Filharmonia Podkarpacka zaprasza - czerwiec 2024
W czerwcu 2024 roku Filharmonia Podkarpacka zaprasza.
W czerwcu 2024 roku Filharmonia Podkarpacka zaprasza.
KONCERT SYMFONICZNY
AB 14 czerwca 2024r., piątek, godz. 19:00
SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MIROSŁAW JACEK BŁASZCZYK – dyrygent
ARTUR JAROŃ – fortepian
W programie:
G. Gershwin – Błękitna Rapsodia, Amerykanin w Paryżu
C. Debussy – Fantazja na fortepian i orkiestrę
G. Bizet – Suita Arlezjanka
Utwory amerykańskiego kompozytora G. Greshwina (1898 – 1937) są uwielbiane na całym świecie. Fuzja jazzu i muzyki symfonicznej okazała się strzałem w dziesiątkę. Któż nie uległ urokowi Błękitnej rapsodii na fortepian i orkiestrę (1924), rozpoczynającej się słynnym klarnetowym glissandem. Pomysłową orkiestracją zachwyca Amerykanin w Paryżu (1928) – poemat symfoniczny będący pamiątką z podróży kompozytora po Europie. Przywołuje w nim Gershwin gwar tętniącej życiem francuskiej metropolii, ilustrując nawet odgłosy samochodowych klaksonów. W tkankę dźwiękową utworu wpleciona jest także sentymentalna nuta, podkreślającą tęsknotę kompozytora za własnym krajem. Dziełem mieniącym się odcieniami dźwiękowych barw jest Fantazja na fortepian i orkiestrę (1890) C. Debussy (1862 – 1918). Utwór napisany na kilka lat przed przełomowym dla twórczości Francuza „Popołudniem Fauna”, wykonany został po raz pierwszy dopiero po śmierci kompozytora. Fantazja wymaga od pianisty nie tylko technicznej sprawności, ale także umiejętności kształtowania nastrojowego, subtelnego brzmienia. Zapowiadając „Arlezjankę” warto wspomnieć o słonecznej Prowansji , to tam właśnie toczy się akcja sztuki A. Daudeta, do której G. Bizet (1838 – 1875) skomponował muzykę. Dzisiaj żyje ona samodzielnie na estradach całego świata w postaci dwóch koncertowych Suit zawierających takie „przeboje” jak: Carillon czy taneczna Farandola.
Mirosław Jacek Błaszczyk - ukończył z odznaczeniem studia w Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie kształcił się w klasie dyrygentury K. Stryi. W 1993 r. dzięki stypendium American Society for Polish Music pogłębiał umiejętności dyrygenckie w Los Angeles.
W okresie 1984–1986 dyrygował zespołem złożonym z muzyków katowickiej Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji podczas festiwali „Warszawska Jesień” i „Śląskie Dni Muzyki Współczesnej”. W 1986 r. został dyrektorem artystycznym Państwowej Orkiestry Symfonicznej w Zabrzu, a w 1990 r. dyrektorem naczelnym i artystycznym Państwowej Filharmonii w Białymstoku, z którą odbył tournée po USA (1995; m.in. nowojorska Carnegie Hall). Przez dwa sezony był dyrektorem naczelnym i artystycznym Filharmonii Poznańskiej (1996). W latach 1998–2013 dyrektor artystyczny, od roku 2013 dyrektor Filharmonii Śląskiej im. H.M. Góreckiego w Katowicach. Od 1999 r. dyrektor artystyczny i juror Międzynarodowych Konkursów Dyrygentów im. G. Fitelberga w Katowicach. Od 2017 r. szef artystyczny Polskiej Orkiestry „Sinfonia Iuventus”.
W latach 1999–2002 był głównym dyrygentem Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego w Porto (Portugalia), a w 2003 jurorem i dyrygentem na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Maroku. Dwa lata później powołany został na stanowisko dyrektora artystycznego II Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego w Toruniu, pełnił je także w 2013 roku; w III i IV toruńskim konkursie (2013, 2016) był także jurorem. W 2011 r. objął stanowisko przewodniczącego jury VIII Międzynarodowego Konkursu Wiolonczelowego im. W. Lutosławskiego w Warszawie. Był przewodniczącym jury VI Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Dyrygentów w Białymstoku (2016).
Koncertuje na wszystkich estradach w kraju (z Filharmonią Narodową na czele) i za granicą (m.in. Albania, Austria, Białoruś, Chiny, Czechy, Francja, Hiszpania, Irlandia, Japonia, Kanada, Korea Południowa, Litwa, Łotwa, Maroko, Meksyk, Niemcy, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Tunezja, Ukraina i USA). Z zespołami Filharmonii Śląskiej nagrał kilkadziesiąt płyt. „Górecki. Mikołaj/Henryk Mikołaj” (DUX 0924) nominowana była do Fryderyka 2013. Ma na swoim koncie wiele prawykonań. Filharmonicy śląscy pod jego batutą byli pierwszymi w Polsce wykonawcami IV Symfonii „Tansman. Epizody” H.M. Góreckiego, zamykając cykl światowych prawykonań tego utworu (2014/2015 Londyn – Los Angeles – Amsterdam – Łódź/Katowice). Jako drugie na świecie w 2016 r. wykonanie to wydano na CD. W 2017 r. ukazała się płyta z II Symfonią „Kopernikowską” H.M. Góreckiego pod jego batutą. Za promowanie muzyki polskiej, ze szczególnym uwzględnieniem współczesnej, oraz za osiągnięcia filharmoników śląskich pod jego batutą, otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie kultury. Podobną uhonorowany został także przez prezydenta Rybnika. Jest kierownikiem Katedry Dyrygentury Symfoniczno-Operowej w Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach. 7 sierpnia 2012 r. prezydent RP B. Komorowski nadał artyście tytuł profesora sztuk muzycznych. Od 2017 r. kierownik artystyczny i pierwszy dyrygent Opery i Filharmonii Podlaskiej.
Artur Jaroń urodził się w Kielcach, ukończył Akademię Muzyczną w Krakowie w klasie fortepianu profesor Ireny Sijałowej-Vogel, a także studia podyplomowe w Konserwatorium Odesskim w klasie profesora Anatolija Kardaszewa. Odbył kursy mistrzowskie pod kierunkiem profesor Wiery Gornostajewej i Güntera Ludwiga.
Prowadzi bogatą działalność artystyczną jako solista i kameralista. Występował z większością polskich orkiestr, m.in. z Sinfonią Varsovią, Orkiestrą Kameralną Polskiego Radia Amadeus, Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie, Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus oraz zespołami filharmonicznymi w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Koszalinie, Kielcach, Katowicach, Lublinie, Jeleniej Górze, Olsztynie, Opolu, Szczecinie, Słupsku, Toruniu, Wałbrzychu, Rzeszowie, Zielonej Górze, Toruniu i Kielcach. Koncertował za granicą w Niemczech, Szwecji, Danii, Słowacji, Rosji, w Litwie, Łotwie i Ukrainie. Współpracował z gronem wybitnych polskich dyrygentów, m.in. Jerzym Maksymiukiem, Jerzym Salwarowskim, Markiem Pijarowskim, Agnieszką Duczmal, Tadeuszem Wojciechowskim.
Jako kameralista współpracował między innymi z Teresą Żylis-Garą, Małgorzatą Walewską, Wiesławem Ochmanem, Adamem Zdunikowskim, Gwendolyn Bradley i Stefanią Toczyską.
Stale współpracuje ze skrzypaczką Ludmiłą Worobec-Witek, z którą koncertował we: Francji, Niemczech, Belgii, Portugalii, Ukrainie, Słowacji, Szwecji, Włoszech, Austrii i USA. W 2005 r. wystąpili wspólnie z recitalem w Weill Recital Hall (Carnegie Hall) w Nowym Jorku.
Dokonał nagrań dla Radia Kielce i Telewizji Rosyjskiej. Ma w swym dorobku pięć płyt CD z muzyką solową i kameralną. Wśród dokonanych przez Artura Jaronia nagrań jest wyjątkowy rarytas, rzadko wykonywany i nagrywany Koncert na fortepian i skrzypce F. Mendelssohna-Bartholdy’ego.
Od 25 lat jest dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju oraz prowadzi autorską imprezę cykliczną Salon Muzyki Kameralnej w Kielcach.
Za działalność artystyczną i organizatorską otrzymał wiele prestiżowych nagród, m.in. nagrodę Wojewody Kieleckiego, Marszałka Województwa Świętokrzyskiego, Nagrodę Miasta Kielc, statuetkę Lidera Regionu w dziedzinie kultury, Złotego Emeryka, Brązowy medal Gloria Artis, Złoty medal za długoletnią służbę, wielokrotnie otrzymywał też nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Za pracę pedagogiczną odznaczony został medalem Komisji Edukacji Narodowej. Odznaczony również Brązowym Krzyżem Zasługi.
