Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Piąta Mahlera w Filharmonii Podkarpackiej

Wspaniałe instrumentalne dzieło Gustava Mahlera - V Symfonia cis-moll wypełni program koncertu abonamentowego, który odbędzie się 7 kwietnia 2017 roku o godzinie 19:00 w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.  Ten wybitny utwór, trwający ponad siedemdziesiąt pięć minut, należy do najpiękniejszych i najczęściej wykonywanych dzieł Mahlera, ale stawia ogromne wymagania wykonawcze zarówno orkiestrom, jak i dyrygentom.

W piątek Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyrygować będzie Case Scaglione. Ten wybitny Artysta młodego pokolenia, z wielkim powodzeniem prowadzi ożywioną działalność koncertową, dyrygując znanymi orkiestrami w Ameryce, Europie i Azji.

Ive Mendes na 56. Festiwalu w Łańcucie

Informacja prasowa

Z tradycją w plenerze
Koncerty Muzycznego Festiwalu w Łańcucie przed Zamkiem

21 maja - jazz w najczystszej postaci

Ogromną sensacją tegorocznej edycji jest Ive Mendes, okrzyknięta przez krytyków „brazylijską Sade”. Wokalistka niejednokrotnie występowała w Polsce, a za każdym razem jej koncerty gromadzą rzeszę fanów. Artystka rozpoczęła karierę od występów w brazylijskich kafejkach. Szybko zdobyła fanów, a pierwszy utwór „Casticais” został bardzo pozytywnie przyjęty przez lokalną prasę. Po przeprowadzce do Londynu Ive Mendes zachwyciła swoim głosem Robinego Millara, nagrywając mu na sekretarce próbkę swoich umiejętności wokalnych. Debiutancki album Ive, wydany pod jego skrzydłami przyniósł, jej międzynarodową sławę. Diva muzyki jazzowej będzie gwiazdą drugiego wieczoru Muzycznego Festiwalu. Subtelne dźwięki połączone z charakterystycznym dla jej utworów brazylijskim klimatem wprowadzą publiczność w niezapomniany nastrój. Na scenie artystce towarzyszyć będzie zespół instrumentalistów brytyjskich. Pojawi się także lokalny akcent w postaci kwintetu smyczkowego Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej.

 

 

.

Z tradycją w plenerze

 

Informacja prasowa


Koncerty Muzycznego Festiwalu w Łańcucie przed Zamkiem

Koncerty plenerowe Muzycznego Festiwalu w Łańcucie rokrocznie gromadzą przed sceną 3500 miłośników klasycznych dźwięków. To wyjątkowa okazja, by wsłuchać się w muzykę w niecodziennej atmosferze. Tegoroczna, 56. edycja wydarzenia także rozpocznie się w okolicznościach przyrody i potrwa od 20 do 28 maja 2017 r.

Rezydencja Lubomirskich i Potockich zachwyca nie tylko barokowym, bogato zdobionym wnętrzem, ale także malowniczym parkiem w stylu angielskim. Zgodnie z wieloletnią tradycją dwa pierwsze koncerty zaplanowane zostały właśnie przed łańcuckim Zamkiem. Trudno bowiem znaleźć odpowiednie miejsce, które nie tylko nada koncertom urokliwego klimatu, ale także będzie wystarczająco przestronne, by pomieścić tak liczną publiczność. – Festiwal w Łańcucie to muzyczne święto nie tylko Filharmonii, nie tylko naszego regionu czy kraju, ale to wielkie muzyczne wydarzenia oceniane bardzo pozytywnie i stanowiące znaczący element w skali światowej – komentuje prof. Marta Wierzbieniec, Dyrektor Festiwalu i Filharmonii Podkarpackiej.

Opera i operetka na początek

A. W Mozart, G. Rossini, G. Verdi, G. Puccini oraz F. Lehar – mistrzowskich kompozycji oper i operetek tych kompozytorów wysłucha publiczność podczas inauguracyjnego koncertu w Łańcucie. A kto uraczy Melomanów swoim głosem? Jeden z największych barytonów świata, Andrzej Dobber, to artysta, o którego Filharmonia Podkarpacka zabiegała bardzo długo. Wokalista występuje na największych scenach świata, pod batutą wybitnych dyrygentów. Podczas koncertu inauguracyjnego 56. Muzycznego Festiwalu zaprezentuje się jako jeden z solistów koncertu inauguracyjnego. Na scenie towarzyszyć mu będzie między innymi Katarzyna Dondalska, nazwana przez Barbarę Bonney "Ósmym Cudem Świata". Artystka zachwyca zmysłowym głosem i fenomenalną techniką. Wśród solistów tego koncertu znaleźli się także Monika Ledzion-Porczyńska i Paweł Skałuba. Tego wieczoru rozbrzmiewać będzie ponadto głos Joanny Woś. Wokalistka śpiewa z niepowtarzalną lekkością i imponuje bardzo szeroką skalą. Zachowuje przy tym wyjątkowe brzmienie oraz finezyjny styl bel canto. Oprócz solistów na scenie pojawi się znana już szerokiej publiczności Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, działająca nieprzerwanie od 1955 roku. Cały koncert poprowadzi dyrygent Sławomir Chrzanowski, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Zabrzańskiej. Wspólnie z tą Orkiestrą zagrał już przeszło 1200 koncertów na różnych estradach zarówno w kraju, jak i za granicą.

