Tylko mistrzowskie wykonania porywają publiczność
Zofia Stopińska: Jestem szczęśliwa, że mogę rozmawiać z Panią Katarzyną Dudą – wspaniałą skrzypaczką, występującą z wielkim powodzeniem na całym świecie i jedną z najciekawszych osobowości artystycznych w Polsce. W połowie ubiegłego sezonu artystycznego miałam możliwość podziwiać i oklaskiwać Panią w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, a tym razem spotykamy się po wspaniałym koncercie, wieńczącym XII Festiwal Muzyki Kameralnej Bravo Maestro w Centrum Pa-derewskiego w Kąśnej Dolnej. Podczas wieczoru finałowego zatytułowanego MARATON NIEPODLEGŁY. 100 LAT POLSKIEJ MUZYKI wystąpiła Pani jako solistka i kameralistka. Z pewnością już Pani występowała w tym magicznym miejscu.
Katarzyna Duda: Pierwszy raz wystąpiłam w Kąśnej w roku 2000, z pianistą Edwardem Wolaninem. Był to recital – nagroda za wygrany Konkurs Promocji Talentów w Tarnowie. Potem przez całe lata nie byłam zapraszana do Dworku Paderewskiego, mimo wysyłanych ofert. Dopiero w roku 2016 nowy dyrektor Centrum Paderewskiego, Pan Łukasz Gaj, zaprosił mnie, po 16 latach, na scenę w Kąśnej. To było dla mnie bardzo wzruszające przeżycie – wrócić do tego magicznego miejsca po tylu latach.
Wspaniały koncert finałowy trwał bardzo długo, bo jak na maraton przystało, w planowanej części koncertu zabrzmiało 21 krótkich utworów lub fragmentów większych form polskich twórców ostatniego stulecia, ale aplauz publiczności sprawił, że wykonane zostały jeszcze dwa utwory na bis. Oprócz Pani wystąpili znakomici polscy muzycy średniego i młodego pokolenia: śpiewaczka Iwona Socha, akordeonista i bandoneonista Klaudiusz Baran, pianista Robert Morawski, skrzypkowie Janusz Wawrowski i Celina Kotz, altowiolista Michał Zaborski i wiolonczelista Marcin Zdunik. Pomimo, że każdy z wykonawców mógł pomiędzy kolejnymi występami chwilę odetchnąć, nie był to łatwy koncert, chociażby ze względu na olbrzymią różnorodność wykonywanych utworów.
- Tegoroczny program był trudny także ze względu na wyjątkowość pomysłu; polska muzyka skomponowana po 1918 roku z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Chodziło o to, aby tak skonstruować program, żeby z jednej strony można było zaprezentować najcenniejsze pozycje napisane na nasz skład, z drugiej zaś – żeby był to koncert atrakcyjny dla publiczności. Ale myślę, że udało się połączyć te dwa aspekty, sądząc po owacjach publiczności!
Dzisiaj jestem pod wielkim wrażeniem rewelacyjnego koncertu w Kąśnej Dolnej, ale ciągle jeszcze wspominam wspaniały Pani występ w Rzeszowie, z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Jakuba Chrenowicza, kiedy to wykonała Pani niezwykle rzadko grywany, bardzo trudny II Koncert skrzypcowy h-moll op. 7 Niccolò Paganiniego – słynie Pani z wybitnych kreacji tego dzieła.
- Faktycznie, II Koncert skrzypcowy Paganiniego jest bardzo rzadko wykonywany, bo z tego, co wiem, nie ma w Polsce oprócz mnie innego wykonawcy tego dzieła. „Campanella” – czyli tylko III część jest wprawdzie grywana jako samodzielny utwór w opracowaniu Pawła Kochańskiego, który de facto jest uproszczoną wersją finału. Ogromne wyzwanie stanowi I część Koncertu, ale moim ukochanym fragmentem jest II część. Z kilku koncertów skomponowanych przez Paganiniego najbardziej znany i grywany jest Pierwszy w tonacji D-dur. Jest on pod względem technicznym o wiele łatwiejszy, chociaż także wiele zależy od tego, jak się go wykona, bo tylko mistrzowskie wykonania porywają publiczność.
Utwory Paganiniego są podziwiane za walory techniczne, natomiast o ich wartości muzycznej różnie się mówi.
- To prawda, od wielu lat gram II Koncert skrzypcowy, a także inne utwory Paganiniego i spotykam się często wręcz z lekceważeniem jego muzyki. Mówi się, że to jest muzyka płytka, płaska i o niczym. Absolutnie nie mogę się z tym zgodzić. Na przykład w II Koncercie środkowa część jest niezwykle piękna. Kocham ją także dlatego, że to jest typowa muzyka włoska, rodzaj arii na skrzypce. Jeżeli w ten sposób pomyśli się o tym fragmencie, to słyszymy piękne barwy, piękne frazy i głęboką muzykę. Jak już wspomniałam, w partii orkiestry nie ma gęstej faktury, ale trafić w odpowiednim czasie i odpowiednim sposobem w temat, który grają solowe skrzypce, jest bardzo trudno i na tym polega cała zabawa. W pierwszej części także nie brakuje pięknych tematów, ale jest przede wszystkim karkołomna – podobnie jak część III.
Nagrała Pani II Koncert skrzypcowy h-moll Niccolò Paganiniego?
- Nie nagrałam całego koncertu, ale na mojej płycie „Le Streghe 2” nagrałam samą „Campanellę” z orkiestrą, jako samodzielny utwór.
Zostałam kiedyś zaproszona do Filharmonii Poznańskiej i zaproponowano mi, abym cały koncert wypełniła muzyką Paganiniego, bo nikt w Polsce nie grał takiego koncertu. Podjęłam to wyzwanie i w pierwszej części zagrałam cały II Koncert Paganiniego, a później jeszcze „Le Streghe” i chyba „Cantabile”. Było to dla mnie duże wyzwanie.
Dwie płyty: „Le Streghe” i „Le Streghe 2” – pierwsza z towarzyszeniem fortepianu, a druga z orkiestrą, zostały entuzjastycznie przyjęte, nie tylko przez melomanów, ale także przez krytyków.
- W Polsce obydwie płyty otrzymały nominacje do nagrody Związku Producentów Audio Video „Fryderyk”, ale także na świecie te nagrania zostały docenione. Myślę, że to był dobry pomysł, oceniając go z perspektywy czasu. Pierwsza płyta została nagrana z fortepianem, druga z orkiestrą i później bardzo często grałam utwory z tych płyt podczas koncertów. Minęło kilkanaście lat i nadal jestem proszona o wykonywanie tychże utworów oraz II Koncertu „La Campanella” Paganiniego.
Ma Pani w programie wiele utworów, które powstały – można powiedzieć – niedawno, mam tu na myśli, między innymi, nagrania z muzyką skrzypcową Tadeusza Paciorkiewicza i Andrzeja Nikodemowicza.
- Kolejny nurt, w który bardzo się zagłębiam, to muzyka polska – najnowsza i trochę wcześniejsza. Nagrałam wszystkie utwory kameralne na skrzypce Tadeusza Paciorkiewicza (Acte Prealable) i bardzo dużo tych utworów wykonywałam, a zwłaszcza Sonatę, którą grałam nawet w Carnegie Hall w Nowym Jorku i Concertgebouw w Amsterdamie.
Później zostałam zaproszona przez pianistkę Agnieszkę Schultz-Brzyską do wspólnego projektu zarejestrowania utworów prof. Andrzeja Nikodemowicza. Nagrałyśmy dla wytwórni DUX dzieła na skrzypce i fortepian tego mistrza. Znalazły się na tym krążku Sonata, Kołysanka, Romans, Notturno i dwa Poematy. To niezwykła muzyka, bardzo mi bliska. Andrzej Nikodemowicz całe życie fascynował się muzyką Karola Szymanowskiego i słychać tę fascynację w każdej frazie. Z ogromną przyjemnością grałam te utwory z rękopisów, co nie było proste. Profesor Nikodemowicz był niezwykłą osobą, otwartą na sugestie wykonawców, a chyba tylko najwięksi z kompozytorów to potrafią.
Nowy wiek przyniósł nowe utwory i kolejne wyzwania.
- Mocno się zaangażowałam również w muzykę XXI wieku – najnowszą, która jest pisana specjalnie dla mnie i powstały już trzy koncerty. Są to dzieła pisane na zamówienie moje i Orkiestry Muzyki Nowej Szymona Bywalca. Pierwszym utworem był Koncert na skrzypce i orkiestrę Maćka Zielińskiego. Fantastyczny, klasycyzujący utwór, z niezwykłym poczuciem humoru. Maciej pisze bardzo dużo muzyki filmowej, którą z pewnością Państwo znacie. Nadzwyczaj miło wspominamy świetną współpracę z kompozytorem podczas przygotowań do prawykonania, chociaż o trzeciej w nocy, przed pierwszą próbą, powstały dopiero ostatnie dźwięki. Maciek rzeczywiście szukał brzmienia skrzypiec, bardzo dużo rozmawialiśmy, próbowaliśmy, co będzie lepiej brzmiało – które rejestry, w jaki sposób, wspólnie szukaliśmy, aby przedstawiane przez kompozytora idee zabrzmiały jak najlepiej. Praca ta przyniosła mi wiele satysfakcji i przyjemności z wykonania koncertu.
Drugi koncert napisała Agata Zubel i okazało się to niezwykłym wyzwaniem. Nie ukrywam, że przygotowując dzieło Agaty, przez dwa miesiące nie przyjęłam żadnego innego zobowiązania. Myślałam, że nie dam rady, gdyż Agata zasugerowała mi już podczas pierwszego spotkania: „...zapomnij, że masz grać pięknie i zapomnij, że skrzypce są skrzypcami. Potraktuj je zupełnie inaczej”. Całe życie ucząc się i szukając pięknego dźwięku, szukając idealnej intonacji, nagle musiałam od tego wszystkiego odejść, znaleźć skalę w ćwierćtonach i różne możliwości grania na skrzypcach, o których wcześniej nawet sobie nie śmiałam pomyśleć. Agata posiada jednak ogromną charyzmę i przekonała mnie do swoich pomysłów. Wielkie ukłony należą się też dla poszczególnych muzyków orkiestry, gdyż w tym utworze każdy jest poniekąd solistą. Graliśmy już ten utwór w Katowicach, m.in. w NO-SPR-ze, a teraz czekają mnie kolejne wykonania.
Trzeci kompozytor, który napisał dla mnie oraz dedykował mi swój koncert – to Tomek Opałka. Jego koncert jest w innym stylu niż dwa poprzednie ale równie wspaniały. Prawykonanie odbyło się podczas tegorocznych Warszawskich Spotkań Muzycznych, a w NOSPR-ze wykonaliśmy go po raz drugi.
Mając trzy tak świetne koncerty skrzypcowe, napisane specjalnie dla nas, planujemy razem z OMN i Szymonem Bywalcem nagrać je na płytę.
Z niecierpliwością czekam też na wykonanie Sonaty na skrzypce i fortepian Rafała Wnuka, również skomponowanej dla mnie i mnie dedykowanej.
Podczas koncertu w Kąśnej Dolnej występowała Pani jako kameralistka i wiem, że muzyka kameralna coraz więcej miejsca w Pani działalności zajmuje.
- W muzyce kameralnej wszystko zależy od partnerów. Ja mam szczęście i jednocześnie radość grania z wielkimi polskimi osobowościami. Są to artyści, którzy wielce inspirują i dlatego też wykonywanie muzyki kameralnej z takimi muzykami, jak: Kuba Jakowicz, Janusz Wawrowski, Marcin Zdunik, Marek Bracha, Hanna Holeksa, Kasia Budnik, z którą bardzo często gramy także jako solistki – jest absolutnie fantastyczne. Niedawno graliśmy z Kasią i pianistą Piotrem Kopczyńskim „Osiem utworów na skrzypce, altówkę i fortepian” Maxa Brucha, które są bardzo rzadko wykonywane, a to niezwykle piękne dzieło. Ostatnio odkryłam twórczość Erwina Schulhoffa, którego utwory w Polsce są rzadko wykonywane, natomiast w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej jest on bardzo popularnym twórcą. Wielkim zaszczytem i przyjemnością były dla mnie dwukrotne występy z muzyką kameralną na Festiwalu Singera na zaproszenie Pani Gołdy Tencer. W tych dwóch edycjach graliśmy wspólnie m. in. z Kubą Jakowiczem, Marcinem Zdunikiem, Kasią Budnik w Synagodze im. Nożyków w Warszawie.
Ma Pani wielkie szczęście w życiu, ponieważ podczas pracy towarzyszy Pani najbliższa osoba – mąż Michał Styczyński, który nie tylko zajmuje się wszelkimi sprawami organizacyjnymi, ale także po koncertach ma Pani z kim dzielić się swoimi wrażeniami i radością z sukcesów, bo najczęściej soliści czy dyrygenci po koncercie porozmawiają przez chwilę z osobami, które przychodzą podziękować i proszą o autografy, a później artysta jest sam w pokoju hotelowym.
- Tak, to jest rzeczywiście duży przywilej, natomiast nie zawsze tak jest, że jesteśmy razem, tak jak w Rzeszowie czy Kąśnej. Z racji tego, że nie tylko w Polsce koncertuję i nie zawsze Michał może mi towarzyszyć. Mamy 10-letniego syna – perkusistę, już laureata nagród i Grand Prix na konkursach perkusyjnych ogólnopolskich, a to wymaga dużej dyscypliny od nas. Mąż jest moim managerem, także nie są to nasze prywatne wyjazdy.
Posiada Pani ogromne umiejętności i moc doświadczeń w zakresie gry na skrzypcach – czy już dzieli się tym Pani z młodymi adeptami gry na skrzypcach?
- Tak, udzielam się na tzw. kursach mistrzowskich i praca z młodzieżą oraz z dziećmi daje mi wiele satysfakcji i radości. W tym roku zacznę pracę również w warszawskim ZPSM Nr 1 czyli słynnej „Miodowej”. Ten kierunek mojej działalności bardzo się rozwija i cieszę się ogromnie, kiedy widzę, że mogę pomóc młodym ludziom. Musiałam do tego dojrzeć, zdobyć doświadczenie i wiedzę.
Ciągle przybywa nowych wyzwań – najlepszym dowodem jest fakt, że od naszego spotkania w grudniu ubiegłego roku w Rzeszowie, wykonała Pani mnóstwo koncertów, recitali i prowadziła Pani zajęcia na kursach, a zaraz po wyjeździe z Kąśnej Dolnej będzie Pani mieć bardzo pracowite dni.
- To prawda, czeka mnie teraz pracowity okres; koncert na kolejnym Festiwalu Singera razem z skrzypkiem Mariuszem Patyrą, altowiolistą słynnego Kwartetu Belcea – Krzysztofem Chorzelskim i Marcinem Sieniawskim, wiolonczelistą znakomitego Kwartetu Szymanowskiego. Następnie inauguracja roku na „Miodowej” z sekstetem Czajkowskiego. Zagramy go wspólnie ze wspaniałym wiolonczelistą Bartkiem Koziakiem, moim mężem Michałem oraz trójką świetnych młodych smyczkowców. Wszyscy oni to uczniowie albo niedawni absolwenci renomowanego Liceum Brzewskiego na „Miodowej”. Następnie Koncert Agaty Zubel na trzech występach w ramach Festiwalu „Warszawska Jesień”. W listopadzie najprawdopodobniej zaprezentuję ten utwór w Moskwie. Potem tournee w Chinach z orkiestrą symfoniczną... I tak dalej...
Z jakimi wrażeniami wyjeżdża Pani z Kąśnej Dolnej? Co sądzi Pani o tym miejscu, gospodarzach i publiczności?
- Cudowne miejsce, wspaniała publiczność i znakomici gospodarze. Wielkie ukłony dla dyrektora Łukasza Gaja oraz ogromne podziękowania dla Pani Ani Podkościelnej-Cyz, szefowej biura festiwalowego, bez której nie byłoby możliwe zorganizować tak skomplikowanego przedsięwzięcia, jakim jest koncert finałowy Festiwalu Bravo Maestro! Wspaniali ludzie. Nie mogę się już doczekać kolejnej edycji!
Z Panią Katarzyną Dudą - wybitną polską skrzypaczką rozmawiała Zofia Stopińska 25 sierpnia 2018 roku w Kąśnej Dolnej.