Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stanisław Wisłocki - życie i dzieło

        W 2018 roku mija 20 lat od śmierci znakomitego polskiego dyrygenta, pedagoga i kompozytora Stanisława Wisłockiego (1921-1998), pochodzącego z Rzeszowa. Z tej okazji Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne wraz z Filharmonią Podkarpacką im. Artura Malawskiego w Rzeszowie organizuje Ogólnopolską Konferencję Naukową pt. „Stanisław Wisłocki – życie i dzieło”, która odbędzie się 13 października 2018 roku w sali kameralnej Filharmonii Podkapackiej m. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Początek o godz.9.00.

        Dzień wcześniej, w piątek 12 października 2018 roku o godz.19.00 w sali dużej Filharmonii odbędzie się koncert symfoniczny, w którym wykonany będzie m.in. Koncert fortepianowy Stanisława Wisłockiego. Solistą będzie Michał Drewnowski, a orkiestrę poprowadzi Massimiliano Caldi. Koncertowi i konferencji towarzyszyć będzie wystawa pamiątek po Stanisławie Wisłockim przygotowana przez Tadeusza Deszkiewicza.

Wybrałem śpiew i nie żałuję

        Drugi wieczór XXVIII Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku wypełniły arie i duety z operetek Franza Lehara. Najpiękniejsze arie i duety z operetek, m.in.: „Kraina uśmiechu”, „Carewicz”, Giuditta”, „Cygańska miłość” i „Wesoła wdówka”, śpiewali: Barbara Gutaj, Joanna Horodko, Hubert Stolarski i Sławomir Naborczyk. Solistom towarzyszyła Poznańska Orkiestra Festiwalowa pod batutą Agnieszki Nagórki. Koncert prowadził znany i bardzo lubiany przez sanocką publiczność Sławomir Pietras. Wszystko, co działo się na scenie, tak podobało się publiczności, że owacjom nie było końca.
        Koncert zatytułowany został „Twoim jest serce me...”, tak jak aria z operetki „Kraina uśmiechu”, pięknie wykonana przez Sławomira Naborczyka. Kilka dni przed koncertem prosiłam Artystę o rozmowę, wyraził zgodę i słowa dotrzymał. Jak się Państwo przekonają, okazja była szczególna.

        Zofia Stopińska: Pragnę nasze spotkanie rozpocząć od gratulacji, bowiem 17 września na Zamku Królewskim w Warszawie zostały wręczone, przyznane po raz 12-ty – Teatralne Nagrody Muzyczne im. Jana Kiepury. Nagrody przyznano w 18 kategoriach. W kategorii najlepszy debiut roku nagrodę otrzymali – pani Aleksandra Żakiewicz za rolę w operze „Armide”, realizowaną w Warszawskiej Opery Kameralnej, oraz Pan za rolę w „Księżniczce Czardasza” Emmericha Kalmana, realizowaną przez Operę Śląską w Bytomiu. To duże wyróżnienie - serdecznie Panu gratuluję.

        Sławomir Naborczyk: Bardzo dziękuję za gratulacje. Niewątpliwie jest to dla mnie wielkie wyróżnienie, że na początku swojej współpracy z Operą Śląska zostałem zauważony przez większe gremium i przez szacowną Kapitułę, która nas wybrała. Jestem bardzo szczęśliwy, bo był to dla mnie bardzo udany debiut i mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie będzie można zobaczyć „Księżniczkę Czardasza” w Operze Śląskiej w Bytomiu.

        Czy śmiało mogę mówić, że jest Pan młodym śpiewakiem? Debiutował Pan w 2011 roku rolą Basilia w „Weselu Figara” Mozarta podczas Operowego Forum Młodych w Operze Nova w Bydgoszczy. To było już po ukończeniu bydgoskiej Akademii Muzycznej?

        - Nie, to było jeszcze w czasie studiów. Byłem wtedy na IV roku i było to, tak jak pani powiedziała, w ramach Operowego Forum Młodych. Przygotowani byliśmy wszyscy bardzo dobrze, inscenizacja była piękna, ale spektakl wystawiony został tylko raz, nigdy nie było możliwości, aby go powtórzyć, a szkoda.

        Teraz już może jest inaczej, ale jeszcze kilka lat temu tak było. Studenci i ich pedagodzy przygotowali wszystko bardzo często na poziomie profesjonalnym i kilka spektakli by się sprzedało, a tymczasem już po jednym wszystko chowano do lamusa.

        - Najlepszym przykładem nasze przedstawienie, które było naprawdę świetnie przygotowane.

        Studiował Pan w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, w klasie Leszka Moździerza i Tadeusza Szlenkiera.

        - Tak, bardzo mile ten czas wspominam. Kiedy debiutowałem w „Weselu Figara”, to śpiewałem jeszcze barytonem, bo przez większą część studiów byłem barytonem. Później powoli wykluwał się tenor i teraz dojrzewa.

        Oprócz pedagogów, którzy prowadzili Pana w bydgoskiej Akademii Muzycznej, było dość duże grono mistrzów, z którymi miał Pan szczęście pracować.

        - Tak, to byli wspaniali mistrzowie, a wśród nich: Izabela Kłosińska, Matthias Rexroth oraz Eytan Pessen – to są profesorowie Akademii Operowej w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie, uczyłem się u nich w trakcie kształcenia i nadal tam zaglądam, bo przygotowuję się do Międzynarodowego Konkursu im. Stanisława Moniuszki, który odbędzie się już w maju następnego roku w Warszawie. Przez cały czas mam jeszcze kontakt z moimi Profesorami i jest to pomoc nie do przecenienia, to jest także jedyny taki bufor dla młodych polskich śpiewaków za granicę – mówię o Europie i o świecie. Wielu moich kolegów śpiewa już w Zurichu, Londynie, a nawet mają debiuty w Metropolitan Opera – Akademia Operowa w Teatrze Wielkim w Warszawie daje nam taka możliwość.

        Tam też pracował Pan z panem Tomaszem Koniecznym, z którym w Sanoku się nie zobaczycie, bo mistrz wystąpi pod koniec Festiwalu, a Pan dzisiaj.