Od 2004 r. pełni funkcję dyrektora Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach. Jest inicjatorem Ogólnopolskiego Konkursu dla Młodych Wokalistów im. Krystyny Jamroz, Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. M. Moszkowskiego w Kielcach, Ogólnopolskiego Festiwalu Skrzypcowego oraz Ogólnopolskiego Festiwalu i Konkursu Gitara viva.
Był jurorem w konkursach pianistycznych: A.M.A. Calabria, Aquaviva della Fonte we Włoszech, M. Moszkowskiego w Kielcach, T. Leszetyckiego w Łańcucie, im. P. Czajkowskiego w Żmerince w Ukrainie, im. Petera Toperczera w Košicach w Słowacji oraz w Druskiennikach i Kłajpedzie w Litwie. W 2021 roku otrzymał Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloris Artis .Jest pracownikiem naukowo dydaktycznym w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Tekst: Biuro Koncertowe Filharmonii Podkarpackiej
„Humanismus Carpathicus” to II edycja Festiwalu z inicjatywy Fundacji Krośnieńskiej im. Ignacego Paderewskiego - wykonywanego na instrumentach z epoki, odbywającego się w południowym pasie Województwa Podkarpackiego. Jego nazwa stanowi odwołanie do dziedzictwa renesansowego humanizmu z tego terenu (Paweł z Krosna, Grzegorz z Sanoka czy Walenty z Brzozowa), charakteryzującego się nie tylko nawiązaniami do literatury i sztuki antyku, ale także poszukiwaniem prawd ogólnoludzkich, niezależnych od pochodzenia, narodowości czy wyznawanej religii.
Festiwal „Humanismus Carpathicus” oprócz walorów czysto artystycznych posiada także aspekt edukacyjny. Wydarzeniu towarzyszą wykłady poświęcone historii i estetyce muzycznej dawnych epok, a także warsztaty i projekty edukacyjne skierowane do dzieci i młodzieży.
PROGRAM FESTIWALU:
13 czerwca 2024 Zagórz
godz. 10.30 – Wielka historia małego fletu cz. I oraz koncert „Podróż przez średniowiecze” Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu
Wystąpią: Marek Nahajowski, Justyna Wójcikowska – flety podłużne, instrumenty perkusyjne
13 czerwca 2024 Lesko
godz. 17.50 Wielka historia małego fletu cz. II - lekcja artystyczno-edukacyjna połączona z prezentacją instrumentów - Niepubliczna Szkoła Muzyczna I st. w Lesku
Prowadzenie: dr hab. Marek Nahajowski, prof. Akademii Muzycznej w Łodzi(flecista i teoretyk muzyki)
godz. 18.30 Koncert „The Division Flute”
W programie wirtuozowskie wariacje oparte na popularnych ówcześnie schematach harmonicznych, zaczerpnięte ze słynnego zbioru The Division Flute (1706) oraz krótki wykład z pokazem historycznych instrumentów - barokowych fletów podłużnych i klawesynu
Wystąpią: Justyna Wójcikowska, Marek Nahajowski – flety podłużne, instrumenty perkusyjne, Patrycja Domagalska-Kałuża – klawesyn
15 czerwca 2024 Dukla
godz. 17.00 – Koncert „Rękopisy tarnowskie” Muzeum Historyczne – Pałac w Dukli
W programie: Koncerty fletowe J.J. Quantza
Wystąpi zespół muzyki dawnej Musarion.
16 czerwca 2024 Korczyna
godz. 12.00 - Koncert „Salve Regina” Kościół p.w. NMP Królowej Polski w Korczynie
W programie: J. S. Bach, G.F. Handel
Wystąpi zespół muzyki dawnej Filatura di Musica
Partnerzy projektu: Niepubliczna Szkoła Muzyczna I st. w Lesku, Muzeum Historyczne – Pałac w Dukli, Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Zagórzu
Dofinansowano z budżetu województwa podkarpackiego.
Wstęp wolny
5 czerwca 2024r., środa, godz. 19:00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
BARTOSZ KOZIAK – wiolonczela
RADOSŁAW KUREK – fortepian
STEFAN MÜNCH – słowo
W programie:
R. Schumann – Adagio und Allegro op.70
L. van Beethoven – Sonata No.10 for violin and piano G major, op.96 (transc. B.Koziak)
W. Lutosławski – Grave (Metamorphoses for cello and piano)
B. Martinů – Sonata for cello and piano No.2, H. 286
Szanowni Państwo,
Z przyczyn niezależnych od Filharmonii – organizatora Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, uprzejmie informujemy, że zmianie ulega program i wykonawcy koncertu w dniu 5 czerwca b.r. w Sali Balowej Muzeum Zamku w Łańcucie. Wystąpią wtedy Bartosz Koziak (wiolonczela) i Radosław Kurek (fortepian). Koncert poprowadzi Stefan Münch.
Za zmianę przepraszamy i zapraszamy do udziału w koncercie!
W sprawie ewentualnego zwrotu zakupionych biletów na koncert Camille Thomas prosimy o kontakt z Biurem Koncertowym lub Kasą Filharmonii.
Koszt udziału: 80 zł
Bartosz Koziak – określany jako „wizjoner” i „poeta” wiolonczeli, Bartosz Koziak zdobył sobie uznanie melomanów oraz krytyków nietuzinkowymi interpretacjami dzieł zarówno klasyków jak i kompozytorów współczesnych, oraz przemyślanymi i często śmiałymi wyborami programowymi. Występował m.in. w Konzerthaus w Berlinie, Rudolfinum w Pradze, Cité de la Musique w Paryżu, Teatro Politeama w Palermo, Sali Koncertowej im. Chaczaturiana w Erewaniu czy Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Jako solista współpracował z takimi orkiestrami jak: Filharmonia Narodowa, NOSPR, Sinfonia Varsovia, Orchestre Philharmonique de Monte Carlo, Concerto Budapest, Armenian State Orchestra, Praska Filharmonia, Orkiestrami Radiowymi w Warszawie i Budapeszcie, Narodową Orkiestrą Ukrainy, pod dyrekcją Krzysztofa Pendereckiego, Jana Krenza, Antoniego Wita, Gabriela Chmury, Jacka Kaspszyka, Andrása Kellera, Volodymira Syrenki i Sergeya Smbatayana.
Jest zapraszany na znane festiwale m.in. Warszawską Jesień, Festspiele Mecklenburg-Vorpommern, Wielkanocny Festiwal im. L. van Beethovena, Yerevan Music Perspecitves, Young Euro Classic w Berlinie, Musica Polonica Nova, Chopin i jego Europa w Warszawie.Jako uznany wykonawca dzieł najnowszych, Bartosz Koziak był przez wiele lat regularnie zapraszany do udziału w projektach koncertowych Krzysztofa Pendereckiego w tym pierwszym nagraniu płytowym „Concerto grosso” pod dyrekcją Kompozytora. Ma również w swoim dorobku prawykonania „DoubleCello Concerto” Hanny Kulenty oraz „Szóstego przykazania” Elżbiety Sikory. Ponadto w dyskografii Bartosza Koziaka znajdują się między innymi nagrania II Koncertu wiolonczelowego Grażyny Bacewicz, Koncertu wiolonczelowego „Canti Amadei” Krzysztofa Meyera oraz premierowe nagranie Koncertu wiolonczelowego Feliksa Nowowiejskiego, jak również dwie płyty z utworami na wiolonczelę i fortepian nagrana z Justyną Danczowską oraz na wiolonczelę i skrzypce z Anną Marią Staśkiewicz. Jest zwycięzcą III Międzynarodowego Konkursu Wiolonczelowego im. Witolda Lutosławskiego w 2001 r. w Warszawie, zdobywcą II nagrody na Konkursie Isang Yun’a w Tongyeong (Korea) oraz na Konkursie im. Mikola Lysenki Kijowie, laureatem oraz zdobywcą nagrody specjalnej na konkursie „Praska Wiosna”, zdobywcą I nagrody na XI Międzynarodowym Konkursie Współczesnej Muzyki Kameralnej w Krakowie. Otrzymał także nagrody na Konkursach im. P. Czajkowskiego w Moskwie oraz ARD w Monachium. Dzięki uprzejmości Kai Danczowskiej gra na XIX-wiecznej kopii instrumentu J. Guadagniniego, na którym koncertował wybitny polski wiolonczelista Dezyderiusz Danczowski.
