Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Piotr Paleczny zachwycił jarosławską publiczność

           Drugi koncert, który odbył się 5 marca 2019 roku w sali Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu w ramach VIII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej, z pewnością na długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy go wysłuchali. Piotr Paleczny, jeden z najlepszych pianistów naszych czasów, wystąpił z recitalem i zachwycił publiczność wspaniałymi kreacjami utworów Fryderyka Chopina.          Program koncertu stanowił także bardzo interesującą, przemyślaną kompozycję. Bo rozpoczął go znany wszystkim Polonez A-dur op. 40 nr 1, a później zabrzmiały kolejno: Scherzo h-moll op. 20 (z cytatem kolędy „Lulajże Jezuniu”), Scherzo b-moll op. 31, Preludium h-moll op.28 nr 6, Preludium Des-dur op.28 nr 15 („Deszczowe”), Fantazja f-moll op. 49, a na finał planowanej części koncertu zabrzmiał Polonez As-dur op. 53. Po tym utworze publiczność natychmiast powstała z miejsc, długo i gorąco oklaskując Mistrza, który na bis wykonał Nokturn cis-moll op.posth., po którym znowu była długa i gorąca owacja na stojąco.
Bardzo interesujące, przybliżające publiczności utwory oraz sylwetkę wykonawcy, były komentarze pana Bogusława Pawlaka.
Po koncercie trochę czasu zajęły Mistrzowi Palecznemu spotkania z publicznością, a później mógł kilkanaście minut poświęcić czytelnikom „Klasyki na Podkarpaciu” i sądzę, że z zainteresowaniem przeczytają Państwo tę rozmowę.

           Zofia Stopińska: Ciekawa jestem, jak udało się organizatorom zaprosić Pana do niewielkiego Jarosławia, w którym jest Pan po raz pierwszy, w niedogodnym dla Pana terminie.
          Piotr Paleczny: Termin był dramatycznie niedogodny i nigdy w życiu nie zdarzyło mi się coś takiego zrobić. Byłem we Włoszech, później wstąpiłem na jedną noc do Warszawy i następnego dnia rano leciałem do Stanów Zjednoczonych i po przylocie, następnego dnia, miałem koncert. Ostatnie dwa tygodnie, a szczególnie ostatnie dni będę długo pamiętał nie tylko dlatego, że wystąpiłem po raz pierwszy w tym mieście i w tej sali. To, co zobaczyłem w czasie ostatnich godzin, zrobiło na mnie bardzo mocne, bardzo pozytywne wrażenie. Budynek Szkoły Muzycznej w Jarosławiu i sala koncertowa – absolutnie się nie spodziewałem takich dobrych warunków, które tutaj są. Nie sądziłem, że będę grał na znakomitym, koncertowym i stosunkowo nowym Steinway’u . Widzę, że Szkoła jest niezwykle zadbana, jest sporo sal dydaktycznych i można byłoby jeszcze sporo zalet tego miejsca wymienić. Podkreślę jeszcze, iż to, że jestem tutaj, zawdzięczam temu miłemu Panu, który siedzi obok nas, bo miałem bardzo dużo wątpliwości, czy fizycznie dam radę, czy mogę się podjąć takiego zadania, a przyczyną tego była bardzo prozaiczna historia, bo mimo, że bardzo dużo podróżuję, szczerze mówiąc, „wyleciało mi z głowy”, że lecąc ze Stanów Zjednoczonych do Europy tracę dzień i byłem przekonany, że będę miał jeden dzień między przylotem a dzisiejszym koncertem. Okazało się, że tego dnia nie mam i dziękuję przyjacielowi, który podjął się kierowania samochodem, żeby mnie tu przywieźć, bo byłem bardzo zmęczony lotem i nie wyobrażałem sobie, że mógłbym prawie czterysta kilometrów prowadzić samochód i chwilę później dać recital. Ten Pan jest współautorem mojego koncertu w Jarosławiu (śmiech).

           Podczas koncertu, przybliżający nam utwory i Pana sylwetkę, pan Bogusław Pawlak podkreślał, że duży wpływ na kształtowanie Pana osobowości artystycznej miał Pana pedagog, prof. Jan Ekier, ale ważne były także możliwości kontaktu z innymi wielkimi mistrzami – Arturem Rubinsteinem i Witoldem Lutosławskim.
           - Jeśli chodzi o artystyczną osobowość, to ukształtował mnie niewątpliwie prof. Jan Ekier, ale ja nie jestem pianistycznym tworem takim, jak dzisiaj są młodzi pianiści, którzy mają swojego pedagoga, ale w „międzyczasie” mają zajęcia u różnych profesorów z całego świata. Mają te możliwości, których ja nie miałem w czasach, kiedy byłem studentem. Oni mając paszporty, mogą pojechać na kursy mistrzowskie do Paryża, Londynu lub innego miasta. Starczy, że rodzice wpłacą pewną kwotę i młody pianista może mieć kontakt z wybitnym pedagogiem, którego na co dzień nie ma szans poznać.
          Ja miałem tylko troje pedagogów. To była pani Maria Kowalska w Rybniku, która spełniła bardzo ważna rolę, bo dzięki niej pokochałem muzykę i piękny instrument, jakim jest fortepian. Później uczył mnie prof. Karol Szafranek, który doprowadził mnie do matury i bardzo dużo mnie nauczył. W jego klasie uczyła się wcześniej pani Lidia Grychtołówna, uczył się również pan Adam Makowicz, z którym wspólnie występowaliśmy, będąc uczniami tej samej szkoły muzycznej, a on był wówczas pianistą klasycznym. To była szkoła, która bardzo wiele mi dała i jej absolwentami było wielu wybitnych muzyków, z Henrykiem Mikołajem Góreckim na czele.
Trzecim moim pedagogiem był prof. Jan Ekier i innych stałych nie było.
           Pytała pani o Artura Rubinsteina – miałem okazję grać dla niego i być wokół niego, a tydzień spędzony w jego willi był ogromnym przeżyciem, które będę pamiętał do końca życia. Na przykład jego uwagi na temat mojego Brahmsa, którego on pokochał, a skrytykował mnie za poloneza Chopina, mówiąc, że gram go za szybko. Ja byłem wtedy jeszcze młodzieńcem, któremu imponowało tempo, że może grać bardzo szybko. Dostało mi się wówczas trochę od Mistrza Rubinsteina.
           Natomiast Witolda Lutosławskiego poznałem znacznie później i był to zbieg okoliczności. Dzięki usilnym prośbom Krystiana Zimermana, który napisał do mnie list i dołączył partyturę Koncertu fortepianowego Witolda Lutosławskiego, twierdząc, że koniecznie muszę włączyć do repertuaru ten utwór. Zabrałem się do pracy nad utworem, a ponieważ pan Witold Lutosławski był wtedy moim sąsiadem i dlatego miałem na tyle odwagi, że zapukałem do jego drzwi i powiedziałem, że usiłuję się nauczyć jego koncertu i bardzo chciałbym, aby udzielił mi paru wskazówek. Tak się zaczęły moje wizyty u sąsiada Lutosławskiego i przy jego pomocy urodziła się moja interpretacja tego koncertu. Później wielokrotnie mieliśmy okazję wykonywać ten koncert za granicą.
            Niewątpliwie obcowanie z tego typu osobowościami, które są ikonami w historii muzyki, nie mogło przejść obojętnie i miało oraz ma na pewno wielki wpływ na dalszą moją działalność.

            Pomimo wielu trudności związanych z wyjazdami zagranicznymi, jest Pan laureatem bardzo ważnych międzynarodowych konkursów pianistycznych, które odbyły się w Sofii (1968), Monachium (1969), Warszawie (1970), Pleven (1971) i Bordeaux (1972).
           Obserwując Pana działalność artystyczną, pedagogiczną i organizatorską, zauważyłam, że bardzo się Pan angażuje w pomoc młodym utalentowanym pianistom. Wspomina Pan o nich po konkursach, zaprasza ich Pan na koncerty – trudno przecenić taką pomoc, bo dzisiaj wcale nie jest łatwiej zrobić karierę niż czterdzieści lat temu.
            - Ja mam pełną świadomość tego, co robię i dlaczego to robię. W czasach mojej młodości, żeby wyjechać na konkurs do Monachium (zostałem laureatem tego konkursu), to już nie pamiętam, ile podań musiałem napisać, specjalna komisja wysłuchała całego mojego programu, Ministerstwo Kultury musiało przystawić swoją pieczęć i wyrazić zgodę na mój udział w zagranicznym konkursie. Dopiero na podstawie tej zgody mogłem pójść do biura paszportowego i otrzymując paszport, pojechać na konkurs. Bardzo wielu młodych pianistów nie wyobraża sobie nawet, o ile to było trudniej i nie doceniają faktu, że im łatwiej jest zabłysnąć dzięki wyjazdom i różnym zagranicznym kontaktom.