        - To była wspaniała praca. Śpiewałem arię z Lohengrina Wagnera i scenę z IV części tetralogii. Występowałem z tymi fragmentami podczas koncertu, który był transmitowany przez Program I Polskiego Radia. Było to dla mnie podniosłe wydarzenie, bo nie każdy młody śpiewak może pozwolić sobie na śpiewanie z dużą orkiestrą tak wymagającej muzyki. Miałem wielkie szczęście, bo tylko niektórym młodym śpiewakom zdarza się pracować z takim mistrzem, jak Tomasz Konieczny.

        To wspaniały artysta i wyjątkowy człowiek – bardzo wymagający, przede wszystkim od siebie, bardzo dokładny, ale jednocześnie bardzo miły i przyjazny.

        - To wszystko prawda. Dowiedziałem się od niego, jak należy pracować nad niemieckim tekstem, ale jednocześnie jest człowiekiem bardzo przyjaznym, otwartym, emanującym pozytywną energią. Teraz będą te warsztaty powtórzone pod koniec listopada i będziemy pracować nad repertuarem także dosyć trudnym – bo utworami Richard Straussa.

        W ostatnich latach zaczyna Pan zbierać plony swojej wytrwałej pracy – bo m.in. został Pan laureatem: Ogólnopolskiego Konkursu Muzyki Operetkowej i Musicalowej w Krakowie (III nagroda) 2016 r., Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego im. Krystyny Jamroz w Busku Zdroju (III nagroda) 2017 r., Międzynarodowego Konkursu Solowej Wokalistyki Sakralnej „Ars et Gloria” w Katowicach, gdzie otrzymał Pan nagrodę specjalną, także w 2017 r., i także w ubiegłym roku Międzynarodowego Konkursu Wokalnego „Złote Głosy” w Warszawie , gdzie otrzymał Pan II nagrodę. To bardzo duże osiągnięcia.

        - Faktycznie dość często pojawiałem się na konkursach i jeszcze mam zamiar się pojawiać, bo jeszcze mam wiek konkursowy, więc może uda mi się jeszcze coś zdziałać na polskiej i zagranicznej arenie konkursowej. W najbliższym czasie szykuję się też na Międzynarodowy Konkurs Śpiewaczy im. Francisco Vinasa w Barcelonie, jestem też w finale Konkursu Gabrieli Benackovej w Czechach, który odbędzie się już niedługo, bo rozpocznie się 13 października.

        Co dają konkursy i takie wydarzenia, które także są konkursami, jak „Bitwa Tenorów na Róże” – uczą czegoś, czy przekładają się na zaproszenia na koncerty i udział w spektaklach operowych.

        - To także, chociaż, moim zdaniem, każdy występ publiczny daje możliwość pokazanie się przed większą widownią. Często takim dużym wydarzeniom towarzyszą kamery telewizyjne, co działa bardzo motywująco, chociaż stresy są także spore i nabiera człowiek doświadczenia. „Bitwa Tenorów” była transmitowana przez TVP i ten przekaz pozwolił dotrzeć do odbiorców, którzy normalnie nie mogą na takich wydarzeniach bywać.

        Takie programy oglądają również osoby, które nigdy w życiu nie wybrałyby się na taki koncert.

        - Pewnie także tacy są i dlatego taki przekaz także jest potrzebny.

        Usłyszeliśmy o Panu niedawno, bo w ostatnich latach, ale podobno śpiewał Pan już jako mały chłopiec, a później uczył się Pan grać.

        - To prawda, bardzo lubiłem śpiewać, chociaż nie było to stawiane na pierwszym miejscu, ale przyszedł taki czas, że po ukończeniu szkoły muzycznej w klasie klarnetu zdecydowałem się na podjęcie nauki w zakresie sztuki wokalnej w szkole muzycznej II stopnia w Inowrocławiu. Przyznam się, że rodzice nic o tym nie wiedzieli, byłem w klasie maturalnej i trzeba było się uczyć, bo zamierzałem studiować medycynę.

        Rodzice pragnęli, aby zdobył Pan solidny zawód, a nie został śpiewakiem (śmiech).

        - Tak, nawet udało mi się zdobyć indeks i na medycynę, i na akademię muzyczną. Wybrałem śpiew i na razie nie żałuję, bo idę do przodu, ale był taki czas, że trzeba było postawić wszystko na jedną kartę i początki były trudne, tym bardziej, że śpiewałem barytonem. Przy pomocy moich mistrzów zacząłem śpiewać tenorem i czuję się w tej skali bardzo dobrze.

        Współpracuje Pan z teatrami operowymi i orkiestrami symfonicznymi – czy jest Pan związany etatowo z jakąś instytucją?

        - Na stałe jestem zatrudniony w Operze Śląskiej, współpracuję z Operą Kameralną w Warszawie, również z Teatrem Wielkim-Operą Narodową, w marcu zadebiutuję w Operze Bałtyckiej w „Thais” Jules’a Masseneta.

        W programie dzisiejszego koncertu znalazła się wyłącznie muzyka operetkowa i chyba dobrze się Pan czuje w tym gatunku.

        - Otrzymałem nagrodę za debiut w operetce i chcę podkreślić, że bardzo lubię wykonywać tę muzykę, bo dostarcza wielu pozytywnych emocji i tak naprawdę jest bardzo wymagająca, a w „Baronie cygańskim” Straussa jest trudne śpiewanie – można powiedzieć, że operowe, pomimo, że jest to operetka. Przekonałem się o tym już w trakcie przygotowań i podczas spektakli. Podobnie jest z „Krainą uśmiechu” Lehara.

        Pomimo, że uważa się powszechnie operetkę za gorszą siostrę opery, to publiczność kocha operetkę.

        - Jest z pewnością łatwiejsza w odbiorze, szczególnie dla początkujących odbiorców, bo operetka niesie ze sobą wesołe przesłanie i dostarcza pozytywnych emocji. Uważam, że powinno w Polsce działać kilka teatrów, które wystawiają operetki. Miejmy nadzieję, że to się zmieni.

        Był Pan już kiedyś w Sanoku?

        - Jestem po raz pierwszy i bardzo żałuję, że nie mogę zostać tu dłużej, ale jak będę miał więcej czasu, z pewnością się tutaj pojawię.

Z Panem Sławomirem Naborczykiem – znakomitym polskim tenorem młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 23 września w Sanockim Domu Kultury.