Radosław Kurek - fortepian, fot. Natalia Mierzewska
Radosław Kurek
Od zdobycia wyróżnienia The Bridget Doolan Prize za najlepsze wykonanie utworu W. A. Mozarta na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Dublinie w 2012 roku oraz zwycięstwa XV Między-narodowego Konkursu im. J. Brahmsa w austriackim Pörtschach w 2008 roku (wraz z wiolonczelistą Georgyim Lomakovem), Radosław Kurek intensywnie pracuje nad poszerzaniem swojego repertuaru. Stale doskonali wysokie umiejętności na polu interpretacji muzyki kameralnej i dzieli się swoją wrażliwością z publicznością wykonując muzykę od klasycyzmu do współczesności na starannie przemyślanych recitalach solistycznych.
Jego siła jako artysty tkwi w niezwykłej elastyczności we współpracy z innymi muzykami, dlatego jest szczególnie ceniony jako partner w muzyce kameralnej
Owocem wielu muzycznych spotkań pianisty są nagrania dla takich wytwórni płytowych jak niemiecka GENUINE Classics, Bayerischer Rundfunk, ANAGRAM, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, Sarton, Dux, Soliton czy BeArTon.
Artysta uczestniczył w wielu prestiżowych wydarzeniach muzycznych, występując zarówno jako solista jak i kameralista w Austrii, Niemczech, Francji, Szwajcarii, Norwegii, Szwecji, Belgii, Hiszpanii, Włoszech, Japonii, Egipcie, USA oraz licznych miastach Polski. Grywał między innymi w Malmö Live Konsethus, Gamle Logen Concert Hall w Oslo, Auditorium Augustianum w Watykanie, Festsaal w Wiedniu, Auditorium al Duomo we Florencji, a także w salach Filharmonii Narodowej, Gorzowskiej, Koszalińskiej, Pomorskiej, Krakowskiej, Bałtyckiej, Wrocławskiej i Łódzkiej oraz Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w Warszawie, siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach i Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.
Jako solista występował między innymi z orkiestrami Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, Filharmonii Wrocławskiej, Filharmonii Pomorskiej, Filharmonii Gorzowskiej, Filharmonii Koszalińskiej oraz Orkiestrą Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa „Sinfonietta Cracovia” i Capellą Bydgostiensis pod dyrekcją wielu znakomitości dyrygenckich takich jak Jacek Kaspszyk, Jose Maria Florencio, Michał Nesterowicz, Kai Bumann czy Jakub Chrenowicz. Partnerował też tak wybitnym artystom jak Jadwiga Rappe, Konstanty Andrzej Kulka, Roman Jabłoński czy Jadwiga Kotnowska; współpracował również z Robertem Kabarą, Wiesławem Kwaśnym, Agatą Zubel, Bartoszem Koziakiem, Magdaleną Bojanowicz – Koziak, Mariuszem Godlewskim, Marcinem Zdunikiem, Mariuszem Patyrą oraz Lutosławski Quartet.
Wielokrotnie zapraszany na festiwale, m.in.: Chopin i Jego Europa, Festiwal Witolda Lutosławskiego Łańcuch, Festiwal Trzy-Czte-Ry, Chopin w Barwach Jesieni, Muzyka na Szczytach, Dni Muzyki Karola Szymanowskiego, Gdańska Jesień Pianistyczna, Gdański Festiwal Muzyczny. Radosław Kurek był oficjalnym pianistą Międzynarodowego Konkursu Wiolonczelowego im. W. Lutosławskiego w Warszawie (2018), gdzie otrzymał wyróżnienie dla najlepszego pianisty, a także Międzynarodowego Konkursu im. K. Szymanowskiego w Katowicach (2018) – tam również zdobył nagrodę dla najlepszego pianisty – kameralisty.
Ponadto jako solista lub pianista – kameralista uczestniczył oraz zdobywał nagrody i wyróżnienia na konkursach w Indianapolis, Genewie, Monachium, Terni, Shumen, Narwie, Florencji, Warszawie, Łodzi, Wrocławiu i Katowicach.
Radosław Kurek ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku, w klasie fortepianu prof. Katarzyny Popowej-Zydroń pozostając jej asystentem w latach 2008-2009. Swój kunszt doskonalił pod kierunkiem wielu szeroko cenionych artystów takich jak Pavel Vernikov, Niklas Schmidt, Sebastian Hamann, Viera Nossina, John O’Conor, Ewa Pobłocka, Maja Nosowska czy Szabolcs Esztenyi.
Od jesieni 2009 roku jest wykładowcą Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy, gdzie pracuje na stanowisku profesora uczelni. Tam też w 2014 roku uzyskał stopień doktora sztuk muzycznych, a w 2019 doktora habilitowanego.
tekst: Biuro Koncertowe Filharmonii Podkarpackiej
Wykonawcami trzeciego koncertu 63. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, który odbył się 17 maja 2024 roku, byli: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Tadeusza Wojciechowskiego oraz hiszpańska pianistka Judith Jáuregui. W programie znalazły się utwory dla szerokiego grona publiczności, a zaproponował je maestro Tadeusz Wojciechowski, który zgodził się na udzielenie wywiadu i powracamy do tej rozmowy wspominając znakomity koncert, entuzjastycznie przyjęty przez publiczność.
Koncert rozpoczęło dzieło bardzo rzadko wykonywane w naszych czasach.
- To prawda, bo rozpoczęliśmy fragmentem kompozycji Emmanuela Chabriera - Fête polonaise z opery Król mimo woli. Przekonali się Państwo, że chociaż to kompozytor mało znany, tworzył porywającą muzykę. Wśród jego kompozycji znalazła się opera komiczna Król mimo woli, której libretto oparte jest na historii krótkiego panowania Henryka Walezego, pierwszego króla elekcyjnego Polski.
W pierwszej części usłyszeliśmy jeszcze porywające impresje symfoniczne na fortepian i orkiestrę Noce w ogrodach Hiszpanii Manuela de Falli, w których partie solowe wykonała hiszpańska pianistka Judith Jáuregui. Współpracował Pan wcześniej z tą artystką?
- Nie, ale było trochę czasu na przygotowanie utworu w Rzeszowie, mieliśmy już w środę próbę indywidualną, a w czwartek i piątek odbyły się próby z orkiestrą. Cieszę się, że utwór i nasze wykonanie spodobały się publiczności, o czym świadczyły długie i gorące brawa.
Po przerwie wykonaliśmy Suitę złożoną z sześciu wybranych fragmentów z I i II Suity z opery Carmen – Georges’a Bizeta, a zwieńczeniem była Suita nr 2 z baletu Trójgraniasty kapelusz Manuela de Falli.
Gratuluję Panu i Orkiestrze Filharmonii Podkarpackiej wspaniałych kreacji. Z pewnością wszyscy zapamiętamy ten wieczór. Owacje były długie i gorące. Pomimo, że zaplanowany koncert trwał dość długo, publiczność domagała się bisów i wykonali ich Państwo kilka.
- Taki aplauz publiczności sprawił nam wielką radość i serdecznie dziękujemy za wszystkie dowody uznania.
Judith Jáuregui i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pord batutą Tadeusza Wojciechowskiego, for. Filharmonia Podkarpacka
Chcę teraz poprosić Pana o wspomnienia. W latach 1998-2004 był Pan dyrektorem artystycznym Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie i dyrektorem artystycznym Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Jak Pan wspomina te lata?
- Wspominam ten czas bardzo dobrze. Miałem kilkuletni plan, dotyczący rozwoju orkiestry. Chciałem, aby orkiestra wykonała z najlepszymi dyrygentami tak zwany „żelazny”, wielki, światowy repertuar symfoniczny. To się udało, bo zostały wykonane wszystkie symfonie: Johannesa Brahmsa, Ludwiga van Beethovena, Piotra Czajkowskiego, II Symfonia c-moll Gustava Mahlera, Requiem Giuseppe Verdiego, Oratorium Eliasz Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego…
Wielu muzyków podkreśla, że nasza wspólna praca w tamtych latach owocuje do dzisiaj. Cieszy mnie to, że ten wysiłek owocuje. Miałem także okazję rozmawiać z kilkoma melomanami, którzy pamiętają wykonywane wówczas dzieła.
Muzycy wspominają też dwukrotne tournée Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej pod Pana batutą do Stanów Zjednoczonych.
- Te wyjazdy były piękne i interesujące. Dla mnie najważniejsze było to, że orkiestra nie popadła w rutynę, bo programy były powtarzane. Muzycy wykazali się wielką odpowiedzialnością artystyczną i pełnym profesjonalizmem. Do dzisiaj wspominamy te piękne, wspólnie spędzone chwile.
Doskonale pamiętam, jak podczas jednej z rozmów powiedział Pan, że do Rzeszowa stara się Pan zapraszać dyrygentów lepszych od siebie.
