Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Strachy i czary

Rok Moniuszkowski

          „Publiczność płakała ze wzruszenia, szalała z zachwytu, każde słowo trafiało wprost do znękanych serc, obmywało je we łzach gorącej miłości do ojczyzny” – pisała prasa po premierze opery Stanisława Moniuszki pt. „Straszny dwór”, która miała miejsce 28 września 1865 roku w Warszawie. To tak zaniepokoiło cenzurę, że po trzech spektaklach dzieło zdjęto z afisza. Za życia Moniuszko już go nie zobaczył i nie usłyszał.

          W Roku Moniuszkowskim Zespół Opery Krakowskiej przygotował to znakomite dzieło z największą starannością. Bo też Moniuszko, jak pisze w programie Andrzej Kosowski „napisał wybitną muzycznie operę do doskonale przygotowanego libretta oraz połączył wątek komediowy z akcentami narodowymi.” Autor libretta Jan Chęciński, uznany literat, przyjaciel Moniuszki, za podpowiedzią kompozytora, zwrócił uwagę na tomik „Starych gawęd i obrazów” K. W. Wójcickiego, szczególnie na „Gawędę dworzan w baszcie nad bronią. Straszny dwór” i tak powstał tekst wyjątkowy, „pomysłowy, muzycznie wdzięczny, z wierszem płynnym, słowem ciętym i w charakterze trafnym...”

           „Straszny dwór” uważany za operę komiczną, w krakowskiej inscenizacji zaczyna się całkiem poważnie i dramatycznie. Na scenie pojawiają się szarzy, połamani, zgnębieni wojną żołnierze, może powstańcy styczniowi, bez cienia radości i nadziei. Jak w teatrze Kantora... Ten wstrząsający zabieg przekonuje, zastanawia, każe zamyślić się nad sensem każdej wojny, powstania czy rewolucji. Ale gdy Ojczyzna w potrzebie...

           Nie po raz pierwszy podziwiam reżysera Laco Adamika za wyważone proporcje między wartościami ideowymi, programowymi dzieła a jego artystyczną realizacją, za szacunek do tradycji i – do partytury. I jeszcze ma to dzieło przemawiać do współczesnego odbiorcy... Zaiste, karkołomne, trudne zadanie, z którego reżyser wywiązał się bardzo dobrze.

          Jestem zachwycony ostatnią krakowską inscenizacją „Strasznego dworu.” Świetny dobór solistów – wspaniałe głosy, przekonująca gra aktorska, czytelne słowa, perfekcyjna dykcja, intonacja, frazowanie, lekkość interpretacji... Widać i słychać, że artyści czują się w swoich rolach swobodnie i ich wykonanie sprawia im prawdziwą radość i satysfakcję.

          Byłem na spektaklu 4 maja 2019 roku. Podziwiałem wzruszające interpretacje Moniki Korybalskiej (Jadwiga), Eweliny Wiśnieckiej (Hanna), Tomasza Kuka (Stefan), Bartosza Urbanowicza (Zbigniew), Adama Szerszenia (Miecznik). Szczególne uznanie kieruję do wykonawców ról niesłusznie nazywanych drugoplanowymi: Magdaleny Barylak (Cześnikowa), Wołodymyra Pańkiwa (Skołuba), Krzysztofa Kozarka (Damazy), Pawła Szczepanka (Grześ), Anny Gajdzik-Krzyżanowskiej (Stara niewiasta) i Kamili Mędrek-Żurek (Marta). Wszak to one dodają smaku, soli i pieprzu, zwłaszcza w operze komicznej! Do tego chóry - rewelacyjne, cudownie brzmiące, starannie przygotowane przez Ewę Bator i Jacka Mentla, wdzięczna choreografia Przemysława Śliwy, balet przygotowany przez Elenę Korpusenko, oszczędna scenografia i kostiumy Barbary Kędzierskiej, nastrojowe światło, precyzyjnie grająca orkiestra pod dyrekcją Piotra Wajraka – wszystko to dopełniało całości dzieła, urzekającego atmosferą polskości, wzajemnej miłości i szacunku. Co współczesnym daj Boże!

          Z zainteresowaniem obejrzałem na Antresoli Opery Krakowskiej wystawę „Stanisław Moniuszko na scenie Opery Krakowskiej” oraz na IV piętrze cykl dwunastu litografii inspirowanych „Śpiewnikami domowymi” St. Moniuszki, których autorką jest Joanna Tumiłowicz, matematyk, plastyk, recenzent muzyczny.

           A ja jestem dumny, że na scenie Opery Krakowskiej znakomicie prezentują się artyści, którzy swoją muzyczną edukację rozpoczynali w Rzeszowie. W operze „Straszny dwór” St. Moniuszki czołowe role grają: Paweł Skałuba (Stefan) i Bartosz Urbanowicz (Zbigniew), a w operze „Beata”, także St. Moniuszki, występuje Paula Maciołek (Dorota).

Andrzej Szypuła

Mistrzowie batuty i smyczka

AB 10 maja 2019r. PIĄTEK, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MAREK PIJAROWSKI – dyrygent
JANUSZ WAWROWSKI – skrzypce

Program:
G. Rossini – Uwertura do opery „Włoszka w Algierze”
E. Lalo – Symfonia hiszpańska d-moll op. 21
J. Brahms – I Symfonia c-moll op.68

Po tryskającej humorem i energią Uwerturze do młodzieńczej opery Gioacchino Rossiniego (1792 - 1868) "Włoszka w Algierze" zabrzmi najcenniejsza pozycja w dorobku Hiszpana Eduarda Lalo (1823 – 1892). To Symfonia hiszpańska op. 21 dająca duże możliwości wirtuozowskiego popisu zarówno solowych skrzypiec, jak i orkiestry, która szczególnie interesującą partią może poszczycić się w finałowym Rondzie z efektownym użyciem perkusji i pizzicatami smyczków "quasi gitara". W programie koncertu znajdzie się także pierwsza z czterech symfonii, jakie odnaleźć można w spuściźnie Johannesa Brahmsa (1833 - 1897) . "Nie masz pojęcia – pisał niemiecki kompozytor w liście do przyjaciela – jakie to fatalne uczucie słyszeć za sobą kroki olbrzyma! Tym „olbrzymem” był Beethoven. Mimo iż Brahms zarzekał się, że nigdy nie skomponuje symfonii, to jednak podjął wyzwanie po wielkim poprzedniku komponując pierwsze swoje dzieło tego gatunku - Symfonię c - moll. Słychać w niej wyraźnie znamiona beethovenowskiego stylu - logikę konstrukcji i emocjonalną głębię.

Ars et Gloria

Koncert w 200. Rocznicę Urodzin Stanisława Moniuszki

          Zachwycona rzeszowska publiczność gorącymi oklaskami nagradzała wykonawców nadzwyczajnego uroczystego koncertu, który miał miejsce w niedzielę 5 maja 2019 roku w sali dużej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie, dokładnie w dniu 200. Urodzin wielkiego twórcy naszej polskiej opery narodowej, Stanisława Moniuszki.

           Wystąpili laureraci III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego „Ars et Gloria”, który miał miejsce w dniach 2-6 stycznia 2019 roku w Akademii Muzycznej w Katowicach: Justyna Bujak – sopran, Roksana Wardenga – mezzosopran, Piotr Brożek – tenor, David Roy – baryton, Jakub Szmidt – bas i ks. Paweł Sobierajski - baryton, zarazem konfernasjer koncertu, który z wielką swadą opowiadał o losach rodzinnych i muzycznych bohatera wieczoru Stanisława Moniuszki, ubarwiając spotkanie celnymi anegdotami. Ks. dr hab. Paweł Sobierajski jest cenionym śpiewakiem, pedagogiem Akademii Muzycznej w Katowicach.

           Podczas koncertu w serdecznym, ciepłym nastroju słuchaliśmy świetnych wykonań pieśni: „Znaszli ten kraj”, „Krakowiaczek”, „Prząśniczka”, a także arii z oper: „Verbum nobile”, „Hrabina”, „Halka”, „Straszny dwór”. Solistom towarzyszyła Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej im. A. Malawskiego w Rzeszowie pod dyrekcją Maestro Sławomira Chrzanowskiego, która z iście szlachecką fantazją zagrała także Uwerturę do opery „Verbum nobile”, Tańce góralskie z opery „Halka” i na koniec Mazura z opery „Straszny dwór”.

           Mienił się cały ten nadzwyczajny koncert różnymi kolorami muzycznych wrażeń i nastrojów, od pełnych ducha religijnych, patriotycznych zamyśleń, sielskich dumek po dziarskie rytmy, pełne radości i nadziei. Oby nam i dzisiaj ich nie brakowało!

          Ponadczasowa wartość muzyki St. Moniuszki, to patriotyczny duch polskiego narodu, jaki w niej pobrzmiewa, miłość do Boga i Ojczyzny, do tradycji, rodzimej kultury, która budzi serca, daje poczucie tożsamości i narodowej wspólnoty, pozwalającej przetrwać trudne czasy z nadzieją na lepsze jutro. Pisał Adam Mickiewicz: „Płomień rozgryzie malowane dzieje, skarby mieczowi spustoszą złodzieje, pieśń ujdzie cało.”

          Cele Konkursu „Ars et Gloria”, czyli „Sztuka i chwała”, to właśnie ukazanie tych dwóch wielkich wartości narodu polskiego, jakimi są: sztuka i chwała Boża, nieodłącznie ze sobą związane z dziejami naszej Ojczyzny. To zarazem promowanie i popularyzowanie sakralnej literatury wokalnej wśród młodych wykonawców, a także wspieranie ich w dalszym kształceniu i artystycznym rozwoju.

          Jednym z jurorów Konkursu była prof. Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. A. Malawskiego w Rzeszowie, która zaprosiła laureatów Konkursu na koncert do Rzeszowa. Świetny to był pomysł, albowiem obok jakże ciekawych artystycznych prezentacji mogliśmy zobaczyć i usłyszeć utalentowanych, ambitnych młodych śpiewaków, którzy z wielką pasją i oddaniem podejmują pałeczkę pokoleń, godną takich znakomitych artystów, jak Marcella Sembrich-Kochańska, Antonina Kawecka, Bogdan Paprocki czy Andrzej Hiolski. Życzymy im radości i szczęścia na dalszej artystycznej drodze.

Andrzej Szypuła

Vivat Moniuszko!

20 lat dębickich oper

           „Verbum nobile” – to właśnie ta wdzięczna opera Stanisława Moniuszki zachwycała dębicką publiczność i przybyłych gości w uroczysty dzień 3 Maja 2019 roku w pięknie odremontowanym Domu Kultury „Mors” w Dębicy. Nie brakło miejscowych władz, parlamentarzystów, licznie zgromadzonych miłośników sztuki muzycznej.

           To właśnie tą operą w 2000 roku rozpoczął się dębicki fenomen operowy, który trwa do dziś. 20 spektakli operowych, to wyczyn nie lada! Wiem, ile to kosztuje pracy, zaangażowania, nerwów, czy wszystko pójdzie dobrze. A jednak udało się i wszystko wskazuje na to, że uda się dalej.

          Z racji 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki przypadającej 5 maja 2019 roku, największego, obok Chopina, twórcy polskiej muzyki narodowej, warto przypomnieć dzieła operowe tego twórcy zrealizowane w ciągu minionego 20-lecia przez Dębickie Towarzystwo Muzyczno-Śpiewacze, oczywiście, przy jakże znaczącym wsparciu sponsorów, władz, miłośników sztuki: „Verbum nobile”, „Flis”, „Straszny dwór”, „Halka”, „Hrabina”, „Jawnuta”, „Nowy Don Kichot, czyli sto szaleństw”, „Halka”. A jeszcze opery J. Stefaniego, G. Verdiego, G. Bizeta, G. Rossiniego, G. Donizettiego, W.A. Mozarta, J. Straussa... W ciągu 20 lat wystąpiło 1315 wykonawców, 70 solistów, miało miejsce 139 spektakli - w Dębicy, Mielcu, Krośnie, Łańcucie, Jarosławiu, Zawierciu, Tarnowie, Świeradowie Zdroju, Iwoniczu Zdroju, Nowym Sączu, Myszkowie. Spektakle obejrzało blisko 100 tys. osób. Dorobek zaiste wspaniały, godny najwyższego szacunku i uznania!

          „Verbum nobile – słowo szlacheckie – dali sobie przed laty dwaj przyjaciele, pan Serwacy i pan Marcin, że jedyne ich dzieci, Zuzia – córka pana Serwacego i
Michał – syn pana Marcina, kiedy dorosną, pobiorą się” – czytam w programie. Wszelako intryga rozwija się, chwilami dramatycznie, ale, jak to w komicznych operach bywa, rzecz kończy się optymistycznie, młodzi pobiorą się i będą żyć długo i szczęśliwie. Do tego uśmiechnięta, wesoła muzyka, sielankowy ton tekstu bardzo podobają się publiczności. Ileż tu sarmackiego obyczaju, różnych ludzkich emocji, ale i modlitwy do Boga i Matki Najświętszej, która łączy wszystkie stany.

           W jubileuszowym spektaklu w Dębicy wystąpili utalentowani i ambitni artyści: Joanna Zaucha - Zuzia, Tomasz Furman - (Stanisław) Michał, Jan Michalak - pan Serwacy, Lepolod Stawarz - pan Marcin, Józef Wilczyński - Bartłomiej, Alicja Płonka - Guwernantka, Sylwia Wojnar - Ciocia, s. Agnieszka Łuszczyńska - s. Antoniusza, s. Katarzyna Kłębokowska - s. Kasjana, s. Katarzyna Sikora - s. Felicjana, Jan Maślanka - Ogrodnik. W spektaklu grają także: Karolina Pawula - Zuzia, Grzegorz Rubacha – (Stanisław) Michał, Zbigniew Tryka – Bartłomiej. Siostry Służebniczki Bogurodzicy Niepokalanie Poczętej z dębickiego zgromadzenia grały wspaniale – po prostu samych siebie! A dzieci pod ich opieką i kierunkiem budziły szczere wzruszenie publiczności.

           Ponadto wystąpił Chór Parafii Matki Bożej Anielskiej w Dębicy i Mielecka Grupa Wokalna, Balet Zespołu Pieśni i Tańca „Gryfici” w Dębicy, dzieci z Ochronki Sióstr Służebniczek w Dębicy, Orkiestra Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Dębicy i ich Gości pod dyrekcją Pawła Adamka, niezmordowanego organizatora i animatora dębickich oper, prezesa Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego w Dębicy.

          Ostatnia premiera „Verbum nobile” zachwyciła mnie pomysłem reżyserskim Jakuba Bulzaka, scenografią Wacława Jałowca, świetnymi kostiumami Ireny Lewickiej, nie zapominając o pracach stolarskich Jana Kosińskiego i dekoratorskich Zdzisława Jachyma, realizacji światła przez Piotra Cynara i Krzysztofa Czernię, realizacji akustycznej Sergiusza Smolnickiego i inspicjentkach w osobach Lidii Kolbusz, Anny Magdoń, Agnieszki Soleckiej i Karoliny Szymaszek. Wszystkich życzliwie wspiera kierownik Domu Kultury „Mors” w Dębicy Dawid Pikor.

          Opera „Verbum nobile” wystawiona 1 stycznia 1861 roku na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie była dla kompozytyora ucieczką od dramatyzmu dnia codziennego, od trudnych lat ojczyźnianej niewoli, a także serdecznym wzruszeniem i pocieszeniem dla udręczonych rodaków. W dębickim spektaklu w sielski obrazek dawnej Polski, z dworkiem z napisem roku urodzin Moniuszki: 1819, z kapliczką Matki Bożej, ochronką, wiejskim płotem, kwiatami, pianiem koguta, jakże pięknie i nastrojowo wpisują się romantyczne tony stylizowanych pieśni wybranych ze „Śpiewników domowych” St. Moniuszki, arii, scen zbiorowych w wykonaniu artystów profesjonalnych i nie tylko, wszystkich owładniętych szczerą miłością i uwielbieniem dla Stanisława Moniuszki i jego twórczości, który polską tradycję i kulturę wszystkich stanów dawnej Polski podniósł do rangi wielkiej sztuki, coraz bardziej znanej i podziwianej na całym świecie, podobnie jak muzyka wielkiego Fryderyka Chopina.

             A i dla nas, Polaków, niechże będzie ona zaczynem ku odnowie naszej polskiej, narodowej kultury, która tak często schodzi na manowce. Albowiem, jak pisał sam Stanisław Moniuszko: „A to, co jest narodowe, krajowe, miejscowe, co jest echem dziecinnych naszych przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi, na której się urodzili i wzrośli, podobać się nie przestanie.”

           Chwała oddanym animatorom dębickiego fenomenu operowego! Niechże trwają i rozwijają się nadal jak najpiękniej!

Andrzej Szypuła

XI Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu

           Przełom kwietnia i maja to czas Wiosennych Kursów Mistrzowskich, organizowanych przez Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu przy współpracy Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych.
           Licznie odwiedza w tym czasie Przemyśl młodzież, ale bardzo chętnie przyjeżdżają także mistrzowie, którzy służą młodym swoją wiedzą i doświadczeniem. Zarówno młodzi mistrzowie, jak i pedagodzy zawsze bardzo chętnie koncertowali. Te koncerty pomagały uczestnikom poznać nowe utwory, a wszystkim uprzyjemniały wieczory i dlatego licznie przychodzili na nie także mieszkańcy pięknego Przemyśla. Jeden z najważniejszych walorów tych Kursów podkreślał kilkakrotnie wspaniały muzyk i pedagog, nieżyjący już niestety prof. Dominik Połoński mówiąc: „Na tych Kursach nie ma rywalizacji, jesteśmy jak w rodzinie. W życiu ważne jest poczucie sensu tego, co robimy. A tutaj właśnie jest czas, by spokojnie zastanowić się nad wszystkim. Ulepszyć świat każdą nutą, każdym dźwiękiem - w Przemyślu jest to możliwe”.
           Pewnie dlatego, kiedy po dziesięciu wspaniałych edycjach przez dwa lata Wiosennych Kursów Mistrzowskich nie było z powodu braku pieniędzy, czułam się na przełomie kwietnia i maja, jakbym coś zgubiła.
           Z wielką radością przyjęłam informację, że dzięki determinacji organizatorów i życzliwości mistrzów odbędzie się 11. edycja i trwać będzie od 26 kwietnia do 2 maja. Zaproszeni zostali następujący wykładowcy :
prof. Marcin Baranowski - skrzypce, altówka
prof. Piotr Tarcholik - skrzypce
prof. Adam Krzeszowiec - wiolonczela
prof. Wojciech Fudala - wiolonczela
prof. Maria Peradzyńska–Filip - flet
prof. Arkadiusz Adamski - klarnet
prof. Marcin Duś - saksofon
prof. Monika Wilińska -Tarcholik - kameralistyka fortepianowa
prof. Magdalena Duś - kameralistyka fortepianowa
prof. Sławomir Cierpik - kameralistyka fortepianowa

           W ostatnim dniu kwietnia postanowiłam odwiedzić Zespół Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu, aby zobaczyć, jak pracują pod kierunkiem mistrzów młodzi muzycy. Rozpoczęły się dwa wykłady: wybitny skrzypek prof. Piotr Tarcholik przybliżał problemy związane z wibracją grającym na instrumentach smyczkowych, zaś drugi wykład przeznaczony dla grających na instrumentach dętych prowadził świetny klarnecista prof. Arkadiusz Adamski.
           Ponieważ wszyscy byli na wykładach, mogłam porozmawiać z „szefową” Kursów panią Agnieszką Kucab-Weryk.

           Zofia Stopińska: W tym roku Wiosenne Kursy Mistrzowskie poszerzyły swoją ofertę.
           Agnieszka Kucab-Weryk: Oprócz mistrzów i młodych muzyków uczących się gry na instrumentach smyczkowych, postanowiliśmy zaprosić także młodzież uczącą się grać na instrumentach dętych oraz wybitnych specjalistów tej grupy instrumentów. Okazało się, że był to dobry pomysł, bo zainteresowanie było duże, młodzież pilnie pracuje i będzie się mogła popisać na koncertach uczestników.

           Kilkadziesiąt osób uczestniczy w tegorocznej edycji Kursów.
           - Mamy prawie siedemdziesięciu uczestników czynnych, a do tego jest spora grupa uczestników biernych. Przeważają nauczyciele, ale są także uczniowie, których może nie było stać na czynny udział w lekcjach, a uczestnictwo bierne nic nie kosztuje. Można po prostu przyjść i cały tydzień obserwować lekcje indywidualne i uczestniczyć w wykładach, a także wysłuchać ciekawych koncertów, bo zawsze staramy się, aby były one interesujące.

           Wczoraj odbył się koncert w wykonaniu wykładowców. Wystąpili klarnecista Bartłomiej Duś i pianistka Magdalena Duś. Przed południem na stronie internetowej znalazłam kilka opinii o koncercie, z których wynikało, że publiczność była zachwycona.
           - Bardzo nas zawsze cieszy, kiedy artyści pochodzący z Przemyśla lub okolic, po ukończeniu studiów, prowadzą ożywiona działalność artystyczną, koncertują w Polsce i poza jej granicami, a także przyjeżdżają z koncertami w rodzinne strony.
          Należę do osób sentymentalnych i zawsze, jak tylko jest okazja, to lubię zapraszać z koncertami naszych artystów. Uważam, że nie trzeba szukać bardzo daleko, bo stąd pochodzi wielu wspaniałych muzyków, często jeszcze młodych, ale bardzo interesujących i prezentujących muzykę na najwyższym poziomie.
           Pani Magdalena Duś jest absolwentka przemyskiej Szkoły Muzycznej i tutaj mieszkają jej rodzice, którzy byli wczoraj na koncercie. Pan Bartłomiej Duś jest mężem pani Magdaleny i już także uważamy go za naszego muzyka.

           Warto podejmować wszelkie inicjatywy związane z doskonaleniem umiejętności młodych muzyków i warto je wspierać.
           - Ogromne wsparcie otrzymaliśmy w tym roku od Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu i pana dyrektora Dariusza Baszaka. Kursy organizowane są w dniach wolnych od zajęć dydaktycznych i warunki lokalowe są bardzo dobre. Jeśli jest nawet tak duża liczba uczestników, każdy znajdzie salę do ćwiczenia i salę na próby, aby przygotować się do koncertu. Przez cały czas szukamy wsparcia, bo mamy mnóstwo pomysłów, które chcielibyśmy zrealizować. Mamy nadzieję, że uda nam się znaleźć na to środki.
          Wiadomo, że sztuka wysoka jest aktualnie na bocznym torze, brakuje jej w mass mediach i docenia się ją wówczas, kiedy się jej dotknie, kiedy się obcuje z nią bezpośrednio. W przypadku muzyki słuchanie płyt nie zastąpi nam nigdy odbioru koncertu na żywo i kontaktu z wykonawcami.

           Podkreślić trzeba, że uczestnicy waszych Kursów mogą także pokazać się na scenie i to jest bardzo ważne w procesie kształcenia.
           - Należy jeszcze dodać, że zapraszamy na Kursy znakomitych pianistów-kameralistów, z którymi młodzi ludzie mogą pracować i występować na estradzie.
Utalentowani uczniowie potrzebują mistrzów nie tylko w zakresie gry na instrumencie, ale także mistrzów, którzy podczas występów towarzyszą im i wspierają ich na estradzie. Nasze Kursy pomagają im w znalezieniu mistrzów.

           Organizatorzy muszą myśleć o organizacji takich kursów z wielkim wyprzedzeniem. Myślę, że zaraz po zakończeniu tej edycji, musi Pani myśleć o następnej.
           - To prawda, bo nie jest łatwo w jednym czasie zgromadzić tak wielu znakomitych wykładowców.
Mam nadzieję, że po dwuletniej przerwie uda nam się organizować Wiosenne Kursy Mistrzowskie już co roku, że będą z nami nadal współpracować i udostępniać nam swoje pomieszczenia Zespół Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu i Zamek w Dubiecku. Liczymy także, że uda nam się pozyskać jeszcze kilku darczyńców.

           Po rozmowie z panią Agnieszką Kucab-Weryk udałam się do Sali Lustrzanej Zespołu Szkół Muzycznych, gdzie odbywał się wykład dr hab. Piotra Tarcholika, który prowadzi klasę skrzypiec w Akademii Muzycznej w Krakowie, jest wykładowcą wielu innych kursów mistrzowskich w Polsce, Holandii, Austrii, we Włoszech oraz na Litwie. Z wielkim zainteresowaniem słuchali tego wykładu uczestnicy Kursu oraz nauczyciele prowadzący klasy skrzypiec w szkołach muzycznych na Podkarpaciu.
Po zakończeniu wykładu pan Piotr Tarcholik znalazł kilka minut na rozmowę.

           Zofia Stopińśka: Był Pan w gronie osób, które Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu tworzyły i zawsze organizatorzy mogli liczyć na Pana radę i pomoc. Jest Pan także jednym z wykładowców obecnych na wszystkich edycjach. Chyba dobrze się stało, że pomimo wielu trudności Kursy zostały reaktywowane.
           Piotr Tarcholik: Oczywiście, że tak. Brakowało nam wszystkim tych Kursów.

           Rozmawiamy po wykładzie, na który przyszło bardzo dużo osób i pod koniec była także możliwość zadawania pytań, ale pomimo to po zakończeniu ustawiła się spora kolejka, bo wiele osób miało jeszcze pytania. To najlepszy dowód na to, że takie zajęcia są także potrzebne.
           - Gra na skrzypcach, a przede wszystkim uczenie gry na tym instrumencie, jest sprawą bardzo złożoną. Nie ma wielu instrumentów, które wymagają tak złożonych działań, że dwie ręce robią coś zupełnie innego i to musi skoordynować głowa. Dlatego jest o czym mówić.
           Podjąłem temat wibracji, ponieważ jest to taki element, bez którego trudno sobie wyobrazić grę na skrzypcach, ale bardzo często ten proces nie jest dostatecznie wykonywany i to nie dlatego, że ludzie nie mają takiej potrzeby, tylko wręcz przeciwnie – mają. Z wysiłku, który widoczny jest nawet na twarzach, widać, że nie wiedzą, jak do tego podejść, a wibracja jest elementem, po którym rozpoznajemy wykonawcę, może być bardzo indywidualna i ten zakres jest niedostępny, ale część uniwersalna jest dostępna. Jeżeli poznamy przyczynę wibracji i jej przebieg, to możemy wiele skorzystać.
          Mam wiele lat doświadczeń z własnej pracy nad wibracją i z wielu kursów oraz spotkań z uczniami. Staram się tym podzielić.

           Na wykład przyszło sporo dzieci, młodzież i, jak sądzę, nauczyciele.
           - Jestem mile zaskoczony, że przyszło aż tylu uczestników, bo oni zwykle po lekcjach mają już swój świat. Widziałem, że oprócz skrzypków byli altowioliści i wiolonczeliści. Widać było, że bardzo interesuje ich ten problem. Mam nadzieję, że udało mi się sporo im wyjaśnić.

           Uczestnicy Kursów przyjechali, aby pod kierunkiem wybitnych instrumentalistów i pedagogów pracować nad utworami, które przygotowują na konkursy lub na egzaminy, które wkrótce ich czekają.
           - Tak, ale wielu przyjechało także ze swoimi problemami, a jednym z nich jest wibracja. Chcą ją usprawnić, spowodować, żeby ręka wykonywała nasze zamierzenia łatwiej.
           Podczas wielu lekcji odchodzimy od samej interpretacji utworu po to, żeby poprawić jakieś elementy gry i dlatego takie wykłady są potrzebne. Często wykonawcy i ludzie uczący traktują je jak swoją tajemnicę i niekoniecznie chcą się nią dzielić. Każdy z nich ma na nie swój pogląd i doświadczenia często okupione różnymi porażkami. Dlatego nie każdy chce się dzielić tą wiedzą, która jest elementem naszego stylu gry, nauczania, itd. Ja nie mam z tym kłopotów i dlatego mogę o tym rozmawiać.

           Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu odbywają się w budynkach Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych, które są tak usytuowane, że nie słychać tutaj zgiełku miejskiego. Na korytarzach szkolnych także panuje spokój, ale w większości sal wre praca, odbywają się lekcje albo ktoś ćwiczy.
           - Może dlatego, że nie jest to jeden duży budynek, a ogrodzony kampus. Nie trzeba zmierzać w różne punkty miasta. Można przyjechać tutaj rano, poćwiczyć, a później uczestniczyć w zajęciach. Warunki do pracy są świetne, bo mamy wszystkie sale do dyspozycji, łącznie z salą lustrzaną, w której rozmawiamy i możemy tutaj organizować wykłady oraz koncerty. Świetne miejsce na takie Kursy, a do tego uczestnicy niedaleko mieszkają i przede wszystkim miasto jest piękne. Można tu coś dobrego zjeść, można odpocząć, udając się na spacer połączony z podziwianiem wspaniałych zabytków.

           Kurs trwa tylko tydzień, ale można się w tym czasie wiele nauczyć.
           - Jasne, można być na każdej lekcji. Nie trzeba się nawet ograniczać do własnej profesji, bo wiele można się dowiedzieć od mistrzów grających na innych instrumentach. Organizatorom udało się zaprosić wybitnych specjalistów i jestem przekonany, że uczestnicy wyjadą stąd o wiele bogatsi w wiedzę. Sprzyja temu wspaniała atmosfera.

           Poszerzenie oferty tegorocznej edycji Kursów o instrumenty dęte także okazało się potrzebne.
           - Oczywiście. To jest kolejny walor Kursów i podam na to przykład. Spotkałem kiedyś pianistę, którego wielki profesor skrzypiec poprosił o master class dla jego studentów. Na słowa: „Jestem tylko pianistą”, profesor powiedział: „O to chodzi, że nie skrzypkiem, tylko muzykiem z innej branży”. To jest bardzo rozwijające, że nie zamykamy się tylko we własnym gronie muzyków grających na instrumentach smyczkowych. Może jeszcze powinniśmy spotkać i porozmawiać z reprezentantami innych sztuk, wówczas byłoby jeszcze ciekawiej. Brakuje nam jeszcze tylko aktora i malarza (śmiech).

Z panią Agnieszką Kucab-Weryk, kierownikiem artystycznym Wiosennych Kursów oraz z dr hab. Piotrem Tarcholikiem, wybitnym skrzypkiem i pedagogiem oraz mistrzem tych Kursów rozmawiała 30 kwietnia 2019 roku Zofia Stopińska, która przygotowała relację z XI Wiosennych Kursów Mistrzowskich w Przemyślu.

Zakochałem się w „Strasznym dworze”

            3 maja Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wraz ze studentami i absolwentami Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina pod batutą Marty Kluczyńskiej, w inscenizacji i reżyserii Ryszarda Cieśli, przedstawili przekrój opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki na scenie na Rzeszowskim Rynku na zakończenie „Święta Paniagi”, czyli ulicy 3 Maja. Spektakl został starannie przygotowany i dobrze wykonany, dlatego chociaż było zimno i padał deszcz, większość publiczności wytrwała do końca i gromko oklaskiwała wykonawców.
           Przed ostatnimi przygotowaniami do koncertu rozmawiałam z prof. Ryszardem Cieślą, znakomitym śpiewakiem, dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego UMFC w Warszawie.

          Zofia Stopińska: Nie po raz pierwszy Wydział Wokalno-Aktorski Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina współpracując z Filharmonią Podkarpacką występuje w Rzeszowie ze spektaklem operowym. Poprzednie występy bardzo się udały i były gorąco oklaskiwane przez publiczność.
          Ryszard Cieśla: Po raz pierwszy przyjechaliśmy do Rzeszowa z „Cosi fan tutte” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ten spektakl wystawialiśmy najczęściej także poza granicami Polski, bo byliśmy w Sevilli, Stambule, Reisbergu oraz w kilku miastach w Polsce.
Drugą operą, którą pokazaliśmy rzeszowskiej publiczności, był „Eugeniusz Oniegin”.
           Dzisiaj w Rzeszowie pokażemy fragmenty „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki i będziemy nadal pracować nad tą operą, bo planujemy ją w całości wystawić jesienią w Teatrze Wielkim w Warszawie. Solistom z Wydziału Wokalno-Aktorskiego towarzyszyć będzie chór i orkiestra Uniwersytetu Fryderyka Chopina w Warszawie.
Mamy nadzieję, że z tym spektaklem w pełnej wersji, z kostiumami i scenografią, zawitamy do Rzeszowa.

           „Straszny dwór” to jedna z najpiękniejszych polskich oper, ale dla młodych śpiewaków, którzy dopiero studiują i nie mają jeszcze doświadczenia scenicznego, to trudne dzieło.
          - Uważam, że jest to najpiękniejsza polska opera. Pomimo, że niektórzy muzykolodzy i znawcy uważają, że najważniejszą operą polską jest „Król Roger” Karola Szymanowskiego, to ja twierdzę, że „Straszny dwór” jest największym arcydziełem. Biorę pod uwagę całość: dramaturgię, inwencję melodyczną, orkiestrację. To jest opera belcantowa w najlepszym stylu i można ją porównywać z najlepszymi dziełami włoskich mistrzów: Belliniego, Rossiniego czy Donizettiego, którzy zaliczani są do grona największych twórców operowych na świecie. Ja stawiam „Straszny dwór” pomiędzy największymi ich kompozycjami.
          Zgadzam się także z panią, że to opera niełatwa i wymaga wielkiego kunsztu, ale kiedy w 2007 roku wystawiałem po raz pierwszy tę operę w profesjonalnej obsadzie najlepszych polskich artystów i pojechaliśmy do Chicago, to podczas pracy i przedstawień odkryłem, że jest to opera o młodych ludziach i dla młodych.
Oczywiście są role – Miecznika czy Macieja przeznaczone dla osób nieco starszych, ale córki Miecznika, czy panicze to są młodzi ludzie i ich role mogą być wykonywane przez dobrych śpiewaków, którzy jeszcze studiują.
          Dziesięć lat później, w 2017 roku zawitaliśmy znowu do Chicago i wówczas w obsadzie miałem już tylko dwóch profesjonalnych śpiewaków z wielką karierą, czyli Leszka Skrlę (Miecznika) i Rafała Bartmińskiego (Stefana), a pozostali to byli studenci z Wydziału Wokalno-Aktorskiego, dwadzieścia osób śpiewających w chórze stanowili studenci z młodszych lat. Studenci sprawdzili się znakomicie i dlatego teraz postanowiłem, że cały spektakl „Strasznego dworu” przygotujemy w wykonaniu studentów.

           Przez cały czas przygotowuje Pan ze studentami nowe spektakle operowe, co jest bardzo ważne, bo kończący warszawską uczelnię młodzi śpiewacy mają już sporo doświadczeń i później dobrze sobie radzą na scenach profesjonalnych oper.
           - Chcę podkreślić, że wydziały wokalno-aktorskie wszystkich ośmiu uczelni w Polsce starają się jak najlepiej przygotować studentów do wykonywania zawodu; przygotowują spektakle, współpracują z teatrami operowymi, bo element edukacji pozwalający na sprawdzenie się na scenie jest konieczny. Jak ktoś kiedyś powiedział: „Artystą się stajemy na scenie” i ta edukacje jest konieczna.
           Nie jest to łatwe ze względów systemowych, uczelnie generalnie nie posiadają swoich scen. Gdybym miał scenę na wyłączność naszego wydziału, to mógłbym tę sferę edukacji bardziej rozwinąć, ale współpracuję z Teatrem Wielkim-Operą Narodową, współpracuję z Filharmoniami – między innymi z Podkarpacką, starając się zapewnić studentom szanse wejścia w zawód od strony praktycznej, bo to jest niezbędne.

          Idąc na to spotkanie zastanawiałam się, ile czasu musi Pan poświęcić na przygotowanie spektaklu ze studentami. Pierwszy etap prac odbywa się w domu, trzeba pracować z poszczególnym studentami, a dopiero później można pracować nad poszczególnymi scenami, aktami dzieła. Nie da się tego ani przewidzieć, ani zmierzyć w godzinach.
          - To prawda, problem polega jeszcze na tym, że wykonuję kilka zawodów jednocześnie: jestem dziekanem, mam wiele prac typowo administracyjnych, prowadzę własną klasę wokalną, jestem dyrektorem artystycznym Filharmonii im. Romualda Traugutta, mam obowiązki jako prezes SPAM-u, w sumie jest tego bardzo dużo. Często marzę o tym, żeby zająć się wyłącznie reżyserowaniem spektakli w profesjonalnych warunkach. Nagroda za tę pracę jest dopiero po spektaklach, kiedy widzę młodych artystów, którzy przeżyli wartościowe doświadczenie sceniczne w profesjonalnych warunkach i jak ono ich rozwija. Wówczas jestem przekonany, że warto było poświęcić tyle czasu. Zawód pedagoga jest zawodem z misją i wówczas nie liczy się czasu, bo wiadomo, że tworzy się coś ważnego, co później pięknie owocuje i wielką satysfakcją jest świadomość, że pomogło się komuś wystartować, rozwinąć skrzydła.

          Gorące brawa publiczności są także powodem do satysfakcji dla wykonawców i realizatorów. Scena na Rynku w Rzeszowie trochę Was ogranicza. Nie można tam pokazać baletu i pełnych dekoracji, a soliści mają także ograniczone pole do popisów teatralnych. Będzie to estradowe wykonanie.
          - To wszystko prawda, ale wystąpią w kostiumach, które wypożyczyliśmy z Teatru Wielkiego. Nasza scenografia i kostiumy będą gotowe dopiero na jesienną premierę pełnego spektaklu.
          Rok Moniuszkowski rozpoczął się 1 stycznia, a można powiedzieć, że faktycznie się zaczął 6 stycznia, kiedy Dworzec Centralny w Warszawie otrzymał imię Stanisława Moniuszki. Jest to w dużej mierze zasługa Towarzystwa Moniuszkowskiego, założonego przez śp. Marię Fołtyn, w którym to towarzystwie jestem wiceprezesem. Do naszych starań dołączył dyrektor Teatru Wielkiego Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski, który jest pełnomocnikiem ds. obchodów 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki, a dyrekcja PKP odpowiedziała pozytywnie.
           Rok Moniuszkowski trwa i szczególna misja spoczywa na nas – muzykach polskich, bo jeszcze wiele jest do zrobienia w zakresie promocji postaci i muzyki ojca polskiej opery narodowej.

          Słyszałam, że niedawno był Pan ze studentami na festiwalu w Wuhan w Chinach.
          - To było w listopadzie ubiegłego roku i na tym znanym festiwalu wystąpili nasi studenci. Zaproszonych zostało do Wuhan 30 uniwersytetów z całego świata i byliśmy jedynym uniwersytetem, który zaproponował koncert wokalny i jedynym, w którym występowali studenci. Pozostałe uniwersytety zaprezentowały występy pedagogów. Przedstawiliśmy tam fragmenty z opery „Straszny dwór” w kostiumach. Ja przybliżałem treść libretta w języku angielskim, a śpiewak z Chin tłumaczył moje słowa na język chiński. Wywarliśmy ogromne wrażenie na wszystkich i nasz występ został entuzjastycznie przyjęty. Chciałbym w niedalekiej przyszłości wystawić „Straszny dwór” w Chinach z udziałem chińskich śpiewaków. Pierwszą jaskółkę mamy przygotowaną na koncert w Rzeszowie, bo w obsadzie, w partii Miecznika, jest nasz dyplomant z Chin (Linhao Qin) , który pozostaje w Polsce, bo chce zrobić doktorat.

          Niedawno rozmawiałam z panią Elżbietą Janowską Moniuszko, prapraprawnuczką Stanisława Moniuszki, która mieszka w Warszawie, i mówiła mi, że udostępniała chińskiej śpiewaczce nuty i teksty pieśni Stanisława Moniuszki, która przełożyła dwie pieśni na język chiński. To była Wasza studentka, która wyjechała do swojej ojczyzny i często zamieszcza w repertuarze koncertowym pieśni Stanisława Moniuszki zarówno z języku chińskim, jak i polskim.
          - To moja doktorantka Feng Ke, która zajęła się liryką wokalną Stanisława Moniuszki i nagrała sporo pieśni w języku polskim, ale też kilka przetłumaczyła i wykonuje je w języku chińskim. Chcę podkreślić, że pieśni Stanisława Moniuszki w języki chińskim brzmią równie pięknie.

          Mam nadzieję, że dzięki takim działaniom muzyka Stanisława Moniuszki znajdzie właściwe miejsce na światowych scenach, ponieważ w pełni na to zasługuje. Przecież nawet Rossini podziwiał kompozycje Moniuszki i wyraził to w listach do naszego kompozytora. To jest nasza wina, że muzyka ojca polskiej opery narodowej tak rzadko rozbrzmiewa na estradach za granicą.
          - To jest nasza wina, ale także kilku istotnych rzeczy, z którymi nie umiemy sobie do tej pory poradzić. Są niewłaściwe kalki pojęciowe – część z nich została zdefiniowana w czasach socrealizmu, a część narzucił postmodernizm. W tych kalkach pojęciowych Moniuszko jest uważany za kompozytora zaściankowego, co jest wielkim nieporozumieniem. Wystarczy rzetelnie przestudiować partytury jego dzieł – szczególnie „Halkę”, „Straszny dwór” i „Hrabinę”, bo są to arcydzieła światowe. To są znakomicie skomponowane pod każdym względem opery i doceniali ten kunszt kompozytorzy współcześni Moniuszce.
           Mówi się także, że Polska była w tym czasie w okresie zaborów i nic wartościowego w takich warunkach nie mogło powstać. Owszem, w XIX wieku Polski nie było na mapie, ale w sensie kulturowym posiadała spuściznę poprzednich wieków wielkiej Rzeczpospolitej. Jeżeli się sięgnie po dzieła polskiej literatury muzycznej XVI czy XVII wieku, to są one na światowym poziomie. Pamiętam, jak w okresie mojej działalności w zespole „Bornus Consort”, kiedy w Wiedniu prezentowaliśmy dzieła Pękiela, Szarzyńskiego, Mielczewskiego i Gorczyckiego, to wszyscy zachwycili się tą muzyką, a przecież byli to, w swoich czasach, najwięksi kompozytorzy okresu baroku. Rozwinięta myśl naukowa, literatura i sztuka w zaliczanych do największych uniwersytetów europejskich – uniwersytetów we Lwowie i Wilnie, nie znikły w XIX wieku pomimo, że Polski politycznie nie było na mapie. Z tego bogactwa kulturowego wyrośli Moniuszko i Chopin.
          Niewłaściwe kalki pojęciowe, niestety, są często jeszcze powielane i dlatego nawet część Polaków niewłaściwie ocenia wartość twórczości Stanisława Moniuszki.

           Pewnie czuje się Pan w Rzeszowie jak w domu, bo to przecież rodzinne miasto.
           - Oczywiście, że tak. Ostatnio bywamy z żoną w Rzeszowie niezbyt często, bo mamy sporą gromadkę wnuków w Warszawie i związane są z tym miłe obowiązki, które ograniczają nasze pobyty w Rzeszowie. Okazja, kiedy można połączyć artystyczne obowiązki i przyjemności z radością odwiedzenia rodziców zdarza się rzadko, ale jest to zawsze dla mnie czas szczególnie ważny i miły.

           Spogląda Pan na zegarek, co oznacza, że należy kończyć rozmowę, bo przed Wami jeszcze krótka próba sytuacyjna na Rynku, trochę czasu na odpoczynek i koncert. Mam nadzieję, że następnym razem będzie więcej czasu na rozmowę.
          - Nie rozmawiałem jeszcze z panią prof. Martą Wierzbieniec, ale chciałbym pokazać pełny spektakl opery „Straszny dwór” w Rzeszowie, bo to jest przepiękna komedia muzyczna z bardzo istotnym kontekstem patriotycznym. Siła wymowy przywołania wielkiej Rzeczpospolitej w etosie rycerskim szlacheckiego domu była tak wielka, że (paradoksalnie) zaszkodziła ona „Strasznemu dworowi”. Odbiór dzieła wystawionego tuż po klęsce powstania styczniowego był tak entuzjastyczny, że po trzecim spektaklu „Straszny dwór” został zdjęty z afisza i Moniuszko już go nigdy nie zobaczył.
           Zakochałem się w „Strasznym dworze” reżyserując go dwukrotnie, jestem pewien, że tą operą zachwycą się wszyscy i dlatego tak bardzo chciałbym ją pokazać w swoim rodzinnym mieście.

Z prof. Ryszardem Cieślą – świetnym śpiewakiem, dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie Zofia Stopińska rozmawiała 3 maja 2019 roku w Rzeszowie.

Warsztaty z Mistrzami – Tydzień Talentów

12-19 maja 2019 r. Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

           Majowy Tydzień Talentów to wyjątkowy czas w Kąśnej Dolnej. Centrum Paderewskiego staje się centrum wytężonej pracy warsztatowej i estradą, na której spotykają się przedstawiciele wszystkich pokoleń artystów. Niemal czterdziestoletnia tradycja festiwalu, jego niesłabnąca popularność i renoma co roku przyciągają prawdziwych Mistrzów sztuk muzycznych, na których widok rozpalają się oczy młodych.
           Podczas tegorocznej edycji mistrzowską kadrę stanowią: obdarzona wspaniałym sopranem profesor Akademii Muzycznej w Krakowie Katarzyna Oleś-Blacha, nestor polskiej wiolinistyki, profesor zwyczajny Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie skrzypek Roman Lasocki, brawurowy finalista XVII Konkursu Chopinowskiego maestro Szymon Nehring oraz jeden z najwybitniejszych wiolonczelistów młodego pokolenia profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku Marcin Zdunik.
            Festiwal zainauguruje recital wokalny Katarzyny Oleś-Blachy i tenora Krzysztofa Zimnego – laureata Konkursu im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy, który odbędzie się w niedzielę 12 maja w kąśnieńskim Dworze. W programie m.in utwory Moniuszki, Paderewskiego, Karłowicza, Szymanowskiego, Chopina, Donizettiego, Verdiegi i Rachmaninowa. Solistom przy fortepianie towarzyszyć będzie Marta Mołodyńska-Wheeler. Z kolei 15 maja w środę w tarnowskiej Sali Lustrzanej usłyszymy wyróżnionych uczniów tarnowskiego „Muzyka”, którzy wystąpią w tradycyjnym koncercie zatytułowanym Tarnowskie Talenty. Oba muzyczne wieczory, na które wstęp jest bezpłatny, poprowadzi redaktor Anna Woźniakowska.
           Finał festiwalu to recital w wykonaniu mistrzowskiego duetu - Szymon Nehring i Marcin Zdunik wystąpią w niedzielę 19 maja w Sali Koncertowej Stodole w Kąśnej Dolnej w repertuarze utworów Chopina, Strawińskiego i Ravela. Słowo o muzyce wygłosi Jan Popis.
Bilety w cenie 30 zł można zakupić online lub stacjonarnie w Dworze Paderewskiego od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-15.00.
          Początek wszystkich wydarzeń o godzinie 18.00.

           Dla tarnowskich melomanów jak zawsze organizujemy transport autkoraowy na koncerty, które odbywają się w Kąśnej. Rezerwacja miejsc w autokarze pod numerem telefonu 14 600 00 16.


           Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego, współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerem Strategicznym Centrum i Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty.

INAUGURACJA MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

11 maja 2019 r. sobota, godz. 19. 00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE


THE KING'S SINGERS
Patrick Dunachie – kontratenor
Edward Button – kontratenor
Julian Gregory – tenor
Christopher Bruerton – baryton
Nick Ashby – baryton
Jonathan Howard – bas

PROGRAM:
Harold Arlen, arr. Richard Rodney Bennett It’s a new world
Trad., arr. Philip Lawson I love my love
Simon and Garfunkel, arr. Philip Lawson April come she will
Sarah McLachlan, arr. Philip Lawson When she loved me
Anonymous Dindirin
Johannes Brahms Vineta
Edward Elgar Deep in my soul
Jackson Hill Remembered Love
Clément Jannequin Au joly jeu
Orlandus Lassus Im Mayen
Orlandus Lassus Toutes les nuits
Orlandus Lassus Chi chilichi
Trad., arr. Bob Chilcott Tuoll on mun kultani
Jean Sibelius Rakastava

Festiwal zainauguruje The King’s Singers - zespół, który powstał w 1968 r.
z inicjatywy szóstki chórzystów – absolwentów King’s College Uniwersytetu Cambridge. Od początków istnienia aż do chwili obecnej, grupa występuje jako sześcioosobowy ansambl. The King’s Singers zachwyca publiczność na całym świecie wykonując bardzo bogaty repertuar, urozmaiconym pod względem gatunkowym
i stylistycznym. The King’s Singers występował w salach koncertowych
o międzynarodowej renomie, m.in. Royal Albert Hall w Londynie, Carnegie Hall w Nowym Jorku, czy na deskach Opery w Sydney. Brał również udział w licznych programach telewizyjnych cieszących się ogromną popularnością. Imponujący dorobek artystyczny zespołu znajduje potwierdzenie w szeregu zdobytych nagród, takich jak m.in. dwie statuetki Grammy, nagrodę Emmy, a także wyróżnienie na łamach „Hall of Fame” prestiżowego magazynu muzycznego Gramophone.

KONCERT ZOSTANIE POWTÓRZONY 12 MAJA 2019r., GODZ.15.00 SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

AB 10 maja 2019r. PIĄTEK, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MAREK PIJAROWSKI – dyrygent
JANUSZ WAWROWSKI – skrzypce

Program:
G. Rossini – Uwertura do opery „Włoszka w Algierze”
E. Lalo – Symfonia hiszpańska d-moll op. 21
J. Brahms – I Symfonia c-moll op.68

Po tryskającej humorem i energią Uwerturze do młodzieńczej opery Gioacchino Rossiniego (1792 - 1868) "Włoszka w Algierze" zabrzmi najcenniejsza pozycja w dorobku Hiszpana Eduarda Lalo (1823 – 1892). To Symfonia hiszpańska op. 21 dająca duże możliwości wirtuozowskiego popisu zarówno solowych skrzypiec, jak i orkiestry, która szczególnie interesującą partią może poszczycić się w finałowym Rondzie z efektownym użyciem perkusji i pizzicatami smyczków "quasi gitara". W programie koncertu znajdzie się także pierwsza z czterech symfonii, jakie odnaleźć można w spuściźnie Johannesa Brahmsa (1833 - 1897) . "Nie masz pojęcia – pisał niemiecki kompozytor w liście do przyjaciela – jakie to fatalne uczucie słyszeć za sobą kroki olbrzyma! Tym „olbrzymem” był Beethoven. Mimo iż Brahms zarzekał się, że nigdy nie skomponuje symfonii, to jednak podjął wyzwanie po wielkim poprzedniku komponując pierwsze swoje dzieło tego gatunku - Symfonię c - moll. Słychać w niej wyraźnie znamiona beethovenowskiego stylu - logikę konstrukcji i emocjonalną głębię.

Majowe propozycje Filharmonii Podkarpackiej

           Maj jest zawsze miesiącem wyjątkowym, obfitującym w różne wydarzenia, dla dyrekcji, orkiestry i wszystkich pracowników Filharmonii Podkarpackiej.
           3 maja Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wraz ze studentami i absolwentami Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina pod batutą Marty Kluczyńskiej w inscenizacji i reżyserii Ryszarda Cieśli, przedstawili przekrój opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki na scenie na Rzeszowskim Rynku na zakończenie „Święta Paniagi”, czyli ulicy 3 Maja. Spektakl został starannie przygotowany i dobrze wykonany, dlatego chociaż było zimno i padał deszcz, większość publiczności wytrwała do końca i gromko oklaskiwała wykonawców.
          Kolejny koncert odbędzie się w dniu 200. urodzin Stanisława Moniuszki, a o przybliżenie tego i innych wydarzeń poprosiłam panią prof. Martę Wierzbieniec – dyrektorkę Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

          Marta Wierzbieniec: Tegoroczny maj jest dla nas szczególny dlatego, że w tym roku, dokładnie 5 maja przypada 200. rocznica urodzin Stanisława Moniuszki, kompozytora chyba ciągle jeszcze niedocenianego, kompozytora, którego muzyka zbyt rzadko jest wykonywana, o którym ciągle za mało mówimy, a przede wszystkim za mało artystów z zagranicy wie, że to twórca polskiej opery narodowej i komponował oprócz oper także liczne dzieła o charakterze religijnym, utwory orkiestrowe, kameralne, miniatury fortepianowe, a przede wszystkim pieśni.
          Chcemy o Stanisławie Moniuszce mówić oraz wykonywać jego dzieła, przypominać pieśni, bo pewnie wszyscy znamy: „Prząśniczkę” czy „Znasz li ten kraj”, ale nie znamy wielu innych pieśni i innej twórczości; pięknej, wzruszającej, polskiej. Rok Stanisława Moniuszki jest najlepszą okazją byśmy lepiej poznali życie i twórczość Stanisława Moniuszki.
          5 maja w Filharmonii Podkarpackiej o godzinie 19.00 rozpocznie się wielki urodzinowy koncert Stanisława Moniuszki z okazji 200. rocznicy urodzin tego kompozytora. Mamy zaplanowanych kilkanaście koncertów w Roku Moniuszkowskim, ale podczas tego szczególnego koncertu, w dniu urodzin, chcemy pokazać najmłodszych śpiewaków, którzy może jeszcze nie mają jeszcze dużego doświadczenia scenicznego i nie występowali na słynnych scenach świata, ale jestem przekonana, że wszystko przed nimi. Solistami tego koncertu będą laureaci III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego ARS ET GLORIA 2019, który odbył się w styczniu tego roku w Katowicach. Pomysłodawcą i głównym organizatorem tego Konkursu jest ks. Paweł Sobierajski, który jest profesorem Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie kształci wokalistów, którzy z powodzeniem występują na scenach nie tylko w Polsce. W naszej Filharmonii wystąpią: Justyna Bujak, Roksana Wardenga, Piotr Brożek, David Roy i Jakub Smidt.
          W programie wieczoru znajdą się arie z kilku oper Stanisława Moniuszki, m.in. z opery „Flis”, „Hrabina”, „Verbum Nobile”, nie może zabraknąć arii z „Halki” i „Strasznego dworu” oraz pieśni opracowanych na głos solowy i orkiestrę. Oczywiście młodym artystom towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batuta Sławomira Chrzanowskiego, która wykona także utwory skomponowane przez Moniuszkę na orkiestrę, jak chociażby „Tańce góralskie” z opery „Halka”. Zapraszam Państwa serdecznie na ten koncert.

           Kolejny koncert abonamentowy odbędzie się 10 maja.
           - Ten wieczór zapowiada się wspaniale. Maestro Marek Pijarowski stanie za pulpitem dyrygenckim, w drugiej części koncertu usłyszymy I Symfonię c-moll op. 68 Johannesa Brahmsa, a pierwszą rozpocznie się Uwerturą do opery „Włoszka w Algierze” Gioacchino Rossiniego, natomiast w Symfonii hiszpańskiej Eduarda Lalo wykonaniu wybitnego skrzypka Janusza Wawrowskiego, który od pewnego czasu koncertuje na wspaniałych skrzypcach wykonanych przez Antonia Stradivariego. Serdecznie Państwa na ten koncert zapraszam.

          Już tylko dni dzielą nas od tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, który wymaga długich starannych przygotowań, a w czasie trwania Festiwalu wielu działań organizacyjnych.
           - Rzeczywiście, maj jest dla nas bardzo pracowitym miesiącem, bo przecież tradycją od ponad pół wieku jest organizowanie w maju Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. W tym roku odbędzie się już 58. edycja, która będzie miała trochę inny przebieg, bowiem występują pewne utrudnienia związane z odbywającym się nie tylko w Zamku, ale także w otoczeniu zamkowym: wymieniana jest nawierzchnia alejek i przestrzeń gdzie zawsze budowaliśmy scenę na koncerty plenerowe. Dlatego w tym roku takie koncerty w Łańcucie się nie mogą odbyć przed Zamkiem, ale organizujemy koncert na dziedzińcu wspaniałego Zamku w Krasiczynie. Nie zabraknie także akcentu moniuszkowskiego w czasie Festiwalu Łańcuckiego i to właśnie w Krasiczynie wystąpią znani na pewno wszystkim soliści, którzy są laureatami kolejnych edycji wielkiego wokalnego Konkursu Moniuszkowskiego organizowanego przez Teatr Wielki – Operę Narodową. W tym roku odbywa się X Jubileuszowa edycja tego konkursu i czeka nas wielka niespodzianka, bo w czasie tego koncertu wystąpi także jeden z laureatów tegorocznej edycji. Konkurs rozpoczyna się 5 maja, a 11 maja jest finał, stąd nie znamy jeszcze nazwiska laureata, który wystąpi podczas koncertu 24 maja obok takich gwiazd jak: Urszula Kryger, Aleksandry Kubas, Marcina Bronikowskiego, Rafała Bartmińskiego i Adama
Zdunikowskiego. Dyrygował będzie Jiři Petrdlik, a orkiestra wystąpi w międzynarodowym składzie, bo trzon stanowić będą muzycy Filharmonii Podkarpackiej, ale będzie także kilku muzyków ze Słowacji, Czech i Węgier. Chcemy w ten sposób zapowiedzieć projekt do realizacji którego się przymierzamy, a będą to koncerty karpackie. Rozpoczynamy od muzyków pochodzących z państw Grupy Wyszechradzkiej, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli Państwu zaprezentować koncert w którym orkiestra będzie się składać z muzyków z wielu krajów. Mam nadzieję, że te plany zostaną zrealizowane.
Koncert w Krasiczynie będzie także promocją muzyki Stanisława Moniuszki, bo mamy nadzieję, że dzięki muzykom, którzy zasiądą na estradzie razem z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, ten koncert uda nam się powtórzyć w wymienionych przed chwilą krajach.

          W programie koncertu w Krasiczynie znajdą się wyłącznie utwory Stanisława Moniuszki?
          - Nie tylko, bo w tym roku przypada także 200. rocznica urodzin Jakuba Offenbacha i usłyszymy także kilka jego utworów. Z listów Moniuszki wiemy, że prowadził korespondencję z Rossinim, który zachwycał się kompozycjami polskiego twórcy, stąd utwory Rossiniego także znajdą się w programie.
Zabrzmią jeszcze utwory kilku twórców współczesnych Moniuszce.
Gościć będziemy także samego Moniuszkę, który przeczyta fragmenty swoich listów, a w tę postać wcieli się znany zapewne Państwu aktor Henryk Talar. Wszystko to na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie.

            Po koncertach zespołu THE KING’S SINGERS w sali balowej 11 i 12 maja, będzie tygodniowa przerwa, a później w Zamku w Łańcucie znowu odbędą się koncerty.

           - Festiwal rozszerza swój zasięg terytorialny, ale oczywiście centrum stanowi sala balowa Zamku w Łańcucie i tam od będzie się siedem z dwunastu zaplanowanych koncertów. Tak jak już pani powiedziała inauguruje tegoroczny Festiwal w Łańcucie zespół „THE KING’S SINGERS”. Ci wspaniali wokaliści gościli już w Łańcucie, ale nigdy w tym samym składzie, bo zespół istnieje już ponad 50 lat i nastąpiły także zmiany w składzie. Tym razem zaprezentuje bardzo różnorodny program – od dzieł renesansu po utwory współczesne. Ich wykonań słucha się zawsze z zapartym tchem i bardzo się cieszę, że udało się ustalić taki termin, że mogą wystąpić dwukrotnie w Łańcucie. Podkreślę, że na prośbę publiczności zespół zgodził się powtórzyć koncert w następnym dniu, czyli w niedzielę 12 maja o 15.00.
            Od 18 maja w Łańcucie odbędą się dwa koncerty. Najpierw o 18.00 w sali balowej rozpocznie się koncert znakomitego polskiego pianisty Krzysztofa Jabłońskiego i młodziutkiej pianistki z Tajwanu Rity Shen. Trzy godziny później w salo hotelu Sokół rozpocznie się wieczór jazzowy w wykonaniu Tria Andrzeja Jagodzińskiego, który poświęcony będzie pamięci Krzysztofa Komedy.
           19 maja w sali Filharmonii Podkarpackiej wystąpią artyści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu, a w programie znajdzie się jeden z najpiękniejszych baletów „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego.
           Od 20 maja centrum festiwalowym znowu będzie sala balowa łańcuckiego Zamku i rozbrzmiewać będzie muzyka kameralna, a wystąpią: orkiestra z Turcji, będzie wspaniały wieczór z włoskim kontratenorem Vincenzem Capezzuto i wystąpi także światowej sławy polski skrzypek Bartłomiej Nizioł, który wystąpi z pianistą Michałem Francuzem. Artysta zaproponował wieczór muzyki polskiej, który zapowiada się znakomicie.
           W piątek, 24 maja odbędzie się koncert na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie, a w sobotę 25 maja zapraszamy Państwa do Leżajska, bo tam będzie wspaniała uczta dla melomanów – Msza h-moll Jana Sebastiana Bacha zabrzmi w Bazylice leżajskiej w znakomitym wykonaniu artystów z Wrocławia. To wydarzenie wyjątkowe, które szczególnie polecam, bo już dawno nie mieliśmy okazji wysłuchania chociażby fragmentów Mszy h-moll Bacha, a w Leżajsku wykonane zostanie całe dzieło uznane za absolutnie nadzwyczajne w całej twórczości Bacha. Geniusz kompozytora jest w tym dziele ciągle na nowo odkrywany, można tego dzieła słuchać wielokrotnie i za każdym razem coś innego nas ujmuje, wprowadza nas w tajemniczy, mistyczny świat. Partytura tego utworu została wyróżniona wpisem na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

           Wrocławska Orkiestra Barokowa, chór i soliści wykonają to dzieło stosując barokowe praktyki wykonawcze.
           - Muzycy grać będą na instrumentach historycznych, zespół solistów został niezwykle precyzyjnie dobrany, a całość poprowadzi Andrzej Kosendiak. Samo dzieło i miejsce sprawią, że ten wieczór będzie wielkim festiwalowym wydarzeniem, nie tylko w kontekście tegorocznej edycji, ale w całej historii festiwalowych przedsięwzięć.
          Wielki finał przewidziany jest na niedzielę 26 maja w Filharmonii Podkarpackiej wystąpią Piotr Beczała, któremu towarzyszyć będzie Polska Filharmonia Kameralna SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego. Okazało się, że sala naszej Filharmonii jest za ciasna. Zainteresowanie tym koncertem jest tak duże, że trzeba by było zorganizować kilka koncertów, ale nie ma takiej możliwości. Mogę tylko mieć nadzieję, że uda nam się niedługo pana Piotra Beczałę zaprosić ponownie do Rzeszowa. Ciągle mamy mnóstwo pytań o bilety na ten koncert, ale staramy się przygotować inne możliwości, żeby ten koncert dotarł do najszerszego grona odbiorców.

           Tak zakończy się maj w Filharmonii Podkarpackiej.
           - Niekoniecznie, bo w ostatnich trzech dniach maja rozpoczynają się w Filharmonii przedsięwzięcia z okazji „Dnia Dziecka” , a finał sezonu zaplanowaliśmy na 14 czerwca. Serdecznie Państwa zapraszam, spotykajmy się w Filharmonii Podkarpackiej, a w czasie Muzycznego Festiwalu spotykajmy się także w Łańcucie, Krasiczynie i Leżajsku. Niech muzyka w tak znakomitych wykonaniach dostarcza Państwu wielu wrażeń i artystycznych wzruszeń czego z całego serca życzę.

Z prof. Martą Wierzbieniec, dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie Zofia Stopińska rozmawiała 4 maja 2019 roku.

Subskrybuj to źródło RSS