Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Filharmonia Podkarpacka zaprasza - Ravel, Dvořák

Miejsce: Sala koncertowa FP
Organizator: Filharmonia Podkarpacka
Udział: Płatny
Koszt udziału: 30zł normalny/ 20zł ulgowy

AB 7 czerwca 2019r., PIĄTEK, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
DAWID RUNTZ – dyrygent
JAKUB GERULA – fortepian

W programie:
M. Ravel – Koncert fortepianowy D - dur (na lewą rękę)
A. Dvořák – IX Symfonia e - moll „Z Nowego Świata”

Oba swoje koncerty fortepianowe komponował Maurice Ravel (1875 - 1937) równolegle, ale różnią się one diametralnie swym charakterem. Koncert D - dur na lewą rękę - ewenement w twórczości fortepianowej - powstał na prośbę austriackiego pianisty Paula Wittgeinsteina, który w czasie I wojny światowej stracił rękę. Utwór pełen powagi, patosu, ale też typowej dla Ravela poetyczności wymaga umiejętności interpretacyjnych i dużej biegłości technicznej. Polem popisu dla orkiestry będzie IX Symfonia e-moll Antonina Dvořáka (1841 – 1904) nazwana Symfonią z „Nowego Świata”. Dzieło o niezwykle efektownej szacie dźwiękowej, powstałe podczas pobytu kompozytora w USA, jest bez wątpienia największym osiągnięciem czeskiego kompozytora w dziedzinie muzyki orkiestrowej.

Międzynarodowy Turniej Chórów Kameralnych

ZESPÓŁ SZKÓŁ MUZYCZNYCH NR 2

IM. WOJCIECHA KILARA W RZESZOWIE

zaprasza na

Międzynarodowy Turniej Chórów Kameralnych

The International Chamber Choir Competition

8 czerwca 2019

Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego

rozpoczęcie godz. 11.00, ogłoszenie wyników godz.15.00

Partnerzy:

Urząd Miasta Rzeszowa, Filharmonia Podkarpacka, Wydział Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego

www.moniuszko2019rzeszow.pl

 

Brylantowy Jubileusz Szkoły Muzycznej w Rzeszowie

Zespół Szkół Muzycznych nr 2 

im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie

 zaprasza na

Koncert

  z okazji Jubileuszu

75-lecia Szkoły

6 czerwca 2019 roku godz. 18.00

Filharmonia Podkarpacka

Wejściówki do odbioru w sekretariacie szkoły od 29 maja 2019r.

PSM I st., SM II st. ul Sobieskiego, OSM I st. ul. Wyspiańskiego

W naśladowaniu śpiewu wiolonczela ma zawsze „najwięcej kart w rękawie”

           Miło mi przedstawić pana Marcina Zdunika, znakomitego wiolonczelistę, solistę i kameralistę. Artysta wykonuje muzykę od renesansu po dzieła najnowsze, improwizuje, aranżuje i komponuje. Jest zapraszany do udziału w prestiżowych festiwalach muzycznych - BBC Proms w Londynie, Progetto Martha Argerich w Lugano oraz Chopin i Jego Europa w Warszawie. Rozmowa do przeczytania której zapraszam nagrana została po koncercie finałowym w ramach majowego "Tygodnia Talentów" w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.

           Zofia Stopińska: Podobno po raz pierwszy wystąpił Pan z Szymonem Nehringiem i z dużym koncertem na estradzie, a grali Panowie wspaniale, że byłam przekonana, iż współpracujecie od dawna.
          Marcin Zdunik: Bardzo się cieszę, że było takie wrażenie. Zawdzięczam to w dużej mierze Szymonowi, który słucha z wielką uwagą muzyka, z którym występuje i instynktownie reaguje, podążając za partnerem. Dzięki temu praca w duecie z Szymonem zaczyna się na innym etapie niż z innymi muzykami, bo granie razem nie stanowi żadnego problemu. Nie musimy ustalać takich szczegółów, jak wspólne rozpoczynanie i zakończenie utworu czy fragmentów, w których zwalniamy lub przyśpieszamy. Szymon wyczuwa to w sposób naturalny i nie wymaga to żadnego komentarza. Inspirujące jest to, że od razu możemy wnikać w strukturę utworu, jego wyraz i emocje, które są w nim zawarte. Szymon jest niezwykłym pianistą.

          Już dawno chciałam zarejestrować wywiad z Panem, ale nigdy nie było okazji, bo nie przyjeżdżał Pan na Podkarpacie, spotkaliśmy się kiedyś w Kąśnej Dolnej, ale wtedy nie było czasu na rozmowę. Ponadto od pewnego czasu działa Pan intensywnie w Gdańsku i sporo Pan koncertuje także za granicą.
          - Owszem, bywam regularnie w Gdańsku, ale mieszkam w Warszawie i wykładam w dwóch uczelniach: w Akademii Muzycznej w Gdańsku i na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Także moja działalność koncertowa w Polsce jest rozłożona równomiernie, chociaż w Rzeszowie nie występowałem już ponad sześć lat. Bardzo się cieszę, że mogłem dzisiaj wystąpić ze znaczącym recitalem w pobliżu Podkarpacia – w Kąśnej Dolnej.