- Tak naprawdę było, bo przecież na moje zaproszenie dyrygowali tutaj tacy mistrzowie batuty, jak m.in. Jan Krenz, Gabriel Chmura, Tadeusz Strugała, Marek Pijarowski, Jerzy Salwarowski. Uważam, że postawa dyrektora, który kreuje siebie według zasady: „równaj w dół”, jest zgubna nie tylko dla zespołu, ale także dla szefa tego zespołu. Wszyscy koledzy z pewnością pomogli zespołowi. Dla przykładu powiem, że dwukrotnie udało mi się zaprosić do Rzeszowa maestro Jana Krenza, który był wielką postacią świata muzyki - nie tylko w zakresie dyrygentury, ale był także kompozytorem i propagatorem muzyki.
Bardzo zależało mi, żeby orkiestra mogła z takimi osobowościami obcować, pracować i uczyć się.
Po zakończeniu współpracy na stanowisku dyrektora artystycznego Filharmonii Podkarpackiej, przez co najmniej dekadę nie przyjeżdżał Pan do Rzeszowa, ale później zaczęły się bardzo owocne powroty. Został Pan między innymi zaproszony do poprowadzenia koncertu Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej w słynnej Złotej Sali wiedeńskiego Musikverein. Miałam szczęście wysłuchać tych koncertów i pamiętam, jak gorąco byliście oklaskiwani.
- Podczas pierwszego koncertu z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej byliśmy oczarowani miejscem, salą i magią tego miejsca. Wszyscy lepiej znają to miejsce z transmisji telewizyjnych, niż z koncertów na żywo. Sam fakt możliwości koncertowania w Złotej Sali sprawił nam wielką przyjemność. I satysfakcję. Później udało mi się spowodować, że wystąpiliśmy w tej sali po raz kolejny.
Jestem przekonana, że Pana i rzeszowskich filharmoników połączyła trwała więź.
- Tak, jestem szczęśliwy, że mogę przyjeżdżać do Rzeszowa i pracować z zespołem. Od tamtej intensywnej, trwającej sześć lat pracy, bardzo dobrze się rozumiemy, bo znamy się doskonale. Większość zespołu tworzą nadal muzycy, którzy ze mną pracowali, chociaż są także nowi, bardzo dobrzy muzycy.
Tadeusz Wojciechowski i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, fot. Filharmonia Podkarpacka
W połowie lat 70-tych ubiegłego stulecia rozpoczął Pan współpracę jako koncertmistrz wiolonczel w Polskiej Orkiestrze Kameralnej i pewnie wówczas poznał Pan maestro Jerzego Maksymiuka.
- Taka była pierwsza nazwa Sinfonii Varsovii, która w tym roku świętuje 40-lecie działalności. Na początku byłem związany z Polską Orkiestrą Kameralną jako wiolonczelista. Później nasze drogi się rozeszły, bo wyjechałem z Polski, ale po powrocie nawiązałem współpracę z tym zespołem, ale już jako dyrygent. Wiele było wspólnych koncertów i mam w Sinfonii Varsovii wielu przyjaciół.
Natomiast maestro Jerzego Maksymiuka poznałem o wiele wcześniej, bo w ostatnich latach nauki w szkole muzycznej I stopnia. Prowadził wtedy koncerty poświęcone muzyce współczesnej. Później jako koncertmistrz wiolonczel w Polskiej Orkiestrze Kameralnej ściśle współpracowałem z maestro Maksymiukiem. W późniejszych latach, ośmielę się powiedzieć, że współpracowaliśmy na płaszczyźnie koleżeńsko – dyrygenckiej, aczkolwiek zawsze podchodziłem do maestro Maksymiuka z wielką atencja i darzyłem Go wielkim respektem. Jest to człowiek tylu talentów, że mógłby nimi obdzielić pół orkiestry. Jest wybitnym kompozytorem, pianistą, improwizatorem i dyrygentem. Chyba czasami nawet nie wiedział, który z tych talentów eksploatować. Wiem, że w ostatnim czasie powrócił do komponowania i dobrze się stało, bo jest twórcą, który ma niezwykłą wyobraźnię dźwiękową i kolorystyczną. Jak każdy wielki kompozytor. Podziwiam wszystkie Jego osiągnięcia i talenty.
W 1982 roku został Pan zaproszony do Duńskiej Opery Królewskiej w Kopenhadze, a rok później został Pan głównym dyrygentem w tym zespole. Wtedy pojawiał się Pan w Polsce rzadko.
- Losy rzuciły mnie do Kopenhagi i mieszkałem tam kilkanaście lat. Dyrygowałem prawie całym repertuarem, który był wykonywany w Duńskiej Operze Królewskiej. Cieszyłem się z tego, ale czasami pracy było za dużo. Pamiętam taki miesiąc, kiedy przez trzy tygodnie dyrygowałem siedemnastoma spektaklami i były to różne tytuły – balety, opery…
Miło to wspominam, bo praca z tym znakomitym zespołem, otwartym na doskonalenie gry, sprawiała mi wielka radość.
Jak Pan wspomina czas spędzony z młodymi muzykami? Mam na myśli Polską Orkiestrę Sinfonia Iuventus.
- To także były bardzo dobre lata. Maestro Jerzy Semkow, który obdarzył mnie zaufaniem, sugerował mi, jak należałoby pokierować pracą edukacyjną tego zespołu. Nasze założenia były takie, że młody muzyk podczas czterech albo pięciu lat pobytu w zespole powinien poznać wszystkie dzieła symfoniczne, od klasycyzmu rozpoczynając (Haydn, Mozart), poprzez romantyzm, aż do współczesnych. Wszyscy byli zafascynowali pracą w tej orkiestrze. Muzycy, którzy po ukończeniu studiów trafili do tego zespołu, aktualnie grają w czołowych orkiestrach w Polsce i za granicą.
Dyrygował Pan we wrześniu ubiegłego roku w Rzeszowie i z podziwem patrzyłam, że w czasie całego koncertu nie było pulpitu dla dyrygenta, bo znał Pan partytury na pamięć. Według mnie to ryzykowne. Czuł się Pan swobodnie, nie mając przed sobą partytury?
- Sprawia mi to ogromną przyjemność. Poprowadzenie koncertu polega na ścisłej współpracy i kontakcie wizualnym z muzykami. Nie bardzo jest czas na patrzenie w partyturę i szkoda czasu na przewracanie kartek. Jeżeli czuje się muzykę i ma się ją w sobie, to nie ma problemu z poprowadzeniem koncertu z pamięci. W teatrach aktorzy nie mają tekstów, tylko mają je w głowie.
Jak aktor zapomni tekst, może liczyć na suflera.
- To prawda, ale dla mnie prowadzenie koncertów bez partytury, to rzecz naturalna. Zawsze jest ryzyko, że coś może się wydarzyć, ale przecież nuty są oznakowane i można zapytać kolegów muzyków z orkiestry o numer. Na szczęście nigdy takich podbramkowych sytuacji nie miałem.
Rozwój dyrygenta nigdy się nie kończy. Przed próbami z orkiestrą dyrygent powinien dobrze poznać cały repertuar koncertu. Zdobyte przed studiami dyrygenckimi doświadczenia bardzo się przydały. W dzieciństwie śpiewał Pan w chórze, a studia dyrygenckie podjął pan będąc znakomitym wiolonczelistą.
- Miałem także doświadczenia jako muzyk orkiestrowy. To jest suma wszystkiego, czego się w życiu nauczyłem. W tej chwili korzystam z tej bazy, ale uczyć się trzeba nieustannie, żeby nie popełnić żadnego błędu. Jeszcze raz podkreślę, że czuję wielką przyjemność podczas koncertu, kiedy mam przed sobą tylko orkiestrę oraz solistę i nie muszę zajmować się nutami.
Na zakończenie rozmowy pragnę podkreślić, że studiował Pan dyrygenturę u wielkiego mistrza - prof. Stanisława Wisłockiego, który urodził się w Rzeszowie.
- Pan Profesor był postacią nadzwyczajną i przede wszystkim wspaniałym muzykiem. Pamiętam, że kiedy zwróciłem się z prośbą, aby przyjął mnie do swojej klasy dyrygentury, Profesor zapytał: „Pan jest świetnym wiolonczelistą. Po co panu dyrygowanie?”. Zapewniłem, że chciałbym być dyrygentem, a wtedy Profesor powiedział: „Ja panu pomogę, ale nie nauczę Pana dyrygowania, ponieważ tego nie da się nauczyć. Albo pan się urodził z predyspozycjami na dyrygenta, albo nie. Będę korygował błędy, ale nie powiem, jak należy dyrygować”. To był jedyny profesor dyrygentury, który nigdy studentom nie pokazywał, jak należy dyrygować. On tylko korygował błędy.
