Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Od Romantyzmu do Młodej Polski.

29 października 2018 r. godz. 18.00 – koncert „Od Romantyzmu do Młodej Polski. Zapomniani kompozytorzy XIX i XX wieku” z udziałem Olgi Pasiecznik (sopran) i Natalii Pasiecznik (fortepian)
Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego
Wstęp wolny

OLGA PASIECZNIK urodziła się na Ukrainie. Studiowała fortepian i pedagogikę muzyczną w rodzinnym Równem. Studia wokalne odbyła w Kijowskim Konserwatorium. W czasie studiów podyplomowych w Warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina w 1992 roku zadebiutowała na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej a cztery lata później na scenie Théâtre des Champs-Élysées w Paryżu jako Pamina. Od tego czasu zaczęła się jej prawdziwa kariera międzynarodowa.
Ma na swoim koncie ponad 40 partii m. in. w operach Monteverdiego, Glucka, Händla, Mozarta, Webera, Bizeta, Rossiniego, Verdiego, Pucciniego, Biset’a, Debussy’ego, Czajkowskiego oraz kompozytorów współczesnych. Role te przyniosły jej wielkie uznanie krytyki i publiczności. Występuje także w repertuarze kameralnym oraz w recitalach z siostrą pianistką Natalią Pasiecznik, licznych koncertach oratoryjnych i symfonicznych we wszystkich niemal krajach Europy, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Japonii i Australii. Odnosiła sukcesy, śpiewając w słynnych salach koncertowych i na wielu prestiżowych scenach operowych, takich jak m.in. Opéra Bastille, Théâtre des Champs-Élysées, Théâtre du Châtelet, Salle Pleyel (Paryż), Concertgebouw (Amsterdam), Palais des Beaux-Arts, Théâtre Royal de la Monnaie (Bruksela), Komische Opera, Konzerthaus (Berlin), Auditorio Nacional de Música, Teatro Real (Madrid), Bayerische Staatsoper (Monachium), Wiener Koncerthaus, Theater an der Wien (Wieden), Lincoln Center (Nowy York), Suntory Hall (Tokio), Opera Flamandzka (Antwerpia), Opera Holenderska (Amsterdam), Grand Théâtre de Genève, Opery Narodowe w Warszawie i Helsinkach.
Wielokrotnie współpracowała z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Narodowej, Sinfonią Varsovią, Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, Narodową Orkiestrą Symfoniczną Belgii, Luksemburga, Filharmonii Monachijskiej, Boston Symphony Orchestra, Teatro del Maggio Musicale Fiorentino (Florencja), Orquesta Nacional de España i RTVE (Hiszpania), Das Neue Orchester (Kolonia), Concerto Köln, The English Concert, European Union Baroque Orchestra, Academy of Ancient Music, Wiener Symphoniker, Orchestre Philharmonique de Radio France, Orchestre National de France, Les Musiciens du Louvre Grenoble, La Grande Écurie et La Chambre du Roy, Orchestre Colonne (Francja), Akademie für Alte Musik Berlin, Freiburger Barockorchester, Orkiestrą XVIII wieku, z zespołem Concerto Vocale, Collegium Vocale Gent i in., pod batutą takich mistrzów, jak m. in. Harry Bicket, Ivor Bolton, Frans Brüggen, Jean-Claude Casadesus, Marcus Creed, Paul Mc Creesh, Charles Dutoit, René Jacobs, Roy Goodman, Heinz Holliger, Philippe Herreweghe, Kazimierz Kord, Jerzy Maksymiuk, Jean-Claude Malgoire, Alessandro de Marchi, Marc Minkowski, John Nelson, Peter Neumann, Kazushi Ono, Sakari Oramo, Andrew Parrott, Krzysztof Penderecki, Trevor Pinnock, Marc Soustrot, Andreas Spering, Christoph Spering, Marcello Viotti, Antoni Wit, Massimo Zanetti.
Artystka jest laureatką międzynarodowych konkursów wokalnych w s’Hertogenbosch -Holandia (1994 – II nagroda), im. Mirjam Helin w Helsinkach (1999 – II nagroda) oraz im. Królowej Elżbiety w Brukseli (2000 – III nagroda, nagroda specjalna w dziedzinie muzyki oratoryjnej oraz nagroda publiczności). Została wyróżniona także w Polsce – Paszportem tygodnika „Polityka” (1997), trzykrotnie nagrodami polskiego przemysłu fonograficznego Fryderyk w 1997, 2004 i 2018 roku, nagrodą Orfeusz festiwalu „Warszawska Jesień” (1999), Złotym Krzyżem Zasługi (2001) oraz Nagrodą im. A. Hiolskiego (2004) za najlepszą kobiecą rolę operową (Melizanda w operze Debussy’ego – Peleas i Melizanda, Teatr Wielki – Opera Narodowa). W 2005 i 2010 roku została nominowana przez międzynarodowy magazyn operowy Opernwelt do tytułu „Najlepsza śpiewaczka sezonu artystycznego” za rolę Almireny (Händel – Rinaldo) i Roxany (Szymanowski – Krol Roger). W 2006 roku artystka otrzymała także nagrodę monachijskiego festiwalu Opernfestspiele, w 2007 – nagrodę im. Cypriana Kamila Norwida, w roku 2011– doroczną Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego a w 2012 została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. W swoim dorobku fonograficznym ma ponad 50 CD i DVD, które nagrała m.in. dla firm Dabringhaus und Grimm, Harmonia Mundi, Naxos i Opus 111.

NATALIA PASIECZNIK urodziła się na Ukrainie. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku 3 lat, następnie uczyła się w szkole dla dzieci szczególnie uzdolnionych we Lwowie. Muzyczną edukację kontynuowała w Konserwatorium Muzycznym im. Mykoły Łysenki we Lwowie, na studiach podyplomowych w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie pod kierunkiem Andrzeja Stefańskiego oraz w Królewskiej Akademii Muzycznej w Sztokholmie u Staffana Schei. Jest laureatką Konkursu Pianistycznego „Nordic” w Nyborg (Dania, 1998) i Konkursu Pianistycznego w Cincinnati (USA, 1999), a w 2001 roku otrzymała nagrodę specjalną w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Umberto Michelego w Mediolanie. Artystka posiada bardzo bogaty repertuar, który wykonuje nie tylko na współczesnym fortepianie, lecz także na instrumentach z epoki, występując zarówno jako solistka, jak i kameralistka. Koncertowała w całej Europie, USA, Japonii i Argentynie pod batutą takich dyrygentów, jak Christopher Hogwood, Jewgienij Swietłanow, Arie van Beek, Jacek Kaspszyk, Marek Moś, B. Tommy Andersson, Robert Stehii. Występowała gościnnie w wielu słynnych salach koncertowych, m.in. Suntory Hali w Tokio, Berwaldhallen i Konserthuset w Sztokholmie, De Singel w Antwerpii, Auditori Winterthur w Barcelonie, Musikhalle w Hamburgu czy Teatro Colón w Buenos-Aires. Współpracowała z wybitnymi orkiestrami, np. ze Swedish Radio Symphony Orchestra, Mozarteumorchester Salzburg, Orchestre d’Auvergne, oraz była zapraszana na prestiżowe festiwale w Polsce i poza jej granicami. Nagrywała zarówno dla rozgłośni radiowych, telewizyjnych, jak też znanych wytwórni płytowych: Opus 111, Naxos, Pro Musica Camerata, Musicon. Jej solowy album „The fourth dimension” z muzyką Jana Sebastiana Bacha i Oliviera Messiaena otrzymał najwyższą ocenę (pięć gwiazdek) magazynu „Muzyka 21″. Płytę z pieśniami Mozarta, nagraną z siostrą, Olgą Pasiecznik, uhonorowano Nagrodą im. Cypriana Kamila Norwida. Ich kolejny wspólny projekt Chopin – Complete Songs, wydany przez Naxos w Roku Chopinowskim 2010, został wysoko oceniony przez krytyków „Gramophone”, „Diapason” i „Ruchu Muzycznego”. Ostatni projekt – CD „Consolation” (BIS Records), który promuje muzykę ukraińskich kompozytorów, nagrała ze znanymi muzykami krajów skandynawskich. Prowadziła mistrzowskie kursy pianistyczne we Włoszech, w Polsce oraz na Ukrainie. Była wielokrotnie zapraszana jako juror międzynarodowych fortepianowych konkursów. Jest Dyrektorem Instytutu Ukraińskiego w Szwecji.

Program koncertu:
Ignacy Feliks Dobrzyński (1807 – 1867)
Rojenia wiosenne (Piosnka przy krosienkach), sł. B. Zaleski
Ignacy Komorowski (1824 – 1857)
Duch sieroty, sł. T. Lenartowicz 3’50’’
Śpiew żniwiarki, Nr 6 z cyklu 9 „Śpiewów polskich”, sł. W Syrokomla
Antoni Woykowski (1817 – 1850)
Marzenie, ze zbioru „Piosnki polskie”, sł. S. Witwicki’
Stanisław Duniecki(1839 – 1870)
Złota rybka, sł. J. Zachariasiewicz
Wilhelm Troszel (1823 – 1887)
Dziewczyna, sł. T. Lenartowicz
Kazimierz Julian Kratzer (1844 – 1890)
Piosenka o piosence, sł. C. Jankowski
Witold Friemann (1889 – 1977)
Cudne oczy, sł. K. Przerwa-Tetmajer
Zdzisław Jachimecki (1882 – 1953)
Jakże możecie kwiaty, sł. L. Staffa
Stanisław Lipski(1880 – 1937)
Jesienią, op. 9, No 6 z cyklu „12 pieśni”, sł. L. Rydel
Na kwitnącej, na jabłoni, op. 18, Nr 2, sł. L. Rydel (Wiersz z cyklu „Hania”)
Karol Szymanowski (1882-1937)
Pieśni Kurpiowskie, op. 58 (wybór), sł. ludowe

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kalendarz imprez Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK

Listopad 2018 r.

2 listopada (piątek), godz. 19.00
Koncert zaduszkowy „PIOSENKI POLSKIE. OCALIĆ OD ZPOMNIENIA”.
Wystąpi Janusz Yanina Iwański z zespołem w składzie: Dariusz Bafeltowski (gitara, śpiew), Przemysław Pacan (cajon, instr. perkusyjne, śpiew), Djatri Kural (bas akustyczny).
(Klub „Niedźwiadek”) - bilety w cenie 25 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND, ul. Serbańska 13 oraz na godzinę przed koncertem w Klubie „Niedźwiadek”.
Organizatorzy: Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK.

3 listopada (sobota), godz. 18.00
Koncert pamięci Miry Kubasińskiej i Tadeusza Nalepy „Piotr Nalepa Breakout Tour” z towarzyszeniem zespołu ARSO Ensemble.
Na scenie Zamku Kazimierzowskiego wystąpią: Piotr Nalepa – gitara, Robert Lubera – gitara, śpiew, Żaneta Lubera – śpiew, Wojciech Famielec – gitara basowa, Michał Jurkiewicz – organy hammonda, Józef Rusinowski – perkusja oraz zespół ARSO Ensemble.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) - bilety w cenie 35 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND, ul. Serbańska 13 oraz na godzinę przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.
Org. PCKiN ZAMEK.

6 listopada (wtorek), godz. 9.00
Przedstawienie teatralne „Płynie Wisła, płynie” w wyk. uczniów Szkoły Podstawowej nr 11
im. Henryka Jordana w Przemyślu w ramach projektu Erasmus+.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny
Org.: Szkoła Podstawowa nr 11 im. Henryka Jordana w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.
(Impreza zewnętrzna).

8 listopada (czwartek), godz. 17.00
Otwarcie wystawy fotografii lotniczej Dariusza Karnasa na 100 –lecie powstania Polskiego Lotnictwa Wojskowego.
(Galeria Baszta) – wstęp wolny
Org. PCKiN ZAMEK.

8 listopada (czwartek), godz. 18.00
Koncert z okazji 100–lecia Odzyskania Niepodległości przez Polskę „MARSZ, MARSZ POLONIA!
GŁOS WSPOMNIEŃ” w wyk. Orkiestry i Chóru Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu pod dyr. Antoniego Gurana.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny
Org.: Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu
oraz PCKiN ZAMEK.

9 listopada (piątek), godz. 9.00
3. Dziecięcy Festiwal „Piosenka w Mundurze”.
Przesłuchania i koncert finałowy laureatów Festiwalu.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej, Urząd Miejski w Przemyślu, Starostwo Powiatowe w Przemyślu, Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK, Centrum Kulturalne w Przemyślu, Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie.

9 listopada (piątek), godz. 19.00
PODKARPACIE DLA NIEPODLEGŁEJ - spektakl historyczny „Ocalić od zapomnienia” oraz koncert orkiestry kameralnej Accademia dell’arco Chamber Orchestra z Bydgoszczy pod dyrekcją Pawła Radzińskiego wraz z pianistą i skrzypkiem.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury oraz PCKiN ZAMEK.

10 listopada (sobota), godz. 17.00
Program poetycko-muzyczny pt. "Kwiaty polskie", reżyseria i narracja Jerzy Łazewski.
Wystąpią: Przemyski Młodzieżowy Chór „Vox Iuventum”, połączone chóry SP4 i I LO, zespół taneczny pod dyr. Piotra Jopa, Paulina Fil - fortepian. Koordynator Piotr Szelążek.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: PCKiN ZAMEK, Szkoła Podstawowa nr 4, I Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego w Przemyślu.