          Należy chyba podkreślić, że dopisuje Panu szczęście, bo jest Pan jeszcze młodym artystą, a już występował Pan jako solista w renomowanych salach, m.in. Carnegie Hall w Nowym Jorku, Cadogan Hall w Londynie czy Rudolfinum w Pradze. Wielkim przywilejem jest koncertować wspólnie z takimi muzykami, jak Nelson Goener, Gerard Causse, Krzysztof Jakowicz...
          - Ma pani rację, miałem dużo szczęścia w życiu otrzymując takie propozycje, ale najistotniejsi dla mnie są ludzie, z którymi mogę współpracować. Cudownie jest spotykać takich ludzi i spędzać z nimi czas, dla mnie jako muzyka bardzo rozwijające i inspirujące jest również zagrać z takimi wspaniałymi artystami, jak Gidon Kremer, Yuri Bashmetem, wspaniałym pianistą Nelsonem Goernerem, czy teraz z Szymonem Nehringiem
To są niezwykłe spotkania, których się nigdy nie zapomina, a wspomnienia ze wspólnych prób są dla mnie drogowskazem na dalszą pracę.

          Niedawno trafiły do mnie informacje, że gotowy jest program tegorocznej edycji „Piła Festival & Academy” i Pan jest szefem artystycznym tego wydarzenia. To jest bardzo ciekawa impreza.
          - Ten festiwal jest fuzją różnych wydarzeń muzycznych; będzie cykl koncertów, znakomici wykonawcy, poprowadzą również kursy mistrzowskie, do których młodzież jest wybierana drogą eliminacji i najlepsi uczestnicy mają także możliwość wystąpić podczas koncertów. Ten kurs jest jednocześnie konkursem, a wyróżniający się uczestnicy otrzymują nagrody pieniężne oraz zaproszenia na koncerty.
          Bardzo się cieszę, że w tym roku zaproszenia na ten Festiwal przyjęli wybitni muzycy, m.in. skrzypek Aleksander Sitkowiecki, który pochodzi ze słynnej rodziny Sitkowieckich, a jego wuj Dymitr Sitkowiecki był wielka gwiazdą wiolinistyki radzieckiej. Miałem też okazję słuchać cudownych nagrań dziadka Aleksandra – nieżyjącego już Juliana Sitkowieckiego.
           Przyjedzie do nas wiolonczelista Danjulo Ishizaka, który wygrał chyba wszystkie najważniejsze konkursy i jest nadzwyczajnym muzykiem. Po raz pierwszy miałem przyjemność słuchać gry tego artysty w wieku dwunastu, może trzynastu lat, podczas finału Konkursu Wiolonczelowego im. Wiltolda Lutosławskiego. Danjulo Ishizaka wygrał ten Konkurs, grając z wielkim zaangażowaniem w finale Koncert wiolonczelowy patrona konkursu.
Będziemy gościć także wspaniałą polską skrzypaczkę Annę Marię Staśkiewicz, Katarzynę Budnik, wybitną polską altowiolistkę, oraz znakomitego pianistę jazzowego Włodka Pawlika.
          Zainaugurujemy to wydarzenie koncertem w wykonaniu wymienionych gości z towarzyszeniem orkiestry kameralnej. Zaplanowane są dwa koncerty kameralne, odbędzie się także specjalny koncert nocny, podczas którego zabrzmią Wariacje Goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha w opracowaniu Dimitrija Sitkowieckiego na trio smyczkowe. Będzie także koncert jazzowy z Włodkiem Pawlikiem w roli głównej, a podczas koncertu finałowego wystąpią uczestnicy warsztatów, którzy otrzymają od nas nagrody.
          Impreza będzie bardzo kolorowa, atrakcyjna dla publiczności i dla młodzieży, która będzie chciała w niej uczestniczyć. Wszystkich serdecznie zapraszamy do Piły od 24 sierpnia do 1 września.

          Jak Pan wspomniał o Wariacjach Golbergowskich Jana Sebastiana Bacha, przypomniały mi się koncerty w Lublinie, na które, niestety, nie mogłam się wybrać, podczas których grał Pan w trakcie dwóch wieczorów wszystkie suity Bacha.
          - To było dla mnie niezwykłe przeżycie, bo wówczas po raz pierwszy mierzyłem się z kompletem Bachowskich suit. Koncerty odbywały się w cudownej Bazylice Dominikanów na lubelskiej Starówce. To świątynia z niezwykłą akustyką. Takiego przeżycia muzycznego nie da się porównać z innymi. Głębia muzyki Jana Sebastiana Bacha dotyka spraw pozaziemskich, absolutu i dlatego trudno mi porównać jego muzykę z jakąkolwiek inną. Później jeszcze kilkukrotnie miałem przyjemność wykonać w ciągu dwóch wieczorów wszystkie suity na wiolonczelę solo lipskiego kantora.

          Słyszałam także, że Pan komponuje oraz aranżuje utwory. Podczas koncertu w Kąśnej Dolnej wykonał Pan wspólnie z Szymonem Nehringiem Sonatę G-dur na skrzypce i fortepian Maurice’a Ravela, którą opracował Pan na wiolonczelę i fortepian. Bardzo mi się to opracowanie podobało, zabrzmiało rewelacyjnie.
          - Bardzo chciałem wykonać ten utwór i dlatego opracowałem go na wiolonczelę. Uważam, że jest to jedna z najgenialniejszych sonat w historii muzyki. Jak zacząłem ją transkrybować na wiolonczelę, to okazało się, że utwór brzmi zupełnie inaczej na wiolonczeli, ale zyskuje mnóstwo dodatkowych walorów. Pierwsza część staje się bardziej śpiewna dzięki naturalnemu, wokalnemu brzmieniu wiolonczeli. Blues, który na skrzypcach także brzmi wspaniale, na wiolonczeli zyskuje mnóstwo fantastycznych barw.Wiolonczela ma ogromne możliwości kolorystyczne i używając odpowiedniej wibracji można imitować trąbkę jazzową, saksofon czy nawet kontrabas, bo struna basowa idealnie się do tego nadaje.
Mam nadzieję, że jest to ciekawa propozycja, odświeżająca repertuar wiolonczelowy.

