Druga miłość, oprócz śpiewu Edyty Piaseckiej
Edyta Piasecka - sopran fot. Kinga Karpati

Druga miłość, oprócz śpiewu Edyty Piaseckiej

      Miniony rok Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie zakończyła dwoma koncertami sylwestrowymi, które entuzjastycznie zostały przyjęte przez publiczność. Solistką koncertów była znakomita Edyta Piasecka, której towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą maestro Michaela Maciaszczyka. Koncerty poprowadził Stefan Münch.
      Znakomicie grała orkiestra prowadzona przez Michaela Maciaszczyka, a pani Edyta Piasecka śpiewała zachwycająco.
Bardzo się cieszę, że w czasie pobytu w Rzeszowie Artystka znalazła czas na rozmowę i dlatego mogę Państwa zaprosić Państwa do lektury.

       Spotykamy się w Rzeszowie, ponieważ występuje Pani w Filharmonii Podkarpackiej podczas koncertów w dwa ostatnie dni 2022 roku.

       Odrzuciłam inne oferty i wybrałam Filharmonię w Rzeszowie. Bardzo się cieszę, ponieważ ciągnie mnie do Rzeszowa. Wcześniej na zaproszenie pani dyrektor Marty Wierzbieniec występowałam podczas różnych koncertów operowych, operetkowych, a także śpiewałam partie solowe w oratoriach.
Występowałam również podczas Muzycznych Festiwali w Łańcucie, a po raz pierwszy współpracowałam ze śp. Bogusławem Kaczyńskim. Z przyjemnością przyjeżdżam do Rzeszowa i dobrze się tu czuję.
Bardzo dobrze przebiegała współpraca z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej. Nie mamy żadnych problemów, jeżeli chodzi o współpracę muzyczno-artystyczną. Bardzo dobrze się śpiewa z towarzyszeniem tej orkiestry.

       Te wieczory były dla Pani szczególnie wymagające, ponieważ była Pani jedyną solistką i trzeba było przygotować większy i do tego, moim zdaniem, bardzo trudny program.

       To prawda. Program był bardzo wymagający, ale sama sobie taki wybrałam. Były różne pomysły na te dwa koncerty, ale stwierdziłam, że skoro pani Dyrektor powierzyła mi takie trudne dzieło, to nie mogą to być łatwe arie. To także wynikało z mojego doświadczenia, bo w każdy wieczór sylwestrowy występuję w filharmonii albo w teatrze operowym i przekonałam się, że publiczność lubi arie koloraturowe i trudne, w których śpiewaczka może się popisać. Dlatego w programie znalazły się: aria Julii z opery Romeo i Julia Charles’a Gounoda, aria Rozyny z opery Cyrulik Sewilski Gioacchino Rossiniego, aria Eleny Merce dilette amiche z opery Nieszpory sycylijskie Giuseppe Verdiego, Walc Marii Miłość to niebo na ziemi z operetki Paganini Franza Lehara, czy Przetańczyć całą noc z musicalu My fair lady Fredericka Loewe.

       Owacje zachwyconej publiczności były tak gorące podczas obu wieczorów, że trzeba było bisować.

       Dużo emocji było także na scenie i dlatego z wielką przyjemnością pożegnałam się z publicznością Siboney, popularnym utworem, który skomponował Ernesto Lecuona.

       Czy zdarzyło się kiedyś, że w wieczór sylwestrowy bawiła się Pani w gronie bliskich w domu albo na jakimś balu?

       Jeszcze nigdy nie spędzałam Sylwestra w domu. Grudzień, styczeń i luty to są bardzo ciężkie miesiące ze względu na ilość koncertów i spektakli. Przyznam się, że gdybym nie miała zaproszenia, to byłoby mi bardzo przykro, bo przyzwyczaiłam się, że śpiewam w Sylwestra.
       Bywa tak, że często są zaproszenia, aby zaśpiewać w dwóch, a nawet trzech miejscach w wieczór sylwestrowy, ale uważam, że nie jest to dobry pomysł i takich propozycji nie przyjmuję, bo taki program, jaki śpiewałam w Rzeszowie, jest bardzo obciążający dla głosu. Na szczęście tutaj koncerty odbyły się w dniach 30 i 31 grudnia i mogłam trochę odpocząć.

01Edyta Piasecka w arii Julii z opery Romeo i Julia Charles'a Gounoda, Orkiestra Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyryguje Michael Maciaszczyl, fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka

        Ostatnio sporo czasu spędza Pani w Krakowie, bo nie tylko jest Pani zapraszana przez Operę Krakowską, występuje Pani z koncertami, rozpoczęła Pani działalność pedagogiczną, a niedawno znalazła się Pani w gronie znakomitych jurorów konkursu wokalnego o bardzo długich tradycjach.

