Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

TRIP OF A LIFETIME

 

Trio (Miłosz Bazarnik, Krystian Teliżyn, Liliana Zieniawa) złożone jest z studentów i absolwentów Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Liderem zespołu jest Miłosz Bazarnik – pianista, kompozytor, aranżer, pedagog, absolwent Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie fortepianu oraz Muzykologii na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Płyta oscyluje gatunkowo wokół pojęcia jazzu skandynawskiego, modern jazzu oraz szeroko pojętego jazzu europejskiego. Album zawiera 5 studyjnych track’ów oraz 1 będący nagraniem koncertowym (bonus track), co daje nam niemal 40 minut muzyki. Zamieszczone utwory są autorskimi kompozycjami lidera.

CD DUX 1493Total time: [37:32]

Miłosz Bazarnik
Trip Of A Lifetime - Part 1
1. Trip Of A Lifetime - Part 1 [6:51]

Miłosz Bazarnik
T.A.B.
2. T.A.B. [4:50]

Miłosz Bazarnik
Blues For K
3. Blues For K [5:18]

Miłosz Bazarnik
4midable Love
4. 4midable Love [4:44]

Miłosz Bazarnik
Trip Of A Lifetime - Part 2
5. Trip Of A Lifetime - Part 2m [7:33]

Miłosz Bazarnik
Seagull
6. Seagull [6:09]


Wykonawcy:
Miłosz Bazarnik Trio

Salezjańskie Lato Muzyczne w Przemyślu

18. Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne
27 lipca - 5 sierpnia 2018r.

27.07. piątek ; godz. 19:30 ; Bazylika Archikatedralna ; Mateusz Rzewuski - organy

28.07. sobota ; godz.19:30 ; Zamek Kazimierzowski ; Wioletta Fluda - fortepian, Sebastian Szumski - baryton

29.07. niedziela ; godz.19:30 ; Zamek Kazimierzowski ; Maciej Gallas - tenor, Leszek Suszycki - gitara

31.07. wtorek ; godz.10.30 ; Bazylika Archikatedralna ; Tomasz Ślusarczyk - trąbka, Michał Tyrański - trąbka, Daniel Prajzner - organy

1.08. środa ; godz.19:30 ; Zamek Kazimierzowski ; Barbara Borowicz - klarnet, Bartosz Sałdan - perkusja

3.08. piątek ; godz.19.30 ; Bazylika Archikatedralna ; Thomas Berning - organy

5.08. niedziela ; godz.19:30 ; Kościół Salezjanów - Koncert finałowy ; Festiwalowa Orkiestra Kameralna Arso Ensemble, Irmina Obońska-Toporowska - klawesyn, Marek Toporowski - klawesyn, Tomasz Ślusarczyk - dyrygent

Na wszystkie koncerty WSTĘP WOLNY

Z prof. Krystyną Makowską - Ławrynowicz nie tylko o łańcuckich Kursach

        Mieszkańcy Łańcuta przyzwyczaili się już, że w lipcu we wspaniałym Zamku i otaczającym go rozległym parku oraz w znajdującej się w nim, pięknie położonej Szkole Muzycznej, słychać dźwięki muzyki. Licznie przybywający turyści z zaciekawieniem przyglądają się i słuchają, jak ćwiczą i przygotowują się do koncertów młodzi ludzie, którzy w przyszłości pragną zostać mistrzami w zakresie gry na instrumentach smyczkowych.
        Po raz 44 odbywają się w Łańcucie Międzynarodowe Kursy Muzyczne – wprawdzie tegoroczna edycja w najbliższych dniach przejdzie do historii, ale przed jubileuszowymi Kursami, które odbędą się w przyszłym roku, pragnę przedstawić Panią prof. Krystynę Makowską-Ławrynowicz – znakomitą pianistkę i kameralistkę, zawiązaną z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, która jest od 2005 roku dyrektorem artystycznym i naukowym Kursów.

        Zofia Stopińska: Jest Pani trzecią osobą, która kieruje łańcuckimi Kursami. Założycielem Kursów oraz pierwszym kierownikiem artystycznym i naukowym był w latach 1975-1992 prof. Zenon Brzewski – znakomity skrzypek i pedagog, który traktował tę wspaniałą imprezę jak swoje dziecko. Później, zgodnie z jego wolą, kontynuował to dzieło Pani mąż, prof. Mirosław Ławrynowicz – wychowanek prof. Brzewskiego, świetny skrzypek, również związany z Akademią Muzyczną w Warszawie.

        Krystyna Makowska-Ławrynowicz: W 1992 roku przyjechaliśmy razem z prof. Zenonem Brzewskim na Kursy do Łańcuta i mąż prowadził klasę skrzypiec, a ja akompaniowałam uczestnikom oraz profesorom, którzy występowali w Sali Balowej. Profesor już wiosną tego roku zaczął chorować, często zdarzało się, że miał trudności z prowadzeniem zajęć na uczelni i wówczas prosił mojego męża, aby go w tym wyręczał. Po przyjeździe do Łańcuta, dosłownie po kilku dniach, choroba zaczęła mocno postępować i Profesor prosił, aby mąż zawiózł go do szpitala do Katowic. Postanowiłam im towarzyszyć w tej podróży i wiele rozmawialiśmy także na temat Kursów. Profesor stwierdził wówczas, że jedyną osobą, która może poprowadzić je pod jego nieobecność – nie mówiło się wtedy jeszcze o najgorszym, bo wydawało się, że to będzie tylko chwilowa niedyspozycja – jest mój mąż. Kiedy powrócił po operacji do Warszawy i spotkaliśmy się na początku sierpnia, był bardzo zadowolony i podkreślił, że Kursy zostały znakomicie przez męża poprowadzone. Niestety, choroba mocno postępowała i w lutym 1993 roku pożegnaliśmy prof. Zenona Brzewskiego. Po śmierci Profesora wszyscy, którzy byli bardzo blisko związani z Kursami, stwierdzili, że jedyną osobą, która może kontynuować dzieło Profesora i przejąć funkcję dyrektora artystycznego i naukowego Kursów – jest Mirek. Przyjmując obowiązki mąż poprosił mnie o pomoc i właściwie organizowaliśmy Kursy wspólnie. Pan Władysław Czajewski – dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie, który przez cały czas towarzyszył Profesorowi, także nas wspierał pełniąc nadal funkcję przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego Międzynarodowych Kursów Muzycznych.