Filharmonia Podkarpacka - Lipiński ; Wisłocki ; Beethoven

AB 12 października 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent
MICHAŁ DREWNOWSKI - fortepian

W programie:
K. Lipiński - Uwertura D - dur
S. Wisłocki - Koncert fortepianowy
L. van Beethoven - II Symfonia D - dur op. 36

FILHARMONIA PODKARPACKA ZAPRASZA

AB 12 października 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent
MICHAŁ DREWNOWSKI - fortepian

W programie:
K. Lipiński - Uwertura D - dur
S. Wisłocki - Koncert fortepianowy
L. van Beethoven - II Symfonia D - dur op. 36

Michał Drewnowski
pianista; ur. 31 marca 1977, Warszawa. Pierwsze lekcje fortepianu rozpoczął we Włoszech w wieku 8 lat pod kierunkiem ojca, Marka Drewnowskiego – pianisty. Naukę kontynuował po powrocie do Polski w Liceum Muzycznym im. Karola Szymanowskiego w Warszawie, gdzie uczył się pod kierunkiem Bronisławy Kawalli i Ewy Pobłockiej. W 2001 ukończył z wyróżnieniem studia w Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie fortepianu Marka Drewnowskiego. W latach 2002-2005 studiował w Konserwatorium Muzycznym w Genewie pod kierunkiem takich pedagogów, jak Dominique Merlet i Pascal Devoyon (dyplom z wyróżnieniem). Brał również udział w mistrzowskich kursach pianistycznych prowadzonych przez: Nauma Shtarkmann, Miłosza Magina, Fou T’sounga, Rudolfa Kehrera i Eugena Indjica.
Jest laureatem wielu nagród: w 1996 – nagrody specjalnej na I Międzynarodowym Konkursie Indywidualności Muzycznych im. Aleksandra Tansmana w Łodzi, w 1998 – I nagrody na XIII Konkursie Muzyki Kameralnej im. Kiejstuta Bacewicza w Łodzi, w 1998 – XXXII Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku, w 2000 – II nagrody na Concorso Pianistico Internazionale „Mascia Masin” w Sangemini we Włoszech, w 2005 – II nagrody na AGIMUS Concorso Internazionale w Rzymie.
Michał Drewnowski występuje jako solista i kameralista w Polsce, Włoszech, Francji, Szwajcarii, Luksemburgu, Belgii, Bułgarii, Anglii, Austrii, Czechach, Niemczech, Hiszpanii, Danii i Finlandii, w takich salach koncertowych, jak Concerti al Gianicolo w Rzymie, Steinway Kammersal w Kopenhadze, Kunstmuseum w Silkeborg (Dania), sala Bulgaria w Sofii, Wigmore Hall w Londynie, Palau de la Musica Catalana w Barcelonie cyz Sala Arturo Benedetti Michelangeli w Bolzano.
Wystpował z orkiestrami symfonicznymi w kraju i za granicą, pod batutą m.in: Tadeusza Kozłowskiego, Vladimira Kiradjeva, Stanislava Ousheva, Rubena Silvy, Emiliana Madeya, Alessandro Tortato ,Massimiliano, Emila Tabakova.
Pianista koncertował m.in. na Festiwalu Passage w Warszawie, Salon of the Arts w Sofii, Festival Musicale di Norcia (Włochy), Varna Summer Festival, Krakowskiej Wiośnie Muzycznej, Warszawskich Spotkaniach Muzycznych, Festiwalu Chopinowskim w Genewie, Keminklavier w Kemi (Finlandia), Bolzano Piano Festival. W latach 2000-2002 występował w Teatrze Nowym w Warszawie jako aktor-pianista w przedstawieniu Adama Hanuszkiewicza Chopin, jego życie, jego miłość, jego muzyka... (w roli Fryderyka Chopina).
Dyskografia artysty obejmuje nagranie dla wytwórni fonograficznej Gega New – utwory na 2 fortepiany i perkusję (Voland Quartet), dla wytworni DUX płytę duetu fortepianowego Doppio Espresso z muzyką kompozytorów amerykańskich i latynoamerykańskich (Leonard Bernstein, Astor Piazzola, Pablo Ziegler i Jose Bragato) oraz płytę z utworami fortepianowymi współczesnego kompozytora szwajcarskiego Dominique Loup. W wytwórni PRO ART ukazało się nagranie utworów na fortepian i orkiestrę Tadeusza Trojanowskiego w interpretacji Michała Drewnowskiego. Pianista ponadto propaguje mało znaną i całkiem zapomnianą muzykę polskich kompozytorów, m. in. takich jak: Ludwik Grossmann, Jadwiga Sarnecka, Stefan Kisielewski, Tadeusz Majerski (któremu poświęcił swoją pracę doktorską oraz nagrał po raz pierwszy w historii dla angielskiej wytwórni fonograficznej Toccata Classics jego utwory) m.in. jego Koncert-Poemat na fortepian i orkiestrę wraz z Royal Scottisch Orchestra pod batutą Emila Tabakova.
Bardzo ważną rolę w życiu artysty odgrywa wykonastwo muzyki nowej. Dokonał licznych prawykonań oraz nagrań utworów kompozytorów współczesnych takich jak Andrzej Nikodemowicz, Mariusz Dubaj, Zbigniew Bagiński, Sławomir Czarnecki, Jerzy Bauer, Emilian Madey, Tadeusz Trojanowski, Ari ben Shabetai.
W grudniu 2017 ukazała się dla DUX najnowsza płyta pianisty obejmująca premierowe nagrania utworów fortepianowych Andrzeja Nikodemowicza, Mariusza Dubaja oraz Tadeusza Majerskiego.
Obecnie pełni funkcję adiunkta w Akademii Muzycznej im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi.