W klasie prof. Stanisława Wisłockiego wykształciło się wielu dyrygentów, ale każdy z nas dyryguje trochę inaczej. Nie ma schematu, że należy zakręcić ręką w prawo lub w lewo, tak jak to było u innych profesorów. Mieliśmy pełną swobodę, ale każdy błąd był korygowany. Rodzaj dyrygowania, ekspresja jest sprawą indywidualną – tak jak powiedział Profesor Wisłocki – „masz to w sobie albo nie”.
Proszę jeszcze zdradzić, jaki repertuar jest bliski Pana sercu – muzyka symfoniczna, operowa, oratoryjno-kantatowa, a może muzyka kameralna? W każdym z wymienionych gatunków ma Pan w repertuarze wiele utworów.
- Zacznijmy od opery. Najbliższa jest mi muzyka włoska – Verdi i Puccini. W Królewskiej Operze w Kopenhadze praktycznie spektakle operowe kompozytorów włoskich ja prowadziłem. Oczywiście dyrygowałem także innymi przedstawieniami. W gatunku muzyki symfonicznej najbliższy jest mi okres romantyzmu. W przeszłości grałem też bardzo dużo muzyki kameralnej. Zaczęło się od kwartetu, w którym pierwszym skrzypkiem był nieżyjący już prof. Mirosław Ławrynowicz, partie drugich skrzypiec grał Maciej Rakowski, później przez wiele lat członek English Chamber Orchestra, a na altówce grał Janusz Nosarzewski, który później był pierwszym altowiolistą orkiestry w Getyndze. Później był piękny, kilkuletni epizod tria fortepianowego z Kają Danczowską i Mają Nosowską. Pewne koncerty były nagrywane i udało mi się odzyskać nagrania kilku utworów tego tria. Czasem słucham tych nagrań i wspominam czasy, kiedy zajmowałem się muzyką kameralną.
Rozmawiamy w Rzeszowie po bardzo udanym koncercie, który odbył się w ramach 63. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Dziękuję za wspaniały koncert oraz spotkanie i jestem przekonana, że będzie Pan tu powracał.
- Z największą przyjemnością. Pani dyrektor Marta Wierzbieniec wspominała, że zaprosi mnie ponownie i na pewno będzie okazja do kolejnego spotkania po ustaleniu terminu oraz interesującego programu. Dziękuję bardzo za obecność na koncercie i rozmowę.
Zofia Stopińska
RECITAL JANUSZA OLEJNICZAKA
83. rocznica śmierci Ignacego Jana Paderewskiego
29 czerwca (sobota), godz. 18.00
Dwór Ignacego Jana Paderewskiego w Kąśnej Dolnej
Janusz Olejniczak – pianista i pedagog, laureat i członek jury Konkursu Chopinowskiego. Należy do najwybitniejszych współczesnych chopinistów.
Urodzony we Wrocławiu, w 1970 roku był najmłodszym laureatem Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina. Został także nagrodzony na Międzynarodowym Konkursie im. Alfreda Caselli w Neapolu. Artysta koncertuje w Europie, obu Amerykach, Azji i Australii w najsłynniejszych salach koncertowych, jak Filharmonia Berlińska, Teatro Colón w Buenos Aires, Salle Pleyel, Suntory Hall, Lincoln Center, Tonhalle w Düsseldorfie, czy Concertgebouw. Wielokrotnie zasiadał w jury konkursów pianistycznych i dawał lekcje mistrzowskie poza granicami kraju – w Europie, Kanadzie, Japonii, Kolumbii.
Poza żelaznym repertuarem klasycznym wykonuje także polską muzykę współczesną (m.in. Lutosławski, Górecki, Kilar). Występował z orkiestrami pod dyrekcją Witolda Rowickiego, Stanisława Wisłockiego, Kazimierza Korda, Antoniego Wita, Jerzego Maksymiuka, Wojciecha Michniewskiego, Tadeusza Strugały, Charles’a Dutoit, Andrzeja Borejki, Grzegorza Nowaka, Jacka Kaspszyka. Od wielu lat współpracuje także z Markiem Mosiem i Orkiestrą Aukso.
Był jednym z pierwszych wykonawców muzyki Chopina na instrumentach historycznych (Érard i Pleyel). Jest stałym gościem festiwalu „Chopin i jego Europa” w Warszawie, na którym zagrał m.in. u boku Marthy Argerich i Marii João Pires. Wielokrotnie wystąpił również z Orkiestrą XVIII Wieku Fransa Brüggena oraz Orchestre des Champs-Élysées pod dyrekcją Philippe’a Herreweghe.
Jego dorobek artystyczny obejmuje ponad 40 nagrań, w tym ścieżki dźwiękowe do filmów „Pianista” Romana Polańskiego i „Błękitna nuta” Andrzeja Żuławskiego. Spośród wielu nagrań dokonanych dla Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina szczególną uwagę zwraca ukończony właśnie komplet mazurków na instrumencie z epoki.
Artysta został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2000), Złotym Medalem Gloria Artis (2005) oraz ośmiokrotnie nagrodą „Fryderyk”. W październiku 2015 roku rozpoczął stałą współpracę z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.
Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucja kultury Powiatu Tarnowskiego współprowadzoną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
tekst: Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej
Wspaniałym koncertem w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal zainaugurowany został 63 Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Ten wieczór na długo pozostanie w pamięci publiczności, która wypełniła salę balową łańcuckiego Zamku.
Na program koncertu złożyły się następujące utwory: Na wierchowej polanie Barbary Kaszuby, Cztery pory roku Astora Piazzoli w opracowaniu Leonida Desyatnikova oraz Wariacje Enigma Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal.
Gromkimi brawami zostało nagrodzone przez publiczność wykonanie pierwszego z wymienionych utworów. W swoim młodzieńczym dziele Barbara Kaszuba maluje muzyką piękno tatrzańskich krajobrazów i podhalańskiej muzyki. Wspaniale wykonał partie solowe Jarosław Żołnierczyk, skrzypek, solista i koncertmistrz Amadeusa w Las Cuatro Estaciones Porteñas Astora Piazzolli. Równie pięknie i porywająco grała orkiestra.
W aranżacji Leonida Desyatnikova na skrzypce solo i orkiestrę pojawiają się cytaty zaczerpnięte z dzieła Vivaldiego, które stanowią idealny pomost oraz niezwykle interesujące połączenie dzieła barokowego z XX-wiecznymi tangami Piazzolli.
W drugiej części koncertu wysłuchaliśmy Wariacji Enigma op. 36 Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal. W wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą maestry Agnieszki Duczmal ta cudowna muzyka zabrzmiała tak pięknie, że publiczność natychmiast poderwała się i bardzo długo na stojąco oklaskiwała wykonawców. Równie gorąco oklaskiwane były bisy.
Orkiestra Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal, fot. Filharmonia Podkarpacka
O historii i tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie miałam okazję rozmawiać z panem Stefanem Münchem, znawcą literatury polskiej, krytykiem muzycznym, autorem książek i znakomitym prezenterem muzycznym, który od lat przybliża publiczności programy i wykonawców festiwalowych koncertów.
- To jest szczególne, prestiżowe miejsce dla kogoś, kto wykonuje taki zawód jak ja. Dokładnie pamiętam, że w 1994 roku zostałem zaproszony po raz pierwszy do poprowadzenia koncertu w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. To był recital Adama Wodnickiego, znakomitego pianisty urodzonego w Przemyślu, a mieszkającego od lat w Stanach Zjednoczonych.
Zaprosił mnie tutaj pan Adam Natanek, ówczesny dyrektor artystyczny Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Było to dla mnie wielkie wyróżnienie, bo uważałem (i nadal uważam), że jest to jeden z najbardziej prestiżowych festiwali w Polsce. Byłem wtedy najmłodszym w gronie prowadzących koncerty. Miałem okazję uczyć się od takich osobowości jak m.in.: Wojciech Dzieduszycki, Józef Kański, Janusz Ekiert, Zbigniew Pawlicki czy Jan Weber. Później zapraszano mnie każdego roku. Miałem okazję zapowiadać koncerty plenerowe. Pierwszy odbył się w parku, niedaleko budynku, w którym mieści się Szkoła Muzyczna im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie. Przed laty zapowiadałam też koncert festiwalowy w leżajskiej bazylice. Wszędzie były i są komplety publiczności, a to nie jest w Polsce reguła.
Festiwal odbywa się niezmiennie w magicznym miejscu – cudowny Zamek i jego otoczenie, a także pora roku kiedy mamy już w pełni rozkwitu wiosnę.
Jest to różnobarwny festiwal, stąd każdy może znaleźć coś dla siebie i dlatego na koncertach mamy komplety publiczności niezależnie czy koncerty odbywają się w Zamku w Łańcucie, czy w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.
Magnesem są także wykonawcy także wykonawcy. W tym roku był Pan gospodarzem koncertu inaugurującego tegoroczną edycję.
- Miałem w tym roku szczęście zapowiadać dwie świetne orkiestry kameralne - Orkiestrę Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal i Polish Art. Philharmonic pod dyrekcją Michaela Maciaszczyka.
