Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

III Festiwal Psalmów Dawidowych

Celem Festiwalu, który w 2018 r. zapisze się, jako III edycja, będzie pobudzanie zainteresowania kulturą i sztuką oraz promocja istotnych ogólnoludzkich wartości takich jak: dobro, piękno, prawda, patriotyzm, solidarność społeczna, pojednanie między ludźmi i narodami: polskim i żydowskim. Jest to istotny cel Festiwalu, aby poprzez muzykę jednoczyć i szukać wspólnych płaszczyzn porozumienia. Dodatkowo podejmowana tematyka Psalmów Dawidowych ze Starego Testamentu jest wspaniałą okazją do szukania wspólnych wartości, przemyśleń, wyciągania wniosków z przeszłości dla przyszłości między dwoma narodami: polskim i żydowskim. Odpowiednio dobrani artyści o wysokim profesjonalizmie, pomogą w budowaniu jedności międzyludzkiej, opierając się na promocji własnej kultury obyczajowej, poglądów i tradycji. Dzięki temu edukacja kulturalna wpłynie na odbiorców poprzez upamiętnienie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i wysłuchanie na wysokim poziomie muzyki poprzez bezpłatny dostęp na wydarzenia kulturalne.

W roku ubiegłym, kiedy to Festiwal składał się z pięciu koncertów, liczba odbiorców sięgała prawie 9 000. Było to przedsięwzięcie, które poruszyło lokalne środowiska, budowało tożsamość narodową w zetknięciu się z żydowską narodowością, wzmacniało więzi między dwoma narodami: polskim i żydowskim i budowało poczucie wspólnoty. Niemniej jednak najważniejszym akcentem, ciągle towarzyszącym całości Festiwalu, było uhonorowanie i upamiętnienie Polaków, którzy bronili Żydów podczas II wojny światowej. Tegoroczny repertuar przewiduje występ artystów żydowskich i polskich.

Program festiwalu

21 sierpnia 2018 r. – w Filharmonii Podkarpackiej: Benjamin Matis – tenor wraz z chórem chłopięco-męskim w przygotowaniu Mateusza Prendoty z Krakowa. Stanisław Soyka z Zespołem CracowSingers

22 sierpnia 2018 r. – Kolbuszowa – stadion sportowy – część orkiestry symfonicznej podkarpackiej. Część żydowska: Shulem i Yaakov Lemmer, pianista: Menachem Bristowski. Część polska: Pospieszalski Marcin, kantorzy: Andrzej Lampert, Mieczysław Szcześniak, Dariusz Malejonek, Agnieszka Cudzich, Lidia Pospieszalska, Agnieszka Musiał, chór i orkiestra mieszana

23 sierpnia 2018 r. – synagoga w Łańcucie kantor Yaakov Lemmer i Menachem Bristowski

Festiwal został objęty honorowym patronatem prof.dr.hab. Piotra Glińskiego Wiceprezesa Rady Ministrów – Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerem wydarzenia jest Narodowe Centrum Kultury, Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego, Miasto Kolbuszowa, Powiat Łańcucki.

/Mój Rzeszów - Portal miejski/

XII Festiwal Muzyki Kameralnej Bravo Maestro

23 - 25 sierpnia 2018r. ; Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

23 sierpnia wersją koncertową opery Carmen George’a Bizeta zainaugurujemy dwunastą edycję odbywającego się od 1996 roku Festiwalu Muzyki Kameralnej Bravo Maestro. Podczas trzech festiwalowych wieczorów tradycyjnie wystąpią najwybitniejsi polscy artyści.
Wielkie otwarcie festiwalu to znana na całym świecie historia cyganki Carmen, sierżanta Don Jose i torreadora Escamillo opowiedziana głosami czołówki solistów operowych. W roli tytułowej usłyszymy Irynę Zhytynską. Na estradzie partnerować jej będą Tomasz Kuk (Don Jose), Iwona Socha (Micaela), Jacek Jaskuła (Escamillo), Paula Maciołek (Frasquita), Monika Korybalska (Mercedes), Krzysztof Kozarek (Le Remendado) i Michał Kutnik (Le Dancaire). Przy fortepianie zasiądzie Mirella Malorny.

W drugim dniu koncertowym 24 sierpnia na melomanów czeka z kolei mistrzowski recital fortepianowy Szymona Nehringa – jedynego polskiego finalisty XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Spod jego palców wypłynie przepełnione polskością dzieło – Koncert e-moll op. 11 Chopina. Wraz z artystą wykona je Kwintet Śląskich Kameralistów w składzie: Dariusz Zboch (skrzypce), Jakub Łysik (skrzypce), Jarosław Marzec (altówka), Katarzyna Biedrowska (wiolonczela), Krzysztof Korzeń (kontrabas). Koncert rozpocznie występ klarnecisty Macieja Łuszczewskiego – laureata Nagrody im. Anny Knapik w ramach tegorocznego Festiwalu Tydzień Talentów.

Finał wydarzenia to tradycyjnie Maraton Muzyczny. W tym roku – roku jubileuszu odzyskania niepodległości , odbędzie się w wyjątkowej odsłonie. Znakomici soliści i kameraliści zaprezentują się w 100% polskim repertuarze kompozycji ostatniego stulecia. Wystąpią: Iwona Socha (sopran), Klaudiusz Baran (akordeon / bandoneon), Robert Morawski (fortepian), Katarzyna Duda (skrzypce), Janusz Wawrowski (skrzypce), Celina Kotz (skrzypce), Michał Zaborski (altówka)i Marcin Zdunik (wiolonczela). Koncert zatytułowany „Maraton niepodległy. 100 lat polskiej muzyki” zakończy festiwal 25 sierpnia.

Cena biletu na wszystkie koncerty – 30 zł / w sprzedaży od 30 lipca
Wyjazdy autokarami w poszczególne dni koncertowe o godz. 16.30 sprzed Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie – konieczna wcześniejsza telefoniczna rezerwacja miejsc (14 600 00 16)

Piękny Łańcut i Stradivarius w rękach Mistrza Janusza Wawrowskiego

        Zofia Stopińska: Mam przyjemność rozmawiać z Panem w Łańcucie – pięknym mieście, które dla Pana jest miejscem szczególnym, do którego od lat Pan powraca, a zaczął Pan tu przyjeżdżać na Międzynarodowe Kursy Muzyczne, będąc bardzo młodym człowiekiem – pamięta Pan pierwsze pobyty w Łańcucie?

        Janusz Wawrowski: Oczywiście, pamiętam lekcje, występy i to uczucie, kiedy się wychodziło na estradę sali balowej Zamku, aby wykonać utwór podczas popisu lub koncertu. Pamiętam zajęcia z moim Profesorem Mirosławem Ławrynowiczem i innych wspaniałych pedagogów z różnych części świata, z którymi miałem także okazję pracować.
        Pobyty na łańcuckich Kursach zawsze kojarzą mi się z dużą pracą, bo kiedy byłem uczestnikiem, zawsze trzeba było całymi dniami ćwiczyć, a odkąd zacząłem tutaj przyjeżdżać w roli pedagoga, to praktycznie przez cały dzień mam lekcje. Zawsze z wielką radością przyjeżdżam do Łańcuta, bo niezmiennie panuje tutaj wspaniała atmosfera zarówno podczas zajęć, jak i koncertów. Wszyscy słuchacze koncertów doskonale znają się na muzyce, bo są to w większości pedagodzy i uczestnicy Kursów, ale nie jest to publiczność, która przychodzi wyłącznie po to, by słuchać i krytykować, ale taka, która wspiera i docenia kunszt występujących wykonawców.

         Aby być Mistrzem, trzeba było wcześniej dość długo terminować u mistrzów – proszę powiedzieć o tych, którzy mieli największy wpływ na Pana grę. Bardzo ważnym Pana mistrzem był prof. Mirosław Ławrynowicz, ale korzystał Pan także z rad innych mistrzów.

        - To prawda, swoje umiejętności doskonaliłem pod okiem prof. Mirosława Ławrynowicza, a później moim mistrzem był zaprzyjaźniony z prof. Ławrynowiczem prof. Yair Kless z Izraela, który parę razy był na Kursach w Łańcucie. U niego studiowałem na stałe, tak jak u prof. Ławrynowicza. Podczas łańcuckich Kursów miałem także możliwość kontaktu z kilkoma znakomitymi profesorami, a chyba najczęściej miałem lekcje z prof. Wolfgangiem Marschnerem i prof. Petru Munteanu.
Najbardziej utkwiły mi w pamięci lekcje z prof. Wolfgangiem Marschnerem, z którym pracowałem nad wieloma częściami Partit i Sonat na skrzypce solo Bacha i Kaprysami Paganiniego.
         Pozytywnie wpływały na mój rozwój podczas łańcuckich Kursów liczne popisy i koncerty, a także rozmowy z innymi uczestnikami na temat ćwiczenia i repertuaru. Kiedy próbowaliśmy w czasie lekcji robić jakieś porównania, to prof. Ławrynowicz zawsze przerywał wszelkie dyskusje mówiąc: „Ty nie jesteś Dondalski, ty nie jesteś Makowska, ty jesteś Wawrowski i graj jak Wawrowski. Każdy ma swoją drogę”. Nigdy nie było porównywania, które źle mogło wpływać. Czasami prof. Ławrynowicz wskazywał konkretne elementy mówiąc: „Zobacz, ten to gra tak i ma świetny dźwięk – mógłbyś też starać się tak grać”. Profesor zawsze oddalał sferę negatywnej konkurencji.

