Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

MAX RICHTER - WALTZ WITH BASHIR (OST)

Premiera digital: 5 czerwca 2020

Premiera CD & winyl: 14 sierpnia 2020

Ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Maxa Richtera do filmu „Walc z Baszirem” (z 2008 r.) jest równie prowokująca i intensywna, jak porywające sceny z tego filmu.

Muzyka, która poruszyła miliony ludzi na całym świecie, Richterowi przyniosła Europejską Nagrodę Filmową w kategorii Najlepszy Kompozytor w 2008 roku.

Antywojenny animowany dokument Ari’ego Folmana „Walc z Baszirem” miał swoją premierę na 61. Festiwalu Filmowym w Cannes i spotkał się z uznaniem krytyków na całym świecie. Oprócz licznych nominacji, w tym do Oscara i BAFTA, Walc z Baszirem, zdobył nagrodę Złoty Glob i César w kategorii Najlepszy Film Obcojęzyczny w 2009 roku.

Nagrody:

2009 Golden Globes – Best Foreign Language Film

2009 Critics’ Choice Movie Award - Best Foreign Language Film

2009 César Award – Best Foreign Film

2009 Writers Guild of America - Best Documentary Screenplay

2009 Tromsø International Film Festival - The Norwegian Peace Film Award

2008 European Film Award – Best Composer (Max Richter)

2008 British Independent Film Awards - Best Foreign Independent Film

2008 Asia Pacific Screen Awards - Best Animated Feature Film

2008 Tokyo Experimental Film Festival - Grand Jury Prize

2008 Warsaw International Film Festival - Feature Film

 

Spis utworów:

Boaz and the Dogs
Organum
The Haunted Ocean 1
JSB/RPG
Shadow Journal
Enola Gay (music by OMD)
The Haunted Ocean 2
Taxi and APC
Any Minute Now/Thinking Back 4:14
I Swam Out to Sea/Return 3:50
Patchouli Oil and Karate 0:36
What Had They Done? 1:48
Into the Airport Hallucination 3:23
The Slaughterhouse 1:32
The Haunted Ocean 3 2:20
Into the Camps 3:14
The Haunted Ocean 4 3:39
Andante/Refl ection (end title) 3:29
The Haunted Ocean 5 (solo version) 1:37

 

LISA BATIASHVILI - CITY LIGHTS

CITY LIGHTS” TO GŁĘBOKO OSOBISTA MUZYCZNA PODRÓŻ I HOŁD DLA CHARLIEGO CHAPLINA

Skrzypaczka przemierza muzycznie 11 miast razem ze swoimi gośćmi, m.in. rodaczką z Gruzji Katie Meluą i gwiazdą trąbki Tillem Brönnerem

Każde z 11 wyróżnionych miast ma osobisty i muzyczny związek z Batiashvili
Płyta zawiera nowe aranżacje muzyki z filmów Charliego Chaplina, przedłużając ubiegłoroczne obchody 130. rocznicy urodzin tego legendarnego artysty
Album współtworzą między innymi kompozytor i aranżer Nikoloz Rachveli, Katie Melua, Till Brönner, Miloš Karadaglić oraz Maximilian Hornung
Wszystkie utwory zostały specjalnie zaaranżowane i nigdy wcześniej nie były publikowane
Album zawiera kompozycje od Jana Sebastiana Bacha i Johanna Straussa po Michela Legranda i Astora Piazzollę
Album łączy różnorodne gatunki, w tym muzykę klasyczną, cygańską, jazz, tango i muzykę filmową

Nowy album Lisy Batiashvil zabiera słuchacza w podróż dookoła świata w 11 starannie dobranych utworach, symbolizujących najważniejsze miasta w życiu artystki, jak również w suicie opartej na muzyce Charliego Chaplina, skomponowanej do obrazu „Światła rampy” i innych jego filmów.

Pomysł zrodził się z rozmowy między Batiashvili a jej przyjacielem, kompozytorem i aranżerem Nikolozem Rachvelim — obydwoje są wielbicielami muzyki Charliego Chaplina, którego 130. rocznica urodzin minęła w 2019 roku. Jak mówi Batiashvili: „Chaplin był bardzo popularny w Gruzji, kiedy byłam dzieckiem. To wszechstronnie utalentowany twórca — nie tylko grał i tworzył filmy, pisał także wspaniałą muzykę. Dla mnie reprezentuje on piękno i twórczą wyobraźnię XX wieku.”

Ich koncepcja stworzenia suity inspirowanej muzyką i filmami Charliego Chaplina przerodziła się w projekt autobiograficzny, oparty na najważniejszych miastach w życiu Batiashvili, z którymi łączy ją osobisty lub muzyczny związek. Dla przykładu — Batiashvili urodziła się w Tbilisi; studiowała w Monachium, gdzie po raz pierwszy zaczęła poważnie pracować nad muzyką Bacha; jej kariera rozpoczęła się w Helsinkach na Konkursie Sibeliusa; a Berlin widzi jako swój duchowy dom.

Batiashvili wyjaśnia znaczenie tych lokalizacji: „Nieważne, dokąd się wybierasz ani jak daleko jesteś, zawsze masz wyjątkową relację z miejscami, które stały się częścią ciebie. Te wszystkie miasta znam nie tylko z ich architektury czy muzeów, znam je dogłębnie. Chciałam wyrazić swoje uwielbienie dla muzyki, kultury i ludzi tych miejsc, oraz uchwycić to, co jest w nich wyjątkowe, w pozytywny, unikalny sposób.”

Wybór repertuaru połączył różne style: „Chcieliśmy przedstawić szerokie spektrum utworów, które w swojej różnorodności dopełniałyby się wzajemnie. Każdy z nich został wyprodukowany z wielką miłością i ogromnym zaangażowaniem. Cały album stanowi symbiozę różnych stylów muzycznych. Większość kompozytorów łączy muzykę filmową z muzyką klasyczną, ludową z klasyczną, albo ludową z popularną. Mamy na przykład kompilację kompozycji Kancheliego, zaaranżowaną przez Nikoloza, następnie pojawia się Katie Melua w swojej popowej odsłonie, choć zarazem klasyczna i wyrafinowana stylistycznie, natomiast Miloša nie można już zdefiniować jako stricte klasycznego. Oznacza to, że ta muzyka nigdy nie jest jednowymiarowa — wykracza poza normalne ramy, w jakich umieszczamy muzykę klasyczną i nieklasyczną. Większość z nas uważa, że te granice można nieznacznie przesuwać, ale ważne, by robić to z wyczuciem. Musisz upewnić się, że zachowana jest dbałość o najwyższą jakość, że z tymi wszystkimi aranżacjami, barwami i stylami, to wciąż bogata, przenikająca muzyka.”

Utwory obejmują również szeroki zakres emocjonalny — od radosnych wiwatów wiedeńskiego galopu po nadzieje nowojorskich imigrantów w symfonii „Z Nowego Świata” Dvořáka. Album kończą ciemniejsze tony w Tbilisi w Gruzji. Jak wyjaśnia Batiashvili: „Kilka ostatnich taktów całego albumu przypomina o bólu i niepokojach tego małego kraju, który na przestrzeni swojej historii jest w wiecznym konflikcie, bo narażony na wpływ większych mocarstw, które zawsze czegoś od nas chciały. To niekończąca się historia, wciąż aktualna. To także mój głos w sprawie i kiedy grałam ten utwór, musiałam się powstrzymywać od płaczu, bo to historia moich rodaków i mojego kraju.”

Kluczowy był również wybór muzyków do współpracy. Batiashvili znała gitarzystę Miloša Karadaglića i trębacza Tilla Brönnera, ale nigdy wcześniej z nimi nie grała, a ta okazja była idealna. Z Katie Meluą, rodaczką z Gruzji, poznała się poprzez Nikoloza Rachveliego, a akurat przypadkowo Melua pracowała już nad utworem o Londynie, który chętnie umieściła na płycie.

Motyw skrzypiec również przewija się w niektórych utworach tego albumu. Batiashvili wybrała Buenos Aires, ponieważ tam urodziła się jej nauczycielka Ana Chumachenco, a Budapeszt, bo uważa to miasto za ważny ośrodek rozwoju swojego instrumentu. Sam Charlie Chaplin był skrzypkiem-amatorem; Marlena Dietrich, której piosenka pojawia się w berlińskim utworze, uczyła się gry na skrzypcach na poziomie konserwatorium; a utwór Paris opiera się na Paris Violon Michela Legranda.