          Komponuje Pan na zamówienie czy z potrzeby serca?
          - Od dość dawna gram tak dużo koncertów, że mam mało czasu na komponowanie. Wymyśliłem sobie bardzo sprytny pomysł na rozwiązanie tego problemu i zacząłem dużo improwizować, solo i w duecie. Nie jestem w stanie powtórzyć dokładnie moich improwizacji, natomiast nagrywając improwizację mam skomponowany utwór.
          Większość improwizacji, z którymi się spotykamy zarówno w jazzie, jak i w muzyce klasycznej, to są improwizacje na z góry przyjęty temat (zazwyczaj jest to melodia zapożyczona od innego twórcy).
Ja lubię improwizować nowe utwory niezwiązane z innymi tematami, całą kompozycję tworzę od zera i to mi sprawia największą frajdę. Komponowanie w dzisiejszych czasach nie jest łatwe. Tworząc muzykę, która ma być oryginalna, kompozytor musi się zmierzyć z całą spiralą zagadnień związanych z technologią komponowania – poszukiwaniem języka muzycznego i specyficznych nowych technik. Wymaga to bardzo dużo intelektu, a moim zdaniem w muzyce współczesnej zatraca się rola emocji.
          Inaczej jest z improwizacją, podczas której muzyka wypływa z nas w czasie jej tworzenia i nie jesteśmy w stanie odciąć się od emocji. Muzyka improwizowana jest zawsze emocjonalna, bo człowiek jest istotą emocjonalną. Kiedyś w podobny sposób także komponowano. Utwory były pisane przy instrumencie i często wypływały z improwizacji. Były naturalnie odstępstwa od tej reguły bo choćby Jan Sebastian Bach wiele swoich utworów skomponował siedząc przy biurku.
          Mam bardzo dużą potrzebę tworzenia i tam, gdzie tylko mogę, znajduję sobie na to miejsce. Czekam na taki moment, kiedy będę miał czas na komponowanie i myślę, że taki moment nadejdzie. Uważam, że do komponowania nie należy się nigdy śpieszyć, bo lepiej jest jak kompozycje w nas dojrzeją.

           Powszechnie się uważa, że instrumentem najbardziej zbliżonym do głosu ludzkiego są skrzypce. Podczas dzisiejszego wieczoru pomyślałam o wiolonczeli, bo grający obejmuje wiolonczelę całym ciałem, instrument dotyka serca.
          - Z pierwszym pani zdaniem bym polemizował, bo uważam, że wiolonczela jest najbardziej zbliżona do głosu ludzkiego. Skrzypce są instrumentem, który daje duże możliwości wirtuozowskie, daje możliwości grania efektownie, szybko, krótko, ale nigdy nie osiągnie tak śpiewnego tonu jak wiolonczela. Ambitus brzmienia wiolonczeli obejmuje skale wszystkich głosów ludzkich – wiolonczela może śpiewać basem, barytonem, tenorem, kontraltem, altem, mezzosopranem i sopranem. Skrzypce mają problem już z brzmieniem altowym, bo nie starcza im skali. W naśladowaniu śpiewu wiolonczela ma zawsze „najwięcej kart w rękawie” i za to także ją kocham, i nigdy bym jej nie zamienił na inny instrument.

          Czy wiolonczela była miłością od pierwszego „usłyszenia”?
          - Był to trochę przypadek, uzależniony od stwierdzonych predyspozycji muzycznych podczas egzaminu do szkoły muzycznej. Mogło się to zupełnie inaczej skończyć, ale na szczęście moja wspaniała pierwsza nauczycielka, pani Maria Walasek zauważyła, że mam bardzo dobry słuch wysokościowy, co predysponuje młodego człowieka do gry na instrumencie smyczkowym. Poza tym zawsze miałem dość duże, giętkie, silne ręce i dlatego na wiolonczeli gra mi się wygodnie. Z pewnością tak wygodnie nie grałoby mi się na skrzypcach, gdzie odległości między palcami są bardzo małe.

          Miał Pan też od początku szczęście do mistrzów. Studiował Pan w klasie prof. Andrzeja Bauera, z którym łączy Pana nadal przyjaźń.
          - Tak, jeszcze był wspaniały niemiecki wiolonczelista Julius Berger, u którego studiowałem w Augsburgu i bardzo dużo się od niego nauczyłem. Wiele uwag i poglądów na różne tematy związane z grą na wiolonczeli i życia w ogóle pamiętam do dziś. Jest dla mnie wielkim autorytetem. Miałem ogromne szczęście do pedagogów.

          Miał Pan także ogromne szczęście w konkursach muzycznych, bo najczęściej je Pan wygrywał, albo zdobywał liczące się nagrody. Które konkursy okazały się najważniejsze?
          - Z pewnością dwa, które wygrałem na początku studiów: VI Międzynarodowy Konkurs Wiolonczelowy im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie i Międzynarodowe Forum Młodych Wykonawców organizowane prze Europejską Unię Radiową, podczas którego zwyciężyłem i zdobyłem tytuł New Talent. Po tym konkursie otrzymałem dużo propozycji współpracy z orkiestrami radiowymi, dokonałem wielu nagrań i niektóre jeszcze do tej pory czekają na wydanie. Nagrałem wtedy bardzo dużo koncertów z orkiestrami symfonicznymi – m.in. Koncert wiolonczelowy Edwarda Elgara, II Koncert wiolonczelowy Krzysztofa Pendereckiego, Symfonię koncertującą Sergiusza Prokofiewa.

          Dziesięć lat temu nagrał Pan pierwszą płytę, która otrzymała nagrodę Fryderyk 2010.
          - Na płycie są dwa koncerty wiolonczelowe Józefa Haydna, które nagrałem z Janem Staniendą i Orkiestrą Kameralną Wratislavia. Była to dla mnie bardzo inspirująca przygoda i dały mi te nagrania mnóstwo radości. Cieszę się także bardzo na kolejną płytę, którą będziemy nagrywać w lipcu z Szymonem Nehringiem, a znajdą na niej kompozycje kameralne Fryderyka Chopina. Po fortepianie, drugim ukochanym instrumentem Chopina była wiolonczela.
          W muzyce Chopina jest zawsze pewna melancholia, liryzm, śpiewność, która przewija się we wszystkich dziełach fortepianowych, a specyficzny smutek idealnie się wpisuje w brzmienie wiolonczeli.

          Uczy Pan gry na wiolonczeli studentów, ale podczas „Tygodnia Talentów” w Kąśnej Dolnej pracował Pan z młodszymi wiolonczelistami.
          - Tak, pracowałem z młodzieżą ze szkół muzycznych II stopnia. Myślę, że dla nich był to bardzo owocnie spędzony czas, ale ja również się wiele nauczyłem, bo młodzi ludzie często zaskakują piękną grą oraz ciekawymi pomysłami interpretacyjnymi. Kilku osobom mogłem pomóc w pokonaniu pewnych trudności i mam nadzieję, że dzięki temu będą mogli efektywniej pracować. Widziałem radość w ich oczach i to była dla mnie bezcenna nagroda.
           W Kąśnej-Dolnej stworzono świetne warunki do pracy oraz do wyciszenia się. Wokół jest zielono i panuje cisza. Jest to miejsce o szczególnym klimacie. Trzymam mocno kciuki za dalszą działalność Centrum Paderewskiego, bo to miejsce żyje muzyką. Wszystko co tutaj się dzieje jest wspaniałe. Oby to trwało jak najdłużej.

          Mam nadzieję, że będziemy się spotykać podczas różnych koncertów i festiwali, które są tutaj organizowane. Dziękuję za wspaniały koncert i za rozmowę.
          - Ja również mam nadzieję na kolejne spotkania i również dziękuję.

Z dr hab. Marcinem Zdunikiem, znakomitym wiolonczelistą i kameralistą Zofia Stopińska rozmawiała 19 maja 2019 roku w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.

Ciągle pragniemy dostarczać publiczności nowych wrażeń

           Muzyczne Festiwale w Łańcucie od lat cieszą się ogromnym zainteresowaniem melomanów, nie tylko z Podkarpacia, ale także z innych regionów Polski i Europy. O jego renomie świadczą również znane nazwiska znakomitych artystów, którzy zaszczycili go swoją obecnością. Tegoroczna 58. edycja cieszyła się także wielkim zainteresowaniem i obfitowała we wspaniałe wydarzenia. Będziemy o nich rozmawiać z prof. Martą Wierzbieniec, dyrektorem festiwalu.

           Zofia Stopińska: Koncerty w ramach 58. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie odbywały się w różnych miejscach, które współgrały z charakterem prezentowanych dzieł.
           Marta Wierzbieniec: Tegoroczny Festiwal cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Stawiamy na różnorodność i co roku chcemy pokazywać publiczności nowe miejsca, w których odbywają się festiwalowe wieczory. W tym roku po raz pierwszy koncert odbył się na dziedzińcu zamkowym w Krasiczynie.
          Gościliśmy wspaniałych wykonawców, którzy zaprezentowali niezwykle interesujące interpretacje znanych i mniej znanych dzieł muzycznych. W tym roku słuchaliśmy muzyki od renesansu po współczesność.

           Centrum Festiwalu jest jednak Sala Balowa Zamku w Łańcucie. Tam 11 maja odbyła się inauguracja.
           - Festiwal zaczął się koncertem legendarnego wręcz zespołu The King’s Singers, który na scenach światowych występuje już od ponad 50 lat. Był to wspaniały koncert, który z pewnością zapadł słuchaczom w pamięć.
           W tej Sali gościliśmy też wspaniałego pianistę Krzysztofa Jabłońskiego, a jego interpretacje dzieł F. Chopina są znamienite i wzorcowe. Ogromna siła przekazu, moc ekspresji i inne walory techniczne, które zaprezentował Krzysztof Jabłoński, wywarły na publiczności ogromne wrażenie.
           Znakomite Trio Andrzeja Jagodzińskiego gościliśmy w pięknej sali hotelu „Sokół”, który znajduje się niedaleko od Muzeum Zamku w Łańcucie, a następnego dnia odbył się koncert w Filharmonii. Był to spektakl baletowy – można było usłyszeć i obejrzeć „Jezioro łabędzie” P. Czajkowskiego w wykonaniu artystów Opery Lwowskiej.

           Kolejny wieczór, 20 maja, odbył się znowu we wspaniałej Sali Balowej.
           - Pozostaliśmy w Sali Balowej przez kilka dni. Najpierw występowali tam artyści z Rumunii, a koncert ten został zorganizowany dzięki pomocy Rumuńskiego Instytutu Kultury w Warszawie. Był to ważny festiwalowy akcent, bo zorganizowana została wystawa z okazji 100-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a Rumunią. Okazało się, że w zbiorach archiwalnych Muzeum-Zamku w Łańcucie, znajduje się film dokumentujący wizytę w Łańcucie rumuńskiej pary królewskiej w 1923 roku. Ten film został publiczności także zaprezentowany.
            Podczas kolejnych wieczorów wystąpili w Sali Balowej artyści włoscy – Vincenzo Capezzuto i Soqquadro Italiano, mieliśmy okazję słuchać gry znakomitego skrzypka Bartłomieja Nizioła, któremu towarzyszył pianista Michał Francuz. Artyści wspaniale wykonali, chyba ciągle za mało jeszcze znane utwory kompozytorów polskich, m.in. Sonatę na skrzypce i fortepian I. J. Paderewskiego.
Bilkent Symphony Orchestra z Turcji przyjechała do nas z klasycznym repertuarem, bo w części drugiej zabrzmiała pod batutą Michała Maciaszczyka Symfonia „Jowiszowa” W. A. Mozarta, a w części pierwszej grał z tą orkiestrą znany polski gitarzysta Krzysztof Meisinger. Ten wieczór był także wyjątkowy.