Massimiliano CALDI

Massimiliano Caldi (ur. w Mediolanie w 1967r.) ma bogate międzynarodowe doświadczenie w dziedzinie muzyki symfonicznej, operowej, operetkowej
i baletowej. W centrum jego zainteresowań znajdują się muzyka współczesna oraz odrodzenie XIX-wiecznej opery. Massimiliano Caldi wyróżnia się wysokim profesjonalizmem przygotowania interpretacji oraz jasnym, prostym stylem dyrygenckim.
Jest zdobywcą pierwszej nagrody w Międzynarodowym Konkursie
im. Grzegorza Fitelberga (1999). Jest także Głównym Dyrygentem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie i Pierwszym Dyrygentem Gościnnym Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku. Od 2015r. Massimiliano Caldi prowadzi mistrzowskie kursy dyrygenckie we Florencji.
W latach 2014-2017 był Głównym Dyrygentem i Konsultantem Artystycznym Filharmonii Koszalińskiej im. Stanisława Moniuszki, w latach 2006-2010 był Dyrektorem Artystycznym Śląskiej Orkiestry Kameralnej w Katowicach, a w latach 1998-2009 Głównym Dyrygentem Orkiestry Kameralnej „Milano Classica".
W ciągu ostatnich dziesięciu lat odbył tournée w Izraelu, Omanie, USA, Chile, Brazylii, Niemczech, Rosji i Turcji.
Na przestrzeni ostatnich lat w Teatrze Wielkim w Poznaniu prowadził orkiestry w dziełach operowych Rossiniego – Cyrulik Sewilski (styczeń-luty 2017), Verdiego - Nabucco (maj 2017) i Mascagniego - Rapsodia Satanica (październik 2017). Podczas XXI edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena dyrygował La Rondine Pucciniego w Filharmonii Narodowej w Warszawie (kwiecień 2017),
w Teatro Municipale w Piacenzie prowadził Notte per me luminosa Marco Betty (kwiecień 2017), a w Filharmonii Łódzkiej im. A Rubinsteina dyrygował Chórem
i Orkiestrą w prologu z Mefistofelesa Boito (czerwiec 2017).
W Polsce był zapraszany na międzynarodowe festiwale i regularnie pojawiał się na podium najważniejszych orkiestr filharmonicznych i symfonicznych, takich jak np. Sinfonia Varsovia, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia
i orkiestra "Sinfonia Iuventus" w sali Filharmonii Narodowej w Warszawie, Orkiestra Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie, Orkiestra Akademii Beethovenowskiej w Krakowie, a także orkiestr Filharmonii Łódzkiej, Pomorskiej
w Bydgoszczy, Toruńskiej, Warmińsko-Mazurskiej w Olsztynie i wielu innych oraz w Studiu im. Witolda Lutosławskiego S-1.
W dziedzinie muzyki symfonicznej Massimiliano Caldi zadebiutował
z Orkiestrą Kameralną Konzerthaus w Berlinie (listopad 2016), w Sali Rachmaninowa Konserwatorium Moskiewskiego z orkiestrą Sinfonietta Cracovia (listopad 2016), ze Stambulską Państwową Orkiestrą Symfoniczną (luty 2017) oraz
w Złotej Sali Musikverein w Wiedniu (listopad 2017 r.) wraz z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Uczestniczył
w Międzynarodowym Festiwalu w Łańcucie dyrygując IX Symfonią Beethovena (maj 2017). W Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku dyrygował Carmina Burana Orffa (czerwiec 2017). W najbliższym czasie zadebiutuje w Teatro Ristori w Weronie (marzec 2018), powróci na podium Stambulskiej Państwowej Orkiestry Symfonicznej (luty 2018), w Sankt Petersburgu będzie dyrygował Orkiestrą Filharmoniczną (kwiecień 2018) i stanie na podium Orkiestry I Pomeriggi Musicali (maj 2018).

Cieszymy się bardzo, że nasza gra inspiruje kompozytorów

        W ostatni piątek września Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie zainaugurowała 64. sezon artystyczny. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła pod batutą Massimiliano Caldiego, a solistami byli: Agata Kielar Długosz i Łukasz Długosz – znakomici polscy fleciści. Ramy programu stanowiły utwory polskich kompozytorów: Toccata z Suity na orkiestrę op. 10 Bolesława Szabelskiego oraz „Orawa” i Suita z filmu „Pan Tadeusz” Wojciecha Kilara. Środkowe ogniwo wypełniły dwa utwory z udziałem solistów: Marsz celtycki Briana Boru oraz Koncert na dwa flety i orkiestrę d-moll Franciszka Dopplera.
        Ten sam program został wykonany w czwartek (27 września) w Sanockim Domu Kultury w ramach Festiwalu im. Adama Didura. Zarówno w Rzeszowie, jak i Sanoku sale wypełnione były publicznością, która bardzo długo i gorąco oklaskiwała znakomite wykonania artystów. Po pierwszej części Agata i Łukasz Długoszowie na bis wykonali z towarzyszeniem Orkiestry „Oblivion” – Astora Piazzolli, a na zakończenie Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego powtórzyła „Poloneza” wieńczącego Suitę z filmu „Pan Tadeusz” Wojciecha Kilara.
        Skorzystałam z obecności na Podkarpaciu najlepszych polskich flecistów i poprosiłam ich o chwilę rozmowy, którą rozpoczęłam od pytania o występy w Rzeszowie i Sanoku.

        Łukasz Długosz: Bardzo miło mi gościć po długiej, bo 12-letniej przerwie, na estradzie Filharmonii Podkarpackiej. Pamiętając jeszcze dawne czasy i wygląd Filharmonii, bardzo się cieszę, że tak dużo się zmieniło, artyści mają wspaniałe warunki do pracy.
Cieszymy się, że możemy zaprezentować wspaniały, wymagający, wirtuozowski koncert Franciszka Dopplera. Mówiąc to, specjalnie podkreślam imię kompozytora, bo Franciszek Doppler tak naprawdę był Polakiem urodzonym we Lwowie, a później, z racji tego, że działał na terenach dzisiejszej Austrii i Węgier, traktowany jest przez tamtejsze środowiska jako ich kompozytor – Węgrzy nawet stworzyli Instytut Franza Dopplera. Chcemy, aby melomani wiedzieli o jego polskich korzeniach. Trzeba podkreślić, że polskie frazy słychać w jego operach i utworach instrumentalnych, pomimo, że jest także dużo nawiązań muzyki cygańskiej w jego twórczości. Doppler był wirtuozem najwyższej klasy, porównywać go można z Paganinim, Wieniawskim i z Lisztem, któremu opracował na orkiestrę sześć jego rapsodii węgierskich.

        Agata Kielar-Długosz: Mamy w programie jeszcze „Marsz celtycki” Briana Boru, a spodziewając się, że koncert będzie się podobał, przygotowaliśmy niespodziankę, bo bardzo lubimy nagradzać publiczność za długie oklaski utworem na bis.

        Zofia Stopińska: Prawdę mówiąc, nie pamiętam Pani koncertu w Filharmonii Podkarpackiej, a od lat śledzę jej działalność – chyba, że coś przeoczyłam.

