koncert, który oddzielił to, co było od tego, co dalej zamierzamy robić.

            Jestem przekonana, że czas przerwy został wykorzystany na pracę nad nowym repertuarem.
            - Jesteśmy naprawdę pracowite i dobrze wiemy, jak trudno jest dobrze sobie radzić na rynku muzycznym i zainteresować swoimi propozycjami filharmonie i różne instytucje zajmujące się popularyzacją muzyki. Dlatego stawiamy na ciężką pracę i nie zostawiłyśmy instrumentów pomimo, że wszystkie koncerty zostały odwołane.
            Miałyśmy w planach nagrania i już jutro wchodzimy do studia, aby nagrać utwory na naszą pierwszą autorską płytę. Wprawdzie mamy na koncie premierowe nagrania dyskografii współczesnego amerykańskiego kompozytora polskiego pochodzenia – Henryka Derusa, który zamówił u nas między innymi nagrania swojego kwartetu, tria z akordeonem, tria z fletem, tria z harfą. Te nagrania są na rynku amerykańskim. Teraz, w 15-tym roku istnienia, wymarzyłyśmy sobie płytę, która będzie złożona z naszych ukochanych utworów, które także bardzo podobają się publiczności.
Czas pandemii przeznaczyłyśmy na przygotowanie się do nagrania płyty.

            Ciekawa jestem, czy na płycie będą uwiecznione Wasze fascynacje tangiem i muzyką filmową, czy znajdzie się także muzyka klasyczna?
            - Postaramy się pokazać coś z naszych klasycznych korzeni, ale będą także tanga, bo udało nam się namówić do współpracy mistrza Klaudiusza Barana i drugiego znakomitego akordeonistę Pawła Kusiona. Wśród gości pojawi się jeszcze skrzypek Paweł Wajrak, z którym miałyśmy przyjemność współpracować przy okazji projektu z panem Waldemarem Malickim i także współpracujemy na co dzień w Tarnowskiej Orkiestrze Kameralnej. Pojawi się też nasza znakomita koleżanka Ania Lasota z teatru Muzycznego w Poznaniu, z którą nagramy fragment musicalowy, a połowa płyty to będą nasze ulubione utwory w wykonaniu kwartetu.
Con Affetto i goście – to był nasz wymarzony od wielu lat projekt, który teraz realizujemy.

             Powinna Pani dziękować opatrzności, że nie zdecydowała się Pani na karierę solistyczną, bo jest ona trudna i niepewna, a ponadto solista najczęściej na scenie jest sam. Występy w zespole kameralnym też nie są łatwe, bo trzeba nie tylko dobrze grać swoją partię, a do tego jeszcze słuchać innych i z nimi współpracować, ale za to na estradzie w niewielkiej grupie jest raźniej.
             - Jesteśmy szczęściarami, bo oprócz tego, że dobrze się czujemy, grając razem na scenie, to my naprawdę się przyjaźnimy i czas poza pracą też często spędzamy razem. Chętnie też sobie pomagamy w każdej sytuacji, ale szczególnie ważna jest pomoc w przygotowaniu się do koncertu. Wychodząc na scenę, musimy dobrze się prezentować i przed koncertem jedna drugą maluje, sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku z naszymi kreacjami, a przede wszystkim z instrumentami. Panują między nami siostrzane stosunki. Bardzo się wspieramy na scenie i poza nią.

             Żeński kwartet Con Affetto jest najlepszym przykładem, że prawdziwe przyjaźnie między kobietami są możliwe.
             - Jesteśmy najlepszym tego dowodem już od wielu lat. Szczególnie męska część czytelników i naszych odbiorców się z tym nie zgodzi, ale naszym mottem jest, że „muzyka jest kobietą”. My się tym mottem kierujemy i dlatego muzyka jest nam tak bliska i dlatego zdecydowałyśmy, że my – cztery kobiety, będziemy realizować naszą wspólną pasję.

             Jest pasja, zapał do pracy, nie brakuje Wam pomysłów, oby tylko mogły się odbywać koncerty. Życzę wielu zaproszeń i podróży koncertowych w kraju i za granicą.
             - Mamy mnóstwo pomysłów i planów. Czekamy tylko na możliwość powrotu na sceny sal koncertowych.

             Z niecierpliwością będę czekać na Waszą płytę i obiecujemy, że wspólnie ją polecimy czytelnikom Klasyki na Podkarpaciu oraz na stronie Crescendo – klasyka na Podkarpaciu na Facebooku.
             - Koniecznie, wspaniale i już za to dziękuję serdecznie.

Z Panią Anną Podkościelną-Cyz, wiolonczelistką i liderką kwartetu smyczkowego Con Affetto rozmawiała Zofia Stopińska

Max Richter prezentuje VOICES

MUZYCZNE I TECHNICZNE OSIĄGNIĘCIE, POPRZEDZONE 10 LATAMI PRZYGOTOWAŃ

„odwrócona” orkiestra, wielojęzykowe narracje i recytacja Kiki Layne

„Podoba mi się idea utworu muzycznego jako miejsca do namysłu, a w obecnych czasach wszyscy musimy sobie wiele rzeczy przemyśleć.” – Max Richter

PREMIERA ALBUMU VOICES : 31 lipca 2020

Ponad dekadę od narodzin koncepcji, pionierski kompozytor Max Richter prezentuje VOICES – nowy przełomowy projekt inspirowany Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. Album jest artystyczną odpowiedzią na skomplikowe czasy, w których żyjemy i stawia pytanie o kondycję ludzkiego współczucia i empatii.

W czasie dramatycznej globalnej przemiany, VOICES oferuje muzyczne przesłanie nadziei. Max Richter zaprosił ludzi z całego świata, by współtworzyli to dzieło poprzez odczytanie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, co zostało wplecione w nagranie w wykonaniu „odwróconej” orkiestry. Artysta otrzymał setki zgłoszeń w ponad 70 językach. Melorecytacje budują głosowy pejzaż, przez który płynie muzyka: są one tytułowymi GŁOSAMI.

Max mówi: "Ważne dla mnie jest to, że GŁOSAMI nie są aktorzy ale zwykli ludzie. Ich deklamacje są niewiarygodnie przejmujące.”

Przy projekcie artysta współpracował z laureatką nagrody BAFTA Yulią Mahr, która stworzyła przejmujące video do dwóch pierwszych singli: ‘All Human Beings’ i 'Mercy' . Julia Mahr i Max Richter pracują razem od ponad 25 lat w domowym Studio Richter Mahr, a obrazy stworzone do VOICES to przedsmak większgo projektu filmowego, który zaprezentowany będzie pod koniec roku.

Wyjaśniając koncepcję, jaka się kryje się za projektem VOICES, Richter mówi: „Pierwsze słowa deklaracji sporządzonej w 1948 roku, brzmią: >Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw<. Te inspirujące słowa są naczelną zasadą całej deklaracji, ale patrząc na świat, jaki tworzyliśmy przez dziesięciolecia, odkąd zostały napisane, jasne jest, że je zapomnieliśmy. Ostatnie brutalne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, które doprowadziły do tragicznej śmierci George'a Floyda i Breonny Taylor, jak również inne niezliczone nadużycia na całym świecie, są tego dowodem. W takich chwilach łatwo stracić nadzieję, jednak tak samo, jak problemy naszego świata są naszym własnym dziełem, takie też mogą być ich rozwiązania. Choć przeszłości nie da się zmienić, to przyszłość jest w naszych rękach, a deklaracja przedstawia podnoszącą na duchu wizję lepszego i sprawiedliwszego świata, który jest w naszym zasięgu, jeśli go wybierzemy. VOICES to muzyczna przestrzeń stworzona do ponownego połączenia się z tymi inspirującymi zasadami, a poruszające video autorstwa Yulii Mahr przedstawia tę inspirację w piękny sposób, zapowiadając jej pełnometrażowy film o naszym projekcie.”

Przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1948 roku jako bezpośrednia reakcja na wydarzenia II wojny światowej, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka została sporządzona przez grupę filozofów, artystów i myślicieli zwołanych przez Eleanor Roosevelt, by odpowiedzieć na fundamentalne pytania tamtych czasów. Jej głos można usłyszeć na początku VOICES, we włączonym przez Richtera do utworu nagraniu preambuły Deklaracji z 1949 roku. Obok głosu Roosevelt oraz głosów zarejestrowanych przez publiczność z całego świata, pojawia się również narracja cenionej amerykańskiej aktorki Kiki Layne (znanej z filmu Gdyby ulica Beale umiała mówić), której wyrazisty tembr głosu uzupełnia chóralny, orkiestrowy i elektroniczny pejzaż dźwiękowy.

Max Richter wyjaśnia, „Podoba mi się idea utworu muzycznego jako miejsca do namysłu, a w chwili obecnej wszyscy musimy sobie wiele rzeczy przemyśleć. Żyjemy w niezwykle trudnych czasach i patrząc na świat, który stworzyliśmy, łatwo stracić nadzieję i poczuć złość. Ale, tak jak przyczyniliśmy się do powstania problemów, z którymi się teraz borykamy, tak ich rozwiązania są w naszym zasięgu, i Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jest czymś, co pokazuje nam właściwy kierunek. Choć Deklaracja nie jest dokumentem idealnym, inspiruje wizję lepszego i bardziej przyjaznego świata.”