11 listopad (niedziela), godz. 18.00
Spektakl „Paderewski. Fantazja i legenda” z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości w wyk. Baletu Cracovia Danza z udziałem pianisty Adama Wodnickiego.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Urząd Miejski w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

13 listopada (wtorek), godz. 17.00
Recital pieśni z okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości w wyk. Dominiki Peszko oraz śpiewaków z Akademii Opery Narodowej.
W programie pieśni patriotyczne największych polskich kompozytorów Chopina, Moniuszki i premierowo nowo-odkryty "Śpiewnik do słów historycznych" przygotowany przez Franciszka Lessla czy Karola Kurpińskiego w XIX w.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Agencja Artystyczna Kameny z Krakowa oraz PCKiN ZAMEK.

14 listopada (środa), godz. 9.00
Przegląd Twórczości Patriotycznej Osób Niepełnosprawnych pod hasłem „Piosenka, wiersz, taniec dla Niepodległej”.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1 im. Marii Grzegorzewskiej w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

15 listopada (czwartek), godz. 9.00
Międzynarodowa konferencja naukowa „Wojskowe lazarety w latach niepodległości 1914 – 1918” przygotowana przez Bractwo Rycerskie z Przemyśla.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Rycerskie i Szpitalne Bractwo Św. Łazarza z Jerozolimy Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

16 listopada (piątek), godz. 18.00
Fragmenty spektaklu „Przysięga” autorstwa Andrzeja Galicy w wyk. aktorów Teatru „Fredreum” w reżyserii Krystyny Maresch-Knapek.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Towarzystwo Dramatyczne im. Aleksandra Fredry „Fredreum” w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

17 listopada (sobota), godz. 19.00
Spektakl teatralny „MAYDAY 2” w reżyserii Piotra Męderaka.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – bilety w cenie 65 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND, ul. Serbańska 13, na stronie http://www.plejada.org.pl/ e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., tel.: 515 104 483 oraz na godzinę przed spektaklem na Zamku Kazimierzowskim.
Org.: Fundacja Sztuki Teatralnej i Filmowej Plejada w Krakowie.
(impreza zewnętrzna).

18 listopada (niedziela), godz. 9.00
Koncert Finałowy XXXV Przemyskiej Jesieni Muzycznej
„MISTRZOWSKIE PARAFRAZY” w wyk. Przemyskiej Orkiestry Kameralnej.
Wystąpi Jakub Jakowicz – skrzypce, kierownictwo artystyczne.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp biletowany.
Org.: Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

20 listopada (wtorek), godz. 18.00
Dzień amerykański w Przemyślu.
Projekt „100 lat razem w 100-lecie Odzyskania Niepodległości przez Polskę oraz rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych”.
Wystawa, film, prezentacja historyczna, recital fortepianowy amerykańskiego pianisty Neala Larrabee.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: Konsulat Generalny USA w Krakowie oraz PCKiN ZAMEK.

21 listopada (środa), godz. 10.00
Bajka dla dzieci „Kruszynka” autorstwa Izabeli Degórskiej w wykonaniu aktorów Teatru „Fredreum” z Przemyśla.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego).
Szczegóły na odrębnych afiszach.
Org.: Towarzystwo Dramatyczne im. A. Fredry „Fredreum” w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

22 listopada (czwartek),
Spektakle edukacyjne dla młodzieży szkolnej.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – spektakle zorganizowane dla szkół.
Org.: Agencja Artystyczna „Joanna” z Kielc oraz PCKiN ZAMEK.

23 listopada (piątek), godz. 18.00
Marek Piekarczyk akustycznie.
Wystąpią: Marek Piekarczyk (wokal), Tadeusz Apryjas (gitara, wokal), Jacek Borowiecki (instrumenty perkusyjne).
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – bilety w cenie 35 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND ul. Serbańska 13 oraz na godzinę przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.
Org. PCKiN ZAMEK.

24 listopada (sobota), godz. 18.00
Koncert charytatywny na rzecz Budowy Psiej Wioski w Przemyślu.
Wystąpi KASIA MOŚ.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – impreza biletowana.
Org.: Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu oraz PCKiN ZAMEK.

25 listopada (niedziela), godz. 17.00
Koncert „ZAPOMNIANE ARCYDZIEŁA POLSKIEJ MUZYKI FLETOWEJ” w wyk. Martyny Klupś-Radny (flet) oraz Wioletty Fludny (fortepian).
Projekt zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – wstęp wolny.
Org.: PCKiN ZAMEK oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

27 listopada (wtorek), godz. 18.00
„Pomarańczowy Lis” bajka familijna w wyk. aktorów Teatru S.A.N. z Przemyśla.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) – cena biletu 10 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND, ul. Serbańska 13 oraz na godzinę przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.
Org.: Teatr S.A.N oraz PCKiN ZAMEK

30 listopada (piątek), godz. 18.00
Teatralne Andrzejki – spektakl komediowy „CUDOWNA TERAPIA” w reżyserii Dariusza Taraszkiewicza.
Wystąpią: Dariusz Kordek, Dominika Ostałowska, Artur Pontek.
(Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego) - bilety w cenie 50 zł do nabycia w sklepie muzycznym MUSICLAND, ul. Serbańska 13 oraz na godzinę przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.
Org. PCKiN ZAMEK.

Wystawy czasowe:
- Międzynarodowa wystawa malarstwa „Niech kwitną kwiaty nadziei”, (Galeria Baszta),
czynna do 5 listopada 2018 r.
- Wystawa fotografii lotniczej Dariusza Karnasa, (Galeria Baszta), czynna od 8 listopada
do 11 grudnia 2018 r.
- Wystawa rysunku Grzegorza Kijanki, (Galeria Zamek), czynna do 18 listopada 2018 r.

Wystawy stałe:
- Kazimierz Wielki Wczoraj i Dziś,
- Lapidarium,
- Kazimierz w Historii i Tradycji,
- 145 lat Towarzystwa Dramatycznego im. A. Fredry „Fredreum”,
- Dorobek sceniczny Kazimierza Opalińskiego – najwybitniejszego aktora „Fredreum”,
- Widoki przemyskie z lat 50. XX wieku,
- „Fredreum” w karykaturze.

Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
37 – 700 Przemyśl, Aleje XXV Polskiej Drużyny Strzeleckiej
Tel. 16 678 50 61, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dyrektor – Renata Nowakowska

Po wydrukowaniu kalendarz imprez może ulec zmianie, zawsze aktualny na www.kultura.przemysl.pl

Piątkowy wieczór w Filharmonii Podkarpackiej

AB 26 października 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MARCELLO BUFALINI - dyrygent
MAURIZIO BAGLINI - fortepian

W programie:
J. Elsner - Uwertura do opery "Leszek Biały"
F. Mendelssohn - Koncert fortepianowy e - moll (rekonstrukcja Marcello Bufalini)
L. Cherubini - Symfonia D - dur

Marcello Bufalini
W 1994 r. Marcello Bufalini zadebiutował jako dyrygent międzynarodowy z Orkiestrą Symfoniczną w Grazu, przyjmując tak entuzjastyczne owacje, że natychmiast został mianowany głównym dyrygentem gościnnym sezonu 1995/1996. W tym samym roku dyrygował Orkiestrą del Teatro La Fenice di Venezia.
Od tego czasu często gościł w ważnych międzynarodowych orkiestrach, takich jak Orchestre de la Suisse Romande, Radio-Symphonieorchester Wien, Wiener Tonkünstlerorchester, Münchner Rundfunkorchester, Mitteldeutscher Rundfunkorchester, Mozarteum Orchester Salzburg, G. Enescu Philharmonic, Bukareszt. We Włoszech dyrygował orkiestrą Sinfonica „Giuseppe Verdi”, z Mediolanu, Orkiestrą dell'Arena z Werony, Orchestra Regionale Toscana oraz Orkiestrą Sinfonica Abruzzese, której był także głównym dyrygentem.
W 1997 roku Maestro Bufalini zadebiutował operowo w Wiener Kammeroper w „Le convenienze teatrali” Donizettiego. Był on gościem Słowackiego Teatru Narodowego, Opéra du Rhin, w Strasburgu, Teatro Verdi, w Sassari, Teatro Rendano, w Cosenzy, Teatro Alighieri, w Ravennie, Teatro Grande, w Bresci, Teatro Marrucino, w Chieti, Teatro Verdi, Teramo. W 2001 roku dyrygował on podczas wykonania „The Art of Fuga, światowej premiery projektu transkrypcji arcydzieła Bacha Luciano Berii.
W 2006 roku Marcello Bufalini skompletował i zorkiestrował Koncert fortepianowy e-moll Felixa Mendelssohna, który został już wykonany w Europie, USA, Kanadzie, Ameryce Południowej i Japonii w najważniejszych miejscach oraz z wiodącymi orkiestrami, takimi jak Orkiestra Santa Cecilia w Rzymie, Orkiestra Filharmonii Royal Liverpool, Orkiestra Filharmonii New Japan, Wiener Symphoniker, Orkiestra Filharmonii w Londynie, pod dyrekcją Fabio Luisi i Yannick Nezet-Seguin.
W 2009 roku koncert Mendelssohna został nagrany dla Decca przez Riccardo Chailly'ego z pianistą Roberto Prosseda i Gewandhaus Orchester w Lipsku.
Marcello Bufalini jest profesorem na wydziale dyrygentury w Conservatorio "Alfredo Casella", L'Aquila, Włochy.

Maurizio Baglini

Pianista Maurizio Baglini odniósł wspaniałą karierę jako solista, kameralista, nauczyciel muzyki i dyrektor artystyczny.

Jako solista występuje na scenach takich jak Accademia Nazionale di Santa Cecilia, Teatro alla Scala w Mediolanie, Teatro San Carlo w Neapolu, Salle Gaveau w Paryżu, Kennedy Center w Waszyngtonie i jest gościem prestiżowych festiwali, w tym m.in. La Roque d'Anthéron, Yokohama Piano Festival, Australian Chamber Music Festival, „Benedetti Michelangeli” w Bergamo i Brescii. Współpracował z wybitnymi dyrygentami, takimi jak John Axelrod, Antonello Allemandi, Giampaolo Bisanti, Marcello Bufalini, Massimiliano Caldi, Tito Ceccherini, Daniel Cohen, Howard Griffiths, Armin Jordan, Seikyo Kim, Emanuel Krivine, Karl Martin, Donato Renzetti, Corrado Rovaris, Ola Rudner, Daniele Rustioni i Maximiano Valdes.

Został on serdecznie przyjęty przez wyspecjalizowanych krytyków, jego produkcja płytowa w Decca/Universal obejmuje utwory Schumanna, Liszta, Brahmsa, Schuberta, Domenica Scarlattiego i Musorgskiego. W 2018 roku ukazała się jego trzecia płyta z utworami na fortepian autorstwa Schumanna - z Kreisleriana, Davidsbündlertänze and Kinderszenen

Od 2008 roku promuje on projekt „Oda do radości”, który pozwala mu na grę na całym świecie „IX Symfonii” Beethovena/Liszta, z ponad 50 występami na żywo, w tym: w Mediolanie, Cremonie, Paryżu, Monachium, Tel Awiwie, Rio de Janeiro, Bejrucie. Na swoim koncie ma także projekt „Web Piano”, który łączy w sobie wielkie arcydzieła fortepianowe, takie jak Carnaval Schumanna, Obrazki z wystawy Mussorgskiego czy Obrazy Debussy'ego - z projekcjami artysty multimedialnego Giuseppe Andrea L'Abbate (La Roque d "Anthéron, Lisztomanias 2017, Châteauroux, Festiwal w Emilii Romagni).
Jako kameralista stale występuje z wiolonczelistką Silvią Chiesa i współpracuje z takimi artystami jak Massimo Quarta, Cinzia Forte, Roberto Prosseda i La Scala String Quartet.

Założyciel i dyrektor artystyczny Festiwalu Amiata Piano, konsultant artystyczny tańca i muzyki Teatro Comunale „Verdi” z Pordenone i ambasador kultury regionu Friuli-Wenecja Julijska. Prowadzi kursy mistrzowskie dla Accademia Stauffer w Cremonie.

Gra na fortepianie Fazioni.

Jako pasjonat biegania brał on w maratonach w Paryżu, Pizie, Wiedniu, Berlinie, Amsterdamie i Nowym Jorku.

“Extraordinary performer” - L’Espresso
“Refined, suggestive, profound” - Il Sole 24 Ore
“Vivid performer” - Suonare News
“Acuteness and curiosity of vision” - Classic Voice
“Highly recommended” - Internazionale
“Clarity and rigor” - Amadeus
“Fervid and brilliant” - Venerdì di Repubblica
“Superb” - Classica
“Impressive” - American Record Guide
“Authentic performer” Musica

Filharmonicy Podkarpaccy w Rzymie

        Oprócz pięciu koncertów w swojej siedzibie, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej występowała także z koncertami w Rzymie. Oto relacja prof. Marty Wierzbieniec, Dyrektora Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie z tego tournée.