        Pan Krzysztof Szczepaniak – zapowiadając podczas Kursów koncerty mistrzów i wyróżniających się uczestników, powtarza często, że: „Droga na estrady świata prowadzi przez estradę sali balowej łańcuckiego Zamku”. Czy tak jest? Czy do udziału w licznych międzynarodowych konkursach przygotowywał się Pan również w Łańcucie?

        - Oczywiście, że tak. Ja myślę, że to jest też pewien symbol, bo takie duże, ważne, międzynarodowe kursy, które się odbywają w Łańcucie, w Salzburgu i w innych częściach świata, zawsze bardzo wpływają na rozwój i mobilizację młodego człowieka. Wpływa na to wiele elementów; praca innych „nakręca” młodych ludzi (jeżeli inni pracują, to my też), możemy zobaczyć i posłuchać, jak inni są przygotowani, jak grają, jest kontakt z wieloma mistrzami oraz koncerty mistrzów. Dobrze wpływa także na rozwój uczestników większa intensywność lekcji niż w czasie roku szkolnego, oraz różnorodność zajęć: młodzi ludzie grają w zespołach kameralnych, orkiestrach, chodzą na zajęcia z kształcenia słuchu i to powoduje, że w ciągu dwunastu dni przyswajają sobie ogromną wiedzę. Jestem przekonany, że trudno jest chyba rozwinąć się i zrobić karierę nie uczestnicząc w tego typu imprezach.

        Po ukończeniu studiów Pana działalność toczy się w dwóch głównych nurtach – koncertującego wirtuoza i pedagoga. Ten drugi nurt wymaga od Pana dużego wysiłku i zajmuje Panu także sporo czasu, bo nauka gry na skrzypcach w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie wymaga systematycznej obecności Pana na uczelni i nawiązania dobrego kontaktu z każdym studentem, który jest w Pana klasie – często nie są to tylko sprawy związane z samą grą.

        - Poruszyła pani bardzo ciekawy temat i słusznie pani dostrzegła, że w tym zawodzie najtrudniejsze jest to, iż do każdego ucznia czy studenta musimy podchodzić indywidualnie. To jest jeden z niewielu zawodów nauczanych na zasadzie mistrz i uczeń. To jest fenomenalny sposób kształcenia, chociaż kosztowny z punktu widzenia społeczeństwa, bo na większości uczelni jeden profesor daje wykład dla kilkudziesięciu osób czy prowadzi zajęcia praktyczne z kilkunastoma studentami. Pedagog ma swój program i konkretną wiedzę do przekazania, której wszyscy obecni muszą się nauczyć.
        U nas proces nauczania przebiega zupełnie inaczej. Musimy się dostosować do możliwości ciała danego człowieka, do jego psychiki, sposobu bycia czy umiejętności już nabytych. To jest proces chyba najtrudniejszy. Wszelkie stałe systemy są niemożliwe, bo możemy je wypracować, ale przed nami zawsze staje indywidualny człowiek i jak pani wspomniała, trzeba do niego dotrzeć w taki sposób, jaki jest właściwy dla danej osoby. Fizyczne aspekty bardzo często zmieniają podejście do konkretnej osoby i to jest w nauczaniu indywidualnym najtrudniejsze.

        Zawsze lubił Pan trudne wyzwania – będąc studentem zachwycał Pan wykonaniem podczas jednego koncertu 24 Kaprysów skrzypcowych – Niccolo Paganiniego. To unikalna umiejętność i mieliśmy okazję być na koncercie w sali balowej, kiedy te Kaprysy zabrzmiały – przyznam się, że do dzisiaj ten koncert pamiętam tak, jakby odbył się rok albo dwa lata temu. Takie koncerty wypełnione wyłącznie Kaprysami Paganiniego grał Pan wielokrotnie zachwycając publiczność niepowtarzalną interpretacją. Podziwiał Pana za ten wyczyn prof. Wolfgang Marschner mówiąc między innymi, że Pana wielkie umiejętności można porównać z grą „tylko kilku renomowanych europejskich skrzypków”, oraz inni wielcy skrzypkowie – m.in. Ida Haendel mówiąc: „Pan Janusz Wawrowski jest skrzypkiem o wyjątkowej wartości, który zasłużył sobie na wspaniałą karierę na scenie koncertowej” i Konstanty Andrzej Kulka, który po wysłuchaniu Kaprysów Paganiniego w Pana wykonaniu stwierdził, że jest spokojny o przyszłość polskiej wiolinistyki. Pochwały takich mistrzów dodawały Panu skrzydeł.

        - Konstruktywne, pozytywne opinie są bardzo ważne dla młodego człowieka. O wiele trudniej jest wskazać pozytywy i coś konstruktywnego o nich powiedzieć, niż krytykować. Krytykować można z łatwością wszystkich, nawet sławnych wirtuozów. Konstruktywne uwagi są bardzo ważne w procesie nauczania. Ucząc staram się młodym ludziom dawać pewność, że robią coś dobrze. Jestem pewny, że bardzo wrażliwa młodzież w szkołach artystycznych – w tym w szkołach muzycznych, ma z tym dosyć duży problem. Wynika to z naszej polskiej mentalności, że my nie lubimy się chwalić. We Włoszech kiedyś jeden ze znakomitych muzyków powiedział mi: „...wy, Polacy, gracie świetnie i zawsze mówicie, że gracie kiepsko, nie rozumiem, dlaczego tak mówicie”.
        Moja żona była kiedyś na kursach u wybitnej profesorki uczącej w Niemczech i Szwajcarii, która kiedyś pracowała z Anną Netrebko. Podczas tych kursów były uczestniczki z różnych krajów, m.in. Amerykanki, Niemki i Polki. Pomimo, że wszystkie Amerykanki i Niemki śpiewały na o wiele niższym poziomie, były bardzo z siebie zadowolone, a Polki nie. Nawet pani profesor powiedziała – „... wy, Polki, śpiewacie o wiele lepiej, a ciągle schodzicie ze sceny niezadowolone”.
        Trzeba umieć siebie skrytykować, trzeba dostrzegać swoje błędy, ale trzeba zobaczyć też swoje pozytywy. Zawsze to powtarzam młodym ludziom, że kiedy już zaczynają się koncerty, to trzeba być pewnym siebie, bo publiczność to czuje i widzi. Tutaj nie chodzi o zarozumiałość i przechwalanie się, ale trzeba być pewnym tego, co już umiemy. Trzeba także być świadomym tego, że może nam coś nie wyjść i nie jest to najważniejsze, bo czasem nawet najwięksi muzycy mylą się na scenie. Nikt ich nie skreśli za jeden zły dźwięk czy takt, bo wszyscy ich kochają za to, co dobrze robią, jak pięknie zagrali cały utwór czy recital.
Po moim koncercie w sali balowej Zamku bardzo mnie ucieszyła uwaga młodych ludzi, którzy odważyli się i powiedzieli mi: „...bardzo nam się podobała Pana prezencja na scenie, bo nawet jeżeli się Panu coś delikatnie zdarzyło (uważne spojrzenia, czy się nie denerwuję), to Pan tak super się wtedy uśmiechał, był Pan cały czas pewny siebie” (śmiech).
Dla usprawiedliwienia powiedzieli, że byli na koncercie uczestniczki, która w trakcie gry pomyliła się i to ją tak wytrąciło z równowagi, że przestała grać i prawie się rozpłakała.
Bardzo bym chciał, aby młodzież potrafiła docenić umiejętności.
        Zastanawiam się, czy nie ma jakiegoś błędu w kształceniu młodych muzyków, bo nasz system nauczania jest bardzo wymagający i jest to dobre, ale uważam, że niektórym pedagogom przydałyby się lekcje z psychologii. Może z psychologami powinni popracować, jak załatwiać swoje problemy i nie przenosić ich na dzieci. Nie uczę dzieci ani młodzieży ze szkół średnich, ale zdarza mi się bywać w różnych miejscowościach, gdzie proszą mnie o konsultacje przy okazji koncertów. Zdarzyło mi się spotkać dziewczynkę, która tak bardzo się bała, że nie chciała odpowiedzieć na żadne pytanie. Później dowiedziałem się, że jej nauczyciel jest bardzo nerwowy. Często dzieci padają ofiarą różnych frustracji nauczycieli. Wiem, że zarobki nauczycieli są bardzo małe, a uważam, że nauczyciele, którzy uczą dzieci i młodzież, wykonują bardzo odpowiedzialną pracę i powinni być naprawdę dobrze opłacani. Czekam na czasy, kiedy w Polsce zaczniemy doceniać siłę intelektu, siłę umysłu i siłę jednostek. Tacy nauczyciele w szkołach muzycznych I i II stopnia są na wagę złota i śmiem twierdzić (chociaż uczę tylko w szkole wyższej), że oni są ważniejsi od tych, którzy uczą w akademiach muzycznych.

