Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

ARCYDZIEŁA BALETU ŚWIATOWEGO

26 listopada 2017, NIEDZIELA, GODZ. 18:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
YURIJ BERWECKYJ - dyrygent
ALEKSANDER DIDYK - kierownik projektu
SOLIŚCI ZESPOŁÓW BALETOWYCH LWOWSKIEJ I KIJOWSKIEJ OPERY NARODOWEJ

W programie fragmenty baletów m.in.:
P. Czajkowski -„Dziadek do orzechów”, „Jezioro łabędzie”, L. Minkus - „Don Quichotte”, A. Adam - „Giselle”

Muzyka jest ciągle moim życiem - mówi Piotr Sałajczyk

    Zofia Stopińska: Z Panem Piotrem Sałajczykiem spotykamy się w Zespole Szkół Muzycznych nr 2 w Rzeszowie przed ostatnimi zajęciami w ramach dwudniowego seminarium dla młodych ludzi, którzy marzą o tym, żeby zostać pianistami. Jak ocenia Pan umiejętności uczestników seminarium?

     Piotr Sałajczyk: Faktycznie, od wczoraj goszczę w Rzeszowie. Jest mi bardzo miło, ponieważ po raz pierwszy jestem w Zespole Szkół nr 2 i muszę powiedzieć, że wizyta tutaj jest dla mnie wielką przyjemnością. Spotykam ciekawe osobowości zarówno jeśli chodzi o uczniów szkół muzycznych II stopnia, jak i wśród uczniów szkół I stopnia. Umiejętności małych dzieci napełniają mnie radością, czuję również wielką odpowiedzialność wobec tych najmłodszych adeptów sztuki pianistycznej, którzy z taką wielką wrażliwością i biegłością potrafią wykonywać bardzo dojrzale utwory, już niedziecięce. Jestem pod dużym wrażeniem i dobre emocje towarzyszą mi od wczoraj, pomimo, że pracy jest dużo, bo zajęcia prowadzę właściwie od rana do wieczora.

    Podczas jednego spotkania pewnie nie można zrobić wiele, ale dla młodych ludzi takie spotkanie jest bardzo ważne i jeśli nawet nie zdążą od razu perfekcyjnie zrealizować wskazówek, to na pewno je zapamiętają.

    Pytanie też, czy będzie im z tymi wskazówkami po drodze. Z pewnej perspektywy rola kogoś odwiedzającego jest wdzięczna, można użyć własnego systemu metodycznego, własnych sposobów myślenia i w ten sposób trafić do wyobraźni drugiego człowieka. Innym zagadnieniem jest codzienna praca ze swoim nauczycielem i rozwiązywanie problemów, których faktycznie w ciągu godziny rozwiązać się nie da i nawet nie powinno się, bo trzeba je przemyśleć, przeżyć oraz samemu wypracować sposoby radzenia sobie z nimi.

    Często Pan takie kursy prowadzi?

    Muszę powiedzieć, że zdarza mi się to coraz częściej. Zacząłem w zeszłym roku, jako młody pedagog szczebla akademickiego, ale zaskakująco szybko stworzyła się grupa szkół, ośrodków nauczania, które mnie zapraszają. Najwięcej zaproszeń otrzymuję ze szkół położonych na wschód od Katowic – miejscu, gdzie pracuję na co dzień. Jest to m.in. Bochnia, Rzeszów, Dębica, będę chyba niedługo w szkole w Mielcu. To jest dla mnie bardzo wdzięczny kierunek i cieszę się zawsze, że mogę być w tych stronach.

    Mam nadzieję, że z powodzeniem dla własnego zdrowia i życia prywatnego łączy Pan trzy nurty działalności, bo występuje Pan często jako solista, znamy Pana jako kameralistę, a do tego doszła jeszcze pedagogika, która zajmuje coraz więcej czasu. Chyba coraz mniej jest czasu na odpoczynek.

    Właściwie nie mam wolnego czasu, bo jeszcze do tego trzeba dodać obowiązki związane ze wzrastająca i powiększającą się rodziną, natomiast jeśli chodzi o łączenie takich specjalności muzycznych, jak pedagogika i działalność koncertowa, to muszę powiedzieć, że jest to sztuka i trzeba podkreślić, że przeistoczenie się z kogoś, kto występuje na scenie w pedagoga - zajmuje mi trochę czasu. Nie potrafię zdjąć fraka i ubrać marynarki, aby od razu stać się panem adiunktem, bo to są absolutnie dwie różne perspektywy, które rządzą się swoimi prawami. Potrzebny jest też czas na skupienie się przed koncertem tylko na tej jednej rzeczy, czyli na występie. Chyba za każdym razem trzeba siebie na nowo wykreować i to bywa trudne, tego nie można zrobić w ciągu kilkunastu minut.

    Wiem, że występując solo stara się Pan promować polską muzykę i chyba najczęściej są to kompozycje z XX i XXI wieku.

    Można powiedzieć, że do niedawna zajmowanie się muzyką nową i najnowszą, czy klasyką XX wieku, było moją specjalnością. Ale moje zainteresowania cofają się coraz dalej w przeszłość, bo moją wielką miłością jest twórczość Karola Szymanowskiego (na ten temat pisałem doktorat). Ostatnio bardzo skupiałem się również na osobie Juliusza Zarębskiego – XIX-wiecznego kompozytora z Żytomierza, o którym zapewne będziemy rozmawiać za chwilę. Natomiast działalność związana z wykonawstwem muzyki 20-wiecznej łączy się ze środowiskiem, w którym (chociaż nie jestem ze Śląska) wzrastałem i się uczyłem czyli ze śląskim środowiskiem muzycznym i kompozytorskim. Śląsk, twórcy muzyki i muzycy w najszerszym tego słowa znaczeniu to ogromne tradycje, jeśli chodzi o wiek XX. Wymienię przede wszystkim Henryka Mikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara, kompozytorów czynnych ciągle - „pokolenie 51”: prof. Knapik, Lasoń, Krzanowski, czy najmłodsze – tu chciałbym podkreślić moją współpracę z Aleksandrem Nowakiem – ich muzyka otacza mnie od czasów liceum. Ta muzyka jest ciągle moim życiem.

    Wielu tworzących współcześnie kompozytorów ma do Pana wielkie zaufanie, bo jest Pan często proszony o pierwsze wykonanie ich utworów.

    Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że trafiam w tę strunę (dosłownie i w przenośni),
o którą chodzi kompozytorowi.

    Przed prawykonaniem pewnie wspólnie przeżywacie wielkie emocje. Kompozytorzy są obecni podczas pierwszego wykonanie swojego dzieła.

    Tak, dla mnie odkrywanie nowych dźwięków, nowego świata, jest zawsze wspaniałym przeżyciem. Jest w tym upajający rodzaj wolności. W przypadku dzieł twórców epok minionych takie przeżycia nie są już chyba możliwe. Tu, oprócz odkrycia prawdy partytury, wchodzi w grę pewnego rodzaju dialog z kreacjami innych wykonawców. Znaleziona przez nas własna interpretacja wynika także ze znajomości stylu tej muzyki i, często, jej historycznego kontekstu.

    Na Śląsku jest kilka orkiestr i mnóstwo zespołów kameralnych, stąd muzyka rozbrzmiewa tam chyba najczęściej.

    Z pewnością, ale trzeba jeszcze dodać znakomitą przestrzeń do wykonywania, słuchania i organizacji koncertów: budynek NOSPR, Akademia Muzyczna mają doskonałe warunki – to jest niezaprzeczalny atut tego miejsca na ziemi. Jest to ogromne skupisko osób związanych ze sztuką muzyczną. To jest ewenement na skalę kraju, pewnie nawet nie tylko.

    Wymienił Pan jedynie dwa miejsca tętniące muzyką, a przecież jest ich jeszcze kilka. Nie wspomniał Pan o swoich ulubionych zespołach – Kwartecie Śląskim i Orkiestrze AUKSO. Ze Śląskiem związany jest od lat Pan Piotr Pławner, z którym bardzo często razem występujecie.

