Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Rekordowy Festiwal w Łańcucie

Rzeszów, 31 maja 2017 r.

Informacja prasowa

Rekordowy Festiwal w Łańcucie
56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie zapisał się na kartach historii

Koncertem na BIS zakończyliśmy wspaniałą podróż po różnych epokach i stylach w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Przez dziewięć wieczorów Melomani spotykali się, by w magicznych okolicznościach po raz kolejny wpaść w wir muzycznych doznań.

Tegoroczna edycja Festiwalu była wyjątkowa z wielu względów. To przede wszystkim fantastyczny dobór artystów, którzy zaczarowali publiczność swoimi talentami i umiejętnościami. Program obfitował w wielu wybitnych muzyków, wśród których znaleźli się między innymi: Andrzej Dobber, jeden z największych barytonów świata, Ive Mendes, diva jazzowa (bossa nova), Ivan Monighetti, najwyższej klasy wiolonczelista, a także Dina Yoffe, doskonała pianistka i pedagog, czy Gabriela Montero.

Urokliwego klimatu dodała koncertom wyjątkowa sceneria. W tym roku Festiwal odbywał się w czterech lokalizacjach. Występom plenerowym przed Muzeum-Zamkiem w Łańcucie towarzyszyła nie tylko słoneczna pogoda, ale przede wszystkim ogromna scena i publiczność sięgająca przeszło 3 000 widzów. Kolejne wieczory Melomani spędzili we wnętrzu Rezydencji Lubomirskich i Potockich, które zaliczane są do najpiękniejszych w naszym kraju. W Sali Balowej, powstałej na przełomie XVIII i XIX wieku, odbyły się aż cztery koncerty w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Później wydarzenie przeniosło się do Filharmonii Podkarpackiej, gdzie następnego dnia po koncercie pianistki Gabrieli Montero, nastąpiło oficjalne zakończenie wydarzenia. Podziękowania popłynęły wprost ze sceny od Dyrektor Festiwalu, prof. Marty Wierzbieniec, razem z zapowiedzią kolejnej, już 57 edycji. To nie był jednak koniec wrażeń, jakie przygotował organizator wydarzenia, Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Na dokładkę zaplanowano Koncert na BIS, który zgromadził fanów muzyki George’a Gershwina w Hotelu Sokół w Łańcucie. Wystąpili Chopin University Big Band oraz Waldemar Malicki. Była to okazja, by jeszcze przez chwilę poczuć magię panującą przez cały Festiwal.

Te wszystkie elementy złożyły się na wielki sukces tej edycji wydarzenia. W tym roku padła rekordowa sprzedaż biletów, dzięki czemu to muzyczne święto przeżywaliśmy w wyjątkowo licznym gronie.

 

 

Taneczne zakończenie roku w Jasielskim Domu Kultury!

 

Serdecznie zapraszamy 2 czerwca o godz. 17.00 na Koncert Tańca zwieńczający zakończenie roku artystycznego w wykonaniu grup tanecznych działających w JDK. Wstęp wolny!

W 15 choreografiach zaprezentuje się prawie 100 tancerzy, którzy pod czujnym okiem instruktorów pracowali przez cały rok, aby pokazać przed większą publicznością efekty swojej pracy.

Wystąpią grupy baletowe prowadzone przez Katarzynę Boroń, grupa tańca współczesnego, której instruktorem jest Łukasz Żółtek, dziecięca i młodzieżowa grupa hip hop oraz zespół R-Revolution Katarzyny Korony, instruktora i choreografa tańca JDK.

kk (JDK)

X Jubileuszowy Ogólnopolski Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku

Zofia Stopińska : Z panem Grzegorzem Wójcikiewiczemdyrektorem X Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku, rozmawiamy tuż przed koncertem kończącym Festiwal. Jakie były początki tej imprezy?

Grzegorz Wójcikiewicz : Zrodził się ten festiwal z innego pomysłu. Mieliśmy zamiar zorganizować festiwal dla dzieci. Chcieliśmy, aby małe dzieci ze szkół muzycznych I stopnia, zapoznały się bliżej z muzyką renesansu i baroku a później popularyzowały ją wśród rówieśników. Po pewnym czasie, okazało się, że zainteresowanie tym festiwalem skierowanym do dzieci, ponieważ pierwsze cztery edycje odbyły się pod nazwą „Dziecięcy Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku”, było tak duże, że uczniowie szkół muzycznych zaczęli dopytywać się, jaka jest możliwość, aby poszerzyć ten festiwal także o ich grupy wiekowe . Tak też się stało, od piątej edycji był to już Festiwal Muzyki Dawnej, a w związku z tym, że zaczęli do nas przyjeżdżać uczniowie ze szkół muzycznych I i II stopnia z województw: małopolskiego, lubelskiego, łódzkiego i mazowieckiego, a w tym momencie mamy już praktycznie uczniów z całej Polski, stąd trudno mi wymieniać wszystkie województwa i szkoły – stało się tak, że mamy nazwę Ogólnopolski Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku. Teraz mamy na celu nie tylko przybliżenie uczestnikom muzyki renesansu, baroku i klasycyzmu, ale również przybliżenie dzieciom i młodzieży instrumentarium historycznego. W początkowych edycjach pojawiały się tylko instrumenty współczesne, natomiast teraz coraz częściej pojawiają się takie instrumenty jak : viola da gamba, harfa, klawesyn, flet traverso i wiele innych. Ze skromnego pomysłu zrodziła się duża impreza.

Z. S. : Młodzi ludzie stający w szranki konkursowe przyjeżdżają z nauczycielami i opiekunami, stąd jest sporo emocji, ale staracie się też zapewnić im posłuchania muzyki na najlepszym poziomie.

G. W. : To prawda, bo właściwie ten festiwal rozwija się w dwóch kierunkach. Pierwszy, to rywalizacja solistów i zespołów, przy czym, wszyscy mają możliwość posłuchania także gry kolegów uczestniczących w konkursie, którzy z roku na rok grają coraz lepiej, stąd poprzeczka rośnie. Natomiast drugi tor, to prezentacja wykonań uznanych artystów. Od kilku lat zapraszamy do nas sławnych wykonawców – gościła u nas pani Katarzyna Drogosz – klawesynistka, wystąpił pan Marek Stefański – światowej sławy organista, gościły także zespoły a wśród nich Ensemble Les Savages z Katowic. Co roku mamy kogoś, kto prezentuje muzykę dawną w wykonaniu mistrzowskim. Zdarzało się także, że zapraszaliśmy do występu laureatów z wcześniejszych edycji, którzy zdobyli najwyższe miejsca lub Grand Prix. Tak było także w tym roku, bo rozpoczęły nasz Festiwal trzy zespoły z Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia nr 3 im. Juliusza Zarębskiego w Warszawie : Zespół Muzyki Dawnej „Il Martino”, Kameralna Orkiestra Smyczkowa i Chór Kameralny. Te trzy zespoły zbierały podczas poprzednich edycji dużą pulę nagród stąd uhonorowaliśmy je oddzielnym koncertem i była to nagroda dodatkowa za wcześniejsze zaangażowanie. Natomiast jeśli chodzi o artystę wielkiego formatu, to tym razem gościmy u nas panią Agatę Sapiechę – wspaniałą skrzypaczkę, pedagoga, założyciela i kierownika artystycznego Zespołu „IL Tempo”. Artystka współpracuje z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, a na Finał X Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku, przeprowadziła prezentację Fantazji Georga Philippa Telemanna. Zgłosiło się do nas trzydzieści szkół, między innymi z tak odległych miast jak : Gdynia, Gdańsk, Gliwice, Bytom, Łódź, czy Wrocław. W konkursie wzięło udział 200 uczniów ze szkół muzycznych pierwszego i drugiego stopnia praktycznie z całej Polski.

Z. S. : Razem z nauczycielami, akompaniatorami i opiekunami licząc, ponad 500 osób przyjechało na czas konkursu do Leżajska.

G. W. : Myślę, że nawet trochę więcej. Przychodzili także, aby posłuchać swoich kolegów uczniowie szkół muzycznych w Leżajsku, a także uczniowie innych szkół ogólnokształcących, którzy przychodzili ze swoimi nauczycielami zaciekawieni imprezą odbywającą się w Leżajsku. Pojawia się u  nas namiastka mody , chociaż grupa młodych osób zainteresowanych muzyką klasyczną epok minionych może nie jest jeszcze bardzo duża. Zauważam natomiast inne zjawisko – w rozrywkowej muzyce współczesnej pojawiają się elementy, lub też motywy zaczerpnięte wprost z muzyki na przykład Jana Sebastiana Bacha albo Antonia Vivaldiego i to jest znak, że muzyka zmierza w dobrym kierunku.

Z. S. : Prezentacje konkursowe oceniało jury złożone z autorytetów w tej dziedzinie.

G. W. : Tak jak już pani powiedziała, co roku zapraszamy do jury nauczycieli o uznanym autorytecie, lub wykładowców wyższych uczelni. W ostatnich edycjach przeważają wykładowcy wyższych uczelni. W tym roku pani Agata Sapiecha z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina jest przewodniczącą komisji konkursowej, zasiadają w jury także: pan Marek Stefański z Akademii Muzycznej w Krakowie, pani Urszula Buda reprezentuje Wydział Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego i pan Grzegorz Wziątka – nauczyciel dwóch szkół muzycznych w Leżajsku i Stalowej Woli.

Z. S. : Ogólnopolski Festiwal Muzyki Dawnej w Leżajsku wkracza w następne dziesięciolecie z dobrymi prognozami.

G. W. : Mam nadzieję, że z dobrymi prognozami. Mamy wiele nowych pomysłów, o których będziemy dyskutować. Pewnie trzeba będzie wydłużyć czas trwania Festiwalu do czterech dni, ale wszystko zależy od tego ilu uczestników się zgłosi, wyznaczyć czas dogodny dla wszystkich jurorów, co nie jest łatwe. Musimy też zorganizować odpowiednie środki na organizację następnej edycji.  W tym roku udało nam się uzyskać znaczące dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego, ale także i z budżetu Miasta Leżajska. Mamy także sponsorów i w tym roku wspomogli nas: Elektrociepłownia Nowa Sarzyna, pan Jan Ćwikła i firma Multi Dom z Leżajska. Przyczyniają się również organizatorzy do przeprowadzenia tego Festiwalu, a są to : Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia w Leżajsku, Towarzystwo Promocji Kultury Muzycznej w Leżajsku, Fundacja Wspierania Edukacji Artystycznej w Sokołowie Małopolskim, Muzeum Ziemi Leżajskiej i  Miejskie Centrum Kultury w Leżajsku, które nam udostępnia salę koncertową i inne pomieszczenia. Mam nadzieję na pomoc w następnych latach.

Listę laureatów konkursu X Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku znajdą Państwo na stronie Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Leżajsku.

Z panem Grzegorzem Wójcikiewiczem – dyrektorem X Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Dawnej w Leżajsku rozmawiała Zofia Stopińska 19 maja 2017 roku.

Robert Gierlach na 56. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie

Zofia Stopińska : Wśród wykonawców 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie nie brakuje również sławnych artystów urodzonych na Podkarpaciu, lub działających  w Rzeszowie. Nie do przecenienia jest rola Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego, która grała w czasie trzech koncertów. Wśród solistów inaugurującej Festiwal „Gali Gwiazd” znalazł się „nasz” tenor – Paweł Skałuba, natomiast podczas Koncertu Finałowego, w IX Symfonii d-moll op. 125 Ludwiga van Beethovena, zaśpiewał „nasz” baryton Robert Gierlach, z którym rozmawiałam przed koncertem. Pamięta Pan z pewnością młodość spędzoną na Podkarpaciu.

Robert Gierlach : Bardzo miło być znowu w Rzeszowie. Czuję się tutaj jak w domu. Wprawdzie urodziłem się w Sanoku i tam rozpoczynałem naukę muzyki, ale przez sześć lat uczęszczałam do Liceum Muzycznego w tym uroczym mieście, jakim jest Rzeszów. Dzisiaj jestem już po sentymentalnym spacerze, podczas którego podziwiałem jak wspaniale rozwija się to miasto.

Z. S. : W młodości uczył się Pan grać na akordeonie, ale nie został Pan akordeonistą, natomiast ukończył Pan Akademię Muzyczną w Warszawie, w klasie wspaniałego tenora Kazimierza Pustelaka, który także pochodzi z Podkarpacia. Debiutował Pan jako śpiewak w czasie studiów.

R. G. : Akordeonistą nie zostałem, to prawda, ale chcę podkreślić, że tutaj w Rzeszowie, od mojego nauczyciela pana Jerzego Kołodzieja, bardzo dużo się nauczyłem – między innymi: co to jest frazowanie, pokochałam muzykę Johanna Sebastiana Bacha i muzykę epoki baroku oraz innych epok. Później postanowiłem studiować na Wydziale Wokalno – Aktorskim Akademii Muzycznej w Warszawie i przez sześć lat uczył mnie prof. Kazimierz Pustelak, który także pochodzi z Podkarpacia. Dzięki tym wspaniałym pedagogom udawało mi się później osiągać sukcesy na polskich i światowych scenach operowych.

Z. S. : W sposób znaczący przyspieszyły Pana karierę wygrane konkursy wokalne.

R. G. : To prawda. Pomógł mi bardzo Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Viottiego w Vercelli we Włoszech, na którym otrzymałem I nagrodę. Podkreślę, że to ten sam konkurs, który kiedyś wygrał nasz wspaniały bas Bernard Ładysz. Po tym konkursie otrzymałem sporo propozycji z Włoch i udało mi się zaśpiewać m.in. w La Fenice , w La Scali, w Bolonii i jeszcze w kilku wspaniałych teatrach operowych  Włoch. Później zainteresował się mną manager ze Stanów Zjednoczonych i tam przez dziesięć lat jeździłem. Śpiewałem w wielu prestiżowych teatrach operowych oraz salach koncertowych i trudno je w tej  chwili wymienić, bo lista jest naprawdę długa. Nie mogę narzekać – poszczęściło mi się w artystycznym życiu.

Z. S. : W ostatnich sezonach ma Pan także zapełniony kalendarz.

R. G. : Owszem, ale stwierdziłem, że już odbyłem wiele podróże zagranicznych, a lata lecą i dlatego postanowiłem śpiewać przede wszystkim w Polsce. Decyzja ta związana jest także z nowym zobowiązaniem, bo zacząłem uczyć na Wydziale Wokalno – Aktorskim w mojej macierzystej uczelni – teraz to jest Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie. Zapraszam wszystkich zdolnych śpiewaków z Podkarpacia. Może tak jak kiedyś pan prof. Kazimierz Pustelak pomógł mnie, ja będę mógł pomóc jakiemuś „ziomkowi”.

Z. S. : Lubi Pan uczyć?

R. G. : To jest bardzo interesująca praca i bardzo odpowiedzialna. Młodzi ludzie, którzy przychodzą uczyć się śpiewu, mają ogromne nadzieje, wierzą, że mogą gdzieś później zaistnieć, występować i pragną być znanymi śpiewakami. Dlatego na nauczycielu śpiewu spoczywa ogromna odpowiedzialność.

Z. S. : Najczęściej występuje Pan w teatrach operowych, w koncertach muzyki operowej i w repertuarze oratoryjno – kantatowym, ale wiem, że bardzo sobie Pan ceni również współpracę z Filharmonią im. Romualda Traugutta, gdzie najczęściej występuje Pan jako kameralista, śpiewając pieśni.

R. G. : Bardzo lubię występować w formach kameralnych, nawet doktorat pisałem z tej dziedziny, a był to cykl pieśni „Schwanengesang” Franciszka Schuberta, który nagrałam na płytę. Zawsze interesowała mnie muzyka kameralna i faktycznie od wielu lat, każdego roku, występuję na festiwalach pieśni polskiej  i europejskiej, organizowanych przez Filharmonię im. Romualda Traugutta w Warszawie.

Z. S. : Występował Pan kiedyś w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie?

R. G. : Nigdy nie śpiewałem na Festiwalu w Łańcucie, ale często jako uczeń Liceum Muzycznego w Rzeszowie jeździłem na koncerty do Łańcuta lub chodziłem do Filharmonii Rzeszowskiej, bo tutaj także odbywały się festiwalowe koncerty i spektakle. Pamiętam doskonale spektakl „Wesele Figara” w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. To był pierwszy spektakl operowy jaki zobaczyłam w swoim życiu.

Z. S. : Pana żona – Tatiana Hempel-Gierlach jest znakomitą śpiewaczką, pana brat – Wojciech Gierlach to świetny bas – często śpiewacie razem?

R. G. : Ostatnio trochę rzadziej, ale śpiewaliśmy sporo razem. Śpiewaliśmy w tak znanych operach jak „Don Giovanni” w inscenizacji Mariusza Trelińskiego w  Teatrze Wielkim w Warszawie. Ja śpiewałem Don Giovanniego, mój brat śpiewał Leporella. Kto zna tę operę, to wie jak wiele mają wspólnych scen i jak dużo mogą wspólnie grać na scenie. Również występowaliśmy w „Weselu Figara” – Wojtek śpiewał partie Figara, ja śpiewałem Hrabiego, a moja żona kreowała partię Hrabiny, albo Donny Elwiry w „Don Giovannim”. Mieliśmy okazję wiele razy występować rodzinnie.

Z. S. : Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zaśpiewacie w takim rodzinnym składzie na Podkarpaciu – w Rzeszowie, Sanoku lub w Łańcucie.

R. G. : Bardzo chętnie, ale to nie od nas zależy, mam nadzieję, że otrzymamy niedługo zaproszenie i z wielką radością wystąpimy na Podkarpaciu.

Koncert na BIS 56.Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

28 maja 2017 r., godz. 20:00 , Hotel Sokół w Łańcucie.

Soliści: Waldemar Malicki - fortepian, oraz Kuba Badach, Daniela Ozdarska, Łukasz Lipski

CHOPIN UNIVERSITY OF MUSIC BIG BAND

Są zdolni, mają pasję i niespożytą energię młodych wykonawców. Oto Chopin University of Music Big Band!!!

W zespole grają absolwenci i studenci Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Początkowo młodzi muzycy rozwijali swój jazzowy warsztat w uczelnianym Big Bandzie UMFC. Po ukończeniu studiów chcieli nadal kontynuować „big bandową przygodę”. Tak powstał Warsaw Academic Big Band, gdzie wspólnie tworzą, grają i dzielą swoją jazzową pasję.

Szefem artystycznym grupy i band leaderem jest Piotr Kostrzewa, współtwórca sukcesów takich big bandów jak Szymanowski Big Band czy Szymanowski Young Power Big Band. Piotr Kostrzewa jest aktywnie działającym muzykiem – kotlistą, solistą słynnej Orkiestry Sinfonia Varsovia oraz wykładowcą na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina.

Już od początku swego istnienia Warsaw Academic Big Band dużo koncertuje m.in. na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina oraz w salach koncertowych w kraju i zagranicą. W koncertach zespołu biorą często udział czołowi polscy muzycy i wokaliści jazzowi. Wspólnie z Big Bandem wystąpili między innymi: Basia Trzetrzelewska, Krzesimir Dębski, Henryk Miśkiewicz, Zbigniew Namysłowski, Mateusz Smoczyński, Kuba Badach, Janusz Szrom, Wojciech Myrczek, Sławomir Uniatowski, Vivian Buczek (Szwecja). Warsaw Academic Big Band współpracuje także z wybitnym amerykańskim jazzmanem, kompozytorem i aranżerem Gordonem Goodwinem – laureatem nagrody Grammy i twórcą słynnego Gordon Goodwin’s Big Phat Band, z którym młodzi polscy muzycy mieli okazję wspólnie koncertować

Muzycy Warsaw Academic Big Band są laureatami prestiżowych nagród i wyróżnień na festiwalach oraz przeglądach big bandów. W 2015 roku zostali uhonorowani I nagrodą i Grand Prix Festiwalu Big Bandów w Nowym Tomyślu.

Zespół występował podczas spektakularnych wydarzeń muzycznych. Najważniejsze to:

  • Międzynarodowy Festiwal La folle Journée w Nantes we Francji (na specjalne zaproszenie dyrektora Festiwalu René Martina) – 2014
  • Międzynarodowy Festiwal Szalone Dni Muzyki w Warszawie – 2014
  • Międzynarodowy Festiwal Jazz 2015 w Warszawie (na specjalne zaproszenie Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego i redakcji gazety Jazz Forum) – 2015
  • Udział w koncercie Gwiazdorski wieczór w Canal+ - 2016
  • Międzynarodowy Festiwal Jazzowy w Šiauliai na Litwie - 2016
  • Międzynarodowy Festiwal Jazz Jamboree 2016 – koncert otwierający Niezależną Scenę Młodych Polskiego Radia

W CHOPIN UNIVERSITY OF MUSIC BIG BAND pod dyrekcją Piotra Kostrzewy występują:

saksofony: Konrad Gzik - alt/flet, Urszula Gosk - alt/sopran, Kamil Wiącek - tenor, Paweł Kozyra – tenor/flet, Grzegorz Bil – baryton;

puzony: Ewa Harasimiuk, Jakub Gumiński, Karol Jasłowski, Damian Wójtowicz;

trąbki: Bartłomiej Kacperski, Aneta Mścisz, Bartłomiej Koń, Kamil Zwoliński;

sekcja rytmiczna: Konstanty Szemraj - gitara, Wojciech Kostrzewa – perkusja, Marek Lipski - fortepian/syntezator, Tomasz Bielecki - instrumenty perkusyjne, Artur Stodolny - wibrafon, Jakub Zaczkowski - fortepian/syntezator, Michał Zuń - kontrabas.

Młodzi muzycy jeszcze jako Big Band UMFC nagrali trzy płyty. Pierwsza to zarejestrowana w Nantes we Francji „L’histoire du big band”. Kolejny album „Classic on Jazz” z muzyką klasyczną w aranżacjach bigbandowych został nagrany w Studiu S1 Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Największe świąteczne standardy takie jak „Let it snow”, „Silent Night” czy „Jingle Bells” zostały wydane przez MTJ na płycie „Big Band Swingujące Święta”.

W nadchodzącym sezonie planowane są dwie płyty live - jedna z koncertu zorganizowanego przez radiową Trójkę z piosenkami z repertuaru Franka Sinatry i z gościnnym udziałem takich wokalistów jak: Kuba Badach, Sławek Uniatowski, Janusz Szrom i Wojciech Myrczek. Druga to zapis koncertu Warsaw Academic Big Band podczas tegorocznego Jazz Jamboree.

56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie - Koncert na BIS

28 maja 2017 r. , godz. 20:00, Hotel Sokół w Łańcucie

Wystąpią; Chopin University Big Band oraz soliści: Waldemar Malicki - fortepian ; Kuba Badach, Daniela Ozdarska, Łukasz Lipski

Koncert poza karnetem

Z wielką przyjemnością gramy w Łańcucie

25 maja na 56. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie wystąpili: Orkiestra Kameralna Wratislavia pod dyrekcją Jana Staniendy i wiolonczelista Iwan Monighetti. Zarówno zespół, jak i solista zasłużenie cieszą się od wielu lat wielką popularnością i z góry wiadomo było, że koncert będzie znakomity. Orkiestrę Kameralną Wratislavia założył i prowadzi Jan Stanienda - legendarny polski koncertmistrz, wybitny kameralista, błyskotliwy wirtuoz, a do tego znakomity pedagog - profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Z tym wybitnym artystą mogłam porozmawiać przed koncertem w Łańcucie.

Zofia Stopińska : Bardzo mi miło, że mogę rozmawiać w Łańcucie z panem Janem Staniendą – wyśmienitym skrzypkiem i dyrygentem, który w Sali balowej poprowadzi Orkiestrę Kameralną Wratislavia, a solistą tego koncertu jest sławny wiolonczelista Iwan Monighetti. Program koncertu jest bardzo interesujący.

Jan Stanienda : Bardzo miło powrócić na Festiwal do Łańcuta – tym razem w roli prowadzącego od pulpitu koncert z Iwanem Monighettim. Jak pani podkreśliła program jest niezwykle interesujący, bardzo wirtuozowski dla orkiestry – Sonata Rossiniego, Serenada Dvoraka, „Don Kichot” Telemanna, no i perełki wiolonczelistyki, czyli koncerty Vivaldiego i Boccheriniego.

Z. S. : Dobrze Pan pamięta niezwykłą atmosferę łańcuckich festiwali.

J. S. : Nawet nie potrafię powiedzieć, po raz który wystąpię na łańcuckim Festiwalu, może to już dziesiąty występ, ale wiem, że zawsze panuje tutaj gorąca atmosfera i wspaniałe wrażenia na długo pozostają w pamięci. Z pewnością tak będzie i tym razem.

Z. S. : Pana działalność toczyła się od lat w kilku nurtach, występował Pan często jako solista, ze skrzypcami albo z batutą w ręku prowadził Pan orkiestry, również sporo czasu wypełniała Panu pedagogika. Czy dalej jest tak samo?

J. S. : Jest identycznie. Przez cały czas jestem pedagogiem, występującym jako solista i prowadzącym różne koncerty z różnymi orkiestrami, ale mam także swoją orkiestrę, która jest ze mną dzisiaj w Łańcucie – to Orkiestra Kameralna Wratislavia. Muszę się jeszcze przyznać, że zawsze chciałbym robić coś, czego nie robię w danej chwili – czyli jak gram koncert solowy, to chciałbym grać muzykę kameralną, jak gram koncert kameralny to marzę o poprowadzeniu orkiestry, a jak dyryguję to najchętniej oddałbym się pedagogice – i tak jest przez cały czas.

Z. S. : Orkiestrą Kameralną Wratislavia kieruje Pan od wielu lat, widząc zespół po kilku latach zauważyłam sporo nowych twarzy.

J. S. : W zeszłym roku obchodziliśmy dwudziestolecie naszej działalności. W tym czasie oczywiście zmieniał się skład orkiestry, zdarzało się, że muzycy wyjeżdżali, odchodzili do innych zespołów, a na ich miejsce przychodzili nowi. Z ostatnich koncertów Orkiestry Kameralnej Wratislavia, które graliśmy na  Festiwalu w Łańcucie, pamiętam dobrze występy z Helen Grafenauer, Władysławem Kłosiewiczem i Konstantym Andrzejem Kulką. Później byłem tutaj jeszcze raz sam  i grałem z Orkiestrą Kameralną z Wiednia.

Z. S. : Pewnie wiele pracy miała Wratislavia w ubiegłym roku, kiedy Wrocław był Europejską Stolicą Kultury. Czy w tym roku jest tak samo?

J. S. : Powstałe wcześniej Narodowe Forum Muzyki działa nadal bardzo dobrze. Odbywa się wiele koncertów na poziomie światowym. Zapraszane są słynne orkiestry i zespoły. Na szczęście, na razie są na to pieniądze. Koncerty są fenomenalne i zawsze sala jest wypełniona publicznością. Ten budynek spełnia ważną rolę w życiu muzycznym Wrocławia. Jak przyjeżdżam do Warszawy z Wrocławia, zawsze żałuję, że w stolicy nie mamy takiego budynku i takiej sali. Wrocławska sala ma jedną z najlepszych akustyk w Europie – w  Warszawie takiej Sali nie mamy.  Aktualnie w Polsce już prawie wszystkie filharmonie mają ładne okazałe budynki , ale nie wszędzie są sale o dobrej akustyce. O tym rozmawiamy wyjeżdżając na koncerty gościnne do innych polskich miast.

Z. S. : Mamy już prawie koniec maja, a w czerwcu kończą się sezony koncertowe i rok akademicki. Będzie czas na odpoczynek?

J. S. : Nie za bardzo. W czerwcu kończę zajęcia ze studentami, później będą egzaminy końcowe i wstępne. Później, zaczyna się we Wrocławiu festiwal „Wieczory w Arsenale” – Orkiestra Kameralna Wratislavia jest gospodarzem tego festiwalu. Wcześniej mamy jeszcze parę koncertów w Niemczech. Pomiędzy 17 a 30 lipca będę w Kołobrzegu, gdzie organizowane są kursy mistrzowskie dla smyczkowców i jest tam zawsze bardzo dużo pracy. Stamtąd jadę na kolejne kursy : w Nałęczowie i Janowcu. Na zakończenie tego maratonu, poprowadzę kursy w Los Angeles i później już się zacznie sezon koncertowy z Wratislavią i nowy rok akademicki.

Z. S. : Kiedy Pan odpoczywa?

J. S. : Zawsze „w drodze” – jak prowadzę samochód, albo w hotelach, a czasem w domu. Nie jest źle. Nie narzekam. Bez koncertów jest gorzej. Jak siedzę parę dni w domu, to żona mówi „lepiej jedź gdzieś, coś zagrać, bo zaczynasz wyć tutaj”. ( śmiech)

Z. S. : Wiem, że pierwsza Wasza próba do koncertu odbyła się w Sali Filharmonii w Rzeszowie, druga w miejscu koncertu w Sali balowej Muzeum Zamku w Łańcucie.

J. S. : Sala Filharmonii Podkarpackiej słynie z bardzo dobrej akustyki. Nie występowałem w Rzeszowie po remoncie Filharmonii i byłem ciekawy czy coś się zmieniło. Na szczęście świetna akustyka pozostała. Sala balowa w Łańcucie ma zupełnie inną akustykę, ale także dobrą, chociaż nie mamy takiego komfortu jak w Filharmonii, ale siedzenia dla publiczności też nie są komfortowe, natomiast sama sala i jej otoczenie są rewelacyjne. Chcielibyśmy wracać do Łańcuta jak najczęściej.

IX Symfonia Beethovena na Finał 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

27 maja 2017 r. godz. 19:00, sala koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej  i Chór Filharmonii Narodowej ; Massimiliano Caldi - dyrygent ; Bartosz Michałowski - przygotowanie chóru

soliści : Magdalena Schabowska - sopran ; Agnieszka Makówka - alt ; Tomasz Kuk - tenor ; Robert Gierlach - bartyton                                                                                                                                                                                                                                                     

W programie: L. van Beethoven - IX Symfonia d-moll op. 125

 

Gabriela Montero wystąpi z recitalem na Festiwalu w Łańcucie

26 maja o godz.19:00 w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej wystąpi z recitalem fortepianowym Gabriela Montero.

Koncert odbędzie się w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

W programie: Franz Schubert - 4 Impromptus op. 90 D. 899 ; Robert Schumann - Carnava op. 9 ; Gabriela Montero - Improwizacje

Wspaniały występ Apollon Musagete Quartett

Wielkim wydarzeniem 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie był koncert Apollon Musagete  Quartett. Ten znakomity zespół wystąpił w sali balowej łańcuckiego Zamku 22 maja w stałym składzie: Paweł Zalejski - skrzypce, Bartosz Zachłod - skrzypce, Piotr Szumieł - altówka, Piotr Skweres - wiolonczela. Koncert rozpoczął Kwartet smyczkowy nr 5 D-dur op. 64 Józefa Haydna. W pierwszej części wieczoru wysłuchaliśmy jeszcze Kwartetu smyczkowego nr 3 "Kartki z niezapisanego dziennika" Krzysztofa Pendereckiego, a część drugą wypełnił Kwartet smyczkowy nr 1 g-moll op. 27 - Edwarda Griega. W tym wykonaniu Haydn zachwycał indywidualną kreacją przy jednoczesnym zachowaniu wszystkiego, co charakterystyczne w muzyce tego kompozytora. Jestem przekonana, że Kwartetu Pendereckiego z przyjemnością wysłuchali nawet ci, którzy nie lubią nowszej muzyki, a gdyby kompozytor był na tym koncercie, też by się zachwycił. Kwartetem Griega publiczność została ostatecznie uwiedziona. Uważam, że koncert Apollon Musagete Quartett można śmiało zaliczyć do najlepszych w historii Festiwalu.

Bardzo się cieszę, że znakomici muzycy tworzący Apollon Musagete Quartett znaleźli czas i mogłam z nimi dłużej porozmawiać. Dzięki temu mogą się Państwo dowiedzieć o działalności i osiągnięciach tego cieszącego się światową sławą polskiego zespołu

Zofia Stopińska : Bardzo proszę opowiedzieć o narodzinach Apollon Musagete Quartett  - jak to się stało, że czterech Polaków, którzy znaleźli się za granicą, postanowiło działać razem.

Bartosz Zachłod : Wszystkich nas łączy pasja do muzyki kameralnej. Od najwcześniejszych lat marzyliśmy o założeniu kwartetu smyczkowego. Jest to jedna z piękniejszych form wspólnego muzykowania, przynosząca wielką satysfakcję artystyczną i możliwość styczności z tak genialnym i bogatym repertuarem, który został stworzony na ten skład. Nie bez powodu mówimy tu o „królewskiej dyscyplinie”.

Częściowo znamy się ze studiów w Warszawie. Mówię częściowo, ponieważ razem z Pawłem studiowaliśmy w klasie prof. Julii Jakimowicz-Jakowicz i prof. Krzysztofa Jakowicza. Ze względu jednak na różnicę wieku nie poznałem się w Warszawie z altowiolistą Piotrem Szumiełem, który jednak znał się z Pawłem wcześniej. To dopiero w Wiedniu, gdzie studiował wówczas wiolonczelista Piotr Skweres (a koledzy dojechali w celu kontynuowania studiów), idea założenia kwartetu smyczkowego nabrała konkretnych kształtów, a ja dołączyłem zaraz po dyplomie w warszawskiej uczelni. I tak zespół powstał w 2006 roku.

Zofia Stopińska : Na początku działalności trzeba wymyślić dobrą nazwę zespołu, bo jest ona ważna.

Paweł Zalejski : Dość długo zastanawialiśmy się nad nazwą zespołu, bo chcieliśmy, by wyrażała ona nasze dążenia i nasze aspiracje. Jest ona jednocześnie naszym programem i mottem. Postać Apollina, który symbolicznie w tańcu jednoczy wszystkie muzy, wszystkie sztuki, bardzo nam się spodobała. Dlatego postanowiliśmy, że to będzie nasza „idee fixe” i zarazem nazwa zespołu.

Bartosz Zachłod : Chcieliśmy, aby ta nazwa nie była sztucznym tworem i jedynie etykietą, którą można przykleić wiele produktów, tylko szukaliśmy czegoś, z czym bylibyśmy związani i co odzwierciedlałoby nasze spojrzenie na muzykę. Symbolika Apollona łączącego się w tańcu z muzami czyli symbolika syntezy sztuk (elementów tańca, retoryki i poezji w muzyce) odzwierciedla nasz sposób pojmowania muzyki jako sztuki.

Paweł Zalejski: W dodatku jest to symbol dziś trochę zapomniany, ale co bardzo ciekawe, w większości  teatrów i sal koncertowych, na przykład XVIII-XIX wiecznych, gdzie występowaliśmy – gdy po wejściu na scenę patrzyliśmy w górę,  widzieliśmy „naszego” Apolla z muzami, rydwan apollina lub jego symbole – np. lirę. Stąd przekonanie, że wcześniej, za czasów Haydna, Mozarta, Beethovena, była silna świadomość tego starogreckiego wyobrażenia, które leży u podstaw naszej europejskiej muzyki i kultury.

Zofia Stopińska : Apollon Musagete Quartett debiutował w Wiedniu?

Piotr Szurmieł : Tak, bo od początku staraliśmy się uczestniczyć w życiu koncertowym. Kiedy po półrocznej działalności stawaliśmy do pierwszego konkursu, mieliśmy w programie już dziewięć kwartetów. Bardzo poważnie podchodziliśmy do uprawiania kameralistyki. Uważaliśmy, że jest to nasze główne zajęcie, nasze powołanie.

Zofia Stopińska : Pierwszy wielki sukces osiągnęliście także bardzo szybko, bo po dwóch latach działalności  zwyciężyliście w 57. edycji Międzynarodowego Konkursu Muzycznego ARD w Monachium.

Bartosz Zachłod : Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Odłożyliśmy wszelkie inne zajęcia i od świtu do zmierzchu całą energię poświęcaliśmy na przygotowanie się do tego konkursu. Zrobiliśmy wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej i na szczęście nasze starania zostały zauważone i docenione. Gdyby się nie udało, mieliśmy jednak zaplanowane jeszcze kolejne konkursy.

Zofia Stopińska : Zwycięstwo na Międzynarodowym Konkursie ARD w Monachium, chyba najważniejszym konkursie dla wykonawców muzyki klasycznej na świecie, otworzyło Wam z pewnością drzwi do najważniejszych sal koncertowych.

Bartosz Zachłod: To rzeczywiście była taka wyrzutnia, która umożliwiła nam debiuty w bardzo prestiżowych salach. Otworzyła nam również drogę do kilku programów, którymi zostaliśmy objęci. Zaraz na początku zostaliśmy nominowani przez Musikverein i Konzerthaus  w Wiedniu do cyklu „Rising Stars” organizowanego przez European Concert Hall Organisation. Ta organizacja ma pod sobą kilkanaście największych sal koncertowych – między innymi Cite de la musique – Philharmonie Paris, Concertgebouw Amsterdam czy Kolner Philharmonie. Później był kolejny egzamin, aby się sprawdzić na tych scenach i otrzymać ponowne, a później kolejne zaproszenia.

Piotr Skweres : Cieszymy się, że dostajemy te zaproszenia i po raz kolejny gramy w takich salach jak: Concertgebouw w Amsterdamie, Carnegie Hall w Nowym Jorku, Wigmore Hall w Londynie, Tonhalle w Zurichu czy Gewandhaus w Lipsku. Ogromną przyjemność sprawiają nam powroty do tych sal na kolejne koncerty i fakt, że jesteśmy rozpoznawalnym zespołem przez publiczność. Czujemy, że publiczność obdarza nas pewnym zaufaniem.

Zofia Stopińska : Mając już różne doświadczenia, postanowiliście zorganizować swój festiwal.

Piotr Szumieł : To był dość krótki epizod, który miał miejsce w Goslar pod Hannoverem. Będąc tam jeszcze w trakcie przygotowań do konkursu w latach 2007 i 2008, bardzo nam się spodobała atmosfera festiwalu i kursów, które tam się odbywały. Rozmawialiśmy wówczas z organizatorami, przedstawiając im swoją ideę festiwalu muzyki kameralnej. Nasze pomysły spodobały się i poproszono nas, aby zorganizować taki „festiwal w festiwalu”, czyli w ramach odbywającego się festiwalu mieliśmy „nasz tydzień”. To była wielopoziomowa impreza, będąca połączeniem koncertów z kursami. Poza własnymi koncertami, do wspólnych występów zapraszaliśmy renomowanych artystów – między innymi byli u nas członkowie legendarnego Alban Berg Quartett – a jednocześnie prowadziliśmy zajęcia z młodymi kwartetami. Niestety, odbyły się tylko dwie edycje festiwalu, w wymyślonej przez nas formule. Jako, że nie mieszkaliśmy w Goslar, planowanie i organizowanie kolejnych imprez „na odległość” nie zdało egzaminu.

Piotr Skweres : Jesteśmy zainteresowani takim festiwalem, ale akurat w tamtym okresie pojawiły się pewne kłopoty ze sponsorami, bo jednak na taki tydzień potrzeba czterdzieści czy pięćdziesiąt tysięcy euro, aby zaprosić renomowane zespoły, móc oferować kursy mistrzowskie i pełne stypendia dla uczestników. Do tego okazało się, że bardzo dużo czasu zajmuje to szukanie sponsorów i nie uda się zorganizować imprezy na tym samym poziomie. Postanowiliśmy poczekać, ale jesteśmy otwarci i myślę, że kiedyś jeszcze własny festiwal będziemy organizować.

Zofia Stopińska : W 2008 roku Apollon Musagete Quartett miał w programie dziewięć kwartetów i sądzę, że w 2017 roku ten repertuar co najmniej kilkakrotnie się powiększył.

Piotr Skweres : Z ciekawości sprawdzałem kiedyś, ile utworów wykonujemy w ciągu roku i oscyluje to pomiędzy 30. a 40. pozycjami. Nie wszystkie utwory są nowe, zwykle każdego roku gramy około 10 nowych utworów i część z nich wykonujemy na specjalne prośby.

Paweł Szurmieł : Wiadomo, że każdego roku planujemy utwory, które chcielibyśmy zrobić, ale do tego dochodzą także inne pomysły – na przykład koncerty z orkiestrami, gramy muzykę trochę nowszą, pojawiają się propozycje współpracy z innym artystami, jesteśmy proszeni o prawykonanie utworu. Repertuar naszego kwartetu ciągle się powiększa.

Bartosz Zachłod : W tym roku na przykład, ze względu na jubileusz Johna Adamsa, zaraz po Festiwalu w Łańcucie, jedziemy do Cardiff na Vale of Glamorgan Festival.  Zostaliśmy przez organizatorów poproszeni o przygotowanie John’s Book of Alleged Dances – Johna Adamsa. Mamy już w repertuarze Absolute Jest tego kompozytora, który będzie również i tam przez nas wykonywany, ale po Alleged Dances pewnie nie prędko byśmy sięgnęli, ponieważ mamy jeszcze ogromną listę innych pozycji repertuarowych do zrealizowania. Czasami pojawiają się więc takie zamówienia, które dopingują nas do pracy nad dodatkowym poszerzaniem listy utworów.

Zofia Stopińska : Staracie się promować polską muzykę na świecie.

Piotr Szumieł : Od początku naszej działalności to robimy. Na początku graliśmy kwartety Szymanowskiego, potem dołączyliśmy Lutosławskiego i kolejno Góreckiego, Pendereckiego, Panufnika oraz nasz utwór – Multitude. W repertuarze mamy również I-wszy Kwintet fortepianowy Grażyny Bacewicz. Chcieliśmy i nadal chcemy - jako kwartet polski - promować polską muzykę i pokazać, że ona wcale nie jest gorsza niż europejska. Czasami jednak zamówienia repertuarowe festiwali czy domów koncertowych są takie, że nie ma w nich miejsca na dzieła naszych rodzimych twórców. Jednak wszędzie tam, gdzie tylko możemy, staramy się grać utwory polskich kompozytorów.

Pawel Zalejski : Chcieliśmy pokazać polski profil naszego kwartetu i to zaowocowało płytą, którą wydaliśmy na rok jubileuszowy. Krążek zawiera kwartety Lutosławskiego, Góreckiego i Pendereckiego. Tak jak Piotr mówił, zawsze staraliśmy się wykonać jakiś utwór polski podczas koncertu i jesteśmy na świecie postrzegani jako polski zespół. Wkrótce, bo jesienią przyszłego roku, znana niemiecka Filharmonia będzie realizować duży projekt poświęcony polskiej muzyce i zwrócono się do nas, co możemy przygotować. Także wiele festiwali na świecie, które chcą  w programach zamieszczać utwory polskich kompozytorów, zwraca się do nas i to najlepiej potwierdza, że widzi się nas jako wykonawców muzyki polskiej.

Zofia Stopińska :  Macie na swoim koncie także własne, wspólne próby kompozytorskie. Trudno to sobie wyobrazić i dlatego ciekawa jestem, jak się tworzy zespołowo muzykę klasyczną.

Piotr Skweres: Może faktycznie trudno to sobie wyobrazić, ale tak samo, jak kwartet nie potrzebuje dyrygenta, który będzie mówił, że teraz robimy wszyscy crescendo, a teraz diminuendo – tak samo, jak się w kwartecie wspólnie pracuje nad interpretacją utworów, w podobny sposób można wspólnie komponować. Po przestudiowaniu kwartetu Lutosławskiego, pod wrażeniem techniki kontrolowanego aleatoryzmu, który dał nam dużo wolności, chcieliśmy pójść jeszcze dalej i sami poeksperymentować w tym kierunku. Dyskutowaliśmy wiele o naszych preferencjach, o przebiegu dramaturgii utworu – czy ma się kończyć kulminacją, czy wyciszeniem. Utwór zawiera sporo improwizacji, ale wszystko jest zapisane i skomponowane. Nie jest to zapisana improwizacja. Utwór znalazł się na naszej jubileuszowej płycie i zatytułowany jest „Multitude – Hommage a Witold Lutosławski”.

Piotr Szumieł : Podczas naszego następnego koncertu w Cardiff będziemy tę naszą kompozycję wykonywać, bo zostaliśmy o to poproszeni.  Wiele kwartetów komponuje razem, ale są to kompozycje w kierunku crossover lub w kierunku jazzowym i jest w tych utworach więcej improwizacji, spotyka się też utwory komponowane przez zespół, w których każdy członek zespołu pisze jakiś fragment, a myśmy chcieli spróbować zrobić wszystko wspólnie. Mamy w repertuarze sporo utworów muzyki współczesnej, ale organizatorzy koncertów czy festiwali niechętnie zgadzają się, aby zamieszczać je w programie. Bywało, że trudno było ich przekonać do kwartetu Lutosławskiego, a później byli nam wdzięczni za te propozycje, bo publiczność była zachwycona. W miarę możliwości staramy się też troszkę rozszerzyć poglądy i horyzonty niektórych organizatorów koncertów muzyki kameralnej. To nie dotyczy Polski, bo tu Witold Lutosławski jest niekwestionowanym klasykiem. W innych krajach twórczość Witolda Lutosławskiego nie jest tak znana i myślę, ze to się zmieni dopiero wtedy, kiedy wygasną tantiemy. Tak było z utworami Karola Szymanowskiego, które są zaliczane aktualnie do najważniejszych utworów XX wieku, a wcześniej tak nie było, z powodów finansowych.

Bartosz Zachłod: Nasze zainteresowania repertuarowe są bardzo szerokie - na przykład ostatni koncert rozpoczynaliśmy kontrapunktem z Kunst der Fuge Bacha, później wykonywaliśmy kwartet Haydna, a po przerwie Johna Adamsa wspomniane John’s Book of Alleged Dances z podkładem nagranym i odtwarzanym z płyty lub innego nośnika. W programie koncertu festiwalowego w Łańcucie mamy taką mieszankę – jest Kwartet smyczkowy nr 5 D –dur op. 64 – Józefa Haydna,  Kwartet smyczkowy nr 3 – Krzysztofa Pendereckiego i w drugiej części  Kwartet smyczkowy nr 1 g-moll op. 27 – Edwarda Griega. Natomiast na następnym koncercie na festiwalu w Cardiff wykonamy muzykę nowszą, będzie także kwartet Pendereckiego, będzie nasz utwór Multitude, będą dwa utwory Johna Adamsa. Można powiedzieć, że my jesteśmy „głodni” takich bardzo różnych doznań muzycznych i dużo rzeczy nas interesuje.

Paweł Zalejski : Jeżeli miałbym nas określić repertuarowo, to przede wszystkim podkreślałbym szeroki wachlarz utworów z różnych epok. Gramy utwory od okresu (polskiego) renesansu, barokowe, klasycystyczne, romantyczne, a także XX-wieku i zupełnie nowe, również te pisane specjalnie dla nas. Nie ograniczamy się do jednej epoki, poszerzamy horyzonty wykonawcze, aby uzyskać jeszcze lepszą perspektywę dla całości historii muzyki. 

Zofia Stopińska : Założenie kwartetu smyczkowego i poświęcenie się muzyce kameralnej, to poważna decyzja, podobna do zawarcia związku małżeńskiego.

Piotr Szumieł : To nawet bardziej skomplikowane, bo jest nas czterech, czyli takie „małżeństwo do kwadratu”. Na dodatek spędzamy ze sobą ogromną ilość czasu – niekiedy więcej, niż z własnymi rodzinami... Na przykład jak podliczyliśmy lata 2011 i 2012, to biorąc pod uwagę ilość prób, koncertów oraz wszystkie podróże, poza domem byliśmy przez siedem miesięcy! Przebywanie razem przez tak długi okres jest bardzo trudne, ale wraz z wiekiem wciąż dojrzewamy i mamy coraz więcej doświadczenia we wspólnych relacjach, a co najważniejsze, przez cały czas uczymy się siebie i od siebie. To jest dokładnie tak, jak w małżeństwie - tryby się docierają. Jak Pani widzi, siedzimy razem, nie musi Pani krążyć między stolikami, żeby z nami zrobić wywiad. Nigdy nie potrzebowaliśmy mediatora, dlatego można nas nazwać starym, dobrym małżeństwem.

Paweł Zalejski: Kwartet smyczkowy po wspólnym spędzeniu tysięcy godzin i setkach koncertów potrafi razem oddychać i myśleć, scala się w jeden organizm, dojrzewa jak dobre wino, wyrabia własną niepowtarzalna „chemię”. To jest także widoczne na scenie :  osoby obecne na naszych koncertach zauważają, że nawet czasami nie patrząc na siebie jesteśmy w stanie grać idealnie razem. Sztuka jest to taki rodzaj muzycznej sugestywności, aby się porozumiewać bez słów. Znamy się już tak dobrze, że każdy najmniejszy sygnał, dla publiczności niezauważalny, dla nas jest wskazówką, jak zagramy następne miejsce.

Piotr Skweres : Niedawno zadzwonił do mnie znajomy – członek innego kwartetu i pytał, czy mieliśmy jakieś kursy zachowania się na scenie, bo zawsze w tym samym momencie się kłaniamy i robimy to idealnie razem. Dopiero wówczas uświadomiłem sobie, że faktycznie tak jest, tylko my to robimy podświadomie, bez ćwiczenia.

Zofia Stopińska : Każdy artysta ma swoje miejsce , swój dom, do którego wraca z podróży.

Piotr Szumieł : Nie mieszkamy w jednym mieście. Z różnych powodów - głównie ze względu na zatrudnienia naszych żon -  każdy z nas mieszka gdzie indziej: ja w Dreźnie, Piotr jest w Wiedniu, Paweł jest w Fürth pod Norymbergą, a Bartosz mieszka w Getyndze.

Zofia Stopińska : Po raz pierwszy występujecie na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie, ale znacie uroki tego miasta, zamku i jego otoczenia.

Piotr Szumieł : Trzech z nas studiowało w Warszawie i dlatego uczestnictwo w Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie było kwestią dobrego wychowania i swego rodzaju obowiązkiem. Byliśmy tutaj wielokrotnie. Występowaliśmy wówczas często w auli Szkoły Muzycznej, w Zameczku Romantycznym.

Bartosz Zachłod : Kiedy wczoraj weszliśmy na teren parku, obudziły się moje wspomnienia z lat licealnych. Zrobiłem nawet zdjęcie szkoły muzycznej i wysłałem żonie, która również wielokrotnie brała udział w letnich kursach u prof. Yagling. Bardzo się z tego ucieszyła, kursy były dla nas wtedy bardzo ważne. To dla mnie taka sentymentalna podróż.

 Z członkami Apollon Musagete Quartet : Pawłem Zalejskim, Bartoszem Zachłodą, Piotrem Szumiełem i Piotres Skweresem rozmawiała Zofia Stopińska 21 maja 2017 r. w Łańcucie.

Subskrybuj to źródło RSS