Tomasz Konieczny podbił serca sanockiej publiczności
Tomasz Konieczny - bas-baryton fot. z arch. Artysty

Tomasz Konieczny podbił serca sanockiej publiczności

        Wielkim wydarzeniem XXVIII Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku był koncert Tomasza Koniecznego – światowej sławy polskiego bas-barytona i Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa „Sinfonietta Cracovia” pod dyrekcją Jurka Dybała. Muzykę i wykonawców przybliżał publiczności Piotr Nędzyński – dziennikarz i krytyk muzyczny.
        Wieczór rozpoczął utwór instrumentalny – Adagio Samuela Barbera, które było znakomitym wprowadzeniem do cyklu „Kindertotenlieder” („Pieśni na śmierć dzieci” lub „Treny dziecięce”) Gustava Mahlera do poematów Friedricha Rűckerta. Teksty mówią o emocjach odczuwanych przez osobę, która utraciła dzieci, ale sporo w nich refleksji, rezygnacji i metafizyki oraz odwołania do Boga, a w połączniu z niezwykle sugestywną i piękną muzyką Mahlera tworzą dzieło genialne. Tomasz Konieczny śpiewał zachwycająco, a „Sinfonietta Cracovia” pod czujną batutą Jurka Dybała towarzyszyła soliście z wielką uwagą.
        W drugiej odsłonie wspaniałego występu Tomasza Koniecznego usłyszeliśmy „Pieśni i tańce śmierci” – Modesta Mussorgskiego, zaliczane do najwybitniejszych utworów w dorobku kompozytora. Na całe dzieło składają się cztery pieśni: „Kołysanka”, „Serenada”, „Trepak” i „Wódz”, z genialną muzyką Modesta Mussorgskiego do tekstów Arsenija Goliszczewa-Kutuzowa. Każda z tych pieśni jest inna, ale wszystkie mówią o tym, że okrutna i bezwzględna śmierć potrafi z łatwością pokonać tak piękne uczucia, jak miłość, marzenia i pragnienia ludzkie.
„Pieśni i tańce śmierci” zostały przez Tomasza Koniecznego i „Sinfoniette Cracovię” wykonane tak wspaniale, że publiczność poderwała się z miejsc i oklaskiwała Artystę gorąco przez kilka minut, prosząc w ten sposób o bis. Tomasz Konieczny pożegnał się „Kołysanką” – pierwszą pieśnią z cyklu „Pieśni i tańce śmierci”.
Ramy tej części stanowiła muzyka instrumentalna Dymitra Szostakowicza. Na wstępie Adagio i Polka z „Lady Makbet mceńskiego powiatu”, a na zakończenie wieczoru wykonany został Walc, który kojarzony jest z filmem „Oczy szeroko zamknięte”, gdzie główne role grają Nicole Kidman i Tom Cruise, po ten utwór sięgnęli twórcy filmu. Podkreślić trzeba, że świetny występ „Sinfonietty Cracovii” został także doceniony przez publiczność gorącą owacją – stąd na bis i zarazem na zakończenie wieczoru powtórzona została Polka, która rozpoczynała drugą część koncertu. Po zakończeniu koncertu mogłam przez chwilę porozmawiać z Panem Tomaszem Koniecznym.

       Zofia Stopińska: Dziękuję Panu serdecznie za wspaniały wieczór i rewelacyjne, wzruszające wykonania cyklu „Kindertotenlieder” Gustawa Mahlera oraz „Pieśni i tańce śmierci” Modesta Mussorgskiego. Wzruszył Pan wszystkich, którzy byli na tym wspaniałym wydarzeniu, a najlepszym tego dowodem były gorące brawa i owacje na stojąco.

        Tomasz Konieczny: Dziękuję bardzo. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem śpiewać dla tej publiczności, to wielka przyjemność widzieć, że na południowym wschodzie Polski są wypełnione sale na koncertach muzyki klasycznej. To nie były łatwe w odbiorze utwory, a w dodatku śpiewałem je – tak jak zostały napisane – „Kindertotenlieder” Mahlera w języku niemieckim, a „Pieśni i tańce śmierci” Mussorgskiego po rosyjsku. Podczas wykonanie czułem, że publiczność doskonale wiedziała, że są to wartościowe, poruszające utwory. Jestem bardzo szczęśliwy, że taka była reakcja i że mogłem się w Sanoku pojawić.

        Cztery miesiące temu rozmawialiśmy podczas Pana pobytu związanego z występem na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie i pytałam wówczas, dlaczego tak rzadko może oklaskiwać Pana publiczność w Polsce. Odnoszę wrażenie, że coś jednak drgnęło, bo śpiewał Pan niedawno w Warszawie, a przed Panem recitale w Warszawie i Łodzi.