W sprzedaży pozostały jeszcze bilety na koncerty plenerowe 56. edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Sprzedaż prowadzona jest w Filharmonii Podkarpackiej, MDK w Łańcucie oraz poprzez stronę internetową www.festiwallancut.pl

 

 

Sztuka Wiatrów

Marek Wiatr

Szanowni Państwo!

Serdecznie zapraszamy na dwa wyjątkowe artystyczne wydarzenia, które odbędą się 9 kwietnia (niedziela) br. w Łańcucie.

Na początku o godz. 16:00 odbędzie się wernisaż wystawy malarstwa i rysunku Marka i Tomasza Wiatr - pod tytułem "SZTUKA WIATRÓW" w Muzeum - Zamek w Łańcucie, Muzeum Historii i Regionu, Kasyno Urzędnicze, a następnie o 18.:00 w Sali Balowej rozpocznie się Gala Operetkowa w wykonaniu Solistów Opery Śląskiej w Bytomiu i Artystów Krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Koncert poprowadzi Marek Wiatr. Szczegóły na plakatach

W krainie operetki i nie tylko"

Zapraszamy serdecznie na Galę Operetkową pod tytułem "W KRAINIE OPERETKI I NIE TYLKO", która odbędzie się w Sali Balowej Zamku w Łańcucie 9 kwietnia (niedziela) br. o godz.18:00. W koncercie wystąpią Soliści Opery Śląskiej w Bytomiu oraz Artyści Krakowskiej Piwnicy "Pod Baranami".

W programie najpiękniejsze arie i duety z operetek: "Kraina uśmiechu", "Zemsta nietoperza", "Baron Cygański" "Księżniczka Czardasza", "Ptasznik z Tyrolu", "Hrabina Marica", "Wesoła wdówka" i musicalu "Skrzypek na dachu".

Bilety w cenia 50 zł do nabycia w kasie Miejskiego Domu Kultury w Łańcucie p. 20 w budynku PTTK, ul. Dominikańska. Informacje pod numerami telefonów: 17 225 22 94 oraz 17 225 22 95.

Stanisław Moryto - CD z szansą na Fryderyka

Płyta otrzymała nominację do nagrody Fryderyk 2017 w kategorii Album roku muzyka współczesna.

Prof. dr h.c. Stanisław Moryto to wybitny współczesny kompozytor, organista i pedagog. Ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie : organy pod kierunkiem Feliksa Rączkowskiego (1971) oraz kompozycję pod kierunkiem Tadeusza Paciorkiewicza (1974). Był przewodniczącym Stowarzyszenia Polskiej Młodzieży Muzycznej " Jeunesses Musicales de Pologne" (1973 - 1981), Prezesem Ludowego Instytutu Muzycznego (1981 - 1997 - od 1992 roku przemianowanego na Polski Instytut Muzyczny), członkiem Narodowej Rady Kultury (1984 -1990) i Rady Programowej Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina ( 2007 - 2010). Inicjator  i dyrektor artystyczny legnickiego festiwalu "Conversatorium Muzyki Organowej" (1986 - 2011). Był prorektorem (1996 -2002), a następnie dziekanem (2002 - 2005) Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie. W latach 2005 - 2012 pełnił funkcję rektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Profesor zwyczajny tej uczelni. Doktor honoris causa Keimyung University w Daegu ( Korea Południowa) 2011 roku.

Niniejsza płyta stanowi przegląd najnowszej twórczości orkiestrowej kompozytora.  znajdziemy na niej takie utwory jak :

"Cztery utwory w polskim stylu na orkiestrę smyczkową" (2011):

1. Moderato affentuoso

2. Andante mesto

3. Larghetto drammatico

4.Presto veloce

"Siedem pieśni kurpiowskich na sopran i orkiestrę" (2006):

1. Chłórandy Jasiu!

2. Dziwcyna koralu

3. Pognała dziwcyna

4. Dziwujo się ludzie

5. Przy dolinie

6. W tym sadzie

7. Na smentarzu mieszkać będę

"Suita na orkiestrę smyczkową" (2016);

1. Largo

2. Allegro con moto

3. Moderato

4. Larghetto

5. Allegro con vigore

"Koncert na perkusję harfę i orkiestrę smyczkową" (2004):

1. Largo

2. Larghetto

3. Andante

Nagranie zostało zrealizowane przez  muzyków Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego wraz z takimi solistami jak : Anna Mikołajczyk - Niewiedział (sopran); Anna Sikorzak - Olek (harfa); Stanisław Skoczyński (perkusja).

Słuchając tego nagrania mamy okazję zetknąć się z oryginalnymi opracowaniami motywów muzyki kurpiowskiej jak też śledzić rozbudowane dialogi instrumentów solowych w Koncercie na perkusję, harfę i orkiestrę smyczkową.

DUX, DUX 1376, 2016

Reżyser nagrania, montaż cyfrowy - Marcin Domżał

Płytę poleca Państwa uwadze Anna Stopińska - Paja

Ministerstwo Kultury współprowadzi Filharmonię Podkarpacką

31 marca 2017 roku okazał się wielkim dniem dla Filharmonii Podkarpackiej. Przed południem w sali kameralnej, byliśmy świadkami uroczystego podpisania umowy na współprowadzenie Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Sygnatariuszami tej umowy byli : Wiceprezes Rady Ministrów oraz Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński, Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl, oraz Wicemarszałek Bogdan Romaniuk, w obecności Wojewody Podkarpackiego dr Ewy Leniart i Dyrektor Filharmonii prof. Marty Wierzbieniec. Obecni byli także: parlamentarzyści, radni Sejmiku Województwa Podkarpackiego, osoby związane z placówkami kultury działającymi w Rzeszowie, dziennikarze oraz członkowie orkiestry i pracownicy Filharmonii Podkarpackiej. "Bez kultury nie ma rozwoju" - powiedział w krótkim wystąpieniu przed podpisaniem umowy Wicepremier, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński.

Dla Filharmonii Podkarpackiej to duże wyróżnienie i prestiż, ale także dodatkowe pieniądze, które będą przeznaczone między innymi na spektakle muzyczne (operowe i operetkowe). Dyrektor Filharmonii Podkarpackiej prof. Marta Wierzbieniec zapewniła, że wkrótce poinformuje o nowych przedsięwzięciach, które będą możliwe dzięki dodatkowym środkom, wynikającym z umowy o współprowadzeniu.

To był wyjątkowy konkurs

Zofia Stopińska : Za nami już Koncert Laureatów XII Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz i wieńczący go występ Anny Wąsik - laureatki I nagrody w III kategorii wiekowej w grupie instrumentów smyczkowych i szarpanych oraz laureatki nagrody Grand Prix XII Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów w Jaśle.  Możemy spokojnie porozmawiać. Gratuluję serdecznie nagród. Ciągle wyglądasz na trochę zdziwioną.

Anna Wąsik : Bo tak jest. Zdaję sobie sprawę , że konkurencja była ogromna, a poziom konkursu był bardzo wysoki, zwłaszcza wśród uczestników, którzy konkurowali ze sobą o nagrodę Grand Prix, ale bardzo się cieszę, że otrzymałam tę nagrodę, a za gratulacje dziękuję pani serdecznie.

Z. S. : Brałaś udział w wielu konkursach. Czy często się zdarza, że laureaci pierwszych miejsc w poszczególnych grupach, walczą jeszcze o tę szczególną nagrodę?

A. W. : Faktycznie bywam często na konkursach, ale po raz pierwszy się z tym spotkałam, chociaż słyszałam o takich konkursach. Muszę przyznać, że jest to ciekawe doświadczenie.

Z. S. : Pewnie jesteś już kilkanaście lat zaprzyjaźniona z wiolonczelą.

A. W.  Jestem w drugiej klasie liceum i gram na wiolonczeli od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Aktualnie jestem uczennicą Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia we Wrocławiu.

Z. S. : Sama wybrałaś instrument na którym grasz?

A. W. : Cała moja rodzina jest związana z muzyką. Mama uczy gry na skrzypcach, siostra skończyła już szkołę do której ja teraz uczęszczam w klasie fortepianu, tato grywa na saksofonie, ale instrument wybrała mi babcia i bardzo jej jestem za to wdzięczna.

Z. S. : Bardzo pięknie i szlachetnie zabrzmiała twoja wiolonczela podczas występu. Masz dobry lutniczy instrument.

A. W. : Owszem jest to lutniczy instrument,  ale wykonany niedawno, bo  w 2013 roku. Tak naprawdę dopiero go rozgrywam, ale myślę, że jest to dobry instrument i brzmi – tak jak pani powiedziała, pięknie i szlachetnie.

Z. S. : Aby dobrze grać na instrumencie, trzeba mieć talent. Ale sam talent nie wystarcza – trzeba ćwiczyć.

A. W. : Owszem talent jest niezbędny, ale codzienne ćwiczenie jest konieczne. Nawet podczas trwającej dwa czy trzy dni przerwy, spadek formy jest wyraźnie zauważalny i dlatego trzeba codziennie poświęcić kilka godzin na ćwiczenie, aby się dalej rozwijać, bo samo podtrzymywanie formy to po prostu stanie w miejscu. Nie ma nic przyjemniejszego niż granie i świadomość, że gra się coraz lepiej.

Z. S. : Warunkiem rozwoju w grze na instrumencie jest także dobry nauczyciel.

A. W. : Oczywiście. Nauczyciel z pewnością odgrywa ogromną rolę w kształceniu dziecka. Pomaga mu stawiać pierwsze kroki w grze na instrumencie. Bardzo mi się poszczęściło, że jestem w przyjacielskich relacjach z moim nauczycielem, a jest nim pan Tadeusz Melka. Mam nadzieję, że zechce mnie uczyć do zakończenia szkoły, pod Jego okiem będę się rozwijać i robić postępy w przyszłym roku. Przygotuję się do dyplomu, a później rozpocznę studia.

Z. S. : Czy grasz także w zespołach kameralnych i orkiestrze?

A. W. : Bardzo dobrze czuję się na scenie sama , ale lubię również grać z innymi muzykami . Jeszcze nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy.

Z. S. : Z jakimi wrażeniami opuszczasz Jasło?

A. W. : Wszyscy tutaj byli bardzo mili i życzliwi. Już dawno nie spotkałam się z konkursem, na którym panuje taka miła atmosfera. Sala Jasielskiego Domu Kultury, w której graliśmy podczas koncertu finałowego, jest naprawdę niesamowita – piękna, dobra pod względem akustyki, bardzo przyjemnie się grało. Tuż za sceną są bardzo wygodne garderoby. O organizatorach i warunkach mogę mówić tylko bardzo dobrze. Trochę szkoda, że jako laureatka nagrody Grand Prix, nie mogę już brać udziału w następnych edycjach Ogólnopolskiego Konkursu Młodych instrumentalistów w Jaśle. Co roku przyjeżdżam w te strony. Podczas ferii zawsze jestem niedaleko stąd, bo w Gorlicach na kursach, które prowadzi Kwartet Camerata i zawsze miło wspominam te pobyty.  Dziękuję bardzo wszystkim, którzy się nami w Jaśle opiekowali, dziękuję jurorom i kolegom, którzy ze mną rywalizowali.

Z Anną Wąsik rozmawiała Zofia Stopińska 24 marca 2017 roku. 

Jeszcze raz o Konkursie Młodych Instrumentalistów w Jaśle

Zofia Stopińska : W Jasielskim Domu Kultury rozmawiam z panem Januszem Szewczykiem – dyrektorem tej prężnie działającej placówki, a tematem naszej rozmowy będzie, kończący się właśnie  XII Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz.

Janusz Szewczyk : Trochę jesteśmy zaskoczeni, że to już dwunasta edycja i każdego roku następuje pozytywna metamorfoza tego konkursu. Mamy w tym roku 162. uczestników z całej Polski. Ta rekordowa ilość uczestników i zasięg, świadczą o tym, że konkurs ciągle się rozwija  i chętnie w nim biorą udział młodzi instrumentaliści. Bardzo nas to cieszy.

Z. S. : Konkurs organizowany jest przez Jasielski Dom Kultury i znajdującą się w pobliżu Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia w Jaśle. Dlatego możecie mieć do dyspozycji odpowiednią ilość fortepianów, łatwo jest zorganizować próby akustyczne i przesłuchania konkursowe.

J. Sz. Do przesłuchań mamy zarówno w Szkole Muzycznej, jak i w JDK, dobre fortepiany Yamaha spełniające wszelkie wymogi. Także sam Dom Kultury po rozbudowie jest pięknym, ciekawym i funkcjonalnym obiektem. Zaskakuje wszystkich, którzy do nas przyjeżdżają pierwszy raz. Młodzi muzycy mają wszelkie warunki do tego, żeby się przygotować do występu. Ich grę oceniają znakomici profesorowie : prof. Elżbieta Gajewska – flet – Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, prof. Andrzej Godek – klarnet – Akademia Muzyczna w Krakowie, prof. Igor Cecocho – trąbka – Akademia Muzyczna we Wrocławiu, prof. Wiesław Kwaśny – skrzypce – Akademia Muzyczna w Krakowie, prof. Andrzej Bauer – wiolonczela – Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie i Akademia Muzyczna w Bydgoszczy, oraz dr hab. Paweł Zawadzki – fortepian – Akademia Muzyczna we Wrocławiu.

Z. S. : Pomysłodawczynią tego konkursu, była przed laty wybitna polska śpiewaczka Stefania Woytowicz. W pierwszych latach konkurs obejmował swym zasięgiem nasze województwo i województwa sąsiadujące. Wówczas była jedna komisja oceniająca wszystkich wykonawców. Jak konkurs przekształcił się w ogólnopolski i z roku na rok zwiększała się ilość uczestników, zaistniała konieczność zorganizowania przesłuchań konkursowych w grupach.

J. Sz. : Od kilku lat, przesłuchania odbywają się równolegle w trzech grupach: w Szkole Muzycznej występują pianiści, oraz grający na instrumentach smyczkowych i szarpanych, natomiast w Jasielskim Domu Kultury występują akordeoniści i grający na instrumentach dętych. W tym roku po raz pierwszy mieliśmy harfę. Różnimy się od innych konkursów, gdyż u nas każdy uczestnik zobowiązany jest przygotować przynajmniej jeden utwór polskiego kompozytora, a podczas koncertu laureatów występują wszyscy, którzy otrzymali I nagrody w poszczególnych grupach i kategoriach wiekowych, a w tym czasie jurorzy wybierają laureata nagrody Grand Prix Festiwalu. To także decyduje o atrakcyjności tego konkursu.

Z. S. : Żeby zorganizować tak duży konkurs, potrzebne są odpowiednie środki finansowe.

J. Sz. : Możemy organizować ten konkurs dzięki tak zwanej dotacji podmiotowej z Urzędu Miasta Jasła. Nasze władze są świadome, że jest to nie tylko reklama dla miasta, ale także honor i obowiązek. Zachęcamy młodych ludzi do muzykowania dzięki znacznemu wsparciu Urzędu Miasta Jasła, wypracowanym przez nas środkom i wpływom z akredytacji. To nam powinno wystarczyć, aby organizować dalej ten konkurs na odpowiednim poziomie, aby wszyscy, którzy biorą w nim udział czuli się u nas dobrze i mieli – tak jak do tej pory - świadomość, że werdykt jurorów jest sprawiedliwy i warto na ten konkurs przyjechać.  Chylę czoło przed jurorami, którzy oceniają, bo robią to bardzo rzetelnie. Ich ocena odzwierciedla poziom każdego uczestnika podczas prezentacji konkursowych.

Z. S. : Kolejna edycja Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów w Jaśle już za rok.

J. Sz. : Konkurs odbywa się w cyklu rocznym i zapraszam młodych instrumentalistów, oraz sympatyków konkursu już za rok, a także następnych latach.

 Z Januszem Szewczykiem - dyrektorem Jasielskiego Domu Kultury rozmawiała Zofia Stopińska  24 marca 2017 roku.

Bach, Beethoven i Karłowicz

Zofia Stopińska : Wielu z Państwa uda się jutro wieczorem do Filharmonii Podkarpackiej, gdzie, jak zwykle o 19.00 rozpocznie się koncert abonamentowy, który zatytułowany został „W drodze do odrodzenia”. Wcześniej mają Państwo okazję poznać artystę, który od poniedziałku pracuje z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i przygotowuje koncert, a jutro stanie za pulpitem dyrygenckim. To pan Dawid Runtz – jeden z czołowych polskich dyrygentów młodego pokolenia.  Rozpoczynamy od pytania o program koncertu, który będzie bardzo różnorodny mówiąc ogólnie.

Dawid Runtz : Rzeczywiście, program jest zróżnicowany. W pierwszej części koncertu wykonamy utwory, które powstały w epoce baroku i klasycyzmu. Uznana węgierska flecistka – Livia Duleba, zaproponowała Koncert fletowy G – dur – Carla Philippa Emanuela Bacha. Pomyślałem, że dobrze będzie zaproponować dojrzały utwór wpisujący się w konwencję klasyczną i tak wybrałem Uwerturę Leonora III op. 72 Ludwiga van Beethovena. Ten utwór jest mi szczególnie bliski, ponieważ w 2014 roku, na egzaminie wieńczącym studia licencjackie na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, dyrygowałem Polską Orkiestrą Radiową i wykonaliśmy właśnie tę uwerturę. Cieszę się, że tym razem wykonam Leonorę III z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej.

Z. S. : Drugą część wieczoru wypełni Symfonia „Odrodzenie” e-moll op. 7 Mieczysława Karłowicza. Po utwory tego wspaniałego kompozytora dyrygenci sięgają niezbyt często, a ta symfonia jest właściwie nieznana.

D. R. : Wielka szkoda, że Karłowicz tak wcześnie odszedł, bo ja jestem głęboko przekonany, że gdyby dożył dojrzałego wieku, to mógłby zdecydowanie wyprzedzić kompozytorów tego okresu. Symfonia „Odrodzenie” też nie znalazła się przypadkiem w repertuarze tego koncertu. Utwór ten poznałem w ubiegłym roku. Kiedy otworzyłem partyturę i przeczytałem, że Karłowicz skomponował tę symfonię w wieku 24 lat, czyli w moim wieku, to od razu ten utwór pokochałem. Byłem tak bardzo zaciekawiony i zafascynowany tym, jak mój rówieśnik ponad sto lat temu komponował muzykę, że przestudiowałem dokładnie partyturę i postanowiłem zadyrygować tym utworem możliwie jak najszybciej. Taka możliwość pojawiła się w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie. Myślę, że Symfonia „Odrodzenie”, jest pomijana dlatego, że jest to wczesne dzieło Karłowicza i zarazem pierwszy jego utwór symfoniczny. Znane są poematy symfoniczne – dzieła doskonałe pod względem formy i instrumentacji, ale Symfonia „Odrodzenie” ma taką głębię i różne pomysły instrumentacyjne, że zasługuje również na nasze uznanie. Mieczysław Karłowicz, kiedy komponował swoje pierwsze symfoniczne dzieło, zafascynowany był symfoniami Piotra Czajkowskiego i twórczością Ryszarda Straussa, który w tym czasie był jakby pionierem ówczesnej instrumentacji. W symfonii „Odrodzenie” jeśli chodzi o instrumentację można odnieść wrażenie, że Karłowicz czerpał inspirację z Czajkowskiego, natomiast w sferze harmonicznej z wczesnego Straussa. Cieszę się także, że będę miał okazję odświeżyć tę symfonię zarówno Orkiestrze Filharmonii Podkarpackiej, jak i publiczności, bo jak się dowiedziałem, ostatni raz ten utwór był wykonywany w Rzeszowie piętnaście lat temu – w 2002 roku. Myślę, że to będzie interesujące dla nas wszystkich.

Z. S. : Zanim Pan został studentem Wydziału Dyrygentury,  Kompozycji i Teorii Muzyki musiał Pan zdać bardzo trudny egzamin – dobrze opanowana gra na instrumencie, widomości  z zakresu teorii muzyki zdobyte podczas zajęć w szkole muzycznej II stopnia – nie wystarczają.

D. R. : Kiedy zdawałem na studia dyrygenckie na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, były cztery wolne miejsca. Długo zastanawiałem się , czy droga, którą wybieram jest prawidłowa, ponieważ pod koniec nauki w liceum, zająłem się również komponowaniem. Otrzymałem kilka nagród na konkursach kompozytorskich w Polsce i za granicą, dlatego poważnie myślałem o kompozycji.  Z drugiej strony, od dziecka grałem na fortepianie, co bardzo ułatwia dyrygentowi czytanie partytur, przez dwanaście lat grałem także na flecie. Wtedy zyskałem punkt widzenia muzyka orkiestrowego, który z drugiej strony patrzy na zawód dyrygenta. Mogłem także poznać współczesne techniki kompozytorskie, które dzisiaj ułatwiają mi bardzo czytanie partytur współczesnych. Te wszystkie umiejętności pozwoliły mi myśleć o dyrygenturze. Zdecydowałem się na studia w Warszawie, chociaż myślałem także o studiach w Gdańsku. Na szczęście udało mi się dostać do Warszawy i do wymarzonego prof. Antoniego Wita. W nauczaniu dyrygentury to profesor jest najważniejszy. Tutaj nie można się uczyć z książek. Liczy się ta jedna osoba, która będzie kształtować mój gust muzyczny, moje preferencje artystyczne, moją osobowość, moją muzykalność…

Z. S. : W ubiegłym roku kalendarzowym ukończył Pan studia. Bardzo się cieszę, że ma Pan szczęście i szansę pracować z orkiestrami, bo nie wszystkim kolegom, którzy kończą studia dyrygenckie, udaje się pracować w tym zawodzie.

D. R. : Miałem ogromne szczęście, że już na studiach współpracowałem z dobrymi orkiestrami – na przykład – na czwartym roku miałem koncert z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, wspomniałem wcześniej o pracy z Polską Orkiestrą Radiową. Mój kontakt z zespołem był w miarę regularny. Im wcześniej zaczynamy pracować z zespołem, tym później jest nam łatwiej. Pani doskonale wie, że zajęcia z dyrygentury odbywają się przy dwóch fortepianach. To zupełnie co innego niż praca z orkiestrą.

Z. S. : Większość studentów, dopiero przed końcowym egzaminem dyplomowym ma okazję pracować z orkiestrą. Pan robił to dużo wcześniej.

D. R. : Chcę powiedzieć, że to nie jest sprawa nauki gestów, bo do tego wystarczy fortepian. Problem jest w tym, że kiedy stajemy przed orkiestrą i chcemy coś przedstawić – musimy wiedzieć, w jaki sposób się zachować, jak mówić do muzyków, aby zechcieli słuchać dyrygenta. To jest naprawdę bardzo skomplikowany zawód. Nie polega tylko na ruchach rąk i dlatego im wcześniej zacznie się praktykę i pracę nad utworem z orkiestrą, tym lepiej. Dla mnie poważnym początkiem był 2013 rok, byłem wtedy na III roku studiów i brałem udział w Ogólnopolskim Konkursie Studentów Dyrygentury we Wrocławiu. Zdobyłem wówczas II nagrodę i ten konkurs umożliwił mi pracę z zespołem – między innymi miałem koncerty w Filharmonii Dolnośląskiej, w Filharmonii Zielonogórskiej i miałem okazję dyrygować orkiestrą akademicką. Ten pierwszy w moim życiu konkurs dyrygencki bardzo mnie ośmielił, bo zapaliło się dla mnie „zielone światło” – przekonałem się, że to co robię, ma jakiś sens. Odebrałem tę nagrodę jako zachętę do dalszej pracy nad sobą.

Z. S. :  Sprawdzał się Pan później na kolejnych konkursach.

D. R. : To prawda. W zeszłym roku zdobyłem również II nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Młodych Dyrygentów im. Witolda Lutosławskiego w Białymstoku, otrzymałem także dwie nagrody pozaregulaminowe. Z tego konkursu wynikło kilka zaproszeń do poprowadzenia koncertów symfonicznych. Tak jak pani wspomniała, w ubiegłym roku ukończyłem studia na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Przez pięć lat studiowałem w klasie prof. Antoniego Wita, cieszę się, że jestem ostatnim Jego studentem, ponieważ Profesor w ubiegłym roku akademickim zakończył działalność dydaktyczną. To dla mnie wielkie szczęście, że przez całe studia mogłem korzystać z Jego dobrych rad i ogromnej wiedzy. Podczas koncertu dyplomowego dyrygowałem Orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie. Jest taka tradycja współpracy Uczelni z Filharmonią, że jeden student – dyplomant, może poprowadzić taki koncert. Cieszę się, że mogłem pracować z tą wspaniałą Orkiestrą, bo była to zachęta do kolejnych działań. Na tym koncercie były panie z Impresariatu Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena pani Elżbiety Pendereckiej, które po koncercie zaproponowały mi współpracę  i od pewnego czasu jestem reprezentowany przez to Stowarzyszenie.

Z. S. : Myślę, że ta współpraca zaowocowała koncertami.

D. R. : Oczywiście, mam kilka zaproszeń na następny sezon, ale również ważne dla mnie asystentury. Będę między innymi asystował Maesto Krzysztofowi Pendereckiemu w przyszłym roku w Dreźnie. Tamtejsza filharmonia wykona „Siedem Bram Jerozolimy” pod batutą kompozytora. Ponadto jest kilka bardzo ciekawych projektów.

Z. S. : Ma Pan wiele szczęścia.

D. R. : Cieszę się, że Pani powiedziała o szczęściu, bo rzeczywiście – szczęście w tym zawodzie ma bardzo duże znaczenie. Jest przecież wielu dyrygentów, którzy na początku swojej drogi byli obiecujący i znakomici, a później przepadli. Moja droga również nie jest przecież przesądzona. Dla mnie najważniejsza jest ciężka praca. Wiele razy mówiono mi – osiągasz sukcesy, bo jesteś uzdolniony, czy utalentowany. Nie do końca się z tym zgadzam. Owszem pewne predyspozycje dla dyrygenta są ważne, ale ciężka praca, którą on musi wykonać podczas przygotowywania się do koncertu i doskonalenia warsztatu dyrygenckiego jest chyba najważniejsza. Moje życie jest całkowicie podporządkowane temu co robię – dyrygenturze. Codziennie uczę się partytur i robię to dla przyjemności. Czasem trzeba też odpocząć, wtedy zabieram wędkę i jadę nad jezioro. Przez cały czas uczę się coraz to nowszego, trudniejszego, wymagającego repertuaru i chyba to jest dobra droga. Nie chciałbym nigdy popaść w rutynę. Natłok pracy może do tego prowadzić, ale w tym momencie świat muzyki jest dla mnie tak ciekawy i różnorodny, że chciałbym aby to cudowne uczucie już pozostało. Jestem szczęśliwy, że mogę w ten sposób „dotknąć” muzyki, często sprzed wielu, wielu lat. Dla mnie najważniejsze w życiu są: pasja, oddanie i poświęcenie muzyce. Towarzyszą mi zawsze – pamiętam, że jako dziecko, wolałem grać na fortepianie zamiast kopać piłkę. Mam nadzieję, że muzyka zawsze będzie mi sprawiać taką radość, jak do tej pory.

Z. S. : Proszę opowiedzieć o krótkiej, ale myślę owocnej pracy pod okiem światowej sławy dyrygenta Riccardo Mutiego.

D. R. : Zgłosiłem się na „Riccardo Muti Italian Opera Academy” w Rawennie i otrzymałem zaproszenie, aby przyjechać na przesłuchanie. Spośród 230 kandydatów, Maestro Riccardo Muti wybrał czterech młodych dyrygentów z całego świata – Litwinkę, Pekińczyka, Włocha i moją skromną osobę. Przez dwa tygodnie mieliśmy okazję współpracować z Mistrzem podczas przygotowań opery „La Traviata” – Giuseppe Verdiego, w teatrze w Ravennie. Mogę powiedzieć, że byłem przez pewien czas asystentem Riccardo Mutiego. Na koniec tych warsztatów dyrygowałem koncertem Orkiestry Giovanile Luigi Cherubini w Rawennie. Był na nim obecny Riccardo Muti. Dla mnie to jest przeżycie niesamowite i z pewnością wszystko czego tam się dowiedziałem, zostanie ze mną do końca mojego życia. Moja partytura Traviaty jest cała zapisana różnymi sugestiami i złotymi myślami Riccardo Mutiego i jest dla mnie bezcenna.

Z. S. : Pociąga Pana opera?

D. R. : Z operą mam kontakt, ponieważ już trzeci sezon jestem dyrygentem – asystentem w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Dzięki temu mogę nadal się uczyć i przekonać, jak funkcjonuje świat opery, który diametralnie różni się od świata muzyki symfonicznej. Mam szczęście, że mogę rozwijać się w obydwu nurtach muzyki – operowej i symfonicznej. W dziedzinie muzyki operowej, najważniejszym wydarzeniem dla mnie była praca nad Traviatą z Riccardo Mutim, ale będę miał okazję zdobywać nowe doświadczenia przy pracy nad repertuarem symfonicznym. Zostałem bowiem zaproszony na bardzo prestiżowe kursy mistrzowskie z Maestro Daniele Gattim i słynną The Royal Concertgebouw Orchestra w Amsterdamie. Maestro Daniele Gatti zaprosił także tylko czterech dyrygentów z całego świata. Mam ogromne szczęście, że mogę uczyć się u najlepszych dyrygentów i prezentować się nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Sam nie do końca wierzę w to co się teraz dzieje. Nigdy bym nie śmiał marzyć, żeby chociaż zobaczyć z bliska wielkiego Riccardo Mutiego, a co dopiero pracować z nim, słuchać Jego rad, rozmawiać z nim. To samo z Royal Concertgebouw Orchestra. Ten zespół znam tylko z nagrań, a ich słynną salę koncertową tylko z obrazków. To będzie mój pierwszy pobyt w Amsterdamie i cieszę się, że jest on związany z dyrygenturą.

Z. S. : Będzie możliwość dalszego „szlifowania warsztatu”, na zebranie kolejnych doświadczeń i nabranie pewności w prowadzeniu orkiestr. Wydaje mi się, że każdy dyrygent stając przed orkiestrą musi być także trochę psychologiem i dyplomatą. Trzeba się nie tylko porozumieć z zespołem, ale także przekonać go do swojej interpretacji, czasami wysłuchać także opinii muzyków. To bardzo skomplikowane.

D. R. : Zgadzam się – to jest skomplikowane. Mogę też powiedzieć, że są orkiestry, które są bardzo życzliwe dla młodych dyrygentów, ale wiadomo, że zawsze znajdą się też takie orkiestry, które będą chciały ich „sprawdzać” – czy ich wiedza jest odpowiednia i czy znają dobrze partytury. Trzeba sobie z tym radzić. Młody dyrygent powinien być zawsze przygotowany w stu procentach, musi być pewien tego co robi i wszystkiego co potrafi – wówczas nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Pięć lat studiów z prof. Antonim Witem, było znakomitą szkołą, ponieważ przepytywał z partytur od pierwszej do ostatniej nuty. Po pięciu latach tak wymagającej szkoły – to dzisiaj nic mnie nie może zaskoczyć. Staram się być jak najlepiej przygotowany. Nauczyłem się także, że ważne jest, aby stojąc przed orkiestrą być sobą. To co mówimy do orkiestry i to co czujemy musi być szczere, ponieważ muzycy są bardzo wyczuleni. Od razu wiedzą, kiedy ktoś udaje pewne zachowania, albo popisuje się przed orkiestrą i bardzo tego nie lubią. Najlepszym sposobem jest po prostu być sobą – muzycy to cenią.

Z. S. : Myślę, że dużo jest takich zespołów, które są przyjazne młodym dyrygentom.

D. R. : Największą sympatię i porozumienie znajdowałem z tymi najlepszymi orkiestrami – z Orkiestrą Filharmonii Narodowej i Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. To są zespoły, które z pewnością nigdy nikomu nie chciałyby przeszkodzić, a starają się pomagać. Wiedzą przecież doskonale, że jestem młodym dyrygentem. Każda ich sugestia, czy podpowiedź jest „wyciągnięciem ręki”, a nie „podstawieniem nogi”.

Z. S. : Sadzę, że nieźle się pracuje także w Rzeszowie.

D. R. : Oczywiście. Już na pierwszej próbie byłem bardzo zaskoczony poziomem wykonawczym i profesjonalnym podejściem do pracy. Moje wskazówki, czy propozycje interpretacyjne muzycy skrupulatnie notują. To jest domena profesjonalnych orkiestr. Symfonia Karłowicza jest trudna dla orkiestry, ponieważ często partie solowe przeznaczone są nie tylko pierwszym głosom, które zazwyczaj je grają – mamy w tym utworze na przykład solówki w drugim klarnecie, drugim oboju, drugiej waltorni. Karłowicz zakładał, że wszyscy muzycy w orkiestrze są na jednakowym – wysokim poziomie wykonawczym. To jest ogromne zadanie dla orkiestry i jestem mile zaskoczony, że pomimo trudności, jakie stawia partytura „Odrodzenia” Karłowicza, orkiestra bardzo dobrze sobie poradziła z tym, co jest zapisane na kartach symfonii. Efekty naszej dobrej współpracy będą słyszalne na koncercie. Cieszę się, że mam okazję tutaj pracować. Czuję wielką życzliwość nie tylko muzyków, ale także wszystkich pracowników Filharmonii, którzy są bardzo przyjaźnie nastawieni do zaproszonych artystów. Bardzo chętnie powrócę kiedyś do Rzeszowa, a jutro wieczorem serdecznie zapraszam Państwa na koncert.

Z Dawidem Runtzem rozmawiała Zofia Stopińska 30 marca 2017 roku.

Subskrybuj to źródło RSS