        To prawda, bo jeśli na początku nauki gry na instrumencie źle się ułoży aparat, czy popełni się inne błędy w szkole muzycznej I stopnia, których nie skoryguje się w szkole II stopnia – to czasem już trudno to zmienić na studiach i wówczas trzeba zmienić zawód.

        - Tak czasem bywa, bo już nie da się „odkręcić” pewnych rzeczy. Dlatego tak podkreślam rolę nauczycieli w szkołach muzycznych.

        XXI wiek jest dla Pana szczęśliwy w wielu dziedzinach działalności artystycznej – warto w tym miejscu powiedzieć o nagraniach – w 2007 roku utrwalił Pan 24 Kaprysy op. 1 - Niccolo Paganiniego dla wytwórni CD Accord i płyta ukazała się wówczas na rynku. Ponownie Kaprysy wydane zostały w 2016 roku przez wytwórnię Warner Music, ponieważ tamten nakład w całości został sprzedany. Od tego czasu współpracuje Pan z tą międzynarodową wytwórnią fonograficzną w ramach wieloletniego kontraktu.

        - Nie tak było do końca. To wydanie było mocnym stempelkiem, ale dopiero chyba cztery albo pięć lat później doszło do podpisania kontraktu z Warner Music. Pierwszą moją płytę „Aurora” nagrywałem dla EMI Classics i z tą wytwórnię podpisałem kontrakt, ale EMI zostało wykupione przez Warner. Wówczas postanowiliśmy zrobić reedycję 24 Kaprysów Paganiniego, a później nagrana została „Sequenza”, która została nagrodzona Fryderykiem, oraz najnowsza płyta „Brillante”.
W tej chwili mam już tyle różnych propozycji płytowych i tyle się dzieje, że musimy wybierać, co chcemy nagrywać i w jakiej kolejności, bo nie można zbyt często „wypuszczać” nowej płyty. To nie byłoby dobre.

        Dzieje się z pewnością tak dlatego, że zarówno „Aurora”, „Sequenza” oraz „Brillante” otrzymały świetne recenzje nie tylko z Polsce. O najnowszej płycie nagranej przez Pana ze Stuttgater Philharmoniker pod batutą Daniela Raiskina, zawierającej II Koncert skrzypcowy d-moll op. 22 Henryka Wieniawskiego oraz Fantazję szkocką op. 46 Maxa Brucha, w BBC Magazine czytamy: „Dysponujący bogatą paletą brzmieniową Wawrowski stawia z pewnością siebie czoła wirtuozowskim wyzwaniom Wieniawskiego”, zaś Mark Pullinger w Gramphone pisze: „Brzmienie Wawrowskiego jest ciemne, soczyste i pełne słodyczy, z ciepłym vibrato w przepięknej drugiej części Romanza”. Sięgnęłam po zagraniczne opinie o tej płycie, ale w Polsce także została ona bardzo ciepło przyjęta. Dokonał Pan także nagrań muzyki skomponowanej dla potrzeb hollywoodzkich filmów. Czy ma Pan jakieś plany związane z filmem?

        - Dwa razy współpracowałem z Janem A. P. Kaczmarkiem, przy okazji jego dwóch filmów. Nie mogę jeszcze zdradzić dużo szczegółów, ale zapowiada się, że to, co się wydarzyło, będzie małym epizodem w porównaniu do tego, co się niedługo wydarzy, bo zapowiada się wielka produkcja filmowa, w której skrzypce i muzyka skrzypcowa odegrają jedną z głównych ról. To będzie film o zasięgu międzynarodowym. Pod koniec roku będę mógł powiedzieć więcej na ten temat.

        Przez cały czas prowadzi Pan działalność koncertową, występując z recitalami i koncertami symfonicznymi w Polsce, na terenie Europy i Izraela – w słynnych salach koncertowych i na prestiżowych festiwalach.

        - Teraz także moja działalność koncertowa zatacza coraz to szersze kręgi. Myślę, że najbliższy rok przyniesie dużo nowych wydarzeń. Nawiązałem bardzo ciekawe kontakty w Azji, gdzie moją działalnością zainteresowało się wiele wpływowych osób. Jest też wielka szansa, że tam wkrótce bardzo ważne koncerty będę grał i może także nagrywał płyty. Mam również propozycje występów w Kanadzie, a także zapowiadają się koncerty w innych krajach Ameryki. Kluczem do otwierania serc menedżerów, dyrektorów orkiestr i innych instytucji muzycznych jest instrument, o którym za chwilę opowiemy.

        Często artyści mówią, że każdy koncert jest tak samo ważny i ja im wierzę, ale każde wnętrze, towarzysząca orkiestra lub zespół kameralny czy pianista, a także obecna w sali publiczność – inspirują inaczej.

        - Powiem jeszcze bardziej przewrotnie, że czasem coś, co planujemy bardzo długo i wszystko ma być super – koncert, sala, orkiestra, a jak przychodzi ten dzień, to z różnych życiowych powodów (ile pospaliśmy, co zjedliśmy, źle się czujemy), okazuje się, że ten koncert nie robi takiego wielkiego wrażenia, chociaż publiczność jest zadowolona i nagradza nas gorącymi brawami, ale my wewnętrznie nie przeżyliśmy tak bardzo tego koncertu. Natomiast czasami jakiś spontaniczny, zaplanowany z niewielkim wyprzedzeniem koncert, z pozoru bardzo mało ważny, a z różnych powodów – wyjątkowej publiczności czy atmosfery, może także naszej predyspozycji albo ułożenia gwiazd na niebie, powoduje to, że czujemy, jakby to był jeden z najwspanialszych koncertów w naszym życiu. Tego nie da się przewidzieć i dla mnie osobiście jest to wspaniałe. Dzięki temu nasz zawód jest żywy i nie popadamy w rutynę.

        Wielką uwagę przykłada Pan do muzyki polskiej – zarówno z minionych epok, jak i współczesnej, a często kompozytorzy obdarzają Pana takim zaufaniem, że powierzają Panu prawykonania swoich utworów.

        - Robię to od wielu lat i dotyczy to zarówno muzyki solowej, jak i kameralnej, bowiem z powodu zawirowań historycznych, ale też – trzeba się uderzyć w pierś – z powodu własnych zaniedbań, Polacy nie wypromowali swojej muzyki, a mamy bardzo dużo utworów i wielu kompozytorów nieznanych. Szukając, zawsze można znaleźć kilka perełek, bo wiadomo, że nie wszystko jest fantastyczne, ale myślę, że nawet dla kilkunastu wartościowych utworów, których nie zna świat, a powinien poznać – na przykład Koncert skrzypcowy Mieczysława Karłowicza, który poza Polską praktycznie nie jest znany. Jest to niezrozumiałe dla mnie i dla wielu ludzi, którzy usłyszeli ten Koncert w moim wykonaniu albo w wykonaniu jednej z moich najlepszych studentek. To jest wielkie zaniedbanie i nawet dla tych kilku utworów warto pracować nad promocją polskiej muzyki.
        Ostatnio czasami analizuję, w jako sposób stało się, że gram na Stradivariusie, to mogę śmiało stwierdzić, że jest to nagroda za to, że właśnie taką politykę obrałem w swojej karierze, bo osoba, która się zdecydowała, żebym to ja grał na tym instrumencie, wie, że gram dużo muzyki polskiej i jest to ważny nurt w mojej działalności. Człowiek ten jest wielkim patriotą i chciał, aby na tym instrumencie grał Polak, który będzie grał muzykę polską na całym świecie.

        Ten wspaniały instrument my usłyszeliśmy po raz pierwszy 22 lipca podczas koncertu w sali balowej Zamku w ramach 44. Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie, a Pan także od niedawna na nim gra, bo niedawno został zakupiony.