        Bardzo się cieszę, że powolutku wracam do Krakowa. Przez cały czas mieszkałam i dużo pracowałam w Warszawie, albo stamtąd wyjeżdżałam na gościnne występy. Ze względów osobistych musiałam wrócić do Krakowa, kupiłam sobie pod Krakowem domek.
         Tam się zaczęła moja praca pedagogiczna, bo przez COVID-19 stwierdziłam, że zajmę się młodymi ludźmi, którzy marzą o śpiewie i tak mnie to wciągnęło, że mam teraz pod swoimi skrzydłami sześć najlepszych koloratur, bo specjalizuję się w koloraturach. Jestem zapraszana do prac jury w kilku konkursach – w 2023 roku też mam zaproszenia do następnych konkursów.
Bardzo mnie to interesuje i mogę powiedzieć, że jest to druga miłość, oprócz śpiewu.
        Zwrócono mi uwagę, że jestem za bardzo wymagająca, ale staram się uczyć najlepsze głosy, tym bardziej, że w Polsce mamy dużo utalentowanych ludzi, którym trzeba dać szanse.
Dla młodego człowieka jedyną możliwością do pokazania się są konkursy. Od dwóch lat wymyśliłam, że osoby, które są warte pokazania, będą występowały w moim cyklu „Mistrz i jego uczniowie”.
Staram się organizować te koncerty w każdym miesiącu. Może jestem trochę „ostra”, bo zawsze staram się, aby one były na najwyższym poziomie, jaki człowiek jest w stanie pokazać. Najczęściej są to głosy sopranowe i cały czas „przemycamy” trudniejsze utwory, a nie tylko te lekkie i przyjemne.
        Staram się być nie tylko pedagogiem i jurorem, ale również producentem koncertów z udziałem tych młodych ludzi. Współpracuję z kilkoma agencjami, które organizują przesłuchania i jeśli młoda osoba się podoba, to jest angażowana do występów. Okazuje się, że moje dziewczyny są świetne i jestem z nich bardzo dumna. Niedawno, jak to moje dziewczyny mówią, „wykosiłyśmy” trzy konkursy z takimi wysokimi nagrodami, że jestem bardzo szczęśliwa.Pracujemy dopiero od trzech lat, a od dwóch lat „sypią się nam” czołowe nagrody – pierwsze lub drugie miejsca i nagrody specjalne. Dziewczyny sobie naprawdę świetnie radzą.

        Koncerty „Mistrz i jego uczniowie” oraz udział w konkursach to także bardzo ważne elementy pracy pedagogicznej.

         Wysyłanie do różnych agencji lub organizatorów koncertów CV i informacji o dokonaniach młodych ludzi nie jest skuteczne. Stąd się wziął pomysł koncertów, podczas których zaśpiewa Edyta Piasecka oraz moi uczniowie i okazuje się, że jest to skuteczniejsze. Zdarza się tak, że czasem nie mogę zaśpiewać – na przykład 4 stycznia mam dużą galę i nie jestem w stanie wystąpić na trzech innych koncertach, to zaproponowałam swoje uczennice, które już występowały i zachwyciły publiczność swoimi pięknymi koloraturami.
         Mój mentor i pedagog prof. Ryszard Karczykowski wiele razy mi powtarzał: „Jak zaczniesz dobrze uczyć, to zobaczysz, że twój głos zacznie się też inaczej rozwijać”.
Teraz widzę, że wszelkie moje tzw. „plastry’, „kruczki”, które zalecam swoim uczniom, sprawiają, że mój głos faktycznie inaczej się rozwija. Jest to dobre nie tylko dla nich, ale także dla mnie.
Po lekcjach jestem bardzo zmęczona, bo ja z nimi śpiewam, a nie siedzę na krzesełku, słucham, mówię, że jest ładnie i dziękuję bardzo.
Po ośmiu godzinach intensywnej pracy z uczniami jestem zmęczona, ale jest to ogromna przyjemność.

02Edyta Piasecka - sopran, Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej dyryguje Michael Maciaszczyk, for Damian Budziwojski / Fillharmonia Podkarpacka

        Od niedawna zmieniła się dyrekcja w Operze Krakowskiej.