Przy tak wielu utworach i muzykach występujących gościnnie, zrealizowanie tego projektu zabrało dużo czasu. Batiashvili wyjaśnia: „Ta produkcja zupełnie różniła się od wszystkich wcześniejszych, nad którymi pracowałam. Nagranie koncertu skrzypcowego zazwyczaj zabiera dwa, trzy dni, dlatego dopiero teraz rozumiem, że artyści potrafią spędzić cały rok na realizacji jednego albumu. Poziom skomplikowania procesu twórczego i emocjonalne zaangażowanie sprawiły, że to osiągnięcie osobiście wiele dla mnie znaczy. Był to jeden z najbardziej złożonych i najciekawszych projektów, jakie kiedykolwiek zrealizowałam, bo wiedzieliśmy, że z każdym krokiem tworzymy coś zupełnie nowego. Żaden z utworów nie został wcześniej nagrany i większość z nich nie była wcześniej wykonywana.”

LISTA UTWORÓW · CITY LIGHTS

1 City Memories

1. The Terry Theme from Limelight

Music by Charles Chaplin
2. La Violetera

Music by José Padilla Sánchez
3. Je Cherche Après Titine

Music by Leo Daniderff
4. Awakening from Limelight

Music by Charles Chaplin
5. Theme from Modern Times

Music by Charles Chaplin

6. The Terry Theme from Limelight

Music by Charles Chaplin

2 MUNICH

Johann Sebastian Bach (1685–1750)

Ich ruf’ zu Dir (BWV 639)

arr. for violin solo and strings by Anders Hillborg

3 PARIS
Michel Jean Legrand (1932–2019)

Paris violon

Transcription: Nikoloz Rachveli (*1979)

Text: Eddy Marnay (1920–2003)

4 BERLIN

Ralph Maria Siegel (1911–1972)

Ich hab’ noch einen Koffer in Berlin

Text: Aldo v. Pinelli (1912–1967)

Till Brönner, trumpet

5 HELSINKI
Traditional
Evening Song
arr. by Jarkko Riihimäki (*1974)

6 VIENNA
Johann Strauss (I) (1808–1849)
Furioso Galopp (Vienna Tune), Op.114
after motifs by Franz Liszt
adapted for violin and orchestra by Nikoloz Rachveli

7 ROME
Ennio Morricone (*1928), Andrea Morricone (*1964)
Love Theme (from Cinema Paradiso)
arr. for Violin, Cello and Orchestra by Nikoloz Rachveli,

Gil Goldstein (*1950)
Maximilian Hornung, cello

8 BUENOS AIRES
Astor Piazzolla (1921–1992)
Adiós Nonino / Vuelvo al sur / Buenos Aires Hora Cero
arr. for violin, guitar and orchestra by Nikoloz Rachveli

Miloš Karadaglić, guitar

9 NEW YORK
Antonín Dvořák (1841–1904)
Symphony No. 9 in E minor, Op. 95 ‘From the New World’

orchestrated by Tamás Batiashvili

10 LONDON
Katie Melua (*1984)
No Better Magic
Written by Katie Melua
arr. for Violin, Voice, Guitar and Orchestra by Nikoloz Rachveli
Katie Melua, singer
Tim Harries, bass
Zurab Melua, guitars

11 BUDAPEST

Traditional

Ciocârlia

arr. by Stephan Koncz (*1984)

12 TBILISI
Giya Kancheli (1935–2019)
Medley by Nikoloz Rachveli with excerpts from:

1. Herio Bichebo

2. Tovlis Panteli

3. Lament

4. Styx

Rundfunk-Sinfonieorchester Berlin (1–7, 9)
Georgia Philharmonic (8, 10–12)

Sławomir Tomasik: "Kontynuuję dzieło profesora Tadeusza Wrońskiego" - część II

           Zgodnie z obietnicą zapraszamy do przeczytania drugiej części rozmowy z prof. dr hab. Sławomirem Tomasikiem. Tym razem polecamy Państwa uwadze dwa ważne wydarzenia muzyczne o zasięgu międzynarodowym.

           Wiele obowiązujących do niedawna ograniczeń związanych z pandemią zostało zniesionych, a kolejne są zapowiadane i dzięki temu będą się mogły odbyć zaplanowane na ten rok dwa ważne wydarzenia, nad którymi sprawuje Pan pieczę: V Międzynarodowy Kurs im. Tadeusza Wrońskiego w Nałęczowie oraz VI Międzynarodowy Konkurs im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo.
           Jest okazja, aby przybliżyć te wydarzenia czytelnikom. Kurs zaplanowany jest na przełomie lipca i sierpnia. Turnus I rozpocznie się 24 i potrwa do 31 lipca, a turnus II został zaplanowany od 1 do 8 sierpnia 2020 roku.
           - To już będzie piąta edycja tego Kursu w Nałęczowie. Pierwsza odbyła się w 2016 roku. W trakcie Kursu odbywa się Festiwal „Spotkanie w Mistrzem” i najczęściej Mistrzem jest pedagog prowadzący wykłady na Kursie. Na zakończenie całego Kursu organizowany jest zawsze Międzynarodowy Konkurs „Nałęczów i Skrzypce”. W tym roku będzie to także piąta jego edycja. Tak jak podczas poprzednich konkursów, na zwycięzcę Grand Prix czekają mistrzowskie skrzypce wykonane przez polskiego lutnika Tomasza Madeja z Bydgoszczy. Z pewną nutą rozżalenia muszę powiedzieć, że cztery główne nagrody „wyemigrowały” za granicę. W ubiegłym roku zwyciężczynią tego trofeum była 12-letnia skrzypaczka Sieun Moon z Korei Południowej. Wcześniej instrumenty pojechały do Hiszpanii i Japonii. Jak dotąd żaden Polak nie otrzymał Grand Prix. Może więc w tym roku?

           W konkursie bierze udział młodzież w różnym wieku i z pewnością jest podział na ściśle określone kategorie wiekowe.
           - Dlatego uczestnicy konkursu podzieleni są na trzy grupy wiekowe: najmłodsza – do czternastego roku życia, grupa druga – do dziewiętnastego roku życie, a w trzeciej grupie uczestniczą młodzi skrzypkowie od dziewiętnastego do trzydziestego roku życia. To są już studenci i absolwenci akademii muzycznych We wszystkich kategoriach wiekowych konkurs jest trzyetapowy. Ta najstarsza grupa ma szanse wystąpić z towarzyszeniem kwintetu w jednym z koncertów Mozarta, natomiast w pierwszym etapie grają utwory Johanna Sebastiana Bacha, w drugim etapie kaprys, a dopiero w trzecim etapie przewidziany jest koncert. Dzieci i młodzież grają także dwa etapy solo, a trzeci jest z udziałem fortepianu. W tym Konkursie większość stanowią uczestnicy nałęczowskich kursów, ale mogą także w nim wziąć udział osoby, które się po prostu zgłoszą z tzw. wolnej stopy. Na każdym konkursie jest kilku uczestników z Polski i zagranicy, którzy nie uczestniczyli w kursie.

           Z pewnością jednak, uczestnicząc w Kursie, można się lepiej przygotować do Konkursu.
           - Do udziału w konkursie trzeba się także przygotować psychicznie. Często jest tak, że uczeń czy student wynosi sporo umiejętności z lekcji i dobrze gra podczas egzaminu, a nawet podczas zaplanowanego koncertu.
           Udział w konkursie wymaga dodatkowych umiejętności, innego rodzaju skupienia i pokonania tremy, która jest o wiele większa i przede wszystkim inna niż podczas egzaminu czy koncertu.
            Pedagodzy muszą się skupić na pracy ze wszystkimi uczestnikami kursów, którzy przyjeżdżają z całej Polski oraz z co najmniej 10 krajów. W poprzednich edycjach mieliśmy uczestników z Dalekiego Wschodu, Ameryki, Europy i z Bliskiego Wschodu.
            Międzynarodowy Kurs im. Tadeusza Wrońskiego jest moim „oczkiem w głowie” i chciałbym, aby się rozwijał i odbywał się także w kolejnych latach. Nie wiem, czy to miejsce będzie wystarczające, bo Nałęczów jest cudowny, ale jest to mała miejscowość, a z roku na rok przyjeżdża coraz więcej kursantów. Istniejące zaplecze hotelowe i koncertowe może już niedługo być niewystarczające.
Bardzo nam zależy, aby ten Kurs miał coraz to większą siłę oddziaływania i mogło się u nas uczyć coraz więcej młodych smyczkowców.

