Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Będąc dyrygentem można robić wiele ciekawych rzeczy

     Zofia Stopińska: Z dyrygentem Panem Jakubem Chrenowiczem chcemy Państwa zaprosić na wspaniały koncert do Filharmonii Podkarpackiej. Program wypełnią tylko dwa dzieła.

     Jakub Chrenowicz: To będą dwie bardzo interesujące i różniące się kompozycje. Zacznę od części drugiej wieczoru, podczas której będziemy przywoływać nastrój zimowy, ponieważ za oknem mamy ciągle kilka stopni w plusie, więc będziemy zimę kreować muzyką bardzo rzadko grywanej I Symfonii Piotra Czajkowskiego. Pierwsze trzy symfonie wielkiego kompozytora nie weszły na stałe do repertuaru. Wykonywane są najczęściej czwarta, piąta i szósta, ale pierwsza, druga i trzecia – to są bardzo interesujące kompozycje i właśnie Symfonia g-moll „Zimowe marzenia” zabrzmi w drugiej części koncertu. Zachowały się zapisane wypowiedzi Czajkowskiego, że wprawdzie nie jest to kompozycja doskonała pod względem warsztatowym, to jest w niej „cały on” i to prawda, bo to jest prawdziwy Czajkowski. Formalnie może trudno porównywać to dzieło z innymi, późniejszymi kompozycjami, niemniej jednak duch Czajkowskiego, piękno jego fraz i tematów, nastrojowość i malarskość tej muzyki, w szczególnej odsłonie programowości XIX-wiecznej, bo to jest symfonia z tytułem i podtytuły mają dwie pierwsze części. Jestem szczęśliwy, że będę dyrygował I Symfonią Piotra Czajkowskiego i cieszę się, że rzeszowska publiczność będzie go mogła usłyszeć.
     W pierwszej części koncertu będzie gwiazda – Pani Katarzyna Duda, która wykona słynny II Koncert „La Campanella”, czyli „Dzwonek” Niccolo Paganiniego, gdzie w części trzeciej ten dzwonek się odzywa. To zupełnie inne dzieło, idiom wirtuozerii skrzypcowej najwyższej próby technicznej, bo trzeba pamiętać, że Paganini stworzył go dla siebie. Jak w wielu instrumentalnych dziełach włoskich twórców z tego okresu słychać w tym koncercie wpływy włoskiej opery. Pani Katarzyna Duda to wspaniała solistka-wirtuoz znana z mistrzowskich kreacji tej kompozycji.
Program piątkowego wieczoru jest bardzo zróżnicowany i piękny.

     Należy Pan do grona młodych dyrygentów, działających intensywnie od kilku lat, a wcześniej odbył Pan gruntowne studia dyrygenckie Akademii Muzycznej w Poznaniu i za granicą.

     To były w zasadzie równoległe studia. Ukończyłem Akademię Muzyczną w Poznaniu, u Pana prof. Jerzego Salwarowskiego studiowałem przez pięć lat, ale równocześnie jeździłem do Sieny, gdzie w słynnej Accademia Musicale Chigiana studiowałem pod kierunkiem wybitnego włoskiego dyrygenta Gianluigiego Gelmettiego, spędziłem kilka miesięcy we Frankfurcie nad Menem w ramach programu LLP-Erasmus, kształciłem się w Hochschule fϋr Musik und Darstellende Kunst. Po studiach „przyszła” asystentura u dyrektora Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej w Warszawie, czyli bardzo ważny okres, który mnie ukształtował.

     Wtedy też rozpoczął Pan występy z orkiestrami symfonicznymi i od 2010 roku poczynając, każdy kolejny rok przynosił ważne wydarzenia, dzięki którym był Pan zauważany przez organizatorów życia muzycznego oraz gorąco oklaskiwany przez publiczność.

     Faktycznie, tak się szczęśliwie wszystko układało. Najpierw był to debiut w Filharmonii Narodowej, a później z innymi zespołami, m. in. z Sinfonią Varsovią, Polską Orkiestrą Radiową, a wkrótce zadebiutowałem w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, gdzie w Polskim Balecie Narodowym – świetnym zespole Krzysztofa Pastora powierzono mi kierownictwo muzyczne „Opowieści biblijnych”. Później dyrygowałem coraz więcej w warszawskim Teatrze Wielkim – prowadziłem przedstawienia opery „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki, a także dyrygowałem spektaklami baletowymi „Święta wiosny” Igora Strawińskiego w różnych inscenizacjach. Ponad dwa lata temu miałem w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej kolejną premierę spektaklu „Casanova w Warszawie”, gdzie byłem kierownikiem muzycznym i autorem koncepcji muzycznej – ułożyliśmy to wspólnie z reżyserem Krzysztofem Pastorem i autorem libretta Pawłem Chynowskim – libretto osnute wokół pamiętników Casanovy ilustrowane jest muzyką Mozarta.
     Rozpocząłem także pracę dydaktyczną w Akademii Muzycznej w Poznaniu i w ubiegłym roku na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie otrzymałem tytuł doktora, promotorem doktoratu był prof. Antoni Wit.
Sezon, który jeszcze trwa, także przyniósł nowe wyzwania w mojej działalności, z których bardzo się cieszę, bo zostałem pierwszym dyrygentem w Filharmonii im. Stanisława Moniuszki w Koszalinie, a także kierownikiem Orkiestry Akademii Muzycznej w Poznaniu. To zupełnie inna specyfika pracy, dzięki której nabywam wiele nowych doświadczeń.

      Dlatego pewnie najczęściej ostatnio przebywa Pan w północnych i centralnych rejonach Polski.

     Czy ja wiem? W Rzeszowie spotykam się z Państwem co sezon. Chcę podkreślić, ze bardzo lubię tutaj wracać, cenię sobie Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej, bo jest to bardzo dobry zespół, i salę koncertową – jedną z najsłynniejszych w Polsce oraz rzeszowską publiczność. W Filharmonii Krakowskiej oraz na Akademii Muzycznej w Krakowie także będę w tym sezonie dyrygował, a także we Wrocławiu mam bardzo dobre relacje artystyczne z Operą Wrocławską. Może ma Pani trochę racji, bo jednak częściej jestem w rodzinnym Poznaniu, Bydgoszczy, no i co miesiąc przygotowuję koncert w Koszalinie, ale to tylko statystyka.

     Czy w sposób znaczący wpłynęła na Pana działalność ubiegłoroczna Teatralna Nagroda Muzyczna im. Jana Kiepury w kategorii Najlepszy Dyrygent?

     Trudno powiedzieć jednoznacznie, ale to było bardzo miłe wyróżnienie. Pamiętam, że nie mogłem odebrać osobiście tej nagrody, bo byłem wówczas w Rzeszowie, ale chwalę się tą nagrodą i bardzo mi miło, że Pani o niej wspomniała.

     Dyryguje Pan koncertami symfonicznymi, spektaklami operowymi, baletowymi i dzięki temu może Pan wszystkie zdobyte doświadczenia przekazywać studentom Katedry Dyrygentury Symfoniczno-Operowej w Akademii Muzycznej w Poznaniu.

     Rzeczywiście, nasi studenci mają także zajęcia z dyrygentury operowej i to są zajęcia o innej specyfice, bo jest także praca z wokalistami. Ja także kończyłem takie studia. Cieszę się, że jako dyrygent mogę działać w kilku obszarach, bo interesuje mnie wszystko, o czym już wspominaliśmy, a także muzyka kameralna, czyli prowadzenie orkiestr kameralnych, czy współczesne zespoły kameralne. W tym roku współpracowałem z cieszącym się coraz większą sławą poznańskim zespołem Sepia Ensemble. To jest kilkunastoosobowy zespół powołany, by grać muzykę najnowszą i byliśmy z Sepią Ensemble w Wiedniu, gdzie na 200-lecie uczelni muzycznej w Wiedniu wykonywaliśmy utwory Poznaniaków i kompozytorów wiedeńskich. Dyryguję także Elbląską Orkiestrą Kameralną czy Capella Bydgostiensis, którą bardzo cenię i serdecznie pozdrawiam. Koncertów symfonicznych mam ostatnio najwięcej, ale nagrodę otrzymałem za szeroką działalność baletową, bo prowadziłem spektakle w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, Teatrze Wielkim w Łodzi oraz we Wrocławiu. Najrzadziej dyryguję ostatnio przedstawieniami operowymi, a kiedyś prowadziłem także spektakle operetkowe – było to w czasach, kiedy istniał Gliwicki Teatr Muzyczny i dyrygowałem tam „Zemstą nietoperza”. To był świetny teatr – wielka szkoda, że został zlikwidowany.
     Coraz bardziej pochłania mnie pedagogika – praca ze studentami dyrygentury, z orkiestrą akademicką, z zespołami, które powołują studenci oddolnie przez koła naukowe. Będąc dyrygentem można naprawdę robić wiele ciekawych rzeczy i bardzo się cieszę, że mogę tak szeroko działać.

     Ciekawa jestem, czy studenci klasy dyrygentury mają możliwość prowadzić orkiestrę albo spektakl operowy, czy jest to wyłącznie praca z dwoma fortepianami.

     Poznańska Katedra Dyrygentury od kilku lat bardzo dba o to i już są owoce tego, żeby nasi studenci poza tą pracą przy dwóch fortepianach, która jest bardzo ważna, bo robi się wówczas wiele technicznych rzeczy, ale ona absolutnie nie zastąpi kontaktu z żywym organizmem, jakim jest orkiestra i nawiązaliśmy współpracę z Filharmonia Dolnośląską w Jelenie Górze. Nasi studenci kilka razy w semestrze jeżdżą tam, żeby pracować z orkiestrą cały dzień, za każdym razem inny wykładowca z nimi jedzie. Jest też przedmiot, który ja prowadzę w Poznaniu i jest moim „oczkiem w głowie”, nazywamy to – orkiestra fakultatywna. Jest to orkiestra symfoniczna złożona ze studentów, która służy sześć razy w semestrze studentom dyrygentury po to, aby mogli z tym zespołem „przerobić” też repertuar klasyczny. Jest też orkiestra Koła Naukowego, którego jestem opiekunem, tą orkiestrą ja dyryguję raz w roku akademickim, a w tym roku mamy dwa koncerty dyrygowane przez studentów dyrygentury – nasi najlepsi studenci mogą z tą orkiestrą występować. W Poznaniu jest coraz więcej możliwości pracy z orkiestrami i bardzo się cieszymy, bo to jest podstawa w kształceniu młodych dyrygentów.

     Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok – długo Pan będzie świętował?

     Święta spędzę z najbliższymi, ale w okresie sylwestrowym będę pracował w Filharmonii Poznańskiej, gdzie 31 grudnia będę dyrygował koncertem sylwestrowym. Później jadę „do siebie”, czyli do Filharmonii Koszalińskiej, gdzie jest tradycja koncertów wiedeńskich i orkiestra będzie grać pod moją batutą trzy koncerty złożone wyłącznie z muzyki rodziny Straussów. W lutym będziemy utrzymywać nastrój karnawałowy, bo odbędą się dwa wieczory operowo-operetkowe ze wspaniałymi solistami Iwoną Sochą i Tomaszem Kukiem. Jak już wspominałem, będę co miesiąc w Filharmonii Koszalińskiej. Mamy tam wspaniałą salę, która ma zaledwie kilka lat, ale ta sala jest zawsze pełna. Jest to 100-tysięczne miasto, gdzie trudno kupić bilet do Filharmonii i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Pracujemy z Orkiestrą bardzo ciężko, ale w dobrej atmosferze i mamy dobre koncerty oraz świetnych solistów. Starczy, jeśli wymienię, że w drugiej połowie sezonu wystąpią w Filharmonii Koszalińskiej m.in.: Piotr Paleczny, Jakub Jakowicz, Dariusz Stachura i Olga Pasiecznik.

     Optymistycznie kończymy spotkanie przed koncertem w Filharmonii Podkarpackiej.

     Bardzo dziękuję. Zapraszam Państwa serdecznie jutro do Filharmonii Podkarpackiej. Koncert rozpocznie się o 19:00.

Z dr Jakubem Chrenowiczem – świetnym dyrygentem młodego pokolenia i adiunktem w Katedrze Dyrygentury Symfoniczno – Operowej w Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu rozmawiała Zofia Stopińska 14 grudnia 2017 roku w Filharmonii Podkarpackiej.

Bach jest człowiekiem, który został posypany pyłem gwiezdnym

     „Od Bacha do gwiazd” – tak zatytułowane zostało spotkanie z ks. prof. Michałem Hellerem i prof. Krzysztofem Jakowiczem, które zainaugurowało cykl interdyscyplinarnych wykładów „Wielkie pytania w nauce i kulturze” organizowanych przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie.

Spotkanie przybliżały następujące słowa ks. prof. Michała Hellera zamieszczone na afiszu:
„Wszechświat jest symfonią.
Muzyki nauczyliśmy się od Wszechświata.
Już starożytni Grecy wsłuchiwali się w muzykę wyższych sfer i usiłowali odtworzyć partyturę Kosmosu.
Dziś wsłuchujemy się w Wszechświat przy pomocy radioteleskopów, teleskopów orbitalnych i technologicznie wyrafinowanych misji kosmicznych.
W wielu zaskakujących szczegółach złamaliśmy partyturę Kosmosu
Jaka to partytura?
- A Bach?
- A Bach to mistrz partytury. Na czym polegają podobieństwa i różnice między partyturami pisanymi przez Bacha i partyturą Kosmosu?
Posłuchamy Bacha i postaramy się podsłuchać Kosmos.”

     12 grudnia 2017 roku sala koncertowa Filharmonii Podkarpackiej wypełniona była po brzegi publicznością, wśród której byli włodarze miasta i regionu, przedstawiciele rzeszowskich uczelni oraz świata biznesu. Wydarzenie otworzył dr Wergiliusz Gołąbek – Rektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie. Niezwykle interesującemu wykładowi ks. prof. Michała Hellera towarzyszyła muzyka Johanna Sebastiana Bacha w mistrzowskich kreacjach Krzysztofa Jakowicza.
Zabrzmiały kolejno: Adagio i Fuga z Sonaty nr 1 g-moll, Chaconne z Partity nr 2 d-moll oraz Corrente i Double z Partity nr 1 h-moll.
     Druga część spotkania miała formę interaktywną. Pytania mogła zadawać publiczność, a moderatorem tej części był pan Wojciech Bonowicz – poeta, redaktor i felietonista „Tygodnika Powszechnego.
     Podczas wydarzenia można było nabyć publikacje Wydawnictwa Copernicus Center Press oraz płyty CD z nagraniami prof. Krzysztofa Jakowicza. Po wykładzie wiele osób skorzystało z możliwości zdobycia autografów i dedykacji Mistrzów.

     Przed spotkaniem, specjalnie dla „Klasyki na Podkarpaciu” wywiadu udzielił mi jeden z najwybitniejszych skrzypków naszych czasów – prof. Krzysztof Jakowicz.

     Zofia Stopińska: Czy pamięta Pan, kiedy po raz pierwszy sięgnął Pan po utwory Johanna Sebastiana Bacha przeznaczone na skrzypce solo?

     Krzysztof Jakowicz: Z pewnością grałem niewielkie fragmenty któregoś z dzieł w Liceum Muzycznym, przypominam sobie Presto z Sonaty g-moll, ale tak naprawdę dopiero podczas studiów w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie zacząłem grać utwory Johanna Sebastiana Bacha przeznaczone na skrzypce solo. Pamiętam taki okres, że grało się Bacha zupełnie inaczej niż dzisiaj. Akordy trójdźwiękowe wykonywało się razem, natomiast cztery dźwięki się dzieliło. Później przez wiele lat poszukiwań, doszedłem do wniosku, że właściwie należy wyjść od struktury Bacha, od tego w jaki sposób zbudowane są jego dzieła i wówczas te akordy można łączyć, można grać arpeggio, zwłaszcza w fugach muszą być słyszalne tematy, a sprawa akordów wynika ze sposobu linearnego prowadzenia głosu, ale do tego dochodzi się dosyć długo.
     Potem był taki okres, kiedy zaczęto grać Bacha na „tak zwanych” instrumentach historycznych. Ja tej nazwy specjalnie nie lubię, zresztą z instrumentami historycznymi bywa różnie, ale zacząłem w ten sposób zgłębiać Bacha. Teraz jestem na etapie coraz większego zachwytu nad Bachem, ponieważ jest to muzyka absolutna, poza tym w pewnym sensie transcendentalna. Jeśli popatrzymy na partytury Sonat i Partit to widzimy, że Bach pisał je bez żadnych skreśleń, tak jakby ktoś mu dyktował. To jest niesamowite. Dla mnie Bach jest człowiekiem, który został posypany pyłem gwiezdnym. Jeśli ktoś wierzy, to Duch Święty nad nim się uniósł. Jest to jeden z tych wybrańców, którzy powinni być wzorem i drogowskazem dla nas wszystkich, a dla muzyków w szczególności. Dlatego Bach jest dla mnie w tej chwili punktem odniesienia.

     Znam dwa komplety Sonat i Partit Johanna Sebastiana Bacha w Pana wykonaniu, a nagrania pochodzą z dwóch różnych okresów działalności artystycznej.

     Pierwszy znajduje się w archiwach Polskiego Radia i został on utrwalony w Kościele Ojców Paulinów. Utwory brzmią monumentalnie i są grane w wolnych tempach, a wszystko zależne było od akustyki, bo długi pogłos nie pozwalał na szybkie tempa, poza tym podczas nagrań temperatura we wnętrzu kościoła nie przekraczała 10 stopni Celsjusza i prawie po każdej części trzeba było rozgrzewać dłonie. Był to taki okres, kiedy raczej grawitowałem w stronę pierwszego mojego spojrzenia na Bacha „monumentalnego”. Drugi komplet bachowskich Partit i Suit został nagrany w Kościele Świętego Marcina w Krakowie. To jest zupełnie inne nagranie, według mnie bliższe Bacha. Dwa lata temu nagrałem jeszcze raz cały komplet w Sali Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Nagranie jest bardzo dobre, ale uważam, że jednak Bacha powinno się grać we wnętrzach świątyń, ale nie za dużych i z inspirującą architekturą. Nie ukrywam, że najbardziej inspiruje mnie obecność ludzi i granie we wnętrzu, które ma jakąś osobowość. Sala w Lusławicach jest piękna i ma wspaniałą akustykę, ale jest trochę bezosobowa i duża. Trudno w niej znaleźć pewną intymność potrzebną do muzyki Bacha. Prawdopodobnie nie wydam tej wersji, ale jestem spokojny, bo jest już dostępna jedna, która cieszy się uznaniem. Niedawno jeden z krytyków napisał, że jest to „wspaniały Bach”. Bardzo się cieszę, że ten album się podoba, ale to mnie nie uspakaja, a jedynie mobilizuje do dalszego działania.

     W Rzeszowie usłyszymy utwory Bacha na skrzypce solo, podczas spotkania „Od Bacha do gwiazd”.