         „Od 8 do 12 października orkiestra Filharmonii Podkarpackiej przebywała we Włoszech. Był to wspaniały, wielki, poważny, niełatwy, także logistycznie, wyjazd artystyczny Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej. W czasie pięciu dni daliśmy trzy koncerty, przy czym dwa były bardzo znaczące w dziejach naszej Filharmonii, ponieważ okazja była niecodzienna – 40. rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża. Tę rocznicę wszyscy w Polsce obchodziliśmy uroczyście i także prywatnie każdy z nas przypominał sobie, co robił 40 lat temu, kiedy usłyszał piorunującą wiadomość, że papieżem został Polak. Wtedy nie wiedzieliśmy za bardzo, co się stało, jakie to może mieć konsekwencje nie tylko dla Polski, ale dla całego świata.

        Ta rocznica to czas na refleksje i nasz program prezentowany w Rzymie był też tak skonstruowany, że z jednej strony chcieliśmy uczcić papieża, który był Polakiem, ale był przecież Papieżem wszystkich narodów, stąd też w repertuarze znalazły się utwory, które są – może to niedobre słowo, ale użyję je – uniwersalne i znane przez wszystkich i niezwykle popularne, jak chociażby: „Exultate, jubilate” – Wolfganga Amadeusza Mozarta, czy „Alleluja” z oratorium „Mesjasz” – Georga Friedricha Haëndla, ale główną część koncertu stanowiły utwory napisane dla Papieża Jana XXIII, a jest ich mnóstwo, przez kompozytorów nie tylko polskich, chociaż większość z nich to dzieła polskich twórców. Mieliśmy w programie takie utwory, jak „Chaconne” – Krzysztofa Pendereckiego, „Tryptyk Mariacki” Romualda Twardowskiego czy wspaniała „Msza Jana Pawła II” skomponowana przez Henryka Botora.

        Henryk Botor to znakomity kompozytor krakowski, którego utworów mogliśmy słuchać w czasie wizyt papieskich w Polsce – Papieża Benedykta XVI i Papieża Franciszka, ale to także kompozytor, który ma na swoim koncie tak wspaniałe utwory instrumentalne, jak chociażby Koncert skrzypcowy, który został niedawno nagrany przez Kaję Danczowską z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej pod dyrekcją Stanisława Krawczyńskiego. Mam nadzieję, że będziemy sięgać jeszcze po inne utwory Henryka Botora.

        Byliśmy we Włoszech dzięki współpracy z Chórem Międzyuczelnianego Instytutu Muzyki Kościelnej z Krakowa. To nie były nasze pierwsze spotkania, bo wcześniej koncertowaliśmy wspólnie podczas ubiegłorocznego Kongresu Chórów Pueri Cantores i nasza Orkiestra towarzyszyła chórom, które przyjechały do Rzeszowa, a z tymże chórem wykonaliśmy m.in. 9 września tego roku Koncert w Ogrodach Bernardyńskich w Rzeszowie, którym dyrygował Sławomir Chrzanowski. Koncertami w Rzymie dyrygowały dwie osoby: prof. Wiesław Delimat – związany ze środowiskiem krakowskich, ale pochodzący z Jasła i O. Dawid Kusz – dominikanin, który działa w Krakowie, ale urodził się w Rzeszowie. Solistką była znakomita śpiewaczka Katarzyna Oleś-Blacha.

        Nasz wyjazd był trudny logistycznie, bo lecieliśmy bez instrumentów z krakowskich Balic. Instrumenty jechały ciężarówką do Rzymu. Na szczęście wszystko się udało: instrumenty dojechały na czas i bezpiecznie. W Rzymie przemieszczaliśmy się wynajętym autobusem, byliśmy w różnych miejscach, a główny koncert odbył się w bazylice Santa Maria Maggiore, ale Orkiestra występowała także w Bazylice św. Piotra.
Ogromne rzesze ludzi mogły wysłuchać tych koncertów, bo jak już podkreśliłam, okazja była szczególna i miejsca nadzwyczajne. Takich występów się nie zapomina, bo one miały coś więcej w swoim przekazie, jak tylko walory artystyczne.

        Jesteśmy dumni, cieszymy się i dziękujemy, że zaproszono nas do Rzymu, że mogliśmy współpracować z krakowskimi artystami, że stworzono nam możliwość prezentacji dzieł polskich twórców. W czasie, kiedy Polska obchodzi 100-lecie odzyskania niepodległości, świętujemy 40-tą rocznicę wyboru Papieża-Polaka, nasze koncerty miały wymiar szczególny."

Przez muzykę do gwiazd

        Koncert abonamentowy, który odbył się 19 października 2018 roku w Filharmonii Podkarpackiej, można byłoby śmiało zatytułować „Mistrz i uczeń”. Mistrz – to jeden z najwybitniejszych polskich skrzypków i pedagogów – prof. Roman Lasocki, który z wielkim powodzeniem występował na liczących się estradach świata oraz w największych centrach koncertowych Europy, Azji, USA i Kanady. Swoją znakomitą grą inspirował wielu znakomitych polskich kompozytorów, którzy dedykowali mu swoje dzieła. Jednym z nich rozpoczął się piątkowy wieczór, a usłyszeliśmy „Ricercar Sopra Roman Lasocki” Witolda Rudzińskiego. Jest to jednoczęściowy utwór na skrzypce solo, którego temat oparty jest na muzycznym opracowaniu nazwiska skrzypka. Z niezwykłą swobodą Roman Lasocki wykonał dedykowane mu dzieło, pełne piętrzących się przez wykonawcą trudności. W krótkim wystąpieniu prof. Roman Lasocki powiedział kokieteryjnie, że Jego pokolenie już schodzi z estrady i poprosił publiczność, aby łaskawie przyjęła Jego uczennicę Martę Gębską.
        Marta Gębska ma szesnaście lat i jest córką znakomitych muzyków. Przez kilka lat kształciła się pod kierunkiem swojego ojca, znakomitego skrzypka Andrzeja Gębskiego, a aktualnie jest w klasie prof. Romana Lasockiego. Marta Gębska wykonała z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Pawła Szczepańskiego I Koncert skrzypcowy fis-moll op. 14 Henryka Wieniawskiego. Aż trudno uwierzyć, że ten zachwycający utwór został skomponowany przez siedemnastolatka. To także jeden z najtrudniejszych utworów Wieniawskiego. Marta Gębska wykonała to dzieło wspaniale pod każdym względem: wzruszała pięknymi frazami, zachwycała techniką i intonacją. Mistrzowskie wykonanie zostało owacyjnie przyjęte, a na bis, dla wyciszenia emocji wspaniale zabrzmiał, równie mistrzowsko wykonany, Bach na skrzypce solo.
        Drugą część koncertu wypełniła muzyka Ludomira Różyckiego: dwa poematy symfoniczne „Bolesław Śmiały” op. 8 i „Anheli” op. 22 oraz Suita z muzyki do dramatu „Irydion”, która po premierze we Lwowie 22 września 1928 roku, koncertowe wykonanie miała dopiero 19 października 2018 roku w Rzeszowie w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Pawła Szczepańskiego i została bardzo ciepło przyjęta przez publiczność.
        Jestem pod wielkim wrażeniem gry Marty Gębskiej, z którą rozmawiałam w dniu koncertu w Filharmonii Podkarpackiej, ale zanim zaproszę do przeczytania wywiadu, pozwolę sobie przytoczyć fragmenty tylko dwóch spośród wielu wypowiedzi słynnych skrzypków, którzy także byli pod wrażeniem słuchając jej gry:

         „Marta Gębska należy do najciekawszych talentów wśród polskich skrzypków młodego pokolenia” -  Zakhar Bron

         „Marta Gębska jest nad wiek rozwiniętą młodą skrzypaczką o niesamowitym talencie, naturalnej wrażliwości muzycznej, pięknym dźwięku oraz rzadko spotykanym imperatywie gry” - Konstanty Andrzej Kulka

        Zofia Stopińska: Rozmawiamy przed koncertem abonamentowym w Filharmonii Podkarpackiej, gdzie kilka lat temu wykonałaś pierwszy koncert z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej.

        Marta Gębska: Tak, tutaj zadebiutowałam z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej pod batutą maestro Tadeusza Wojciechowskiego. Było to dla mnie duże wydarzenie, które wiązało się ze stresem, ale też z dużą dozą adrenaliny i podnieceniem, bo był to mój pierwszy koncert z orkiestrą symfoniczną. To było w 2014 roku, czyli miałam dwanaście-trzynaście lat. Było to dla mnie także niesamowite przeżycie, bo mam tę świadomość, że nie każdy z mojego otoczenia ma możliwość wykonania koncertu w takich warunkach i przed tak wspaniałą, wyrobioną publicznością, jaka jest tutaj. Byłam bardzo wdzięczna, że zostałam tu zaproszona.

        To był koncert inaugurujący 40. Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie. Tym razem grasz już podczas koncertu abonamentowego w ramach sezonu artystycznego, kiedy to w większości solistami są muzycy z większym doświadczeniem.

        - To prawda, nawet na plakacie anonsującym wszystkie koncerty w tym miesiącu moje nazwisko znajduje się obok nazwisk tak wybitnych muzyków i profesorów, jak Roman Lasocki, Tomasz Strahl, czy Maria Machowska. To jest dla mnie zaszczyt, że mogę się znaleźć w tak wspaniałym gronie muzyków, że moja praca i starania są doceniane, i że mogę liczyć na tak wielkie wsparcie tylu życzliwych mi ludzi. Nie spotyka się takich ludzi zbyt często, a tutaj już trzeci raz będę grała i po raz pierwszy w ramach sezonu artystycznego, ale nic się nie zmieniło, nadal ludzie są życzliwi, otwarci i starają się, żeby wszystko było jak najlepiej i dlatego ja też staram się grać jak najlepiej. Mam nadzieję, że będę mogła te starania pokazać, wykonując Koncert skrzypcowy fis-moll Henryka Wieniawskiego.

        Będąc córką altowiolistki i skrzypka, zawsze słyszałaś brzmienie tych instrumentów. Grasz na skrzypcach – sama wybrałaś instrument, czy rodzice ci doradzali?

        - Chyba nie zastanawiałam się wtedy nad wyborem instrumentu i chyba to była decyzja rodziców, bo jak rozpoczynałam naukę gry na skrzypcach, miałam zaledwie sześć lat. Rodzice wybrali dobrze, bo szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żebym mogła grać na jakimś innym instrumencie, albo uczyć się innego zawodu, bo to jest mój instrument, po który mogę sięgnąć w każdym momencie mojego życia – złym lub dobrym. Przez grę na skrzypcach, analizę wszystkich utworów i muzykę, mogę oddać to, co czuję do reszty ludzi. Pokazać im, jaki jest mój świat i nie ukrywam, że na pewno gra na skrzypcach wzbudziła we mnie większą wrażliwość na drobne, błahe sprawy i nauczyła mnie radzić sobie z wieloma rzeczami, z wieloma przeciwnościami. Na pewno nauczyła mnie także pokory, bo dzisiaj jest mało osób, które pamiętają, że właśnie pokorą, pracą mogą osiągnąć bardzo dużo. Talent – to jest tylko jeden procent, chociaż wiadomo, że bez niego nie może się obejść, ale pokora i praca nad sobą, nie tylko nad grą i utworami oraz aspektem czysto muzycznym, ale też ludzkim, trzeba pracować. Skrzypce bardzo mi w tym pomogły, ale przyczynili się też do tego moi rodzice, którzy są muzykami.

        Od początku uczyłaś się grać na skrzypcach u Taty?

        - Było trochę inaczej. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że tak zdecydowali, ponieważ naukę gry na skrzypcach zaczęłam w Łańcucie, podczas Międzynarodowych Kursów Muzycznych. Z Łańcutem i z Rzeszowem jestem związana właściwie od urodzenia, a nawet poczęcia, ponieważ rodzice przyjeżdżali tutaj na Kursy jako studenci i także grali koncerty. Ja poszłam w ich ślady.
        Zaczęłam się uczyć u pani profesor petersburskiego konserwatorium, Walentyny Jakubowskiej i to ona była moim pierwszym nauczycielem. Dobre początki zawdzięczam pani prof. Jakubowskiej, która za każdym razem była dla mnie bardzo wymagająca, ale też bardzo ciepła i prowadziła mnie bardzo dobrze. Chętnie powracam do wspomnień z tamtych pierwszych sześciu lat, ponieważ na sześciu kolejnych Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie zawsze przez miesiąc chodziłam na lekcje do prof. Jakubowskiej. To jest czas, który na zawsze zapamiętam i zawsze będę to podkreślać, bo gdyby nie te lekcje, to ja prawdopodobnie dzisiaj nie grałabym na skrzypcach.

        Długa jest lista konkursów, w których uczestniczyłaś i otrzymałaś pierwsze nagrody albo Grand Prix. W ubiegłym roku otrzymałaś I nagrodę na X Ogólnopolskim Konkursie Młodych Skrzypków im. Stanisława Serwaczyńskiego w Lublinie, w tym roku jury konkursu „Talenty skrzypcowe 2018” w Poznaniu przyznało ci Grand Prix. Dodając zdobyte przez ciebie wcześniej konkursowe laury, można mówić o poważnych osiągnięciach, ale wiem, że brałaś udział w konkursach nie tylko po to, aby zdobywać nagrody, tylko również się uczyć.

        - Wszystkie konkursy kształtują charakter i zawsze „zapala mi się czerwona lampka”, kiedy ktoś mówi, że jedzie na konkurs po to, żeby wygrać, a nie po to, żeby sprawdzić samego siebie, żeby się zaprezentować, żeby poznać poglądy innych na te same utwory, albo jak postrzegają muzykę, tylko zamyka się w „klatce” i myśli wyłącznie o tym, że musi wygrać, wszystkich pokonać i brakuje zdrowej rywalizacji. Dla mnie konkursy były zawsze „motorem do działania”, czymś, co sprawiało, że jest konkurs, to trzeba się przygotować, popracować nad sobą, poprawić, co jeszcze jest źle, trzeba było zawsze zrobić konkretny plan. Jak byłam młodsza, to robili to rodzice i pedagodzy, którzy ze mną pracowali, a później zaczęłam to sama ustalać.
Konkursy wiążą się też z niemałym stresem, ponieważ jednak jesteśmy porównywani, jesteśmy punktowani i jesteśmy oceniani.
         Na pierwszy konkurs pojechałam w 2009 roku, czyli kiedy miałam za sobą niecały rok gry na skrzypcach. Wtedy nie myślałam, że jadę na konkurs i to jest ważne, ale mimo wszystko chciałam pokazać, że umiem, że jestem dobra.
        Często rozmawiam o tym z rówieśnikami, bo na konkursach spotykam się często z tymi samymi ludźmi. Pomimo, że konkurujemy ze sobą, to zawsze jest między nami taka nić porozumienia, że jednak jesteśmy na tym samym konkursie, czekają nas podobne wyzwania i możemy się wspierać, jednocześnie za sobą rywalizując. To powinna być zdrowa rywalizacja. Każdy z nas jedzie, aby pokazać samemu sobie, że potrafi i może dobrze zagrać, i jak się tato śmieje, a ja z nim, że „jedziemy na konkurs wygrać wszystkie nuty najlepiej jak potrafimy i pokazać, jak dużo zrobiliśmy w ostatnim czasie”.

        Z twojej wypowiedzi wynika, że na konkursie można znaleźć przyjaciela.

        - Uważam, że można. Bardzo dużo osób poznałam na konkursach i może trudno powiedzieć, że się z nimi przyjaźnię, bo widujemy się dosyć rzadko, ale są to bardzo dobre znajomości.

        Od pewnego czasu występujesz także z koncertami, pomimo, że uczysz się jeszcze w szkole średniej, bo jesteś uczennicą I klasy liceum. Nagrałaś już także płytę, która ukazała się tak niedawno, że możemy o niej powiedzieć „ciepła płyta”.

        - Owszem, w czerwcu tego roku w sali koncertowej Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, udało się wreszcie nagrać materiał na płytę, która ukazała się pod tytułem „PER MUSICAM AD ASTRA” czyli „PRZEZ MUZYKĘ DO GWIAZD”. Inspiracją do tego tytułu było dawne łacińskie przysłowie „per aspera ad astra” – „przez trudy do gwiazd”, ale chciałam uniknąć słowa trudy, bo nie wydawało mi się odpowiednie i zastąpiłam go słowem muzyka. Nagrywając tę płytę chciałam pokazać, że bez pasji, bez muzyki, która jest obecna w życiu każdego człowieka – nawet jeśli on z muzyką ma niewiele wspólnego – to dzięki muzyce i wrażliwości kształtowanej przez sztukę, przez kulturę – może dążyć do gwiazd, do spełnienia. Nie chodzi nawet o zdobycie ostatecznego celu, tylko żeby do niego dążyć. Najważniejsza jest, moim zdaniem, ta droga.
        Droga, żeby nagrać i wydać płytę, była bardzo ciężka. To było dużo spotkań, rozmów, trzeba było załatwić wiele spraw, prosić o pozwolenia i to się wpisuje w tę drogę do wydania płyty, która ukazała się nakładem firmy fonograficznej DUX. Jestem bardzo zadowolona i dumna, że to wszystko udało się zrealizować, że nie poprzestałam tylko na samym nagraniu utworów.

        Musiałaś jeszcze wcześniej razem z towarzyszącym Ci pianistą Grzegorzem Skrobińskim przygotować utwory, które znalazły się na płycie.

        - Do nagrania płyty przygotowywałam się ponad rok. Utwory zostały bardzo dokładnie wyselekcjonowane, żeby płyta była interesująca dla słuchaczy. Kolejność utworów także nie jest przypadkowa, a wszystko po to, żeby każdy, kto sięgnie po ten krążek, mógł dostrzec piękno tej muzyki, nazywanej powszechnie poważną lub klasyczną, i że jest ona tak samo ważna, jak muzyka pop.
Dlatego kończy płytę utwór z kręgu muzyki jazzowej – Fantazja koncertowa na tematy z opery „Porgy and Bess” Igora Frołowa, ale jest też Eugène Ysaÿe’a VI Sonata na skrzypce solo oraz Recitativo e Arioso Witolda Lutosławskiego. Z polskiej muzyki mamy jeszcze dwa bardzo znane utwory: Kaprys polski Grażyny Bacewicz oraz Polonez A-dur Henryka Wieniawskiego.

        Polecamy Państwa uwadze nową płytę „PER MUSICAM AD ASTRA” w wykonaniu mojej rozmówczyni – skrzypaczki Marty Gębskiej i pianisty Grzegorza Skrobińskiego.
Mówiłaś, ile trzeba pracować, że osiągnąć sukces, ale Ty potrafiłaś połączyć to z innymi zainteresowaniami. Zauważyłam, że chodzisz tak pięknie jak baletnica – interesuje Cię taniec?

        - Tak i nawet tańczyłam w balecie, ale zawsze podobała mi się także branża modelingu – niestety, jestem za niska. Interesuje mnie wiele różnych dziedzin, a ostatnio zainteresowałam się psychologią. Uwielbiam literaturę, a szczególnie poezję i mam już wydany w 2017 roku pierwszy tomik poezji „Tyłem do ściany”. Nowe wiersze ciągle powstają – napisałam ich już kilkaset, ale tylko około dwadzieścia ujrzało światło dzienne. Zajmuję się także kaligrafią i rysowaniem – nawet ostatnio powstał cykl rysunków, które także jeszcze nie były prezentowane.

        Zauważyłam, że ostatnio ciągle coś fotografujesz, nagrywasz.

        - Tak, uwielbiam fotografię. Bardzo lubię zarówno pozować do zdjęć, jak i robić zdjęcia, pracować także z kamerą. Dzięki temu mogę dostrzegać także piękno w czymś innym niż muzyka, bo fotografując nawet stary budynek, mogę uwiecznić i dostrzec piękno przemijania. W każdym maleńkim przedmiocie lub nawet jego części można zobaczyć pracę ludzkich rąk i odnaleźć różne wartości w otaczającym nas na co dzień świecie. Fascynujące jest to, że pracując z aparatem czy kamerą możemy ukazać to, co próbujemy pokazać przez muzykę w inny sposób. Dlatego staram się łączyć wiele dziedzin sztuki, nie zamykając się wyłącznie na grze na skrzypcach. Chcę odkrywać własną wrażliwość, poznawać innych ludzi oraz ich punkty widzenia, jak patrzą na świat, co jest dla nich ważne, wspierać ich i pomagać im, a jeżeli ja będę tego potrzebowała, to mieć wokół ludzi, którzy będą mi służyć pomocą. Jestem przekonana, że to jest w życiu bardzo ważne.

        Do niedawna Twoim nauczycielem gry na skrzypcach był Tato – prof. Andrzej Gębski, który w ubiegłym roku „oddał Cię w ręce” prof. Romana Lasockiego i to chyba była słuszna decyzja, bo trudno całe życie uczyć się u jednego mistrza.

        - Zdecydowanie nie można. Ja przez pierwsze lata uczyłam się u pani prof. Walentyny Jakubowskiej oraz u mojej Pani Pedagog w szkole. Po ukończeniu piątej klasy przejął mnie Tato, który po pięciu latach oddał mnie pod opiekę prof. Romana Lasockiego. To była właściwie decyzja całej naszej rodziny i wkrótce poczułam, że teraz inaczej podchodzę do współpracy z pedagogiem – to była duża zmiana, ale myślę, że potrzebna i dla mojego dobra. Profesor Lasocki pracuje ze mną zupełnie inaczej niż mój Tato, skupia się na innych problemach. Teraz jak mam jakieś pytania, to mogę się zapytać obu profesorów i wiem, że każdy odpowie mi inaczej, a ja sobie wybieram to, co mi odpowiada.

        Niedawno się dowiedziałam, że Twój młodszy brat od pewnego czasu uczy się grać na wiolonczeli i robi duże postępy. Pod jednym dachem mieszka kwartet smyczkowy, który może z powodzeniem razem występować. Czy zastanawialiście się nad wspólnym graniem?

        - Już gramy razem w kwartecie oraz w trio bez Mateusza, ale mamy już wspólne plany, szykujemy koncerty, podczas których będziemy wykonywać utwory na kwartet smyczkowy – dwoje skrzypiec, altówka i wiolonczela. Uwielbiam jak Mateusz gra, bo jest bardzo utalentowany, pracowity i robi szybko postępy, jednak uczy się o wiele krócej niż ja i nie wszystkie utwory na kwartet możemy wykonywać, ale jest już bardzo duża ilość utworów, po które możemy sięgnąć. Bardzo lubię takie kameralne granie z rodziną. Wtedy jest zupełnie inny przepływ energii, rozumiemy się wszyscy doskonale i można stworzyć wręcz niesamowite kreacje muzyczne, ale także uczuciowe.

        Mam nadzieję, że już niedługo będziemy oklaskiwać Wasz kwartet podczas koncertu i wtedy będzie także okazja do rozmowy w szerszym gronie. Jeszcze raz polecamy Państwa uwadze nowiuteńką płytę.

         - Płyta zatytułowana jest „PER MUSICAM AD ASTRA” i można ją już znaleźć w sklepach, jest także obszerna informacja na stronie firmy fonograficznej DUX.

Z Martą Gębską - niezwykle utalentowaną skrzypaczką młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 19 października 2018 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie

 

 

 

Filharmonia Podkarpacka - Elsner, Mendelssohn, Cherubini

AB 26 października 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MARCELLO BUFALINI - dyrygent
MAURIZIO BAGLINI - fortepian

W programie:
J. Elsner - Uwertura do opery "Leszek Biały"
F. Mendelssohn - Koncert fortepianowy e - moll (rekonstrukcja Marcello Bufalini)
L. Cherubini - Symfonia D - dur

Nasza gra ma sprawiać przyjemność. To jest najważniejsze

        Często zastanawiam, się co robą młodzi muzycy, którzy kilka lub kilkanaście lat temu byli uczniami szkół muzycznych II stopnia na Podkarpaciu, wiele się o nich mówiło i pisało, bo wyróżniali się nadzwyczajnym talentem i pracą, a także z wielkim powodzeniem uczestniczyli w ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach muzycznych. Później rozpoczęli studia w polskich lub zagranicznych uczelniach i dzisiaj prowadzą ożywioną działalność artystyczną, ale my o ich sukcesach dowiadujemy się często przypadkowo i z dużym opóźnieniem.
Pomyślałam, że warto by było nawiązać z nimi kontakt i dowiedzieć, się co aktualnie robią.
        Niedawno spotkałam Jakuba Gerulę - młodego pianistę, który kilka tygodni temu z bardzo dobrym wynikiem ukończył studia w Akademii Muzycznej w Katowicach, w klasie fortepianu prof. Wojciecha Świtały i prof. Huberta Salwarowskiego, a wcześniej studiował w Hochschule für Musik und Tanz Köln i w Escola Superior de Música de Catalunya w Barcelonie.
        Jakub Gerula talent i miłość do muzyki odziedziczył po rodzicach, którzy są świetnymi wiolonczelistami, grają w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie i prowadzą działalność pedagogiczną.
        Aktualnie młody, świetnie wykształcony pianista rozpoczyna działalność artystyczną na własny rachunek. Czego nauczył się w czasie studiów i jakie ma plany na przyszłość, dowiedzą się Państwo czytając zarejestrowaną rozmowę.

        Zofia Stopińska: Miło mi rozmawiać z Panem po latach. Ostatni raz spotkaliśmy się w studiu Polskiego Radia Rzeszów, podczas realizacji płyty, którą Zespół Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie wydawał z okazji Roku Chopinowskiego. Pan był jednym z wybranych młodych wykonawców, ale nie pamiętam już tytułu utworu Fryderyka Chopina, który Pan wówczas grał.

        Jakub Gerula: Była to Ballada F-dur op.38, bardzo miło wspominam to moje pierwsze doświadczenie ze studiem nagraniowym.

        Pamiętam jednak, że nagraliśmy ten utwór bardzo szybko.

        - Ja też byłem zaskoczony. Podobno najlepiej jest nagrać utwór w całości i najlepsza jest pierwsza lub ostatnia próba. Wtedy udało się na szczęście nagrać wszystko za pierwszym razem, w zasadzie nic nie trzeba było dogrywać ani montować.

        Zapamiętałam Pana również dlatego, że bardzo Pana zainteresowało wszystko, co dotyczyło nagrań, pozostał Pan w studiu i pilnie śledził naszą pracę, a później długo rozmawialiśmy na tematy dotyczące realizacji dźwięku. Myślałam nawet, że może zajmie się Pan zawodowo nagraniami.

        - Faktycznie, bardzo mnie to interesowało i nawet zacząłem poważnie myśleć o tym, miałem nawet epizod na kierunku Realizacja Nagłośnienia, ale po roku stwierdziłem, że jednak wolę trzymać się tego w czym jestem dobry, zwłaszcza, że zarówno studia, jak i sprzęt nagraniowy są dość kosztowne, a ponadto na wszystko czasu nie starczy.
         Zdecydowałem, że skupię się na grze na fortepianie i zrobię wszystko, aby po studiach dalej grać. Rozmawiałem z wieloma profesorami, którzy mnie inspirują i podziwiam ich za to, że mając rodziny i zajmując się nie tylko pedagogiką, potrafią mimo presji ciągle koncertować na najwyższym poziomie, jednak uważam, że są to ludzie nadzwyczaj utalentowani.

        Będąc uczniem ZSM nr.2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie wygrywał Pan różne konkursy pianistyczne, a po ukończeniu edukacji w rodzinnym mieście rozpoczął Pan studia za granicą.

        - Tak, a stało się to dzięki temu, że mając bardzo udany rok poprzedzający maturę, udało mi się wygrać kilka nagród na konkursach pianistycznych, m.in w Łodzi. Po koncercie laureatów podeszła do mnie jedna z jurorek i pytała mnie o moje plany odnośnie studiów. Wtedy granie na fortepianie wychodziło mi najlepiej i nie interesowałem się za bardzo niczym innym, ale nie miałem jeszcze konkretnych planów – powiedziałem, że pewnie spróbuję zdać egzamin do Akademii Muzycznej w Katowicach albo w Warszawie, ale może uda mi się dostać gdzieś za granicę. Pani profesor stwierdziła, że zagraniczne studia to bardzo dobry pomysł i zasugerowała mi nawiązanie kontaktu z pewnym profesorem, który uczy w Kolonii w Niemczech, jest znanym pedagogiem i wszyscy jego studenci świetnie grają. Chciałem nawiązać ten kontakt i jak się dużo później okazało, e-mail, który napisałem w języku rosyjskim z pomocą mojej pani profesor Żanny Parchomowskiej, do dzisiaj nie został przez niego prawdopodobnie przeczytany, bo po prostu nie czytał setek takich korespondencji, które przysyłali mu młodzi ludzie, którzy pragnęli studiować w jego klasie. Zacząłem się interesować tą uczelnią i pisać także do innych profesorów, którzy najczęściej odpisywali, że nie mają czasu mnie przesłuchać, ale polecali innego pedagoga z tej uczelni lub uczelni "konkurencyjnych", co było dla mnie miłym zaskoczeniem. W klasie maturalnej udało mi się umówić na przesłuchania z trójką profesorów: z Dϋsseldorfu i Kolonii. Bardzo mi się spodobało, że tamtejsi profesorowie nie myśleli tylko o swojej klasie i kiedy poznawali kogoś, kto reprezentuje wysoki poziom, a nie mogli go przyjąć do swojej klasy, lub nie było miejsc na uczelni – polecali inną uczelnię lub innego profesora.
        Dopiero wtedy zauważyłem, jak wysoki poziom nauczania mamy w Polsce w podstawowych i średnich szkołach muzycznych. Takiego systemu nauczania praktycznie nie ma w wielu innych krajach, a już na pewno nie za darmo.
        Z trójki profesorów, dla których grałem, najbardziej zafascynował mnie prof. Jacob Leuschner. Grałem wtedy m.in Sonatę e-moll op.90 Ludwiga van Beethovena, a on bez nut zaczął ją grać i pokazywać mi swoje pomysły, byłem tym bardzo zainspirowany.
        Jak się potem okazało, prof. Leuschner miał w repertuarze wszystkie sonaty Mozarta, Schuberta i Beethovena i grał je z pamięci podczas cyklu koncertów. Byłem zachwycony jego interpretacjami, przede wszystkim utworów kompozytorów niemieckich. Egzamin wstępny poszedł mi świetnie i udało mi się dostać do profesora, którego wybrałem, mimo że zdawało wtedy około 340 osób. Ale jak wspomniałem, porównując się wtedy do studentów z całego świata, których edukacja muzyczna przebiegała w bardzo różny sposób, jak na swój wiek prezentowałem konkurencyjny poziom, z czego wielu zdolnych, ale nieśmiałych uczniów w Polsce nie zdaje sobie niestety sprawy. W Niemczech licencjat trwa cztery lata i studia przebiegają inaczej niż w Polsce. W naszych uczelniach pod koniec każdego semestru trzeba przygotować odpowiedni program i zdawać egzaminy praktyczne. W Niemczech student nie musi tak ściśle dostosowywać się do wymogów uczelni, a pierwszy egzamin jest dopiero po dwóch latach studiów i trwa jedynie 20 minut. Związane jest to z dużą ilością studentów na uczelni i dlatego egzaminy nie są organizowane w każdym semestrze. Daje to studentom większą swobodę i możliwości przygotowywania się do konkursów, bo można zająć się wyłącznie programem konkursowym.

        Czy ta swoboda odpowiadała Panu?

        - Po dłuższych obserwacjach stwierdziłem, że jednak nie jest to tryb pracy, który mi odpowiada, bo jest on zupełnie inny niż ten, do którego byłem przyzwyczajony. Ja muszę mieć jakiś cel i najlepiej kogoś nad sobą, kto mnie do tego motywuje. Taką mam naturę.
         Cykle koncertów w wykonaniu mojego Profesora, były także pewnym ważnym etapem w jego karierze, bo przygotowywał się do przejęcia profesury najwyższej rangi w Detmold. Bardzo dużo pracował nad własnym repertuarem i koncertował, ale przez to miał mniej czasu dla studentów, chociaż lekcje były świetne pod względem merytorycznym. Rozumiem jego chęć do robienia własnej kariery i gdybym był na jego miejscu, pewnie robił bym to samo. Kiedy ukończyłem trzeci rok studiów, prof. Jacob Leuschner przeniósł się już do Detmold i na czwartym roku miałem okazję pracować z prof. Ilją Schepsem, którego znałem już dużo wcześniej, bo pracowałem z nim w Bydgoszczy podczas kursów pianistycznych i pod jego opieką mogłem ćwiczyć z orkiestrą koncerty fortepianowe. Prof. Scheps chętnie przyjął mnie do swojej klasy.
        Na ostatnim roku stwierdziłem, że warto wykorzystać jeszcze możliwości, jakie daje status studenta i w ramach programu Erasmus studiowałem dodatkowo rok w Barcelonie . Bazując na poprzednich doświadczeniach sprzed studiów, bez kompleksów napisałem maila do profesora Pierre Réacha, w którym zapytałem, czy byłby zainteresowany pracą ze mną. Wysłuchując moich nagrań odpisał, że jak najbardziej mogę przyjechać. Był to jeden z najmilszych i najbardziej kulturalnych artystów, jakich miałem okazję poznać. Dodatkowo zatroszczył się o całą część biurokratyczną, co w Hiszpanii jest dość sporym problemem, ale jest to raczej kwestia kultury i mentalności. Dopiero w środku wakacji zostałem poinformowany, że rozpoczynam studia od września, więc wziąłem kilka desperackich lekcji hiszpańskiego od koleżanki i ruszyłem w nieznane. Nie da się w kilku zdaniach i bez alkoholu streścić tego całego doświadczenia. Nie był to najbardziej produktywny okres mojego życia, natomiast zdecydowanie nadrobiłem w innych aspektach, które bardzo zmieniły moje postrzeganie świata, ludzi, podejście do muzyki i niewątpliwie mają wpływ na moją grę.
        Po roku wróciłem do Kolonii, żeby zagrać recital dyplomowy i zdałem egzamin wstępny w Akademii Muzycznej w Katowicach.

        Dlaczego po ukończeniu studiów w Hochschule fűr Musik und Tanz Köln postanowił Pan studiować jeszcze w Polsce i wybrał Pan Akademię Muzyczną w Katowicach?

        - Zawsze myślałem o tym, że jeśli miałbym kiedyś studiować w Polsce, to właśnie w Katowicach. Uczelnia ta zawsze kojarzyła mi się z wysokim poziomem w katedrze fortepianu, świetnymi profesorami, takimi jak prof. Świtała czy prof. Raubo, którzy prezentują światowy poziom i można powiedzieć, że głupotą jest jeżdżenie po świecie mając takich pedagogów na miejscu. Budynek Akademii jest piękny i przebywanie w nim to czysta przyjemność, warunki do studiowania są bardzo dobre, miasto jest niedrogie w porównaniu z Kolonią czy Barceloną, ludzie są fantastyczni, a do tego dostałem się również na drugi kierunek, który mnie interesował.
        Jeśli chodzi o sam powrót do Polski, to złożyło się na niego wiele czynników. Po powrocie z Hiszpanii musiałbym szukać na nowo mieszkania i zaczynać wszystko organizować od początku, wielu moich znajomych już wtedy skończyło studia lub przeniosło się gdzie indziej lub wrócili do swojej ojczyzny. Mimo, że czułem się świetnie w "wielkim świecie", to jednak mentalność ludzi była zupełnie inna i większość studentów nie czuła się tam jak u siebie w domu. Cztery lata w Niemczech mi wystarczyły. Rok w Barcelonie był niezwykłym doświadczeniem, ale na dłuższą metę nie mógłbym się tam realizować zawodowo. Dodatkowo będąc 5 lat za granicą mimo wszystko zastanawiałem się, co by było, gdybym nie wyjechał, jak wyglądałoby moje życie. Może ominęło mnie coś ważnego, może jakaś fajna dziewczyna? Kto wie. Żeby się przekonać, musiałem spróbować.

        Zamierza Pan zamieszkać na stałe w Katowicach?

        - Na ten moment chcę zostać w Katowicach, bo mogę się tam realizować w wielu aspektach, mam tam mnóstwo możliwości dalszego rozwoju w dziedzinie muzyki i nie tylko. Znajomość języków otworzyła mi bardzo dużo możliwości pracy, do której nie spodziewałbym się, że mógłbym się nadawać. Katowice to rzeczywiście miasto muzyki, odbywa się tam bardzo dużo wydarzeń kulturalnych. Jest tam jedna z najlepszych obecnie sal koncertowych na świecie, siedziba NOSPR, gdzie nawet miałem przyjemność wystąpić w maju, a w grudniu będę miał kolejną okazję. Niedawno odbywał się Międzynarodowy Konkurs Muzyczny im. Karola Szymanowskiego, który był dużym, bardzo interesującym wydarzeniem. Koncertów jest tak dużo, że trudno nadążyć i znaleźć czas, żeby wszystkiego posłuchać. Na Akademii mamy też słynny wydział jazzu, który regularnie odwiedzam, bo uwielbiam jazz, a poziom studentów jest naprawdę wysoki. Uważam, że powinniśmy się od nich uczyć.

        Mówił Pan, że na początku studiów w Niemczech zafascynowany był Pan pedagogiem, który świetnie grał utwory kompozytorów niemieckich. Jaka muzyka najbardziej porywa Pana teraz?

        - Powiem szczerze, że przez pierwsze trzy lata pobytu w Niemczech nie zagrałem ani jednego utworu Fryderyka Chopina, natomiast na pierwszy recital dyplomowy zatęskniłem i poświęciłem cały program tylko temu kompozytorowi. Ostatnio po śledzeniu Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych, mam ochotę pograć Chopina z nieco świeżym spojrzeniem.
        Zawsze najbardziej ceniłem muzykę niemiecką, zwłaszcza Beethovena i Brahmsa, ale uwielbiam też Bacha, chociaż nie są to utwory, w których można błysnąć wirtuozerią, ale sama muzyka, ogromna inteligencja i mądrość w niej zawarta, stawia go moim zdaniem na pierwszym miejscu w historii muzyki. Bardzo lubię też sam język niemiecki i uważam, że ma dużo cech wspólnych z muzyką niemiecką, jest bardzo logiczny, ładnie brzmi (w zależności od tego, kto się nim posługuje) i mam do tej kultury wielki szacunek.
        Bardzo lubię też kompozytorów francuskich, na ostatni recital dyplomowy przygotowałem program złożony z utworów Claude’a Debussy’ego i także świetnie się czuję w tej muzyce, bo pozwala mi na operowanie ciekawymi barwami w zależności od instrumentu i akustyki sali. Grałem też niedawno Koncert na lewą rękę Maurice’a Ravela, który będę miał przyjemność zagrać w Filharmonii Podkarpackiej dwukrotnie w czerwcu następnego roku.

        Interesuje Pana muzyka kameralna?

        - Oczywiście, nawet w tym roku przygotowany mieliśmy z wiolonczelistą cały program na konkurs, ale z nagłych powodów zdrowotnych musieliśmy w ostatniej chwili z niego zrezygnować. Bardzo chętnie gram różne programy kameralne, zwłaszcza z wiolonczelą, bo gdzieś w środku czuję jej brzmienie (pewnie dzięki rodzicom). Uważam, że mieszanka dwóch instrumentów oraz komunikacja na scenie z kimś, kto ma coś do powiedzenia swoją grą, jest dwukrotnie ciekawsza niż granie solo. Przyznam jednak, że łatwiej jest mi grać solo, bo wiąże się to z mniejszą odpowiedzialnością – wychodząc na scenę sam jestem odpowiedzialny tylko za siebie, natomiast im więcej osób w składzie, tym rola fortepianu jest bardziej odpowiedzialna.

        Zaskoczył mnie Pan, bo zawsze wydawało mi się, że na scenie w grupie wykonawcy czują się raźniej.

         - Mnie się wydaje, że to tylko pozornie tak wygląda. Każdy instrument ma swoje problemy, z którymi pozostali wykonawcy muszą się liczyć, a także muszą się wszyscy nawzajem słuchać. Grałem już kwintety i sekstety fortepianowe i było to ciekawe doświadczenie, pianista ma najgorzej, bo mając na przykład 6 partii instrumentów w nutach, musi przewracać strony czasem co 30 sekund, może to wydawać się głupie, ale jednak jest to dość irytujące. Tak samo spotykanie się z problemami typu organizacja prób (ciężko jest zebrać 6 osób na regularne próby), albo chociażby problem dominacji jednej osoby w zespole. Nie ma lekko. Trzeba się jakoś dopasowywać.

        Pana życie z pewnością związane będzie z uprawianiem zawodu muzyka.

         - Ja też mam taką nadzieję, chociaż nie wiem, czy uda mi się żyć i utrzymywać się uprawiając tylko ten zawód. Mam bardzo cenne doświadczenia po roku spędzonym w Hiszpanii, kiedy grałem dla ludzi, którzy nie byli związani z muzyką i zrozumiałem, że najważniejsze jest to, żeby publiczność miała przyjemność z jej słuchania i przebywania z nią. Świetnie grających pianistów jest bardzo dużo, zrobić coś ciekawego i oryginalnego jest bardzo trudno, ale musimy być kreatywni i mieć ciągle własne pomysły, aby słuchacze byli zainteresowani występami. Nasza gra ma sprawiać przyjemność ludziom, którzy po trudnym dniu mogą odpocząć przychodząc na koncert, aby posłuchać dobrej muzyki. To jest najważniejsze.

         Od pierwszych chwil życia słuchał Pan muzyki, bo rodzice są muzykami. Dzieci także nimi już są, bo Pan jest pianistą, a siostra pięknie gra na waltorni. Czy gdyby Pan dzisiaj wybierał po raz drugi zawód – też zostałby Pan muzykiem?

         - Mając tyle niezwykłych doświadczeń uważam, że muzyka to jedna z najwspanialszych rzeczy w życiu i warto jej się poświęcić. Nie musi to być koniecznie muzyka klasyczna, czy fortepian, samo obcowanie z nią jest niesamowicie rozwijające i pozwala nam stawać się lepszymi ludźmi. Natomiast to, czy chciałbym z tego żyć, to już temat na inną dyskusję. Chętnie spotkam się z Panią za kolejne 8 lat.

Z Jakubem Gerulą - młodym pianistą, absolwentem  Hochschule für Musik und Tanz Kõln i Akademii Muzycznej w Katowicach rozmawiała Zofia Stopińska 18 października 2018 rokuü

Stanisław Wisłocki – życie i dzieło

Z Rzeszowa w świat

        „Już od najwcześniejszych lat Stanisław Wisłocki obcował z muzyką. Gdy się urodził w Rzeszowie 7 lipca 1921 roku, w jego domu odbywały się częste, rodzinne koncerty kameralne. Obok ojca – Władysława, oficera 17 Pułku Piechoty, kapelmistrza pułkowej orkiestry, w zmieniających się kameralnych składach spotykali się bracia matki Michaliny z Wojciechowskich i liczni przyjaciele domu. Była wśród nich także zdolna pianistka Emilia Kozłowska-Grotowska (przyszła matka Jerzego Grotowskiego). Koncerty odbywały się przy otwartym balkonie mieszkania babci Wojciechowskiej na I piętrze przy ul. Krakowskiej 1. Parter budynku zajmowała pani Kadlewiczowa, pierwsza nauczycielka gry na fortepianie Stanisława Wisłockiego. Podczas jednego z kameralnych wieczorów schubertowskich jeden z muzyków zapytał zasłuchanego Stasia, który utwór najbardziej mu się podobał. Ku zaskoczeniu zebranych sześcioletni słuchacz bezbłędnie zanucił całą partię skrzypiec granego przed chwilą kwartetu. Zainteresowanie muzyką było tak silne, że ojciec zabierał małego Stasia na próby orkiestry. Podczas jednej z takich prób w sali rzeszowskiego „Sokoła” Staś niepostrzeżenie wszedł na krzesło i zaczął dyrygować, głośno wypowiadając swe uwagi skierowane do wybranych muzyków. Rozbawieni sytuacją członkowie orkiestry nie podejrzewali wówczas, że w przyszłości Stanisław Wisłocki stanie się jednym z najwybitniejszych dyrygentów polskich XX wieku. Niespodziewanie szybkie postępy muzyczne sprawiły, że jego dalszą edukacją pianistyczną zajął się ceniony rzeszowski pedagog prof. Mirski. I tak upłynęło siedem rzeszowskich lat. Po komunii Stasia jego rodzice przenieśli się do Przemyśla. I choć rzeszowski okres trwał stosunkowo krótko, to tam właśnie ukształtowała się przyszłość tego muzyka. Kilkanaście lat później, we wrześniu 1945 roku, wracając z wojennej tułaczki, swe pierwsze kroki Stanisław Wisłocki skierował właśnie do Rzeszowa.”
        Tak wspomina wybitnego polskiego dyrygenta, pianistę, kompozytora i pedagoga Stanisława Wisłockiego (1921-1998), pochodzącego z Rzeszowa jego krewny Tadeusz Deszkiewicz na łamach „Kamertonu” nr 3-4(32-33)1998, s.53-56. Warto dodać, iż Stanisław Wisłocki zadebiutował jako dyrygent wiosną 1937 roku z orkiestrą złożoną z uczniów Gimnazjum im. Kazimierza Morawskiego w Przemyślu. Tam też rozpoczął studia muzyczne pod kierunkiem Seweryna Barbaga z Konserwatorium Lwowskiego, a kontynuował w czasie wojny w Akademii Muzycznej w Timisoarze w Rumunii u prof. George Simonisa - kompozycja i dyrygentura i Emila Michaila - fortepian. W latach 1942-1945 pozostawał pod artystyczną opieką George Enescu, znakomitego rumuńskiego kompozytora i dyrygenta. Potem przyszła światowej sławy kariera artysty, który swoje pracowite życie całkowicie wypełnił muzyką. Dyrygował orkiestrami w Warszawie, Katowicach, Poznaniu, gdzie w 1979 roku z WOSPR zrealizował cykl „Beethoven nasz współczesny” dyrygując wszystkimi symfoniami mistrza z Bonn na pamięć, a rok później „Brahms – Nowy Romantyzm”. Występował w USA, Kanadzie, Japonii, Ameryce Południowej, w 1981 roku w Buenos Aires wystawił „Króla Rogera” K. Szymanowskiego. Wykładał na uczelniach muzycznych w Warszawie i Poznaniu, wykształcił całą rzeszę znakomitych polskich dyrygentów, takich jak m.in. Tomasz Bugaj, Szymon Kawalla, Jacek Kaspszyk, Jerzy Kurczewski, Wojciech Michniewski, Andrzej Straszyński, Tadeusz Wojciechowski, Sławek A. Wróblewski.
        31 maja 2018 roku minęło 20 lat od śmierci Stanisława Wisłockiego. Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne wraz z Filharmonią Podkarpacką im. Artura Malawskiego w Rzeszowie uczciło tę rocznicę Ogólnopolską Konferencją Naukową pt. „Stanisław Wisłocki – życie i dzieło. 20 lat od śmierci artysty”, która miała miejsce w sali kameralnej Filharmonii w dniu 13 października 2018 roku w sobotę w godz.9.00-13.00. Wzięło w niej udział pięcioro referentów: prof. dr hab. Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie: „Wprowadzenie”, mgr Andrzej Szypuła, prezes Rzeszowskiego Towarzystwa Muzycznego: „Stanisław Wisłocki – z Rzeszowa świat” oraz z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie: prof. dr hab. Krystyna Juszyńska, pracownik naukowy Katedry Teorii Muzyki Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki: „Działalność dyrygencka i pedagogiczna Stanisława Wisłockiego”, prof. dr hab. Sławek A. Wróblewski, dziekan Wydziału Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej, Muzyki Kościelnej, Rytmiki i Tańca, pochodzący z Markowej koło Rzeszowa: „Opus 51... Wspomnienia ostatniego ucznia”, mgr Przemysław Zych, asystent w Katedrze Dyrygentury Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki: „Stanisław Wisłocki jako kompozytor”. Film o Stanisławie Wisłockim pt. „Rumuńskie wspomnienia” zrealizowany przez TVP z TV Rumunia w 1985 roku przez Elżbietę Urodę i Janusza Cegiełłę znakomicie dopełnił całą konferencję. Na zakończenie miały miejsce promocje książek muzycznych: „Bohdan Wodiczko. Dyrygent wobec nowoczesnej kultury muzycznej” Michała Klubińskiego (TAiWPN „Universitas” Kraków 2017), „Roman Palester – Słuch absolutny. Niedokończona biografia i listy z lat wojny” (FUW-PWM Warszawa-Kraków 2017) w opracowaniu i z komentarzem Zofii Helman oraz „Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje. Rozmowy o kompozytorze” Beaty Bolesławskiej-Lewandowskiej, pochodzącej z Rakszawy koło Rzeszowa (PWM 2018), która wymienione promocje prowadziła. Patronat medialny nad konferencją objęło Polskie Centrum Informacji Muzycznej POLMIC Warszawa.
        Dzień wcześniej, 12 października 2018 roku, w koncercie piątkowym w sali dużej Filharmonii Podkarpackiej słuchaliśmy Uwertury D-dur Karola Lipińskiego, Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego i II Symfonii D-dur Ludwiga van Beethovena op. 36. Koncertowi i konferencji towarzyszyła wystawa „Stanisław Wisłocki – życie jednego muzyka” przygotowana przy współpracy z Wojewódzkim Domem Kultury w Rzeszowie przez Tadeusza Deszkiewicza z Warszawy, który opatrzył koncert interesującym słowem.
        O Koncercie na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego słów parę. Kompozytor zaczął go pisać w czasie wojny, a ukończył w 1948 roku. Zadedykował go Nadii Boulanger, która hołdowała estetyce neoklasycznej. Rzeszowskie wykonanie tego dzieła było znakomite. Ogromne gratulacje należą się pianiście Michałowi Drewnowskiemu, który z wielką precyzją i solistycznym rozmachem realizował partię fortepianu, a także orkiestrze naszej Filharmonii, która mimo okrojonego składu (część muzyków poleciała do Rzymu realizować koncert) spisała się znakomicie! Dyrygent Massimiliano Caldi pokazał swój wielki kunszt kapelmistrzowski, znajomość orkiestry i wyrafinowany smak muzyczny we wszystkich dziełach piątkowego koncertu w naszej Filharmonii.
        Koncert na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego nie jest łatwy do wykonania. Kompozytor, zarazem dyrygent i pianista zawarł w nim wiele ze swej wiedzy, talentu, wrażliwości, temperamentu. Kontrastujące ze sobą trzy części utworu: Allegro scherzando, Andante molto cantabile i Allegro giocoso urzekały liryzmem, skupioną wirtuozerią, jasnością formy, przejrzystością faktury, szczerością wypowiedzi i tym, co nie da się w nutach zapisać – ciepłym wzruszeniem. Ta estetyczna nić porozumienia łącząca wykonawców i słuchaczy jest największą tajemnicą sztuki.
        II Symfonia D-dur op. 36 wielkiego L. van Beethovena, jakby „na oczyszczenie duszy”, dopełniła nastrój niezwykłego muzycznego spotkania i pozostawiła wrażenie prawdziwego artystycznego wydarzenia w naszej Filharmonii, które, jak się zdaje, w swym niepowtarzalnym kształcie, niczym tajemniczy kwiat paproci, zakwita tylko raz...

Andrzej Szypuła

 

 

 

Grać tak pięknie, żeby muzyką zjednać sobie i porwać publiczność

        Pierwsza część koncertu abonamentowego, który odbył się 12 października 2018 roku w Filharmonii Podkarpackiej, poświęcona była muzyce polskiej. Wieczór rozpoczęła Uwertura D-dur Karola Lipińskiego w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego. Uwertura D-dur powstała w 1814 roku, w okresie, gdy kompozytor pracował we lwowskim teatrze operowym. Ten młodzieńczy utwór o pięknych, śpiewnych tematach, zapowiadający nieprzeciętny talent kompozytorski Karola Lipińskiego, został bardzo interesująco wykonany przez naszych filharmoników.
        Drugim utworem był Koncert na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego, który urodził się w Rzeszowie. Wcześniej pojawił się na scenie pan Tadeusz Deszkiewicz – Prezes Zarządu Polskiego Radia dla Ciebie, Doradca Prezydenta RP, dziennikarz, publicysta i krytyk muzyczny, który jest siostrzeńcem prof. Stanisława Wisłockiego, i przybliżył publiczności sylwetkę tego znakomitego dyrygenta, kompozytora i pianisty. Po bardzo interesującym wystąpieniu pana Tadeusza Deszkiewicza, na scenie pojawili się: Michał Drewnowski – znakomity pianista młodego pokolenia, i maestro Massimiliano Caldi, i wysłuchaliśmy Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego, który przez samego kompozytora uważany był za jedno z najlepszych jego dzieł.
Długie i gorące brawa świadczyły najlepiej o tym, że utwór i wykonanie bardzo się spodobały publiczności.
        Po przerwie, w wykonaniu Orkiestry zabrzmiała radosna i pogodna II Symfonia D-dur op. 36 Ludwiga van Beethovena i również została bardzo ciepło przyjęta przez publiczność.
       Pan Michał Drewnowski znalazł czas na rozmowę dla czytelników „Klasyki na Podkarpaciu”.

        Zofia Stopińska: Miło mi, że w Filharmonii Podkarpackiej mogę rozmawiać z panem Michałem Drewnowskim, który wykonał z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, pod batutą Massimiliano Caldiego, Koncert na fortepian i orkiestrę – Stanisława Wisłockiego, Rzeszowianina z urodzenia, wspaniałego dyrygenta, kompozytora i pianisty. Rodzinny dom kompozytora znajdował się przy ulicy Krakowskiej 1 – niedaleko kościoła Bernardynów i Galerii Rzeszów.

        Michał Drewnowski: Spacerowałem wczoraj po południu dość długo po śródmieściu Rzeszowa i oczywiście byłem w okolicy, gdzie przed laty stał dom rodzinny prof. Stanisława Wisłockiego. Jestem w Rzeszowie już po raz kolejny, ale zawsze to miasto urzeka mnie swoją atmosferą, jest naprawdę piękne i dobrze się tutaj czuję.
        Fakt, że mogłem wykonać utwór prof. Stanisława Wisłockiego w mieście, w którym się urodził, miał ogromny wpływ na moją kreację. Był artystą wszechstronnym i doskonałym w kilku dziedzinach muzyki. Potrafił pięknie grać na fortepianie, był wspaniałym dyrygentem i bardzo dobrym kompozytorem, o czym dzisiaj nie pamiętamy. Utwory prof. Stanisława Wisłockiego są wykonywane bardzo rzadko, prawie okazjonalnie. W tym roku minęła w maju 20-ta rocznica śmierci kompozytora i wiem, że w Poznaniu został wykonany jedynie jego Nokturn na orkiestrę.
        Ja także kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po nuty z Koncertem Stanisława Wisłockiego, uczyniłem to z dużą rezerwą, bo uległem, tak jak większość myśleniu, że jak ktoś nie jest znany jako kompozytor, to jego twórczość nie jest ciekawa. Niekiedy historia bardzo rzetelnie ocenia kompozytorów, ale często historia zapomina o nich i ich piękne utwory pozostają zakurzone w bibliotekach, a instytucje prowadzące działalność muzyczną ograniczają się do grania repertuaru powszechnie znanego.
Znalazłem nagranie tego koncertu w wykonaniu wspaniałej pianistki pani Lidii Grychtołówny pod batutą kompozytora i już podczas pierwszego przesłuchania ten utwór zrobił na mnie ogromne wrażenie. Byłem wstrząśnięty, że tak wspaniałe dzieło było mi zupełnie nieznane. Przemiłe zaskoczenie zbiegło się z faktem, że mój przyjaciel Przemysław Zych, asystent w Katedrze Dyrygentury Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, pisze doktorat i prowadzi prace badawcze nad dorobkiem kompozytorskim tego wielkiego polskiego artysty. Kiedy zaproponował mi udział w nagraniu Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego – natychmiast się zgodziłem. To był utwór, który chciałem mieć w repertuarze i nagrać go.

        Wiem, że prof. Stanisław Wisłocki nie zabiegał o to, aby jego kompozycje były często wykonywane, był wspaniałym dyrygentem i świetnym pedagogiem, który wykształcił wielu znakomitych dyrygentów, natomiast znakomite kompozycje pozostawały w cieniu.

        - Prof. Stanisław Wisłocki w jednym ze swoich wywiadów dostępnych w sieci, gdzie każdy może go odszukać i wysłuchać, mówił, że miał różny stosunek do swojej twórczości w czasie swojego życia – od pozytywnego do takiego, kiedy wycofał wszystkie swoje utwory z wydawnictw i nie pozwalał nikomu ich wykonywać. Był bardzo wymagającym człowiekiem, ale wymagając wiele od orkiestr, którymi dyrygował, przede wszystkim wymagał od siebie. Najczęściej, zupełnie niesłusznie, podchodził do swej pracy i dorobku twórczego zbyt ostro i krytycznie.
Wydaje mi się, że w tej dziedzinie porównywać możemy prof. Stanisława Wisłockiego z wielkim Leonardem Bersteinem, który chciał być kompozytorem i czuł się kompozytorem, a okazało się, że ma ogromny talent do dyrygowania. Obydwaj zaczęli swoją działalność jako dyrygenci i byli wybitnymi dyrygentami, a ta działalność tak ich pochłonęła, że nie przywiązywali wagi do swej twórczości.

        Wracając do Koncertu na fortepian i orkiestrę Stanisława Wisłockiego – jest nadzieja, że ten utwór zostanie nagrany, wydany i znajdzie się na półkach sklepów z muzyką klasyczną?

        - Mam nadzieję, że to nie będzie moje pierwsze i zarazem ostatnie wykonanie tego utworu podczas koncertu. Zamierzamy także z moim kolegą Przemkiem Zychem nagrać ten utwór. Okazało się, że jest bardzo dużo utworów Stanisława Wisłockiego jeszcze nie wydanych, znajdujących się w prywatnym archiwum i po szybkim przejrzeniu niewielkiej części tych utworów mogę powiedzieć, że większość z nich jest po prostu piękna. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zajmę się nimi, a jeżeli chodzi o ten koncert, który sam Wisłocki uważał za najbardziej udany, będę go polecał wszędzie, bo warto, żeby ta muzyka gościła na estradach polskich filharmonii.

        Ma Pan szczęście do odnajdywania ciekawych, nieznanych utworów. Nie tak dawno polecaliśmy uwadze czytelników płytę ze wspaniałymi dziełami Tadeusza Majerskiego – lwowskiego twórcy. To niezwykle cenna, unikatowa płyta. W ubiegłym roku utrwalił Pan na płycie utwory fortepianowe. Krążek jest hołdem dla zmarłego niedawno Andrzeja Nikodemowicza – wspaniałego kompozytora ze Lwowa, który osiadł na stałe w Lublinie. Na płycie są: Suita fortepianowa Tadeusza Majerskiego, ciekawe 24 Mini-Preludia Mariusza Dubaja i 19 Ekspresji Andrzeja Nikodemowicza.

        - Z pewnością szczęście mi sprzyja, że trafiają mi się dzieła wybitne. Wynika to z mojej pasji i potrzeby sięgania po utwory nowe. Nie zawsze są to dzieła współczesne, bo często są też zapomniane. Mogę powiedzieć, że odkryłem Tadeusza Majerskiego i poświęciłem mu dziesięć lat swojego życia, rekonstruując Koncert fortepianowy, nagrywając praktycznie 95% jego dzieł. Bardzo kocham muzykę, ale nie sprawia mi wielkiej przyjemności granie ciągle tego samego repertuaru. Podam przykład – za każdym razem, kiedy jestem proszony o wykonanie recitalu chopinowskiego, to muszę mnóstwo energii włożyć, żeby chcieć odkryć coś nowego, bo inaczej bym popadał w rutynę. Grając uwielbianego przez publiczność Poloneza As-dur, muszę za każdym razem szukać czegoś nowego, żeby obudziła się we mnie energia i wiara w to, że jestem w stanie coś ciekawego stworzyć. To w sposób naturalny przychodzi mi, kiedy przygotowuję i wykonuję utwory takich kompozytorów, jak Majerski, Nikodemowicz czy Wisłocki, bo ja uwielbiam pracę nad nowymi utworami, chociaż nie wykonuję wszystkiego, co znajduję. Wcześniej dokładnie muszę zapoznać się z utworem i wiedzieć, że będę mógł dany utwór wykonać zgodnie z tym, co kompozytor zawarł w nutach oraz muszę mieć pewność, że stworzę interesującą kreację.

        Dawno nie słyszałam na żywo duetu „Doppio espresso”, czasami sięgam tylko po świetną płytę. Nie wiem, czy jeszcze ten duet działa.

        - Oczywiście, że tak. Przygotowujemy teraz projekt na 30 listopada i wystąpimy w Krośnie z okazji jubileuszu Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza, które pod różnymi nazwami nieprzerwanie działa od 70-ciu lat. Spotykamy się rzadziej niż kiedyś, bo mój muzyczny partner Daniel Eibin jest niezwykle zajęty, ponieważ oprócz tego, że jest pianistą, pełni funkcję dyrektora Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie. Podziwiam go, że chciał się zająć kierowaniem tak dużą szkołą i dobrze sobie z tym radzi. Ja bym się nie zdecydował na tak dużo obowiązków.

        Na szczęście tych dodatkowych obowiązków związanych z prowadzeniem Zespołu Szkół Muzycznych nie słychać, kiedy zasiada do fortepianu. Nadal jest świetnym pianistą. Cieszę się także, że duet fortepianowy „Doppio espresso” istnieje i pewnie nadal staracie się proponować ciekawe programy złożone z mało znanych utworów.

        - Z Danielem Eibinem poznaliśmy się podczas studiów w Polsce, a później studiowaliśmy razem w Genewie. Kiedy postanowiliśmy razem grać, to długo zastanawialiśmy się, po jaki repertuar będziemy sięgać, bo nie wyobrażaliśmy sobie, że będziemy ciągle grać to samo czy to, co grają wszyscy. Postawiliśmy na muzykę nowoczesną. Mamy na swoim koncie bardzo dużo koncertów i płytę z muzyką amerykańską – sięgaliśmy po utwory: Bersteina, Piazzolli, Zieglera. Mamy także w programie wszystkie utwory na cztery ręce Juliusza Zarębskiego. Zawsze staraliśmy się tworzyć wartościowe programy, które nas porywały, a dzięki temu mieliśmy szanse porwać publiczność. Duetów fortepianowych, które są świetne, ale cały czas grają to samo, jest bardzo dużo, a my staraliśmy się i nadal staramy się być inni. Bardzo miło wspominamy koncert „Doppio espresso” w Filharmonii Narodowej, gdzie zaprezentowaliśmy bardzo różnorodny, ale „morderczy” program i bardzo nam się to opłaciło, bo otrzymaliśmy duże brawa i na zakończenie owacje na stojąco. Dowodzi to najlepiej, że melomani są otwarci na różne ciekawe propozycje.

        Aktualnie prowadzi Pan działalność koncertową i uczy Pan w dwóch dość odległych miastach.

        - Wykładam w Akademii Muzycznej w Łodzi, gdzie mam wspaniałych studentów i bardzo lubię z nimi pracować i przebywać. Jednocześnie mam klasę fortepianu w Zespole Szkół Muzycznych w Radomiu, gdzie także pracuję z bardzo zdolną młodzieżą. Mam tam tylko czterech uczniów, ale każdy z nich ma przed sobą przyszłość. Myślę, że każdy z nich będzie mógł kontynuować naukę gry na fortepianie w akademii muzycznej. Oczywiście nie muszą, ale żeby mieli taką okazję. Czasami wielka pasja i miłość do muzyki budzą się w ostatniej klasie liceum. Miałem w ubiegłym roku szkolnym uczennicę, u której ta miłość obudziła się w ostatniej klasie i przez rok zrobiła tak ogromne postępy, że bez problemu zdała do Akademii Muzycznej w Łodzi i studiuje z zapałem.

        Zastanawiam się, czy można dobrze i wygodnie żyć będąc tylko muzykiem.

        - Zawsze mówię swoim uczniom i studentom, że jeśli chcą dobrze żyć albo mieć dużo pieniędzy – to w żadnym wypadku nie powinni zostawać muzykami. Jeśli chcą być dobrymi muzykami, to muszą się liczyć z tym, że będą żyć na przyzwoitym poziomie pod warunkiem, że będą ciągle nad sobą pracować. Tylko jednostkom udaje się wygrywać najważniejsze konkursy, za którymi idą nagrody finansowe i propozycje koncertów na całym świecie. Ogromna pasja i miłość jest jedyną drogą do tego, żeby zostać muzykiem.

        Czy podczas koncertu czuje Pan wsparcie albo obojętność publiczności?

        - Oczywiście, że tak, ale ja uważam, że wychodząc na scenę, nie powinniśmy się starać grać wyłącznie dla kogoś. Najpierw musimy zagrać dla siebie tak pięknie, żeby muzyką zjednać sobie i porwać publiczność. Tak samo jest z miłością – nie można pokochać kogoś, jednocześnie nienawidząc siebie. Żeby pokochać kogoś, trzeba najpierw pokochać, a przynajmniej polubić siebie. Tak samo jest na estradzie; musimy kochać i akceptować to, co robimy, aby wykonywana przez nas muzyka trafiła do serc publiczności.

        Jaka muzyka będzie dominować w programach Pana recitali i koncertów w tym sezonie?

        - Jeśli mam zaproszenie na recital, to staram się zawsze, aby program był urozmaicony. Żeby publiczność doceniła i polubiła muzykę współczesną, to nie można proponować całego recitalu złożonego wyłącznie ze współczesnych utworów, bo nikt by tego nie wytrzymał. Zawsze staram się wykonać kilka utworów znanych kompozytorów i do tego dołożyć trochę ciekawej muzyki nowej. Będę miał w tym sezonie recital w Londynie i zamierzam pomiędzy utworami Chopina i Paderewskiego, „przemycić” utwory Kisielewskiego i Majerskiego. Będą też koncerty monograficzne, bo wiem, że w maju na Forum Lutosławskiego w Lublinie będę grał recital złożony wyłącznie z utworów Mariusza Dubaja, ale to jest wyspecjalizowany festiwal muzyki współczesnej.
         Będę wykonywał bardzo ciekawy program, podczas którego będę muzykiem i aktorem. Za dwa tygodnie, w operze w Nancy, „wcielę się” w postać Ignacego Jana Paderewskiego i wykonamy wspólnie z Marcinem Rogalskim w roli narratora – dziennikarza, który przeprowadza wywiad, spektakl muzyczno-teatralny, którego reżyserką jest Jessica Dalle, a autorami scenariusza są: Marek Rogalski i Magdalena Sokołowicz. „Paderewski – pianista, który został premierem” – to bardzo duże wyzwanie. Tekst mam już opanowany na pamięć i na scenie muszę to zestawić z utworami, i różnymi sytuacjami. Trochę się tego boję, ale lubię takie wyzwania.

        Sądzę, że przygotowania do koncertu w Rzeszowie przebiegały w miłej atmosferze.

        - Bardzo się cieszę, że mogłem pracować i występować pod batutą Massimiliano Caldiego, bo jest to znakomity dyrygent i świetny, wszechstronnie wykształcony muzyk. Kiedyś występowaliśmy wspólnie w Koncercie na trzy fortepiany Mozarta i maestro Caldi grał partię jednego fortepianu oraz dyrygował. Bardzo lubię pracować z Massimiliano Caldim, ale takich świetnych dyrygentów jest niewielu.

        Po znakomitym koncercie w Rzeszowie, na kolejne spotkanie z panem Michałem Drewnowskim zapraszamy Państwa do Krosna.

        - Zapraszam serdecznie 30 listopada do Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, gdzie wystąpię w duecie z Danielem Eibinem.

Z dr Michałem Drewnowskim – znakomitym pianistą i pedagogiem Akademii Muzycznej w Łodzi rozmawiała Zofia Stopińska 12 października 2018 roku w Rzeszowie.

XXXV PRZEMYSKA JESIEŃ MUZYCZNA - KONCERT INAUGURACYJNY

POLSKA MUZYKA FILMOWA BARTOSZ CHAJDECKI

21.10.2018, niedziela, godz. 18.00, Zamek Kazimierzowski

Polonez – Czas Honoru,

Wojna – Czas Honoru,

Warszawa – Czas Honoru,

Łapanka – Czas Honoru,

Egzekucja – Czas Honoru,

Miłość – Czas Honoru,

Concertino na skrzypce solo i smyczki

Tango – suita Destination Unknown

Górato – wariacje na temat FASDESA na skrzypce solo i smyczki

Getto – Czas Honoru

Marsz ku ścianie – suita Destination Unknown

Pociągi zagłady – suita Destination Uknown

Walc Wyzwolenia

Krok po kroku – Młody Piłsudski

Wolność – Powstanie Warszawskie.

PRZEMYSKA ORKIESTRA KAMERALNA

PIOTR TARCHOLIK – skrzypce/dyrygent

BARTOSZ CHAJDECKI – kompozycje, aranżacje, słowo

JACEK SZWAJ – fortepian

BARTOSZ CHAJDECKI – (ur. 1980 roku w Krakowie) – kompozytor muzyki teatralnej, telewizyjnej i filmowej. Obdarzony wielką wyobraźnią i swobodą twórczą. Przez ostatnią dekadę stworzył muzykę do kilkudziesięciu spektakli teatralnych w Polsce i na świecie oraz do filmów fabularnych, dokumentalnych, oraz seriali tv. Akademię Muzyczną w Krakowie ukończył z wyróżnieniem prezentując prace o autonomiczności muzyki filmowej. Od najmłodszych lat związany z muzyką, (komponować zaczął w wieku 12 lat), zainspirowany przez Zbigniewa Preisnera, którego liczne wskazówki i uwagi pozwoliły mu opanować podstawy sztuki kompozycji. Na przełomie wieków Bartosz Chajdecki współpracował jako kompozytor i konsultant muzyczny z prestiżowymi instytucjami kulturalnymi, do których należy Teatr Samuela Becketta w Londynie, DeMarco Venue w Edynburgu, Wildwood Opera Festival w Little Rock (Arizona - USA), Yale School of Drama (New Haven - USA), Brazylijski SESC, New York School of Visual Arts (Nowy York - USA). Po jednym z koncertów w Londynie i wykonaniu autorskiego „Destination Unknown”, Bartoszem Chajdeckim zainteresowało się EAJC (European Association for Jewish Culture), które w 2004 roku zadecydowało o przyznaniu mu stypendium na dalszy rozwój twórczości. Przełomem w jego karierze było skomponowanie muzyki do niezwykle popularnego serialu „Czas Honoru”, za którą w 2011 r. został nominowany w kategorii Telewizja przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Muzyki Filmowej w Los Angeles.

FILMOGRAFIA:

2017 – WOJENNE DZIEWCZYNY, reż. M. Rogalski

2017 – MOCK, reż. Ł. Palkowski

2017 – THE LAST WITNESS, reż. P. Szkopiak

2017 – TIERE, reż. G. Zgliński 2017 – BELLE EPOQUE, reż. M. Gazda

2016 – BIKINI BLUE, reż. J. Marszewski

2016 – DOPADO, reż. P. Więckowski

2016 – LE TEMPS D’ANNA, reż. G. Zgliński

2016 – JESTEM MORDERCĄ, reż. M. Pieprzyca

2016 – PROSTA HISTORIA O MORDERSTWIE, reż. A. Jakubik

2016 – MOJE CÓRKI KROWY, reż. K. Dębska

2014 – BOGOWIE, reż. Ł. Palkowski

2014 – CZAS HONORU. POWSTANIE, reż. J. Hryniak

2014 – WKRĘCENI, reż. P. Wereśniak

2014 – WARSAW UPRISING, reż. W. Pasikowski

2013 – CHCE SIĘ ŻYĆ reż. M. Pieprzyca

2013 – POWSTANIE WARSZAWSKIE reż. J. Komasa

2013 – BACZYŃSKI reż. K. Piwowarski

2013 – M JAK MIŁOŚĆ, serial TV

2012 – AMBASSADA reż. J. Machulski

2012 – MISJA AFGANISTAN, serial Canal + reż. M. Dejczer

2012 – 2008 – CZAS HONORU (5 serii), serial TV reż. M. Kwieciński, M. Rogalski

2012 – WSZYSTKO PRZED NAMI, serial TV reż. P. Wereśniak, K. Dębska

2011 – SIŁA WYŻSZA, serial TV reż. W. Adamczyk

2010 – CHICHOT LOSU, serial TV reż. M. Dejczer

NAGRODY:

2012 – Nagroda „Bo wARTo!” w ramach rozdania nagród MocArty

2011 RMF Classic

2011 – Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki TRANSATLANTYK – „Transatlantyk Oceans Award

2011” – za najciekawszą muzykę filmową młodego kompozytora

2011 – Nominacja Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Muzyki Filmowej IMFCA za najlepszą muzykę do serialu telewizyjnego – „Czas Honoru”

2010 – CZAS HONORU Nowy Jork (New York Festivals) Srebrny Medal w kategorii: akcja

2010 – CZAS HONORU Houston (World Fest Independent Film Festival) Platinum Award

1998 – Nagroda Fringe First na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Edynburgu w 1998 roku za spektakl A Little Requiem for Kantor.


JACEK SZWAJ – pianista, wokalista i kompozytor. Ukończył z wyróżnieniem studia na Akademii Muzycznej w Poznaniu, w klasie fortepianu jazzowego dra hab. Wojciecha Olszewskiego. Na poznańskiej uczelni studiował również dyrygenturę chóralną w klasie prof. Marka Gandeckiego. Obecnie jest wykładowcą w Katedrze Jazzu Akademii Muzycznej oraz w POSM II st. im Mieczysława Karłowicza w Poznaniu. Koncertuje głownie solo oraz z projektem JACEK SZWAJ TRIO, który współtworzy wraz z Damianem Kostką (kontrabas) i Mateuszem Brzostowskim (perkusja).  Jest pianistą Hanny Banaszak, współpracował w różnych projektach ze znakomitymi artystami sceny polskiej i międzynarodowej, między innymi: Leszkiem Możdżerem, Janem A.P. Kaczmarkiem, Krzesimirem Dębskim, Bartoszem Chajdeckim, Chico Freemanem, Marcusem Wyattem, Sią Macuzeni, Vinxem, Krzysztofem Ścierańskim, Krzysztofem Przybyłowiczem, Zbigniewem Wromblem, Agą Czyż, Wojciechem Myrczkiem, Sławkiem Uniatowskim oraz znanymi polskimi chórami gospel: Gospel Joy i Brian Fentress & Regeneration. Współtworzy także projekt jordańskiego wokalisty Humama Ammari Jacek Szwaj jest laureatem wielu prestiżowych nagród, m.in: zdobywcą Pierwszej Nagrody i tytułu Transatlantyk Instant Composer 2012, na konkursie Instant Composition Contest 2012 w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmu i Muzyki Transatlantyk. Ten doroczny konkurs natychmiastowej improwizacji do obrazu jest do dzisiaj jedynym tego typu wydarzeniem na świecie.

PRZEMYSKA ORKIESTRA KAMERALNA – jest zespołem złożonym z doskonałych instrumentalistów młodego i średniego pokolenia wykształconych w najlepszych polskich uczelniach muzycznych. Powstała w roku 2002 z inicjatywy Andrzeja Gurana. Współpracują z nią na stałe liderzy i koncertmistrzowie czołowych orkiestr w Polsce takich jak Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Capella Cracoviensis, Sinfonietta Cracovia. Zespół działa pod patronatem Urzędu Miasta i Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu. Dyrygentem, a zarazem solistą i koncertmistrzem orkiestry, niemal od początku jej istnienia, jest PIOTR TARCHOLIK, wybitny skrzypek koncertujący na całym świecie. Przemyska Orkiestra Kameralna występowała ze znakomitymi artystami, takimi jak: Kevin Kenner, Krzysztof Jakowicz, Adam Wodnicki, Tomasz Strahl, Piotr Pławner, Waldemar Malicki, Iwona Hossa Katarzyna Wiwer, Arkadiusz Krupa, Mariusz Pędziałek, Marek Rzepka, Zdzisław Łapiński, Bartosz Bryła, Władimir Zubicki, Klaudiusz Baran, Michał Nagy a także z wybitnymi dyrygentami polskimi i zagranicznymi. Orkiestra współpracowała również z Węgierskim Chórem Kameralnym Cantus Agriensis pod dyrekcją Petera Pal Gergely, Chórem Katedralnym z Paderborn pod dyrekcją Thomasa Berninga, zespołami Skaldowie, Seb Bernatowicz Trio, Motion Trio, Open Trio, JM Trio, Shockolad. Zespół koncertuje regularnie w Przemyślu oraz innych miastach Polski i Europy propagując w sposób szczególny twórczość polskich kompozytorów. Orkiestra brał  udział w wielu prestiżowych  festiwalach muzycznych i międzynarodowych projektach muzycznych w Polsce i za granicą, m. in. w takich jak: Festiwal Zespołów Kameralnych w Wilanowie (Polska), Festiwal Musica Sacra Paderborn (Niemcy), Festiwal Kultury Polskiej  Lwów (Ukraina), Festiwal Oratoryjno-Kantatowy Eger (Węgry), Migracje-Integracja-Tożsamość-Edukacja-Kultura Wiedeń (Austria). Repertuar orkiestry obejmuje kompozycje od baroku po współczesność, ze szczególnym uwzględnieniem arcydzieł przeznaczonych dla orkiestr smyczkowych. Oprócz dzieł z gatunku muzyki klasycznej z powodzeniem wykonuje utwory utrzymane w lżejszej stylistyce, muzykę filmową, musicalową i popularną. Przemyska Orkiestra Kameralna ma na swoim koncie dedykowane jej prawykonania najnowszych kompozycji m. in. Marcina Markowicza i Nadima Husni oraz nagrania zarejestrowane i wyemitowane  na antenie Polskiego Radia oraz Telewizji Polskiej. Orkiestra obchodziła w ubiegłym roku 15-lecie swojej działalności.

Subskrybuj to źródło RSS