            Z pewnością magnesem są znakomici mistrzowie – wspaniali instrumentaliści i pedagodzy.
            - Tak, najważniejszą kwestią na każdym kursie jest kadra pedagogów. To do nich przyjeżdżają młodzi adepci, by uczyć się i zdobywać mistrzowski szlif. Staram się zapraszać osoby, które mają wybitne dokonania artystyczne oraz pedagogiczne i jestem dumny z tego, że moi muzyczni przyjaciele nigdy mi nie odmawiają. A niektórzy z nich przyjeżdżają przecież z odległych od Polski stron, przywożąc ze sobą utalentowaną młodzież. Dzięki ich obecności nasz kurs zdobył szybko ważne miejsce na polskim i europejskim rynku dydaktycznym.
            W tym roku będą m.in. Bartłomiej Nizioł i Agata Szymczewska – laureaci I nagród w Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, a także będzie Michael Vaiman – laureat II nagrody tego Konkursu w latach 80-tych. Przyjedzie jego małżonka Dina Yoffe – wyśmienita pianistka, laureatka II nagrody X Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie (wówczas zwycięzcą był Krystian Zimerman). Z Tokio przyjedzie Takshi Shimizu, a z Freiburga Magdalena Rezler. Będą także znakomici skrzypkowie, mieszkający w Polsce: Łukasz Błaszczyk, Bartosz Bryła, Jakub Jakowicz, Jan Stanienda, Piotr Tarcholik. Wymienię jeszcze utalentowaną altowiolistkę Katarzynę Budnik, laureatkę konkursu ARD w Monachium i równie wybitnych wiolonczelistów: Tomasza Strahla i Marcina Zdunika.
            Cieszę się, że polska szkoła promieniuje na cały świat, bo wielu uczestników z zagranicy pracuje z polskimi wykładowcami. Do mnie poza polskimi skrzypkami najczęściej przyjeżdżają młodzi adepci z Japonii i Korei, ale także z Niemiec i innych krajów ościennych. Mogę się z nimi podzielić wiedzą, którą przekazali mi moi mistrzowie, a także własnymi doświadczeniami. Wszyscy pedagodzy starają się, aby uczestnicy wyjeżdżający z Nałęczowa grali lepiej, bo temu służy ten Kurs. Jak się później okazuje, wracają do nas w następnych latach.

            Mam nadzieję, że wszystko odbędzie się zgodnie z planem.
            - Jestem chyba od urodzenia optymistą (śmiech). Staram się mieć wielką wiarę i nadzieję, a że miłość mam do muzyki, a skrzypiec szczególności, to może te „trzy siostry” sprawią, że wszystko odbędzie się po dawnemu - w formie spotkań i koncertów. Spotkania poprzez łącza internetowe są ostatecznością, której nie mogę wykluczyć. Sytuacja w Polsce zmienia się na lepszą, mamy coraz mniej ograniczeń i mam nadzieję, że uzyskam zgodę, aby przynajmniej 70 osób mogło uczestniczyć w koncertach przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności, a reszta słuchaczy będzie w nich uczestniczyć w inny sposób. Może przez system Zoom, albo inny przekaz?

            Czuwa Pan nad stroną artystyczną, a kto Panu pomaga we wszelkich sprawach organizacyjnych?
            - Nasz zespół organizacyjny jest bardzo mały. Współpracuję z panią Niną Borycą-Łuka, która jest ze mną od pierwszej edycji i jako sekretarz kursu, zajmuje się organizacją. Ona dba o to, aby wszystko szło, jak w szwajcarskim zegarku. Jestem pewien, że i w tym roku nikomu niczego dzięki jej oddaniu imprezie nie zabraknie. Moja córka Agnieszka też od pierwszego kursu dba o jego stronę plastyczną. Tworzy plakaty na koncerty festiwalowe, banery, potykacze, foldery, zaproszenia, identyfikatory, dyplomy, czy gadżety reklamujące Kurs. Tak więc, kurs ma zawsze doskonałą oprawę plastyczną i ciepłą atmosferę. Bo wszyscy czują się tu dobrze. I jest to dla nas najważniejsze!
            Jeśli chodzi o organizację koncertów to do tej pory mieliśmy głównie publiczność nałęczowską. Część audytorium przyjeżdżało specjalnie na nasze koncerty z innych miejscowości, ale najczęściej oprócz kursantów przychodzili na nie pensjonariusze z nałęczowskich sanatoriów. W tym roku bardzo ostrożnie będziemy podchodzili do zapraszania osób spoza kursu, aby zachowane były wszelkie środki ostrożności.
            Przy okazji tego wywiadu serdecznie zapraszam wszystkich chętnych, którzy dowiedzą się, że w Nałęczowie od pięciu lat organizowane są Międzynarodowe Kursy im. Tadeusza Wrońskiego, podczas których można się wiele nauczyć. Nie konkurujemy z innymi kursami! Chcemy tworzyć takie miejsce, gdzie młodzi adepci mogą spokojnie pracować pod kierunkiem znakomitych pedagogów, posłuchać gry kolegów i mistrzów. I, aby był zawsze czas na rozmowy nie tylko o muzyce. Jak co roku jest wspólne ognisko. W tym roku będą dwa – bo są dwa turnusy. Staramy się, aby przez cały czas panowała dobra atmosfera podczas kursu.

            Być może będą na tym konkursie uczestnicy VI Międzynarodowego Konkursu im. Tadeusza Wrońskiego na skrzypce solo. Według mnie jest to o wiele trudniejszy konkurs od wielu innych znanych konkursów, podczas których gra się z towarzyszeniem orkiestry. W przypadku tego Konkursu skrzypek przez cały czas pozostaje na estradzie sam ze swoim instrumentem.
            - Słusznie pani zauważyła. Wiem, że kilku skrzypków polskich i japońskich, którzy zgłosili się na tegoroczny nałęczowski kurs, będzie uczestniczyć także w VI Konkursie we wrześniu w Warszawie. Moją ideą od tego roku jest także to, aby wybitnych skrzypków pedagogów Kursu w Nałęczowie, zapraszać także do jury warszawskiego konkursu. Bo to oni wraz ze swoimi uczniami „niosą w świat” nazwisko profesora Wrońskiego, wzmacniając pamięć o polskim Mistrzu. I też oni zasłużyli sobie, aby przyjechać we wrześniu do Warszawy.

            A propos trudności Konkursu; pamiętam, gdy do jury naszego Konkursu w 1997 roku przyjechał Ruggiero Ricci, jeden z najwybitniejszych skrzypków ostatnich wieków. Po zakończeniu tej edycji powiedział następujące słowa: „Konkurs Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo jest jedynym prawdziwym konkursem na świecie właśnie dlatego, że jest to konkurs na skrzypce solo”.

            Jak pani powiedziała, w większości konkursów uczestnikom towarzyszy fortepian lub orkiestra, a wiadomo, że jest to wielka pomoc podczas gry, nie mówiąc o tym, że taki występ jest o wiele przyjemniejszy i ...łatwiejszy. Jeśli trzeba zagrać solo trzy etapy, to jest to wielkie wyzwanie.
            Nie robimy na nasz konkurs preselekcji tak, jak na innych konkursach, na które zgłasza się 200, a często nawet 300 osób, ze względu na to, że wszędzie repertuar jest taki sam albo podobny. Natomiast na ten konkurs trzeba nauczyć się Sonaty Beli Bartoka, mieć na podorędziu sonatę Eugène Ysaÿe’a , oczywiście trzeba grać Sonaty Johanna Sebastiana Bacha i Fantazje Georga Philippa Telemanna, ale także należy przygotować kaprysy Henryka Wieniawskiego, Niccolò Paganiniego i Grażyny Bacewicz oraz utwór, który jest specjalnie napisany na ten konkurs. Uczestnicy otrzymają go dopiero w drugiej połowie lipca i nie będzie zbyt dużo czasu na przygotowanie go. I to w całości jest wielką trudnością.
            Jeszcze miesiąc temu konkurs był pod znakiem zapytania ze względu na pandemię, ale wszyscy mówią, że pod koniec września nie powinno być jeszcze nawrotu Covid19, więc liczę, że przyjedzie liczne grono uczestników z całego Polski i ze świata.
Mam nadzieję, że polska szkoła skrzypcowa dobrze się zaprezentuje na VI edycji Konkursu, ponieważ i tu także, jak w konkursie nałęczowskim żaden Polak nie otrzymał w poprzednich latach I nagrody.
            Poprzedni piąty Konkurs wygrał Ukrainiec, w czwartej edycji I nagrody otrzymali ex aequo Japończyk z Rosjaninem, w trzecim wygrał Rumun, w drugim wygrała piętnastoletnia wówczas Alena Baeva z Rosji, która rok później wygrała Konkurs im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, a pierwszą edycję w 1997 roku wygrał Wilfried Hedenborg Austrii. Liczę, że może tym razem główną nagrodę otrzyma Polak.