           To był ostatni festiwalowy koncert w Sali Balowej Zamku w Łańcucie.
           - W następnym dniu odbył się koncert plenerowy na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie dla uczczenia 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki. Słuchaliśmy nie tylko utworów naszego narodowego kompozytora, ale także dzieł napisanych przez twórców współczesnych Moniuszce, bo w tym roku obchodzimy także 200. rocznicę urodzin J. Offenbacha, a wiadomo także, że Moniuszko korespondował z Rossinim. I dlatego też sięgnęliśmy po listy kompozytora, które przedstawił, wcielając się w postać Moniuszki, znakomity aktor Henryk Talar. Solistami tego koncertu byli laureaci kilku edycji wielkiego Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. St. Moniuszki w Warszawie. Słuchaliśmy: Aleksandry Kubas-Kruk, Urszuli Kryger, Rafała Bartmińskiego, Adama Zdunikowskiego, Marcina Bronikowskiego i Huberta Zapióra - finalisty tegorocznego konkursu.
           Koncert miał też charakter międzynarodowy, ponieważ do Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej doangażowaliśmy kilku muzyków z Czech, Węgier i Słowacji, a dyrygował Jiří Petrdlík z Czech.
Koncert spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności i był to piękny wieczór, było trochę cieplej niż kilka dni wcześniej i nie padał deszcz.

           Barokowa Bazylika Bernardynów w Leżajsku była idealnym miejscem do wykonania wielkiego dzieła Jana Sebastiana Bacha.
          - Tak, Wrocławska Orkiestra Barokowa i Chór Narodowego Forum Muzyki pod dyrekcją Andrzeja Kosendiaka oraz soliści zaprezentowali wielkie dzieło J. S. Bacha – Mszę h-moll.
           Frekwencja publiczności przeszła nasze oczekiwania. Do ostatniej chwili sprzedawaliśmy wejściówki, bo nie gwarantowaliśmy miejsc numerowanych, staraliśmy się tylko zgromadzić jak najwięcej krzeseł i ławeczek. Bazylika była wypełniona publicznością, z czego bardzo się cieszymy, bo w tym miejscu dzieło to zabrzmiało wyjątkowo.

           Jestem ciągle pod wrażeniem wieczoru w Leżajsku, ale także nigdy nie zapomnę koncertu, którym zakończył się 58. Muzyczny Festiwal w Łańcucie.
           - Na Finał zaprosiliśmy Piotra Beczałę, światowej klasy tenora, którego nie trzeba przedstawiać, bo uważany jest za najlepszego śpiewaka i nagrodzony został Operowym Oscarem. Artyście towarzyszyła Polska Filharmonia Kameralna SOPOT w powiększonym składzie, a całość poprowadził Wojciech Rajski.
Maestro Beczała wykonał trzy bisy, a owacjom i zachwytom nie było końca. Po raz pierwszy także został postawiony telebim przed Filharmonią i Piotr Beczała mógł być także widziany i słyszany przez Rzeszowian, którzy gromadzili się na parkingu.

           Wszystko się udało i ma Pani wiele powodów do radości.
           - Oczywiście, ale chce podkreślić, że Festiwal to ogromny wysiłek organizacyjny, za który chcę podziękować wszystkim pracownikom Filharmonii, bo to jest niewielkie grono osób i każdy musiał pracować bardzo efektywnie. Na ręce pani Marty Gregorowicz, zastępcy dyrektora, składam podziękowania dla całego zespołu pracowników Filharmonii Podkarpackiej.
          Wszystko możliwe było także dzięki dobrej współpracy z Muzeum-Zamkiem w Łańcucie, dziękuję O. Kustoszowi bazyliki w Leżajsku, szefowi hotelu „Sokół” w Łańcucie i osobom zarządzającym Zamkiem w Krasiczynie.

           Potrzebne były także pieniądze.
           - Honorowym patronatem Festiwal objął Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński, bardzo dziękuję Ministerstwu za przekazane nam finanse na realizację Festiwalu, dziękuję władzom Województwa Podkarpackiego i pani Marszałkowi Władysławowi Ortylowi, Zarządowi i Sejmikowi Województwa, dziękuję władzom Miasta Rzeszowa, Radzie Miasta i panu Tadeuszowi Ferencowi – Prezydentowi Rzeszowa, dziękuję władzom Łańcuta – panu Burmistrzowi Rafałowi Kumkowi i Radzie Miasta oraz bardzo dziękuję licznemu gronu sponsorów na czele z mecenasem Festiwalu – Polską Grupą Energetyczną.

           - Ilu artystów wystąpiło na estradach 58. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie?
           Gościliśmy ponad 400. artystów z 10 krajów, a wysłuchało tych koncertów około 10 tysięcy osób.