        Tak i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, ponieważ współpracowałam z panem prof. Piotrem Sułkowskim przez wiele lat. Nie tylko jak był dyrektorem w Krakowie, ale także później, kiedy był dyrektorem Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej. Uważam, że jest rewelacyjnym artystą i bardzo ciepłym człowiekiem oraz świetnym managerem i dobrze się stało, że prof. Piotr Sułkowski wrócił na stanowisko dyrektora Opery Krakowskiej.

        Chcę jeszcze powrócić na chwilę do Międzynarodowego Konkursu Operetkowo-Musicalowego pod honorowym patronatem Wiesława Ochmana, w którym była pani w gronie jurorów.

        To bardzo dobry konkurs. Szkoda, że odbywa się co dwa lata, a nie w cyklu rocznym. Pani Ewa Warta-Śmietana stworzyła znakomity i potrzebny konkurs. Świetnie nam się współpracowało w gronie jurorów przez kilka dni. Przyznam się, że przeżyłam także stresujące chwile, bo po wysłuchaniu wielu głosów i wyłonieniu najlepszych, trzeba było stanąć na estradzie Filharmonii Krakowskiej i wykonać z nimi koncert. To nie jest takie proste, aby tak zaśpiewać, żeby ta młodzież uwierzyła nam – tak, oni rzeczywiście mają rację.
        Siedząc i słuchając przekonaliśmy się, że mamy bardzo dobrych wokalistów, ale szkoły są różne. Tak jak mówili przewodniczący jury Wiesiu Ochman oraz prof. Jan Ballarin i ja się do tego przychylam – brakuje nam osobowości z ogromną charyzmą, które jak wchodzą na scenę, to od razu wiadomo, że ta osoba będzie miała taki magnetyzm, że nie potrzeba już nic - jest tylko ona, jej głos i wygląd. Takich głosów nam trochę brakuje.
Zastanawialiśmy się wszyscy, dlaczego brakuję osobowości. Trzeba jednak powiedzieć, że zdarzały się też bardzo piękne dziewczyny, które śpiewają rewelacyjnie i mają właśnie „to coś”, że człowiek spija każdą nutkę z ich ust, a także zdarzają się mężczyźni, którzy wychodzą, pięknie wyglądają i świetnie śpiewają, i od razu chciałoby się tej osobie dać pierwszą nagrodę. Takich osób jest mało.

03           Na pierwszym planie Edyta Piosecka - sopran i Michael Maciaszczyk - dyrygent, fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka

        To wszystko prawda, ale trzeba powiedzieć, że w ostatnich latach jesteśmy w światowej czołówce. Polscy artyści – śpiewaczki i śpiewacy podbijają serca publiczności na całym świecie, występując w najsłynniejszych salach koncertowych i teatrach operowych.

        Dlatego ja ciągle powtarzam pytanie podczas koncertów, które organizuję i na prowadzonych master-klasach – dlaczego my w teatrach, filharmoniach i na różnych festiwalach pokazujemy wciąż zagraniczne gwiazdy, skoro mamy w Polsce znakomitych śpiewaków i oni cały czas siedzą i czekają na rezerwowej ławce. Szkoda, bo mogliby swym śpiewem zachwycać polską publiczność.

        Od dawna jest tak, że polscy artyści muszą zrobić kariery za granicą, żeby w Polsce występować i cieszyć się uznaniem.

        Jako przykład powiem, że przez osiem lat pracowałam w Operze Narodowej i za każdym razem, kiedy byłam ja (Polka) i zachodnia gwiazda (top śpiewaczka z pierwszych stron gazet), to się okazywało, że stawała obok mnie na scenie Opery Narodowej, która jest wielką halą, i nikła. Wcale nie było oczywiste, że ona będzie śpiewała podczas spektaklu premierowego, bo często się zdarzało, że to ja śpiewałam premierę, a koleżanka śpiewała drugi spektakl. To wcale nie jest oczywiste, że te zagraniczne gwiazdy są lepsze niż polscy śpiewacy.

        Powiedzmy jeszcze, że występowała Pani w takich krajach, jak: Belgia, Holandia, Niemcy, USA, Dania, Kuwejt, Włochy, a także współpracowała Pani z polskimi teatrami operowymi.