VOICES to dziewiąty album studyjny Maxa Richtera, będący kontynuacją tak pionierskich nagrań, jak Memoryhouse (2002), The Blue Notebooks (2004), Infra (2010), Recomposed: Vivaldi - The Four Seasons (2012) oraz SLEEP (2015). Po pięciu latach od wydania, album SLEEP jest wciąż ogólnoświatowym fenomenem: w marcu wrócił na 1. miejsce klasycznej listy amerykańskiego Billboardu; w kwietniu był transmitowany w całości przez stacje radiowe na całym świecie; i przekroczył dotychczas 450 milionów odsłuchań.

Max Richter nadal przesuwa granice muzyki, sztuki i technologii – tworząc nowe ścieżki twórcze, aby dotrzeć do słuchaczy na całym świecie. Te nowe projekty są nie tylko kolejną odsłoną jego niezwykłego talentu, ale także wezwaniem do kontemplacji i docenienia wartości wspólnoty w tych trudnych czasach.

„Richter jest architektem post-minimalistycznej rewolucji elektronicznej na pograniczu muzyki klasycznej” – The Economist

Max Richter jest jedną z najwybitniejszych postaci sceny muzyki współczesnej. Od syntezatorów i komputerów po orkiestrę symfoniczną, innowacyjna twórczość Richtera obejmuje albumy solowe, balety, występy w salach koncertowych, muzykę do filmów i seriali telewizyjnych, instalacji video art i dzieł teatralnych. Pisze pięknie dopracowane, inteligentne kompozycje, rozbrajające w swojej szczerości; jego muzyka, pomimo leżącego u jej podstaw wyrafinowania, pozostaje dostępna dla wszystkich. Niesłabnący czar jego muzyki zaowocował ponad miliardem odsłuchanych w streamingu utworów i milionem sprzedanych albumów.

Choć od dawna jest twórcą awangardowym z racji swoich wpływowych albumów solowych, jego nazwisko przeniknęło ostatnio do świadomości publicznej poprzez jego współpracę z wieloma twórcami filmowymi. Takie tytuły, jak: zdobywca Złotego Globu i Europejskiej Nagrody Filmowej Walc z Baszirem, kultowy serial HBO Pozostawieni, film dramatyczny Sama przeciw wszystkim z Jessicą Chastain w roli głównej, western Hostiles z Christianem Bale’em, Czarne lustro Charliego Brookera czy Tabu Toma Hardy’ego, który przyniósł Richterowi jego pierwszą nominację do nagrody Emmy – wszystkie czerpały z jego sztuki. Oprócz licznych zamówień na ścieżki dźwiękowe, wielu reżyserów, w tym Martin Scorsese (Wyspa tajemnic) i Denis Villeneuve (Nowy początek), zagłębiali się w katalog muzyki Richtera, kiedy potrzebowali czegoś wyjątkowego. Ostatnie ścieżki dźwiękowe jego autorstwa towarzyszą takim filmom, jak Kokainowy Rick z Matthew McConaughey’em, Maria, królowa Szkotów z Saoirse Ronan i Margot Robbie, Ad Astra z Bradem Pittem, jak również serialowi HBO Genialna przyjaciółka. Jego kolejnym projektem teatralnym będzie MADDADDAM, nowy balet brytyjskiego choreografa Wayne'a McGregora, inspirowany twórczością Margaret Atwood.

Centrum Paderewskiego ma 30 lat

             Trzema wspaniałymi koncertami od 24 do 26 lipca 2020 roku Centrum Paderewskiego świętowało 30-lecie działalności. Jubileusze związane są z oficjalnymi datami i te trzydzieści lat liczone jest od momentu, gdy 28 lutego 1990 roku ówczesna Wojewódzka Rada Narodowa w Tarnowie „zobowiązała Wojewodę Tarnowskiego do utworzenia instytucji upowszechniania kultury muzycznej pod nazwą Centrum Paderewskiego Tarnów – Kąśna Dolna, co wojewoda uczynił bardzo szybko, bo jego decyzja weszła w życie od 12 marca 1990 roku.
             Wcześniej koncerty w dworku Ignacego Jana Paderewskiego w Kąśnej Dolnej organizowało Tarnowskie Towarzystwo Muzyczne i to z pewnością miało wpływ na działalność koncertową Centrum, a kolejny dyrektorzy dbali o wszechstronny rozwój tego miejsca.
             Aktualnie instytucja ta współprowadzona jest przez Powiat Tarnowski oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 2015 roku dyrektorem Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest pan Łukasz Gaj, który dba i rozwija działalność koncertową i edukacyjną tego miejsca, a także o wszystkie obiekty znajdujące się na terenie urokliwego parku.


              Byłam na koncertach z okazji jubileuszu i możemy z panem dyrektorem Łukaszem Gajem porozmawiać także o programie obchodów 30-lecia Centrum Paderewskiego.                         - Chcieliśmy, aby w pierwszych dwóch koncertach uczestniczyli przede wszystkim artyści, którzy byli związani z tym miejscem przez te 30 lat. Nieprzypadkowo też nasz pierwszy wieczór – Galę trzech dekad, poprowadzili pani Anna Woźniakowska i pan jak Popis, którzy znają to miejsce od wielu lat, a Centrum Paderewskiego od momentu powstania. Również znają to miejsce „od zawsze” znakomici skrzypkowie Wadim Brodski i Krzysztof Jakowicz. Prestiż i markę tego miejsca budował wraz z innymi znakomitymi artystami, pan Krzysztof Jakowicz, który nie wystąpił na tej Gali ze względów zdrowotnych, ale w najbliższym czasie do nas przyjedzie i wystąpi.
Związany z nami jest od pierwszej połowy lat 90-tych ubiegłego wieku pan Waldemar Malicki, który był głównym bohaterem drugiego wieczoru.
             Wielu wspaniałych artystów powinno z nami świętować ten jubileusz i wystąpić w Kąśnej, ale sytuacja związana z pandemią zmusiła nas do ograniczenia zarówno ilości osób na estradzie jak i na widowni Sali Koncertowej Stodoła.
Zawsze będziemy przypominać osobę pani dyrektor Anny Knapik, która nadała kierunek temu miejscu i zwabiła w początkowej fazie działalności tej instytucji wybitnych artystów do Kąśnej.

             Trudno byłoby z pamięci wymienić nazwiska wszystkich wybitnych artystów, którzy wystąpili w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.
             - Nie robiliśmy takich podsumowań. 30 lat to jeszcze nie czas na podsumowanie. Z jednej strony 30 lat to jest dużo, bo to w sumie niewielka instytucja w małej miejscowości, ale 30 lat w perspektywie na przykład 75-ciu Opery Śląskiej, to jest niewiele. Mam nadzieję, że najlepszy okres jest jeszcze przed tą instytucją. Myślę, że zasługuje ona na szczególną uwagę i troskę nie tylko władz powiatowych ale także centralnych i to się dzieje. Dlatego jestem pełen nadziei, że najlepsze lata jeszcze przed nami.

             Dodajmy, że 30 lat temu wszystkie koncerty odbywały się pomieszczeniach dworu, wszystko wyglądało skromniej, ale entuzjazm był wielki. Przez te lata wiele się tutaj zmieniło. Działacie w zupełnie innych warunkach.
             - Warunki trzeba stwarzać nie tylko artystom, którzy u nas występują, ale również melomanom. Musimy iść z duchem czasu, ale jednocześnie nie możemy zatracić tego, co jest najważniejsze, żeby przez cały czas czuwał nad tym miejscem duch Ignacego Jana Paderewskiego.
             Przyszłość musi być powiązana z przeszłością. Jubileusze takie jak ten mają temu służyć, Podczas pierwszego koncertu doskonale to robili pani Anna Woźniakowska i pan Jan Popis. Przypomnieli jak powstał festiwal „Bravo Maestro” czy „Mistrzowskie Wieczory w Kąśnej”. Takich zespołów kameralnych, jakie tworzyły się podczas tych festiwali nie powstydziłyby się najważniejsze estrady świata. Jak szwajcarski pianista Urs Ruchti koncertował na całym świecie i zbierał pieniądze na fortepian do domu Paderewskiego w Kąśnej. W połowie lat 90-tych ubiegłego stulecia powstał także pomysł adaptacji, a właściwie budowy stodoły z przeznaczeniem na salę koncertową. To były pomysły pani Anny Knapik, która chyba nawet nie wyobrażała sobie, że ta sala koncertowa będzie tak wyglądać jak dzisiaj. Z roku na rok ta sala jest coraz piękniejsza i nowocześniejsza, klimatyzowana, z dobudowaną częścią sanitarną.
             W przyszłym roku będziemy obchodzić 25-lecie festiwalu „Bravo Maestro” i trzeba na tegoroczne nasze 30-lecie także popatrzeć przez pryzmat tego Festiwalu, a także Festiwalu „Tydzień Talentów”.
             Podkreślę, że było bardzo dużo ludzi, którzy pracowali na sukces tego miejsca i dokładali swoją cegiełkę, nie tylko tych w Warszawie, ale przede wszystkim lokalnych. Centrum Paderewskiego ma bardzo dużo przyjaciół tutaj, na miejscu. Jeśli potrzebujemy jakichś drobnych napraw, remontów, czy prac na terenie parku, zawsze możemy liczyć na pomoc okolicznych mieszkańców, którzy potrafią i chętnie nam pomagają.

             Dla artystów magnesem jest nazwisko Ignacego Jana Paderewskiego, który był przed laty właścicielem tej posiadłości, a dwór to jedyny Jego dom jaki zachował się na świecie.
              - Z pewnością tak, ale trzeba pamiętać, że Paderewski jak tutaj mieszkał, to nie zamykał się w dworze, tylko asymilował się z miejscowym społeczeństwem. Animował życie kulturalne w tej małej miejscowości.

              Podchodzi do nas pani Anna Woźniakowska, chce nam coś powiedzieć.
              - Wprawdzie udzielam wywiadu, ale zapraszamy na chwilę.
              Anna Woźniakowska: Przepraszam, ale chcę tylko coś przekazać panu Dyrektorowi. W swojej bibliotece znalazłam coś, co powinno być tutejszej bibliotece. Ta książka wprawdzie nie dotyczy czasu pobytu Państwa Paderewskich w Kąśnej, ale okresu amerykańskiego, ale mimo wszystko...
Jak się przeczyta tę książkę, to zmienia się zdanie o Helenie Paderewskiej. Krąży o niej opinia, że była trochę niezrównoważona, zniszczyła mu życie i karierę, a to nieprawda. Oczywiście w starszym wieku miała już lekką demencję, ale czytając te wspomnienia, można zrozumieć dlaczego wybrał ją na towarzyszkę życia.
              - Dla nas wspomnienia o Helenie Paderewskiej są bardzo ważne, bez względu na to jakiego okresu dotyczą. Dziękuję serdecznie.
Z takimi sympatycznymi gestami mamy często do czynienia, ale są one dla nas bardzo ważne, bo budują atmosferę w Centrum Paderewskiego.

              Zdecydował się Pan na koncerty z udziałem publiczności. Wiadomo, że mniej melomanów może wejść do Sali, ale wszyscy bardzo wyczekują takich koncertów.
              - Dyrektorom wielu instytucji pandemia pokrzyżowała bardzo ambitne i ważne plany. Wiele instytucji popularyzujących muzykę obchodzi w tym roku jubileusze. Takie imprezy przygotowuje się z co najmniej z rocznym wyprzedzeniem. My też mieliśmy dużo wcześniej wszystko przygotowane, bo artyści, którzy występowali w ostatnich dniach mają zarezerwowane terminy z wielkim wyprzedzeniem, a tak słynny pianista jak Ingolf Wunder, laureat II nagrody na XVI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina ma kalendarz zapełniony na kilka najbliższych lat. Okazało się, że pandemia uniemożliwia jakąkolwiek działalność. Jeszcze w maju zastanawialiśmy się, w jakiej formie będziemy obchodzić 30-lecie - czy planować koncerty, czy skupić się tylko na wydawnictwach fonograficznych i związanych z Kąśną.
              Postanowiliśmy wszystko zorganizować zgodnie z planem przy zachowaniu wszelkich obostrzeń związanych z pandemią. Ponieważ nie mogliśmy zaprosić wszystkich chętnych na koncerty w Stodole, melomani, którzy nie zmieścili się w stodole, a chcieli koniecznie posłuchać, postawione zostały głośniki i mogli usiąść na ławkach przed Stodołą. Postanowiliśmy także nagrać koncerty i obszerne fragmenty będą niedługo udostępnione na naszej stronie.
Spotkanie z muzyką wykonywaną na żywo jest najważniejsze nie tylko dla naszej instytucji i dla melomanów, ale także dla artystów.
Waldemar Malicki mówił, że to był jego pierwszy koncert po dłuższej przerwie i cieszy się, że odbył się w Kąśnej, bo to ważne miejsce w jego działalności artystycznej.
              Niedawno Artur Jaroń ze swoim zespołem też u nas zagrał pierwszy koncert, którego solistą był baryton Jakub Milewski, który także wystąpił pierwszy raz po kilku miesiącach przerwy.
Artyści oczekują powrotu na sceny i kontaktu z publicznością, bo to jest chleb ich życia, to jest sól ich zawodu.

              Przekonał się Pan, że zarówno podczas tego pierwszego koncertu, jak i całego cyklu jubileuszowego publiczność zachowywała się bardzo odpowiedzialnie - wszyscy mieli maseczki, dezynfekowali ręce, wypełniali oświadczenia...
              - Faktycznie tak było. Wiem, że różnie podchodzą do tego organizatorzy koncertów – jedni wymagają oświadczeń, a inni nie. My opieramy się na wytycznych, które otrzymaliśmy od Głównego Inspektora Sanitarnego oraz z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa narodowego, gdzie jest wyraźnie napisane, że organizator ma zbierać oświadczenia, które musi przez dwa tygodnie przytrzymywać. To jest przede wszystkim zabezpieczenie dla melomanów.

              Wszystko wskazuje na to, że za miesiąc spotkamy się na festiwalu „Bravo Maestro”.
              - Tak, z uwagi na sytuację, w tym roku zdecydowaliśmy się na dwa koncerty w ramach tego Festiwalu. Dla nas najważniejsze jest, aby zarówno ten Festiwal i jesienny „Viva Polonia” odbyły się na żywo. Dopóki melomani będą chcieli do nas przyjeżdżać, to my będziemy organizować koncerty zachowując pełny rygor sanitarny.
              W ostatnim tygodniu sierpnia odbędą się dwa koncerty w ramach festiwalu „Bravo Maestro” . W piątek, 28 sierpnia zaplanowaliśmy operę Gaetano Donizettiego „Napój miłosny” w wersji koncertowej. Z towarzyszeniem fortepianu przy którym zasiądzie Mirella Malorny wystąpią soliści teatrów operowych z Krakowa i Wrocławia: Iwona Socha (Adina), Adam Sobierajski (Nemorino), Jacek Jaskuła (Belcore), Tomasz Rudnick (Dulcamara) i Dorota Dutkowska (Gianetta).
             Następnego dnia zaplanowaliśmy Maraton Muzyczny, a swoją obecność potwierdzili tak znakomici instrumentaliści jak: skrzypkowie Katarzyna Duda i Janusz Wawrowski, altowiolista Michał Zaborski, wiolonczelista Marcin Zdunik, wystąpi także wiolonczelistka Zuzanna Sosnowska – laureatka nagrody na XXX Festiwalu Tydzień Talentów. Będziemy również oklaskiwać Klaudiusza Barana, który grać będzie na akordeonie i bandoneonie oraz pianistę Roberta Morawskiego.

             Gratuluję Panu cyklu koncertów z okazji 30-lecia Centrum Paderewskiego, bo wystąpili znakomici artyści, a programy koncertów były wspaniałe i podkreślały trzy dekady Waszej działalności.
Przeważali wirtuozi, którzy przyjeżdżali do Kąśnej od zawsze, a niektórzy tutaj rozpoczynali kariery, ale nie zabrakło młodego wykonawcy, który grał tu po raz pierwszy.
             - To także jest dla tego miejsca symboliczne.

Z panem Łukaszem Gajem, Dyrektorem Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej rozmawiała Zofia Stopińska 26 lipca 2020 roku.

Ilustrowane zdjęciami relacje z koncertów z okazji 30-lecia Centrum Paderewskiego już wkrótce.

XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato - Między Wschodem i Zachodem

            XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne odbędzie się̨ pod hasłem „Między Wschodem i Zachodem". Program tego wydarzenia obejmie szerokie spektrum kulturowe – wpływów zarówno Wschodu, jak i Zachodu na muzykę polską na przestrzeni wieków, w tym najbardziej wybitne dotychczasowe realizacje minionych 19. edycji festiwalu.        Zaprezentowane zostaną̨ zarówno dokonania wielkich mistrzów, jak i rodzimych zapomnianych twórców, których dzieła odkrywane są na nowo i odtwarzane zgodnie z historyczną praktyką wykonawczą (np.: S. Szarzyński, M. Mielczewski, Irmołogion przemyski XVI w., Kanoncjonał jarosławski i przemyski XVII w., T. Szewarowski). Tradycyjnie Festiwal będzie miejscem licznych prawykonań́́ muzyki dawnej. Program obejmie 17 wydarzeń́́ m.in. koncerty organowe, koncerty oratoryjne, kameralne, chóralne. Do udziału zaproszeni zostali wybitni polscy wykonawcy i zespoły, a także goście z zagranicy – Czech i Chin.
             Organizatorami XX jubileuszowej edycji są Parafia Salezjanów w Przemyślu oraz Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK. Tegoroczna edycja zrealizowana będzie dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Muzyki i Tańca, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego oraz Miasta Przemyśla.

KALENDARIUM KONCERTÓW

1.08. sobota godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Krzysztof Urbaniak – organy
Trombastic – zespół puzonów historycznych
Piotr Wawreniuk, Michał Kilian, Piotr Dąbrowski, Robert Krajewski, Roman Miller

2.08. niedziela godz. 19:30
Opactwo PP. Benedyktynek
Flores Rosarum
Adrianna Bujak, Maria Klich, Liliana Pociecha,
Katarzyna Śmiałkowska, Katarzyna Wiwer
Andrzej Zawisza – klawesyn

5.08. środa godz. 19:30
Opactwo PP. Benedyktynek
Recital klawesynowy
Marek Toporowski – klawesyn, szpinet, wirginał

6.08. czwartek godz. 19:30
Bazylika Archikatedralna
Recital organowy
Marcin Kucharczyk – organy

7.08. piątek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Recital organowy
Nengyi Chen (Chiny) – organy

8.08 sobota godz. 19:30
Bazylika Archikatedralna
Koncert wokalny
Octava Ensemble
Zygmunt Magiera – kierownictwo artystyczne

9.08 niedziela godz. 19:30
Archikatedra Greckokatolicka
Koncert wokalny
Męski Zespół Muzyki Cerkiewnej
Katapetasma
Łukasz Hajduczenia – kierownictwo artystyczne

12.08 środa godz. 19:30
Kościół OO. Franciszkanów
Koncert kameralny
Altberg Ensemble
Anna Zawisza – sopran

13.08 czwartek godz. 19:30
Sala koncertowa Domu ukraińskiego
Koncert kameralny
Iwona Lubowicz – sopran
Lilianna Stawarz – klawesyn
Grzegorz Lalek – skrzypce
Jakub Kościukiewicz – wiolonczela

14.08 piątek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert kameralny
Airis Quartet
Daniel Prajzner – organy, pozytyw

15.08 sobota godz. 19:30
Kościół OO. Karmelitów
Koncert kameralny
Royal Baroque Ensemble
Starck Compagnay
Lilianna Stawarz – klawesyn
Tomasz Ślusarczyk – trąbka

16.08 niedziela godz. 18:00
Zamek Kazimierzowski
Koncert kameralny
Barbara Borowicz – klarnet
Marek Szlezer – fortepian

17.08 poniedziałek godz. 18:00
Zamek Kazimierzowski
Recital fortepianowy
Aleksandra Świgut – fortepian

17.08 poniedziałek godz. 20:00
Kościół OO. Karmelitów
Zbigniew Pilch – skrzypce
Bartosz Kokosza – wiolonczela
Marta Niedźwiedzka – klawesyn

18.08 wtorek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert wokalny
Gustáv Belácek – bas
Wacław Golonka – organy

19.08 środa godz. 19:30
Archikatedra Greckokatolicka
Koncert wokalny
Żeński Chór Namysto
Zespół wokalny Krajka
Cracow Baroque Consort
Artur Szczerbinin – organy
Jarosław Wujcik – dyrygent
Tomasz Ślusarczyk – dyrygent

20.08 czwartek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert oratoryjny
Polska Orkiestra XVIII w.
Cracow Baroque Consort
Starck Compagnay
Zbigniew Pilch – skrzypce
Tomasz Ślusarczyk – dyrygent, kier. art.

Letnie Festiwale w Krościenku i na Podkarpaciu przeniesione do sieci

             Czas pandemii spowodował, że wiele imprez artystycznych zostało odwołanych, przeniesionych na późniejsze terminy lub odbywa się online. Pomimo niesprzyjających warunków, ożywioną działalność prowadzi Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, która organizuje również Podkarpacki Festiwal Organowy. O realizacjach różnych projektów rozmawiam z panię Agnieszką Radwan-Stefańską, Prezesem Zarządu Fundacji, organistką i animatorką życia kulturalnego.
              - Sądzę, że nie ma słów na niesprzyjające warunki, bo każdy warunek musi sprzyjać, bez względu na to, czy będzie on łatwy, czy będzie on trudny.
W obecnej rzeczywistości najważniejsze jest to, żeby się w niej odnaleźć. Można oczywiście usiąść, założyć nogę na nogę i czekać, myśląc, że propozycje same do nas przyjdą. Nic bardziej mylnego, trzeba się po prostu „przekwalifikować” na inne myślenie. Koncerty stacjonarne stały pod wielkim znakiem zapytania ze względu na sytuację pandemiczną, a my pozyskaliśmy spore dofinansowanie z programów ministerialnych. Żeby z niego skorzystać, musieliśmy się przystosować do panujących warunków.
              W maju nie wiedzieliśmy, co będzie się działo w lipcu, a z decyzją nie mogliśmy zwlekać. Przenieśliśmy zatem wszystkie nasze działania do sieci.
Udało nam się pozyskać wspaniałego partnera w postaci Ars Sonora Studio z Łodzi, z którym realizujemy dwa nasze projekty. Pierwszym, który został już zarejestrowany, było „Pienińskie sacrum” w zamian za Letni Festiwal Pieniny-Kultura-Sacrum, odbywający się od dekady w Krościenku nad Dunajcem.

             Jest Pani pomysłodawczynią i dyrektorką tego Festiwalu.
             - Tak, odbyło się już dziesięć edycji, jedenasta nam się nie udała stacjonarnie, ale w tym roku powstał projekt połączenia interdyscyplinarnego sztuk – malarstwa, rzeźbiarstwa, muzyki organowej, kameralnej i góralskiej. Ma on także duże walory edukacyjne i historyczne. Zarejestrowaliśmy pięć odcinków w ramach „Pienińskiego sacrum”, na który dostaliśmy dofinansowanie z MKiDN z programu „Kultura w sieci”, w których wędrujemy szlakiem krościeńskich kościołów, poprzez Kopią Górkę, śladami Jana Pawła II, krościeńskich artystów mających swoje autorskie galerie w Krościenku nad Dunajcem, podążamy dalej szlakiem kapliczek malowniczo położonych na terenie Krościenka i Pienińskiego Parku Narodowego, a kończymy na śladach krościeńskiego zdroju, prowadzącego nas do dwóch dzikich źródełek poprzez piękne aleje lipowe i starą zabudowę ulicy Zdrojowej w Krościenku nad Dunajcem. Do tego dołączamy oczywiście muzykę klasyczną - organową i z towarzyszeniem organów. Są utwory nagrane z udziałem takich instrumentów, jak skrzypce, wiolonczela, instrumenty perkusyjne i grają dla nas także Górale.

            Powstają także nagrania płytowe. Niedawno słuchałam ciekawej, niekonwencjonalnej płyty „Sacrum po góralsku”, wydanej nakładem Wydawnictwa Ars Sonora.
            - Zamarzyło mi się w pewnym momencie włączenie do programów festiwalowych kultury ludowej – tej rodzimej, góralskiej, najbardziej autentycznej – i tak po tych dziesięciu latach trwania Letniego Festiwalu Pieniny-Kultura-Sacrum powstał projekt „Sacrum po góralsku”, do którego zaprosiliśmy znakomitego Jerzego Trelę jako narratora i świetnego interpretatora „Filozofii po góralsku” ks. Prof. Józefa Tischnera. Na bazie tego projektu nagraliśmy właśnie płytę. Została ona wydana dzięki dotacji Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego i Marszałka Województwa Małopolskiego Witolda Kozłowskiego oraz Gminy Krościenko nad Dunajcem na czele z jej wójtem, Janem Dydą.

             Rozmawiamy w Rzeszowie, bo aktualnie rejestrowane są nagrania w ramach Podkarpackiego Festiwalu Organowego.
             - Podkarpacki Festiwal Organowy w tym roku został również włączony do sieci. Pierwotnie było zaplanowanych 13 koncertów na Podkarpaciu. Nasze wnioski, które składaliśmy w wielu konkursach mecenatowych, zostały wysoko ocenione, ale w momencie, kiedy nie ogłoszono ostatecznych wyników ze względu na pandemię, została nam tylko dotacja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w programie „Muzyka”, którą pozwolono nam przekształcić na program w sieci.
Musieliśmy „okroić” Festiwal o połowę wykonawców. Zrezygnowaliśmy z wykonawców zagranicznych, którzy i tak nie mogli do nas przyjechać, środki te przekształciliśmy i zainwestowaliśmy w profesjonalne studio, które realizuje nasze zamysły muzyczne i wizualne.
             W stolicy Podkarpacia zostały zarejestrowane programy w trzech kościołach: katedrze, św. Krzyża oraz w Rzeszowie-Zalesiu. Będziemy także w Jarosławskim Opactwie, bazylice Jezuitów w Starej Wsi oraz w zabytkowym kościółku w Lutczy. Zabrzmi muzyka organowa najwyższej próby twórczej w wykonaniu wirtuozów tego instrumentu: Jakuba Garbacza, Sławomira Kamińskiego, Waldemara Krawca, Łukasza Matei, Patryka Podwojskiego oraz Marka Stefańskiego. Premiera pierwszego odcinka zaplanowana jest w niedzielę 23 sierpnia o 19.00, o czym jeszcze będziemy informować.

              Nagrania będą wyemitowane, ale także pozostaną.
              - Zostaną jako materiał promocyjny Fundacji i jako wydawnictwo, bo moim zamysłem w kolejnym etapie działalności jest stworzenie albumu DVD.
W każdym miejscu, w którym realizujemy materiał, nagrywamy nie tylko muzykę, ale również słowo – krótka historia miejsca, krótka część o architekturze i sztuce.

              Macie także dużo innych planów.
              - Owszem, bo w międzyczasie ukazała się płyta „Sancta Maria Mater Dei” zarejestrowana w Leżajsku, a nasza Fundacja została partnerem tego wydawnictwa. Na płycie są zamieszczone utwory organowe w wykonaniu Marka Stefańskiego, który także towarzyszy czterem znakomitym śpiewakom stanu duchownego, tworzącym zespół Servi Domini Cantores.

              Prowadzenie Fundacji wymaga dużo pracy i umiejętności związanych z organizacją różnych projektów, ale chyba daje satysfakcję z udanych przedsięwzięć.
              - Ta satysfakcja jest na samym końcu, ale daje „napęd” do działania. Nie jesteśmy branżą rozrywkową, na którą jest większe zapotrzebowanie. Jednak przekonałam się, że jesteśmy tylko pozornie marginalną „branżą”. Jeżeli są efekty i nasze propozycje gromadzą liczną publiczność, jeżeli sale i wnętrza świątyń są wypełnione, to satysfakcja jest ogromna.
Teraz odbiorcy uczestniczą troszeczkę inaczej w naszych działaniach, bo poprzez sieć, a sieć daje możliwości nie tylko regionalne – daje możliwości światowe. Słowo mówione jest w naszych filmach tłumaczone na język angielski.
              Pierwszy program z Krościenka pojawi się na stronie internetowe Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, a także na kanale YouTube już w najbliższą sobotę i później co tydzień w soboty o 19.00 będą prezentowane kolejne odcinki, natomiast emisja realizowanych teraz w Rzeszowie i na Podkarpaciu programów rozpocznie się 23 sierpnia (niedziela) również o 19.00.

              Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku będziemy się spotykać podczas koncertów na żywo.
              - Spotkamy się nawet raz w tym roku. 16 sierpnia zapraszamy do Katedry Rzeszowskiej na koncert „Sacrum po góralsku”, z udziałem wybitnego aktora Jerzego Treli, organisty Marka Stefańskiego i Kapeli Góralskiej Jaśka Kubika z Krościenka nad Dunajcem.

Z panią Agnieszką Radwan-Stefańską - Prezesem Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, organistką i animatorką kultury rozmawiała Zofia Stopińska 21 lipca 2020 roku w Rzeszowie.

Muzyczne powroty w rodzinne strony

            Z panem Kamilem Pękalą, świetnym polskim śpiewakiem urodzonym w Dębicy, spotykamy się 19 lipca w Rzeszowie, przed pierwszym koncertem zorganizowanym po dłuższej przerwie pandemicznej przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia”. Wystąpi Pan razem z sopranistką Renatą Drozd i pianistą Łukaszem Jankowskim. Dla Pan będzie to pewnie także jeden z pierwszych koncertów po kilku miesiącach.
            - Niestety ten czas pandemii dotknął wszystkich, a w szczególności artystów – ludzi wolnych zawodów, ponieważ oprócz tego, że zostaliśmy pozbawieni zarabiania pieniędzy na nasze życie, to zostaliśmy pozbawieni możliwości kontaktu z widownią.
Są zawody, które nie wymagają kontaktu z człowiekiem, kontaktu, który wpływa na obydwie strony, bo występując, dajemy energię z siebie i publiczność nam ją jakby odbija. Wtedy czujemy, jak jesteśmy odbierani, czy publiczność nas w pełni akceptuje, czy musimy się jeszcze bardziej postarać o jej względy. To są naczynia połączone.
Przez prawie cztery miesiące byliśmy pozbawieni jakiegokolwiek kontaktu z estradą, możliwości koncertowania. Nie ukrywam, że bardzo się ucieszyłem w momencie, kiedy pan Andrzej Szypuła, dyrektor Rzeszowskiego Teatru Muzycznego, zaprosił nas na ten koncert, bo jest to mój pierwszy koncert po tej przerwie i pewnie kolegów także. Mamy dużo energii, dużo uczuć, które chcemy pokazać, bo ta przerwa była za długa.

            Co Pan robił w czasie tej przerwy pandemicznej?
            - Przede wszystkim przytyłem, niestety, było dużo jedzenia i za mało ruchu (śmiech). Poważnie mówiąc, starałem się pracować nad repertuarem, ale trudno zdecydować, nad czym pracować, jak nie ma koncertów, które zabijają monotonię. Jak wszyscy artyści mamy nienormowany czas pracy. Czasem mamy trzy, cztery, a nawet pięć koncertów dzień po dniu, a później mamy tydzień lub nawet więcej przerwy. W tym czasie spotykamy się także na próbach i to jest normalne. Kiedy jednak czas przerwy trwa trzy lub cztery miesiące, to energia, którą mamy gaśnie, gaśnie, gaśnie...
            Przyznam się, że mogłem bardziej wykorzystać te cztery miesiące i nauczyć się dużo więcej nowego repertuaru, ale brakowało mi motywacji. Niby teatry powoli ruszają, ale jest tak dużo obostrzeń, że dla dyrekcji spektakl czy koncert jest dużym wyzwaniem i stratą finansową, ponieważ można sprzedać ograniczoną ilość biletów.
W Rzeszowie wystąpimy w plenerze i taki koncert jest łatwiej zorganizować, ponieważ wymagane rygory są łatwiejsze do spełnienia, natomiast każdy koncert lub spektakl w teatrze jest dla organizatorów ogromnym wyzwaniem i wiąże się z dodatkowymi kosztami.

            Chcę jeszcze zapytać Pana o taki koncert, jak dzisiaj. Publiczność uwielbia koncerty, podczas których usłyszeć może bardzo różnorodny repertuar i oklaskiwać kilku wykonawców, ale mnie się wydaje, że są one dla wykonawców trudniejsze od udziału w spektaklu operowym czy operetkowym.
             - Tak jak pani powiedziała, są one bardzo interesujące dla słuchaczy, którzy cieszą się różnymi kolorami muzycznymi oraz emocjami i uczuciami płynącymi z estrady. Dla wykonawców takie koncerty są bardzo trudne. Pierwszą część rozpoczynamy muzyką operową, co nie oznacza, że smutną, a później przechodzimy do repertuaru operetkowego, który wbrew powszechnej opinii jest trudniejszy do wykonania niż arie operowe. Często w tej muzyce musimy wykonywać arie kantylenowe, często występują długie frazy, równie często są bardzo szybkie, wymagające precyzji.
             Koncerty, w których mieszamy bardzo dużo różnych stylów muzycznych i technik wykonawczych, są dla występujących dużo trudniejsze i bardziej wymagające, szczególnie tym razem – po czteromiesięcznej przerwie.

             Jestem przekonana, że publiczność przyjmie Was gorąco i te wszystkie obawy szybko miną. W Rzeszowie czuje się Pan chyba jak w domu.
              - To prawda, lubię tu występować. Przed rokiem, również latem, występowałem na Rynku i publiczność dopisała nadzwyczajnie, cała płyta Rynku była zapełniona, a co najważniejsze – wszystkim się bardzo podobało.
W tym roku występujemy w innym miejscu, ale jest to piękny park w centrum miasta i mam nadzieję, że pomimo obostrzeń publiczność dopisze, a my postaramy się jak najlepiej zaprezentować.

              Rozmawialiśmy dosyć dawno i w tym czasie z pewnością wiele się w Pana działalności artystycznej wydarzyło.
              - Nie wiem, czy aż tak dużo się działo. Zaraz po studiach zacząłem współpracować z Teatrem Muzycznym w Lublinie, ponieważ był to jedyny teatr muzyczny w Polsce, w którym grane były opery. Wystąpiłem tam po raz pierwszy w 2009 roku w „Baronie cygańskim”, potem był „Straszny dwór” i „Carmen”. Kolejną operą była „Traviata”, w które występowałem chyba we wszystkich barytonowych partiach – od Markiza d’Obigny poprzez Barona Douphol aż po Georges’a Germonta (ojca Alfreda).
              Wystawialiśmy w Lublinie bardzo dużo oper, bo ówczesny dyrektor artystyczny Tomasz Janczak starał się często robić takie superprodukcje, jak „Nabucco”, „Aida”. Ja się tam czułem „jak ryba w wodzie”, bo z jednej strony można było wystąpić w jakiejś operetce, czasami zaśpiewać jakąś drugoplanową rolę. Wiadomo, że wykonywanie pierwszoplanowych ról wymaga dużo energii i wielkiego skupienia, ale zaśpiewałem tam także sporo pierwszoplanowych partii.
              Były także wystawiane musicale, jak Phantom – upiór w operze Gastona Leroux’a, który jest bardzo rozbudowany, i sporo innych ciekawych spektakli.
Później nastały inne czasy, zmieniali się dyrektorzy, którzy mieli trochę inne wizje i wszystko się zmieniało, ale w Teatrze Muzycznym w Lublinie pracowałem prawie 10 lat.

              Rozpoczął się nowy rozdział w Pana działalności, przeniósł się Pan z powrotem na północ Polski.
              - Występowałem w różnych projektach w Operze Bałtyckiej, zawitałem także do Opery Nova w Bydgoszczy, gdzie jest piękna sala, a dyrektor wspaniale prowadzi ten teatr. Występy w Operze Nova były dla mnie wielkim zaszczytem.
               Na początku marca wszystko się przerwało i teraz nie wiadomo, co będzie dalej. Jest wielu artystów, którzy chcą występować, a miejsca można policzyć na palcach rąk. Będzie trudno, ale trzeba się do tego jakoś dostosować.

              Publiczność, która nie śledzi poczynań w dziedzinie muzyki klasycznej, ciągle jeszcze Pana kojarzy z Filharmonią dowcipu, w której bardzo często Pan gościł na zaproszenie świetnego pianisty Waldemara Malickiego. Dzięki tej współpracy stał się Pan znany.
               - Tak. Na pewnym etapie, szczególnie początków, kiedy uczestniczyliśmy w emitowanych również przez telewizję programach autorskich Jacka Kęcika, Waldemara Malickiego i Bernarda Chmielarza, byliśmy w czołówce quasi-kabaretowej, chociaż śpiewaliśmy w sposób klasyczny.
Ten czas był dla mnie na pewno bardzo interesujący, chociaż w świecie operowym raczej mi przeszkadzał, bo wielu melomanów uważało mnie za kabareciarza, który wygłupia się na scenie i na pewno mieli rację.
              Natomiast dla mnie osobiście był to bardzo ciekawy okres. Dużo podróżowaliśmy, to był okres twórczy, ponieważ Jacek z Benkiem i Waldkiem pisali zabawne skecze, a my je tworzyliśmy. Zdobyłem wiele doświadczeń z zakresu interpretacji i aktorstwa, przyzwyczaiłem się także do obecności kamer.
Nie bierzemy udziału w tych programach już pięć, a może nawet sześć lat i patrząc z perspektywy tych lat, był to bardzo ciekawy okres, który dał mi także bezpieczeństwo finansowe tuż po ukończeniu studiów.

              Łatwo było później stanąć na scenach teatrów operowych?
              - Znalezienie miejsca w świecie opery było dosyć trudne, ponieważ musiałem się przyzwyczaić do innych wynagrodzeń i sposobu koncertowania oraz do solidnej pracy nad repertuarem. Spektakle operowe i koncerty wypełnione ariami operowym i operetkowymi wymagają dużo wysiłku zarówno psychicznego, jak i fizycznego.
Nie ukrywam, że było mi trudno, ale podszedłem do tego ambitnie, dużo pracowałem, zostałem śpiewakiem operowym i z tego żyję.

              Poproszę Pana jeszcze o wcześniejsze wspomnienia, ponieważ jest Pan człowiekiem z Podkarpacia, a dokładnie mówiąc urodził się Pan w Dębicy i tam pewnie stawiał Pan pierwsze kroki w dziedzinie muzyki, a później śpiewu.
              - Tak. Wszystko zaczęło się od Pana Pawła Adamka, który jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 3 w Dębicy, ale też nauczycielem Szkoły Muzycznej I i II stopnia w tym mieście i dyrygentem szkolnej orkiestry. W tej orkiestrze najpierw grałem na skrzypcach, najpierw w drugich, a później nawet w pierwszych skrzypcach grałem.
              Pan Paweł Adamek usłyszał mnie kiedyś, jak śpiewałem w toalecie i spodobał się mu mój głos na tyle, że jak pod koniec lat 90-tych ubiegłego już wieku przygotowywali operę „Verbum nobile” i główny solista zachorował i nie mógł występować, to od razu pomyślał o mnie.
              Podjąłem się tego zadania nie wiedząc, co mnie czeka. W ciągu miesiąca musiałem nauczyć się całej partii. To było ogromne wyzwanie. Tak zaczęła się moja przygoda ze śpiewaniem.
Później postanowiłem kontynuować naukę w Liceum Muzycznym w Rzeszowie w zakresie gry na altówce, ale już towarzyszył mi śpiew, a nawet śpiewałem na różnych szkolnych imprezach.
              Pani dyrektor Marta Tyczyńska namówiła mnie, abym kształcił swój głos i skierowała do (nieżyjącej już) pani Anny Budzińskiej, która była znakomitą nauczycielką śpiewu i bardzo dużo mi pomogła. Przygotowała mnie i pojechaliśmy razem na Ogólnopolski Konkurs Wokalny im. Franciszki Platówny we Wrocławiu, gdzie (jeśli dobrze pamiętam), otrzymałem III nagrodę.
Po tym Konkursie poznałem panią. Pamiętam, że w studiu nagraliśmy rozmowę i „Wojaka” Fryderyka Chopina. To był 2002 rok.

              Pamiętam Pana także, że brał Pan udział w Festiwalu Muzyki Niemieckiej w Rzeszowie i otrzymał Pan I nagrodę.
              - To jest także ciekawa historia, ponieważ śpiewałem tam jedną z najtrudniejszych pieśni – „Król Olch” („Erlkönig”) Franciszka Schuberta. Ta pieśń jest także bardzo wymagająca dla pianisty, który przez cały czas gra w bardzo szybkim tempie oktawami i mój serdeczny przyjaciel Wojtek Gwiszcz, który był fagocistą, nauczył się tego i zagrał ze mną, ale chyba dwa, a może nawet trzy miesiące przed konkursem spotykaliśmy się prawie codziennie, aby dobrze przygotować tę pieśń technicznie i emocjonalnie.
Ta praca dała dobre efekty, bo zostaliśmy bardzo wysoko ocenieni.

              Zdobył Pan laury także uczestnicząc w Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym w Dusznikach-Zdroju w 2006 roku.
              - To był ważny konkurs, ale zająłem tam II miejsce. Byłem jednak zadowolony, bo nie było tam podziału na kategorie wiekowe oraz na głosy męskie i żeńskie. Pierwszą nagrodę zdobyła kobieta, a ja drugą. Byłem wtedy w znakomitej formie i dużo ćwiczyłem. Pamiętam także, że dość duży pogłos sali, w której występowaliśmy, bardzo sprzyjał śpiewakom.

              W tym samym roku brał Pan w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Antonina Dvořaka w Karlowych Warach.
              - To był także bardzo ciekawy konkurs o randze międzynarodowej i zająłem tam III miejsce. Zawsze opowiadam anegdotę o tym Konkursie, ponieważ jako laureat III miejsca otrzymałem nagrodę pieniężną w wysokości ponad 500 złotych, a za sam przejazd zapłaciłem 800. Ponieważ był to wyjazd zagraniczny i miałem delegację z uczelni, to otrzymałem diety w Euro i otrzymałem zwrot kosztów w kwocie 1800 złotych. Po koncercie finałowym otrzymałem nagranie mojego występu na kasecie magnetofonowej i nigdy jej nie odsłuchałem, bo nie miałem magnetofonu, który odtwarza kasety, bo w 2006 roku już miałem wyłącznie odtwarzacze CD.

              Studiował Pan wtedy na Wydziale Wokalnym Akademii Muzycznej w Gdańsku, a Pana pedagogiem był prof. Leszek Skrla. Jak Pan trafił do klasy tego znakomitego Artysty?
              - Jak zacząłem już nieźle śpiewać i pojawiły się pierwsze sukcesy konkursowe, pomyślałem o studiach wokalnych. Wówczas moja rok ode mnie starsza kuzynka Iga Lis studiowała już w Akademii Muzycznej w Gdańsku w klasie skrzypiec. Poprosiłem ją, aby dowiedziała się, kto tam dobrze uczy na Wydziale Wokalnym. Niedługo powiedziała mi, że zdaniem starszych kolegów jednym z najlepszych pedagogów śpiewu w Gdańsku jest prof. Leszek Skrla. Nawiązałem z nim kontakt i dokładnie rok przed egzaminami umówiłem się na lekcję. Posłuchał mnie, spodobał mu się mój głos, poradził, jaki repertuar powinienem przygotować. Dwa, może trzy miesiące przed egzaminami pojechałem na drugie spotkanie i pochwalił mnie za opracowanie programu. Po tych dwóch spotkaniach już wiedziałem, że dobrze się rozumiemy i po dobrze zdanym egzaminie wstępnym napisałem podanie o przydzielenie mnie do klasy prof. Leszka Skrli i tak jesienią 2002 roku rozpoczęła się nasza współpraca.

              Myślę, że u tego pedagoga mógł się Pan nauczyć nie tylko dobrze śpiewać, ale także umiejętności aktorskich, ponieważ prof. Leszek Skrla jest nie tylko doskonałym śpiewakiem, ale także wspaniałym aktorem.
              - To prawda. Czasy, kiedy śpiewak stał na scenie i wykonywał swoje partie, skończyły się ponad 30, może nawet 40 lat temu.
Teraz od śpiewaka wymaga się takich samych umiejętności aktorskich, jak od aktorów dramatycznych. Nie oznacza to, że każdy śpiewak musi być znakomitym aktorem, ale reżyserzy, oprócz pięknego śpiewu, bardzo duży nacisk stawiają na aktorstwo. Współczesne spektakle często ogląda się jak film.
              Miałem szczęście, że mój pedagog był nie tylko na bardzo wysokim poziomie wokalnym i potrafił uczyć, ale także mogłem przyglądać się Jego wspaniałym kreacjom na scenie.
Już od 2006 roku byłem etatowym solistą Opery Bałtyckiej i dzięki temu spotykaliśmy się także na scenie. Często kończyliśmy zajęcia o 17:00 i od razu jechaliśmy wspólnie do Opery Bałtyckiej, aby po charakteryzacji spotkać się na scenie i razem śpiewać. Występowaliśmy tak w „Cyruliku sewilskim”, „Strasznym dworze” oraz w „Cyganerii”. Miałem szczęście występować na jednej scenie z moim pedagogiem i mogłem się od niego uczyć także w czasie spektakli. Otrzymałem też wiele wskazówek, jak posługiwać się głosem na dużej scenie i w niezbyt dobrze akustycznej sali.
Bardzo dużo się nauczyłem od Profesora i były to piękne pod względem artystycznym czasy.

              Dom rodzinny, czyli dom numer 1 jest w Dębicy, a gdzie jest takie miejsce na świecie, o którym Pan myśli – jestem w domu?
              - Trójmiasto. Tam pojechałem na studia, tam zostałem i tam jest mój azyl. Miałem taki epizod, że mieszkałem półtora roku w Lublinie, ponieważ tam pracowałem i wydawało mi się, że nie da się pogodzić tak dużych odległości dzielących moją pracę od domu, ale później okazało się, że mogłem mieszkać w Gdańsku i dojeżdżać do Lublina na próby i spektakle.
Trójmiasto to jest takie miejsce, w którym czuję się zawsze najlepiej. Nawet jak jestem w domu, to sama świadomość, że w ciągu 20 minut mogę znaleźć się nad morzem jest dla mnie czymś wspaniałym.
Jestem też sezonowym alergikiem i jak jestem latem na Podkarpaciu, to kicham i kaszlę, a w Gdańsku tylko czasami mam lekki katar sienny. Więc też kwestie zdrowotne wchodzą w grę.

              Mam nadzieję, że czas pandemii szybko minie, życie kulturalne wszędzie zacznie rozkwitać i do Rzeszowa, Dębicy lub do innych ośrodków kulturalnych na Podkarpaciu będzie Pan przyjeżdżał z koncertami.
              - Zawsze się bardzo cieszę, jak ktoś mnie tutaj zaprasza, tym bardziej, że mogę to połączyć z odwiedzeniem Rodziców. Mam tu dużo starych znajomych, a do tego tutejsza publiczność przyjmuje nas bardzo ciepło i zawsze z widowni czujemy dobrą energię. Mam także stąd bardzo dużo wspomnień. Bardzo miło wspominam Rzeszów, bo w tym mieście zacząłem naukę śpiewu i wkraczałem w dorosłe lata. Lubię tutaj być.

              Musimy kończyć rozmowę, bo Pan musi przygotować się do pracy na scenie.
              - Miło się rozmawia, ale ja faktycznie muszę się już śpieszyć. Dziękuję za miłe spotkanie i mam nadzieję, że zobaczymy się już wkrótce.

Z Kamilem Pękalą, znakomitym barytonem, rozmawiała Zofia Stopińska 19 lipca 2020 w Rzeszowie przed bardzo udanym koncertem, który odbył się na scenie Parku Jedności Polonii z Macierzą przy ul. Jałowego w Rzeszowie.
Słuchaliśmy świetnych wykonań arii i duetów z oper, operetek i musicali. Wystąpili: Renata Drozd – sopran, Kamil Pękala – baryton, Łukasz Jankowski – fortepian, a płynącą z estrady muzykę i wykonawców przybliżał publiczności Andrzej Szypuła.

„Śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie"

Na 98. urodziny Bernarda Ładysza bardzo interesujący artykuł oraz wywiad z Artystą nadesłał do publikacji w Klasyce na Podkarpaciu pan Andrzej Szypuła. Nie mogłam zamieścić go na portalu od razu, gdyż byłam już w Kąśnej Dolnej, gdzie od 24 do 26 lipca odbywały się koncerty z okazji 30-lecia  Centrum Paderewskiego. Jeszcze 24 lipca składaliśmy życzenia urodzinowe Maestro Bernardowi Ładyszowi, a następnego dnia rano odszedł od nas na zawsze. Wybitny śpiewak operowy spocznie na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach w środę, 5 sierpnia. Ceremonia rozpocznie się o godz. 10:00 i będzie miała charakter państwowy.

Nadesłany artykuł oraz wywiad zawierają wiele informacji i są pięknym wspomnieniem o jednym z najwybitniejszych artystów. Zapraszam do lektury.

 

Andrzej Szypuła

„Śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie”
98. urodziny Bernarda Ładysza

             Bernard Ładysz – wspaniały bas, ulubieniec publiczności, znakomity odtwórca Borysa Godunowa, rubaszny Skołuba w „Strasznym Dworze”, Filip II i Wielki Inkwizytor w „Don Carlosie”, Mefisto w „Fauście”, Ramfis w „Aidzie”, Ojciec Barré w „Diabłach z Loudun”, Miechodmuch w „Krakowiakach i Góralach”, Tewi w „Skrzypku na dachu” - 24 lipca 2020 roku kończy 98 lat. Z pełnym przekonaniem nadaję mu tytuł króla polskiej sceny operowej, choć może i tytuł cesarza byłby tu całkiem na miejscu. Godzi się tedy poświęcić Jego Wysokości Bernardowi I słów parę, byśmy pamiętali, słuchali i zachwycali się tym niezwykłym artystą, porównywanym w Europie do Wielkiego Szalapina!
             Artysta urodził się w Wilnie, gdzie rozpoczął naukę śpiewu. Studia wokalne podjął po wojnie w Warszawskiej Szkole Muzycznej im. F. Chopina. Pierwsze lata kariery spędził w reprezentacyjnym zespole Domu Wojska Polskiego, natomiast na scenie Opery Warszawskiej zadebiutował rolą Griemina w „Eugeniuszu Onieginie” P. Czajkowskiego w 1950 roku. Jak to się nieraz w teatrach muzycznych zdarza, było to nagłe zastępstwo, do którego artysta musiał się przygotować w pół dnia! Udało się! I tak narodził się dla polskiej sztuki operowej najwybitniejszy polski bas okresu powojennego.
             W 1956 roku artysta wygrał trudny konkurs wokalny w Verceli we Włoszech i odtąd zaczęła się jego międzynarodowa kariera. Otrzymał kontrakt w Teatro Massimo w Palermo, gdzie śpiewał czołowe partie basowe z włoskiego repertuaru. Pod firmą Teatru La Scala odbył tourneé po Republice Federalnej Niemiec, śpiewał partię Rajmunda w „Łucji z Lammermooru” z Marią Callas pod dyrekcją Tuglio Serafina, zachwycał publiczność rolą Borysa Godunowa w Teatrze Wielkim w Moskwie, kreacją Ojca Barré w „Diabłach z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego na hamburskiej premierze. Śpiewał w nowojorskiej Cornegie Hall w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, a w 1983 roku był świetnym odtwórcą roli Tewiego w polskiej premierze „Skrzypka na dachu” w łódzkim Teatrze Wielkim. Znakomicie sprawdzał się w repertuarze rozrywkowym. Z powodzeniem uczestniczył w festiwalach piosenki w Opolu, Zielonej Górze i Kołobrzegu. Artysta wszechstronny, wspaniały śpiewak i aktor, świetny odtwórca ról charakterystycznych. Grał w filmach, m. in. w „Znachorze”, nagrał sporo płyt. 6 maja 2008 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa nadany mu przez Akademię Muzyczną im.F. Chopina w Warszawie. Był bardzo wzruszony.
              Prywatnie – szczery, otwarty, życzliwy ludziom, rubaszny i bezpośredni. Mogłem się o tym przekonać podczas wywiadu, jaki prowadziłem z nim na Jego 70. urodziny, w garderobie Teatru Wielkiego w Warszawie, którą miał razem ze znakomitym polskim tenorem Bogdanem Paprockim. Wywiad zatytułowany „Śpiewałem całe życie” ukazał się 24 lipca 1992 roku w dzienniku rzeszowskim „A-Z”. Atmosfera rozmowy była miła, czasem żartobliwa, czasem – pełna gorzkich refleksji. Bo, mimo niewątpliwych sukcesów, życie nie głaskało Mistrza po głowie. A przecież tyle ma w sobie niezwykłego talentu, muzykalności i oddania wielkiej sztuce. Oto tekst wspomnianego wywiadu.

Śpiewałem całe życie”
wywiad z Bernardem Ładyszem

Andrzej Szypuła: Chciałbym prosić Pana o trochę wspomnień. Jak to było na początku, skąd wzięła się u Pana pasja śpiewania?
Bernard Ładysz: Proszę Pana, to nie są przypadki. Jaki ojciec, jaka matka – takie dzieci. U nas w domu wszyscy śpiewali – mama, tata, obaj bracia, z których jeden został skrzypkiem. Tata przez 25 lat nie opuścił ani jednej próby chóru, do którego należał. Zresztą my wszyscy, nazwijmy to – kresowiacy, podobnie jak Ślązacy – jesteśmy bardzo rozśpiewani.

AS: A co się wtedy śpiewało?
BŁ: Urzekały nas przede wszystkim ukraińskie dumki. To była nasza młodość, to się wtedy śpiewało u nas, w domu. No i od którejś tam klasy szkoły powszechnej śpiewałem w chórze – najpierw sopranem, a potem, gdy głos zaczął mi grubieć – w trzecim głosie, najniższym. Od początku też byłem solistą. Dużo śpiewałem w kościele. Brat mój też pięknie śpiewał, więc często chodziłem podsłuchiwać go na występach.

AS: U kogo uczył się Pan śpiewu solowego?
BŁ: Najpierw chodziłem do prof. Siedleckiego w Wilnie. Ja uczyłem się śpiewu dość nietypowo. Nie ćwiczyłem tych wszystkich gam, wprawek, ale od razu śpiewałem pieśni i arie. Pełne zaś, rozumowe uprawianie muzyki zawdzięczam pianiście, śp. Sergiuszowi Nadgryzowskiemu, który – ucząc mnie pieśni Schuberta, Schumanna czy kompozytorów klasycznych – wskazywał na rodzaj potrzebnego dźwięku, elementy muzyczne, a zarazem charakter i sposób interpretacji utworu. Dzięki temu rozwijałem się szybko, poznając muzykę od jej bardzo konkretnej, technicznej i wyrazowej strony. Oczywiście, wszystkie utwory starałem się wykonywać jak najlepiej, wydobywając z nich to, co było w charakterze i stylu epoki i kompozytora, który utwór napisał.

AS: Czy marzył Pan o karierze śpiewaczej?
BŁ: Nigdy nie sądziłem, że będę zawodowym śpiewakiem. Ale może to czas wojny sprawił, że tak się stało... No i tak prześpiewałem całe życie.

AS: Czy lubi Pan muzykę Moniuszki?
BŁ: Proszę Pana, jestem pełen podziwu dla muzyki Moniuszki. Jak piękny jest ten chór z „Halki” pt. „Po nieszporach przy niedzieli...” A ja uwielbiam chóry. To piękna muzyka pod każdym względem. Pan się chórami zajmuje, to Pan to rozumie. Moniuszko, to ogromny talent. Nigdy nie był w górach, a napisał „Halkę”... A więc jak masz talent, to i góralem możesz być. Jak nie masz talentu – nic nie pomoże! To jest to...

AS: Odszedł Pan z Teatru Wielkiego chyba za wcześnie...
BŁ: No cóż... Mówiłem już Panu, że charakter mam otwarty, bezpośredni i jak mi się coś nie podoba, to mówię wprost. A ludzie tego nie lubią. Moja współpraca z człowiekiem krótkowzrocznym, ubogim na uszach i uczuciach, nie była możliwa. Musieliśmy się rozejść. Proszę Pana, my mamy trzy nieszczęścia: złe komponowanie, źli muzycy i źli dyrektorzy. Ci ostatni zwłaszcza doprowadzili do tego, że my mamy sporo teatrów w Polsce, tylko widzów i słuchaczy w nich nie ma!

AS: Jest to pewien paradoks, bo przecież wspaniałych talentów, właśnie muzycznych, nam nie brakuje...
BŁ: Proszę Pana, u nas myśli się o stołkach i stanowiskach, a nie o kulturze. No i ma Pan wynik. My tracimy naszą wielką, polską kulturę, nie tylko muzyczną. A potem okaże się, że nasze życie jest puste... Ja wiem, że teraz jest epoka elektroniki, techniki – ale gdzie muzyka? Człowiek wrażliwy nie może wykonywać muzyki mechanicznie. Musi włożyć własne serce.

AS: Czy oprócz „Krakowiaków i Górali” zobaczymy i usłyszymy Pana w jakimś nowym spektaklu?
BŁ: Krąży po teatrze jakaś plotka, ale nie bardzo mogę jeszcze w tej chwili o tym mówić. Prawdopodobnie wystawimy Żyda [„Skrzypek na dachu” - przyp. AS]. To już byłaby dla mnie taka koronna rola. Mija mi już siedemdziesiątka...

AS: Jest Pan ciągle ulubieńcem publiczności...
BŁ: Chcę Panu powiedzieć, że dużo ludzi z basów śpiewa, ale nie robi kariery. Starają się grubo śpiewać. Ja starałem się zawsze śpiewać miękko, by ten głos nie burczył, nie straszył... Ja nie jestem znowu taki typowy bas. Wie Pan, cerkiewne basy, to są basy! Ja jestem ten śpiewny bas, który ma swoją skalę, wystarczającą do repertuaru, który śpiewa. Ale teraz już mogę być cerkiewny. Mam coraz niższy głos... [tu Bernard Ładysz demonstruje swoje najniższe dźwięki, śpiewając charakterystyczny zwrot „Hospody pomyłuj...”

AS: Czy jest Pan zadowolony ze swojej kariery muzycznej?
BŁ: No cóż, wiele by o tym mówić. Niewątpliwie mogłem inaczej pokierować swoim artystycznym życiem. Ale to przeszłość. Poza tym, proszę Pana, ja się nie liczę. Liczy się muzyka, sztuka, której służę. Dopiero to wszystko razem coś znaczy. A śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie. Jest tyle pięknej muzyki!

AS: Serdecznie dziękuję Panu za miłą rozmowę.

             Na 87. urodziny Bernardowi Ładyszowi, wspaniałemu Artyście Wszech Czasów, posłałem serdeczne życzenia ze słowami wdzięczności za cudowne chwile szczęścia i głębokich wzruszeń inspirowane Jego Wielką Sztuką. Ku mej radości, otrzymałem uroczą odpowiedź skreśloną ręką małżonki Mistrza, Leokadii, też artystki śpiewaczki, z którą razem śpiewali przecudne duety. A na pocztówce – Car Borys w operze M. Musorgskiego „Borys Godunow” kreowany przez Bernarda Ładysza.

XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato

Między Wschodem i Zachodem

XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne odbędzie się̨ pod hasłem „Między Wschodem i Zachodem". Program tego wydarzenia obejmie szerokie spektrum kulturowe – wpływów zarówno Wschodu, jak i Zachodu na muzykę polską na przestrzeni wieków, w tym najbardziej wybitne dotychczasowe realizacje minionych 19. edycji festiwalu. Zaprezentowane zostaną̨ zarówno dokonania wielkich mistrzów, jak i rodzimych zapomnianych twórców, których dzieła odkrywane są na nowo i odtwarzane zgodnie z historyczną praktyką wykonawczą (np.: S. Szarzyński, M. Mielczewski, Irmołogion przemyski XVI w., Kanoncjonał jarosławski i przemyski XVII w., T. Szewarowski). Tradycyjnie Festiwal będzie miejscem licznych prawykonań́́ muzyki dawnej. Program obejmie 17 wydarzeń́́ m.in. koncerty organowe, koncerty oratoryjne, kameralne, chóralne. Do udziału zaproszeni zostali wybitni polscy wykonawcy i zespoły, a także goście z zagranicy – Czech i Chin.
Organizatorami XX jubileuszowej edycji są Parafia Salezjanów w Przemyślu oraz Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK. Tegoroczna edycja zrealizowana będzie dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Muzyki i Tańca, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego oraz Miasta Przemyśla.

KALENDARIUM KONCERTÓW

1.08. sobota godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Krzysztof Urbaniak – organy
Trombastic – zespół puzonów historycznych
Piotr Wawreniuk, Michał Kilian, Piotr Dąbrowski, Robert Krajewski, Roman Miller

2.08. niedziela godz. 19:30
Opactwo PP. Benedyktynek
Flores Rosarum
Adrianna Bujak, Maria Klich, Liliana Pociecha,
Katarzyna Śmiałkowska, Katarzyna Wiwer
Andrzej Zawisza – klawesyn

5.08. środa godz. 19:30
Opactwo PP. Benedyktynek
Recital klawesynowy
Marek Toporowski – klawesyn, szpinet, wirginał

6.08. czwartek godz. 19:30
Bazylika Archikatedralna
Recital organowy
Marcin Kucharczyk – organy

7.08. piątek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Recital organowy
Nengyi Chen (Chiny) – organy

8.08 sobota godz. 19:30
Bazylika Archikatedralna
Koncert wokalny
Octava Ensemble
Zygmunt Magiera – kierownictwo artystyczne

9.08 niedziela godz. 19:30
Archikatedra Greckokatolicka
Koncert wokalny
Męski Zespół Muzyki Cerkiewnej
Katapetasma
Łukasz Hajduczenia – kierownictwo artystyczne

12.08 środa godz. 19:30
Kościół OO. Franciszkanów
Koncert kameralny
Altberg Ensemble
Anna Zawisza – sopran

13.08 czwartek godz. 19:30
Sala koncertowa Domu ukraińskiego
Koncert kameralny
Iwona Lubowicz – sopran
Lilianna Stawarz – klawesyn
Grzegorz Lalek – skrzypce
Jakub Kościukiewicz – wiolonczela

14.08 piątek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert kameralny
Airis Quartet
Daniel Prajzner – organy, pozytyw

15.08 sobota godz. 19:30
Kościół OO. Karmelitów
Koncert kameralny
Royal Baroque Ensemble
Starck Compagnay
Lilianna Stawarz – klawesyn
Tomasz Ślusarczyk – trąbka

16.08 niedziela godz. 18:00
Zamek Kazimierzowski
Koncert kameralny
Barbara Borowicz – klarnet
Marek Szlezer – fortepian

17.08 poniedziałek godz. 18:00
Zamek Kazimierzowski
Recital fortepianowy
Aleksandra Świgut – fortepian

17.08 poniedziałek godz. 20:00
Kościół OO. Karmelitów
Zbigniew Pilch – skrzypce
Bartosz Kokosza – wiolonczela
Marta Niedźwiedzka – klawesyn

18.08 wtorek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert wokalny
Gustáv Belácek – bas
Wacław Golonka – organy

19.08 środa godz. 19:30
Archikatedra Greckokatolicka
Koncert wokalny
Żeński Chór Namysto
Zespół wokalny Krajka
Cracow Baroque Consort
Artur Szczerbinin – organy
Jarosław Wujcik – dyrygent
Tomasz Ślusarczyk – dyrygent

20.08 czwartek godz. 19:30
Kościół Salezjanów
Koncert oratoryjny
Polska Orkiestra XVIII w.
Cracow Baroque Consort
Starck Compagnay
Zbigniew Pilch – skrzypce
Tomasz Ślusarczyk – dyrygent, kier. art.

Subskrybuj to źródło RSS