Uważam, że zawód muzyka jest niezwykle ciekawy
W pierwszej dekadzie marca w Jarosławiu odbył się po raz kolejny Festiwal Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej, wybitnej pianistki związanej z tym miastem. Organizatorzy zaprosili publiczność na cztery bardzo interesujące koncerty – dwa recitale fortepianowe i dwa koncerty, w których fortepian towarzyszył śpiewakom i instrumentalistom.
Miło mi zaprosić Państwa do przeczytania rozmowy ze znakomitą pianistką Aleksandrą Czerniecką, jarosławianką, która specjalnie przyjechała ze Stanów Zjednoczonych, aby wystąpić z recitalem w rodzinnym mieście. Wrażenia i wzruszenie z tego wspaniałego recitalu na długo pozostaną w pamięci publiczności.
Aleksandra Czerniecka uczestniczyła w wielu festiwalach i kursach muzycznych w kraju i za granicą, m. in. w Bowdoin International Music Festival w Brunswick, Maine w USA, Międzynarodowym Festiwalu i Kursie Pianistycznym w Nałęczowie, Festiwalu Muzyki Kameralnej w Moskwie, International Mendelssohn Academy Leipzig w Lipsku, a także Miedzynarodowym Forum Pianistycznym „Bieszczady bez granic" w Sanoku.
Artystka ukończyła studia pianistyczne na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Anny Jastrzębskiej-Quinn i dr Moniki Quinn. W latach 2021-2023 wyjechała na stypendium Fulbrighta do Stanów Zjednoczonych, gdzie kształciła się pod kierunkiem Profesora Edwarda Auera w Jacobs School of Music, równocześnie studiując zarządzanie w kulturze. Obecnie kontynuuje naukę na studiach doktoranckich w Texas Christian University w Fort Worth, USA w klasie Profesora Tamása Ungára.
Spotykamy się po Pani recitalu w Jarosławiu i dlatego rozpocznę od pytania o program tego wieczoru. Jestem przekonana, że postanowiła się Pani pokazać publiczności jako pianistka, która równie dobrze wykonuje utwory dawnych mistrzów, epoki romantyzmu, francuskiego impresjonizmu, oraz rosyjską muzykę pierwszej dekady XX wieku.
- Wybór był podyktowany różnymi czynnikami. Organizatorzy prosili o różnorodny program złożony z raczej mniejszych niż większych form.
Kierowałam się programem mojego dyplomowego recitalu, który wykonałam w Bloomington w Stanach Zjednoczonych na zakończenie studiów magisterskich i był to również przekrojowy program, w którym bardzo dobrze się czułam, mając możliwość pokazania różnorodnych barw. Stąd zaproponowałam na początku dwa dzieła w ciemniejszych, molowych tonacjach: Sonata d-moll Domenico Scarlattiego oraz Preludium i fuga g-moll z I tomu „Das Wohltemperierte Klavier”, a później dwa fragmenty z Moments Musicaux, op. 16 (w b-moll i h-moll) Sergiusza Rachmaninowa. W drugiej części postanowiłam wyjść z tych ciemności i dlatego pojawiło się Scherzo E-dur Fryderyka Chopina, a później zagrałam Suitę bergamasque Claude Debussy’ego, z częścią zatytułowaną ‘Światło księżyca”. Ten fragment podsunął mi pomysł wykonania na zakończenie dzieła Maurice’a Ravela Jeux d'eau (Gry wodne).
Takie zróżnicowane programy są dla mnie wyzwaniem, ale też okazją do zaprezentowania szeregu różnych charakterów i kolorów. Myślę, że także dla publiczności są bardzo ciekawe, zwłaszcza, że prowadzący koncerty w Jarosławiu pan Bogusław Pawlak zawsze bardzo ciekawie opowiada o twórcach utworów i epokach, w których te dzieła powstały. To wszystko sprawia, że publiczność słucha z wielkim zainteresowaniem.
Zafascynowana byłam Scarlattim, Bachem, Rachmaninowem i Chopinem, ale zachwyciły mnie w Pani wykonaniu utwory francuskich impresjonistów.
- Kocham malarstwo, a obrazy impresjonistów zawsze mnie fascynują i chyba stąd muzyka Debussy’ego i Ravela jest mi bliska, przypada mi do gustu.
Kilka lat temu, także w ramach Festiwalu im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu, grała Pani utwory Fryderyka Chopina, a w części drugiej słuchaliśmy jego Koncertu e-moll.
- Studiowałam wtedy w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie i byłam na drugim roku studiów licencjackich. Bardzo dużo grałam wówczas utworów Chopina. W części pierwszej grałam Nokturny op. 27 i Balladę g-moll. Pamiętam, jak ustalałam program z organizatorami. W części drugiej zaproponowałam Koncert e-moll i dowiedziałam się, że bardzo dobrze się złożyło, bo (jeśli dobrze pamiętam) kilka miesięcy wcześniej, pochodząca także z Jarosławia Dominika Peszko wykonała Koncert f-moll. W drugiej części towarzyszył mi kwartet smyczkowy.
Zauważyłam, że koncerty w rodzinnym mieście sprawiają Pani wielką przyjemność. Za każdym razem kłaniając się publiczności, śmiało i z uśmiechem spoglądała Pani na widownię, nie zauważyłam nawet śladu tremy.
- Bardzo się cieszę, że tak to wyglądało (śmiech).
Trema towarzyszy mi zawsze, ale to prawda, że bardzo lubię wracać do Jarosławia. Dialog z publicznością, o którym często rozmawiam z moimi znajomymi muzykami, tutaj bardzo dobrze płynie. Wiele osób zasiadających na widowni przychodziło na moje popisy, kiedy zaczynałam się uczyć grać na fortepianie. Rodzina oraz znajomi zawsze przychodzili na moje koncerty i za każdym razem czułam ich wsparcie. Przychodzą, słuchają z zainteresowaniem i tą dobrą energię płynącą z widowni czuję na scenie.
Aleksandra Czerniecka po recitalu w sali koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu, fot. ze zbiorów Artystki
Żeby grać tak pięknie i ciągle zaskakiwać publiczność ciekawymi, nowymi kreacjami, trzeba codziennie spędzić kilka godzin przy instrumencie. Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu w Jarosławiu.
- Tak, tu się wszystko zaczęło. To była długa i w moim przypadku bardzo wyboista droga. Nie od razu wybrałam fortepian. W szkole interesowały mnie bardzo różne rzeczy. Bardzo chciałam zostać aktorką i jako dziecko brałam udział w różnych konkursach recytatorskich. Jako dziecko trafiłam też do szkoły muzycznej i powoli moje zainteresowanie grą na fortepianie było coraz większe. Im byłam starsza, pasja do tego instrumentu była coraz większa.
Wszystko ugruntowało się po rozpoczęciu nauki w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, gdzie rozwijałam swe umiejętności w zakresie gry na fortepianie pod kierunkiem pani mgr Urszuli Budy oraz dr Anety Teichman i wtedy już postanowiłam studiować w Warszawie. Studiując w Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie w klasie fortepianu prof. Anny Jastrzębskiej-Quinn oraz dr Moniki Quinn odkryłam nowy dźwiękowy świat.
Dopiero jak otrzymałam stypendium Fulbrighta, byłam w pełni przekonana, że wybrałam właściwy kierunek.
Trudno mi o tym mówić, zresztą niewielu muzyków porusza ten temat. Prawda jest taka, że każdego dnia, kiedy jesteśmy przy instrumencie i napotykamy jakieś trudności, to nurtują nas myśli – czy iść w tym kierunku? Czy ja się do tego zawodu nadaję? Zmieniamy zdanie, kiedy znajdziemy rozwiązanie i odnajdziemy właściwą drogę. Potrzebna jest ciągła praca nad sobą i olbrzymia samodyscyplina i determinacja.
Bardzo ważne jest, aby w jak najkrótszym czasie starać się osiągać jak najlepsze efekty.
- Ciągle poznajemy nowe sposoby. Każdego dnia uczymy się, jak lepiej, bardziej efektywnie ćwiczyć. Wydaje mi się, że ta praca nigdy nie ustaje.
Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem często frustrowałam się, gdy miałam trudności z wyćwiczeniem pewnych fragmentów. Wówczas zawsze pomagał mi Tata, który, kiedy zachęcał mnie do odstawienia tego utworu na jakiś czas i do powrotu następnego dnia. Do dziś korzystam z tego sposobu.
Wspominam o tym wszystkim, ponieważ niedawno oglądałam film „Pianoforte” o uczestnikach i uczestniczkach Konkursu Chopinowskiego w 2021 roku. Utkwiło mi szczególnie w pamięci, jak włoska pianistka Michelle Candottii mówiła przed występem: „… ja już nie chcę być pianistką…”, a po występie zmieniła zdanie. W tym filmie pokazane jest, jak wiele emocji i różnych myśli związanych jest z wszelkiego rodzaju występami i rywalizacją podczas konkursów.
Uważam, że zawód muzyka jest niezwykle ciekawy, nie tylko ze względu na to jak różnorodna, fascynująca i szczegółowa jest praca nad muzyką i w muzyce, ale również ze względu na to, że w trakcie tej pracy rozwijamy nasze osobowości, charaktery i umiejętności – jak na przykład cierpliwość (śmiech).
Czy bardzo się różnią studia w polskich uczelniach muzycznych od studiów w amerykańskich uczelniach?
- Tak, nieco się różnią. W Stanach Zjednoczonych studiowałam fortepian oraz zarządzanie w kulturze. Zwłaszcza podejście do wykładów bardzo się różni. W Stanach jest bardzo duży nacisk na dyskusje. Studenci muszą się przygotowywać do zajęć, czytać na podany temat różne artykuły, książki, publikacje w mediach. Profesor następnie zadaje pytanie albo wywołuje jakiś temat i wszyscy na ten temat się wypowiadamy. Dochodzimy do konsensusu bądź nie.
W przypadku na przykład literatury fortepianowej zajęcia bardziej przypominają klasyczny wykład, chociaż studenci ciągle są zaangażowani i aktywni. Czasem trzeba przeczytać coś a vista, aby usłyszeć jego brzmienie podczas analizy, a czasem wypowiedzieć się na temat języka kompozytorskiego, harmoniki, itd. Te zajęcia przypominają bardziej ćwiczenia, podczas gdy w polskich uczelniach są to głównie wykłady, podczas których studenci robią notatki.
Jeśli chodzi o samą grę na instrumencie – w Polsce spotykamy się z profesorem dwa razy w tygodniu, natomiast w Stanach Zjednoczonych spotykamy się raz w tygodniu na lekcje, a drugi raz na tak zwaną studio-klasę. Wszyscy występujemy w obecności kolegów i po zagraniu całego utworu lub fragmentu cała klasa wypowiada się, co zdaniem każdego można zmienić, żeby ten utwór był jeszcze lepszy, jeszcze piękniejszy. Jest to możliwość publicznego występu co tydzień.
Mistrzów, którzy kształtowani pani grę podczas kolejnych stopni edukacji, było kilku. W czasie studiów w Polsce była to prof. Anna Jastrzębska-Quinn, a w Stanach Zjednoczonych prof. Edward Auer. Często brała Pani także udział w różnych warsztatach i kursach pianistycznych. Poznałyśmy się w Sanoku podczas jednej z edycji Międzynarodowego Forum Pianistycznego ‘Bieszczady bez granic…”. Tam starała się Pani brać czynny udział w lekcjach prowadzonych przez światowej sławy pianistów. Te spotkania miały także wpływ na Pani grę.
- Każde spotkanie z nowym pedagogiem otwiera jakieś okno na inna perspektywę, od każdego można się czegoś nauczyć. Ktoś powie coś bardzo ważnego na temat użycia pedału – sostenuto czy una corda. Można się wiele dowiedzieć na temat artykulacji, dynamiki, kolorów wydobycia dźwięku, sposobu ułożenia palca. To są bardzo indywidualne niuanse, które pianiści wypracowują przez długie lata. Często rozmawiam o tym z moimi rodzicami czy znajomymi, jak można rozróżnić słuchając tylko samego dźwięku, kto gra. Niektórzy mistrzowie fortepianu mają tak osobisty dotyk.
Miałam olbrzymie szczęście trafić do klasy Pani Profesor Jastrzębskiej-Quinn oraz dr Moniki Quinn. Czas spędzony w Warszawie wspominam jako niezwykle cenny i intensywny pod względem pracy przy instrumencie. Nauczyłam się tam jak słuchać swojej gry, odpowiedzi fortepianu, akustyki sali, a także dowiedziałam się wiele na temat technicznych aspektów gry na fortepianie.
Wiele się nauczyłam podczas różnych kursów, a Forum w Sanoku jest wspaniałym przedsięwzięciem. Przyjeżdżają tam światowe sławy i można je poznać, porozmawiać z nimi, wysłuchać ich opinii o naszej grze. Wystąpienie przed takimi autorytetami sprawia, że nabieramy pewności siebie i w pewnym sensie urealnia te wielkie „niedostępne” osobowości. Te spotkania miały wielki wpływ na mój rozwój i jestem wdzięczna na każde jedno z nich.
Z pewnością ma Pani rację, ale trzeba mieć sporo odwagi, aby przed wielkim mistrzem zaprezentować swoje umiejętności, wysłuchać opinii, zapytać o nurtujący problem.
- To prawda. Tego wszystkiego nauczyła mnie moja Mama. Jeszcze jak byłam dzieckiem, namawiała mnie: podejdź, przedstaw się i zapytaj… To jest bardzo ważne.
Ważne jest także, aby otwarci byli pedagodzy, którzy nas prowadzą. Oni także powinni zachęcać swoich uczniów do kontaktów z mistrzami.
Jestem pod wielkim wrażeniem po Pani recitalu w Jarosławiu. Podziwiałam ogromna biegłość i możliwości techniczne, ale przede wszystkim wrażliwość na barwę dźwięku. Prowadzący ten koncert pan Bogusław Pawlak użył bardzo trafnych słów mówiąc, że: „… pianistka malowała dźwiękiem obraz”. Pewnie nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak wielkich umiejętności wymaga gra w piano.
- Gra w piano to jest chyba najtrudniejsza sfera. Równie wielką sztuką jest legato. Mój obecny profesor uważa, że najtrudniej jest wykonać dobre crescendo, diminuendo, sostenuto i accelerando. Różne są opinie. Jednak gra w piano z pewnością wymaga większej pracy. Polega nie tylko na umiejętności dotyku klawisza, ale też zawsze zależy od instrumentu, na którym gramy. Nigdy ten dotyk nie jest taki sam, i nigdy piano nie jest takie samo. A jeszcze oczywiście w grę wchodzi akustyka sali. Pani prof. Anna Jastrzębska-Quinn uwrażliwiła mnie na ten aspekt. Profesor Edward Auer z kolei zwracał uwagę, aby nie używać zbyt często lewego pedału. Aby najpierw starać się osiągnąć piano w sposób naturalny, a lewego pedału używać do uzyskania właściwego koloru i jego zmiany.
Aktualnie przebywa Pani nadal w Stanach Zjednoczonych, bo jest Pani w trakcie studiów doktoranckich w Texas Christian University u dr Támasa Ungára. Pewnie także stara się Pani jak najczęściej występować z koncertami.
- Możliwości jest sporo. Bardzo popularne są tam koncerty domowe. Muzycy zapraszani są do prywatnych domów, aby uświetnili różne uroczystości. Popularne są także recitale w kościołach.
Uniwersytet, w którym studiuję, organizuje specjalne popisy. Wydzielone są dni i godziny – możemy się zapisać i wykonać przygotowany program.
Pomagają nam również profesorowie w zorganizowaniu różnych koncertów w salach koncertowych. Trzeba tylko mieć chęci i odwagę zgłaszać propozycje koncertowe.
Czy te obecne studia planowała Pani z dużym wyprzedzeniem?
- Od dawna myślałam o możliwości pracy na uniwersytecie, a to wiąże się z doktoratem. Nie planowałam, że to będzie tuż po ukończeniu studiów magisterskich. Myślałam, że wrócę do Polski, podejmę pracę i po pewnym czasie będę zabiegać o uzyskanie doktoratu.
Ta decyzja zapadła nagle. Przygotowywałam się do recitalu dyplomowego, kiedy moi znajomi zachęcili mnie, abym złożyła dokumenty tylko po to, aby przekonać się, jak ten proces wygląda i może w przyszłości zdecydować się na studia doktoranckie w USA.
Umówiłam się na tylko jedną dwugodzinną sesję nagraniową, nagrałam od razu cały recital. Poprosiłam profesorów o listy rekomendacyjne i złożyłam je do czterech uczelni. Zostałam zaproszona na audycje do Teksasu do TCU, mojej obecnej uczelni. Po audycjach zostałam bardzo ciepło przyjęta i dostałam ofertę zwrotną z pełnym stypendium oraz ofertą pracy w wymiarze dziesięciu godzin na uczelni. Trudno było z tej propozycji zrezygnować, ponieważ chcę się nadal kształcić i teraz mogę więcej czasu poświecić na rozwój przy instrumencie.
Mówiąc krótko – doskonali Pani swoją grę na fortepianie i uczy się Pani uczyć.
- Tak jest, również uczę się prowadzić zajęcia, chociaż najwięcej akompaniuję. Gram ze śpiewakami, klarnecistami, z wiolonczelistą i gram w duecie fortepianowym. Aktualnie kameralistyka zajmuje mi najwięcej czasu, a w kolejnych semestrach poprowadzę więcej zajęć dydaktycznych.
Teraz można prowadzić działalność artystyczną i nawet pedagogiczną mieszkając w różnych miejscach na świecie, ale pewnie niedługo będzie Pani musiała podjąć decyzję, czy powróci Pani do Polski.
- To pytanie jest w moich myślach ciągle obecne. Nie wiem jeszcze, jak będzie. Dopiero zaczęłam doktorat i pewnie jeszcze kilka lat będę mieszkać w USA. Z pewnością do Polski wrócę, ale na jak długo? Życie pokaże.
Mam nadzieję, że można będzie posłuchać od czasu do czasu Pani gry w Jarosławiu, na Podkarpaciu lub innych miastach Polski.
- Zawsze chętnie powrócę. Z moich doświadczeń wynika, że u nas muzyka klasyczna sprawia ludziom przyjemność. Podczas koncertu dobrze się z tą publicznością rozmawia…
Trzeba podkreślić, że w większości polskich sal koncertowych są już dobre fortepiany.
- Dzięki różnym dotacjom, również unijnym, i renowacji, mamy wspaniałe instrumenty. Dużo bardzo dobrych fortepianów trafiło do szkół muzycznych w całej Polsce. Chcę też podkreślić, że Polska jest znana w świecie muzycznym. Jak mówię, że jestem polską pianistką, to słyszę słowa uznania – „u was muzyka klasyczna jest na wysokim poziomie”. Jesteśmy bardzo dobrze postrzegani za granicą i mamy powody do dumy.
Bardzo dziękuję za miłą rozmowę.
- Ja również bardzo dziękuję za przyjazd na mój recital do Jarosławia i za rozmowę.
Zofia Stopińska