        A.K.D.: Nic pani nie przeoczyła, nigdy do tej pory nie występowałam na tej estradzie. Dokładnie 20 lat temu, kiedy kończyłam Szkołę Muzyczną II stopnia w Sanoku, miałam wystąpić na koncercie dyplomantów, ale nigdzie nie znaleziono głosów orkiestrowych do zaproponowanego przeze mnie utworu i nic z występu nie wyszło. Później wielokrotnie mąż rozmawiał na temat terminów koncertów, ale zawsze trudno było znaleźć dogodny czas i dlatego Filharmonia Podkarpacka jest ostatnią w Polsce, gdzie debiutuję.

        Ł. D.: Ta sytuacja jest efektem naszego ciągłego zabiegania, bo to jest nasz trzynasty koncert we wrześniu, byliśmy już z recitalem w Hiszpanii, Francji, występowałem w Zakopanem z Krzysztofem Pendereckim i na Zamku Królewskim w Warszawie. Wspólnie zagraliśmy projekt z utworami Romana Palestra i Andrzeja Panufnika. Przygotowaliśmy się do listopadowego nagrania z Filharmonikami z Łomży. Prawykonaliśmy nowy koncert w Gdyni oraz dwa utwory kameralne w Filharmonii Olsztyńskiej.
Mieliśmy wystąpić w Filharmonii Podkarpackiej trzy lata temu, ale w tym samym terminie zostaliśmy zaproszeni przez Maestro Krzysztofa Pendereckiego do wykonania jego koncertu i dzięki życzliwości prof. Marty Wierzbieniec – Dyrektor Filharmonii Podkarpackiej, udało się ten termin przesunąć na uroczystą inaugurację sezonu artystycznego 2018/2019. Bardzo się z tego faktu cieszymy, bo występ na inauguracji dla każdego artysty jest wyjątkowy.

        Z.S.: Wczorajszy, gorąco przyjęty koncert w Sanoku, był także wyjątkowy – szczególnie dla Pani Agaty, bo to przecież Pani rodzinne miasto.

        A.K.D.: Cieszę się, bo na Festiwalu im. Adama Didura występowałam 10 lat temu z koncertem kameralnym, a tym razem wystąpiliśmy z orkiestrą i było to bardzo miłe wydarzenie. Na sali widziałam nie tylko rodzinę, ale też wielu znajomych.

        Z.S.: Mają Państwo ogromny repertuar, który ciągle się powiększa, a wiele nowych utworów powstaje z myślą o Was.

        Ł. D.: Cieszymy się bardzo, że nasza gra inspiruje kompozytorów i nasz repertuar poszerza się o nowe pozycje najwybitniejszych kompozytorów, w tym polskich, którzy z coraz większym entuzjazmem podchodzą do fletu i jego brzmienia. Dzięki konsekwentnej promocji tego instrumentu i wielu nagród, które otrzymaliśmy. W tym roku otrzymałem prestiżową nagrodę „Orfeusza” oraz nominację do „Fryderyka” i „Koryfeusza”, a to świadczy, że flet jest bardzo ważnym instrumentem solowym i chcemy udowodnić to zarówno odbiorcom muzyki, jak i kompozytorom. Na tym instrumencie można pokazać emocje, ale wymaga to maestrii.
Niedługo będziemy zaszczyceni nowymi koncertami: Pawła Szymańskiego, Eugeniusz Knapika, Marty Ptaszyńskiej i Joanny Bruzdowicz. Po koncercie wieńczącym wspaniały Festiwal „Muzyka na szczytach” w Zakopanem, prof. Penderecki podszedł do mnie i powiedział, że jeszcze takiego flecisty na świecie nie słyszał i musi napisać dla nas koncert podwójny – na flet, flet altowy i orkiestrę. Mamy nadzieję, że niedługo ten koncert powstanie i będziemy mogli wykonać go po raz pierwszy, a potem włączyć do repertuaru i grać go na całym świecie. Mamy nadzieję, że wykonamy to dzieło również w Filharmonii Podkarpackiej.

        A.K.D.: Niedługo a w Filharmonii Krakowskiej wykonamy dedykowany nam Koncert podwójny Pawła Mykietyna. Bardzo cenimy i lubimy tego kompozytora – zawodowo i prywatnie, stąd bardzo się cieszymy, że mamy w repertuarze dwa jego koncerty i Kołysankę.

        Z.S.: Niedawno zachwycałam się Pani płytami: „Vive la Paris” z utworami kompozytorów francuskich oraz „For Yoy, Anne - Lill” z muzyką polską.

        A.K.D.: Otrzymałam wiele sygnałów, że płyta z utworami francuskimi bardzo się podoba, przede wszystkim dzięki różnorodnemu repertuarowi i chętnie po nią sięgają nawet mniej zaawansowani melomani. Druga płyta, która ukazała się w maju tego roku, zawiera utwory kameralne na flet i fortepian kompozytorów polskich XX wieku, którą nagrałam z pianistą Andrzejem Jungiewiczem, także mnie bardzo cieszy. Pomimo, że zawiera utwory trudniejsze w odbiorze, melomani sięgają po nią chętnie, a jeden z krytyków napisał, że jest to jedna z najlepszych płyt kameralnych ostatniej dekady. Bardzo mnie to cieszy, bo są na niej również światowe prawykonania fonograficzne. Po raz pierwszy zostały utrwalone utwory kameralne Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego i Piotra Perkowskiego. Często też słyszę te utwory na antenach radiowych, co także jest powodem do satysfakcji i radości. Niebawem zabieram się za projekt płytowy z muzyką napisaną dla mnie na flet i harfę.

        Ł.D.: To najlepiej świadczy, że nie ma trudnej czy łatwej muzyki. Jest muzyka dobra lub zła, i dobrze albo źle wykonana. Cieszymy się, że w Rzeszowie i Sanoku wykonaliśmy z Filharmonikami Podkarpackimi bardzo dobry projekt i mamy nadzieję na dalszą owocną współpracę.

Z Agatą Kielar-Długosz i Łukaszem Długoszem – wybitnymi flecistami młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 28 września 2018 roku w Rzeszowie.