           Spotkałam sporo osób, które przyjeżdżają na festiwale do Łańcuta od lat.
           - Mamy stałych bywalców festiwalowych z odległych zakątków Polski i z zagranicy. Podeszła do mnie Pani, która powiedziała, że jest na Festiwalu po raz 58. Umówiłyśmy się na spotkanie i mam nadzieję, że może namówię ją do napisania wspomnień, bo trzeba pamiętać, że 60. Festiwal już niebawem.

           Za wcześnie mówić o planach, ale musi Pani je robić z dużym wyprzedzeniem, zapraszając wielkie gwiazdy. Maestro Piotr Beczała zdradził mi podczas rozmowy, że zamyka sezon 2024/2025.
          - My także do tego roku mamy zaplanowane terminy Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i z niektórymi artystami jesteśmy już po wstępnych rozmowach.
Cieszę się, że o Muzycznym Festiwalu w Łańcucie mówi się na całym świecie, bo występujący u nas zagraniczni artyści piszą w swoich życiorysach, że występowali w ramach tego Festiwalu.
           Jest to także zasługa moich poprzedników, a także Państwa – publiczności, która nasz Festiwal rozsławia przekazując informacje o koncertach i o artystach.
Ciągle pragniemy dostarczać publiczności nowych wrażeń, proponując koncerty w wykonaniu znakomitych artystów występujących w Sali Balowej i w innych ciekawych miejscach.
           Dziękuję także publiczności, bo wszyscy artyści z panem Piotrem Beczałą na czele podkreślali, że łańcucka publiczność jest wyjątkowa, wspaniale reagująca i łatwo z nią nawiązać kontakt w czasie występu.

Państwowa Szkoła Muzyczna w Przeworsku - Złoty Jubileusz

Dyrekcja oraz grono pedagogiczne mają zaszczyt zaprosić na uroczyste obchody jubileuszu 50-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Przeworsku.

6 czerwca 2019 r., godz. 18:00
Sala Posiedzeń Starostwa Powiatowego w Przeworsku, ul. Jagiellońska 10

Program Uroczystości:
-Uroczystości Jubileuszowe
-Koncert Kameralny w wykonaniu Polish Cello Quartet w składzie:
Tomasz Daroch – wiolonczela
Wojciech Fudala – wiolonczela
Krzysztof Karpeta – wiolonczela
Adam Krzeszowiec – wiolonczela

Jan Miszczak – słowo

W programie:
Prosper van Eechaute - Pièce Sonate pour 4 violoncelles op. 9
Alexander Tansman - Deux mouvements pour quatuor de violoncelles (Adagio cantabile & Allegro molto risoluto)
Mieczysław Karłowicz - „Skąd pierwsze gwiazdy”, opr. Przemysław Michalak
Kazimierz Wiłkomirski - Ballada i Rapsodia na cztery wiolonczele

Polish Cello Quartet założony w 2011 roku przez muzyków:
Tomasza Darocha, Wojciecha Fudalę, Krzysztofa Karpetę oraz Adama Krzeszowca.
W 2014 roku zespół został jednym ze składów Narodowego Forum Muzyki. Grupa uczestniczyła w nagraniu nagrodzonej Fryderykiem 2019 płyty Grażyna Bacewicz. The Two Piano Quintets. Quartet for Four Violins. Quartet for Four Cellos.

Złoty Jubileusz Państwowej Szkoły Muzycznej w Przeworsku

Dyrekcja oraz grono pedagogiczne mają zaszczyt zaprosić na uroczyste obchody jubileuszu 50-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Przeworsku.

6 czerwca 2019 r., godz. 18:00
Sala Posiedzeń Starostwa Powiatowego w Przeworsku, ul. Jagiellońska 10

Program Uroczystości:

-Uroczystości Jubileuszowe
-Koncert Kameralny w wykonaniu Polish Cello Quartet w składzie:
Tomasz Daroch – wiolonczela
Wojciech Fudala – wiolonczela
Krzysztof Karpeta – wiolonczela
Adam Krzeszowiec – wiolonczela

Jan Miszczak – słowo

W programie:

Prosper van Eechaute - Pièce Sonate pour 4 violoncelles op. 9

Alexander Tansman - Deux mouvements pour quatuor de violoncelles (Adagio cantabile & Allegro molto risoluto)

Mieczysław Karłowicz - „Skąd pierwsze gwiazdy”, opr. Przemysław Michalak

Kazimierz Wiłkomirski - Ballada i Rapsodia na cztery wiolonczele

Polish Cello Quartet założony w 2011 roku przez muzyków:
Tomasza Darocha, Wojciecha Fudalę, Krzysztofa Karpetę oraz Adama Krzeszowca.
W 2014 roku zespół został jednym ze składów Narodowego Forum Muzyki. Grupa uczestniczyła w nagraniu nagrodzonej Fryderykiem 2019 płyty Grażyna Bacewicz. The Two Piano Quintets. Quartet for Four Violins. Quartet for Four Cellos.

Podwójny Jubileusz Henryka Zarzyckiego

UROCZYSTY KONCERT
z okazji 80. urodzin i pięćdziesięciolecia pracy pedagogicznej

Henryka Zarzyckiego

wybitnego pedagoga wiolonczeli, docenta Akademii Muzycznej w Krakowie oraz profesora wiolonczeli w Uniwersytecie Narodowym w Bogocie i w Uniwersytecie EAFIT w Medellin

Wystąpią:
Santiago Cañón Valencia – wiolonczela (Kolumbia)
Krzysztof Michalski – wiolonczela
Anna Izabela Komusiński de Alba – wiolonczela (Meksyk/Polska)
Ireneusz Boczek – fortepian

W programie koncertu m.in.