        Poznałam Państwa w Łańcucie podczas Kursów o wiele wcześniej, było to chyba tuż po Waszym wielkim zwycięstwie na Międzynarodowym Konkursie Muzycznym Bayerischer Rundfunk w Monachium, w kategorii duo skrzypce – fortepian. Pamiętam, że prof. Zenon Brzewski mówił o Waszym sukcesie i działalności z wielką satysfakcją, i dumą.

        - W 1975 roku otwieraliśmy te Kursy i to było wkrótce po tym konkursie. Chcę podkreślić, że był to bardzo trudny konkurs, bo musieliśmy wykonać 12 sonat na skrzypce i fortepian. Musiały one pochodzić z różnych epok, od klasyki poprzez romantyzm aż do współczesności. Profesor towarzyszył nam podczas podróży oraz całego konkursu w Monachium i bardzo przeżywał każdy etap, podtrzymując nas na duchu. Podkreślał, że występ w pierwszym etapie jest wielkim sukcesem i nie musimy się martwić, jeżeli na tym nasz udział się zakończy. Przeszliśmy do drugiego etapu, później drżącą ręką żegnał nas, kiedy wychodziliśmy na estradę, aby grać w finale, a jak się udało wygrać, to Profesor cieszył się razem z nami i podkreślał, że było to marzeniem jego życia.

        Młodzi ludzie nawet sobie nie wyobrażają, a starsi już zapomnieli, jak trudno było w tamtych latach wyjechać za granicę. Pomysł zorganizowania Międzynarodowych Kursów w Polsce, z udziałem najlepszych mistrzów, był przedsięwzięciem bardzo śmiałym i trudnym do zrealizowania.

        - Dlatego już wcześniej prof. Zenon Brzewski, który był wielkim autorytetem w zakresie gry na skrzypcach, spotykał się i przeprowadził wiele rozmów z tak znakomitymi światowej sławy artystami i nauczycielami gry skrzypcowej, jak: Wolfgang Marsnercher z RFN, Jean Fournier z Francji czy Lew Raaben z Petersburga, bo chciał stworzyć międzynarodowe kursy w Polsce, aby nasza utalentowana młodzież, która nie miała szans wyjeżdżać z kraju, mogła pracować latem pod kierunkiem najlepszych mistrzów. Pierwszy Kurs udało się prof. Zenonowi Brzewskiemu zorganizować w 1975 roku, a my byliśmy „świeżo upieczonymi” laureatami wielkiego międzynarodowego konkursu i rozpoczynaliśmy ten Kurs recitalem w Sali Balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie.
Później byliśmy jeszcze kilkakrotnie na łańcuckich Kursach, ale z przerwami, ponieważ mieliśmy wtedy bardzo dużo propozycji koncertowych i bez przerwy podróżowaliśmy. Pod koniec życia prof. Brzewskiego byliśmy przez rok wykładowcami w Bilkent University w Ankarze w Turcji i Profesor także otrzymał zaproszenie rok później, był bardzo zainteresowany wyjazdem, ale z powodu choroby nie było to możliwe.

        Od początku na Kursy do Łańcuta przyjeżdżali także uczniowie prof. Zenona Brzewskiego.

        - Zawsze, bo Profesor wykształcił wielu wybitnych skrzypków, chociaż w pierwszym Kursie uczestniczyło kilkunastu studentów i kilku profesorów. Te liczby szybko rosły i wkrótce było już kilkudziesięciu uczestników, a później ponad stu itd. Przed każdymi kolejnymi Kursami towarzyszyła nam wielka niepewność, czy będziemy mieć odpowiednie dotacje i dlatego postanowiliśmy zwiększyć liczbę uczestników, aby dzięki temu dalej zapraszać znakomitych pedagogów zagranicznych. Chętnych nie brakowało i pamiętam, że za życia mojego męża Mirosława był taki Kurs, na którym było ponad 600 uczestników podczas dwóch turnusów. W tym roku mamy również ponad 500 uczestników i to jest także rekordowa liczba, ale nam nie o liczbę chodzi, a o wysoki poziom, i to się udaje. Osoby, które przyjeżdżają do nas na Kursy, przedstawiają swoją grą bardzo wysoki poziom. Właściwie nie zdarza się już, aby pojawiali się u nas młodzi ludzie, którzy mają problemy z aparatem gry i aby trzeba było robić korekty. Owszem, niektórzy pracują także w tym kierunku, ale tylko po to, żeby wzbogacić swój warsztat.

        Na Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie przyjeżdżają także nauczyciele, którzy uczą gry na instrumentach smyczkowych i mogą także doskonalić swoje umiejętności.

        - Od lat prowadzimy w ramach naszych Kursów kursy metodyczne dla nauczycieli, którzy przyjeżdżają ze wszystkich ośrodków z Polski, nawet z tych najmniejszych, doskonalą swoje umiejętności, bo mogą obserwować wszystkie lekcje prowadzone przez pedagogów z różnych krajów i mają do wyboru szkołę rosyjską, niemiecką, szwajcarską, francuską, włoską...
Mają specjalne zajęcia, prowadzone przez wspaniałych profesorów, mają możliwość muzykowania i dzięki tej wiedzy mogą coraz lepiej uczyć młodzież. Wiadomo, że do nauki w szkołach artystycznych wiedza książkowa jest niewystarczająca, trzeba samemu posiąść umiejętność gry na danym instrumencie. Temu służą między innymi nasze kursy metodyczne.

        Podczas ostatnich kilkunastu lat zauważyłam, że coraz to młodsi uczestnicy przyjeżdżają na łańcuckie Kursy i bardzo często wprost zadziwiają swym talentem, pracowitością i wysokim poziomem wykonawstwa.

