Piotr Beczała zachwycił publiczność Muzycznego Festiwalu w Łańcucie
Koncertem w wykonaniu światowej sławy śpiewaka Piotra Beczały i Polskiej Filharmonii Kameralnej SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego, zakończył się trwający 11 dni 58. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, którego dyrektorem jest prof. Marta Wierzbieniec.
Tego wieczoru nie da się zapomnieć. Piotr Beczała zachwycił publiczność przede wszystkim pięknym głosem potwierdzając, że jest aktualnie najlepszym tenorem operowych scen świata. Zachwycił także absolutną perfekcją i świetną współpracą z orkiestrą i dyrygentem oraz elegancją i uśmiechem.
Wieczór rozpoczęła efektowna Uwertura do opery „Carmen”, która była wprowadzeniem do pierwszej arii w wykonaniu Piotra Beczały, również pochodzącej z tej opery, a była to aria Don José z II aktu. Po uwerturze do opery „Luisa Miller” Giuseppe Verdiego wysłuchaliśmy cudownie zaśpiewanej arii Werthera z III aktu opery „Werther” Julesa Massenet’a, a Tańce góralskie z opery „Halka” poprzedziły cudowne wykonanie arii Stefana z III aktu opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki. Łzy wzruszenia same popłynęły z oczu.
Muzyka ojca polskiej opery narodowej rozpoczęła także drugą część wieczoru. Po Uwerturze do opery „Halka” zabrzmiała wspaniale dumka Jontka z IV aktu tej opery.
Później już do końca planowanej części koncertu królowała muzyka Giacomo Pucciniego. Orkiestrowe Intermezzo z opery „Suor Angelica” poprzedziło dwie rewelacyjnie wykonane arie Cavaradossiego z I i III aktu opery „Tosca”, a po Uwerturze do opery „Joanna d’Arc” Giuseppe Verdiego zakończyła planowaną część koncertu aria Kalafa z II aktu opery „Turandot” Giacomo Pucciniego.
Entuzjastyczne okrzyki rozlegały się już podczas gromkich braw po prawie każdej arii, ale po arii Kalafa publiczność zerwała się z foteli i na stojąco zgotowała Piotrowi Beczale gorącą owację, która trwała tak długo, aż doczekaliśmy się bisu, znowu rozległy się gorące brawa, które zostały przerwane zapowiedzią niespodzianki.
Maestro Piotr Beczała został uhonorowany Nagrodą imienia Bogusława Kaczyńskiego – „Złotą Muszką” za wybitne osiągnięcia w dziedzinie wokalistyki operowej i propagowanie najwyższych wartości kultury muzycznej na świecie. Nagrodę wręczył dyrektor artystyczny Fundacji „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego – pan Krzysztof Korwin-Piotrowski.
Nagrodę im. Bogusława Kaczyńskiego zaprojektowała wybitna artystka dr hab. Hanna Jelonek, dziekan Wydziały Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Na rzeźbie z pozłacaną muszką wygrawerowane zostały fragmenty Poloneza As-dur op. 53, zwanego „Heroicznym”, Fryderyka Chopina.
Maestro Piotr Beczała podziękował, mówiąc: „ Bardzo dziękuję. Jestem zaszczycony, że jestem pierwszym laureatem tej wspaniałej nagrody. Cieszę się, że miałem szczęście gościć u państwa, w pięknym Rzeszowie, w tej Filharmonii, przy tak wspaniałej publiczności. Wielki to dla mnie zaszczyt być częścią tego wspaniałego Festiwalu. W tej Sali nie ma chyba osoby, która nie znała pana Bogusława Kaczyńskiego – wielkiego propagatora opery. W przerwie koncertu rozmawialiśmy na temat Bogusława Kaczyńskiego i Marcela Prawego, który był austriackim odpowiednikiem Bogusława Kaczyńskiego. To jest bardzo ważne, żeby opera miała takich propagatorów, którzy ją kochają i umieją o tej sztuce opowiadać. Ja wolę śpiewać i dlatego to już tyle z mojej strony” (burza oklasków publiczności).
Później usłyszeliśmy jeszcze dwa bisy w wykonaniu Piotra Beczały i Polskiej Filharmonii Kameralnej SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego: aria Janka ”Gdy ślub weźmiesz z twoim Stachem” z opery „Janek” Władysława Żeleńskiego i na koniec „L’anima ho stanca” – aria hrabiego z opery „Adriana Lecouvreur”.
To był cudowny koncert, pełen niesamowitych wrażeń i będziemy ten wieczór pamiętać jeszcze bardzo długo, a może nawet do końca życia. Być podczas tego wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej i słuchać na żywo cudownego głosu Piotra Beczały – bezcenne.