J. S. Bach, J. – B. Barriere, A. Dvořák, N. Paganini, A. C. Piatti,
H. Bottermund/ J. Starker

7 czerwca 2019 r. (piątek) , godz. 18:00

Sala Koncertowa Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia
Im. Wł. Żeleńskiego w Krakowie, ul Basztowa 9

Wstęp wolny

„Włoskie namiętności” farsa słowno-muzyczna

Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia”
Dyrektor Andrzej Szypuła                         Dyrektor artystyczny Ewa Korczyńska

„Włoskie namiętności” farsa słowno-muzyczna

Premiera 29 czerwca 2019 r. sobota godz.18.00

Sala koncertowa Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego ul. Dąbrowskiego 83

Alfredo, pan domu - Andrzej Szypuła
Alfonso, bratanek Alfreda - Kamil Pękala
Marina, pokojówka - Natalia Cieślachowska-Trojnar
Paolo, lokaj - Tomasz Furman
Wiktoria, ciotka - Ewa Korczyńska
Manuela, siostrzenica - Beata Kraska
Ogrodniczek - Paweł Szlachta
Siostry wiedźmy - Sybilla Kowalik, Karolina Potoczna

Podkarpacki Kwartet Fortepianowy „Team for Voices”
Janusz Tomecki - fortepian
Katarzyna Ślemp-Sanchez - skrzypce
Izabela Tobiasz - altówka
Halina Hajdaś - wiolonczela

Słowo - Mariusz Zieliński
Światło i dźwięk - Marian Kornaga
Kierownictwo muzyczne - Janusz Tomecki
Choreografia - Bartosz Martoń
Scenariusz - Ewa Korczyńska
Reżyseria – Jacek L. Zawada

Spektakl żywy, pełen żartów, intryg, zaskakujących sytuacji, słowem – komedia pomyłek zakończona happy endem, z popularnymi włoskimi piosenkami śpiewanymi także w oryginalnym włoskim języku („Wróć do Sorrento”, „Bella, bella donna”, „Ciao, ciao bambino”, „Lasciatemi cantare”). Słowem - zabawa przednia! Warto się wybrać!

Piotr Beczała zachwycił publiczność Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

          Koncertem w wykonaniu światowej sławy śpiewaka Piotra Beczały i Polskiej Filharmonii Kameralnej SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego, zakończył się trwający 11 dni 58. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, którego dyrektorem jest prof. Marta Wierzbieniec.

          Tego wieczoru nie da się zapomnieć. Piotr Beczała zachwycił publiczność przede wszystkim pięknym głosem potwierdzając, że jest aktualnie najlepszym tenorem operowych scen świata. Zachwycił także absolutną perfekcją i świetną współpracą z orkiestrą i dyrygentem oraz elegancją i uśmiechem.
Wieczór rozpoczęła efektowna Uwertura do opery „Carmen”, która była wprowadzeniem do pierwszej arii w wykonaniu Piotra Beczały, również pochodzącej z tej opery, a była to aria Don José z II aktu. Po uwerturze do opery „Luisa Miller” Giuseppe Verdiego wysłuchaliśmy cudownie zaśpiewanej arii Werthera z III aktu opery „Werther” Julesa Massenet’a, a Tańce góralskie z opery „Halka” poprzedziły cudowne wykonanie arii Stefana z III aktu opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki. Łzy wzruszenia same popłynęły z oczu.
          Muzyka ojca polskiej opery narodowej rozpoczęła także drugą część wieczoru. Po Uwerturze do opery „Halka” zabrzmiała wspaniale dumka Jontka z IV aktu tej opery.
          Później już do końca planowanej części koncertu królowała muzyka Giacomo Pucciniego. Orkiestrowe Intermezzo z opery „Suor Angelica” poprzedziło dwie rewelacyjnie wykonane arie Cavaradossiego z I i III aktu opery „Tosca”, a po Uwerturze do opery „Joanna d’Arc” Giuseppe Verdiego zakończyła planowaną część koncertu aria Kalafa z II aktu opery „Turandot” Giacomo Pucciniego.
          Entuzjastyczne okrzyki rozlegały się już podczas gromkich braw po prawie każdej arii, ale po arii Kalafa publiczność zerwała się z foteli i na stojąco zgotowała Piotrowi Beczale gorącą owację, która trwała tak długo, aż doczekaliśmy się bisu, znowu rozległy się gorące brawa, które zostały przerwane zapowiedzią niespodzianki.
          Maestro Piotr Beczała został uhonorowany Nagrodą imienia Bogusława Kaczyńskiego – „Złotą Muszką” za wybitne osiągnięcia w dziedzinie wokalistyki operowej i propagowanie najwyższych wartości kultury muzycznej na świecie. Nagrodę wręczył dyrektor artystyczny Fundacji „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego – pan Krzysztof Korwin-Piotrowski.
          Nagrodę im. Bogusława Kaczyńskiego zaprojektowała wybitna artystka dr hab. Hanna Jelonek, dziekan Wydziały Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Na rzeźbie z pozłacaną muszką wygrawerowane zostały fragmenty Poloneza As-dur op. 53, zwanego „Heroicznym”, Fryderyka Chopina.