     To jest nadzwyczajne. Kiedy się dowiedziałem, że spotkam się z ks. prof. Michałem Hellerem, zacząłem czytać jego dzieła i muszę się przyznać, że mniej więcej 95 % z tego co pisze nie rozumiem, ale niewątpliwie te 5%, które rozumiem jest bliskie mojemu sercu. Bliski mi jest także fakt, że Ksiądz Profesor jest pasjonatem tego co robi. Proszę popatrzeć na plakat na którym jego oblicze jest promieniujące i jaśniejące radością, a moja twarz z tyłu jest skupiona na graniu i na ciągłym poszukiwaniu. Postać Księdza Profesora jest niezwykła, bo to co robi jest niezwykłe i to co nam uświadamia jest nadzwyczajne. Na co dzień nie zastanawiamy się, że Wszechświat jest niesłychanie skomplikowany, i że trwa 16 miliardów lat co najmniej.
     Niedawno miałem mały zabieg chirurgiczny w szpitalu po którym musiałem leżeć godzinę, może półtorej i chyba po dziesięciu minutach czas zaczął mi się strasznie dłużyć, a proszono mnie, żebym nieruchomo leżał. Wówczas przypomniałem sobie zdanie Księdza Profesora, że nasz Wszechświat trwa 16 miliardów lat – pomyślałem wówczas – leżę najwyżej kilkanaście minut, a będę mógł wstać za około godzinę, cóż to jest w stosunku do Wszechświata? Uspokoiłem się natychmiast.

     Przyszła mi taka myśl do głowy, że wszyscy, którzy aspirują do tego, żeby być politykami, powinni przez dwa tygodnie czytać dzieła Księdza Profesora i pograć, albo tylko asystowali przy pracy muzyka grającego Bacha, który jest niewątpliwie wytworem Kosmosu i jednym z dowodów na to, że ten porządek we Wszechświecie jest. Bach jest kompozytorem u którego jest niesłychany porządek - zresztą specjalnie na zakończenie spotkania wybrałem dwie części z Partity h-moll Corrente i Doublé, czyli taniec i jego wariacje. Każda z tych części ma tylko 80 taktów. Nie sadzę, że Johann Sebastian Bach to wyliczał, jemu to wyszło z kompozycji, z tych matematycznych zależności. Podobnie jak czytam dzieła ks. prof. Michała Hellera, to pomimo, że wielu rzeczy nie rozumiem, ale rozumiem te zależności, i podziwiam, zachwycam się tym faktem, że są tacy ludzie (w mniejszości niestety, teoretycznie nie mający racji, bo wmawia się nam, że większość ma rację), którzy mają pasję dążenia do odkrywania świata, do odkrywania coraz to nowych wartości, coraz to nowych sfer. To jest absolutnie fascynujące, cudowne i świadczące o tym, że działa jakaś siła w sposób zapewne przemyślany, jest to coś niepojętego, co trudno nam uchwycić. Tym bardziej jest to zachwycające, że taką dziedziną zajmuje się ksiądz, teolog, kosmolog Michał Heller. Poza tym taka lektura, przebywanie wokół myśli Księdza Profesora, pozwala także na to, żeby nasze sprawy doczesne, te które nas dotyczą na co dzień, aby one znalazły miejsce w naszym myśleniu, w naszej hierarchii. Okazuje się, że nasze problemy są w zasadzie wymyślone, stwarzane przez szarą codzienność, natomiast jak się troszeczkę uniesiemy nad naszą Ziemię, to widzimy zupełnie inna perspektywę i pokazuje ją nam ks. Heller.

     Powiedział Pan, że ciągle przez poszukiwanie i pracę nad sobą możemy się doskonalić.

     Możemy ze sobą konkurować, albo doskonalić siebie w imię takiego prostego faktu, że ciągle występujemy przed ludźmi i trzeba im dawać to co mamy najlepszego w danym dniu. Dziennikarze często zadają mi pytanie, który mój koncert był najważniejszy – odpowiadam wówczas – ten, który za chwilę będę grać, niezależnie od tego czy to jest Zalesie Górne, Paryż, Warszawa, czy Rzeszów. Traktuję swój zawód z największą powagą, też z zachwytem, bo wciąż mnie to pasjonuje, a jednocześnie mam wielki szacunek dla tych, którzy przychodzą na koncert, zwłaszcza dla tych, którzy przychodzą po raz pierwszy, bo może się zdarzyć, że przyjdą po raz ostatni, a ja bym chciał, żeby przychodzili często i mieli stały kontakt z geniuszami, których próbujemy im pokazywać, grając, w tym przypadku na skrzypcach, zaznajamiać ich z dziełami wielkich twórców, którzy pisali je z potrzeby serca.

     W bieżącym roku mija 250 lat od śmierci Georga Philippa Telemanna, działającego w tym samym czasie co Johann Sebastian Bach. W kilku miejscach grałem ostatnio fragmenty dzieł Telemanna na bis. Dla mnie jest to muzyka równie wielka i syntetyczna jak utwory Bacha, bo jest niesłychanie prosta w rozumieniu, w przekazie, w harmonii. Na ogół prezentuję części fantazji. Są one krótkie, zwięzłe, ale zawierają bardzo dużo treści, głębi i ludzie to natychmiast odbierają. Często są zaskoczeni, bo słyszą nazwisko Telelmann po raz pierwszy w życiu. Daje mi to wiele radości i satysfakcji, ale jestem przekonany, że satysfakcję z tego ci się robi można mieć w każdym zawodzie. Spotykam znakomitego piekarza, którego pieczywo jest doskonałe, chrupiące, cudownie pachnące i mówię mu; ...jedząc pana wypieki marzę o tym, że jutro przyjdę i będę jadł równie wspaniałe... Uśmiech na twarzy tego człowieka świadczy o wielkiej radości. Nie musi to być artystyczne dzieło, bo każdy z nas ma do spełnienia jakąś funkcję na Ziemi i jeśli robimy coś z pasją, chcemy, żeby ten który skosztuje naszego produktu, ubierze płaszcz, włoży buty - był zadowolony, to musimy pracować z pasją. Podam jeszcze jeden przykład. Mam szewca, którzy działa w Warszawie i nazywa się Skrzypek i jak się przynosi do niego wygodne ale już stare buty, to on mówi z zapałem i błyskiem w oczach – to nic nie szkodzi, zrobimy tak, że będą wyglądały jak nowe. Powiedziałem kiedyś o moim panu Skrzypku – szewcu, który ma swój zakład na Nowym Świecie, w wywiadzie radiowym. Słyszał to ktoś z jego znajomych i powiedział mu o tym. Jak przyszedłem z kolejnymi butami, zwrócił się do mnie z prośbą: „....słyszałem, że pan o mnie mówił, czy mógłby mi pan zdobyć nagranie z tym wywiadem?”. Nie wynikało to z próżności, tylko człowiek zawsze chciałby być świadom akceptacji innych ludzi dla tego co robi. Potwierdzenia, że to jest innym potrzebne i oni to doceniają. Wielu z nas uważa, że nam się wszystko należy, ale ja sądzę, że mi się nic nie należy i muszę najpierw zapracować na akceptację i uznanie innych. To jedyna recepta na to, żeby być szczęśliwym na tym świecie i pamiętać o tym, że Wszechświat istnieje już 16 miliardów lat.

     Pana słowa mogą stanowić dobre zakończenie rozmowy, ale mamy jeszcze trochę czasu i będę ja kontynuować. Charakteryzuje Pana ogromna ciekawość świata i niezwykła ciekawość muzyki, stąd nie tylko Bach i Telemann, nie tylko mistrzowie baroku, ale muzyka różnych epok i różne jej gatunki Pana fascynują. Dzisiaj w Rzeszowie gra Pan utwory Johanna Sebastiana Bacha, ale 1 stycznia 2018 roku wystąpi Pan w towarzyszeniem orkiestry w Tychach z zupełnie innym programem.

     Tak, będę grał stare tanga. Przed laty, jak byłem uczniem liceum, mówiono mi, że nadaję się tylko do wirtuozowskich „kawałków”. Później okazało się, że Mozart jest moim znakiem firmowym i bardzo długo grałem koncerty skrzypcowe tego kompozytora. Mam bardzo piękną dedykację od prof. Josefa Gingolda, a nikt nie mówił, że nadaję się do Bacha. To wynika chyba z faktu, że zostałem tak nauczony, że jeśli cokolwiek gram - niezależnie od tego czy to jest: Bach, Sarasate, czy to jest tango – to w tym momencie to jest najlepszy utwór jaki został napisany na świecie. To mi wciąż towarzyszy i dlatego z równym przejęciem gram Bacha, co będę w tym tygodniu grał w Zielonej Górze Koncert skrzypcowy Mendelssohna. W momencie wykonywania utworu, należy się wyłączyć z wartościowania, bo muszę być przekonany, że to co gram dzisiaj, jest najlepszym utworem jaki kiedykolwiek został napisany. Mam kolegów, którzy nieraz zwracają mi uwagę, że na przykład utwory Sarasatego są banalne – odpowiadam wówczas : ...może i tak, ale to skomponował człowiek, który był zafascynowany skrzypcami”. Tych wielkich geniuszy nie było znowu tak wielu. Nasze oceny zweryfikuje czas i historia – to jest fascynujące zagadnienie. Zawsze trzeba się chociaż parę metrów wznieść nad ziemię i z perspektywy obserwować pewne rzeczy będzie łatwiej i bardziej prawdziwie.

     Pana najbliższe plany związane są z różnymi gatunkami muzyki, wystąpi Pan również z młodymi wykonawcami.