Podkreślałem podczas inauguracji, że od wielu lat Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus zaliczana jest do czołówki europejskich orkiestr. Stoi w jednym rzędzie z takimi zespołami jak: Academy of St Martin in the Fields czy English Concert. Od początku istnienia Orkiestry Agnieszka Duczmal jest jej dyrektorem i koncertuje ze swoim zespołem w najsłynniejszych salach Europy, obu Ameryk, Afryki i Azji. Występuje też innymi orkiestrami w kraju i za granicą. Jako pierwsza kobieta dyrygent wystąpiła na scenie mediolańskiego Teatro alla Scala.
Jarosław Żołnierczyk - skrzypce i Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal podczas koncertu w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Gorąco także zostali przyjęci wykonawcy drugiego prowadzonego przez Pana koncertu.
- Polish Art Philharmonic jest o wiele młodsza. Miałem okazję zapowiadać ten zespół w Łańcucie dwa lata temu w programie mozartowskim. Wiem, że Michael Maciaszczyk jest nie tylko wybitnym skrzypkiem, ale jest również doskonałym dyrygentem i animatorem życie muzycznego.
Program tegorocznego koncertu został pięknie skonstruowany, a rozpoczęła wieczór Idylla Zygfryda Ryszarda Wagnera, utwór napisany dla żony Cosimy (córki Franciszka Liszta) z okazji urodzin syna Zygfryda. Początkowo Wagner nie chciał publikować tego utworu, ale po pewnym czasie włączył tę muzykę do ostatniego aktu Zygfryda. W pierwszej części koncertu wykonana została także Symfonia koncertująca B-dur Józefa Haydna na skrzypce, wiolonczelę, obój i fagot. Gatunek dzieła jest na pograniczu pomiędzy wirtuozowskim koncertem instrumentalnym, a symfonią, zaś jego narodziny datujemy na połowę XVIII wieku. Stało się tak dlatego, że w orkiestrach zaczęli grać muzycy o wysokich umiejętnościach i kompozytorzy zaczęli tworzyć utwory, w których wirtuozi mogli prezentować swoje umiejętności w dialogu z orkiestrą.
Drugą część wypełniła I Symfonia D-dur skomponowana przez 16-letniego Franciszka Schuberta.
Możemy powiedzieć, że jest to nawiązanie do Wolfganga Amadeusa Mozarta, który napisał pierwszą symfonię w wieku 10 lat. Mozart skomponował kilkadziesiąt symfonii, z których zachowało się 51, Haydn napisał ich ponad 100, ale Beethoven już tylko 9. To znaczy, że zmieniło się już samo pojęcie tego gatunku. Symfonia na początku była utworem wypełniającym program. Warto wspomnieć, że kiedy Mozart podróżował ze swoim ojcem koncertując na terenie Włoch lub krajów niemieckich, komponował kilka nowych symfonii, które trwały około dwanaście lub piętnaście minut. Obok koncertu instrumentalnego, kantaty czy monumentalnej arii koncertowej potrzebny był utwór uzupełniający program. Symfonia była początkowo utworem zdobiącym i dopiero potem stała się gatunkiem, który wyrażał najgłębsze myśli kompozytora. Dla współczesnych Schubert był mistrzem pieśni i utworów fortepianowych. Nie miał możliwości, żeby swoje symfonie wykonywać publicznie, bo nie miał ani protektorów, ani pieniędzy. Dlatego najważniejsze symfonie Schuberta – łącznie w „Wielką” i „Niedokończoną” wypłynęły wiele lat po jego śmierci. W historii muzyki symfonicznej jego symfonie odgrywają bardzo ważną rolę, bo są ogniwem pomiędzy Beethovenem, a romantyzmem.
Znakomicie zabrzmiały wszystkie wspomniane dzieła w Łańcucie w wykonaniu Orkiestry Polish Art. Philharmonic pod batutą Michaela Maciaszczyka, który wystąpił także w Symfonii koncertującej Haydna jako skrzypek wspólnie z wiolonczelistą Konradem Bargiełem, oboistą Maksymilianem Lipieniem i fagocistą Damianem Lipieniem.
Michael Maciaszczyk - skrzypce, Maksymilian Lipień - obój, Konrad Bargieł - wiolonczela, Damian Lipień - fagot - soliści koncertu 18 maja w sali balowej łańcuckiego Zamku, fot Filharmonia Podkarpacka
Przez wiele lat Muzyczny Festiwal w Łańcucie odbywał się w ciągu ośmiu kolejnych dni tygodnia. W ostatnich latach koncerty festiwalowe odbywają się zazwyczaj w weekendowe dni na przełomie maja i czerwca.
- Są festiwale, które odbywają się dzień po dniu, ale są także takie, które rozciągają się na dłuższy okres. Myślę, że decyzja organizatorów festiwalu była słuszna, tym bardziej, że zmieniły się w Łańcucie warunki – nie ma w najbliższym otoczeniu hotelu i restauracji, gdzie można było prowadzić „życie po koncertowe” i w związku z tym rozłożenie festiwalu w czasie na weekendy jest dobrym pomysłem, bo melomani mają więcej czasu. Miejmy świadomość, że większość publiczności przyjeżdża z Rzeszowa i innych miast z Podkarpacia, a spotkałem nawet kilka osób z Lublina. Żyjemy w coraz większym pośpiechu i nie bardzo mamy czas na wygospodarowanie wszystkich wieczorów w tygodniu na uczestnictwo w koncertach.
Festiwal coraz bardziej otwiera się na koncerty muzyki jazzowej i rozrywkowej.
- Już od dawna się otwiera. Występowali tu przed laty: Juliette Gréco, Gilbert Bécaud, Milva, były koncerty muzyki jazzowej, etnicznej, bo muzyka jest różnobarwna i taki jest Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Ta różnorodność repertuaru pozwala się otworzyć na szerokie grono publiczności.
Jest Pan doskonale znany także publiczności koncertów odbywających się w ramach sezonów artystycznych w Filharmonii Podkarpackiej.
- Bardzo sobie cenię współpracę z Filharmonią Podkarpacką, jest to bardzo dobrze prowadzona instytucja kultury, co nie jest łatwe w dzisiejszych czasach. Nasza współpraca z Filharmonią Podkarpacką rozpoczęła się w drugiej połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Dyrektorem naczelnym był wówczas pan Wergiliusz Gołąbek, a dyrektorem artystycznym pan Adam Natanek. Zmiany dyrektorów następowały bardzo harmonijnie i każdy z nich wnosił coś nowego. Od kilkunastu lat dyrektorem naczelnym jest pani prof. Marta Wierzbieniec, która poszerza formułę Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Są spektakle operowe, baletowe, bo po remoncie budynku Filharmonii są takie możliwości
Polish Art Philharmonic pod batutą Michaela Maciaszczyka
Bardzo dużo czasu zajmują Panu ostatnio podróże i organizacja koncertów nie tylko w Lublinie.
- To prawda, ponieważ jestem koordynatorem projektu „Z klasyką przez Polskę” i mam w swoim obszarze działania Podlasie, Lubelszczyznę i Podkarpacie. Organizujemy koncerty w małych miejscowościach, staramy się nawet omijać miasta powiatowe, a najchętniej występujemy w gminnych ośrodkach kultury. W niektórych ludzie robią sobie zdjęcia przy fortepianie, bo po raz pierwszy widzą i słuchają brzmienia tego instrumentu na żywo. Mają okazję posłuchać w swojej miejscowości gry najlepszych polskich solistów takich jak: Krzysztof Jakowicz, Konstanty Andrzej Kulka, Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Ewa Pobłocka…
Utarła się opinia, że w małych ośrodkach mieszkańcy interesują się tylko muzyką disco-polo. To nie jest prawda. Jeżeli przyjeżdżamy i proponujemy wójtowi koncert muzyki klasycznej, to on jest szczęśliwy, bo nikt inny mu takiego koncertu nie zorganizuje z powodu braku pieniędzy, a te koncerty są finansowane przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.
W uznaniu działalności edukacyjnej, organizacyjnej i społecznej otrzymał Pan wiele nagród i wyróżnień m.in.: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Medal „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. W marcu tego roku, podczas jednego z koncertów 30. Międzynarodowego Festiwalu TEMPUS PASCHALE – Lublin 2024 został Pan odznaczony za popularyzację muzyki i kultury chrześcijańskiej.
- 24 marca otrzymałem archidiecezjalne odznaczenie „Lumen Mundi”, które przyznał mi nasz arcybiskup ks. prof. Stanisław Budzik. To dla mnie ogromne wyróżnienie, ale Festiwal Tempus Paschale, który przez 30 lat prowadzę, w sposób szczególny akcentuje wartości chrześcijańskie i związki między kulturą, a wiarą. Fundamentem naszej kultury jest wiara chrześcijańska.
Piękno, które tworzy artysta, ma nas prowadzić w kierunku prawdy o świecie, o życiu, o Bogu jeżeli ktoś wierzy w Boga lub w podstawowy system wartości. Sztuka powinna nas czynić lepszymi.
Dziękuje za rozmowę i mam nadzieje, że za rok spotkamy się na 64. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie.
- Ja również dziękuje i mam nadzieję, że się zobaczymy.
Zofia Stopińska
Od 9 maja odbywają się w sali balowej łańcuckiego Zamku i w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej koncerty 63. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Podziwiamy i oklaskujemy występujących artystów, a także wspominany wydarzenia, które już się odbyły.
Z bardzo różnorodnym i ciekawym programem wystąpiła 19 maja w sali balowej znakomita Acadiana Chamber Orchestra z Luizjany w Stanach Zjednoczonych pod batutą Mariusza Smolija, uważanego za jednego z najbardziej wszechstronnych dyrygentów swojego pokolenia. Jestem szczęśliwa, że Artysta zgodził się na zarejestrowanie rozmowy specjalnie dla „Klasyki na Podkarpaciu”
Maestro, koncert w sali balowej Zamku w Łańcucie odbył się w ramach tournée Acadiana Chamber Orchestra w naszym kraju. Ciekawa jestem jak ono przebiega.
- To jest bardzo udane zarówno moim zdanie, jak i muzyków oraz tych, którzy nas słuchali tournée. Wykonaliśmy w sumie siedem koncertów, bo zgodnie z planem w Łańcucie kończymy spotkania z polską publicznością. Nasza trasa rozpoczęła się koncertem w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, później występowaliśmy: w Sali Cavatina w Bielsku-Białej, w Operze Krakowskiej, w pięknej sali w miasteczku Grodzisk Mazowiecki, na Zamku Królewskim w Warszawie, a później na Scenie Szekspirowskiej Teatru Polskiego w Szczecinie, a na zakończenie w sali balowej Muzeum Zamku w Łańcucie.
Z jakimi wrażeniami wyjedziecie z Łańcuta?
- Powróciłem tu po latach. Bardzo dobrze znam Łańcut, bo w młodości przyjeżdżałem tutaj jako uczestnik Międzynarodowych Kursów Muzycznych. Dla większości muzyków Acadiana Chamber Orchestra działającej w mieście Lafayette w stanie Luizjana, w którym najstarszy budynek ma 33 lata, Zamek w Łańcucie jest imponującym i bardzo ciekawym zabytkiem. Dla wszystkich muzyków jednak najważniejszy jest magiczny moment kontaktu z publicznością podczas koncertu, a był on nadzwyczajny. Wszyscy wyjedziemy z bardzo ciepłymi wrażeniami muzycznymi i poza muzycznymi. Wszędzie byliśmy bardzo miło przyjmowani i jestem pewien, że wszyscy muzycy Acadiana Chamcer Orchestra będą dobrymi ambasadorami Polski.
Acadiana Chamber Orchestra pod batutą Mariusza Smolija w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Wiem, że przygotował Pan na to tournée kilka, a może nawet kilkanaście utworów.
- To były dwa duże programy, które się mieszały w zależności od potrzeb. Występowaliśmy w Polsce z trzema solistami. Najczęściej grała z nami słynna amerykańska skrzypaczka Elizabeth Pitcairn, była też doskonała angielska śpiewaczka Elizabeth LIewellyn (sopran) i podczas jednego koncertu wystąpił także świetny polski gitarzysta Krzysztof Meisinger.
Ramy koncertu w Łańcucie stanowiły świetnie wykonane przez Orkiestrę utwory: na powitanie Divertimento D-dur Wolfganga Amadeusa Mozarta, a na zakończenie planowanej części koncertu bliższa naszym czasom Serenada na orkiestrę smyczkową F-dur George’a Chadwicka. Entuzjastycznie przyjęta została przez publiczność Suita z filmu Red Violin Johna Corigliano oparta na tajemniczych dziejach jednego z najsłynniejszych instrumentów - skrzypiec stworzonych przez Stradivariusa , tzw. “Mendelssohn Stradivarius”. Równie gorąco oklaskiwane były Trzy Preludia na skrzypce i orkiestrę smyczkową George’a Gershwina. Partie solowe znakomicie wykonała wybitna amerykańska skrzypaczka Elizabeth Pitcairn. Zachwycająco instrument brzmiał podczas bisów, którymi artyści żegnali się z łańcucką publicznością.
- Serenada Chadwicka jest utworem o charakterze romantycznym, wyraźnie zainspirowanym Serenadą Dvořaka. Najbardziej współcześnie brzmiącym utworem podczas tego koncertu była Suita z filmu Purpurowe skrzypce Johna Corigliano. Muzyka została skomponowana dla potrzeb filmu, który mówi o historii skrzypiec w kontekście historii muzyki i w związku z tym są elementy muzyki współczesnej, barokowej, klasycznej, etnicznej. Jest to bardzo interesująco skomponowana Suita, w której na początku słyszymy współczesne nam brzmienia, później wracamy do przeszłości i wędrujemy przez różne epoki i gatunki muzyczne wracamy do naszych czasów. Nie jest to łatwy utwór, ale pięknie w nim brzmią solowe skrzypce w różnych gatunkach muzycznych.
Na świecie jest około stu Stradivariusów używanych aktualnie do celów koncertowych, a wśród nich jest elitarna grupa 10 może 12 instrumentów w najlepszym stanie, najlepiej brzmiących, a wśród nich tzw. „Mendelssohn Stradivarius”, bo instrument w przeszłości należał do rodziny słynnego kompozytora. Te skrzypce zostały nazwane purpurowymi ze względu na odcień lakieru, w czasie gdy były w posiadaniu Josepha Joachima. Jak się Państwo przekonali, słynne skrzypce pięknie wyglądają i przede wszystkim przepięknie brzmią.
Do Polski przyjeżdża Pan regularnie od wielu lat, ale dopiero w ostatnich latach nawiązał Pan współpracę z Filharmonią Podkarpacką i mieliśmy okazję oklaskiwać Pana w Rzeszowie kilka razy, a pewnie niedługo będzie można sięgnąć także po nagrania.
- Z ogromną przyjemnością wracam do Rzeszowa i pracuję z muzykami Filharmonii Podkarpackiej. Mieliśmy koncerty z różnymi gatunkami muzyki. Nagraliśmy także materiał na płytę, która powinna ukazać się najpóźniej za pół roku, bo czas od nagrania poprzez montaż i wydanie płyty jest dość długi. Czekam z niecierpliwością na następne zaproszenie.
Możemy także powiedzieć, że na płycie znajdą się utwory patrona Filharmonii Podkarpackiej.
- Na płycie znajdą się wyłącznie utwory Artura Malawskiego. Nie jest to łatwa muzyka i nie jest jednolita, bo kompozytor na przestrzeni lat zmieniał sposób pisania. Na płycie znajdą się utwory ze wszystkich etapów jego działalności i to nie był łatwy w realizacji projekt, ale uważam, że nagrania się nam bardzo udały. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy sięgnął po płytę zgodzą się z moja opinią.
Płyta ukaże się nakładem wytwórni Naxos, która ma najlepszą sprzedawalność na świecie i jest gwarancja, że muzyka Artura Malawskiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej dotrze w najdalsze części świata.
Elizabeth Pitcairn - skrzypce, Mariusz Smolij - dyrygent i Acadiana Chamber Orchestra podczas koncertu w sali balowej Zamku w Łańcucie, fot. Filharmonia Podkarpacka
Orkiestry symfoniczne zazwyczaj w czerwcu kończą sezon artystyczny. Jaki on był dla Pana.
- W większości orkiestr tak jest, chociaż rozpoczyna się czas różnych letnich festiwali i koncertów.
Mijający sezon był bardzo intensywny, ale lubię jak mam dużo pracy i cieszę się jak mogę często dyrygować koncertami i nagrywać. Wiążą się z tym oczywiście dalekie podróże, ale na razie nie sprawiają mi one problemu.
Dodajmy, że w Stanach Zjednoczonych pracuje Pan regularnie z dwiema orkiestrami.
- Tak, jestem dyrektorem muzycznym Acadiana Symphony Orchestra w Luizjanie oraz Reverside Symphonia w New Jersey. W zależności od programu występujemy także czasami w mniejszych składach. Z kameralnym składem koncertowaliśmy w Polsce, ponieważ bardzo trudno znaleźć fundusze, żeby odbyć tak daleką podróż w 60-osobowym składzie.
Mamy już w pełni zaplanowany przyszły sezon i pracujemy nad programem, który wykonamy w sezonie 2025/2026.