          Maestro Piotr Beczała podziękował, mówiąc: „ Bardzo dziękuję. Jestem zaszczycony, że jestem pierwszym laureatem tej wspaniałej nagrody. Cieszę się, że miałem szczęście gościć u państwa, w pięknym Rzeszowie, w tej Filharmonii, przy tak wspaniałej publiczności. Wielki to dla mnie zaszczyt być częścią tego wspaniałego Festiwalu. W tej Sali nie ma chyba osoby, która nie znała pana Bogusława Kaczyńskiego – wielkiego propagatora opery. W przerwie koncertu rozmawialiśmy na temat Bogusława Kaczyńskiego i Marcela Prawego, który był austriackim odpowiednikiem Bogusława Kaczyńskiego. To jest bardzo ważne, żeby opera miała takich propagatorów, którzy ją kochają i umieją o tej sztuce opowiadać. Ja wolę śpiewać i dlatego to już tyle z mojej strony” (burza oklasków publiczności).
          Później usłyszeliśmy jeszcze dwa bisy w wykonaniu Piotra Beczały i Polskiej Filharmonii Kameralnej SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego: aria Janka ”Gdy ślub weźmiesz z twoim Stachem” z opery „Janek” Władysława Żeleńskiego i na koniec „L’anima ho stanca” – aria hrabiego z opery „Adriana Lecouvreur”.

          To był cudowny koncert, pełen niesamowitych wrażeń i będziemy ten wieczór pamiętać jeszcze bardzo długo, a może nawet do końca życia. Być podczas tego wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej i słuchać na żywo cudownego głosu Piotra Beczały – bezcenne.
          Piotr Beczała jest obecnie najlepszym tenorem lirycznym na świecie, co w ubiegłym roku zostało potwierdzone „operowym Oscarem” – International Opera Award. Występuje w najbardziej prestiżowych teatrach operowych, śpiewa na najważniejszych festiwalach i estradach słynnych sal koncertowych.
          Dla Piotra Beczały i dla części publiczności ten wieczór się nie zakończył, bowiem bezpośrednio po koncercie Maestro kwadrans poświęcił na rozmowy z dziennikarzami. Ja także miałam szczęście porozmawiać przez chwilę.

          Zofia Stopińska: Po raz pierwszy jest pan w Rzeszowie?
          Piotr Beczała: Profesjonalnie jestem w Rzeszowie pierwszy raz. Dawno temu, jako student, brałem udział w tak zwanych audycjach szkolnych i byłem w tej części Polski. Jestem także związany z tym regionem prywatnie, bo mam tutaj przyjaciół z czasów studiów. Jestem zaskoczony, że Rzeszów tak pięknie się rozwinął, chociaż nie mieliśmy czasu, aby go obejrzeć, ale jest to piękne miasto ze specyficzną, sympatyczną atmosferą.

          Bardzo rzadko występuje Pan w Polsce. Proszę powiedzieć dlaczego? Może zbyt późno otrzymuje Pan zaproszenia do udziału w spektaklach i koncertach?
          - To jest główny powód. Ja teraz kończę planowanie sezonu 2024/2025, a żaden polski teatr ani instytucja kulturalna nie planuje z takim wyprzedzeniem i dlatego koncerty takie, jak dzisiaj, zdarzają się przypadkiem. Przypadek dla mnie to jest z wyprzedzeniem kilkunastu lub kilku miesięcy, jeżeli zdarzy się kilka dni wolnego.

          Po koncercie w Rzeszowie, kolejne koncerty zaplanowane ma Pan na początku czerwca.
          - Najpierw jestem w Niemczech i mam koncert w znanej Elbphilharmonie w Hamburgu, a później mam recital w Wiedniu i trzy spektakle opery „Tosca” w Wiener Staatsoper.

          Która z tych form jest najmniej forsowna?
          - Wie pani, że nie ma łatwych wieczorów. To wszystko ma pewne spektrum trudności i każdy jest inny. Recital pieśni, kiedy na scenie jestem sam z pianistą, jest również bardzo trudny i inne napięcie jest podczas takiego wieczoru dla mnie. Koncert arii bardzo się różni od spektaklu operowego, podczas którego mam partnerów, którzy odciążają mnie troszeczkę od tego, co się dzieje na scenie i nie jestem sam. Tych rzeczy w ogóle nie można porównywać, ale oczywiście wszystkie te trzy działalności artystyczne uprawiam naprzemiennie.

          Jak udało się Panu przekonać kierownictwo Theater an der Wien do wystawienia dzieła Stanisława Moniuszki i dlaczego wybrał Pan „Halkę”?
          - Siedem lat temu odbyłem długą rozmowę, ponieważ Theater an der Wien chciał, abym na jego scenie wystąpił i związane z tym były problemy czasowe i wtedy postawiłem warunek – jeżeli chcą, abym wystąpił i podpisał kontrakt, to może to być polska opera. Zaproponowałem „Halkę” nie bez powodu, ponieważ jest operą, którą można uniwersalnie wystawić. To nie musi się dziać na Podhalu, nie musi być w strojach ludowych, to może być również gdziekolwiek, jedynie pewne proporcje pomiędzy postaciami muszą się zgadzać. Będzie w Wiedniu wystawiona „Halka”.
           Oprócz mnie zaśpiewa w tej produkcji Tomasz Konieczny, spektaklami będzie dyrygował Łukasz Borowicz, a reżyseria i inscenizacja będzie Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudlički.

          Dodajmy, że spektakl premierowy odbędzie się 17 grudnia, a kolejne zaplanowane zostały na 19, 22, 29 i 31 grudnia 2019 roku. Na początku wakacji należy już pomyśleć o biletach.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
          - Ja również bardzo dziękuję i zapraszam do Wiednia na spektakle „Halki”.

Szanowni Państwo!
Dla Maestro Piotra Beczały niedzielny wieczór nie zakończył się na rozmowach z dziennikarzami, bowiem później podpisywał płyty i programy. Każdy, kto chciał, mógł się ustawić w kolejce i czekać na autograf, zdjęcie i zamienić z Artystą kilka słów. Wielu wielbicieli i miłośników sztuki operowej skorzystało z niepowtarzalnej okazji. Spotkania z publicznością trwały jeszcze ponad godzinę.

Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS