„Mistrz i uczeń” – prof. Leszek Suszycki i Jakub Chachura
Ponieważ wywiady z cyklu „Mistrz i uczeń” ukazują się ostatnio rzadko i nieregularnie, chcę przypomnieć, że są to spotkania z nauczycielami i ich nadzwyczaj utalentowanymi uczniami. Od początku mojej pracy zawodowej często spotykam się z utalentowaną muzycznie młodzieżą, oklaskuję ich występy podczas różnych koncertów i konkursów, z radością informuję Państwa o ich sukcesach.
Podczas rozmów często wspominają swoich pierwszych nauczycieli, którym wiele zawdzięczają. Pomyślałam, że trzeba promować utalentowaną młodzież i rozmawiać także z ich nauczycielami, bo przecież pedagog jest współtwórcą sukcesu ucznia.
Tym razem zapraszam na spotkanie z gitarzystą i pedagogiem dr hab. Leszkiem Suszyckim oraz jego utalentowanym uczniem Jakubem Chachurą.Rozmawiamy w Przemyślu, ponieważ obaj panowie mieszkają w tym mieście. Profesor Leszek Suszycki, oprócz działalności pedagogicznej w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, jest także nauczycielem gry na gitarze w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu, a w tej szkole uczy się Jakub Chachura.
Czy pan Leszek Suszycki, znany nie tylko na Podkarpaciu gitarzysta i pedagog, pochodzi z rodziny o tradycjach muzycznych?
Leszek Suszycki: Jestem pierwszym w rodzinie, który zajął się muzyką, ale chyba rozpocząłem dobrą passę, bo mój syn jest też muzykiem i całkiem nieźle mu się wiedzie. Jest koncertmistrzem Orkiestry Filharmonii Poznańskiej i występuje jako solista oraz kameralista. Córka też ukończyła szkołę muzyczną w klasie wiolonczeli. Rozpoczynamy muzyczne tradycje w rodzinie Suszyckich.
Czy w rodzinie Jakuba Chachury ktoś grał albo śpiewał?
Jakub Chachura: Muzyka towarzyszyła mi od zawsze. Kiedy byłem małym dzieckiem, często chodziłem na popisy mojego starszego rodzeństwa. Mój brat grał na saksofonie, a siostra na klarnecie. Ponadto brat mojej mamy ukończył szkołę muzyczną w Przemyślu w klasie akordeonu, później akademię muzyczną w Krakowie, a obecnie pracuje w chórze Opery Krakowskiej.
Z Twojej wypowiedzi wynika, że wszyscy grali lub śpiewali, ale teraz nie wszyscy zajmują się zawodowo muzyką. Kto i kiedy stwierdził, że jesteś utalentowany muzycznie i trzeba ten talent rozwijać?
J. Ch.: Odkąd pamiętam, chciałem grać na gitarze i wszystkim to powtarzałem. Początkowo uczęszczałem na zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury. Wkrótce nauczyciel poradził rodzicom, że warto by było zapisać mnie do szkoły muzycznej. Będąc uczniem czwartej klasy szkoły podstawowej, rozpocząłem naukę w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Przemyślu w klasie gitary pana prof. Leszka Suszyckiego, który stwierdził, że jestem faktycznie zdolny i zaczął mnie kształcić.
L. S.: Ten nauczyciel, który skierował Kubę do szkoły muzycznej, był kiedyś także moim uczniem, bo to był Janusz Reitmajer.
Na jakim etapie edukacji aktualnie jesteś?
J. Ch. W nadchodzącym roku szkolnym rozpocznę naukę w drugiej klasie Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia w Przemyślu. Będzie to mój piąty rok edukacji muzycznej.
Zamierzasz zostać zawodowym muzykiem?
J. Ch.: Tak, chciałbym moją przyszłość związać z gitarą. Postanowiłem skończyć średnią szkołę muzyczną i jak mi się uda dostać na studia do akademii muzycznej, to będę kontynuował naukę w klasie gitary klasycznej. Chciałbym zostać takim nauczycielem jak mój Pan Profesor. Moim największym marzeniem jest także zagranie Concierto de Aranjuez Joaquina Rodrigo z orkiestrą symfoniczną.
Pewnie każdego roku trafiają do Pana klasy dzieci, które pragną uczyć się grać na gitarze albo są do tego zachęcane przez rodziców. Jak było w Pana przypadku – sam Pan chciał uczęszczać do szkoły muzycznej i wybrał Pan gitarę, czy była to decyzja podjęta w większym gronie?
L. S.: Zacząłem tak jak wszyscy. Początkowo akompaniowałem na gitarze i śpiewałem piosenki z młodymi ludźmi. Tak było do siedemnastego roku życia. Dopiero w trzeciej klasie szkoły średniej koleżanka powiedziała mi, że jej kuzyn będzie uczył gry na gitarze klasycznej w szkole muzycznej. To był pan Antoni Pilch i zostałem jego uczniem. Robiłem postępy i tak się szczęśliwie złożyło, że po pięciu latach nauki w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Przemyślu zostałem przyjęty na studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie gitary prof. Marcina Zalewskiego. Od ukończenia studiów minęło już 40 lat, natomiast już 41 lat pracuję w Szkole Muzycznej w Przemyślu.
Kto z rodziny wspierał Pana najbardziej, cieszył się nawet z najmniejszego sukcesu, przychodził na popisy klasowe i koncerty?
L. S.: Ja miałem kilkanaście lat i byłem już samodzielny, uczęszczałem także do innych szkół - najpierw ukończyłem szkołę zawodową, później technikum. W szkole muzycznej uczyłem się równolegle, ale na moje występy najczęściej przychodziła mama, ale tato też się interesował moimi postępami w szkole muzycznej.
Podobnie jak Jakuba rodzice, którzy bardzo go wspierają, ale jego tato też jest muzykiem, bo gra na saksofonie i często pracuje z Kubą w domu.
Jak wyglądały pierwsze lata Pana zawodowej pracy?
L. S: Rozpocząłem pracę będąc jeszcze studentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Ale na ostatnim roku miałem już tylko lekcje gry na gitarze i dlatego mogłem rozpocząć pracę w rodzinnym Przemyślu, a na lekcje gitary jeździłem na uczelnię.
Od razu także trafił do mojej klasy bardzo dobry uczeń Krzysztof Oczkowski, który po ukończeniu nauki w Państwowej Szkole Muzycznej w Przemyślu, rozpoczął studia w Akademii Muzycznej w Krakowie, ale jednocześnie rozpoczął już działalność artystyczną w zespole towarzyszącym Ewie Demarczyk. Po pewnym okresie zajął się wyłącznie pracą w zespole, brał udział w licznych zagranicznych koncertach. Obecnie jest cenionym muzykiem, gra na gitarze i mandolinie.
Nawet najbardziej utalentowany muzyk musi regularnie ćwiczyć. Ciekawa jestem, jak długo i o jakiej porze dnia ćwiczy Jakub Chachura?
J. Ch.: Uważam, że sam talent nie wystarczy i trzeba dużo pracy włożyć, aby być dobrym muzykiem. Nie skupiam się nigdy na długim ćwiczeniu, a stawiam na efektywność. Staram się ćwiczyć regularnie i to pozwala mi się rozwijać. W czasie roku szkolnego gram wieczorami, a w czasie wakacji i w weekendy staram się zawsze grać rano i wieczorem.
Czy robisz sobie czasem wakacje od gitary?
J. Ch.: Muzyk nie ma wakacji od instrumentu, ponieważ jak przestanie ćwiczyć, to nie robi postępów, tylko się cofa. Odkąd rozpocząłem naukę w szkole muzycznej, nie rozstaję się z gitarą nawet w czasie wakacji, ale nie traktuję tego jako obowiązku. Gra na gitarze sprawia mi przyjemność.
Czy prof. Leszek Suszycki jest Twoim jedynym pedagogiem, czy miałeś już okazję uczestniczyć w warsztatach i kursach, aby pracować pod kierunkiem innych pedagogów?
J.Ch.: To jest mój pierwszy i jedyny nauczyciel. Gram na gitarze dopiero 5 lat i nie miałem okazji pracować z wieloma pedagogami. W tym roku uczestniczyłem w warsztatach gitarowych w Lanckoronie. Miałem lekcje z wykładowcami z akademii muzycznych z Katowic i Krakowa, a byli to pan Marek Nosal i pan Michał Nagy. W planie mam jeszcze wyjazd do Krzeszowic, ale chcę podkreślić, że najwięcej zawdzięczam lekcjom z panem Leszkiem Suszyckim, który jest świetnym nauczycielem z wieloletnim doświadczeniem.
Panie Profesorze, co to znaczy być dobrym nauczycielem gry na instrumencie? Każdy uczeń jest inny i z każdym trzeba inaczej pracować.
L.S.: To prawda. Ja myślę, że wszystko zależy od nastawienia do uczenia. Staram się znaleźć właściwą metodę pracy z każdym uczniem. Niezwykle ważna jest kwestia motywacji w ćwiczeniu na instrumencie. Jeżeli uczeń jest wyjątkowo zdolny, to angażuję się jeszcze bardziej, szukam sposobu na to, żeby mu we wszystkim doradzić, pomóc, a jak widzę postępy, to mobilizuje mnie dodatkowo do pracy.
Z mniej zdolnymi pracuje się inaczej. Jeśli nie ćwiczą pilnie, to motywacji starcza na parę godzin, bo postępów nie widać.
Myślę, że trudno jest przygotować nawet zdolnych uczniów w czasie, który jest przewidziany na lekcje.
L. S.: Pewnie tak, ale na przykład Jakub przygotowuje się sam, bo dużo pracuje. Ostatnio bardzo dużo pracowaliśmy przez Internet i udało nam się zrobić wiele. Z innymi zdolnymi uczniami także.
Prowadząc lekcje zdalnie, słucham ich gry i później uczniowie otrzymują uwagi, co należy jeszcze poprawić. Kuba realizował je zwykle w stu procentach.
Cieszę się, że udało nam się też w tym okresie dobrze pracować z zespołem, który także został nagrodzony podczas makroregionalnych przesłuchań (dostali 24 na 25 możliwych punktów). Uważam, że to jest bardzo dobry wynik, bo pracowaliśmy tylko zdalnie. Przed samym występem konkursowym mieliśmy jedynie dwie próby razem. Sukces zawdzięczmy tylko dużemu zaangażowaniu członków zespołu i ich zdolnościom.
Oprócz pracy z uczniami, musi Pan także znaleźć czas na ćwiczenie, bo współpracuje Pan z innymi instrumentalistami oraz wokalistami, występuje Pan z koncertami, a także pracuje Pan jeszcze w Instytucie Muzyki UR (gdzie jest Pan Kierownikiem Zakładu Instrumentalistyki), a przecież musi Pan także znaleźć czas dla rodziny. Jak Pan godzi te wszystkie obowiązki?
L.S.: Muszę się przyznać, że ostatnio z różnych względów gram mniej. Nawet jeszcze w tym roku był taki czas, że grałem dużo i bardzo dobrze się czułem, bo muzyka też nas inspiruje do życia. W czasie pandemii nie było okazji do koncertów, ale dla mnie to nie było najważniejsze. Ja wcale nie muszę często koncertować. Ja potrzebuję grać, aby się rozwijać. Jeśli na przykład po trzech godzinach ćwiczenia zauważam postępy, to sprawia mi to ogromną przyjemność.W moim przypadku nie muszę pokazywać innym swoich umiejętności, bo uważam, że muzyka jest także dla nas samych.
Pytała pani o moją pracę w Instytucie Muzyki, na którą także muszę znaleźć czas, tym bardziej, że od kilku lat prowadzimy także Instrumentalistykę w specjalnościach: gitara, organy, fortepian i akordeon. Prowadzę gitarę i mam świetnych studentów, którzy bardzo poważnie podchodzą do swego muzycznego rozwoju. Jeden z moich absolwentów studiów licencjackich kontynuował naukę gry na gitarze w Akademii Muzycznej w Katowicach i po ukończeniu studiów magisterskich wrócił na Podkarpacie i świetnie sobie radzi, koncertuje, a także bardzo dobrze uczy i chwalą go zarówno uczniowie, jak i rodzice.
Jakub Chachura, laureat nagrody I stopnia i prof Leszek Suszycki - po zakończeniu VI Leżajskiego Konkursu Kultury Muzycznej, fot. Antoni Chachura
Jakubie, jesteś laureatem wielu konkursów muzycznych. Pamiętasz swój pierwszy konkurs? Proszę, opowiedz także o dotychczasowych konkursach, bo było ich sporo.
J.Ch.: Oczywiście, że pamiętam swój pierwszy konkurs „Spotkania Młodych Gitarzystów w Pruchniku”. To było w 2018 roku, w pierwszym roku mojej muzycznej edukacji. Był wtedy ze mną mój Profesor i pamiętam, jak cieszyliśmy się z pierwszej nagrody, która dała mi impuls do solidnego ćwiczenia przez całe wakacje, aby nadrobić stracone trzy lata, ponieważ w następnym roku rozpocząłem już naukę w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I stopnia w piątej klasie.
W kolejnym roku szkolnym wystartowałem z powodzeniem w Ogólnopolskim Festiwalu „Gitara na Kresach” w Chełmie. Po tym konkursie uwierzyłem w siebie i przekonałem się, że rzetelna praca daje efekty.
Później, w następnych latach, były kolejne konkursy:
VI Leżajski Konkurs Kultury Muzycznej (nagroda I stopnia);
XX Jubileuszowy Sokołowski Konkurs Kultury Muzycznej (I miejsce);
Zimowy Przegląd Gitarowy w Bobowej (nagroda I stopnia);
Internetowy Ogólnopolski Konkurs Gitarowy „Mistrz Samodzielnej Pracy”( II miejsce);
International Music Competition w Belgradzie (I nagroda);
Międzynarodowy Konkurs w ramach VI Warsaw Fingerstyle Festival (wyróżnienie);
Ogólnopolski Wiosenny Konkurs Gitarowy w Lublinie (II miejsce);
XVII Internetional Classical Guitar Competition „Enrico Mercatali” w Gorizi we Włoszech (II miejsce);
II Radomski Zlot Gitarowy (II miejsce);
II Międzynarodowy Konkurs Gitarowy w Katowicach (I miejsce);
IX Ogólnopolski Konkurs Gitarowy „Gitara Viva” w Kielcach pod patronatem CEA (II miejsce);
XIV Ogólnopolski Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku (II miejsce);
oraz ostatni w tym roku, z którego cieszę się najbardziej – Altamira International Virtual Guitar Competition 2021 w Stanach Zjednoczonych (II miejsce).
Muszę podkreślić, że wszystkie osiągnięcia zawdzięczam mojemu nauczycielowi.
Konkurs w Stanach Zjednoczonych odbył się online?
J. Ch.: Tak, miał on formę online. Zgodnie z regulaminem konkurs był dwuetapowy, najpierw eliminacje, a następnie runda finałowa, do której zakwalifikowało się 20 uczestników z całego świata. To był jedyny konkurs, do którego musiałem przygotować oraz przesłać dwa nagrania. Taka forma prezentacji wymaga dużo więcej pracy oraz czasu na jej przygotowanie. Powiedziałbym, że konkursy online są o wiele trudniejsze aniżeli występy przed publicznością na żywo.
Czy przygotowując się do konkursu i później podczas występu myślisz o nagrodzie? Z pewnością miło jest, jak jurorzy zauważą Cię i przyznają nagrodę.
J.Ch.: Nagroda w konkursie nigdy nie była moim celem. Do każdego konkursu podchodzę z wielką pokorą, a przygotowania i udział w konkursach traktuję jako zachętę do solidnej pracy, bo tylko taka daje pożądane efekty. Wygrana w konkursie daje ogromną satysfakcję i właśnie dla niej warto pracować, ale największa nagrodą jest dla mnie radość mojego nauczyciela Pana Leszka Suszyckiego.
W tym miejscu chciałbym gorąco podziękować mojemu Profesorowi za cierpliwość i za zaangażowanie, za wszystkie godziny spędzone przed komputerem, za analizowanie nagrań oraz udzielanie wskazówek.
Czego można się nauczyć uczestnicząc w konkursach – lub mówiąc inaczej – co dają konkursy?
J. Ch.: Konkursy muzyczne dają możliwość zaprezentowania się przed jurorami. Ogromną radość daje mi granie utworów dla kogoś. W szkole gram dla nauczyciela, w domu dla rodziców, zaś konkurs poszerza grono moich odbiorców. Tak było w przypadku wspomnianego udziału w Altamira International Virtual Guitar Competition. Wystartowałem w nim z nadzieją, że światowej klasy gitarzysta David Russell, który był w jury, wysłucha mojej prezentacji.
Konkursy organizowane na żywo to przede wszystkim spotkania z ciekawymi ludźmi, pełnymi pasji, doświadczonymi gitarzystami, a także z uczestnikami i ich rodzicami. To daje możliwość nawiązania przyjaźni na całe życie.
W czasie izolacji konkursy pomogły mi w rozwoju. Nie mogłem przecież zawrócić z obranej drogi. Udział w konkursach dopingował mnie do pracy. Brak występów na żywo powodował, że traciłem cel i sens tego, co robię. Dzięki nagraniom zdobyłem nowe doświadczenia i wiele się nauczyłem.
Czy lubisz muzykę kameralną i czy masz także na tym polu doświadczenia?
J. Ch.: Tak, lubię muzykę kameralną, gram w kwartecie gitarowym z moimi przyjaciółmi. W ostatnim roku nie mieliśmy okazji często się spotykać, ale nasz Profesor nie poddawał się i prowadził zajęcia przez Internet. Było to niesamowicie trudne, lecz okazało się, że jak się bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania. Jak już Profesor wspomniał, po dwóch próbach na żywo nagraliśmy prezentację i zgłosiliśmy do udziału w Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku w kategorii zespołów kameralnych. Wyróżnienie w tym konkursie było dla nas wszystkich nagrodą za trud i poświęcenie.
L. S.: Mamy dwie godziny zajęć z zespołem i trzeba było je tak prowadzić, żeby każdy był skoncentrowany i robił to, co do niego należy. Nie mogliśmy, niestety, grać razem, bo Internet nie działa błyskawicznie i nie można z różnych miejsc grać jednocześnie. Zajęcia polegały na tym, że każdy miał obowiązek siedzieć i słuchać pierwszej gitary, później wszyscy mieli obowiązek słuchać drugiej i kolejnych gitar, na tej zasadzie pracowaliśmy. Przez cały czas wszyscy byli skoncentrowani nad całością. Dlatego po dwóch próbach byliśmy gotowi do nagrania.
Laureaci konkursów zapraszani są często na występy w swoim środowisku, ale w czasie pandemii nie organizowało się koncertów dla publiczności.
J.Ch.: Tak, to prawda, dlatego tak wielką radość sprawił mi występ na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu. Koncert odbył się na zakończenie roku szkolnego i był to pierwszy mój występ po dłuższej przerwie.
L. S.: Dużo nagrań Kuby mogą Państwo znaleźć w Internecie. Jest to wprawdzie substytut muzykowania i koncertowania na żywo, ale posłuchać warto. Utwory w wykonaniu Kuby nagrywa tato i zamieszczane są na kanale YouTube.
Czy masz jakieś pozamuzyczne zainteresowania? Znajdujesz czas na ich rozwijanie?
J. Ch.: Kocham muzykę, ale jak wszyscy chłopcy w moim wieku lubię grać w piłkę, jeździć na rowerze, grać w ping-ponga. Czasem z Tatą chodzę na ryby i na grzyby. To wszystko robię w ramach relaksu, ale gitara zawsze jest na pierwszym miejscu.
Jakub Chachura na rynku w Lanckoronie w trakcie koncertu finałowego XIV Międzynarodowych Warsztatów Gitarowych (24.07.21021r.), fot. Wojciech Ćwiękała
Panie Profesorze, jak często spotyka Pan tak utalentowanych, i trzeba dodać, pilnych uczniów jak Jakub Chachura.
L. S.: Jak już wspomniałem, mam ponad 40-letni staż pracy i w tym czasie uczyłem kilkanaście osób wyjątkowo zdolnych. Kuba jest chłopcem „w czepku urodzonym”, bo oprócz tego, że pracuje i pięknie się rozwija, to jeszcze ma niesamowite szczęście do konkursów. Najczęściej jego nazwisko pojawia się na pierwszym lub drugim miejscu. Ostatnio w Stanach Zjednoczonych otrzymał II miejsce, a to jest naprawdę bardzo ważny konkurs. Młodzi gitarzyści z całego świata w nim uczestniczą. W grupie, w której startował Kuba, nagrania oceniało dziesięciu jurorów (sławnych gitarzystów z całego świata) i on otrzymał II miejsce.
Podobnie było w czasie konkursu „Enrico Mercatali” we Włoszech. Doszedł do tak wysokiego poziomu w krótkim czasie i już może konkurować.
Ważne jest jeszcze coś innego – Kuba ma coś w sobie, co wzbudza zainteresowanie jurorów. Na pewno jest to świetna technika, ale też muzykalność i charyzma.
Jestem przekonana, że dobre efekty współpracy są możliwe jedynie wówczas, kiedy nauczyciel i uczeń dobrze się rozumieją oraz łączy ich nić artystycznej przyjaźni.
L. S.: To jest bardzo ważne. Kuba ma taki charakter, który nakazuje mu najpierw słuchać. Jak zwracam mu na coś uwagę, to natychmiast to realizuje. Zdarza się oczywiście, że później, podczas interpretacji ponosi go fantazja i gra nieco inaczej. Będąc nauczycielem staram się wyzwolić w uczniu jego indywidualność, bo musi mieć on własny pogląd na to, co robi. To nie może być mój pogląd, to musi być jego pogląd.
J. Ch.: Niedawno byłem na warsztatach i zauważyłem, że jeśli z nauczycielem pracuję dłużej, to lepiej się rozumiemy. Z Panem Leszkiem Suszyckim rozumiemy się doskonale i chciałbym jeszcze przez długie lata z Nim pracować.
Teraz wszystko można znaleźć w Internecie. Czy jak przygotowujesz nowy utwór, to słuchasz nagrań i naśladujesz je, czy też słuchasz i grasz po swojemu?
J. Ch.: Przede wszystkim konsultuję wszystko z Panem Profesorem. Czasem jak mi się czyjaś interpretacja bardzo podoba, to staram się ją naśladować, ale najczęściej pracuję samodzielnie.
L. S.: Naśladownictwo nie jest dobre, bo nie pozwala wykonawcy na pokazanie tego, co jest jego atutem. W muzyce liczy się indywidualność. To jest najważniejsze.
Jakub Chachura nie rozstaje się z gitarą nawet podczas wakacyji, fot. Antoni Chachura
Wakacje niedługo się skończą i trzeba będzie powrócić do pracy i do nauki – czy w pierwszym półroczu planujecie udział w jakichś konkursach? Pewnie już masz wybrane utwory, które zagrasz w pierwszym półroczu.
J. Ch.: Program już wybraliśmy przed wakacjami, ale planów konkursów czy występów jeszcze nie mamy.
L. S.: Proszę zwrócić uwagę, że w tak krótkim czasie Kuba brał udział w trzynastu konkursach. Myślę, że przyszła pora, aby od tego odpocząć, spokojnie popracować i nabrać do wszystkiego dystansu. Kuba doskonale wie, co ma jeszcze do zrobienia i będziemy chcieli się na tym skupić, ale jak będzie ciekawy konkurs – to kto wie?
Z jednej strony konkurs jest bodźcem do działania, ale z drugiej strony Kuba musi mieć pewność, że jest naprawdę dobry.
Kuba jest młodym człowiekiem i wchodząc w ten świat ma już bardzo bogaty bagaż doświadczeń, który także daje mu dużo pewności.
Mam nadzieję, że będzie okazja do kolejnych takich spotkań i życzmy sobie, aby zawsze odbywały się one na żywo. Życzę Panom wytrwałości i powodzenia.
L. S.: Miejmy nadzieję, że wszystko będzie się tak toczyło, jak do tej pory i po udziale Kuby w kolejnych konkursach będę otrzymywał radosne wiadomości o jego sukcesach. Myślę, że rodzice będą nadal tak zainteresowani rozwojem Kuby, jak do tej pory i będą nam pomagać.
Dziękujemy pani bardzo za spotkanie.
Zofia Stopińska