     Bardzo lubię pracować z młodymi muzykami. Bardzo inspirują mnie występy z takimi zdolnymi ludźmi jak Jakub Jakowicz czy Marcin Zdunik, który jest fenomenalnym młodym wiolonczelistą, improwizatorem, kameralistą. W styczniu gramy z moim synem w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, a dyrygował będzie Horia Andreescu - szef Filharmonii Bukareszteńskiej. Będziemy grali Navarrę na dwoje skrzypiec – Pabla de Sarasate, ja wykonam Koncert skrzypcowy g-moll Maxa Brucha a Jakub będzie grał Tzigane Maurice Ravela. Ostatnio mój syn bardzo dużo koncertuje i co tydzień gra inny program. W tym tygodniu ma w programie Koncert Panufnika z Orkiestrą AUKSO, kilka dni temu wystąpił w Katowicach razem z pianistą Nelsonem Goernerem, altowiolistką Katarzyną Budnik Gałązką, wiolonczelistą Marcinem Zdunikiem i kontrabasistą Krzysztofem Firlusem i wykonali II Kwintet fortepianowy Es-dur op. 17 Józefa Nowakowskiego i Kwintet fortepianowy A-dur „Pstrąg” Franza Schuberta, a niedawno grał Koncert skrzypcowy Emila Młynarskiego. Wiele ciekawych koncertów się odbywa co jest to fascynujące i mobilizujące.

     Bardzo się cieszymy, że po dłuższej nieobecności jest Pan w Rzeszowie i gra Pan spore fragmenty z I Sonaty g-moll oraz z Partit h-moll i d-moll Johanna Sebastiana Bacha. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że niedługo spotkamy się na Podkarpaciu.

     Zawsze przyjeżdżam tutaj z największą radością. Na pewno wystąpię w czasie najbliższego Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku latem 2018 roku. Jeszcze nie wiem co zagram Bacha czy Ysaya, ale koncert zaplanowany jest w połowie lipca, a Filharmonia Podkarpacka jest zawsze bliska mojemu sercu. Pozdrawiam Państwa serdecznie.

Z prof. Krzysztofem Jakowiczem – jednym z najwybitniejszych skrzypków naszych czasów rozmawiała Zofia Stopińska 12 listopada 2017 roku w Rzeszowie.

Dzwonek Paganiniego i Zimowe marzenia Czajkowskiego

AB 15 grudnia 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JAKUB CHRENOWICZ - dyrygent
KATARZYNA DUDA - skrzypce


W programie:
N. Paganini - II Koncert skrzypcowy h-moll op. 7
P. Czajkowski - I Symfonia g-moll op. 13 "Zimowe marzenia"

Fajerwerki techniczne to znak firmowy 12 koncertów skrzypcowych Paganiniego. Do najpopularniejszych należy II Koncert h–moll (1826) zwany La clochette (Dzwonek), który spopularyzowany został przez Liszta w transkrypcji fortepianowej – słynnej Campanelli oraz przez Straussa w „Walcu la Paganini”. W drugiej odsłonie wieczoru zabrzmi I Symfonia (1868) Czajkowskiego. Utwór wiąże się z typowym dla romantyzmu motywem „zimowej drogi”, stąd tytuł całego dzieła, jak i dwóch pierwszych jego części – „Marzenia podczas zimowej przejażdżki” i „Posępna kraina”. Zrodzone w bólach „pierwsze dziecko” muzyki symfonicznej 26-letniego kompozytora pokazuje skalę talentu rosyjskiego kompozytora. Po latach Czajkowski pisał do swej przyjaciółki i mecenasa Nadieżdy von Meck: „To dzieło niedojrzałe pod wieloma względami, a jednak ma więcej treści i jest lepsze od wielu rzeczy, które napisałem później”.

Koncert Paganiniego i Symfonia Czajkowskiego w Filharmonii Podkarpackiej

AB 15 grudnia 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JAKUB CHRENOWICZ - dyrygent
KATARZYNA DUDA - skrzypce


W programie:
N. Paganini - II Koncert skrzypcowy h-moll op. 7
P. Czajkowski - I Symfonia g-moll op. 13 "Zimowe marzenia"

Fajerwerki techniczne to znak firmowy 12 koncertów skrzypcowych Paganiniego. Do najpopularniejszych należy II Koncert h–moll (1826) zwany La clochette (Dzwonek), który spopularyzowany został przez Liszta w transkrypcji fortepianowej – słynnej Campanelli oraz przez Straussa w „Walcu la Paganini”. W drugiej odsłonie wieczoru zabrzmi I Symfonia (1868) Czajkowskiego. Utwór wiąże się z typowym dla romantyzmu motywem „zimowej drogi”, stąd tytuł całego dzieła, jak i dwóch pierwszych jego części – „Marzenia podczas zimowej przejażdżki” i „Posępna kraina”. Zrodzone w bólach „pierwsze dziecko” muzyki symfonicznej 26-letniego kompozytora pokazuje skalę talentu rosyjskiego kompozytora. Po latach Czajkowski pisał do swej przyjaciółki i mecenasa Nadieżdy von Meck: „To dzieło niedojrzałe pod wieloma względami, a jednak ma więcej treści i jest lepsze od wielu rzeczy, które napisałem później”.

            KATARZYNA DUDA jest jedną z najciekawszych osobowości artystycznych w Polsce. Występuje na całym świecie.

Krytycy zgodnie określają ją jako artystkę nowego formatu. Podkreśla się wspaniałe połączenie kunsztu muzycznego z olbrzymim temperamentem scenicznym oraz wirtuozerii z wielką wrażliwością muzyczną.

Koncertowała i nagrywała z renomowanymi orkiestrami takimi jak Orchestre de Chambre de Lausanne, Orquesta Sinfonica de Veracruz, European Union Chamber Orchestra, Orkiestra Kameralna Polskiego Radia i Telewizji Amadeus w Poznaniu, NOSPR, Orkiestra Filharmonii w Hradec Kralove, Polska Orkiestra Radiowa, Orkiestra Filharmonii Lwowskiej, Capella Sankt Petersburg, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej w Warszawie, Janáček Chamber Orchestra, Neue Ruhr Kammerphilharmonie, Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, Orquesta Sinfonica del Estado de Mexico, Śląska Orkiestra Kameralna pod batutą takich dyrygentów jak m. in.: Enrique Batiz, Jesus Lopez-Cobos, Agnieszka Duczmal, Lavard Skou Larsen, Józef Wiłkomirski, Monika Wolińska, Jorge Mester, Dalia Atlas, Mykola Dyadyura, Łukasz Borowicz. Występowała wspólnie m. in. z Konstantym Andrzejem Kulką, Waldemarem Malickim, Michałem Urbaniakiem, Kwartetem Camerata, Janem Staniendą, Krzesimirem Dębskim, Katarzyną Budnik-Gałązką, Januszem Wawrowskim, Marcinem Zdunikiem, Piotrem Pławnerem, Mariuszem Patyrą, Ryszardem Groblewskim, Rafałem Kwiatkowskim, Markiem Brachą, Jakubem Jakowiczem.

Koncert "Violin Summit”, w którym artystka wystąpiła obok Konstantego Kulki, Krzesimira Dębskiego i Michała Urbaniaka otrzymał najwyższe wyróżnienie w województwie pomorskim - Pomorską Nagrodę Artystyczną Gryf 2003 w kategorii "Wydarzenie Artystyczne”.

Współpracuje stale z orkiestrą Warsaw Camerata i jej szefem artystycznym - Pawłem Kosem-Nowickim.

Wystąpiła w tak prestiżowych salach jak m. in. Lincoln Center i Carnegie Hall w Nowym Jorku - inaugurując międzynarodowy festiwal „Chopin & Friends”, w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w Sali Rossiniego w Padwie, Kawai Omotesando Hall w Tokio oraz dwukrotnie w Concertgebouw w Amsterdamie. Podczas amsterdamskiego debiutu towarzyszyła jej znakomita pianistka – Ewa Pobłocka. Wszystkie te koncerty zostały entuzjastycznie przyjęte przez publiczność i krytyków muzycznych.

Jej wykonania były transmitowane przez wiele stacji telewizyjnych i radiowych, m. in.: Radio Suisse Romande, Polskie Radio i Telewizję Polską, rozgłośnie telewizyjne w Holandii, Meksyku, Francji, Niemczech i Rosji. Posiada rozległy i różnorodny repertuar zawierający dzieła od baroku po muzykę współczesną. Na zamówienie artystki oraz Śląskiego Towarzystwa Muzycznego i Orkiestry Muzyki Nowej w Katowicach powstały dwa koncerty skrzypcowe skomponowane przez znakomitych twórców - Agatę Zubel i Macieja Zielińskiego. Oba dzieła dedykowane są Katarzynie Dudzie oraz OMN i jej szefowi artystycznemu - Szymonowi Bywalcowi.

Katarzyna Duda była nominowana do nagrody "Paszport" tygodnika „Polityka”, a także do Nagrody Polskich Melomanów w kategorii „Klasyczny Instrumentalista Roku”.

Artystka jest laureatką Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego Tibora Vargi w Sion w Szwajcarii oraz Międzynarodowego Konkursu na Skrzypce Solo Tadeusza Wrońskiego w Warszawie. Na konkursie Tibora Vargi zdobyła również nagrodę specjalną "Prix Mozart" za najlepsze wykonanie koncertu skrzypcowego W.A. Mozarta.

Katarzyna Duda studia odbywała w mistrzowskiej klasie skrzypcowej Maestro Tibora Vargi w Ecole Supérieure de Musique w Sion w Szwajcarii. Dyplom Akademii Muzycznej w Warszawie uzyskała eksternistycznie pracując pod opieką prof. Jana Staniendy.

Wielokrotna zdobywczyni nagród na krajowych i międzynarodowych konkursach dla młodych skrzypków. Na XVII Ogólnopolskim Tygodniu Talentów decyzją krytyków muzycznych została objęta ogólnopolską promocją. Stypendystka m. in. Interlochen Academy of Arts w USA.