Piotr Beczała jest obecnie najlepszym tenorem lirycznym na świecie, co w ubiegłym roku zostało potwierdzone „operowym Oscarem” – International Opera Award. Występuje w najbardziej prestiżowych teatrach operowych, śpiewa na najważniejszych festiwalach i estradach słynnych sal koncertowych.
Dla Piotra Beczały i dla części publiczności ten wieczór się nie zakończył, bowiem bezpośrednio po koncercie Maestro kwadrans poświęcił na rozmowy z dziennikarzami. Ja także miałam szczęście porozmawiać przez chwilę.
Zofia Stopińska: Po raz pierwszy jest pan w Rzeszowie?
Piotr Beczała: Profesjonalnie jestem w Rzeszowie pierwszy raz. Dawno temu, jako student, brałem udział w tak zwanych audycjach szkolnych i byłem w tej części Polski. Jestem także związany z tym regionem prywatnie, bo mam tutaj przyjaciół z czasów studiów. Jestem zaskoczony, że Rzeszów tak pięknie się rozwinął, chociaż nie mieliśmy czasu, aby go obejrzeć, ale jest to piękne miasto ze specyficzną, sympatyczną atmosferą.
Bardzo rzadko występuje Pan w Polsce. Proszę powiedzieć dlaczego? Może zbyt późno otrzymuje Pan zaproszenia do udziału w spektaklach i koncertach?
- To jest główny powód. Ja teraz kończę planowanie sezonu 2024/2025, a żaden polski teatr ani instytucja kulturalna nie planuje z takim wyprzedzeniem i dlatego koncerty takie, jak dzisiaj, zdarzają się przypadkiem. Przypadek dla mnie to jest z wyprzedzeniem kilkunastu lub kilku miesięcy, jeżeli zdarzy się kilka dni wolnego.
Po koncercie w Rzeszowie, kolejne koncerty zaplanowane ma Pan na początku czerwca.
- Najpierw jestem w Niemczech i mam koncert w znanej Elbphilharmonie w Hamburgu, a później mam recital w Wiedniu i trzy spektakle opery „Tosca” w Wiener Staatsoper.
Która z tych form jest najmniej forsowna?
- Wie pani, że nie ma łatwych wieczorów. To wszystko ma pewne spektrum trudności i każdy jest inny. Recital pieśni, kiedy na scenie jestem sam z pianistą, jest również bardzo trudny i inne napięcie jest podczas takiego wieczoru dla mnie. Koncert arii bardzo się różni od spektaklu operowego, podczas którego mam partnerów, którzy odciążają mnie troszeczkę od tego, co się dzieje na scenie i nie jestem sam. Tych rzeczy w ogóle nie można porównywać, ale oczywiście wszystkie te trzy działalności artystyczne uprawiam naprzemiennie.
Jak udało się Panu przekonać kierownictwo Theater an der Wien do wystawienia dzieła Stanisława Moniuszki i dlaczego wybrał Pan „Halkę”?
- Siedem lat temu odbyłem długą rozmowę, ponieważ Theater an der Wien chciał, abym na jego scenie wystąpił i związane z tym były problemy czasowe i wtedy postawiłem warunek – jeżeli chcą, abym wystąpił i podpisał kontrakt, to może to być polska opera. Zaproponowałem „Halkę” nie bez powodu, ponieważ jest operą, którą można uniwersalnie wystawić. To nie musi się dziać na Podhalu, nie musi być w strojach ludowych, to może być również gdziekolwiek, jedynie pewne proporcje pomiędzy postaciami muszą się zgadzać. Będzie w Wiedniu wystawiona „Halka”.
Oprócz mnie zaśpiewa w tej produkcji Tomasz Konieczny, spektaklami będzie dyrygował Łukasz Borowicz, a reżyseria i inscenizacja będzie Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudlički.
Dodajmy, że spektakl premierowy odbędzie się 17 grudnia, a kolejne zaplanowane zostały na 19, 22, 29 i 31 grudnia 2019 roku. Na początku wakacji należy już pomyśleć o biletach.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Ja również bardzo dziękuję i zapraszam do Wiednia na spektakle „Halki”.
Szanowni Państwo!
Dla Maestro Piotra Beczały niedzielny wieczór nie zakończył się na rozmowach z dziennikarzami, bowiem później podpisywał płyty i programy. Każdy, kto chciał, mógł się ustawić w kolejce i czekać na autograf, zdjęcie i zamienić z Artystą kilka słów. Wielu wielbicieli i miłośników sztuki operowej skorzystało z niepowtarzalnej okazji. Spotkania z publicznością trwały jeszcze ponad godzinę.
Zofia Stopińska