        To prawda, na przykład od dawna współpracuję z Operą Bałtycką i bardzo dobrze się tam czuję. W tym roku miałam pecha, bo musiałam z przyczyn zdrowotnych mojej mamy odwołać udział w premierze Króla Rogera Karola Szymanowskiego. Lubię śpiewać w Operze Bałtyckiej, bo tam jest bardzo dobry zespół, który świetnie gra.
         Bardzo dobrze mi się także pracuje z Teatrem Muzycznym w Lublinie, ponieważ ten teatr bardzo się zmienił, bardzo dobrze gra orkiestra. Pani dyrektor Kamila Lendzion jest wspaniałym managerem. Często jestem pytana przez osoby, które nigdy nie współpracowały z tym teatrem – po co ty tam ciągle jeździsz?
Jeżdżę, bo widzę, jak tam się wszystko zmienia. Miałam szczęście pracować tam z dyrektorem Andrzejem Knapem, który był bardzo dobrym dyrygentem, teraz najczęściej współpracuję z dyrektorem Rubenem Silvą, który jest również świetnym dyrygentem, a niedługo rozpocznę współpracę z nowym dyrygentem, którym jest Vincent Kozlovsky.
         Na przykład Zemsta Nietoperza Johanna Straussa, w której często śpiewam partie Rozalindy, jest świetnie przygotowanym spektaklem. Teraz przygotowujemy spektakle Traviaty z panem dyrektorem Waldemarem Zawodzińskim oraz z dyrygentem Rubenem Silvą i Vincentem Kozlvsky’m, i myślę, że to także będzie świetne.
Jestem przekonana, że ten teatr naprawdę się będzie rozwijał, tym bardziej, że pani dyrektor Kamila Lendzion ma ambitne plany, ponieważ chce, aby coraz częściej w tym teatrze gościła opera.

04

Koncert Sylwestrowy w Filharmonii Podkarpackiej. Na pierwszym planie Edyta Piasecka - sopran i Michaek Maciaszczyk - dyrygent, fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka

         Nie powiedzieliśmy nic o wielkich formach oratoryjno-kantatowych, a w tym nurcie muzyki ma Pani poważny dorobek.

         Kocham oratoria i bardzo za nimi tęsknię. Cały czas pukam do różnych filharmonii i cały czas słyszę, że ten repertuar od pewnego czasu trochę gorzej się sprzedaje. Być może dla filharmonii, szczególnie tych, które nie mają własnych chórów, jest to za droga forma. Wcześniej często śpiewałam w Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta, II Symfonii c-moll Gustava Mahlera, Mszy As-dur Franciszka Schuberta czy „Oratorium na Boże Narodzenie” Johanna Sebastiana Bacha. Tęsknię za dziełami moich ukochanych kompozytorów: Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego czy Karola Szymanowskiego. Ostatnio dostałam zaproszenia do zaśpiewania dzieł Kilara i Góreckiego.
         Bardzo lubię też pana dyrektora Krzysztofa Brzozowskiego, który co roku zaprasza mnie do Rumii i coś bardzo interesującego do zaśpiewania mi proponuje. Działa tam bardzo dobra orkiestra, w której gra dużo instrumentalistów z Opery Gdańskiej. Wspaniale się z nimi śpiewa. W planach mamy występ z Requiem Giuseppe Verdiego, w którym patie solowe zaśpiewają ze mną: Małgorzata Walewska, Tadeusz Szlenkier i Rafał Pawnuk. Bardzo się na ten koncert cieszę.
Mam nadzieję, że oratoria wrócą do repertuarów filharmonicznych i festiwalowych.

        Sądzę, że gale koncertowe z udziałem kilku solistów i pięknymi, wartościowymi programami sprawiają przyjemność każdemu i mogą pozyskać wielu miłośników muzyki operowej, a tym samym nowych melomanów.

         Ja myślę, że takich gal operowo-operetkowych jest mało. Organizatorzy różnych gal życzą sobie programów, w których będzie: operetka, musical, piosenka. Jak proponuję chociaż jedną arię lub duet operowy, to słyszę – wie pani, może jednak nie. Musimy po pandemii znowu przekonać organizatorów i publiczność, że opera nie jest taka zła, a wprost przeciwnie, jest piękna.
         Niedawno otrzymałam pytanie, jak będzie wyglądała Traviata w Lublinie, w której będę śpiewała. Pokazałam wtedy stare zdjęcia, bo będziemy wykonywać Traviatę w takiej inscenizacji, jak robiło się kiedyś. Będą piękne stroje, ogromne krynoliny i okazuje się, że byli zachwyceni. Ludzie za tym tęsknią, bo często teraz realizowane są spektakle, w których wykonawcy występują w strojach codziennych i nie wszystkim się to podoba. Myślę, że powinno się pokazać te piękne stroje we wszystkich materiałach reklamowych.
         Ja także się specjalnie przygotowałam do koncertów w Rzeszowie, a kiedyś tego nie robiłam. Wiem, że publiczność można zdobyć nie tylko pięknym śpiewem, ale także zaskoczyć wyglądem. Przywiozłam aż sześć sukien, do każdego wykonywanego utworu inną. Było to trudne, bo przecież w trakcie dosyć krótkich utworów instrumentalnych musiałam zdążyć się przebrać, sprawdzić, jak wyglądam i pomyśleć o utworze, który mam wykonać.