    Także często współpracuję z Kwartetem Śląskim, szczególnie jeśli chodzi o wykonawstwo muzyki nowej. Dla mnie to wielki zaszczyt, że mogę występować z tak legendarną formacją muzyczną. Za nami sporo wspólnych prawykonań utworów, ale także koncertów z muzyką na nowo odkrytą - jak nagrany trzy lata temu Kwintet fortepianowy Szymona Laksa. W zeszłym roku ukazała się na rynku płyta z Kwintetem fortepianowym Mieczysława Wajnberga, wykonywaliśmy i nagrywaliśmy Kwintet i Kwartet fortepianowy Krzysztofa Meyera – z tymi utworami zrealizowaliśmy płytę dla firmy NAXOS. To są „kamienie milowe” w moim życiu artystycznym. Wspomniała Pani o Orkiestrze AUKSO – to są także moi przyjaciele i od wielu lat współpracuję z tym znakomitym zespołem. Wiele nauczyłem się c występując z tą orkiestrą i z maestro Markiem Mosiem, który był także moim wykładowcą na studiach i fascynował mnie swoją charyzmą. Cieszę się, że mogę występować z AUKSO również jako solista. Trzy tygodnie temu, w nowej, wspaniałej sali Mediateki w Tychach (której gospodarzem jest Orkiestra AUKSO), wykonywałem I Koncert fortepianowy Dymitra Szostakowicza. Z „korzenia” muzyka orkiestrowego, mogę „wykwitać” jako solista, co jest dla mnie podwójnym szczęściem.

    Od lat tworzycie duet z Panem Piotrem Pławnerem i wasze koncerty są gorąco przyjmowane przez publiczność, bo są wyjątkowe. Słychać i widać, że doskonale się rozumiecie i chyba nawet razem oddychacie na estradzie.

    Piotr jest absolutnie fantastyczny i mam ogromną przyjemność podczas każdego naszego występu. Chyba faktycznie tworzymy jeden organizm, jednak na temat alchemii pomiędzy nami trudno mi mówić, jeśli efekt jest słyszalny dla odbiorcy to bardzo mi miło.

    Wracając do nagrań – rozpoczął Pan od nagrań sonat Beethovena i Schuberta. Płyta z tymi utworami została bardzo wysoko oceniona. Myślałam wówczas, że muzyka klasyczna będzie przeważała w Pana repertuarze, bo jeśli za debiutancką płytę otrzymuje się dwa wyróżnienia: Maestro francuskiego magazynu „Pianiste” oraz Pizzicato Supersonic Award magazynu „Pizzicato” z Luksemburga , to musiała to być bardzo dobra płyta.

    To było spełnienie pewnego imperatywu. Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo ryzykowne, zupełnie nieznany pianista nagrywający arcydzieła o transcendentnym przekazie, z którymi mierzyli i mierzą się najwięksi (choćby Krystian Zimerman na swej najnowszej płycie). Dziwne, że tak to wyszło. Chodzi mi o odbiór tej płyty. Chyba pierwszy raz wtedy grałem do mikrofonu, robiłem coś tak „poważnego”, równie dobrze to mogła być moja pierwsza i ostatnia przygoda z fonografią. Ciężko mi się o tym wypowiadać, może lepiej posłuchać...

    Płyta z polskimi kwintetami fortepianowymi, wydana przez CD Accord, otrzymała nominację do nagrody fonograficznej „Fryderyk”, to także duże wyróżnienie.

    Uważam, że to jest udana płyta, jeśli można tak nieskromnie powiedzieć. To był okres, kiedy pracowałem w kwintecie fortepianowym „Lasoń Ensemble” i z moimi przyjaciółmi z Akademii Muzycznej i tworzyliśmy naprawdę „zgraną paczkę”, także poza sceną, co pewnie rzutowało na nasze interpretacje. Jeszcze wracając do śląskiego środowiska kompozytorskiego, to właśnie na tej płycie, oprócz kwintetów Grażyny Bacewicz i Juliusza Zarębskiego, znalazła się „Muzyka Stalowowolska” Aleksandra Lasonia – jednego z kompozytorów „pokolenia stalowowolskiego”.

    Na spotkanie z Panem zabrałam czteropłytowy album, wydany przez firmę DUX, z nagraniami wszystkich dzieł fortepianowych Juliusza Zarębskiego. To pionierska praca będąca jednocześnie dokumentacją całego dorobku Zarębskiego w dziedzinie muzyki fortepianowej.

    Tak, na tych czterech płytach znalazły się wszystkie wydane kompozycje fortepianowe Juliusza Zarębskiego. Oprócz tego jest jeszcze kilka niewydanych – pozostających w rękopisach, które, mam nadzieję, będzie mi jeszcze dane nagrać i uzupełnić całe wydawnictwo o piątą płytę. Jest to wielkie wydarzenie w moim życiu i praca nad tym przedsięwzięciem zajęła mi dużo czasu, włożyłem w nie również dużo wysiłku, bo okazało się, że te utwory są bardzo wymagające i rozbudowane, mają zawiłą formę, i są skomponowane przez świetnego i zaawansowanego pianistę. To jest pełnokrwista pianistyka romantyczna, zbliżona z jednej strony do Chopina, z drugiej strony do Liszta, w której tkwi pierwiastek, w moim przekonaniu, muzyki francuskiej. Ta muzyka tyle lat czekała być może na wykonanie nawet, bo przecież nie wiadomo czy wszystkie utwory Zarębski prezentował na estradzie. Z pewnością niektóre kompozycje mają swoją fonograficzną premierę i to jest niesamowita historia.

    Na jednej płycie są utwory na cztery ręce i do utrwalenia ich zaprosił Pan wspaniałą, bardzo doświadczona i utytułowaną pianistkę Panią Marię Szwajgier-Kułakowską. Słuchając tych nagrań pomyślałam, że są niezwykłe i bardzo świeże.

    Świeże, to bardzo dobre określenie. Nasza współpraca z Marią była też czymś bardzo naturalnym, bo była to moja pani profesor na studiach, osoba od której bardzo wiele się nauczyłem i nie mogłem sobie odmówić przyjemności zaproszenia jej do nagrania. Na jednej płycie znalazły się wszystkie utwory na cztery ręce i chociaż brzmią nieco inaczej niż utwory na fortepian solo (miała to być użytkowa muzyka do salonu) to znajdowaliśmy w nich wiele charakteru i piękna.

    Płyta została nagrana niedaleko, bo w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach.

    Tak, mało gdzie jest tak komfortowo, jeśli chodzi o nagrania, jak w Lusławicach. Dookoła łąki i pola, w każdej chwili można spokojnie wyjść na spacer, ale przede wszystkim można skupić się na sztuce. Budynek, akustyka, instrumenty, życzliwi ludzie, to wszystko składa się na obraz miejsca idealnego dla przedsięwzięć muzycznych.

    Woli Pan grać dla publiczności czy w pustej sali do mikrofonów?

    Bardzo trudne pytanie. Pewnie nie będę oryginalny mówiąc, że jak gram dużo koncertów, to czasem marzę, aby pograć do mikrofonów, natomiast, jeśli siedzę przy mikrofonach od rana do wieczora, to marzę, żeby zagrać godzinny recital dla publiczności. Myślę, że te dwa rodzaje aktywności wymagają zróżnicowanego podejścia ale to chyba temat na dłuższą rozmowę.

    Polecamy uwadze Państwa album „Juliusz Zarębski – Complete Works in Opus Order”, wydany przez firmę DUX, bo jest on pod każdym względem wyjątkowy. Spogląda Pan wymownie na zegar i wiem już, że musimy kończyć rozmowę, bo dokładnie za pięć minut musi Pan rozpocząć zajęcia z uczniami podkarpackich szkół muzycznych, którzy pragną zostać pianistami. Mam nadzieję, że niedługo przyjedzie Pan na Podkarpacie, aby wystąpić z koncertem.

    Mam nadzieję, że jeszcze będę miał sposobność zawitania do Rzeszowa – wykonania koncertu lub poprowadzenia warsztatów w szkole. Darzę uczuciem te strony, ponieważ część mojej rodziny pochodzi z Leżajska. Bardzo dziękuję Pani bardzo za rozmowę.

Z ad. dr Piotrem Sałajczykiem znakomitym pianistą i kameralistą związanym z Akademią Muzyczną w Katowicach rozmawiała Zofia Stopińska w Zespole Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie 30 października 2017 roku.