        - Te występy są okupione ciężką pracą, dlatego, że wszystkie terminy koncertów w Polsce pojawiają się dużo później niż pozostałe. Większość moich zacnych kolegów, którzy występują za granicą, ma ten sam problem. Ciągle musimy decydować, czy odrzucić propozycje, które trudno zmieścić w kalendarzu albo, jak ja mówię, „wyrwać psu z gardła” te terminy i zaprezentować się także publiczności w Polsce. W poniedziałek, wtorek i środę śpiewałem w Grazu. Wczoraj leciałem samolotem przez Monachium i Warszawę do Rzeszowa, a później jeszcze samochodem do Sanoka i moja podróż trwała trzynaście godzin. Jutro lecę do Warszawy i tam będzie w niedzielę kolejny koncert „Podróży zimowej” Barańczaka – Schuberta. Powtórzymy ten koncert jeszcze w mojej rodzinnej Łodzi. Bardzo mi zależy, aby jak najczęściej występować w Polsce, bo uważam, że to jest ważne, aby prezentować się polskiej publiczności.

        Należy także podkreślić, że wystąpi Pan podczas tych dwóch recitali z Lechem Napierałą – doskonałym pianistą, z którym nagraliście „Podróż zimową” z tekstami Stanisława Barańczaka do muzyki Franciszka Schuberta i płyta z tym nagraniem jest już dostępna.

        - Tak, płyta już jest i będzie ona z pewnością dość kontrowersyjnie odbierana, bo to jest zupełnie inna interpretacja „Podróży zimowej” („Winterreise”) Schuberta, natomiast teksty Stanisława Barańczaka są kapitalne, bardzo mocne. Płyta jest dostępna także w Austrii – ojczyźnie Schuberta i została tam zaakceptowana. Wydał ją Narodowy Instytut Fryderyka Chopina i dla tego samego wydawnictwa nagrywamy „Winterreise” w języku niemieckim – w oryginale. Będzie okazja zobaczyć, jakie są różnice i na czym polega nasza interpretacja „Podróży zimowej”, a tymczasem zapraszamy na koncerty i do sięgnięcia po płytę.

        Gdybym wygrała w totolotka, to chętnie bym jeździła wszędzie, gdzie Pan występuje i prawie cały grudzień spędziłabym w Pana ukochanym Wiedniu.

        - Tak, Wiedeń to jest moja artystyczna ojczyzna. Ja się tam czuję świetnie, bo to jest miasto muzyków i można powiedzieć – stolica muzyczna Europy, do której chętnie wracam. Gdyby Pani wygrała w totolotka i chciała pojechać na spektakle z moim udziałem, to proponuję zarezerwować czas i przyjechać do Wiednia w grudniu i styczniu, bo w grudniu mamy tam prapremierę i później spektakle opery „Wierzby” Johannesa Marii Stauda, natomiast w styczniu zapraszam na „Pierścień Nibelunga” Richarda Wagnera i wystąpię w roli Wotana w „Złocie Renu” i „Walkirii”, zaśpiewam partie Wędrowca w „Zygfrydzie” i Guntera z „Zmierzchu Bogów”. W pierwszej dekadzie lutego wystąpię także w Wiener Staatsoper w roli Manryka w „Arabeli” Richarda Straussa.

        W marcu wyjeżdża Pan do Metropolitan Opera w Nowym Jorku i ma Pan zaplanowane występy prawie do maja.

        - To prawda. Będę śpiewał, podobnie jak w Wiedniu, w „Pierścieniu Nibelunga” oraz zaśpiewam partie Abimélecha w „Samsonie i Dalili” Camila Saint-Saënsa. Mam ten sezon ściśle zapełniony i dokładnie zaplanowany. Tak wygląda nasze życie. Tak jak już powiedziałem, można jeszcze znaleźć jakiś wolny czas i kosztem wypoczynku zaprezentować się publiczności polskiej, albo tego nie robić. Ja zdecydowałem przed czterema laty, za namową m.in. Jacka Marczyńskiego, żeby od czasu do czasu śpiewać dla polskiej publiczności, pomimo, że specjalizuję się w repertuarze niemieckim. Jestem szczęśliwy, że jestem w moim rodzinnym kraju ciepło przyjmowany. Od czterech lat współpracuję ze znakomitym pianistą Lechem Napierałą i będziemy prezentować różne recitale, bo oprócz „Podróży zimowej” Schuberta wykonujemy również utwory: Straussa, Rachmaninowa, Twardowskiego, Mahlera, Bairda, Pendereckiego i rozmaitych innych kompozytorów. Zbliża się Rok Moniuszkowski i będziemy również wykonywać jego utwory.

        Z dobrymi wrażeniami Pan wyjedzie z Sanoka i Woli Sękowej, bo wiem, że Pan tam się zatrzymał.

        - Owszem, zatrzymałem się w miejscu urodzenia Adama Didura, który zaśpiewał ponoć w Metropolitan Opera setki spektakli. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem to urocze miejsce poznać. Chętnie tu jeszcze powrócę, aby zaśpiewać i spędzić trochę czasu w Woli Sękowej.

Z Tomaszem Koniecznym - światowej sławy polskim bas-barytonem rozmawiała Zofia Stopińska 28 września 2018 roku w Sanoku