Zaproszenie do Filharmonii Podkarpackiej - Enescu, Wieniawski, Karłowicz

AB 5 października 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
CONSTANTIN ADRIAN GRIGORE - dyrygent
ANNA GUTOWSKA - skrzypce

W programie:
G. Enescu - Rapsodia rumuńska nr. 1 A - dur op.11
H. Wieniawski - II Koncert skrzypcowy d - moll op. 22
M. Karłowicz - Poemat symfoniczny "Odwieczne pieśni"

Tomasz Konieczny podbił serca sanockiej publiczności

        Wielkim wydarzeniem XXVIII Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku był koncert Tomasza Koniecznego – światowej sławy polskiego bas-barytona i Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa „Sinfonietta Cracovia” pod dyrekcją Jurka Dybała. Muzykę i wykonawców przybliżał publiczności Piotr Nędzyński – dziennikarz i krytyk muzyczny.
        Wieczór rozpoczął utwór instrumentalny – Adagio Samuela Barbera, które było znakomitym wprowadzeniem do cyklu „Kindertotenlieder” („Pieśni na śmierć dzieci” lub „Treny dziecięce”) Gustava Mahlera do poematów Friedricha Rűckerta. Teksty mówią o emocjach odczuwanych przez osobę, która utraciła dzieci, ale sporo w nich refleksji, rezygnacji i metafizyki oraz odwołania do Boga, a w połączniu z niezwykle sugestywną i piękną muzyką Mahlera tworzą dzieło genialne. Tomasz Konieczny śpiewał zachwycająco, a „Sinfonietta Cracovia” pod czujną batutą Jurka Dybała towarzyszyła soliście z wielką uwagą.
        W drugiej odsłonie wspaniałego występu Tomasza Koniecznego usłyszeliśmy „Pieśni i tańce śmierci” – Modesta Mussorgskiego, zaliczane do najwybitniejszych utworów w dorobku kompozytora. Na całe dzieło składają się cztery pieśni: „Kołysanka”, „Serenada”, „Trepak” i „Wódz”, z genialną muzyką Modesta Mussorgskiego do tekstów Arsenija Goliszczewa-Kutuzowa. Każda z tych pieśni jest inna, ale wszystkie mówią o tym, że okrutna i bezwzględna śmierć potrafi z łatwością pokonać tak piękne uczucia, jak miłość, marzenia i pragnienia ludzkie.
„Pieśni i tańce śmierci” zostały przez Tomasza Koniecznego i „Sinfoniette Cracovię” wykonane tak wspaniale, że publiczność poderwała się z miejsc i oklaskiwała Artystę gorąco przez kilka minut, prosząc w ten sposób o bis. Tomasz Konieczny pożegnał się „Kołysanką” – pierwszą pieśnią z cyklu „Pieśni i tańce śmierci”.
Ramy tej części stanowiła muzyka instrumentalna Dymitra Szostakowicza. Na wstępie Adagio i Polka z „Lady Makbet mceńskiego powiatu”, a na zakończenie wieczoru wykonany został Walc, który kojarzony jest z filmem „Oczy szeroko zamknięte”, gdzie główne role grają Nicole Kidman i Tom Cruise, po ten utwór sięgnęli twórcy filmu. Podkreślić trzeba, że świetny występ „Sinfonietty Cracovii” został także doceniony przez publiczność gorącą owacją – stąd na bis i zarazem na zakończenie wieczoru powtórzona została Polka, która rozpoczynała drugą część koncertu. Po zakończeniu koncertu mogłam przez chwilę porozmawiać z Panem Tomaszem Koniecznym.

       Zofia Stopińska: Dziękuję Panu serdecznie za wspaniały wieczór i rewelacyjne, wzruszające wykonania cyklu „Kindertotenlieder” Gustawa Mahlera oraz „Pieśni i tańce śmierci” Modesta Mussorgskiego. Wzruszył Pan wszystkich, którzy byli na tym wspaniałym wydarzeniu, a najlepszym tego dowodem były gorące brawa i owacje na stojąco.

        Tomasz Konieczny: Dziękuję bardzo. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem śpiewać dla tej publiczności, to wielka przyjemność widzieć, że na południowym wschodzie Polski są wypełnione sale na koncertach muzyki klasycznej. To nie były łatwe w odbiorze utwory, a w dodatku śpiewałem je – tak jak zostały napisane – „Kindertotenlieder” Mahlera w języku niemieckim, a „Pieśni i tańce śmierci” Mussorgskiego po rosyjsku. Podczas wykonanie czułem, że publiczność doskonale wiedziała, że są to wartościowe, poruszające utwory. Jestem bardzo szczęśliwy, że taka była reakcja i że mogłem się w Sanoku pojawić.

        Cztery miesiące temu rozmawialiśmy podczas Pana pobytu związanego z występem na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie i pytałam wówczas, dlaczego tak rzadko może oklaskiwać Pana publiczność w Polsce. Odnoszę wrażenie, że coś jednak drgnęło, bo śpiewał Pan niedawno w Warszawie, a przed Panem recitale w Warszawie i Łodzi.

        - Te występy są okupione ciężką pracą, dlatego, że wszystkie terminy koncertów w Polsce pojawiają się dużo później niż pozostałe. Większość moich zacnych kolegów, którzy występują za granicą, ma ten sam problem. Ciągle musimy decydować, czy odrzucić propozycje, które trudno zmieścić w kalendarzu albo, jak ja mówię, „wyrwać psu z gardła” te terminy i zaprezentować się także publiczności w Polsce. W poniedziałek, wtorek i środę śpiewałem w Grazu. Wczoraj leciałem samolotem przez Monachium i Warszawę do Rzeszowa, a później jeszcze samochodem do Sanoka i moja podróż trwała trzynaście godzin. Jutro lecę do Warszawy i tam będzie w niedzielę kolejny koncert „Podróży zimowej” Barańczaka – Schuberta. Powtórzymy ten koncert jeszcze w mojej rodzinnej Łodzi. Bardzo mi zależy, aby jak najczęściej występować w Polsce, bo uważam, że to jest ważne, aby prezentować się polskiej publiczności.

        Należy także podkreślić, że wystąpi Pan podczas tych dwóch recitali z Lechem Napierałą – doskonałym pianistą, z którym nagraliście „Podróż zimową” z tekstami Stanisława Barańczaka do muzyki Franciszka Schuberta i płyta z tym nagraniem jest już dostępna.