Koncert z okazji 85 rocznicy urodzin Wojciecha Kilara

Zespół Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie 

Stowarzyszenie "Wszystko dla muzyki"

zapraszają na

Koncert z okazji 85 rocznicy urodzin Wojciecha Kilara

W programie:

W. Kilar - Wokaliza

R.Addinsell - Koncert Warszawski

F. Chopin - Rondo a' la Krakowiak

H. M. Górecki -  Trzy utwory w dawnym stylu

W. Kilar - Pan Tadeusz : Inwokacja ; Rok 1812 ; Polonez.

Wykonawcy:

prof. Maria Korecka-Soszkowska - fortepian

Wiktoria Kochaman - fortepian

Iwona Chruślicka - sopran

Jagoda Szal - fortepian

Orkiestra Zespołu Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie

Stanisław Welanyk - dyrygent

Sala Koncertowa Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego ; ul. Dabrowskiego 83

                                                                                                                         21 listopada 2017 roku ; godzina 18:00

Wstęp wolny

 

 

 

PER DUE DONNE

"Spotkanie z Artystą”- Katarzyna Oleś-Blacha, Monika Korybalska, Tomasz Tokarczyk – promocja płyty „Per Due Donne” - Opera Krakowska zaprasza.

18 listopada 2017 o godz. 17.00 zapraszamy na kolejne „Spotkanie z Artystą”. Tym razem pretekstem do rozmowy będzie promocja płyty „Per Due Donne”, którą nagrali artyści Opery Krakowskiej: Katarzyna Oleś-Blacha i Monika Korybalska z towarzyszeniem Orkiestry Opery Krakowskiej pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka. Solistki Opery Krakowskiej są laureatkami prestiżowej nagrody „Ars Quaerendi” w kategorii „Mistrz i Uczeń” (2014 r.), przyznawanej za wybitne działania na rzecz rozwoju i promocji kultury, a jej fundatorem jest Sejmik i Zarząd Województwa Małopolskiego. Gościem spotkania, obok solistek, będzie Tomasz Tokarczyk, kierownik muzyczny Opery Krakowskiej, a rozmowę poprowadzi Katarzyna Sanocka. W trakcie spotkania artystki zaśpiewają m.in. wybrane utwory z płyty.
„Per Due Donne” to efekt pracy mistrzyni i uczennicy - artystek, które łączy doskonałe muzyczne porozumienie. Katarzyna Oleś-Blacha to sopranistka koloraturowa, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie i pedagog tej uczelni. Kunszt wokalny doskonaliła podczas licznych kursów mistrzowskich i interpretacyjnych u znamienitych pedagogów i śpiewaków. Jest laureatką wielu krajowych i międzynarodowych konkursów i festiwali wokalnych. Artystka ma w swoim bogatym dorobku ponad 30 pierwszoplanowych ról operowych i operetkowych, które prezentowała w 50 różnych realizacjach teatrów operowych w Polsce i zagranicą. Prowadzi warsztaty wokalne oraz kursy mistrzowskie dla młodzieży oraz młodych adeptów wokalistyki. Z kolei Monika Korybalska jest mezzosopranistką, absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie śpiewu dr hab. Katarzyny Oleś-Blacha (dyplom z wyróżnieniem). Jeszcze przed rozpoczęciem studiów wokalnych, w 2006 roku, zadebiutowała w polsko – holenderskiej produkcji „Czarodziejskiego fletu” W. A. Mozarta. Jest stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i laureatką nagród i wyróżnień w dziedzinie wokalistyki.
W nagraniu płyty śpiewaczkom towarzyszyła Orkiestra Opery Krakowskiej pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka, kierownika muzycznego krakowskiej sceny, dla której przygotował niezliczoną ilość premier i spektakli. Współpracuje z wieloma orkiestrami symfonicznymi m.in. z Filharmonią Narodową oraz Warszawską Orkiestrą Radiową, Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej, Teatrami Wielkimi w Poznaniu i w Łodzi oraz Operą Narodowej w Bratysławie. Od 2013 jest gościnnym dyrygentem Teatru Opery i Baletu w Czelabińsku (Rosja). W swoim dorobku ma nagrania telewizyjne oraz nagrania muzyki filmowej i teatralnej. Na płycie „Per Due Donne” znalazły się duety z oper: Vincenza Belliniego, Léo Delibesa, Gaetana Donizettiego, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Gioacchina Rossiniego i Richarda Straussa.
Spotkanie odbędzie się w Sali Kameralnej Opery Krakowskiej. Bezpłatne wejściówki można odebrać w Kasie Opery.

Historię teatru muzycznego można pisać na wiele sposobów. Jednym z nich jest perspektywa duetów, stanowiących często momenty węzłowe w dramaturgii dzieła. Duet przynosi albo połączenie dwóch żywiołów w jedną harmonijną całość, albo zderzenie sił przeciwstawnych, a skrajności, jak wiadomo, przyciągają się namiętnie. Taką opowieść wyśpiewują dwie wspaniałe artystki: Katarzyna Oleś-Blacha i Monika Korybalska. Sopranistkę i mezzosopranistkę łączy szczególna relacja, jaka powstaje pomiędzy mistrzynią, nauczycielką akademicką i młodą adeptką sztuki wokalnej. Doskonałe porozumienie między śpiewaczkami słychać w każdym epizodzie muzycznego spektaklu, który płynnie przechodzi między nastrojem dramatycznym a humorystycznym.

CD DUX 1351 Total time: [71:09]
Wolfgang Amadeus Mozart
Idomeneo, re di Creta, KV 366 / Act 3
1. Wolfgang Amadeus Mozart (1756–1791) Idomeneo: S’io non moro a questi accenti
[3:03]

Martha Act II
2. Friedrich von Flotow (1812–1883) Martha: Teure Lady... Von den edlen Kavalieren
[5:53]

Léo Delibes
Lakmé Act I
3. Léo Delibes (1836–1891) Lakmé: Viens Mallika... Sous le dôme épais
[6:01]

Gaetano Donizetti
Lucia di Lammermoor Act I
4. Gaetano Donizetti (1797–1848) Lucia di Lammermoor: Regnava nel silenzio
[9:10]

Richard Georg Strauss
Ariadne auf Naxos
5. Richard Strauss (1864–1949) Ariadne auf Naxos: Sie hält ihn für den Todesgott
[9:15]

Wolfgang Amadeus Mozart
Le nozze di Figaro, K. 492 Act II
6. Wolfgang Amadeus Mozart (1756–1791) Le nozze di Figaro: Aprite, presto aprite
[1:21]

Il crociato in Egitto, Act II
7. Giacomo Meyerbeer (1791–1864) Il crociato in Egitto: Il tenero affetto
[3:01]

Wolfgang Amadeus Mozart
Le nozze di Figaro, K. 492 Act II
8. Wolfgang Amadeus Mozart (1756–1791) Le nozze di Figaro: Voi che sapete
[3:00]

Vincenzo Bellini
Norma Act II
9. Vincenzo Bellini (1801–1835) Norma: Deh! Con te li prendi... Mira, o Norma
[10:24]

Gioacchino Rossini
Tancredi
10. Gioacchino Rossini (1792–1868) Tancre di: Fiero incontro... Lasciami, non t’ascolto
[10:26]

Gaetano Donizetti
Anna Bolena: Act II
11. Gaetano Donizetti (1797–1848) Anna Bolena: Sul suo capo aggravi un Dio
[9:34]


Wykonawcy:
Orkiestra Opery Krakowskiej
Katarzyna Oleś-Blacha /sopran/
Monika Korybalska /mezzosopran/
Tomasz Tokarczyk /dyrygent/

 

Piotr Pławner w roli skrzypka i dyrygenta w Filharmonii Podkarpackiej

    Zofia Stopińska: Z Panem Piotrem Pławnerem - jednym z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji - rozmawiam w Filharmonii Podkarpackiej, gdzie trwają przygotowania do kolejnego koncertu abonamentowego. Z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej wystąpi Pan w najbliższy piątek w podwójnej roli – skrzypka i dyrygenta. Na ten koncert czekaliśmy bardzo długo, bo zaplanowany był w ubiegłym sezonie, a może nawet jeszcze wcześniej.

    Piotr Pławner: To prawda, ale nie wiem, czy powinienem się jako muzyk przyznawać do tego, dlaczego koncert się nie odbył, ale jak już Pani zaczęła, to powiem, że miałem małą kontuzję, bo złamałem nogę wykonując sport, którego właściwie muzycy nie powinni uprawiać. Chodzi o jazdę na nartach, ale usprawiedliwię się chociaż trochę względami rodzinnymi, bo moja córka jeździ na nartach i chciałem jej towarzyszyć.

    Czego się nie robi dla córki, ale warto, aby inni muzycy wiedzieli, że jednak trzeba bardzo uważać albo takiego sportu nie uprawiać.

    Ma pani rację, ale bardzo się cieszę, że z tym samym programem udało się ten koncert przełożyć i jestem w Rzeszowie w tym tygodniu.

    Utwory Johanna Sebastiana Bacha, Józefa Haydna i Ludwiga van Beethovena złożą się na program piątkowego wieczoru i to Pan je wybrał.

     VII Symfonia Beethovena to jedna z moich ulubionych symfonii, wymagająca dość dużego składu orkiestry, ale w piątek zespół nie będzie zbyt duży. Jako skrzypek lubię pracować głównie z grupą smyczków i zdarza się, że kilka razy w sezonie wykonuję również tego typu koncerty – występuję w podwójnej roli grając koncerty skrzypcowe z samymi smyczkami, a w części drugiej dyryguję symfoniami Beethovena lub Schuberta.

    W pierwszej części koncertu będzie Pan dyrygował smyczkiem.

    Tak, wykonamy dwa koncerty: bardzo znany Koncert skrzypcowy a-moll Johanna Sebastiana Bacha i Koncert skrzypcowy G-dur – Józefa Haydna. Jest to właściwie utwór zapomniany, który pamiętam z moich lat szkolnych. Jest taka hierarchia koncertów, które nazywamy szkolnymi i może też dlatego są one później rzadziej wykonywane na estradzie, ponieważ mówi się - wykonywaliśmy to w szkole, u nas się wykonuje koncerty bardziej symfoniczne, soliści lubują się w wykonywaniu koncertów Brahmsa, Czajkowskiego czy Sibeliusa. Ja również, ale przez to zapominamy o muzyce troszkę wcześniejszej. Może Bach częściej gości na estradach, ale chociażby przepiękny Koncert skrzypcowy G-dur Haydna jest rzadko wykonywany, a szkoda i dlatego staram się również przypomnieć szerszemu gronu publiczności te arcydzieła.

    Chcę tutaj zwrócić uwagę, że inaczej grał ten utwór Pan Piotr Pławner będąc uczniem szkoły muzycznej I stopnia lub w pierwszej klasie szkoły II stopnia, inaczej zagra go doświadczony artysta o ugruntowanej na świecie pozycji skrzypka – wirtuoza.

    Dojrzały artysta spojrzy na utwory, których uczył się kiedyś w szkole, przez zupełnie inny pryzmat. Tak jest w przypadku muzyki barokowej i dzieła Haydna, które jest dla mnie późnobarokowym utworem. Taką interpretację będziemy się starali dla Państwa zrealizować w piątek. Z pewnością podchodzę do tej muzyki w sposób bardziej dojrzały, kameralny i akceptują to muzycy, którzy dzisiaj mi powiedzieli, że bardzo się cieszą grając ze mną te koncerty.

    Od pewnego czasu coraz bardziej fascynuje Pana dyrygowanie. Czy w przyszłości zamieni Pan smyczek na batutę?

    Nie, zawsze powtarzam, że jestem skrzypkiem. Czasami dyryguję symfoniami, w których mam możliwość popracować więcej z zespołem smyczkowym. Nie sięgam po dzieła Brahmsa ani Czajkowskiego. Koncentruję się przede wszystkim na symfoniach Schuberta, czasami Mozarta i Beethovena. W Polsce często wykonywane są symfonie Mozarta i Beethovena, ale z dzieł symfonicznych Schuberta w programach koncertów znaleźć można czasami „Wielką”, „Niedokończoną” i może jeszcze V Symfonię. Niedawno dyrygowałem w Krakowie VI Symfonią Schuberta, która wykonywana jest bardzo rzadko. Z twórczości Franza Schuberta najczęściej wymieniane są pieśni i utwory kameralne, a w ogóle zapomnieliśmy już, że pisał utwory na skrzypce i fortepian. Nie będę się dłużej rozwodził nad twórczością Schuberta, bo przygotowujemy dla Państwa przepiękną VII Symfonię Beethovena, należącą do moich ulubionych.

    Czy nadal prowadzi Pan zespół „I Salonisti”?

    Tak, byliśmy kiedyś na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie z programem złożonym z muzyki filmowej. Powstają różne nowe projekty. Chyba wspominałem w ostatniej rozmowie z Panią o jednym z naszych ostatnich projektów – muzyce z Terezina, kompozytorów, którzy byli w tym obozie, a później zostali w większości deportowani do Auschwitz - tam zginęli. My wykonujemy tę muzykę z obozu w Terezinie w formie przedstawienia teatralnego i jesteśmy ucharakteryzowani. Ostatnio graliśmy muzykę do filmu niemego, trwającego godzinę i piętnaście minut, gdzie jako pierwszy skrzypek musiałem wszystko koordynować z obrazem na ekranie. Mamy programy z muzyką Nino Roty czy Ennio Morricone. Dzięki pracy z zespołem „I Salonisti” mam możliwość poznać inne aspekty muzyki, inne wykonawstwo i jest to bardzo ciekawe. Chcę jednocześnie podkreślić, że gram również kameralną muzykę klasyczną w różnych zespołach – od tria fortepianowego poprzez kwintet czy trochę większy skład. Unikam grania w kwartecie smyczkowym, bo uważam, że to jest formacja, która powinna działać w stałym składzie i regularnie spotykać się na próbach. Od pewnego czasu często gram ze świetnym pianistą Piotrem Sałajczykiem i staramy się prezentować publiczności ciekawe projekty. Jednym z najnowszych jest muzyka amerykańska z utworami m.in. Philipa Glassa, Charlesa Ives’a, Johna Williamsa i George’a Gershwina. Ostatnio interesuję się także muzyką duńską, której do niedawna nie znałem. Mam w programie sonaty Nielsa Gadego - kompozytora zupełnie u nas nieznanego.

    Coraz szerzej otwieram oczy i już marzę, aby te utwory usłyszeć podczas koncertu, bo żaden inny przekaz nie zastąpi spotkania z artystami wykonującymi utwory na estradzie. Ma Pan w planach koncerty gdzieś w pobliżu?

    Ma Pani rację, koncert jest czymś bardzo ważnym zarówno dla wykonawców, jak i dla odbiorców. Obecność publiczności sprawia, że pewno odczuwamy zupełnie inną energię, której nie jesteśmy w stanie przekazać nagrywając płytę.
Po koncercie w Rzeszowie lecę do Szczecina, gdzie będę występował w trio: fortepian, skrzypce i klarnet. Trzech solistów się spotka i po trzech próbach, w niedzielę, gramy koncert z niełatwą muzyką, bo w programie jest Strawiński, Milhaud i Poulenc. W niedalekiej przyszłości będę gościł blisko Państwa, bo w Lusławicach, z II Koncertem skrzypcowym Philipa Glassa. To będzie dla mnie „odskocznia”, ponieważ jest to muzyka trochę skręcająca w kierunku klasycznego popu, niezwykle medytacyjna, bo kompozytor jest buddystą i charakterystyczne brzmienia słychać w tym utworze.

    W notce biograficznej, którą niedawno czytałam, znalazłam informację, że jest Pan związany z dwiema uczelniami muzycznymi. To prawda, czy trafiłam na starą notkę?

    Czytała Pani starą notkę, bo chociaż jestem pedagogiem, to w tej chwili nie uczę, ponieważ projektów solistycznych i kameralnych jest dużo, a w dodatku mieszkam w Szwajcarii, a uczyłem w Polsce - dlatego musiałem z czegoś zrezygnować. Od czasu do czasu zdarza mi się prowadzić kurs mistrzowski i na tym poprzestaję.

     Sporo Pan nagrywa utworów polskich kompozytorów.

     Owszem, ostatnia moja płyta wydana dla wytwórni Naxos, to I Koncert skrzypcowy Grażyny Bacewicz, Pięć utworów z orkiestrą Tansmana, Spisak i Panufnik, który jest może najbardziej w tym gronie popularny, ale staram się przedstawiać mniej znanych kompozytorów. Zawsze też uzgadniam z reżyserem dźwięku, że nagrywamy jak najwięcej wersji całościowych, bardzo rzadko nagrywam małe fragmenty, bo uważam, że w ten sposób gubi się energie danego utworu. Kiedyś mój idol Jasha Heifetz wchodził do studia i nagrywał trzy wersje Koncertu Czajkowskiego - na tym kończyła się sesja, wybierało się najlepszą wersję i są to do dzisiaj nagrania uważane za najwspanialsze.

    Od lat stara się Pan także zamieszczać dzieła polskich kompozytorów koncertując w różnych miejscach na świecie.

    To jest bardzo ważna część mojej działalności od wielu lat. Jeżeli gram recital poza granicami Polski, to zawsze jedna połowa jest poświęcona najczęściej muzyce polskiej. Chcę się pochwalić, że niedawno zostałem odznaczony medalem Gloria ARTIS za promowanie muzyki polskiej.

    Zapraszamy w najbliższy piątek na koncert do Filharmonii Podkarpackiej, a później do Lusławic.

    W Lusławicach wystąpię dokładnie 26 listopada, czyli w przyszłą niedzielę. Zapraszam serdecznie.

Z Panem Piotrem Pławnerem, jednym z najwybitniejszych skrzypków swojej generacji, rozmawiała Zofia Stopińska 14 listopada 2017 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.

Kolejny sukces Filharmoników Podkarpackich w Wiedniu

     Zofia Stopińska: Jak już informowaliśmy, 10 listopada b.r. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego po raz kolejny wystąpiła w Wiedniu. To był szczególny koncert, a rozmawiam o tym wydarzeniu z Panią prof. Martą Wierzbieniec – dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

    Marta Wierzbieniec: Jedenastego listopada Polska świętowała 99 rocznicę odzyskania niepodległości, a my wystąpiliśmy w przededniu tego święta w słynnej Złotej Sali wiedeńskiego Musikverein. Tym koncertem pragnęliśmy zasygnalizować rozpoczynające się obchody Jubileuszu 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, stąd i data, i program.                                                                                                                                                                                                              Program został tak dobrany, aby pokazać utwory napisane przez kompozytorów, którzy nie będąc Polakami w jakiś sposób nawiązywali do naszej, polskiej, przebogatej skarbnicy. Rozpoczęliśmy wieczór Preludium symfonicznym Edwarda Elgara zatytułowanym „Polonia”, w którym przeplatają się melodie polskich pieśni – głównie melodia chorałowa „Z dymem pożarów”, ale słychać też „Warszawiankę” i słychać także Mazurek Dąbrowskiego – czyli nasz narodowy hymn. Ten utwór wywarł ogromne wrażenie na zgromadzonej publiczności w Sali wiedeńskiego Musikverein. To był bardzo uroczysty, wzruszający moment. Myślę, że w tym miejscu Preludium symfoniczne zatytułowane „Polonia”, poświęcone Emilowi Młynarskiemu, Ignacemu Janowi Paderewskiemu, miało szczególny wymiar na 100-lecie odzyskania przez Polskę Niepodległości, a tak naprawdę, to chyba inaugurację tego 100-lecia w naszej Filharmonii, to był koncert 6 listopada, bo wówczas rzeszowskiej publiczności zaprezentowaliśmy program, który prezentowaliśmy w Wiedniu.
Jako drugi utwór został wykonany II Koncert fortepianowy g-moll op. 22 Camilla Saint-Saënsa. Solistką była świetna pianistka Susanna Artzt. O ten Koncert prosili nas wiedeńscy organizatorzy tego przedsięwzięcia. Wiadomo, że Camille Saint-Saëns propagował działalność pianistyczną Ignacego Jana Paderewskiego. Słuchał jego gry nie tylko w Warszawie, ale także w Paryżu, a Paderewski grał utwory fortepianowe Saint-Saënsa. To właśnie Saint-Saëns powiedział o Paderewskim: „...to geniusz grający również na fortepianie”. No i jeszcze należałoby dodać, że właśnie w Wiedniu zaczęła się wspaniała kariera Paderewskiego.
W części drugiej zabrzmiała III Symfonia D-dur op. 29 Piotra Czajkowskiego, która kiedyś została nazwana „Polską” i ta nazwa funkcjonuje nie tylko w leksykonach muzycznych, ale także w świadomości wykonawców. Pewnie przypisano jej ten tytuł dzięki temu, że można usłyszeć w tym utworze rytmy poloneza – naszego 

    Jak nasi artyści zostali przyjęcie w Wiedniu?

    Bardzo piękne przyjęcie zgotowała nam publiczność wiedeńska i dobrze, że przygotowaliśmy utwór na bis i tym dziełem była Uwertura fantastyczna „Bajka”, zwana również „Opowieścią zimową”, Stanisława Moniuszki. Nie sprawdzałam, ale jestem bardzo ciekawa, czy już ktoś wykonywał „Bajkę” Moniuszki w tej sali. 10 listopada zabrzmiała rewelacyjnie i bardzo się spodobała. Po koncercie wiele osób mnie pytało: „Co to za utwór?”, „Kto skomponował to dzieło?”, bo twórczość Moniuszki nie jest przecież znana i bardzo się cieszę, że „w uszach” publiczności wiedeńskiej w tym dniu zostawiliśmy nie tylko utwory kompozytorów, którzy nie będąc Polakami w jakiś sposób nawiązywali do polskiej twórczości, ale również zabrzmiała „Bajka” Moniuszki i potraktujmy to jako pewne przesłanie, bo przecież 2019 rok będzie „Rokiem Stanisława Moniuszki”, a w przyszłym roku, mam nadzieję, większość instytucji artystycznych wykonywać będzie głównie utwory kompozytorów polskich i my się już do tego przymierzamy, mamy zaplanowane w 2018 roku mnóstwo koncertów z muzyką polską, będą także prawykonania utworów polskich kompozytorów. To wszystko już niebawem przed nami.

    Wprawdzie przed każdym wejściem do Złotej Sali Musikverein wiszą informacje o bezwzględnym zakazie fotografowania i nagrywania, ale kilka zdjęć zrobionych telefonami komórkowymi podczas końcowego aplauzu publiczności do mnie dotarło. Ze wzruszeniem oglądałam, że publiczność wiedeńska powstała z miejsc i oklaskiwała Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej.

    To prawda i bardzo się z tego faktu cieszymy, bo to niezwykle ważny koncert i każdy artysta, każdy zespół i każda orkiestra chcą wystąpić w tym miejscu. Na koncerty do wiedeńskiego Musikverein przychodzi publiczność, która słyszy najlepszych wykonawców, potrafi doskonale ocenić, ale także docenić wykonawców, tak że jest to niezwykle dla nas ważny fakt i aż trudno w to uwierzyć, ale Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej występowała w wiedeńskim Musikverein już po raz szósty; trzykrotnie wykonywaliśmy dzieła wokalno-instrumentalne – była to „Carmina Burana” Orffa, następnie „Pory roku” Haydna oraz Weihnachts-Oratorium Bacha, ale wcześniej także dwukrotnie wystąpiliśmy z koncertami symfonicznymi – pierwszy prowadził Tadeusz Wojciechowski, dwa lata temu Jiři Petrdlik, a teraz koncert symfoniczny poprowadził maestro Massimiliano Caldi.

    Miejmy nadzieję, że nasi filharmonicy jeszcze nie raz zostaną zaproszeni i wystąpią w tym magicznym miejscu.

    Mnie się marzy, nie wiem, czy w Wiedniu, bo to zaszczyt, że byliśmy tam już tyle razy, ale na scenach różnych nie tylko w kraju, ale także za granicą, żeby zaprezentować „muzyczne polonica”, dlatego, że w twórczości wielu kompozytorów można znaleźć motywy muzyczne, rytmiczne, melodyczne i w różny sposób nawiązywanie do Polski, polskości, polskiej tradycji, kultury – poczynając od kompozytorów, którzy żyli i tworzyli 200 – 300 lat temu, tych, którzy tworzyli na przełomie XIX i XX wieku, a także na początki XXI wieku. To jest skarbnica, która może zachwycić, wprawić w zdumienie, ale to też może być bardzo ważna informacja dla tych wszystkich na świecie, którzy może nie do końca wiedzą jeszcze, gdzie jest Polska, wielki wspaniały naród, kraj niezwykle bogaty, jeśli chodzi o wszelkie sprawy związane z kulturą, rozwojem muzyki i dorobkiem artystycznym.