        - Gram na nim niecałe dwa i pół miesiąca. Jest to znakomity instrument. Każdy skrzypek czy lutnik jak zobaczy go z bliska, jest zachwycony. Ja uważam, że jest to najlepszy Stadivarius ze wszystkich, które miałem w rękach przez ostatnie dwa lata, bo miałem możliwość testowania różnych instrumentów. Ciekawe jest również to, że ten instrument jest odnalezioną perełką, bo nie jest znany i w XX wieku nie grał na nim żaden znany skrzypek. Był trzymany przez rodziny, które traktowały go jako skarb. Przez ostatnie pół wieku był w magnackiej rodzinie włoskiej spod Rzymu i leżał w sejfie, grano na nim raz na rok, przeglądał go i konserwował lutnik, i znowu trafiał do szafy.
Dzięki temu instrument jest w świetnej kondycji, ale wymaga rozgrywania i po tych dwóch miesiącach jego brzmienie już się zmieniło na korzyść, ma niesamowite możliwości dźwiękowe, i mam nadzieję, że uda mi się go rozsławić, bo na pewno jest to jeden z najlepiej brzmiących Stradivariusów, mogę to z pełną odpowiedzialnością stwierdzić. Mówię o tym z dreszczykiem emocji, bo nie jest to instrument, na którym grali znani skrzypkowie – Wieniawski, Lipiński, Perlman..., tylko właśnie odnaleziony.

        Ważny jest także rocznik – 1685.

        - Tak, bo to rok urodzin Johanna Sebastiana Bacha. Jest to ciekawy instrument konstrukcyjnie, bo zbudowany został w czasie, kiedy Antonio Stradivari już wychodził spod opieki swojego mistrza – Amatiego i poszukiwał swoich form. Znawcy doszukują się w tym instrumencie cech ze złotego okresu. Jeden z londyńskich lutników stwierdził, że on w sumie ma więcej cech złotego okresu, niż inne instrumenty robione w tym czasie, a jeszcze ma trochę cech instrumentów Amatiego, bo jest trochę wyższy. Moim zdaniem jest to piękny instrument, widziałem kilka Stradivariusów, ale ten jest wyjątkowy i ja porównuję go z idealną, piękną kobietą. Nie znam się na budowie instrumentów tak, jak lutnicy, a jedynie oceniam ich dźwięk, ale ten instrument jest po prostu piękny – proporcje, oryginalny lakier – łezka wzruszenia kręci się w oku.

        Do udziału w koncercie „Mistrz i uczniowie” zaprosił Pan trzy uczestniczki: Amelię Mońko, Aleksandrę Kwaśny i Justynę Marczak, które grały utwory Bacha, Schuberta i Wieniawskiego. Pan, z towarzyszeniem pianisty Grzegorza Skrobińskiego, w drugiej części wieczoru wykonał: „Melodię” Paderewskiego, „Serenadę” Karłowicza, „Oberka” Bacewiczówny, „Recitativo e arioso” Lutosławskiego i „Poloneza koncertowego D-dur” Wieniawskiego. Były także znane utwory na bis. Myślę, że celowo w programie koncertu w Łańcucie znalazły się utwory, które wszyscy znają i mógł Pan pokazać całą urodę tego instrumentu.

        - Tak, to był mój cel - pokazać piękno brzmienia tego instrumentu, stąd utwory, w których jest dużo kantylen, śpiewności, ale momentami także trochę popisów technicznych, żeby każdy mógł docenić i usłyszeć to, co już zna, ale jakby w nowej odsłonie.

        Chcę jeszcze zapytać o działalność założonej przez Pana niedawno orkiestry kameralnej Warsaw Pleyers.

        - Jest to orkiestra smyczkowa 16-osbowa, która powstała nie tylko z mojej inicjatywy, ale także studentów i absolwentów. Mamy już za sobą kilka koncertów i bardzo mnie cieszy, że mamy coraz to więcej zaproszeń, bo od razu udało się nam osiągnąć wysoki poziom artystyczny. Brzmimy jak profesjonalna orkiestra kameralna i bardzo mi zależy, aby tworzyli ją ludzie pozytywnie nastawieni na współpracę. Zobaczymy, jak się będziemy dalej rozwijać. Można powiedzieć, że jest to elitarny zespół, bo tworzą go bardzo dobrzy, młodzi muzycy, którzy wielokrotnie nagradzani byli na konkursach. Pod moją opieką artystyczną mają możliwość występów na różnych ciekawych koncertach. Dla mnie – skrzypka solisty jest to także coś atrakcyjnego, bo w każdej chwili menedżerom na świecie mogę zaproponować zespół, który świetnie gra i prezentuje wysoką jakość. Marzę, aby mogli grać na jak najlepszych instrumentach. Oczywiście nie musi to być szesnaście Stradivariusów, ale pewien problem jest, bo nie mamy w Polsce kolekcji, które mogłyby służyć takim młodym zdolnym muzykom. Dobre instrumenty naprawdę wpływają na brzmienie zespołu, a nie da się go osiągnąć na instrumentach średniej jakości.

        Miejmy nadzieję, że niedługo ta orkiestra trafi pod czyjeś opiekuńcze skrzydła i jej członkowie będą mogli zajmować się głównie grą w tej orkiestrze.

        - Mam taką nadzieję. Aktualnie pracujemy najlepiej, jak potrafimy, nie mamy etatów, ale gramy coraz więcej koncertów i zawsze staram się, aby każdy był godnie wynagradzany. Mamy nadzieję, że ten projekt będzie się rozwijał.

        Rozmawiamy w czasie wakacji, bo kursy odbywają się zawsze w lipcu. Minęła już godzina dwudziesta, a na spotkanie przyszedł Pan prosto z pracy. Lipiec się kończy – kiedy znajdzie Pan więcej czasu dla rodziny, na odpoczynek, na realizację swoich pasji pozamuzycznych. Będzie na to czas?

        - Parę miesięcy temu nie byłoby to takim wielkim problemem, ale niestety, ostatnio jest to duży problem – od kiedy pojawił się Stradivarius i wiele intensywnych działań, to nie mam czasu na żadną z wymienionych przez panią przyjemności. Pracuję nad tym w moim umyśle i chcę, żeby ten stan rzeczy się jednak zmienił.  Wiem, jak ważne jest dla muzyka i każdej osoby, która pracuje intelektem (bo nasza praca jest bardzo intelektualna, chociaż jest to także praca fizyczna), żeby mieć przestrzeń i mieć z czego czerpać inspiracje. Coraz to częściej odczuwam, bo często mam całe serie koncertów i spotkań, bo jestem nie tylko muzykiem, ale też menedżerem, organizatorem i niestety wiem, jak czasem jestem tym zmęczony i jak trudno mi znaleźć inspiracje na koncert. Czasami starczy tylko kilka dni wolnego, a nabieram nowego oddechu i ja to czuję, jestem przekonany, że słyszy także publiczność ten przypływ nowej energii. Mam parę takich wzorców jak Krystian Zimerman czy Piotr Anderszewski – wspaniali polscy pianiści, znam paru wokalistów, którzy też robią fantastyczne kariery światowe, ale wiem, że oni starają się nie przeładowywać swojego kalendarza. Ja bym bardzo chciał też chociaż zbliżyć się do ich rytmu życia. Już jestem na takim etapie, że nie muszę przyjmować wszystkich propozycji koncertowych, ale jeszcze nie mogę sobie pozwolić na granie kilkunastu koncertów w ciągu roku. Bardzo bym chciał dołączyć do grupy dobrze wycenianych finansowo muzyków, ale nie po to, żeby być milionerem, ale po to, żeby mieć niezbędną przestrzeń pomiędzy występami, bo jestem świadomy, że wchodzenie na coraz to wyższy poziom kosztuje wykonawcę coraz to więcej energii. Nie wszyscy to rozumieją, ale tak jest. Chciałbym mieć komfort, żeby tych koncertów grać niewiele, ale jak najlepsze.

        Tworzycie artystyczną rodzinę i każde z Was powinno mieć taką przestrzeń.

        - Bardzo bym chciał mieć więcej czasu dla swojej rodziny, dla żony i dla dzieci, które są w okresie dojrzewania, są też obiecującymi, zdolnymi muzykami i do tej pory nie przykładałem do tego ręki, bo zawsze mieli swoją drogę i uznawałem, że nie powinienem nadmiernie ich kontrolować, ale nadszedł taki moment, że powinienem im wskazywać pewne kierunki i pomóc im, jeśli będą chcieli w przyszłości być muzykami. Muszą sami nad tym się zastanowić, bo to jest piękna droga, ale nie każdy może i chce nią iść.
        Będę też musiał w najbliższym czasie ograniczyć działalność pedagogiczną, żeby tym najzdolniejszym poświęcić dużo czasu, ponieważ ci najwybitniejsi potrzebują więcej czasu niż inni, bo przygotowują ogromne programy i mają dużo różnych problemów – trzeba im pomóc.