Jeszcze nie wyjechaliśmy z Polski, a już rozmawiamy drugim tournée. Może za dwa lata…
Miejscem do którego wracaliście z podróży po Polsce były Lusławice.
- Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego to świetny ośrodek, znakomicie zaplanowany. Są miejsca do ćwiczenia, do prób, jest piękna sala koncertowa i wygodne zaplecze hotelowe. Najważniejsze, że Centrum jest świetnie prowadzone. Jesteśmy wdzięczni za pomoc w logistyce naszego polskiego tournée. Wszyscy będziemy miło wspominać spędzony w Lusławicach czas.
Po latach wytężonej pracy mógłby się Pan dzielić wiedzą i doświadczeniem z tymi, którzy chcą zostać młodymi dyrygentami.
- Kiedyś byłem profesorem Uniwersytetu w Chicago, a teraz uczę prywatnie. Jestem także zapraszany na różne kursy, wykłady, masterclass… Lubię uczyć.
Wspomniał Pan o pobytach w pięknym Łańcucie jako uczestnik Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego. Te Kursy odbędą się już niedługo, bo w lipcu po raz 50. Czy podczas Kursów miał Pan okazje występować w sali balowej?
- Byłem co najmniej trzy razy na tych Kursach, a w czasie ostatniego pobytu przyjechałem z dobrze już uformowanym kwartetem smyczkowym, który później występował jako Kwartet im. Krzysztofa Pendereckiego. Podczas tego pobytu wystąpiliśmy z koncertem w sali balowej.
W tym roku nasz koncercie w Lusławicach zaszczyciła swą obecnością pani Elżbieta Penderecka i pozwoliłem sobie na wspomnienia. Uczestniczyliśmy jako młody polski kwartet w konkursie w Łodzi i tam otrzymaliśmy wszystkie możliwe najwyższe nagrody. Otrzymaliśmy m.in. I miejsce jako zespół kameralny, oraz I nagrodę za najlepsze wykonanie utworu współczesnego.
Przewodniczącym jury był pan Krzysztof Penderecki i swoją nagrodę przyznał także nam.
Pamiętam, że wtedy pomyśleliśmy, aby zwrócić się do pana Pendereckiego o zgodę, żeby nasz zespół został Kwartetem Smyczkowym im. Krzysztofa Pendereckiego. Nikt z nas nie miał odwagi, aby poprosić Mistrza o zgodę. Moja żona upierała się, że należy jednak zapytać i postanowiłem dla świętego spokoju to zrobić. Otrzymaliśmy zgodę i nawet przez pewien czas utrzymywaliśmy z Mistrzem kontakt. Później zostaliśmy zaproszeni do Stanów Zjednoczonych i tam Kwartetem Smyczkowym im. Krzysztofa Pendereckiego zainteresował się manager. Sądzę, że
Ja już nie gram w tym zespole, ale Kwartet Smyczkowy im. Krzysztofa Pendereckiego nadal działa w Kanadzie, ale członkiem tego zespołu jest jeden Polak.
Pani Elżbieta Penderecka pamiętała o tym fakcie i dla mnie zatoczyło się całe koło historii. Byłem bardzo wzruszony, że jestem w miejscu, które jest pomnikiem muzycznym Krzysztofa Pendereckiego.
Dziękuję bardzo za wspaniały koncert i za spotkanie. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się w Rzeszowie, a koncerty w Polsce, szczególnie dzisiejszy w Łańcucie pozostaną w pamięci.
- Z pewnością. Ja również bardzo dziękuję.
Zofia Stopińska
Polskie kino do posłuchania w Hali Sportowo – Widowiskowej w Mielcu!
Artyści Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej oraz połączonych mieleckich chórów (Chór Akord ZNP i SCK w Mielcu, Chór I Liceum Ogólnokształcącego i Chór II Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu) serdecznie zapraszają melomanów na fascynującą, brzmieniową podróż po świecie polskiego kina z muzyką najpopularniejszych rodzimych filmów i seriali w symfonicznej wokalno – instrumentalnej interpretacji. W programie wydarzenia między innymi melodyczne motywy narodowych „superprodukcji” – „Pan Tadeusz” i „Ogniem i mieczem” oraz lubianych seriali jak „Polskie drogi”, czy „Ojciec Mateusz”. Akustyczny wydźwięk spotkania gwarantowany szeroką obsadą 110 wykonawców wzmocniony atrakcyjnymi efektami wizualnymi zapewni niepowtarzalne widowisko. To wszystko w sobotę 25 maja br. o godz. 20.00 w Hali Sportowo – Widowiskowej MOSiR w Mielcu. Warto tam być! Bilety wstępu do nabycia online za pośrednictwem platformy biletyna.pl oraz stacjonarnie w sklepach Fotolab w Mielcu.
Koncert „Polska muzyka filmowa”
Mielecka Orkiestra Symfoniczna
Chór Akord ZNP i SCK w Mielcu
Chór I Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Konarskiego w Mielcu
Chór II Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Mielcu
Dominka Serafińska – fortepian
Piotr Wyzga – dyrygentMaciej Fijałkowski, Grzegorz Oliwa, Agnieszka Straż – przygotowanie chórów
Tomasz Łępa - słowo
25 maja 2024 r., godz. 20.00
Hala Sportowo – Widowiskowa MOSiR w Mielcu
Ceny biletów: 50 PLN, 40 PLN, 30 PLN;
Bilety do nabycia na biletyna.pl oraz stacjonarnie w sklepach FOTOLAB: CH Pasaż, ul. Dworcowa 4/5, Osiedle Smoczka ul. Wolności 146a;
Szczegółowe informacje: tel. 17 2267754 pon – pt. w godz. 8 – 15, email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tekst: Mielecka Orkiestra Symfoniczna
Wspaniały koncert Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal zainaugurował 9 maja 2024 roku w Sali Balowej Muzeum Zamku 63. Muzyczny Festiwal w Łańcucie.
Artystów i publiczność powitali prof. Marta Wierzbieniec - Dyrektor Filharmonii Podkarpackiej i Dyrektor Muzycznego Festiwalu w Łańcucie oraz Władysław Ortyl - Marszałek Województwa Podkarpackiego. Gospodarzem wieczoru był Stefan Münch, który przybliżał publiczności artystów, wykonywane utwory i ich twórców.
Na program koncertu złożyły się następujące utwory: Na wierchowej polanie Barbary Kaszuby, Cztery pory roku Astora Piazzoli w opracowaniu Leonida Desyatnikova oraz Wariacje Enigma Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal.
Gromkimi brawami zostało nagrodzone przez publiczność wykonanie pierwszego z wymienionych utworów. W swoim młodzieńczym dziele Barbara Kaszuba maluje muzyką piękno tatrzańskich krajobrazów i podhalańskiej muzyki.
Wspaniale wykonał partie solowe Jarosław Żołnierczyk, skrzypek, solista i koncertmistrz Amadeusa w Las Cuatro Estaciones Porteñas Astora Piazzolli. Równie pięknie i porywająco grała orkiestra. W złożonej z czterech tańców suicie, znanej też pod tytułem Cztery pory roku w Buenos Aires, poszczególne ogniwa zostały ułożone przez kompozytora w innej kolejności niż w znanych i lubianych koncertach Antonia Vivaldiego, do których Piazzolla odwołał się w tytule cyklu: Verano Porteño (Lato) Otoño porteño (Jesień), Invierno porteño (Zima), Primavera porteña (Wiosna).
W aranżacji Leonida Desyatnikova na skrzypce solo i orkiestrę pojawiają się cytaty zaczerpnięte z dzieła Vivaldiego, które stanowią idealny pomost oraz niezwykle interesujące połączenie dzieła barokowego z XX-wiecznymi tangami Piazzolli.
W drugiej części koncertu wysłuchaliśmy Wariacji Enigma op. 36 Edwarda Elgara w aranżacji Agnieszki Duczmal. W wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod batutą maestry Agnieszki Duczmal ta cudowna muzyka zabrzmiała tak pięknie, że publiczność natychmiast poderwała się i na stojąco oklaskiwała wykonawców.
W świat muzyki filmowej poprowadzili nas znakomici wykonawcy w trzech bisach potwierdzając za „The Gazette” Montreal, że „Pomyłki być nie może! Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus jest jednym z najwspanialszych zespołów naszych czasów”, a cytując „The Independent” Londyn „Podejście Agnieszki Duczmal określa przede wszystkim jej wnikliwy i badawczy umysł, który nigdy nie przyjmuje muzyki i jej wzorców wykonawczych bezkrytycznie. Artystka kształtuje i różnicuje frazy w orkiestrze z uderzającą oryginalnością”.
Trudno sobie wyobrazić lepszy zespół na inaugurację.
Fot. Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie
Zofia Stopińska