            Trzeba także podkreślić, że jest o co walczyć, bo wysokość nagród regulaminowych nie odbiega od innych znanych konkursów o światowej renomie.
            - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego stanęło na wysokości zadania i otrzymaliśmy sporą dotację, a laureat I nagrody otrzyma 25 tysięcy euro. Jestem pewien, że otrzyma tę nagrodę najlepszy skrzypek, bo tak zawsze jest na naszym konkursie. Postępujemy zgodnie z zasadami pomysłodawcy tego Konkursu – profesora Tadeusza Wrońskiego. Począwszy od 1990 roku odbyły się trzy konkursy ogólnopolskie, a dopiero w 1997 roku odbył się pierwszy Międzynarodowy Konkurs na Skrzypce Solo i Profesor kierował tym wydarzeniem. Niestety, nie doczekał realizacji II Konkursu – zmarł dwa tygodnie przed rozpoczęciem tej edycji.
            Jego ideą było, aby w jury zasiadali sławni artyści o nieposzlakowanej opinii, którzy sprawiedliwie oceniają grę uczestników i żadne inne kryteria nie wchodzą w grę.
Tak jest do tej pory. Nigdy nie wygrała konkursu osoba, której się ta nagroda nie należała.
Nigdy też nie było żadnych rozbieżności pomiędzy ocenami jurorów, krytyki i publiczności, co często niestety zdarza niestety się na wielu międzynarodowych konkursach. Ponadto u nas oceny jurorów są jawne dla publiczności i wiadomo, kto jak punktował. Po konkursie wywieszamy punktacje w Internecie! Zapraszamy zwykle 12-tu jurorów i ta ilość gwarantuje, że nawet jeśli w tym gronie znajdzie się juror – taka „czarna owca”, który jest zaproszony po raz pierwszy i kierownictwo Konkursu nie zna go dobrze, to nie ma szans, aby jego ewentualnie nieuczciwa punktacja miała istotny wpływ na ostateczny werdykt.

             Większość jurorów jest Panu i organizatorom Konkursu dobrze znana.
             - Przewodniczącym jury będzie profesor Konstanty Andrzej Kulka, honorowym przewodniczącym będzie profesor Krzysztof Jakowicz, który powiedział stanowczo, że jak już przekroczy Rubikon 80-ciu lat, to nie będzie przewodniczył jury, ale będzie jurorem. Zaproszony został także po raz pierwszy jego syn, Jakub Jakowicz, który jest znakomitym wirtuozem. Dołączą jurorzy z Japonii, Niemiec, Izraela i USA.
Mam nadzieję, że nasze plany zostaną w całości zrealizowane i Konkurs będzie miał piękną odsłonę mimo tak trudnego czasu.

             Organizatorem VI Międzynarodowego Konkursu im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo będzie Fundacja „SKRZYPCE” im. Tadeusza Wrońskiego, a gdzie impreza się odbędzie?
             - Tradycją Konkursu jest, że odbywa się on w siedzibie warszawskiej Akademii Muzycznej – obecnie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina.
Dodam, że nasz konkurs jest nieco łatwiejszy do przeprowadzenia, jeżeli chodzi o stronę sanitarno-epidemiologiczną, ponieważ jest to konkurs na skrzypce solo. Na estradzie koncertowej występuje tylko jeden skrzypek, jurorzy mogą siedzieć daleko od siebie, publiczność może zająć miejsca na balkonie, w odpowiednich odległościach. Mamy nadzieję, że zgoda Rektora zostanie podtrzymana i można będzie przeprowadzić konkurs bez komplikacji. Pod koniec września na uczelni jeszcze nie ma studentów, bo rok akademicki rozpoczyna się 1 października.
             Serdecznie zapraszam uczestników i melomanów od 23 do 30 września do Sali koncertowej Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie na VI Międzynarodowy Konkurs im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo. Konkurs będzie też transmitowany przez Interet.
Zgłoszenia kandydatów prosimy przesyłać najlepiej w wersji mailowej na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w terminie do 1 lipca 2020 roku.
W przypadku pytań uprzejmie prosimy o kontakt z biurem konkursu pod tym samym adresem mailowym.

Z prof. dr hab. Sławomirem Tomasikiem, wybitnym skrzypkiem i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska. To była część II spotkania, a  do przeczytania części III zapraszam w środę 10 czerwca 2020 roku.

Sławomir Tomasik: "Kontynuuję dzieło profesora Tadeusza Wrońskiego"

           Zapraszam Państwa na pierwsze z trzech zaplanowanych spotkań z profesorem Sławomirem Tomasikiem, wybitnym skrzypkiem i pedagogiem, wychowankiem Jana Tawroszewicza, Krzysztofa Jakowicza, Tadeusza Wrońskiego i André Gertlera. Profesor Sławomir Tomasik ukończył z wyróżnieniem studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, a także w Musikhochschule w Köln. Jest laureatem konkursów w Lublinie, Katowicach i Hanowerze. Koncertował w Polsce, Anglii, Austrii, Finlandii, Francji, Japonii, Korei Południowej, Norwegii, Szwajcarii, Rosji i Ukrainie. Prowadził mistrzowskie Kursy skrzypcowe w Japonii, Korei Południowej, Rosji i w Polsce.
           Sławomir Tomasik jest profesorem zwyczajnym, prowadzi klasę skrzypiec w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie . Od 2011 roku jest profesorem wizytującym (visiting profesor) w SOAI University w Osace w Japonii.
W tej części wywiadu rozmawiać będziemy o prowadzonej aktualnie działalności pedagogicznej i książkach metodycznych, ze szczególnym uwzględnieniem nowej książki, która trafi do nas już w najbliższych tygodniach.

          Mamy taki czas, że nie możemy spotkać się osobiście, a jedynie porozmawiać dzięki powszechnie używanym urządzeniom do komunikowania się. W związku z tym chcę na początku zapytać, jak ta sytuacja zmieniła Pana działalność artystyczną i pedagogiczną?
          - Zmieniło się bardzo dużo. Przede wszystkim nie gramy koncertów. Miałem zaplanowane koncerty, które zostały odwołane albo przeniesione na inne terminy i odbędą się dopiero po pandemii. Słyszała Pani z pewnością, że rozważane jest wznowienie koncertów dla mniejszej publiczności, przy zachowaniu wszystkich wymogów gwarantujących bezpieczeństwo wykonawcom i publiczności. Na koncerty, które odbywały się przy pełnych salach jeszcze w pierwszych dniach marca, przed kryzysem pandemicznym, trzeba będzie jeszcze dość długo poczekać.
          Na szczęście moja działalność jest wielotorowa. Prowadzę klasę skrzypiec w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Prowadzimy zajęcia online poprzez Skype’a i inne urządzenia, ale jakość dźwięku jest bardzo marna, natomiast można usłyszeć różne błędy związane z intonacją czy interpretacją utworu.
Od początku marca porozumiewamy się zdalnie z moimi studentami. Najpierw prowadziłem w ten sposób lekcje, a teraz studenci już wysyłają mi nagrania. Dzięki temu jakość dźwięku jest o wiele lepsza. Słucham z uwagą tych nagrań i podczas kolejnego spotkania omawiamy każdy szczegół.
          To, że nie możemy się spotkać, jest utrudnieniem, ale w nagrywaniu i później omawianiu tych wykonań dostrzegam także pewne korzyści zarówno dla pedagogów, jak i studentów.
Często zalecałem moim studentom, żeby nagrywali swoje produkcje w domu, ale wiem, że najczęściej tego nie robili. Teraz zmuszeni są do nagrywania, słuchania swoich wykonań i mogą się bardzo dużo dowiedzieć o swojej grze, coś skorygować i nagrać powtórnie.
          Nie interesują mnie koncerty zdalne, bo najczęściej są to wcześniej przygotowane nagrania i ja nie biorę udziału w propozycjach koncertowych tego typu.
          Dzięki temu miałem ostatnio trochę więcej czasu i przed miesiącem skończyłem nową książkę, która ukaże nakładem PWM w czerwcu. Jest to „Rozgrzewka skrzypka”, której lektura powinna być zachęcająca, żeby rozgrzewać się przed ćwiczeniem. Książka zawiera także materiał nutowy i osoby, które będą chciały rozgrzewać się przed ćwiczeniem czy grą, mogą sięgnąć po tę książkę i będzie ich ona prowadzić przez najrozmaitsze arkana techniki gry skrzypcowej dotyczące zarówno lewej, jak i prawej ręki. Przygotowałem ponad 200 ćwiczeń i każde jest dokładnie opisane. Po raz pierwszy PWM wydaje tego typu pozycję. Dzięki temu, że wydanie przygotowane jest w dwóch językach – polskim i angielskim, będą mogli korzystać z niego nie tylko polscy skrzypkowie. To będzie też promocja polskiej szkoły skrzypcowej, bo nasz rodzimy język jest niestety rzadko tłumaczony na języki dominujące w świecie, szczególnie jeśli chodzi o literaturę fachową.

            Dlaczego zatytułował Pan swoją książkę „Rozgrzewka skrzypka”?
            - Z moich doświadczeń pedagogicznych i obserwacji wynika, że skrzypkowie najczęściej – w 80, a już na pewno w 70 procentach, nie rozgrywają się, a powinni.
Dobrym przykładem są sportowcy, którzy zanim rozpoczną bieganie, skoki wzwyż, rzucanie młotem, czy wyjdą na piłkarskie boisko, zawsze rozgrzewają swoje mięśnie. Bez takiej rozgrzewki sportowiec bardzo prędko może być kontuzjowany i wyeliminowany z dalszych rozgrywek.
Wszyscy sportowcy mają swoich trenerów, którzy dbają o te przygotowania do treningów czy zawodów.
            Skrzypkowie robią to niezwykle rzadko. Jak mają zadany kaprys, to od razu zaczynają ćwiczenie kaprysu, zazwyczaj w szybkich tempach i często może prowadzić to do kontuzji. Nasze ręce są warsztatem, który ma nam służyć przez kilkadziesiąt lat. Sportowcy zazwyczaj kończą karierę po 30-tym, najpóźniej po 40-tym roku życia, natomiast instrumentaliści mogą grać prawie do końca życia, jeśli będą to robić w sposób właściwy, jeśli ćwiczenie rozpoczynać będą od rozgrzewania rąk na nieco łatwiejszym materiale, niż kaprysy Paganiniego. Bywa tak, że skrzypkowie pomijają ten etap i od razu grają na przykład „Ostatnią różę lata” Heinricha Wilhelma Ernsta i sprawia im problem wykonanie tego utworu w sposób właściwy.

            Pana książka ma za zadanie wskazać uczniom szkół muzycznych, studentom oraz muzykom, w jaki sposób należy rozpoczynać pracę?
            - Dokładnie, dlatego powstała taka pozycja. Jest to pierwsza książka na rynku polskim, ale także brakuje takich pozycji na rynku zagranicznym. Jestem przekonany, że zainteresuje ona nie tylko młodych, którzy chcą zostać zawodowymi skrzypkami, ale także osoby, które już pracują zawodowo.
Wiem, że znakomici, znani i sławni skrzypkowie zawsze rozpoczynają swój „skrzypcowy dzień” od rozgrzewki w postaci gam, a także gry pizzicatowej czy staccatowej, zanim przyjdą do opracowywania utworu i dlatego ich umiejętności są na tak wysokim poziomie, a ręce mogą służyć im do końca muzycznego życia.

            Możemy w tym miejscu wymienić wielu muzyków, którzy wspaniale grali przez długie lata.
            - Sławny polski pianista Mieczysław Horszowski w wieku prawie stu lat grał wspaniały koncert w Waszyngtonie przed prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Znakomity skrzypek Roman Totenberg grał niemal do końca życia i był bardzo zdziwiony, kiedy po ukończeniu stu lat musiał ponownie zdawać egzamin, aby mieć ważne prawo jazdy.
Do końca życia grał także na skrzypcach Dawid Ojstrach. Znany Państwu z pewnością doskonale skrzypek Krzysztof Jakowicz, który ukończył niedawno 80 lat, zawsze się rozgrywa przed ćwiczeniem i koncertami. Uważa, że to jest niezbędne.
Jak już wspomniałem, moja „Rozgrzewka skrzypka” ukaże się w czerwcu nakładem oficyny PWM i będzie dostępna na rynku.

            Podczas prowadzonych ze studentami lekcji, w czasie konsultacji i kursów oraz w publikacjach bardzo często powołuje się Pan na metody stosowane przez swoich pedagogów, a najczęściej wymienia Pan profesora Tadeusza Wrońskiego, który był wybitnym skrzypkiem i pedagogiem. Kontynuuje Pan metody stosowane przez swojego Mistrza.
            - Profesor Tadeusz Wroński także często opowiadał o swoich mistrzach, bo on się uczył u wybitnego skrzypka i nauczyciela Józefa Jarzębskiego. Studiował także u węgierskiego mistrza André Gertlera. Opowiadał, że tuż po ukończeniu studiów wybuchła II wojna światowa i musiał skrzypce „zawiesić na kołku”. Po wojnie wyjechał do Brukseli i studiował u profesora Gertlera, który rozpoczął z nim zajęcia od korekty aparatu gry. Nie było to łatwe, ale wkrótce okazało się, że była to słuszna droga.
Profesor Wroński uczył później nas tą samą metodą, robił nam korekty, poprawiał nasze ręce.
            Może ma pani rację, że jestem spadkobiercą profesora Tadeusza Wrońskiego, bo nie tylko uczę, stosując jego metody, ale jako jedyny uczeń piszę książki, które opierają się na Jego wiedzy, ale wzbogacone są bagażem moich doświadczeń.
Zawsze prowadząc zajęcia ze studentami podkreślam, że o tym mówił mi profesor Krzysztof Jakowicz, te rozwiązana stosował profesor Tadeusza Wroński, a o innych wiem od profesora André Gertlera, u którego także studiowałem.
Wymienianie wielkich autorytetów bardzo dobrze działa na uczniów, bo nie tylko ja o tym im mówię, ale wiem o tym od moich profesorów.
            Swoją wdzięczność profesorowi Tadeuszowi Wrońskiemu staram się okazać organizując Międzynarodowy Kurs Jego imienia w Nałęczowie, kontynuując Jego dzieło, czyli Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo.
            Tuż przed śmiercią profesor Tadeusz Wroński napisał list, w którym podkreślił, że uważa mnie za swojego najważniejszego spadkobiercę.
Zawsze mi mówił „Sławeczku, ty pisz, a wszystko co wpadnie ci mądrego do głowy – notuj”. Pierwsza moja pozycja ukazała się dokładnie w 2 lata po śmierci Profesora. W ciągu ostatnich osiemnastu lat napisałem cztery książki dydaktyczne, skomponowałem "44 duety na dwoje skrzypiec", "8 kwartetów skrzypcowych", "Abecadło dwudźwiękowe dla dzieci", "System Gam i Pasaży", wydałem liczne opracowania edytorskie (Paderewski, Telemann) i oraz 3 tomiki wierszy.

            Mogę się jedynie pochwalić, że znam dwie części książki „Kompas skrzypka”.
            - Pierwsza część została wydana w 2002 (była ona także moją pierwszą pozycją wydawniczą), a druga w 2007 roku. W 2005 roku Kompas ukazał się w języku koreańskim na rynku Korei Płd. i, jak wcześniej wydany tam mój "System Gam", również książka ta rozeszła się migiem. W 2017 roku ukazała się „Korekta aparatu gry skrzypka”. Do tej książki dołączony jest pięciogodzinny film na DVD, na którym utrwaliłem, w jaki sposób przeprowadzam korektę aparatu gry ze swoimi studentami. Pięciogodzinny film przedstawia 38 lekcji, które powinien przebyć adept w celu "naprawy" swojego aparatu w ciągu pięciu miesięcy korekty ścisłej. Terapia ta przyczyni się do lepszej jakości wydobycia dźwięku, a w konsekwencji uszlachetni jego grę. 
            Teraz często korekta jest procesem zarzucanym przez pedagogów. Pamiętam, gdy ja studiowałem, to pedagog mógł poprosić dziekana, żeby na pół roku zwolnił studenta z orkiestry, bo potrzebna mu jest korekta. Dziekan zwykle wyrażał zgodę i taki student nie grał w orkiestrze. Dzisiaj to jest nie do pomyślenia.
            Pisząc książki i realizując film DVD, chciałem zanotować i utrwalić to, co dostałem od swoich mistrzów – od profesora Tadeusza Wrońskiego, a także od Jana Tawroszewicza, Andre Gertlera. Wielu ważnych wskazówek udzielił mi Profesor Krzysztof Jakowicz, bo przecież byłem także jego studentem. Ta wiedza była niezapisana, a mogłaby zaginąć i dlatego taka książka powstała.
            Mimo trzykrotnego wznowienia „Kompasu skrzypka” niemal całkowity nakład został wyczerpany. Ale na szczęście na półkach księgarń muzycznych, czy w Internecie wciąż można znaleźć "Korektę aparatu gry skrzypka", "System Gam", "12 Fantazji" Telemanna czy "Abecadło dwudźwiękowe".

            To najlepszy dowód na to, że studenci, a przede wszystkim nauczyciele gry na skrzypcach, potrzebują tych książek.
            - Jeśli młody człowiek, który ukończył studia i nie przechodził korekty aparatu gry, a widzi problemy u swojego ucznia, to w jaki sposób on może mu pomóc? Musi sięgnąć po system naprawczy. Materiał taki znaleźć może w „Korekcie”, gdzie opisane jest wszystko w trakcie 38 lekcji, a do tego zawiera „żywe” nagranie audiowizualne. To jest wiedza, która była, jest i będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Aparat gry jest bardzo ważny! Nawet jeśli ktoś ma bardzo duży imperatyw artystyczny w sobie, ma bardzo dobry słuch i jest wrażliwy na brzmienie, a przeszkadza mu wadliwy aparat gry nie będzie mógł wyrazić tego, co by chciał. Ta wiedza potrzebna jest zarówno muzykom, jak i nauczycielom, zwłaszcza młodym.
            Przekonałem się o tym, bo PWM po wydaniu „Korekty aparatu gry skrzypka” zapraszało mnie dość często na otwarte seminaria, żeby zobaczyć, jak realizuję opisywane problemy w praktyce.
Prowadząc klasę skrzypiec w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, kursy, seminaria, pisząc książki i wiersze, kontynuuję dzieło profesora Tadeusza Wrońskiego.

Z prof. dr hab. Sławomirem Tomasikiem rozmawiała Zofia Stopińska 25 maja 2020 roku. Zapraszamy na kolejne spotkanie, podczas którego porozmawiamy o planowanych w tym roku wydarzeniach, którymi kieruje profesor Sławomir Tomasik – V Międzynarodowym Kursie im. Tadeusza Wrońskiego i VI Międzynarodowym Konkursie im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo.

Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej gra utwory Stanisława Moniuszki

Szanowni Państwo,

Poniżej udostępniamy link do koncertu, który został wyemitowany 31 maja 2020r. na antenie TVP3 Rzeszów.

Koncertem w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej dyrygował Maestro Tomasz Chmiel.

W programie koncertu znalazły się utwory Stanisława Moniuszki: Uwertura "Bajka" i Mazur z opery "Straszny Dwór".


Serdecznie zapraszamy!

https://www.dropbox.com/s/jw0wcbtjhz6tglk/GRAMY_RAZEM%21_H264.mov?dl=0

DISNEY GOES CLASSICAL

MUZYKA Z FILMÓW UWIELBIANYCH PRZEZ CAŁE RODZINY W NOWYCH OLEŚNIEWAJĄCYCH WERSJACH

TEMATY Z FILMÓW:

KRÓL LEW Z UDZIAŁEM MATTEO BOCELLEGO,

PIĘKNA I BESTIA, ALADYN I WIELU INNYCH!

W WYKONANIU ROYAL PHILHARMONIC ORCHESTRA

„DISNEY GOES CLASSICAL” UKAŻE SIĘ NAKŁADEM DECCA RECORDS 2 PAŹDZIERNIKA 2020 ROKU

Decca Records i Walt Disney Records z Disney Music Group mają zaszczyt zapowiedzieć

Disney Goes Classical - nowy albumu przywołujący kolory, emocje i czystą radość muzyki z filmów Disneya w zupełnie nowej odsłonie.

Dzięki zaangażowaniu prestiżowej Royal Philharmonic Orchestra i wielu znanych nazwisk światowej muzyki, uwielbiane motywy Disneya zostały po mistrzowsku przearanżowane i nagrane w londyńskim Abbey Road Studios, gdzie powstały jedne z najlepszych ścieżek filmowych ostatniego stulecia.

Album zawiera muzykę z najbardziej rozpoznawalnych filmów Disneya od jego Złotej Ery, przez renesans lat dziewięćdziesiątych, aż po współczesne czasy animacji CGI. Od Księgi dżungli i Pinokia po kultowe ścieżki dźwiękowe z filmów Pocahontas, Mała Syrenka, Aladyn czy Herkules – 80 lat magii Disneya weszło w inny wymiar niesamowitego kinowego brzmienia.

Pierwszy utwór z tego wydawnictwa, poruszająca wersja piosenki „Can You Feel the Love Tonight” w wykonaniu Matteo Bocellego z animowanego klasyka Disneya z lat dziewięćdziesiątych, Król lew, ma dzisiaj swoją premierę. Ballada – napisana przez Eltona Johna i Tima Rice’a – zdobyła Oscara® w kategorii „Najlepsza oryginalna piosenka filmowa” w 1994 roku i pojawiła się w remake’u tego filmu w wersji live-action z 2019 roku. Matteo wystąpił także w duecie ze swoim ojcem Andreą Bocellim w bijącej rekordy popularności piosence „Fall on Me” (pochodzącej z uplasowanej na 1. miejscu list bestsellerów płyty Sì), która została wybrana do napisów końcowych produkcji Disneya, Dziadek do orzechów i cztery królestwa.

Jak mówi Matteo: „Jestem ogromnie podekscytowany, że dołączyłem do tego projektu z Disneyem. Król lew to jeden z najukochańszych filmów mojego dzieciństwa i możliwość zaśpiewania głównego utworu jest dla mnie prawdziwym zaszczytem. Elton John jest jednym z moich muzycznych idoli, zarówno ze względu na jego umiejętność pisania piosenek, jak i wyjątkowy styl. Mam nadzieję, że w muzyce, nad którą obecnie pracuję, uda mi się to wykorzystać te wpływy, i że będę mógł ją już wkrótce zaprezentować.”

Na płycie pojawi się także czterokrotnie nagradzana Grammy® amerykańska sopranistka Renée Fleming z piękną wersją „When You Wish Upon a Star” z filmu Pinokio.

Kolejne wyjątkowe utwory, w tym w wykonaniu słynnej japońskiej gitarzystki klasycznej Kaori Muraji, zabiorą słuchacza w inny wymiar. Album Disney Goes Classical zachwyci rodziny na całym świecie, przenosząc magię arcydzieł filmowych z ekranu wprost do naszych uszu, jak nigdy dotąd.

Disney Goes Classical ukaże się nakładem Decca Records 2 października 2020 roku.

„Can You Feel the Love Tonight” z udziałem Matteo Bocellego jest już dostępny na platformach cyfrowych:

https://Klasyka.lnk.to/MatteoBocelliCanYouFeel

Lista utworów

„Colours of the Wind” z filmu Pocahontas
„A Whole New World” z filmu Aladyn
„Let It Go” z filmu Kraina lodu
„The Bare Necessities” z filmu Księga dżungli
„How Far I’ll Go” z filmu Vaiana: Skarb oceanu
„When You Wish Upon a Star” z udziałem Renée Fleming z filmu Pinokio
„When She Loved Me” z filmu Toy Story 2
„Beauty and the Beast” z filmu Piękna i Bestia
„Go the Distance” z filmu Herkules
„Overture” z filmu Mary Poppins
„Part of Your World” z udziałem Kaori Muraji z filmu Mała Syrenka
„Can You Feel the Love Tonight” z udziałem Matteo Bocellego z filmu Król lew
„I See the Light” z filmu Zaplątani
„Reflection” z filmu Mulan
„Almost There” z filmu Księżniczka i żaba

Road to Cordoba - debiutancka płyta Weroniki Sury

            Miło mi, że mogę Państwu przedstawić Weronikę Surę, wirtuozkę akordeonu i niezwykłą postać muzycznego młodego pokolenia artystów klasycznych.
Artystka urodziła się i rozpoczynała muzyczną edukację w Rzeszowie. Jest absolwentką Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie w klasie prof. Mirosława Dymona i Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie akordeonu prof. Klaudiusza Barana, zaliczanego do światowej czołówki akordeonistów swego pokolenia.
            Jest laureatką wielu polskich i zagranicznych konkursów akordeonowych oraz uczestniczką wielu kursów mistrzowskich.
Koncertuje w kraju i za granicą, współpracuje z kompozytorami młodego pokolenia, angażuje się w innowacyjne projekty artystyczne.
W grudniu 2019 roku ukazała się debiutancka płyta Weroniki Sury zatytułowana „Road to Cordoba” i dlatego nasza rozmowa rozpoczyna się od przybliżenia Państwu tego albumu.

           Zofia Stopińska: Z pewnością przygotowania do wydania tej płyty trwały długo, bo z wielu powodów wydanie płyty nie jest łatwe.
           Weronika Sura: Od dość dawna jednym w moich marzeń było wydanie płyty i na szczęście udało mi się to zrealizować. Ostatecznie zmobilizował mnie do tego Łukasz Pawlak, mój wydawca, który rok przed wydaniem płyty zaprosił mnie na koncert dla artystów wydawnictwa Requiem Records i przyszło na ten koncert mnóstwo osób. Po moim koncercie Łukasz Pawlak w obecności wszystkich powiedział: „To jest kolejna nasza artystka, która wyda płytę w serii Opus”. Bardzo mnie to zmobilizowało i zaczęłam intensywnie myśleć nad repertuarem. Wiedziałam, że na pewno będzie na tym krążku muzyka hiszpańska, ale zastanawiałam się, czy to ma być projekt kameralny, czy solowy, bo przygotowywałam w tym czasie wiele różnych projektów. Zdecydowałam się na solowy album i cieszę się, że tak się stało, bo łatwiej promować taki album, organizować koncerty – wystarczy, że uzgodnię termin, wezmę akordeon i pojadę wykonać koncert.

           Cudowna, pełna słońca muzyka hiszpańska dominuje na tym krążku.
           - Tak, to jest głównie muzyka hiszpańska. Chciałam także pokazać szeroki przekrój tej muzyki – od dawnej, i dlatego zamieściłam utwór Antonio Solera, który reprezentuje schyłkowy okres baroku, po współczesnego Fermina Gurbinda czy Anatolija Beloshitsky’ego, bo to schyłek ubiegłego wieku.
Uśmiecha się pani pewnie dlatego, że Anatolij Beloshitsky nie był Hiszpanem, ale chociaż był ukraińskim kompozytorem, to w idealny sposób potrafił oddać klimat hiszpańskiego flamenco. Dlatego na płycie nie mogło zabraknąć jego Suity no. 3 , bo ona jest prawdziwie hiszpańska.
           Wyjątkiem jest cykl Martina Lohse. Jedyny żyjący kompozytor, którego utwór zamieszczony został na tej płycie. Martin Lohse jest duńskim kompozytorem, przebywającym obecnie w Kopenhadze. Trzy jego Passingi, które zamieściłam, wprawdzie nie pasują do konwencji płyty, ale długo pracowałam nad nimi, bo to są najbardziej wymagające utwory na tej płycie i dlatego stwierdziłam, że nie może tej pięknej muzyki zabraknąć. Zakochałam się po prostu w tych Passingach i napisałam do Martina Lohse, czy zgadza, aby te utwory znalazły się na płycie z takim repertuarem. Nie tylko zgodził się, ale bardzo mnie wspierał w czasie trwania nagrań i bardzo się cieszył, że ta muzyka będzie w Polsce propagowana. Starałam się wybrać taki repertuar, aby każdy mógł posłuchać tej płyty z przyjemnością.
Dodam jeszcze, że wszystkie nagrania zostały zarejestrowane w ubiegłym roku, w sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.

           Nie wszyscy zdają sobie sprawę z ogromnych możliwości akordeonu, a jednocześnie, że jest to instrument trudny i nauka gry na nim wymaga wielkich zdolności i wytrwałości.
           - Kiedyś dr Małgorzata Chmurzyńska, która zajmuje się psychologią muzyki, robiła badania, ile ćwiczą pianiści przed Konkursem Chopinowskim i okazało się, że średnio jest to 11 godzin dziennie. Na akordeonie także można tak długo ćwiczyć, tylko czasami się zastanawiam, po co (śmiech).
Wiadomo, że technikę można kształcić w nieskończoność, ale trzeba mieć także zdrowy balans. Niemniej jednak dobra gra na akordeonie wymaga wielu godzin ćwiczeń. Na przykład ja jestem niezbyt wysoka i szczupła, dlatego nie mam możliwości, żeby patrzeć na klawiaturę. Wszystko muszę realizować za pomocą zmysłu dotyku. Te nawyki trzeba wypracować.

           Grający na akordeonie może operować różnymi barwami, włączając różne regestry, dźwięk wydobywany jest za pomocą strumienia powietrza tłoczonego przez miech i wiem, że to nie jest proste.
           - W instrumentach smyczkowych mamy smyczek, a w akordeonie miech. Akordeon jest połączeniem wielu instrumentów i może brzmieć jak wiele instrumentów, a czasem nawet jak cała orkiestra. To jest fascynujący instrument.

            Nikt sobie nie zdaje sprawy z tego, że akordeon waży z pewnością kilkanaście kilogramów.
            - Mój akordeon waży 14 kilogramów (są oczywiście instrumenty cięższe i lżejsze). Pomimo, że mój należy do średnich, nie byłabym w stanie nosić go na plecach. Dlatego zaprojektowałam i zmontowałam sobie futerał, który ma kółka i dlatego instrument jeździ ze mną jak walizka. Nadal jest dosyć ciężki i nieporęczny, ale o wiele mniejszy i łatwiejszy w transportowaniu od kontrabasu. Pocieszam się, że inni mają gorzej (śmiech).

            Ciekawa jestem, czy będąc małą dziewczynką i rozpoczynając naukę w szkole muzycznej sama wybrała Pani instrument, czy też rodzice mieli w tym udział?
            - Moi rodzice nie byli związani z muzyką i moje uzdolnienia muzyczne były dla nich nowością, i odkryciem. Bardzo dobrze pamiętam moment wyboru instrumentu. Jak każda mała dziewczynka chciałam grać na fortepianie albo na skrzypcach. Podczas lekcji otwartych w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie byłam z rodzicami na lekcji skrzypiec i fortepianu, ale po drodze weszliśmy do sali, gdzie odbywały się lekcje akordeonu, a prowadził je prof. Mirosław Dymon.
            Nie potrafię tego nazwać, ale od razu zaiskrzyło. Pewnie bardziej spodobał mi się Pan Profesor niż ten instrument, chociaż instrument też był dla dziecka oczywiście ciekawy, bo miał mnóstwo przycisków.
Zdecydowałam, że chcę się na tym instrumencie uczyć gry. Rodzice się zgodzili i instrument coraz bardziej mnie interesował, a prof. Mirosław Dymon miał świetne podejście do dzieci i przez cały czas chodziłam na lekcje z radością, początkowo jak na najlepszą zabawę. Ponieważ robiłam szybko postępy, stawiał mi coraz to większe wymagania. Uczyłam się u prof. Dymona przez 12 lat.

            Później studiowała Pani w Warszawie, ale już w czasie nauki w Rzeszowie uczestniczyła Pani w wielu konkursach. Ja pamiętam Pani występ w czasie Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych w Sanoku. Jak z perspektywy czasu ocenia Pani udział w konkursach?
            - Uważam, że konkursy były dla mnie bardzo ważne, szczególnie na etapie szkoły muzycznej, bo przede wszystkim przygotowywałam inny repertuar na każdy konkurs. Miałam szansę pokazać się i funkcjonować w społeczności akordeonistów. Jak się już jest w tym środowisku, to każdy konkurs daje możliwość spotkania się ze znajomymi z całej Polski, którzy mają to samo hobby. W szkole I stopnia nikt z nas nie ma świadomości, że to może być kiedyś sposób na życie. Wtedy uwielbiałam konkursy.
            Bardzo ważne jest to, żeby mieć zdrowe podejście do rywalizacji. Jadąc na konkursy nigdy nie nastawiałam się, że „jadę po złoto”. To nie jest sport, tego nie da się zmierzyć, w konkursie muzycznym nie wygrywa najszybszy czy najsprawniejszy, tylko decydują inne zalety i każdy juror ma swoje preferencje, na podstawie których ocenia i czasami jurorom bardzo podobały się moje wykonania, a czasami nie.
            Zawsze byłam nastawiona przez mojego profesora oraz przez moich rodziców, że mam się jak najlepiej pokazać, zagrać najpiękniej, jak potrafię, abym była z siebie zadowolona. Wiadomo, że wyjazdy na konkursy wiążą się z dużymi wydatkami, ale nigdy nie było presji – wydaliśmy dużo pieniędzy i musisz wygrać, albo przynajmniej wrócić z nagrodą.

            Rodzice pewnie często musieli się zastanawiać, skąd wziąć pieniądze – szczególnie na kilkuetapowe konkursy zagraniczne oraz na kursy mistrzowskie prowadzone przez wybitnych akordeonistów.
            - Na szczęście dostawałam stypendia za osiągnięcia czy za wyniki w nauce i to najczęściej wystarczało na wpisowe na konkursy. Oczywiście to nie wystarczało, jak wymyślałam sobie konkursy zagraniczne – byłam w Szwajcarii, Czechach. Na szczęście otrzymałam na tych konkursach nagrody, które jednak nie pokryły w całości kosztów wyjazdów, ale w domu było to traktowane jako inwestycja.
            Podobnie było z kursami. Pierwszy raz byłam na kursie w 2009 roku, czyli 11 lat temu i to były jednocześnie pierwsze kursy zagraniczne, bo byłam w Detmoldzie w Niemczech u prof. Grzegorza Stopy. Potem zaczęłam regularnie jeździć na kursy organizowane przez Stowarzyszenie Akordeonistów Polskich. Początkowo były to Kursy w Miętnem, później w Lusławicach, w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Na te kursy zapraszani byli zawsze profesorowie z całego świata i uczestnicy mogli obserwować różne spojrzenia na muzykę. Było to dla mnie zawsze bardzo inspirujące. Bardzo często jeździłam na różne kursy. Na przykład byłam dwukrotnie w Szwajcarii na kursie i otrzymałam stypendium, które w pełni pokryło koszty pobytu. Byli także zapraszani różni akordeoniści do nas na różne warsztaty. Uważam, że to jest bardzo potrzebne. Dzięki akordeonowi zwiedziłam tak naprawdę pół świata.

            Podkreślmy jeszcze, że jest Pani absolwentką Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie znakomitego akordeonisty prof. Klaudiusza Barana. Po ukończeniu studiów pozostała już Pani w Warszawie i prowadzi Pani ożywioną działalność artystyczną w tym mieście, ale także koncertuje Pani w kraju i za granicą. Występuje Pani jako solistka i kameralistka.
             - Od dziecka gram w zespołach kameralnych. Zaczęłam już w drugiej klasie szkoły podstawowej, tworząc duet akordeon i wiolonczela. Później każdego roku grałam w innych zespołach, były różne pomysły i tak zostało do dzisiaj.
             Przez cały czas mam różne pomysły na dziwne składy, a zaczęło się to już w Zespole Szkół Muzycznych w Rzeszowie. Pamiętam jak graliśmy w sekstecie: dwoje skrzypiec, wiolonczela, ksylofon, fortepian i akordeon.
             Bardzo lubię ciekawe barwy, które są wynikiem połączń brzmienia akordeonu z różnymi instrumentami – na przykład z flugelhornem czy dudukiem ormiańskim. Fascynuje mnie, jak akordeon odnajduje się w różnych składach.
             Ostatnio zainteresowana byłam bardzo muzyką hiszpańską, ale były okresy, kiedy fascynowała mnie muzyka japońska, niemiecka, francuska...
Te różne poszukiwania instrumentalne, i różnych brzmień, wiążą się z tym, że cały czas staram się poznawać muzykę różnych kultur, różnych krajów i poszukiwać instrumentów spójnych z tamtymi kulturami.

             W ostatnich miesiącach przebywamy głównie w swoich domach, nie może Pani występować z koncertami, prowadzić warsztatów w szkołach muzycznych, lekcje z uczniami swojej klasy w Szkole Muzycznej w Warszawie także trzeba prowadzić zdalnie. Jak się Pani odnalazła w tej trudnej dla muzyków sytuacji?
             - Ja od lat działam w Internecie, więc dla mnie zdalne nauczanie nie stanowi problemu. Jest to zupełnie inna forma zajęć, ale podoba mi się. Ma swoje zalety, mam wrażenie, że na żywo atmosfera często jest rozluźniona, a podczas lekcji zdalnych zarówno uczniowie, jak i ja – nauczyciel, jesteśmy bardziej nastawieni na pracę. Uczniowie zdecydowanie więcej grają podczas takich lekcji i osiągają wspaniałe rezultaty! Koncerty odbywają się teraz również zdalnie. Miałam okazję 20 maja wystąpić z mini recitalem w Internecie, w ramach cyklu koncertów organizowanych przez najstarszą Europejską markę akordeonów Weltmeister.

             W rodzinnym Rzeszowie bywa Pani rzadko, ale jak Pani przyjeżdża, to spotyka się Pani ze swoim Profesorem i kolegami z ZSM nr 1.
             - Oczywiście, z panem prof. Mirosławem Dymonem jesteśmy w stałym kontakcie i jak jestem w Rzeszowie, to staram się wygospodarować czas na spotkanie i rozmowę. Bardzo się cieszę, że Profesora ciekawi to, co się u mnie dzieje. Traktuję go jak członka swojej rodziny, bo szczerze mi kibicuje w tym, co robię.

Filharmonia Podkarpacka - koncert online

31 maja 2020r. (niedziela), o godzinie 18:00, na antenie TVP3 Rzeszów wyemitowany zostanie kolejny koncert online przygotowany przez Filharmonię Podkarpacką,
w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Maestro Tomasza Chmiela.

W programie koncertu znajdą się utwory Stanisława Moniuszki: Uwertura Bajka i Mazur z opery Straszny Dwór.


Serdecznie zapraszamy!

SACRUM PO GÓRALSKU

Nakładem wydawnictwa ARS SONORA ukazała się osobliwa w swojej formule i programie płyta Sacrum po góralsku. Jest to wielobarwny, niezwykły i niekonwencjonalny projekt artystyczny. Literatura organowa oraz improwizacje inspirowane etniczną sztuką góralską oraz szerokim spektrum ludowym, przeplatają się z oryginalnym folklorem w wykonaniu muzyków z Pienin.

Do udziału w nagraniu zostali zaproszeni: Kapela Góralska Jaśka Kubika z Krościenka nad Dunajcem, jedyna spadkobierczyni ludowej tradycji pienińskiej oraz wybitny wirtuoz organów dr hab. Marek Stefański z Krakowa. Słownym motywem przewodnim nagrania jest wstęp do muzyki, stanowiący fragment Filozofii po góralsku ks. prof. Józefa Tischnera w niezrównanej interpretacji jednego z najwybitniejszych aktorów, legendy polskiej sceny i ekranu, prof. Jerzego Treli

Na miejsce realizacji unikatowego w swojej formule i wartości programowej nagrania zostało wybrane Krościenko nad Dunajcem, a w nim dwa krościeńskie kościoły: Wszystkich Świętych, posadowiony od wieków tuż przy Rynku, skupiający niczym w soczewce historię i tradycję artystyczną Pienin w ich wymiarach sakralnych oraz Chrystusa Dobrego Pasterza, w którym w 2009 roku po raz pierwszy zabrzmiały organy piszczałkowe. Rok później zorganizowano tutaj jedyne w Pieninach, cykliczne wydarzenie artystyczne łączące kulturę wyższą z tradycją pienińską – Letni Festiwal Pieniny-Kultura-Sacrum.

Płyta, którą oddajemy Państwu do dyspozycji jest pierwszą publikacją fonograficzną Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE. Naszą intencją jest, aby sztuka, która stanowi jej treść była trwałą wartością i niepowtarzalnym muzycznym wspomnieniem pięknych pienińskich zakątków, tradycji muzycznej rodzimych górali oraz muzyki organowej najwyższej próby twórczej i wykonawczej, która w Krościenku nad Dunajcem wybrzmiewa co roku w letniej porze.

Ów wielokulturowy i wielobarwny w swej kolorystyce brzmieniowej projekt zrealizowano przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego oraz Gminy Krościenko n. Dunajcem. Płyty będą dystrybuowane bezpłatnie przy okazji wydarzeń kulturalnych online i stacjonarnych organizowanych przez Fundację Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, pozostają także w dyspozycji Centrum Kultury i Promocji w Krościenku n.D. oraz Wydawnictwa ARS SONORA.

Agnieszka Radwan-Stefańska

Prezes Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE

SACRUM PO GÓRALSKU

             Nakładem wydawnictwa ARS SONORA ukazała się osobliwa w swojej formule i programie płyta Sacrum po góralsku. Jest to wielobarwny, niezwykły i niekonwencjonalny projekt artystyczny. Literatura organowa oraz improwizacje inspirowane etniczną sztuką góralską oraz szerokim spektrum ludowym, przeplatają się z oryginalnym folklorem w wykonaniu muzyków z Pienin.

             Do udziału w nagraniu zostali zaproszeni: Kapela Góralska Jaśka Kubika z Krościenka nad Dunajcem, jedyna spadkobierczyni ludowej tradycji pienińskiej oraz wybitny wirtuoz organów dr hab. Marek Stefański z Krakowa. Słownym motywem przewodnim nagrania jest wstęp do muzyki, stanowiący fragment Filozofii po góralsku ks. prof. Józefa Tischnera w niezrównanej interpretacji jednego z najwybitniejszych aktorów, legendy polskiej sceny i ekranu, prof. Jerzego Treli

             Na miejsce realizacji unikatowego w swojej formule i wartości programowej nagrania zostało wybrane Krościenko nad Dunajcem, a w nim dwa krościeńskie kościoły: Wszystkich Świętych, posadowiony od wieków tuż przy Rynku, skupiający niczym w soczewce historię i tradycję artystyczną Pienin w ich wymiarach sakralnych oraz Chrystusa Dobrego Pasterza, w którym w 2009 roku po raz pierwszy zabrzmiały organy piszczałkowe. Rok później zorganizowano tutaj jedyne w Pieninach, cykliczne wydarzenie artystyczne łączące kulturę wyższą z tradycją pienińską – Letni Festiwal Pieniny-Kultura-Sacrum.

             Płyta, którą oddajemy Państwu do dyspozycji jest pierwszą publikacją fonograficzną Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE. Naszą intencją jest, aby sztuka, która stanowi jej treść była trwałą wartością i niepowtarzalnym muzycznym wspomnieniem pięknych pienińskich zakątków, tradycji muzycznej rodzimych górali oraz muzyki organowej najwyższej próby twórczej i wykonawczej, która w Krościenku nad Dunajcem wybrzmiewa co roku w letniej porze.

             Ów wielokulturowy i wielobarwny w swej kolorystyce brzmieniowej projekt zrealizowano przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego oraz Gminy Krościenko n. Dunajcem. Płyty będą dystrybuowane bezpłatnie przy okazji wydarzeń kulturalnych online i stacjonarnych organizowanych przez Fundację Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, pozostają także w dyspozycji Centrum Kultury i Promocji w Krościenku n.D. oraz Wydawnictwa ARS SONORA.

Agnieszka Radwan-Stefańska

Prezes Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE

Subskrybuj to źródło RSS