05

             Pani Edyta Piasecka zaprasza do tańca prowadzącego koncert pana Stefana Müncha, fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka

        Proszę wymienić chociaż kilka oper, które Pani lubi.

        Najbliższe jest mi bel canto i wszystko, co się wiąże z koloraturą, bo mam taki głos. Niestety, ubolewam nad tym, że powtarzamy w Polsce to, co robią na Zachodzie. Moich ulubionych oper właściwie nie ma w programach. Nikt nie jest zainteresowany na przykład Normą Vincenzo Belliniego, którą śpiewałam i chciałabym do niej wrócić. To samo dotyczy Semiramidy Gioachino Rossiniego i kilku innych oper.
        Przyjmuję i cieszę się z tego, co jest, ale jak są gale, to zawsze staram się pokazać, że mogę zaśpiewać arie z Semiramidy czy Cyrulika Sewilskiego, który jest na nieco lżejszy głos, ale ja się tym jeszcze bawię.
Mam zaproszenie do wykonania tytułowej roli w operze ”Hrabina” Stanisława Moniuszki. Przestudiowałam nuty i stwierdziłam, że będę tę partię kochała, bo jest sporo koloratur do zaśpiewania, a rola jest piękna.
Bardzo lubię wykonywać partie w operach naszych rodzimych kompozytorów, których się nie zamieszcza w programach.
        W czasie pandemii robiliśmy, z ogromnym sukcesem, operę „Jadwiga, Królowa Polska” Karola Kurpińskiego, którą znalazł pan dyrektor Paweł Orski. Pokazaliśmy ją zaledwie raz i ogromnie spektakl się podobał.
Jest to bardzo droga opera, bo potrzebna jest duża orkiestra. Brzmi bardzo ciężko i czasami wydawało się, że nie jest to muzyka Karola Kurpińskiego, a Giacomo Pucciniego albo nawet Richarda Wagnera. Przepiękne dzieło i bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że zainteresowanie jest tak duże, że będziemy tę operę powtarzać w 2024 roku i może kiedyś zostanie wystawiona ta opera scenicznie.

        W mijającym 2022 roku była Pani bardzo zapracowana.

        Tak, spektakli i koncertów kameralnych było naprawdę bardzo dużo. Prawdę mówiąc, nie odczułam czasu covidovo-wojennego, bo przez cały czas czuwał nade mną anioł i miałam propozycje występów.
Szkoda, że nie zostało zauważone przez teatry Polskie wesele Józefa Beera. Jest to opera buffa. Nagrywaliśmy to dzieło w Krakowie dzięki uprzejmości pana dyrektora Kosowskiego z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej, a dyrygował Łukasz Borowicz. Może to dzieło także doczeka się pokazania szerokiemu gronu publiczności.

        Pani kalendarz na 2023 rok jest już coraz bardziej zapełniony i znów będzie mnóstwo różnych wydarzeń.

        To prawda, nie będzie czasu na wakacje. Już teraz serdecznie zapraszam młodych ludzi do udziału w następnej edycji Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Moniki Swarowskiej-Walawskiej w Krzeszowicach, który odbędzie się na początku lipca. Później mam zaplanowanych kilka kursów muzycznych, różne koncerty i przez cały czas uczę swoją klasę.
Podziwiam ich zapał do pracy i chęć do nauczenia się jak najwięcej w krótkim czasie. Często muszę im tłumaczyć, że trzeba tak wszystko planować, aby śpiewać jak najdłużej. Wszystkim powtarzam, aby brali przykład z dwóch osób: pani Joanny Woś i pani Grażyny Brodzińskiej mówiąc – jeśli będziesz tyle śpiewać, co one śpiewają, to wtedy będziesz, tak jak one, znakomitą śpiewaczką. W ciągu jednego roku nie nauczysz się śpiewać, a nawet w ciągi pięciu lat – śpiewaj tyle, ile one. Ja również do tego dążę.

        Życzmy sobie, aby 2023 rok był dla nas dobry i abyśmy jak najczęściej obcowały z muzyką – Pani wykonując ją, a ja słuchając.

         Oby tak było. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Zofia Stopińska

06

Wykonawcy dziekują publiczności za gorące brawa. Na pierwszym planie prowadzący koncert Stefan Münch , Edyta Piasecka - sopran i Michael Maciaszczyk - dyrygent. fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka