Ulrike Helzel, Jurek Dybał i Sinfonietta Cracovia na Festiwalu im. Adama Didura
Zofia Stopińska: Przed trzecim koncertem Festiwalu im. Adama Didura rozmawiam z panem Jurkiem Dybałem, który od kilku lat prowadzi Orkiestrę Stołecznego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia, ale równocześnie nadal prężnie działa Pan w Wiedniu i pewnie dlatego wystąpi w Wami w Sanoku Ulrike Halzel – solistka Opery Wiedeńskiej.
Jurek Dybał: Dokładnie tak, bardzo mi miło, że otrzymaliśmy zaproszenie na Festiwal im. Adama Didura, tym bardziej, że wystąpimy tu po raz pierwszy, a wiele o tym Festiwalu słyszałem. Bardzo się cieszę, że w tym pięknym mieście, w dobrej pod względem akustyki i ładnej sali Sanockiego Domu Kultury, na tak wspaniałym Festiwalu mogę zaprezentować moich wspaniałych przyjaciół z Krakowa. Mówię tak, bo pomimo, że od trzech lat jestem dyrektorem tego wspaniałego zespołu, ciągle mogę mówić, że są to moi muzyczni przyjaciele. Nie są to typowi muzycy orkiestrowi, ale wspaniali kameraliści i znakomicie, wszechstronnie wykształcone osoby, z którymi świetnie się muzykuje i dialoguje muzycznie na scenie. Wykonamy tutaj piękny program. Pierwszą część wypełnią utwory Gustava Mahlera, a rozpoczniemy Adagiettem z V Symfonii, które jest wspaniałą intymną rozmową z przyjaciółmi, a ponieważ mam zaszczyt być muzykiem Filharmonii Wiedeńskiej, która jest równocześnie orkiestrą Wiener Staatsoper czyli Opery Wiedeńskiej i tam współpracuję z Ulriką Helzel zarówno jako muzyk orkiestrowy siedząc w kanale i grając na kontrabasie, a także jako dyrygent – obecnie przygotowuję wznowienia „Kinder Ring” Wagnera z Ulrike Helzel, która jest wspaniałą interpretatorką muzyki niemieckiej, w tym muzyki Mahlera. W Sanoku Ulrike Helzel wykona kameralną wersję przeznaczoną na głos, orkiestrę smyczkową i harfę „Rückert-Lieder” Gustava Mahlera – przepiękna poezja, która z pewnością państwa zachwyci.
Z. S.: Z powodzeniem łączy Pan dwa nurty swojej działalności – kontrabasisty i dyrygenta, ale jeśli coraz więcej będzie Pan dyrygował, to kontrabas będzie coraz częściej w futerale.
J. D.: To bardzo trudna decyzja, która właściwie powinna być podjęta już kilka lat temu, ale każdemu muzykowi trudno jest rozstać się ze swoim instrumentem. Trudno także się rozstać z Orkiestrą Filharmonii Wiedeńskiej i z Operą Wiedeńską, gdzie przez cały czas wiele się uczę, a przede wszystkim uczę się pokory siedząc w kanale orkiestrowym w Operze. Wiele uczę się od wspaniałych mistrzów batuty, który nami dyrygują, od śpiewaków, z którymi mogę obcować słuchając ich kunsztu ze sceny, czy też solistów, którzy występują z Orkiestrą Filharmonii Wiedeńskiej, ale również od kolegów. Oczywiście te doświadczenia zdobywam kosztem dodatkowej pracy, czasu wolnego i wielu podróży, a czasem nawet spania w samochodzie na stacjach benzynowych, kiedy po przedstawieniu w Wiedniu muszę natychmiast jechać, aby rano poprowadzić próbę z Sinfoniettą Cracovią – lub odwrotnie. Do tego dochodzą obowiązki związane z kierowaniem Sinfoniettą Cracovią, bo wprawdzie mam wspaniałe biuro, ale pracy jest naprawdę dużo, bo w dzisiejszych czasach sposób zarządzania orkiestrą musi być przemyślany i perfekcyjny. Z moimi wspaniałymi kolegami mamy sukcesy na tym polu, bo jak przejmowałem Orkiestrę, to grała od 12 do 16 koncertów rocznie i nie był to dla zespołu najlepszy czas. Podkreślić trzeba, że Sinfonietta Cracovia odnosiła wiele sukcesów wcześniej pod dyrekcją Roberta Kabary i wielu innych znakomitych mistrzów batuty. Obecnie gramy około 80 koncertów rocznie, czyli więcej niż niejedna filharmonia. Nasz repertuar jest różnorodny i wymagający często większego składu. Część koncertów gramy w smyczkowym kameralnym składzie, część w składzie orkiestry mozartowskiej. Wprowadziliśmy nowe cykle, m.in. „Muzyka bez poklasku” z muzyka współczesną w Galerii Sztuki Nowoczesnej – MOCAK w Krakowie, gdzie nie ocenia się utworów oklaskami. Prezentujemy sztukę nową, czyli różne nurty muzyki współczesnej. Wprowadziliśmy cykl dla dzieci „Sinfonietka”, inny cykl to „Gwiazdy z Sinfoniettą” – udało się zaprosić Rafaela Payare’a , wspaniałego dyrygenta wenezuelskiego, który dyryguje takimi orkiestrami, jak filharmonie: Berlińska, Wiedeńska czy Nowojorska, będąc na stałe szefem w Szwecji. Rafael Payare jest naszym gościnnym dyrygentem i już mamy kilka wspólnych koncertów za sobą. Planujemy świętować razem jubileusz Krzysztofa Pendereckiego w przyszłym roku – ja poprowadzę jedną część koncertu, a Rafael drugą, a solistami będą koncertmistrz Filharmonii Wiedeńskiej oraz pierwszy altowiolista Filharmonii Berlińskiej. „Wiedeńczycy z Sinfoniettą” to jeden z naszych cyklów w Krakowie, na który serdecznie zapraszam, a w roli solistów występują muzycy z Filharmonii Wiedeńskiej lub inni znakomici muzycy związani ze światem muzycznym Wiednia. Mamy wiele ciekawych projektów z różnych dziedzin sztuki muzycznej.
Z. S.: Koncertujecie głównie w Krakowie?
J. D.: Około 75% koncertów odbywa się w Krakowie, ale ostatnio także dużo wyjeżdżamy i ten sezon będzie pod tym względem rekordowy. Trzy dni temu wróciliśmy z Francji, gdzie w przepięknym miejscu – we Flers graliśmy koncert poświęcony Polsce, gdyż tam w czasie II wojny światowej stacjonowała armia generała Maczka. Polscy żołnierze bardzo dobrze wspominani są przez tamtejszych mieszkańców, którzy każdego roku organizują jakąś imprezę poświęconą Polsce. My zostaliśmy zaproszeni w tym roku i zaprezentowaliśmy Koncert na klarnet Krzysztofa Pendereckiego i Suitę Paderewskiego. Bardzo sympatycznie został nasz koncert przyjęty. Teraz jesteśmy w Sanoku, skąd pojedziemy prosto na „Międzynarodowy Festiwal im. Krzysztofa Pendereckiego - poziom 320” w Zabrzu, który mam zaszczyt od pięciu lat prowadzić. Inauguracja odbyła się w kopalni „Guido” - 320 metrów pod ziemią, a na finał koncert plenerowy - „Siedem bram Jerozolimy” - ponad 200-tu wykonawców na scenie – narrator, pięciu solistów, chór i duży skład orkiestry z tubafonami i Krzysztof Penderecki w roli dyrygenta. Mistrz Krzysztof Penderecki był jedną z osób, które przyczyniły się do powstania Sinfonietty Cracovii i nadal jest z nami bardzo blisko związany. Do wykonania „Siedmiu Bram Jerozolimy” Sinfonietta Cracovia została wzmocniona wieloma naszymi przyjaciółmi z różnych orkiestr w całej Polsce. Z Zabrza Jedziemy prosto do Warszawy, żeby wystąpić na „Szalonych Dniach Muzyki” na zaproszenie Sinfonii Varsovii zagrać dwa koncerty. W tym roku ten festiwal zatytułowany jest „La Danse”, stąd podczas jednego koncertu wykonamy tańce polskie, a drugi z „Porgy and Bess” w przepięknej aranżacji na klarnet i orkiestrę smyczkową. Prosto z Warszawy Sinfonietta (już beze mnie) jedzie do Lublina, gdzie odbędzie się koncert poświęcony Zygmuntowi Koniecznemu.
Z. S.: Faktycznie, macie bardzo dużo pracy.
J. D.: To prawda, ale jest to wyjątkowa Orkiestra, którą tworzą wyjątkowi muzycy. Lubią koncertować, ale prawie każdy z nich prowadzi jeszcze działalność pedagogiczną, dwie skrzypaczki są członkiniami sławnego Kwartetu Dafo, wielu muzyków prowadzi inne zespoły i występuje solo - jak na przykład nasz koncertmistrz Maciej Lulek. Każdy z nich ma jeszcze życie prywatne, ale zawsze jak uda nam się taki napięty grafik ułożyć, to wszyscy bardzo się cieszą. Staram się często zapraszać gościnnych dyrygentów, którzy wzbogacają orkiestrę. Czasem są to znakomici instrumentaliści dyrygujący - tak jak Dymitr Sitkowiecki, który także wystąpił na otwarciu Festiwalu w Zabrzu. Praca w Sinfoniettcie jest ciężka ale wielobarwna. Wszyscy pracujemy na sukces, ale satysfakcja z udanego koncertu jest ogromna.
Z. S.: Podczas naszej rozmowy wiele osób usiłowało się z Panem skontaktować.
J. D.: Tak, bo staramy się perfekcyjnie załatwić wszystko, co ma się wydarzyć w listopadzie. Jedziemy na osiem koncertów do Chin, później mamy jeden koncert w Moskwie, wracamy na koncert do Krakowa i wyjeżdżamy do Korei Południowej na dwa koncerty z muzyką Beethovena, Mendelssohna, ale też w programach znajdzie się Fryderyk Chopin i Franciszek Lessel, który jest mało znanym kompozytorem, uczniem Józefa Haydna. Staram się od lat promować piękną muzykę tego wybitnego polskiego klasyka.
Z. S.: Czy polscy kompozytorzy, polska muzyka znana jest na świecie?
J. D.: Może nie tak bardzo, jak powinna być znana, ale jest z tym coraz lepiej i przyczyniamy się walnie do propagowania polskiej muzyki, a najlepszym przykładem jest nagrana dla Sony Classical płyta ze wspaniałym trębaczem Gáborem Boldoczki, która otrzymała już wiele nagród, a wśród nich International Classical Music Award. Jest na tym krążku także Koncert na trąbkę Krzysztofa Pendereckiego. Także wspaniałym wydawnictwem jest płyta nagrana dla DUX z dwoma koncertami Fryderyka Chopina i Szymonem Nehringiem. Jednym koncertem dyrygował Krzysztof Penderecki, a drugim ja. Dla nas to wielki zaszczyt, a dla mnie w szczególności, znaleźć się na jednym krążku z tak wielkim mistrzem
Z. S.: Gdzie Pan ma dom - w Wiedniu, w Krakowie?
J. D.: Domów jest wiele, ale moja najbliższa rodzina – czyli żona i dwójka dzieci, mieszkamy wspólnie w Wiedniu, ale również ze względu na swoją pracę w Krakowie cały czas kursuję pomiędzy tymi miastami. Prawie co drugi weekend dzieci spędzają w Polsce, najczęściej na Śląsku, z którego pochodzę, ale też w Krakowie. W czasie wakacji zawsze jesteśmy w Polsce. Trudno powiedzieć, gdzie jest ten dom, a poza miejscami, gdzie przebywają najbliżsi, paradoksalnie dobrze się czuję w hotelu. Każdy hotel jest moim domem, bo przychodzę do pokoju, kładę się do wygodnego łóżka i wiem, że mogę się porządnie wyspać. To chyba jest takie „skrzywienie zawodowe”.
Z. S.: Mam nadzieję, że wyjedziecie z Sanoka zadowoleni i kiedyś zechcecie tutaj powrócić.
J. D.: Pierwsze wrażenia są wspaniałe i chętnie powrócimy, aby wystąpić ponownie na słynnym Festiwalu im. Adama Didura.
Z panem Jurkiem Dybałem – znakomitym kontrabasistą i dyrygentem rozmawiała Zofia Stopińska 25 września 2017 roku w Sanoku przed koncertem.
Pragnę dodać, że koncert Ulrike Helzel i Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Jurka Dybała udał się nadzwyczajnie. Sala Sanockiego Domu Kultury wypełniona była publicznością, która gorąco oklaskiwała wykonawców. Pan Jerzy Dybał w kilku zdaniach przybliżał publiczności utwory i dzięki temu kontakt wykonawców z publicznością był jeszcze lepszy. Muzyka Gustava Mahlera bardzo się spodobała, ale trzeba podkreślić, że były to wyjątkowo piękne kreacje. Znakomitym wprowadzeniem do "Rückert-Lieder" było Adagietto z V Symfonii. Cykl pięciu pieśni Gustava Mahlera do wierszy Friedricha Rückerta - to po prostu przepiękna, pełna różnych barw muzyka. Pozwolę sobie podać wolne tłumaczenie tytułów tych utworów: „Nie patrz na moje piosenki”, „Oddychasz delikatny zapach”, „Stracę świat”, „O północy”, „Jeśli kochasz dla piękna”. Oczywiście podczas koncertu pieśni wykonane zostały w języku niemieckim, ale Ulrike Helzel śpiewała je doskonale i żadne tłumaczenie nie było potrzebne – wystarczył dźwięczny mezzosopranowy głos i wspaniała interpretacja. Trzeba jeszcze podkreślić, że bardzo dobrze towarzyszyła solistce orkiestra prowadzona z wielkim wyczuciem przez Jurka Dybała. W części drugiej wysłuchaliśmy Serenady E-dur op. 22 Antona Dvoraka i tym utworem Sinfonietta Cracovia i Jurek Dybał oczarowali publiczność. Gorące brawa i owacja na stojąco zaowocowały bisami – najpierw wysłuchaliśmy „Orawy” – Wojciecha Kilara, a później „Gliss Dance” – Adama Wesołowskiego, młodego kompozytora, który w poprzednich edycjach Ogólnopolskiego Otwartego Konkursu Kompozytorskiego im. Adama Didura najpierw zdobył wyróżnienie (2000 r.), a następnie I nagrodę (2004 r.)
To był wspaniały niezapomniany wieczór.