        - Tak, płyta już jest i będzie ona z pewnością dość kontrowersyjnie odbierana, bo to jest zupełnie inna interpretacja „Podróży zimowej” („Winterreise”) Schuberta, natomiast teksty Stanisława Barańczaka są kapitalne, bardzo mocne. Płyta jest dostępna także w Austrii – ojczyźnie Schuberta i została tam zaakceptowana. Wydał ją Narodowy Instytut Fryderyka Chopina i dla tego samego wydawnictwa nagrywamy „Winterreise” w języku niemieckim – w oryginale. Będzie okazja zobaczyć, jakie są różnice i na czym polega nasza interpretacja „Podróży zimowej”, a tymczasem zapraszamy na koncerty i do sięgnięcia po płytę.

        Gdybym wygrała w totolotka, to chętnie bym jeździła wszędzie, gdzie Pan występuje i prawie cały grudzień spędziłabym w Pana ukochanym Wiedniu.

        - Tak, Wiedeń to jest moja artystyczna ojczyzna. Ja się tam czuję świetnie, bo to jest miasto muzyków i można powiedzieć – stolica muzyczna Europy, do której chętnie wracam. Gdyby Pani wygrała w totolotka i chciała pojechać na spektakle z moim udziałem, to proponuję zarezerwować czas i przyjechać do Wiednia w grudniu i styczniu, bo w grudniu mamy tam prapremierę i później spektakle opery „Wierzby” Johannesa Marii Stauda, natomiast w styczniu zapraszam na „Pierścień Nibelunga” Richarda Wagnera i wystąpię w roli Wotana w „Złocie Renu” i „Walkirii”, zaśpiewam partie Wędrowca w „Zygfrydzie” i Guntera z „Zmierzchu Bogów”. W pierwszej dekadzie lutego wystąpię także w Wiener Staatsoper w roli Manryka w „Arabeli” Richarda Straussa.

        W marcu wyjeżdża Pan do Metropolitan Opera w Nowym Jorku i ma Pan zaplanowane występy prawie do maja.

        - To prawda. Będę śpiewał, podobnie jak w Wiedniu, w „Pierścieniu Nibelunga” oraz zaśpiewam partie Abimélecha w „Samsonie i Dalili” Camila Saint-Saënsa. Mam ten sezon ściśle zapełniony i dokładnie zaplanowany. Tak wygląda nasze życie. Tak jak już powiedziałem, można jeszcze znaleźć jakiś wolny czas i kosztem wypoczynku zaprezentować się publiczności polskiej, albo tego nie robić. Ja zdecydowałem przed czterema laty, za namową m.in. Jacka Marczyńskiego, żeby od czasu do czasu śpiewać dla polskiej publiczności, pomimo, że specjalizuję się w repertuarze niemieckim. Jestem szczęśliwy, że jestem w moim rodzinnym kraju ciepło przyjmowany. Od czterech lat współpracuję ze znakomitym pianistą Lechem Napierałą i będziemy prezentować różne recitale, bo oprócz „Podróży zimowej” Schuberta wykonujemy również utwory: Straussa, Rachmaninowa, Twardowskiego, Mahlera, Bairda, Pendereckiego i rozmaitych innych kompozytorów. Zbliża się Rok Moniuszkowski i będziemy również wykonywać jego utwory.

        Z dobrymi wrażeniami Pan wyjedzie z Sanoka i Woli Sękowej, bo wiem, że Pan tam się zatrzymał.

        - Owszem, zatrzymałem się w miejscu urodzenia Adama Didura, który zaśpiewał ponoć w Metropolitan Opera setki spektakli. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem to urocze miejsce poznać. Chętnie tu jeszcze powrócę, aby zaśpiewać i spędzić trochę czasu w Woli Sękowej.

Z Tomaszem Koniecznym - światowej sławy polskim bas-barytonem rozmawiała Zofia Stopińska 28 września 2018 roku w Sanoku

Inauguracja Festiwalu "Ars Musica" w Iwoniczu

XIII Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej 

Ars Musica 2018

7. X. 2018 9 niedziela) godz. 12:00

Kościół Parafialny pw. Wszystkich Świętych w Iwoniczu ul. Długa 6

Wykonawcy: Anna Lubańska - mezzosopran ; Jan Bokszczanin - organy

W programie; Johann Sebastian Bach, Josef Gabriel Rheinberger

wstęp wolny

Cecilia Bartoli - Rossini

„Rossini Edition” to pierwsze wielopłytowe wydawnictwo jednej z najbardziej popularnych współczesnych śpiewaczek – Cecilii Bartoli.
Limitowany zestaw 15 CD + 6 DVD powstał we współpracy z Fondazione Rossini i zawiera wszystkie nagrane przez artystkę dzieła Rossiniego,
w tym dotychczas niepublikowane, odnalezione w archiwach Decca Records, nagranie kantaty „Giovanna d’Arco” w orkiestracji Salvatora Sciarrino pod batutą Riccardo Chailly’ego.
Do boxu dołączona jest 216-stronicowa książka w twardej oprawie, bogata w teksty (w językach angielskim, francuskim, niemieckim i włoskim) oraz fotografie z archiwów Fondazione Rossini i Decca Records.

Śpiewam, bo bardzo kocham muzykę

Proponuję Państwu spotkanie z Panem Andrzejem Lampertem – znakomitym polskim tenorem młodego pokolenia. Andrzej Lampert urodził się w Chorzowie, gdzie ukończył Wydział Wokalny Szkoły Muzycznej II stopnia, a później studiował w Akademii Muzycznej w Katowicach na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Zainteresowania tą dziedziną zaowocowały wygraniem konkursu „Szansa na sukces” oraz wieloma występami i nagraniami (m.in. w 2008,r. dokonał nagrania, które znalazło się w rozszerzonej wersji albumu „Symphony”, wspólnie z Sarah Brightman). Również w 2008 roku ukończył z wyróżnieniem Wydział Wokalno-Aktorski w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie śpiewu solowego u Janusza Borowicza. Andrzej Lampert jest laureatem konkursów wokalnych w Polsce i za granicą. Tyle tytułem wstępu, a więcej dowiedzą się Państwo z rozmowy, którą zarejestrowałam 25 września w Sanockim Domu Kultury, po wspaniałym spektaklu opery „Romeo i Julia” Charles’a Gounoda na XXVIII Festiwalu im. Adama Didura.