        Mam nadzieję, że w przyszłości w lipcu zawsze znajdzie Pan dwa tygodnie na pobyt na Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie. Jeśli ktoś w najbliższym czasie chce posłuchać Pana gry, powinien już zarezerwować sobie bilet i przyjechać 25 sierpnia do Kąśnej Dolnej, gdzie wystąpi Pan w ramach festiwalu „Bravo Maestro”, organizowanego przez działające tam Centrum Paderewskiego.

        - Mam nadzieję, że zobaczymy się już niedługo w Kąśnej Dolnej, bo to miejsce magiczne, podobnie jak Łańcut, do którego będę chciał jak najdłużej wracać. Bardzo dziękuję za rozmowę.

Z dr hab. Januszem Wawrowskim – wybitnym skrzypkiem i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska 25 lipca2018 roku w Łańcucie.

Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej przeszły do historii

        Uroczystym koncertem organowym i kameralnym, w niedzielę 19 sierpnia zakończył się w Rzeszowskiej Katedrze 27. Festiwal "Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa". Tegoroczna edycja festiwalu obfitowała w wydarzenia artystyczne najwyższej próby twórczej i wykonawczej.
Przez dwa wakacyjne miesiące odbyło się 8 koncertów w Rzeszowie oraz 6 podczas cyklów towarzyszących: 4 jako "Muzyka organowa w Jarosławskim Opactwie" i 2 pod nazwą "Koncerty organowe w Bazylice Jezuitów w Starej Wsi".
Gościliśmy znamienitych artystów z Niemiec, Rosji, Włoch, USA i oczywiście całą plejadę wykonawców polskich.

        Każdy z koncertów był różnorodny pod względem prezentowanego repertuaru, obsady wykonawczej i artystycznych kreacji. Sporo było w tym roku muzyki polskiej: chóralnej, solowej wokalnej i instrumentalnej, poczynając od najstarszych zabytków muzycznych z wieku XVI, aż po kompozycje współczesne. Podczas większości koncertów rozbrzmiewała muzyka Johanna Sebastiana Bacha, bez której trudno wyobrazić sobie koncert organowy. Po raz pierwszy mieliśmy okazję wysłuchać muzykę hiszpańską, południowo-amerykańską, dzieła kompozytorów rosyjskich oraz niezwykle bogate brzmienie instrumentarium perkusyjnego. Cudownie brzmiały w doskonałych akustycznie przestrzeniach sakralnych dźwięki waltorni, skrzypiec, a niezwykle uroczyście i monunentalnie kwartet złożony z najlepszych polskich puzonistów na zakończenie festiwalu. A cóż powiedzieć o wspaniałych solowych kreacjach wokalnych, których także nie zabrakło w tym roku....

        Cieszę się bardzo, że znów znakomicie dopisała frekwencja podczas wszystkich koncertów. W kościele św. Krzyża na przykład trzeba było zaczekać kilkanaście minut z rozpoczęciem koncertów, gdyż dostawiano dodatkowe ławki dla tłumnie przybyłej publiczności. Cieszy bardzo spora liczba osób młodych, uczestniczących w festiwalowych koncertach. Na pewno festiwal ma już swoją stałą publiczność, która z roku na rok wzbigaca się o nowych sympatyków sztuki muzycznej w jej wymiarze sacrum.

        Wyrażam wdzięczność gospodarzom rzeszowskich kościołów: katedry, św. Krzyża i Wniebowzięcia NMP w Zalesiu, księdzu rektorowi Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Rzeszowskiej i mediom katolickim Diecezji Rzeszowskiej, za okazywaną naszemu festiwalowi życzliwość, pomoc i zaangażowanie przy realizacji tego ważnego dla kultury Rzeszowa i całego Podkarpacia wydarzenia kulturalnego.

        Nie moglibyśmy kontynuować blisko już trzydziestoletniej tradycji festiwalu, gdyby nie uzyskał on finansowania z budżetu Gminy Miasta Rzeszów, Województwa Podkarpackiego oraz rzeszowskiej firmy paliwowej Watkem. Dzięki mecenatowi tych podmiotów jest możliwe zachowanie bezpłatnego wstępu na wszystkie festiwalowe koncerty. Dostępność sztuki staje się więc znaczącą wartością naszych koncertów.

        Z nadzieją mówię do zobaczenia i do usłyszenia podczas przyszłorocznej, jak Bóg pozwoli, 28 edycji festiwalu muzyki organowej i kameralnej w pięknych rzeszowskich kościołach. Z pewnością powrócimy do koncertów w bazylice Bernardynów, która w tym roku, poddana pracom remontowym wewnątrz, nie mogła stać się przestrzenią dla muzyki. Marzy mi się możliwość włączenia do festiwalowego kalendarza także innych pięknych rzeszowskich świątyń, jeśli tylko stan techniczny i brzmieniowy znajdujących się w ich przestrzeni organów umożliwiłby wykonywanie artystycznej muzyki organowej. Perspektywa dla ubogacania i rozwoju duchowego poprzez sztukę pozostaje wciąż nieograniczona....

dr hab. Marek Stefański - dyrektor artystyczny Festiwalu

Koncert muzyki fado w Mielcu

V KONCERT
24 sierpnia (piątek) 2018, godz. 19.30
Park Oborskich

CARMINHO (Portugalia)
Fado. Music of Portugal.

Carminho to jedna z najbardziej znanych artystek fado na międzynarodowych scenach muzycznych. Urodziła się pośród dźwięku gitar i śpiewu fado, jest bowiem córką znanej piosenkarki fado - Teresy Siqueiro.

Carminho zaczęła śpiewać fado bardzo wcześnie. Jako 12-latka wystąpiła publicznie w Koloseum, ale nigdy nie sądziła, że muzyka stanie się jej zawodową drogą.

Podczas studiów na wydziale marketingu i reklamy w wolnych chwilach śpiewała w klubach fado. Już w tym czasie dostawała propozycje nagrania płyty, ale uważała, że choć muzyka towarzyszy jej od urodzenia, musi poczekać, bo śpiewanie wymaga dojrzałości, której jeszcze nie ma.

Momentem przełomowym była jej roczna podróż zagraniczna, w tym udział w misji humanitarnej. Wróciła gotowa na to, aby wyruszyć w kolejną, tym razem artystyczną podróż...

Maria do Carmo Carvalho Rebelo de Andrade (urodzona w 1984 w Lizbonie), bo tak brzmi prawdziwe nazwisko Carminho, pierwszą płytę wydała w 2009 r. Album ,,Fado” szybko pokrył się platyną i stał się jednym z najbardziej uznanych albumów dekady. Debiutancka płyta osiągnęła wielki sukces, a Portugalczycy pokochali Carminho. Album zdobył też popularność na wyspach brytyjskich. W 2011 roku ,,Fado" uznano za najlepszy album brytyjskiego magazynu ,,Songlines". Kariera Carminho rozpoczęła się z rozmachem, wzbudzając od początku zainteresowanie w Europie. Wokalistka występowała w głównych stolicach europejskich, także na Womex 2011 w Kopenhadze. Carminho wspomagała starania Portugalii o wpisanie muzyki fado na listę niematerialnego dziedzictwa światowego UNESCO. Wystąpiła wówczas z koncertem w siedzibie UNESCO w Paryżu.

Wspaniały efekt dała współpraca z Pablo Alborán w ,,Perdoname". Wkrótce Carminho wdrapuje się na szczyty popularności w swojej ojczyźnie. W 2012 roku jej drugi album ,,ALMA" znalazł się na pierwszym miejscu listy sprzedaży płyt w Portugalii i osiągnął znaczące pozycje w kilku międzynarodowych rankingach.

Artystka koncertuje na całym świecie, a na jej trasie koncertowej znajdują się takie kraje jak: Finlandia, Szwecja, Peru, Chile, Argentyna, Kolumbia, Chiny, Indie, Łotwa, USA, Niemcy, Wielka Brytania, Korea Południowa, Polska, Francja, Austria, Dania. Wokalistka dała też koncerty w Brazylii.

Popularność i sława pomogły jej spełnić wielkie marzenie: ponowne nagranie płyty ,,Alma” z udziałem Miltona Nascimento, Chico Buarque i Nano Caymmy. Jej popularność w Brazylii zaowocowała kolejnymi koncertami: w Rio de Janeiro, São Paulo i innych miastach.

W 2013 roku, w związku z osiągnięciem przez jej kolejną płytę statusu platynowej, Carminho uznano za najbardziej znaną zagranicą gwiazdę muzyczną, a namacalnym dowodem jej popularności w ojczyźnie były dwie prestiżowe nagrody.

Zafascynowana Brazylią coraz ściślej współpracowała z muzykami tego kraju, co zapewniło jej tam wielką popularność. W 2016 roku, na zaproszenie rodziny jednego z największych kompozytorów na świecie, nagrała ,,Carminho Canta Tom Jobim". Wokalistka zagrała z zespołem, który towarzyszył Jobimowi przez ostatnie dziesięć lat jego twórczości. Twórczość Jobima, twórcy bossa novy, znana jest powszechnie w Polsce. Carminho śpiewająca muzykę Toma Jobima podbiła serca fanów, a jej kolejna płyta pokryła się platyną.

Wokalistka odbywa światową trasę z muzyką z albumów ,,Canto" i ,,Carminho Canta Tom Jobim”.

Jest uważana za jedną z najbardziej utalentowanych i innowacyjnych piosenkarek fado swojego pokolenia. Można ją uznać za artystkę łączącą, ponieważ jej eklektyczna twórczość pokazuje dziedzictwo zarówno tradycyjnego, jak i współczesnego fado, jak również zagłębia się w inne gatunki, takie jak brazylijska muzyka popularna.

XXVI Festiwal "Pieśń Naszych Korzeni"

WSTĘP

XXVI Festiwal "Pieśń Naszych Korzeni" odbędzie się w dniach 19-26 sierpnia 2018 roku. Tematem tegorocznej edycji będą MIRACULA-CUDA. Przy czym zajmowanie się nimi jako stricte średniowiecznym (do soboru trydenckiego) gatunkiem muzycznym i literackim, nie będzie główną osią programową, a stanowić będzie jedynie punkt wyjścia do nakreślenia szerszej panoramy.

W zachodnim kręgu kulturowym, opartym między innymi na kulturze łacińskiej, cuda związane są z Pismem Świętym oraz, w późniejszym okresie, z osobami świętych. Oba te źródła stanowiły ważne źródło inspiracji także dla twórczości muzycznej, w związku z czym wiele kompozycji opowiada właśnie o wydarzeniach cudownych. Dla człowieka dawnych epok cud stanowił normalny element rzeczywistości. Traktowano go nie w kategoriach opowiastki, czy legendy, a poważnie, o czym świadczą między innymi środki, jakie temu tematowi oddawano do dyspozycji, jak na przykład duże muzyczne oratoria. Współczesny świat jest jednak bardzo stechnokratyzowany, poddany doraźnemu pragmatyzmowi. Zagadnienie nadprzyrodzoności jest ignorowane, bądź banalizowane przez co gubią się istotne wątki antropologicznego dyskursu. Festiwal podejmie ten wątek próbując zastanowić się nad nadprzyrodzonością, supra-naturalnością, jako czymś wyczuwalnym przez dawne epoki, które potrafiły ujmować Miracula w odpowiednie formy artystyczne. Swoistym metapoziomem tegorocznej edycji z kolei będzie również ukazanie muzyki jako zjawiska w swej istocie cudownego. Od zarania dziejów (jeśli można mówić o dziejach muzyki, jako pewnej formalnej sztuki) muzyka sprawiała w słuchaczach wrażenie cudowności. Samo obcowanie z muzyką wprowadzało człowieka w świat w jakiś sposób wzięty w nawias, którego do końca nie dotyczą sprawy tego świata. Muzyka więc ma być tym, co nadaje ludzkiej egzystencji kolejny wymiar. Wielu zwracało uwagę na to, że muzyka jest środkiem pozwalającym oddać pewne subtelności i niuanse emocji, intelektu, ducha. Wraz z nami wątek Miracula podejmą m.in. Ensemble Peregrina, Micrologus, Schola Węgajty czy Pino de Vittorio.
"Wyspa ta jest pełna dźwięków,
Głosów i słodkich pieśni, które cieszą,
Nie szkodząc wcale. Czasem strun tysiąca
Brzęk słyszę wokół siebie; czasem głosy,
Które, choć ze snu bym powstał długiego,
Ukołysałyby mnie znów".

Burza, William Szekspir - akt III, sc. 2, tłum. Maciej Słomczyński

KONCERTY:

Niedziela, 19 sierpnia, godz. 20:00, kościół św. Mikołaja (Opactwo)
Les Miracles de Nostre-Dame
Francisco Orozco (Kolumbia)
Cykl pieśni benedyktyńskiego mnicha, poety i truwera Gautiera de Coincy (1177–1236) opowiadający o cudach Matki Bożej, w których starofrancuskie wiersze opatrzone zostały popularnymi w jego czasach melodiami. Utrzymane w duchu czci, ale i humoru opowieści są wyrazem czułego i pełnego miłości kultu maryjnego, którego propagatorem był św. Bernard z Clairvaux.

Poniedziałek, 20 sierpnia, godz. 20:00, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
San Nicola di Bari
Musica Florea (Czechy)
Utrzymane w niemal operowej konwencji barokowe oratorium Giovanniego Bononciniego (1670-1747), którego bohaterem jest św. Mikołaj Cudotwórca. Ukazuje moment duchowego przejścia młodego Mikołaja ku dojrzałości i świętości. Filozoficzno-religijnym rozważaniom towarzyszy cud nawrócenia jego przyjaciela o imieniu Clizio.

Wtorek, 21 sierpnia, godzina 20:00, Kolegiata
Oficjum trzech młodzianków w piecu ognistym
Schola Węgajty (Polska-Serbia)
Dramatyzowane oficjum bizantyjskie zrekonstruowane na podstawie greckich rękopisów z XV-XVI wieku, celebrujące zaczerpniętą z biblijnej Księgi Daniela historię cudownego ocalenia wiernych swojemu Bogu judejskich młodzieńców – Ananiasza, Azariasza i Miszaela, wrzuconych do pieca za odmowę złożenia czci babilońskim bóstwom.

Środa, 22 sierpnia, godz. 20:00, Kolegiata
Miracula – średniowieczne pieśni liturgiczne poświęcone św. Mikołajowi
Ensemble Peregrina (Szwajcaria)
Chorałowe sekwencje, hymny, responsoria, konduktusy oraz utwory instrumentalne poświęcone osobie św. Mikołaja – żyjącego w IV wieku cudotwórcy, patrona marynarzy, handlarzy, adwokatów, ofiar sądowej niesprawiedliwości, dzieci, podróżników i bezposażnych panien. Patrona – co istotne – jarosławskiego kościoła opackiego.

Czwartek, 23 sierpnia, godz. 20:00, kościół oo. Reformatów (Franciszkanie)
Una festa per il miracolo di san Gennaro
Pino de Vittorio & Laboratorio '600 (Włochy)
Ułożony specjalnie na festiwalową okoliczność program „głosów z kościołów i miejskich placów XVII-wiecznego Królestwa Neapolu”. Centralną postacią jest tu św. January i cud przemiany jego krwi, oczekiwany co roku przez cały Neapol. Obok utworów łacińskich, tańce i pieśni pochodzące z tradycji Kalabrii, Kampanii, Apulii, Sycylii – i oczywiście samego Neapolu.

Piątek, 24 sierpnia, godz. 20:00, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
Como un romeu de frança
Ensemble Micrologus (Włochy)
Cykl pieśni pochodzących ze zbioru „Cantigas de Santa Maria” króla Alfonsa X Mądrego (hiszpańska Galicja XIII wieku), w którym obok utworów pochwalnych (cantigas de loor) zebrano opowieści o cudach (cantigas de miragre) dokonanych za wstawiennictwem Najświętszej Panienki – tym razem dotyczących głównie pielgrzymów.

Sobota, 25 sierpnia, godz. 20:00, kościół św. Mikołaja (Opactwo)
Cudów szukali, choć je widzieli
(Psalm 95)
Mirakulanci
Jarzębina (Kocudza)
Maria Siwiec (Gałki Rusinowskie)
Bractwo Różanego Wianka (Jarosław)
Towarzystwo Śpiewacze (Olsztyn, Kraków)
Tradycyjne pieśni Roztocza, ziemi radomskiej i przemyskiej, o mocy boskiej co niemożliwe czyni możliwym, o wydarzeniach cudownych z wioski nieodległej, które pamięć ludzka z pokolenia na pokolenie przenosi, ale przede wszystkim o człowieku i jego spotkaniach z niepojętym.

Niedziela, 26 sierpnia, godz. 9:30, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
Uroczysta chorałowa msza święta na zakończenie festiwalu

Warsztaty 2018

PARAKLISIS DO ŚW. CUDOTWÓRCY MIKOŁAJA
"W Mirze żyłeś, Mikołaju, napełnij nas wonnością duchową, pobożnie śpiewających tobie"
PARAKLISIS (Kanon Modlitewny, w starocerkiewnosłowiańskiej tradycji nieco inaczej – «Molebien») – bizantyjskie nabożeństwo błagalne, swego rodzaju pieśń suplikacyjna. To nabożeństwo w Kościołach bizantyjskich (greckim, ukraińskim, rosyjskim, serbskim) nie należy do liturgii godzin, czyli do officjum koła dobowego. Paraklisis może być odprawiony o każdej porze na zamówienie i intencję mniejszej lub większej ilości wiernych. Sama grecka nazwa Paraklisis oznacza «pocieszenie», ponieważ Paraklisis najczęściej odprawia się w intencji jakiejś trudnej sytuacji życiowej – choroby, wyzwolenia z nieszczęścia, przygnębienia etc.
Najbardziej znanym w Kościołach bizantyjskich jest Paraklisis do Bogurodzicy autorstwa Teosterykta Mnicha (IX wiek). Na jego wzór w późniejszych wiekach powstały Kanony do wielkich świętych, m. in. do św. Cudotwórcy Mikołaja.
Andrij Szkrabiuk (Андрій Шкраб’юк) urodził się w 1969 r. we Lwowie. Od wczesnych lat śpiewa w różnych cerkwiach i kościołach Lwowa. Studiował historię na uniwersytecie Lwowskim i teologię na KUL. Od 2006 roku pracuje jako protopsalta i wykładowca liturgiki na Ukraińskim Katolickim Uniwersytecie we Lwowie (UKU). Zajmuje się tłumaczeniami tekstów liturgicznych, zrobił tłumaczenia z języków oryginalnych na ukraiński Psałterza, officjum Wielkiego Tygodnia, tekstów większości wielkich świąt bizantyjskiego roku liturgicznego. Wielką liczbę przetłumaczonych tekstów adaptował do dawnych tradycyjnych melodii cerkiewnych. Oprócz tego od 2001 roku jest kierownikiem chóru Katedry Ormiańskiej we Lwowie. Przetłumaczył na ukraiński m. in. także utwory Brunona Schulza i Czesława Miłosza.

Materiały ze strony internetowej Stowarzyszenia Muzyka Dawna w Jarosławiu

Jarosław - Pieśń Naszych Korzeni 2018

MIRACULA-CUDA

KONCERTY:

Niedziela, 19 sierpnia, godz. 20:00, kościół św. Mikołaja (Opactwo)
Les Miracles de Nostre-Dame
Francisco Orozco (Kolumbia)
Cykl pieśni benedyktyńskiego mnicha, poety i truwera Gautiera de Coincy (1177–1236) opowiadający o cudach Matki Bożej, w których starofrancuskie wiersze opatrzone zostały popularnymi w jego czasach melodiami. Utrzymane w duchu czci, ale i humoru opowieści są wyrazem czułego i pełnego miłości kultu maryjnego, którego propagatorem był św. Bernard z Clairvaux.

Poniedziałek, 20 sierpnia, godz. 20:00, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
San Nicola di Bari
Musica Florea (Czechy)
Utrzymane w niemal operowej konwencji barokowe oratorium Giovanniego Bononciniego (1670-1747), którego bohaterem jest św. Mikołaj Cudotwórca. Ukazuje moment duchowego przejścia młodego Mikołaja ku dojrzałości i świętości. Filozoficzno-religijnym rozważaniom towarzyszy cud nawrócenia jego przyjaciela o imieniu Clizio.

Wtorek, 21 sierpnia, godzina 20:00, Kolegiata
Oficjum trzech młodzianków w piecu ognistym
Schola Węgajty (Polska-Serbia)
Dramatyzowane oficjum bizantyjskie zrekonstruowane na podstawie greckich rękopisów z XV-XVI wieku, celebrujące zaczerpniętą z biblijnej Księgi Daniela historię cudownego ocalenia wiernych swojemu Bogu judejskich młodzieńców – Ananiasza, Azariasza i Miszaela, wrzuconych do pieca za odmowę złożenia czci babilońskim bóstwom.

Środa, 22 sierpnia, godz. 20:00, Kolegiata
Miracula – średniowieczne pieśni liturgiczne poświęcone św. Mikołajowi
Ensemble Peregrina (Szwajcaria)
Chorałowe sekwencje, hymny, responsoria, konduktusy oraz utwory instrumentalne poświęcone osobie św. Mikołaja – żyjącego w IV wieku cudotwórcy, patrona marynarzy, handlarzy, adwokatów, ofiar sądowej niesprawiedliwości, dzieci, podróżników i bezposażnych panien. Patrona – co istotne – jarosławskiego kościoła opackiego.

Czwartek, 23 sierpnia, godz. 20:00, kościół oo. Reformatów (Franciszkanie)
Una festa per il miracolo di san Gennaro
Pino de Vittorio & Laboratorio '600 (Włochy)
Ułożony specjalnie na festiwalową okoliczność program „głosów z kościołów i miejskich placów XVII-wiecznego Królestwa Neapolu”. Centralną postacią jest tu św. January i cud przemiany jego krwi, oczekiwany co roku przez cały Neapol. Obok utworów łacińskich, tańce i pieśni pochodzące z tradycji Kalabrii, Kampanii, Apulii, Sycylii – i oczywiście samego Neapolu.

Piątek, 24 sierpnia, godz. 20:00, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
Como un romeu de frança
Ensemble Micrologus (Włochy)
Cykl pieśni pochodzących ze zbioru „Cantigas de Santa Maria” króla Alfonsa X Mądrego (hiszpańska Galicja XIII wieku), w którym obok utworów pochwalnych (cantigas de loor) zebrano opowieści o cudach (cantigas de miragre) dokonanych za wstawiennictwem Najświętszej Panienki – tym razem dotyczących głównie pielgrzymów.

Sobota, 25 sierpnia, godz. 20:00, kościół św. Mikołaja (Opactwo)
Cudów szukali, choć je widzieli
(Psalm 95)
Mirakulanci
Jarzębina (Kocudza)
Maria Siwiec (Gałki Rusinowskie)
Bractwo Różanego Wianka (Jarosław)
Towarzystwo Śpiewacze (Olsztyn, Kraków)
Tradycyjne pieśni Roztocza, ziemi radomskiej i przemyskiej, o mocy boskiej co niemożliwe czyni możliwym, o wydarzeniach cudownych z wioski nieodległej, które pamięć ludzka z pokolenia na pokolenie przenosi, ale przede wszystkim o człowieku i jego spotkaniach z niepojętym.

Niedziela, 26 sierpnia, godz. 9:30, bazylika M.B. Bolesnej (Dominikanie)
Uroczysta chorałowa msza święta na zakończenie festiwalu

Finałowo - Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa

19  sierpnia 2018 r. ; godz. 20:00 ; Rzeszowska Katedra

Finał tegorocznej 27 edycji Festiwalu "Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa" zapowiada się bardzo uroczyście i międzynarodowo. Na organach zagra wirtuoz z Włoch. Maurizio Corazza jest organista w prastarym rzymskim kościele San Pietro di Montorio. Trudno więc dziwić się, iż muzyka włoska, także ta bardzo uroczysta i ekspresyjna, nawet operowa, jest obecna w progranie jego koncertu... Jeśli dodać do tego monumentalne brzmienie Bielskiego Kwartetu Puzonowego, z udziałem jednych z najwybitniejszych polskich puzonistów: Zdzisława i Tomasza Stolarczyków, to otrzymamy zapowiedź prawdziwie uroczystego i podniosłego koncertu. Muzyka mienić się będzie zatem wieloma barwami i ich odcieniami, każdorazowo ukazując swoje piękno, dostojność i wyjątkowość.

Wstęp  wolny

Organizatorem Festiwalujest Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE przy wsparciu  finansowym Gminy Miejskiej Rzeszów oraz Województwa Podkarpackiego. Sponsorem naszego festiwalu pozostaje niezmiennie od kilku lat rzeszowska firma WATKEM. Strategicznym Mecenasem Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, organizującej Festiwal jest firma Olimp-Labs. Szczegóły na www.arsproarte.pl oraz www.facebook.com/arsproarte

 

 

Salezjańskie Lato Muzyczne - seminarium wokalne i koncert na bis

        Wprawdzie 18. Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne trwał od 27 lipca do 5 sierpnia, ale dzięki inicjatywie pani Olgi Popowicz – znakomitej śpiewaczki i pedagoga śpiewu, oraz staraniom organizatorów festiwalu 13 i 14 sierpnia odbyło się seminarium wokalne, a 13 sierpnia w sali widowiskowej Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu odbył się dodatkowy koncert, podczas którego z towarzyszeniem pianistki Dominiki Peszko wystąpiły: Paulina Bielarczyk – sopran i Mariana Poltorak – sopran oraz Łukasz Kuźmiak – uczeń klasy śpiewu w ZPSM w Przemyślu. W programie znalazły się arie i pieśni kompozytorów europejskich.
Koncert został gorąco przyjęty przez publiczność, która długo oklaskiwała wykonawców.
Po koncercie o chwilę rozmowy poprosiłam dr hab. Olgę Popowicz.

        Zofia Stopińska: Może być Pani dumna ze swoich wychowanków, którzy wystąpili dzisiaj na scenie. Łukasz Kuźmiak dopiero rozpoczyna naukę śpiewu, ale dwie studentki Akademii Muzycznej w Krakowie mają duże programy złożone z arii i pieśni. Z pewnością pracują tutaj dodatkowo z myślą o udziale w konkursach wokalnych?

        Olga Popowicz: Występujący dzisiaj młodzi wykonawcy to są bardzo zdolne młode osoby, z którymi bardzo dobrze mi się pracuje: są pilni, szybko realizują wszelkie uwagi i z lekcji na lekcję robią postępy. Są w różnym wieku i na różnych poziomach kształcenia. Często zadaję im programy „na wyrost”, po to, żeby się więcej nauczyli. Nie zawsze chodzi mi o doskonałe wykonanie, tylko o pokonanie kolejnej bariery w procesie nauczania. Paulina i Mariana biorą także udział w konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych, często zdobywają miejsca i wyróżnienia. Kształcą się, kochają ten zawód, chcą go wykonywać i muszą intensywnie pracować. Bo jest to bardzo wymagający zawód. Artysta-śpiewak musi cały czas być w dyspozycji, musi dbać o zdrowie, musi przewidywać zachowanie swojego organizmu, bo to jest bardzo ważne. Całej trójce wróżę dobre i przyjemne wykonywanie zawodu, bo są to osoby zdolne, pracowite i mają wiele pokory, co jest bardzo ważne. Nadmierna pewność siebie i pycha bardzo często gubi artystów, a oni, na szczęście, nie mają tych cech i ciągle pracują nad doskonaleniem swoich umiejętności. Sukcesy, które odnoszą, korzystnie wpływają na ich rozwój.

        Zauważyłam, że śpiewanie sprawia im wielką radość i jest to także bardzo ważne.

        - Tak, kochają śpiew i chcą zostać śpiewakami. Trzeba im pomóc, aby robili to jak najlepiej.

        Trwające seminarium wokalne jest powrotem do kursów wokalnych, które z Pani inicjatywy odbywały się w Przemyślu. Pan Tomasz Konieczny – jeden z najwybitniejszych bas-barytonów na świecie, podczas pobytu na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie wspominał o tych kursach i o tym, że to właśnie w Przemyślu spotkał prof. Christiana Elsnera, który wskazał mu dalszą drogę.

        - Profesor Christian Elsner był wielkim pedagogiem śpiewu i niekwestionowanym autorytetem światowego formatu w tej dziedzinie. Wykształcił co najmniej kilkudziesięciu doskonałych śpiewaków, którzy wygrali mnóstwo konkursów i są solistami w najlepszych operach świata. Wśród nich jest pan Tomasz Konieczny, który wcześniej ukończył szkołę filmową w Łodzi. Możemy powiedzieć, że jako śpiewak, „urodził się” podczas kursów w Przemyślu, bo przyjechał tutaj za prof. Christianem Elsnerem, który zabrał go ze sobą do Drezna na studia wokalne. Tomasz jeździł za prof. Elsnerem wszędzie, do Przemyśla także, a odbyło się u nas 12 edycji tych kursów i pewnie byłoby ich więcej, gdyby Profesor żył. Tomasz Konieczny był na wszystkich edycjach. Później, w 2012 roku, odbył się tygodniowy kurs. Później, z różnych powodów, była przerwa. Teraz mamy namiastkę tego w postaci dwudniowych warsztatów. Może coś większego się z tego urodzi. Chcę jeszcze podkreślić, że prof. Elsner nie był jedynym pedagogiem, który prowadził zajęcia na przemyskich kursach, bo byli u nas także inni świetni śpiewacy i pedagodzy: prof. Igor Kuszpler, prof. Jerzy Artysz. Wspaniałego Igora Kuszplera nie ma już z nami, bo zginął w wypadku samochodowym, ale prof. Jerzy Artysz nadal prowadzi działalność pedagogiczną w Krakowie. Mam nadzieję, że organizatorzy Salezjańskiego Lata Muzycznego będą nam sprzyjać i kursy wokalne odrodzą się na nowo. Byłoby dobrze, bo do Przemyśla przyjeżdżało zawsze wielu studentów. Młodzi ludzie chcą się kształcić, bo mają w wakacje wolny czas i z chęcią poświęcają go na edukację.

        Prawie cały czas wypełnia Pani działalność pedagogiczna, bo pracuje Pani na stanowisku adiunkta w Akademii Muzycznej w Krakowie oraz na stanowisku profesora nadzwyczajnego na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, a także prowadzi Pani klasę śpiewu w PSM II stopnia w Przemyślu.

        - To prawda, ale od czasu do czasu także występuję. Może należałoby ten nurt rozwinąć, ale mam problemy osobiste, zdrowotne, wpłynęły one na intensywność tej działalności. Działalność pedagogiczna daje mi bardzo dużo satysfakcji i zastępuje soczyście moją działalność artystyczną. Cieszę się bardzo z osiągnięć moich studentów i wychowanków. Jedną z nich jest Przemyślanka Justyna Bluj, która ukończyła Akademię Muzyczną w Krakowie, przez dwa lata była członkiem Akademii Operowej w Warszawie, działającej przy Teatrze Wielkim, a teraz została przyjęta do Akademii Operowej w Zurychu. To są sukcesy moich studentów, którymi ja także bardzo się cieszę. Cieszę się, kiedy uczeń przerasta mistrza, bo tak powinno być.

Z dr hab.Olgą Popowicz rozmawiała Zofia Stopińska 13 sierpnia 2018 roku w Przemyślu.

ÓLAFUR ARNALDS - RE:MEMBER

          Islandzki kompozytor, muzyk, producent i laureat BAFTA (za muzykę do serialu Broadchurch)
Ólafur Arnalds prezentuje nowy, czwarty solowy album studyjny „re:member”, który ukazuje się pod szyldem Mercury KX.

          Podczas nagrywania tego długo oczekiwanego albumu Ólafur wykorzystał swoje przełomowe oprogramowanie Stratus, które zmienia tradycyjne pianino w całkowicie nowy, wyjątkowy instrument. Obecnie muzyk prezentuje swój nowy materiał na wielkiej światowej trasie koncertowej. Stratus Pianos to dwa samodzielnie grające półautonomiczne pianina, kontrolowane przez centralne pianino, na którym gra Olafur. Stanowią one centralny element jego nowych utworów. Ten unikalny system jest owocem dwuletniej współpracy kompozytora z inżynierem dźwięku Halldórem Eldjárnem. Algorytmy generowane przez Stratus były również wykorzystane do stworzenia nowatorskich okładek albumów. Ólafur wykorzystuje te metody, by tchnąć nowe życie w swoje kompozycje i proces twórczy. Gdy uderza w klawiaturę, Stratus generuje dwa inne dźwięki, tworząc nieoczekiwane harmonie i zaskakujące sekwencje melodyczne.
          O swoich nowych kompozycjach Ólafur mówi: “Ten album jest moim wyjściem ze skorupy. Przedstawiam na nim wszystkie surowe i niefiltrowane inspiracje, jakie czerpię z różnych gatunków muzycznych. Jest to eksploracja procesu twórczego i jego manipulacja, aby wydostać się z kręgu oczekiwań i nawyków”.
Oprócz Stratus Pianos na nowych nagraniach Ólafura usłyszymy również kwartet smyczkowy, syntezatory, elektronikę, żywą perkusję i orkiestrę smyczkową nagraną w londyńskim Air Studios.
          W utworze „unfold” wita słuchacza dźwięk płynącego potoku oraz wokal brytyjskiego autora piosenek i producenta, SOHNa. Rzucając słuchacza w przewrotny świat pełen nieoczekiwanych nastrojów i emocji Olafur eksploruje obce muzyczne pejzaże w każdej warstwie „re:member”. Od pierwszej nuty album zabiera słuchacza w piękną muzyczną podróż, nieustannie ewoluującą i ożywiającą. Płyta kończy się utworem „nyepi” - słowem oznaczającym obchodzony w Nowy Rok balijski "Dzień Ciszy", w którym wszyscy odcinają się od świata zewnętrznego. Jednakże nie Ólafur – artysta zaprasza słuchacza, by stał się częścią jego procesu twórczego. Nawet na koncertach publiczność staje się częścią spektaklu, ponieważ Ólafur używa loopera, by uchwycić śpiewających ludzi i płynnie wplata ich w swoje kompozycje.

Spis utworów:

1 re:member
2 unfold (ft. SOHN)
3 saman
4 Brot
5 Inconsist
6 they sink
7 Ypsilon
8 Partial
9 Momentary
10 Undir
11 ekki hugsa
12 nyepi

KONCERTY W POLSCE:
9 października 2018 – NFM Wrocław
21 lutego 2019 – TORWAR Warszawa

Subskrybuj to źródło RSS