Jej pierwsza płyta pod tytułem "Le Streghe", którą artystka nagrała z pianistą Waldemarem Malickim (DUX), z repertuarem wirtuozowskim na skrzypce z towarzyszeniem fortepianu, otrzymała entuzjastyczne recenzje w mediach i została nominowana do nagrody Związku Producentów Audio Video - FRYDERYK '2000, jako jedyna płyta z udziałem skrzypiec solo. Sukces ten zainspirował skrzypaczkę do nagrania jeszcze jednego krążka z przebojami wirtuozowskiej muzyki na skrzypce - "Le Streghe 2" - ale tym razem z towarzyszeniem orkiestry. W nagraniu tym artystce towarzyszyła Wrocławska Orkiestra Kameralna "Wratislavia" pod batutą Jana Staniendy (DUX). Również i ta płyta uzyskała nominację do nagrody FRYDERYK '2001. Artystka nagrała także płytę z muzyką skrzypcową Tadeusza Paciorkiewicza (Acte Prealable) oraz Andrzeja Nikodemowicza (z pianistką Agnieszką Schulz-Brzyską, DUX). Katarzyna Duda zakończyła również nagrywanie materiału muzycznego z towarzyszeniem gitarzysty Waldemara Gromolaka; na płycie usłyszeć będzie można gościnnie, jedną z najbardziej wybitnych i wszechstronnych polskich wokalistek – Annę Marię Jopek w utworach aranżowanych przez Krzysztofa Herdzina.

            Artystka gra na instrumencie włoskim z początku XIX wieku.                  

Więcej informacji: www.katarzynaduda.pl oraz facebook.com/KatarzynaDudaFanPage

JAKUB CHRENOWICZ

W latach 2010-2012 pełnił funkcję asystenta dyrektora Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Stanowisko to objął zaraz po ukończeniu z wyróżnieniem Akademii Muzycznej im. I.J. Paderewskiego w Poznaniu w klasie dyrygentury symfoniczno-operowej Jerzego Salwarowskiego. W ramach programu LLP-Erasmus kształcił się także w Hochschule für Musik und Darstellende Kunst we Frankfurcie n/Menem oraz był stypendystą Accademia Musicale Chigiana, gdzie studiował pod kierunkiem Gianluigiego Gelmettiego. W 2016 roku na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie otrzymał tytuł doktora, promotorem doktoratu był prof. Antoni Wit.

Jakub Chrenowicz jest adiunktem w Katedrze Dyrygentury Symfoniczno - Operowej
w Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu.

W roku 2016 otrzymał Teatralną Nagrodę Muzyczną im. Jana Kiepury w kategorii Najlepszy Dyrygent.

Artysta koncertował z takimi zespołami, jak Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej w Warszawie, Sinfonia Varsovia, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Polska Orkiestra Radiowa, Orkiestra Gran Teatre del Liceu, Kammerorchester Berlin, Sinfonietta Cracovia, orkiestry Filharmonii Poznańskiej, Łódzkiej, Pomorskiej, Krakowskiej, Polskiej Filharmonii Bałtyckiej i innymi   W sezonie artystycznym 2012/2013 pełnił funkcję pierwszego dyrygenta Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.

W sezonie artystycznym 2011/2012 Jakub Chrenowicz zadebiutował w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, gdzie powierzono mu kierownictwo muzyczne premiery Polskiego Baletu Narodowego Opowieści biblijne. W kolejnych sezonach prowadził szereg przedstawień operowych (Straszny Dwór Stanisława Moniuszki) i baletowych (m.in. Święto Wiosny Igora Strawińskiego).

W październiku 2013 zadebiutował z orkiestrą i chórem Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, podczas przedstawień Polskiego Baletu Narodowego w tym słynnym teatrze.

W maju 2015 roku objął kierownictwo muzyczne spektaklu Casanova w Warszawie  w choreografii Krzysztofa Pastora; był również autorem koncepcji muzycznej tego przedstawienia.

Prowadził również przedstawienia baletowe w Teatrze Wielkim w Łodzi (m.in. Święto wiosny, Krzesany) oraz w Operze Wrocławskiej (Coppelia Leo Delibes'a).

Występował ze znakomitymi solistami, m.in. z Alexandrem Gavrylyukiem, Daniilem Trifonovem, Julianną Awdiejewą, Soyoung Yoon, Dang Thai Sonem, Peterem Jablonskim, Kają Danczowską, Jadwigą Rappé, Olgą Pasiecznik, Krzysztofem Jakowiczem, Konstantym Andrzejem Kulką, Piotrem Palecznym, Tomaszem Strahlem, Bartłomiejem Niziołem, Jakubem Jakowiczem, Łukaszem Długoszem, Leszkiem Możdżerem, Davidem Krakauerem.

_________

DEBUSSY, ROUSSEL, HUYBRECHTS, SCHULHOFF

Early 20th Century Jewels

Kompozytorzy
Debussy, Claude ∎ , Huybrechts, Albert ∎ , Roussel, Albert ∎ , Schulhoff, Erwin ∎

Wykonawcy
Hofman, Koenraad ∎ , Kanda, Nozomi ∎ , Poskin, Didier ∎ , Procureur, Ingrid ∎ , Rubenstein, Daniel ∎

DUX 1340
• Sonata for Flute, Viola & Harp, L. 137 (1915) • Trio for Flute, Viola & Cello, Op. 40 (1929) • Sonatina for Flute & Viola (1934) • Concertino for Flute/Piccolo, Viola & Double Bass (1925)

Może najbardziej charakterystyczną cechą XX-wiecznego krajobrazu muzycznego jest pluralizm stylistyczny, przejawiający się nie tylko w obrębie licznych szkół i nurtów, lecz także w języku pojedynczych twórców, którzy niekrępowani dominującymi regułami kompozycji, sięgali po rozmaite środki ekspresji muzycznej. Do najistotniejszych zagadnień podejmowanych przez postromantycznych kompozytorów należała kwestia barwy, ważna zarówno dla przedwojennych impresjonistów, jak i przedstawicieli sonorystyki. Album prezentuje, w wykonaniu międzynarodowego grona muzyków związanych z belgijską szkołą wykonawczą, utwory z początku XX wieku, w których gra barwą odbywa się w przestrzeni kameralnej. Wiodącą tu parą instrumentów jest flet i altówka – para, która, znakomicie się uzupełniając, zainspirowała swym brzmieniem wielu kompozytorów; m.in. Debussiego, Huybrechtsa, Roussela, Schulhoffa.

CD DUX 1340Total time: [70:09]
Claude Debussy - Sonata for Flute, Viola & Harp, L. 137 (1915)
1. I Pastorale. Lento, dolce rubato[7:05]
2. II Interlude: Tempo di Minuetto[6:13]
3. III Finale. Allegro moderato ma risoluto[4:41]

Albert Roussel -Trio for Flute, Viola & Cello, Op. 40 (1929)
4. I Allegro grazioso [4:56]
5. II Andante [5:49]
6. III Allegro non troppo [5:01]

Albert Huybrechts -Sonatina for Flute & Viola (1934)
7. I Vif et joyeux [3:33]
8. II Tres lent [9:20]
9. III Animé, Vif et tres rythmé [6:58]

Erwin Schulhoff - Concertino for Flute/Piccolo, Viola & Double Bass (1925)
10. I Andante con moto[6:11]
11. II Furiant. Allegro furioso [3:28]
12. III Andante [4:20]
13. IV Rondino. Allegro gaio [2:17]

Wykonawcy:
Daniel Rubenstein /altówka/
Didier Poskin /wiolonczela/
Ingrid Procureur /harfa/
Koenraad Hofman /kontrabas/
Nozomi Kanda /flet/

Od Bacha do gwiazd

Czy zdarzyło Ci się dyskutować o Kosmosie przy dźwiękach Bacha? Czy zastanawiałeś się czym jest muzyka sfer oraz czy wszechświat śpiewa? Czy w końcu chcesz być świadkiem spotkania, w czasie którego będzie mowa o tym, że nauka i sztuka – dwie najważniejsze domeny kreatywnej aktywności człowieka mają ze sobą wiele wspólnego?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań, poszukiwać będą w czasie spotkania pt. „Od Bacha do gwiazd” dwaj wybitni Profesorowie i niekwestionowane Autorytety świata nauki i sztuki: KS. PROF. MICHAŁ HELLER,uczony, kosmolog, filozof i teolog, laureat prestiżowej Nagrody Templetona oraz PROF. KRZYSZTOF JAKOWICZ - wybitny polski skrzypek, Mistrz muzycznych krajobrazów.

Wykład połączony z koncertem wybranych utworów Jana Sebastiana Bacha, odbędzie się 12 grudnia 2017 r., o godz. 17:00, w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w  Rzeszowie. Spotkanie zainauguruje II edycję cyklu interdyscyplinarnych wykładów „Wielkie pytania w nauce i kulturze”, które Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania organizuje pod patronatem „Tygodnika Powszechnego”.

Patronat honorowy nad wydarzeniem objęło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Podkarpackie Kuratorium Oświaty. Przedsięwzięcie realizowane jest we współpracy z Fundacją Centrum Kopernika w Krakowie oraz z wydawnictwem Copernicus Center Press. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Urząd Miasta Rzeszowa.

Intelektualna uczta z Mistrzami
12 grudnia, w Filharmonii Podkarpackiej uczestników spotkania czeka prawdziwa intelektualna uczta. Jak bowiem pisze sam ks. profesor Michał Heller: „Wszechświat jest symfonią. Muzyki nauczyliśmy się od Wszechświata. Już starożytni Grecy wsłuchiwali się w muzykę sfer i usiłowali odtworzyć partyturę Kosmosu. Dziś wsłuchujemy się w Wszechświat przy pomocy radioteleskopów, teleskopów orbitalnych i technologicznie wyrafinowanych misji kosmicznych. W wielu zaskakujących szczegółach złamaliśmy partyturę Kosmosu. Jaka to partytura? A Bach? Bach to Mistrz partytury. Na czym więc polegają podobieństwa i różnice między partyturami pisanymi przez Bacha i partyturą Kosmosu?”

Wszystkich, którzy chcą uczestniczyć w dyskusji o Bachu i gwiazdach oraz tych, którzy chcą wraz z Mistrzami posłuchać Bacha i podjąć próbę podsłuchania Kosmosu, zapraszamy do udziału w wydarzeniu. Spotkanie poprowadzi Wojciech Bonowicz – poeta, redaktor i felietonista „Tygodnika Powszechnego”.Zapowiada się więc naprawdę intrygujące wydarzenie.

Warunki udziału w spotkaniu
Udział w spotkaniu jest BEZPŁATNY pod warunkiem REJESTRACJI na stronie www.wsiz.rzeszow.pl/wielkiepytania i okazaniu na miejscu wydrukowanego biletu wstępu. W dniu spotkania zajmowanie miejsc będzie możliwe od godz. 16:00. Rezerwacja biletów jest ważna do godz. 16:30. Ze względu na niekomercyjny charakter spotkania i chęć zapewnienia udziału w wydarzeniu szerokiemu gronu zainteresowanych, spotkanie realizowane będzie zarówno w sali koncertowej jak i kameralnej. Z uwagi na przepisy przeciwpożarowe i względy bezpieczeństwa, organizatorzy zastrzegają sobie prawo do decyzji o zamknięciu możliwości uczestnictwa w spotkaniu w momencie wypełnienia wszystkich miejsc siedzących w Filharmonii.

Podczas spotkania będzie możliwość nabycia publikacji Wydawnictwa Copernicus Center Press, którego współzałożycielem jest Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie oraz płyt muzycznych prof. K. Jakowicza. Po spotkaniu będzie możliwość rozmowy z Mistrzami i uzyskania dedykacji oraz autografów.

BRAK WOLNYCH MIEJSC

Szanowni Państwo, z przykrością informujemy, iż wszystkie miejsca na spotkanie pt. „Od Bacha do gwiazd” z udziałem ks. prof. Michała Hellera oraz prof. Krzysztofa Jakowicza zostały wyczerpane.

Zachęcamy jednak Państwa do sprawdzania stanu rezerwacji biletów na stronie odbachadgwiazd.evenea.pl. Istnieje bowiem możliwość, iż w wyniku rezygnacji wcześniej zarejestrowanych osób, mogą jeszcze pojawić się wolne miejsca na wykład.

Jednocześnie informujemy, iż pełna relacja ze spotkania dostępna będzie na stronie internetowej cyklu „Wielkie pytania w nauce i kulturze” wielkie-pytania.aspxwielkie-pytania.aspx oraz na stronie internetowej Uczelni www.wsiz.rzeszow.pl

Zapraszamy Państwa do udziału w kolejnych spotkaniach realizowanych w ramach cyklu „Wielkie pytania w nauce i kulturze”. Druga odsłona cyklu odbędzie się 19 lutego 2018 r. o godz. 17:00 w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej. Wykład pt. „Terroryzm i piękno. Między historią a literaturą” wygłosi prof. Stefan Chwin. Cykl zwieńczy spotkanie z udziałem Anny Dymnej oraz Wojciecha Bonowicza pt. „Sztuka życia”, które odbędzie się w dniu 16 kwietnia 2018 r. w Filharmonii Podkarpackiej. Informacja o możliwości rezerwacji biletów pojawi się na stronie internetowej cyklu.

Kolejne odsłony cyklu „Wielkie pytania w nauce i kulturze”
Druga odsłona cyklu odbędzie się 19 lutego 2018 r. o godz. 17:00 w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej. Wykład pt. „Terroryzm i piękno. Między historią a literaturą” wygłosi prof. Stefan Chwin. Cykl zwieńczy spotkanie z udziałem Pani Anny Dymnej oraz Wojciecha Bonowicza pt. „Sztuka życia”, które odbędzie się 16 kwietnia 2018 r. w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Informacja o możliwości rezerwacji biletów pojawi się na stronie internetowej cyklu.

REZERWACJA BILETU - BRAK WOLNYCH MIEJSC
ZOBACZ FILMOWE ZAPROSZENIE NA SPOTKANIE
WIĘCEJ INFORMACJI NA TEMAT CYKLU „WIELKIE PYTANIA W NAUCE i KULTURZE”
ARCHIWUM I EDYCJI CYKLU „WIELKIE PYTANIA

Koncert Orkiestry Czasów Zarazy w Jarosławiu

Stowarzyszenie Muzyka Dawna w Jarosławiu oraz Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu

zapraszają 14  grudnia 2017  roku ; godz. 18:00 do Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu ul. Rynek 5

na Koncert Orkiestry Czasów Zarazy                                                                                                       

Tematem koncertu są XVII-XIX wieczne tańce polskie, których nutowe zapisy znajdują się w archiwach szwedzkich. Są to zarówno odpisy ze zniszczonych lub zaginionych w czasie wojny zbiorów polskich, jak i tańce o polskiej proweniencji, które weszły do repertuarów szwedzkiej muzyki ludowej.

Na koncert złożą się zbiory z kwerendy przeprowadzonej w latach 30. XX wieku przez szwedzkiego muzykologa i badacza zabytków muzycznych Nilsa Denckera na terenach historycznej Rzeczpospolitej oraz państw związanych z nią więzami kulturowymi bądź lennymi, jak
Inflanty, Gdańsk, Prusy Książęce, Pomorze, Meklemburgia.

Wstęp wolny.
Odpowiednie dla dzieci

Przed tournee Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej po Chinach

AB 8 grudnia 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JIŘÍ PETRDLIK - dyrygent

Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie jeszcze w 2016 roku rozpoczęła współpracę z Chinami, w ramach której Orkiestra Filharmonii wyjeżdża na tournée koncertowe do Chin w grudniu 2017 roku. Planowanych jest 10 koncertów, w czasie których zabrzmi muzyka polska, europejska, jak i utwory chińskich kompozytorów. Działalność i osiągnięcia Filharmonii Podkarpackiej promować będzie także płyta CD – wydana celowo na okazję tego wyjazdu, który może dojść do skutku dzięki wsparciu przyznanemu przez MK i DN, Instytut Adama Mickiewicza, władze Województwa Podkarpackiego, władze miasta Rzeszowa i Sponsorów. Program, który Orkiestra Filharmonii w Rzeszowie przedstawi chińskiej publiczności, zostanie zaprezentowany w Rzeszowie dnia 8 XII bieżącego roku.

TOURNÉE ORKIESTRY SYMFONICZNEJ FILHARMONII PODKARPACKIEJ PO CHINACH

Tournee koncertowe Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie do Chin odbędzie się w terminie 27.12.2017r. do 10.01.2018r.
W podanym okresie orkiestra zaprezentuje na terenie Chin 10 koncertów, które odbędą się w miastach: Jinzhou, Haerbin, Dalian, Yingkou, Liuzhou, Nanning, Nanchang czy Shijiazhuang. W każdym z koncertów uczestniczyć będzie co najmniej 3 000 odbiorców.
Planowany program koncertów:
1. F. Suppe – Uwertura do operetki „Lekkiej kawalerii”
2. F. Chopin/G. Fitelberg – Polonez A-dur op. 40 nr 1
3. A. Dvořak – Tańce Słowiańskie op. 72 nr 1, nr 2
4. J. Strauss – Polka „Grzmoty i błyskawice”
5. J. Strauss – Walc „Wiedeńska krew”
6. C. Saint-Saëns – Bacchanale z opery „Samson i Dalia
7. G. Rossini – Uwertura do opery „Włoszki w Algierze
8. G. Verdi – Marsz triumfalny z opery „Aida”
9. J. Brahms – Tańce węgierskie; nr 2, nr 5, nr 21
10. F. Mendelssohn – Saltarello z IV Symfonii A-dur
11. J. Strauss – Polka schnell „Auf der Jagd”
12. St. Moniuszko – Tańce góralskie z opery „Halka”
13. W. Kilar – Polonez z filmu „Pan Tadeusz”
14. L. Huanzhi – Spring Festival Ouverture
15. P. Czajkowski – Trepak z baletu „Dziadek do orzechów”
16. J. Strauss – Chiński galop
17. J. Strauss – Marsz Radetzkiego

Przygotowując się do tego wielkiego przedsięwzięcia artystycznego realizujemy nagranie płyty pod tytułem „Chińskie inspiracje i muzyka polska.

Wyjazd ten traktujemy jako promocję i reprezentację, nie tylko regionu w którym funkcjonuje Filharmonia Podkarpacka, ale całego kraju, wierząc, że budowanie dobrego wizerunku w obszarze kultury ma bezpośrednie przełożenie na działania w innych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego.
Organizatorem tournée orkiestry jest Chińska Agencja Koncertowa.
Tournée orkiestry nie byłoby możliwe gdyby nie wsparcie finansowe Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego, Gminy-Miasto Rzeszów, Instytutu Adama Mickiewicza oraz sponsorów Przedsiębiorstwa Budowlanego BESTA Sp. z o.o. oraz BISPOL Sp. z o.o.

Młodzi klarneciści w Przeworsku

Szanowni Państwo!
Zgłoszenia do naszego konkursu dobiegły końca.
W wyznaczonym terminie przyjęliśmy formularze od 27 młodych klarnecistów z całego podkarpacia by 15 grudnia zaprezentować się na scenie Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Przeworsku.

Jury konkursu:
prof. Arkadiusz Adamski – Akademia Muzyczna im. K. Szymanowskiego w Katowicach
dr hab. Monika Wilińska-Tarcholik – Akademia Muzyczna w Krakowie
mgr Mariusz Stępień – Państwowa Szkoła Muzyczna I i II st. w Dębicy, Szkoła Muzyczna I st. w Ropczycach

O godz. 15:00,  odbędą się warsztaty klarnetowe.
Zostaną one przeprowadzone przez przewodniczącego Jury
prof.  Arkadiusza Adamskiego z Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach.
Konkursowi będzie towarzyszyć wystawa i punkt serwisowy firmy Wróbel Clarinets.

Harmonogram przesłuchań II Przeworskiego Konkursu Klarnetowego znajdą Państwo na stronie internetowej PSM I stopnia w Przeworsku.

Moja twórczość nigdy nie poddaje się modom

     Zofia Stopińska: Zapraszam na spotkanie z Leszkiem Długoszem - poetą, pieśniarzem, kompozytorem, pianistą, aktorem, autorem wielu tomików poetyckich, płyt autorskich, programów radiowych i telewizyjnych oraz felietonistą. Przed rozmową z Panem przeglądałam różne materiały dotyczące Pana działalności artystycznej, z których wynika, że jej początek to rok 1964, kiedy to po studiach polonistycznych na Uniwersytecie rozpoczął Pan studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie.

     Leszek Długosz: Cykl mojego kształcenia odbywał się zgodnie z przepisami, przechodziłem z klasy do klasy, rok w rok, więc studia kończyło się w wieku lat dwudziestu trzech i wtedy zorientowałem się, że nie bardzo wiem, co mam robić po studiach, ponieważ wybrałem te pierwsze studia w nieoczekiwanym kierunku; moim marzeniem była reżyseria filmowa, do czego był potrzebny dyplom ukończenia innych studiów. Pomyślałam wówczas, że stosowna będzie ogólna podbudowa humanistyczna i stąd studia polonistyczne, w czasie których zorientowałem się, że reżyseria filmowa to nie jest dla mnie dobry kierunek i nie chodziło tu o brak wyobraźni, ale o możliwości organizacyjne. Reżyser musi zjednać sobie ludzi i zorganizować grupę, bo to jest praca zespołowa, musi zdobyć środki itd. Podobnie jak jest dzisiaj – reżyser musiał przebić się przez producenta, przez jakąś cenzurę (taką lub owaką), rozmaicie pojmowaną itd... To przerastało moje możliwości energetyczne i logistyczne. Ja chciałem się zajmować czymś natychmiast i jeszcze nie wiedziałem, że jest to granie albo pisanie. Poszedłem do szkoły aktorskiej, bo to jest ponętne wizja – teatr, bycie kimś innym, przenoszenie się w inne czasy, w światłach, dekoracjach, pomiędzy koleżankami i kolegami – to jest czarujące z pewnej odległości. Na drugim roku szkoły aktorskiej zorientowałem się, że to wcale nie jest to, czego oczekuję w życiu dla siebie. Zorientowałem się także, że w tak zwanym „fachu aktorskim” jest zwykle tak, że ląduje się w jakimś teatrze, bo wówczas absolwenci trzech szkół aktorskich w Polsce bez problemu znajdowali etat w teatrze. W każdym teatrze jest dyrektor, który prowadzi swoją politykę, ma swoich reżyserów, z rozmaitymi upodobaniami i potrzebami, a aktor jest mu potrzebny do ich realizacji. Mogą to być dla aktora interesujące propozycje, ale często trzeba pracować jak przedmiot czy rekwizyt. Zorientowałem się, że to jest zawód cząstkowy i służebny. Rzadko aktor może się wykazać wolnością w doborze repertuaru, konwencji itd., bo jest wynajętym elementem całości.

     Chyba Pan dopiero wówczas wiedział, co dalej zrobić, bo znalazł sobie Pan w czasie tych studiów „kącik wolności”, którym była „Piwnica Pod Baranami”.

     Tak. Wiedziałem, że tam mogę wreszcie być, kim być chcę, mogę się zgodzić albo nie zgodzić i w dodatku prawie wszystko mi się tam podobało. Mogłem tam realizować się w dwóch najważniejszych moich potrzebach – pisaniu i muzykowaniu, a także w śpiewaniu, bo ktoś to powinien zaśpiewać. Ponieważ krócej mi było samemu śpiewać, niż uczyć kogoś i być zadowolonym z efektów albo nie, postanowiłem śpiewać sam – i tak się wszystko zaczęło.

     Rok 1973 był z pewnością dla Pana bardzo ważny, bo wówczas ukazał się pierwszy tomik Pana poezji.

     To był ważny tomik, ponieważ przekonałem się, że to, co piszę bez muzyki, widać jest wystarczające, skoro jedno z bardziej szacownych wydawnictw – Wydawnictwo Literackie, zdecydowało się wydać mój debiutancki tomik. Później wydawało także następne, a w ubiegłym roku ukazała się jubileuszowa pozycja Wydawnictwa Literackiego – wybór na moje 75-lecie. Mówię o tym, bo nie jest to nic żenującego ani krępującego dla mnie – ukończyć 75 lat.

     Wręcz przeciwnie, to bardzo dobra okazja, aby świętować.

     To nawet nie ja, bo dla mnie tak samo jest wczoraj, jak dzisiaj czy pojutrze, ale znajomi, przyjaciele zauważyli tę datę i postanowili mnie, a także sobie zrobić przyjemność (śmiech...). Tak często bywa również z imieninami – składamy ci życzenia, a ty zrób nam przyjemność i zorganizuj miłe spotkanie z tej okazji.

     Była także okazja, aby podsumować różne nurty Pana działalności – poeta, muzyk, piosenkarz...

     ...człowiek estrady, autor wielu scenariuszy dla radia, dla telewizji, wystąpiłem w paru filmach, co też było przygodą i sprawdzeniem siebie. Moje życie – prywatne i zawodowe, było niesłychanie aktywne, czynne i zmienne. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy nie. Może trzeba się było skupić na jednym zajęciu i doprowadzać efekty działalności w tej dziedzinie do doskonałości?

     Nie wiem, czy długo by Pan wytrzymał.

     Chyba nie, bo za dużo rzeczy mnie ciekawiło, za dużo miałem i mam pokus, aby wszystkiego spróbować.

     Magia radia fascynowała Pana długo.

     Z pewnością teraz Panią zaskoczę. Gdybym musiał wybierać jedno zajęcie, jeden zawód – to byłoby to radio, ponieważ radio pozwalałoby mi na realizację tego, co jest we mnie najbardziej mocne – na operowanie słowem i muzyką. Mogę łączyć jedno z drugim, to, co jest mi najbardziej bliskie, potrzebne, i skupić się na tym. To daje mi tylko radio. Telewizja ogromnie dużo energii i troski – mówiąc inaczej „pary”, zabiera na to, jak to wygląda. Czy tam jest czysto, czy się marszczy, czy jest kropka... – co dla mnie nie ma prawie żadnego znaczenia. O wiele bardziej interesuje mnie sedno – to znaczy dotarcie do jakiejś prawdy, dźwięku, do sformułowania rzeczywistego i radio daje tę wolność. Podkreślę – gdybym musiał wybierać jedno zajęcie, zostałbym radiowcem. Myślę, że byłoby to zajęcie najbardziej zgodne z moimi zainteresowaniami i możliwościami.

     Mógłby się Pan realizować w różnych formach słowno-muzycznych, a pewnie teatr radiowy byłby Panu najbliższy.

     Prawdę mówiąc, ja to wszystko robiłem – pisałem słuchowiska, występowałem w nich, prowadziłem różne cykliczne audycje, ale nigdy nie byłem na etacie. W radiu zjawiłem się bardzo wcześnie, bo na początku lat 60-tych, kiedy przyszło do słynnego „Żaczka” – męskiego Domu Studentów UJ, zaproszenie na dyskusję do Radia Kraków. Potrzebna była do programu młodzież i zostałem wytypowany. Szedłem „z duszą na ramieniu” i z ogromnym zaciekawieniem, a wyszedłem oczarowany. Od tego czasu pozostaję w stałym kontakcie (częstszym lub rzadszym) z radiem.

     Ten kontakt z radiem i wszelkie dokonania Pana dla Polskiego Radia zostały zauważone i wiem już z pewnych źródeł, że 30 listopada w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego otrzyma Pan Honorowy Złoty Mikrofon – najwyższe wyróżnienie.

     To prawda, poczułem się dumny. Podkreślić trzeba, że te nagrody radiowe otrzymywały zawsze osoby, których praca na rzecz Radia zasługiwała niewątpliwie na najwyższe uznanie.

     W ubiegłym roku także zauważono, że w czasie 75 lat życia zrobił Pan sporo i otrzymał Pan najwyższe odznaczenie za osiągnięcia w dziedzinie kultury – Złotą Glorię Artis, a Prezydent Andrzej Duda uhonorował Pana Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

     Nie ukrywam, że byłem autentycznie wzruszony, zaskoczony, uradowany i ciepło mi się robi koło „serducha”, że jednak przy nie za wielkiej mojej obecności medialnej ktoś spostrzega dorobek i postawę ludzką w życiu, zaangażowanie lub brak innego zaangażowania tam, gdzie raczej nie byłoby się czym chełpić. Przez całą drogę, którą przeszedłem – mogłem spokojnie patrzeć na własne odbicie w lustrze. W czasach wszechobecnego Internetu odbieram dużo sygnałów od wielu osób, że moja twórczość była im w czymś pomocna, przyniosła jakieś wzruszenia, dostarczyła wsparcia, potwierdziła czyjeś wątpliwości czy wybory. Cały tomik mógłbym złożyć z opowieści, jakie zdarzyły się dzięki temu, że ktoś posłuchał mojej piosenki, przeczytał wiersz i okazało się to komuś potrzebne.

     Piękny wstęp przeczytałam w zapowiedzi koncertu w Rzeszowie – słowa Roberta Kabary – mojego ulubionego skrzypka: „Kraków ma przecież piękną tradycję swoich poetów i bardów: Zielony Balonik śpiewał w Jamie Michalika za czasów Boya zgrabne, czasem rzewne, czasem jadowite kuplety, Gałczyńskiego zaczarował krakowski dorożkarz, a krakowian Piwnica pod Baranami. A mnie było dane w gorących czasach studenckich słuchać śpiewanych poezji Leszka Długosza. Pozostał mi wielki sentyment i pamięć ulubionych utworów. Do dziś!”.

     Dla mnie zdumiewającą historią jest ta przyjaźń (bo tak mogę powiedzieć), z Robertem. Po wspólnych rozmowach okazało się, że interesował się, znał i była mu bliska moja twórczość: piosenki, teksty i postać, a ja jego słuchałem z podziwem, wielkim wzruszeniem i nigdy nie wydawało mi się, że możemy się tak „dogadać” jako ludzie i jako artyści. Świetnie potrafimy się porozumieć prywatnie i zawodowo. Chcielibyśmy nagrać wspólną płytę i mamy już pewne pomysły. Na mojej jubileuszowej płycie jest nagrana „Ćwierć piosenka” moje autorstwa, a Robert nagrał tam taką solówkę, że nikt by piękniej od niego tego nie zrobił. Słucham tego nagrania z nieustającym wzruszeniem. Dziwię się, że podobno to ja wymyśliłem tę melodyjkę, bo on zrobił z tego coś cudownego.

     Pewnie musieli Panowie sporo czasu spędzić na doborze piosenek do tego programu, bo napisał ich Pan wiele, a w programie może się znaleźć kilkanaście.

     Wiadomo było, że wieczór będzie musiał mieć jakieś przyzwoite ramy, bo zaprosiłem także fantastycznych gości – najlepszych aktorów, żeby przeczytali moje wiersze, czyli Jurka Trelę i Halinę Łabonarską, która dała taki koncert, że widownia „z zapartym tchem” słuchała, patrzyła, a ja niekoniecznie żartobliwie powiedziałem, że „...gdyby za kulisami stała Helena Modrzejewska, to byłaby mocno zaniepokojona tą wspaniałą interpretacją” (śmiech).

     Kto był autorem tego całego przedsięwzięcia?

     Autorką jest „kobieta-demon”, która nazywa się Pani Jolanta Janus. Ta pani organizowała w Krakowie szereg koncertów i akcji społecznościowych, m.in. organizowała koncerty na rzecz Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu zatytułowane „Kolędy do nieba”. Pani Jolanta wiedziona jakimś instynktem albo znawstwem, upatrzyła sobie Roberta, jego Śląską Orkiestrę Kameralną i upatrzyła sobie mnie. Stwierdziła, że jesteśmy jej bardzo potrzebni do tych koncertów, a później zapytała wprost: „Dlaczego nie możecie zrobić czegoś większego razem?”. Okazało się, że „miała nosa”, chociaż na początku to wcale nie było takie oczywiste. Okazało się, że jesteśmy niezwykle komunikatywni, dogadujemy się muzycznie i doskonale się dopełniamy. Jeden drugiego rozumie w lot i ta współpraca stała się przyjemnością. Robert namówił swoją Orkiestrę, Ryszard Borowski wszystko zaaranżował niezwykle oryginalnie. Ja wiedziony ciekawością, czy jeszcze inaczej można te piosenki zaaranżować, dałem im wolną rękę. W ten sposób powstał koncert poetycko-muzyczny „Także i ty i tobie też”. Graliśmy ten koncert tylko w Katowicach, w Krakowie i trzeci raz w Rzeszowie.

     Skoro rozmawiamy w Rzeszowie – stolicy Podkarpacia, to pragnę podkreślić, że Pana rodzinna miejscowość znajduje się aktualnie w powiecie stalowowolskim, czyli na Podkarpaciu. Na tej ziemi pokochał Pan muzykę, poezję i literaturę.

     Faktycznie, to wszystko zaczęło się w dzieciństwie, w maleńkim, kochanym miasteczku Zaklików, w przepięknych okolicznościach przyrody, bo tam spotkałem ludzi nadzwyczajnych, a zwłaszcza jedną postać, która zajmowała się moją edukacją w sposób nieformalny, bo to nie była moja nauczycielka ze szkoły. To była osoba zaprzyjaźniona z moją rodziną, fenomenalna postać: niezwykle odważna, zdolna, wielkiego charakteru. Otoczenie postrzegało ją jako kobietę niekonwencjonalną. Ta starsza Pani studiowała w młodości jako jedna z pierwszych Polek na Sorbonie, świetnie grała, wspaniale malowała i była Europejką w najlepszym stylu. W młodości była osoba bardzo zamożną, a pod koniec życia osobą wolną, ponieważ wszystko oddała. Niewielki mająteczek, który jej został, w porozumieniu z biskupem ówczesnym, późniejszym kardynałem Wyszyńskim, oddała zakonnicom, które powróciwszy ze Lwowa nie miały w Polsce żadnego przystanku. Była naturystką, chodziła boso, kąpała się okrągły rok w przerębli. Ja byłem od dziecka jej ulubieńcem, gdyż wzięła mnie pod swoją kuratelę, jak miałem pięć lat. Uczyła mnie wszystkiego i to jest temat na długą oddzielną opowieść. To u niej zacząłem się uczyć grać na fortepianie. Ten fortepian marki Pleyel kupił jej ojciec, na pierwszej wystawie w Paryżu w 1889 roku, pamiętam, że było to w 100-lecie Rewolucji Francuskiej i ten Pleyel był odznaczony Złotym Medalem. Instrument ten tułał się z Panią Anną Nagórską, aż trafił do mojego domu. Minęła cała epoka, dwie wojny światowe, a ten instrument przetrwał i medal się nie zagubił. Po wojnie, w lasach, w strasznych czasach ja byłem szczęściarzem, bo miałem możliwość otrzymania edukacji w starym stylu, ale na najwyższym europejskim poziomie, bo z nauką muzyki, literatury, sztuki, języków – wszystkiego.

     Rozpoczynając działalność artystyczną był Pan już należycie przygotowany.

     Mogę nawet powiedzieć, że byłem na to skazany. Byłem przywykły do innej odwagi, do innego szukania i do innych potrzeb. Dla mnie ważne było, żeby grać, czytać, żeby zabawy były niekonwencjonalne – pamiętam zabawy z Anną Nagórską polegające na skojarzeniach, do czego rosnące drzewa można przyrównać. Fantastyczne porównanie – do czego podobna jest topola? Do wykrzyknika! Tak wyglądały od dziecka moje ćwiczenia.

     Jest Pan po prostu szczęściarzem.

     To prawda. Wiele razy przekonałem się o tym, że coś, co nie miało prawa dobrze się skończyć – faktycznie miało dobry finał. Wywinąłem się z różnych strasznych opałów. Fakt, że w Krakowie trafiłem do Piwnicy pod Baranami, był wielkim szczęściem. Było to środowisko niesłychanie kreatywne, twórcze, rozluźnione, ale jednocześnie ambitne, pełne pomysłów.

     Kiedy w Piwnicy pod Baranami przestało już być tak twórczo i kreatywnie, odszedł Pan z tego zespołu i znowu miał Pan szczęście – otrzymał Pan stypendium rządu francuskiego, wyjechał Pan do Francji i nagrał Pan płytę.

     To było spełnienie mojego marzenia. Nie za pierwszym razem, ale się udało. Przechodziłem selekcje polegające na egzaminach w ambasadzie, okazywało się, że jakiś „czynnik polski” wysłał kogoś innego, ale w końcu się zdarzyło. Spędziłem pół roku we Francji, trochę w Paryżu, ale także wiele podróżowałem. Nawet miałem propozycję pozostania i znowu w radio – w sekcji polskiej Radia Francuskiego. Było nawet tak, że udało się w tym czasie przyjechać do Francji mojej żonie ze starszym synem, który miał wtedy siedem lat i mogliśmy zostać, ale się nie zdecydowałem. Aspekty ekonomiczne ani polityczne nie były pierwszoplanowe. Zrozumiałem, że to już może jest za późno, czułbym, że jestem gościem i wszystko, co chciałbym powiedzieć w poezji czy piosenkach – byłoby tłumaczeniem „siebie na coś”. Pomyślałem, że dla twórcy, dla artysty to duże ograniczenie. Chociaż dobrze znałem język francuski, czułbym z pewnością ograniczenia w wyrażaniu wszystkich uczuć. Ponadto nie byłbym u siebie, we własnych korzeniach, przyrodzie, odniesieniach, biografii. Byłbym ciągle gościem. Wielu sławnych polskich artystów wyjechało za granicę i zrobili tam karierę. Ja nie potrafiłem. Musiałem wrócić i zostać w ojczyźnie. Tak byłem wychowany od dziecka i miałem poczucie wdzięczności dla pokoleń, które Polskę nam wywalczyły nakładem wielkich ofiar, strat i cierpień. Dzięki nim mamy wolną Polskę.

     Czuje się Pan człowiekiem spełnionym.

     Nie, jeszcze nie, ale czuję, że robię to, co lubię i uważam, że ma to jakąś wartość i może się przydać także innym ludziom. Zauważyłem, że moja twórczość nie starzeje się. Trafiłem na takie powiązania i stylistykę, która nigdy nie poddaje się modom. Staram się na swój sposób organizować materię – czy to literacką, czy muzyczną, że nawet moje najstarsze piosenki nie wymagają tłumaczenia, nie są śmieszne i nie drażnią manierą, są klasyczno-obiektywne. Piotr Skrzynecki zwykle mówił o mnie: „to jest taki piosenkarz, pieśniarz – jakby państwu powiedzieć – romantyczny. Pełen emocji, uniesienia, żaru, a jednocześnie w klasycznej formie i polski”.

     Polski i romantyczny najbardziej do Pana pasuje.

     Wcale się przed tym nie bronię – przeciwnie, wypinam dumnie pierś.

Z Panem Leszkiem Długoszem – poetą, pieśniarzem, kompozytorem, pianistą, aktorem, autorem wielu tomików poetyckich, płyt autorskich, programów radiowych i felietonistą rozmawiała Zofia Stopińska 11 listopada 2017 roku w Rzeszowie.

Subskrybuj to źródło RSS