Dumitru Harea o fletni Pana i o koncertach na Podkarpaciu
Dumitru Harea urodził się w Mołdawii, we wsi Isacova, 50 km od stolicy - Kiszyniowa. Po ukończeniu szkoły muzycznej w Orhei i Liceum Muzycznego w Tiraspolu rozpoczął studia w Akademii Muzycznej w Kiszyniowie w klasie fletni Pana. Studiował u znanego i cenionego w Mołdawii i Rumunii prof. Iona Negura. Akademię Muzyczną ukończył w 1996 roku. Już w czasie studiów, przez cztery lata pracował jako nauczyciel w Szkole Muzycznej, w której uczył młodzież gry na fletni Pana. W tym czasie był także członkiem orkiestry ludowej "Martisor". Koncertował z tym zespołem nie tylko w Mołdawii, ale także w Rumunii i na Łotwie i innych państwach Europy. Dumitru Harea jest muzykiem, który oprócz doskonale opracowanych, popularnych i znanych utworów muzyki klasycznej ma w swoim repertuarze również znane przeboje światowej muzyki rozrywkowej, no i oczywiście utwory typowej rumuńskiej, mołdawskiej i ukraińskiej muzyki ludowej, często komponowanej specjalnie dla tego specyficznego instrumentu. W roku 2000 Dumitru Harea po raz pierwszy odwiedził Poznań. Tutaj poznał swoją obecną żonę, Agatę i w Polsce zamieszkał. W 2001 r. Artysta wydał swoją pierwszą solową płytę zatytułowaną "Muzyka Duszy". Na krążku są zamieszczone najbardziej znane utwory klasyczne, opracowane na fletnię Pana z towarzyszeniem organów. Dumitru Harea prowadzi ożywioną działalność artystyczną występując jako solista, członek zespołów kameralnych, a także współpracuje z Filharmonią Bałtycką i Filharmonią Jeleniogórską. Koncertuje na terenie całej Polski i za granicą m.in. : w Niemczech, we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Rosji, Finlandii i Szwecji. Zapraszam do zapoznania się z rozmową, którą nagrałam z Artystą przed koncertem w Rzeszowie.
Zofia Stopińska : Grający na fletni Pana Dumitru Harea wystąpi w lipcowe wieczory na Podkarpaciu w sumie trzy razy. Rozmawiamy przed pierwszym koncertem - 2 lipca w Katedrze Rzeszowskiej, 3 lipca artysta wystąpił w Bazylice Ojców Bernardynów w Leżajsku, wiem, że jeszcze 20 lipca będziecie grać w Kościele Ojców Franciszkanów w Krośnie, a także będą koncerty na terenie Małopolski. Dzisiaj został Pan zaproszony na życzenie rzeszowskiej publiczności, bo w Rzeszowie grał Pan już kiedyś w wypełnionym po brzegi Kościele św. Krzyża i po tym koncercie dyrektor Festiwalu – pan Marek Stefański otrzymywał mnóstwo pytań, kiedy znów będzie można posłuchać Pana gry. Chyba miło powracać do tego samego miasta, pamiętając poprzednie przyjęcie.
Dumitru Harea : Nie wiedziałem nawet, że publiczność tak bardzo pragnęła mojego powrotu. To naprawdę bardzo miłe. Po raz pierwszy będę grał w Katedrze Rzeszowskiej, ale grałem w innej przepięknej rzeszowskiej świątyni. Bardzo się cieszę, że gram w Rzeszowie razem z panem Markiem Stefańskim, bo to wspaniały organista i wirtuoz.
Z. S. : Katedra Rzeszowska to duża świątynia i trzeba to wnętrze wypełnić brzmieniem fletni Pana. Nie będzie to chyba łatwe zadanie.
D. H. : Powiedziała Pani na początku, że jestem tutaj oczekiwanym gościem i spodziewam się, że publiczność dopisze. Chcemy zagrać wszystkie utwory jak najlepiej i jak to się mówi - „od serca”. Postaramy się, aby to był piękny wieczór. Wystąpi także Katedralny Chór Chłopięco – Męski „Pueri Cantores Resovienses”, który z pewnością zaśpiewa pięknie. Program koncertu będzie bardzo urozmaicony i dostarczy wszystkim wielu wrażeń.
Z. S. : Jest Pan młodym mężczyzną, ale gra Pan na fletni już wiele lat.
D. H. : Już nie jestem taki młody, bo zbliżam się do pięćdziesiątki, ale gram już od bardzo dawna, bo od szóstego roku życia, a zacząłem występować publicznie jak uczęszczałem do średniej szkoły muzycznej. Trzeba było pracować, aby się utrzymać. Niedługo, bo w październiku bieżącego roku minie siedemnaście lat, jak mieszkam w Polsce. Czas szybko biegnie.
Z. S. : W Mołdawii, gdzie Pan się urodził i wykształcił, fletnia Pana jest instrumentem bardzo popularnym.
D. H. : Owszem, w Mołdawii to bardzo popularny instrument. Akademia Muzyczna w Kiszyniowie była pierwszą uczelnią w której otwarto klasę gry na fletni Pana, a dopiero później otwarto takie klasy na uczelniach w Rumunii. Fletnia Pana nie jest instrumentem popularnym na całym świecie, ale coraz to częściej organizowane są koncerty z udziałem tego instrumentu w różnych ośrodkach muzycznych. Muszę podkreślić, że czuję się w Polsce szczęśliwy. Cieszę się, że tu zamieszkałem. Jak rozpoczynałem naukę gry na fletni Pana, później podczas nauki w szkole średniej i na studiach, byłem po prostu zakochany w tym instrumencie i nie zastanawiałem się, co będzie dalej. Dopiero jak się kończy studia, to człowiek zderza się z rzeczywistością i dostrzega, że życie nie jest łatwe, ale nasz profesor pod koniec studiów zapewniał nas, że na całym świecie na nas czekają. Mogę powiedzieć, że były to prorocze słowa, bo wówczas nawet granice nie były otwarte, ale mówił prawdę, bo moi koledzy mieszkają w różnych krajach Europy i Ameryki Północnej. Grających na fletni Rumunów i Mołdawian można spotkać wszędzie.