           Udział w Konkursie Chopinowskim chyba znacznie ułatwił Panu zagraniczne podróże.
           - Oczywiście, że po Konkursie Chopinowskim wszystko uległo zmianie. To jest ewenementem, że laureaci tego konkursu – nawet nie zwycięzcy, stają się z dnia na dzień niezwykle popularni i są jakby znacznie lepszymi pianistami, niż byli dzień przed otrzymaniem tej nagrody. Publiczność nagle widzi, że pianista, który wczoraj jeszcze nie był laureatem, dzisiaj, kiedy nim zostaje, jest już dziesięciokrotnie lepszym pianistą. Prawdę mówiąc, jest to nieporozumienie, ale na szczęście profesjonaliści podchodzą do tego w nieco inny sposób i rozróżniają, co jest autentyczną wartością, a co jest chwilowym zwycięstwem na konkursie, gdzie konkuruje się z 50 czy 80 innymi pianistami.
           Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie jest według mnie najważniejszym konkursem, który kreuje kariery pianistów, którzy mają co najmniej na dwa lata zapewnioną popularność i sukcesy artystyczne, a dopiero później okazuje się, kto z nich jest nadal zapraszany i występuje na światowych estradach.
            Po konkursie nie ma już tak dużo czasu na ćwiczenie, bo laureat ma bardzo dużo propozycji, występuje prawie w każdym tygodniu i podczas każdego koncertu musi się na 100% sprawdzić. Jeśli po jakimś czasie ten procent zacznie się obniżać, to jego popularność także maleje, bo czekają następni laureaci. Takie jest życie.
Ja mam pełną świadomość, że moim obowiązkiem jest pomagać tym młodym na tyle, na ile jest to możliwe i na tyle, na ile mogę.
            Ja czuję się już artystycznie spełniony i mam pełną świadomość, że moim głównym zadaniem, oprócz sfery pedagogicznej, kursów mistrzowskich i wielu koncertów, jest pomoc młodym pianistom. Mam takie możliwości będąc dyrektorem artystycznym najstarszego na świecie festiwali pianistycznego – Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju. Mniej więcej połowa zaproszonych do Dusznik artystów, to są młodzi, wybitnie utalentowani pianiści, którzy niejednokrotnie grają podczas tego Festiwalu znacznie lepiej niż utytułowani artyści, którzy często „odcinają kolejne kupony” od swojej dawnej wielkiej sławy.
           Kiedyś Beethoven powiedział, że „granie bez pasji jest zbrodnią”, a u młodych bardzo zdolnych ja widzę tę pasję. Widzę, jak wiele chcą koniecznie przekazać, a jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że są na początku i walczą o swoje życie artystyczne.

           Jest już późno i najwyższa pora na odpoczynek po tych podróżach i koncercie. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że Pana liczne podróże artystyczne we wszystkich kierunkach będą planowane tak, że znajdzie się także czas na odpoczynek. Sądzę, że jutro wyjedzie Pan z bardzo dobrymi wrażeniami z pięknego Jarosławia i nie będziemy na Pana czekać tak długo, jak tym razem, bo na Podkarpaciu nie występował Pan chyba ponad 10 lat.
            - O tym, jak często będę tutaj grał, decydują organizatorzy życia muzycznego, którzy mnie zapraszają albo nie. Może taka przerwa była potrzebna, bo dzisiaj sala była pełna i zostałem wspaniale przyjęty przez gospodarzy i publiczność. Myślę, że jak nie ma mnie w jakimś regionie kilka lat, to bardzo dobrze. Muszę tylko solidnie pracować, aby za kilka lat równie dobrze się zaprezentować, a w międzyczasie będąc wśród publiczności, chętnie bym poznał tych młodych, którzy chcą i bardzo do tego dążą, żeby się pokazać z jak najlepszej strony.

Z prof. Piotrem Palecznym, jednym z najwybitniejszych polskich pianistów rozmawiała Zofia Stopińska 5 marca 2019 roku w Jarosławiu.

Śpiewanie jest moją pasją

           Raz na kilka tygodni udaje mi się realizować wywiad z cyklu „Z Podkarpacia w świat...”, w którym przybliżam Państwu sylwetki muzyków, którzy pochodzą z tego pięknego regionu i tutaj rozpoczynali swoją przygodę z muzyką. Później wyjechali na studia, a po ich ukończeniu związali się z różnymi ośrodkami muzycznymi w kraju lub za granicą.
Tym razem zapraszam Państwa na spotkanie z panią Iwoną Leśniowską-Lubowicz, świetną śpiewaczką, solistką Polskiej Opery Królewskiej w Warszawie.

          Zofia Stopińska: Trochę czasu upłynęło, zanim znalazłyśmy dogodny czas na to spotkanie, bo umawiałyśmy się kilka miesięcy temu w Rzeszowie, po spektaklu „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta w wykonaniu artystów Polskiej Opery Królewskiej w Filharmonii Podkarpackiej.
Idąc na to spotkanie zastanawiałam się, kiedy i gdzie rozpoczynała Pani muzyczną edukację.
          Iwona Leśniowska Lubowicz: Urodziłam się i dorastałam w Kolbuszowej niedaleko Rzeszowa i tam też zaczynałam swoją przygodę z muzyką od nauki gry na fortepianie. Przez pierwsze lata uczęszczałam do Ogniska Muzycznego w Kolbuszowej, bo nie było jeszcze tam szkoły muzycznej.
           Później zapadła decyzja, że będę kontynuować naukę gry na fortepianie i wybrałam Liceum Muzyczne w Rzeszowie. Najpierw rozpoczęłam naukę na wydziale rytmiki, ale po dwóch latach chciałam, oprócz rytmiki, równolegle uczyć się na wydziale instrumentalnym w klasie fortepianu.
Nie wiem, z jakich powodów musiałam wybrać jeden kierunek i wybrałam fortepian, kończąc go w klasie pana Mikołaja Piatikowa. Równocześnie ukończyłam Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w klasie śpiewu pani Anny Budzińskiej.

           Postawiła Pani na swoim kończąc dwa kierunki, ale w jaki sposób trafiła Pani do klasy śpiewu?
           - Z naszą wychowawczynią panią Martą Tyczyńską wyjeżdżaliśmy często na różne wycieczki, które połączone były z różnymi koncertami, podczas których śpiewałam. Pani Marta Tyczyńska stwierdziła, że pięknie śpiewam i obiecała, że postara się, abym mogła rozwijać się także w tym kierunku. Najpierw uczęszczałam wyłącznie na lekcje śpiewu u pani Anny Budzińskiej, która mną się zaopiekowała i wkrótce stwierdziłyśmy, że będę eksternistycznie uczyć się w klasie śpiewu. Regularnie uczęszczałam na lekcje śpiewu, a pozostałych przedmiotów uczyłam się sama i zaliczałam je w wyznaczonych terminach.
Chcę podkreślić, że miałam i mam szczęście do dobrych ludzi w moim życiu muzycznym.

           Plany się zmieniły, nie została Pani rytmiczką, nie kontynuowała Pani studiów w klasie fortepianu, natomiast rozpoczęła Pani studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Christiana Elβnera.
           - Tak się stało i nawet żartowano ze mnie, że wybrałam śpiew z lenistwa. Może było w tym ziarenko prawdy, ponieważ pianiści, podobnie jak inni instrumentaliści, muszą bardzo dużo ćwiczyć, natomiast śpiewak musi być wypoczęty i wyspany, bo głos zawsze musi brzmieć świeżo. Prawda jest taka, że już wcześniej zafascynował mnie śpiew, chciałam się w tym kierunku rozwijać i ukończyłam studia w klasie prof. Christiana Elβnera.

           Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, postanowiła Pani kontynuować naukę w Niemczech.
           - Wyjechałam na studia podyplomowe i najpierw uczyłam się w Hochschule für Musik Köln. Tam jako zespół złożony z trzech osób studiowaliśmy w klasie muzyki dawnej – Kammermusik für Alte Musik w klasie prof. Konrada Junghänela, a później równolegle zaczęłam jeszcze studia podyplomowe w klasie śpiewu solowego – Aufbaustudium zakończony Konzertexammen u pani prof. Barbary Schlick, która jest nie tylko wybitną śpiewaczką, ale także wspaniałym pedagogiem i człowiekiem.

           W Niemczech pozostała Pani jeszcze dość długo.
           - Później zaśpiewałam przesłuchanie do Deutsche Oper am Rhein w Düsseldorfie, gdzie zostałam solistką i być może śpiewałabym tam do tej pory, gdyby nie olbrzymia chęć powrotu do Polski. Nie stało się to z dnia na dzień, bo chciałam mieć pewność, że będę miała do czego wracać.
           Przyjechałam do Warszawy na przesłuchania do Warszawskiej Opery Kameralnej, którą kierował wówczas pan Stefan Sutkowski. Było to bardzo trudne przesłuchanie, bo miałam przygotowanych siedem arii i sądziłam, że pan Dyrektor wybierze dwie, może trzy z nich. Kiedy zapytałam, które arie mam zaśpiewać, otrzymałam odpowiedź – wszystkie.
Zaśpiewałam wszystkie, po czym usłyszałam historyczne słowa pana Stefana Sutkowskiego: „Witamy w rodzinie”, co oznaczało, że przyjmuje mnie do grona solistów Warszawskiej Opery Kameralnej. Zapytał także, kiedy mogę rozpocząć pracę.
           To przesłuchanie odbywało się w październiku, a ja do końca sezonu związana byłam umową w Düsseldorfie i mogłam podjąć pracę w Warszawie dopiero w przyszłym sezonie. Pan Dyrektor powiedział, żebym się nie martwiła, bo będzie czekał na mnie i mam zapewnioną pracę od przyszłego sezonu. I tak też było.

           Chyba wiele pięknych lat przeżyła Pani w Warszawskiej Operze Kameralnej.
            - Tak, to były piękne lata, bo Warszawska Opera Kameralna to był wyjątkowy teatr. Trochę smutno mówić o nim w czasie przeszłym, tak naprawdę ten teatr istnieje dalej, ale już bez tych wspaniałych, wyjątkowych osób. Taki teatr tworzą bowiem ludzie, a nie miejsce.
Będąc solistką Warszawskiej Opery Kameralnej, zaśpiewałam tam wiele ciekawych ról, które musiałabym długo wymieniać. Wiele także zmieniło się w moim życiu osobistym i wszystko potoczyło się w dobrym kierunku.

           Na szczęście z wieloma wspaniałymi osobami znalazła się Pani w Zespole Polskiej Opery Królewskiej.
           - To prawda, teraz jestem solistką Polskiej Opery Królewskiej.

           Kilka lat temu spotkałyśmy się podczas Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i wówczas śpiewała Pani w zespole Opery i Filharmonii Podlaskiej.
           - Będąc śpiewaczką, staram się nie ograniczać swojej działalności do jednej instytucji, chociaż to wszystko muszę dokładnie planować, bo trzeba dużo czasu poświęcić także dzieciom, ale staram się również wyjeżdżać i współpracować z innymi instytucjami muzycznymi. Są to zarówno teatry operowe, jak i filharmonie.

           Wiem, że jest Pani mistrzynią w zakresie planowania czasu, bo obowiązków jest bardzo dużo. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest Pani głową Rodziny Lubowiczów (śmiech).
           - Trochę tak jest, bo mąż jest bardzo zajęty, ma wiele obowiązków i ciągle się rozwija, a ja staram się go wspierać, jak mogę i mam nadzieję, że mi się to udaje. Muszę panować nad wszystkim, co wiąże się z domowymi obowiązkami i moją pracą zawodową.

           Pani mąż jest kierownikiem muzycznym Teatru Muzycznego „Roma”, czy chociaż czasami występuje Pani w tym Teatrze?
           - Nie, bo postanowiliśmy, że będziemy to rozgraniczać. Jesteśmy rodziną i mamy wspólny dom, w którym bardzo dobrze się czujemy, natomiast każde z nas ma swoją pracę. Zdarzyło mi się jedynie, że do spektaklu „Piloci”, do którego mąż Kuba razem z bratem Dawidem skomponowali muzykę, nagrałam ścieżkę muzyczną – jest to wokaliza, która za każdym razem (6-7 razy w tygodniu!) jest odtwarzana.

           W czasie tego sezonu ma Pani także wiele zobowiązań zawodowych.
           - Owszem, mam sporo pracy. Teraz, w sezonie chorobowym, żyję odo spektaklu do spektaklu czy koncertu, bo krążą różne wirusy, ale na razie dzieci nie chorują i mnie także nic nie dolega. Zdarza mi się nawet, że zastępuję chore koleżanki.

           Mają Państwo dwójkę wspaniałych dzieci. Czy one interesują się muzyką?
           - Niestety, interesują się (śmiech). Mają to w genach i trudno, żeby nie miały predyspozycji w kierunku muzyki. Nie chcę na razie mówić, że są utalentowane, prawdopodobnie są, ale talent do tylko część sukcesu. Starsza córka gra na skrzypcach i czwarty rok uczy się w szkole muzycznej I stopnia. Muszę przyznać, że robi postępy. Młodsza córka jest także muzycznie uzdolniona, ale nie jesteśmy rodzicami, którzy wymagają, żeby 3 czy 4 - letnie dziecko rozpoczynało naukę gry na instrumencie. Z pewnością przyjdzie na to czas.

           Czas szybko mija, spędziła Pani już na scenie sporo lat, ma Pani na swoim koncie wiele sukcesów i na pewno śpiewanie jest Pani pasją.
          - To prawda, za każdym razem, jak staję na scenie, to zawsze myślę, że to jest to, co chcę robić. Na pewno przed laty wybrałam bardzo dobrze.

           Nie wyobrażam sobie, aby muzyk, a przede wszystkim śpiewak, mógł dobrze wykonywać swój zawód bez pasji. Będąc na spektaklu recitalu czy koncercie, podziwiamy piękne głosy, urodę, grę aktorską i prezencję, ale nikt się nie zastanawia, ile czasu trzeba poświęcić na przygotowanie się do spektaklu czy koncertu. Nawet przed spektaklem trzeba przyjść do teatru dużo wcześniej.
           - To wszystko prawda. Do wspomnianego spektaklu „Wesele Figara” muszę być w teatrze co najmniej półtorej godziny przed rozpoczęciem, bo panie muszą mnie „zrobić” na panią młodą.
           Próby przed premierą trwają mniej więcej sześć tygodni, bo są to próby muzyczne, sceniczne, z orkiestrą i w kostiumach. Podczas spektaklu na scenie oglądają państwo końcowy efekt naszej pracy.

            W dzisiejszych czasach od śpiewaków wiele się wymaga. Oprócz tego, że trzeba pięknie śpiewać, trzeba zachwycać wyglądem. Czasy, kiedy spektakle operowe wystawiane były dość statycznie i wystarczyło, że soliści tylko pięknie śpiewali, już chyba bezpowrotnie minęły. Dzisiaj solista czy solistka musi być także dobrym aktorem.
           - Przed nami stawiane są trudne zadania aktorskie, do których musimy się bardzo dobrze przygotowywać. Trzeba wejść w postać i wiele się o niej dowiedzieć, dostosować się do koncepcji reżysera, to wymaga ogromu pracy.

            Czy często zdarza się Pani brać udział w różnych innowacyjnych pomysłach reżyserów, kiedy akcja przenoszona jest do innej epoki, zmieniane są kostiumy, a czasem nawet libretto.
            - Do tej pory nie brałam w takich spektaklach udziału. Zawsze miałam szczęście do reżyserów klasycznych i nie wiem, jak bym się odnalazła w nowoczesnej i zupełnie zmienionej reżyserii czy inscenizacji. Miałam taką przygodę, biorąc udział w wystawieniu opery komicznej „Pimpinone” Georga Philippa Telemanna. Opowiem tę historię, bo była dość zabawna. W środowisku wiejskim działa stowarzyszenie „Z muzyką do ludzi”, prowadzone przez panią, która jest muzykiem i postanowiła, że wystawi tę operę przy współudziale osób mieszkających w tej miejscowości, a dość istotny był udział straży pożarnej. Reżyser musiał dokonać pewnych zmian i zrobił to w bardzo zabawny sposób. Stroje szyły panie w miejscowym domu kultury, a moje zostały uszyte z gazet. Były przepiękne, ja miałam przepiękną z „plisowanych” gazet, a ponieważ pierwsza nie bardzo podobała się, to na uszycie drugiej poświęciły całą noc, ale efekt był wspaniały.

            Jak Pani dba o swój głos, aby brzmiał zawsze pięknie i świeżo? Na spotkanie przyszła Pani bez ciepłego szalika, czapki i solidnej kurtki (śmiech).
           - Może ma pani trochę racji, bo przyznam się, że chyba za mało dbam o swój głos, ale do tej pory mnie nie zawodzi. Staram się jednak robić to, co jest najważniejsze – wysypiać się. Dopóki nie miałam rodziny, to starałam się w dniu spektaklu wyspać się, nic albo niewiele mówić, zjeść porządny obiad i pójść do teatru. Teraz życie mnie sprowadziło na ziemię. Rano trzeba wstać i wysłać dzieci do przedszkola i do szkoły, później przygotować obiad, odrobić z córką lekcje, zawieźć ją do szkoły muzycznej, a dopiero po tym wszystkim udać się do teatru i stać się artystką.
To jest także piękny okres z życiu i nie zamieniłabym go za żadne skarby. Rola mamy jest cudowna.

            W najbliższym czasie możemy Panią oklaskiwać w Warszawie.
            - Tak, głównie w Polskiej Operze Królewskiej, najczęściej w roli Zuzanny w „Weselu Figara”, Dziewczyna – Zosia w „Widmach”, a także w koncertach oratoryjnych. Zapraszam serdecznie do Warszawy. Dosyć często także wyjeżdżamy i występujemy ze spektaklami, tak jak to było w Rzeszowie. Zawsze bardzo chętnie występuję na Podkarpaciu. W ubiegłym roku zdarzyło mi się wystąpić z koncertem w Przemyślu w ramach festiwalu „Salezjańskie Lato Muzyczne”, może niedługo znowu wystąpię w tamtych okolicach.

Z panią Iwoną Leśniowską-Lubowicz, znakomitą sopranistką, solistką Polskiej Opery Królewskiej rozmawiała Zofia Stopińska 27 lutego 2019 roku w Warszawie. 

 

         

PROGRAM 58. MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

INAUGURACJA 58. MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE
11 maja 2019 r. sobota, godz. 19. 00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

THE KING'S SINGERS
Patrick Dunachie – kontratenor
Edward Button – kontratenor
Julian Gregory – tenor
Christopher Bruerton – baryton
Nick Ashby – baryton
Jonathan Howard – bas

W programie:
Harold Arlen, arr. Richard Rodney Bennett It’s a new world
Trad., arr. Philip Lawson I love my love
Simon and Garfunkel, arr. Philip Lawson April come she will
Sarah McLachlan, arr. Philip Lawson When she loved me
Anonymous Dindirin
Johannes Brahms Vineta
Edward Elgar Deep in my soul
Jackson Hill Remembered Love
Clément Jannequin Au joly jeu
Orlandus Lassus Im Mayen
Orlandus Lassus Toutes les nuits
Orlandus Lassus Chi chilichi
Trad., arr. Bob Chilcott Tuoll on mun kultani
Jean Sibelius Rakastava
Cena: 100zł

K 18 maja 2019 r., godz. 18:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KRZYSZTOF JABŁOŃSKI – fortepian
RITA SHEN – fortepian
W programie:
F. Chopin. H. Melcer, St. Moniuszko
Cena: 50 zł

18 maja 2019 r., godz. 21:00, HOTEL SOKÓŁ W ŁAŃCUCIE
„TRIBUTE TO KOMEDA”
ANDRZEJ JAGODZIŃSKI TRIO I AGNIESZKA WILCZYŃSKA
W programie:
K. Komeda, W. Młynarski – W teatrzyku twej młodości
K. Komeda – Svantetic
K. Komeda – Bossanova nr 1
K.Komeda, W. Młynarski – Samotne wyspy serc
K. Komeda, W. Młynarski – Rosemarys baby
K. Komeda, W. Młynarski – Do widzenia do jutra
K.Komeda, A .Osiecka – Nie jest źle
K. Komeda – Forth
K. Komeda, W. Młynarski – Szara kolęda
Cena: 50zł

K 19 maja 2019 r., godz. 18:00,
SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

Artyści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej
W programie:
P. Czajkowski – Balet „Jezioro łabędzie”
Cena: 90zł

K 20 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KONCERT KAMERALNY
MARA DOBRESCO – fortepian
ANDREI KIVU – wiolonczela
W programie:
Z. Kodaly: Sonata op. 4
– Adagio
– Sonatina
P. Constantinescu – Toccata „Taniec z Dobrudży”
H. Rădulescu – Ancestral bells
J.S. Bach – I Sonata g – moll na skrzypce
Cena: 30zł

K 21 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
VINCENZO CAPEZZUTO I SOQQUADRO ITALIANO
W programie:
Od Monteverdi'ego do Miny
Podróż po włoskiej muzyce od roku 1600 do lat 60 XX stulecia.
Cena: 50 zł

K 22 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KONCERT KAMERALNY
BARTŁOMIEJ NIZIOŁ – skrzypce
MICHAŁ FRANCUZ – fortepian
W programie:
I. J. Paderewski – Sonata op. 13 na skrzypce i fortepian
Z. Stojowski – Sonata op.13
W. Żeleński – Sonata F – dur op. 30 na skrzypce i fortepian
Cena: 50 zł

K 23 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
BILKENT SYMPHONY ORCHESTRA
MICHAEL MACIASZCZYK – dyrygent
KRZYSZTOF MEISINGER – gitara
W programie:
W. A. Mozart – Uwertura do opery “Wesele Figara”
J.Rodrigo – Concerto de Aranjuez
W.A. Mozart- Sympfonia nr 41 C- dur “Jowiszowa”
Cena: 50 zł

24 maja 2019 r., godz. 19:00,
DZIEDZINIEC ZAMKU W KRASICZYNIE
KONCERT PLENEROWY
Z OKAZJI 200. ROCZNICY URODZIN STANISŁAWA MONIUSZKI
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JIŘÍ PETRDLÍK- dyrygent
KATARZYNA OLEŚ – BLACHA – sopran
URSZULA KRYGER – mezzosopran
RAFAŁ BARTMIŃSKI – tenor
ADAM ZDUNIKOWSKI – tenor
MARCIN BRONIKOWSKI – baryton
Cena: 70 zł

25 maja 2019 r., godz. 19:00,BAZYLIKA OO. BERNARDYNÓW W LEŻAJSKU
WROCŁAWSKA ORKIESTRA BAROKOWA
CHÓR NARODOWEGO FORUM MUZYKI
ANDRZEJ KOSENDIAK –dyrygent
ZBIGNIEW PILCH – skrzypce
JOANNA DOBRAKOWSKA – mezzosopran
BOŻENA BUJNICKA – sopran
ALDONA BARTNIK – sopran
MACIEJ GOCMAN – tenor
SZYMON KOMASA – baryton
AGNIESZKA FRANKOW – ŻELAZNY – przygotowanie chóru

W programie:
J. S. Bach – Msza h –moll
Cena: 20 zł

KONCERT FINAŁOWY
K 26 maja 2019 r. godz. 18. 00
SALA FILHARMONII PODKARPACKIEJ W RZESZOWIE
POLSKA FILHARMONIA KAMERALNA SOPOT
WOJCIECH RAJSKI – dyrygent
PIOTR BECZAŁA – tenor
W programie:
Najpiękniejsze arie tenorowe St. Moniuszki, G. Bizeta, G. Verdiego, G. Pucciniego
Cena: 100zł

KARNET: 280 zł (7 koncertów)
Karnety do nabycia tylko w Kasie Biletowej Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.
Kasa Biletowa
tel. 17 852 02 72
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
AGNIESZKA KOLBUSZ – kasjer biletowy
ADRIANNA BARAN – kasjer biletowy

Wiecej informacji o wykonawcach na stronie "Klasyki na Podkarpaciu" w rubryce Festiwale

Piotr Pławner i Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej

AB 8 marca 2019r., PIĄTEK , godz. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PIOTR PŁAWNER – dyrygent/skrzypce

W programie:
Ph. Glass – „American four seasons”
F. Schubert – VI Symfonia C - dur D589

Po raz pierwszy w Filharmonii Podkarpackiej zabrzmi II Koncert skrzypcowy "The American Four Seasons" amerykańskiego kompozytora Philipa Glassa (ur. 1937). Utwór budzący skojarzenia ze słynnym cyklem koncertów "Cztery pory roku" Antonio Vivaldiego wyróżniają fragmenty na skrzypce solo: początkowe preludium i trzy "pieśni" (songs), które zgodnie z zamysłem kompozytora mogą być też wykonywane jako samodzielne utwory. Program anonsuje również muzykę Franza Schuberta (1797 – 1828). VI Symfonia C- dur , to jeden z tych utworów, w których słychać jeszcze dziedzictwo klasyków wiedeńskich, ale pojawiają się także zwiastuny indywidualnego stylu Schuberta widoczne przede wszystkim w liryzmie i bogactwie inwencji melodycznej.

Piotr Pławner należy do najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji. “Ten młody człowiek jest fenomenem, to prawdziwy geniusz. Jego gra jest fascynująca, przemyślana do ostatniego niuansu. O tej interpretacji można mówić tylko w superlatywach“ – pisze o artyście gazeta „Stuttgarter Zeitung“,The Times pisze „to wyjatkowy, nieskazitelny talent ”, a Lord Yehudi Menuhin nazwał Piotra Pławnera skrzypkiem o fenomenalnych zdolnościach oraz jednym z najbardziej obiecujących talentów nadchodzącej ery.

Naukę gry na skrzypcach rozpoczął w wieku 6 lat. Na estradzie debiutował w dziewiątym roku życia. Studia ukonczyl z wyroznieniem w Akademi Muzycznej w Lodzi. Po otrzymaniu stypendium Fundacji im. Henryka Szerynga w Monte-Carlo studiował w Bernie (Szwajcaria), gdzie w roku 1995 zostaje wyrozniony nagroda specjalną “Tschumi-Preis“ za najlepszy dyplom solistyczny.

Artysta jest laureatem wielu konkursów i przesłuchań w kraju i zagranica. Najwazniejsze z nich to zwyciestwa w X Międzynarodowym Konkursie im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu (1991), Międzynarodowym Konkursie w Bayreuth (1991), w Miedzynarodowym Konkursie w Monte Carlo im Henryka Szerynga (1994) 44 Międzynarodowym Konkursie ARD w Monachium (1995 – najwyzszy laur przyznany w 55-letniej historii tego konkursu dopiero po raz trzeci).

Piotr Pławner był stypendystą Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci, Fundacji Sztuki Dziecka, Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz Fundacji im. Henryka Szerynga w Monaco. Wiele koncertuje w kraju i zagranicą jako solista i kameralista. Występował w wielu krajach europejskich, krajach arabskich, Azji oraz obu Amerykach. Występował z takimi zespołami jak orkiestry Bayerischen Rundfunk i Süddeutschen Rundfunk, Berner Symhonieorchester, Sinfonia Helvetica, Radio Kamerorkest Hilversum, Deutschen Kammerorchester, Sinfonia Varsovia, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Orchestre Philharmonique de Monte-Carlo oraz Netherlands Kammerorchester. Artysta współpracuje z najwybitniejszymi dyrygentami naszych czasów.

Brał udział w licznych znanych festiwalach, takich jak Braunschweiger Kammermusikpodium, Internationale Bachakademie Stuttgart, L`esplanade Saint-Etienne, Rheingau Festival, Printemps des Arts de Monte-Carlo, Internationale Festspiele Passau, Danos Festival, Grazer Frühling, Schlosskonzerte Thun, Musikfestival Braunwald oraz Al Bustan Festival oraz w wielu prestiżowych koncertach organizowanych dla znanych osobistości ze świata polityki (H. Kohla, R. Süssmuth, R. Dreifuss, F. Cotti, Książę Monaco Rainer III) i z okazji ważnych rocznic i wydażeń europejskich.

Artysta występuje w takich salach koncertowych, jak Tivoli Hall w Kopenhadze, Liederhalle w Stuttgarcie, Herkules Saal w Monachium, Concertgebouw w Amsterdamie, Chatelet w Paryżu, Palau de la Musica Catalona w Barcelonie, Teatro Monumental w Madrycie, Tonhalle w Zurichu, Victoria Hall w Genewie.

Piotr Pławner dysponuje rozległym repertuarem, począwszy od baroku po dzieła kompozytorów współczesnych (m. in. K. Penderecki, W.Lutosławski, E. Knapik, M. Feldman, S. Gubaidulina). Dokonał również wielu nagrań radiowych i telewizyjnych w Polsce, Holandii, Niemczech, Danii, Hiszpanii, Szwajcarii i Austrii, m.in. dla Polskiego Radia i Telewizji, TV Hilversum, TV i Radia Bawarskiego, TV Espana, Radio France, SDR, WDR, SWR, DRS oraz ORF. W ostatnich latach dokonał archiwalnych nagrań z Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach (koncerty skrzypcowe H. Wieniawskiego, K. Szymanowskiego, M. Karłowicza, S. Prokofiewa i R. Schumanna) oraz z Orkiestrami Süddeutsche Rundfunk i Bayerische Rundfunk, Mitteldeutsche Rundfunk. W swoim dorobku ma także kilka płyt kompaktowych z utworami polskich kompozytorów. Koncert na skrzypce, fortepian i kwartet smyczkowy E. Chaussona został nagrodzony nagrodą “Fryderyk 2005“. Płyta z utworami kameralnymi Karola Szymanowskiego otrzymała prestiżową nagrodę i została wybrana “Płytą Roku 1998“ przez miesięcznik “Studio“. W roku 2007 otrzymał za płytę z koncertami skrzypcowymi Szymanowskiego i Karłowicza znaczącą nagrodę „The Strad Selection“ za najlepsze wykonanie koncertów, przyznaną przez miesięcznik „The Strad“. W roku 2009 otrzymał „Fryderyka“, tym razem za płytę z utworami Karola Szymanowskiego i Pawła Kochańskiego, nagraną wspólnie z Wojciechem Świtałą.

Gra i talent Piotra Pławnera została wielokrotnie uznana przez międzynarodową krytykę
Jest zapraszanym jurorem w międzynarodowych konkursach muzycznych. Od 2006 roku jest prymariuszem światowej sławy kwintetu „I Salonisti“.

W 2015 roku odznaczony Medalem Gloria Artis za zasługi w promowaniu muzyki polskiej zagranicą
Piotr Pławner gra na skrzypcach T. Balestrieri.

Piotr Pławner dyrygent i skrzypek w Filharmonii Podkarpackiej

AB 8 marca 2019r., PIĄTEK , godz. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PIOTR PŁAWNER – dyrygent/skrzypce

W programie:
Ph. Glass – „American four seasons”
F. Schubert – VI Symfonia C - dur D589

Po raz pierwszy w Filharmonii Podkarpackiej zabrzmi II Koncert skrzypcowy "The American Four Seasons" amerykańskiego kompozytora Philipa Glassa (ur. 1937). Utwór budzący skojarzenia ze słynnym cyklem koncertów "Cztery pory roku" Antonio Vivaldiego wyróżniają fragmenty na skrzypce solo: początkowe preludium i trzy "pieśni" (songs), które zgodnie z zamysłem kompozytora mogą być też wykonywane jako samodzielne utwory. Program anonsuje również muzykę Franza Schuberta (1797 – 1828). VI Symfonia C - dur , to jeden z tych utworów, w których słychać jeszcze dziedzictwo klasyków wiedeńskich, ale pojawiają się także zwiastuny indywidualnego stylu Schuberta widoczne przede wszystkim w liryzmie i bogactwie inwencji melodycznej.

Koncert Przemyskiego Big Bandu pod dyr. Antoniego Gurana

10 marca 2019 r. godz. 18.00koncert nie tylko dla kobiet Przemyskiego Big Bandu pod dyr. Antoniego Gurana

Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego

Do wstępu upoważniają bezpłatne wejściówki, które można odebrać w siedzibie Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK tel. 16 678 50 61 w. 21 i 23.

Inauguracja VIII Dni Muzyki Fortepianowej w Jarosławiu

           W sobotę 2 marca w sali Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu odbył się pierwszy koncert w ramach tegorocznej edycji Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej. Organizatorami imprezy są Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu oraz Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Jarosławiu.

           Muzyka poważna od dawna zakorzeniona jest w tradycji pięknego Jarosławia, podobnie jak postacie Marii Turzańskiej i Fryderyka Chopina. Maria Turzańska urodziła się w 1878 roku w Berdiańsku nad Morzem Azowskim. W 1895 roku ukończyła Konserwatorium Muzyczne w Wiedniu w klasie fortepianu Teodora Leszetyckiego, słynnego pianisty i pedagoga tamtych czasów. Swe pierwsze europejskie tournée odbyła w 1893 roku. Sześć lat później zamieszkała w Jarosławiu, gdzie w 1903 roku założyła Szkołę Muzyczną im. Fryderyka Chopina, którą prowadziła do wybuchu II wojny światowej.
          Jak podkreślają organizatorzy, odbywający się od 2012 roku Festiwal jest hołdem i pośmiertnym ukłonem w stronę naszych wybitnych rodaków – Marii Turzańskiej i Fryderyka Chopina, a większość koncertów związana jest z różnymi formami muzyki fortepianowej.

           Ósma edycja Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu rozpoczęła się uroczystym koncertem w wykonaniu Młodzieżowej Orkiestry Kameralnej im. Salomei Kruszelnickiej ze Lwowa pod dyrekcją Marty Hunewych. Ta znakomita skrzypaczka, dyrygentka i pedagog założyła ten zespół w 1994 roku i już ćwierć wieku zaszczepia uczniom zamiłowanie do muzyki klasycznej oraz zachęca do gry w zespole, która jest bardzo ważnym elementem w procesie kształcenia.
Orkiestra wielokrotnie uczestniczyła zdobywając laury w międzynarodowych konkursach oraz występowała na wielu festiwalach na Ukrainie, a także za granicą m.in. w Polsce, Francji i Belgii.
           Wyjątkowym wydarzeniem dla młodych Artystów były występy podczas wizyty Papieża Jana Pawła II, a także wspólne muzykowanie z wybitnymi wykonawcami muzyki klasycznej Ukrainy m.in. z prof. L. Szutko i kompozytorem M. Skorykiem
          Orkiestra działa jako zespół lwowskiej Szkoły Muzycznej im. Salomei Kruszelnieckiej. Wraz z zespołem przyjechali do Jarosławia wybitnie utalentowani uczniowie szkoły, którzy wykonywali partie solowe w części utworów: akordeonista Pavlo Gilchenko, śpiewaczka Bogdana Gabryelian, pianistka Sofia Szokina oraz Oleh Szumej, który zachwycił nas grą na fletni Pana, ale ten młody artysta uczy się przede wszystkim grać na flecie poprzecznym. Solowe partie skrzypiec wykonywali członkowie orkiestry oraz dyrygentka Marta Hunewych.
           W programie wieczoru znalazły się utwory dawnych mistrzów m.in. Bacha. Haëndla, Scarlattiego, Vivaldiego i Cacciniego, poprzez dzieła XIX wieku, aż po utwory bliższe naszym czasom – m. in.: Bartoka, Piazzolli, Góreckiego i Skoryka.
Utwory i wykonawców bardzo interesująco przybliżał publiczności pan Bogusław Pawlak, zastępca dyrektora Zespołu Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Jarosławiu.
           Koncert trwał ponad dwie godziny, ale nikt się nie nudził, bo przepiękne dzieła zostały znakomicie wykonane przez młodych Artystów pod kierownictwem Marty Hunewych.
Sala wypełniona była po brzegi, a na zakończenie publiczność powstała z miejsc i długo oklaskiwała wykonawców.
Ten wieczór z pewnością na długo pozostanie w pamięci wykonawców i publiczności.

           Z ogromną niecierpliwością czekamy na mistrzowski recital Piotra Palecznego, który wystąpi w Jarosławiu 5 marca z utworami Fryderyka Chopina, a na finał Festiwalu, 7 marca 2019 roku wystąpi słynna Grupa MoCarta.

Zofia Stopińska

Spotkanie w salonie muzycznym w Stalowej Woli

          Zofia Stopińska: Z Panem Arturem Jaroniem, świetnym pianistą, pedagogiem i organizatorem życia muzycznego, planowałam się spotkać kilka tygodni temu w Mielcu, ale nie mogłam wówczas pojechać na koncert, nie spotkaliśmy się także podczas XIV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” w Sanoku. Trzecie spotkanie doszło do skutku i w sobotni wieczór jesteśmy w Stalowej Woli w salonie muzycznym w domu pani Magdaleny Pamuły.
          Artur Jaroń: Cieszę się, że możemy się po raz kolejny spotkać. Ostatnio rozmawialiśmy w Rzeszowie, kiedy w Filharmonii Podkarpackiej grałem utwory George’a Gershwina z orkiestrą.
          Dzisiejszy wieczór i Stalowa Wola to czas i miejsce łączące kilka światów w jednym, bo tutaj w 1992 roku poznałem panią dyrektor Magdalenę Pamułę, kiedy przyjechałem z Orkiestrą Filharmonii Świętokrzyskiej i zmieściliśmy się z dużą orkiestrą w sali Państwowej Szkoły Muzycznej przed jej remontem. Pamiętam, że to było duże wyzwanie, zakończone sukcesem, natomiast od 1996 roku, ulegając czarowi Dyrekcji Szkoły Muzycznej, miałem przyjemność przez dziewięć lat pracować pod wspaniałymi skrzydłami mentorki i opiekunki – czyli pani Magdaleny Pamuły.
          Można śmiało powiedzieć, że nasza współpraca zaczęła się już w 1992 roku, bo kilkakrotnie gościłem w Stalowej Woli z koncertami, a później zaprosiłem swojego guru, mentora prof. Anatolija Kardaszewa, którego poznałem w Odessie w 1992 roku z rekomendacji wybitnego pianisty Aleksieja Botwinowa, który później również wielokrotnie gościł w Stalowej Woli. Byłem wówczas jeszcze dość młody i cały czas szukałem inspiracji, aby doskonalić swój warsztat pianistyczny, swoje horyzonty. Po koncercie, który miałem w Filharmonii w Odessie w listopadzie 1991 roku, Aleksiej Botwinow powiedział mi, że jego profesorem był Anatolij Kardaszew i doradził mi, żeby się z nim spotkać, bo z pewnością dostanę wszystko, czego oczekuję.
          Miałem już wówczas kontakty z prof. Wierą Gronostajewą, która reprezentuje typowo rosyjską szkołę pianistyczną, a studiowałem w Krakowie u prof. Ireny Sijałowej-Vogel, która była aspirantką Harry’ego Neuhausa i cały czas wokół tej szkoły pianistycznej się obracałem.
          W osobie prof. Anatolija Kardaszewa znalazłem nie tylko doskonałego pedagoga, ale również fantastycznego przyjaciela, można nawet powiedzieć, że był dla mnie drugim ojcem.

          Dzisiejszy wieczór poświęcony jest pamięci prof. Anatolija Kardaszewa.
          - Często nam się wydaje, że ludzie nam bliscy zawsze są. Profesor zawsze był, chociaż miał dużo kłopotów ze zdrowiem, nawet 10 lat temu wszyscy myśleli, że już nas opuści, a on walczył dzielnie, nie poddawał się i przez ostatnie lata rzeczywiście bardzo dbał o siebie i wszystko wskazywało na to, że jest w doskonałej formie. Rozmawiałem z Profesorem 5 grudnia 2018 roku, w dniu Jego 85. urodzin i byłem przekonany, że jeszcze długo będzie z nami. W tym wieku zdarza się jednak, że Pan Bóg gasi świeczkę jednym pociągnięciem. Profesor położył się spać i już się nie obudził. Zostawił po sobie całe pokolenia pianistów.
Dzięki temu, że miałem szczęście go poznać i wielokrotnie gościł w Stalowej Woli jako konsultant, jako członek jury Międzynarodowego Konkursu im. Janiny Garści, i tutaj „ogrywaliśmy” razem koncerty na dwa fortepiany, które przygotowywałem pod Jego kierunkiem, a tych koncertów było, jak policzyłem, około 20.
          Mogę powiedzieć, że w moim dorosłym pianistycznym życiu Profesor pełnił bardzo ważną rolę, ponieważ od strony czysto warsztatowej postawił moją pianistykę na światowym poziomie i dzięki niemu zrozumiałem, jak uczyć. Teraz to wszystko przekłada się na moich uczniów. Zawsze jak rozwiązujemy z uczniami jakieś problemy, czy jak słucham ich gry, albo sam jestem tuż po koncercie, myślę, co by powiedział Profesor, na co by zwrócił uwagę.
          Był człowiekiem, który nie lubił kompromisów, mówił to, co myśli od razu, a kiedy nic nie mówił, to wiedziałem, że nie jest dobrze i muszę się starać. Kiedy wydawało mi się, że jest dobrze, to on mówił zazwyczaj – „jak zagrasz to 20 razy pod rząd i nie pomylisz się, wszystko będzie tak jak trzeba, to możesz wtedy powiedzieć, że umiesz ten utwór”. Jakby nigdy nie było dość tej pracy.
          Profesor Anatolij Kardaszew należał do osób niezwykle skromnych. Można powiedzieć, że jego działalność koncertowa jako pianisty była w pewnym sensie na marginesie jego działalności pedagogicznej. Był niezwykle cenionym pedagogiem Konserwatorium Odesskiego i często spędzał tam całe dnie siedem dni w tygodniu. Żył tą pracą i gdyby mu ktoś nie pozwolił uczyć, to byłoby to największe dla niego nieszczęście.
Swoją pasja zarażał swoich uczniów. Pewnie dlatego również ja nie traktuję zawodu muzyka jako pracy, a jako pasję.
          Cieszę się, że mamy, jak ja to mówię, pełne koło kwintowe, bo jednym z moich wychowanków w Stalowej Woli jest Jacek Ciołczyk, który tutaj poznał Profesora podczas warsztatów i skończył w jego klasie Akademię Muzyczną w Odessie, a dzisiaj razem pracujemy w Kielcach.
Udało mi się namówić mojego wychowanka, żeby podjął pracę w szkole, którą od 15-tu lat kieruję i jest niezwykle lubianym, cenionym pedagogiem i akompaniatorem.
          Życie nie pozwoliło mi być na pogrzebie prof. Anatolija Kordaszewa, ale pojechał Jacek i reprezentował całe środowisko.
Dzisiaj wspominamy Profesora z wielkim wzruszeniem.

          Jest z nami wyśmienita pianistka Tatiana Szewczenko, także bardzo blisko z Profesorem związana.
           - Kiedy dzisiaj jechaliśmy do Stalowej Woli, Tatiana wyznała mi, że z Profesorem znali się bardzo dobrze 50 lat. To był związek bardzo uczuciowo, merytorycznie, duchowy, bo oprócz tego, że pani prof. Tatiana Szewczenko jest doskonałym pedagogiem i pianistka koncertującą – to Profesor zawsze był dla niej guru – tak samo jak dla nas wszystkich. Zawsze dla nas liczyło się ostatnie zdanie prof. Kardaszewa.

          Przyznam się, że ulegałam panującej w środowisku muzycznym opinii, że jest Pan wybitnym specjalistą w kreacjach utworów fortepianowych George’a Gershwina. Po dzisiejszym koncercie uważam, że byłam w błędzie.
          - Debussy to jest moja miłość. Zadecydował o tym przypadek, bo lubiłem jego muzykę już będąc uczniem szkoły muzycznej II stopnia, dzięki wycieczkom do Warszawy i Krakowa. Już wtedy moim ulubionym miejscem była księgarnia nutowa przy ulicy Nowy Świat albo na krakowskim Rynku. Kiedy dotykałem nut z utworami Debussy’ego czy Brahmsa, bardzo to przeżywałem. Podobnie było podczas studiów i to mi pozostało, bo później często zamawiałam nuty wartości nawet tysiąca złotych i później wielkie paczki przesyłano mi do domu. Dzisiaj mam poważną bibliotekę nutową i książkową również. Ja po prostu tym żyłem, to była moja pasja i do dzisiaj mi to pozostało.
           Jedną z takich ciekawostek była Fantazja na fortepian i orkiestrę Claude Debussy’ego, którą kupiłem w wydaniu Petersa. Było to bodajże w 1986 roku i kiedy w 1988 roku kończyłem studia w Krakowie, zastanawialiśmy się nad repertuarem na dyplom. Postanowiłem sięgnąć po coś, o czym w Krakowie nikt jeszcze nie pisał. Byłem już po lekturze książki „Światło księżyca” – troszkę z pogranicza beletrystyki i muzyki oraz fachowej książki o Debussym. Zacząłem słuchać jego muzyki, która mnie zafascynowała i napisałem pracę, jak ja widzę tę Fantazję, chociaż nie miałem jej jeszcze w repertuarze i nie znałem jej z nagrań, ale dokonałem dokładnej analizy utworu, posługując się jedynie wyobraźnią. Okazuje się, że taka kolejność – najpierw usłyszenie utworu w wyobraźni, sprawdza się. W obecnych czasach trudno to robić, bo prawie wszystko zostało już nagrane, często wiele razy.
          Pierwszym wykonawcą partii solowej Fantazji Debussy’ego, którego nagranie usłyszałem, był Aldo Chiccolini i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Do dzisiaj uważam, że to jest najlepszy odtwórca tego utworu. Mam inne nagrania, ale one do mnie nie przemawiają tak, jak to z Aldo Chiccolinim – niezwykle świeże i pełne radości.
          Pracowałem później nad tą Fantazją wspólnie z prof. Kardeszewem i wiele się jeszcze o tym utworze dowiedziałem. To jest miara jego geniuszu. Taki był system pracy z Profesorem, że nie wychodzi się na scenę, jeśli się nie zna swoich możliwości.
Jeśli tylko mam taką szansę, to korzystam z wieloletniej przyjaźni z panią Tatianą Szewczenko i gramy wspólnie sporo koncertów, m.in. „Karnawał zwierząt” czy Koncerty Bacha.
          Pracując z uczniami także staram się ich tak przygotować, aby jak najwięcej grali. Nieważne jest gdzie, nieważne jest, na jakim instrumencie i nieważne dla jakiej publiczności. Zawsze mamy ten sam cel – zmierzyć się z ideałem dzieła. Występy przed publicznością sprawiają, że kolejna interpretacja jest zawsze bogatsza, pełniejsza.

           Wiem, że wkrótce wykona Pan tę Fantazję z Orkiestrą Filharmonii w Koszycach, ale nie wiem, czy będę się mogła wybrać na ten koncert, chociaż chętnie bym posłuchała tego utworu z orkiestrą.
          - Może kiedyś się uda mi się wykonać ją z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej. Dzisiaj ta fantazja pojawiła się nie tylko dlatego, że mam ją wykonać w Koszycach, ale także ze względu na wspomnienie o prof. Kardeszewie, którego niezwykle cenię i wiele mu zawdzięczam. Pamiętam, jak pracowaliśmy nad III i później V Koncertem fortepianowym Beethovena, Rapsodią i Koncertem fortepianowym Gershwina, Wariacjami symfonicznymi Cesara Francka, Koncertem g-moll Saint Saënsa, Koncertem f-moll Chopina, Koncertem a-moll Griega, I Koncertem Szostakowicza – bardzo dużo było tych utworów.
          Kiedy byłem młodszy i nie pełniłem obowiązków dyrektora Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Kielcach, to mogłem sobie pozwolić na wyjazdy do Odessy i czasami siedziałem tam nawet po trzy tygodnie pracując nad repertuarem. Wszystko, nad czym pracowałem z Profesorem, wykonywałem na scenie wielokrotnie i w różnych krajach.
          Profesor nigdy nie mówił mi tego wprost, ale pani Tatiana wielokrotnie słyszała pochwały pod moim adresem, i często powtarzał, że wysoko ceni moją osobę. Ubolewał, że podejmuję się wielu różnych działań, bo gdybym ćwiczył po kilka godzin dziennie więcej, byłbym w zupełnie innym miejscu.

           Odbywało się to z pewnością kosztem rodziny.
          - To prawda, żona zostawała wtedy sama z dziećmi, ale moja żona jest bardzo wyrozumiała i wiedziała, że gdyby mi zabroniła mojej wielkiej pasji, jaką jest muzyka, byłbym bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Dzięki temu, że miałem takie domowe zaplecze, mogłem zrealizować wiele ciekawych pomysłów

          Powróćmy jeszcze do dzisiejszego wieczoru, który nie zakończył się na wykonaniu Fantazji Debussy’ego.
          - W Fantazji pani Tatiana Szewczenko wykonywała partie całej orkiestry na stojącym obok fortepianu pianinie. Później graliśmy utwory na fortepian solo. Pani Tatiana Szewczenko wykonała jeszcze „Sztuczne ognie” Claude Debussy’ego i „Melodię” Myroslawa Skoryka, a ja zakończyłem Sarabandą Paderewskiego, którą Profesor Kardaszew bardzo lubił i ten utwór był bardzo stosownym finałem części muzycznej.

          Kiedy można się wybrać na Pana koncert do Koszyc?
          - Gram tam 14 marca 2019 roku, z bardzo dobrą orkiestrą z Koszyc pod batutą dyrygenta z Pragi. W Koszycach jest cudowna sala i doskonały fortepian. Trochę podobna do rzeszowskiej, bo ja bardzo lubię Filharmonię Podkarpacką. Są miejsca, w których nie czuję się tak dobrze, jak w Rzeszowie i Koszycach. Moim marzeniem jest zagrać tę Fantazję z Filharmonią Podkarpacką, a wcześniej, bo na początku czerwca może wykonam ją w Białymstoku. Spróbuję namówić dyrektora Błaszczyka, aby zamienić Koncert Saint-Saënsa na Fantazję Claude Debussy’ego, bo myślę, że dla publiczności będzie to dużo ciekawsze.

           Wspomnieliśmy już, że jest Pan dyrektorem Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Kielcach, ale w tych miesiącach kończy Pan już przygotowania związane z kolejną edycją Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju.
           - Tak, to już będzie 25-ta edycja – można powiedzieć: dzieło życia. Wracając do sylwetki prof. Anatolija Kordaszewa, którego wspominamy, chcę powiedzieć, że również występował w duecie z Tatianą Szewczenko podczas jednej z edycji, ale też wielokrotnie był gościem i wiem, że spędził w Busku-Zdroju bardzo szczęśliwe chwile swojego życia.
           Mam nadzieję, że w tym roku wszystko się uda „dopiąć” tak, jak sobie zaplanowałem. Pragnę, aby wystąpili: Mischa Maisky, Aleksandra Kurzak, Małgorzata Walewska, Tomasz Konieczny, Arnold Rutkowski, Wiesław Ochman, Konstanty Andrzej Kulka, Tomasz Strahl i kilka dobrych orkiestr, jak Sinfonia Iuventus, Sinfonietta Cracovia i liczę, że Finał odbędzie się z udziałem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej.
          Specjalnym gościem Festiwalu i Szkoły Muzycznej w Busku Zdroju będzie Maestro Krzysztof Penderecki, który będzie miał swój wieczór jubileuszowy.
Mam nadzieję, że uda się to wszystko zrealizować.
Czeka mnie jeszcze, tak jak każdego menedżera festiwalu, trochę „żebractwa” u sponsorów, ale mam nadzieję, że z okazji jubileuszu będą trochę hojniejsi.
          Festiwal trwać będzie od 28 czerwca do 7 lipca. Będzie dużo pięknych wydarzeń i koncertów nie tylko z gatunku muzyki klasycznej, ale też troszkę jazzu oraz zawsze wzruszający szerokie grono publiczności Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”, a dla wielbicieli rozrywki planujemy koncert Edyty Górniak.
          Busko-Zdrój jest coraz piękniejsze, bardzo pięknie się rozwija, rozwija się także sąsiedni Solec-Zdrój, luksusowych hoteli przybywa, poprawia się standard usług, a nasza oferta kulturalna jest także na wysokim poziomie.

          Spotkamy się na przełomie czerwca i lipca w Busku-Zdroju. Bardzo Panu i Pani Tatianie Szewczenko dziękuję za ten przepiękny, pełen niepowtarzalnych wzruszeń wieczór w kameralnym gronie w gościnnych progach salonu muzycznego pani Magdaleny Pamuły.
           - Ja także bardzo dziękuję. Cieszę się, że zostanie ślad tego pięknego wieczoru i również postaci, która może nie wszystkim jest bliska, ale jest kilka miejsc w Polsce, gdzie osoba prof. Anatolija Kordaszewa odcisnęła swoje piętno. Są to przede wszystkim Kielce i Stalowa Wola. Po tych, którzy odeszli, pozostają wspomnienia, ale pozostają też uczniowie. Profesor nie odszedł całkiem, bo pozostało wielu jego wychowanków, między innymi ja i moi uczniowie.

          Oby takich salonów, jak ten, było więcej, bo w dzisiejszych czasach prawie ich nie ma. Ja innego na Podkarpaciu nie znam.
           - To bardzo rzadkie zjawisko, ale okazuje się, że warto w dzisiejszych czasach wrócić do takiej formy kameralnego wykonywania muzyki.

Z Panem Arturem Jaroniem, znakomitym pianistą, pedagogiem i organizatorem życia muzycznego rozmawiała Zofia Stopińska 23 lutego 2019 roku w Stalowej Woli.

Spotkanie z Marcinem Kydryńskim

16 marca 2019 r. godz. 19.00
sala tańca Sanockiego Domu Kultury
Cena biletu - 10 zł
Bilety do nabycia w kasie SDK (sprzedaż od 1 marca 2019)

           Marcin Kydryński – radiowiec, wędrowiec, fotograf. Chwilami piosenkopisarz, producent płytowy, organizator koncertów i festiwali. Od 1989 roku współtworzy wizerunek radiowej Trójki, a jego audycja „Siesta” została wybrana jedną z najpopularniejszych w historii stacji. Od 1992 roku podróżuje po Afryce. Publikował m.in. w „National Geographic”, jako pierwszy autor i fotograf, jakiemu Waszyngton zezwolił na okładkowy materiał w lokalnej edycji. Dziś jego reportaże ukazują się głównie w „Vivie” i w „Kontynentach”. Od 2010 roku prowadzi ekspedycje fotograficzne i warsztaty, głównie w krajach afrykańskich, m.in. dwukrotnie w Namibii, w RPA, Mozambiku, Swazilandzie, Rwandzie, Ugandzie i Tanzanii. Dla swojej żony, Anny Marii Jopek napisał kilkadziesiąt piosenek i wspólnie z nią wyprodukował kilkanaście płyt, z których większość stała się Złota i Platynowa. Wśród nich także słynny album „Upojenie”, z 20-krotnym laureatem Grammy, Patem Metheny, wydany na całym świecie przez Nonesuch. Laureat statuetki Fryderyka za produkcję muzyczną. Od 2011 roku prowadzi w Gdańsku Siesta Festival, a także serie koncertów w całej Polsce, które nawiązują do jego trójkowych audycji. Coroczne płyty „Siesta” stają się regularnie bestsellerami, lądując na pierwszych miejscach Olisu. Autor książek: „Upadek jest Formą Lotu: Metro Na Broadwayu” (1993), „Chwila Przed Zmierzchem” (1996) i uhonorowanej nagrodą im. Arkadego Fiedlera „Pod Słońce” (1999). W 2013 roku National Geographic opublikował książkę-album „Lizbona. Muzyka Moich Ulic”. Został uhonorowany medalem „Ordem de Merito” przez prezydenta Portugalii, za promocję muzyki tego kraju. www.kydrynski.com

          „Biel. Notatki z Afryki” to zapis licznych podróży do Afryki Marcina Kydryńskiego, które autor odbył w ciągu 25 lat. Książka uzupełniona o wyjątkowe i liczne zdjęcia, pokazuje kontynent dziki i nieustannie zmieniający się na naszych oczach. To osobisty zapis szczególnych wydarzeń i obserwacji z perspektywy Europejczyka. Książka ukazała się 13 kwietnia br. nakładem wydawnictwa Edipresse Książki.

         Marcin Kydryński, znany z wielu przedsięwzięć radiowych, muzycznych, podróżniczych i literackich, po ćwierćwieczu podróży do Afryki przygotował 700 stronicową książkę zatytułowaną „Biel. Notatki z Afryki”. Zebrał w niej swoje wrażenia, doświadczenia i obserwacje, stanowiące dowód jego afrykańskiej fascynacji. Książka składa się 21 rozdziałów i zawiera blisko 150 fotografii, z których wiele dotychczas nie było publikowanych.

Lizbona. Muzyka moich ulic

Od autora

Minęło pięć lat odkąd napisałem tę książkę. Wiele się zmieniło. Na świecie, w Lizbonie. We mnie.
Znacznie częściej w muzycznej palecie moich ulic słyszę język polski. Niewykluczone zatem, że moja historia wciąż może być Wam pomocna i zechcą się Państwo wybrać ze mną na kilka długich spacerów po starych dzielnicach miasta na krawędzi Europy. Posłuchać jego muzyki. Porozmawiać. Z pierwszej wersji sporo usunąłem. Sporo dopisałem. Są niepublikowane wcześniej zdjęcia. Powstało też osobliwe posłowie, portret współczesnej Lizbony, AD 2017, przy którym liczę na Państwa poczucie humoru. Zanim ponownie spotkamy się w Afryce, powędrujmy razem w Lizbonie. Wychylmy kieliszek vinho verde; posłuchajmy wspólnie fado, morny, bossy. To może być miłe zajęcie.

Filharmonia Podkarpacka - G. Gershwin, A. Piazzolla

AB 1 marca 2019r., PIĄTEK, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ŁUKASZ WÓDECKI - dyrygent
WALDEMAR MALICKI - fortepian

W programie: G. Gershwin, A. Piazzolla

W programie koncertu znajdą się utwory George'a Gershwina (1898 - 1937) - jednego z najpopularniejszych kompozytorów XX, który dokonał syntezy muzyki rozrywkowej, jazzowej i symfonicznej. Usłyszymy fragmenty II Rapsodii na fortepian, Koncertu fortepianowego oraz słynnej Błękitnej Rapsodii. Zabrzmią też niezapomniane utwory mistrza argentyńskiego tanga – Astora Piazzolii (1921 – 1992).

Waldemar Malicki
Jeden z najbardziej wszechstronnych pianistów polskich - solista, kameralista, improwizator. Ukończył z wyróżnieniem w roku 1982 Akademię Muzyczną w Gdańsku, a następnie doskonalił swe umiejętności w Wiedniu. Koncertuje w Europie, Ameryce Północnej i Południowej, Rosji i Japonii, uprawia kameralistykę z najlepszymi polskimi skrzypkami i śpiewakami. Nagrał ponad 40 płyt, z których trzy z utworami Wieniawskiego, Paderewskiego i Bacha otrzymały w latach 1997, 2000,i 2003 nagrody polskiego przemysłu fonograficznego „Fryderyk”.

Artysta prowadzi kursy i seminaria muzyczne w Skandynawii, obu Amerykach i Japonii.

Waldemar Malicki był prezesem-założycielem Towarzystwa im. I. J. Paderewskiego. Od roku 2000 jest dyrektorem artystycznym Festiwalu Wirtuozerii i Żartu Muzycznego „Fun and Classic” w Nowym Sączu.

Jest współautorem i wykonawcą projektu ”Filharmonia Dowcipu” w reżyserii Jacka Kęcika realizowanych dla TVP. Laureat Telekamery 2009 , Wiktora 2011 oraz nagrody TVP „Artysta bez granic” 2016.

Łukasz Wódecki - absolwent Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie skrzypiec prof. Jadwigi Kaliszewskiej oraz dr hab. Bolesława Siarkiewicza, a także Dyrygentury Symfoniczno-Operowej, którą ukończył z wyróżnieniem pod kierunkiem prof. Zygmunta Rycherta.

Stypendysta Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Uczestnik krajowych i międzynarodowych konkursów dyrygenckich m.in.
- Finalista II Międzynarodowego Konkursu Dyrygenckiego w Mołdawii w 2011 roku, na którym zdobył nagrodę specjalną.
- Finalista I Ogólnopolskiego Konkursu Studentów Dyrygentury im. Adama Kopycińskiego we Wrocławiu w 2013 roku, na którym otrzymał wyróżnienie.
- Półfinalista 2nd International Conducting Competition „Nino Rota” - Matera 2017, a także uczestnik 12th Cadaqués Orchestra International Conducting Competition w Hiszpanii oraz
EU Conducting Competition w Bułgarii w 2018 roku.

W swoim dorobku dyrygenckim posiada m.in.
Udział w Festiwalu Muzyki i Sztuki Krajów Bałtyckich „Probaltica” w Toruniu, gdzie podczas kolejnych edycji miał przyjemność dyrygować takimi dziełami jak: „Rémanences” Piotra Mossa (2013), operą „Flis” Stanisława Moniuszki (2014) oraz operą „Il mondo della luna” Józefa Haydna (2015).

Projekt muzyczny „Steve Nash & Turntable Orchestra”, z którym występował już kilkanaście razy m.in. w studiu koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego podczas Red Bull Music Academy Weekender Warsaw.

Projekt muzyczny „N.K.D.M” Sergeya Badalova, który zdobył II miejsce na
„Sunriver Composition Competition” w Chengdu w 2015 roku oraz I miejsce na „Gradus ad Parnassum Composition Competition 2016” na Ukrainie.

Polskie prawykonanie koncertu fortepianowego Joanny Bruzdowicz, które poprowadził wraz z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej oraz pianistą Tomaszem Joczem.

Światowe prawykonanie w 2018 roku wraz z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej
I symfonii E-dur op.73 „Evocation – Symphonie Fantastique” napisanej przez
Raula Koczalskiego w 1915 roku.

Prawykonanie „Symfonii Światła” Stanisława Fiałkowskiego wykonanej wraz z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i zadedykowanej Parze Prezydenckiej Lechowi i Marii Kaczyńskim, zmarłym tragicznie w katastrofie smoleńskiej. Dzieło zostało również zaprezentowane podczas obchodów odsłonięcia pomnika smoleńskiego w Warszawie.

Prawykonanie oratorium „Cud Niedokonany. Czyli Wielki Odpust w
Kalwarii Pacławskiej ’39” Sławomira Kupczaka, wykonane wraz z orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej oraz Górecki Chamber Choir podczas koncertu inaugurującego pierwszy Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/MISJE w Rzeszowie.

Projekt jazzowy „Kaczmarczyk vs Paderewski: Tatra”, którego premiera odbyła się
11 listopada 2018 roku w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie.

Jako dyrygent gościnnie współpracował m.in. z London Contemporary Orchestra, Filharmonią Częstochowską, Filharmonią Podkarpacką, Filharmonią Szczecińską,
Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej, Filharmonią Warmińsko-Mazurską, Toruńską Orkiestrą Symfoniczną oraz Strauss Waltz Orchestra, którą poprowadził podczas tournée po Chinach.

Dyrygował również pierwszym polsko-ukraińskim zespołem muzyki współczesnej
Neo Temporis Group, z którym również odbył tournée tym razem po Ukrainie występując w filharmoniach m. in. we Lwowie, Iwano-Frankowsku, Kijowie a także podczas
XXII Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Współczesnej „Two Days and Two Nights of New Music” w Odessie.

Jako dyrygent nagrał już kilka albumów muzycznych m.in. płytę „Dialogue Without Borders” stworzoną wraz z Neo Temporis Group dla wytwórni Requiem Records, płytę „Steve Nash & Turntable Orchestra – Out of Fade” nagraną wraz z Orkiestrą Cosmopolis w studiu koncertowym Polskiego Radia, a także płytę z dziełami symfonicznymi Joanny Bruzdowicz nagraną wraz z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dla polskiego wydawnictwa fonograficznego Acte Préalable.

 

Subskrybuj to źródło RSS