    Pani Dyrektor! Życzę realizacji tych planów i gratuluję sukcesów odniesionych ostatnio w Wiedniu, ponieważ będąc na poprzednich znam emocje, które towarzyszą w Złotej Sali Musikverein muzykom, organizatorom, a także publiczności.

    Te gratulacje należą się przede wszystkim orkiestrze. Czas prób i przygotowań do tego koncertu nie był czasem łatwym, bo jeszcze było mnóstwo innych zadań artystycznych do wykonania w siedzibie Filharmonii. Jak Państwo wiedzą, wprowadziliśmy nowy cykl spektakli operowych, operetkowych i to wszystko odbywało się we wrześniu, w październiku i na początku listopada, a musieliśmy także znaleźć czas na przygotowanie tak ważnego i wyjątkowego koncertu w Wiedniu. Koncert był naprawdę znakomity. Muzycy przygotowani byli świetnie i te gratulacje kieruję do Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej.

    Dalekie podróże wymagają wielu przygotowań organizacyjnych i odpowiednich środków finansowych.

    O tej stronie mówi się rzadko i niewiele. W organizacji takich wyjazdów mamy już wprawę, ale zawsze najtrudniej jest z finansami. Cieszę się, że udało się je zgromadzić. Nasz wyjazd nie mógłby dojść do skutku bez pomocy Zarządu Województwa Podkarpackiego, Pana marszałka Władysław Ortyla. Pomoc finansowa była konieczna, bo na koncert trzeba dojechać, dowieźć instrumenty, zapłacić za wypożyczenie materiałów nutowych i jest jeszcze wiele innych wydatków. Bezcenną również dla nas pomocą, bardzo znaczącą, było wsparcie finansowe z Instytutu im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Otrzymaliśmy także środki finansowe z Instytutu Polskiego w Wiedniu. Bardzo serdecznie dziękuję dyrekcji Instytutu im. Adama Mickiewicza i wszystkim osobom, które z nami współpracowały przy realizacji tego projektu, dziękuję Panu dyrektorowi Instytutu Polskiego w Wiedniu, dziękuję Ambasador Polski w Wiedniu – Pani Jolancie Róży Kozłowskiej, która była obecna na koncercie. Było także kilku innych dostojnych dyplomatów. To wszystko bardzo cieszy, bo zdajemy sobie sprawę, że takim koncertem, w tym miejscu, reprezentujemy nie tylko Filharmonię Podkarpacką, to nie jest tylko aspekt lokalnej reprezentacji województwa, ale reprezentujemy także nasz kraj. Ten wyjazd był także możliwy dlatego, że od kwietnia jesteśmy instytucją współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i za to serdecznie dziękuję.

Z panią prof. Martą Wierzbieniec - dyrektorem Filharmonii  Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie rozmawiała Zofia Stopińska 14 litopada 2017r.

Miejski Ośrodek Kultury w Jarosławiu zaprasza

Malarstwo i rysunek

Marek Wiatr - artysta śpiewak, malarz i grafik, Tomasz Wiatr - lekarz i rysownik

Zapraszamy na wernisaż wystawy
17 listopada 2017 r. godz. 18.00
Galeria Rynek 6
Wystawa czynna do 30 grudnia 2017 r.

MAREK WIATR
Artysta, śpiewak, malarz, grafik - jednym słowem człowiek renesansu. Pochodzi z jednej z najbardziej znanych rodzin na Podkarpaciu. W domu rodzinnym bywali m. in. Leon Wyczółkowski, Emil Zegadłowicz, Wanda Siemaszkowa, ambasador, wiceminister spraw zagranicznych Alfred Wysocki. Rodzina zaprzyjaźniona była z córką Marii Konopnickiej - Zofią Mickiewiczową i córką Wojciecha Kossaka - Magdaleną Samozwaniec. W czasie okupacji mieszkał w jego domu malarz - batalista Stanisław Studencki. Obecnie jego dom odwiedzają najwybitniejsi przedstawiciele życia kulturalnego. Atmosfera w jakiej wyrastał nauczyła go szacunku do ludzi i sztuki, oraz dała asumpt późniejszym jego zainteresowaniom. Wahał się jakiś czas czy poświęcić się malarstwu czy muzyce. Szczęśliwie udało się mu pogodzić obie te dziedziny. Studia muzyczne ukończył na Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie śpiewu prof. Heleny Szubert Słysz, następnie kształcił się w Weimarze na kursach mistrzowskich pod kierunkiem światowej sławy barytona Pawła Lissitziana. Uczył się jednocześnie malarstwa u artysty malarza Stanisława Kochanka, a potem w Krakowie, w pracowni prof. Alojzego Siweckiego. Koncertuje w kraju i poza jego granicami. Od wielu lat pełni funkcję dyrektora artystycznego Polskiego Festiwalu Narodowego w Żarnowcu. Śpiewa na różnych koncertach charytatywnych przekazując również prace malarskie na te cele. Jego nastrojowe pejzaże zdobią mieszkania artystów w wielu krajach świata. Ma w swoim dorobku prawie trzydzieści wystaw zbiorowych i indywidualnych w Polsce i za granicą.
Marek Wiatr wórczością malarską zajmuje się od najmłodszych lat. Znamienne jest, że już w pierwszych obrazach artysty zrodził się niekłamany zachwyt nad pięknem przyrody, który ze zdwojoną siłą będzie obecny w jego późniejszych pracach. Pierwszy cykl kościołów z 1990 roku ("Kościół w Sieklówce", "Kościół w Szebniach", "Kościół w Łubienku", "Kościół w Wietrznie") malowany był jeszcze dość schematycznie, w ciemnych, ciemnobrunatnych kolorach, ale już następne, malowane w różnych manierach obrazy zawierające fragmenty symbolicznego nieba ("Pejzaż z Jedlicza") bądź refleksy impresjonistycznego oświetlenia świadczyło o udanych próbach dochodzenia do własnej drogi twórczej.Tym bardziej trzeba podkreślić, że artysta przez okres ostatnich dziesięciu lat jest bardzo aktywny, maluje bardzo dużo, a tym samym jego prace stają się imponująco perfekcyjne.
Zadziwia zawsze z jaką lekkością radzi sobie zarówno w pastelu, pracach olejnych czy akrylowych.
Pod względem duchowości jest to osobowość bardzo spójna. Nastrój śpiewanych przez niego romantycznych pieśni pozwala z takim samym nastawieniem spacerować pośród jego intrygujących pejzaży.
Obecnie zaskoczył nas nową wartością przekazywaną poprzez swoje obrazy. Stajemy zdumieni widząc pogodę ostatnich akrylowych pejzaży i martwych natur. Występujące w nich radosne natężenie barw rozświetli każdą wystawową salę.

TOMASZ WIATR
Urodził się w 1983 roku, w rodzinie o bogatych tradycjach medyczno-artystycznych. Jego dziadkowie od czterech pokoleń byli lekarzami, absolwentami Wydziału Lekarskiego UJ. Ojciec jest śpiewakiem operowym, malarzem , absolwentem Akademii Muzycznej w Krakowie. Tomasz Wiatr od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie sztuką. Uczył się tańca i gry na fortepianie. Rodzina zaprzyjazniona była z córką Marii Konopnickiej Zofią Mickiewiczową, z artystą malarzem Stanisławem Kochankiem, a w domu rodzinnym mieszkał i malował uczeń Wojciecha Kossaka malarz - batalista Stanisław Studencki. W roku 2008 ukończył studia medyczne na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwerystetu Jagiellońskiego  w Krakowie . W 2016 uzyskał prestiżowy tytuł FEBU zdając europejski egzamin specjalizacyjny z urologii. Znajomość z wieloma artystami teatru, opery i malarstwa , oraz bezpośredni kontakt ze sztuką przyczyniły się  do rozwinięcia jego pasji. W 2010 roku rozpoczął swoją przygodę z rysunkiem, a koncentrując się głównie nad portretem. Stworzył cykl portretów ludzi świata kultury i mediów.  Pierwsza jego wystawa odbyła się w Dworku Marii Konopnickiej w Żarnowcu w 2011 roku i dała początek kolejnym ważnym wystawom. Wśród miejsc, w których wystawił swoje prace wymienić należy Galerię Agora w Bytomiu lub Galerię Erdos Renee Haaz w Budapeszcie. W 2012 roku stworzył cykl portretów największych krakowskich lekarzy i pokazał swoje prace w Domu Towarzystwa Lekarskiego w Krakowie. W 2014 roku odbyła się wystawa prezentująca dotychczasowy dorobek artystyczny w Muzeum Collegium Maius Uniwerystetu Jagiellońskiego. Tomasz Wiatr zawsze podkreśla, że przede wszystkim jest lekarzem, a rysunek stanowi dopełnienie zawodu. Kontakt ze sztuką uczy go wrażliwości, co przekłada sie na jego pracę zawodową i pomaga we właściwym kontakcie z pacjentem. Posiada w swoim dorobku 15 wystaw krajowych i zagranicznych. Jest członkiem Stowarzyszenia Absolwentów Wydziałów Medycznych w Krakowie, Towarzystwa Miłośników Historii Medycyny, Sekcji Adeptów Urologii, Sekcji Endourologii i ESWL Polskiego Towarzystwa Urologicznego, Europejskiego Towarzystwa Urologicznego i Polskiego Towarzystwa Andrologicznego.

Wystawy:
1. Muzeum Marii Konopnickiej - Żarnowiec 2011
2.  Galeria Agora - Bytom 2012
3.  Galeria Pasaż - Iwonicz Zdrój 2012
4.  Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi - wystawa zbiorowa Łódź 2012
5.  Galeria Erdos Renee Haz - Budapeszt 2012
6.  Dąbrowski Dom Kultury - Dąbrowa Tarnowska 2012
7.  Dom Towarzystwa Lekarskiego w Krakowie- Kraków 2012
8. Galeria Bieszdzadzkiego Domu Kultury - Lesko 2013
9. Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie- Kraków 2013
10. Jubileusz 100 lecia śmierci Adama Bochenka - Kraków 2013
11. Muzeum Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego - Kraków 2014
12. Galeria "Pod gruszką" - Kraków 2014
12. Muzeum Pałacu Oborskich - Mielec 2015
13. Galeria Sztuki Bardejów- Słowacja 2015
14. Festiwal KultURO- ICE Kraków 2015
15. Regionalne Centrum Kultur Pogranicza - Krosno 2016
16.Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK - Kraków 2016
17. Biuro Wystaw Artystycznych - Miechów 2016
18. Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie- II edycja Festiwalu KultURO 2016
19. Centrum Kultury im. Paderewskiego -Kąśna Dolna 2016.
20. Galeria ESCEK w Mielcu- Mielec 2017
21. Zamek królewski w Łańcucie- Łańcut 2017
22. Centrum Kultury Żydowskiej JUDAICA- Kraków 2017
23. III edycja Festiwalu KultURO- Muzeum Inżynierii Miejskiej - Kraków 2017

"Panna wodna" po raz drugi w Rzeszowie

       Rzeszowska premiera tej niezwykle sympatycznej i nastrojowej polskiej operetki morskiej miała miejsce w sali widowiskowej Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie w niedzielę 24 września 2017 roku. Zgromadziła liczną rzeszę miłośników teatru muzycznego (sala wypełniona po brzegi!), którzy nieustannie czekają na własny, rzeszowski teatr muzyczny!
      Na szczęście, Filharmonia Podkarpacka w Rzeszowie podejmuje to wyzwanie, realizując ambitne spektakle operowe i operetkowe, z własną orkiestrą, ale na ogół z solistami spoza Rzeszowa! Może więc czas pokusić się o rodzimych, bądź pochodzących z Rzeszowa i Podkarpacia solistów, w dodatku z własnym chórem i zespołem baletowym?
      Skromnymi środkami, na miarę swych sił i możliwości, Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne od 2004 roku (13 lat!) podejmuje próby realizacji, co tu dużo mówić, niełatwych artystycznie i organizacyjnie, oper, operetek czy musicali. A wszystko zaczęło się od śpiewogry „Pielgrzym z Dobromila” według libretta Adama Kłodzińskiego opartego na powieści księżnej Izabeli Czartoryskiej z muzyką Wincentego Lessla, starannie przygotowanej przez dr Annę Szałygę-Kuźmę, śpiewaczkę i pedagoga, pochodzącą właśnie z Dobromila! Warto dodać, iż prapremiera tej sztuki miała miejsce 31 marca 1819 roku w Zamku w Sieniawie, na Podkarpaciu.
      Potem, z inicjatywy Rzeszowskiego Towarzystwa Muzycznego, nastąpiły w Rzeszowie premiery: singspielu „Domek trzech dziewcząt” z muzyką Franciszka Schuberta, dalej - intermezza dającego początek operze buffa - „La serva padrona” czyli „Służąca panią” Giovanni Battisty Pergolesiego i wreszcie przyszła kolej na polską operetkę o tematyce morskiej (dostęp do morza!) noszącą znamiona musicalu, czyli „Pannę Wodną” według Jerzego Lawiny-Świętochowskiego. Prapremiera tej operetki miała miejsce w Teatrze „8.15” na ul. Marszałkowskiej w Warszawie 2 sierpnia 1939 roku, tuż przed II wojną światową. Po wojnie grały ją operetki w różnych miastach Polski, m. in. w Przemyślu (wystawił ją Teatr „Fredreum” bodajże w 1965 roku, ponad pół wieku temu).
      Czy przypominają sobie Państwo uroczą piosenkę „Morze, szumiące, kołyszące szumem fal”, którą jakże wzruszająco śpiewa Irena Santor i inni śpiewacy, aktorzy i piosenkarze? To utwór z tej właśnie operetki! Oczywiście, są i arie, duety, nawet kwartet męski, śpiewy zbiorowe (choćby „Hymn do Bałtyku” czy „Bałtyku szumiące fale” na finał), ale wszystko zdaje się być podporządkowane tęsknocie, miłości i radości – temu, co w duszy polskiej drzemie... A że miłość niejedno ma imię, więc jest tam i o miłości do Ojczyzny, rodzinnych stron i tej, która czaruje i zachwyca nie tylko młode damy i zakochanych w nich marynarzy... Bo, jak mówi jedna z wplecionych do spektaklu piosenek „Serce, to najpiękniejsze słowo świata.”
      Ze zdumieniem i radością zobaczyłem na drugiej już prezentacji „Panny Wodnej” w dniu 12 listopada 2017 roku wypełnioną po brzegi salę widowiskową Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie! A więc spektakl podoba się rzeszowskiej publiczności! Oczywiście, tutaj ukłon w stronę reżysera Jerzego Czosnyki, który staranie przygotował scenariusz i wprowadził go w życie, a także Janusza Tomeckiego – pianisty i pedagoga, który nie tylko towarzyszył przy fortepianie wszystkim śpiewającym, z uwerturą włącznie, ale także dokonał adaptacji wszystkich utworów muzycznych. A że każdy teatr, muzyczny także, aktorami i śpiewakami stoi, przeto najwyższe zachwyty kieruję w stronę artystów, członków Studia Operowego „Halka” Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie, którzy w swych prezentacjach sięgali wyżyn doskonałości! A są to nasze rodzime brylanty i diamenty, pochodzące z Rzeszowa i Podkarpacia! Oby znaleźli realizację swoich marzeń w rzeszowskim teatrze muzycznym!
      Z satysfakcją chcę dodać, iż tuż przed spektaklem, z okazji niedawno obchodzonego (1 października) Międzynarodowego Dnia Muzyki, kierownik Agnieszka Kielar z Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Miasta Rzeszowa wręczyła nagrody Prezydenta Miasta Rzeszowa Tadeusza Ferenca w dziedzinie kultury muzycznej. Na wniosek Rzeszowskiego Towarzystwa Muzycznego otrzymali je: Zofia Stopińska, dr hab. Marek Stefański, Janusz Tomecki i niżej podpisany. Dziękujemy!