Z. S. : Zamieszkał Pan w Polsce dlatego, że pokochał Pan Polkę. Dzięki Panu coraz więcej wiemy o fletni Pana i coraz częściej słyszymy jej brzmienie.
D. H. : Chcę na początku powiedzieć, że często mówi się o niechęci Polaków do ludzi innych narodowości. Jestem najlepszym przykładem na to, że tak nie jest. Jestem przekonany, że jeśli okazujemy Polakom szacunek, to odwzajemniają się. Nigdy nie spotkałem się z przejawami niechęci ze strony Polaków. Czuję się tutaj bardzo dobrze, mam wspaniałą rodzinę i mogę się realizować. To dla mnie jest bardzo ważne. Staram się grać najlepiej jak potrafię i jestem bardzo gorąco przyjmowany przez polską publiczność. Jestem szczęśliwy i gdybym po raz drugi miał decydować, gdzie będzie mój dom, to wybrałbym Polskę po raz drugi.
Z. S. : Fletnia Pana zachwyca słuchaczy przede wszystkim pięknym dźwiękiem, a także wyglądem. Czy zgłaszają się do Pana młodzi ludzie, którzy chcą się uczyć grać na tym instrumencie?
D. H. : Owszem, są chętni, chociaż moi uczniowie nie odnoszą wielkich, spektakularnych sukcesów, ale nawet w Mołdawii ten instrument rozwijał się też powoli. W latach 80-tych XX wieku, kiedy powstała klasa fletni Pana w Akademii Muzycznej w Kiszyniowie, to też koledzy mojego profesora mówili: „...jak chcesz, to otwórz sobie tę klasę, ale nic z tego nie będzie...”. Wiele lat prof. Iona Negura musiał walczyć o klasę fletni Pana. Podobnie jest w Polsce. Próbowałem w różnych szkołach muzycznych i w Akademii Muzycznej w Poznaniu, ale bez efektów. Na moje propozycje słyszę zwykle odpowiedzi, że brakuje pieniędzy i ja to rozumiem. Jestem jednak dobrej myśli. Mam w tej chwili ośmiu uczniów. Od dziewięciu lat uczę w Lesznie – niewielkim mieście niedaleko Poznania. Wierzę, że jeszcze za mojego życia powstaną klasy fletni Pana w szkołach muzycznych, a może nawet w akademii muzycznej. Najczęściej zdolne osoby, które marzą o tym aby grać na fletni – nie mają pieniędzy, a ci których stać na naukę – nie mają chęci albo talentu.
Z. S. : Fletnia Pana wydaje się bardzo prostym instrumentem – kilka piszczałek różnej długości połączonych razem.
D. H. : Faktycznie tak to wygląda, ale żeby mieć dobry instrument, trzeba dobrego lutnika. Ważne są także materiały z których ten instrument jest wykonany. Najlepsze są piszczałki bambusowe, ale robi się także fletnie z jawora górskiego. W Bielsku – Białej jest wytwórnia fletni Pana, która sprzedaje instrumenty na całym świecie. Instrument wydaje się prosty. Dzisiaj nawet, bardzo sympatyczny ksiądz powiedział, że jest to bardzo fajny, lekki do noszenia instrument – nie tak jak wiolonczela czy kontrabas.
Z. S. : Pewnie fletnia Pana jest instrumentem wygodnym i prawie wszędzie można ją zabrać, ale aby tyle dźwięków wydobyć z kilkunastu piszczałek, to trzeba wielkich umiejętności.
D. H. : To prawda, że potrzebny jest dobry warsztat. W Polsce jest kilku dobrych fletnistów, którzy amatorsko grają na fletni Pana, ale żeby grać bardzo dobrze, to trzeba się uczyć w szkole muzycznej i studiować. Fletnia jak każdy instrument – jest wymagająca, ale naprawdę warto się uczyć na niej grać.
Z. S. : Gdzie najczęściej Pan występuje?
D. H. : W tych stronach najczęściej grałem do tej pory z organami w świątyniach, ale jutro w Bazylice Leżajskiej zagram z zespołem. Nasz program zatytułowaliśmy „Międzynarodowy turniej mistrzów” , a w składzie zespołu są: skrzypce, fletnia Pana, akordeon i kontrabas. Muzycy i instrumenty rywalizują ze sobą i prawie zawsze nasz program podoba się publiczności.
Z. S. : Tych, którzy nie mogli być na koncercie w Rzeszowie i Leżajsku, możemy jeszcze zaprosić na koncerty, które odbędą się niedaleko.
D. H. : Nie wszystkie daty i miasta pamiętam, ale wiem, że 20 lipca gramy z panem Markiem Stefańskim w Krośnie i serdecznie wszystkich na ten koncert zapraszam.
Z Dumitru Hareą z Mołdawii – mistrzem gry na fletni Pana, który na stałe mieszka w Polsce, rozmawiała Zofia Stopińska 2 lipca 2017r. w Katedrze Rzeszowskiej.