        - Ważne jest także to, że Kursy odbywają się latem, kiedy młodzież nie jest obciążona przedmiotami ogólnokształcącymi, we wszystkich pomieszczeniach budynków, w których odbywają się zajęcia, rozlega się muzyka, wszyscy ćwiczą – można powiedzieć: harują, i dlatego nawet najmłodsi uczestnicy uświadamiają sobie, że należy ćwiczyć, bo tak robią wszyscy.
Wszyscy uczestnicy mogą także grać w orkiestrach i zespołach kameralnych i od najmłodszych lat robią to z radością. To wspólne muzykowanie jest bardzo ważnym elementem edukacji.

        Rozmawiamy już pod koniec Kursów, kiedy codziennie odbywa się po kilka koncertów, bo każdy pedagog ze swoją klasą przygotowuje koncert. Te koncerty odbywają się w Auli im. Zenona Brzewskiego w Szkole Muzycznej albo w Sali Kasyna Urzędniczego i codziennie wieczorem słuchamy muzyki w Sali Balowej Zamku.

        - To nie wszystko, bo koncertujemy także poza Łańcutem. W niedzielę odbył się koncert kameralny w Kościele Parafialnym w Żołyni, a 19 lipca nasi uczestnicy wykonali piękny koncert w Markowej. Nasze Kursy promieniują.

        Wyrosła Pani w domu, w którym często rozbrzmiewała muzyka.

        - To prawda, bo moja mamusia jako młoda osoba, jeszcze niezamężna, tańczyła w Balecie Opery Narodowej. Stąd w domu był także fortepian, przy którym Mamusia często zasiadała i grała. Bardzo mi się to podobało i postanowiłam także grać na tym instrumencie. Często także śpiewałam jakieś zasłyszane melodie i nasza sąsiadka, która była nauczycielką fortepianu, słysząc te moje popisy przez ścianę, nalegała, abym rozpoczęła naukę gry na tym instrumencie. Tak się to wszystko zaczęło.

        Po ukończeniu szkół muzycznych I i II stopnia rozpoczęła Pani studia w klasie świetnej pianistki prof. Marii Wiłkomirskiej.

        - Później była aspirantura w Wiedniu u prof. Dietera Webera.

        Trzeba było wielu zabiegów, aby pojechać doskonalić swoje umiejętności w Szwajcarii, Niemczech i Austrii, a Pani się udało.

        - To nie było proste, ale często życiem kierują przypadki. Tak można nazwać fakt, że mogłam pojechać do Szwajcarii na kurs do prof. Mario Steinera – ucznia Dinu Lipatti. Prof. Mario Steiner przyjechał do Warszawy, aby uczestniczyć w zebraniu Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, zainteresował się odbywającym się w pobliżu koncertem i w ten sposób przyszedł na mój recital. Po zakończeniu koncertu przyszedł do mnie z gratulacjami i powiedział, że chce mnie zaprosić na swój kurs w Szwajcarii, i poprosił o moje dane. To było w grudniu, później była długa, długa cisza, nikt się nie odzywał i już nawet sobie pomyślałam, że zakpił sobie ze mnie. Był chyba już marzec, kiedy zadzwonił do mnie ktoś z Ministerstwa Kultury i poprosił, abym przyszła, bo czeka na mnie zaproszenie na kurs. W ten sposób uczestniczyłam w kursie, który przyniósł mi dużo satysfakcji i nawet złotego Tissota wygrałam na tym kursie.

        Nagrody otrzymywała Pani już wcześniej, bo będąc studentką brała Pani udział w różnych konkursach. Jest Pani laureatką konkursów pianistycznych m.in. im. Roberta Schumanna w Zwickau w 1969 r., Festwochen w Wiedniu w 1972 r., Ludwiga van Beethovena w Wiedniu w 1973 r. oraz Bayerischer Rundfunk w Monachium w 1974 r. – to były bardzo owocne lata, bo każdego roku odnosiła Pani sukcesy.

        - Szczególnie owocny był pobyt w Wiedniu. Wprawdzie nie było łatwo dostać się do klasy prof. Dietera Webera - znakomitego pedagoga, u którego chciałam studiować, bo egzamin zdawało ponad stu pianistów z całego świata, ale udało się. Wprawdzie po pierwszej lekcji stwierdził, że jestem już ukształtowaną pianistką i on nie wie, dlaczego chcę dalej studiować, a jednak bardzo dużo się u niego nauczyłam, zwłaszcza w kierunku muzyki klasycznej takich twórców, jak Beethoven, ale nie tylko, bo wspaniale interpretował także Chopina oraz twórców późniejszych epok. Podczas tego pobytu uczestniczyłam w wiedeńskich konkursach. Otrzymałam też zaproszenie od znakomitego dyrygenta Hansa Swarowsky’ego na kurs dla dyrygentów, podczas którego wykonywałam trzy koncerty fortepianowe: Beethovena, Schumanna i Chopina. Była to dla mnie znakomita praktyka, ponieważ zazwyczaj przed koncertem z orkiestrą odbywają się tylko dwie próby i koncert. Natomiast tam grałam te trzy koncerty codziennie z orkiestrą pod batutami różnych dyrygentów. To było dla mnie fantastyczne przeżycie i najlepsza nauka.

        W pewnym momencie zaczęła Pani grać dużo muzyki kameralnej.

        - To się na dobre zaczęło po Międzynarodowym Konkursie Muzycznym ARD w Monachium, kiedy z mężem zaczęliśmy występować jako duet, a wszystko przebiegło błyskawicznie, ponieważ w marcu prof. Jean Fournier zauważył nas podczas kursów w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie, kiedy słuchał w naszym wykonaniu sonat Debussy’ego i Francka. Zapytał, czy nie chcemy wybrać się na Konkurs ARD i podał nam program, który trzeba było na tym Konkursie wykonać. Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy i spróbujemy nauczyć się do września 12-tu sonat. Zabraliśmy się ostro do pracy i cały czas (od marca do września) poświęciliśmy na naukę. Nie było łatwo, męża palce bolały od pracy, bo ćwiczyliśmy codziennie od rana do wieczora.

        Państwo byli już wtedy małżeństwem?

        - Tak, bo pobraliśmy się w 1973 roku.

        W tym samym roku rozpoczęła Pani pracę na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie.

        - Na początku, przez trzy lata, byłam asystentką prof. Marii Wiłkomirskiej, która wkrótce przeszła na emeryturę. W tym samym czasie wygraliśmy z mężem Konkurs w Monachium, a na naszej Uczelni utworzona została Katedra Kameralistyki Fortepianowej, pod kierunkiem prof. Jerzego Marchwińskiego, który zaproponował mi, abym została jego asystentką, i tak w moim życiu zaistniała na dobre. Dalszy mój rozwój naukowy związany był ściśle z Katedrą Kameralistyki Fortepianowej – w 1979 roku otrzymałam tytuł adiunkta, a w 1990 stanowisko docenta. Od lutego 1992 roku byłam profesorem nadzwyczajnym, a od grudnia 2010 roku jestem profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.

        Prowadząc ożywioną działalność artystyczną, pedagogiczną i organizacyjną musiała Pani jeszcze dbać o rodzinę. Sporo czasu trzeba było poświęcić córce Joannie, która poszła w Pani ślady, została pianistką i rozwija swoją karierę pianistyczną

        - Nigdy nie było to dla mnie ciężarem. Jak Joasia była małym dzieckiem, to zajmowała się nią moja Mama, bo myśmy bardzo dużo koncertowali w Polsce i w różnych krajach na świecie. Najczęściej dawaliśmy ponad 200 koncertów w ciągu roku, a do tego przez cały czas prowadziliśmy działalność pedagogiczną. Mirek prowadził klasę skrzypiec nie tylko w Akademii Muzycznej, ale także w szkołach II stopnia – ostatnio w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia im. Zenona Brzewskiego w Warszawie. Miał także swoją Orkiestrę Jennes Musical, która dwukrotnie była nagradzana na konkursach w Belgradzie. Z tą Orkiestrą koncertowaliśmy nie tylko w Polsce, ale także bardzo często za granicą – pamiętam kilkakrotne tournée po Finlandii, Niemczech i Francji (podczas jednego tournée we Francji daliśmy 49 koncertów). Jak Joasia ukończyła 10 lat, często zabieraliśmy ją ze sobą, żeby była z nami. Pamiętam, że często zadawała wówczas dziwne pytania – na przykład: „Mamusiu, dlaczego tutaj są same Pewexy?” (śmiech).

        Spokojnie można było wyjeżdżać na długie tournée i prowadzić ożywioną działalność pedagogiczną, bo nad wszystkim w domu czuwała Pani Mama.

        - Tak, Mama umożliwiała nam zajmowanie się właściwie wyłącznie pracą. Była nieszczęśliwa, jak nas nie było w domu. Pamiętam, że jak w latach 1999-2005 byłam prorektorem ds. kontaktów zagranicznych Akademii Muzycznej Fryderyka Chopina, z przekąsem radziła, żebym łóżeczko polowe zainstalowała sobie w gabinecie, bo po co wracać do domu o północy i wychodzić o siódmej rano. W tym czasie często także wyjeżdżałam za granicę na różnego rodzaju konferencje i zebrania, podczas których wiele się dyskutowało o różnych formach współpracy pomiędzy uczelniami muzycznymi .
Prawie wszyscy byli wówczas zgodni, że najlepszą formę znaleźli do kształcenia młodych muzyków Polacy i Rosjanie. Na wszystkich stopniach szkolnictwa muzycznego w Polsce są nie tylko zajęcia z zakresu gry na instrumencie, ale także przedmioty bardzo rozwijające utalentowaną muzycznie młodzież – jak kształcenie słuchu, rytmika, historia muzyki i inne. W krajach zachodnich tego nie było.

        Z czasem zmienia się nasze życie zawodowe i rodzinne. Wiem, że jest Pani szczęśliwą babcią i bardzo kochają Panią wnuki i pewnie poświęca im Pani dużo czasu...

        - Wnuki to dla babci najsłodsze istoty na świecie. Teraz młodszy wnuk jest już na tyle duży i samodzielny, że może częściej być u babci, bo mamy często nie ma w domu, ponieważ koncertuje na wszystkich kontynentach. Starszy wnuk zadomowił się u mnie na dobre, a młodszy też coraz częściej mówi, że przeniesie się do babci.

        Czy zaplanowała już Pani urlop?

        - Szczerze mówiąc nie, bo czeka mnie wiele obowiązków i mam nadzieję, że zdrowie będzie mi dopisywać. Z panem Krzysztofem Szczepaniakiem – przewodniczącym Stowarzyszenia „Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie” myślimy już o przyszłorocznej 45. edycji. Serdecznie zapraszam na to wydarzenie uczestników i sympatyków naszych Kursów.

 Z prof. Krystyną Makowską - Ławrynowicz - znakomitą polską pianistką, kameralistką oraz dyrektorem artystycznym i naukowym Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie rozmawiała Zofia Stopińska 23 lipca 2018 roku.

Moniuszko, Chopin, Paderewski u Kapucynów w Stalowej Woli

XXVIII Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Stalowej Woli
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów
Stalowa Wola - Rozwadów 2018
3 lipca – 4 września, wtorki, godz. 19.00


100. ROCZNICA ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI
40.ROCZNICA PONTYFIKATU JANA PAWŁA II
2018. ROK ŚWIĘTEGO OJCA PIO

24.07.
POLSKA MUZYKA WOKALNA
Moniuszko, Chopin, Paderewski
Katarzyna Ćwiek - mezzosopran , Robert Mojsa - tenor,
Agnieszka Schulz - Brzyska - fortepian

Chopin - Bronisłwa Kawalla

Chopin. Bronisława Kawalla, to nowy album dla miłośników muzyki klasycznej, wielbicieli tradycji i muzyki Chopina.
Wybitna pianistka i pedagog, mistrzyni interpretacji bachowskich (laureatka I nagrody na Międzynarodowym Konkursie Bachowskim w Waszyngtonie, 1975) tym razem gra utwory Chopina. Obok Mazurków op. 6 i op. 7, Nokturnów op. 9, na płycie zarejestrowane są Wariacje B-dur na temat „Je vends des Scapulaires” op. 12 oraz Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22.
Nagranie zostało zrealizowane w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie i wydane w 2001 r. przez Międzynarodową Fundację im. Fryderyka Chopina. Album jest reedycją tamtego wydawnictwa w nowej szacie graficznej.

CD DUX 1419 Total time: [67:25]

Fryderyk Chopin
Nokturn e-moll op. 72 nr 1
1. Nokturn e-moll op. 72 | Nocturne in E minor op. 72 [4:08]

Fryderyk Chopin
Mazurki op. 6
2. Mazurek fis-moll op. 6 nr 1 | Mazurka in F sharp minor, Op. 6 No. 1 [2:56]
3. Mazurek cis-moll op. 6 nr 2 | Mazurka in C sharp minor, Op. 6 No. 2 [2:21]
4. Mazurek E-dur op. 6 nr 3 | Mazurka in E major, Op. 6 No. 3 [1:46]
5. Mazurek es-moll op. 6 nr 4 | Mazurka in E flat minor, Op. 6 No. 4 [0:46]
6. Mazurek C-dur op. 6 nr 5 | Mazurka in C major, Op. 6 No. 5 [0:41]

Fryderyk Chopin
Nokturny op. 9
7. Nokturn b-moll op. 9 nr 1 | Nocturne in B flat minor, Op. 9 No. 1 [5:28]
8. Nokturn Es-dur op. 9 nr 2 | Nocturne in E flat major, Op. 9 No. 2 [4:22]
9. Nokturn Es-dur op. 9 nr 2a (wersja z autentycznymi wariantami) / Nocturne in E flat major, Op. 9 No. 2a (version with original variants) [4:43]
10. Nokturn H-dur op. 9 nr 3 | Nocturne in B major, Op. 9 No. 3 [6:46]

Fryderyk Chopin
Mazurki op. 7
11. Mazurek B-dur op. 7 nr 1 | Mazurka in B flat major, Op. 7 No. 1 [2:23]
12. Mazurek a-moll op. 7 nr 2 | Mazurka in A minor, Op. 7 No. 2 [3:47]
13. Mazurek f-moll op. 7 nr 3 | Mazurka in F minor, Op. 7 No. 3 [2:25]
14. Mazurek As-dur op. 7 nr 4 | Mazurka in A flat major, Op. 7 No. 4 [1:28]

Fryderyk Chopin
Wariacje B-dur op. 12
15. Wariacje B-dur na temat „Je vends des Scapulaires” op. 12 / Variations brillantes in B flat major on theme “Je vends des Scapulaires”, Op. 12 [7:51]

Fryderyk Chopin
Andante Spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22
16. Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22 / Andante spianato and Grande Polonaise Brillante in E flat major, Op. 22 [15:03]

Wykonawcy:
Bronisława Kawalla /fortepian/

PONIEDZIAŁKOWY WIECZÓR W BAZYLICE LEŻAJSKIEJ

XXVII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej Leżajsk 2018

Poniedziałek 23 lipca 2018 r. ; godz. 19:00; Bazylika OO. Bernardynów w Leżajsku

Roman Szlaużys - organy
Dietrich Buxtehude - Passacaglia d-moll
Jan Sebastian Bach - Dwa preludia choralowe nt. „Allein Gott in der Hoeh”
- Preludium i fuga Es-dur


prof. Klaudiusz Baran - akordeon
Jan Sebastian Bach - Wariacje Goldbergowskie (wybór)
Sofia Gubaidulina - De Profundis
Enrique Granados - Taniec hiszpański nr 2

Tu jest moje miejsce, do którego najchętniej powracam

        Zapraszam Państwa na spotkanie z prof. Piotrem Kusiewiczem - jednym z najwybitniejszych polskich artystów muzyków i pedagogów śpiewu, który wspólnie ze znakomitym organistą Markiem Stefańskim wystąpił 14 lipca w Jarosławskim Opactwie i 15 lipca w Kościele św. Krzyża w Rzeszowie. Koncerty odbyły się w ramach cyklu „Muzyka organowa w Jarosławskim Opactwie” i 27. Festiwalu „Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa”.
        Program koncertów był bardzo ciekawy i różnorodny – od muzyki dawnej poczynając – na utworach współczesnych kompozytorów kończąc. Miałam przyjemność podziwiać i oklaskiwać Artystów w wypełnionym po brzegi Kościele św. Krzyża w Rzeszowie, a ponieważ jestem pod ogromnym wrażeniem tego występu, rozmowę z prof. Piotrem Kusiewiczem rozpoczynam od pytania o program tego wieczoru.

        Zofia Stopińska: Wysłuchaliśmy pięknych utworów, które stanowiły wielkie wyzwanie przede wszystkim dla śpiewaka. Podczas koncertu wykorzystana została także przestrzeń świątyni. Z pewnością sporo czasu Wam zajęły przygotowania.

        Piotr Kusiewicz: Słusznie zauważyła Pani, że układ programu był prawdziwym wyzwaniem dla śpiewaka przede wszystkim pod względem jego różnorodnego doboru. Znalazły się w nim kantyczki z XIII wieku, miniaturowe dzieła Bacha, pieśni Mozarta, Schuberta i Vierne’a. Osobną część programu stanowiły unikatowe dzieła polskich kompozytorów II p. XX wieku – wspaniałego Henryka Mikołaja Góreckiego oraz zupełnie nieznanego twórcy z Gdańska, Stanisława Kwiatkowskiego. Program koncertu układałem z Markiem Stefańskim, znakomitym polskim organistą-wirtuozem, z którym łączy mnie współpraca artystyczna od blisko 25 lat. Staram się zawsze, aby utwory wokalne korespondowały z dziełami organowymi pod względem epok, form, tematów, a nawet układu tonacji. Bardzo lubię wykorzystywać przestrzeń świątyni. Swoje występy zaczynam monodią średniowieczną, śpiewając początek w miejscu niewidocznym dla słuchaczy. Rozchodzi się tajemniczy głos, który powoli zbliża się do prezbiterium. W pewnym momencie publiczność zauważa idącą postać przyodzianą w białą szatę. Przekonałem się, że dzięki temu wywołuję nastrój prawdziwego sacrum przy kontemplowaniu muzyki religijnej, a nie popisu wokalnego. Po zakończonym śpiewie odzywają się organy. Publiczność nie reaguje oklaskami, tylko w ciszy przechodzi do odbioru utworu instrumentalnego. W swoim programie zaproponowałem dzieła nieczęsto wykonywane i na ogół nieznane. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom słuchaczy, dedykuję specjalnie dla nich pieśni bardzo znane – Ave Verum Mozarta czy Ave Maria Schuberta. Tutaj chciałbym zaznaczyć, że Schuberta śpiewam zawsze po polsku. Narodziny tego tekstu mają swoją historię. Został on napisany przez więźniarkę obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a śpiewała inna więźniarka – śpiewaczka operowa Maria Bielicka. Miało to swoją wymowę, która jest czytelna do dnia dzisiejszego. W zaproponowanym koncercie mogłem po raz pierwszy zaprezentować pieśni Stanisława Kwiatkowskiego – wieloletniego organisty Bazyliki Archikatedralnej w Gdańsku-Oliwie. Cieszę się, że ujrzały ono światło dzienne, a publiczność przyjęła je wręcz entuzjastycznie.

        Przez całe swoje życie jest Pan związany z Gdańskiem – tam się Pan urodził, ukończył studia w Akademii Muzycznej na dwóch kierunkach – w klasie fortepianu i śpiewu, a także tam znajduje się Pana dom. Jednak koncerty na Podkarpaciu były dla Pana również sentymentalnym powrotem w rodzinne strony.

        - Każdy mój przyjazd na Podkarpacie jest szczególnie sentymentalnym powrotem w rodzinne strony mojego ojca Jana, który przyszedł na świat 97 lat temu w Rzeplinie koło Pruchnika. Mam tutaj liczną rodzinę Kusiewiczów i Maliczowskich, przyjaciół, ze znakomitym, doskonale znanym artystą Jackiem Ściborem i jego nadzwyczajną rodziną. Po odejściu mojego ojca, przed trzema laty, mieszkam sam, ale dzięki wspomnianym rodzinie i przyjaciołom czuję, że właśnie tu jest moje miejsce, do którego najchętniej powracam.

        Pana Ojciec przeszedł do historii polskiej wokalistyki jako „Maestro wysokiego c”, a Matka była świetną pianistką. Odziedziczył Pan zdolności po rodzicach i pewnie dlatego został Pan śpiewakiem i pianistą. Co zadecydowało, że jednak znamy Pana przede wszystkim jako znakomitego śpiewaka – czy to Ojciec pragnął, aby syn także śpiewał, czy wpłynęły na tę decyzję sukcesy na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Karlowych Varach (1980 rok – I nagroda i dwa wyróżnienia), co z pewnością zaowocowało propozycjami koncertów i propozycjami udziału w spektaklach operowych w Polsce i za granicą.

        - Miałem szczęście znaleźć się w rodzinie o tradycjach muzycznych. Ojciec bardzo chciał, abym został pianistą lub dyrygentem. Konkurs w Karlowych Varach przekonał mnie, że droga wokalisty jest dla mnie przeznaczona. Świadczy o tym fakt, że po roku nauki śpiewu wygrałem Międzynarodowy Konkurs Wokalny oraz przyznano mi dwa wyróżnienia: za najlepsze wykonanie utworu patrona konkursu oraz najlepsze wykonanie pieśni kompozytora XX w. Po powrocie do kraju miałem szansę pojawienia się na wielu estradach krajowych filharmonii, z Filharmonią Narodową na czele. W tamtych czasach organizowano koncerty promujące młodych muzyków, którzy byli laureatami konkursów muzycznych. Znana osobowość II Programu Polskiego Radia, entuzjastka młodych talentów – Zofia Jaźwińska nazwała mnie w swojej audycji Polacy laureatami międzynarodowych konkursów „cudownym dzieckiem polskiej wokalistyki”... Ten komplement był wielce zobowiązujący. Tak więc pozostałem na tej właśnie drodze.

        Czy od początku Pana działalności artystycznej interesowała Pana szeroko pojęta muzyka wokalna? Mam tu na myśli zarówno: operę, dzieła oratoryjno-kantatowe, a także różne formy wokalistyki kameralnej i muzykę współczesną, bo często kompozytorzy powierzają Panu prawykonania swoich utworów.

        - Muzyka wokalna, szczególnie operowa, znalazła się w centrum moich zainteresowań od najwcześniejszych lat dzieciństwa. Mój ojciec zaprowadził mnie na przedstawienie operowe, kiedy miałem 3 lata. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie, które pamiętam do dzisiaj. Kiedy miałem 4 lata zacząłem naukę gry na fortepianie. Takie były przewidywania na przyszłość. Mimo lat poświęconych pianistyce, muzyka wokalna zawsze była w centrum moich zainteresowań i pasji. Zbierałem płyty z nagraniami gwiazd operowych, dzieł scenicznych, jak również pieśni. Nie myślałem jednak o przyszłości jako śpiewak. Stało się to po ukończeniu studiów pianistycznych w klasie jednego z najznakomitszych pedagogów polskich – prof. Zbigniewa Śliwińskiego. Moje przygotowanie instrumentalne bardzo przydało mi się w śpiewie. Dzięki temu studia wokalne u znakomitego basa Opery Bałtyckiej prof. Jerzego Szymańskiego ukończyłem w trzy lata. Umiejętność czytania nut oraz słuch absolutny pozwoliły mi sięgać po utwory współczesne, wręcz awangardowe. Szybko zaistniałem na estradach jako wykonawca dzieł m. in.: Witolda Lutosławskiego, Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego, Konrada Pałubickiego, Andrzeja Panufnika, Krzysztofa Baculewskiego, Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, Krzysztofa Szwajgiera, Marcina Błażewicza, Pawła Łukaszewskiego, Piotra Mossa. Często byłem prawykonawcą tych dzieł, m.in. na Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień.

        Starał się Pan także promować muzykę polską za granicą i trzeba podkreślić w tym miejscu, że na przełomie XX i XXI wieku brał Pan udział w wykonaniu opery Król Roger Karola Szymanowskiego pod dyrekcją Charlesa Dutoit w Paryżu, Montrealu, nowojorskiej Carnegie Hall oraz Tokio. Proszę opowiedzieć o tych spektaklach.

        - Wspomniane przez Panią wykonania Króla Rogera były w formie prezentacji koncertowej. Charles Dutoit – jeden z najwybitniejszych mistrzów batuty światowego formatu, zaprosił do tych wykonań wspaniałych polskich śpiewaków – Wojciecha Drabowicza (niestety, nieżyjącego już barytona), Zofię Kilanowicz, Ryszarda Minkiewicza, Jadwigę Rappé i Roberta Gierlacha. Dla mnie jest trudnym do zwerbalizowania przeżycie tych naszych wspólnych wykonań ponadczasowego dzieła Karola Szymanowskiego. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że w tym właśnie składzie zaśpiewaliśmy na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. Dyrygował wówczas Maestro Jacek Kasprzyk.

        W dorobku artystycznym ma Pan także liczne nagrania dla firm fonograficznych polskich i zagranicznych, bo na 35 płytach CD utrwalone są z Pana udziałem różnorodne gatunki muzyki (m.in. również piosenki).

        - Moja działalność artystyczna znajduje swoje odzwierciedlenie na płytach CD i DVD. Mam zarejestrowaną polską muzykę dawną, liczne dzieła oratoryjne, pieśni, opery oraz piosenki z pogranicza pop-jazz. Dużym sentymentem darzę koncert jubileuszowy Hanny Banaszak, podczas którego śpiewaliśmy razem fragment Requiem Mozarta (!). Wydarzenie to zostało opublikowane na DVD. Chciałbym jeszcze wspomnieć o ogromnej niespodziance, która spotkała mnie w styczniu br. Polskie Radio wydało płytę CD z nagraniem operetki Karola Szymanowskiego Loteria na mężów czyli narzeczony nr 69. W nagraniu tym wziąłem udział wśród największych gwiazd polskiej wokalistyki: Wiesława Ochmana, Marcina Bronikowskiego, Rafała Bartmińskiego, Ewy Biegas, Urszuli Kryger, Adama Kruszewskiego, Anny Lubańskiej i Krzysztofa Szmyta. Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach dyrygował Michał Klauza.

        Wiem, że odnosił Pan także sukcesy jako pianista. Często także zasiadał Pan do fortepianu, aby towarzyszyć znanym polskim śpiewakom. Czy nadal tak bywa?

        - Jako pianista-solista od ukończenia studiów występowałem rzadko. Najważniejszym dla mnie wydarzeniem na tym polu było wykonanie Koncertu fortepianowego H. M. Góreckiego w Filharmonii Szczecińskiej. W pierwszej części wieczoru śpiewałem Kantatę solową na tenor J. S. Bacha, w drugiej grałem wspomniany koncert. Tym sposobem spełniłem marzenie swojego życia – występ na estradzie w podwójnej roli śpiewaka i pianisty.
Wiele razy występowałem na koncertach i konkursach wokalnych ze śpiewakami: Jerzym Mechlińskim, Urszulą Mitręgą, Jadwigą Rappé. Miałem ogromny zaszczyt i przyjemność wystąpić przed laty z Krystyną Szczepańską, Bogdanem Paprockim, Jerzym Kuleszą, Stefanią Toczyską, Małgorzatą Wilk. Na szczególne wspomnienie zasługują występy z moim ojcem Janem Kusiewiczem, prof. Jerzym Szymańskim oraz niezapomnianymi śpiewaczkami, gwiazdami gdańskiej sceny operowej Marią Zielińską i Heleną Mołoń, której rodzina mieszka w Jarosławiu.

        Ważnym nurtem w Pana działalności jest praca pedagogiczna. Jest Pan profesorem śpiewu i kierownikiem Katedry Wokalistyki Akademii Muzycznej w Gdańsku, ale także uczy Pan śpiewu solowego w kilku innych placówkach. Tej działalności poświęca Pan sporo czasu i energii, a wśród Pana wychowanków są znani śpiewacy.

        - Od 40 lat jestem związany pracą pedagogiczną z Akademią Muzyczną w Gdańsku. W międzyczasie 13 lat wykładałem w AM w Bydgoszczy, 7 lat w AM w Krakowie. Od 5 lat prowadzę też klasę śpiewu w Akademii Sztuki w Szczecinie. Doczekałem się 65 absolwentów, z których znakomita większość pracuje w zawodzie. Wśród nich znajdują się m.in.: wspaniały, wybitny polski tenor z Podkarpacia Paweł Skałuba, tenor o międzynarodowej sławie Ryszard Minkiewicz, baryton znany ze scen operowych Leszek Skrla, wybitni polscy kontratenorzy Marcin Ciszewski i Piotr Olech. Od roku pod moim kierunkiem pracuje niezwykle utalentowana sopranistka Iga Caban, która odnosi sukcesy na międzynarodowych konkursach wokalnych, scenach i estradach.

        Czy prof. Piotr Kusiewicz ma czas na wypoczynek i realizację swoich pasji pozamuzycznych?

        - Moje życie wypełnione jest pracą. Potrafię znaleźć czas na chwile oddechu, nawet w okresie szczególnego jej natężenia. W chwili obecnej, po koncertach w Jarosławiu i Rzeszowie, odpoczywam z przyjaciółmi w Bieszczadach.

Z prof. Piotrem Kusiewiczem - jednym z najwibitniejszych polskich  artystów muzyków i pedagogów śpiewu rozmawiała Zofia Stopińska 20 lipca 2018 roku.

W kręgu muzyki organowej i kameralnej w Jarosławiu i Rzeszowie


WMOiK – Jarosławskie Opactwo – 21 lipca 2018 g. 18:00 – Gabriela Klauza i Wiesław Siewierski

Muzyka organowa, obok dzieł solowych, pozostaje w najbardziej ścisłym związku ze śpiewem: zarówno artystycznym – solowym i chóralnym, jak też praktykowanym podczas liturgii, można powiedzieć „na co dzień”. Dzieła literatury organowej oraz pieśni sakralne w artystycznym opracowaniu na głos z towarzyszeniem organów zabrzmią w Jarosławskim Opactwie. Na organach zagra prof. Gabriela Klauza z Lublina, profesor dwóch lubelskich uniwersytetów: KUL i UMCS, zasłużona propagatorka polskiej muzyki organowej, zwłaszcza dzieł Feliksa Nowowiejskiego oraz kompozytorów współczesnych. Zaśpiewa pięknym barytonem Wiesław Siewierski, rzeszowianin, od wielu lat organista rzeszowskiej katedry, wypełniający katedralną przestrzeń swoim donośnym głosem. Nasz festiwal stanowi od początku także przestrzeń dla aktywności artystów związanych z Podkarpaciem.

J.S. Bach Fantazja G-dur BWV 572
G. Giordani Caro mio Ben
G.F. Haendel Ombra mai fu
L.van Beethoven O Sanctissima
J.S. Bach / Ch. Gounod Ave Maria
C. Franck Ave Maria
F. Rączkowski Ave Maria
F. Nowowiejski Symfonia f-moll op. 45 nr 9
Toccata – Scherzo – Finale-Improvizazione


WMOiK – Kościół św. Krzyża w Rzeszowie – 22 lipca 2018 g. 19:30 – Katarzyna i Łukasz Mateja

Rzeszowski kościół pod wezwaniem Świętego Krzyża stanowi nie tylko prawdziwą perłę wśród zabytków architektury sakralnej Rzeszowa, ale jest też wspaniałą przestrzenią dla prezentacji muzyki organowej i kameralnej różnych epok i stylów, zwłaszcza baroku i wczesnego romantyzmu. Właśnie w tym przepięknym wnętrzu zabrzmią utwory organowe i skrzypcowe z towarzyszeniem organów, w interpretacji znakomitych krakowskich artystów: organisty Łukasza Matei o skrzypaczki Katarzyny Matei, prywatnie żony pana Łukasza. Usłyszymy między innymi najbardziej chyba znany w świecie utwór organowy – słynną Toccatę d-moll J.S. Bacha. Oprócz kompozycji Bacha w programie koncertu artyści umieścili dzieła F. Mendelssohna, mistrzów włoskich, a także Feliksa Nowowiejskiego. Będzie więc wielokulturowo, barwnie i pięknie...

F. Mendelssohn-Bartholdy Sonata c-moll op. 65 nr 2
Grave – Adagio – Allegro maestoso e vivace – Fugue: Allegro moderato
J.S. Bach Aria na strunie G z Suity D-dur BWV 1068
J.S. Bach Komm, Gott Schöpfer, Heiliger Geist BWV 667
G. Tartini Sarabanda g-moll
J.S. Bach Nun komm, der Heiden Heiland BWV 659
G. Caccini/W.Wawilow Ave Maria
F. Nowowiejski Preludium Orbis factor
F. Kreisler Preludium e-moll
J.S. Bach Toccata i fuga d-moll BWV 565

W kręgu muzyki organowej i kameralnej

WMOiK – Kościół św. Krzyża w Rzeszowie – 22 lipca 2018 g. 19:30 – Katarzyna i Łukasz Mateja

Rzeszowski kościół pod wezwaniem Świętego Krzyża stanowi nie tylko prawdziwą perłę wśród zabytków architektury sakralnej Rzeszowa, ale jest też wspaniałą przestrzenią dla prezentacji muzyki organowej i kameralnej różnych epok i stylów, zwłaszcza baroku i wczesnego romantyzmu. Właśnie w tym przepięknym wnętrzu zabrzmią utwory organowe i skrzypcowe z towarzyszeniem organów, w interpretacji znakomitych krakowskich artystów: organisty Łukasza Matei o skrzypaczki Katarzyny Matei, prywatnie żony pana Łukasza. Usłyszymy między innymi najbardziej chyba znany w świecie utwór organowy – słynną Toccatę d-moll J.S. Bacha. Oprócz kompozycji Bacha w programie koncertu artyści umieścili dzieła F. Mendelssohna, mistrzów włoskich, a także Feliksa Nowowiejskiego. Będzie więc wielokulturowo, barwnie i pięknie...

F. Mendelssohn-Bartholdy Sonata c-moll op. 65 nr 2
Grave – Adagio – Allegro maestoso e vivace – Fugue: Allegro moderato
J.S. Bach Aria na strunie G z Suity D-dur BWV 1068
J.S. Bach Komm, Gott Schöpfer, Heiliger Geist BWV 667
G. Tartini Sarabanda g-moll
J.S. Bach Nun komm, der Heiden Heiland BWV 659
G. Caccini/W.Wawilow Ave Maria
F. Nowowiejski Preludium Orbis factor
F. Kreisler Preludium e-moll
J.S. Bach Toccata i fuga d-moll BWV 565

Jarosławskie Opactwo zaprasza

WMOiK – Jarosławskie Opactwo – 21 lipca 2018 g. 18:00 – Gabriela Klauza i Wiesław Siewierski

Muzyka organowa, obok dzieł solowych, pozostaje w najbardziej ścisłym związku ze śpiewem: zarówno artystycznym – solowym i chóralnym, jak też praktykowanym podczas liturgii, można powiedzieć „na co dzień”. Dzieła literatury organowej oraz pieśni sakralne w artystycznym opracowaniu na głos z towarzyszeniem organów zabrzmią w Jarosławskim Opactwie. Na organach zagra prof. Gabriela Klauza z Lublina, profesor dwóch lubelskich uniwersytetów: KUL i UMCS, zasłużona propagatorka polskiej muzyki organowej, zwłaszcza dzieł Feliksa Nowowiejskiego oraz kompozytorów współczesnych. Zaśpiewa pięknym barytonem Wiesław Siewierski, rzeszowianin, od wielu lat organista rzeszowskiej katedry, wypełniający katedralną przestrzeń swoim donośnym głosem. Nasz festiwal stanowi od początku także przestrzeń dla aktywności artystów związanych z Podkarpaciem.

J.S. Bach Fantazja G-dur BWV 572
G. Giordani Caro mio Ben
G.F. Haendel Ombra mai fu
L.van Beethoven O Sanctissima
J.S. Bach / Ch. Gounod Ave Maria
C. Franck Ave Maria
F. Rączkowski Ave Maria
F. Nowowiejski Symfonia f-moll op. 45 nr 9
Toccata – Scherzo – Finale-Improvizazione

Subskrybuj to źródło RSS