Andrzej Szypuła

Bach, Haydn i Beethoven pod batutą Piotra Pławnera

AB 17 listopada 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PIOTR PŁAWNER - dyrygent/skrzypce

W programie:
J.S. Bach - Koncert skrzypcowy a-moll BWV 1041
J. Haydn - Koncert skrzypcowy G-dur
L. van Beethoven - VII Symfonia A-dur op. 92

Uroda obu koncertów skrzypcowych sprawia, że słuchacze wciąż chcą powracać do sal koncertowych. Błyskotliwy Koncert G-dur (ok. 1769) Haydna jest przepojony pogodnym nastrojem typowym dla stylu twórczości wielkiego klasyka, a Koncert a–moll (ok. 1730) Bacha to jeden z najbardziej melancholijnych koncertów barokowego mistrza. Taneczne rytmy przyniesie ze sobą VII Symfonia (1811- 1812) Beethovena nazwana przez Wagnera „apoteozą tańca” - z tanecznego idiomu wyłamuje się jednak Allegretto, które można by porównać do marsza żałobnego. Co ciekawe, to właśnie tę część Symfonii bisowano na życzenie zachwyconej publiczności podczas prawykonania dzieła w auli wiedeńskiego uniwersytetu.

Piotr Pławner

Piotr Pławner należy do najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji. “Ten młody człowiek jest fenomenem, to prawdziwy geniusz. Jego gra jest fascynująca, przemyślana do ostatniego niuansu. O tej interpretacji można mówić tylko w superlatywach“ – pisze o artyście gazeta „Stuttgarter Zeitung“,The Times pisze „to wyjatkowy, nieskazitelny talent ”, a Lord Yehudi Menuhin nazwał Piotra Pławnera skrzypkiem o fenomenalnych zdolnościach oraz jednym z najbardziej obiecujących talentów nadchodzącej ery.

Naukę gry na skrzypcach rozpoczął w wieku 6 lat. Na estradzie debiutował w dziewiątym roku życia. Studia ukonczyl z wyroznieniem w Akademi Muzycznej w Lodzi. Po otrzymaniu stypendium Fundacji im. Henryka Szerynga w Monte-Carlo studiował w Bernie (Szwajcaria), gdzie w roku 1995 zostaje wyrozniony nagroda specjalną “Tschumi-Preis“ za najlepszy dyplom solistyczny.

Artysta jest laureatem wielu konkursów i przesłuchań w kraju i zagranicą. Najwazniejsze z nich to zwyciestwa w X Międzynarodowym Konkursie im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu (1991), Międzynarodowym Konkursie w Bayreuth (1991), w Miedzynarodowym Konkursie w Monte Carlo im Henryka Szerynga (1994) 44 Międzynarodowym Konkursie ARD w Monachium (1995 – najwyzszy laur przyznany w 55-letniej historii tego konkursu dopiero po raz trzeci).

Piotr Pławner był stypendystą Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci, Fundacji Sztuki Dziecka, Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz Fundacji im. Henryka Szerynga w Monaco. Wiele koncertuje w kraju i zagranicą jako solista i kameralista. Występował w wielu krajach europejskich, krajach arabskich, Azji oraz obu Amerykach. Występował z takimi zespołami jak orkiestry Bayerischen Rundfunk i Süddeutschen Rundfunk, Berner Symhonieorchester, Sinfonia Helvetica, Radio Kamerorkest Hilversum, Deutschen Kammerorchester, Sinfonia Varsovia, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Orchestre Philharmonique de Monte-Carlo oraz Netherlands Kammerorchester. Artysta współpracuje z najwybitniejszymi dyrygentami naszych czasów.

Brał udział w licznych znanych festiwalach, takich jak Braunschweiger Kammermusikpodium, Internationale Bachakademie Stuttgart, L`esplanade Saint-Etienne, Rheingau Festival, Printemps des Arts de Monte-Carlo, Internationale Festspiele Passau, Danos Festival, Grazer Frühling, Schlosskonzerte Thun, Musikfestival Braunwald oraz Al Bustan Festival oraz w wielu prestiżowych koncertach organizowanych dla znanych osobistości ze świata polityki (H. Kohla, R. Süssmuth, R. Dreifuss, F. Cotti, Książę Monaco Rainer III) i z okazji ważnych rocznic i wydażeń europejskich.

Artysta występuje w takich salach koncertowych, jak Tivoli Hall w Kopenhadze, Liederhalle w Stuttgarcie, Herkules Saal w Monachium, Concertgebouw w Amsterdamie, Chatelet w Paryżu, Palau de la Musica Catalona w Barcelonie, Teatro Monumental w Madrycie, Tonhalle w Zurichu, Victoria Hall w Genewie.

Piotr Pławner dysponuje rozległym repertuarem, począwszy od baroku po dzieła kompozytorów współczesnych (m. in. K. Penderecki, W.Lutosławski, E. Knapik, M. Feldman, S. Gubaidulina). Dokonał również wielu nagrań radiowych i telewizyjnych w Polsce, Holandii, Niemczech, Danii, Hiszpanii, Szwajcarii i Austrii, m.in. dla Polskiego Radia i Telewizji, TV Hilversum, TV i Radia Bawarskiego, TV Espana, Radio France, SDR, WDR, SWR, DRS oraz ORF. W ostatnich latach dokonał archiwalnych nagrań z Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach (koncerty skrzypcowe H. Wieniawskiego, K. Szymanowskiego, M. Karłowicza, S. Prokofiewa i R. Schumanna) oraz z Orkiestrami Süddeutsche Rundfunk i Bayerische Rundfunk, Mitteldeutsche Rundfunk. W swoim dorobku ma także kilka płyt kompaktowych z utworami polskich kompozytorów. Koncert na skrzypce, fortepian i kwartet smyczkowy E. Chaussona został nagrodzony nagrodą “Fryderyk 2005“. Płyta z utworami kameralnymi Karola Szymanowskiego otrzymała prestiżową nagrodę i została wybrana “Płytą Roku 1998“ przez miesięcznik “Studio“. W roku 2007 otrzymał za płytę z koncertami skrzypcowymi Szymanowskiego i Karłowicza znaczącą nagrodę „The Strad Selection“ za najlepsze wykonanie koncetow, przyznaną przez miesięcznik „The Strad“. W roku 2009 otrzymał „Fryderyka“, tym razem za płytę z utworami Karola Szymanowskiego i Pawła Kochańskiego, nagraną wspólnie z Wojciechem Świtałą.

Gra i talent Piotra Pławnera została wielokrotnie uznana przez miedzynarodową krytykę

Od 2002 roku jest wykładowcą w Akademii Muzycznej w Katowicach oraz w Konserwatorium im. W. Lutosławskiego w Krakowie. Jest zapraszanym jurorem w międzynarodowych konkursach muzycznych. Od 2006 roku jest prymariuszem światowej sławy kwintetu „I Salonisti“. Piotr Pławner gra na skrzypcach T. Balestrieri.

W 2015 roku Piotr Pławner został odznaczony medalem Gloria ARTIS za promowanie muzyki polskiej.

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

AB 17 listopada 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PIOTR PŁAWNER - dyrygent/skrzypce


W programie:
J.S. Bach - Koncert skrzypcowy a-moll BWV 1041
J. Haydn - Koncert skrzypcowy G-dur
L. van Beethoven - VII Symfonia A-dur op. 92

Uroda obu koncertów skrzypcowych sprawia, że słuchacze wciąż chcą powracać do sal koncertowych. Błyskotliwy Koncert G-dur (ok. 1769) Haydna jest przepojony pogodnym nastrojem typowym dla stylu twórczości wielkiego klasyka, a Koncert a–moll (ok. 1730) Bacha to jeden z najbardziej melancholijnych koncertów barokowego mistrza. Taneczne rytmy przyniesie ze sobą VII Symfonia (1811- 1812) Beethovena nazwana przez Wagnera „apoteozą tańca” - z tanecznego idiomu wyłamuje się jednak Allegretto, które można by porównać do marsza żałobnego. Co ciekawe, to właśnie tę część Symfonii bisowano na życzenie zachwyconej publiczności podczas prawykonania dzieła w auli wiedeńskiego uniwersytetu.

Subskrybuj to źródło RSS