        Zofia Stopińska: Pani Ewa Majcherczyk, występująca w tym spektaklu w roli Julii, powiedziała, że każda Julia na świecie marzy o takim Romeo, jakim jest Andrzej Lampert. Dzisiejszy spektakl był najlepszym tego dowodem. Śpiewał Pan wspaniale, pokazał Pan także swoje wielkie umiejętności aktorskie. Bardzo Panu dziękuję za tyle wzruszeń. Romeo w Pana wykonaniu był bardzo przekonujący, a przecież to bardzo trudna pod każdym względem rola.

        Andrzej Lampert: Bardzo pani dziękuję za te miłe słowa. To jest muzyka, która mnie bardzo porusza, żarliwość i emocje, to jest ten rodzaj muzyki, którą bardzo lubię wykonywać. Przyznaję, że partia Romea jest jedną z trudniejszych, jakie do tej pory wykonywałem w swoim życiu – przede wszystkim ze względu na obszerność (5 aktów), język francuski, ale śpiewa się ją z wielką przyjemnością.

        Wielkie emocje towarzyszyły także publiczności. Może czuli je także wykonawcy.

        - Nie zawsze się to zdarza, ale w Sanoku wyczułem inny rodzaj publiczności, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Państwa reakcje były bardzo gorące i to nas dodatkowo od początku inspirowało. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie akustyka tej sali, bo śpiewa się tutaj bardzo dobrze.

        Po raz pierwszy Pan tutaj występował?

        - Śpiewałem tutaj kiedyś koncert „Od Brodway’u do Hollywood”, również z Operą Śląską, ale był to koncert nagłaśniany, śpiewaliśmy do mikrofonów, a dzisiaj śpiewaliśmy akustycznie, stąd miałem okazję przetestować tę salę i mogę ją polecić wszystkim wykonawcom.

        Urodził się Pan na Śląsku i tam Pan także otrzymał niedawno nagrody, które najlepiej świadczą o tym, że jest Pan w rodzinnych stronach, a przede wszystkim w Operze Śląskiej, cenionym artystą – kilka dni temu został Pan uhonorowany Złotą Odznaką Honorową Za Zasługi dla Województwa Śląskiego, a na wiosnę „Złotą Maską” – Nagrodą Teatralną Zarządu Województwa Śląskiego za rolę Romea w operze „Romeo i Julia” oraz Nagrodą im. Zbigniewa Grucy, przyznawaną przez redakcję Dziennika Teatralnego. Nie było okazji wcześniej i dopiero dzisiaj gratuluję.

        - Te nagrody są dla mnie dużym wyróżnieniem i każda z nich bardzo mnie zaskoczyła. Jestem bardzo szczęśliwy, że otrzymałem je na terenie Śląska, czyli tam, gdzie się urodziłem, że Ślązacy zauważyli moją działalność i tak bardzo mnie wyróżnili. Czuję się trochę zakłopotany, ponieważ wydaje mi się, że jestem człowiekiem, który ma jeszcze wiele do zrobienia. Te nagrody są dla mnie wielką motywacją, ale nie dla nagród ten zawód wykonuję. Śpiewam, bo bardzo kocham muzykę.

        Muzykę stawia Pan na pierwszym miejscu?

        - Na pierwszym miejscu jest rodzina i trójka moich dzieci. Bardzo ważne jest też śpiewanie dla publiczności, a jeśli to się jeszcze wiąże ze świetnym kontaktem, interakcją z dyrygentem i z kolegami na scenie, to jest wielka przyjemność i człowiek nie odczuwa zmęczenia.

        Kiedy zdecydował się Pan, że będzie Pan śpiewał w operze? Bo rozpoczął Pan działalność jako artysta estradowy.

        - Tak, bo ja po prostu wywodzę się ze środowiska, w którym śpiewało się piosenki. Z operą zetknąłem się dopiero podczas studiów, ale nie sądziłem, że śpiew operowy będzie głównym, pierwszym nurtem mojej działalności. Dopiero po debiucie w Operze Śląskiej, gdzie otrzymałem możliwość zaśpiewania w „Traviacie”, podjąłem tę decyzję. Wkrótce po tym debiucie, a dokładnie w 2011 roku, otrzymałem od pana Wiesława Brennecke propozycję dalszego kształcenia się u pani prof. Heleny Łazarskiej w Universität fűr Musik und Darstellende Kunst w Wiedniu i przez dwa lata studiów bardzo intensywnie pracowaliśmy, naprawiliśmy pewne złe nawyki. Do dzisiaj pozostaję pod jej stałą opieką wokalną. W 2013 roku rozpocząłem etatową pracę w Operze Krakowskiej i pracowałem tam przez ostatnie pięć lat.

        Byłam przekonana, że jest Pan nadal solistą Opery Krakowskiej.

        - Obecnie jestem „wolnym strzelcem”, ale mam to szczęście, że mogę kooperować z wieloma ośrodkami w Polsce. W przyszłym roku kalendarzowym, ale jeszcze w tym sezonie artystycznym, bo w czerwcu, będę miał zaszczyt zaśpiewać w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie, gdzie zadebiutuję w „Eugeniuszu Onieginie” u boku Mariusza Kwietnia w roli Oniegina. Wcześniej zapraszam Państwa do NOSPR-u, gdzie 4 października zaśpiewam na Inaugurację w III Symfonii „Pieśń o nocy” Karola Szymanowskiego, zapraszam do Opery Krakowskiej na „Anne Bolenę” i na spektakle „Romea i Julii” do Opery Śląskiej, zapraszam również do Bytomia na nową produkcję „Traviaty” w reżyserii Michała Znanieckiego, a od lutego do maja będę śpiewał kilka spektakli opery „Król Roger” Karola Szymanowskiego w Grazu w Austrii. Mam sporo pracy w tym sezonie i mam nadzieję, że gdzieś będę się miał okazję z Państwem zobaczyć.

        Ponieważ za chwilę wyjeżdżacie i widzę, że większość kolegów już jest przygotowana do podróży, musimy kończyć rozmowę.

        - Mam nadzieję, że spotkamy się w Operze Śląskiej lub w Operze Krakowskiej. Dziękuję Pani za rozmowę, dziękuję sanockiej publiczności za wspaniałe przyjęcie naszego spektaklu. Do zobaczenia.

Z panem Andrzejem Lampertem - znakomitym polskim tenorem młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 25 września 2018 roku w Sanoku podczas XXVIII Festiwalu im. Adama Didura.

Subskrybuj to źródło RSS